Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Brzeg - pierwsza lokacja

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next
AutorWiadomość


Finn Gard
Finn Gard

Student Hufflepuff
Rok Nauki : II
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 177
C. szczególne : Podkrążone oczy, nerwowość i spięcie widoczne w każdym ruchu i grymasie, trochę nieprzytomny wzrok.
Galeony : 689
  Liczba postów : 1829
https://www.czarodzieje.org/t16780-finan-gard-konczy-sie-tworzyc#466593
https://www.czarodzieje.org/t16790-listy-do-finnu#466907
https://www.czarodzieje.org/t16783-finan-gard#466737
https://www.czarodzieje.org/t18293-finan-gard-dziennik
Brzeg - pierwsza lokacja - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Brzeg - pierwsza lokacja - Page 2 Empty


PisanieBrzeg - pierwsza lokacja - Page 2 Empty Brzeg - pierwsza lokacja  Brzeg - pierwsza lokacja - Page 2 Empty05.07.20 22:10;

First topic message reminder :




Brzeg


To tutaj przycumował statek. Jest ogromny, a u podstawy kadłuba roznosi się gęsta mgła, która tworzy wrażenie, jakby statek dryfował w powietrzu.

By rozegrać tu wątek należy rzucić literką i obowiązkowo podlinkować wynik.


Wystarczyło, że zbliżyłeś się do statku, gdy ni stąd ni zowąd zerwał się porywisty wiatr, zwany przez żeglarzy Białym Szkwałem. Wody wzburzyły się tworząc ogromne spienione fale. Stajesz przed potężnym żywiołem. Rzuć literką i zastosuj się do scenariusza. Opisz w jaki sposób bronisz się przed atakiem szkwału.

Uwaga. Jeśli przychodzą tu dwie osoby jednocześnie to kostką rzuca osoba najstarsza (dorzuty do wylosowanego scenariusza wykonuje każda postać).

A, F, I  - w Twoim przypadku nie wiatr był kłopotliwy, a wzburzone wody, które szkwał uniósł na niebotyczną wysokość. Twoim oczom ukazała się bardzo potężna fala i nawet ucieczka nie uchroniła Cię przed zalaniem. Zostałeś porwany przez lodowatą i spienioną wodę i uderzyłeś plecami w najbliższe drzewo, którego mogłeś się przytrzymać.

Rzuć kostką:
Po wszystkim szkwał przemija.

B, E, G- Twoim oczom ukazuje się destrukcyjna siła żywiołu powietrza. Udało Ci się osłonić przez największym uderzeniem wiatru, dzięki czemu nie zostałeś porwany w powietrze. Niestety nie można powiedzieć tego samego o wyrwanym ze statku bocianim gnieździe, który leci wprost na Ciebie.
Rzuć kostką:
Po wszystkim szkwał przemija.

C, D, H - ciężko jest cokolwiek usłyszeć w tym wietrze, ale na szczęście widzisz, jak jedna część statku odrywa się i z trzaskiem jest popychana w Twoją stronę. Z każdym metrem nabiera prędkości wiele jej elementów… trzeba się osłonić.
Rzuć kostką:
Po wszystkim szkwał przemija.

J - Leci na Ciebie ogromny tuman piachu, ziemi i kurzu. Po drodze zrywa gałęzie i porywa w powietrze elementy wyposażenia statku. Opisz w jaki sposób bronisz się przed szkwałem.
Rzuć kostką:

Po wszystkim szkwał przemija.

Powrót do góry Go down

AutorWiadomość


Cassian H. Beaumont
Cassian H. Beaumont

Uczeń Gryffindor
Rok Nauki : VI
Wiek : 21
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 170
C. szczególne : Średniej wielkości znamię w kształcie krzyża pod okiem; Silny, szkocki akcent
Galeony : 445
  Liczba postów : 415
https://www.czarodzieje.org/t19364-cassian-hector-beaumont
https://www.czarodzieje.org/t19441-poczta-cassiana#574233
https://www.czarodzieje.org/t19421-cassian-hector-beaumont
https://www.czarodzieje.org/t19442-cassian-hector-beaumont-dzien
Brzeg - pierwsza lokacja - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Brzeg - pierwsza lokacja - Page 2 Empty


PisanieBrzeg - pierwsza lokacja - Page 2 Empty Re: Brzeg - pierwsza lokacja  Brzeg - pierwsza lokacja - Page 2 Empty27.07.20 22:00;

Cassian nawet nie chciał wiedzieć jak komicznie i groteskowo wygląda podekscytowany całym zajściem Nikola w połączeniu z zanurzonym w beznadziejności Cassem. Niemniej jednak, niektórym prośbom zdecydowanie się nie odmawiało, a zwłaszcza kiedy wystosowywał je potrafiący się naprzykrzać puchon, który był bardziej uparty niźli sam gryfon. Uległ i wiedział, że skoro powiedział już pierwsze “a”, to jego towarzysz nie odpuści już mu, póki nie wyduka z siebie całego alfabetu. Ten marny kontrast ekscytacji i beznadziei gdzieś tam w drodze zaczął się zacierać i ustępować niepewności. Nie wiedzieli praktycznie nic, a każdy kolejny krok coraz bardziej i bardziej wiódł ich w nieznane prowadząc ku, jak można było się spodziewać, zdecydowanie większej ilości pytań niż odpowiedzi.  
- Jeśli chciałeś zniechęcić mnie jeszcze bardziej to uwaga. - Zamilkł na chwilę wykrzywiając się w grymasie zadumy. - Udało ci się. - Po czym posłał mu zgryźliwy uśmieszek. Całą ta historia niespecjalnie do niego przemawiała. - Włamujemy się, bo legalnym wejściem tego nie można nazwać, do jakiegoś okrętu, który nie dość, że zmierza donikąd to przybył też znikąd i potencjalnie opanowany jest przez duchy, jeśli dobrze rozumiem, to zapewne żeglarzy. Brawo Nikola, brawo! - Teatralnie przystanął na chwilę i zaczął klaskać w ręce. - Dawno nie słyszałem takiego pomysłu.  

Cass jeszcze raz głośniej westchnął i pozostawił już roztrząsanie etyki i moralności tego co robili późniejszym rozważaniom. Teraz wiedział, że pozostało im się skupić i faktycznie wyciągnąć, ile się da z tych zbutwiałych desek, które razem tworzyły pokład statku.  

Potężny huk, który przeszkodził w dalszym zachwalaniu planu i samym motywowaniu przez Nikolę wywołał silne uczucie niepokoju, które wręcz wwiercało się w Cassiana i nie pozwalało jakkolwiek spokojnie przeanalizować sytuacji. Wiatr szalał niemiłosiernie, a kiedy jeden z przedmiotów, wręcz otarł się o skórę policzka chłopak momentalnie uskoczył upadając dość niefortunnie do wody. Nogawki jego spodni zdawały się być zamoczone, ale nie to było problemem. Do oczu dostał mu się piach, który wywołał nieprzyjemne ich podrażnienie. Na całe szczęście tak łzawienie, jak i natarczywe pocieranie przez Cassiana zaowocowało czystym, ale zaczerwienionym okiem. Pierwszą pamiątkę po spotkaniu z Nikolą już miał... Ciekawe czego jeszcze dziś się nabawi - komentował we własnej głowie.  
- Poza zatartym okiem, raczej nie... - Powiedział wygrzebując się z połaci mokrego piasku i starając się z niego otrzepać. Po powrocie do pozycji stojącej próbował rozruszać też bolący bark, na który przyszło mu upaść. - Miałeś rację Nikola, faktycznie chyba nie będziemy mogli pogadać, jeśli jeszcze raz coś w nas czymś ciśnie. - Uśmiechnął się delikatnie pod nosem po czym dostrzegł coś, co dość intensywnie i niesamowicie intrygująco odbijało promienie słoneczne. Podszedł dwa kroki w kierunku tego ciągle przytrzymując się za ramię i schylił się. Kawałek po kawałku wygrzebywał harmonijkę do gry, która wydawała mu się przedmiotem co najmniej nieoczekiwanym w tym miejscu. Naprawdę miał nadzieję, że ta będzie działać, bo akurat to mogła być całkiem niezła pamiątka z tej wyprawy.  

Po schowaniu znaleziska dostrzegł, że Nikola niespecjalnie przejął się jego ociąganiem i już tak napierał do przodu, że aby go dogonić musiał delikatnie podbiec. Z resztą z każdą kolejną sekundą, gryfon coraz bardziej zaczynał podważać samo bezpieczeństwo wyprawy. Reflektor to jedno, można uskoczyć, ale co, jeśli zarwie się pod nimi pokład? Albo wpadną gdzieś i nie będą potrafili stamtąd wyjść? Możliwości potencjalnej marnej śmierci było aż zanadto, ale jednak chłopak nie zamierzał zrezygnować.  
- Nie chciałbym, żeby w tym przypadku Twoje słowa się sprawdziły... - Powiedział patrząc przenikliwie w kierunku łodzi.  

Teraz chodziło o faktyczną przygodę. No i bezpieczeństwo Nikoli. Może Cass nie był jakimś potężnym i dobrze rokującym czarodziejem, ale na łodziach, bądź co bądź, się trochę znał i w razie, gdyby coś się stało miał możliwość jakkolwiek zareagować, lub pomyśleć względnie logicznie. Względnie, bo przecież zawsze człowiekowi towarzyszy stres, szczególnie ten związany z potencjalnym zagrożeniem. Nadal nie zamierzał chować różdżki, zwłaszcza, ze przyszło im wejść właśnie na pokład.  


@Nikola Brandon

[z/t]


Ostatnio zmieniony przez Cassian H. Beaumont dnia 03.08.20 17:06, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down


Cali Reagan
Cali Reagan

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 158 cm
C. szczególne : bardzo krucha sylwetka, przenikliwe spojrzenie, ciężki zapach waniliowych perfum
Galeony : 1006
  Liczba postów : 745
https://www.czarodzieje.org/t18857-california-reagan#541882
https://www.czarodzieje.org/t18893-kalifornijska-poczta#543682
https://www.czarodzieje.org/t18878-cali-reagan#543255
https://www.czarodzieje.org/t18932-cali-reagan-dziennik#544825
Brzeg - pierwsza lokacja - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Brzeg - pierwsza lokacja - Page 2 Empty


PisanieBrzeg - pierwsza lokacja - Page 2 Empty Re: Brzeg - pierwsza lokacja  Brzeg - pierwsza lokacja - Page 2 Empty27.07.20 23:23;

Obserwowała co robi Finn, z różdżką trzymaną w pogotowiu. Teoretycznie odłamek statku leżał nieruchomo na ziemi, ale to miejsce było napełnione dziwną i przede wszystkim niebezpieczną magią. Może nie była nie wiadomo jak zdolną czarownicą, jednak dodatkowa asekuracja nikomu nie zaszkodziła. – Mugolski? – spojrzała na lampę, podejmując próbę rozszyfrowania co to za przedmiot. Niemagiczny świat był jej dość dobrze znany, w podobnym stopniu co ten czarodziejski, aczkolwiek nigdy nie miała okazji nieco lepiej poznać czegokolwiek związanego z łajbami. Zresztą po co? Wzruszyła więc ramionami. – Możliwe – westchnęła wymijająco, nie chcąc naprowadzać rozmowy na tory, które jakkolwiek ujawniłyby to, że wychowywała się w mugolskiej rzeczywistości. Od zawsze walczyła z kompleksem niższości na tym polu.
Kiwnęła głową, dalej szczękając zębami i wciąż kurczowo zaciskając lodowate, kościste palce na patyku. Jednocześnie powtarzała w myślach wszystkie ofensywne i defensywne zaklęcia, jakie znała. Tak na wszelki wypadek. W obecności Finna czuła się jednak bezpieczniej niż w pojedynkę. Wiedziała, że może liczyć na jego pomoc, ale i umiejętności, które miał znacznie większe niż ona. – Ten wiatr chyba bardziej jest uzależniony od obecności turystów i śmiałków, którzy podchodzą zbyt blisko. Czyli w zasadzie.. od nas również – podzieliła się z chłopakiem swoim (niezbyt bystrym) spostrzeżeniem, które poniekąd już mówiła wcześniej.
Niespokojnie zwróciła uwagę na jego westchnięcie, w którym wyczuła nutę negatywnej energii, ale skoro Puchon nie powiedział nic na głos to również nie zamierzała pytać o co chodzi. Zamiast tego patrzyła co robi z przywołaną czapką i gdy podał jej ponczo, rozszerzyła oczy w geście zdumienia. Nie spodziewała się tak ciepłego gestu, zwłaszcza ze strony osoby, którą znała w bardzo małym stopniu. Ona sama nie byłaby w stanie zdobyć się na podobny gest, gdyż empatia i współczucie były dla niej zupełnie obce. – O – wypaliła głupio i z wdzięcznością przyjęła okrycie. – Dzięki, przyda mi się. Z reguły jestem przyzwyczajona do znacznie wyższych temperatur – wytłumaczyła się szybko. Nienawidziła zimna i wiatru, ostro smagającego jej skórę. Wolała kąpać się w promieniach słonecznych (najlepiej kalifornijskich), będąc na pograniczu poparzenia. Opatuliła się szczelnie ponczem, po chwili czując sporą ulgę.
Zastanowiła się nad jego pytaniem. Nie znali się na tyle, żeby wiedział, że nawet zagrożenie życia była w stanie zignorować dla adrenaliny krążącej w żyłach. Może i była tchórzem, jeśli chodziło o relacje międzyludzkie i emocje. Ale przygody i ryzyko? Nigdy im nie odmawiała. Uśmiechnęła się szeroko i zaskakująco szczerze. – Nie – odparła stanowczo. – Jeśli nie dzisiaj, z tobą, to pójdę tam sama - starała się, aby jej odpowiedź brzmiała twardo, ale nie za bardzo brawurowo i jak decyzja podjęta lekkomyślnie. Zdawała sobie sprawę z konsekwencji.
Ruszyła za Finnem, będąc o krok za nim. Gdy się zatrzymał, stanęła naprzeciw niego, analizując w głowie jego słowa. Nie interesowały jej błyskotki, chociaż to też częściowo było niezłe wynagrodzenie. Chaos – tego szukała. Możliwości – mogła je znaleźć na pokładzie statku, sprawdzić się, po raz kolejny przetestować własne kompetencje i przekroczyć kolejne granice.
Nie mogła się z nim nie zgodzić. To byłoby strasznie nieodpowiedzialne i głupie wejść tam, nie będąc jakkolwiek przygotowanym i mając niemal zerową wiedzę z zakresu magii leczniczej. – To spróbuj – dała mu zielone światło w tej kwestii, chociaż w zasadzie w ogóle go nie potrzebował. – Czuję, że warto. Nie wiem, mam przeczucie, że pomimo tej całej otoczki, jest coś, po co opłaca się tam zajrzeć. Też tak masz? A jeśli ten twój znajomy byłby w stanie nam pomóc w razie czego, to czemu nie.
Gwałtownie zamilkła. Nigdy, nawet w obecności najbliższych przyjaciół tyle nie mówiła. To był znak, że nie tylko własne ambicje ciągną ją w stronę statku, ale i jakaś dziwna, nieznana siła. A okazja, którą podstawił jej pod nos Finan, mogła się prędko nie powtórzyć.

@Finn Gard
Powrót do góry Go down


Violetta Strauss
Violetta Strauss

Absolwent Ravenclawu
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168cm
C. szczególne : wyjątkowo niski i zachrypnięty głos | tatuaż z runą algiz na wnętrzu lewego nadgarstka | na palcu prawej dłoni zawsze obrączka Bruhavena, a nad nią krwawy znak | blizny: na palcach i wierzchu lewej dłoni oraz jedna biegnąca w poprzek jej wnętrza, na łydce po ugryzieniu inferiusa, w okolicach zregenerowanego lewego ucha
Galeony : 2397
  Liczba postów : 3699
https://www.czarodzieje.org/t17878-violetta-strauss#504731
https://www.czarodzieje.org/t17893-viola#505013
https://www.czarodzieje.org/t17884-violetta-strauss#504822
https://www.czarodzieje.org/t18567-violetta-strauss-dziennik#529
Brzeg - pierwsza lokacja - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Brzeg - pierwsza lokacja - Page 2 Empty


PisanieBrzeg - pierwsza lokacja - Page 2 Empty Re: Brzeg - pierwsza lokacja  Brzeg - pierwsza lokacja - Page 2 Empty28.07.20 1:23;

Statek widmo... Nic jej to nie mówiło, a próby wytężenia pamięci były niezwykle bolesne. Zerknęła jeszcze na znajdującego się w pobliżu ducha, który jak zdążyła się zorientować nie miał złych zamiarów. I chyba tylko ona go tutaj widziała, bo dotychczas chłopak w ogóle nie zareagował na nic co powiedział nieżyjący półprzezroczysty mężczyzna.
- Mówi prawdę, Viol. Mieliśmy udać się na statek. Byłaś ciekawa, co tam jest - przytaknął cierpliwie.
Wszystko wydawało jej się naprawdę obce i dziwne. I choć nie wiedziała czy powinna ufać chłopakowi i duchowi to ci jednak nie sprawiali wrażenia jakby mieli złe zamiary i celowo kłamali. Zresztą nawet jeśli to chwilowo byli jej jedynym punktem zaczepienia. Czymś, co mogłoby jej pozwolić poczuć się chociaż mniej zagubioną. Dlatego też postanowiła bez zbędnych pytań przyjąć to, co mówili za prawdę i pewnik.
- Ja... Przepraszam... W zasadzie nic nie pamiętam. Ale wspomniałeś coś o statku, tak? - spytała jeszcze, by upewnić się czy na pewno się w niczym nie pogubiła i jej pamięć krótkotrwała funkcjonuje poprawnie.
Chciała jedynie, by wytłumaczył jej pokrótce o co w tym wszystkim właściwie chodziło. I dopiero wtedy mogła być gotowa do tego, by wejść razem z nim na pokład okrętu, o którym wcześniej wspomniał chłopak.

@Fenrir Skarsgard
Powrót do góry Go down


Finn Gard
Finn Gard

Student Hufflepuff
Rok Nauki : II
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 177
C. szczególne : Podkrążone oczy, nerwowość i spięcie widoczne w każdym ruchu i grymasie, trochę nieprzytomny wzrok.
Galeony : 689
  Liczba postów : 1829
https://www.czarodzieje.org/t16780-finan-gard-konczy-sie-tworzyc#466593
https://www.czarodzieje.org/t16790-listy-do-finnu#466907
https://www.czarodzieje.org/t16783-finan-gard#466737
https://www.czarodzieje.org/t18293-finan-gard-dziennik
Brzeg - pierwsza lokacja - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Brzeg - pierwsza lokacja - Page 2 Empty


PisanieBrzeg - pierwsza lokacja - Page 2 Empty Re: Brzeg - pierwsza lokacja  Brzeg - pierwsza lokacja - Page 2 Empty28.07.20 19:28;

- Właśnie dlatego uważam, że jednak potrzeba nam kogoś kto w razie czego nas poskłada. Kto wie czy na pokładzie nie ma jakichś kościotrupów czy niegościnnej załogi. - pokiwał głową wobec jej spostrzeżenia, które było po prostu oczywistością. Rad był, że przystała na ten pomysł, poza tym nie ukrywajmy, że cieszył się z możliwości sprowadzenia tu chłopaka. We troje zawsze raźniej... a może i warto Loulou tu sprowadzić, aby też nie narzekała na brak wrażeń? Finn ostatnio zrobił się całkiem towarzyski, jeśli rzecz jasna mowa o tych, których sobie dobrał jako osobistości zwane "najbliższymi znajomymi". Z Cali też nie rozmawiał od początku wakacji, a skoro wykazywała chęć rzucenia okiem na mroczny pokład to najlepiej będzie przygotować się jeszcze lepiej i ruszyć na wyprawę z wysoko uniesioną głową (oraz różdżką!). Wzruszył ramionami, gdy podziękowała za to transmutowane ponczo. Miał w sobie pokłady życzliwości lecz dawkował ją ostrożnie, wedle kaprysu, uznania i w zależności od poziomu żywionej sympatii wobec rozmówcy.
- Samej to może być zbyt ryzykowne... chyba, że masz zapas eliksirów ratujących życie. - odwzajemnił uśmiech choć nie tak szeroki jak ten, który mu ofiarowała. - Tutaj mamy w cholerę magii to tam ona będzie pewnie wibrować w powietrzu. Jestem tego pewien. To tak jak w Dolinie Godryka, za każdym krokiem może coś się wydarzyć więc wolę z góry zakładać ten barwniejszy scenariusz. - podsycał swoją i jej ciekawość, a to ewidentny znak, że nie ma już odwrotu. - Tak, też tak mam. - zatrzymał wzrok na jej zielonych tęczówkach i gdy tak stanęła naprzeciw to wiatr przywiał w jego stronę waniliowy zapach perfum czy czego ona tam używa. Ta słodycz o dziwo bardzo mu się spodobała. Miał już świadomość, że w Nowym Orleanie towarzyszy mu większy apetyt na słodycze z czego Loulou akurat się cieszyła, bo mogła go zapoznać z coca colą. Sięgnął do kieszeni spodni po mały kanciasty przedmiot, które po wyjęciu okazało się lusterkiem dwukierunkowym. - Mam nadzieję, że trzyma je gdzieś na wierzchu. - mruknął Cali, a lusterko przeniósł na wysokość swoich oczu i wpatrywał się szkło. - To creepy, nie widzę tu swojego odbicia. Mugole musieliby paść na zawał jakby coś takiego zobaczyli. - parsknął krótkim śmiechem wszak co jak co, ale Nowy Orlean był pełen niemagicznych i siłą rzeczy spotkać ich mogli na każdym kroku. Na szczęście do statku raczej nikt się nie wybiera.
- Będziemy musieli trochę odkopać sobie drogę do statku. Piachu tu tyle co na pustyni. - dodał i cały czas wpatrywał się w lusterko chcąc myślami zachęcić Maxa do zajrzenia w drugą cząstkę.
Powrót do góry Go down


Camael Whitelight
Camael Whitelight

Nauczyciel
Wiek : 29
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 185
C. szczególne : tęczówki w kolorze oceanu; bransoletka z morskiego szkła i syrenia bransoleta; zapach Lordków i drzewa sandałowego; tatuaż z Oazy Cudów na łopatce; pierścień kameleona
Dodatkowo : animag
Galeony : 1141
  Liczba postów : 1346
https://www.czarodzieje.org/t18633-camael-ariel-whitelight
https://www.czarodzieje.org/t18638-alphard#533258
https://www.czarodzieje.org/t18634-camael-whitelight#533045
Brzeg - pierwsza lokacja - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Brzeg - pierwsza lokacja - Page 2 Empty


PisanieBrzeg - pierwsza lokacja - Page 2 Empty Re: Brzeg - pierwsza lokacja  Brzeg - pierwsza lokacja - Page 2 Empty29.07.20 20:36;

Panika – nie czuł nic innego. Powoli docierało do niego co się dzieje i nawet fakt, że było już praktycznie po wszystkim nie pomagał. Wyklinał samego siebie za ten idiotyczny pomysł szwendania się po plaży, podczas gdy doskonale wiedział, że z wodą zwyczajnie sobie nie radzi (chyba, że miał ją zamienić w wino). Zacisnął pięści i głęboko oddychał, choć oddech jego bynajmniej nie był równy – walczył o każdy kolejny. Wyrzucał sobie, że nie przewidział niczego podobnego, że nie wpadł na to, że luizjańskie wody wcale nie muszą być takie przychylne, a on przecież nawet nie wszedłby do zwykłego, mugolskiego basenu. Starając się unormować swój oddech, zacisnął pięści i w myślach odliczał do dziesięciu, choć teraz wydawało mu się to niemożliwe. Był przerażony, nie potrafił zmusić się do otwarcia oczu i miał wrażenie, że kogoś słyszy, jednak nic sobie z tego nie robił. Nie był w stanie myśleć. Czuł, że niepożądane uczucia przejmują nad nim kontrolę i coraz bardziej obawiał się, że nie będzie w stanie ich zwalczyć.
Po kilku kolejnych niemiarowych oddechach otworzył oczy i splunął słoną wodą na ziemię, chcąc się jej jak najszybciej pozbyć z organizmu. Zawiesił swój wzrok na trzęsących się dłoniach i zacisnął je w pięści, skupiając całą swoją uwagę na drobnych skaleczeniach. Skrzywił się, gdy nawet najmniejszy ruch dłońmi sprawił, że przecięcia okropnie zapiekły.
Musi je oczyścić. Jedna klarowna myśl pojawiła się w jego głowie. Po chwili usłyszał własne nazwisko i chociaż z początku był przekonany, że tylko tam mu się zdaje, coś w jego wnętrzu podpowiadało mu, że nie jest na plaży sam. Podniósł więc wzrok, zatrzymując go na kilka sekund na wodzie, by przełknąć ślinę i ostatecznie ujrzeć znajomą mu postać. Normalnie odetchnąłby z ulgą, wciąż jednak nie ufał ani sobie, ani głębokiej toni i słonej cieczy, która przed kilkoma minutami prawie go zabiła.
Nie cierpię wody. – mruknął i odkaszlnął, wciąż czując w sobie sól, i wodę, i Merlin wie jeszcze co. Jego oczy rozszerzyły się w momencie, w którym tylko uświadomił sobie, że nie ma pojęcia gdzie jest jego różdżka. Rozejrzał się dookoła i sprawdził wszystkie kieszenie, by tylko zrozumieć, że nigdzie jej nie ma. – Kurwa, moja różdżka. – powiedział elokwentnie, już podnosząc się z klęczków, na których wciąż był. Zachowywał się niegrzecznie, w każdym razie jak na niego, był jednak w takim szoku minionym wydarzeniem, że nie był pewien czy nadal w ogóle żyje.
Znalazł ją w połowie zakopaną kilka kroków dalej i głęboko odetchnął. Jeszcze tylko zgubienia różdżki mu brakowało. Przyłożył ją do serca, jakby tulił swój najcenniejszy skarb (i w gruncie rzeczy tak właśnie było). Zmarszczył brwi, dostrzegając w piasku coś jeszcze. Wziął muszle w dłoń i ignorując ból ran na rękach, oczyścił ją z piasku. Małże. Przeczesał palcami niewielki skrawek ziemi i znaleziska schował do kieszeni, później się tym zajmie. Czuł, że coraz bardziej dochodzi do siebie, spojrzał więc na Chrisa już dużo spokojniejszym wzrokiem.
Przepraszam, nie zachowałem się zbyt uprzejmie, ale… naprawdę nie znoszę wody. – powiedział do mężczyzny i posłał mu przepraszające spojrzenie. Wciąż nie patrzył w stronę statku, za to zmarszczył brwi w grymasie, kiedy przecięcia po raz kolejny dały o sobie znać. – Przynajmniej żyjemy. – rzucił, chcąc zażartować, chociaż wyszło mu to raczej marnie.

@Christopher O'Connor
kasa z małży: 13 x 5g = 65g
Powrót do góry Go down


Fenrir Skarsgard
Fenrir Skarsgard

Student Ravenclaw
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 19
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 1.73 m
C. szczególne : Blady, szczupły, kruchy i delikatny. Blizny po ugryzieniu wilkołaka na brzuchu i plecach, wygląda tak jakby wilkołak chciał przegryźć go na pół; jedna, gruba blizna na przegubie nadgarstka, którą zakrywa bransoletką z łbem wilka. Tatuaż Runy Algiz (nie da się ukryć) widnieje na prawej dłoni między palcem wskazującym, a kciukiem.
Dodatkowo : Wilkołak
Galeony : 268
  Liczba postów : 124
https://www.czarodzieje.org/t19332-fenrir-skarsgard
https://www.czarodzieje.org/t19365-odyn#572228
https://www.czarodzieje.org/t19333-fenrir-skarsgard
https://www.czarodzieje.org/t19437-fenrir-skarsgard-dziennik#574
Brzeg - pierwsza lokacja - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Brzeg - pierwsza lokacja - Page 2 Empty


PisanieBrzeg - pierwsza lokacja - Page 2 Empty Re: Brzeg - pierwsza lokacja  Brzeg - pierwsza lokacja - Page 2 Empty30.07.20 18:01;

Na pytanie, skąd wzięła się taka skrzynia? Niestety nie uzyskał odpowiedzi ani na razie nie uzyska. Martwił się trochę o poczytalność swojej towarzyszki, ale nie wyglądała aż tak źle. Zwłaszcza że z jej głowy nie leciała krew. Może się lekko ubrudziła. Fenrir zastanawiał się, czy on jest o zdrowych zmysłach. Chciał iść dalej, mimo że Strauss, pomagając mu w cierpieniach, sama niemal straciła życie. Teraz, zamiast zawrócić, jak to robią normalni, zdrowi ludzie — ten chciał iść dalej na statek. Kto wie, może pójdą tam i on też dostanie jakimś kufrem w głowę? A może to jego najmniejszy problem.
Violetta reagowała dość wolno, z początku nie przyszło do głowy młodemu wilkowi, że może rozmawiać z duchem. Fenrir całkowicie zapomniał o swoim i obecnie nie było go tu, może poszedł śpiewać kolejną jakąś serenadę, po której Skarsgard na pewno w końcu puści pawia?
- Statek widmo. - Odpowiedział całkowicie pewnie i już chciał mówić dalej, ale nagle sam sobie przerwał. - Jak to nic nie pamiętasz? Zupełnie nic? Może powinnaś iść do jakiegoś lekarza? - Jej powolne reakcje musiało tłumaczyć to, że wszystko wydawało jej się obce.
- No więc statek widmo ma w sobie jakieś skarby i ciekawe co tam jest... - Podszedł do niej i podał jej dłoń, aby mogła wstać. - Chodź. - Rzucił i niemal ciągnął ją na pokład, nie czekając na jej odpowiedzi, jak jakiś opętany.

@Violetta Strauss

| x 2 zt

Powrót do góry Go down


Gabrielle Levasseur
Gabrielle Levasseur

Student Hufflepuff
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 171 cm
C. szczególne : długie, blond włosy, w okresie letnim - piegi na nosie i policzkach, tatuaż kwiatu niezapominajki na prawym obojczyku
Dodatkowo : Ćwierćwila
Galeony : 626
  Liczba postów : 1459
https://www.czarodzieje.org/t16791-gabrielle-levasseur
https://www.czarodzieje.org/t16936-gabrielle-levasseur
https://www.czarodzieje.org/t16819-gabrielle-levasseur
Brzeg - pierwsza lokacja - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Brzeg - pierwsza lokacja - Page 2 Empty


PisanieBrzeg - pierwsza lokacja - Page 2 Empty Re: Brzeg - pierwsza lokacja  Brzeg - pierwsza lokacja - Page 2 Empty03.08.20 16:30;

Na słowa chłopaka uniosła otwarte dłonie na wysokości piersi, wzruszając ramionami, zrobiła minę niewiniątka, pozwalając by na jej ustach pojawił się uśmiech, jakby nie do końca pojmowała o co mu chodzi, choć doskonale wiedziała, co Willa ma na myśli. Mimo wszystko nie mógł mieć jej tego za złe, bo wykorzystała jedynie nadarzającą się okazję - w otwartym starciu mimo ogromnych pokładów uroku osobistego i wdzięku nie miałaby z nim najmniejszych szans, musiała sobie radzić inaczej.
Gdy wspomniał o miotle w udawanej złości zmrużyła na niego oczy, jednak samo spojrzenie było niezwykle łagodne i ciepłe.
- Nie sądziłam, że William Fitzgerald to człowiek tak małej wiary - oznajmiła, pokazując przy tym białe zęby, kiedy jej usta mimowolnie rozłożyły się w szerokim uśmiechu. W gruncie rzeczy zawsze uważała go za człowieka o otwartym umyśle, choć z drugiej strony ciężko było nie przyznać mu racji, natomiast zarzucenie mu braku wiary w jej umiejętności było jedynie formą droczenia się z nim, które od samego porządku wpisane było w ich relację. Cieszyła się, że w tak naturalny i prosty sposób udało im się przejść przez te wszystkie dziwne fazy, kiedy to w pewnym momencie zaczęło ich do siebie ciągnąć, chociaż była to chyba jedynie ulotna chwila - jedna z wielu.
- Z resztą - zaczęła patrząc na niego wyzywająco - Jeśli chcesz możemy się zmierzyć, tylko powiedz jaka jest stawka - dodała, jak zwykle emanując pewnością siebie. Gabrielle należała do osób, które nie rzucają słów na wiatr, dlatego nie omieszkała podjąć się wyzwania rzuconego Willowi, jednocześnie miała nadzieję, że ten na szali nie postawi zbyt wiele. Znając Fritza tak naprawdę spodziewała się po nim absolutnie wszystkiego.
Pora jaką wybrali, by odwiedzić złowieszczo wyglądający statek nie była najlepszym pomysłem, blondynka doszła do tego wniosku, kiedy tylko jej wzrok napotkał otoczony mgłą wrak, a ciało przeszył zimny dreszcz, sprawiając że włosy na karku stanęły jej dęba.
Mimo wszystko nie zamierzała rezygnować z takiej okazji i Ślizgon również nie, bo już po chwili gonił w tamtym kierunku, rzucając dziewczynie kolejne z wyzwań. Dopiero z kilku sekundowym opóźnieniem dotarło do niej, co tak naprawdę powiedział, więc ruszyła pędem za nim o mały włos nie wywracając się, kiedy jej stopy zbyt mocno ugrzęzły w piasku. Szybko odzyskała równowagę, ratując się przed kompromitują, lecz wciąż znajdowała się w sporej odległości od chłopaka, kiedy nagle zerwał się silny wiatr. Drobinki piasku uderzały w twarz blondynki, wchodząc do ust, wywołując nieprzyjemne doznania. Musiała zamknąć oczy i zatrzymać się, wiedząc, że dalej nie da rady brnąć w tej piaskowej zamieci. Czuła się, jakby trafiła na pustynię, a nie zwykłą plażę, przesłoniła ręką oczy, próbując dostrzec chociaż zarys sylwetki Willa, co prawie graniczyło z cudem.
- Wi… - urwany, głośny krzyk rozległ się wokoło zaraz zagłuszony kaszlem Puchonki. Zrobiła kolejne dwa kroki, jednak tym razem upadła. Miała ochotę skulić się i poczekać aż to wszystko ustanie, lecz wiedziała, że nie jest to najlepszy pomysł, zwłaszcza, że nie miała pewności ile ta burza piaskowa mogła potrwać. Usłyszała jak przez dudniący wiatr przedziera się krzyk Ślizgona, podniosła się ruszając w kierunku z którego dochodził.
Nie była do końca pewna jakie miejsce wskazał krzycząc "tam", ale znalazła się na tyle blisko by ujrzeć jego sylwetkę za którą ruszyła.
Dotarcie do jaskini zajęło im znacznie więcej czasu niż powinno, Gab wciąż chroniła oczy przed piaskiem, lecz kiedy dotarła na miejsce pojawiły się w nich łzy, wywołane drobinkami które mimo wszystko się tam dostały. Zdążyli się tylko zatrzymać, zobaczyć czy są cali, kiedy kolejny, silny podmuch wiatru wyrwał ze statku bocianie gniazdo, które z ogromną siłą wyrzutu zaczęło lecieć w ich stronę. Gabrielle instynktownie zbliżyła się do Ślizgona łapiąc go za rękę, którą mocno ścisnęła. W momencie w którym element wylądował tuż przed nimi w powietrze wzbiła się ciemna chmura piasku, który dostał się do ich oczu.
Dziewczyna jeszcze mocniej zacisnęła powieki, których nie mogła otworzyć.
- Will, William… Nic nie widzę - jęknęła, wyraźnie przerażonym głosem. Prawą dłonią sięgnęła do kieszeni spodni, w poszukiwaniu różdżki jednak jej tam nie było. Serce w piersi Gab zabiło trzy razy szybciej, a adrenalina zaczęła krążyć w jej żyłach. Upadła na kolana próbując po omacku odnaleźć swoją zgubę, próbowała nie wpaść w panikę, jednak uczucie to było silniejsze niż zdrowy rozsądek. Człowiek pozbawiony jednego ze zmysłów ma prawo odczuwać strach i dezorientację, to był to, co teraz czuła drobna blondynka.
- Nie ma jej, nie ma… Nie mam różdżki - prawie że załkała, kiedy jej dłoń napotkała znajomy kształt, a później kolejny. Mimowolnie zmarszczyła czoło, dopiero po kilku sekundach orientując się, że drugą znalezioną rzeczą nie jest różdżka.




Zdobycze: Magiczna Luneta

Powrót do góry Go down


Keyira Shercliffe
Keyira Shercliffe

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 168 cm
C. szczególne : magiczny tatuaż w formie węża | blizn zbyt wiele, by można je było zliczyć | tęczówki w odcieniu sztormu | jakieś zwierzę jako częsty towarzysz
Dodatkowo : animagia
Galeony : 851
  Liczba postów : 693
https://www.czarodzieje.org/t17789-keyira-shercliffe
https://www.czarodzieje.org/t17819-meresin#501873
https://www.czarodzieje.org/t17805-keyira-shercliffe
https://www.czarodzieje.org/t19447-keyira-shercliffe-dziennik#57
Brzeg - pierwsza lokacja - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Brzeg - pierwsza lokacja - Page 2 Empty


PisanieBrzeg - pierwsza lokacja - Page 2 Empty Re: Brzeg - pierwsza lokacja  Brzeg - pierwsza lokacja - Page 2 Empty05.08.20 14:02;

Inny czas, wątek z @Shawn E. Reed


Scenariusz: B - rzucał Shawn, jako ten starszy
Kostka indywidualna: nieparzysta
Znalezisko: Magiczna Luneta
Duch: G - Wdałeś się w wielką kłótnie ze swoim duchem na temat Twojego zachowania. Bądź on na Ciebie nakrzyczał. Wytknął Ci jednak Twoją znaczącą wadę, co musiało Cię odrobinę przybić na co najmniej dwa posty w Twoim wątku.

Nie mogła uwierzyć. Po prostu nie mogła uwierzyć, że Ellen zrobił jej taką awanturę i to z tak głupiego powodu. Ten dzieciak niemal przez cały czas rzucał nieprzyjemnymi tekstami i głupimi żarcikami, bez względu na jej nastój czy okoliczności, w jakich się akurat znajdowała, a teraz wystarczył tylko jeden uszczypliwy komentarz z jej strony i jego wysokość obrażał się, jakby spuściła w kiblu jego złotą rybkę.
Też mi wrażliwiec, mugolska jego mać — wymamrotała wściekle pod nosem, brnąc przez odmęty piasku otaczające brzeg.
Że niby ona była wredna? Że niby ona była niemiła? Prychnęła na samą myśl i zacisnęła dłonie w pięści, by chociaż trochę dać upust frustracji. Z tego wszystkiego nie patrzyła nawet dokąd dokładnie zmierza, póki jej oczom nie ukazał się przycumowany do brzegu statek. Unosił się w odmętach podejrzanej mgły, sprawiając wrażenie wyjątkowo groteskowego.
Cudownie się składa - przemknęło jej przez myśl. Już ona Ellenowi pokaże jak wredna naprawdę potrafi być, bawiąc się doskonale bez niego.
Okręt wyglądał, jakby skrywał w sobie nie tylko tajemnice i skarby, ale także wiele krwawych historii, których duch nie będzie mógł jej opowiedzieć. Shercliffe ruszyła więc w jego kierunku, próbując samym swoim nastawieniem odegnać towarzyszący jej podły humor. Niestety, nie szło jej to najlepiej. Co więcej, kiedy tylko zbliżyła się do statku, natura jakby zaprotestowała i ładna pogoda w ciągu zaledwie kilku sekund przerodziła się w gwałtowny szkwał.
Keyira cofnęła się już czując na twarzy pierwsze smagnięcie wiatru, a kiedy złowrogie, spienione fale ruszyły ku brzegowi, obróciła się na pięcie i pognała w przeciwnym kierunku. Wiatr targał jej ubraniami na wszystkie strony, a ona rozglądała się we wszystkich kierunkach, w poszukiwaniu jakiegoś prowizorycznego schronienia. Dostrzegła je kawałek dalej, a zaraz potem także męską sylwetkę. Nieznajomy najwyraźniej zamierzał popełnić ten sam błąd, co ona, a więc postanowiła go ostrzec.
Uniosła ramiona i zamachała nimi dziko nad głową, by zwrócić na siebie jego uwagę, którą do tej pory prawdopodobnie utrzymywał na okręcie.
Hej! Heeej! — krzyknęła, nie będąc pewna czy przez ten wiatr w ogóle ją usłyszał. — Uciekaj! Wiej, na Merlina! Tam! — wskazała mu zalegający niedaleko rzadkiej linii drzew wielki kawałek żelastwa, który prawdopodobnie lata temu oderwał się od burty i popychany wiatrem i falami utkwił na plaży. Mogli mieć tylko nadzieję, że przedmiot zagnieździł się w piasku wystarczająco głęboko, ale na tą chwilę nie posiadali żadnej innej alternatywy. Wietrzysko było zbyt blisko...
Keyira zdążyła wskoczyć za żelazną osłonę i skulić się dosłownie na sekundę przed tym, nim szkwał uderzył w ich kryjówkę. Nakryła twarz ramionami, kiedy siła żywiołu smagała metal gwałtownymi podmuchami i seriami piaskowych pocisków.
Wszystko w porządku? — zwróciła się do swojego towarzysza, kiedy już odważyła się odsłonić głowę.
Przyjrzała się mu uważnie, próbując doszukać się ewentualnych obrażeń.
Chyba mieliśmy... — nie dokończyła, dostrzegając na piasku przed nimi jakiś cień.
Powrót do góry Go down


Shawn E. Reed
Shawn E. Reed

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 33
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 184 cm
C. szczególne : Tatuaże, magiczna metalowa proteza prawej ręki, Gwiazda Południa zawieszona na łańcuszku na szyi.
Dodatkowo : magia bezróżdżkowa
Galeony : 752
  Liczba postów : 1197
https://www.czarodzieje.org/t13596-shawn-e-reed?highlight=Shawn
https://www.czarodzieje.org/t13600-wrona-shawna
https://www.czarodzieje.org/t13601-shawn-e-reed?highlight=Shawn
https://www.czarodzieje.org/t19478-shawn-e-reed-dziennik
Brzeg - pierwsza lokacja - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Brzeg - pierwsza lokacja - Page 2 Empty


PisanieBrzeg - pierwsza lokacja - Page 2 Empty Re: Brzeg - pierwsza lokacja  Brzeg - pierwsza lokacja - Page 2 Empty06.08.20 16:26;

Inny czas, wątek z @Keyira Shercliffe


Scenariusz: B
Kostka indywidualna: parzysta
Znalezisko:
Duch: B - Twój duch jest dzisiaj wyjątkowo irytujący. Nieustannie Cię zagaduje, więc w każdym poście musisz zaznaczyć, że niegrzecznie przerywa Ci rozmowę, albo o coś pyta.

Dzisiejszy dzień chyba nikomu nie układał się po jego myśli. Zaliczyć do tego można również Shawna, który od rana musiał użerać się z Lolą zachęcającą go do zwiedzenia co niebezpieczniejszych katakumb tutejszych wampirów – na co mężczyzna oczywiście odpowiadał z błyskiem zaciekawienia w oczach, jednak dziś nie mógł sobie pozwolić na taką przygodę. Miał p l a n y.
Które szybko runęły w gruzach.
Tak.
Chciał spędzić dziś długie godziny w bibliotece na lekturze o Marii Laveau, którą ostatnimi czasy odrzucił na drugi plan, skupiając się bardziej na samej tematyce legilimencji i oklumencji. Co wcale nie znaczyło, że zapomniał o samym amulecie, który marzył mu się po nocach – byłby idealnym dopełnieniem do Gwiazdy Południa, którą nosił na łańcuszku jako naszyjnik.
- Możesz się zamknąć? – Rzucił zrezygnowany do Loli, która już po raz piąty tego dnia mówiła o korzyściach eksploracji wampirzych dołów i zaczęła być coraz bardziej zdesperowana – jak jeszcze nigdy, Reed nie miał pojęcia o co jej chodziło. Dochodziło do sytuacji, w których zjawa specjalnie wywoływała ciarki na męskich plecach, co jakiś czas przenikając przez niego, pozostawiając po sobie nieznośny powiew mrozu. Powoli tracił już cierpliwość i chciał się od niej po prostu uwolnić. Idąc częścią portową miasta, zauważył nagle statek, który wyraźnie wyróżniał się na tle innych i przyciągał swoją aurą, tak gęstą, że Shawn nie mógł tego zignorować. Oczywiście tak sobie mówił, najpewniej niczego takiego nie było, pomijając jego własne zamiłowanie do zwiedzanie tego typu miejsc, a w tej właśnie sekundzie byłoby to również dość satysfakcjonujące zagranie na przekór Loli, która uparła się na jedno konkretne miejsce. Zostawiwszy na niej spojrzenie pełne zwycięstwa, zmienił cel swojego spaceru i chwile później był już przy brzegu, przy którym stał statek. Z tej perspektywy wydawał się jeszcze większy i przerażający, co zadziałało na mężczyznę jak magnes i zbliżyłby się jeszcze bardziej, gdyby nie to, że nagle znikąd całą plażą zawładnęła potężna wichura. Lola zniknęła mężczyźnie z oczu, który zwiększył rozkrok, lekko pochylony do przodu, by wiatr go nie porwał ze sobą. Zakrywając oczy otwartą dłonią, rozglądał się błyskawicznie w poszukiwaniu za jakimś schronieniem – nie było to normalne zjawisko, mógł się więc spodziewać, że za chwilę zaniknie. Pierwszym co jednak rzuciło się w oczy mężczyźnie to były czyjeś ręce gwałtownie machające w jego stronę. Przekaz był tylko jeden i wiele lat doświadczenia nauczyło go wystarczająco – by nie myśleć za dużo w takich sytuacjach. W miarę możliwości pobiegł, by ukryć się za rdzawiącym żelastwem, za którym pojawiła się również i nieznajoma, dzięki której udało mu się skryć w samą porę przed nawałnicą.
- Em, taa… – odpowiedział, jeszcze nieco oszołomiony zaistniałą sytuacją, której się nie spodziewał. Już otworzył buzię, by zadać to samo pytanie jej, gdy Lola pojawiła się znikąd i krzyknęła jakieś niezrozumiałe dla Reeda słowo i zaśmiała się, odlatując nieco dalej, cały czas nucąc coś pod nosem i komentując tę sytuację, że „w katakumbach by tego nie było”. Odetchnął i ponownie miał coś powiedzieć, gdy tym razem przeczucie sprawiło, że zaniemówił i poczuł jak coś na niego spada. Nie zarejestrował w głowie słów nieznajomej, widział tylko jak bocianie gniazdo spada wprost na drzewo nieopodal. Jedyne co zdołał zrobić to nieco się skulić i zakryć twarz ramieniem, mając nadzieje, że odłamek wielkości włóczni nie przebije mu żołądka. Ciężar ciała miał tak niekorzystnie rozłożony, że nie zdołał na czas ukryć się za odpadem statku, choć kątem oka zauważył, że jej się chyba udało.
Następne co poczuł to tylko ból w okolicach lewego bicepsa.
Kolejne sekundy w głowie Shawna wydłużały się niemiłosiernie, tworzyły minuty, a potem może nawet i godziny. Piasek, który wzbił się w powietrze tworzył istnie apokaliptyczną atmosferę, tak jakby obok nich właśnie wybuchła bomba. Nie zdołał jeszcze zobaczyć swojej rany, ale wystarczyło poruszyć ręką, by poczuć jak źle było. Ból przeszył całe jego ciało, co skwitował głośnym sykiem wydanym przez zęby.
Po jakimś czasie dym opadł i Reed mógł obejrzeć ranę bardziej obiektywnie aniżeli wnioskując tylko po bólu. Wzrokiem jednak zaczął przeczesywać całe otoczenie w poszukiwaniu dziewczyny, z którą oboje byli ofiarami tegoż wypadku.
- Wszystko w porządku? – Zadał dokładnie to samo pytanie, co ona przed kilkoma godzinami minutami i pozwolił sobie szybko ocenić jej stan – nie widział żadnych szkarłatnych plam na jej ubraniu, poświęcił się więc samemu sobie. Wyciągnął różdżkę… a raczej to co po niej pozostało. Była niemalże złamana w jednym miejscu, jeden mocniejszy ruch i mogło by to się skończyć jeszcze gorzej.
- Kurwa. – Powiedział do siebie, sucho oceniając całą sytuację tym jednym skwitowaniem. Odłożywszy ją delikatnie na piasek, skręcił ramię do przodu, by móc obejrzeć lewy biceps. Co oczywiście spotkało się z cholernym bólem, przy którym już nie ograniczył się do tylko jednej kurwy. Nigdy nie należał do mistrzów zaklęć leczniczych – stał po drugiej stronie barykady, on prędzej zadawał rany, aniżeli je leczył, choć jak się okazywało w całej jego biografii – jemu szczególnie ta dziedzina magii by się przydała. Tego dnia mógł się ograniczyć jedynie do prostych zaklęć, które nawet on pamiętał, jeszcze zza czasów Hogwartu.
Westchnął cicho, zamknął na chwile oczy i wyrzucił z głowy zbędne myśli, skupiając się na srebrzystej dłoni, która zastępowała tą, którą stracił przed rokiem.
- Duritio – zaczął wianuszek zaklęć, które musiał rzucić, by się nie wykrwawić, bądź co gorsza, by do rany nie dostało się zakażenie, które skutkowałoby kolejną amputacją. Gdy poczuł działanie znieczulenia, odetchnął nieco swobodniej i przeszedł do kolejnego zaklęcia.
- Astral Forcipe. – Był pod wrażeniem, że pamiętał jeszcze inkantację tych zaklęć. Dzięki temu, dość spora drzazga posłusznie wycofała się z jego rany i upadła na piasek, zabarwiając go na czerwono. Shawn rzucał kolejne zaklęcia, lecz uwagę poświęcił już dziewczynie, z którą tu przyszedł. Jak się okazało, piasek znalazł sobie miejsce w jej powiekach, uniemożliwiając jej swobodne patrzenie. Zakończywszy opatrywanie samego siebie po jeszcze dwóch zaklęciach zaklęciach (Haemorrhagia Iturus i Vulnerra ferre), skupił się na niej.
- Podaj mi ręce – polecił, układając je w „miskę” i nalał tam wody za pomocą Aquamenti – przepłucz oczy, w miarę możliwości dużo mrugaj – nie znał się kompletnie na tego typu pomocy, to było jedyne co mu wpadło do głowy. Siedzieli na piasku i Shawn powoli zaczynał poddawać w wątpliwość swoje umiejętności, skoro tak mocno obrywał nawet nie na starcie – to tak jakby złamał nos w samej kolejce po swój identyfikator.
Powrót do góry Go down


Christopher Walsh
Christopher Walsh

Nauczyciel
Wiek : 35
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183
C. szczególne : Blizna u dołu brzucha oraz niewielka blizna na ręce, blizny na piersi po jadzie akromantuli, ciemnogranatowe blizny na lewym ramieniu; obrączka z czarno-zielonej muszli; runa agliz na lewym nadgarstku
Galeony : 4777
  Liczba postów : 2285
https://www.czarodzieje.org/t18076-christopher-o-connor#514253
https://www.czarodzieje.org/t18088-poczta-chrisa#514438
https://www.czarodzieje.org/t18079-christopher-o-connor#514252
https://www.czarodzieje.org/t18310-christopher-o-connor-dziennik
Brzeg - pierwsza lokacja - Page 2 QzgSDG8




Moderator




Brzeg - pierwsza lokacja - Page 2 Empty


PisanieBrzeg - pierwsza lokacja - Page 2 Empty Re: Brzeg - pierwsza lokacja  Brzeg - pierwsza lokacja - Page 2 Empty07.08.20 22:03;

Nie czuł się najlepiej. Nie bał się co prawda wody, potrafił świetnie pływać i był pewien, że w sytuacji kryzysowej jakoś by sobie po prostu poradził, ale teraz nie był w stanie nawet jakoś poprawnie stanąć na nogach, bo te jednak nieco się trzęsły. Siła uderzenia fali była tak wielka, że nie był w stanie się jej przeciwstawić, a ponieważ nadeszła tak nagle, tak niespodziewanie, to nie zdążył zareagować w żaden sposób. Może to nawet dobrze, że nie wyjął różdżki, bo kto wie, czy ta przypadkiem nie przepadłaby Merlin raczy wiedzieć gdzie. Bez niej na pewno miałby problemy z tym, by poradzić sobie w sytuacjach kryzysowych, dlatego też cieszył się, że pozostała na miejscu, dobrze schowana, tak by nie mógł jej tak po prostu gdzieś zgubić, czy coś podobnego. I chociaż sam nie czuł się najlepiej, to bardziej martwił go stan profesora, który zachowywał się zupełnie inaczej niż wtedy, gdy rozmawiali w Wielkiej Sali. Jego postępowanie zostało jednak naprawdę szybko wyjaśnione, bo skoro obawiał się wody, a jak Chris podejrzewał, nie umiał zapewne nawet pływać, to to, co właśnie się wydarzyło, musiało być dla niego co najmniej wielkim szokiem i odbiło się na jego psychice.
- W porządku, w końcu na pewno żaden z nas nie spodziewał się takiego obrotu spraw. Podejrzewam, że nawet ja nie poradziłbym sobie z taką falą, gdybym znajdował się w morzu, a nie na brzegu - powiedział dość łagodnie, a później spojrzał w stronę wody i za chwilę zaniósł się kaszlem. Słona woda zdecydowanie podrażniła jego gardło, miał wrażenie, że zalegała gdzieś w jego ciele, zapewne w płucach, uniemożliwiając mu tym samym całkowicie poprawne oddychanie, co niesamowicie go męczyło, denerwowało, co go wręcz dręczyło i powodowało, że nie był w stanie poradzić sobie z uczuciem, jakie się w nim zalęgło. Był pewien, że będzie musiał się co najmniej na trochę położyć, by znowu odzyskać siły, ale obawiał się, że aż tak łatwo nie poradzi sobie ze skutkami tej fali, tego podtopienia. Zakaszlał znowu, a trochę słonej wody zdołało wydostać się z jego gardła, to jednak na niewiele się zdało.
- Dobrze, że żadnego z nas nie porwało. Nie spodziewałem się, że to miejsce może być aż tak niebezpieczne - dodał, kiwając nieznacznie głową na słowa Camaela, bo to, że przeżyli takie uderzenie fali, było właściwie wręcz zaskakujące. Nie miał pojęcia, jak im się to udało, ale doszedł do wniosku, że być może jednak dzika magia w tym miejscu nie była taka skłonna do morderczych czynów, a może przynajmniej trzymała się w pewien sposób w ryzach. - Sądziłem, że to jednak nieco spokojniejsza okolica - przyznał, choć trudno było wyczuć, czy naprawdę jakoś mocno żałuje tego, co ich tutaj spotkało. Nie sprawiał wrażenia człowieka, który przejmowałby się jakoś szczególnie mocno tym, co ich spotkało, ale może dlatego, że wiecznie pakował się w jakieś kłopoty i jeśli nie tańczył z akromantulami, to lilie niemalże pozbawiały go wzroku. - Chcesz usiąść?

@Camael Whitelight

______________________

After all these years
you still don't know
The things
that make you
beautiful
Powrót do góry Go down


Keyira Shercliffe
Keyira Shercliffe

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 168 cm
C. szczególne : magiczny tatuaż w formie węża | blizn zbyt wiele, by można je było zliczyć | tęczówki w odcieniu sztormu | jakieś zwierzę jako częsty towarzysz
Dodatkowo : animagia
Galeony : 851
  Liczba postów : 693
https://www.czarodzieje.org/t17789-keyira-shercliffe
https://www.czarodzieje.org/t17819-meresin#501873
https://www.czarodzieje.org/t17805-keyira-shercliffe
https://www.czarodzieje.org/t19447-keyira-shercliffe-dziennik#57
Brzeg - pierwsza lokacja - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Brzeg - pierwsza lokacja - Page 2 Empty


PisanieBrzeg - pierwsza lokacja - Page 2 Empty Re: Brzeg - pierwsza lokacja  Brzeg - pierwsza lokacja - Page 2 Empty10.08.20 2:12;

Scenariusz: B - rzucał Shawn, jako ten starszy
Kostka indywidualna: nieparzysta
Znalezisko: Magiczna Luneta
Duch: G


Cień z każdą sekundą zwłoki przybierał na rozmiarze. Keyira zerknęła przez ramię, ale nie było szans, by zdążyła na czas wyciągnąć różdżkę czy nawet uskoczyć, nim bocianie gniazdo rąbnęło w pobliskie drzewo, a jego znaczna część runęła w piasek tuż przed nią, wzbijając drobinki w powietrze.  Dziewczyna cofnęła się w odruchu bezwarunkowym, upadając na tyłek i uniosła ramię, ale i tak nie zdołała się całkowicie osłonić; plaża dosłownie sieknęła ją porcją piachu w twarz, a ten dostał się wszędzie: we włosy, pod ubranie, w usta i przede wszystkim - do oczu. Próbowała odruchowo zamrugać, ale jedynie pogorszyła tym nieprzyjemny efekt ziarnistych okruchów pod powiekami i w konsekwencji zaczęła mimowolnie łzawić. W pierwszej kolejności wypluła piasek zalegający na wargach, w drugiej skwitowała ich los wiązanką pięknych przekleństw, a dopiero w następnej spróbowała się ruszyć. Szkwał ustał tak nagle, jak się rozpoczął, a więc nie musiała się już obawiać porwania przez wiatr lub ataku elementami krajobrazu czy samego statku.
Shercliffe spróbowała przeczyścić oczy dłonią (bezskutecznie), po czym zmieniła pozycję z siedzącej na klęczącą i obmacała podłoże dookoła, przy okazji natrafiając na jakiś kształt pod warstwą piachu. Wydobyła go chwilę później, ale samym dotykiem ciężko jej się było upewnić czym owy przedmiot tak naprawdę był, więc chwilowo odłożyła go na bok. Sprawdził czy wciąż ma przy sobie różdżkę, a wymacawszy ją przy udzie postanowiła skupić się na swoim towarzyszu niedoli. Nie mogąc polegać na wzroku, studentka wykorzystała resztę zmysłów. Poza morską bryzą wyczuła w powietrzu również krew, a po rozpoznaniu rzucanych przezeń zaklęć tylko upewniła się co do tego, że mężczyzna był ranny. Obróciła tułów bardziej w jego stronę, wsparła dłonie na udach i czekała, nie śmiąc proponować mu pomocy, bo jako chwilowy ślepiec na niewiele mogłaby się tak naprawdę przydać.
Jak bardzo cię pokiereszowało? — zapytała, kiedy odgłosy rzucanych zaklęć na chwilę zamilkły.
Drgnęła, kiedy głos mężczyzny odezwał się o wiele bliżej, niż się na początku spodziewała, ale po kalkulacji swoich możliwości w końcu podała mu swoje dłonie i pozwoliła ułożyć je według uznania.
Dzięki — rzuciła szczerze i z wyraźną ulgą nachyliła twarz nad powstałą "miską", by zaraz przepłukać oczy wodą raz, a potem kolejny. I chociaż sporo w ten sposób zdziałała, nie była w stanie wydobyć w ten sposób wszystkich drobin. Na szczęście mogła już otworzyć oczy, a więc sięgnęła po własną różdżkę i wycelowała nią we własne oczy.
Użyła odpowiedniego czaru oczyszczającego, który w ostatnim czasie podpatrzyła u Perpetki i w końcu udało jej się uporać z piaskowym problemem. Mogła więc przyjrzeć się towarzyszowi już bez żadnego problemu. Skrzywiła się wyraźnie na widok jego uszkodzonej różdżki i westchnęła ciężko.
Nie wiem czy cię to pocieszy, ale przynajmniej głowy i tyłki mamy na miejscu — mruknęła, nie wiedząc czy jest w ogóle sens proponować brunetowi użycie zaklęcia reperującego na próbę. Patyczek potrzebował pomocy, ale różdżki miały niestety to do siebie, że problemom z nimi związanymi mógł zaradzić najczęściej tylko specjalista.
Keyira wychyliła się za ich schronienie i zlustrowała podejrzliwie okręt. W ten sposób ciężko jej jednak było cokolwiek ocenić, a więc przysiadła znów na ziemi. W następnej sekundzie przypomniała sobie o znalezisku i dokładnie je obejrzała, w końcu rozpoznając skarb. Uśmiechnęła się pod nosem, przyłożyła lunetę do oka i raz jeszcze zdecydowała się obejrzeć statek.
Co powiesz na to, że w ramach rekompensaty za uszczerbek na zdrowiu spróbujemy przeszukać to żelastwo? — zwróciła się do mężczyzny, nie odrywając wzroku od widoku za szkiełkiem. — Widzę... coś, choć nie jestem pewna co dokładnie, ale wydaje mi się, że na takiej łajbie mogą czekać ciekawe fanty — zasugerowała, w końcu cofając głowę i spoglądając znacząco ku czarodziejowi.
Schowała lunetę do bocznej kieszeni w spodniach i podniosła się ostrożnie do pionu. Stojąc już stabilnie na dwóch nogach wyciągnęła ku towarzyszowi dłoń.
Jestem Keyira, tak przy okazji — przedstawiła się.

@Shawn E. Reed
Powrót do góry Go down


Joshua Walsh
Joshua Walsh

Nauczyciel
Wiek : 37
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 193cm
C. szczególne : runa algiz za lewym uchem, obrączka z bladoróżowej muszli, bransoletki na lewym nadgarstku
Galeony : 4473
  Liczba postów : 2018
https://www.czarodzieje.org/t18077-joshua-walsh
https://www.czarodzieje.org/t18086-poczta-profesora-walsha#514412
https://www.czarodzieje.org/t18084-joshua-walsh#514388
https://www.czarodzieje.org/t18300-joshua-walsh-dziennik#520887
Brzeg - pierwsza lokacja - Page 2 QzgSDG8




Moderator




Brzeg - pierwsza lokacja - Page 2 Empty


PisanieBrzeg - pierwsza lokacja - Page 2 Empty Re: Brzeg - pierwsza lokacja  Brzeg - pierwsza lokacja - Page 2 Empty10.08.20 18:10;

Wiedział, że wakacje ze szkołą, mogą być bardzo ekscytujące, ale nie podejrzewał, że aż tak. Działo się tak wiele z perspektywy życia prywatnego, że nie nadążał sam. Wielu spraw nie potrafił sobie poukładać i dochodził do wniosku, że nawet nie ma to większego sensu. Starał się więc płynąć z nurtem, ale po rytuale… Wszystko było inaczej. Jednego za to brakowało mu w tej chwili do tego stopnia, że postanowił wykorzystać opowieści o jakimś przeklętym porcie i statku,. Brakowało mu towarzystwa przyjaciela, sam na sam i zrobienia czegoś szalonego, jak dawniej. Miał wrażenie, że się zastał, a to nie było dobre. Nie mówią o tym, że tęsknił powoli do mioteł. Obiecał sobie, że na wakacjach nie będzie robił niczego takiego, ale zaczynał myśleć, że może Chris miał rację i powinien jednak zwołać chętnych i urządzić sobie jakąś miotlarską zabawę. Może coś łatwego, aby też zwykli miłośnicy latania mogli wziąć udział, nie gracze, mogli czerpać z tego przyjemność. Wpierw jednak postanowił wyciągnąć przyjaciela na poszukiwanie przygód.
- Jak tam poszukiwanie wiadomości o tej Marie… Leveau? - spytał przyjaciela, poprawiając bransoletki na nadgarstku. Teraz już trzy, nie dwie. Podobała mu się nowa, jakby pleciona z rzemyków z przywieszką w postaci memortka. Jeszcze nie musiał korzystać z tego pluszaka, jakim w rzeczywistości była, aby posłuchać miłych słów dla poprawy humoru, choć ciekaw był, co takiego powtórzyłaby. Wiedział, co sam chciałby, żeby mu powtarzała. Mimowolnie uśmiechnął się lekko, opuszczając dłonie, żeby wsunąć je nieznacznie w kieszenie krótkich spodni.
- Myślisz, że przesadzają z tym przeklętym statkiem, czy rzeczywiście czeka nas tam jakieś wyzwanie? Czy raczej mnie, bo ty pewnie znowu będziesz się popisywać zdolnościami - rzucił zaczepnie, kiedy zbliżali się do portu. - Czy nasza współlokatorka miała już okazję widzieć twoje bezróżdżkowe popisy? - dopytał, powstrzymując się przed szturchnięciem Alexa w ramię. Mimo wszystko nie chciał tak bardzo dekoncentrować zaklęciarza na wypadek, gdyby historie o przeklętym statku były jednak prawdziwe. Liczył na to, że będą. Potrzebował odbić myślami od jednej, bardzo konkretnej osoby.

@Alexander D. Voralberg

______________________


Peace in your gardens and light from your eyes
No one can hold me the way you do
Powrót do góry Go down


Alexander D. Voralberg
Alexander D. Voralberg

Nauczyciel
Wiek : 39
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 198
C. szczególne : wysoki i wychudzony | blady | blizny wokół ust i na twarzy | nienaturalnie białe oczy i mogące wywołać niepokój spojrzenie
Dodatkowo : Bezróżdżkowość
Galeony : 1309
  Liczba postów : 2287
https://www.czarodzieje.org/t17470-alexander-d-voralberg
https://www.czarodzieje.org/t17584-poczta-alexandra#493071
https://www.czarodzieje.org/t17573-alexander-d-voralberg
https://www.czarodzieje.org/t18552-alexander-d-voralberg-dzienni
Brzeg - pierwsza lokacja - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Brzeg - pierwsza lokacja - Page 2 Empty


PisanieBrzeg - pierwsza lokacja - Page 2 Empty Re: Brzeg - pierwsza lokacja  Brzeg - pierwsza lokacja - Page 2 Empty10.08.20 22:31;

Z: @Joshua Walsh
Kostki: G, 3 - rozegramy soon;
Spoiler:
Duch: I - nie ma jej, lol.

  Jeżeli chodziło o Voralberga, to wyciągnięcie go na cokolwiek co miało znamiona synonimu słowa przygoda było strzałem w dziesiątkę. Szczególnie, jeśli chodziło o wspólny wypad z Joshuą. Tak więc kiedy przyjaciel zaproponował mu wspólny wypad, zahaczający o pogłoski o dziwnym statku widmo to zgodził się bez najmniejszego problemu. Co prawda brał poprawkę na te wszystkie opowieści, z drugiej strony pamiętając o tym, że Luizjana zaskoczyła go już tak wiele razy, że być może i tym razem zdziwi się tym, co oferuje, jeśli chodziło o magiczne miejsca.
  - Ciężko. Wpadnięcie na jakiś sensowniejszy trop idzie nad wyraz mozolnie, natomiast odwiedziłem już całkiem sporo miejsc. Mam nadzieję, że nie nadaremno. – zaczął, odpowiadając zresztą dość zwięźle, bo nie było jeszcze nad czym się rozwodzić. – Strasznie dużo się naczytałem na ten temat… nawet jak na mnie. A i znalazłem kilka drobiazgów. – ale musiał skończyć myśl, jaka naszła mu do głowy. Czy wyczerpał tym temat? Oczywiście, że nie, ale nie chciał wyprzedzać faktów a i nie potrzebnie zapeszać. Nie mógł jednak pozostawić tego pytania bez odpowiedzi, szczególnie jeśli chodziło o Walsha bo po prostu nie potrafił. Poza tym ten wątek nie był aż tak tajemniczo skomplikowany, jak np. kwestie emocjonalne nauczyciela zaklęć, tak więc mógł mówić o tym bez większych ogródek. Zerkał co jakiś czas na plażę i na szumiącą obok nich wodę zastanawiając się nad tym, kiedy ostatnio pływał.
  - Ciekawe jak nazwiesz moje popisy, jak będę ratował Twoje szanowne łydki. – zerknął na niego wymownie, chowając ręce do kieszeni i kopiąc jakiś większy, plażowy kamień. – Mam nadzieję, że będzie to coś interesującego… może niekoniecznie wyzwanie, choć chętnie. – dodał po chwili, marszcząc nos przed z lekka hulającym wiatrem. Był to chyba jeden z tych nielicznych dni, kiedy było faktycznie chłodniej, a może była to po prostu kwestia spędzania czasu nad wodą. Cieszył się natomiast, że w końcu może odpocząć do żaru jaki lał się z nieba. O tak, zdecydowanie należał do zimnolubnych osób.
  - Pochwal się lepiej swoimi postępami z O’Connorem. – skontrował go bez odpowiedzi, nie zagłębiając się w temat Éléonore… sam w sumie nie wiedział co powinien powiedzieć… albo od czego zacząć. Skąd miał wiedzieć, że ten chciał jak najszybciej zmienić tok swoich myśli? Ano tak… puchar za mistrza zmieniania tematu na inny niż on sam. Byłby zapomniał.


Powrót do góry Go down


Camael Whitelight
Camael Whitelight

Nauczyciel
Wiek : 29
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 185
C. szczególne : tęczówki w kolorze oceanu; bransoletka z morskiego szkła i syrenia bransoleta; zapach Lordków i drzewa sandałowego; tatuaż z Oazy Cudów na łopatce; pierścień kameleona
Dodatkowo : animag
Galeony : 1141
  Liczba postów : 1346
https://www.czarodzieje.org/t18633-camael-ariel-whitelight
https://www.czarodzieje.org/t18638-alphard#533258
https://www.czarodzieje.org/t18634-camael-whitelight#533045
Brzeg - pierwsza lokacja - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Brzeg - pierwsza lokacja - Page 2 Empty


PisanieBrzeg - pierwsza lokacja - Page 2 Empty Re: Brzeg - pierwsza lokacja  Brzeg - pierwsza lokacja - Page 2 Empty11.08.20 23:29;

Przeżyli, owszem, byli mniej lub więcej cali i zdrowi, a przynajmniej tak mogło to wyglądać na pierwszy rzut oka. Bowiem to co przezywał Camael w swoim wnętrzu było prawdziwą walką o przetrwanie. Miał ogromną ochotę usiąść i rozpłakać się jak małe dziecko. Szok powoli mijał, a on uświadamiał sobie z każdą kolejną minioną sekundą, co tak właściwie się stało. Był przerażony. Nie był w stanie bać się wcześniej, bowiem wcześniej nie wiedział co się dzieje, to stało się zbyt szybko. Chciał uciec, jak najdalej, jak najszybciej i już nigdy nie wracać w to miejsce. Miał jednak wrażenie, że jego nogi odmawiają posłuszeństwa, że go nie posłuchają. Czuł obijające się serce o żebra, które wcale nie chciało zwolnić swojego tempa, może to już tachykardia? Nie był sobą. Nie potrafił bardziej wytłumaczyć swojego zachowania gajowemu niż łatwym zdaniem „nie lubię wody”, które było zakłamaniem rzeczywistości. Prawdę mówiąc niczego nie bał się tak bardzo jak głębin, nie potrafił powiedzieć skąd ów strach się wziął, ale dokąd tylko sięgał pamięcią, nie był w stanie wejść nawet do jeziora na głębokość większą niż do kolan. Mimowolnie spojrzał na swoją bransoletkę z morskiego szkła, którą uparcie i paradoksalnie do własnego strachu nosił. Dostrzegł zadrapania, poczuł je niemal wszędzie i zaczął wyklinać w myślach tę wycieczkę. Przeżyli, ale czy na pewno byli tacy cali? Pytanie go dręczyło, tak samo jak drżenie dłoni, które próbował ukryć, zaciskając je w pięści. Czuł niewytłumaczalny wstyd przed przyznaniem się w jakim właściwie stanie właśnie był, a jego powodem była… woda właśnie.
Zaśmiał się niemrawo na słowa Christophera, wyrzucając sobie, że nie stać go na nic więcej niż krótkie zdania, na których i tak musiał się piekielnie skupić. Zawiesił wzrok na czerwonych szramach, zdobiących cienką membranę skóry, powtarzając w myślach, że musi je koniecznie oczyścić. Nie mógł się jednak zdobyć na żadne zaklęcie, nie był głupi i chociaż wciąż w pewnego rodzaju szoku, który sprawiał, że Whitelight czuł się niczym za zasłoną, która oddzielała od niego wszelakie bodźce, to wiedział, że rzucanie jakichkolwiek zaklęć w tym momencie, może nie skończyć się zbyt dobrze. Tym bardziej zaklęć, które do transmutacyjnych nie należały, na których się aż tak nie znał.
Patrzył na Christophera, kiedy ten zaczął kaszleć wodą. Sam czuł jeszcze jej smak w ustach, co wciąż przypominało mu o minionym wydarzeniu. Chciał mu pomóc, tak koszmarnie chciał pomóc O’Connorowi, ale nie wiedział jak. Jego głowa świeciła pustką. Przełknął ślinę, a czując metaliczny posmak krwi, uświadomił sobie, że zagryzł policzek nieco zbyt mocno.
Ja… nie wiem czego się spodziewałem. — odpowiedział lekko zachrypniętych głosem, który świadczył o tym, jak bardzo spięty był Camael. Nie był typem lubiącym tego typu przygody. Jasne, wiele podróżował, jednak jego podróże polegały na poznawaniu wszelkich kultur, a nie walce z żywiołami. Skinął więc głową na pytanie Chrisa i opadł ciężko na piasek, wykrzywiając swoją twarz w grymasie, gdy cienkie linie ran po raz kolejny dały o sobie znać.
@Christopher O'Connor
Powrót do góry Go down


Shawn E. Reed
Shawn E. Reed

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 33
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 184 cm
C. szczególne : Tatuaże, magiczna metalowa proteza prawej ręki, Gwiazda Południa zawieszona na łańcuszku na szyi.
Dodatkowo : magia bezróżdżkowa
Galeony : 752
  Liczba postów : 1197
https://www.czarodzieje.org/t13596-shawn-e-reed?highlight=Shawn
https://www.czarodzieje.org/t13600-wrona-shawna
https://www.czarodzieje.org/t13601-shawn-e-reed?highlight=Shawn
https://www.czarodzieje.org/t19478-shawn-e-reed-dziennik
Brzeg - pierwsza lokacja - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Brzeg - pierwsza lokacja - Page 2 Empty


PisanieBrzeg - pierwsza lokacja - Page 2 Empty Re: Brzeg - pierwsza lokacja  Brzeg - pierwsza lokacja - Page 2 Empty13.08.20 19:02;

- Bywało gorzej – odpowiedział, zerkając przez ułamek sekundy na swoją prawą rękę, a raczej protezę. Mimo to, nie spodziewał się, że tak szybko, niemal od razu gdy się tu pojawił, zostanie zraniony i będzie musiał uciekać do zaklęć magicznych, które pamiętał jedynie z starych przygód, jeszcze zanim na dobre osiadł na krześle właściciela Borgina oraz do lekcji na studiach. Czyli bardzo dawno temu.
Pomógłszy jej, przyglądał się bez skrępowania jak magią ostatecznie wydobywa ostatnie ziarenka piasku zza powiek. Samemu delikatnie ruszał tą ręką, starając się wyznaczyć granicę bólu i jakiego punktu nie mógł przekraczać, jeśli nie chciał znowu bawić się w zaklęcia zasklepiające ranę. Mimo zaklęć znieczulających, ból dawał się we znaki, co już musiał zignorować i pogodzić się z tym, postanowiwszy, że po całej tej wycieczce podskoczy do głównej części pensjonatu by szybko i sprawie się z tym uporali.
Jej uwaga, będąca w zasadzie próbą podwyższenia ich morali, spotkała się z lekkim uśmiechem Shawna, który nie mógł nie przyznać jej racji.
- Spokojnie bez różdżki mogę się obejść. Bez głowy i tyłka nie, więc masz rację, mogło być zdecydowanie gorzej. – Dodał. Gdyby mógł usłyszeć jej myśli, zgodziłby się z nią, samemu nie chcąc by przy niej szwankował ktokolwiek inny aniżeli Fairwyn, od którego w zasadzie miał tę różdżkę.
Reed zaraz zrobił to samo co jego towarzyszka i rozejrzał się po otoczeniu, dochodząc do tego samego wniosku – zagrożenia nie było już widać, a też nie spodziewał się, by w najbliższym czasie zawitało ich ta sama atrakcja. Zwykle tego typu „eventy” były częścią powitalną i nie powtarzały się. Jedynie dały im posmak tego, co mogli znaleźć w środku.
Na jej propozycję zareagował pozytywnie, kiwając głową.
- Jak już tu jesteśmy i nie obeszło się bez ubytku na zdrowiu, to przydałoby się i zadośćuczynienie za wyrządzone nam krzywdy – przyznał jej, kontynuując jej żartobliwy ton – w razie czego dzielimy się po połowie – dodał, puszczając jej oczko i strzepując piasek ze spodni.
- Shawn, miło mi – również podał jej dłoń i lekko potrząsnął, przerzucając wzrok na upiorny statek.
No to ruszajmy…

| zt x2 (kontynuacja tutaj

@Keyira Shercliffe
Powrót do góry Go down


Joshua Walsh
Joshua Walsh

Nauczyciel
Wiek : 37
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 193cm
C. szczególne : runa algiz za lewym uchem, obrączka z bladoróżowej muszli, bransoletki na lewym nadgarstku
Galeony : 4473
  Liczba postów : 2018
https://www.czarodzieje.org/t18077-joshua-walsh
https://www.czarodzieje.org/t18086-poczta-profesora-walsha#514412
https://www.czarodzieje.org/t18084-joshua-walsh#514388
https://www.czarodzieje.org/t18300-joshua-walsh-dziennik#520887
Brzeg - pierwsza lokacja - Page 2 QzgSDG8




Moderator




Brzeg - pierwsza lokacja - Page 2 Empty


PisanieBrzeg - pierwsza lokacja - Page 2 Empty Re: Brzeg - pierwsza lokacja  Brzeg - pierwsza lokacja - Page 2 Empty14.08.20 21:16;

Kostka (bo Alex rzucał literkami) 4 - parzysta

Przyglądał się z uśmiechem przyjacielowi, kiedy opowiadał o postępach względem historii Marie Leveau. Sam nie był tym zainteresowany na tyle, żeby czytać i szukać nowych informacji, ale cieszył się, że Alex poszerzał swoją wiedzę. Sam miał ostatnio o wiele ciekawsze zajęcia, a przecież jeszcze nie udało mu się iść zjeść gumbo! Będzie musiał wyciągnąć Chrisa ze sobą, gdy tylko skończą sprawdzać statek... Och. Chris. Też był na statku i nie wyglądał za dobrze, gdy wrócił... to znaczy, że to raczej było prawdziwe. Cóż, przekonają się jak bardzo. Tylko dlaczego miał wrażenie, że o czymś zapomniał, co było raczej dość istotne? Z drugiej strony, skoro zapomniał, to raczej nie było aż tak ważne.
- Chodzi o jej amulet, prawda? Myślisz, że naprawdę taki istnieje i można go znaleźć? - spytał z cieniem zwątpienia w głosie, choć jego wesołe spojrzenie zdradzało, że droczy się z przyjacielem. Jeśli taki istniał, a pewnie tak było, to raczej na pewno jego towarzysz będzie chciał to odnaleźć. Wielki bezróżdżkowiec Hogwartu... Czyż ten żywy posąg, skrywający cynamonkowe serce za kolejnymi warstwami kamienia, nie byłby jeszcze straszniejszy, mając amulet Królowej Voodoo? Właśnie... -Ty się nią interesujesz przez wzgląd na to, że nie używała różdżki, prawda? Raczej nie przez voodoo? - dopytał jeszcze, dla upewnienia się, że mimo wszystko zna przyjaciela i nic się w nim nie zmieniło z zakresu skrywanych zainteresowań.
- Teraz mi się przypomniało, że Chris był tutaj wcześniej i nie wyglądał za dobrze po powrocie... Więc raczej miejsce jest prawdziwe - mruknął, próbując nie skrzywić się na wspomnienie ukłucia irytacji, jakie poczuł, gdy zobaczył, że gajowy znowu w coś się wplątał. Obiecał nie prawić morałów co do bezpieczeństwa, więc tego nie robił. Zamiast tego sam szedł zobaczyć, z czym to młodszy mężczyzna mierzył się wcześniej. - Moje łydki będą tak wdzięczne, że z ochotą będą znów trenowały po zamkowych schodach, jeśli dzięki tobie wyjdą z tego cało - dodał jeszcze ze śmiechem, który stopniowo zamierał w jego gardle, a twarz nabierała nieco zamyślonego, ale szczęśliwego wyrazu twarzy. Spoglądał na piasek, po którym szli, zastanawiając się, co powinien powiedzieć i ile. Bransoletka, plaża, rytuał... Postęp, czy samospalenie? Potarł nieco nerwowo kark, wzdychając ciężko.
- Całowaliśmy się na rytuale. No i nie jesteś już jedynym, który wie o moich rodzicach - odparłw końcu w tak dużym skrócie, że sam był zaskoczony. Mimowolnie zastanawiał się, czy powinien coś więcej mówić, ale dotarli na miejsce. Jego wzrok skupił się na statku, a to, co miało miejsce chwilę później, było większym zaskoczeniem, niż własne przyznanie się do czegoś co zaczęło być między nim a gajowym.
Nie wiedział skąd, ale nagle uderzył w nich podmuch tak silny, że mógłby strącić człowieka, wręcz porwać go ze sobą. Nie wiedział jak, bo zdążył wyjąć tylko różdżkę z kieszeni, nie rzucał żadnego zaklęcia, ale jakoś osłonił się przed podmuchem. Wyglądało to tak, jakby znów był dzieckiem i ze strachu stworzył przed sobą barierę. Niestety nie miał czasu na zastanawianie się nad tym. Z gardła wyrwało mu się tylko krótkie na złamane skrzydło znicza, gdy zobaczył lecące ku nim bocianie gniazdo. Odruchowo uniósł ręce w górę, chcąc się osłonić, przez co odłamki uderzyły w jego prawe ramię. Poczuł, jak rozcinają skórę, jak wbijają się dość głęboko, aż warknął z bólu. Piękny początek. Opuścił ramiona, gdy wszystko się uspokoiło i spojrzał na swoją różdżkę, wydającą dziwne syki.
- Pięknie, pęknięta... Alex? Jesteś cały? - spytał, nie kryjąc zmartwienia w głosie, spoglądając w stronę przyjaciela.

______________________


Peace in your gardens and light from your eyes
No one can hold me the way you do
Powrót do góry Go down


Alexander D. Voralberg
Alexander D. Voralberg

Nauczyciel
Wiek : 39
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 198
C. szczególne : wysoki i wychudzony | blady | blizny wokół ust i na twarzy | nienaturalnie białe oczy i mogące wywołać niepokój spojrzenie
Dodatkowo : Bezróżdżkowość
Galeony : 1309
  Liczba postów : 2287
https://www.czarodzieje.org/t17470-alexander-d-voralberg
https://www.czarodzieje.org/t17584-poczta-alexandra#493071
https://www.czarodzieje.org/t17573-alexander-d-voralberg
https://www.czarodzieje.org/t18552-alexander-d-voralberg-dzienni
Brzeg - pierwsza lokacja - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Brzeg - pierwsza lokacja - Page 2 Empty


PisanieBrzeg - pierwsza lokacja - Page 2 Empty Re: Brzeg - pierwsza lokacja  Brzeg - pierwsza lokacja - Page 2 Empty15.08.20 1:43;

Kostki: w poprzednim moim poście.

  Nienawidził chodzić w butach po piasku, a jakoś nieszczególnie miał ochotę je zdejmować. Cholera wie co znajdowało się pomiędzy maleńkimi ziarenkami i choć bez problemu mógłby się ewentualnie uleczyć, to jednak wolał uniknąć nieprzyjemności związanych z ranami, krwią i tego typu podobnymi następstwami wypadków. Nie to, żeby właśnie nie próbowali znaleźć tajemniczego statku widmo, na którym zapewne roi się od wszelkich niebezpieczeństw i pułapek. No ale po co się marnować na zaś.
  - Tak…i nie wiem. Kilka książek o nim wspomina, ale nie wiadomo gdzie jest. Ale mam sporo czasu, zakładając, że nikt go jeszcze nie odszukał. – stwierdził, wzruszając ramionami i wciąż trzymając ręce w kieszeniach. Co jakiś czas odsuwał się bardziej w kierunku Josha, unikając wzbierającej wody, niebezpiecznie zbliżającej się do jego butów. Wiecie co było gorsze od ran kłutych i szarpanych? Mokre, bawełniane skarpetki. – Jak ty mnie dobrze znasz. – odpowiedział na jego kolejne pytania, zerkając na niego dość wymownie z uniesioną ku górze brwią. No ale taka była prawda i choć często ten fakt doceniał, tak często bywał też jego największym przekleństwem. A jeśli chodziło o voodoo, to choć odgrywało dość sporą rolę w całej tej historii, to jednak samo w sobie go nie interesowało… chodziło wyłącznie o – ponoć potężne – właściwości amuletu i w istocie, magię bezróżdżkową.
  Nie skomentował wspomnienia o wycieczce O’Connora na te tereny. Zacisnął usta w cienką linię analizując słowa przyjaciela…i skoro wspomniał, że wyszedł stąd nie w pełni sił, to oznaczało, że coś na nich czyhało. Ewentualnie Christopher miał po prostu pecha. – Nie będzie nic mówił, że się wybrałeś na poszukiwania? – to go w sumie ciekawiło. Czy swego czasu nie rozmawiali o… kolokwialnie mówiąc, nadwrażliwości gajowego na różne wybryki nauczyciela miotlarstwa? Zerkał kątem oka na przyjaciela czując dziwne napięcie w jego zachowaniu. Ekstrawertycy pokroju Walsha mieli to do siebie, że po nich zawsze było widać jakąś zmianę oznaczającą, że coś się stało. Całowaliśmy się na rytuale. Robiliście co?!
  To znaczy taki bieg wydarzeń nie był jakoś mocno zaskakujący, jednak w jakiś sposób go ruszył. To było takie dziwne uczucie… Walsh i O’Connor… teraz nie będzie mógł bronić się tekstem, aby to Joshua się ruszył ze swoimi uczuciami, bo jak widać już to zrobił, ale z drugiej strony… chyba był zadowolony. Choć gdzieś podświadomie zdawał sobie sprawę z tego, że mężczyzna mógł mieć teraz jeszcze większy mętlik niż wcześniej. On sam doskonale to rozumiał. – Nie wiem co powiedzieć. To znaczy… cieszę się? Zakładam, że było… miło. – bywały takie momenty, w których elokwencja Voralberga całkowicie się wyłączała, dając upust jego małomówności. To był właśnie ten moment. Był skonsternowany sytuacją, choć gdzieś wewnętrznie zadowolony ze szczęścia przyjaciela.
  Wiatr zmierzwił mu włosy i choć przez chwilę nic sobie z tego nie robił, tak wkrótce ten przybierał na sile. Wszechobecna mgła i zaczynające się wzburzać wody nieco go zaniepokoiły. Krótkie „oho” wyrwało się z jego ust, a on sam wyjął ręce z kieszeni i wysunął różdżkę, uważnie się rozglądając. I wtedy najgorszy podmuch uderzył w nich obu, najwyraźniej jednak spóźniając się o ułamki sekund, kiedy to obaj panowie rzucili odpowiednie zaklęcie ochronne. Alex zerknął spod półprzymkniętych oczu, a jego źrenice od razu się rozszerzyły, kiedy dostrzegł lecące prosto na nich bocianie gniazdo. Jedyne co mu się wyrwało to tylko krótkie „o kurwa!”, a on sam uskoczył tuż przed tym, jak to wylądowało na jego miejscu. Czuł że obrywa zwałami plażowego piasku, dostającego się wszędzie do jego oczu, ust i pod ubranie. Z zamkniętymi oczami zaczął się krztusić, bardzo szybko rzucając na siebie anapneo i przeczyszczając sobie drogi oddechowe z piachu. Wciąż jednak nic nie widział – nie miał pojęcia co się działo i co działo się z …
  - Josh, jesteś? – wycedził nieco chrapliwie, czując że gardło go jeszcze drapie po intensywnym peelingu z piasku. W pierwszym odruchu chciał przetrzeć oczy ręką, ale po chwili przypomniał sobie o istnieniu kolejnego zaklęcia Astral Forcipe, które wyjęło cały piach spod jego powiek, dając mu jak na razie jako-taki widok. Nie był idealny, ale zawsze to coś. Rozejrzał się za przyjacielem, ale słysząc jego głos automatycznie mu ulżyło. – Tak, nic mi nie jest. – wycedził, starając się dłońmi wybadać grunt aby się podnieść. Poczuł coś nagle pod palcami i zacisnął ręce na przedmiocie, który okazał się lunetą. – Ciekawa rekompensata. – mruknął, wstając na nogi i otrzepując się z piachu na tyle na ile mógł.
  - Uch. – zerknął na jego różdżkę, zaciskając żeby. – Chcesz moją? – zapytał po chwili, wyciągając ją w jego kierunku. On poradzi sobie bez, a Joshua raczej nie mógł zostać bez źródła magii. – Patrz. – dodał po chwili, wyciągając rękę i wskazując na oddal. Przy brzegu cumował statek.
Powrót do góry Go down


Lazar Grigoryev
Lazar Grigoryev

Student Gryffindor
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 182cm
C. szczególne : Tatuaże, kolczyk w języku, przekłute uszy, silny rosyjski akcent
Galeony : 378
  Liczba postów : 541
https://www.czarodzieje.org/t17721-lazar-arseni-grigoryev
https://www.czarodzieje.org/t17739-lazar-grigoryev#499191
https://www.czarodzieje.org/t17722-lazar-grigoryev#498407
https://www.czarodzieje.org/t18307-lazar-grioryev-dziennik
Brzeg - pierwsza lokacja - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Brzeg - pierwsza lokacja - Page 2 Empty


PisanieBrzeg - pierwsza lokacja - Page 2 Empty Re: Brzeg - pierwsza lokacja  Brzeg - pierwsza lokacja - Page 2 Empty17.08.20 10:27;

By chyba słabym wakacyjnym opiekunem, bo ponad opiekę nad uczniami i studentami Hogwartu, non stop wybierał zwiedzanie okolicznych terenów. Powinien się chyba cieszyć, że nie został jeszcze wyrzucony z tej pracy, bo choć nie była świetnie płatna, zapewniała mu nocleg i wyżywienie. Przez ostatni miesiąc non stop wściubiał gdzieś nosa, a i tak trzeba przyznać, że wpadł w niewiele jak na siebie tarapatów; może właśnie dlatego nogi przywiodły go w to miejsce? W jednym z barów usłyszał, że do brzegu dobił tajemniczy statek, który poza tajemnicami na pewno skrywa jakieś skarby nie z tej ziemi. A tak się składało, że Lazar bardzo lubił takie skarby.
Bez względu na to, czy nazwie się to gorączką złota, czy zwyczajną potrzebą przeżycia przygody i zaprzeczenia swojej dorosłości, nadszedł w końcu dzień, gdy udał się w miejsce, w którym powinien znajdować się statek. Podszedł do całej sprawy dość poważnie – zapakował plecak, w który wsadził łańcuch Scamandera i tę dziwną świeczkę z halloween, która pochłaniała światło, a także eliksiry zakupione ostatnio w prowadzonym przez wilkołaka sklepiku. Był – zwłaszcza jak na siebie – dobrze przygotowany...
...więc dlaczego sterczał na brzegu jak kretyn, wahając się, czy to aby na pewno dobry pomysł? Dlaczego w ogóle się nad tym zastanawiał? Czy to właśnie była ta cała dorosłość?
Bo jeśli tak, to wybitnie mu się nie podobało.

@Bruno O. Tarly
Powrót do góry Go down


Joshua Walsh
Joshua Walsh

Nauczyciel
Wiek : 37
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 193cm
C. szczególne : runa algiz za lewym uchem, obrączka z bladoróżowej muszli, bransoletki na lewym nadgarstku
Galeony : 4473
  Liczba postów : 2018
https://www.czarodzieje.org/t18077-joshua-walsh
https://www.czarodzieje.org/t18086-poczta-profesora-walsha#514412
https://www.czarodzieje.org/t18084-joshua-walsh#514388
https://www.czarodzieje.org/t18300-joshua-walsh-dziennik#520887
Brzeg - pierwsza lokacja - Page 2 QzgSDG8




Moderator




Brzeg - pierwsza lokacja - Page 2 Empty


PisanieBrzeg - pierwsza lokacja - Page 2 Empty Re: Brzeg - pierwsza lokacja  Brzeg - pierwsza lokacja - Page 2 Empty17.08.20 10:37;

Słuchał z uśmiechem na twarzy słów o poszukiwaniach informacji o Marie. Krukon z krwi i kości, kujon jeden. Z tego co pamiętał, Alex zawsze taki był i poniekąd miłe było, że coś się nie zmieniło, że coś było takie, jak w czasach szkolnych. Przy pozostałych zmianach, dobrze było pośmiać się czasem z czegoś stałego. Na uwagę o tym, jak dobrze go zna, mrugnął jedynie zaczepnie. Ależ zdziwiłby się, gdyby przyjaciel jednak zaczął wykazywać zainteresowanie voodoo. Odetchnął głębiej, nie chcąc pozwolić sobie na sentymentalne wspomnienia, choć miał ich wiele i nie jedno wywoływało jego gromki śmiech po latach. Teraz wolał po prostu ekscytować się wyprawą i cieszyć towarzystwem Alexa, choć mimowolnie wspominali o gajowym. Zbył wzruszeniem ramion pytanie o ewentualną reakcję O’Connora na ich wyprawę, ale wyraźnie sam zaczął się nad tym zastanawiać. Znów miał wrażenie, że o czymś zapomniał, co faktycznie mogłoby wpłynąć na reakcję młodszego mężczyzny, ale skoro nie pamiętał… Sprawy nie ułatwiał fakt, że miał zupełny mętlik w głowie, jeśli chodziło o charakter ich znajomości, o to czego obaj chcieli, a co tylko on. Nie wiedział, czy niektóre gesty może powtórzyć… Gubił się w tym. A teraz… Znów coś mu przemknęło przez myśl, ale Alex właśnie postanowił odpowiedzieć i jego nieporadność w dobraniu słów ponownie rozczuliła miotlarza, zmieniając jego serce w ciepłą cynamonkę, a jego śmiech potoczył się po brzegu.
- Może jednak oszczędzę ci szczegółów? - spytał, opanowując w końcu śmiech i podrzucił zabawnie brwiami. - W każdym razie może było to spowodowane przez rytuał, ale jestem pewien, że sam tego chciał… Co trochę miesza w głowie. Trochę bardzo - odparł, starając się brzmieć lekko, ale zdradliwe napięcie pojawiło się w jego głosie. Naprawdę nie wiedział, co powinien o tym wszystkim myśleć i, prawdę mówiąc, próbował tego nie robić. Bał się, że samemu próbując wszystko rozgrzebać i zrozumieć, poukładać, jedynie zniszczy to, co już udało się zbudować. Dlatego chciał iść na statek i dlatego po chwili wpadli na ścianę wiatru.
Ból w ramieniu przywołał go do rzeczywistości. Po wszystkim wpatrywał się w swoją pękniętą różdżkę i powoli docierało do niego, o czym zapomniał. Coś mi mówi, że Alex nie będzie zachwycony,... Spojrzał uważniej na Alexa, dostrzegając, że ten nie otwiera oczu. - Nie wygląda na to, żeby nic ci nie było - rzucił nieco sztywno, martwiąc się, ale zaraz przywołał się do porządku. nic mu nie przyjdzie z martwienia się o kogoś, kto o wiele lepiej radzi sobie z zaklęciami, a także uzdrawianiem od niego. Jak na zawołanie mężczyzna usunął piach spod powiek, co zdecydowanie było dobrym ruchem. Spojrzał na lunetę, która stanowiła rekompensatę za uszkodzony wzrok. - Będziesz mieć na póżniej, gdy oczy przestaną boleć - odparł, ponownie patrząc na własną różdżkę. Dlaczego nie potrafił rzucić zaklęcia? Dlaczego pękła? W tym momencie doznał olśnienia, przez które aż przeciągnął dłonią po twarzy. Nie, Alex zdecydowanie nie będzie zachwycony.
- Zostaw sobie różdżkę, mi i tak nic nie da - odpowiedział, spoglądając na przyjaciela spomiędzy palców. Przesunął dłoń na włosy, nieznacznie za nie szarpiąc. - Słuchaj, wiesz, że nie zmusisz mnie do powrotu do domku, prawda? Idziemy obaj do końca. Niezależnie od tego, co się będzie działo i od tego, że mogę nie móc rzucić żadnego zaklęcia przez wchłonięcie dzikiej magii w czasie rytuału - rzucił tylko, ruszając w stronę statku z zamiarem wejścia na pokład, jednocześnie mówiąc Alexowi jak zakończył się rytuał. Spojrzał na niego ukradkiem, aby skontrolować jego reakcje i w razie czego móc zareagować. - I może lepiej nie mówmy Chrisowi.

______________________


Peace in your gardens and light from your eyes
No one can hold me the way you do
Powrót do góry Go down


Christopher Walsh
Christopher Walsh

Nauczyciel
Wiek : 35
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183
C. szczególne : Blizna u dołu brzucha oraz niewielka blizna na ręce, blizny na piersi po jadzie akromantuli, ciemnogranatowe blizny na lewym ramieniu; obrączka z czarno-zielonej muszli; runa agliz na lewym nadgarstku
Galeony : 4777
  Liczba postów : 2285
https://www.czarodzieje.org/t18076-christopher-o-connor#514253
https://www.czarodzieje.org/t18088-poczta-chrisa#514438
https://www.czarodzieje.org/t18079-christopher-o-connor#514252
https://www.czarodzieje.org/t18310-christopher-o-connor-dziennik
Brzeg - pierwsza lokacja - Page 2 QzgSDG8




Moderator




Brzeg - pierwsza lokacja - Page 2 Empty


PisanieBrzeg - pierwsza lokacja - Page 2 Empty Re: Brzeg - pierwsza lokacja  Brzeg - pierwsza lokacja - Page 2 Empty17.08.20 15:21;

Nie oceniał, bo przecież - po co miałby to właściwie robić? Zdawał sobie w pełni sprawę z tego, że ludzie mają różne lęki, niektóre mogłoby się zdawać - irracjonalne - a inne były związane z jakimiś wydarzeniami z przeszłości, od których po prostu nie dało się uciec. I chociaż sam nie odkrył w sobie jeszcze czegoś tak potwornie strasznego, jak lęk przed wodą, przed wysokością, czy przestrzenią, był w stanie zrozumieć to, co działo się z jego towarzyszem. Był również ostatnią osobą, która w takiej sytuacji kazałaby mu wziąć się w garść, czy robić cokolwiek podobnego, to po prostu do niego nie pasowało, nie było tym, co powinno go w ogóle interesować, w końcu podobne wyskakiwanie do kogoś, kto przeżywał właśnie traumę, miało najczęściej skutki odwrotne do tych zamierzonych. Nie chciał zaś, żeby Camael miał się jeszcze gorzej, nie tylko dlatego, że ostatnie czego chciał to to, żeby mężczyzna zaczął traktować go jak zło konieczne. Chodziło również o sprawę tak prozaiczną, jak konieczność opuszczenia tej plaży, tego zapomnianego przez wszystkich portu, w którym najwyraźniej żyła wciąż bardzo mocna dzika magia, z którą trudno było sobie radzić. To zaś prowadziło do niesamowicie prostego wniosku, że Whitelight po prostu musi odpocząć, złapać głęboki oddech, że musi się pozbierać i dojść do tego momentu, w którym spokojnie i bez większych problemów jest w stanie stanąć na nogach. Na razie zaś był najwyraźniej w szoku, toteż poganianie go, czy sugerowanie, że powinien zacząć się zachowywać jak dorosły mężczyzna - cokolwiek miałoby to oznaczać - było chyba najgorszym możliwym wyjściem z sytuacji.
- Ja na pewno nie tego, co nas tutaj spotkało - odparł na to, z łagodnym uśmiechem. - To... trochę jakby wejść do Zakazanego Lasu, nie mając pojęcia, co można tam spotkać, ale nigdy w życiu nie wpadłbym na to, że nagle znajdziemy się w samym środku czegoś, co wyglądało jak, hm, sztorm - dodał i pokręcił lekko głową. Bo taka była prawda, on również nie spodziewał się, że znajdą się w takim potrzasku i nie do końca wiedział, jak powinien zareagować. Pewnie trzeba było zacząć rzucać zaklęcia, zacząć robić coś, co by chociaż trochę pomogło, a tak okazało się, że dopadła ich woda, która teraz zdawała się drażnić jego gardło, płuca, całe ciało. Odchrząknął, a później znowu zakaszlał, bo wydawało mu się, że coś tkwi w jego przełyku, ale jak na razie nic takiego się tam chyba nie znajdowało.



@Camael Whitelight

______________________

After all these years
you still don't know
The things
that make you
beautiful
Powrót do góry Go down


Boyd Callahan
Boyd Callahan

Student Gryffindor
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 192
C. szczególne :
Dodatkowo : bardzo kocha Fillina
Galeony : 857
  Liczba postów : 1730
https://www.czarodzieje.org/t17850-boyd-callahan
https://www.czarodzieje.org/t17855p26-sowa-boyda#top
https://www.czarodzieje.org/t17851-boyd-callahan
https://www.czarodzieje.org/t18313-boyd-callahan-dziennik
Brzeg - pierwsza lokacja - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Brzeg - pierwsza lokacja - Page 2 Empty


PisanieBrzeg - pierwsza lokacja - Page 2 Empty Re: Brzeg - pierwsza lokacja  Brzeg - pierwsza lokacja - Page 2 Empty17.08.20 17:31;

- No nie wiem, po tym jak Fillin wyskoczył na którymś meczu z transparentem "Najlepsza pała w zamku" to moje życie... uczuciowe rozkwitło, więc na razie to same plusy - skomentował ostrzeżenie dziewczyny na temat zbyt beztroskiego szastania dość różnie kojarzącą się nazwą wspaniałego miotlarskiego atrybutu, i trochę go to ubawiło, ale nie na tyle, by przestać się bulwersować z powodu rzekomego odejścia Lou z drużyny. Słuchał z niedowierzaniem jej argumentów i zwłaszcza ten o "znaku" jakim były przegrane mecze wydał się mu idiotyczny; idąc tym tropem, wszystkie latające Gryfony powinny odejść - z Morgan na czele - i już był gotów zacząć jej to tłuc do głowy, podając liczne argumenty na to, dlaczego musi zostać oraz podzielić się wnikliwą analizą przyczyn porażki ich drużyny w tym sezonie, której dokonał jakiś czas temu i której wynik był następujący: przeciwnicy mieli zwyczajnie, kurwa, więcej szczęścia. Na szczęście nie musiał się fatygować, bo Lou szybko zadeklarowała, że jednak zostanie; nie wiedział, na ile mówi prawdę, a na ile tylko tak gada, żeby się od niej odczepił, ale przyjął wieść do wiadomości z dużym zadowoleniem.
- NO - zawołał dziarsko, klepiąc dziewczynę w łopatkę mało subtelnym, ale bardzo przyjaznym gestem - Jak będziesz próbowała się wymigać, to będę cię osobiście siłą zaciągał na treningi - zagroził, choć zdążył się już rozpromienić - Jesteśmy najlepszym duetem, moja pała z nikim się tak nie dogaduje jak z tobą - zadeklarował, ani trochę nie naginając rzeczywistości; z żadnym z dotychczasowych partnerów czy partnerek na boisku nie pracowało mu się tak dobrze. Czyżby miały na to wpływ pozytywne relacje, które łączyły ich też poza grą? Być może.
Być może nie miałby nic przeciwko, żeby spełnić gorącą prośbę Loulou i uświetnić wskazane przez nią miejsce swoim bazgrołem, ale hej, w końcu to były przyjacielskie żarty, skwitował więc wszystko śmiechem, wtórując rozmówczyni. Drobną złośliwostką zaś ani trochę się nie przejął. - W razie czego wiem, do kogo się zwrócić... prawda? - odparł, jakby upewniając się że jej oferta złożona po celtyckiej nocy jest aktualna. (Nie żeby planował coś spartolić w swoim aktualnym związku, ale wiadomo, że w razie czego gorycz porażki łatwiej przełknąć w czyimś towarzystwie... prawda?).
Zachęcony entuzjazmem Lou i jej szybszym tempem picia, sam też nie próżnował w opróżnianiu butelki i po paru chwilach byli gotowi, by wyruszyć na podbój tajemniczego statku; ruszyli dziarsko, jak prawdziwi nieustraszeni Gryfoni, ku brzegowi, wpatrując z niemalże fascynacją w tajemniczy, spowity mgłą kadłub statku, a gdy zbliżyli się do niego, zupełnie znienacka zerwała się okrutna wichura, nagła i intensywna jakby ktoś rzucił zaklęcie. Potężny żywioł wzniósł w górę nie tylko morskie fale, ale też drobinki piasku, które zaczęły wirować dookoła jak szalone; rzuconym na oślep czarem ochronnym udało mu się uchronić przed mocnym porywem wiatru, ale to by byłoby na tyle z sukcesów, bo chwilę później spostrzegł spadające bocianie gniazdo, które zostało oderwane ze statku z taką lekkością, jakby było piórkiem. Wyciągnął ponownie różdżkę, by wytworzyć nad sobą i Lou kolejną barierę, ale, nie wiedzieć czemu, ta wyślizgnęła mu się z rąk, a może porwał ją silniejszy podmuch i odrzucił gdzieś w piasek - gdyby zewsząd nie rozlegało się wietrzne wycie, być może dosłyszałby cichy trzask towarzyszący jej pęknięciu. Było już za późno na jakąkolwiek reakcję, spróbował tylko odepchnąć Lou poza zasięg lecącego gniazda, a potem poczuł tylko jak ostre odłamki nieszczęsnego drewna wbiły się mu boleśnie w ramię.
Powrót do góry Go down


Bruno O. Tarly
Bruno O. Tarly

Student Gryffindor
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 183,5
C. szczególne : mocno zarysowane kości policzkowe, baran na głowie, typowo brytyjski akcent
Galeony : 1410
  Liczba postów : 1087
https://www.czarodzieje.org/t17773-bruno-o-tarly
https://www.czarodzieje.org/t17828-korespondencja-bruna#501992
https://www.czarodzieje.org/t17803-bruno-o-tarly
Brzeg - pierwsza lokacja - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Brzeg - pierwsza lokacja - Page 2 Empty


PisanieBrzeg - pierwsza lokacja - Page 2 Empty Re: Brzeg - pierwsza lokacja  Brzeg - pierwsza lokacja - Page 2 Empty19.08.20 14:03;

To zabawne, że jednocześnie tak dużo i tak mało zmieniło się od zimowego wyjazdu organizowanego przez Hogwart. Choć był teraz bardziej zdecydowany i pewien swoich uczuć, to wciąż nie poczynił znaczących kroków w jego relacji z Lazarem, pomimo że mijali się niemalże codziennie. A sam Lazar? Zdawał się nie zmienić, co w mniemaniu Bruna było wielkim plusem. Nawet jeśli teraz sprawował funkcję opiekuna, a nie był już studentem. Być może stawiało to ich w dziwnej i trochę niezręcznej sytuacji, ale postanowił, że nie będzie na to zważał. No bo czy robił coś złego? Po prawdzie... gdy tylko z nim rozmawiał, to zapominał, że dzieli ich teraz przepaść student-wakacyjny wychowawca.
O Opuszczonym Porcie słyszał wiele. Musiał więc sam sprawdzić, co było prawdą, a co podkoloryzowaną opowieścią kumpli, którzy chcieli tylko podpuszczać siebie nawzajem do głupich kroków. Ostatnio sporo wędrował po mokradłach. Do tego stopnia, że nauczył się już paru ścieżek i znalazł bezpieczne skróty, którymi mógł przemknąć z dala od kryjówek węży, a przy okazji nie wpaść po kolana w bagno. Już z oddali dostrzegł ogromny cień tuż przy brzegu, ale musiał sowicie wytężyć wzrok, by dostrzec w nim kształt statku. Serce zabiło mu mocniej z podekscytowania, a sam przyspieszył kroku. O statku nikt nic nie mówił (jemu)! Nie minęło dziesięć minut, jak znalazł się nieopodal tego tajemniczego (i odrobinę przerażającego) okrętu.
I... dopiero teraz dostrzegł znajomą sylwetkę i te charakterystyczne loczki. Zatrzymał się, a akcja jego serca wraz z nim. Przeklął w myślach samego siebie, no bo przecież jeszcze przed chwilą rozmyślał nad swoim durnym zachowaniem i obiecał sobie, że będzie bardziej stanowczy. A widok Lazara zaskoczył go bardziej od widoku statku. Odruchowo sięgnął do łańcuszka zawieszonego na szyi i zacisnął w dłoni amulet Uroborosa, jak gdyby to miało mu dodać odwagi.
- Ahoj, Lazur! - zawołał wreszcie, podchodząc do niego. Uśmiechnął się mimowolnie, bo w obecnych okolicznościach było to wyjątkowo uniwersalne powitanie - Kusi, żeby tam wejść, co?

@Lazar Grigoryev
Powrót do góry Go down


Lazar Grigoryev
Lazar Grigoryev

Student Gryffindor
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 182cm
C. szczególne : Tatuaże, kolczyk w języku, przekłute uszy, silny rosyjski akcent
Galeony : 378
  Liczba postów : 541
https://www.czarodzieje.org/t17721-lazar-arseni-grigoryev
https://www.czarodzieje.org/t17739-lazar-grigoryev#499191
https://www.czarodzieje.org/t17722-lazar-grigoryev#498407
https://www.czarodzieje.org/t18307-lazar-grioryev-dziennik
Brzeg - pierwsza lokacja - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Brzeg - pierwsza lokacja - Page 2 Empty


PisanieBrzeg - pierwsza lokacja - Page 2 Empty Re: Brzeg - pierwsza lokacja  Brzeg - pierwsza lokacja - Page 2 Empty19.08.20 21:37;

Wzdrygnął się kiedy tuż obok siebie usłyszał znajomy głos, który uświadomił mu jak daleko odpłynął we własne myśli, rozważając – zupełnie jak nie on – wszystkie za i przeciw.
Ahoj, jedeš na lodi? — z przyzwyczajenia odpowiedział po czesku, bo przecież to właśnie „ahoj” przywróciło go do stanu świadomości. Zaraz pokręcił głową, najwyraźniej całkiem dochodząc do siebie i uśmiechnął się, tak do Bruna, jak i z rozbawieniem samym sobą.
Da, jeszcze jak. Wybierasz się na... — zawahał się nad słowem, aż w końcu zrezygnował i po prostu wskazał palcem odpowiedni kierunek — tam? — Wrócił do niego wzrokiem, przekrzywiając głowę z zaciekawieniem i poprawił na ramionach swój plecak. Czy powinien mu zaoferować wspólną „przygodę”? Chyba nie tak wyobrażał sobie przygody z Brunem, ale z drugiej strony powinien już przywyknąć do tego, że między nimi nigdy nie jest tak, jak zakładał, albo jak się spodziewał. Może to właśnie dlatego, choć oficjalnie nic ich przecież nie łączyło, od tak dawna kręcili się wokół siebie i mimo licznych niepowodzeń i przeszkód żaden nie miał ochoty przestać.
Po Eblablazarze mam już trochę dość łódek, ale... daj się skusić — poruszył znacząco brwiami, dokładając do tego uśmiech z rodzaju tych, które mają rozkładać na łopatki. Pytanie tylko, czy mu się to udało.
W obecności chłopaka łatwiej było mu zapomnieć o wewnętrznych rozterkach; kto wie, może nawet odrobinę się popisywał. Jakie wrażenie miałby na nim wywrzeć, stojąc na brzegu i miącząc, że to może zbyt niebezpieczne, żeby się opłacało? Wiedział, że Gryfon poznał go innego – może nawet go takim polubił. Trzeba było działać.
Ruszył w stronę statku, oglądając się, czy Bruno na pewno idzie za nim, ale zanim postawił pierwszy krok, pojawiła się pierwsza niedogodność. No tak, książkowy przykład miejsca, w które nie należy się pakować. I właśnie dlatego jeszcze mocniej naparł naprzód, nie przejmując się tym, że zerwał się szaleńczy wiatr.
Tutaj też mnie nie chcą? — zaśmiał się, może trochę nerwowo, ale zaraz ucichnął, bo wiatr przybrał na sile jeszcze bardziej. Osłonił się ręką, na wypadek gdyby coś miało w nich wlecieć i rzecz jasna dobył różdżki. Usłyszał trzask... ale nie od razu potrafił namierzyć jego źródło, a już na pewno nie powiązałby go z bocianim gniazdem.

Litera: G
Kostka: 4 – parzysta
Powrót do góry Go down


Cali Reagan
Cali Reagan

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 158 cm
C. szczególne : bardzo krucha sylwetka, przenikliwe spojrzenie, ciężki zapach waniliowych perfum
Galeony : 1006
  Liczba postów : 745
https://www.czarodzieje.org/t18857-california-reagan#541882
https://www.czarodzieje.org/t18893-kalifornijska-poczta#543682
https://www.czarodzieje.org/t18878-cali-reagan#543255
https://www.czarodzieje.org/t18932-cali-reagan-dziennik#544825
Brzeg - pierwsza lokacja - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Brzeg - pierwsza lokacja - Page 2 Empty


PisanieBrzeg - pierwsza lokacja - Page 2 Empty Re: Brzeg - pierwsza lokacja  Brzeg - pierwsza lokacja - Page 2 Empty20.08.20 1:05;

- Ja pod względem uzdrawiania jestem.. – urwała, szukając odpowiedniego słowa – raczej bezużyteczna – skrzywiła się, nie potrafiąc znaleźć mniej rażącego określenia. Nie lubiła przyznawać się do swoich słabości, ale była ich świadoma. I właśnie dlatego zgodziła się, aby Finn wezwał kogoś do pomocy. – Mój duch twierdzi, że nikt nigdy nie spotkał załogi tego statku. Ale dziwne odgłosy sugerują co innego – podzieliła się z nim ciekawostką, którą Raoul sprzedał jej w drodze na ten przeklęty brzeg. Kalifornijskie oczy błyszczały z ekscytacji, a dreszcz przerażenia przeszedł po jej plecach, podbijany gamą emocji, których nie potrafiła nazwać.
Przygryzła wargę, zastanawiając się czy byłaby na tyle lekkomyślna, aby udać się na pokład w samotności, jedynie z różdżką w ręce. I z zaskoczeniem stwierdziła, że tak, chociaż zwykle bywała ostrożniejsza i mniej narwana. Nowoorleański klimat podsycał potrzebę czucia adrenaliny. – Jak mniemam, oboje podjęliśmy już decyzję, więc nie muszę się martwić, że będę tam sama – potarła dłonie o siebie, aby je rozgrzać. Wbrew pozorom, chociaż tego po sobie nie pokazywała, cieszyła się, że będzie dzieliła tę przygodę z kimś, kogo w pewnym stopniu darzyła sympatią i sporym szacunkiem. A takich osób było niewiele. – Rzadko bywam w Dolinie, dopiero zaczynam studia. Ale zobaczyłam namiastkę tej magii w czasie obchodów celtyckiej – jej kącik ust delikatnie powędrował ku górze na wspomnienie tamtego wieczoru. Automatycznie też zanotowała w głowie, żeby jak najszybciej po wróceniu z wakacji udać się do Doliny i odkryć wszystko to, o czym opowiadał teraz Finn. Czuła, że to miejsce będzie wyjątkowe i trafi na listę tych ulubionych. Tak samo jak miała przeczucie, iż pokład statku dostarczy im odpowiednią dawkę adrenaliny i emocji, których cholernie potrzebowała.
Zerknęła z ciekawością na dwukierunkowe lusterko. Nie miała wcześniej z nim do czynienia; znała je jedynie z opowieści ojca, który od kilku lat obiecywał, że takowe dla nich zakupi. Podeszła bliżej, szczelnie opatulając się nakryciem. Szczękanie zębów ustało, a jej ciało dopiero zaczynało się ogrzewać. – Mugole muszą mieć strasznie nudne życie, nie znając tego, co my – luźna myśl opuściła jej wargi. Oczy miała wpatrzone w przedmiot ściskany kurczowo przez Finna. Była ciekawa jak to działa, ale wstyd związany z niemagiczną przeszłością nie pozwalał jej wprost zadać prostego pytania o co z tym chodzi. Próbowała zachować kamienną i niewzruszoną twarz, która sugerowała, iż niejeden raz korzystała z takowego lustra. Udawanie miała wyuczone do perfekcji – problemy z odczytywaniem emocji (u siebie i u innych) wymagało od niej wejścia na najwyższy poziom obserwacji i naśladownictwa. – Osoba, którą wzywasz, to jakiś twój bliski przyjaciel? Dość mocno na nim polegasz.
Kiwnęła głową, przystając na jego propozycję. Szybko oceniła odległość i trasę dzielącą ich od statku. Droga faktycznie była ciężka do przemierzenia, wyciągnęła więc różdżkę przed siebie, wymawiając wyraźnie inkantację Chorus Omnia, która spowodowała, że piasek przed nimi wzbił się w powietrze. Pewnym ruchem ręki skierowała go na bok, jednocześnie ogradzając im ścieżkę przed sobą. – Odezwał się? – obróciła się w stronę Puchona, z jedną brwią uniesioną ku górze. Chciała jak najszybciej znaleźć się na pokładzie. - Oby miał to pod ręką.

@Finn Gard
Powrót do góry Go down


Bruno O. Tarly
Bruno O. Tarly

Student Gryffindor
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 183,5
C. szczególne : mocno zarysowane kości policzkowe, baran na głowie, typowo brytyjski akcent
Galeony : 1410
  Liczba postów : 1087
https://www.czarodzieje.org/t17773-bruno-o-tarly
https://www.czarodzieje.org/t17828-korespondencja-bruna#501992
https://www.czarodzieje.org/t17803-bruno-o-tarly
Brzeg - pierwsza lokacja - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Brzeg - pierwsza lokacja - Page 2 Empty


PisanieBrzeg - pierwsza lokacja - Page 2 Empty Re: Brzeg - pierwsza lokacja  Brzeg - pierwsza lokacja - Page 2 Empty20.08.20 1:10;

Prawdopodobnie zrobił właśnie najgłupszą z możliwych min, gdy Lazar wypowiedział te kilka słów po czesku. Właściwie Bruno nie był nawet pewny tego, czy był to czeski... Zamrugał szybko kilkukrotnie, by wyrwać się z tego stanu zaskoczenia i ogarnąć mięśnie mimiczne twarzy. Nie musiał pytać "co", bo jego ciało mówiło samo za siebie.
- A owszem, wybieram. - wyszczerzył zęby, prostując się i ściągając łopatki. Nagle nabrał więcej pewności siebie i energii do działania. Kto wie, być może wpływ miała na to adrenalina i wzbierająca w nim ekscytacja. Choć ze statku biła jakaś czarnomagiczna energia, to jednak nie mógł (Ba! Nie chciał!) się teraz wycofać. Nawet jeśli wchodzenie tam we dwójkę miało oznaczać kolejne dziwne zdarzenia i utrudnienia w tej już wystarczająco skomplikowanej relacji. Mogło być gorzej niż na Rytuale?
- Po Ebenezjebarze to ja miałem przez kilka dni dość życia. Ale teraz będzie inaczej. - brzmiał trochę tak, jakby chciał zapewnić samego siebie. Bo... bardzo na to liczył. Wystarczył jednak ten jeden uśmiech i to spojrzenie ze strony Rosjanina, by szybko odrzucił negatywne myśli i flashbacki z kurhanu. Ahoj, przygodo!
Ruszył za nim, stawiając ciężkie kroki w mokrym piasku. Nie lubił tego uczucia, gdy białe drobinki dostawały się do butów przez dziurki od sznurówek. Już miał w trampkach pół piaskownicy, ale nie to okazało się największą niedogodnością... Powiało mocniej, znacznie mocniej, niż spodziewałby się będąc na plaży. Nie zdążył osłonić się przed pierwszym ostrzejszym podmuchem i już po chwili krztusił się piaskiem, który miał dosłownie wszędzie. Sam także wyciągnął różdżkę i, ściskając mocno rękojeść, wyciągnął ją przed siebie, gotowy rzucać Protego jak szalony.
- Stary, musimy chyba zagadać do rosyjskiej ambasady... - zażartował w odpowiedzi, niemalże krzycząc, bo wiatr wiał coraz to mocniej. Coś ewidentnie było nie tak i, nauczony przykrym doświadczeniem z kurhanu, wytężył wszystkie swoje zmysły, spodziewając się ataku wszystkiego zewsząd.
I... długo czekać nie musiał.
Żywioł porwał w objęcia potężne bocianie gniazdo. Nie patyczkował się z nim i kawał drewna runął wprost na nich. Tarly zdążył krzyknąć tylko chaotyczne ostrzeżenie w kierunku swojego towarzysza i rzucić średniej jakości zaklęcie tarczy. Byłoby łatwiej, gdyby wiatr tak nie nakurwiał! Bocianie gniazdo (lub jego fragmenty, nie był pewny w tym amoku) upadło tuż obok niego, a tumany kurzu, pyłu i piachu uderzyły go prosto w twarz. Zaklął, zasyczał jak wściekły kot, a potem złapał się za twarz. Nie był w stanie otworzyć zaciśniętych powiek. Bolało.
- Lazar? LAZAR! - wychrypiał, wypluwając co sekundę ślinę pomieszaną z piachem. Obrzydlistwo. Nie to jednak było w tym wszystkim najgorsze. Tylko to, że nie wiedział nadal, co działo się z Lazarem...


Literka: lazurska
Kostka: 3 (jest nieparzyste jakby ktoś pytał)
Efekt: utrata wzroku, znalezienie Magicznej Lunety
Powrót do góry Go down


William S. Fitzgerald
William S. Fitzgerald

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 183,5 cm
C. szczególne : tatuaże: motyw quidditchowy na lewym ramieniu, czaszka wężna na prawej piersi i runa Algiz po wewnętrznej stronie lewego przedramienia | amulet z jemioły zawsze na szyi
Galeony : 4937
  Liczba postów : 1972
https://www.czarodzieje.org/t17623-william-s-fitzgerald#494556
https://www.czarodzieje.org/t17645-ulisses#495903
https://www.czarodzieje.org/t17635-william-s-fitzgerald#495526
https://www.czarodzieje.org/t19423-william-s-fitzgerald-dziennik
Brzeg - pierwsza lokacja - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Brzeg - pierwsza lokacja - Page 2 Empty


PisanieBrzeg - pierwsza lokacja - Page 2 Empty Re: Brzeg - pierwsza lokacja  Brzeg - pierwsza lokacja - Page 2 Empty21.08.20 2:20;

  — Ja? Skądże, takie są po prostu fakty, nic na to nie poradzę. — Rozłożył ręce na boki i wyszczerzył się zadziornie w jej kierunku. Miło, że dziewczyna nie zdecydowała się zupełnie z nim zerwać kontaktu czy coś po tym ich małym… epizodzie, można rzec, a wszystko zdawało się wrócić do normy. Szkoda w końcu byłoby przekreślać całą relację tylko przez to, że przez moment coś wydawało się między nimi iskrzyć i nawet doszło do kilku momentów; czasem w życiu tak bywa, że po prostu nie wychodzi i w tym przypadku – z różnych powodów – tak właśnie się stało.
  Jedna z jego brwi powędrowała wyżej, gdy jasnowłosa Puchonka wyskoczyła nagle z propozycją zmierzenia swoich sił w małym konkursie, a moment później na usta rudzielca wstąpił szelmowski półuśmieszek.
  — Uuu, skoro jesteś pewna na co się piszesz… — Palcami potarł szorstki od zarostu podbródek jakby właśnie się namyślał nad potencjalną stawką, bo to, że przyjmował wyzwanie było bardziej niż oczywiste. On miałby odmówić? Jeszcze czego! Szczególnie, że w czym jak w czym, ale w lataniu na miotle czuł się nadzwyczaj pewnie i znał dobrze swoje możliwości. — Dowolne życzenie, oczywiście w granicach rozsądku. Pasuje? — zaproponował, powracając do swojego wcześniejszego uśmiechu. Nagroda zdecydowanie warta zachodu i dania z siebie wszystkiego (nie to, żeby sam postępował inaczej, gdy w rachubę wchodziło latanie).
  Wiatr się coraz bardziej wzmagał, unosząc kolejne tumany piasku, który – jak miał wrażenie – wdzierał się dosłownie wszędzie, nawet tam gdzie teoretycznie wcale nie powinien; nie pozbędzie się go chyba przez kilka najbliższych dni, jeśli nie dłużej nawet. Pośród szalejącego żywiołu ciężko było mu w ogóle wypatrzeć sylwetkę dziewczyny, odetchnął więc w głębi z ulgą, gdy Gabrielle w końcu się pokazała, wyraźnie zmierzając w jego kierunku i tym samym jedynego ‘schronienia’ jakie zdołał wypatrzeć w tak bardzo ograniczonej widoczności. Skała przynajmniej częściowo dała radę ochronić przed tą piaskową burzą.
  Bocianie gniazdo to była już nieco inna kwestia.
  Aż otworzył szerzej załzawione z powodu drobin piasku oczy, kiedy zobaczył lecący w ich kierunku zerwany przez kulminacyjne uderzenie wichury fragment wraku, a z jego ust wyrwało się przy tym jedynie ciche „o kurwa!”. Nie było nawet czasu na jakąkolwiek sensowną reakcję na to. Zacisnął mocno swoją dłoń na ręce Gabrielle i instynktownie przygarnął blondynkę bliżej siebie, jakby chciał ją ochronić własnym ciałem. Bocianie gniazdo ułamek sekundy później z ogłuszającym hukiem rąbnęło tuż obok, mijając ich niemal dosłownie o włos. Towarzyszyła temu istna fontanna piachu, która z kolei idealnie poleciała na nich, zwalając go z nóg.
  I choć w odruchu bezwarunkowym zdążył mocno zacisnąć powieki, to piach i tak jakimś cudem dał radę dostać mu się do oczu i to w takich ilościach, że… nie był w stanie ich otworzyć. Dodatkowo rozkaszlał się przy tym mocno, bo część zdołała też wpaść mu do ust. Zajebiście wprost. Sądząc po przerażonym głosie dziewczyny spotkało ją dokładnie to samo. Jeszcze lepiej.
  — No to mamy drobny problem, bo tak się składa, że… ja też — prychnął nieco schrypniętym głosem, bardzo usilnie starając się powstrzymać od tarcia oczu, bo wiedział, że to nic nie da, ba, może jedynie pogorszyć odczuwany dyskomfort. Czy wiggenowy sobie z tym poradzi? Czy już trzeba jakiegoś zaklęcia? Kojarzył, że jest takie jedno, ale za nic nie był sobie w stanie go przypomnieć i nawet nie był pewien czy byłby w stanie je rzucić, bo to chyba coś z uzdrawiania, a nie był zbyt biegły z tego zakresu (za co miał ochotę pluć sobie teraz w brodę, zdecydowanie będzie musiał nad tym popracować). — Mam nadz… Gabs? — rzucił, gdy okazało się, że Puchonki wcale już nie ma obok; ręką udało mu się jedynie trafić na jakiś chłodny, metalowy i podłużny przedmiot, ale tym chwilowo się nie zajmował. Były w końcu inne priorytety.
  Szybko okazało się, że dziewczyna wcale nie postanowiła wybrać się na żadną samotną wycieczkę po omacku, a po prostu poszukiwała gorączkowo swojej zguby, jaką była… różdżka. Merlinie najpotężniejszy, za co? A miało być tak miło…
  Wdech, wydech; jedynie spokój może ich teraz uratować.
  — Dobra, tylko bez paniki, zaraz to ogarniemy — rzucił najspokojniej jak tylko był w tej sytuacji w stanie, wymacawszy dłonią własną różdżkę, która – na całe szczęście! – wciąż znajdowała się za paskiem spodni. Inaczej byliby w srogiej dupie. Dobył jej i przy pomocy niewerbalnego accio przyzwał tą należącą do Gabrielle, bez trudu chwytając kawałek hebanu w prawą dłoń. — Mam ją! — oznajmił zaraz, wyciągając rękę z jej magicznym kijkiem w stronę – jak miał nadzieję – Puchonki.
Powrót do góry Go down


Sponsored content

Brzeg - pierwsza lokacja - Page 2 QzgSDG8








Brzeg - pierwsza lokacja - Page 2 Empty


PisanieBrzeg - pierwsza lokacja - Page 2 Empty Re: Brzeg - pierwsza lokacja  Brzeg - pierwsza lokacja - Page 2 Empty;

Powrót do góry Go down
 

Brzeg - pierwsza lokacja

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 2 z 3Strona 2 z 3 Previous  1, 2, 3  Next

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Brzeg - pierwsza lokacja - Page 2 JHTDsR7 :: 
reszta świata
 :: 
luizjana
 :: 
mokradla
 :: 
Opuszczony port
-