Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Wielka Sala

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Strona 30 z 39 Previous  1 ... 16 ... 29, 30, 31 ... 34 ... 39  Next
AutorWiadomość


Oriane L. Carstairs
Oriane L. Carstairs

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 28
Czystość Krwi : 90%
Dodatkowo : szukająca
Galeony : 533
  Liczba postów : 1330
http://czarodzieje.org/t11413-oriane-l-carstairs
http://czarodzieje.org/t11416-shadow#306304
http://czarodzieje.org/t11415-oriane-leonie-carstairs#306303
Wielka Sala - Page 30 QzgSDG8




Gracz




Wielka Sala - Page 30 Empty


PisanieWielka Sala - Page 30 Empty Wielka Sala  Wielka Sala - Page 30 Empty18.10.15 13:08;

First topic message reminder :

Przypomnienie tematu:

Wielka Sala

Największe pomieszczenie w zamku, to tu odbywają się wszystkie uczty i bale. Oświetlone jest przez lewitujące w powietrzy tysiące świec. Wspaniałe, wysokie sklepienie zawsze odzwierciedla prawdziwe niebo, bez względu na to czy świeci Słońce, czy pada deszcz. Każdego ranka, przy śniadaniu zlatują się sowy przynosząc gazety i listy od rodziców oraz znajomych. Lądują przy stołach czterech domów - Slytherinu, Ravenclawu, Hufflepuffu i Gryffindoru, które zawsze zastawione są mnóstwem pysznego jedzenia. Na samym końcu sali ustawiony jest mniejszy stół, nauczycielski, gdzie na honorowym miejscu zasiada dyrektor.




Niepewnie spojrzała na niego swoimi dużymi, czekoladowymi oczami. Co jak co ale nie miała zamiaru eksperymentować z alkoholem. Czemu? Zawsze po większej jego dawce zaczynała się śmiać i mówić osobą w okół niej, że ich kocha. Niby nic takiego i niektórzy mogliby to uznać za słodkie, jednak ona sama nie uważała tego za takie. Było to dla niej za każdym razem krępujące przeżycie i nie chciała aby chłopak był tego świadkiem. Czuła jednak, że nie będzie w stanie go oderwać od amfor. Pokręciła głową w rozbawieniu.
Czuła, że nie chce o tym rozmawiać tak więc nic więcej nie powiedziała zatapiając się w swoich myślach. Zastanawiała się jak miewa się jej brat. Niby utrzymywali ze sobą kontakt listowy, wiedziała mniej więcej co dzieje się w domu jednak to nie było to samo co kontakt cielesny.
Odbierając kieliszek od Rasha uśmiechnęła się, niepewnie spoglądając na trzymany przez nią kieliszek. Czerwona ciecz wyglądała przepysznie, a je zapach aż ślinka sama ciekła do ust. Za wtórowała mu w toaście i uniosła naczynie do ust. Kompozycja smakowa wina uderzyła w jej kubki smakowe. Musiała przyznać, iż było przepyszne. Słodkie.
- Pyszne. - uwielbiała słodkie wina. Inne była dla niej gorzkie. Po spróbowaniu tego konkretnego nie miała najmniejszej ochoty przestawać na jednym czy dwóch kieliszkach. Wiedziała doskonale, iż może tego żałować na drugi dzień lecz teraz było jej to obojętne.
- Możemy zostać przy tym. Jest wyśmienite.
Nie dane jej było cieszyć się tym zbyt długo. Widząc spanikowanych ludzi i słysząc trzask rozbijanego szkła rozejrzała się w około siebie. Scena na której jeszcze chwilę temu grali muzycy była w ogniu przez co dym po woli wypełniał Wielką salę. Jednak na scenie ogień nie poprzestał. Jego zasięg zaczął się niebezpiecznie poszerzać schodząc ze sceny na parkiet na którym była trawa. Ludzie w panice próbowali wydostać się z Sali. Nie chcąc zgubić Rasheeda złapała go mocno za rękę. Nie sądziła, że coś może ją tak bardzo wystraszyć, a jednak. Wystraszona spojrzała na chłopaka. Od dziecka Oriane bała się ognia. Widok jego przywołał wspomnienia które za wszelką cenę chciała ukryć.
Chciała jak najszybciej wyjść z sali i uciec od tego miejsca jak najdalej jednak nie było jej to dane. jednak z fontann znajdująca się najbliżej nich eksplodowała. Może i dziewczyna by się tym nie przejęła gdyby nie fakt, iż odłamki tej felernej fontanny wbiły się w jej ramię. Krótki krzyk wydobył się z jej gardła. Szybko puściła rękę partnera i złapała się za zranioną rękę w duchu modląc się aby ten koszmar szybko się skończył.

kostka: 2
Powrót do góry Go down

AutorWiadomość


Hemah E. L. Peril
Hemah E. L. Peril

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 23
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 175 cm
C. szczególne : Białe włosy, brwi i rzęsy, jasna cera. Akcent cockney. Umięśniona sylwetka. Blizna na jednej brwi po dawnej bójce. Blizny po odmrożeniach na lewej ręce i udach.
Dodatkowo : Prefekt
Galeony : 1140
  Liczba postów : 790
https://www.czarodzieje.org/t16565-help-budowa
https://www.czarodzieje.org/t16590-help-me-mr-postman#458344
https://www.czarodzieje.org/t16566-help-budowa
Wielka Sala - Page 30 QzgSDG8




Gracz




Wielka Sala - Page 30 Empty


PisanieWielka Sala - Page 30 Empty Re: Wielka Sala  Wielka Sala - Page 30 Empty03.09.19 19:51;

Zbyt wiele emocji. Nowy rok, ostatnio grany mecz, odznaka prefekta - podekscytowanie niemalże z niej tryskało. Jeszcze nie zdawała sobie sprawy z tego, że to może być spory obowiązek (to tylko prefekt, pfff, Liam dawał sobie radę, to ona nie da?), że przedmioty mogą być trudne, że niedługo półmetek i trzeba będzie myśleć o pracy dyplomowej. Na ten moment w jej umyśle królowała jedynie radość. Prefekt wygląda tak cudownie. Chce czy nie, pozycja w drużynie narodowej wymusza na dziewczynie dbanie o wizerunek publiczny. Czy raczej - wymusza to na niej strach, że mogą obsmarować ją niczym pierwszą lepszą dziwkę w gazecie, jeśli zrobi coś, co przyciągnie zbyt wiele uwagi. Nadal jest relatywnie młoda i nowa w zespole, wciąż niektórzy aż nadmiernie czujnie się jej przyglądają. Nie sprzyja to relaksowi.
Ale teraz była w szkole, teraz mogła rozluźnić się przy czeskich piwach i dobrze nastawić na nadchodzące miesiące.
Miała mocną głowę. Ani myślała przesadzić i spić się. Była wyjątkowo uważna. Na tyle, że zauważyła, iż z głosem profesora Ajaxa coś jest nie tak. Na dodatek nie mógł znaleźć swojej różdżki. Szybko więc użyczyła mu swojej, aby mógł odnowić zaklęcie modulujące głos. Nagrodzona punktami z tej radości miała trudność ze schowaniem różdżki w mundurku szkolnym. Niewykluczone, iż wynika to z braku przyzwyczajenia do tego stroju. Nie nosiła go wszak za często. A teraz wypada, aby przynajmniej na rozpoczęciu miała. Ten jeden raz przed nowymi uczniami i nauczycielami z wymiany niech wygląda porządnie.
Dostała w dłoń kufer piwa czarnego jak smoła, połyskującego w świetle świec na tęczowo. Przypominał łuski jakiegoś rzadkiego węża. Trochę niepewnie go powąchała, zanim upiła łyk. Trzeba przyznać, ze było przednie. I cholera mocne. Nie zauważyła, jak opróżniła kufel - z każdym kolejnym łykiem starała się wyczuć, czym smakuje ten zagraniczny trunek. Aż zobaczyła nic tylko dno kufla. Odstawiła go więc, przyglądając się, jak Wielka Sala tonie w kolorach.
Co to było o tym, że się nie spije? Szlag by to. Powinna się teraz pilnować.
Z drugiej strony, kto tak o hojnie polewa piwo zaprawione kwasem czy innym eliksirem Gregory'ego? Nie ma co, zaczynają ci Czesi z przytupem. Trzeba im będzie potem pokazać, że Brytyjczycy też umieją się bawić.
Jakby nie była już dostatecznie wesoła, teraz jeszcze tonęła w łagodnie zmieniającej się tęczy, czując potrzebę integracji z kimkolwiek. I akurat dostrzegła ponad wszystkimi głowę @Leonardo O. Vin-Eurico.
Nie chciała wcześniej zawracać Meksykaninowi głowy - pełnił obowiązki asystenta, zatem tylko zerkała w jego kierunku z przelotnymi uśmiechami, mniej lub bardziej porozumiewawczymi. Teraz jednak nie wytrzymała, ruszając w kierunku chłopaka.
Obcasy stukały o posadzkę, kiedy w półbiegu zbliżyła się do ćwierćolbrzyma. Chociaż nie należała do najniższych, dziś pokusiła się o naprawdę wysokie obcasy, chcąc chociaż tym rozbić monotonię mundurka. Zaś dla niektórych mogłoby być godne podziwu to, jak zgrabnie wybiła się na w tych butach, wieszając na szyi Vin-Eurico. Cała uśmiechnięta, podekscytowana, powiewając białymi włosami i... popiskując cicho z radości.
- Blimey! Leo! - Zamachała nogami, wiszącymi teraz w powietrzu. Nie przejmowała się nawet tym, że asystent ma nagą klatę. Ba, jeszcze dała mu buziaka w policzek na powitanie, zanim ponownie się przytuliła.
- Widziałeś? Graliśmy ostatnio mecz w mniejszej lidze! Wygraliśmy! Był towarzyski, ale wygraliśmy! I wpadłam na Saharę na trochę, ależ tam gorąco! Nie znalazłam cię, a to jest naprawdę wyzwanie, nie znaleźć ćwierćolbrzyma. Ale musiałeś być czymś zajęty, a mnie tamto słońce wykańczało... - Przerwa, aby wziąć wdech. Paplała dużo i szybko, entuzjastycznie, schodząc w końcu z niego i stając na posadzce jak należy. Nawet nie starała się ukrywać akcentu i mówić zrozumiale do biednego Meksykanina.
- Widziałeś, widziałeś? - Złapała za materiał mundurka i uniosła go, aby pokazać mu odznakę prefekta. - Co ja pytam! Na pewno wiedziałeś, ya bloody wanker! Byłeś pewnie na jakiejś radzie pedagogicznej. I nie powiedziałeś mi nic?! - Strzeliła go lekko, po przyjacielsku, pod żebra. - Why the hell are ya starkers? Trochę ci chyba nie przystoi już, co?
Dopiero teraz zauważyła, że najpewniej przerwała rozmowę asystenta z @Matthew C. Gallagher. Uśmiechnęła się, rumiana niczym jabłuszko, do Ślizgona.
- Ah, bollocks, sorry! Nice to meet ya anyway! - Miała już powiedzieć coś więcej, gdy w tle usłyszała narzekanie na to, jak się rzekomo ktoś rozpycha. Wyłapała również swoje imię.
- @Cassius Swansea! Hell, I haven't seen this bloody pisswizard in ages! - Zaczesała szybko włosy do tyłu, bo zdążyły jej wpaść w oczy. - Wrócę do ciebie, Leo, czekam też niecierpliwie na pierwszą lekcję, ale muszę mu wpierdolić, że mnie olewał tyle miesięcy.
Pomachała obu "rozmówcom" i jak niespodziewanie się pojawiła, tak też zniknęła, celem dotarcia do Cassa. Na obcasach była mu niemalże równa i rzuciła się tak samo entuzjastycznie na szyję, co wcześniej Leo. Z tą różnicą, iż teraz nie wisiała niczym z gałęzi.
- Fucking cuntpuddle - skomentowała jego osobę.

Kostki: 3, 1 -> 15 pkt dla Gryffindoru
Piwo: Bad Trip
Powrót do góry Go down


Morgan A. Davies
Morgan A. Davies

Student Gryffindor
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 162
C. szczególne : skórzany plecak, nieodłączne bransoletki
Dodatkowo : Animagia (wiewiórka pospolita)
Galeony : 1820
  Liczba postów : 3437
https://www.czarodzieje.org/t17419-morgan-a-davies#488348
https://www.czarodzieje.org/t17421-listy-do-moe#488357
https://www.czarodzieje.org/t17420-morgan-a-davies#488355
https://www.czarodzieje.org/t18298-morgan-a-davies-dziennik#5208
Wielka Sala - Page 30 QzgSDG8




Gracz




Wielka Sala - Page 30 Empty


PisanieWielka Sala - Page 30 Empty Re: Wielka Sala  Wielka Sala - Page 30 Empty03.09.19 22:14;

Blanc odeszła tak szybko, jak się zjawiła. Minę miała nietęgą i skupioną, a Davies nie była w stanie powiedzieć, czy złość z niej zeszła po zemszczeniu się na punktach Krukonów, czy kobieta miała w planach kolejne etapy niemiłych gestów wobec podopiecznych Roweny.
- Nie, dopóki będziesz się dalej przewracał na każdym kroku. - skwitowała z niecierpliwością, jakby rzeczywiście była znudzona tym, że co chwilę zmuszona była ratować Swansea skórę. Na szczęście tylko jeden osobnik z tej rodziny był taką ciapą, bo nie miałaby lekko, jakby takich ofiar pojawiło się więcej. Rogi nie pojawiły się na głowie nastolatki bez powodu. I nie miały zamiaru znikać bez choć najmniejszego namieszania w relacjach Gryfonki. Już teraz mieszały zarówno w jej myślach, jak i wypowiedziach. A jeszcze nie skończyła sączyć swojego napoju.
- Na szczęście mnie to nie dotyczy. - odparła szorstko na jego uwagę o animagach, z obcą sobie surowością. Jakby miała za chwilę wydrzeć się na rozmówcę, że ten był bliski wypaplania jej planów. Otrzymane piwo odstawiła bez słowa na najbliższy blat. Niechętnie przyjrzała się kolejnemu kuzynowi Swansea, aby na koniec podsumować swoje obserwacje teatralnym wywróceniem oczu.
- Byle nie wymagał specjalnej troski, jak Ty. - zażyczyła sobie, patrząc na oddalające się plecy Ślizgona, a potem poczuła dotyk drugiego przedstawiciela radosnej rodzinki na ramieniu. Pospiesznie i z impetem strąciła jego palce z szaty, kompletnie ignorując dalsze uwagi o rogach, próbach przemian i innych bzdurach. Odwróciła się na pięcie, idąc w ślady profesor Blanc, bo rósł w niej taki gniew i żądza krwawych wyzwisk, że nie była już w stanie się hamować w towarzystwie swojego (niedoszłego?) korepetytora. Jak na złość, w tym samym momencie wpadła w jakiegoś nauczyciela z wymiany, wytrącając mu niesioną przez niego torbę z rąk. Z refleksem szukającej złapała jakiś przedmiot, który wyleciał z bagażu Swanna i, nie zastanawiając się długo, schowała go pospiesznie do kieszeni, rezygnując z jakichkolwiek oględzin. Zmusiła się jedynie do ukłonu, jakby w ramach przeprosin za stłuczkę, po czym powędrowała dalej.

Interakcja 2: 3+2 = piłka od Swanna

Faust trwa w najlepsze.

______________________

But I ain't worried 'bout it
Wielka Sala - Page 30 UEEDvST
dancing on the clouds below


Ostatnio zmieniony przez Morgan A. Davies dnia 03.09.19 22:30, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down


Jonas Rosenberg
avatar

Rok Nauki : I studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 179 cm
Dodatkowo : Prefekt fabularny
Galeony : 263
  Liczba postów : 112
https://www.czarodzieje.org/t17552-jonas-rosenberg#492244
https://www.czarodzieje.org/t17556-jonas-rosenberg#492331
https://www.czarodzieje.org/t17554-jonas-rosenberg#492276
Wielka Sala - Page 30 QzgSDG8




Gracz




Wielka Sala - Page 30 Empty


PisanieWielka Sala - Page 30 Empty Re: Wielka Sala  Wielka Sala - Page 30 Empty03.09.19 22:28;

Jonas wyjątkowo cieszył się z początku roku szkolnego i to wcale nie dlatego, że miał ponownie zasiąść za książkami. Co prawda z wielu przedmiotów lubił się uczyć i wcale tego nie ukrywał, ale przede wszystkim tęsknił za swoimi szkolnymi przyjaciółmi. Z przyczyn od siebie niezależnych (wcześniej zaplanowana wycieczka z rodzicami, na której wcale nie chciał być) nie mógł pojechać z nimi na Saharę, a przez to już od kilku dni wyczekiwał aż wszyscy wsiądą do pociągu na peronie dziewięć i trzy czwarte i wyruszą w podróż do magicznego zamku. W tym roku mogło być wyjątkowo ciekawie, bo doszły do niego słuchy, że wznowiono wymianę międzyszkolną i tym razem Hogwart mieli odwiedzić uczniowie na co dzień uczęszczający do Dursmtrangu i Souhvězdí.
Przyszedł do Wielkiej Sali nieco spóźniony, bo oczywiście musiał mieć pecha – urwał sobie guzik przy jednej koszuli, przez co na ostatnią chwilę musiał się przebierać. Wreszcie jednak wtargnął na imprezę, na której już od wejścia ktoś polecił mu piwa, które przywieźli ze sobą goście z Souhvězdí. Niewiele myśląc, udał się do pobliskich beczek i sięgnął po jeden z kufli polecanych przez chichoczących między sobą młodzianów. Powinien się domyślić, że chcą mu zmajstrować jakiś numer. Upił łyka, ale początkowo nie odczuwał żadnych efektów. Wpadł nawet na panią profesor, która przedstawiła mu się jako Tekla Ruchała i opowiedziała ciele interesujących rzeczy o astronomii. Nigdy nie był fanem tego przedmiotu, ale musiał przyznać, że nauczycielka miała dar przekonywania. Co więcej, podarowała mu wykres gwiazd, który wyglądał jak małe dzieło sztuki. Skłonił się delikatnie i podziękował z uśmiechem, po czym oddalił się w głąb sali. Wtedy dostrzegł znajomą sylwetkę panny Davies.
- Morgan! – Krzyknął na powitanie, ale zaraz zwolnił kroku, bo procenty zaczęły powoli uderzać do głowy. A raczej tak mu się wydawało, chociaż trudno było mu jednocześnie uwierzyć, żeby już po jednym piwie był pijany. Jak się jednak okazało to nie moc trunku, a magiczne efekty sprawiły, że poczuł się nieswojo. Orzeźwijące piwko z odrobiną soku jabłkowego i mięty spłatało mu niezłego figla. Nagle poczuł jak na różnych częściach jego ciała wyrastają lśniące, kolorowe łuski przypominające cekiny. W szczególności upodobały sobie jego dłonie, które teraz faktycznie wyglądały jak syrenie. Chłopak poczuł w dodatku nieodpartą chęć ściągnięcia z siebie ciuchów i pływania nago w jeziorze albo jakimkolwiek innym zbiorniku wodnym.
- Morgan, musimy iść nad jezioro. Teraz. Kąpiel nago. Ty, ja. Jezioro. – Zaczął paplać bez sensu, zaś podczas tej paplaniny rozpinał kolejne guziki swojej koszuli. Kto by pomyślał, że ktoś tak przykładny w ten sposób wejdzie w nowy rok szkolny… Cóż, nie była to do końca jego wina, to to piwo sprawiało, że nie był do końca sobą.

Nauczyciel: Tekla Ruchała
Interakcja: 4
Piwo: Syreni śpiew
Powrót do góry Go down


Morgan A. Davies
Morgan A. Davies

Student Gryffindor
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 162
C. szczególne : skórzany plecak, nieodłączne bransoletki
Dodatkowo : Animagia (wiewiórka pospolita)
Galeony : 1820
  Liczba postów : 3437
https://www.czarodzieje.org/t17419-morgan-a-davies#488348
https://www.czarodzieje.org/t17421-listy-do-moe#488357
https://www.czarodzieje.org/t17420-morgan-a-davies#488355
https://www.czarodzieje.org/t18298-morgan-a-davies-dziennik#5208
Wielka Sala - Page 30 QzgSDG8




Gracz




Wielka Sala - Page 30 Empty


PisanieWielka Sala - Page 30 Empty Re: Wielka Sala  Wielka Sala - Page 30 Empty03.09.19 23:07;

Nie zdążyła się oddalić zbyt daleko, gdy ponownie usłyszała czyjeś wezwanie. W całym tym zamieszaniu i złości piwo sprofanowane soczkiem wchodziło jej, jak mocno miętowa woda. Cudowny trunek, jednak wraz z opróżnianiem szklanki, można było odnieść wrażenie, że i dusza Davies pustoszeje do zatrważającego stanu, w którym pozostawała w niej wyłącznie wściekłość i chęć dzielenia się ze światem przykrościami.
- Tylko nie Morgan, do stu dumbaderów. - syknęła pod nosem, zanim w ogóle odwróciła się, żeby zobaczyć, kto znów usiłuję jej podpaść. Jonas. W pierwszej chwili nie poznała go, bo przez wakacje nie widziała go na oczy. Wyglądało na to, że wagarował, zamiast dołączyć do reszty na Saharze. Jego strata. Ale najwidoczniej podczas przerwy od szkoły udało mu się postradać zmysły, bo tuż po powitaniu zaczął wygadywać niestworzone głupoty. Jakby Davies miała za mało podniesione ciśnienie samym użyciem pełnego imienia.
Gdy tylko Rosenberg znalazł się w zasięgu Moe, ta zamachnęła się i zupełnie bez opamiętania spoliczkowała Puchona, jakby obraził wszystko, co było dla niej ważne. I ten sam wyraz zebranej, kipiącej złości był jednocześnie rozładowującym całe zbudowane w niej napięcie czynnikiem. Zamrugała kilkukrotnie, jakby właśnie wybudziła się z jakiegoś letargu i spojrzała z przerażeniem na Jonasa.
- By to sklątka, przepraszam! - wydusiła z siebie półprzytomnym okrzykiem, wpatrując się w piekącą od uderzenia dłoń i wciąż nie do końca dopuszczając do świadomości myśl, że to się stało naprawdę. Rogi zniknęły, piwo zniknęło już wcześniej. Na kolejne po tym wszystkim nie miała już ochoty. Zwłaszcza, że teraz już majenie soczkiem podobno by się nie sprawdziło, o czym wolałaby się nie przekonywać na własnej skórze.

______________________

But I ain't worried 'bout it
Wielka Sala - Page 30 UEEDvST
dancing on the clouds below
Powrót do góry Go down


Jonas Rosenberg
avatar

Rok Nauki : I studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 179 cm
Dodatkowo : Prefekt fabularny
Galeony : 263
  Liczba postów : 112
https://www.czarodzieje.org/t17552-jonas-rosenberg#492244
https://www.czarodzieje.org/t17556-jonas-rosenberg#492331
https://www.czarodzieje.org/t17554-jonas-rosenberg#492276
Wielka Sala - Page 30 QzgSDG8




Gracz




Wielka Sala - Page 30 Empty


PisanieWielka Sala - Page 30 Empty Re: Wielka Sala  Wielka Sala - Page 30 Empty03.09.19 23:29;

Nie zdążył ugryźć się w język, przypominając sobie dopiero po fakcie jak panna Davies nie przepada za tym, kiedy ktokolwiek zwraca się do niej pełnym imieniem. Nie usłyszał jednak jej syknięcia, i może to i lepiej, bo tylko niepotrzebnie by się przejął. Dla zdrowotności lepiej było tego zbyt często nie robić. Chyba. W każdym razie cieszył się niezmiernie, że ją widzi. Wściekły był o to, że nie mógł wraz z innymi przebywać na Saharze, ale przecież nie mógł zrobić przykrości swoim rodzicom. Od dawna planowali wycieczkę po Francji i Holandii. Prawdę powiedziawszy była naprawdę fajna i zobaczył wiele przepięknych miejsc, ale przez całe wakacje brakowało mu jego przyjaciół. Żałował, że nie dało się tego wszystkiego jakoś połączyć.
Póki co jednak trudno było mu się skoncentrować na czymś innym niż na tym, że było mu cholernie gorąco. Rozpinał kolejne guziki swojej koszuli, spoglądając wyczekująco na Gryfonkę, kiedy to nagle poczuł siarczysty ból na swoim policzku. Hę? Przez moment nie mógł ogarnąć, co się w ogóle wydarzyło. Dopiero po chwili potarł dłonią piekącą twarz, a do jego uszu dotarły przeprosiny z ust stojącego przed nim dziewczęcia.
- Moe, dlaczego to zrobiłaś? – Mruknął wyraźnie zaskoczony zachowaniem swojej przyjaciółki, bo przecież… nie powiedział niczego złego. Tak mu się przynajmniej wydawało. Próbował w pamięci przywołać słowa, których użył. No dobra, może jednak zabrzmiały trochę nieprzyzwoicie? Ale nie miał przecież na myśli niczego zbereźnego! Jak mogła go o coś takiego posądzać? No tak, biedny Puchon nadal nie połączył faktów i nie skojarzył uderzenia z rogami i spożytym przez Gryfonkę piwem.
- Zresztą nieważne. To co z tym jeziorem? – Zapytał po chwili, mimo że każdy normalny gość już dawno by się wycofał. On jednak musiał po prostu zrealizować swój plan. Musiał wykąpać się nago w jeziorze, a że nie chciał robić tego sam… Kolejne guziki zostały rozpięte, a Jonas zaczął zdejmować swoją koszulę. Dopiero w tym momencie coś go tchnęło i zaczął zastanawiać się nad tym, co on w ogóle odwala.
- Czekaj, czy ja powiedziałem jezioro? Brrrrr. – Otrząsnął się, jakby z zimna, z powrotem zapinając swoją koszulę. Zaraz po tym uderzył się otwartą ręką w czoło. Jak mógł być takim idiotą? – Syreni śpiew. To stąd te łuski… strasznie Cię przepraszam, Moe. To chyba te piwa od przyjezdnych. – Znalazł się captain obvious, co? Puchon westchnął ciężko, bo tak jak dziewczyna prawdopodobnie świadomie nie przywaliłaby mu w twarz, tak i on nie składałby tak niemoralnych propozycji.
- Jak wakacje? – Próbował naprędce zmienić temat, by przypadkiem nie paść ofiarą żadnych żartów. No bo nie oszukujmy się… on-syrena-jezioro? Wybrał najgorsze piwo z możliwych. Całe szczęście, że jego efekt powoli już mijał.

Piwo: Syreni śpiew
Powrót do góry Go down


Elijah J. Swansea
Elijah J. Swansea

Absolwent Ravenclawu
Wiek : 24
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183 cm
C. szczególne : znamię na karku odporne na metamorfo; okulary do czytania, na szyi drewniana zawieszka w kształcie aparatu fotograficznego. Na prawym przedramieniu wielka i paskudna blizna, ukrywana metamorfomagią i ubraniami
Dodatkowo : metamorfomagia
Galeony : 3556
  Liczba postów : 3212
https://www.czarodzieje.org/t16927-elijah-julian-swansea#471679
https://www.czarodzieje.org/t16932-jeczybula#471794
https://www.czarodzieje.org/t16919-elijah-j-swansea
https://www.czarodzieje.org/t18741-elijah-j-swansea-dziennik#537
Wielka Sala - Page 30 QzgSDG8




Gracz




Wielka Sala - Page 30 Empty


PisanieWielka Sala - Page 30 Empty Re: Wielka Sala  Wielka Sala - Page 30 Empty04.09.19 23:04;

Pierwsze złośliwe uwagi Moe przypisał po prostu jej zaczepności. Miał już okazję przekonać się, że nie jest jedną z tych osób, która nadużywa cukru w swoich wypowiedziach i właściwie w ogóle mu to nie przeszkadzało. Sytuacja wydała mu się dziwna dopiero w momencie, kiedy odezwała bardziej złośliwie niż kiedykolwiek do tej pory, a w dodatku strąciła jego dłoń, co skwitował pytającym spojrzeniem. To chyba były te osławione nastoletnie hormony, o których zdążył już zapomnieć. Nie rozumiał jaki jest jej problem, ale nie wnikał w to też ani chwili dłużej, co zresztą ułatwiła mu swoim odejściem. Z lekkim niedowierzaniem pokręcił głową, którą pokrywały w tym momencie kruczoczarne loki wydłużające się z każdą kolejną minutą. Zatrzymał się, chcąc dopić swoje piwo nim niefortunnie znów je na kogoś wyleje i właśnie wtedy zza jego pleców dobiegł znajomy męski głos, który sprawił, że odwrócił się gwałtownie. To Swann podejrzliwie pytał go o wiek. Chciał się oburzyć, wszak był już na drugim roku studiów i zdecydowanie wyglądał na swój wiek, kiedy dotarło do niego, że... wcale tak nie jest. Nie wyglądał na swój wiek bo nie wyglądał jak on. Kolor skóry pokrywającej dłonie był wyraźnie oliwkowy, a czarne loki wydłużyły się już do ramion.  Z całą pewnością można było się pomylić. Wymruczał szybkie wyjaśnienie, po czym jak najszybciej oddalił się od mężczyzny; co za przedziwna impreza... chciał tylko znaleźć Cassiusa, czy to aż tak wiele?! Rozejrzał się, chcąc odnaleźć wzrokiem swojego ukochanego kuzyna, ale dostrzegł tylko Elaine i to właśnie do niej skierował swoje kroki. Stała przy Aidenie i nowej dziewczynie, która, patrząc po herbie zdobiącej jej mundurek, była jedną z osób z wymiany. Nim jednak dotarł do swojej siostry, ta zdążyła wstać i odejść. Patrząc po minach obu dziewczyn, coś wyraźnie poszło nie tak. Miał zamiar dowiedzieć się o co chodzi, ale... na początek najważniejsze!
Widziałaś gdzieś Cassiusa? Chciałem go uściskać, tak bardzo się za nim stęskniłem! – powiedział i choć w normalnej sytuacji podobne słowa mogłyby wyjść spomiędzy jego ust tylko w towarzystwie wyraźnego sarkazmu, teraz były zupełnie szczere. – a Tobie co? Pokłóciłaś się z tą przyjezdną? – w tonie jego głosu rozbrzmiała nagła troska. Zagarnął kosmyk siostrzanych włosów za ucho i zahaczył dłonią o miękki policzek, patrząc w zaszklone łzami oczy. Coś ewidentnie było nie tak, przecież tak cieszyła się na dzisiejszy dzień. Nim zdążyła powiedzieć mu coś niemiłego, dodał – Usiądź tutaj, pójdę z nią porozmawiać.
Nie dał się zatrzymać, po prostu ruszył w tłum za marchewkowo-rudymi włosami, starając się ją dogonić. Kolor jego skóry z oliwkowego przeszedł w porcelanową bladość, włosy zaś z powrotem się skróciły i, o zgrozo, przybrały kolor agresywnej fuksji.
Hej, poczekaj! – zawołał za dziewczyną, widząc, że zaraz mu umknie. Nos wydłużył mu się i skrócił ze dwa razy, a włosy nie potrafiły zdecydować się czy chcą pozostać różowe, czy może jednak marzą o fiolecie i w efekcie migotały barwami jak choinkowe światełka. W końcu dogonił uciekinierkę i złapał ją za nadgarstek, aby więcej już mu nie uciekała – Widziałem, że rozmawiałaś z moją siostrą, a teraz ma łzy w oczach. Możesz mi wytłumaczyć co się... – nie dokończył, bo zauważył, że i ona nie wygląda najlepiej. – Och, wszystko w porządku? Co się tam stało?

Nauczyciel 2: 3, 3 → Swannowi coś odwala
Powrót do góry Go down


Cassius Swansea
Cassius Swansea

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 185cm
C. szczególne : Niewielkie blizny łobuza weterana, dość często ma ślady farby na dłoniach. Na lewej dłoni nosi prostą i cienką złotą obrączkę.
Dodatkowo : Hipnoza
Galeony : 2149
  Liczba postów : 1027
https://www.czarodzieje.org/t16705-cassius-swansea
https://www.czarodzieje.org/t16709-hyperion
https://www.czarodzieje.org/t16706-cassius-swansea
https://www.czarodzieje.org/t18287-cassius-swansea-dziennik
Wielka Sala - Page 30 QzgSDG8




Gracz




Wielka Sala - Page 30 Empty


PisanieWielka Sala - Page 30 Empty Re: Wielka Sala  Wielka Sala - Page 30 Empty04.09.19 23:09;

Pierwsze sekundy były przerażające. Cassius nigdy nie należał do osób, które owijały w bawełnę. Kiedy coś mu się nie podobało to śmiało mówił o tym głośno. Na tyle głośno, aby przekazać swoje stanowisko wszystkim zainteresowanym… tym niezainteresowanym również. I kiedy przyszedł taki moment, w którym coś odebrało mu tę wolność słowa, poczuł się okropnie. Stłamszony i w pewien sposób zmanipulowany. Jakby zamknięto go w ciasnej klatce niczym zwierzę i popychając kijami wymuszano słowa, które były nieprawdą. Liczył na Hemah, naprawdę cholernie na nią liczył. Miał nadzieję, że jej porywczy charakter pomoże mu wybić te durnoty z głowy. Nawet pięścią prosto w rzeczony łeb. Był gotowy na cokolwiek, o ile tylko miało to przynieść pożądany efekt. Panika w niebieskozielonych oczach Cassiusa była tak wyraźna, że dosłownie zdębiał, kiedy Hemah rzuciła mu się na szyję. Tak po prostu, mamrocząc coś przy tym w tym swoim języku, którego zapewne połowa przyjezdnych w ogóle miała nie zrozumieć. Szpilki zastukały tuż przy nim, kiedy chwycił ją pod boki i po sekundzie przytulania się odsunął na długość ramienia. Ściągnął brwi. Widać było, że szykuje się do pyskówki, ale zamiast tego…
- Najdroższa, jak się cieszę! Dziękuję za przytulenie. Jestem tak wdzięczny, że aż chciałbym cię wycałować. - Groźna mina zupełnie nie współgrała z uroczymi słowami szeptanymi przez polityka. Swansea zbladł i najprawdopodobniej miał właśnie zapaść się pod ziemię. ZNOWU? Stracił nie tylko szacunek i godność człowieka. On utracił swą tożsamość. Już gorzej być nie mogło. I chyba wyłącznie dlatego zadecydował o przyjęciu proponowanego mu innego piwa. Wraz z Peril stali właśnie tuż obok beczek z Bad Tripem. Cassius po prostu spojrzał w bok, najwyraźniej szukając drogi ucieczki z Wielkiej Sali, ale zamiast tego natrafił wzrokiem na świeżo napełniany kufel. Przyjął go i bez zastanowienia i opróżnił do połowy. Uderzyło mu do głowy nieomal od razu. Nic dziwnego, skoro dopiero co wyzerował poprzednie. Efekt był dość normalny dla tego trunku, ale z pewnością zupełnie niespodziewany dla wszystkich wokół, którzy jeszcze nie przywykli do szastającego miłością Swansea. Cały jego zły nastrój i odczuwane upokorzenie powoli znikało. W przypływie spontanicznego optymizmu nachylił się do Hemah i jednak porwał ją w objęcia, wznawiając przytulenie, które zainicjowała chwilę temu. Szacunek i godność człowieka… bezpowrotnie utracone.

Piję bad tripa!
Powrót do góry Go down


Pandora J. Doux
Pandora J. Doux

Student Hufflepuff
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 161
C. szczególne : Piegi, wyraźne kości policzkowe, błędy językowe i silny akcent
Galeony : 269
  Liczba postów : 260
https://www.czarodzieje.org/t17523-pandora-jarmila-doux#491657
https://www.czarodzieje.org/t17528-puszka-pandory#491717
https://www.czarodzieje.org/t17524-pandora-j-doux#491653
Wielka Sala - Page 30 QzgSDG8




Gracz




Wielka Sala - Page 30 Empty


PisanieWielka Sala - Page 30 Empty Re: Wielka Sala  Wielka Sala - Page 30 Empty05.09.19 13:00;

W pewnym sensie zaskoczyła samą siebie. Nie tym, że coś takiego potrafiło wywołać u niej łzy, bo do swojej wrażliwości, czy wręcz słabości, zdążyła się już przyzwyczaić, ale… Czy odchodząc nie ukazała nieco zbyt dużo złości? Emocje wciąż jej nie opuściły, więc nie uświadomiła sobie tego jeszcze w pełni, a mimo to już poczuła skrępowanie. Nie była osobą skłonną do wybuchów i krzyków, a już na pewno unikała kłótni i dramatów, a mimo to wydawało jej się, że podniosła nieco głos. Ale z drugiej strony, czy złość nie była w takiej sytuacji odpowiednią reakcją?
Westchnęła, spoglądając w górę, używając całej swojej siły woli, aby łzy tylko nie popłynęły jej po policzkach. Nie mogła odnaleźć żadnej znajomej twarzy, więc skręciła w stronę beczek z piwami, aby sięgnąć po znaną jej Rajską Czekoladę. Musi doprowadzić się do porządku, a w końcu co lepiej odgoni smutki od czekolady?
Nie zdążyła jednak sięgnąć po kufel, bo zatrzymała się gwałtownie, czując uchwyt na swoim nadgarstku. Odwróciła się i przez chwilę ze zdziwienia nie mówiła nic, wpatrując się w pokaz dla epileptyków na głowie chłopaka. Dopiero po chwili dotarł do niej sens słów i łzy znów stanęły jej w oczach. Czyli jednak tamtej dziewczynie także jest przykro. Czy jej słowa były spowodowane tylko przez piwo i naprawdę ich żałuje? Czy może jednak to słowa Pandory ją zasmuciły? A może to Aiden powiedział jej coś, gdy Panda już odeszła?
- Ja siedziałam, gdy Twoja siostra wpadła na mnie i kazała mi iść z jej oczu - powiedziała, unosząc lekko okulary, aby wytrzeć łzę zanim ta zdąży popłynąć - Ja nie tak myślałam, że będzie wyglądać wasza gościnność. Ona mi powiedziała, że jestem gruba. - zaczęła się tłumaczyć, bo zrobiło jej się głupio, gdy usłyszała na głos powód swojego płaczu. - No… w pewnym sensie. Powiedziała, że ja zajmuję za dużo miejsca.
Teraz już była pewna, że jej policzki płoną ze wstydu. Gdy już zaczęła przedstawiać historię, to całkowicie dotarło do niej, że jest zbyt abstrakcyjna, a jej reakcja zbyt emocjonalna. Dlaczego w ogóle posłuchała się dziewczyny i naprawdę zeszła jej z oczu, zamiast wyjaśnić sobie sytuację, chociażby “na migi”.
- To pewnie wina naszego piva… - dodała cicho, spuszczając wzrok i dopiero teraz zauważyła, że łuski zaczęły powoli znikać z jej dłoni. - Ale na pewno nie każde działa dużo źle. Rajska Czekolada jest bezpieczna.
Powrót do góry Go down


Caelestine Swansea
Caelestine Swansea

Uczeń Hufflepuff
Rok Nauki : I
Wiek : 21
Wzrost : 163cm
C. szczególne : piegi
Dodatkowo : jasnowidzenie
Galeony : 1418
  Liczba postów : 781
https://www.czarodzieje.org/t17494-caelestine-swansea#491230
https://www.czarodzieje.org/t17580-michael-angelo#493038
https://www.czarodzieje.org/t17526-caelestine-swansea#491698
https://www.czarodzieje.org/t18629-caelestine-swansea-dziennik#5
Wielka Sala - Page 30 QzgSDG8




Gracz




Wielka Sala - Page 30 Empty


PisanieWielka Sala - Page 30 Empty Re: Wielka Sala  Wielka Sala - Page 30 Empty05.09.19 14:03;

W dalszym ciągu odczuwała głęboką potrzebę wykąpania się w jeziorze, dlatego odszukała wzrokiem tace z napojami. Skrupulatnie uniknęła sięgania po alkohol. Po spożyciu pierwszego piwa, nabrała przekonania, że jego efekty okazują się bardzo niefortunne, szczególnie dla kogoś, kto nie lubi rzucać się nikomu w oczy i zresztą, z czego zdała sobie sprawę... to było w końcu piwo (a ona była nieletnia), a chociaż upiła zaledwie łyk i to tylko przypadkiem, miała wrażenie, że takie wytłumaczenie nie mogłoby przekonać nauczycieli. Dla bezpieczeństwa teraz sączyła sok, niwelując nim stan alkoholowego upojenia. Czego niestety nie mogła powiedzieć o efektach piwa. Miała wrażenie, że jej organizm usycha z niedoboru wody. Miało to na pewno związek z łuskami świecącymi na jej przedramionach i policzku. Nie czuła się w żadnym stopniu komfortowo. Przysiadła przy stole Puchonów, obserwując jak ludzie kręcili się z rogami na głowie, niektórzy baranimi, inni bardziej demonicznymi. Każdy zachowywał się wyjątkowo dziwnie. Niektórzy niczym naćpani. Gdyby Cissy miała zobrazować to, co aktualnie działo się w Wielkiej Sali, byłby to obraz pełen barw. Szalony, chaotyczny, zupełnie niepodobny do tego, jak powinien odbywać się pierwszy dzień w szkole. Nawet takiej magii i czarodziejstwa. Największą niepoprawność tego, co miało tu miejsce, Caelestine odczuwała obserwując swoją rodzinę i efekty, jakie wywoływało na nich piwo. @Elaine J. Swansea płakała. Nigdy nie widziała, żeby z jej pięknych policzków toczyły się łzy. @Elijah J. Swansea potykał się o własne stopy i przechodził dziwne transmutacje, przez które zaczęła się zastanawiać czy nie podejść do niego i nie spytać, czy wszystko z nim w porządku. Ostatecznie widząc zaciekłość na jego twarzy, kiedy martwił się o siostrę, uznała, że nie będzie im przeszkadzać. Co jednak oszołomiło ją najbardziej to widok swojego brata (@Cassius Swansea) przytulającego @Hemah E. L. Peril, co wydawało się jej zupełnie do niego niepodobne. Prócz dziwnego ścisku w żołądku, poczuła też pełne skonfundowanie i dyskomfort. Przez, który podniosła się z miejsca, odczuwając przemożną chęć opuszczenia tej sali. Nie minęło kilka sekund, kiedy wylądowała, zupełnym zrządzeniem losu między @Billie J. Swansea, a @Jeremy Dunbar.
Sybille — odetchnęła, intuicyjnie przysuwając się do kuzynki, dalej od Gryfona. W prawej ręce cały czas ściskała nerwowo szkicownik. Obejrzała się za ramię w poszukiwaniu drogi odwrotu, ale widok brata wirującego kilka metrów dalej z Peril w ramionach przekonał ją do pozostania w miejscu. Wróciła spojrzeniem do Billie i Jeremy'ego, czując jak przez wściekłość, jej twarz oblewa póki co łagodny rumieniec. — Cześć — o ile przywitanie krukonki było łagodne i ciepłe, o tyle gryfonowi posłała niewyraźne burknięcie: "Hej, Dunbar".
Powrót do góry Go down


Morgan A. Davies
Morgan A. Davies

Student Gryffindor
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 162
C. szczególne : skórzany plecak, nieodłączne bransoletki
Dodatkowo : Animagia (wiewiórka pospolita)
Galeony : 1820
  Liczba postów : 3437
https://www.czarodzieje.org/t17419-morgan-a-davies#488348
https://www.czarodzieje.org/t17421-listy-do-moe#488357
https://www.czarodzieje.org/t17420-morgan-a-davies#488355
https://www.czarodzieje.org/t18298-morgan-a-davies-dziennik#5208
Wielka Sala - Page 30 QzgSDG8




Gracz




Wielka Sala - Page 30 Empty


PisanieWielka Sala - Page 30 Empty Re: Wielka Sala  Wielka Sala - Page 30 Empty05.09.19 19:41;

Teraz, gdy opuściły ją odczuwane wcześniej negatywne emocje, miała ochotę biec za niepanującym nad metamorfomagią Swansea i przeprosić go za bzdury, którymi go przed chwilą zaatakowała. Potrzeba ta jednak była niczym, w porównaniu do tego, jak głupio i przykro czuła się, stojąc teraz przed niczemu nie winnym Jonasem, patrzącym na nią ze zdezorientowaniem.
- Ja... - wybąkała, nadal przyglądając się swojej piekącej dłoni. Wreszcie jednak zacisnęła ją i opuściła, a z zamyślenia wyrwały ją słowa Rosenberga, który najwyraźniej jakoś szczególnie nie przejął się całym wydarzeniem, nadal mając w głowie tylko wspólną, nagą kąpiel. I rozbieranie tu i teraz.
- Jonas, Ty nie pływasz. - przypomniała mu, kiedy zaczął zdejmować koszulę, niezupełnie rozumiejąc, czy pozbywał się jej, myśląc o nadchodzącej kąpieli, czy chodziło o coś jeszcze, o czym Gryfonka jeszcze nie miała pojęcia. Wtedy jednak się opamiętał, a Davies zostało obserwowanie, jak chłopak z powrotem wciągał na siebie ciuchy.
- Nie ma przepraszania. Czeskie piwo tak ma. - wzruszyła wreszcie ramionami, jakby kompletnie ignorując wydarzenia nim wywołane, bo czuła, że skoro było już po wszystkim, mogli przejść do jakiejś sensownej i świadomie prowadzonej rozmowy. Ach, te uroki prezentów od przyjezdnych.
- Długa historia. Wiesz co, nie powinno mnie tu być. Powinnam prowadzić małolatów do łóżek, a nie narażać się na to, że na przykład Cromwell złapie mnie na dawaniu złego przykładu. No i po tym piwie nagadałam paru osobom. - na koniec rozejrzała się po sali, wypatrując, czy to Swansea, czy tamtego nauczyciela z Souhvězdí, któremu zdążyła już ukraść jakąś pegazową zabawkę. Nie czuła się tutaj zbyt pewnie i wolała się, w miarę możliwości, ulotnić. Niekoniecznie do spania. Za bardzo tęskniła za szkolnymi korytarzami i zbyt dużą czuła ekscytację związaną z powrotem, aby już teraz wracać do łóżka.

______________________

But I ain't worried 'bout it
Wielka Sala - Page 30 UEEDvST
dancing on the clouds below


Ostatnio zmieniony przez Morgan A. Davies dnia 27.09.19 10:07, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down


Dina Harlow
Dina Harlow

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 164
Dodatkowo : Pół wila, prefekt
Galeony : 916
  Liczba postów : 857
https://www.czarodzieje.org/t17491-claudine-harlow#491028
https://www.czarodzieje.org/t17497-pumpkin#491256
https://www.czarodzieje.org/t17493-dina-harlow#491062
https://www.czarodzieje.org/t18297-dina-harlow-dziennik
Wielka Sala - Page 30 QzgSDG8




Gracz




Wielka Sala - Page 30 Empty


PisanieWielka Sala - Page 30 Empty Re: Wielka Sala  Wielka Sala - Page 30 Empty05.09.19 20:29;

Nauczyciele: 1, 5
Piwo: G

W odróżnieniu od entuzjazmu Emily Rowle (tu był niewidzialny tag, wiesz), Dinie nie podobało się absolutnie nic. Nie było to większym zaskoczeniem, każdy kto znał Harlow chociaż w najmniejszym stopniu zdawał sobie sprawę z tego, że święta krowa zaraz będzie naburmuszona. Początek roku wiązał się z koniecznością powrotu do zamku, a ona już na czwartym roku zaznaczała, że wysoka wilgotność w zamkowych lochach, gdzie Slytherin miał swój nieszczęsny pokój wspólny, źle działa na jej cerę i samopoczucie. Co więcej, cała kupa głupich gnojków została przypisana do jej domu i przysiadła się do stolika w barwach srebra i zieleni co sprawiło, że poczuła się jakby nagle zrobiło się ciaśniej. Pomysł z wymianą uczniowską przelał czarę goryczy i niewzruszoną do tej pory minę wykrzywił grymas niezadowolenia. Przewróciła oczami, bo nie było tajemnicą, że obcokrajowców również nienawidziła, prawie tak jak siebie samej.
- Nie wiem, ale skoro dają alkohol, to weźmy więcej bo na trzeźwo nie dam rady. - mruknęła niezadowolona, biorąc bez zastanowienia tę samą butelkę co Emily. Byłoby głupio upić się szybciej niż ona, więc obstawiała, że jeśli będą konsumować to samo to mniej więcej w tym samym czasie przyjdzie im legnąć pod stołem.
Parsknęła widząc, że jakiś zagraniczny profesor zaczął wypytywać Rowle o wiek. Wyglądał bardzo znajomo, mimo, że była pewna, że widzi go na oczy po raz pierwszy, toteż jak to miała w zwyczaju zmrużyła podejrzliwie oczy robiąc paskudną minę. Kiedy koleżanka szukała w niej wsparcia z rozbawieniem rozłożyła ręce "Radź se sama, zdzirko." i zachichotała.
- On jest pół wilą. - powiedziała konspiracyjnie, bo oczywiście z kimś musiała podzielić się swoim komentarzem. Dina Harlow uschłaby, gdyby nie komentowała wszystkiego i wszystkich, mając jednak obok siebie Emily nie musiała tego robić w głowie, a co! Niech inni wiedzą wszystko co o nich sądzi- Nienawidzę pół-wil. - uniosła brwi, bo to takie dosłowne, nikogo nie nienawidziła bardziej od siebie i już chciała unieść do ust piwo, kiedy zorientowała się, że tak szybko zmyły się ze swojego poprzedniego miejsca, że zapomniała swojej butelki!
Dyskretnie zakradła się po nią, jednak Hynek dopadł i ją, wciągając w żarliwą dyskusję na temat kulinariów. Nie miała pojęcia dlaczego akurat na nią padło, ale szczodrze chyba w geście braterstwa wręczył jej parę kuchennych rękawic, które przyjęła z konsternacją, podziękowała nieporadnie - wielce nieprzywykła do tego, że ktokolwiek dawał jej prezenty - i uciekła nim ktoś mógłby zauważyć, że się czerwieni.
- Ugh. - stęknęła z niezadowoleniem, siadając na powrót koło Rowle i chcąc tym samym zamaskować zawstydzenie w jakie wpędził ją Bozik. Przytknęła butelkę do ust i pochłonęła kilka potężnych łuków, którymi omal się nie zakrztusiła gdy siedząca obok dziewczyna przypaliła jej szatę.
- Co Ty..! - wykrzyknęła gwałtownie, rzygając snopem iskier i małych płomieni. Widząc to zaczęła się śmiać, co wcale nie polepszało sytuacji.
Powrót do góry Go down


Jack Moment
Jack Moment

Student Hufflepuff
Rok Nauki : I studencki
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 174 cm
C. szczególne : Ciemne, niemalże czarne tęczówki.
Galeony : 334
  Liczba postów : 636
https://www.czarodzieje.org/t15713-jack-moment
https://www.czarodzieje.org/t15733-moment#424167
https://www.czarodzieje.org/t15720-jack-moment#423917
Wielka Sala - Page 30 QzgSDG8




Gracz




Wielka Sala - Page 30 Empty


PisanieWielka Sala - Page 30 Empty Re: Wielka Sala  Wielka Sala - Page 30 Empty06.09.19 1:44;

Rozpoczęcie nowego roku szkolnego dla wielu było prawdopodobnie jedną z tych rzeczy, którą z powodzeniem woleli by ominąć. Szczególnie iż ten dzień nie przynosił ze sobą dobrych wieści. Wręcz przeciwnie. Dla jednych to kolejne podsumowanie porażek minionego semestru, dla innych szansa do puszenia się i wywyższania nad tymi „mniej zdolnymi”. Ostatecznie jednak, ciężko być tym przegranym. Wciąż i wciąż. Puchoni odnieśli wiele porażek na wszelkich możliwych płaszczyznach w trakcie tych paru ostatnich lat. Brak zmian w tej kwestii, co niektórych prawdopodobnie utrzymywał w przekonaniu, iż nic nigdy się w tym zakresie nie zmieni. Nie żeby nie lubił niebieskiego koloru, szlachetna zieleń odrobinę już przynudzała… ale krukoni? Teraz dopiero ego im się podniesie. Źle, czy dobrze… trzeba sobie poszukać innych aspiracji. Na przykład jedzenie! Chyba jedyna rzecz, która motywowała tego dnia, do wbicia się w nieco bardziej odświętne ubrania i przyjścia na te nudy… nudy? Jack nie spodziewał się dni otwartych. Uczniowie  zaproszonych szkół, może i nie przebijali swą atrakcyjnością podanego jedzenia, ale za to wprowadzali dość spory element rozrywki do murów Hogwartu. Szczególnie w momencie podania deseru. Puchon poczuł się naprawdę dotknięty gdy miast patery pełnej ulubionych słodyczy, na stole pojawiły się ogryzione resztki. Souhvězdí swoim występkiem – upicia skrzatów, zdążyli zapisać się w jego pamięci jako Ci wyjątkowo niezrównoważeni. Zepsucie wszystkim deseru, to naprawdę wielka zbrodnia. Moment nie był pewien, czy przytoczone do sali piwo będzie w stanie wynagrodzić jemu – i innym – tej straty.
Wraz z końcem uczty wstał ze swojego miejsca i tak jak pozostali, starsi uczniowie, ruszył przez salę, w kierunku ustawionych równo beczułek. Niektórzy mieli już za sobą degustacje pierwszych trunków, zdradzając tym samym ich działania uboczne. Niezwykła szkoła – pomyślał, w tej samej chwili łapiąc kontakt wzrokowy z jedną z nauczycielek. Jej zaróżowione lico, oraz ulewająca się ciecz z dzierżonego przezeń naczynia, wyraźnie zdradzały ilość przelanych przez jej usta procentów. Może to i lepiej że zrobiła sobie przerwę? To nie jego sprawa jak kto się bawi. Jack szybko odwrócił wzrok, chcąc przejść obojętnie obok kobiety, oraz stworzonego przez nią bałaganu. Niestety ta jedna krótka chwila, w której został zauważony, wystarczyła aby rzucić na niego urok. Do bólu zacisnął swoje usta, słysząc słodkie słowa pielęgniarki - „Posprzątaj to kochanie”. Do diabła, to była ostatnia rzecz na którą miał ochotę! Niestety czym była jego nienawiść do sprzątania, w porównaniu z wyćwiczonymi zdolnościami Nory? To kobieta, która potrafiła urokiem przekonać pacjenta, że amputacja kończyny wcale nie boli. Jak się z tym zmierzyć? Nie mogąc sprzeciwić się poleceniu, udał się do skrzatów w celu wydębienia jakiegoś mopa i wrócił na miejsce. Pielęgniarka zniknęła – całe szczęście. Nienawiść Jacka wzbierała z każdą kolejną minutą, gdy musiał dzierżyć drewniany trzonek szczotki, która wcale nie zaliczała się do sprzętu sportowego. Cokolwiek piła ta kobieta, miał nadzieję że było obrzydliwe i nie znajdzie sposobu na pozbycie się kaca. Plama z podłogi zamiast szybko zniknąć tylko bardziej się rozmazywała. Nie ważne jak szybko działał puchon, zaklęcie trwało zdecydowanie za długo. Mopowanie podłogi pierwszego dnia szkoły? Jack zmielił w ustach jakieś przekleństwo, wrzucając szczotkę gdzieś pod stół. Miał nadzieję, że ludzie byli zbyt zajęci alkoholem i nie dostrzegli jego dziwnego zachowania… aż takim pedantem nie był, aby go każda jedna plama na kafelkach wkurzała. Oddalił się szybko, wypatrując wzrokiem wolnego kufla. Potrzebował się napić. Oddalić swoje myśli od sprzątania… inaczej nie będzie w stanie znów podnieść głowy w obawie, że znów będzie musiał robić coś wbrew własnej woli. Może ten kufel? Zajrzał w jadowicie zielone piwo. Przyjemnie pachniało~

Nauczyciel - 6
Interakcja - 1
Piwo - I

Można zaczepiać -
Powrót do góry Go down


Jonas Rosenberg
avatar

Rok Nauki : I studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 179 cm
Dodatkowo : Prefekt fabularny
Galeony : 263
  Liczba postów : 112
https://www.czarodzieje.org/t17552-jonas-rosenberg#492244
https://www.czarodzieje.org/t17556-jonas-rosenberg#492331
https://www.czarodzieje.org/t17554-jonas-rosenberg#492276
Wielka Sala - Page 30 QzgSDG8




Gracz




Wielka Sala - Page 30 Empty


PisanieWielka Sala - Page 30 Empty Re: Wielka Sala  Wielka Sala - Page 30 Empty06.09.19 2:45;

Darzył Moe zbyt dużą sympatią, by wierzyć w to, że uderzyła go świadomie i celowo. Początkowo był zdezorientowany, ale wreszcie, kiedy przestał odczuwać nieodpartą chęć zdejmowania z siebie ciuchów i kąpieli w jeziorze, połączył fakty i zrozumiał, że zachowywali się zupełnie nieracjonalnie z powodu degustacji piw z Souhvězdí. Widział jak Gryfonka spogląda na swoją piekącą dłoń i próbuje coś wybąknąć, ale jednocześnie nie były mu już potrzebne żadne przeprosiny z jej ust. Właściwie dzięki trunkom przyjeznych było nawet ciekawie, chociaż cieszył się, że to wszystko minęło. No, może poza pobolewającym go nadal policzkiem, ale nie była to przecież śmiertelna rana. Stwierdził, że jakoś zgryzie tę łyżkę dziegciu, żeby nie wzmagać w swej przyjaciółce zbędnego poczucia winy.
- Tak. Teraz sam już to wiem… – Westchnął ciężko z niemałym opóźnieniem, bo wcześniej było stać go na żadną reakcję. Ot, rozpinał wówczas kolejne guziki koszuli, zapominając o bożym świecie. Ah, ten Syreni Śpiew. – I nie nie pływam! W basenie mogę, tylko... – Zaczął się tłumaczyć, że to przecież nie o to chodzi, że całkiem nie umie. Jakoś sobie radził, dopóki widział dno i barierki, a co za tym idzie, miał jakiekolwiek poczucie bezpieczeństwa. No dobra, pływał cholernie słabo, właściwie nazwałby to raczej „utrzymywaniem się na wodzie”. A że przed Moe nie musiał niczego udowadniać, w końcu machnął na to wszystko ręką, obdarzając dziewczynę zakłopotaną, choć uśmiechniętą facjatą.
- Chyba na dzisiaj mam dosyć piwa. – Odpowiedział rozbawiony, rad z tego, że Gryfonka zdecydowała wygodnie zmienić temat. Faktycznie wzajemnie przepraszanie siebie nie miało większego sensu, skoro nijak nie kontrolowali swojego zachowania.
- Nie za wcześnie na odprowadzanie pierwszaków? – Zapytał zaraz zdziwiony, bo przecież sam był prefektem, a póki co nigdzie się nie wybierał. Dopiero po dalszej części wypowiedzi Moe zdał sobie sprawę z powodów, dla których dziewczyna najpewniej nie ma ochoty dalej przebywać w Wielkiej Sali. Tym bardziej wdzięczny był losowi za to, że będąc pod wpływem czeskiego trunku, spotkał właśnie ją, a nie jakichś innych, przypadkowych uczniów. Wtedy byłoby mu dopiero wstyd.
- W porządku. Ja jeszcze chwilę zostanę, żeby nadrobić zaległości z wakacji. – Nie zamierzał jej zatrzymywać, mimo że żałował, że widzieli się tak krótko. Chciał jednak porozmawiać jeszcze z kilkoma osobami, skoro ominęła go wycieczka na Saharze i tak naprawdę była to dla niego pierwsza po dwóch miesiącach okazja, żeby otworzyć paszczę do kogoś znajomego. – Znajdziemy się potem? – Rzucił jeszcze na pożegnanie i odsalutował Moe jak żołnierz, zaś sam oddalił się w głąb sali. Odruchowo sięgnął do kieszeni spodni i zdał sobie sprawę z tego, że brakuje mu dwudziestu galeonów, które wcześniej tam wrzucił. Szlag by to… tutaj wszyscy zachowywali się podejrzanie, może ktoś mu ukradł? Najwyraźniej widoczne było to, że gorączkowo zajął się poszukiwaniami, bo nagle podszedł do niego profesor Medved, który wcisnął mu niespodziewanie w ręce fałszoskop. Poinformował go przy tym szorstko, że skoro nie jest uważny, to chociaż powinien być przygotowany na takie sytuacje.
- Yyy… dziękuję? – Nie był do końca pewien jak zareagować, skoro z jednej strony został zrugany, a z drugiej obdarowany prezentem. Tak czy inaczej fałszoskop na niewiele mu się zdał, bo Puchon w końcu znalazł swoją zgubę przy stole Hufflepuffu. Chciał oddać magiczne urządzenie nauczycielowi, ale nie był on wcale zainteresowany zwrotem. Cóż… Jonas stwierdził, że jak tak, to nie będzie usilnie nalegał.

Nauczyciel: Vadim Medved
Interakcja: 4
Powrót do góry Go down


Billie J. Swansea
Billie J. Swansea

Student Ravenclaw
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 162
C. szczególne : twarz usiana piegami
Galeony : 394
  Liczba postów : 413
https://www.czarodzieje.org/t16782-sybille-j-swansea#471202
https://www.czarodzieje.org/t16920-nomeolvides
https://www.czarodzieje.org/t16904-billie-j-swansea
Wielka Sala - Page 30 QzgSDG8




Gracz




Wielka Sala - Page 30 Empty


PisanieWielka Sala - Page 30 Empty Re: Wielka Sala  Wielka Sala - Page 30 Empty06.09.19 10:20;

Kto by pomyślał, że pierwszy rok w Hogwarcie minie jej jak z bicza strzelił? Równe dwanaście miesięcy temu młoda Swansea przewidywała najgorsze, czując żal do rodziców za zabranie jej z Soletrar. I oto jakimś cudem znowu była tutaj, siedząc przy długim stole zastawionym najróżniejszymi smakołykami, wesoło gawędząc - tym razem nie tylko krukońskimi, ale i zagranicznymi - pechowcami, którzy zdecydowali się zająć miejsce obok niej i robiąc głupie miny ilekroć tylko jej wzrok napotkał kogokolwiek z licznego kuzynostwa. Była to prawdziwa gimnastyka dla twarzy; nawet wiecznie uśmiechnięta Billie po chwili zaczęła odczuwać w piegowatych policzkach ból powodowany końską dawką śmiechu. Bardzo cieszyła się na wieść o wymianie międzyszkolnej - wszak sama na takiej była w Red Rock i pomimo wszelkich przeciwności, odnotowywała to wydarzenie w pamięci jako bardzo ważny punkt na drodze osobistego rozwoju. Sądziła, że wielu przyjezdnych będzie miało podobne odczucia, również nauczycieli.  Dlatego zupełnie nie przeszkadzało jej, kiedy troszkę zbyt wstawiony profesor Avgust zakręcił się koło niej. Z zupełnie nieświadomym chichotem przyjęła wygłoszoną przez nauczyciela opinię na temat poprawnego trzymania miotły - myśląc, że mężczyzna świetnie dogada się z Elijahem, któremu od niedawna tylko kije i pałki były w głowie - i prawdopodobnie tym ściągnęła na siebie jego uwagę. A zupełnie niewłaściwym pomysłem było złapanie z nauczycielem kontaktu wzrokowego i odruchowe przygryzienie wargi, by powstrzymać cisnący się na usta śmiech. Nie trzeba było więcej zachęt, by profesor Antosha zaczął snuć ekscytujące opowieści o sposobie przesuwania się dłoni po kiju dla wyczucia jego każdego najmniejszego drgnięcia; o subtelności połączonej z pewnym chwytem. I jeśli w tych wszystkich historiach kryło się jakieś drugie dno, Billie zupełnie go nie wyłapała; jednak naiwna sympatia do przyjezdnego profesora już zaczynała w niej rozkwitać.
Samotność tego południa nikomu nie była pisana; ledwie została pozostawiona przez Antoshę, to już za jej plecami pojawił się nie kto inny, jak @Jeremy Dunbar. Pisnęła z zaskoczenia wyższym o ton głosem, mimowolnie przykładając dłoń do klatki piersiowej i zaraz zbywając swoją reakcję śmiechem.
- Może po prostu wypiłeś trochę za dużo, że ci się dwoimy i troimy w oczach? - zażartowała, kręcąc głową na bezpośredniość Gryfona; zupełnie jakby zupełnie nic nie filtrowało wypowiadanych przezeń myśli. I uważała to za niesamowitą cechę, swoją drogą. - Hej, hej, czekaj, nasze zdrowie - poprawiła go, chwytając szybko najbliższy kufel, skoro Jeremy nawet na nią nie czekał. Potężny haust nie wyszedł jej na zdrowie - Billie ogólnie nie była do końca fanką piwa, wolała, kiedy ciekawe dodatki niwelowały gorycz trunku. Jednak nie w taki sposób jak robił to Rubinowy Smok! W pierwszym momencie skrzywiła się, kiedy ostry smak zalał jej gardło, paląc jednocześnie zimnem i gorącem, które wywoływały drobne dreszcze rozchodzące się wzdłuż jej kręgosłupa. W dodatku dymek unoszący się nad kuflem podrażnił jej nos; kiedy więc Jeremy rozwodził się nad fenomenalnym smakiem, Billie walczyła z przemożną chęcią kichnięcia. Bezskutecznie. Wraz z nim z jej ust uciekł niby ognisty pocisk, który zderzył się ze smugą Jeremy'ego.
Oczy Billie urosły chyba dwukrotnie, kiedy zorientowała się w efekcie, którego oboje się nabawili; i czuła dziwne pieczenie podniebienia, które próbowało ją zmusić do otwarcia ust. I była to podwójna pokusa, wszak młoda Swansea była zbyt żywa na milczenie! Billie udała, że nakleja sobie na usta plaster - oczywiście nie mogąc nie śmiać się chociaż odrobinkę, przez co dymek uciekał spomiędzy jej warg. Gdyby jednak nawet tego nie robiła, jej oczy skrzyły się tak radośnie i energicznie, że trudno byłoby jej zarzucić niezadowolenie. Już złapała Jeremy'ego za rękę, aby pociągnąć go w miejsce niezastawione stołami, kiedy do ich dwójki dołączyła @Caelestine Swansea z miną dosyć chmurną. Z tego powodu krukonka nawet nie skrzywiła się na swoje pełne imię ani na fakt, że od gryfońskiego kolegi została trochę odsunięta. Wygięła jedynie smutno wargi, po prostu delikatnie dźgając policzek młodszej - młodszej! - kuzynki, jakby licząc, że to wystarczy, by ją rozweselić. W tym prostym geście kryło się niewerbalne pytanie, z jakiego powodu złość zdobi rumieńcem jej policzki. Sama zupełnie nie była świadoma tego, co wyprawiało jej kuzynostwo. Zabrakłoby jej oczu, gdyby miała się przejmować każdym Swansea!
Zaraz spojrzała ponad głową Caelestine na Jeremy'ego, jakby chciała się upewnić, że jeszcze nie umknął podglądać biustów pań, dla których atmosfera Wielkiej Sali okazywała się być zbyt gorąca. Nogi dalej ciągnęły ją do tańca, dlatego nie zamierzała tolerować żadnych smętnych spojrzeń. Poderwała się z ławki, jedną ręką chwytając dłoń kuzynki, drugą zaś Jeremy'ego i bez żadnych wymówek wyciągając ich na środek. A jeśli Caelestine zamierzała się kłócić, musiała wiedzieć, że lepiej było nie zmuszać Billie do otwierania w tym momencie ust!

5,2,G
Powrót do góry Go down


Aiden Jenkins
Aiden Jenkins

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 24
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 182
C. szczególne : rozcięty nos, długie nogi
Galeony : 84
  Liczba postów : 228
https://www.czarodzieje.org/t17444-aiden-jenkins
https://www.czarodzieje.org/t17485-aiden-jenkins
https://www.czarodzieje.org/t17449-aiden-jenkins
https://www.czarodzieje.org/t19429-aiden-jenkins-dzienni
Wielka Sala - Page 30 QzgSDG8




Gracz




Wielka Sala - Page 30 Empty


PisanieWielka Sala - Page 30 Empty Re: Wielka Sala  Wielka Sala - Page 30 Empty06.09.19 12:07;

/kostka na "integrację" z nauczycielem (Nora Blanc): 2/

Niesiony cały czas magicznym działaniem soczku z Souhvězdí, Aiden szedł środkiem sali tanecznym krokiem, nucąc sobie coś pod nosem. Był w wyśmienitym nastroju, a Wielka Sala nadal mieniła się wszystkimi kolorami. W pewnym momencie, tańcząc i śpiewając, zdał sobie sprawę z tego, że wpadł na pielęgniarkę.
- O, przepraszam, pani Blanc! - zawołał, zanosząc się śmiechem. Ta nie wyglądała na rozgniewaną, wręcz przeciwnie, pokręciła głową z lekkim uśmiechem. Zawsze bardzo lubiła Aidena, zresztą z pełną wzajemnością. Krukon chciał się zająć magiczną medycyną po ukończeniu Hogwartu, więc on też tylko się uśmiechnął. Pogawędził chwilę z panią Blanc słysząc opowieść o działaniu alkoholu na ludzki organizm. Cóż, on sam przecież alkoholu nie wypił tak naprawdę, ale czymkolwiek to nie było, jego działanie zaczęło mijać w miarę upływu czasu. Kiedy rozejrzał się po Wielkiej Sali i zobaczył co się tu dzieje, uznał że chyba mu już wystarczy. Do tego zdał sobie sprawę z tego, że jest już bardzo zmęczony...
- Do widzenia, pani Blanc - pożegnał się z pielęgniarką z uśmiechem i wyszedł z Wielkiej Sali nie mogąc się doczekać, aż znów znajdzie się w swoim łóżku w dormitorium Krukonów.

/zt za siebie
Powrót do góry Go down


Jeremy Dunbar
Jeremy Dunbar

Student Gryffindor
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 24
Czystość Krwi : 0%
Wzrost : 179
C. szczególne : Ruchome tatuaże na prawym ramieniu, wyszczerz na gębie, kocia sierść na ubraniu, zapach gumy balonowej.
Galeony : 175
  Liczba postów : 960
https://www.czarodzieje.org/t17312-jeremy-p-turner#485467
https://www.czarodzieje.org/t17314-awiza-pana-dunbar#485553
https://www.czarodzieje.org/t17313-j-turner#485466
Wielka Sala - Page 30 QzgSDG8




Gracz




Wielka Sala - Page 30 Empty


PisanieWielka Sala - Page 30 Empty Re: Wielka Sala  Wielka Sala - Page 30 Empty06.09.19 12:19;

Humor dopisywał mu wspaniały. Miał na kogo patrzeć, kogo komplementować, kogo zaczepić, a najważniejsze, że wszyscy znajomi byli w jednym miejscu. Miał nadzieję, że starczy mu wieczoru, aby doskoczyć do każdego. Matthew wyglądał na rozjuszonego, jednak zanim zdołał się do niego odezwać czy chociażby go zatrzymać, ten zniknął w tłumie. Stanął na palcach, by spróbować go zlokalizować w tym tłumie, jednak na próżno. Zmarszczył brwi i zapisał w pamięci, aby po pierwszym piwie iść go złowić i wybadać co to tak wkurzyło. Z ich dwójki to Jeremy zazwyczaj się bardziej piekli, a nie Gallagher. Jeszcze zanim upił łyk, patrzył na Billie ze złośliwymi ognikami w ciemnych jak noc oczach. - Ej, to moje pierwsze piwo, a wy, cóż, stanowicie sporą część populacji tutaj. Chyba jesteście mi przeznaczeni. A ja wam. - wyszczerzył się, jakby właśnie zawyrokował aspekt nie do odwołania. Gdy Billie buchnęła ogniem, miał ochotę roześmiać się w głos. Wyjątkowo szybko jak na jego mentalne, rozkojarzone możliwości zorientował się, że lepiej tego nie robić, jeśli nie chce podpalić loków Billie. A były ładne, więc wolał je w takim wydaniu. Krukonka zachwyciła go swoją reakcją, bo to oznaczało, że umiała się bawić. Bardzo chętnie dał się jej gdzieś ciągnąć, a gdy zobaczył inną Swansea - a rozpoznał ją po tym, że nazwała Billie pełnym imieniem, a i kiedyś Elijah mu wspominał, że ma jakąś kuzynkę w Hufelpuffie - wyszczerzył się, mocno zaciskając zęby. Zasalutował jej i obserwował zachowania dziewczyn. Został otoczony dwiema młodszymi Swansea. Czyżby umarł i był w raju? Cóż z tego, że Cealestine nie wyglądała na zachwyconą i go odsuwała od Billie, i tak uważał się za szczęściarza. Miał ochotę zrobić im zdjęcie, aby uwiecznić ten moment, jednak Elijah był daleko, a aparat w Hogsmeade. Niestety. Gdy dziewczyny "rozmawiały", jego wzrok padł na lewitującą tacę, na której leżały… kiełbaski i żeberka. Nie mógł tego nie zrobić. Oczy mu zaświeciły, gdy chwycił tackę w locie. Wyciągnął zza ucha różdżkę, mięso potraktował niewerbalnym zaklęciem i uniósł je przed swoją twarz. Chrząknął bardzo znacząco, aby skupić na sobie uwagę. Do Billie zaś puścił oczko, mając nadzieję, że ta wie jaki jest plan. Przysunął mięso przed swoje usta, nabrał powietrza w płuca i próbując mówić "Abrakadabra" zionął ogniem wprost na lewitującą kiełbaskę. Ba, nie przerwał pieczenia, obracał ją sobie niczym na grillu, raz na jakiś czas robił przerwę na złapanie ognistego oddechu. Przesunął się nieco bardziej w bok, aby nikogo niechcący nie podpalić i ugrillował kiełbaskę, która tak intensywnie pachniała, iż miał ochotę ją zjeść. Z braku możliwości, wręczył ją Cealestine, a szczerzył się przy tym, jakby właśnie został odznaczony Orderem Merlina. Sięgnął po żeberka, podsunął jedne Billie i mimiką twarzy zachęcił ją do naśladowania. Tym razem chciał grillować dla siebie, bowiem narobił sobie apetytu. Stał więc i z wielkim bananem na twarzy zionął ogniem na lewitujące żeberka. To był chyba pierwszy moment w jego życiu, kiedy milczał przez tak długi czas. Może zaimponuje tym dziewczynom? Szkoda, że Elijah i Matthew go nie widzą!
Powrót do góry Go down


Leonardo O. Vin-Eurico
Leonardo O. Vin-Eurico

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 28
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : Ok. 222cm
C. szczególne : Wzrost; blizny na udzie i łopatce; umięśniony
Dodatkowo : animag (grizzly)
Galeony : 4467
  Liczba postów : 2204
http://czarodzieje.forumpolish.com/t13793-leonardo-ovidio-vin-eurico#365517
http://czarodzieje.forumpolish.com/t13807-love-letters#365644
http://czarodzieje.forumpolish.com/t13804-leonardo-ovidio-vin-eurico#365640
https://www.czarodzieje.org/t18322-leonardo-o-vin-eurico-dzienni
Wielka Sala - Page 30 QzgSDG8




Gracz




Wielka Sala - Page 30 Empty


PisanieWielka Sala - Page 30 Empty Re: Wielka Sala  Wielka Sala - Page 30 Empty06.09.19 13:06;

- Właśnie, piwo - podchwycił szybko, chociaż w głowie dalej toczył ze sobą walkę. Czy jego również tak mocno odurzyło? Bo gdyby się porządnie zastanowić, jego "objawienie" wcale nie miało większego sensu. Im dłużej się nad tym zastanawiał tym bardziej dochodził do wniosku, że Czwarta Ściana nie była dla niego odpowiednim alkoholem. Na szczęście smak - i efekt - zabił Syreni Śpiew, który zdecydowanie bardziej Leonardo odpowiadał. Zafascynowany łuskami, które subtelnie połyskiwały w niektórych miejscach jego ciała, zupełnie nie myślał co robi. Cud, że na rozpięciu koszuli się skończyło...
- Hm? Och. - Zaśmiał się zaraz, spoglądając na Gallaghera. Co on się tak zarumienił? Czyżby faktycznie widział zbyt dużo magazynów z roznegliżowanym ćwierćolbrzymem? - Chyba nikt nie będzie zaskoczony. Dopiero co sam się tutaj uczyłem, a wtedy... Wtedy to było idealne miejsce - puścił mu oczko. Zamierzał jednak złapać materiał chociaż kilkoma guzikami, lecz zostało mu to uniemożliwione.
Nie spodziewał się nagłego szarpnięcia. Mało kto rzucał mu się na szyję, czy w ogóle bawił w dotykanie tych rejonów - dla większości osób było to zwyczajnie niewygodne. Vin-Eurico zatem poczuł się paskudnie wytrącony z równowagi, gdy nagle czyjś ciężar postanowił się na nim tak zawiesić.
Inna sprawa, że @Hemah E. L. Peril miała permanentne pozwolenie na wytrącanie Meksykanina z równowagi, czegokolwiek by nie robiła. I tak się cieszył.
- Hej, Perla - mruknął z zadowoleniem, obejmując ją w talii i przytrzymując przy sobie. Dopiero po chwili, zgodnie z jej ruchami, odstawił ją delikatnie na posadzkę. Paplała jak najęta, a on prędko doszedł do wniosku, że nie rozumie prawie niczego. Ciężko stwierdzić czy to przez jej akcent, panujący dookoła hałas, czy zwykła bariera językowa, która raz na jakiś czas musiała Leonardo utrudnić życie. Uśmiechał się jednak ciepło, tylko raz z zakłopotaniem pozerkując na Matta.
- Tak! - W końcu coś normalnego. - Gratulacje! Gryffindorowi przyda się jakiś porządny prefekt. Nie mogłem powiedzieć, bo- och, bez przesady, nie róbcie ze mnie takiego świętoszka... - Największy problem pracy w szkole? Wymagania. Leo grzecznie zapiął kilka guzików i chciał jeszcze trochę na to ponarzekać, ale Hem już uciekła.
- To się nazywa ekscytacja nowym rokiem szkolnym, mm? - Zagadnął Ślizgona, pocierając lekko łuski zdobiące jego własną dłoń. Miał wrażenie, że powinien je zmoczyć... Najlepiej podczas kąpieli.
W jeziorze?
Tego pewnie też nie wypadało mu praktykować...
Powrót do góry Go down


Morgan A. Davies
Morgan A. Davies

Student Gryffindor
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 162
C. szczególne : skórzany plecak, nieodłączne bransoletki
Dodatkowo : Animagia (wiewiórka pospolita)
Galeony : 1820
  Liczba postów : 3437
https://www.czarodzieje.org/t17419-morgan-a-davies#488348
https://www.czarodzieje.org/t17421-listy-do-moe#488357
https://www.czarodzieje.org/t17420-morgan-a-davies#488355
https://www.czarodzieje.org/t18298-morgan-a-davies-dziennik#5208
Wielka Sala - Page 30 QzgSDG8




Gracz




Wielka Sala - Page 30 Empty


PisanieWielka Sala - Page 30 Empty Re: Wielka Sala  Wielka Sala - Page 30 Empty06.09.19 18:26;

Zdawała sobie sprawę z pływackich umiejętności Jonasa, przez co, jeszcze pod wpływem Fausta, mogłaby być bardzo skora do wpakowania go do jeziora. A przynajmniej zanim wspomniał o wspólnej, nagiej kąpieli. Kto wie, jak potoczyły by się ich losy, gdyby efekty obu ich napojów utrzymały się nieco dłużej...
- Pierwszaki, czy nie, ta część uczty jest dla pełnoletnich. - przypomniała Puchonowi, jednocześnie rozglądając się, aby sprawdzić, czy wokół nich nie napatoczyli się jacyś małoletni, których należałoby wyprowadzić z Wielkiej Sali przed ich narażeniem na kłopoty, szlabany, czy utratę punktów. Najlepiej byłoby jednak zacząć od siebie.
- Naciesz się wolnością. Jutro lekcje. - odparła na pożegnanie, jednocześnie nawiązując do nadchodzących obowiązków, jak i uwolnienia się od rodziców, z którymi spędzał wakacje, nie mogąc dzielić wczasów na Saharze z pozostałymi osobami związanymi z Hogwartem.
- Jak będziesz chciał, to mnie znajdziesz. - zapewniła jeszcze, choć sama nie miała póki co pomysłu, dokąd powinna wybrać się w pierwszej kolejności. Być może do dormitorium po mapę i przybory. Odwróciła się i opuściła Wielką Salę. W korytarzu wzięła głębszy wdech, jakby chciała zaciągnąć się atmosferą murów zamku. Witaj szkoło!

[z/t]

______________________

But I ain't worried 'bout it
Wielka Sala - Page 30 UEEDvST
dancing on the clouds below
Powrót do góry Go down


Elijah J. Swansea
Elijah J. Swansea

Absolwent Ravenclawu
Wiek : 24
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183 cm
C. szczególne : znamię na karku odporne na metamorfo; okulary do czytania, na szyi drewniana zawieszka w kształcie aparatu fotograficznego. Na prawym przedramieniu wielka i paskudna blizna, ukrywana metamorfomagią i ubraniami
Dodatkowo : metamorfomagia
Galeony : 3556
  Liczba postów : 3212
https://www.czarodzieje.org/t16927-elijah-julian-swansea#471679
https://www.czarodzieje.org/t16932-jeczybula#471794
https://www.czarodzieje.org/t16919-elijah-j-swansea
https://www.czarodzieje.org/t18741-elijah-j-swansea-dziennik#537
Wielka Sala - Page 30 QzgSDG8




Gracz




Wielka Sala - Page 30 Empty


PisanieWielka Sala - Page 30 Empty Re: Wielka Sala  Wielka Sala - Page 30 Empty07.09.19 10:40;

Nie miał żadnego planu... po prawdzie nie miał nawet pomysłu co miałby powiedzieć rudowłosej dziewczynie, ale wiedział, że powinien coś zrobić. Nie pamiętał kiedy ostatnio widział by jego siostra płakała, podejrzewał więc, że to nie jest byle głupota. I o ile nie uśmiechało mu się opieprzanie dziewczyny – czy to ze względu na to, że do przyjezdnych był nastawiony przyjaźnie, czy z samego faktu, że była kobietą – o tyle nie wahał się ani przez moment. Nigdy się nie wahał gdy chodziło o Elaine.
Mógł zostać z bliźniaczką i wyciągnąć z niej powód płaczu, ale prawda była taka, że nie radził sobie z kobiecymi łzami. Rozmiękczały go nieznośnie i sprawiały, że nie wiedział jak się zachować. Co miał zrobić z rękami? Z tonem głosu? Czy płaczące kobiety oczekiwały od niego, że je przytuli, czy raczej chciały żeby zostawić je w spokoju? Dla niego łzy były powodem dla wstydu i w momencie płaczu wcale nie chciałby, by ktoś otwarcie zwrócił na nie uwagę. Choć miał dobre intencje, jego ramię nie było najlepszym możliwym, w które można się było wypłakać.
Łatwo więc sobie wyobrazić jaka groza ogarnęła go, gdy pojął, że uciekając od jednej rozpłakanej dziewczyny (którą przecież znał dobrze i mógł w jakimś stopniu zrozumieć), trafił prosto na drugą. Kiedy uniosła okulary, by mało dyskretnie otrzeć oczy, zatrzymał się w bezruchu, z nieznacznie rozchylonymi wargami, wpatrując się w nią jakby objawił mu się sam Merlin. Jego mina łagodniała z każdym momentem, a metamorfomagia powoli wracała do normy, przywracając mu normalne barwy. Puścił w końcu jej rękę, zdając sobie sprawę, że trzymał ją zdecydowanie zbyt długo.
Iść z jej oczu... – powtórzył, z początku nie rozumiejąc – ach, zejść jej z oczu. Nie, poczekaj – zagestykulował, chcąc żeby nieco zwolniła z wyciąganiem wniosków; sam zresztą dopiero układał sobie wszystko w głowie i potrzebował momentu na to, by przetrawić nowe informacje. Mimowolnie omiótł ją spojrzeniem kiedy wspomniała, że Elaine nazwała ją grubą, zawiesił wzrok na staniku nieznacznie wystającym zza rozpiętej koszuli staniku, a potem speszył się i powrócił wzrokiem do skrytych za szkłami oczu.
Słuchaj to nieporozumienie, Elaine taka nie jest. Nie płacz tylko... poczekaj, przyniosę nam piwo, hm? – jako że stali tuż przy beczkach, nie miał wcale daleko. Odwrócił się i nalał dwa kufle wspomnianej rajskiej czekolady, licząc, że dziewczyna go nie oszukała i rzeczywiście jest bezpieczne. Podał jej jeden kufel i uśmiechnął się łagodnie. – Te Wasze piwa są pyszne, ale bardzo dziwne. Przestałem panować nad swoją metamorfomagią, kuzyn, który nigdy mnie nie lubił wyznał mi miłość, a siostra zachowuje się jakby coś mocno ją ugryzło. Na pewno nie miała tego na myśli, możesz mi wierzyć, znam ją na wylot.
Przesunął dłonią po włosach, które na powrót stały się dość krótkie i proste, i nabrały barwy platynowego blondu. Dopiero po momencie zorientował się, że z tego wszystkiego zupełnie zapomniał jej się przedstawić.
Jestem Elijah. Jak zdradzisz mi swoje imię, będę mógł wypić Twoje zdrowie. – wskazał na swój kufel, a potem wyciągnął do niej dłoń.
Powrót do góry Go down


Fabien E. Arathe-Ricœur
Fabien E. Arathe-Ricœur

Nauczyciel
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : Niewidomy. Cienkie, białe blizny na palcach.
Dodatkowo : Jasnowidz
Galeony : 854
  Liczba postów : 236
https://www.czarodzieje.org/t16060-budowa
https://www.czarodzieje.org/t16766-hootie#466049
https://www.czarodzieje.org/t16059-budowa
Wielka Sala - Page 30 QzgSDG8




Gracz




Wielka Sala - Page 30 Empty


PisanieWielka Sala - Page 30 Empty Re: Wielka Sala  Wielka Sala - Page 30 Empty07.09.19 21:33;

Oczywiście, że wiedziała. Teraz już wiedziała wszystko, świadoma zakłamania otaczającego ją świata. Ale blondyn nie posiadał jeszcze tej wiedzy, spokojnie krążąc po sali, starając się omijać wszelkie wpadki i wypadki. Uśmiechał się cały czas miło i delikatnie, nie wiedząc, czy ktoś akurat nie patrzy w jego kierunku. Co prawda nie czuł się komfortowo, ale nie chciał też tak całkiem uciekać z imprezy. Wybierał zatem poruszanie się pod ścianami, gdzie było mniej ludzi. I w ten sposób natknął się na grupkę uczennic z czeskiej szkoły, częstującej alkoholem o wyjątkowej nazwie.
Jedno piwo przecież nikogo nie zabiło, prawda? Umie przestać pić, jak czuje, że odlatuje. Nigdy jeszcze nie zdarzyło mu się także przesadzić. Przyjął zatem szklankę i wypił niespiesznie, słuchając krzyków jakiejś szalonej kobiety nieopodal. Że niby nie istniejemy? Bzdura... Niektórzy tutaj nie potrafią zapanować nad alkoholem.
Czwarta Ściana nie była jakoś poważnie mocna. Tym lepiej. Nie odczuł jej nawet... Aż ktoś nie kazał mu rozbić szklanki.
Co?
Nalegania się nasiliły, zatem uśmiechając się niepewnie, rzucił naczyniem w ścianę.
...
O kurwa.
Znaczy nie, nie kurwa. Przecież on nie może klnąć, chociaż user zwykł to robić i poprawia się co chwila w wypowiedziach Fabiena. Jego wypowiedziach. Które nie są jego wypowiedziami. Nawet teraz ten grymas, co wykrzywia blondynowi twarz, jest sztuczny i narzucony przez kogoś z góry. Wszystko w jego życiu jest pod dyktando. Nie ma wolnej woli. Jeśli się smuci, to na rozkaz, jeśli się cieszy, to z polecenia.
Podszedł wolno do kobiety na stołku.
- Zejdź. Nie musisz tak krzyczeć. Co nam zrobią, jak nie posłuchamy kostek, naślą na nas MG? - Zaśmiał się gorzko, siadając przy stole i wspierając głowę na ręce.
- Chociaż już jakaś ingerencja Mistrza w tym wątku już była... Czemu w ogóle mówię "Mistrza" z wielkiej? - Potarł niewidome oczy, starając się nie śmiać śmiechem szaleńca na granicy załamania, tylko po to, aby położyć na blacie.
- I jak ja mam niby zobaczyć, że Ruchała mi się przygląda... Znaczy, "przypatruje", aby nie było powtórzenia, chociaż to wypada na kostkach - wymamrotał, przytłoczony całą świadomością prawdy o swoim istnieniu.

Piwo: Czwarta Ściana
Kostki: Nie pamiętam, ale pani Ruchała uważa mnie za zbyt młodego i mi się przygląda.[/i]
Powrót do góry Go down


Neirin Vaughn
Neirin Vaughn

Student Hufflepuff
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 196cm/106kg
C. szczególne : Oparzenia: prawa noga, część nogi lewej, część torsu, wnętrze prawej ręki. Blizny po porażeniu prądem: wewnętrzna część lewej dłoni i przedramienia.
Galeony : 1502
  Liczba postów : 1214
https://www.czarodzieje.org/t15703-neirin-vaughn#423773
https://www.czarodzieje.org/t15736-kruk-pocztowy#424226
https://www.czarodzieje.org/t15719-neirin-vaughn#423916
Wielka Sala - Page 30 QzgSDG8




Gracz




Wielka Sala - Page 30 Empty


PisanieWielka Sala - Page 30 Empty Re: Wielka Sala  Wielka Sala - Page 30 Empty08.09.19 10:40;

W przeciwieństwie do Jacka, Neirin nie był ubrany przesadnie odświętnie. Zwykła koszula, spodnie, buty. Co prawda nie przyszedł w bluzie i podkoszulce, więc trzeba przyznać, iż rudzielec przynajmniej tyle miał świadomość swoistej rangi tego wydarzenia. Ale próżno u niego szukać mundurka czy choćby krawata. Dobrze, że nie ubrał czegoś od Liama, bo to by mogło osiągnąć wręcz komiczny efekt przedobrzenia.
Nie przejął się brakującymi lub nadgryzionymi deserami. Nie lubił jakoś szczególnie słodyczy, chyba nawet nie do końca rozumiał oburzenie Jacka. Jest nadal wiele innych, smacznych dań. Było, w zasadzie. I zawsze są słodkie soki, jeśli Jack chce? Miał już zapeoponować, kiedy do sali weszli studenci z czeskiej szkou. Obserwował ich na przemian z Jackiem, wodząc wzrokiem co jakiś czas po innych uczniach.
- Będzie teraz tłoczno - zauważył odnośnie nowych uczniów. Jakby już Hogwart nie tętnił życiem samym w sobie. Zapowiada się niesamowicie chaotyczny rok.
- Chciałbyś pojechać na taką wymianę? - Jakby była możliwa... Rzucić się w wir innej szkoły. Chociaż po co? Jaki cel by to miało, magia wszędzie jest pewnie podobna. I nawet, jak przez kilka sekund odżyła w nim ciekawość innego kraju czy szkoły, równie szybko umarła. Wstał za to od stołu, podchodząc śladem Jacka do beczek.
Skinął głową na powitanie Norze. Znał pielęgniarkę, chociaż ciężko powiedzieć jak dobrze. Bywa na jej lekcjach z niemalże wzorową frekwecją (jako jedynych), kręci się po skrzydle szpitalnym jako członek kółka uzdrowicieli... Ale do zawiązywania przyjaźni z ludźmi nie dąży przesadnie. Nie miał też jeszcze okazji być świadkiem pokazu hipnozy w wydaniu pielęgniarki. A trzeba przyznać, musiała naprawdę świednie władać tym typem magii, skoro zdołała posłużyć się nią mocno pijana.
Ale rudzielec nie zdawał sobie sprawy, że to kontrola. Zamrugał, patrząc, jak nagle Moment odwraca się i ucieka.
- Huh...?
I tyle go było widać. Co on się tak nagle pali do sprzątania? Nie może zrobić tego różdżką? A pomyśleć, że to zwykle Vaughn jest tym, co wybiera mugolskie środki nad magię. Neirin dobył patyczek i spróbował użyć Chłoszczyć. Uparta plama nie zamierzała zejść. Kucnął zatem, mamrocząc inkantację z patyczkiem bliżej zabrudzenia. Do chwili, aż Moment nie plasnął o kałużę mopem, ochlapując Puchona.
Podniósł się, ścierając sobie z twarzy kropelki Merlin-wie-czego. Lepkie. To chyba dlatego tak ciężko schodziło z posadzki. Samą wodą może być upierdliwie.
- Nie masz czegoś od ojca? - Inteligentnie rzucił zdanie, które służy niczym płachta na byka. Wspominanie o przesyłkach środków czystościowych, jakie Moment notorycznie chowa, wyrzuca lub utylizuje w inny sposób nie jest najmądrzejszym wyjściem. Ale teraz wydawało się to Puchonowi dobre. Jack tak agresywnie szoruje ten kamień, że dziurę zrobi, a plama zostanie. I tylko się po tej dziurze rozleje. Warto dodać trochę mydła, skoro już się wziął za rolę gosposi.
Błogosławieni nieświadomi, że magia powstrzymuje studenta przed rozbiciem tego mopa na głowie Neirina, aż nie zmyje posadzki. A potem na szczęście ciepnął go pod stół, idąc ku beczkom. Strasznie nerwowy dzisiaj. Może odrobina zabawy pomoże. Ludzie wokół zdają się być weseli i pełni życia, skupieni na sobie. Na tyle, że raczej nikt nie zauważył sceny z Norą.
Vaughna aż tak nie interesował zimny, miętowy napój. Sięgnął po coś łagodniejszego, orzeźwiającą syrenkę stojącą nieopodal. Nalał alkoholu do naczynia i upił, w myślach przypominając sobie, w jakim stanie chłopak wrócił z wypadu z Mefisto. Trzeba będzie go pilnować, aby nie przesadził? Zakładając, że rudzielec stanowi dobrą osobę do kontrolowania kogokolwiek, kto nie ma na sobie piór lub łusek. Opcjonalnie futra.
Zamyślony rozglądał się po sali, zauważając, że ktoś na podejrzanie długo zawiesił na nim spojrzenie. Nawiązawszy kontakt wzrokowy z nauczycielką z obcego kraju, uniósł wolno rękę, by jej pomachać. Bo to nauczycielka, tak? Młodo wygląda, a Neirin średnio słuchał przemówienia na początku.
- Hej... Patrzy się na mnie - skomentował zachowanie Ruchały do Momenta, przenosząc po tym spojrzenie na własną rękę. Zaswędziała, pokrywając się łuskami.
Dopił piwo, sądząc, że to go napoi, ale alkohol nie był w stanie zwalczyć tej chęci zanurzenia się. Za to rozpiął koszulę, wachlując się nieco jej połami. Ubranie przeszkadzało. Nie minęło wiele, jak zsunął górną jego część całkiem, wieszając na pobliskim krześle.
- Ładne? - Podsunął rękę z kilkoma łuskami na śródręczu pod nos Jacka. Niech obejrzy. Lubi takie podwodne klimaty. Oby tylko w tej kanonadzie negatywnych emocji jeszcze podburzanych przez piwo nie zechciał zrobić czegoś, co będzie żałował.

Piwo: Syreni Śpiew
Kostka: Pani Ruchała mi się przygląda.
Powrót do góry Go down


Blaithin 'Fire' A. Dear
Blaithin 'Fire' A. Dear

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : chuda, opaska na twarzy, blizny, tatuaż, zapach damasceńskich róż
Galeony : 1181
  Liczba postów : 3632
https://www.czarodzieje.org/t13638-blaithin-astrid-dear
https://www.czarodzieje.org/t13684-dziobek
https://www.czarodzieje.org/t13647-blaithin-astrid-dear
https://www.czarodzieje.org/t21155-blaithin-fire-a-dear-dziennik
Wielka Sala - Page 30 QzgSDG8




Gracz




Wielka Sala - Page 30 Empty


PisanieWielka Sala - Page 30 Empty Re: Wielka Sala  Wielka Sala - Page 30 Empty09.09.19 0:19;

Ostatnie miesiące upłynęły Fire zaskakująco spokojnie. Być może po wielu wybojach i gwałtownych zakrętach, jakimi usiana była dotychczas cała droga jej życia, nareszcie nadszedł czas na moment wytchnienia. Szkotka nawet nie zdawała sobie sprawy z tego, jak ogromnie potrzebowała właśnie takiego odpoczynku. Wiosną zdawała się mieć praktycznie ciągle podły humor. Dręczyła się ambicjami, czasem wpółświadomie dążąc do autodestrukcji. Ale postanowiła zmierzyć się z mroczniejszą częścią swojej osobowości i najprościej ujmując - wziąć się w garść. Uspokoić szalejący w głębi serca gniew, popracować nad używaniem czarnej magii tak, żeby nie wysysała całej moralności, przypomnieć sobie, jak to było, gdy jeszcze umiała często się uśmiechać i dobrze bawić wśród ludzi. Tak, ludzie wskoczyli na znacznie wyższe miejsce w hierarchii priorytetów Blaithin. Starała się unikać izolacji, nawet jeśli kusiła momentami bardzo mocno. Dalej pozostawała skryta, ale kontakty utrzymywała regularnie. Nawet wtedy, kiedy wiedziona intuicją zdecydowała się na powrót do Rosji. Z Durmstrangiem wiązała wiele wspomnień. Momentami nienawidziła tej szkoły, tak jak pewnie czasem każdy uczeń. Po czasie spędzonym w Hogwarcie nauczyła się doceniać znaczne różnice w podejściu do nauki. Zabrakło jej surowości, lekcji dotyczących tematów, które w Wielkiej Brytanii pozostawały tabu, przesiąkniętego magią zamku (w końcu miejsca dla szlam tam nie pozostawiono). Powróciła, ponieważ tego właśnie chciała. Tego potrzebowała i w tym widziała, co najważniejsze, korzyść. Powrót do początku pozwolił Blaithin na ponowne uporządkowanie tego, kim jest i czego od samej siebie oczekuje. Liczyła na to, że znajomi zrozumieją, bo nawet nie ukrywała przed nikim swoim planów z wyjazdem ani też nie taiła późniejszego powrotu do Hogwartu.
Oczywiście, dalej pozostawało wiele niepewności. Różne pytania kłębiły się w głowie blondynki. Także to czy parę miesięcy wystarczy, żeby zdążyła zatęsknić za Hogwartem i osobami, które tu poznała. Okazało się, że nawet u dziewczyny tak gardzącej sentymentalizmem przejawiało się pewne pragnienie, aby ponownie zajrzeć choć na chwilę za te grube mury. Wiązało się z tym sporo roboty papierkowej, ale z drugiej strony dzięki wymianom międzyszkolnym wszystko przebiegło znacznie bardziej gładko, niż się spodziewała.
Chłodny rozum jednak trochę protestował. Blaithin nadal wahała się między tym, kiedy miała ochotę kierować się emocjami, a kiedy rozsądkiem. Czy w tym wypadku faktycznie miało jej się przydać ukończenie studiów w Hogwarcie czy po prostu to była tylko zachcianka, jakiej może pożałować?
Na ucztę weszła spóźniona, pozostając nieco w tyle swoich znajomych z Durmstrangu. Przygładziła płaszcz przypięty do czerwonej kurtki z herbem orła, po czym przeszła naprzód. Nawet nie zdążyła porządnie rozejrzeć się po otoczeniu, żeby badawczym wzrokiem zahaczyć przyjaciół, kiedy przy stole Ravenclawu ktoś na nią wpadł. Odsunęła się natychmiast, zjeżona nieco nagłym bliskim zetknięciem z jakimś starszym mężczyzną. Na podłodze rozlane piwo, a w oczach niechybnie nauczyciela oskarżenie. Nie miała pojęcia, kim ów człowiek jest, ale nie potrafiła powstrzymać arogancji, gdy stanęła bardziej wyprostowana.
- Niech zgadnę. Ma pan wyraźne problemy z przyznawaniem się do własnych błędów i woli wykorzystać to, że jestem niżej w hierarchii szkolnej, żeby mnie ukarać za coś, co spowodował tylko i wyłącznie pan, głównie po to, żeby poczuć się lepiej ze swoją nieomylnością i władzą? - wyrzuciła z siebie całkiem szybko i płynnie, nie pozwalając mężczyźnie przerwać tej wypowiedzi. Ewidentnie go tym zaskoczyła, ale też i rozzłościła, bo od razu zechciało mu się odejmować punkty. Blaithin powstrzymała szelmowski uśmiech, kiedy odważnie rzuciła, że jest ze Slytherinu.
- Również miło mi poznać. - skwitowała tylko odrobinę cierpko, jak gdyby faktycznie była poniekąd ciekawa tego, jak się rozwinie ta znajomość na przyszłych lekcjach czeskiego profesora. W międzyczasie zgarnęła srebrny puchar z ciekawie wyglądającą zawartością. Pachniało wyjątkowo ładnie, trochę ziołowo - wypiła kilka łyków na spróbowanie. Nie chcąc dłużej ryzykować natknięcia się na kolejnego niemal pijanego przedstawiciela rady pedagogicznej klapnęła przy stole Krukonów, tyłem do półmisków z jedzeniem.
Tuż obok siedział @Ezra T. Clarke, jak zdążyła się już nieco wcześniej zorientować. O dziwo, nikt go towarzysko nie molestował w tamtym momencie, więc Blaithin zaryzykowała narzucenie choćby na chwilę własnej kompanii.
- Nic się nie zmieniło, prawda? - podniosła ponownie puchar do pomalowanych na czerwono ust w lekkim zamyśleniu, nie skupiając się na żadnym konkretnym widoku przed sobą. Ludzie w mundurkach i czarodziejskich szatach zdawali się jednocześnie znajomi, ale też bardzo odlegli, a sam pobyt w Wielkiej Sali oddziaływał na Fire w dziwny sposób, budząc kilka skrytych emocji. Po usłyszeniu własnego głosu na twarzy dziewczyny pojawiło się jednak lekkie zmieszanie - czemu to powiedziała? Język wyczuwał wyraźny posmak alkoholu, ale nic poza tym, co mogłoby naprowadzić Szkotkę na trop, że jakiś składnik wywołał dziwny efekt. - To znaczy... Posłuchaj mnie uważnie, chcę powiedzieć coś ważnego.
Teraz odczuła już ukłucie irytacji, gdy usta mimowolnie przekręcały przekaz dziewczyny. Taka rozmowa z Krukonem po dłuższym czasie powinna zostać przeprowadzona co najmniej z ostrożnością równą podchodzeniu blisko buchorożca. Nigdy nie wiedziała czy czeka ją przyjacielska, może nawet trochę zaczepna wymiana zdań, czy jadowita kłótnia. Natomiast wystarczyła odrobina nieostrożności, żeby jasnowłosa już na samym starciu wpakowała się na przegraną pozycję.
- To wszystko moja wina. Nie mam na myśli tylko teraz, ale ogólnie - znowu. to. samo. Policzki Blaithin delikatnie pokryły się czerwienią w momencie, kiedy do byłej Gryfonki dotarło, że brutalnie odebrano jej kontrolę nad własnymi słowami. Owszem, mogła dalej panować nad tym, co myśli albo czuje, ale teraz każde wypowiedziane głośno zdanie działało przeciwko niej. Mówiła zupełnie co innego niż chciała. Plątała sytuację, która mogła mieć dla Ezry dziwaczny, podejrzliwy wydźwięk. I być może nie powinna się tym od razu tak frustrować, w końcu w magicznym świecie ludzie przyzwyczajają się do różnych, zabawnych sytuacji, ale Dear po prostu nigdy nie oduczyła się tej swojej sztywności. Śmiech i machnięcie ręką rozładowałyby narastającą nieswoją atmosferę, przynajmniej w jakimś stopniu.
Wobec tego zdecydowała się oczywiście na nagłe milczenie. Zaciśnięte w wąską linię wargi powinny skutecznie pohamować chęć mówienia, a Fire nachmurzyła się przy tym tak, że nawet przestała patrzeć w stronę Ezry albo nieszczęsnego trunku. Odwróciła się na ławce, żeby siąść twarzą do stołu. Palce oparła o blat i zmusiła się do zapanowania nad chęcią dalszego tłumaczenia, co naprawdę miała na myśli.

Nauczyciel: Bozik 4 = -15 dla Slytherinu 8)
Piwo: H
Powrót do góry Go down


Jack Moment
Jack Moment

Student Hufflepuff
Rok Nauki : I studencki
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 174 cm
C. szczególne : Ciemne, niemalże czarne tęczówki.
Galeony : 334
  Liczba postów : 636
https://www.czarodzieje.org/t15713-jack-moment
https://www.czarodzieje.org/t15733-moment#424167
https://www.czarodzieje.org/t15720-jack-moment#423917
Wielka Sala - Page 30 QzgSDG8




Gracz




Wielka Sala - Page 30 Empty


PisanieWielka Sala - Page 30 Empty Re: Wielka Sala  Wielka Sala - Page 30 Empty09.09.19 2:56;

Nie chciałby. Wszędzie ludzie i tak patrzyliby się identycznie krzywo. Poza tym, nie wszystkie szkoły stosowały selekcje wiążące się z tak trywialnymi rzeczami jak cechy charakteru lub przewodnie predyspozycje. W większości były to podziały krwi, majętności, czy po prostu lepsi-gorsi. Osobiście Jack nie czuł przynależności do żadnej z wymienionych grup. Ani lepszych, ani gorszych, ani tych kolorowych. Nawet czystość krwi miał spieprzoną – dzięki tato! Przynajmniej po jednej stronie dziadkowie nie myślą o tym, czy nie lepiej byłoby mnie otruć przy stole. Zmiana szkoły to zdecydowanie zły pomysł… spójrzcie na tych z Durmstrangu. Postawy mają jakby właśnie ogłosili podbicie nowego lądu. W przeciwieństwie do Słowian, którzy zdaje się bujali na miękkich nogach już od urodzenia. Zapewne znaczny procent ich krwi stanowił alkohol.
- Nieszczególnie.
Co się zaś tyczy mopowania podłogi… Neirin naprawdę miał się z czego cieszyć. Jack będzie od dzisiaj unikać Nory jak ognia i - jeśli rudzielec nie wkurzy go bardziej - to zyska stałego pacjenta. Niestety w młodym zoologu było tyle taktu co w starym gwizdku i musiał rozdrażnić Momenta jeszcze bardziej, przez co ruchy Jacka stały się nie tyle gwałtowne, co mściwe. Pod wpływem uroku nie był w stanie nawet unieść głowy, by nie przestać pucować brudnej podłogi. Na pewno otaksowałby przyjaciela stosownym spojrzeniem, ostatecznie jednak z niewielką satysfakcją udało mu się przejechać brudnym mopem tuż obok tenisówek rudego borsuka. Niewiele, ale ranty gumy zostały zabrudzone. Skoro uważa, że środki czystości od ojca się przydają, to niech sam ich użyje. Tyle mu już Jack ich podrzucił, że nie zabraknie mu mugolskich detergentów co najmniej do następnego semestru.
I dobrze, że Neirin nie kontynuował podjętego wątku. Gdyby padła kolejna uwaga na podobny temat, to po wszystkim Moment zapewniłby rudzielcowi gratisowe nabłyszczanie zębów. Szczęściem dla niego, że ta szczota parzyła Jacka w dłonie niczym rozgrzane węgle i wolał się jej szybko pozbyć, niż afiszować się z jej posiadaniem. Tak mocno żadnego drążka nie trzymał nawet podczas najgorszych meczy quiddicha. Dobrze, że drewno wytrzymało tę furię.
Był to ten rodzaj urazu, którego nie dość że nie dało się uleczyć, to można było dodatkowo pogorszyć. Przynajmniej do czasu gdy nie zastąpiło się myśli o nim czymś przyjemniejszym – o, jak na przykład piciem alkoholu! Wielu ludzi pije by zapomnieć. Czemu więc puchon sam miałby nie spróbować? Wychylił cały zielony płyn za jednym haustem, za moment czując jak złe emocje nie tyle go nie opuszczają, co jeszcze się rozwijają. Może przesadził? Lubił miętę. Jednak zimno, które rozlało się po jego ciele ukuło go w piersi do żywego. Niczym skok do zamarzniętego jeziora w środku zimy. Wziął głębszy wdech powietrza, w nadziei że to pomoże - czy wokół dalej było ciepło? Nic już nie czuł. Odrobinę odurzony tym paskudnym uczuciem chłodu, nawet nie zarejestrował chwili, w której na jego głowie pojawiły się rogi. Szczególnie iż za sekundę skupił całą swoją uwagę na Neirinie.
- Pewnie jej się przypomniało jak ryżych na stosach palili. - Odparł, zupełnie bez skrępowania, kompletnie zapominając o czym i do kogo mówił. Alkohol musiał wsiąknąć w wyjątkowo urodzajny grunt, dusząc kompletnie tę pozostałą odrobinę empatii i dobra w sercu Momenta. Nie zareagował też jakoś przesadnie entuzjastycznie na widok syrenich atrybutów, które tak lubił u morskich zwierząt. Wręcz przeciwnie. Odstawił pusty kufel i zachęcony przesunął palcami po łuskach, nie przejmując się tym, że mógłby którąś z nich zadrzeć.
- Ładnie. Też lubię pieczone ryby… Szkoda tylko, że komuś nie udało się dokończyć tego dzieła.
Zacisnął dłoń, przyciągając Neirina bliżej siebie i dotykając jego nagiej, spieczonej skóry. Z ust Jacka toczył się prawdziwy jad i chociaż zachowywał się względnie delikatnie, to już autosugestia połączona z przepchnięciem rudzielca w pobliże żaru świec, wydawała się prawdziwym bestialstwem. Kompletnie nad sobą nie panował. Rudzielec był jego przyjacielem i doskonale go znał… a mimo to, Jack użył jego słabości przeciw niemu.
- Teraz błyszczą się jeszcze piękniej~

Piwo: I - Faust
Powrót do góry Go down


Pandora J. Doux
Pandora J. Doux

Student Hufflepuff
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 161
C. szczególne : Piegi, wyraźne kości policzkowe, błędy językowe i silny akcent
Galeony : 269
  Liczba postów : 260
https://www.czarodzieje.org/t17523-pandora-jarmila-doux#491657
https://www.czarodzieje.org/t17528-puszka-pandory#491717
https://www.czarodzieje.org/t17524-pandora-j-doux#491653
Wielka Sala - Page 30 QzgSDG8




Gracz




Wielka Sala - Page 30 Empty


PisanieWielka Sala - Page 30 Empty Re: Wielka Sala  Wielka Sala - Page 30 Empty09.09.19 13:28;

Słowa “nie płacz” działały zazwyczaj niczym płachta na byka, ale umówmy się - Panda nie była teraz w rozpaczy. Była zwyczajnie zasmucona i delikatnie roztrzęsiona, ale wiedziała, że przecież nic strasznego się nie stało, więc widząc zakłopotanie chłopaka, starała się oszczędzić sobie i jemu dodatkowego wstydu. Wzięła kilka głębszych wdechów i uśmiechnęła się, chcąc pokazać mu, że jego słowa wywołały pożądany efekt.
- Chętnie się napiję - odpowiedziała i speszona szybko zapięła guzik koszuli, gdy tylko Eli odwrócił się do niej tyłem. Łuski już kompletne zniknęły z jej skóry, chęć rozbierania się również, ale przez emocje kompletnie zapomniała o tym, że zdążyła już powiększyć swój dekolt. Nieco speszył ją wzrok chłopaka na dowód jej zbrodni, ale on sam skradł jej serce tym, że zachował się jak dżentelmen, udając, że nic nie zauważył. Platonicznie oczywiście.
- O, Ty jesteś metamorfomagiem. - z zaskoczenia uniosła nieco głos. W końcu nie na co dzień spotyka się osoby z takimi zdolnościami. - No ja domyślałam, że to nasze pivo tak Tobą bawi, ale ja nie myślałam, że Ty potrafisz takie rzeczy i bez niego. - przyjrzała się uważnie jego twarzy i włosom, zastanawiając się czy jest to już jego prawdziwy wygląd. - Ale powiedz, te migające włosy, to dobry pomysł na imprezę - uśmiechnęła się, rozglądając szybko bo sali, w której nikt nie był pijany, ale nie można było też nazwać wszystkich trzeźwymi na umyśle - No, może nie taką akurat… Ale ja jestem pewna, że na studenckiej imprezie Ty byś zrobił wrażenie.
Przyjęła od niego piwo i starając się utrzymać ciężki kufel w jednej ręce, wyciągając przed siebie drugą, aby podać ją na oficjalne przedstawienie się.  
- Mam na imię Pandora - powiedziała, uścisnęła mu dłoń, stuknęła delikatnie kuflem o kufel i uniosła swój nieco ponad linię brwi. Ciężko jej było powtórzyć obco brzmiące imię, ale chciała to zrobić, póki jeszcze na świeżo brzmiało jej w uszach, bo potem będzie już tylko gorzej i gorzej - Nasze zdrowie, Ileżje. Aby ten rok był dużo udany i nieporozumienia były tylko przez nasze piva! - wyprzedziła go wesoło i upiła kilka łyków słodkiego napoju, wycierając później usta, aby pozbyć się z nich pianki. Od razu uderzyło ją uczucie przyjemnego ciepła i błogości, tak silnie kojarzące jej się ze spokojnymi wieczorami nadchodzących miesięcy.
- Ja nie mogę doczekać jesieni. Wasze błonia wyglądają chyba wtedy pięknie - skomentowała nieco od czapy, kompletnie zanurzając się w wspomnieniach, które podsunął jej słodki zapach piwa. - Musisz pochodzić z czarodziejskiej rodziny - zagaiła, wracając powoli myślami do Wielkiej Sali. - To musi być miłe mieć członków rodziny pod ręką. Nawet jeżeli kuzyn Tobie nie lubi, to wciąż rodzina i może potrzebujesz na niego liczyć. - dodała z poważną miną, po czym upiła kolejny łyk, zupełnie nie zdając sobie sprawy, że jej angielski może posiadać pewne słabe punkty.
Powrót do góry Go down


Emily Rowle
Emily Rowle

Student Slytherin
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 1,60
C. szczególne : Czerwone usta, zawsze!
Galeony : -72
  Liczba postów : 1809
https://www.czarodzieje.org/t15867-emily-rowle
https://www.czarodzieje.org/t15996-sowa-emily-felicja#436128
https://www.czarodzieje.org/t15872-emily-rowle
Wielka Sala - Page 30 QzgSDG8




Gracz




Wielka Sala - Page 30 Empty


PisanieWielka Sala - Page 30 Empty Re: Wielka Sala  Wielka Sala - Page 30 Empty10.09.19 21:02;

Trudno jej się było z Diną nie zgodzić. Takie ogromne imprezy dało się znieść tylko przy odpowiedniej ilości alkoholu. Inaczej Emily szybko wysiadała i miała ochotę się ewakuować. Kiwnęła więc głową i chętnie udała się po piwo. Nauczyciel wyjątkowo ją rozdrażnił. Nawet nie zdążyła porządnie odnotować, jak przystojny był. Prawdę mówiąc, ledwo na niego spojrzała, po jego uwadze dotyczącej wieku. Takie sytuacje denerwowały ją tym mocniej przez to, że zdarzały się stanowczo za często. A przecież wyglądała już w miarę dojrzale. Nie miała pojęcia, o co chodzi ludziom, ale w ogóle jej się to nie podobało. Widząc niezbyt dużą pomoc ze strony Diny, spojrzała na nią tylko krzywo, ale na szczęście wybrnęła sama. Dopiero kiedy ta powiedziała jej nieoczywisty fakt o nowym profesorze, przyjrzała mu się trochę bardziej.
- O, a ty skąd wiesz? - podpytała, zastanawiając się, czy istnieje jakiś radar, który pozwala im się nawzajem rozpoznawać. Faktycznie, mężczyzna miał coś w sobie, co ani trochę nie pohamowało jej urazy. Z tego co dyrektor mówił na uczcie, miał uczyć gotowania. Trochę szkoda, bo te zajęcia całkiem lubiła. Przewróciła lekko oczami na kolejną uwagę dziewczyny, ale jej nie skomentowała. Zresztą, w tej chwili dzieliły niechęć wobec nauczyciela.
Piwo smakowało dobrze, ale efekt jaki po nim uzyskały, nie podobał jej się ani trochę. Miała ochotę tańczyć i zionęła ogniem. Czuła się jakby była w cyrku, a nie na imprezie powitalnej. Dlaczego tym magicznym drinkom nie można ani trochę ufać? Nigdy. Przekonała się o tym na własnej skórze już nie raz. - Może drugie pomoże? - wydusiła z trudem, przekierowując twarz w taki sposób, żeby w razie czego nie trafić w nikogo płomieniem. Uznała, że warto spróbować i nie kończąc pierwszego, ruszyła znowu po kolejne. Chociaż czarny kolor nie wyglądał zachęcająco, postanowiła dać temu szansę i sięgnęła po Bad Tripa. Wróciła z nim do stolika i wypiła dość szybko, żeby zahamować pieczenie. Nie do końca się to udało, ale z całą pewnością przestało jej to przeszkadzać. W zasadzie - wszystko przestało jej przeszkadzać. Wszyscy na sali zdawali się tryskać energią. Było tak pięknie, kolorowo! Nie mogła się napatrzeć na nowych uczniów i nauczycieli. Wydawali jej się intrygujący, w dodatku wszyscy byli śliczni. Miała ochotę ich poprzytulać i wycałować. Co więcej wciąż chciała tańczyć i zaczęła podrygiwać znacznie pewniej.
- Chodź! Gra taka fajna muzyka, trzeba tańczyć - rzuciła radośnie, choć wciąż hamowały ją wydobywające się z jej ust płomienie. Na szczęście coraz mniejsze. Wyciągnęła dziewczynę za rękę z ławki i zaczęła ruszać się w rytm wyimaginowanej przez siebie muzyki. Przez przypadek, cofając się do tyłu w swoich szalonych tanecznych ruchach, wpadła na @Billie J. Swansea. - Ojej, przepraszam! - kaszlnęła płomieniem prosto na nią, na szczęście nie powodując większych szkód. - Co za głupie piwo, nie chciałabym spalić takich ślicznych włosów - rzuciła, patrząc w górę, z nadzieją że ogień w ten sposób nie wyrządzi nikomu krzywdy. Po czym, zainspirowana magicznym napojem przytuliła krukonkę mocno na przeprosiny a potem wlepiła jej mocne cmoknięcie prosto w usta. Uśmiechnęła się do niej trochę nieprzytomnie, ale bardzo sympatycznie i poczochrała ją po włosach. - Jeremy! Prawda, że super impreza? Weźmiesz mnie na barana? - jego też objęła ramieniem i przyciągnęła do nich Dinę, którą cmoknęła w policzek. Na szczęście płomień wydobywający się z jej ust był już ledwo zauważalny.

@Jeremy Dunbar @Dina Harlow
Wypiłam sobie piwo J, więc kocham wszystkich!
Powrót do góry Go down


Neirin Vaughn
Neirin Vaughn

Student Hufflepuff
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 196cm/106kg
C. szczególne : Oparzenia: prawa noga, część nogi lewej, część torsu, wnętrze prawej ręki. Blizny po porażeniu prądem: wewnętrzna część lewej dłoni i przedramienia.
Galeony : 1502
  Liczba postów : 1214
https://www.czarodzieje.org/t15703-neirin-vaughn#423773
https://www.czarodzieje.org/t15736-kruk-pocztowy#424226
https://www.czarodzieje.org/t15719-neirin-vaughn#423916
Wielka Sala - Page 30 QzgSDG8




Gracz




Wielka Sala - Page 30 Empty


PisanieWielka Sala - Page 30 Empty Re: Wielka Sala  Wielka Sala - Page 30 Empty10.09.19 23:26;

Faktycznie mocny był ten mop. Inaczej już dawno by trzasnął pod naporem rąk Jacka. Neirin uniósł jednego buta, patrząc na zabrudzenia na zelówkach. Cóż... Teraz nie ma możliwości czyścić. Będzie musiał zrobić to w domu. Zakładając, że jakiś zwierzak nie dorwał się do zapasów środków czystościowych i nie rozniósł ich po całym salonie. Jeszcze powinny rudzielcowi zostać, bo i takie wypadki się zdarzały. Kiedy ma się małe zoo należy szykować się na różne problemy.
Zdawało się jednak, że alkohol skutecznie odciągnął uwagę Jacka. Przez jakiś czas uzdrowiciel sądził, że to lepiej... Acz rozważał zwrócenie uwagi chłopakowi na tempo. Może to tylko piwo, niektórzy umieli balować i z mocniejszymi alkoholami bez skutków ubocznych... Ale Jack nie. Zanim jednak Neirin mógł się odezwać, komentarz Momenta skutecznie odebrał mu wszystkie słowa.
Zamrugał, by spojrzeć nań uważnie. W szarych oczach puchona odbiła się odrobina zagubienia.
- Słucham? - Jak to palono na stosach? Zamilkł na parę chwil, zrzucając chwilowo wszystko na karb złośliwego charakteru chłopaka. Bywa taki... Bezczelny. Neirin nie chciał z tego powodu robić scen. Zamierzał już rozluźnić atmosferę jakimś (zapewne nie do końca udanym) żartem i zmienić temat, gdy Jack chwycił go za dłoń. Paznokieć poderwał jedną z łusek, ukłucie bólu rozeszło się po dłoni. Krew spłynęła pomiędzy bliznami na skórze a lśniącymi owalami syrenkowych ozdób. Puchon zaś uderzył językiem o podniebienie.
- Nie umiesz obchodzić się ze zwierzętami... - Strach ci dać cokolwiek więcej ponad szczura, skoro nawet Neirinowi wyrwałeś łuski. Co byś zrobił z żywą rybą? A rybki są ponoć najłatwiejsze w hodowli. Prostsze są tylko pufki. I może karaluchy, ale te ostatnie to mocno bez zgody ani woli właściciela... Mieszkania.
Żarty żartami. Pieczona ryba jeszcze mogłaby być śmieszna (bardziej niż spalenie na stosie), ale rudzielec zaczął widzieć tutaj niezdrowo dużo nawiązań do ognia. Wytknąłby owy fakt, gdyby nie dłoń na piersi i piruet niczym w tańcu. Zanim chłopak zauważył, stał przy unoszących się w powietrzu świecach, popychany w ich kierunku. Gorąco opanowało ciało Walijczyka, płomienie polizały go po nagiej skórze. Oddech przyspieszał, im cieplej się robiło. A temperatura rosła. Jedna ze świec dotknęła włosów uzdrowiciela, podpalając je. Żachnął się, czując swąd spalenizny i pieczenie oparzeń. Bezmyślnie odchylił głowę i ręką zgasił płomienie. Ale jak tak dalej postoi, nabawi się ran na plecach. O ile już jakichś nie ma. Ból odczuwał inaczej niż większość ludzi.
Spiął się, przez parę chwil będąc jak przestraszone zwierzę, które nie chce zostać zabite. Szarpnął się, ale decyzja ta nie była najmądrzejsza, kiedy wpadł plecami na jedną ze świec. Rozchylił usta, bezgłośnie krzycząc, otwierając szeroko oczy i błyskając bielą białek. Jedyne wyjście prowadziło naprzód. Ale na drodze stał mu Jack.
Lewa ręka zacisnęła się na dłoni Momenta, wciąż przytkniętej do piersi Neirina. Palce prawej objęły szyję. Pchnął go, niemalże unosząc i podduszając, robiąc z nim w tym niezmiernie osobliwym oraz brutalnym tańcu trzy kroki, nim chłodny wiatr nie owiał pleców Walijczyka. Zatrzymał się, wciąż oddychając ciężko. Mając w oczach strach, który tak rzadko się tam pojawiał; patrząc na Jacka z mieszaniną spłoszenia oraz wyrzutu. Ale nie puszczał go jeszcze, jedynie rozluźniając palce. Tak, aby mógł oddychać.
Neirin ostrożnie przełknął ślinę, nawilżając podejrzanie suche gardło.
Powrót do góry Go down


Sponsored content

Wielka Sala - Page 30 QzgSDG8








Wielka Sala - Page 30 Empty


PisanieWielka Sala - Page 30 Empty Re: Wielka Sala  Wielka Sala - Page 30 Empty;

Powrót do góry Go down
 

Wielka Sala

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 30 z 39Strona 30 z 39 Previous  1 ... 16 ... 29, 30, 31 ... 34 ... 39  Next

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Wielka Sala - Page 30 JHTDsR7 :: 
hogwart
 :: 
Parter
 :: 
wielka sala
-