Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Wilkołak - Teddy Rex

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość


Teddy Rex
Teddy Rex

Uczeń Slytherin
Rok Nauki : VII
Wiek : 17
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 186cm
C. szczególne : Zawsze ma kilka pierścionków i naszyjników; kolczyki w uszach; niesamowite i bardzo zadbane włosy; poszarpana blizna naokoło prawego przedramienia
Dodatkowo : wilkołak
Galeony : 245
  Liczba postów : 96
https://www.czarodzieje.org/t22661-wykopaliska#758382
https://www.czarodzieje.org/t22701-teddy-rex-poczta#760410
https://www.czarodzieje.org/t22663-teddy-rex#758516
Wilkołak - Teddy Rex QzgSDG8




Gracz




Wilkołak - Teddy Rex Empty


PisanieWilkołak - Teddy Rex Empty Wilkołak - Teddy Rex  Wilkołak - Teddy Rex EmptyPon 20 Lis 2023 - 19:30;

Wiem, że nie jestem idealny.
Wychowuję się w poczuciu, że nawet rodzice mnie nie chcieli, bo przecież zostałem przyniesiony do sierocińca - nie trafiłem tam po tragicznej śmierci moich bliskich, a przynajmniej nie ma żadnych podstaw, by tak zakładać. Od najmłodszych lat obserwuję, jak inne dzieci okazują się perfekcyjnymi dopełnieniami odwiedzających nas rodzin, jak raz za razem kolejnym czarodziejom wzruszenie wyciska łzy. Widzę, że do mnie nikt tak nie podchodzi - jestem zagadką, o moim pochodzeniu niewiele wiadomo, więc dla jakiejś grupy już natychmiast zostaję skreślony; w moich dokumentach widnieje adnotacja o wybuchowym charakterze moich przejawów magii, więc ci bardziej pedantyczni czy ostrożni nie chcą ryzykować; nawet ciekawska natura okazuje się być problemem, bo choć dopytuję czym jest charjuk, którego obiecuje mi uprzejma rodzina, to w ich oczach wypadam na zwyczajnie niedouczonego. Jestem na przegranej pozycji, ale jako dziecko dalej mam w sobie mnóstwo nadziei, więc uśmiecham się do każdego gościa, odpowiadam na wszystkie zadane mi pytania i obiecuję więcej, niż jestem w stanie spełnić. Zdaję sobie sprawę z tego, że nie mogę przestać się starać, że już zawsze będę tym, który musi coś udowodnić.


Cieszę się z każdej darowanej mi okazji, choć niektóre bywają bardziej niż trudne, zasypując mnie wyzwaniami, których jeszcze wtedy nie rozumiem. Dalej pamiętam ekscytację, gdy trafiam do rodziny, która próbuje dać mi wszystko - trochę opieki, trochę wolności. Nie nazywają mnie synem, a ja nie muszę nazywać ich rodzicami, ale karmią mnie i nie narzekają, gdy dowiadują się, że wcale jeszcze nie umiem czytać. Mam ochotę skakać do chmur na wieść o zaplanowanym biwaku, moim zupełnie pierwszym z piankami, opowieściami przy ognisku i ciężką gitarą, która nie mieści się w moich siedmioletnich ramionach, ale od której nie potrafię oderwać wzroku. Bawię się pół dnia z dziećmi, których nie mogę nazwać rodzeństwem, ale które również trafiły właśnie tutaj - do tej rodziny zastępczej, do tej naszej małej bajki. Mamy więcej, niż możemy oczekiwać, więc nie zwracamy uwagi na szorstki zapach alkoholu, jaki roztacza się wokół naszych opiekunów i tylko śmiejemy się z chwiejnych kroków, którymi oddalają się do namiotu. Chyba nawet wymuszają na nas obietnicę, że nie będziemy szwendać się zbyt daleko, ale brakuje nam jasnej granicy, więc bawimy się w najlepsze. To ja proponuję zabawę w chowanego, w końcu nauczyły mnie jej kiedyś skrzaty... i chociaż one potrafiły magicznie znikać z jednego miejsca w drugie, to ja muszę polegać na sprytnych kryjówkach. Korzystamy ze światła zawieszonego na niebie Księżyca i rozbiegamy się po lesie, niby pozostając blisko, ale z każdym krokiem przesuwając granicę coraz dalej.
Pamiętam skradanie się, omijanie suchych gałązek i poszukiwanie idealnego miejsca, by w ciszy przycupnąć i czekać na pozostawionego sobie poszukiwacza. Rozważam wspięcie się na jedno z drzew, ale rezygnuję zaraz po tym, jak rozcinam sobie wnętrze dłoni o ułamaną gałąź; nie przejmuję się zbytnio ledwie widoczną wtedy czerwienią, a ból wcale nie jest gorszy od wizji przegranej, więc biegnę przez las dalej. W pewnym momencie docierają do mnie jakieś dźwięki, to chyba kroki - przyspieszam, chowam się w krzakach, panicznie usiłując zniknąć. Kroki zaczynają się zbliżać, ale są cięższe, a poza tym nie brzmią jakby należały do człowieka. Wstrzymuję oddech, lecz dalej dobiega mnie ciężkie sapanie.
Nie pamiętam co dzieje się dalej, za co zawsze byłem wdzięczny. Wiem tylko, że czerwieni zrobiło się więcej, że sapanie zginęło w warkocie i krzykach, że ciemność rozdarły rzucane na ślepo zaklęcia, że ktoś wzywał pomoc. Po fakcie dowiaduję się, że atakująca mnie bestia dała się rozproszyć dużej ilości nowych ofiar, że odbiegła ich szukać, nawet gdy oni już zniknęli w teleportacyjnym pośpiechu. Nie mam do nich żalu, w końcu zdążyli wezwać pomoc, a ta dociera do mnie jeszcze zanim bestia ma szansę do mnie wrócić.


Nie mam awersji do szpitali - wcale nie bywałem w nich często, do tej pory nawet wizyta u byle uzdrowiciela stanowiła atrakcję i prawdziwą rzadkość. W Świętym Mungu budzę się już po kilku dniach i po zabiegach, które mają przywrócić mi nie tylko siły, ale też sprawność w prawej ręce, która została mi niemalże odgryziona. Dorośli coś mi tłumaczą, ale niewiele, jakby wcale nie chcieli ze mną rozmawiać. Opowiadają o tym, jak heroicznie zachowali się moi opiekunowie, jak uratowali pozostałe dzieci... jak zupełnie zniknęli, przekazując mnie - znowu - w niczyje ręce systemu, do którego magicznie zawsze wracam. To tym przejmuję się bardziej, niż informacją o koniecznej magirehabilitacji i wzmiankach o jakichś "zmianach", które mają we mnie zajść. Gdy pierwszy raz zostaję nazwany potworem, wcale nie wiążę tego z leśną bestią, a samotnością, na którą znowu jestem skazany.
Wychodzę ze szpitala szybko, bo moja ręka jeszcze boli, a na bandażach co jakiś czas pojawiają się ślady krwi. Trafiam z powrotem do sierocińca, ale wszyscy patrzą na mnie inaczej, gorzej. Nie dostaję żadnych ulg, chociaż zwykle dzieci po chorobie traktowane są łagodniej; na mnie nikt nie patrzy, ze mną nikt nie rozmawia. Nie potrafię zrozumieć co się dzieje, gdy dyrektor pilnie każe mi się spakować i wreszcie wysyła mnie do innej placówki.
W Dolinie Godryka czuję się lepiej, trochę jakbym mógł oddychać - uderzają we mnie zapachy, które na zawsze zapisują się w mojej pamięci. Ostra woń lasu, wilgotnej gleby i słodyczy kwiatów unosi się w powietrzu, gdy rozmawiam z dyrektorką magicznego Domu Dziecka. Ona pierwsza tłumaczy mi, że jedną noc w każdym miesiącu będę musiał spędzać poza ośrodkiem, że właśnie wtedy będę stawał się potworem, że muszę pić specjalny wywar. Mam szansę zrozumieć to dopiero wtedy, gdy zostaję już sam na granicy rezerwatu, ze Słońcem powoli zachodzącym na niebie i pajęczynami lepiącymi się do butów. Dyrektorka mówiła, że Ministerstwo Magii już pozbyło się większości akromantul, które rozlały się plagą po Dolinie Godryka... i że na mnie nie zwrócą uwagi, jeśli już je spotkam.
Pamiętam strach i ból, dźwięk rozdzieranych ubrań i gwałtowne uświadomienie sobie, że rzeczywiście jestem potworem.


Musi minąć trochę czasu, aż wreszcie dowiaduję się, że w rzeczywistości jestem wilkołakiem - bardzo konkretnym potworem. Próbuję zdobyć jak najwięcej informacji, a nocami płaczę pod ciężarem własnych myśli, bo resztki mojego dzieciństwa dobiegają końca wraz z jedną prostą drwiną, którą kieruje do mnie starszy chłopak z Domu Dziecka: teraz nikt mnie już nie adoptuje. Potrzebuję chwili na zorientowanie się, że to nie jest tylko regularnie znoszony na mnie przez klątwę ból, ale również pewnego rodzaju siła. Mam instynkt, którego wcześniej w sobie nie czułem i mam ostrzejsze zmysły. Mam też coś, czego nikt nie może mi odebrać, bo nawet jeśli trafiam do żałośnie biednego domu zastępczego, w którym zostaję zamknięty dniami i nocami jako tania służba... to jednak dostaję magiczną przepustkę na tę jedną noc, gdy muszę uciec jak najdalej od ludzi. Czasem marzę o tym, by wcale nie wracać, ale z biegiem lat orientuję się, że sam nie zdobędę wywaru tojadowego i wcale sobie nie poradzę. Nie chcę krzywdzić ludzi, więc nie chcę być potworem - przestaję pozwalać na to, by inni mnie tak nazywali. W Hogwarcie staram się od pierwszej chwili, by nikt nie uważał mnie za gorszego, ale nie ukrywam tego kim jestem. Stosuję się do wszystkich zasad i zaleceń, byle tylko nie wpaść na kogoś podczas pełni Księżyca, by nie doprowadzić do żadnej tragedii. Nie łudzę się już, że ludzie zrozumieją, więc wystarcza mi to, że ja sam rozumiem.
Wiem, że nie jestem idealny, ale nie jestem też potworem.
Powrót do góry Go down


Ruby Maguire
Ruby Maguire

Student Gryffindor
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 19
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 160
C. szczególne : golden retriever energy | irlandzki akcent | duże oczy | zapach cytrusów
Dodatkowo : kapitanka drużyny Gryfonów
Galeony : 582
  Liczba postów : 1565
https://www.czarodzieje.org/t20263-ruby-echna-maguire
https://www.czarodzieje.org/t20265-poczta-ruby#632863
https://www.czarodzieje.org/t20264-ruby-echna-maguire
https://www.czarodzieje.org/t20266-ruby-maguire-dziennik#632872
Wilkołak - Teddy Rex QzgSDG8




Gracz




Wilkołak - Teddy Rex Empty


PisanieWilkołak - Teddy Rex Empty Re: Wilkołak - Teddy Rex  Wilkołak - Teddy Rex EmptyCzw 23 Lis 2023 - 23:42;

Akceptuję!
Powrót do góry Go down


Marla O'Donnell
Marla O'Donnell

Student Gryffindor
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 168 cm
C. szczególne : szeroki uśmiech, koścista sylwetka, bardzo ekspresyjny sposób bycia, irlandzki akcent, często wplata kolorowe apaszki we włosy
Dodatkowo : Prefektka naczelna
Galeony : 3118
  Liczba postów : 1750
https://www.czarodzieje.org/t20424-marla-o-donnell#646655
https://www.czarodzieje.org/t20478-marla-o-donnell#647470
https://www.czarodzieje.org/t20470-marla-o-donnell#647414
https://www.czarodzieje.org/t20875-marla-o-donnell
Wilkołak - Teddy Rex QzgSDG8




Moderator




Wilkołak - Teddy Rex Empty


PisanieWilkołak - Teddy Rex Empty Re: Wilkołak - Teddy Rex  Wilkołak - Teddy Rex EmptyPią 24 Lis 2023 - 9:08;

akceptuję, gratuluję zdobycia genetyki!

______________________



live simply, bloom wildly
Powrót do góry Go down


Sponsored content

Wilkołak - Teddy Rex QzgSDG8








Wilkołak - Teddy Rex Empty


PisanieWilkołak - Teddy Rex Empty Re: Wilkołak - Teddy Rex  Wilkołak - Teddy Rex Empty;

Powrót do góry Go down
 

Wilkołak - Teddy Rex

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Wilkołak - Teddy Rex QCuY7ok :: 
rozwoj postaci
 :: 
Genetyki
-