Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Plaża

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Strona 7 z 7 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7
AutorWiadomość


Mefistofeles E. A. Nox
Mefistofeles E. A. Nox

Absolwent Slytherinu
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 26
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 185
C. szczególne : Tatuaże; kolczyki; wilkołacze blizny; bardzo umięśniony; skórzana obroża ze złotym kółkiem; od 14.02.2022 pierścionek zaręczynowy!
Dodatkowo : Wilkołak, Legilimencja
Galeony : 4495
  Liczba postów : 4498
https://www.czarodzieje.org/t15136-mefistofeles-e-a-nox#403342
https://www.czarodzieje.org/t15139-kind#403356
https://www.czarodzieje.org/t15134-mefistofeles-e-a-nox
https://www.czarodzieje.org/t18387-mefistofeles-e-a-nox-dziennik
Plaża - Page 7 QzgSDG8




Gracz




Plaża - Page 7 Empty


PisaniePlaża - Page 7 Empty Plaża  Plaża - Page 7 EmptyWto 3 Lip 2018 - 19:19;

First topic message reminder :


La playa


Miękki, jasny piasek i krystalicznie czysta woda - plaże Meksyku są niesamowite. Trzeba uważać na mocno prażące słońce, które ze względu na chłodniejszą bryzę można łatwo zbagatelizować. Sceneria jak z raju i jednocześnie wymarzone miejsce dla wszystkich fanów sportów wodnych. W okolicy bez problemu znaleźć można budki, w których wypożyczane są różne sprzęty, np. do surfingu. Tubylcy oferują mnóstwo atrakcji i tylko od plażowiczów zależy, czy będą woleli wylegiwać się w spokoju, czy aktywniej spędzić czas.

Powrót do góry Go down

AutorWiadomość


Alise L. Argent
Alise L. Argent

Student Ravenclaw
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 171 cm
C. szczególne : dołeczki w policzkach przy uśmiechu, zawsze nosi bransoletkę ze smoczym akcentem i łańcuszek z zawieszką z Irlandzką Koniczynką
Dodatkowo : Prefektka
Galeony : 1281
  Liczba postów : 985
https://www.czarodzieje.org/t16073-alise-lauren-argent#440125
https://www.czarodzieje.org/t16093-shea#440127
https://www.czarodzieje.org/t16089-alise-l-argent#440019
https://www.czarodzieje.org/t18311-alise-argent-dziennik#521059
Plaża - Page 7 QzgSDG8




Gracz




Plaża - Page 7 Empty


PisaniePlaża - Page 7 Empty Re: Plaża  Plaża - Page 7 EmptyNie 16 Sie 2020 - 1:00;

Gdyby Ali wiedziała, że nie są biologicznym rodzeństwem, jej kontemplacja nad relacją Lucasa ze Ślizgonką z pewnością by się pogłębiła. Czasem martwił się aż nazbyt, przekładając jej dobro ponad swoje.. Tylko czy ona nie robiła w ten sam sposób z ludźmi? Dlatego nie marudziła, nie zadawała pytań. Bo czy Vcitoria i Max też nie mieli jej dość? Tutaj było jednak podobnie z Gryfonem – więź ich łącząca była tak czysta i mocna, że Ali też nie umiałaby przełamać granicy kontaktu fizycznego. Było to nienaturalne, nigdy nawet nie przyszło jej do głowy. Nie było iskry podtekstu, seksualności pomiędzy tą dwójką.
Zawsze starała się być autentyczna i szczera, zarówno w swoich słowach, jak i gestach. Wiedziała, że nie z każdym da się dogadać i nie każdy zaakceptuje jej entuzjazm, nie chciała więc marnować czasu. Nie rozpamiętywała, nie obrażała się, po prostu biegła dalej. Życie było krótkie. Wbrew wszystkiemu jasnowłosa była bardzo prostym człowiekiem, znacznie prostszym od Lucasa, który tak wiele ukrywał pod maską pewnego siebie, popularnego chłopca, który śmiechem zasłaniał tak wiele. Nie było w tym jednak nic złego, każdy miał swój system obronny. Dokądkolwiek ich ta relacja zaprowadzi, miała nadzieję, że przyjaźń pomiędzy nimi była na tyle stabilna, aby to znieść, bo lubiła spędzać z nim czas. Tak po prostu jeść słodycze przy filiżance kawy lub gorącej czekolady. Uśmiech był ważny. Jej mama zawsze mówiła, że z jego pomocą można było zmienić świat drugiego człowieka, bo zarażał niczym najgorszy z wirusów. Lubiła się śmiać. Nie miała też pretensji do jego spojrzeń, chociaż czasem były krępujące i unosiła jego podbródek.
- Kto wie Lucas, kto wie?
Wzruszyła jedynie ramionami, puszczając mu oczko i dając tym samym wolne pole do domysłów. Czasem lubiła tak zagrywać, chociaż sama nie wiedziała dlaczego. Odpowiedź przecież była jasna, zwłaszcza że ją znał. Nie zdawała sobie sprawy, że ze swoimi gestami może przesadzać i wpędzać go w jakąkolwiek mało komfortową, nawet jeśli przyjemną sytuację.
- Ty to we mnie wierzysz, serio. Nie wiem, czy mam szanse z tymi fankami Slytherinu! Całe szczęście, szybko biegam. - zaczęła z rozbawieniem, wciąż mając przed oczyma te komiczną sytuację, kiedy to w piskach i wrzaskach przedziera się przez drewniane ławki, aż do schodów i ucieka z triumfalną koszulką. Na pytanie o Maxa, kiwnęła głową. - Bardzo. Będziemy razem szukać mieszkania po wakacjach. Ko cham go, jak brata. To cudowny chłopak, chociaż porywczy – o czym się przekonałeś. Zawsze o mnie dba, więc ja staram się o niego.
Wyjaśniła z łagodnym uśmiechem, gdy przed oczyma stanął jej obraz bruneta. Lucas nie wiedział też, że był jasnowidzem, co też miało pewien wpływ na jego zachowanie. Lekcja OPCM była dziwna i okropna, źle to wspominała – nie przez towarzyszącego jej chłopaka, ale przez całą atmosferę tam i resztę. No i Profesora Emersona, który przywitał ją z nazbyt dużym entuzjazmem, a jego młodszy brat nawet nazwał ją szwagierką – myślała, że nikt o tym nie wie i nikt ich nie widział. Wbrew wszystkiemu to była dla niej krępująca sytuacja, bo przecież mogli wywalić ją ze studiów za próbę romansu z nauczycielem. - Dziękuje za wtedy – no wiesz, na lekcji, Wyglądałeś, jakbyś naprawdę był zazdrosny – to było urocze, chociaż niepotrzebnie przeze mnie wplątałeś się w kłopoty czy dyskusję, głuptasie.
Chyba nigdy mu tego nie podziękowała, więc chciała skorzystać z okazji, że temat zmienił się na Maxa. Nie miała pojęcia, jak dokładnie wyglądała ich relacja i czy się w ogóle znali poza tym jednym wydarzeniem, o którym starała się właśnie przez Celtycką Noc i nauczyciela nie myśleć. Całe szczęście, wszyscy o tym zapomnieli. Tak myślała.
Atmosfera się zmieniła, chyba przez te tarte bananową. Zmrużyła oczy, gdy dał jej buziaka i tym samym pytające spojrzenie, które mu wcześniej posyłała, zniknęło. Miał zagrywki jak mały kociak, dało się go przekupić za słodycze – niby Ślizgon, a tak prosty w obsłudze! Nie mogła powstrzymać uśmiechu na swoje rozmyślenia, odwzajemniając jego spojrzenie z delikatnym uniesieniem brwi. Mężczyzn nie można było komplementować zbyt wiele, bo obrastali w piórka i zdaniem matki stawali się nie do zniesienia. Mieli całkiem inaczej działające ego jak dziewczęta.
- No tak, bywasz. Oj, to nic takiego. Czemu tym sobie zawracasz głowę Sinclair, skup się na zapachu tarty, szumu oceanu, słońcu i tym, że mamy cały wieczór dla siebie!
Wywróciła oczyma, dłonią wskazując na bliżej niewskazane punkty dookoła, mając tym samym na myśli chyba wszystko. Nie mogła przestać się uśmiechać, chociaż jej spojrzenie nawet na chwilę nie uciekło od niego, trochę zastanawiając się, co mu chodziło po głowie. Widząc jednak, że zrzedła mu mina, westchnęła i trąciła go z łokcia. - Przestań się tak zamartwiać, bo się wykończysz. Przecież spotkamy się we wrześniu, będziemy dalej chodzić na eklerki, prawda? Jak los pozwoli, to nadal będziesz mi te niespodzianki robił, ale na Merlina, skup się na letniej zabawie.
Zarządziła tonem, który słabo zniósłby sprzeciw i jeszcze zanim odpowiedział, ukradła mu krótki pocałunek, aby nie miał ku temu okazji, bo na pewno niepotrzebnie by marudził. Uciekła też, zając się kremem i odwrócić jego myśli od głupot smarowaniem pleców i dając mu szansę spoglądania na ocean, a przynajmniej tak myślała. Bo kto nie kochał widoku rozbijających się o brzeg fal?
Starała się, jak mogła. Wiedziała, że sportowcy lubią masaże i te są dla nich ważne. Chociaż nie miała pojęcia o technikach relaksacyjnych, miała za sobą kurs na asystenta uzdrowiciela i dokładnie znała miejsca, gdzie często robiły się zakwasy lub naciągały się mięśnie. Nawet podczas egzaminu miała przypadek kontuzji podczas meczu Qudditcha. Starała się więc o tym pamiętać, zwiększając nacisk w tych partiach tak, aby sprawić mu przyjemność, a jednocześnie nie przesadzić. Miał naprawdę szerokie ramiona, dobrze zbudowane plecy. Zaskoczył ją jednak swoim pytaniem na tyle, że jej dłonie zamarły w bezruchu, zanim splótł je ze swoimi i porwał na klatkę piersiową. O co chodziło z tym brzuchem?
Serce biło mu, jak szalone, co czuła dokładnie pod palcami. Nie łagodziła nawet tego rozgrzana słońcem skóra. Przez chwilę skupiła się na tych uderzeniach, jakby próbowała je policzyć, zastygając w bezruchu i pozwalając sobie na rozchylenie ust. Wystraszył się? Biło w ten sposób, bo było mu dziwnie? Kompletnie nie kojarzyła faktów, zapominając o istnieniu płaszczyzny fizycznej, zapominając o tym, że byli młodymi ludźmi z burzą hormonów. Zapomniała o tym, że miała zamiast bikini bieliznę, że nawet jeśli postrzegał ją, jak siostrę, to wciąż ją całował i nią nie była To skomplikowane. Umysł blondynki szalał. Zmarszczyła brwi, gdy z zamyślenia i analizy wyrwał ją głos Lucasa. Powinna przeprosić. Przytuliła go więc, chociaż niepewność kryła się w jej dłoniach.
- Hmm? - mruknęła, unosząc powieki i napotykając jego wzrok, posyłając mu kolejne zatroskane i pytające spojrzenie. Pogłaskał ją po włosach. Często tak robił, często się nimi bawił lub zaciągał luźne pasma za ucho, gdy ją całował. To był gest, który chyba już zawsze będzie się jej z Sinclairem kojarzył. Uniosła na chwilę brwi, odsuwając nieco głowę i przekręcając twarz w bok, jakby sens jego słów do niej nie docierał. Czasem po prostu była dziwaczką, kobietą z innej planety. Zapominała o podziale na płci, naiwnie całkiem. - Przecież to..
Nie dokończyła jednak, bo mówił dalej. Nie, nie była świadoma. Nie drgnęła nawet, zwyczajnie mu się przyglądając i dając manewrować swoją dłonią, nie zwróciła w pierwszej chwili uwagi na to, gdzie się znalazła. Zamrugała kilkakrotnie, a jej policzki nabierały coraz to intensywniejszego koloru. A potem miało być tylko gorzej!
Letni deszcz uderzał nagle. Był otrzeźwiający, przynosił ukojenie i zostawiał na skórze przyjemny dreszcz. Sprawiał, że krew w żyłach pulsowała szybciej, że świat znów nabierał intensywniejszych kolorów. Spojrzenie Lucasa była nieco rozmyte, miała wrażenie, że się zarumienił, ale nie była w stanie skupić się na tym dość mocno, starając się opanować wybuch emocji i przemyśleń, który nastąpił w jej głowie. Teraz to jej serce biło jak oszalałe. Ze wstydu, poczucia winy, załamania własną głupotą? Nie była pewna. Ali nie miała styczności z mężczyznami w tak bezpośredni sposób. Jej poprzednie relacje opierały się głównie na niewinnych pocałunkach, splecionych dłoniach, przytuleniach. Nie było w tym seksualności. Brunet natomiast dosadnie uświadomił ją, że ta płaszczyzna istniała, że płeć miała znaczenie i jej sposób bycia mógł być dla niego.. Problematyczny.. Zacisnęła powieki, cofając dłonie i w zawstydzeniu odwróciła się gwałtownie, opierając o jego plecy swoimi. Łapała oddech, unosząc zaciśnięte palce do piersi i wbiła spojrzenie w piasek, przełykając ślinę. Może jednak myślał o niej, jak o dziewczynie? Przywarła do jego pleców mocniej, nie chcąc, żeby myślał, że coś źle zrobił, że uciekła niczym tchórzofretka bezpodstawnie, co wcale nie było jej w stylu. Była odważną dziewczyną, zawsze to powtarzała i jej postępowania dotychczas zwykle to udowadniało. Wolną dłoń zakopała w piasku, odczuwając wcześniej koc i bawiąc się nim pomiędzy palcami.
- Ja.. Przepraszam, wiesz? Ja zapomniałam, że jeste.. że jestem dziewczyną i mogę być, moje gesty mogą być dla Ciebie problematyczne.. - zaczęła cicho, odrobinę drżącym głosem, chociaż naprawdę starała się brzmieć w naturalny dla siebie sposób. Nie mogła powstrzymać jeszcze pieczenia policzków, wciąż tocząc wewnętrzną wojnę z tym, czy przyczyną była jej głupota, czy może fakt, gdzie jeszcze chwilę temu tkwiła jej dłoń. - Myślałam, że wiesz.. Że traktujesz mnie, jak siostrę.. Że jesteśmy tyl.. tylko przyjaciółmi i .. Moje gesty ni.. Nie sprawiają Ci.. No wiesz.. Ja..
Próbowała dukać dalej, chociaż pierwszy raz od dawna brakowało jej słów. Miała kompletną pustkę w głowie. Nawet nie przejmowała się tym, że zorientował się o jej braku doświadczenia i o tym, że nawet ona bywała czasem tylko nieśmiałą dziewczyną, która nie zawsze daje radę dźwigać na barkach ciężar wszystkiego na świecie. Wywód przerwał świst. - Ałć!
Jęknęła, czując uderzenie w głowę plastikową, plażową piłką, która przywróciła ją do normalności. Odwróciła głowę w stronę krzyczącego chłopa, który radośnie machał do niej ze śmiechem i przepraszał, bo wcale nie zrobił tego celowo. Jak mogłaby się gniewać na dziecko. W gruncie rzeczy, była mu wdzięczna, bo przynajmniej przestanie robić z siebie idiotkę. Dzięki temu miała czas się uspokoić, ułożyć sobie to w głowie, odetchnąć. Głupia Ali. Moze od tego zmądrzeje? Wyciągnęła ręce, łapiąc za piłkę i serwując ją w stronę chłopca. Obserwowała, jak próbował ją odbić i znów nakierował lot w ich stronę, chcąc ich widocznie zachęcić do gry. Mimowolnie, ukradkiem zerknęła przez ramię na Sinclaira, nie mogąc dostrzec jednak twarzy.
Powrót do góry Go down


Lucas Sinclair
Lucas Sinclair

Nauczyciel
Wiek : 22
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 183cm
Galeony : 1749
  Liczba postów : 1940
https://www.czarodzieje.org/t18564-lucas-sinclair#529285
https://www.czarodzieje.org/t18598-landryna-lukiego#531203
https://www.czarodzieje.org/t18566-lucas-sinclair#529292
https://www.czarodzieje.org/t18716-lucas-sinclair-dziennik#53577
Plaża - Page 7 QzgSDG8




Gracz




Plaża - Page 7 Empty


PisaniePlaża - Page 7 Empty Re: Plaża  Plaża - Page 7 EmptyNie 16 Sie 2020 - 19:10;

Gdyby była zdolna do tego, aby posądzać go o romans z przyrodnią siostrą, to z pewnością, - gdyby o tym wiedział - stwierdziłby, że ma spaczoną wizję relacji. Ich samych pojmuje jako interakcje podobną do rodzeństwa, a w zachowaniu Lucasa względem Sophie będzie doszukiwać się jakichś podejrzanych intencji, które nie powinny wystąpić miedzy siostrą i bratem? Trochę robi się to już niebezpieczne... Ale rzeczywiście martwił się o młodą Ślizgonkę szczególnie mocno, przez jej tendencje do wpadania w kłopoty (co czasami nawet można było nazwać wręcz "proszeniem się" o nie), która była dla niej czasami zgubna. W przypadku Aliny było zupełnie inaczej, bo przecież blondynka uważała na siebie sama, nie trzeba było jej o tym przypominać. Była mądra, kierowała się zdrowym rozsądkiem w większości przypadków i nie była tak nieodpowiedzialna jak Sinclairówna. Ale mimo to Lucas martwił się o nią. Jego troska tutaj wynikała z czegoś innego. Nie mógł sam w myślach tego nazwać, ale czuł, że gdyby coś się stało Alise, nie zniósłby tego. Nie mógł nawet o tym myśleć. Bardziej niż to, bolała go tylko myśl o cierpieniu Soph. Jednak to drugie miało trochę inny charakter. Bo to była braterska miłość, a w przypadku Aliny... miłość przyjacielska?
Tak jak już nie raz mówił to Krukonce, była o wiele lepszą osobą od niego. Niczego nie udawała, nie grała, nie zakładała masek; choć czasami była to jej tymczasowa reakcja obronna, jak w przypadku wydarzeń z ostatnich miesięcy. On działał podobnie, jeśli w grę wchodziła auto-obrona, jednak już przyzwyczaił się do zakrywania swojego prawdziwego oblicza. Tak było mu wygodniej. Bezpieczniej w pewien sposób.
Choć był niezmiernie ciekawy co tak naprawdę ma na myśli Argent mówiąc o kamuflowaniu się niczym wąż, to jednak ostatecznie, kiedy puściła mu oczko, odpuścił. Ludzie zawsze żartowali, porównując swoje cechy charakteru do domu, do którego należeli i doszukiwali się na ile dobrze zostali dopasowani. W jego przypadku tylko niektóre cechy pokrywały się z wytycznymi Slytherinu, ale nie miał z tym problemu. Nawet nie przejmował się tym, że większość ludzi patrzy na niego przez pryzmat domu, od razu z góry zakładając jaki jest. Nie mieli pojęcia jak bardzo takie myślenie jest zgubne. Parsknął śmiechem, słysząc komentarz Alise, dotyczący dziewczyn z Domu Węża, który tak bardzo pasował do myśli, które jeszcze przed chwilą zalały mu głowę.
- Argent, czemu zakładasz, że mam fanki tylko w Slytherinie? - zażartował, patrząc na nią rozbawiony. - Czyli...to Twój... przyjaciel? - spytał, po chwili, kiedy wyjaśniła mu jej relację z Brewerem. Poczuł gwałtowny ucisk, w okolicach pod obojczykiem, jakby ktoś zacisnął mu klamrę na klatce piersiowej, chcąc ją dosłownie zmiażdżyć. Przyjaciel. Też jestem jej przyjacielem, prawda? Mają zamieszkać razem... Bo są bardzo blisko. Są PRZYJACIÓŁMI. Tak jak my.. - przemknęło mu od razu przez myśl, a uczucie kompresji na klamce jeszcze się wzmocniło. Przełknął ślinę i pokiwał lekko głową, posyłając jej blady uśmiech, kiedy wspomniała o pamiętnej lekcji OPCzM.
- Miałem Cię bronić przed Twoimi wielbicielami, czyż nie tak? Ale chyba ostatecznie to Max obronił Cię przed Emersonem i mną. - rzucił półżartem, chociaż w duchu twierdził, że tak właśnie było, gdy tylko przywoływał obrazy z tamtego dnia. To przyjaciel Aliny zachował się najodpowiedniej z ich trójki, bo pozostali popisali się tylko szczeniackimi tekstami.
- Dobrze, już nie wracam do tego. Zapominam. - poddał się, po tym jak na krótką chwilę musnęła jego usta swoimi, uśmiechnął się, skupiając się już całkowicie na dotyku jej palców, sunących po jego ramionach i plecach. Ani się obejrzał a delikatne głaskanie samej skóry przerodziło się w przyjemne uciski i odprężające ugniatanie pasm mięśniowych, które powodowały raz po raz cichy pomruk, wydobywający się z jego ust. - Nie wiedziałem, że umiesz masować. - szepnął, miło zaskoczony tym, jak dobrze czuł się, kiedy Alise skupiła się na poszczególnych mięśniach na jego plecach. - Ooo, tu jest bardzo przyjemnie... niemal wymruczał, przymykając wcześniej oczy, jak tylko poczuł dłonie Krukonki na swoich barkach, gdzie przytrzymała ucisk na zmęczone partie nieco dłużej. Zaś chwilę później, kiedy powędrowała stopniowo rękoma w dół jego pleców, jej dłonie zastygły w bezruchu, gdy zadał jej pytanie. Odprowadzając je, za pomocą swoich rąk najpierw na brzuch a później na tors, liczył na to, że wszystko będzie jasne, jednak nawet jeśli chwilę później powiedział jej o tej iskierce, która rozpaliła w nim w jednej chwili pożądanie, dziewczyna i tak potrzebowała kilku chwil aby domyślić się o co konkretnie mu chodzi. Dlatego, będąc nie do końca spełna rozumu w tej chwili, ujął jej dłoń, aby skierować ją w konkretne miejsce na jego ciele. Dostrzegł zmianę koloru jej policzków, gdy wreszcie zdała sobie sprawę z tego co próbuje jej przekazać.  Może dlatego to gorąco, które uderzyło do jego głowy tak nagle, musiało znaleźć gdzieś ujście i stąd ten rumieniec na jego twarzy.  Mógł teraz myśleć, że za bardzo przytłoczył ją tym wszystkim, ale przecież nie mógł jej oszukiwać. Musiała wiedzieć co z nim robiła. Jak na niego działała.
Aż w końcu Alise drgnęła i w jednej chwili zniknęło ciepło, bijące od jej ciała, kiedy tak się w niego wtulała. Poczuł, że opiera się o niego plecami. Powiódł wzrokiem, jakby za siebie, próbując pozbierać myśli. Chyba ją przestraszył. Czy on nie mógł darować sobie tego macania? To było zbyt dosadne, zdecydowanie musiała się przestraszyć...
Te pare chwil ciszy, jaka między nimi nastała, zdawało się przeciągać w nieskończoność. W pierwszej chwili, kiedy się odwróciła, chciał przeprosić, powiedzieć, że to nie tak, że mu się to nie podoba, czy ma jej za złe, że akurat dotknęła go w te miejsca, które miał bardziej wrażliwe na muśnięcia jej palców... Ale nie miał odwagi tego zrobić, dopóki nie wiedział co dziewczyna myśli. A może popełnił największy błąd w swoim życiu, będąc na tyle natarczywy w swoim poczynaniu, że  jest całkowicie u niej skreślony? Bo przecież chciała mieć spokój od chłopaków. A on też nim był, prawda? Mieli umowę, a on obiecał tylko udawać, ale... czy tak naprawdę traktował to jako zabawę, miłe spędzanie czasu z nią, czy rzeczywiście już się angażował i zaczynało mu zależeć. W jednej chwili spiął mięśnie ramion i klatki piersiowej, spuszczając wzrok i przymykając oczy. Jeśli to drugie, to wiedział dobrze, co to oznacza. Nie mógł sobie pozwolić na to, aby wejść emocjonalnie w tę relacje, bo to byłby koniec... ich. Ich przyjaźni, ich relacji, ich znajomości. Byłby zmuszony to urwać. Zawsze tak robił. I choć czasami z początku bolało, to nie było to porównywalne z tym bólem, który odczuwał przez swoje dość krótkie, dziewiętnastoletnie życie, będąc świadomy tego, że kobieta, która go urodziła, zostawiła go praktycznie na pastwę losu. Na łasce kogoś, kto do dziś nie jest pewien czy jest jego biologicznym ojcem. Za dużo kosztowało go to aby żyć z tą myślą, że ta wiedźma gdzieś sobie żyje, szczęśliwa, prawdopodobnie z nową rodziną, nowym synem lub córką, których kocha, nie to co jego... Nie zniósłby kolejnego takiego odrzucenia. Za bardzo się bał. Był egoistą, który w strachu przed bolesnym potraktowaniem jego samego, potrafił krzywdzić innych. To była jego największa tajemnica. Której na ten moment nie mógł zdradzić nawet Alinie.
Rozwarł natychmiast powieki, usłyszawszy wreszcie pojedyncze słowa dziewczyny. Ona jego... przepraszała? Eh, jej gesty "problematyczne"... Nie rozumiała, zupełnie nie rozumiała. Ale pozwolił jej mówić do końca, w ciszy słuchając jak oznajmuje mu, że miała wrażenie, że jest dla niego jak siostra, że łączy ich przyjaźń. Sinclair, ty głąbie, wszystko zjebałeś... - pomyślał, krzywiąc się.
- To ja Cię przepraszam, nie powinienem był tego robić. Pewnie masz mnie za dupka, który myśli tylko o jednym. Zburzyłem naszą przy...? - nagle urwał, odwracając się automatycznie, kiedy usłyszał najpierw dźwięk odbicia się elastycznego materiału od czegoś, a ułamek sekundy później krótki odgłos, który wydobył się z gardła Aliny.
- Nic Ci nie jest?  - wreszcie odwrócił się przodem do niej, a chwilę później, zwrócił się do dzieciaka, który znajdował się niedaleko nich, czekając aż odrzucą mu piłkę: - Hej, mały uważaj troche, mogłeś zrobić jej krzywdę
Jednak Alise chwilę później, jak gdyby nigdy nic, sięgnęła po zabawkę i rzuciła ją w stronę chłopca. Dobrze, że nic jej się nie stało, jak te gówniarze mogą być takie nieostrożne? Znów siadł bokiem do dziewczyny, kiedy ta wróciła z powrotem na swoje miejsce, unikając jego wzroku.
- Może, przesiądźmy się gdzieś indziej, bo ten dzieciak nie da nam spokoju... Chyba, że chcesz z nim zagrać? - spytał po chwili, kiedy znów nastała cisza. - Albo... możemy też poszukać noclegu, powoli robi się późno, a my dalej nie wiemy gdzie będziemy spać. - dodał po chwili, zbierając się w sobie i siadając tak, aby móc spojrzeć na nią z boku. Jeśli spojrzała na niego, uśmiechnął się z charakterystycznym dla siebie entuzjazmem.
Powrót do góry Go down


Alise L. Argent
Alise L. Argent

Student Ravenclaw
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 171 cm
C. szczególne : dołeczki w policzkach przy uśmiechu, zawsze nosi bransoletkę ze smoczym akcentem i łańcuszek z zawieszką z Irlandzką Koniczynką
Dodatkowo : Prefektka
Galeony : 1281
  Liczba postów : 985
https://www.czarodzieje.org/t16073-alise-lauren-argent#440125
https://www.czarodzieje.org/t16093-shea#440127
https://www.czarodzieje.org/t16089-alise-l-argent#440019
https://www.czarodzieje.org/t18311-alise-argent-dziennik#521059
Plaża - Page 7 QzgSDG8




Gracz




Plaża - Page 7 Empty


PisaniePlaża - Page 7 Empty Re: Plaża  Plaża - Page 7 EmptyWto 18 Sie 2020 - 21:06;

Nie była w stanie do końca zrozumieć relacji pomiędzy rodzeństwem, była jedynaczką. W większości ją sobie wyobrażała, a Lucas był chyba najbardziej troskliwym starszym bratem w szkole. Boyd również był opiekuńczy, ale nie ingerował w życie siostry i pozwalał się jej nim cieszyć, miała swobodę. Nie miała pojęcia, jak mocno Sophie ściągała do siebie kłopoty, bo tak naprawdę ich relacja wciąż kiełkowała i miała nadzieję, że uda się im spotkać na plotki i lepiej poznać. Wydawała się ciekawym człowiekiem, chociaż całkiem odmienną osobowością od brata.
Ali była niezdarna, jej największą wadą był brak uwagi i skupianie się na innych, zapominanie o sobie. Wiedziała, że się o nią martwił i było to urocze, ale jednocześnie miała wrażenie, że sprawia tym Sinclairowi problem – kolejny. Czy odkąd ją spotkał, jego życie nie stało się bardziej chaotyczne? W przeciwieństwie do niego nie zastanawiała się nad tym, czy cokolwiek mogło się jej stać – niezależnie czy tu, czy w Rumunii. Przyjaciele troszczyli się o siebie, nie było w tym nic złego. I nawet jeśli nosił maski, to robił to tak, że stawały się częścią jego, musiała i chciała akceptować. Martwiła się tylko, czy nie zatracał pod nimi na dobre swojej prawdziwej twarzy. Każdy jednak miał prawo do własnych metod radzenia sobie z okrucieństwem świata, który niezależnie, jak piękny i łagodny się wydawał, był pełen niebezpieczeństw. Większość z nich tworzyli ludzie, zwłaszcza względem siebie. Nawet z tą świadomością uważała, że ludzie są piękni. Indywidualni. Nawet Tiara mogła się czasem mylić. Obydwoje, chociaż do swoich domów pasowali, mieli wiele cech wykluczających te przynależność.
- Największe grono pewnie w Slytherinie, ale myślę, że w każdym się jakaś znajdzie. - wzruszyła ramionami z miną, jakby mówiła najbardziej oczywistą rzecz na świecie. Na jego kolejne słowa wydała z siebie ciche mruknięcie, przekręcając głowę na bok i obdarzając go pociągłym spojrzeniem. - Nie mam brata, ale gdybym miała, to pewnie byłaby to taka relacja, jaką mam z Maxem. Nie wiem, czy dobrze kojarzę, ale tak to sobie wyobrażam.
Wyjaśniła jeszcze, mając nadzieję, że będzie wiedział, o co jej chodziło. Musiał, miał Sophie. Nieco zbladł, a w jego tęczówkach zalśniła emocja, której nie potrafiła nazwać. Przyglądała mu się chwilę z niepokojem na twarzy, odgarniając z czoła brązowy kosmyk włosów. I nawet ten uśmiech nie sprawił, że przestałaby się martwić. Myśli, które krążyły mu po głowie, były ostatnimi, o których pomyślałaby Alise. Nie doceniał się, jak zwykle, a przecież dobrze spełniał się w roli. Wywróciła więc tylko oczyma, bo czasem przemówienie mu do rozumu było niemożliwe. Często zapominała o tym, że był uparty.
Zaśmiała się na jego komentarz, zatrzymując na chwilę palce i podnosząc spojrzenie z punktu, w który akurat wcierała krem, pokręciła głową, wprawiając w ruch złote kosmyki włosów, opadające jej na plecy i ramiona. - To nie tak, że umiem. Pamiętam trochę z kursu na asystenta uzdrowiciela z czasów, gdy chciałam spełnić ambicje rodziców, a nie własne. Miałam na egzaminie przypadek kontuzji sportowej. Akurat po Quidditchu, a Ty też grasz więc.. Chociaż taki z tego użytek.
Posłała mu krótki uśmiech, wracając do jego pleców. Mruknięcia, które uciekały mu spomiędzy warg były dla niej swoistym komplementem. Wiedziała, że dobrze robiła i w związku z tym jej dłonie stawały się śmielsze. - Ciesze się, że Ci się podoba.
Ali była bystra w wielu sprawach, ale nie na płaszczyźnie damsko-męskiej. Zwłaszcza po sytuacji z Boydem, gdzie wszystko ignorowała i zmieniała w czystą przyjaźń, nie chcąc już czuć rozczarowania i poczucia, że coś zepsuła, a tak właśnie było. Chociaż uścisk jego dłoni na jej własnych był przyjemny, nie mogła przestać skupiać się na uderzającym sercu. Myślała, że z innej przyczyny. Chciała coś dodać, jednak zamarła w bezruchu, gdy kolejny raz poruszył palcami i skierował ją w inny region swojego ciała. Całkiem nowy dla niej. Była pewna, że jej policzki weszły na nowy odcień różu w skali, ba, nawet stworzyły jakiś nowy.
Nie przestraszył jej, była zaskoczona. Pękła bańka, którą sobie stworzyła. Zmieniło się wyobrażenie. Układając sobie to wszystko w głowie, potrzebowała chwili. Było jej głupio, że nie zauważyła, że tak się nad nim nieświadomie znęcała i była problematyczna. Mocniej wbiła się w szerokie plecy Ślizgona, zaciskając powieki i wypuszczając kolejne, niezbyt składne słowa spomiędzy warg. Nie miała pojęcia, jakie emocje nim targała. Nie wiedziała, że chciał odtrącić ich przyjaźń przez to, że lubił spędzać z nią czas i chciał czegoś więcej niż pocałunków w tym sztucznym z początku układzie. Tylko czy do końca taki był? Zacisnęła usta, łapiąc oddech i wbiła spojrzenie gdzieś w przestrzeń przed sobą. Niezależnie jak się z tym walczyło, każdy miał w sobie egoizm, nawet ona. I chociaż spychała go gdzieś w odmęty swojej osobowości, czasem się dobijał. Nie lubiła tych chwil. Nie znała tej strony Lucasa, nie miała pojęcia, jaką historię nosił na ramionach i jak wiele tracił przez to, że nie umiał zamknąć przeszłości.
- Nie, to moja wina. Sprawiłam Ci większy kłopot, niż powinnam. Oczywiście, że nie mam Cię za dupka, Ty głupku. Zburzyłeś co? Czyś Ty zwariował? - oburzyła się trochę, ignorując rumieńce i zerkając w jego stronę pełnym pretensji za takie gadanie spojrzeniem, zaraz po tym, jak dostała piłką w głowę. Wciąż łudziła się, że zmądrzeje. - Nie, to nic. To wiatr.
Oczywiście broniła chłopca, posyłając brunetowi krótki, nieco nieśmiały uśmiech i sięgnęła piłkę, serwując ją do dziecka. Wyglądał na szczęśliwego, że piłkę odzyskał i że się nie gniewali, chyba nawet próbował zaprosić ich do gry. Podziękowała mu jednak i przeprosiła po kilku odbiciach, wracając na koc. Usiadła grzecznie, nieco zwiększając odległość między nimi i spojrzała na ocean, kręcąc głową.
- Poszedł do mamy. Skorzystajmy z resztek słońca i chodźmy faktycznie poszukać hotelu czy pensjonatu, a potem kolacji! Czekaj, spróbujmy tego! - poderwała się do torby, podając mu piwo i biorąc sobie to owocowe, pozbawione alkoholu. Otworzyła butelki nowym otwieraczem z lamą i stuknęła w jego, posyłając mu kolejny uśmiech, chociaż nadal głupio było jej spojrzeć w oczy. - Za wieczór?
Zaproponowała, wzruszając ramionami i robiąc łyka zimnego napoju. Smak gruszki był orzeźwiający, dobry. Całe szczęście, nie pływali! Opadła na koc, kładąc się wygodnie i wystawiając na promienie słońca skórę, zerknęła w jego stronę. - Smakuje Ci? To lokalne. Lubisz w ogóle piwo?
Powrót do góry Go down


Lucas Sinclair
Lucas Sinclair

Nauczyciel
Wiek : 22
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 183cm
Galeony : 1749
  Liczba postów : 1940
https://www.czarodzieje.org/t18564-lucas-sinclair#529285
https://www.czarodzieje.org/t18598-landryna-lukiego#531203
https://www.czarodzieje.org/t18566-lucas-sinclair#529292
https://www.czarodzieje.org/t18716-lucas-sinclair-dziennik#53577
Plaża - Page 7 QzgSDG8




Gracz




Plaża - Page 7 Empty


PisaniePlaża - Page 7 Empty Re: Plaża  Plaża - Page 7 EmptyWto 18 Sie 2020 - 23:42;

To nie prawda, że Alise sprawiała mu problem. Gdyby nie ona, tak naprawdę rzadziej byłby sobą. Przedtem przed garstką ludzi jedynie potrafił pokazywać jaki w rzeczywistości jest, ale odkąd poznał Krukonkę, coraz częściej zachowuje się w sposób zgodny z własną, tą prawdziwą naturą. Już nie udawał na każdym kroku jaki to on nie jest "fajny", bo tak wypadało, przy kumplach. To właśnie Argent przypomniała mu na nowo, że bycie uczynnym, miłym i pomocnym, też może przekonać do siebie ludzi. A nie tylko błaznowanie i nieporadne granie playboya... Troszczenie się o siebie było normalne. Więc dlaczego ona nie pozwalała mu martwić się o siebie? Dlaczego kazała mu na wakacjach nie myśleć o niej, a zając się beztroską zabawą? Przecież miał prawo zastanawiać się czy dobrze się odżywia w tej Rumunii, czy się nie przemęcza, czy czasem nie doznała jakiegoś wypadku przy pracy? Przecież to byłby normalny odruch, gdyby podczas wyjazdu, takie myśli zaprzątały mu głowę. Nie mogłaby mu mieć tego za złe, gdyby tak właśnie było. I będzie, bo akurat na to dziewczyna nie ma wpływu.
- Powinnaś zostać przewodniczącą tego mojego fanklubu, skoro jesteś moją dziewczyną - oznajmił z uśmiechem. Obserwował jej twarz, kiedy mówiła o Brewerze. Chciał ocenić, jakie są na niej emocje, kiedy mówi o "bracie". Nie znalazł jednak nic szczególnego, na co tylko westchnął. Najwidoczniej rzeczywiście byli dobrymi przyjaciółmi, a dziewczyna właśnie tego szukała w relacjach damsko-męskich na ten moment.
Żałował, że w momencie, kiedy robiła mu masaż, nie mógł jej widzieć. Śmiech, który odbił się w jego uszach niczym echo, sprawił, że miał przed oczyma te charakterystyczne, słodkie dołeczki w jej policzkach, które tak bardzo lubił. Teraz mógł je sobie tylko wyobrażać, kiedy blondynka uciskała poszczególne mięśnie jego ramion i szyi. Jego ciche odgłosy zadowolenia, wyraźnie pokazywały, jak dobrą pamięć miała Alina, skoro umiała przełożyć na praktykę te techniki masażu, których nauczyła się podczas kursu asystenta uzdrowiciela.
- Jakbyś wcześniej przyznała się, że to potrafisz, to już dawno bym Cię wykorzystał - zażartował, gdy tylko poczuł kolejny ucisk jej palców na swoim ciele.
Niestety, nie przemyślał swoich poczynań zbytnio, nie zdając sobie sprawy z tego, że Alise może odebrać jego gesty w dwojaki sposób. A znając ją, pierwsze co przyjdzie jej do głowy, to oczywiście to, że ona jest winna i "problematyczna". Jej dłonie na jego klatce piersiowej, a kilka chwil później na jego wrażliwym obszarze między nogami, zdążyły wprawić go już w iście "pikantny" nastrój. Co mógł na to poradzić. Krukonka od zawsze mu się podobała fizycznie i nie tylko, ale kiedy w grę wchodzi cielesność to samo się dzieje. Tętno przyspiesza, kierując krew w odpowiednie obszary i bynajmniej tym rejonem nie jest mózg, który byłby bardziej odpowiedni, aby choć przez chwile móc racjonalnie myśleć. Dopiero kiedy dziewczyna gwałtownie odsunęła rękę i zniknęła gdzieś za jego plecami, aby chwilę później oprzeć się o niego swoimi, do głosu doszedł wreszcie rozum. I te wszystkie natarczywe myśli: nie musiała wiedzieć, że ci staje, za każdym razem, gdy cie pomizia po brzuchu, wiesz Sinclair? albo ta subtelność przeraziłaby nawet Craine'a... albo oby nie pomyślała, że chce ją zaciągnąć do łóżka, bo tyle by było z naszej znajomości .
Głos Alise wyciągnął go z tej kontemplacji, kiedy oznajmiła po raz kolejny, że sprawiła mu kłopot a także, że nie ma go za dupka. Już otwierał usta, aby coś jej odpowiedzieć, gdy nadleciała piłka, która prawdopodobnie pojawiła się w dobrym momencie, choć na pewno jej zderzenie z głową dziewczyny nie było przyjemne. Nie omieszkał upomnieć dzieciaka, który nieuważnie rzucił zabawką, ale oczywiście Argent broniła młodzika. Nie skomentował jej słów, zamiast tego przypomniał, że mają jeszcze poszukać jakiegoś hotelu do spania, a dziewczyna zgadzając się z nim, chwilę później wepchnęła mu do rąk jakieś tutejsze piwo.
- Za wieczór. - powtórzył z lekkim uśmiechem, unosząc nieco butelkę, aby lekko stuknąć nią w butelkę owocowego napoju Alise. Widział, że nie patrzy na niego z tym swoim charakterystycznym entuzjazmem i beztroską naturą i nie dziwił się temu nawet. Za bardzo dał się ponieść chwili i chyba popełnił niemały błąd.
- Całkiem niezłe. Choć smakoszem nie jestem. - odparł, po wypiciu paru łyków piwa, kiedy blondynka ułożyła się na kocu, nadstawiając swoje ciało pod promienie słońca, które już słabły, ale nadal cieszyły ich swoim nikłym blaskiem. - Częściej pije whisky, ale piwo też może być. A jak Twoje... gruszkowe? - spytał, pod koniec przechylając głowę troche na bok, aby dopatrzyć etykietę i ocenić smak.

Spędzili na wybrzeżu jeszcze kilkadziesiąt minut, dopóki słońce nie zaszło na tyle, że nie mogli korzystać już z jego ciepłych strumieni. Wtedy zapakowali swoje rzeczy, aby udać się z powrotem na tłoczną ulicę, gdzie Meksyk zaczynał swoje nocne życie.

//zt x2
Powrót do góry Go down


Sponsored content

Plaża - Page 7 QzgSDG8








Plaża - Page 7 Empty


PisaniePlaża - Page 7 Empty Re: Plaża  Plaża - Page 7 Empty;

Powrót do góry Go down
 

Plaża

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 7 z 7Strona 7 z 7 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Plaża - Page 7 JHTDsR7 :: 
reszta świata
 :: 
Meksyk
 :: 
Wybrzeże
-