Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Zrujnowana kapliczka

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Strona 6 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6
AutorWiadomość


Rasheed Sharker
Rasheed Sharker

Nauczyciel
Wiek : 28
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 191cm
C. szczególne : Wysoki wzrost, blizny: trzy linie oplatające jego prawą dłoń
Dodatkowo : Wężoustość, legilimencja i oklumencja
Galeony : 2609
  Liczba postów : 2938
https://www.czarodzieje.org/t7093-rasheed-sharker
https://www.czarodzieje.org/t7096-callisto
https://www.czarodzieje.org/t7190-rasheed-sharker
Zrujnowana kapliczka - Page 6 QzgSDG8




Gracz




Zrujnowana kapliczka - Page 6 Empty


PisanieZrujnowana kapliczka - Page 6 Empty Zrujnowana kapliczka  Zrujnowana kapliczka - Page 6 EmptyPią Kwi 01 2016, 21:25;

First topic message reminder :


Zrujnowana kapliczka

Czy czarodzieje wierzą jeszcze w kogoś poza Merlinem lub Morganą? Niektórzy powiedzą Ci, że tak. Zwierzą się może też z codziennych modlitw, składania ofiar czy przedziwnych praktyk magicznych, mających udobruchać ich Boga, a z kolei inni zaprzeczą. Wyznając absolutną niewiarę, uśmiechną się lub wręcz wyśmieją taką herezję, potraktują Cię pogardliwie lub uniosą się dumą, oburzeni, że pytasz ich o coś takiego. Ciężko określić czy tajemnicza, dawno już opuszczona kapliczka, wybudowana na obrzeżach Doliny Godryka była postawiona przez czarodziejów czy może przez mugoli. Jej historia sięga tak odległych czasów, że właściwie ciężko jest wychwycić moment jej powstawania, ale to samo tyczy się również jej upadku. Mury kruszeją rok w rok, a nieświadomi niczego mieszkańcy prowadzą codzienne życie tuż obok, być może, siedziby dawnego Boga. Dziś to miejsce jest jedną, wielką niewiadomą, kuszącą przedziwną magią, która, podobno, uzdrawia ciężko chorych i działa prawdziwe cuda. Tylko, że im więcej pozytywnych opinii, tym również pojawiają się te oskarżycielskie. Przeklęta kapliczka, mówią, sprawia, że kobiety ronią łzy nad straconymi dziećmi, a mężczyźni opadają z sił, przykuci do łóżek przez ciężkie choroby. Odważysz się przekonać jak jest naprawdę?

Uwaga!
Wchodzisz tu na własną odpowiedzialność! Kostki, które tu wyrzucisz mogą ci dać bardzo duży potencjał magiczny, niesamowite przedmioty itp. Jednak możesz też zachorować na nieznaną chorobę, poważnie się poranić lub stracić dużo pieniędzy.
Zanim rzucisz kostką, upewnij się, że znasz zasady wynikające z rzutu.


1 - Kiedy zbliżasz się do kapliczki, masz wrażenie, że coś lub ktoś Cię obserwuje. To dziwne uczucie nie zanika wraz z kolejnymi krokami, a wręcz osiąga apogeum, w chwili, w której zaciekawiony dotykasz zmurszałego kamienia tworzącego niewielki ołtarzyk, zasłany liśćmi opadłymi z okolicznych drzew.
Spoiler:
2 - Zbliżasz się do kapliczki, a towarzyszące Ci uczucie niepokoju staje się powoli męczące. Nie możesz być pewien tego, co czeka Cię w tym miejscu, owianym wyjątkowo nieprzychylną sławą, a przedziwna magia wyczuwana przez Ciebie w powietrzu nie napawa entuzjazmem. Nagle zatrzymujesz się chcąc się rozejrzeć (wtedy dostrzegasz przeszkodę tuż przed sobą) lub po prostu dalej maszerujesz, potykając się o coś, co ukryła kupka zeschłych liści, śnieg lub dowolna przeszkoda odpowiednia dla danej pory roku. Kiedy bliżej się przypatrujesz, okazuje się, że przed Tobą leży niewielka sterta starych, obgryzionych do cna kości, z tym, że bardzo ciężko stwierdzić czy należały do człowieka czy zwierzęcia.
Spoiler:
 
3 - Nie wiesz czy to Twoja zasługa, czy dzisiaj kapliczka jest po prostu łaskawa, ale nie prześladuje Cię ani dziwne uczucie bycia obserwowanym, ani żadne słabości. Bez większego problemu podchodzisz do ponurego ołtarza, przy którym stoi wysoki świecznik z zaskakująco nową, czerwoną świecą.
Spoiler:
4 - Wszystko jest dobrze do czasu. Może udaje Ci się nawet wejść do kaplicy, a może i nie. W każdym razie po chwili dopada Cię ogromny, paraliżujący ból w podbrzuszu.
Spoiler:
5 -  Tajemnicza kaplica niesamowicie Cię inspiruje! Ledwie znalazłeś się w jej pobliżu, a poczułeś jak wypełnia Cię nieznana, przyjazna magia, rozjaśniająca wątpliwości i wspaniale rozwijająca Twoje zdolności magiczne.
Spoiler:
6 - Miałeś prawdziwego pecha. Nie zdążyłeś nawet dojść do kaplicy, a już potknąłeś się o wystający korzeń i niefortunnie stanąłeś. Nie ma szans, aby w związku z tym pękła Ci jakakolwiek kość, ale złośliwa kapliczka chyba zadbała o to, abyś miał jednak okazję trochę pocierpieć.
Spoiler:


Powrót do góry Go down

AutorWiadomość


Leighton J. Swansea
Leighton J. Swansea

Student Ravenclaw
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 175 cm
C. szczególne : Duże usta, kilka pieprzyków, ślady farby na rękach
Galeony : 277
  Liczba postów : 647
https://www.czarodzieje.org/t21367-leighton-lea-joanne-swansea#691779
https://www.czarodzieje.org/t21382-panna-sowa#692448
https://www.czarodzieje.org/t21368-leighton-lea-j-swansea#691780
https://www.czarodzieje.org/t21499-leighton-j-swansea-dziennik#6
Zrujnowana kapliczka - Page 6 QzgSDG8




Gracz




Zrujnowana kapliczka - Page 6 Empty


PisanieZrujnowana kapliczka - Page 6 Empty Re: Zrujnowana kapliczka  Zrujnowana kapliczka - Page 6 EmptyPią Lip 08 2022, 09:55;

Otworzyła szerzej oczy, nie tyle na widok własnej twarzy wpatrującej się w nią dobrze znanym, krystalicznie błękitnym spojrzeniem, co na słowa brata. Gdyby znała go trochę gorzej, uznałaby pewnie, że się nie ośmieli… ale niestety doskonale wiedziała, że byłby do tego zdolny. W starciu zieleni i błękitu to ten pierwszy ciskał gromy, licząc chyba, że LJ padnie trupem, zanim zdąży zrobić coś głupiego. Poza spojrzeniem nie dała jednak po sobie poznać, jak bardzo chciałaby go teraz zabić, wręcz przeciwnie, zmusiła się do uniesienia kącików ust w uśmiechu. Odruchowo poprawiła włosy, widząc, że kilka kosmyków fałszywej Lei pozostawało w nieładzie.
Jeśli bardzo to przynajmniej miło spędzisz czas, serdecznie polecam. Nie sądzę, żeby miał zauważyć różnicę, powinno pójść ci łatwo. Tylko nie odzywaj się za dużo, nie mam takiego niskiego głosu — z pewną dozą zazdrości obserwowała go, jak powoli wraca do właściwej formy, zerkając w medalik; zawsze rozczulało ją to, że mimo zaawansowanych umiejętności – w końcu zmienił się w nią w kilka sekund – dalej był mu potrzebny.
Zaczynała mięknąć, niestety. Bardzo chciała być twarda, wyzuta z emocji i zdecydowana, ale nie potrafiła traktować go chłodno, nawet jeśli zachowywał się jak kretyn. Zwłaszcza wtedy. Doskonale rozumiała, że jego głupie narwanie ma źródło w ogromnych emocjach, jakie budziła w nim Brandon. Kiedy patrzyło się na to w taki sposób, był całkiem uroczy, o zgrozo. Pokiwała delikatnie głową, wcale nie uważając tego za żałosne, ale i nie zapewniając go o tym w żaden sposób. Sama czuła się podobnie, nie chciałaby, żeby obraz wpadł w niepożądane ręce, był czymś więcej niż zwykłym olejem na płótnie. Czułaby się wtedy, jakby zdradziła przyjaciółkę.
To…to było spontaniczne, tak bardzo, że nawet nie pamiętam już dobrze, jak do tego doszło. I nic się nie wydarzyło. Ani wtedy, ani wcześniej, ani nawet potem. — całkowitą szczerością podziękowała mu za komplement, który znaczył dla niej więcej, niż można się było spodziewać. Uwagi brata zawsze były dla niej najważniejsze, bo wiedziała, że z jego strony zawsze może liczyć na prawdę, w przeciwieństwie do ojca, który zawsze potrafił znaleźć coś, co można było skrytykować. Słowa rodziciela też były dla niej niezwykle cenne i wiedziała, że bez nich nie byłaby nawet w połowie drogi do miejsca, w którym stała teraz, ale czasem było to po prostu męczące – to dążenie do perfekcji bez chwili wytchnienia.
Rozejrzała się po wnętrzu kapliczki, stawiając w jej wnętrzu krok za krokiem. Była mugolska? Prawdopodobnie tak. Przyglądając się rzeźbieniu na jednej z kolumien, słuchała uważnie słów brata i zmarszczyła brwi, kiedy ten uznał, że na pewno ją to zanudza. Westchnęła cicho, kręcąc głową tyleż nad jego zachowaniem, co w odpowiedzi na pytanie.
Nie. Obawiam się, że niczego nie sprzedam. Może powinnam jednak zejść z ceny… nie tak to sobie wyobrażałam — zawsze zdawało jej się, że jak już doprowadzi do wystawy z prawdziwego znaczenia, propozycje będą spadać na nią jak złoty deszcz i będzie mogła w nich wybrzydzać. Rzeczywistość nie miała nic wspólnego z jej naiwnymi mrzonkami.
Próbowałeś przestać owijać w bawełnę? Po prostu… być? — oderwała wzrok od zdobień i przeniosła go na brata, przyglądając mu się pytająco. Była ostatnią osobą, która powinna udzielać rad sercowych, nie miała zielonego pojęcia o tych sprawach. Nie chciała jednak zostawić go z tym samego. — O co poszło wam przed zakończeniem roku? I dlaczego, na Merlina, jej tam nie zaprosiłeś? To była twoja ostatnia impreza w Hogwarcie, głupolu — nawet Shaw miał więcej rozsądku, chociaż trudno było mówić o tym, żeby miał mieć jakieś inne podstawy niż względnie miłe – i ładne – towarzystwo. LJ te inne podstawy jak najbardziej miał i mimo to z nich nie skorzystał. Niewiele z tego rozumiała.
Też to czujesz? — dodała ciszej, nagle rozumiejąc, że ten dziwny przypływ inspiracji pojawił się w momencie, kiedy otworzyła drzwi, tak jakby był bezpośrednio związany z tym miejscem.
Powrót do góry Go down


Larkin J. Swansea
Larkin J. Swansea

Absolwent Ravenclawu
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 180cm
C. szczególne : medalik na szyi
Dodatkowo : Metamorfomag
Galeony : 2307
  Liczba postów : 935
https://www.czarodzieje.org/t19499-larkin-j-swansea#577514
https://www.czarodzieje.org/t19599-marmo-sowa-larkina#582623
https://www.czarodzieje.org/t19516-larkin-j-swansea#578211
https://www.czarodzieje.org/t21399-larkin-j-swansea-dziennik#692
Zrujnowana kapliczka - Page 6 QzgSDG8




Moderator




Zrujnowana kapliczka - Page 6 Empty


PisanieZrujnowana kapliczka - Page 6 Empty Re: Zrujnowana kapliczka  Zrujnowana kapliczka - Page 6 EmptyCzw Lip 14 2022, 00:22;

Problem z powrotem do swojego wyglądu tkwił w jego niepewności co do tego, jak naprawdę wyglądał, a strach przed swoim odbiciem w lustrze nie ułatwiał mu zmian. Z tego powodu nosił ze sobą stale medalik i korzystał z niego za każdym razem, gdy zmieniał bardziej swój wygląd. Wierzył, że kiedyś upora się ze swoją fobią, gdy tylko znajdzie w sobie siłę, aby spróbować zmierzyć się ze swoim lękiem.
- Aż tak go poznałaś? Teraz to jestem ciekaw szczegółów i spokojnie… Nie zrobiłbym ci tego - odpowiedział nieco zaczepnym tonem, który zdecydowanie ocieplił się na sam koniec, gdy chował medalik pod koszulę. Jakkolwiek nie widział problemu w zaczepianiu siostry, w drażnieniu jej, droczeniu się z nią, tak nie zrobiłby z premedytacją niczego, co mogłoby ją w jakiś sposób zaboleć. Sugestia, że mógłby w podobny sposób sprawdzić kogoś dla niej to jedno, ale zrobienie tego to drugie. Sięgnąłby po podobną sztuczkę jedynie wtedy, gdyby Lei sama miała wątpliwości co do swojej drugiej połówki. Miał nadzieję, że mimo wszystko siostra zdawała sobie z tego sprawę.
Chwilę później poczuł, jak ciężar, który miał na barkach gwałtownie z niego spadł. Nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, jak bardzo obawiał się tych słów. Nie chodziło o to, że nie chciał, żeby Victoria miała kogoś przed nim, choć nie wiedział, czy będzie mieć szansę zbliżyć się do niej. Wiedział jednak, że jeśli cokolwiek łączyłoby ją z Lei, wycofałby się. Nawet jeśli nie trwałoby to w dalszym ciągu, jeśli byłoby tylko przeszłością. Podziękował cicho za szczerość, wchodząc w głąb kapliczki, próbując skupić się na jej wnętrzu, na zdobieniach, na wszystkim, co nie było chaosem w jego myślach i sercu. Gubił się, jak dzieciak, pierwszy raz czując, że naprawdę zależało mu na kimś i zupełnie nie wiedział, co robić, szczególnie gdy miał wrażenie, że Brandon sama nie wiedziała, czego od niego chciała.
- Nie schodź z ceny. Daj sobie jeszcze trochę czasu, ale nie schodź z ceny. Wystawa pierwsza to dopiero początek. Pokazałaś im, co potrafisz i na ile się wyceniasz, skoro dziadek to zaakceptował, to znaczy, że nie jest to wygórowana cena. Po prostu musisz zaczekać - powiedział jeszcze, uśmiechając się odrobinę szerzej do siostry, nim temat wrócił do jego problemów sercowych, o których chciał i nie chciał rozmawiać. Jęknął na wpół rozdrażniony, na wpół zmęczony. Dlaczego nie zaprosił Victorii?
- Byłem przekonany, że odmówiłaby pójścia ze mną, to raz. Dwa, kiedy już ją widziałem, była ze Strauss, a ostatnie co chciałem, to psuć jej zakończenie roku, skoro nasze rozmowy twarzą w twarz to jedna wielka sprzeczka. Nawet w listach nie potrafimy dojść do porozumienia, a jedynie uprzejmie ustępujemy drugiemu. Przed zakończeniem… Pamiętasz imprezę u Brooks? Wyszedłem z nią, gdy widziałem, że źle się czuje, gdy zaczęła płakać, po moim idiotycznym pytaniu - zaczął odpowiadać, oddychając nieco głębiej, pocierając przy tym pierś, gdy dziwne uczucie nie odpuszczało. - Coś było nie tak z jej drinkiem i myślała, że miał w sobie veritaserum, więc zaśmiałem się, że w takim razie może powie co o mnie myśli i miała łzy w oczach. Nie wiem, czy rzeczywiście przez moje pytanie, czy to był przypadek, ale wyciągnąłem ją z domu Brooks i potem było gorzej. Od słowa do słowa, chyba źle zrozumiała, gdy mówiłem, że lubiłem się z nią drażnić i lubię nasze rozmowy. Ostatecznie postanowiła mi udowodnić, że potrafi robić szalone rzeczy i tańczyliśmy na cmentarzu. Stamtąd jest Arenaria. No i… Jak tańczyliśmy, chciałem… Zbliżyć się odrobinę bardziej, pocałować, a ona nie chciała. Nie pokłóciliśmy się, ale zdecydowanie nie poprawiliśmy relacji - dokończył odpowiadać na pytanie o kłótnię z Victorią, zdając sobie sprawę z tego, że zwyczajnie nie potrafili się z Brandon porozumieć, że ciągle kręcili się wokół prawdy o sobie, zupełnie jakby bali się pytać, jakby bazowali jedynie na swoich przypuszczeniach, domysłach, obserwacjach, które z prawdą miały niewiele wspólnego. Było to głupie, nierozważne, dziecinne i wiedział o tym, ale nie potrafił nic z tym zrobić, gdy za każdym razem przy rozmowie z nią, dawał się ponieść emocjom — od irytacji po pragnienia.
- Tak, też to czuję, choć myślałem, że to tylko mój wymysł… Myślisz, że to ta kapliczka? - przyznał jeszcze, rozglądając się po wnętrzu kapliczki, mimo wszystko ciekaw, co było powodem tego dziwnego… natchnienia.

@Leighton J. Swansea

______________________

ti dedico il silenzio
tanto non comprendi le parole
Powrót do góry Go down


Leighton J. Swansea
Leighton J. Swansea

Student Ravenclaw
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 175 cm
C. szczególne : Duże usta, kilka pieprzyków, ślady farby na rękach
Galeony : 277
  Liczba postów : 647
https://www.czarodzieje.org/t21367-leighton-lea-joanne-swansea#691779
https://www.czarodzieje.org/t21382-panna-sowa#692448
https://www.czarodzieje.org/t21368-leighton-lea-j-swansea#691780
https://www.czarodzieje.org/t21499-leighton-j-swansea-dziennik#6
Zrujnowana kapliczka - Page 6 QzgSDG8




Gracz




Zrujnowana kapliczka - Page 6 Empty


PisanieZrujnowana kapliczka - Page 6 Empty Re: Zrujnowana kapliczka  Zrujnowana kapliczka - Page 6 EmptyNie Lip 31 2022, 18:06;

Zdarzyło się. Nie mam na co narzekać, choćbym nawet chciała — bardzo kusiło ją zażartować z tego, jak to mistrz pojedynków potrafi władać różdżką, ale ugryzła się w język, postanawiając nie dawać bratu dodatkowej pożywki. Już i tak stanowczo za dużo paplała... ale nie potrafiła nic poradzić na to, że rozczulało ją jego zainteresowanie i w pewnym sensie nawet cieszyło. To chyba dlatego, że nie był typowym bratem, który miałby z tego powodu robić jakieś problemy, a wręcz przeciwnie – w tego typu sprawach zawsze i wszędzie mogła liczyć na jego wsparcie.
Zresztą pomagał jej nie tylko w sprawach sercowych – choć w jej przypadku były to raczej sprawy łóżkowe – ale i w tych związanych z rodzinną profesją, i dziś znów wykazał się w tej sprawie wyczuciem, przekonując ją, że nie powinna obniżać ceny obrazu tylko ze względu na początkowe brak zainteresowania kupnem. Potrzebowała tych słów bardziej niż się tego spodziewała. Cała ta wystawa bardzo wiele dla niej znaczyła i fakt, że nie wszystko szło zgodnie z planem szalenie boleśnie godził w jej godność, odbierając pewność siebie. Leighton bez pewności siebie nie byłaby z kolei Leighton i już samo to oznaczało, że podobne zachwianie wiary gdyby nie zostało powstrzymane, mogłoby być dla niej drastyczne w skutkach. Jakkolwiek głupio by to nie brzmiało.
Kiedy przeszli do tematu zakończenia roku, przewróciła oczyma. Poczuła, jak opuszczają ją siły i wszelka nadzieja na to, że jej brat zmądrzeje kiedyś na tyle, żeby mógł mieć jakieś realne szanse u ceniącej sobie inteligencję Victorii. Jakkolwiek by mu nie kibicowała – czasem po prostu traciła wiarę.
Ach, byłeś przekonany — powtórzyła po nim z nieskrywaną kpiną — i nie pomyślałeś o tym żeby zamiast wkładać w jej usta własne teorie i przekonania, po prostu zapytać ją o zdanie? — na Merlina, gdyby znała go mniej, zdenerwowałaby się właśnie na typowo seksistowskie, głupio samcze zachowanie, kiedy to faceci uważali, że za kobiety mogą tak po prostu i mówić, i decydować.
Dalej słuchała go już spokojnie, próbując znaleźć wyjście z sytuacji, jaka została jej opisana – no ale przecież sama ledwo radziła sobie z tym, że zaczynała kogoś lubić, a on mówił o zupełnie skomplikowanych sytuacjach, o których nie potrafiła powiedzieć mu nic mądrego. Stała więc z coraz bardziej niepewną miną, czując się jak najgorsza siostra na świecie.
Nie rozumiem was. Oboje czegoś chcecie, ale żadne z was nie wie czego. Nie wiem, dlaczego tak zareagowała, Vicky podchodzi do tych spraw zupełnie inaczej niż ja, może to było za szybko… — rozłożyła bezradnie ręce, sfrustrowana tym, że nie umie mu doradzić. Na Merlina, nigdy nie uważała, by uczucia były jej do czegokolwiek potrzebne, ale w tym momencie chciałaby mieć na ich temat jakąkolwiek wiedzę – o praktyce nie wspominając. — Ona… — zaczęła, ale urwała, oblizując wargę. Sytuacja była skomplikowana – z jednej strony miała sekrety przyjaciółki, z drugiej uczucia brata, a jej zadaniem było balansować w taki sposób, by nie zawieść ani jednego, ani drugiego. — Pokaż jej, jak ją widzisz. Nie wiem jak, na pewno jakoś do tego dojdziesz. Po prostu jej pokaż, chociażby sztuką. Myślę, że przydałoby się, żeby ktoś w końcu ją dostrzegł.
Delikatniejsza już być nie potrafiła. Coś zmieniło się w Brandon przez ostatni rok i nieważne, czy Swansea miała jakiś wpływ, czy działo się to zupełnie niezależnie od niej – liczyło się to, co ta zmiana oznaczała. Niegdysiejsza królowa śniegu chyba w końcu była w stanie do siebie kogoś dopuścić… i szalenie frustrowało ją to, że jej udało się znaleźć do niej drogę, podczas gdy Larkin wciąż błądził po omacku. Powinno być na odwrót, wtedy wszyscy byliby szczęśliwi.
Myślę, że tak. To tak jakby… było tu jakieś miejsce mocy? Może została zbudowana w jakimś specjalnym miejscu, albo jest w niej ukryte coś, co powoduje to wrażenie. Jestem dupa z zaklęć, ale mam wrażenie, że teraz wyszłoby mi wszystko, czego tylko bym spróbowała. Ciekawa jestem, jak czuli się tutaj mugole — zbliżyła się do nadtłuczonego witrażu i obejrzała go bardzo dokładnie — artystycznie też jest całkiem inspirująca, na tamtej kolumnie były ciekawe rzeźbienia, ławki też musiały kiedyś wyglądać pięknie. Chciałabym być tutaj za czasów, kiedy tętniła życiem.

@Larkin J. Swansea
Powrót do góry Go down


Larkin J. Swansea
Larkin J. Swansea

Absolwent Ravenclawu
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 180cm
C. szczególne : medalik na szyi
Dodatkowo : Metamorfomag
Galeony : 2307
  Liczba postów : 935
https://www.czarodzieje.org/t19499-larkin-j-swansea#577514
https://www.czarodzieje.org/t19599-marmo-sowa-larkina#582623
https://www.czarodzieje.org/t19516-larkin-j-swansea#578211
https://www.czarodzieje.org/t21399-larkin-j-swansea-dziennik#692
Zrujnowana kapliczka - Page 6 QzgSDG8




Moderator




Zrujnowana kapliczka - Page 6 Empty


PisanieZrujnowana kapliczka - Page 6 Empty Re: Zrujnowana kapliczka  Zrujnowana kapliczka - Page 6 EmptySro Sie 03 2022, 22:27;

W oczach Larkina, choć posiadali na swój sposób świetnych rodziców i dla każdego z nich albo matka, albo ojciec stanowili oparcie, mieli tak naprawdę siebie. Owszem, mieli jeszcze kuzynostwo i LJ cenił nade wszystko relację z Elijah, ale to nie było to samo. Z Leighton łączyła go przyjaźń większa, niż myślał, gdy jeszcze był dzieciakiem i słyszał od innych, jak narzekają na swoje młodsze siostry. On nie miał na co narzekać i owszem, zdarzały się sprzeczki, zdarzało się dokuczanie sobie wzajemnie, ale ruszyłby w ogień za nią. Starał się więc okazywać swoje wsparcie dziewczynie na każdym kroku, gdy tylko miał taką możliwość. Tym bardziej miał nadzieję, że ułoży jej się czy to w sprawach sercowych, czy zawodowych. Był nawet zdania, że szybciej zdobędzie rozgłos jako malarka, niż on jako rzeźbiarz, ale tego nie mówił na głos, uśmiechając się lekko do Lei, gdy dostrzegł, że rzeczywiście potrzebowała usłyszeć podobne słowa.
Temat zakończenia roku nie był najlepszym do rozmów, ale skoro już wypłynął, a młodsza Swansea była przyjaciółka Victorii, LJ nie chciał go urywać. Przynajmniej w ten sposób miał możliwość dowiedzieć się czegoś więcej o Brandon, czy raczej o sposobie postępowania z nią, szczególnie gdy to właśnie Lei udało się przedstawić na obrazie to, jaka Victoria potrafiła być, jaką ją widział. Cieszył się też, że właśnie ten obraz nie był na sprzedaż. Nie wiedział, co zrobiłby, gdyby ktoś inny miał możliwość wpatrywać się w niego godzinami.
Słuchał słów siostry, próbując jednocześnie zadusić gorycz, jaką poczuł, gdy tylko usłyszał, że być może dla Brandon było za szybko. Z pewnością, a już szczególnie za szybko, gdy była z nieznanych przyczyn z Fillinem. Nie mógł jednak reagować w podobny sposób na coś, co nie miało z nim związku. Nie znał przyczyn, dla których była ze Ślizgonem, ani dla których zerwali, choć to mógł sobie bardziej wyobrazić. Westchnął, przeciągając dłonią po twarzy, gdy tylko Lei skończyła mówić, uśmiechając się po chwili do niej.
- Dzięki. Wpierw to muszę wymyślić, jak z nią rozmawiać bez ciągłego spierania się o wszystko. Jak to się uda… To myślę, że będzie już łatwiej pokazać jej, jak to powiedziałaś, jak ją widzę. Wszystko się ułoży, no nie? - odezwał się, wyraźnie nie chcąc już jednak ciągnąć tematu. Nie było złotego środka i coraz częściej myślał, że cały problem leży po jego stronie. Jego i tego, jak żył, jak się zachowywał przy wszystkich. Był jeden sposób, żeby to sprawdzić, a skoro skończył już szkołę, miał możliwość to sprawdzić.
- Może przy użyciu transmutacji udałoby się poprawić to i owo w niej - zaczął powoli, podchodząc do niewielkiego ołtarzu, mając dokładnie takie samo wrażenie, co Lei, że gdyby tylko sięgnął po różdżkę, byłby w stanie rzucić każde zaklęcie. Czuł się… - Natchniony. Myślę, że tak czułby się każdy mugol, który mógłby tutaj wejść. Właśnie tak, że możesz wszystko… Jeśli było to miejsce kultu, być może tkwił tu przez lata jakiś artefakt, którego magia wchłonęła w te mury? - dodał, przesuwając dłonią po ołtarzu, zastanawiając się, czym ten przedmiot mógł być.


______________________

ti dedico il silenzio
tanto non comprendi le parole
Powrót do góry Go down


Leighton J. Swansea
Leighton J. Swansea

Student Ravenclaw
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 175 cm
C. szczególne : Duże usta, kilka pieprzyków, ślady farby na rękach
Galeony : 277
  Liczba postów : 647
https://www.czarodzieje.org/t21367-leighton-lea-joanne-swansea#691779
https://www.czarodzieje.org/t21382-panna-sowa#692448
https://www.czarodzieje.org/t21368-leighton-lea-j-swansea#691780
https://www.czarodzieje.org/t21499-leighton-j-swansea-dziennik#6
Zrujnowana kapliczka - Page 6 QzgSDG8




Gracz




Zrujnowana kapliczka - Page 6 Empty


PisanieZrujnowana kapliczka - Page 6 Empty Re: Zrujnowana kapliczka  Zrujnowana kapliczka - Page 6 EmptyPon Sie 29 2022, 20:11;

Przeszłości Victorii z Fillinem ani szczególnie nie rozumiała, ani nawet nie znała, a już tym bardziej w nią nie wnikała. Wierzyła, że dziewczyna miała swoje powody, i że na pewno coś z tego wyciągnęła, nawet jeśli miały być to wyłącznie odpowiednie wnioski. Była ostatnią osobą, która mogłaby oceniać pozostawione w przeszłości znajomości i ludzi, z którymi były one zawierane. U niej wszystko sprowadzało się do miłego spędzania czasu – dla Brandon mogło to wyglądać podobnie, pod jakimkolwiek względem. Trzeba jednak przyznać, że ślizgoński Irlandczyk miał niebywałe szczęście, że to właśnie ona otworzyła przed nim serce, nawet jeśli nie w pełni i tylko na chwilę – albo że chociaż udawała, że to zrobiła. Choć znając facetów pewnego typu, z pewnością wolałby, żeby owo serce w takich okolicznościach umiejscowione było idealnie pomiędzy jej nogami.
Wiesz co? Masz talent, LJ — stwierdziła z rozbawieniem, kręcąc z niedowierzaniem głową — Ty musisz kombinować jak się z nią dogadać, a mi przyszło to naturalniej niż z kimkolwiek innym. To nie może być takie trudne, spójrz tylko, wcale nie mam wielu przyjaciółek. — Roześmiała się, ale dała mu już spokój. Jeśli coś nie szło, to znaczy, że wcale takie łatwe nie było. Z drugiej strony wierzyła w krukońską dociekliwość umysłu swojego brata i doskonale wiedziała, że w końcu rozgryzie ten problem, znajdzie przyczynę i w mgnieniu oka opracuje odpowiedni sposób, by poradzić sobie z niechcianą przeszkodą. Musiał tylko trochę ją poznać, zbliżyć się jeszcze odrobinę i, do cholery, zacząć słuchać, zamiast snuć na jej temat swoje domysły. O tym ostatnim powiedziała mu jednak już dość dosadnie, by teraz po prostu zamilknąć. W gruncie rzeczy wcale nie chciała go dobijać, zależało jej na jego szczęściu. Chciała tylko naprowadzić go na właściwy trop, choć sama wcale nie znała najprostszej drogi do celu, jaki sobie wyznaczył.
I właśnie dlatego życie bez przejmowania się uczuciami było banalnie proste i niemożebnie satysfakcjonujące, odejmowało jej to tak wiele problemów. W chwilach takich jak ta, doceniała to podwójnie, utwierdzając się w przekonaniu, że miłość jest zbyt głupia i problematyczna, by miała dać się w nią wpakować.
Cholerna transmutacja — westchnęła cichutko, bo była to dziedzina, którą bardzo doceniała, ale nigdy nie zgłębiła wystarczająco mocno. Nic dziwnego, była tak skomplikowana, że żeby poznać ją naprawdę dobrze, trzeba by poświęcić temu ładnych parę lat, a ona, tak się składało, zwykle nie miała na to czasu. — Tylko pamiętaj, nic za darmo, niech władze miasteczka Ci za to zapłacą, jeśli zdecydowałbyś się za to zabrać. Satysfakcja nie zawsze jest odpowiednią zapłatą, nazwisko zobowiązuje do odpowiedniej ceny — uśmiechnęła się, na własne słowa nieco dumniej prostując plecy. Nie byli byle kim, musieli dbać o to, jak ich postrzegano. Tylko z odpowiednią reputacją mogli być traktowani wystarczająco poważnie, życie artysty nie było łatwe.
O właśnie, transmutacja. Ten młody nauczyciel... wiesz, blondyn. Chyba Whitelight? Od dawna uczy w Hogwarcie? — zagadnęła niby od niechcenia, a jednak zerknęła na Larkina z zaciekawieniem, które usilnie próbowała ukryć.
Powrót do góry Go down


Larkin J. Swansea
Larkin J. Swansea

Absolwent Ravenclawu
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 180cm
C. szczególne : medalik na szyi
Dodatkowo : Metamorfomag
Galeony : 2307
  Liczba postów : 935
https://www.czarodzieje.org/t19499-larkin-j-swansea#577514
https://www.czarodzieje.org/t19599-marmo-sowa-larkina#582623
https://www.czarodzieje.org/t19516-larkin-j-swansea#578211
https://www.czarodzieje.org/t21399-larkin-j-swansea-dziennik#692
Zrujnowana kapliczka - Page 6 QzgSDG8




Moderator




Zrujnowana kapliczka - Page 6 Empty


PisanieZrujnowana kapliczka - Page 6 Empty Re: Zrujnowana kapliczka  Zrujnowana kapliczka - Page 6 EmptyPią Wrz 02 2022, 16:37;

Spojrzał na siostrę i pokręcił głową. Wiedział, że na to, jak teraz im się układa znajomość, miało wpływ jego zachowanie z wcześniejszych lat. To, że na każdym kroku jej docinał, że sprzeczali się, że robił jej częściowo na złość. Najwyraźniej zniechęcał ją do siebie, choć to również nie mogło być tak do końca prawdą. Ostatecznie nie traktowała go z każdym razem z większym chłodem, a wręcz przeciwnie. Dawała się wciągać w dziwne dyskusje, czy listownie, czy twarzą w twarz. Zupełnie, jakby chciała pokazać, że jest lepsza, że wygra z nim na każdym polu. Nie zawsze jej się to udawało i może to było motorem napędowym ich znajomości. Coś, co on sam uznawał za niemal porażkę, skoro z innymi rozmowy szły mu łatwiej, a z nią się tylko szarpali. Z drugiej strony, tak naprawdę nie chciał tego tracić.
Westchnął ciężko, szarpiąc nieznacznie za swoje włosy, nim w końcu uśmiechnął się ciepło do siostry. Jakoś będzie musiał sobie poradzić i niestety sam. Dodatkowo miał wrażenie, że wiedzał, jak zbliżyć się do Brandon, ale nie potrafił tego wprowadzić w życie. Dosadna porada spotkała się tylko z kolejnym uśmiechem i krótką próbą przedrzeźniania siostry. Temat rozmowy zdecydowanie był zbyt poważny i zdecydowanie za bardzo dotyczył niego samego, aby chciał go kontynuować. Z ulgą przyjął więc zmianę tematu na kaplicę - jej wnętrze i dziwne natchnienie, jakim byli uraczeni.
- Wiesz, można też po mugolsku, ale zajmie to wiele czasu. Zbyt wiele i łatwiej będzie porzucić, niż doczekać się odpowiednich efektów. W ten sposób wolę rzeźbić, nie odrestaurowywać - stwierdził Larkin, rozglądając się wokół. Podobała mu się taka zrujnowana, ale myśl, jak musiała zapierać dech w piersiach, gdy była w pełni swej świetności nie dawała mu spokoju. Uśmiechnął się lekko pod nosem, zastanawiając się, czy rzeczywiście mógłby ją częściowo odnowić.
- Nie wiem tylko, kto miałby mi zapłacić. Teren wygląda jak opuszczony, a wątpię, żeby Ministerstwo zajmowało się takimi sprawami - powiedział w końcu, odwracając się do siostry, aby podejść nawet bliżej niej. Oczywiście, nie miałby nic przeciw kilku galeonów w zamian za pracę przy tej kaplicy, ale nie wiedziałby, do kogo powinien się zgłosić. Zamierzał jednak pamiętać o tym i być może wrócić tutaj, aby spróbować swoich sił, nawet bez zgody właściciela terenu, o ile jakieś były.
Zastanawiało go także pytanie siostry o profesora Whitelight. Nie pamiętał dokładnie, kiedy zaczął uczyć, ale był zdania, że od początku zeszłego roku szkolnego, albo krótko po rozpoczęciu… Chociaż nie.
- Wydaje mi się, że jakoś dwa lata temu zaczął u nas uczyć - odpowiedział w końcu, uśmiechając się nagle zaczepnie. Tym razem nie próbował przybrać postaci profesora, choć kusiło go to niezmiernie. - Głośno też było o tym, że wziął ślub z profesor Dear od eliksirów, więc uważaj, zajęty. Dlaczego pytasz? Planujesz skupić się na transmutacji? - spytał z zaciekawieniem, zastanawiając się, czy jego siostra postanowiła w jakiś sposób podciągnąć się z transmutacji, czy zwyczajnie zaciekawił ją inny, starszy blondyn. Dał jednak znać siostrze, że jak dla niego, mogą wychodzić z kaplicy. Była piękna, ale robił się zwyczajnie głodny od nadmiaru przeżywanych wcześniej emocji.

@Leighton J. Swansea

+

______________________

ti dedico il silenzio
tanto non comprendi le parole
Powrót do góry Go down


Leighton J. Swansea
Leighton J. Swansea

Student Ravenclaw
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 175 cm
C. szczególne : Duże usta, kilka pieprzyków, ślady farby na rękach
Galeony : 277
  Liczba postów : 647
https://www.czarodzieje.org/t21367-leighton-lea-joanne-swansea#691779
https://www.czarodzieje.org/t21382-panna-sowa#692448
https://www.czarodzieje.org/t21368-leighton-lea-j-swansea#691780
https://www.czarodzieje.org/t21499-leighton-j-swansea-dziennik#6
Zrujnowana kapliczka - Page 6 QzgSDG8




Gracz




Zrujnowana kapliczka - Page 6 Empty


PisanieZrujnowana kapliczka - Page 6 Empty Re: Zrujnowana kapliczka  Zrujnowana kapliczka - Page 6 EmptySob Wrz 03 2022, 20:27;

Myślę, że się tym zajmuje, ale potrzebuje odpowiedniej motywacji. Gdyby mieszkańcy Doliny wystosowali jakieś pismo, albo podpisali petycję w tej sprawie, na pewno dałoby się uzyskać odpowiednie środki finansowe. — szczerze mówiąc to naprawdę spodobał jej się pomysł odnowienia kapliczki przez któregoś członka rodziny Swansea, mogliby w końcu jakoś mocniej przyczynić się do poprawy wyglądu przestrzeni publicznej zamieszkiwanej przez nich okolicy. Zdawało jej się to urocze. — Spróbuję znaleźć na jej temat jakieś informacje, może dałoby się zgłosić ją na listę zabytków. Wtedy to już w ogóle musieliby się tym zająć.
Sprawa była przesądzona, decyzja podjęta – Leighton zainteresowała się kapliczką, a w rękach brata widziała potencjał, by przywrócić jej dawny urok, który musiała mieć. Kiedy coś sobie postanowiła, potrafiła dążyć do tego z wyczerpującą zawziętością, Larkin mógł się więc spodziewać, że prędzej czy później się tym zajmie – choćby miała znaleźć na to czas dopiero na emeryturze.
Wzruszyła ramionami, nie będąc pewną, czy powinna cokolwiek mówić na temat Whitelighta, ani czy w ogóle było o czym mówić, bo przecież to co się zdarzyło nie było wielką miłością, płomiennym romansem i złamanym sercem, a przygodą jedną z wielu.
Widziałam go na egzaminie i trochę się zaskoczyłam — odpowiedziała ostrożnie i raczej beztrosko, odwróciła się w stronę wyjścia i rzeczywiście poszła w jego stronę. — Wygląda bardzo młodo — dodała jeszcze, i lekkim krokiem opuściła przesycone magią miejsce.

{ z t. x2 }
Powrót do góry Go down


Harmony Seaver
Harmony Seaver

Uczeń Gryffindor
Rok Nauki : VII
Wiek : 17
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 156 cm
C. szczególne : Wiecznie obecny, promienny uśmiech (SeaverSmile™). Często chodzi z łyżwami przewieszonymi przez ramię. Bransoletka z charmsami. Tatuaż na lewym przedramieniu - fiolka zamknięta zwojem, z którego wypływa syrenka, otoczona falami. Blizna w kształcie kluczy nad sercem.
Galeony : 1986
  Liczba postów : 2478
https://www.czarodzieje.org/t21971-harmony-seaver
https://www.czarodzieje.org/t21984-poczta-harmony-seaver#719486
https://www.czarodzieje.org/t21972-harmony-seaver#719257
https://www.czarodzieje.org/t22000-harmony-seaver
Zrujnowana kapliczka - Page 6 QzgSDG8




Gracz




Zrujnowana kapliczka - Page 6 Empty


PisanieZrujnowana kapliczka - Page 6 Empty Re: Zrujnowana kapliczka  Zrujnowana kapliczka - Page 6 EmptyWto Wrz 12 2023, 20:40;

Kostka na lokację: 3 i nieparzysta
Spotkanie ze smokiem: Tak, do rozegrania i decyzji co dalej później
Story cubes: Jakby ktoś się chciał pobawić, to TU rzut na offtopie, a TU lista kostek

Zawieszenie z Hogwartu wiązało się z kilkoma plusami i minusami. Na samym początku, o dziwo, widziała dużo więcej tych pierwszych. Może to jej naturalna zdolność do patrzenia na świat przez różowe okulary i ten niewzruszony optymizm, a może jednak to, że wreszcie mogła się porządnie wyspać mimo trenowania, ale naprawdę nie narzekała na więcej czasu wolnego. Oznaczał on przygody, treningi, naukę tego, co kochała najbardziej z ksiąg, które najmocniej ją interesowały, taniec i harce. Wszystko czym żyła i oddychała było na wyciągnięcie jej ręki i jedyne, co ją ograniczało, to jej własna wyobraźnia.
Jednak im dalej w las w karze, tym konsekwencje zaczęły jej mocniej doskwierać. O materiały do szkoły nie musiała się martwić, Ania zapewniała jej pierwszorzędne notatki i ruchome zdjęcia z zajęć. Po prostu tęskniła za przyjaciółmi i choć nie dawała się sobie nudzić, brakowało jej tego, ile działo się w szkole.
Szkole, no właśnie. Kiedy już miała spokojnie usiąść nad książką z runami, przypomniała sobie słowa kilku z duchów. Nie wiedziała, czy były to tylko legendy, czy może opowiastki, żeby ją nastraszyć, ale swoje nasłuchała się o pewnej zrujnowanej, przeklętej przez bóstwa i nawiedzonej kapliczce. Zawsze chciała sama przekonać się, co też takiego mogło się w niej kryć i zawsze brakowało jej czasu. Cykl jej nieudanych odwiedzin tam wyglądał za każdym razem tak samo, duchy próbowały ją nastraszyć (a może podpuścić akurat w jej przypadku) zrujnowaną kapliczką, mówiąc to o klątwie, to o tym, że chował się tam jakiś kryminalista, który zostawił tam swoje skarby; chciała tam iść, ale trwał rok szkolny; czekała do wakacji; w wakacje tyle się działo, że zapominała – i tak powtórz wymaluj rok w rok.
Nie tym razem!
Teraz mogła iść, gdzie chciała, mimo roku szkolnego! Czyli jednak kolejny plus na zawieszenie, fenomenalnie! Może i ktoś mógł powiedzieć, że uderzyła się w głowę, skoro na własne życzenie chciała pójść do owianego złą sławą miejsca, ale, będąc całkowicie szczerą, naprawdę nie było to jej pierwsze rodeo i widywała już dużo gorsze ewenementy. To tylko kolejna mała przygoda do kolekcji!
Ubrała się odpowiednio wygodnie na podróż, wzięła też swoje przydatne przedmioty, takie jak cudowny i ratujący jej tyłek w wielu sytuacjach naszyjniszek – może i jej decyzje nie zawsze były najbezpieczniejsze, ale nie rzucała się na główkę lekkomyślnie w nieznane! Była przygotowana na mierzenie się z wszelkimi zasadzkami i niebezpieczeństwami po drodze, nic nie mogło jej zatrzymać!
No, Seaverowie mogli.
Ale właśnie dlatego wykradła się z rezydencji szybko i sprawnie, wiedząc, że kiedy już wyślizgnęła się poza mury, akurat z ich strony uszłoby jej to płazem. Wiedziona wizją nowej podróży, zewu przygody i magicznych wyzwań, ruszyła prosto na pierwszego błędnego rycerza, by błądzić po Dolinie i obrzeżach jej lasów w poszukiwaniu właściwego kierunku i ścieżki.

Powrót do góry Go down


Elijah J. Swansea
Elijah J. Swansea

Absolwent Ravenclawu
Wiek : 24
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183 cm
C. szczególne : znamię na karku odporne na metamorfo; okulary do czytania, na szyi drewniana zawieszka w kształcie aparatu fotograficznego. Na prawym przedramieniu wielka i paskudna blizna, ukrywana metamorfomagią i ubraniami
Dodatkowo : metamorfomagia
Galeony : 3556
  Liczba postów : 3212
https://www.czarodzieje.org/t16927-elijah-julian-swansea#471679
https://www.czarodzieje.org/t16932-jeczybula#471794
https://www.czarodzieje.org/t16919-elijah-j-swansea
https://www.czarodzieje.org/t18741-elijah-j-swansea-dziennik#537
Zrujnowana kapliczka - Page 6 QzgSDG8




Gracz




Zrujnowana kapliczka - Page 6 Empty


PisanieZrujnowana kapliczka - Page 6 Empty Re: Zrujnowana kapliczka  Zrujnowana kapliczka - Page 6 EmptyNie Wrz 17 2023, 00:42;

Kostka: 4 🤡
Cubes: tutaj

Początek roku szkolnego wiązał się z jako-takim luzem, z którego Swansea czerpał pełnymi garściami. Wszyscy dopiero otrząsali się z letniego rozleniwienia, z cieniem protestu w spojrzeniach powoli wracali do rzeczywistości, a to oznaczało, że nie trzeba było pracować na najwyższych obrotach. Zajęcia miał w tym semestrze ułożone w taki sposób, że poranki miał raczej wolne, co było mu jak najbardziej na rękę. Lubił te leniwe wrześniowe momenty przy kawie i śniadaniu, spędzane w rodzinnej rezydencji, nierzadko w ogrodzie, ciesząc się bladymi promieniami słońca.
Dziś jednak mu to nie wystarczyło. Wiedząc, że ma jeszcze dużo czasu i jednocześnie widząc, jak piękna jest dziś pogoda, postanowił wziąć ze sobą aparat i zaraz po wypiciu filiżanki kawy przejść się na spacer. Miał nadzieję, że dość wczesna godzina pozwoli mu na uchwycenie zamglonych połaci zielonych terenów, być może okraszonych magicznymi stworzeniami. Kto wie, może mógłby nawet spotkać smoka? Nie palił się do tego zbytnio, ale gdyby miał taką możliwość, to z pewnością by z niej skorzystał.
Nie pomylił się, łąki i lasy rzeczywiście miały dziś wyjątkowy klimat, dając aparatowi niemałe pole do popisu. Znajdując dobry kadr, kucnął w trawie, a kiedy zbliżył twarz do aparatu, jakiś ruch na skraju lasu przykuł jego uwagę. Licząc, że może był to jakiś centaur – ci zaś nie lubili być uwieczniani na zdjęciach i zwykle bardzo się denerwowali, kiedy ktoś zakłócał ich prywatność – zrobił zdjęcie natychmiast, jeszcze zanim zorientował się, że złapał na nim nikogo innego, jak swoją uczennicę.
Wyskoczył z trawy jak filip z konopii, od razu kierując się w jej stronę.
Panno Seaver, nie powinna być Pani w... — zaczął już z oddali, odruchowo chcąc zganić ją za ucieczkę z Hogwartu, kiedy dotarło do niego, że nie tylko wcale nie powinna być w szkole, a właściwie to nie mogła tam przebywać. Odchrząknął, nie bardzo wiedząc, jak wybrnąć z tej sytuacji tak, żeby wyjść z niej z twarzą. Powinien zostawić ją w takim wypadku w spokoju, ale wtedy wyszedłby na głupca... — W towarzystwie kogoś bardziej doświadczonego? To nie są najbezpieczniejsze tereny, zdaje sobie Pani z tego sprawę? Poza tym... — z każdym słowem znajdował się coraz bliżej, aż w końcu stanął na wprost niej, mierząc ją czujnym spojrzeniem błękitnych oczu, a kiedy zawiesił je na zdobiącym jej szyję naszyjniku, na chwilę zamilkł, unosząc z zainteresowaniem brwi — och, czy to jest... czy to to, co myślę? — dodał znacznie ciszej, poniekąd dlatego, że nie musiał krzyczeć, kiedy stał obok niej, ale również ze względu na to, że jeśli się nie mylił, miał przed oczami coś o mocy średnio umiejętnie rzuconej meduzy. A to było nie lada zadanie.
Powrót do góry Go down


Harmony Seaver
Harmony Seaver

Uczeń Gryffindor
Rok Nauki : VII
Wiek : 17
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 156 cm
C. szczególne : Wiecznie obecny, promienny uśmiech (SeaverSmile™). Często chodzi z łyżwami przewieszonymi przez ramię. Bransoletka z charmsami. Tatuaż na lewym przedramieniu - fiolka zamknięta zwojem, z którego wypływa syrenka, otoczona falami. Blizna w kształcie kluczy nad sercem.
Galeony : 1986
  Liczba postów : 2478
https://www.czarodzieje.org/t21971-harmony-seaver
https://www.czarodzieje.org/t21984-poczta-harmony-seaver#719486
https://www.czarodzieje.org/t21972-harmony-seaver#719257
https://www.czarodzieje.org/t22000-harmony-seaver
Zrujnowana kapliczka - Page 6 QzgSDG8




Gracz




Zrujnowana kapliczka - Page 6 Empty


PisanieZrujnowana kapliczka - Page 6 Empty Re: Zrujnowana kapliczka  Zrujnowana kapliczka - Page 6 EmptyNie Wrz 17 2023, 16:29;

Remy spodziewała się spotkać w tym dzikim, niezamieszkałym zakątku dużo rzeczy i istot. Brała pod uwagę zobaczenie magicznych zwierząt, kto wie, może nawet smoka? Nie myślała za to, że z wysokiej trawy usłyszałaby dźwięk odpalanego aparatu.
- Co jest kurwa? – szepnęła sama do siebie, od razu stając się dużo czujniejszą, wyciągnęła nawet spod koszulki swój naszyjniszek w razie, gdyby musiała użyć go na jakimś zboczeńcu, w końcu kto inny mógłby robić uczennicom zdjęcia z ukrycia.
Była gotowa na atak, działanie, ucieczkę. W głowie już układała plan działania, będąc gotową spetryfikować dziwaka z zarośli.
- Panie Swansea?! – wykrzyknęła z niedowierzaniem, gdy zamiast starego, obrzydliwego kolesia zobaczyła tam młodego nauczyciela.
I zaraz omal się nie roześmiała. Nawet zapomniała zakwestionować jego dziwne miejsce sesji fotograficznej, kiedy już z szerokim wyszczerzem była gotowa zadziornie odpowiedzieć, że nie, w rzeczy samej nie powinno być jej w szkole. A jeszcze trudniej było jej powstrzymać chichot, który zresztą wyrwał się z jej ust w cichym prychnięciu, gdy, oh jakże sprawnie, wybrnął z tej sytuacji.
Nie powstrzymywała nawet rosnącego uśmiechu, ani brwi, która uniosła jej się do góry, gdy stanęła pewnie z rękami założonymi na biodrach. W szkole pewnie nigdy nie pozwoliłaby sobie na tak bezczelną pewność siebie i raczej hamowała swoje komentarze, ale teraz była tak samo mocno zawieszona, co rozbawiona całą tą sytuacją, więc szczerzyła się jak debil i zachowywała się całkiem podobnie. Tak do pary z jego własną próbą zachowania twarzy.
- Proponuje pan swoje towarzystwo? – wyćwierkała pogodnie, bo w sumie, pomijając fakt, że Elijah był jej nauczycielem, wydawał jej się naprawdę w porządku osobą. No i dobrze się bawiła planując i organizując tamten plener! – Jeżeli tak, to zapraszam! Szukam kapliczki, takiej, wie pan, dawno opuszczonej! Podobno w niej straszy – oczka aż jej się zaświeciły, gdy zrobiła „przerażającą” minkę (która z tym jej uśmiechem wyglądała bardziej jak pierwsze próby warknięcia szczeniaka – wzrost też by się zgadzał), jakby właśnie chciała go nastraszyć przerażającymi opowieściami do ogniska. – Czytałam nawet, że tutaj trucizny warzy pewien alchemiczny gang! – zaśmiała się, zaraz przeskakując dziarsko z nogi na nogę, gotowa ruszyć w drogę.
Ale zatrzymała się, słysząc jego pytanie. Natychmiast zakryła naszyjniszek dłonią i schowała go za koszulkę, przekrzywiając głowę w kolejnej fali rozbawienia i niedowierzania.
- Jak tak pan myśli, to chyba nie powinien pan na niego patrzeć, hm? – zapytała ze śmiechem, powstrzymując się od pokazania mu języka, pod koniec dnia jednak był jeszcze jej profesorem. Jeszcze jej nie wyrzucili, tylko zawiesili. – Noszę go w razie, jakby ktoś chciał mi robić zdjęcia z ukrycia – zażartowała, ruszając przed siebie tanecznym krokiem. – To jak, idzie pan?!

Powrót do góry Go down


Elijah J. Swansea
Elijah J. Swansea

Absolwent Ravenclawu
Wiek : 24
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183 cm
C. szczególne : znamię na karku odporne na metamorfo; okulary do czytania, na szyi drewniana zawieszka w kształcie aparatu fotograficznego. Na prawym przedramieniu wielka i paskudna blizna, ukrywana metamorfomagią i ubraniami
Dodatkowo : metamorfomagia
Galeony : 3556
  Liczba postów : 3212
https://www.czarodzieje.org/t16927-elijah-julian-swansea#471679
https://www.czarodzieje.org/t16932-jeczybula#471794
https://www.czarodzieje.org/t16919-elijah-j-swansea
https://www.czarodzieje.org/t18741-elijah-j-swansea-dziennik#537
Zrujnowana kapliczka - Page 6 QzgSDG8




Gracz




Zrujnowana kapliczka - Page 6 Empty


PisanieZrujnowana kapliczka - Page 6 Empty Re: Zrujnowana kapliczka  Zrujnowana kapliczka - Page 6 EmptyNie Wrz 17 2023, 19:01;

Nie był to pierwszy raz, kiedy omal nie błyskał komuś flashem po oczach, a przynajmniej nie zwracał na siebie uwagi trzaskiem migawki. Taki już był, nie umiał się powstrzymać i wychodził z założenia, że lepiej przepraszać, niż prosić o zgodę. No i w tym przypadku naprawdę nie miał złych intencji, wcale nie wiedział co zaszeleściło w trawie, wiedział tylko, że coś tam było, i że lepiej jest to uwiecznić, niż potem pluć sobie w brodę. Choć kiedy dostrzegł już, że była to Seaverówna, zaczęło do niego docierać, że jeśli przyszłoby co do czego, nie bardzo umiałby wytłumaczyć, skąd na jego kliszy znalazło się zdjęcie uczennicy zrobione z ukrycia. Ot, ciężki los fotografa.
Nie śmiałbym — próbował się wymigać, nie dlatego, że towarzystwo Harmony było mu niemiłe, ale po to, by dziewczyna nie poczuła się niezręcznie. Nie chciałby zresztą, żeby pomyślała sobie o nim coś, o czym uczennica nie powinna myśleć względem swojego nauczyciela – choćby to, że miał wobec niej jakiekolwiek zamiary. Doskonale zdawał sobie sprawę, że aparat w rękach nie stawiał go w najlepszej pozycji. Właśnie dlatego mimo zaproszenia zamierzał jak najszybciej się stąd oddalić.
I wtedy padł temat kapliczki.
Przyjrzał się jej badawczo, choć postarał się nie dać po sobie poznać, że nie uważa pomysłu odwiedzin tego miejsca za najlepszy, na jaki do tej pory wpadła Harmony, i że tym bardziej nie bagatelizowałby niebezpieczeństwa, jakie może się kryć w ruinach. Nie zgonił jej jednak, a jedynie westchnął bezgłośnie, dochodząc do wniosku, że kiedy był w jej wieku, niewiele było w stanie przemówić mu do rozumu. Że z wyprawy do islandzkich podziemi też cieszył się i trochę śmiał, aż do momentu, kiedy omal nie stracili w niej życia. I że nie chce, by Harmony, tak jak on, za sprawą dotkliwych blizn dzień w dzień przypominała sobie o tym, ile może kosztować buta.
Alchemiczny gang? — powtórzył po dziewczynie z pewną dozą sceptycyzmu, tak jakby opowiadała mu właśnie bajkę, po czym wskazał jej ręką z aparatem ścieżkę prowadzącą w niezbyt gęsty las. Znał tereny Doliny Godryka jak własną kieszeń, mieszkał tu przez całe życie i zapełnił ich obrazkami niejedną kliszę. — Więc czego właściwie szukasz w tej kapliczce? — darował sobie zwracanie się do niej po nazwisku, licząc, że i ona odpuści sobie formalny ton. Nie byli w szkole, a skoro mieli spędzić ze sobą trochę czasu, wolał czuć się tak swobodnie, jak tylko było to możliwe. Formalnie, przynajmniej w tym momencie, nie była zresztą jego uczennicą, prawda?
Chcąc nie chcąc, ruszył za nią leśną ścieżką, starając się nie zastanawiać nad tym, że mogła nie być to najlepsza możliwa decyzja. Ahoj, przygodo!
Touche — mruknął, rzeczywiście odwracając wzrok już wcześniej, choć oczywiście wierzył, że nie działało to w taki sposób. — Nie chciałem robić zdjęć z ukrycia, nie Tobie. Liczyłem, że złapię jakieś magiczne stworzenie, więc jak zauważyłem ruch, strzeliłem fotkę od razu, nie patrząc co to, czy kto to. Czasem wystarczy ułamek sekundy, żeby stracić idealne zdjęcie.
Czuł potrzebę, żeby trochę oczyścić się z zarzutów, a przy tym może i przybliżyć jej, jak wyglądały takie sytuacje z perspektywy fotografa. Nie miał pojęcia, czy miała z tym tematem cokolwiek do czynienia, jak dotąd nie prowadził jeszcze lekcji dotyczącej tej dziedziny – ta dopiero była w planach.
Mogę Ci je oddać, to zdjęcie. To dobra rekompensata, ludzie zwykli mi za to płacić — roześmiał się cicho, tym razem to on pozwolił sobie względem niej na niego więcej luzu, niż zrobiłby to w szkole. Podejrzewał, że dziewczyna wie, że poza szkołą, a właściwie przede wszystkim zajmował się fotografią, choć to, że zabrnął w tym całkiem daleko mogło nie być już takie oczywiste.
Tędy, o ile dobrze pamiętam — bardziej domyślał się, niż rzeczywiście kojarzył to miejsce, ale w gruncie rzeczy nie mieli wiele do stracenia. Odgarnął gałęzie rosnącego tu gęsto samosterowalne śliwki, które wciąż miały na gałęziach trochę owoców i pozwolił, by przeszła przodem w głąb odsłoniętej przed nią ścieżki. — Był czas, kiedy próbowałem trochę dowiedzieć się o tym miejscu, ale o żadnych alchemikach nic mi nie wiadomo. Skąd taka wiedza, jeśli mogę wiedzieć? — dość szybko okazało się, że mimo wszystko miał rację i droga jak najbardziej była tą właściwą. Ruiny zamajaczyły na horyzoncie i zbliżały się z każdym kolejnym stawianym przez nich krokiem.
Kiedyś widziałem to kilka niewielkich akromantul, mam nadzieję, że nie boisz się pająków — rzucił z niewinnym uśmiechem majaczącym na twarzy, być może uciekając się do podstępu, by spróbować ją jeszcze zniechęcić.

@Harmony Seaver
Powrót do góry Go down


Harmony Seaver
Harmony Seaver

Uczeń Gryffindor
Rok Nauki : VII
Wiek : 17
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 156 cm
C. szczególne : Wiecznie obecny, promienny uśmiech (SeaverSmile™). Często chodzi z łyżwami przewieszonymi przez ramię. Bransoletka z charmsami. Tatuaż na lewym przedramieniu - fiolka zamknięta zwojem, z którego wypływa syrenka, otoczona falami. Blizna w kształcie kluczy nad sercem.
Galeony : 1986
  Liczba postów : 2478
https://www.czarodzieje.org/t21971-harmony-seaver
https://www.czarodzieje.org/t21984-poczta-harmony-seaver#719486
https://www.czarodzieje.org/t21972-harmony-seaver#719257
https://www.czarodzieje.org/t22000-harmony-seaver
Zrujnowana kapliczka - Page 6 QzgSDG8




Gracz




Zrujnowana kapliczka - Page 6 Empty


PisanieZrujnowana kapliczka - Page 6 Empty Re: Zrujnowana kapliczka  Zrujnowana kapliczka - Page 6 EmptyNie Wrz 17 2023, 20:29;

Sama nawet przez chwilę nie podejrzewała, żeby nauczyciel miał jakieś niecne czy śliskie zamiary, a zwyczajnie korzystała z kilku ostatnich dni, kiedy mogła sobie bez szlabanu pozwolić na trochę zuchwałych żartów, bo później. No cóż. Później istniało ryzyko bezchłoszczyściowego sprzątania po irytkach, a to zdecydowanie nie leżało w jej definicji dobrej, popołudniowej zabawy.
- Jak pan chce, chociaż traci pan niepowtarzalną okazję pójścia na przygodę z Seaverem – rzuciła, próbując zarzucić haczyk, żeby może jednak Elijah zachęcić do wspólnej wyprawy. To nie tak, że bała się wyjść sama, do strachu było jej zdecydowanie daleko, ale zdecydowanie należała do tych towarzyskich stworzeń, które jaśniały w obecności innych osób i bawiły się tym jeszcze lepiej, niż samotnie. Czego zresztą wcale nie kryła, tak jak tego, że jej energia i ekscytacja wyraźnie rosły w jej uśmieszku, czy też tym przeskakiwaniu z nogi na nogę, jakby już chciała pójść pędem przed siebie – po przygodę!
Bo faktycznie chciała się rzucić w wir wędrówki.
- Alchemiczny gang! – i gdyby była metamorfomagiem, wraz z tym diabełkowym uśmieszkiem wyrosłyby jej i różki do kompletu. Czasami było w niej naprawdę więcej zapału niż zdrowego rozsądku, to czasami było właśnie teraz, gdy ruszyła wskazaną ścieżką, kontynuując opowieść z nadzieją, że Swansea ruszy razem z nią. – A trzeba szukać czegoś konkretnego? – odparła śpiewająco, oglądając się przez ramię na nauczyciela, cała rozpromieniona od entuzjazmu. Czy to kwestia przynęty, czy może wzmianki i sekrecie, czy też po prostu poczucia odpowiedzialności za nią nie było ważne, grunt, że teraz miała z kim dzielić tę wyprawę i opowieści. A towarzyszący jej zaciesz z tego faktu sprawił, że tym łatwiej było jej się przerzucić na „ty”, szczególnie, kiedy to Elijah zaczął prowadzić zarośniętą ścieżką! Teraz to dopiero poczuła, że byli w podróży razem! Tym bardziej musiała ich teraz przeciorać po niezapomnianej przygodzie! – Niektórzy lubią być w swoim domu, inni najbardziej lubią być w miejscu docelowym wycieczki, a ja najbardziej lubię to! – rozłożyła z entuzjazmem ręce, wskazując na wszystko naokoło. – Być w podróży! – bo dla niej w tym był właśnie największy urok tego wszystkiego, nieustannym szwędaniu się, zwiedzaniu, szukaniu i odkrywaniu, samym celem tych jej wyjść było to, żeby w nich być, żeby przeżywać i się nimi cieszyć. Łapać pełnymi garściami doświadczenia i snuć swoje własne, niezapomniane historie. Chciała opowiedzieć sobie cały świat, a gdyby ten kiedyś miał jej się wykończyć ze wszystkich tajemnic, znalazłaby i nowe. Wszystko było dobrym pretekstem do wyruszenia w kolejną podróż.
- A tam, nie przejmuj się – machnęła na to ręką, ponownie skupiając się na tym, żeby może nie zawisnąć na przypadkowej gałęzi. – Doskonale rozumiem… No, zabytki co prawda nie uciekają przed zdjęciami, aleeee… – nie przerywając marszu, szybko sięgnęła do plecaka po swój nowiutki polaroid od Maxa i zrobiła zdjęcie drogi przed nimi, ot tak, do Dziennika Przygód. – Wiem jak to jest chcieć uwiecznić wszystko! – plus sekretem nie było, że Swansea fotografią się zajmował, więc nie dziwiła jej ta chęć złapania idealnego kadru, sztuka, czyż nie? – O rany, serio?! – aż podskoczyła i, po zawieszeniu sobie swojego polaroida na szyi, wyjęła i dziennik, szybko przerzucając go na właściwe strony dedykowane dzisiejszej przygodzie. Póki co miała tam tylko koślawo rozrysowaną mapkę, jeszcze gorzej nabazgrany szkic kapliczki i, o dziwo w porównaniu do tych rysunków, całkiem staranne, a na pewno dokładne swoją treścią, notatki. – To w takim razie dostaje honorowe miejsce pierwszego zdjęcia na przygodzie! – zaśmiała się i krótkim ruchem różdżki nakreśliła, gdzie je wklei.
Bo ani przez chwilę nie wątpiła, że dzisiejszy dzień będzie wart udokumentowania.
- Jeżeli nie, to trochę pobłądzimy, takie prawa przygody, prawda? – wyćwierkała i przemknęła pod gałęziami, by zaraz zatrzymać się, gdy a horyzoncie zobaczyła właściwe miejsce. Ze wzrokiem „O RANY TO TUTAJ” zrobiła kilka kolejnych zdjęć. – Ma się swoje źródła – zażartowała tajemniczo, gdyby to była noc, pewnie podstawiłaby sobie pod głowę różdżkę z lumosem, żeby wyglądać złowieszczo, a tak tylko modulowała odpowiednio głos, jakby właśnie miała zdradzić wielki sekret. – Mogę powiedzieć tylko tyle, że czasem warto nocami porozmawiać z duchami, mają najświeższe ploteczki kto i przez co dołączył do ich grona – oczywiście była to bujda, po prostu wygłupiała się tą wycieczką, coraz bardziej stając się samonakręcającą kulką pozytywnej energii. – A tak serio to dużo plotkarskich i newsowych gazet czasami wspomina o tym miejscu, historii jest tyle co autorów, ale… Skoro każdy ma coś na ten temat do powiedzenia i wszystko brzmi obiecująco, to chyba faktycznie coś tam się musi kryć, prawda? – zerknęła na niego przez ramię z uśmiechem, była pewna, że coś tam na nich czekało.
- Akromantule? – i podwyższenie się tonu jej głosu wcale nie było wywołane strachem, a rosnącą ciekawością. – Im większe ryzyko, tym większy skarb, prawda? – zażartowała, pająków się nie bała, co więcej, miała nadzieję, że skoro one tam były, może i było tam coś wartego pilnowania? Może te wszystkie opowieści miały w sobie ziarenko prawdy? – Teraz to tym bardziej musimy to sprawdzić! – zawołała, przyspieszając kroku.
Pierwszy problem pojawił się przy drzwiach do kapliczki, które nie chciały się otworzyć. Tak stare, na pewno spróchniałe drewno nie powinno stawiać takiego oporu. A jednak. Nawet alohomora tutaj nie działała, jakby coś od drugiej strony jej blokowało.
- Ktoś je zastawił? – spojrzała zaskoczona na Elijah, unosząc na niego brwi w pytaniu. – Albo… Magicznie zablokował? – dodała ze znacznie większym entuzjazmem. – Chyba musimy znaleźć inne wejście~! – nie, nie smuciło jej to, wyglądała tak, jakby ten fakt poprawił jej całą tę przygodę, urozmaicił.
Z zapałem zaczęła obchodzić kapliczkę, szukając jakiegoś wejścia. Okien miała mało, a wszystkie były zablokowane tak jak drzwi. Ktokolwiek to zrobił, doskonale przemyślał sobie jak nie wpuścić tu nieproszonych gości.
Oprócz kraty w fundamentach.
- Spójrz! – zawołała, gestem dłoni przywołując do siebie mężczyznę. – To musi być jakiś… Odpływ? Taki na silne deszcze? – i tym razem zaklęciem udało jej się coś otworzyć, a dokładniej kraty, które je zamykały. Od razu kucnęła, oceniając wąski tunel. – Kawałek może się trzeba będzie przeczołgać, ale powinniśmy dać radę! To kto pierwszy?! – wyszczerzyła się do niego, będąc gotową wejść tam nawet mimo sprzeciwów.

Powrót do góry Go down


Elijah J. Swansea
Elijah J. Swansea

Absolwent Ravenclawu
Wiek : 24
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 183 cm
C. szczególne : znamię na karku odporne na metamorfo; okulary do czytania, na szyi drewniana zawieszka w kształcie aparatu fotograficznego. Na prawym przedramieniu wielka i paskudna blizna, ukrywana metamorfomagią i ubraniami
Dodatkowo : metamorfomagia
Galeony : 3556
  Liczba postów : 3212
https://www.czarodzieje.org/t16927-elijah-julian-swansea#471679
https://www.czarodzieje.org/t16932-jeczybula#471794
https://www.czarodzieje.org/t16919-elijah-j-swansea
https://www.czarodzieje.org/t18741-elijah-j-swansea-dziennik#537
Zrujnowana kapliczka - Page 6 QzgSDG8




Gracz




Zrujnowana kapliczka - Page 6 Empty


PisanieZrujnowana kapliczka - Page 6 Empty Re: Zrujnowana kapliczka  Zrujnowana kapliczka - Page 6 EmptyNie Wrz 24 2023, 22:19;

Przygoda z Seaverem. Omal nie przewrócił oczyma. Nadawanie wyjątkowego znaczenia przygodzie było, zdawało się, zmorą dorastających czarodziejów. Nigdy nie potrzebował do tego Seaverów, wystarczała mu bliźniacza siostra u boku, a czasem towarzystwo samego aparatu, żeby pójść tam, gdzie nie powinien, dotknąć tego, czego dotykać nie było wolno i spojrzeć na to, co nieprzeznaczone dla ludzkich oczu. Lubił wmawiać sobie, że ten etap ma już za sobą, że jest na to zbyt dorosły, zbyt zabiegany, zbyt poważny. Zbyt mądry. Prawda była o wiele brzydsza, trzymał się bowiem z dala od przygód nie z rozsądku, a ze strachu przed tym, co w nim wyzwalały. Bał się zasmakować adrenaliny, bo wiedział, że kiedy znów ją poczuje, nie będzie mógł przestać. Że kiedy się rozpędzi, zatrzyma się dopiero w szpitalnym łóżku, na skraju między być a nie być.
Bał się nie być.
Polaroid! — zauważył z żywym zainteresowaniem, oglądając to nowe, piękne cacuszko. Sam też posiadał tego typu aparat, ale znacznie starszy, kilkunastoletni i bardzo wysłużony, ale przede wszystkim niezwykle sentymentalny — dobry na początek, moim zdaniem nic tak nie rozwija miłości do fotografii, jak natychmiastowy efekt na wydruku. Ale bez względu na model nigdy nie zrobi zdjęcia w wysokiej jakości, no i trudno jest je właściwie wykadrować. Mogę Ci kiedyś pokazać kilka modeli magicznych aparatów, albo mugolskie, jeśli będziesz chciała. Skoro chcesz dokumentować swoje podróże, dobrze by było, żeby dobrze oddawały to, co widzisz Ty sama. Poza tym zdaje mi się, że w podróży łatwo jest zgubić wydrukowane zdjęcia, tradycyjna klisza jest pod tym względem bezpieczniejszym wyborem... — rozgadał się, jak zwykle, kiedy mówił o czymś, co go fascynowało. W codziennych sprawach był raczej oszczędny w słowach, ale kiedy mówił o sztuce, o aparatach czy herbacie chociażby, było w nim widać prawdziwą pasję, tę, która pchała go do nauczania.
Pełen sceptycyzmu zadarł ku górze brew, kiedy trajkotała o duchach i uśmiechnął się, gdy sama przyznała, że to żart, zadowolony, że nie dał się tak od razu nabrać. Chociaż kto wie, dziewczyna wydawała się tak otwarta, że i ducha przekabaciłaby na swoją stronę i namówiłaby na przygodę.
Na pewno jakaś magia — przytaknął — co do alchemicznych gangów... nieee jestem przekonany — dodał z rozbawieniem, gestem pokazując jej, jak niewielka była jego wiara w to, że na miejscu spotkają właśnie coś takiego.
Bardzo chciałbym, żeby tak było, Harmony, ale to raczej nie jest dobry wniosek — naprostował ją łagodnie; miała w sobie entuzjazm i młodzieńczą naiwność, że wszystko ma jakiś cel. A on, jak na zgorzkniałego dorosłego przystało, wiedział dobrze, że zagrożenie w żaden sposób nie wpływało na nagrodę kryjącą się na jego końcu. Że właściwie wcale nie musiało być żadnej nagrody. Podobało mu się jednak to, że ona nie przyjmowała do wiadomości, że mogłoby być inaczej. Kucnął przed otworem i zajrzał w niego z nietęgą miną. A jednak na pytanie „kto pierwszy?” nie zwlekał z odpowiedzią ani chwili.
Ja. Daj mi chwilkę — mruknął, z namaszczeniem chowając aparat do pokrowca, by nie uszkodził się przy przeciskaniu. Ani myślał go tutaj tak po prostu zostawić, w połowie zapełniona klisza była dla niego zbyt cenna, aby narazić ją na uszkodzenie lub zgubienie. Wstał i wyciągnął różdżkę, po czym kilkoma zaklęciami zmienił elegancki trencz w ortalionową bluzę, spodnie w zwykłe jeansy, a buty w wygodne adidasy. Zmniejszył też wszystko odrobinę, bo i korzystając z metamorfomagii zmalał o kilkanaście centymetrów wzdłuż i wszerz, żeby łatwiej było mu się czołgać w ciasnej przestrzeni.
Ale wiedz, że uważam to za fatalny pomysł — powiedział jeszcze do Seaverówny, nim klęknął na wilgotnej od rosy trawie, rzucił lumos i wcisnął się do środka, starając się nie zwracać uwagi, że całe wnętrze rury było pokryte mchem albo wodorostami, albo tym i tym. Czymś, co było zielone i oślizgłe, i zdecydowanie nie chciał tego dotykać. Chwilę przeciskał się w wątłym świetle różdżki, aż w końcu poczuł zdecydowanie inne powietrze, jego nagły powiew i zapach, który nie był już stęchlizną. Przed sobą miał kratę, taką samą jak z drugiej strony, którą podobnie jak Harmony otworzył zaklęciem. A kiedy udało mu się wyleźć i stanąć na nogi, zdecydowanie znajdował się we wnętrzu budynu.
Powrót do góry Go down


Harmony Seaver
Harmony Seaver

Uczeń Gryffindor
Rok Nauki : VII
Wiek : 17
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 156 cm
C. szczególne : Wiecznie obecny, promienny uśmiech (SeaverSmile™). Często chodzi z łyżwami przewieszonymi przez ramię. Bransoletka z charmsami. Tatuaż na lewym przedramieniu - fiolka zamknięta zwojem, z którego wypływa syrenka, otoczona falami. Blizna w kształcie kluczy nad sercem.
Galeony : 1986
  Liczba postów : 2478
https://www.czarodzieje.org/t21971-harmony-seaver
https://www.czarodzieje.org/t21984-poczta-harmony-seaver#719486
https://www.czarodzieje.org/t21972-harmony-seaver#719257
https://www.czarodzieje.org/t22000-harmony-seaver
Zrujnowana kapliczka - Page 6 QzgSDG8




Gracz




Zrujnowana kapliczka - Page 6 Empty


PisanieZrujnowana kapliczka - Page 6 Empty Re: Zrujnowana kapliczka  Zrujnowana kapliczka - Page 6 EmptyPon Paź 02 2023, 14:02;

Może to jej dziecinna jeszcze naiwność, ta radość z życia i niezachwiana przez nic wiara, że mogła sięgnąć po wszystko, jeżeli tylko będzie z zapałem brnąć do przodu, nie oglądając się za siebie, nie żałując żadnej ze swoich decyzji i kochając każdy z wyborów. A może wręcz przeciwnie, może to krew Seaverów w jej żyłach, dudniąca przygodą i goniąca za morskimi prądami, jakby od tego zależało jej własne krążenie pchały ją w stronę wniosku płomiennie wypisanego w jej sercu. Cokolwiek by to nie było, Remy uważała, że są rzeczy gorsze od niebycia.
Wszak czym byłoby życie, gdyby nie łapała go za rogi? Gdyby tylko dała się mu nieść, bezmyślnie, bezrefleksyjnie… Bez przygody. Nie wyobrażała sobie siebie w stagnacji, nawet nie chciała tego robić ani sprawdzać. Każdym swoim krokiem, oddechem i myślą, gotowością do działania i pędzeniem w nie bez chociażby jednego obejrzenia się za siebie zaprzeczała letargowi, wykreślając go ze swojego życia.
- Naprawdę?! – podłapała od razu jego ekscytację, nie spodziewała się, że tak żywo zareaguje na wieść o tym, że też robiła zdjęcia, ale tego nie negowała. Łapała się pozytywnej energii jak mała przylepa, którą zresztą była i chciała ją tylko pomnażać. Wesołością powinno się wszak dzielić i zwiększać, a gdy ta wypływała ze szczerej pasji, trzeba było jej dać miejsce to pełnego rozkwitnięcia. Cieszenie się radością innych, to chyba był najprostszy sposób na ujęcie tego tematu. – Bardzo chętnie! O rany, i mogłabym wtedy spróbować wywołać magiczne zdjęcie? Nigdy tego nie robiłam! Czy to bardzo skomplikowane? – dopytywała o szczegóły, samej wkręcając się w temat bardziej i dorównując niewymuszonym zainteresowaniem rozmówcy. Może fotografia nie była jej wielką pasją jak u Elijah, ale gdy ktoś opowiadał z takim zaangażowaniem o tematach, które sprawiały mu radość, jak mogłaby zareagować inaczej? Pasja przemawiająca przez ludzi była jak promienie słońca, ciepła i wesoła! Mało było rzeczy lepszych od tego.
Tę minimalną wiarę w alchemiczny gang skomentowała tylko dziarskim uśmiechem, skrzyżowaniem rąk na piersi z manieryzmem godnym pewnego siebie Seavera w tym geście, oczywiście w parze ze zmarszczeniem noska, jakby to miało pokazać, że miała rację i dumnie postawionym krokiem. Z rozbawieniem całą tą sytuacją i ekscytacją na nową przygodę pokazywała, że wystarczyło, by to ona z ich dwójki miała pewność, że coś tam na nich czyhało, żeby faktycznie tak było. Kolejny objaw naiwności? Rodowe przeczucie? Prawdopodobnie ani jedno ani drugie, szczególnie, gdy rozmową, coraz śmielszymi żartami i wizją podróży, która wszak sama w sobie była przygodą, tak się nakręcała, że była niemożliwa do zatrzymania.
- Skoro magia, to jest tam coś, co trzeba sprawdzić! Przecież to aż się prosi! – skwitowała z entuzjazmem. – W Venetii na każdym kroku coś było, a jak coś było zrujnowane, to NA PEWNO było związane z alchemią. Przecież Anglia nie może być pod tym względem gorsza, prawda? Może jesteśmy w dość deszczowym miejscu, no ale nie można powiedzieć, że nudnym! – paplała z chichotem jak najęta, a buzia to się jej nie chciała zamknąć, gdy tak szastała mniej i bardziej wątpliwej jakości naukowej argumentami, jakby próbowała wytłumaczyć, dlaczego aż tak bardzo miały sens. Bo przecież miały go wiele! Trzeba było tylko na to spojrzeć z innej, bardziej przygodowej perspektywy. Jeżeli czegoś bardzo się chciało, wystarczyło znaleźć sposób na to, żeby to odkryć. Czasem było to więc skakanie do studni, a innym razem uśmiechnięcie się do losu, łapiąc jego nikłe podpowiedzi, by może, przy odrobinie pozytywności i zapału, dostać uśmiech od niego w zamian.
Co jak co, ale Remy była mistrzem w wywoływaniu uśmiechów.
Jeden właśnie już do niej błysnął kratami w wąskim przejściu, odkrywając rąbek pierwszej z tajemnic.
- Mogę pój… – chciała już zaproponować, ale Swansea ubiegł ją tak szybko i pewnie, że aż nie powstrzymała zaskoczonej minki. Z wysoko uniesionymi brwiami pokiwała z uznaniem głową, a pierwsze zbicie z tropu szybko zmieniło się w kolejny z jej uśmiechów. – Tylko nie zgarnij całego skarbu dla siebie – nie powstrzymywała psotliwego komentarza, i gdyby nie miała przed sobą swojego profesora, nawet jeżeli tymczasowo nim nie był, pewnie wytknęłaby język. Zamiast tego po prostu energicznie przebierała nogami w miejscu, to stając na palcach, to przeskakując z nogi na nogę, już nie mogąc się doczekać, żeby wejść za nim. – Wow! – rzuciła krótko, zaskoczona po raz kolejny, teraz jednak przez jego zmianę. Transmutacja zdecydowanie nie należała do jej mocnych stron i pewnie, gdyby sama spróbowała zrobić coś podobnego, cóż… Wolała tego nie sprawdzać. – Jak widać jestem w towarzystwie kogoś bardziej doświadczonego! – zaśmiała się z tym komplementem, po czym sama weszła w wąski tunel. W takich sytuacjach jej mikre rozmiary torebkowe były jej największym przyjacielem.
- Nie jest to najobrzydliwsza ze wszystkich rzeczy, ale… Nie nazwałabym jej najprzyjemniejszą… – stwierdziła jakże informatywnie, gdy pierwszy raz ręka pośliznęła jej się po zielonym śluzie. Porównując to doświadczenie do innych, czołganie się w oślizgłym kanale było mniej przyjemne niż skakanie po studniach, ale zdecydowanie mniej obrzydliwe, niż ślizganie się na pingwinka przez okopy. – W opuszczonych bunkrach jest znacznie gorsza kąpiel błotna – bo wolała nie myśleć, czym innym mógł być ten śluz, chociaż… - A co jeżeli to wydzieliny alchemiczne – szepnęła tuż za profesorem i chociaż była to wizja dość paskudna, w jej głosie była tylko ekscytacja tym faktem. – Może powinniśmy pobrać jej próbkę?! – zaproponowała coraz bardziej zaciekawiona tematem.
Po kilku chwilach nie musieli się tym jednak już przejmować, no oprócz faktu, że niezidentyfikowanym, zielonym slimem ociekali, bo stanęli w ciemnym pomieszczeniu, chociaż nie wyglądało ono jak główna sala. Czyżby dostali się do jakiegoś pokoju? W którymkolwiek punkcie kapliczki by nie byli, chyba znajdowali się w piwnicy, nie było tu bowiem żadnych okien. Kanał musiał prowadzić w dół.
- I pytanie brzmi – zaczęła szeptem z wręcz teatralną dramaturgią. – Czy chcieli się przed czymś schować, czy może zamknąć w środku? – wyszczerzyła się, poruszając rękami tak, jakby właśnie udawała jakiegoś potwora.
Przy tym wszystkim tak się skupiła na swoim jakże wspaniałym popisie aktorskim, że sama wlazła w „potwora”, a dokładniej pajęczynę z całkiem dużym pająkiem.
- A to było niemiłe! – rzuciła ze śmiechem, kiepsko udając oburzenie i prychnęła kilka razy, próbując wypluć pajęczynę. – Bunkier wciąż był gorszy – pokiwała sama sobie głową, z rozbawieniem, w końcu łapiąc pająka, który zaplątał się jej we włosy i odłożyła go na jedną z ław.
- Zakład o to, kto pierwszy znajdzie wejście na górę? – zaproponowała wesoło, wystawiając dłoń w stronę Elijah.

Powrót do góry Go down


Sponsored content

Zrujnowana kapliczka - Page 6 QzgSDG8








Zrujnowana kapliczka - Page 6 Empty


PisanieZrujnowana kapliczka - Page 6 Empty Re: Zrujnowana kapliczka  Zrujnowana kapliczka - Page 6 Empty;

Powrót do góry Go down
 

Zrujnowana kapliczka

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 6 z 6Strona 6 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Zrujnowana kapliczka - Page 6 JHTDsR7 :: 
Dolina Godryka
 :: 
Okoliczne tereny
-