Krótki korytarz prowadzi do obrazu rycerza Nicholasa, który jest tajnym przejściem prowadzącym od razu na drugie piętro. Uczniowie przesiadują tutaj, gdy chcą się poduczyć jeszcze przed zajęciami jednak zazwyczaj nie ma tu tłoku.
Skylar od powrotu do Hogwartu ani razu nie spotkał Katniss. Nigdzie nie mógł się na nią natknąć i choć chodził i szukał, to i tak mu nie wyszło odnalezienie swojej zguby. A miał taką nadzieję. To co wydarzyło się, podczas ferii zimowych, miało na niego ogromny wpływ. Po jakimś czasie miał już dość. Wziął swoją ukochaną gitarę, wyszedł z pokoju ślizgonów kierując kroki w stronę jakiegoś korytarza, który wyglądał na jak najbardziej ukryty przed światem. Usiadł na podłodze, kładąc gitarę na kolanach, i zaczął grać. Powoli uderzał w struny, po czym zaczął śpiewać. O utraconej miłości, która nie wróci. Nie wiedział, dlaczego wybrał taką piosenkę, po prostu serce mu tak podpowiedziało, a on go wysłuchał . Co rzadko się zdarzało u Skylara.
------------------------------------------ Piosenka: Passenger-let her go w wersji akustycznej
Delfina natomiast nie wierzyła w pech. Była za to wierną wielbicielką karmy, więc wszelkie niepowodzenia zawsze zakańczała z pytaniem "Co zrobiłam źle?". Oczywiście było to stworzenie tak urocze, że choćby nazwaniem kogoś w myślach kretynem narobiłaby sobie wyrzutów sumienia. Anioł, co? Można to w ten sposób nazywać, ale przecież Delfina nie miała pojęcia o prawdziwym źle. I cóż, tak było dla niej pod pewnym względem lepiej. Była żywym przykładem na potwierdzenie tezy, że gdyby człowiek zła nie znał, to sam by go nie tworzył. Słodka nieświadomość. Można kontrargumentować czy faktycznie jest słuszna wyliczając jej plusy, jak i minusy, ale spójrzmy tylko na Delfinę - jest osobą, która szczerze umie skonstatować, że jest szczęśliwa i po dwóch sekundach nie nasuwa jej się na myśl coś, co przeczy tym słowom. I może stąd zrodził się jej naiwny, dziecięcy optymizm? Że też wcześniej nie oprzytomniała, iż Hogwartu praktycznie nie zna i jeszcze nigdy nie poruszała się po nim zupełnie sama. Może teraz znajdowałaby się poza zimnymi murami. Jeszcze bardziej dobijała blondynkę pogoda, którą wcześniej mogła przynajmniej przelotnie podziwiać przez okna. Już prawie traciła nadzieję, prawie zaczynało zdawać się jej, że to jedna z tych badziewnych gier na podstawie labiryntu Minotaura, z których tak naprawdę nie ma wyjścia, bo nie ma nawet wejścia. Po prostu znajdujesz się tam, zawsze pojawiając się w innym miejscu, i dopóki gry nie wyłączysz - nie uciekniesz. Dłużyła się okropnie Delfinie ta jej szaleńcza podróż, choć minęło dopiero sześć minut, ta czuła jakby jej nogi wdrapywały się na stromą górę od sześciu godzin. Już za chwilę miała ogarnąć ją histeria. Była tego pewna, może przez uczucie napływających łez do jej dużych, błękitnych oczu, może przez to, że nie widziała zupełnie końca tego ciemnego korytarza. Im dalej szła, tym było ciemniej - lub tak podpowiadała jej podświadomość. I gdy już odwróciła się, przy tym rozmyślając dłuższą chwilę w panice, czy nie powinna zawrócić, usłyszała głos. Prawdziwy, ludzki głos, nie żaden wymysł. W pierwszej chwili cała zadrżała, szybko odwracając się w stronę, z której dobiegł ją głos i w którą właśnie zmierzała; choć tak naprawdę już zapomniała, z której strony przybyła. Miała ochotę wyściskać dziewczynę i - jak jej się wydawało, bo jeszcze nieco myliła ze sobą nazwy domów - Ślizgonkę przy okazji. Ale chwila, czy Ślizgoni nie byli tymi, "którym nigdy nie wolno ufać"? Czy nie tak usłyszała z ust... kogoś tam? Nie, pewnie chodziło o Krukonów. Zresztą, Delphine była zbyt naiwna. Ufała każdemu, choćby opowiadał bajki o tym, jak rezolutnie cofnął się parę lat wstecz i zastąpił Pottera przy wykurzeniu Voldemorta. Ale who cares, w jej stylu było to bardzo urocze. - Tak! O Merlinie, dziękujędziękujędziękuję! - Rzuciła się na szyję rudej dziewczynie, dosłownie wieszając się na niej, przy okazji chyba nieco ściągając jej kręgosłup w dół, bo jedna była od niej niższa o jakieś... na oko, dziesięć centymetrów? - Naprawdę tak dobrze go znasz? Wow, to jest, wow, ja nawet, widzisz, nie rozumiem tych schodów, kurczę pieczone, ale tak, dziękuję ci, mogłabyś wskazać mi drogę na dziedziniec? Znaczy, odprowadzić mnie tam, tak, bo ja się, cholibka, sama nie umiem... wyprowadzić - wyrzuciła z siebie praktycznie na jednym oddechu, kiedy już dała spokój szyi Ślizgonki, przy okazji patrząc głęboko w jej oczy. Jej własne całe były już mokre, ale całe szczęście nie kapały z nich łzy - Delfina w idealnym momencie się opanowała. Jedyne czego w tej chwili potrzebowała to wydostanie się z hogwartckich ścian, chociaż byłaby już zachwycona samym zbiegnięciem z lochów, naprawdę. Dzisiaj miała farta - jej fartem była Faye. Lub, w co sama bardziej wierzyła, dobrą karmę!
Sam tak naprawdę nie wiedział co tutaj robi. Wiadomo, że w lochach był częstym gościem. W końcu to tutaj mieścił się pokój wspólny Hufflepuffu który tak bardzo lubił. Właśnie w jego kierunku zmierzał, ale w ostatniej chwili rozmyślił się. Postanowił nieco poprzechadzać się po lochach, dawno tego nie robił, a jednak lubił to robić za młodu. Szczerze powiedziawszy zawsze było to dla niego wielką zagadką dlaczego akurat pokój wspólny puchonów znajdował się w lochach. Prawda? Było to trochę dziwne, przecież lochy należały do Slytherinu a Hufflepuff był daleki od tego domu, więc dlaczego? To chyba tylko i wyłącznie wiedzą założyciele Hogwartu. Może Helga miała jakieś słabości do Slytherina? Kto to wie. Przecież byli przyjaciółmi, a to co się później stało jest wszystkim uczniom wiadome. Ale gdy wszystko było między nimi dobrze może coś było między nimi. Jednak tego się już nigdy nie dowiedzą. Boczny korytarz gdzie to zawsze Max się uczył. Dlaczego tutaj? Tutaj zawsze był spokój, wiele uczniów tutaj zazwyczaj nie uczęszczało, a Max często siedział na posadzce i się uczył. Niekiedy późnymi wieczorami wracał do dormitorium. To były naprawdę bardzo dobre czasy i pomyśleć, że niedługo kompletnie nie będzie miał styczności ze szkołą, to było dla niego naprawdę bardzo przykre. Ori miała bardzo dobry plan, ażeby nie zdać i zostać jeszcze jeden rok, ale Maxowi by to nie wyszło. Zawsze był dobrym uczniem i do tej pory dobrze się uczy więc byłoby to dla niego nierealne, poza tym rodzice by go chyba udusili bądź co gorsza torturowali go zaklęciami. Ale na pewno będzie Hogwart odwiedzał czy mu to będzie wolno robić tak naprawdę go wcale nie obchodziło. Oparł się o pobliską ścianę wpatrując się jak głupi w ścianę na przeciwko.
Destiny rzadko kiedy była widywana w takich cichych miejscach. Wolała przebywać w większym towarzystwie. Kiedy była z kimś sam na sam, zawsze stawała się bardziej emocjonalna niż zwykle. Mówiła co czuje i stawała się spokojniejsza. Nie lubiła tego. Starała się to opanować, jednak nie zawsze jej się to udawało. Wolała pozostać oschłą Destiny, którą nic nie obchodzi. Poszukiwała miejsca, aby przeczytać ostatnie strony Gry o Ministerstwo. Znała jej treść na pamięć, ale mogłaby ją czytać setki razy i nigdy by jej się nie znudziła. Ilość śmierci w jednej części jest... Imponująca. Może trochę to brutalne, ale Sharewood preferowała tego typu książki. Były znacznie ciekawsze od żałosnych romansideł. Przechodząc jednym z bocznych korytarzy, zobaczyła Maxa. Sama nie wiedziała czemu, ale uśmiechnęła się na jego widok. Przecież rozmawiała z nim tylko raz w życiu. No i wymieniła parę listów, ale tego prawdziwą rozmową nie można nazwać. Wydawał jej się sympatyczny. Poza tym był Puchonem. Z niewiadomych przyczyn Des w ogóle chciała z nim rozmawiać. W rzeczywistości, praktycznie nie maiała kontaktu z osobami z Hufflepuffu. Usiadła obok niego i spojrzała na ścianę na przeciwko.- Coś ciekawego tam widzisz?- zaśmiała się. Wyglądał na zamyślonego, ale co Ślizgonka mogła wiedzieć? Nie czyta mu w myślach!
Nikogo się tutaj nie spodziewał, przynajmniej nikogo z kim mógłby porozmawiać, bo jednak ze ślizgonami nie miał takiego dobrego kontaktu, może jedynie Ori. Owszem parę ślizgonów uważał za swoich przyjaciół, ale co każdy zasługuje na zaufanie, prawda? I był pewny, że Des na nią zasługuje. Sam nie wiedział dlaczego ale ostatnio jego myśli krążyły w okół tej panienki ze Slytherinu. Cholera, czyżby Ori miała rację? Max nawet tak często o Rosie nie myślał. Przynajmniej od czasu tego ich spotkania na które zaprosiła go Ori. Bawił się dobrze, ale Lucas nadal wydawał mu się być nieufny, jednak teraz to nie było jego największym problemem. Chciał pomóc jakoś swojej siostrze, ale ona od tamtego czasu nie odzywała się do niego. Pewnie, on tego od niej nie oczekiwał, ażeby ta mu cokolwiek mówiła. Na pewno mu ufała, ale on nie jest myślodsiewnią, że wszystko musi wiedzieć. Siedział sobie tak wpatrzony tępo w ścianę, aż nagle usłyszał głos Des. Poznał jej głos, dlaczego? Od jakiegoś czasu słyszał go po nocach. Tak jakby zwariował na jej punkcie. Czyżby Maxa trafiła strzała amora czy co? Nie przejmował się tym, postanowił ponieść się chwili, przecież za to się nie płaci, prawda? A zawsze to jednak jakieś doświadczenie jeżeli chodzi o spotkania z Des. - Co widzę... Ehh.. Nic takiego. Zamyśliłem się po prostu. - mruknął do niej i odwrócił wzrok w jej stronę. Była naprawdę śliczna. Bardzo mu się podobała. Jednakże na razie powstrzymywał się ażeby jej to powiedzieć. Kto wie jakby na to dziewczyna zareagowała, a nie chciałby ażeby ich relacja się popsuła, bo nawet teoretycznie się nie zaczęła.
Czy Des myślała o Maxie? Oczywiście, że tak! Najczęściej kiedy była pijana, ale również kiedy nie miała nic do roboty i siedziała w dormitorium. Spodobał jej się? Polubiła go? Sama nie wie. Nie czuła jednak, że będzie to dłuższa relacja. Chociaż... Był przyjacielem Oriane... Czy nie jest to dobry pretekst, aby się z nim zobaczyć? Nie lubiła przyznawać komuś racji, ale zdaję się, że przepowiednie przyjaciółki się sprawdzają. Jednakże Destiny nie chciała mieć problemów z kolejnym mężczyzną. Na razie musiała ustalić co z Joshuą. Nie wiedziała co czuje i właśnie to chciała ustalić. Nie zamierzała pakować się w żadne związki, nie czuła takiej potrzeby. Nie potrafiła być z kimś przez więcej niż tydzień, więc byłoby to bezsensu. Kiedy się do niej odwrócił, mogła dostrzec kolor jego oczu. -Masz cudowne oczy- powiedziała szybko i odwróciła wzrok. Dlaczego to powiedziała? Miała słabość do brązowych oczu i nie mogła się powstrzymać. Max był naprawdę przystojny, lecz na całe szczęście tego mu nie powiedziała. Tak, Destiny była pewna siebie, ale w tej chwili mogłoby się wydawać, że jest po prostu żałosna. Sytuacja była bardzo niezręczna. Nie przejmowała się jednak reakcją kolegi na jej słowa. Stało się, a czasu nie cofnie i nic już z tym nie zrobi. Mogła się jedynie modlić, aby Max nie uciekł od niej.
A więc oby dwoje można powiedzieć zagubili się nieco w swoich teraźniejszych związkach, miłostkach. Max kompletnie nie wiedział co miał zrobić z tym fantem, nie chciał w żaden sposób ranić Rosy, nie chciał, ażeby potem się okazało że ją zdradził czy coś takiego. Więc może lepiej zakończyć to zanim naprawdę zrobi coś nieodpowiedniego? Pewnie wcześniej Max miałby to gdzieś, ale teraz jednak jest dorosłym czarodziejem i stara się wszystkie swoje decyzje przemyślać i nie robić żadnych głupstw, żadnych nieprzemyślanych ruchów. Tym bardziej, że jeżeli mu nie wyjdzie z puchonką to chciał z nią mieć normalny kontakt jak przyjaciel z przyjacielem. Naprawdę bardzo tego chciał i wiele razy o tym rozmawiali, ale czy to naprawdę ujrzy światło dzienne? Wiadomo jak to jest z niektórymi związkami, obiecują sobie przyjaźń po grób, a jak się rozejdą to wszystko znika. Zaśmiał się do niej delikatnie. O oczach wiele innych dziewczyn, a nawet chłopaków wyrażało podobną opinię. Przypominając Sebastiana to mówił takie same słodkie słówka, ale ludzie kiedy to było? Chyba teraz już nie potrafiłby być z mężczyzną. Spróbował właśnie z Sebastianem i nie wyszło, trudno. Wraca na stare tory i nie ogląda się na razie za facetami, tak naprawdę chyba to nie było to co chciałby w życiu otrzymać. - Dziękuję i wzajemnie. - powiedział nie odrywając od niej wzroku. Max być może powiedziałby jej o wiele więcej gdyby uznał, że mógłby się tą dziewczyną zabawić, ale nie chciał się zabawić i on miał nadzieję, że Des również. Max już bardziej myślał o stabilności w jego życiu, ale jak to się dalej potoczy to się okażę.
Destiny nigdy nie myślała, że mogłaby być z Joshuą w związku. Była świadoma, że mężczyzna ma wiele takich przyjaciółek jak ona. Lecz czy można to nazwać przyjaźnią? Spotkali się zaledwie kilka razy. Co prawda zachowywali się, jakby łączyło ich coś więcej, jednak Ślizgonka tak nie uważała. Lubiła go i to bardzo, uwielbiała spędzać z nim czas, ale nie chciała, żeby zaszło to za daleko. Nie chciała wprowadzać kolegi w błąd. Chociaż szanse, że Josh myślał o niej w ten sposób są znikome. Nigdy się nie przejmowała, czy kogoś zrani, czy nie. Jednak ostatnio coraz częściej się zastanawiała, czy na pewno chce być taką osobą. Była dumna z osoby, którą się stała. Max natomiast wydawał jej się inny... Spokojniejszy. Może to dlatego, że był z Hufflepuffu. Des nie spodziewała się tego, że będzie chciała mieć jakąkolwiek relację z Puchonem. Musiała widzieć w nim coś, co ją przyciągało, intrygowało. Sama nie wiedziała jak to wytłumaczyć. Po prostu chciała przebywać w jego towarzystwie. Spotkali się dopiero drugi raz, ale dziewczyna nie żałowała, że Oriane ich poznała. Uśmiechnęła się do siebie, słysząc jego słowa, na które jedynie podziękowała szeptem. Niby nic wielkiego, ale jednak poruszyło coś w Destiny. Poczuła na sobie wzrok chłopaka. Spuściła głowę i przygryzła wargę. Odgarnęła włosy, opadające jej na twarz. Popatrzyła prosto w oczy chłopaka, a później na jego usta. Naszła ją ogromna chęć pocałowania go. Udało jej się jednak powstrzymać, bo co by to o niej świadczyło? Nie chciała wyjść na dziwkę (którą nie była!), która rzuca się na pierwszego lepszego. Chciała nawiązać konwersację, ale nie znalazła tematu, o którym mogliby rozmawiać. Ponownie odwróciła wzrok. Zawsze miała z nim problem. Nie przepadała za kontaktem wzrokowym, ponieważ uważała, że wtedy za łatwo można rozszyfrować uczucia dziewczyny, a ona wolała pozostać zagadką.
Szczerze powiedziawszy ich rozmowa za bardzo się nie kleiła, ale czy to Maxowi przeszkadzało? Kompletnie, wcale nie czuł jakiegoś dyskomfortu jak to miał w zwyczaju czuć. Zawsze wtedy czuł się po prostu niezręcznie, a teraz czuł się tak jakby z tą dziewczyną przeniósł góry. Czuł się cudownie w jej towarzystwie tak jakby się znali od podszewki. Był pewny, że jest coś na rzeczy, bo z nikim tak nie miał, można powiedzieć, że nawet tak stuprocentowo nie czuł się w towarzystwie swojej siostry Oriane, a to można powiedzieć jest duże wyróżnienie dla Destiny. Nie chciał, aby ta go zostawiła w takim momencie tutaj samego. Jednakże pogodziłby się z tym, nie miałby innego wyjścia. Ich spojrzenia się spotkały, Max patrzył w oczy dziewczyny tak jakby chciał wyczytać co o nim tak naprawdę myśli. Jego twarz bez jego wiedzy przybliżała się coraz to bardziej do dziewczyny jednak w ostatnim momencie Des zmieniła pozycje głowy, na całe szczęście. Nie chciał być natarczywy, naprawdę nie chciał. Jeszcze by go wyzwała, rzuciła zaklęciem w niego, a co najgorsze oczerniła w oczach ślizgonów i dopiero by miał. Ori na pewno by była zła, że chciałby coś takiego zrobić, przynajmniej tak mu się wydawało. Niby podśmiewywała się, że pasują do siebie, ale dojdzie tak naprawdę czy mówiła prawdę czy nie. A jednak Des należała do jej grupy przyjaciół i nie chciał jej w żaden sposób urazić. - Oczy, nos, usta... Wszystko masz cudowne. - mruknął, a wymieniając ściszał coraz to bardziej głos, aż ostatnie trzy słowa wypowiedział szeptem. Był z pewnością romantykiem, chociaż ostatnio tej broni nie używał, więc nie wiadomo czy to zadziała, poza tym, że nie każda dziewczyna leci na takie bajery, chociaż z tego co się orientował ślizgonki zawsze lubiły komentarze i nawet jako puchon mógłby wtedy zaplusować.
Nie wiedziała co się z nią działo. Destiny nigdy nie była taka... Łatwa. Nigdy nie dopuszczała do siebie jakichkolwiek osób tak szybko. Zawsze potrzebowała czasu, żeby się oswoić. Ocenić, czy chce kogoś za przyjaciela, czy raczej wroga. Max był dla niej niewiadomą. Chciała, aby z nią po prostu był. By mieli jakąkolwiek relację. Tylko po to, żeby mieć z nim kontakt. Było to uczucie zupełnie dla niej obce. Nigdy czegoś takiego przedtem nie doświadczyła. Nie potrzebowała rozmowy, żeby cieszyć się tą chwilą, spędzoną z Puchonem. Nie czuła się niezręcznie, lecz była trochę zakłopotana. Nie wiedziała co ze sobą zrobić, dlatego zaczęła klepać w okładkę książki. Niekontrolowanie zarumieniła się na słowa chłopaka. Miała tylko nadzieję, że tego nie zauważył. Nie chciała tak. Był uroczy, taki miły, ale to nie dla Destiny. Oczywiście nie przeszkadzało jej to, lecz oczekiwała czegoś więcej. Nie pozwoli, aby ktoś omotał ją sobie w okół palca, za pomocą słodkich słówek i komplementów. - Znam swoją wartość- uśmiechnęła się. Nie chciała, aby to odebrał, za formę ataku.- Chcesz mi zaimponować? Musisz się bardziej postarać- odłożyła książkę na podłogę. Zmieniła pozycję do siadu skrzyżnego i odwróciła w jego stronę. Uśmiechnęła się, czekając na reakcję kolegi. Nie wiedziała czego się spodziewać. Des była rozrywkową osobą i nie lubiła siedzieć w miejscu i nie robić zupełnie nic. Nie przeszkadzało jej, że siedzieli w ciszy. Jednak jeszcze chwila i zwariowałaby. Musiała coś zrobić... Cokolwiek.
Max doskonale zdawał sobie sprawę, że Destiny jest inna niż wszystkie dziewczyny. Niekiedy wystarczyły słodkie słówka, a dziewczyna była jego. Ale to mu się właśnie w dziewczynie podobało, że nie będzie tak łatwo. Jednakże Max nie jest takim bardzo kobieciarzem, ażeby poderwać, przelecieć i puścić z dymem. On się przywiązuje do ludzi i można powiedzieć, że potem jakoś cierpi z powodu odejścia jednej i następnej. Destiny wydawała się być taka niedostępna, jednakże Max widział, że to nie tak do końca było, tak jakby ona chciała go sprawdzić czy aby na pewno na nią zasługuje i bardzo dobrze. Może bardziej będzie o nią w przyszłości dbał i starał się jej jeszcze bardziej dogodzić. Bo jednak wtedy jakoś bardziej się człowiek przywiązuje i być może bardziej człowiekowi zależy. Max nie chciał jej wykorzystać, miał wiele powodów, ale jednym z nich jest Ori była jej przyjaciółką to można powiedzieć, że i jego nie mógł jej tego zrobić. Poza tym Des wydaje się być bardziej stabilniejsza, bardziej odpowiedzialna niż reszta dziewczyn. To mu się w niej bardzo podobało. Być może nie poznał jej jeszcze tak dobrze, ba! On jej praktycznie jeszcze nie znał, bo ile ze sobą rozmawiali? Ale widać, że coś między nimi jest, że coś ich do siebie ciągnie, Max już dawno nie czuł takiego czegoś. - Bardziej postarasz mówisz... Więc nie lecisz na słodkie słówka, dobrze wiedzieć. Nie no żartuje przecież. - mruknął do niej. Być może trochę tym przesadził, nie znał jej na tyle, ażeby wiedzieć kiedy przestać, a jednak postać Maxa słynie z głupich odzywek i wiele życia utruł innym, ażeby Ci tylko robili to co on chce. Zauważył, że ślizgonka czuła się tutaj jakby nie była sobą, czuł, że wkrada się nerwowość. Jednakże Max nie jest wróżką i kompletnie nie wiedział co się z nią takiego działo, co jej tak naprawdę przeszkadzało. - Zmierzałaś pewnie do pokoju wspólnego? - zapytał, głupie pytanie, ale jednak ciekawiło go to. Być może będzie musiał porozmawiać z Ori jak ma rozmawiać z Des. Miał nadzieję, że ta da mu jakieś wskazówki, po prostu nie chciał przegapić takiej szansy, a najwidoczniej taka szansa istnieje, ażeby coś między nimi było. Chyba, że się mylił...
Okazuje się, że Max i Destiny to przeciwieństwa. Dziewczyna nie chce się przywiązywać. Zazwyczaj spotyka gościa, porozmawia z nim jakiś czas, a pózniej kończą w łożku. Tyle. Ich znajomość się skończyła. Może są to pewne przejawy puszczalstwa, ale ona tego tak nie nazywała. Wie, że ludzie i tak odchodzą, więc nie widzi w tym sensu. Oszczędza sobie jedynie rozczarowań i zawodów. Jest ona bardzo zmienna i nie zdecydowana, jak i zmęczona tymi wszystkimi problemami sercowymi. Dlatego najpierw chciała się upewnić, że Max to napewno chłopak dla niej. Zdawało się, że był opiekuńczy. W pubie widziała, z jaką troską patrzył na Oriane. Sama taka czasami była. Jednakże tylko i wyłącznie dla przyjaciółki i młodszego brata. Nawet swojej prawdziwej rodziny tak nie traktowała. Nieważne co chłopak by teraz zrobił, ona dalej chciałaby z nim rozmawiać i go poznać. Było to ogromne wyróżnienie, ponieważ zazwyczaj Des przez jeden nieodpowiedni ruch potrafiła zerwać kontakt, albo zacząć niszczyć życie. Zaśmiała się cicho z żartu towarzysza.- Nie, nie lecę na nie. Będziesz robił notatki?- odpowiedziała. Atmosfera się trochę rozluźniła, co było na korzyść Ślizgonki. Spojrzała mu w oczy i znowu naszła ją ta chęć. Chęć pocałowania go. Musiała się ogarnąć i to natychmiast. Pomógł jej w tym Max, zadając kolejne pytanie. - Właściwie to nie- zaprzeczyła.- Szukalam jakiegoś cichego miejsca... No wiesz... Żeby poczytać.- poklepała książkę, leżącą obok niej. Uwielbiała serię Gra o Ministerstwo. Nie mogła się powstrzymać i jeszcze raz popatrzyła na jego oczy. Wpatrywała się w nie, jakby czegoś szukała. Przygryzła wargę, jednak opanowała się i cofnęła kawałek.- Przepraszam, nie powinnam.- jak dobrze, że potrafiła kłamać. Des nigdy w życiu by nikogo nie przeprosiła za takie coś. Mało tego nie próbowałaby się kontrolować. Robiłaby co chciała i tyle. Nie zwracałaby uwagi, czy komuś to sie podoba czy nie.
Był opiekuńczy to na pewno trzeba było o nim powiedzieć. Starał się wszystkich bliskich otoczyć swoim ramieniem. Rodzina i przyjaciele są dla niego najważniejsi. Sam doskonale wiedział, że Max i Destiny to są zupełne przeciwieństwa, ale czy przeciwieństwa się nie przyciągają? Ponoć tak mówią, ale czy to jest prawda? Bycie takim samym jest również złe. Nie potrafią się wtedy ludzie dogadać. Jeżeli jest taka monotonność w związku jest jeszcze o wiele gorzej, tak to jedna drugą osobę może wiele nauczyć, ma z kogo brać przykład, a wtedy? Z kogo można brać przykład skoro osoba jest taka sama jak ty? Nudne... - Notatki? Nie, nie potrzebuje ich. - powiedział do niej, chociaż najchętniej to tak by to włąśnie było. Wyciągnąłby notatnik i pisał w nim, ażeby zapamiętać każdy najmniejszy szczegół. Max miał dobrą pamięć, ale krótką. Nigdy się tym nie przejmował, ale często zapominał co dana osoba od niego chciała, no cóż. Być może tak się tym interesował, że nie trzymał tego w swojej głowie? Wszystko jest możliwe. Ano tak dziewczyna miała przy sobie książkę o której Max całkowicie zapomniał . No właśnie bo ten korytarz od tego służył. Max również właśnie tutaj przychodził poczytać, pouczyć się. Od czasu gdy tutaj siadł nikt tędy nie przechodził, a więc korytarz staje się już coraz to mniej uczęszczany, a tym bardziej porą popołudniową czy też wieczorną. Non stop ich wzroki spotykały się na tym samych ścieżkach. No cholera pocałujesz ją czy nie? Gdy już tak naprawdę chciał, czuł przyśpieszenie bicia serca bum, nie potrafił. Coś go blokowało. Czyżby to myśl, że jednak jest jeszcze Rosa? Na razie o niej kompletnie nie myślał, więc naprawdę nie rozumiał swojego zachowania. - Przepraszasz mnie, ale żeby kogoś przepraszać to trzeba mieć i za co, a Ty nie masz. - oznajmił jeszcze bardziej się w nią wpatrując. Max nie spuszczał z dziewczyny wzroku i gdy tylko ich wzrok po raz kolejny się spotkał Max postanowił zaryzykować i pocałował dziewczynę, jednakże dość delikatnie dłoń kładąc na jej otwartą dłoń, jednak nie wykonywał już dłonią żadnego ruchu, ażeby w razie ucieczki dziewczyna nie musiała się z nim szarpać.
Destiny miała częste wahania nastrojów. Teraz była spokojna i miła, a za chwilę mogła się stać zimną suką, z którą Puchon na pewno nie chciałby utrzymywać kontaktu. Dlatego na razie chciała pozostać w takim stanie, jakim się znajduje. Zależało jej na ich relacji. Nie wiedziała czemu, ale zależało. Rzadko jej się zdarzała taka sytuacja. Praktycznie nigdy. Wcześniej nie czuła tego... Czegoś, bo jeszcze chyba nikt nie wiedział jak to nazwać, do kogokolwiek innego. Pociągał ją, ale inaczej niż inni mężczyźni. Maxa chciała poznać, dowiedzieć się o nim jak najwięcej. Nie powiedział nic śmiesznego, a Destiny uśmiechała się jak głupia. Sam jego widok ją uszczęśliwiał. Może to za dużo powiedziane, bo ich relacja trwała... Ile? Parę dni? Nie miała o nim kompletnego pojęcia, więc trudno to nazwać relacją. Nie trudno rozśmieszyć Sharewood, kiedy miała dobry humor. Wystarczy ona jedno słowo, a ona już chichocze. Nie śmieje się jak jakaś idiotka, tylko cicho i dyskretnie. Większość osób uważała to za urocze. Słowa chłopaka dały jej do myślenia. Za co ona tak naprawdę przepraszała? Za to, że zmniejszyła odległość między nimi? A może czuła się winna, że gdzieś w jej głowie wciąż siedział Joshua? Wywnioskowała, że pociągają ją faceci, o których prawie nic nie wiedziała. Jej znajomość z Mistaenem też nie należała do najdłuższych. Nic już nie było ważne, ponieważ właśnie całowała Maxa. Była trochę zaskoczona, że się w ogóle na to odważył. Gdyby Destiny sobie tego nie życzyła, prawdopodobnie dostałby w twarz, ale tak się nie stało. Co więcej dziewczyna pogłębiła pocałunek. Nie chciała przerywać tej cudownej chwili. Przerwała na chwilę, aby wziąć wdech i uśmiechnęła się. Spojrzała mu w oczy, szybko analizując całą sytuację. Zaczęła się zastanawiać czy na pewno dobrze robi, ale pożądanie wzięło górę i znowu pocałowała chłopaka. Tym razem pewniej i namiętniej.
Destiny była osobą, która bardzo podobała się chłopakowi, naprawdę chciał z nią przenosić góry, sam nie wiedział co z tego tak naprawdę wyjdzie, być może było to krótkie zauroczenie, ale chyba się o tym nie dowie jak nie spróbuje, prawda? Dlatego też postanowił ją pocałować, tak naprawdę spodziewał się wszystkiego. Mógł dostać w twarz i dziewczynę by pewnie widywał jedynie przelotnie w towarzystwie siostry, albo wręcz przeciwnie i na jego szczęście dziewczynie się to spodobało. Był naprawdę z tego bardzo zadowolony. Uśmiechnął się w trakcie pocałunku, który jeszcze nie był tym czymś, dopiero po nim Des postanowiła to kontynuować. Ta chwila była bardzo cudowna. Nie mógł określić tego co działo się w jego głowie, a nawet w sercu. Na pewno jest za wcześnie na jakiekolwiek wyznania, tym bardziej, że sam nie był ich pewien, a dziewczynę nie chciał w żaden sposób zranić. Gdy tylko ta go pocałowała oczywiście Max przedłużał pocałunek najdłużej jak potrafił, ale gdy brakło mu tchu oderwał się od niej, oczywiście dłoni nie zabierając ze sobą. Wręcz przeciwnie objął palcami jej dłoń patrząc na dziewczynę. - Ehh. No tak. Jeśli chcesz to możesz zrobić mi co chcesz, wyrwać włosy, wykręcić nos, a nawet urwać głowę, ale proszę zrób to bezboleśnie i szybko... - zaśmiał się, ale myślał, że dziewczynie się to jednak spodobało, bo inaczej chyba inaczej by się zachowywała, prawda? - Wiem, że nie powinienem o to pytać, ani Cię prosić o to, ale możesz mi powiedzieć co się dzieje z naszą cudowną Ori? Znając ją pewnie wplątała się w spore kłopoty, znając moje szczęście trafiłem w samą dziesiątkę. - spojrzał na nią można powiedzieć błagalnym wzrokiem. Mogła na nim polegać, on sam Ori nic nie powie, a na pewno nie powie tego, że wie od Des cokolwiek. Ale martwił się o nią, a nie chciał, ażeby ta go okłamywała, bo być może mu nic konkretnego nie powie, a jednak liczył na to, że Des wyjawi tę tajemnicę. Drugą dłonią zaś pojechał na twarz dziewczyny kciukiem ocierając jej policzek. Była taka śliczna.
Czy ten pocałunek znaczył coś dla Destiny? Na pewno! Tylko co? Poczuła jakby było to coś więcej, ale oczywistym było, że to nie tak. Dziewczyna traktowała to bardziej jako próbę. Nie sprawdzała Maxa, broń Boże! Sprawdzała siebie, jej odczucia i myśli. Jeszcze niedawno widywała się z Joshuą, a tu znikąd pojawia się Puchon. Bała się poczucia winy. Nigdy wcześniej nie miała z tym problemu, lecz teraz już sama nie wiedziała co czuje. Wszystko co chciała w tej chwili to więcej Maxa. Tylko on się teraz dla niej liczył. Moment pocałunku mógłby trwać wieczność. Jednak chłopak w miarę szybko go zakończył. Była zaskoczona zmianą tematu. Domyślała się, że w końcu o to zapyta, ale nie sądziła, że w takiej chwili. Perfekcyjne wyczucie czasu- pomyślała. Poczuła się... Wykorzystana. Tak, jakby ten pocałunek był tylko zapewnieniem, że Des wyjawi mu tajemnicę. Wmawiała sobie, że Puchon to nie byłby do tego zdolny. Może prawda była inna, ale dla Des to bez znaczenia. Była bardzo uparta i ciężko zmienić jej zdanie. Ba! Jest to niewykonalne! Jednak coś jej podpowiadało, że mogła mu zaufać. W końcu był bratem Oriane, tak? Tak. - Przespała się z Jayem- powiedziała szybko, przyciszonym głosem. Nie chciała o tym mówić. Tym bardziej, kiedy nie znała szczegółów. Jeśli ktoś ma mu o tym opowiedzieć to tylko i wyłącznie jej przyjaciółka, we własnej osobie.- Na prawdę nie powinnam o tym mówić- posmutniała i zdjęła dłoń chłopaka z jej policzka. Gdzie zniknęła ta ciesząca się życiem Destiny? Nigdy nie żartowała w sprawach dotyczących życia Ori. Przecież to JEJ życie i Sharewood nic do tego. Wzięła głęboki wdech i poprawiła włosy, doprowadzając się do porządku. Spojrzała w oczy chłopaka, lecz szybko się odwróciła. Za dużo mógłby się o niej dowiedzieć. Nie chciała, żeby zobaczył ten smutny wzrok. Wyglądała jakby wszystko było w porządku, ale z jej oczu można było wyczytać ból. Wzmianka o historii przyjaciółki przywróciła wspomnienia o jej pierwszym i ostatnim związku na szóstym roku. Chciała się rozpłakać, ale wiedziała, że tego nie zrobi. Nigdy tego nie robiła przy ludziach, za wyjątkiem Ori. Przy nikim innym nie mogła. Uważała, że takie okazywanie uczuć jest rodzajem okazywania słabości, a na to nie mogła sobie pozwolić.
Doskonale zdawał sobie sprawę z tego, że trochę to dziwnie wyglądało, najpierw ją pocałował z wielkimi obawami odtrącenia, potem drugi raz ona jakby chcieli się upewnić, że naprawdę tego potrzebowali, a teraz ten pyta się o siostrę. Jednak szczerze powiedziawszy teraz o tym nie myślał. Liczyła się tylko ona, była jedną z najważniejszych osób tymczasowo w jej głowie. Nie chciał popełnić żadnego błędu, ażeby dziewczyna się od niego nie odwróciła, ale przecież życie wymaga nieco odwagi i ryzyka, tak? Nie wyjdzie to zostaną przyjaciółmi, prawda? Miał taką nadzieję, jednak naprawdę wierzył, że może być z tego coś naprawdę fajnego i przede wszystkim poważnego. Jednak miał nadzieję, że dziewczyna nie będzie na niego zła o takie zmienienie tematu, przecież oby dwóm zależy na szczęściu Oriany. Była ona cudowną przyjaciółką, mógł się do niej zgłosić z każdym problemem. A to że uwielbiał jej towarzystwo i spędzać z nią czas to chyba jest oczywiste. Mógł powiedzieć jej dosłownie wszystko co go gnębiło, a teraz miał ochotę się z nią spotkać, ażeby omówić również sprawę Des, czy aby na pewno dobrze robi, wykonuje dobre ruchy. - No nie gadaj... - mruknął do niej i nawet ze zdziwienia otworzył buzię. To on uważał, że to Lucasa trzeba się obawiać, a tym samym Ori go zdradziła? Był zdziwiony, a do cholery co on teraz robi? Przecież całował się z inną dziewczyną, a związek z Rosą nadal istniał, przynajmniej nie było oficjalnego rozstania i nawet żadnej kłótni. Ona pewnie nie jest niczego świadoma. - Nie spokojnie. Nie powiem, że to wiem od Ciebie, poza tym czy to ważne? Ona powinna sama mi o tym powiedzieć, jest moją siostrą i jesteśmy ze sobą naprawdę bardzo blisko. - mruknął do niej nieco rozczarowany postawą Oriany. Od razu zauważył ponurą minę dziewczyny. - Destiny stało się coś? - zapytał z obawą, że to przez niego dziewczyna stała się taka a nie inna, że w momencie straciła humor, a przecież chyba go wcześniej miała.
Z nikim nie rozmawiała o swoim byłym. Jedynie raz opowiedziała tą historię przyjaciółce i nigdy więcej jej nie powtórzyła i nie miała zamiaru. Szczególnie komuś, kogo ledwo znała. Kiedy opowiadał o swojej relacji z Oriane, poczuła się jakby mówił o niej i Adamie. Nie byli spokrewnieni, ale przedstawiali się, jako rodzeństwo. Wiedzieli, że zawsze mogą na siebie liczyć i przyjść z każdą sprawą. - Nie, to nie jest ważne. Jednakże sama jej to powiem. Nie chce jej okłamywać, szczególnie, że mam się z nią niedługo spotkać- wiedziała, że Max nie wygadałby się. Coś ją do niego ciągnęło i czuła, że może mu ufać. Miała jednak nadzieję, że nie pomyliła się co do niego. Na jej nieszczęście chłopak zauważył zmianę nastroju Destiny. Nie chciała go zanudzać swoimi banalnymi problemami, ponieważ sądziła, że chłopak ma własne sprawy na głowie.- Nie, nic się nie stało- stwierdziła cicho. Ponownie spojrzała mu w oczy i uśmiechnęła się sztucznie. - Jestem pewna, że Oriane wkrótce się z tobą skontaktuje- powiedziała, dyskretnie wymijając rozmowę na temat jej osoby. Miło z jego strony, że zauważył zmianę humoru i się tym przeją, ale Sharewood nie zamierzała rozmawiać o samej sobie i jej życiu.
Owszem z Oriane byli kuzynami, ale Max nie mial rodzeństwa, no teraz miał małego brata, ale on ma zaledwie kilka miesięcy. A z Ori wychowywali się praktycznie razem, z jej bratem również nie miał złych kontaktów, ale jednak nie dogadywali się tak dobrze jak ze ślizgonką. To ona zawsze przychodziła z rodzicami do nich na obiady, kolacje i takie tam. Często meili ze sobą styczność, a brat Ori od czasu do czasu był gościem w jego domu. Być może też dlatego nie mieli ze sobą tak doskonałego kontaktu, nie można powiedzieć, że się nie znali. Rozmawiali od czasu do czasu, ale chłopak nie chciał bliskiego kontaktu z Maxem, podobnie jak z Ori ukrywali swoje relacje tylko, że w ich przypadku już z tego wyrośli, a on zachowuje się tak nadal. Przytaknął jedynie głową na słowa dziewczyny. Chce to jej to powie, Ori pewnie nie będzie miała jej tego za złe, przynajmniej miał taką nadzieję. Uzna pewnie, że chłopak się martwił i gnębił Des o jakiekolwiek informacje na jej temat. Des najwyraźniej nie chciała o tym rozmawiać, a Max na pewno nie będzie nalegał, nie miał tego w zwyczaju. Nigdy Max się o nic nikogo nie prosił, gdy nie potrafił sam tego zdobyć czy cokolwiek zrobić po prostu odpuszczał i tyle. - Ja również mam taką nadzieję. - powiedział do niej i westchnął cicho. Patrzył cały czas na Des nie spuszczając z niej wzroku.
Jedynie uśmiechnęła się na słowa kolegi i ponownie nastała grobowa cisza. Destiny patrzyła Maxowi prosto w oczy, jednak szybko się odwróciła. Czuła się dość niezręcznie. Nic nie mówiła, ani nie robiła. Po prostu siedziała i patrzyła przed siebie. W końcu przypomniała sobie po co tu tak naprawdę przyszła. Sięgnęła po książkę i otworzyła na stronie z zakładką. Było to oznaką nudy, choć wciąż miała nadzieję, że towarzysz narzuci jakiś temat. Mógł również odebrać to jako brak jakiegokolwiek zainteresowania jego osobą, ale co tam wie Ślizgonka? Można powiedzieć, że w pewien sposób dziewczyna go sprawdzała. Była ciekawa, jak szybko z niej zrezygnuje. Nie zamierzała mu tego jakoś bardzo utrudniać, ale w ten sposób mogła się dowiedzieć, czy jemu w ogóle zależy na kontakcie z nią. Co chwilę spoglądała na chłopaka obok, ale nie chciała robić tego za często, aby znowu jej nie poniosło. Poza tym po tej rozmowie byłoby znacznie dziwniej go całować i sama nie była pewna, czy on tego chciał. Przygryzła wargę. Mogłaby na niego patrzeć cały dzień i nie znudziłoby jej się to. Jednak teraz musiała trzymać dystans. Nie wiedziała czemu, ale głos w głowie tak jej podpowiadał. Cała jej pewność siebie gdzieś przepadła. Zupełnie nie mogła się skupić na treści książki, ale nie odpuszczała. Wyszłaby na idiotkę, gdyby po tak krótkim czasie odłożyła książkę, dlatego dalej siedziała i próbowała przeczytać chociaż parę zdań.
Ostatnio zmieniony przez Destiny Sharewood dnia 28.03.16 13:50, w całości zmieniany 1 raz
Des była cudowną dziewczyną, jednakże czy na pewno Max chciałby cokolwiek z nią stworzyć? Na razie można powiedzieć, że byli na etapie podrywania, ale jak na razie nie miał zamiaru tego zaprzestawać. Nie chciał również ażeby ich związek opierał się na Ori. Przecież to ona na początku powiedziała, że do siebie pasują i tak jakby chcieli udowodnić ślizgonce że ma rację. Miała, ale czy to znaczyło, że mieli na siłę ją uszczęśliwiać. Max na razie nie myślał o tym czy Ori miała rację wypowiadając te słowa czy też nie. Nie chciał na siłę coś z nią tworzyć, dlatego też nie śpieszył się z wyznawaniem dziewczynie czegokolwiek. Co prawda pocałowali się, ale jednak oby dwoje tego chcieli, tak? Dziewczyna zajęła się czytaniem książki, dlatego też Max nie miał najmniejszego zamiaru jej przeszkadzać. Lekko się do siebie uśmiechnął, ponieważ widać było, że Des nie potrafiła się skupić na czytaniu, że tylko na siłę trzymała w objęciach wzroku swoją książkę. Max lubił dziewczyny tego typu, naprawdę bardzo mu imponowała swoją postawą. Nie lubił dziewczyn, które od razu rzucałyby się w ramiona ukochanego. Des wydawała się być bardzo sceptycznie nastawiona do spotkań z Maxem dlatego też próbowała być można powiedzieć niedostępna. - Co to za książka? - zapytał próbując nawiązać kolejny temat do rozmów, sam nie wiedział czy to będzie dobry temat, ale przecież go za to nie zabiję, tak? A był ciekawy jaką lekturę Des czytała.
Dziewczyna mogłaby się w nim zakochać, ale dalej nie chciałaby się z nim wiązać. Może nie nie chciałaby, lecz nie zrobiłaby tego. Unikała wszelkich związków. Bała się tego, że chłopak mógłby ją skrzywdzić, a nie mogła do tego dopuścić. Wolała zachowywać się, jakby byli razem, ale nie przyznać, że są parą. Bo przecież po co do kogoś się przywiązywać, skoro zawsze znajduje się inna osoba, a później drama na całą Anglię, że zdrada. Sharewood nie potrzebuje takich problemów. Nie ma to sensu, ale czy Des zrobiła coś kiedykolwiek z sensem? Dziewczyna chciała mieć z nim kontakt. Jeśli to byłoby możliwe, spędzałaby z nim każdą chwilę. Jednak jeśli uznałaby tą relację za bezsensowną, zniknęłaby. Po prostu usunęła się z jego życia. Nie mógłby jej nawet znaleźć na korytarzach Hogwartu. Miała nadzieję, że do tego nie dojdzie, ale jeśli byłoby to konieczne, nie wahałaby się. Może trochę... W końcu tu chodzi o Maxa, o chłopaka, którego Destiny nie znała, a jednak coś ją do niego ciągnęło. - Książka?- spytała zdezorientowana.- Ach, tak. Gra o Ministerstwo. Co dwie strony ktoś ginie, ale jest zajebista- odpowiedziała zacinając się co chwilę. Bardzo prawdopodobne, że właśnie zniszczyłam tą relację... Świetnie!- Pomyślała. Popatrzyła na chłopaka z posmutniałą miną, lecz szybko się ogarnęła i ponownie uśmiechnęła. Nie chciała, aby ich wzroki się spotkały, dlatego spoglądała to na ściany, to na podłogę.
Ano co prawda to prawda. Jeżeli chodzi o myśli Sharewood to miała tutaj rację. Po co się wiązać skoro nie jest się pewnym na sto procent? Max wiele lat miał takie podejście, ale teraz można powiedzieć, że coś się w nim zmieniło i szukał czegoś na stałe, na razie znalazł Rosę, ale wiadomo co się teraz dzieje z Des. Max można powiedzieć, że zwariował na jej punkcie, Rosa się w tym momencie kompletnie nie liczyła. Zachowywał się naprawdę nie fair, będzie musiał z nią w jak najbliższym czasie porozmawiać, a co będzie jeżeli ona o wszystkim wie i dlatego się do niego nie odzywa? Przecież nie widział się z nią już dobre z trzy tygodnie, nawet nie dostał od niej żadnego listu. Co prawda i on żadnych nie wysyłał, ale wiadomo teraz miał co innego na głowie. On miał nadzieję, że takiej sytuacji nigdy nie będzie, że będzie musiała się przez niego usunąć w cień, ażeby nigdy jej już nie zobaczył. Jeżeli im nie wyjdzie to liczył na to, że będą się normalnie kumplować, że nic takiego się nie stanie. Ale czy tak będzie? Tego nie wiedzieli, jeżeli będą chcieli to muszą się o tym sami przekonać. - Nigdy jej nie czytałem... - powiedział do niej. Słyszał co prawda o niej, ale nigdy nie miał możliwości jej przeczytać. Max kompletnie nie wiedział jak ma się teraz zachować w towarzystwie ślizgonki, rozmowa im nieco przygasła.
Dziewczyna nie myślała o tym, że po wszystkim mogli się kolegować. Nie myślała, że mogłoby cokolwiek z tego wyjść. Od razu była nastawiona na porażkę. Nie była przyzwyczajona do typowych zachowań par. Ta cała troska i opiekuńczość to nie było dla niej. Robiła to co chciała i nie chciała, żeby ktoś ją ograniczał, a w związkach zawsze tak jest... Chyba. Nie mogła być pewna, w końcu ostatni raz chłopaka miała na szóstym roku. Po 3 latach od pewnych rzeczy się odzwyczaja. W każdym razie albo im wyjdzie, albo nie. Jednakże, aby się przekonać musieliby spróbować. - Żałuj...- szepnęła.- Chyba, że nie lubisz książek, gdzie na zmianę zabijają i uprawiają sex... - uśmiechnęła się. To ostatnie mogła sobie darować. Lepiej nie poruszać takich tematów przy kimś, z kim najchętniej wylądowałoby się w łóżku. Wypowiadając ostatnie dwa słowa spojrzała mu w oczy. Głupio zrobiła, bo mógł to odebrać za rodzaj wyzwania. Des nie wytrzymałaby dłużej, jako ta nieśmiała uczennica. Potrzebowała się rozluźnić i ponownie stać się sobą. To nie tak, że natychmiast chciała to z nim zrobić, ale nie miałaby nic przeciwko, gdyby chłopak podjąłby w tym kierunku pewne kroki. Jednak jakiekolwiek zbliżanie się do niego wydawało jej się dziwne. Pomimo tego przysunęła się do kolegi. Nie chciała rozpoczynać kolejnego pocałunku, ponieważ myślała, że byłoby to nie na miejscu. Chociaż bardzo pragnęła, aby ich usta się złączyły, nie mogła sobie pozwolić na taki ruch. Nie chciała, żeby Max źle to odebrał.
No właśnie musieliby spróbować, Max naprawdę bardzo chciał spróbować, być może to jest jeszcze za wcześnie na takie przemyślenia, ale czy nie warto? Przecież oby dwojga do siebie coś ciągnie więc coś jednak musi być na rzeczy. Max na pewno nie chciał próbować niczego na siłę. Des wydawała się być nieosiągalna, tak jakby jej nie zależało, miał nadzieję, że to tylko jakaś gra z jej strony na sprawdzenie Maxa czy sobie nie odpuści. No teraz na pewno sobie nie odpuści, ale gdy tak będzie cały czas on nie miał zamiaru na to czekać. Po prostu uzna, że dziewczyna ma inne zdanie na ten temat. Ok, przed paroma chwilami się pocałowali, ale to jeszcze nic takiego nie znaczy. Dla niego owszem, znaczyło, ale jednak pocałunki są zazwyczaj przypadkowe i można nawet pocałować calkiem obcego faceta, a nawet się z nim przespać i niekiedy jest to nic nie znaczące dla danej osoby. Oczywiście nie miał tutaj na myśli ślizgonki, miał o niej bardzo dobre zdanie. - Nie lubię, a skąd ta pewność? - zapytał unosząc delikatnie brwi ku górze. Max nie był typowym puchonem być może jak był małym chłopcem, ale charakter każdego z wiekiem się kształtuje i jego można powiedzieć przeszedł stuprocentową metamorfozę. Sam siebie nie poznaje z młodzieńczych lat. Dziewczyna imponowala mu tym, że była całkowicie inna niż jego byłe dziewczyny. Wiedziała czego chce, a on naprawdę to szanował i podziwiał takie osoby. Chcieć ją pocałować? W każdej chwili, jednak przez jej poprzednie zachowanie nie chciał tego robić, ażeby ją nie spłoszyć od siebie. O czymś wcześniej myślała, a wiadomo jeżeli komuś się na kimś zależy to tylko i wyłącznie myśli się o tym czy nie zrobił czegoś zbyt szybko. Może na ten pocałunek trzeba było jeszcze poczekać? Co prawda Des nie protestowała, ale może potem biła się w zmyślami?
Destiny zdecydowanie nie myślała teraz o tym, że w przyszłości mogliby być razem. Właściwie to myślała teraz tylko i wyłącznie o ich pocałunku i o tym, jak bardzo chciałaby to powtórzyć. Zdrowy rozsądek ją powstrzymywał, jednak czuła, że dłużej tak nie wytrzyma. Nie będzie potrafiła się dłużej kontrolować. - Przeczucie- odpowiedziała krótko. Wiedziała, że nie wszystkim muszą podobać się takie lektury i doskonale to rozumiała. Przecież nie mogła kogoś zmusić, aby pokochał całą serię książek, prawda? Nie dziwiła się Maxowi. Znała dużą grupę ludzi, uważających, że treść Gry o Ministerstwo jest nieodpowiednia, ale czy ona się tym przejmowała? To tylko książka, wymysł autora, nic prawdziwego, nic co zdarzyło się naprawdę. Dlatego Des nie czuła potrzeby, aby w jakikolwiek sposób się tym przejmować. Cały czas patrzyła mu prosto w oczy. Tym razem nie miała zamiaru się odwracać. Nie mogła się od nich oderwać.- Masz... Naprawdę piękne oczy- powiedziała głośniej i uśmiechnęła się. Mogłaby to w kółko mówić, ale wydaje się, że dwa razy to wystarczająca liczba powtórzeń. Ponownie przygryzła wargę. Nie było szans, żeby chłopak tego nie zauważył. Pewnie! Trzeba było poczekać z tym pocałunkiem, ale Destiny nie chciała zwlekać. Musiała sprawdzić czy to jest na pewno to czego szukała. Nie chciała niewinnych pocałunków, tylko czegoś więcej. Zbliżyła się do niego, nie tracąc kontaktu wzrokowego, tak jakby pytała o pozwolenie. Nie chciała zrobić niczego głupiego, żeby chłopak jej nie wyśmiał. Nie wybaczyłaby sobie tego, że przez jej pożądanie zniszczyłaby ich całą relację.
Oczywiście jeden lubi latanie na miotle, drugi zaś łażenie po lesie i szukanie odpowiednich ziół. Szczerze powiedziawszy w przypadku Maxa było i to i to. Zielarstwem interesował się już od pierwszej klasy, a i mecze quidditcha były dla niego bardzo pasjonujące. Być może dlatego, że już w młodym wieku jego wujek uczył go tego. Był zadowolony, że dostał się do drużyny, nowej drużyny, bo gdy wcześniej Hufflepuff i każdy inny dom miał swoje drużyny ten się do niej nie dostał niestety. Sam nie wiedział czy było za dużo chętnych czy po prostu nie przekonał ich swoimi zdolnościami. Być może to było i to, bo jednak wtedy był dopiero w trzeciej klasie, a reszta drużyny to byli już dorośli uczniowie, którzy wiedzieli czego chcieli. Z pewnością nie pasowałby do tego grona. Ale wracając do tego co działo się teraz z Des i Maxem. Ich relacja była dziwna, ale nie ma się co dziwić, przecież znali się zaledwie kilka dni, a jednak coś tam próbowali ze sobą ugrać. Można powiedzieć, że zachowywali się jak para nastolatków, a tak już nie było, gdyż byli dorosłymi czarodziejami i powinni wiedzieć czego chcą, tak? Uśmiechnął się jedynie do swojej tymczasowej partnerki do spędzania wolnego czasu na temat jego oczu. Ona naprawdę była ślizgonką? Czy tak wszystkie ślizgonki podrywają chłopaków? Widząc nastawienie Des bez żadnego zastanowienia, szczerze nawet nie zdążył się nad tym zastanowić gdyż jego ust same poleciały w kierunku jej ust. Pocałował ją jeszcze namiętniej niż we wcześniejszym pocałunku.