Lipiec 2018
Kostki:
- nie radzę tu zaglądać:
I podejście (-80G): teoria
2, nieudany dorzut (
2) ale nie płacę za poprawę
II podejście: teoria
1, praktyka (kolejno scenariusz i rezultat)
1, 3III podejście (-5G): teoria
6, praktyka (kolejno scenariusz i rezultat)
4, 4, nieudany dorzut (
nieparzysta) ale nie płacę za poprawę
IV podejście: teoria
5V podejście (-5G): teoria
5VI podejście (-5G): teoria
5VII podejście (-5G): teoria
3
VIII podejście (-5G): teoria
6, praktyka (kolejno scenariusz i rezultat)
3, 1Persephone siedziała przed salą egzaminacyjną po raz ósmy. Czekała na wezwanie do środka, jej nerwowość zdradzał jedynie drobny, ledwo zauważalny gest – to, jak nerwowo skubie nienagannie wyprasowaną spódnicę.
Tak naprawdę zastanawiała się, co też najlepszego robi. Przecież jej życie było niemal doskonałe – miała stateczną, dobrze płatną pracę, oddaną przyjaciółkę i cudowne dzieci. Po co psuć to tak nagłą, niespodziewaną zmianą? Co też najlepszego przyszło jej znowu do głowy?
A jednak nie była w pełni zadowolona, skoro było ono
niemal doskonałe. Coraz częściej łapała się na tym, że z dnia na dzień zwlekała się z łóżka jakby od niechcenia. Że to co tak dobrze zna i jest jej bliskie, znajome, bezpieczne powoli napawa jej serce poczuciem beznadziei. Każdy dzień był taki sam, a ona czuła się coraz to bardziej samotna. Brakowało jej sensu, chciała zrobić coś dla kogoś, chciała… mieć poczucie, że coś zmieni zanim przyjdzie jej w końcu odejść. Nie zwykła się oszukiwać – każda chwila, każdy papieros, każdy zmierzch zbliżał do nieuchronnej śmierci. Ale zanim nadejdzie czuła, że ma coś jeszcze do zrobienia. Właśnie dlatego zdecydowała się na aplikowanie na stanowisko w dawnej szkole.
Wyprostowała się, gdy usłyszała zaproszenie do środka. Z premedytacją nie wywróżyła tego, co ją dzisiaj czeka, bo bała się zobaczyć kolejną porażkę. A jednak wiedziała, że nie spocznie, póki nie wygra ze swoimi słabościami. Dopóki nie udowodni i sobie, i komisji, że nie ma bardziej kompetentnej osoby na to stanowisko.
Usiadła przy stole, a naprzeciwko niej stała kula z przepowiednią. Podobna, a jednak nie ta sama co innych siedem, które stały tu przed nią. Przełknęła ślinę z przejęciem – choć władała magią jasnowidzenia dosyć sprawnie to numerologia była jej ulubioną dziedziną. W każdej innej czuła się zawsze obco i nieswojo. Skupiła się jednak na zadaniu, odrzucając od siebie wszelkie wątpliwości i kompleksy. Moje drogie demony, porozmawiamy sobie na spokojnie. W ciszy i w samotności mojego małego mieszkania.
Wykonała ruch rękoma dookoła kuli, kumulując magiczną energię. Słuchała tylko i wyłącznie intuicji, bo to ona we wróżbach stanowiła prym. Na co dzień logiczna, chłodna i wyważona, oddała się całkowicie emocjom. Otworzyła oczy, a kulę zasnuły chmury przyszłości. Obserwowała ją z uwagą, szeptem inkantując odpowiednie formuły. Co widziała?
Najpierw dostrzegła lasy, ale nie te, które widywała na co dzień. Były to drzewa iście śródziemnomorskie, rosnące tu i ówdzie na nabrzeżnej linii. Na horyzoncie widać było wyspy, uśmiechnęła się łagodnie, bo właśnie tak widziała oczami wyobraźni ziemię jej przodków. Błękit nieba i ciemną toń morza zaburzyła jednak czerwona iskra, która wzbudziła jej wątpliwości. Zmarszczyła brwi, wykonała taki gest ręką, jakby chciała rozproszyć mgłę zasnuwającą kulę. Scena się zmieniła zgodnie z jej intencją, ale zamiast się rozsunąć, chmur przybyło. To mogło oznaczać tylko jedno.
- Pod koniec miesiąca w Grecji wybuchnie seria pożarów. Pochłonie ona życie kilkudziesięciu mugoli, ale czarodzieje mogą się jeszcze ewakuować. Warto też przekazać tę informację premierowi osób niemagicznych. Nie ma chwili do stracenia – odpowiedziała, zachowując kompletny spokój. Nie po raz pierwszy wywróżyła komuś nieszczęście. Świadomość tego, co ma nadejść to potworne brzemię. Ale jej umiejętności mogło zminimalizować szkody, więc czy w pewnym sensie całe jej życie nie było swoistą posługą?
Kolejny etap, ten do którego dostała się wcześniej dwa razy. Wypiła eliksir dosyć niechętnie, ale nie zamierzała przeciwstawiać się pracownikom Ministerstwa. I co ujrzała?
Była tam, gdzie chciała być, w Hogwarcie. Zasiadła przy nauczycielskim stole i akurat nakładała na talerz pudding, gdy nagle do Wielkiej Sali wpadł wściekły troll. Gdy na niego spojrzała wiedziała, że nie może tracić ani jednej chwili. Na szali jest życie niewinnych dzieci,
jej dziecka, którego co prawda nie widziała, ale była świadoma faktu, że Christine nie skończyła jeszcze studiów.
Przeskoczyła gwałtownie nad stołem, wyciągnęła różdżkę, którą jak zwykle kryła za podwiązką. Poprawiła jeszcze lekko zgniecioną spódnicę, stanęła pewniej na nogach i krzyknęła inkantację.
- Terminus Vetiti! – Jej głos rozległ się wokół chaosu, krzyków i odgłosów przesuwanych ław. A jednak, pomimo tego
nieporządku zaklęcie dosięgnęło celu, którym wcale nie okazał się troll. Pozornie. Ciemna smuga pognała z jej różdżki prosto na ziemię, a potem zatoczyła idealny okrąg wokół intruza. Troll znieruchomiał na kilka dobrych sekund, podczas gdy Persephone wydawała dyspozycje tonem nieznającym sprzeciwu.
- Odsunąć się! Prefekci na baczność! Wszyscy do dormitorium! – Kolejni nauczyciele również zdążyli poderwać się już z miejsc, a potwór powoli odzyskiwał władanie nad sobą. Te kilka cennych sekund kupiło jednak czas uczniom na opuszczenie sali. A ich bezpieczeństwo było przecież najważniejsze.
Ocknęła się. Zmrużyła oczy i spojrzała pytająco na stojących nad nią egzaminatorów. Nic nie powiedzieli, ale nie trzeba było być wróżbitą, aby domyśleć się, że przepowiadali jej świetlaną przyszłość w Hogwarcie.
Zt