Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Herbaciarnia pani Puddifoot

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Strona 29 z 38 Previous  1 ... 16 ... 28, 29, 30 ... 33 ... 38  Next
AutorWiadomość


Rose Stuner
avatar

Uczeń Hufflepuff
Rok Nauki : I
Wiek : 28
Galeony : -16
  Liczba postów : 974
Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 29 QzgSDG8




Gracz




Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 29 Empty


PisanieHerbaciarnia pani Puddifoot - Page 29 Empty Herbaciarnia pani Puddifoot  Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 29 EmptyPią Cze 11 2010, 22:58;

First topic message reminder :


Herbaciarnia pani Puddifoot

Zaraz po przekroczeniu progu wyczuwa się unoszący się w powietrzu, przyjemny aromat herbaty. Pomieszczenie jest niewielkie i bardzo przytulne, oraz ciepłe, stoliki w nim natomiast są okrągłe i małe. Herbaciarnia ta jest szczególnie ulubionym miejscem zakochanych. Pokój urządzony jest w łagodne, stonowane kolory z przewagą różu i beżu. Można tu spróbować wielu rodzaju herbat i kaw.

Dostępny asortyment::
Powrót do góry Go down

AutorWiadomość


Jeanette L. Villeneuve
Jeanette L. Villeneuve

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 30
Czystość Krwi : 75%
Dodatkowo : wilkołactwo
Galeony : 441
  Liczba postów : 446
http://czarodzieje.my-rpg.com/t3574-jeannette-leanne-villeneuve
http://czarodzieje.my-rpg.com/t3578-poczta-jeannette
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7719-jeanette-leanne-villeneuve#214305
Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 29 QzgSDG8




Gracz




Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 29 Empty


PisanieHerbaciarnia pani Puddifoot - Page 29 Empty Re: Herbaciarnia pani Puddifoot  Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 29 EmptyCzw Sie 28 2014, 10:36;

Oczywiście, każda znana jej dziewczyna obrażała się, gdy nieziemsko przystojny facet zapraszał ją na herbatę. Gdyby miała grono rozchichotanych przyjaciółek, pewnie już zdążyłaby je poinformować i ustalić milion wersji tego spotkania, które zawsze kończyłoby się nieprzyzwoicie szczęśliwym zakończeniem. A potem powalczyłby na poduszki, wszędzie, wokół różowych piżamek latałyby urocze białe piórka i wszyscy byliby szczęśliwi, że Rience zaprosił Jeanette na herbatę. No, może poza zazdrosnymi przyjaciółkami, które po nocowaniu zaczęłyby puszczać plotki większe niż samoloty (!) i kontynuowałyby swoje dążenia do zburzenia perspektyw na związek.
Jak dobrze, że nie miała takich przyjaciółek. Mogła liczyć co najwyżej na szczery do bólu komentarz Shenae i w takich chwilach doceniała to bardziej niż zwykle. W jej głowie nie było tak pustych i różowych wyobrażeń. Przede wszystkim gdzieś w jej myślach zapuścił korzenie Hamillton, którego obecność nieco utrudniała racjonalne myślenie na temat zaproszenia. Nie miała wyrzutów sumienia, nic z tych rzeczy - do tego nie miała nawet powodu. Zwyczajnie coś jej tu nie grało. Ale gdyby miała dowiedzieć się o powodzie wysłania listu, szybciej skwitowałaby go śmiechem, niż foszkiem. Stracić okazję do przebywania z wilem? Za żadne skarby. Docenianie piękna!
Trudno było go nie zauważyć. Trudno też było kontrolować koncentrację i zachować spokój. Nieprzyzwyczajona do diabelskich genów, Jeanette zdążyła tylko mrugnąć dwa razy, a przejście do stolika oraz kulturalne przywitanie zarejestrowała dopiero, kiedy siedziała już na krzesełku. Właśnie wtedy ocknęła się z dziwnego stanu, jaki wywołał i spojrzała na Rience'a nieufnie. Zupełnie automatycznie, za chwilę starając się utrzymać na wodzy swoje reakcje, które w normalnych warunkach nie miały prawa wyjść na światło dzienne. Jeszcze tego brakowało, żeby cała herbaciarnia dowiedziała się, że jej miłe usposobienie do świata i ludzi to zwyczajne pozory. Przeklęła w myślach, ale zaraz usłyszała pytanie.
- Dobrzedziękuję - odpowiedziała, może trochę zbyt szybko, nie poznając swojego głosu. Zmarszczyła niezadowolona brwi. - Ale jesteś krępujący - wypaliła. Cudnie, mózg chyba uciekał uszami... Ciekawiło ją tylko, czy do tych genów dało się przyzwyczaić. Póki co spojrzała na menu, z ulgą przyjmując oderwanie wzroku od niebieskich tęczówek. Przejechała palcem po spisie.
- Zielona herbata - zdecydowała szybko, przesuwając w jego stronę kartę. Rozejrzała się po pomieszczeniu. Nie bywała zbyt często w herbaciarni pani Puddifoot, a co śmieszniejsze - jeśli już tu zawitała, zazwyczaj po to, aby powiedzieć kolejnemu wybrankowi, że niestety, ich romans dobiega końca. Smutne i okrutne, ale tak jak Żanetce niezbyt podobał się wystrój lokalu, tak wydawał jej się idealny do końców.
- Lubisz takie miejsca? - zapytała, przenosząc na niego wzrok. Uniosła lekko brew, nieświadomie zdradzając zdziwienie wyborem herbaciarni. Paranoja.
Powrót do góry Go down


Rience Hargreaves
Rience Hargreaves

Absolwent Gryffindoru
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 29
Czystość Krwi : 90%
Dodatkowo : pół-wil, szukający
Galeony : 2879
  Liczba postów : 763
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9116-rience-hargreaves
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9130-sowa-rienca
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9128-rience-hargreaves
Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 29 QzgSDG8




Gracz




Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 29 Empty


PisanieHerbaciarnia pani Puddifoot - Page 29 Empty Re: Herbaciarnia pani Puddifoot  Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 29 EmptySob Sie 30 2014, 17:46;

Rience nie potrafił wyobrazić sobie sytuacji, w której jego życie pozbawione byłoby wyzwania. Nie pozostałoby wtedy po nim nic, co lubił, nic co stanowiłoby integralną część jego osoby, zostawiając luzem jedynie zwyczajną dociekliwość i ciekawość świata jaką był przesiąknięty do szpiku kości. Na co były mu kobiety, które łatwo byłoby zdobyć i same wpadały mu w ręce? Zdaje się, że po tylu latach brylowania w towarzystwie potrzebował kogoś, kto potrafiłby go zgasić jakimś ciętym komentarzem lub chociaż odezwać się w taki sposób, jaki by go zainteresował, może więc stąd wzięła się chęć na spędzenie trochę czasu z Jeanette? Zresztą, zdaje się, że chłopak potrzebował po prostu z kimś pobyć. Ostatni rok w Hogwarcie był dla niego dość ciężki. O ile w Trausnitz przyzwyczajono się już do tego, że jeden z dzieciaków Hargreaves’ów nie ma najmniejszego problemu z owinięciem sobie nauczycielek wokół palca, tak zupełnie inaczej mogło być tutaj. Tam dorastano w jego obecności, obserwowano jak urok wili przechodzi na taki „wyższy poziom” z dziecięcej niewinności w coś, co było wykorzystywane bardziej lub mniej świadomie nawet w celu osiągnięcia seksualnego zadowolenia. Tymczasem w Szkocji był nikim. Zwyczajnym chłopakiem z dziwacznymi przodkami, który od razu po pojawieniu się sprawiał już takie, a nie inne wrażenie, zupełnie wyzute z niewinności i czystości. Teraz po prostu chciał porozmawiać, poznać kogoś nowego, a to, że gdzieś pomiędzy to wszystko wkradała się szczypta lub kopiasta łyżka flirtu to już zupełnie inna historia.
Zachichotał cicho, gdy stwierdziła jakże oczywistą oczywistość.
- Wybacz - odpowiedział miękko na wzmiankę o tym, że jest krępujący i niedbałym ruchem odsunął jasne włosy do tyłu, nim przejął od niej ponownie kartę. Jeśli wcześniej wybrał coś innego to nie dał tego po sobie poznać.
- W takim razie dwie zielone herbaty - powiedział i kiedy zbliżył się jakiś kelner to złożył zamówienie, mając nadzieję, że przybędzie dość szybko. W razie gdyby rozmowa stała się krępująca zawsze można było umoczyć dziób w herbacie i udawać, że się zastanawia nad odpowiedzią. Hehs, plan idealny. Po jej pytaniu mimowolnie rozejrzał się dyskretnie po otoczeniu. Postanowił być szczerym… jak zawsze zresztą.
- Szczerze mówiąc nie mam nic przeciwko takim miejscom, ale to raczej kwestia tego, że mają naprawdę pyszną herbatę. - taak, to był fakt. Herbaciarnia Puddifoot była jedną z tych, co do których był absolutnie pewien, że go nie zawiodą, gdy przyjdzie mu ochota na gorący napój, a w tej kwestii nie było łatwo go zadowolić. Zdaje się, że jego gust dotyczący herbat był lepiej rozwinięty niż ten w zakresie alkoholu, którego ogromnym fanem nigdy nie był.
Począł taksować Villeneuve uważnym spojrzeniem, nim postanowił po prostu zapytać, najwyraźniej jedynie po to aby rozmowa nie umarła śmiercią naturalną.
- Jak życie? Pracujesz już gdzieś czy nadal korzystasz z przedłużonych wakacji?
Powrót do góry Go down


Voice Follett
Voice Follett

Absolwent Slytherinu
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Galeony : 2585
  Liczba postów : 1623
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9119-voice-lloyd
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9121-glos-w-twojej-glowie
http://czarodzieje.org/t9120-voice-follett-cheney-lloyd
Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 29 QzgSDG8




Gracz




Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 29 Empty


PisanieHerbaciarnia pani Puddifoot - Page 29 Empty Re: Herbaciarnia pani Puddifoot  Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 29 EmptySro Gru 24 2014, 17:56;

Chciał ją zaskakiwać? Samym zaproszeniem ją zaskoczył. To miała być randka z prawdziwego zdarzenia. Po przeczytaniu ostatniego listu od niego nie mogła przestać się uśmiechać. Pospiesznie wybierała ubrania, jak w amoku, a mijające ją dziewczyny głupio pytały, czy wszystko okej. Było o wiele lepiej, niż okej. Było cudownie. Dla wszystkich jednak radość w oczach Voice była czymś niezwykłym i dziwnym. Zawsze sprawiała wrażenie raczej niedostępnej, obojętnej i przez to nawet trochę nieludzkiej. Leoś ją zmienił. Częściej się uśmiechała, nie potrafiła już ukrywać emocji, otworzyła się. Ale nie dla świata, tylko dla niego. To przy nim stawała się otwartą księgą i przy nim jej oczy stawały się tak ciepłe.
Od kilku dni temperatura wynosiła blisko piętnaście na minusie, w dodatku śnieg sypał, ale Voice, która w przypadku takiej pogody najczęściej założyłaby niekoniecznie adekwatną do warunków atmosferycznych kurtkę, teraz postawiła na dość gruby, ciepły, czarny płaszcz, a szyję zasłoniła wełnianym, zielonym szalikiem. Pod spodem miała kremową, koronkową sukienkę i czarną marynarkę, które z resztą wyjęła z dna kufra z przeświadczeniem, że będą za małe. Na szczęście nie były. Nie minęło piętnaście minut, a ona już była w drodze do herbaciarni.
Wigilia. Na ulicach nie było nadzwyczaj tłoczno, więc Ślizgonka rozkoszowała się tylko ciszą i płatkami śniegu osiadającymi na jej jasnych włosach. Wyglądała ślicznie, nie dało się temu zaprzeczyć.
W herbaciarni zajęła dość mocno oddalony od wejścia stolik; usiadła tyłem do drzwi. Płaszcz i szalik zdjęła, przewieszając przez krzesło. Zostało tylko czekać... Czym takim miał ją zaskoczyć?
Powrót do góry Go down


Leoš Příborský
Leoš Příborský

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 28
Czystość Krwi : 50%
Galeony : 449
  Liczba postów : 412
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8128-leos-vladyslav-priborsky
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8171-krecik#226694
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8169-leos-priborsky#226690
Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 29 QzgSDG8




Gracz




Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 29 Empty


PisanieHerbaciarnia pani Puddifoot - Page 29 Empty Re: Herbaciarnia pani Puddifoot  Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 29 EmptyCzw Gru 25 2014, 14:31;

W życiu każdego człowieka przychodzi czas na zmiany. Czasem jest to zmiana w rytuale mycia zębów, a czasem zmienia się całe życie. Wszystkie nawyki. Leoś nie wiedział co dokładnie się stało. Co w nim pękło, do czego właściwie doszło. Ale nie bronił się przed tym. Miał takie głupie poczucie wolności. Swobodniej się śmiał, swobodniej oddychał. Był wolny. Najpierw sam zbudował klatkę, a teraz sam się z niej uwolnił. Nie miał pojęcia co wydarzy się za dwa, za trzy dni, tygodnie, miesiące. Może to te listy które teraz miał w wewnętrznej kieszeni marynarki która zarzucił na t-shirt. Przyciął włosy, ogolił się. Miał dla kogo się starać. Pierwszy raz czuł, że żyje. Było cudownie, naprawdę cudownie. I nie chciał już nic zmieniać.
Pogoda dawała w kość, jasne. Było zimno jak skurwysny. Były święta, których Leoś nieznosił. Zawsze jeździł z siostrą do domu. Jedli obrzydliwą rybę, bo mama nie umiała dobrze jej przyrządzić. W tym roku się zbuntował i nie przyjechał. Dostał dwa wyjce. Ale nie było to ważne. W skostniałej dłoni trzymał kwiaty. Normalnie pomyślałby, że to banał, dawać róże. Ale dziś uważał je za niezbędne. Nie pamiętał siebie tak szczęśliwego w święta. Kompas który dostał od Voice trzymał w magicznie powiększonej kieszeni, razem z listami.
Nie był mistrzem w randkowaniu. W sumie, to nigdy nie był na żadnej. Ale czy to ważne? Miejsce też było oklepana. Doradziły mu go dziewczyny z Ravenclawu. Pamiętał, że ich nie przeleciał, w sumie tylko dlatego zapytał. Były bardzo miłe i przejęły się misją którą im powierzył. Musiał się na nie zdać. Tak więc ubrany w swoją nieśmiertelną, czarną, jesienną kurtkę. Oprócz tego założył szalik który dostał w jak przyjechał do Hogwartu. Było mu trochę zimno w trampkach ale to nie ważne. Chciał jak najszybciej dotrzeć do herbaciarni. Do Voice. Miał już dość ukrywania swoich uczuć. Zamierzał je wykrzyczeć całemu światu. Bo co miał, do cholery do stracenia?
Gdy wszedł do środka, od razu ją zauważył. Siedziała tyłem do wejścia, a włosy delikatnie opadały jej po plecach. Z każdym kolejnym spotkaniem wydawała mu się piękniejsza. Na jego ustach pojawił się uśmiech. Podszedł do niej, wcześniej zostawiając kurtkę na wieszaku. Prezentował się jak na niego wręcz idealnie.:
- Cześć kochanie- przywitał się z nią, składając na jej ustach, czuły pocałunek. Na tyle krótki, żeby został jej niedosyt.- Proszę- podał jej bukiet. Usiadł na przeciwko. Czuł się jak nie on. Ale był szczęśliwy. Ich pierwsze spotkanie powinno tak wyglądać.:
-Na co masz ochotę? Pięknie wyglądasz- uśmiechnął się s. Nic nie mogło popsuć tego wieczora.
Powrót do góry Go down


Voice Follett
Voice Follett

Absolwent Slytherinu
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Galeony : 2585
  Liczba postów : 1623
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9119-voice-lloyd
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9121-glos-w-twojej-glowie
http://czarodzieje.org/t9120-voice-follett-cheney-lloyd
Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 29 QzgSDG8




Gracz




Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 29 Empty


PisanieHerbaciarnia pani Puddifoot - Page 29 Empty Re: Herbaciarnia pani Puddifoot  Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 29 EmptyCzw Gru 25 2014, 15:40;

Zawsze wydawało jej się, że takie rzeczy się nie zdarzają. Że ludzie nie doświadczają takich zmian, a jeśli już, to na pewno nie ona. Ale doświadczyła - w oczach, na twarzy, w umyśle. Zwłaszcza w umyśle. Nigdy nie chciała do nikogo należeć i nie chciała, by ktokolwiek należał do niej. Leoś to zmienił. W życiu nawet nie pomyślała, że może jej być dobrze z myślą o tym, że jest w związku... W życiu nawet nie myślała o tym, że kiedykolwiek może w nim być. A już na pewno nie z mężczyzną, który ją kocha tak samo mocno, jak ona jego. Czuła się cudownie, widząc go na korytarzu i uśmiechając się do niego, mijając muskając palcami jego rękę. Jej serce zawsze wtedy zaczynało szybciej bić. Bić tylko dla niego.
Leoś ją intrygował, bo był Leosiem tylko dla niej. Dla bandy włóczących się po korytarzach idiotów był skurwysynem Leonem, ruchającym wszystko co się rucha Czechem. A przy niej... Przy niej był kochany, czuły. Stawał się mężczyzną, którego każda dziewczyna chciałaby mieć. Ona z resztą również tylko przy nim ściągała te wszystkie maski. Przy nim pozbywała się rękawiczek i obojętnego spojrzenia, przy nim jej twarz oddawała wszystkie uczucia. Wszyscy otwierali szerzej oczy, gdy widzieli, jak Lloyd uśmiecha się na jego widok.
Pierwszy raz od lat... Nie. W ogóle pierwszy raz w życiu miała spędzić z kimś święta. W Wigilię jej matka zamykała się po prostu w swoim pokoju, a mała Voice włóczyła się po domu. Kiedyś wyszła na ulicę. Myślała, że będą tam chłopcy, z którymi zawsze się bawiła. Ale ich nie było. Nie rozumiała tego. Dla niej święta zawsze wiązały się z samotnością, nie ważne jakie; Sylwester, urodziny, wszystko. A od tej samotności uciekała na dwór, gdzie nie zawsze miała z kim porozmawiać. Dziwnie jej było z myślą o tym, że dzisiaj ktoś będzie razem z nią. I to jeszcze ktoś, kto był dla niej wszystkim.
Nie odwracała się nerwowo w stronę drzwi za każdym razem, gdy ktoś wchodził. Skubała tylko rękaw marynarki, zastanawiając się, czy się mu spodoba. Zależało jej na tym. Cieszyła się, że poznali się przez tą korespondencję; w innym przypadku pewnie postrzegałby ją tylko przez pryzmat wyglądu i nigdy nie poczuliby do siebie czegoś więcej. Spojrzała za siebie dopiero wtedy, kiedy usłyszała jego głos. Kochanie. Jej serce mocniej zabiło, a całe napięcie minęło.
- Leoś... - uśmiechnęła się, po czym odwzajemniła miękko pocałunek, który o wiele zbyt szybko się skończył. Nie prosiła jednak o jeszcze. Skupiła na nim swój wzrok. Wyglądał fantastycznie. Gdy zobaczyła bukiet rozchyliła na moment zdziwiona wargi. Zaskakiwał. - Dziękuję - odparła, przyjmując róże. Były piękne, a przede wszystkim były od niego. - Może trochę dobrych wspomnień? Sen memrotka? - spytała, odgarniając pasmo  jasnych włosów za ucho. - Dziękuję - powtórzyła jeszcze raz, muskając palcami płatki kwiatów, po czym położyła je delikatnie na stoliku.
Powrót do góry Go down


Leoš Příborský
Leoš Příborský

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 28
Czystość Krwi : 50%
Galeony : 449
  Liczba postów : 412
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8128-leos-vladyslav-priborsky
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8171-krecik#226694
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8169-leos-priborsky#226690
Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 29 QzgSDG8




Gracz




Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 29 Empty


PisanieHerbaciarnia pani Puddifoot - Page 29 Empty Re: Herbaciarnia pani Puddifoot  Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 29 EmptyCzw Gru 25 2014, 16:52;

Nigdy nie miał taktyki. Nie zamierzał jej podchodzić. Nawet nie wierzył, że ta cała korespondencja zamieni się w coś tak prawdziwego, czułego. On nic nie planował. Tego co teraz robił też nie. Czuł się tak cudownie, że postanowił dać się ponieść swojemu instynktowi. Przez całe życie się hamował, bronił siostry, matki, zarabiał na dom, tęsknił za ojcem. Miał skrzydła ale nigdy ich nie rozwijał. W święta zdarzają się cuda.
Wiele z tej przemiany zawdzięczał też Jarce. Po ostatnim, dość burzliwym i namiętnym spotkaniu z Voice nie wytrzymał i teleportował się do rodzinnego domu. Tylko z Jaroslavą, jego cudowną, młodszą siostrzyczką potrafił rozmawiać. Ona zrezygnował z Złotego Sfinksa, i od tamtej pory Leoś czuł się nieco opuszczony. Postawiła go do pionu i uświadomiła kilka rzeczy.
Czasem w człowieku, trzeba zasiać ziarno i pozwolić temu ziarnu wykiełkować. Leoś potrzebował naprawdę sporo czasu, ale roślina która wyrosła z tego ziarna była naprawdę piękna. Nawozem który przyśpieszył to wszystko, były listy które teraz trzymał w kieszeni marynarki. Uczucia które się w nim obudziły, gdy przypomniał sobie wszystko co tam napisał. Każde, krzywo nakreślone słowo. Gdy przypomniał sobie jak wiele rzeczy obiecał Voice w czasie korespondencji. Nie mógł nie dotrzymać słowa. I tak zbyt często to robił. Zamierzał się zrehabilitować. Naprawdę, dawno mu na niczym tak nie zależało.
Zrobiło mu się naprawdę miło, gdy dziewczyna powiedziała do niego po imieniu. Tym pełnym imieniu. Nie przeszkadzało mu gdy mówiła Leo, ale Leoś... Nie wiedział czemu ale wywarło to na nim spore wrażenie. Powstrzymał się przed wydaniem odgłosu satysfakcji, gdy zobaczył zdziwienia w jej dużych oczach. Satysfakcja rosła, gdy się zarumieniła po usłyszeniu komplementu. Wiedział, że te róże to dobry wybór. :
-Sen memrotka? Miałem nadzieję, że to wybierzesz- uśmiechnął się i jeszcze na chwile ją opuścił, żeby złożyć zamówienie. W między czasie rozejrzał się po herbaciarni. Tak, to dobre miejsce na randkę. W tle leciała nastrojowa muzyka z ogromnego gramofonu. Szybko wrócił do stolika. Miał zamiar tego wieczora zapomnieć o całym świecie. Wyciągnął dłoń przez niewielki stolik, szukając jej dłoni. Swoje niebieskie źrenice utkwił w jej źrenicach.:
-Bardzo za Tobą tęskniłem. I pomyślałem sobie, że chciałbym z Tobą spędzić święta.- przygryzł od środka policzek i lekko zmarszczył czoło. Nie wiedział co powiedzieć, tyle działo się w jego głowie. Niezręczną ciszę, przerwała kelnerka która przyniosła dzbanek z Snem mereotka.
Powrót do góry Go down


Voice Follett
Voice Follett

Absolwent Slytherinu
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Galeony : 2585
  Liczba postów : 1623
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9119-voice-lloyd
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9121-glos-w-twojej-glowie
http://czarodzieje.org/t9120-voice-follett-cheney-lloyd
Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 29 QzgSDG8




Gracz




Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 29 Empty


PisanieHerbaciarnia pani Puddifoot - Page 29 Empty Re: Herbaciarnia pani Puddifoot  Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 29 EmptyCzw Gru 25 2014, 17:25;

Czuła się fantastycznie z tym, że mogła komuś zaufać. Że mogła ukryć się w czyichś ramionach, że mogła podzielić się z kimś całym swoim bólem i radością. Nigdy nie miała osoby, która byłaby dla niej takim oparciem jak Leoś. Osoby, której tak bezgranicznie by ufała i dla której gotowa była poświęcić wszystko... Chociaż nie miała nic pozna nim i garstką wspomnień, z których niemalże każde wzbudzało w niej jakieś inne uczucie. Te związane z matką bolały. Nie powodowały w niej smutku ani złości, one po prostu mocno godziły w jej serce. Związane z pierwszymi dniami w szkole wywoływały spokój; w końcu wtedy zaznała go na dłużej. Wspomniane już święta przypominały o samotności, te związane z ulicami Windsor... Cóż, były chyba najbardziej barwne. Wśród nich nie brakowało niezdarnych, dziecięcych pocałunków, przebiegania tuż przed samochodami czy nauki jazdy na rowerze ze starszymi o kilka lat chłopcami.
Nigdy zbytnio nie skupiała się na wspomnieniach. Te należące do niej nie były zbytnio wartościowe, może poza tymi związanymi z Leosiem. Nie chciała nawet myślami wracać do krwi czy upokorzenia. Przez to wszystko znowu od czasu do czasu panicznie bała się dotyku. Sesja hipnozy z Noelem najwidoczniej nie przyniosła aż tak dobrych skutków... Albo w tym wszystkim była jakaś dziura, na którą Voice nigdy nie zwróciła uwagi.
Może... Może w tym wszystkim chodziło o historię? O historię o ojcu, o historię, której efektem było jej drugie imię. Cataclysm. Zastanawiała się kiedyś, czy nie mogłaby go zmienić, ale czuła, że to nic by nie dało. W jej podświadomości wciąż tkwiłaby myśl o tym, że jest niszcząca. Że rujnuje wszystko i wszystkich, których spotka na swojej drodze.
Zauważyła w jego oczach to zadowolenie, tą satysfakcję. Wywołały delikatny uśmiech na jej twarzy. Starał się. Dowartościowywało ją to. Nigdy nie czuła się kochana, piękna, ważna, warta walki o nią. Dopiero przy Leosiu zaczęła czuć się cenna. To była jedna z tych rzeczy, za które była mu najbardziej wdzięczna.
Mimo że odszedł od niej tylko na moment, ona już nie mogła doczekać się jego powrotu. Powiodła za nim wzrokiem. Miała ochotę wstać, pójść za nim i po prostu się w niego wtulić, ustami błagając o pocałunki. Gdy wrócił i wyciągnął w jej stronę rękę, chwyciła ją lekko, wplatając palce między jego palce. Było jej tak dobrze. Tak cudownie dobrze. Patrzyła mu w oczy.
- Pierwszy raz spędzam z kimś święta... Ja... Zawsze w święta wracałam do domu tylko po to, żeby włóczyć się po nim bez celu. W tym roku nie wróciłam. Matka nawrzeszczała by na mnie za to, że się z Tobą zadaję. I... Nie spodziewałam się, że napiszesz akurat dzisiaj. Dawno się tak nie ucieszyłam - uśmiechnęła się, po czym niechętnie wysunęła dłoń z jego dłoni, żeby nalać do filiżanek herbaty. - Te listy... Dlaczego ich tak właściwie nie wysłałeś?
Powrót do góry Go down


Leoš Příborský
Leoš Příborský

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 28
Czystość Krwi : 50%
Galeony : 449
  Liczba postów : 412
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8128-leos-vladyslav-priborsky
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8171-krecik#226694
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8169-leos-priborsky#226690
Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 29 QzgSDG8




Gracz




Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 29 Empty


PisanieHerbaciarnia pani Puddifoot - Page 29 Empty Re: Herbaciarnia pani Puddifoot  Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 29 EmptyCzw Gru 25 2014, 18:24;

Musiało minąć trochę czasu zanim zdał sobie sprawę z tego jak bardzo jej potrzebuje i jak bardzo ona potrzebuje jego. Potrzebował czasu, żeby zrozumieć że to wszystko to nie są jakieś podchody, gra w chowanego. To było już tak zupełnie na poważnie. Może początkowo, go to przerażało, ale teraz chciał to udźwignąć. Zrozumiał jak bardzo samotna, delikatna i zagubiona jest Voice. Mimo tego wszystkiego co się o niej mówiło. Potrzebowała kogoś kto ją obroni. Kto zadba, żeby nie musiała się bać. Prosiła o to już od pierwszego listu. Tylko najpierw Leoś musiał wszystko sobie poukładać sam, żeby móc być jej bezpieczną przystanią. Wiedział, że nie będzie łatwo. Ale był gotów podjąć ten trud.
Między nimi było coś niezwykłego. Jakaś nić, która sprawiała że miał wrażenie, że znają się od dziecka, że widział te oczy już wiele razy. Pewnie gdyby nie to uczucie, nie zdecydowałby się na to co dziś zamierzał zrobić. To było czyste szaleństwo. Ale jego myślą przewodnią było to, że nie miał nic do stracenia.
Zdziwiła go nieco tym wyznaniem. Zawrzało w nim. Jakim prawem, kobieta która tylko razy ją uderzyła, będzie mówić z kim jej córka może się spotykać, a z kim nie. Przecież nawet, nawet nie znała Leosia. Voice pierwszy raz od dawna była naprawdę szczęśliwa, widział to. I czemu ta stara rura, chciała mu to zabrać? Nie wytrzymał i zapytał. Nie chciał mieć jakiś nie domówień:
-Czemu miałaby na Ciebie wrzeszczeć... Znaczy wiem, byłem dupkiem ale...- w jego oczach czaiło się pytanie. Bardzo chciał to wszystko zrozumieć. Chciał poznać każdą historię z jej życia. Każdego faceta z którym poszła do łóżka. Chciał wiedzieć wszystko, bo ją kochał. Bo nią oddychał. Na pytanie na listy, zamyślił się chwile. Nie spodziewał się, że tak zapyta.:
-Listy... jest ich chyba ze 150. Pisałem zawsze jak chciałem rozwalić komuś mordę, albo gdy chciałem skoczyć z okna. Za każdym razem, gdy nie miałem kasy i za każdym razem gdy za Tobą tęskniłem. Za każdym razem gdy nie miałem wystarczająco odwagi, żeby powiedzieć jak bardzo Cię kocham, jak bardzo mi się podobasz, jak bardzo mnie pociągasz. Za każdym razem gdy chciałem obejrzeć wszystkie twoje tatuaże, za każdym razem jak chciałem mieć cię blisko siebie. Wszstkie adresowałem i wtedy przychodziło zwątpienie, co Ty miałabyś robić ze mną? Czemu miałabyś się we mnie zakochać? I wtedy zawsze odpalałem papierosa, i chowałem list na dno kufra. Po naszym ostatnim spotkaniu, tak roznosiła mnie energia, że zacząłem sprzątać, po za tym jechałem do domu, musiałem zabrać parę rzeczy. I znalazłem te listy- sięgnął ręką do wewnętrznej kieszeni marynarki- Czytałem je chyba całą noc. I wtedy zrozumiałem bardzo dużo...- podsunął w jej stronę stosik połączonych ze sobą 4 takich plików listów. Patrzył na nią uważnie. To nie był koniec niespodzianek, ale chciał dozować jej wrażenia.
Powrót do góry Go down


Voice Follett
Voice Follett

Absolwent Slytherinu
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Galeony : 2585
  Liczba postów : 1623
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9119-voice-lloyd
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9121-glos-w-twojej-glowie
http://czarodzieje.org/t9120-voice-follett-cheney-lloyd
Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 29 QzgSDG8




Gracz




Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 29 Empty


PisanieHerbaciarnia pani Puddifoot - Page 29 Empty Re: Herbaciarnia pani Puddifoot  Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 29 EmptyCzw Gru 25 2014, 19:17;

Nie sądziła, że do czegoś takiego kiedykolwiek dojdzie. Że ktoś zobaczy ją bez tych wszystkich masek i taką ją pokocha. Że ktoś będzie chciał się o nią zatroszczyć, zaopiekować się nią. Wciąż nie do końca docierał do niej fakt, że Leoś rozumiał ją jak nikt. Myślała, że na świecie nie istnieje i nigdy nie będzie istniał ktoś, kto będzie patrzył na nią tak, jak on. Dopóki nie wzięła udziału w całej tej korespondencji. Dopóki nie uzależniła się najpierw od słów, a później od głosu, oczu i dłoni. To brzmiało jak piękna bajka z happy endem. Ale zakończenie jeszcze nie nastąpiło, bajka wciąż trwała. Piękna historia o księciu i księżniczce, którzy postanowili przestać się bać.
Z jednej strony żałowała, że nie poznała go wcześniej, a z drugiej... Pewnie wtedy nie siedzieliby teraz tutaj, szczęśliwi i zakochani. Może nawet byliby najgorszymi wrogami, depczącymi sobie po palcach i wkurwiający siebie nawzajem. W końcu żadne z nich nie pokochało maski, a to ją zwykli nosić na co dzień... Aż do tego niesamowitego dnia, gdy wszystko przybrało intensywniejsze kolory i zapachy.
To pytanie nieco ją przygwoździło. Nie chciała o tym rozmawiać. Nigdy. To była chyba jedyna rzecz, o której nie chciała mówić. Nie wahała się jednak długo. Obiecała, że będzie szczera. Szczera do samego końca.
- Nie, nie chodzi o to. Chodzi o to, że... Na to w sumie składają się dwa czynniki. Pierwszy, ten mniej ważny, to fakt, że moja matka wywodzi się z dość... arystokratycznego rodu. Wiesz, mania na punkcie czystości krwi, aranżowane małżeństwa - skrzywiła się. Brzydziło ją to, nienawidziła za to całej swojej rodziny. Nie rozumiała, jak można tak kogoś krzywdzić - odbierając mu prawo do miłości. - A drugi... Ona chyba nie chce, żeby ktoś mnie zranił. To znaczy... Facet zostawił ją, gdy zaszła w ciążę. I chyba nie chce, żeby przydarzyło mi się coś podobnego. Żeby pękło mi serce - odwróciła na chwilę wzrok, jakby zastanawiając się nad sensem własnych słów. Czasami próbowała zrozumieć matkę, wytłumaczyć jej zachowanie różnymi rzeczami. Gdy zaczął mówić, spojrzała na niego znowu. Jej serce przyspieszyło, na twarzy pojawił się delikatny rumieniec. Pochyliła odrobinę głowę. Nikt nigdy nie powiedział jej czegoś choćby w jednej setnej podobnego do tego, co powiedział Leoś. Zamknęła na moment oczy. To były mocne słowa. Słowa, które najmocniej świadczyły o uczuciach, które do niej żywił. Podniosła powieki. Jej tęczówki wydawały się bardziej niebieskie, głębsze. Przesunęła się na brzeg krzesła, chcąc być bliżej niego.
- Mogliśmy to rozwinąć wcześniej, wiesz? Wcześniej zakończyć swoje obawy. Ale... Cieszę się, że to tyle trwało. Miałam dużo czasu, żeby wszystko sobie poukładać w głowie. Nie mogłam oswoić się z myślą o tym, że chcę być tylko Twoja, a zwłaszcza na początku, gdy... Gdy wydawało mi się, że nie czujesz tego samego. Zasypiając zawsze marzyłam o tym, że leżysz obok, że trzymasz mnie w ramionach. Że mnie dotykasz, szepczesz, jak bardzo mnie kochasz i jak piękna jestem. Zawsze, gdy budziłam się rano myślałam, że takie fantazjowanie było głupie. Ale... Dopiero po naszym ostatnim spotkaniu zdałam sobie sprawę z tego, że to wcale nie musi zostać tylko marzeniem. Że mnie kochasz tak mocno, jak ja Ciebie. I, że mamy szansę, żeby naprawdę być razem szczęśliwi... - musnęła opuszkami jego palce, przysuwając do siebie listy. Wiedziała już, co będzie czytać przez całą noc. - Co takiego zrozumiałeś? - spytała, przenosząc wzrok ze stosiku listów na niego.
Powrót do góry Go down


Leoš Příborský
Leoš Příborský

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 28
Czystość Krwi : 50%
Galeony : 449
  Liczba postów : 412
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8128-leos-vladyslav-priborsky
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8171-krecik#226694
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8169-leos-priborsky#226690
Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 29 QzgSDG8




Gracz




Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 29 Empty


PisanieHerbaciarnia pani Puddifoot - Page 29 Empty Re: Herbaciarnia pani Puddifoot  Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 29 EmptyCzw Gru 25 2014, 19:50;

Podziwiał ją. Kochała kogoś, kto był jej katem. Widział wszystkie blizny. Wszystkie te pieprzone blizny. Ale z drugiej strony nie chciał jej oceniać, absolutnie. Po prostu, mimo że jego rodzina była dziwna, nigdy nie ocierała się o takie rzeczy, jak rodzina Voice. Matka, może nieudolnie ale bardzo ich kochała i swoim mugolskim serduszkiem dawała im swoje 120%. Widział, że pytanie które zadał nie należy do najłatwiejszych. I wiedział, że z czasem będzie wracać jak bumerang. Ale był na to gotowy. Chciał ją poznawać, kawałek po kawałku. To nie zmniejszyło jednak złości na matkę Voice. Co ona mogła wiedzieć?:
-Czyli przeszkadza jej to że jestem półkrwi tak? I to, że nie jestem aż do porzygania bogaty- znów zmarszczył brwi- Kiedyś ją do siebie przekonam, zobaczysz. Będzie błagać, żebym częściej ją odwiedzał.- w oczach czaiło się zdeterminowanie. Miał naprawdę nadzieję, że to nigdy się nie wypali.
Widział, jak słowa które wypowiadał, dodawały jej blasku. Jak na jej usta wpływał nieśmiały uśmiech, a oczy stawały się piękniejsze, cieplejsze. Udało mu się osiągnąć efekt jakiego oczekiwał. Nie podejrzewałby się nigdy, o takie pokłady romantyzmu. Gdy Voice zaczęła mówić, słuchał jej uważnie i nie do końca wierzył w to co mówiła. Czyżby domyśliła się i dawała mu do zrozumienia że się zgadza? Nie, to nie mogło być możliwe, przecież nawet jej nie naprowadził. Po jej pytaniu, zawisła między nimi cisza. Ale nie taka pełna nerwowego napięcia. Leosiowi aż żal było ją przerywać:
-Zrozumiałem wtedy, że co wieczór nie chcę zasypiać sam w tym wygodnym łóżku w wieży. Uświadomiłem sobie, że chcę co rano się budzić i pierwszą moja myślą będzie "Co za piękna kobieta tu leży". Że chcę wstawać rano, żeby robić Ci śniadanie, że chcę się z Tobą kłócić o miejsce na kanapie. Zrozumiałem, że chcę z Tobą zamieszkać... Bo już nie wyobrażam sobie życia bez Ciebie- powiedział właściwie jednym tchem. Przygryzł wewnętrzna stronę policzka. Czy nie za szybko?- Znaczy, nie chcę Cię do niczego zmuszać. Zrozumiem jak powiesz, nie. To co Ci proponuje to kompletne szaleństwo. Ja mam dziewiętnaście, Ty siedemnaście lat. Ja..- i zabrakło mu słów. Spuścił wzrok. W jego głowie ten pomysł brzmiał dużo lepiej, a wątpliwości dużo mniej poważnie.
Powrót do góry Go down


Voice Follett
Voice Follett

Absolwent Slytherinu
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Galeony : 2585
  Liczba postów : 1623
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9119-voice-lloyd
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9121-glos-w-twojej-glowie
http://czarodzieje.org/t9120-voice-follett-cheney-lloyd
Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 29 QzgSDG8




Gracz




Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 29 Empty


PisanieHerbaciarnia pani Puddifoot - Page 29 Empty Re: Herbaciarnia pani Puddifoot  Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 29 EmptyCzw Gru 25 2014, 20:41;

Zawsze, wbrew wszelkim pozorom, starała się wszystkich zrozumieć. Domyślić się, co nimi powoduje, przejrzeć ich intencje. W każdym doszukiwała się tego małego okruszka siebie. Czegoś połamanego, szukającego powodu, by dalej funkcjonować, jakiegoś sekretu, rzeczy, o której sam nie chce pamiętać. Jakiejś cichej nadziei na coś lepszego. Nawet w swojej matce dopatrywała się tego, co zrobiło z niej potwora. W sumie to wiedziała o tym, Amity sama jej o tym powiedziała, chociaż nie stwierdziła wprost. Voice nie była jednak głupia i nie potrzebowała nawet sekundy, żeby ułożyć sobie to wszystko po kolei w głowie.
- Jej wszystko przeszkadza - odparła, machając nieznacznie ręką. Ej, zaraz... Będzie błagać, żebym częściej ją odwiedzał? Cholera, to brzmiało jak... Nie, nie ważne. Nie było tematu.
Na początku nie do końca docierały do niej jego słowa. Na jej twarzy malował się wyraz niezrozumienia. Podświadomość uparcie sugerowała jej, o co chodzi, ale Voice odpychała od siebie tą myśl. Cała jednak drżała, słysząc jego słowa. Mocno wstrząsał jej wyobraźnią. To było tak żywe, że aż bolesne. Wręcz czuła już ciepło jego ciała, słońce odbijające się w jej włosach, jego usta na jej czole. W myślach jego ramiona już ją obejmowały, gdy siadała na jego kolanach, gdy zajął jej ukochany fotel. Zacisnęła mocno wargi, gdy potwierdziły się jej przypuszczenia. Chodziło o mieszkanie. Poczuła mocny ucisk w brzuchu, ni to motyle, ni to strach. Dopiero teraz zdała sobie sprawę z tego, że nie patrzyła mu w oczy. Źrenice miała uporczywie wlepione w dłonie zaciśnięte na listach, które trzymała na kolanach. Podniosła głowę i odrobinę się rozluźniła, gdy zaczął się usprawiedliwiać.
Na początku nie odpowiedziała. Podniosła listy i położyła je na stoliku obok róż. Sięgnęła po filiżankę z herbatą. Nie patrzyła na niego. Wpatrzona była gdzieś w bok, w ścianę. Po chwili zamknęła oczy i wypiła łyk naparu. Rozgryzła ziarenko granatu. Przypomniało jej się ich pierwsze spotkanie. To, jak powiedziała, że chyba go kocha. Jak zaczęła się tłumaczyć, a on ją pocałował, tak miękko i czule. Otworzyła oczy i cicho odstawiła naczynie. Próbowała ubrać w słowa to, co od dobrej minuty chciała powiedzieć. Szybko jednak zdała sobie sprawę z tego, że nie może przecież przez następną godzinę zastanawiać się nad tym, jak złożyć wyraz do wyrazu. To, co mówiła, brzmiało z lekka chaotycznie, mocno emocjonalnie.
- Leoś... Kocham Cię. Najmocniej na świecie. I chciałabym z Tobą zamieszkać. Nawet nie wiesz, jak bardzo... Ale to o to chodzi. Mam pierdolone siedemnaście lat. Legalnie nie mogę nawet wyjść do Londynu nad głupią Tamizę, bo jak mnie zobaczy jakiś nauczyciel albo prefekt, to byłby gotowy siłą zaciągnąć mnie do zamku i kazać siedzieć na tyłku w lochach. Nie mogę mieć cholernego mieszkania. Jestem okropnie ograniczona i zależna. To znaczy... Jest wyjście. Dołożyłabym się na mieszkanie. Ty byś je kupił i ogólnie byłoby na Ciebie. A ja po prostu spędzałabym tam czas. Noce też. Niespełna legalnie, ale mam to gdzieś. Niech mnie nawet wywalą z tej szkoły. I tak niedługo skończę te siedem lat. Chcę być z Tobą - wypuściła resztki powietrza. Przez cały ten czas patrzyła na niego z miłością i determinacją. W końcu to było do zrobienia, a jej zależało na tym marzeniu. Nie, błąd. Na ich wspólnym marzeniu.
Powrót do góry Go down


Leoš Příborský
Leoš Příborský

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 28
Czystość Krwi : 50%
Galeony : 449
  Liczba postów : 412
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8128-leos-vladyslav-priborsky
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8171-krecik#226694
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8169-leos-priborsky#226690
Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 29 QzgSDG8




Gracz




Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 29 Empty


PisanieHerbaciarnia pani Puddifoot - Page 29 Empty Re: Herbaciarnia pani Puddifoot  Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 29 EmptyCzw Gru 25 2014, 23:00;

Cały, idealny obraz tego wieczora rozsypywał mu się w dłoniach. Płonął jak kartka papieru,a popiół porywał wiatr. Nie zostało mu nic. Poczuł, jak marne śniadanie podjechało mu do gardła. Czego on się spodziewał? Niby co, miała podskoczyć, rozpłakać się ze szczęścia? Rzucić mu na ramiona, pocałować i powiedzieć "Kochanie, marzyłam o tym odkąd Cię poznałam!". Jak mógł być tak naiwny? Nagle marynarka zaczęła go uwierać, a płucom zabrakło nikotyny. Pomieszczenie zrobiło się duszne, wiejące nudą. Chciał stąd uciec. Ale siedział dalej, czując jak zasycha mu w gardle, a na czole występuje zimny pot. Czego on do cholery oczekiwał? Każda sekunda napinała ciszę, jaka zawisła między nimi. Sięgnął po kubek do którego Voice wcześniej nalała herbaty. Cóż, widocznie miłość nie jest dla niego. Chciał przed dostaniem ostatecznego, pierwszego i na pewno ostatniego kosza w swoim życiu pomyśleć o czym cudownym, jakimś dobrym wspomnieniu. Rozgryzł ziarenko, a w głowie pojawił się chwila którą spędzili razem w deszczowy dzień. Pod drzewem zapomnienia. Gdy pierwszy raz, tak odważnie powiedział jak bardzo ją kocha. Uśmiechną się sam do siebie. Już zaczynał żałować, że to cudowne szczęście zaraz pryśnie. Wypił jeszcze łyk. I kolejne ziarenko pękło na jego podniebieniu. Ich pierwsze spotkanie. Gdy z uśmiechem zapytała, czy może mówić do niego Leo, jak obiecał że nauczy ją czeskiego. Łzy lekko napełniły mu oczy. Ale nie, Priborsky nie płakał.
Gdy zaczęła mówić, pięści same mu się zacisnęły, a mięśnie szczęki prawie rozsadzały skórę. No już Mała, załatwmy to szybko myślał. Słyszał emocje w jej głosie, mocne, nie udawane. To jak się gubi, przestawia wyrazy. Zawsze tak robiła, gdy się denerwowała. Podobało mu się to. Podniósł wzrok i odnalazł jej oczy. Początkowo to on nie rozumiał. Czyli chciała? Naprawdę chciała? Nawet jeżeli mieli by ją za to wyrzucić? I jeszcze chciała się dołożyć? Powinien się teraz uszczypnąć. Zamiast tego siedział tak i patrzył na nią, a w jego oczach, na jego twarzy malowała się nie udawana radość. Nawet nie zauważył, kiedy przestała mówić, bo słowa nadal odbijały się w jego głowie Chcę być z Tobą, Chcę być z Tobą, Chcę być z Tobą.... Serce waliło mu jak młotem a ręce się trzęsły. Po prostu się do niej uśmiechał.:
- Przecież jesteś już pełnoletnia, myślałem że to nie będzie problem ale tak, zróbmy tak! Nie musisz się nic dokładać, na prawdę wystarczy żebyś była. Jak już będziesz mogła, to to będzie też Twoje mieszkanie, znaczy nasze. Boże, Voice...- przysunął krzesło tak blisko, że właściwie stykali się nosami. Pocałował ją, czule, delikatnie. Tak jak całuje się kobietę swoich marzeń.
Powrót do góry Go down


Voice Follett
Voice Follett

Absolwent Slytherinu
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Galeony : 2585
  Liczba postów : 1623
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9119-voice-lloyd
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9121-glos-w-twojej-glowie
http://czarodzieje.org/t9120-voice-follett-cheney-lloyd
Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 29 QzgSDG8




Gracz




Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 29 Empty


PisanieHerbaciarnia pani Puddifoot - Page 29 Empty Re: Herbaciarnia pani Puddifoot  Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 29 EmptyCzw Gru 25 2014, 23:33;

Nie patrzyła na niego, ale wiedziała, co czuje. Wiedziała, do czego go doprowadza, nie odpowiadając. Ale nie była w stanie wydać z siebie żadnego dźwięku. Dlaczego to nie mogło być tak dziecinnie proste, jak chciała, żeby było? Chciała spełnić to jego marzenie. I nie tylko to. Chciała spełnić wszystkie jego marzenia. Chciała mu pokazać, że wszystko, czego pragnie, ma na wyciągnięcie ręki. Dlatego dała mu ten kompas. I dlatego zdecydowała się mówić, gubiąc ład, zatrzymując się, przestawiając słowa. Ale wiedziała, że Leoś ją zrozumie. Zawsze rozumiał i teraz nie mogło być inaczej.
To bolało. Bolała ją myśl o tym, że jej najlepsze wspomnienia związane są właśnie z nim. To było równocześnie straszne i cudowne, bo wszystkie te piękne sceny mogły być zrujnowane jednym błędem. Tracąc go, straciłaby też wszystko to, co dobrego się w niej zakorzeniło. Nie mogła pozwolić sobie na pomyłkę.
Gdy spojrzał jej w oczy zmiękła. Gdyby stała pewnie zaczęłaby osuwać się na ziemię. To był ważny moment, wręcz decydujący. Walczyli właśnie o przyszłość; wspólną przyszłość. Widziała to niezrozumienie na jego twarzy, ale tylko na początku. Szybko zastąpiła je radość.
- Jeszcze nie. Osiemnastego stycznia - to nie była informacja, którą miał zapamiętać. Chciała mu w ten sposób powiedzieć, że to już niedługo, w sumie już za moment. Uśmiechała się do niego, delikatnie i ciepło, a jej oczy wypełniało szczęście. Szczęście człowieka, który znalazł swoje miejsce na Ziemi. - Przestań. Dołożę się. Od dawna mam odłożone na mieszkanie. - Słyszała, jak się gubił, wręcz czuła szarpiące nim emocje. - Leoś... - szepnęła, przechylając lekko głowę. Odwzajemniła pocałunek, czule i miękko, powoli. Nie musieli się spieszyć. Teraz było naprawdę dobrze. Jego usta tak słodko smakowały herbatą i granatem.
Powrót do góry Go down


Leoš Příborský
Leoš Příborský

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 28
Czystość Krwi : 50%
Galeony : 449
  Liczba postów : 412
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8128-leos-vladyslav-priborsky
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8171-krecik#226694
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8169-leos-priborsky#226690
Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 29 QzgSDG8




Gracz




Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 29 Empty


PisanieHerbaciarnia pani Puddifoot - Page 29 Empty Re: Herbaciarnia pani Puddifoot  Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 29 EmptyPią Gru 26 2014, 00:02;

Chciał się w niej utopić. W jej oczach, jej dłoniach. Był w końcu na prawdę szczęśliwy. I wszystko było tak jak należy, idealnie. Nie mógł tego lepiej sobie wyobrazić. I wiedział, że gdy następnym razem będzie pił herbatę z ziarenkami granatu, to wspomni właśnie ten moment. Te parę cudownych chwil, cudownych odruchów. Całował ją, może za długo jak na pocałunek w miejscu publicznym, ale miał to głęboko gdzieś. Jedyną osobą która mogła sobie źle o niech źle pomyśleć, to była kelnerka która stała za ladą i przekładała ciastka. Nie ważne. To były ich cudowne wspomnienia. I nie zamierzał tego zepsuć, tym co wypada a co nie. Oczywiście zapamiętał datę, bardzo dobrze ją zapamiętał. I miał nadzieję, że będą już wtedy razem pomieszkiwać.
Bardzo niechętnie oderwał się od jej ust. Miał dla niej już ostatni prezent, równie ważne jak pozostałe dwa. Znów złapał ja za rękę a oczami znalazł jej oczy:
- Opowiedziałem ostatnio o Tobie mojej mamie. Ma ostatnio problem ze zdrowiem, ale dawno nie widziałem jej tak szczęśliwej, chyba nigdy- drugą ręką sięgną do kieszeni w niebieskiej marynarce i wyjął małe pudełeczko- Nosiła to na szyj od dwudziestu lat, obok krzyżyka. Dostała to od naszego ojca, uważa że teraz Ty powinnaś go nosić.- nigdy nie opowiadał jej o ojcu. Będą mieli na to czas, kiedy wieczory będą tak długie jak tylko sobie wymarzą. Otworzył pudełko, żeby pokazać delikatny wisiorek. Miała nadzieje że naprawdę jej się spodoba.
Powrót do góry Go down


Voice Follett
Voice Follett

Absolwent Slytherinu
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Galeony : 2585
  Liczba postów : 1623
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9119-voice-lloyd
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9121-glos-w-twojej-glowie
http://czarodzieje.org/t9120-voice-follett-cheney-lloyd
Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 29 QzgSDG8




Gracz




Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 29 Empty


PisanieHerbaciarnia pani Puddifoot - Page 29 Empty Re: Herbaciarnia pani Puddifoot  Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 29 EmptyPią Gru 26 2014, 00:26;

Pierwszy raz w życiu myślała o przyszłości. Nie w taki sposób, jaki zwykła to robić - jaki dystans pobiegnie następnego ranka, ile dni zostało do końca tego głupiego roku szkolnego, ile dni do osiągnięcia pełnoletności. Tym razem myślała o tym, jak blisko będzie z nim za kilka lat. Wydawało jej się, że nie da się być bliżej z drugim człowiekiem niż ona z nim teraz, ale teraz wierzyła, że się da. Wyobrażała sobie, jak to będzie zasypiać w jego ramionach i wciąż czuć wyjątkowość i wagę takiej sytuacji. Tonęła w tym wszystkim. Było cudownie.
W końcu ten pocałunek ją zaspokoił. Nie zwracała uwagi na krzątającą się po pomieszczeniu kelnerkę. To była ich chwila i nie ważne, że miała miejsce tam, gdzie ogólnie rzecz biorąc coś takiego mogło być uznane za niesmaczne. Była szczęśliwa i on też był szczęśliwy, to było najważniejsze. Wiedziała, że już niedługo będzie wspominać tę chwilę z sentymentem.
Opowiadał o niej? Nie spodziewała się tego. A gdy powiedział o tym, że jego matkę usatysfakcjonowała wiadomość o niej, coś w niej drgnęło. Błękitne oczy zapełniły się łzami, które zmieniły ich kolor na jasnozielony.
- Naprawdę? - spytała cicho, zakładając odrobinę nieśmiało wolną dłonią pasmo jasnych włosów za ucho. Gdy wyjął pudełeczko, gdy zaczął to wszystko mówić... Samotna łza spłynęła po jej policzku, gdy spojrzała mu w oczy. - Jest... Jest śliczny. Ja... Dziękuję. I podziękuj swojej mamie, gdy ją spotkasz, bo... Jest naprawdę wspaniałą osobą - dodała, uspokajając się nieco. Odwróciła się do niego nieco tyłem, przesuwając włosy z karku na ramię. - Mógłbyś mi zapiąć?
Powrót do góry Go down


Leoš Příborský
Leoš Příborský

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 28
Czystość Krwi : 50%
Galeony : 449
  Liczba postów : 412
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8128-leos-vladyslav-priborsky
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8171-krecik#226694
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8169-leos-priborsky#226690
Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 29 QzgSDG8




Gracz




Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 29 Empty


PisanieHerbaciarnia pani Puddifoot - Page 29 Empty Re: Herbaciarnia pani Puddifoot  Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 29 EmptyPią Gru 26 2014, 00:54;

Leoś jeszcze parę miesięcy temu, naprawdę nawet się nie zastanawiał nad tym czy kiedykolwiek z kimkolwiek będzie mieszkał. A dziewczyna już w ogóle nie wchodziła w grę. Voice przewróciła mu w głowie, zmieniła jego życie. Na lepsze, dużo, dużo lepsze. Zaczął inaczej postrzegać swoje życie, to jaką rolę pełnią w nim inni ludzi. Coś w nim pękło, otworzył okna, wpadło więcej światła. Z okropnej dżdżownicy zamieniał się w pięknego motyla. To trwało, ale zdecydowanie warto.
Nie sądził że tak zareaguje, nie sądził że tak ją to wzruszy. Wytarł delikatnie dłonią jej policzek.:
-Sama jej to powiesz, bo zastrzegła że mamy do niej przyjechać jak będzie obchodzić urodziny.- szybko pocałował ją, zanim się odwróciła. Dłonie nadal mu się trzęsły. Czy był taki jak ojciec? Czy on też pryśnie jak sen? Nie, na pewno nie. Rozpiął łańcuszek i zapiął go na szyi Voice. Delikatnie pocałował jej szyje. Na prawdę było cudowanie. Siedzieli tak patrząc sobie w oczy, robiło się już późno, a lokal nie był otwarty przez całą noc. Nie wiadomo kiedy, czas im się skończył. Powinni wychodzić. Wypili całą herbatę, rozmawiając o pierdołach, wspominając, całując się. Poszedł po płaszcz Voice, uregulował rachunek. Gdy pomógł Ślizgonce ubrać płaszcza, objął ją od tyłu i szepnął do ucha:
-Obiecaj, że nie znikniesz. Nigdy, przenigdy...- pocałował ją za uchem. Sam ubrał swoją cienką kurtkę i szalik. Poczekał aż Voice weźmie kwiaty, i podał jej rękę kierując się do wyjścia.

//zt x2


Powrót do góry Go down


Jonatan de Gold
Jonatan de Gold

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 32
Czystość Krwi : 100%
Galeony : 122
  Liczba postów : 119
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10019-jonatan-de-gold
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10108-sowa-jonatana#281143
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10109-jonatan-de-gold#281144
Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 29 QzgSDG8




Gracz




Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 29 Empty


PisanieHerbaciarnia pani Puddifoot - Page 29 Empty Re: Herbaciarnia pani Puddifoot  Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 29 EmptyPią Sty 02 2015, 00:36;

Co próbowała go zagadać spotykała się z tym, że jego odpowiedzi były krótkie i rzeczowe. Natomiast za każdym razem gdy między nimi zapadało milczenie sam stosował sztukę konwersacji rzucając jakimś banalnym stwierdzeniem, które pozwoliło na dalsze prowadzenie rozmowy. Chłopak nie tolerował ciszy gdy z kimś rozmawiał. Znaczy się owszem, czasem dobrze jest pomilczeć. Miał wiele dziewczyn wraz z którymi czasem chciał po prostu położyć się, przytulić i tak trwać bez słowa. Uważał jednak, że jeśli z obcą osobą nie będzie umiał poprowadzić rozmowy, to zostanie negatywnie przez nią odebrany. Dlatego mówił mało, ale tak by pozwolić się rozwinąć komuś innemu.
Po wycieczce do dormitorium zaprowadził ją prosto do Hogsmeade. Nie zatrzymując się nigdzie po drodze w końcu wszedł do Herbaciarni Pani Puddifoot. Było to jego zdaniem najprzyjemniejsze miejsce do spędzenia czasu. Często przychodził tu z książkami to też można go uznać za stałego bywalca. Wybrał swój ulubiony stoli i odsunął krzesło wyraźnie obserwując Victorique i czekając, aż usiądzie. Następnie zajął miejsce po drugiej stronie. Wprawdzie stolik był czteroosobowy i mógł również usiąść obok niej, ale dla niego byłaby to już zbytnia bliskość. Zawsze starał się pozostawiać przynajmniej metr przestrzeni osobistej dla siebie.
- Proszę, zamów co chcesz. Ja oczywiście zapłacę – Zachęcił ją. Sam nie musiał zaglądać do menu. Właściwie to znał je na pamięć i doskonale wiedział, na co ma ochotę. Dyskretnie rozejrzał się w około. Jego oczy zarejestrowały momentalnie ilość osób w budynku oraz czy kogoś z nich zna na tyle, że powinien zachowywać jeszcze większą powściągliwość niż zwykle. To był naprawdę szybki ruch. Był bardzo spostrzegawczy. To był jego jedyny talent. Na czym jeszcze polegał? Jedno spojrzenie pozwoliłoby mu ocenić niemalże dokładne wymiary herbaciarni włącznie z wysokością framugi. Poza tym wiedział, że w knajpie jest dokładnie jeden stolik, przy którym jeszcze dzisiaj nie używano cukierniczki, bo w przeciwieństwie do innych stoi idealnie równolegle do linii stołu, a łyżeczka jest uniesiona na tyle, że wskazuje na świeżo nasypaną do pełna ilość słodkości.
Powrót do góry Go down


Victorique Moonlight
Victorique Moonlight

Student Gryffindor
Rok Nauki : I
Wiek : 29
Czystość Krwi : 50%
Dodatkowo : Jasnowidzenie
Galeony : 311
  Liczba postów : 317
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10012-victorique-moonlight#279340
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10016-vivien-sowka-victorique#279369
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10017-victorique-moonlight#279371
Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 29 QzgSDG8




Gracz




Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 29 Empty


PisanieHerbaciarnia pani Puddifoot - Page 29 Empty Re: Herbaciarnia pani Puddifoot  Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 29 EmptyPią Sty 02 2015, 00:54;

Miał rację, to było najprzyjemniejsze miejsce pod słońcem.
- Dzień dobry – powitała z szerokim uśmiechem pracowników. Pracowała tutaj jako kelnerka, dlatego czuła się bardzo pewnie w tym otoczeniu. Zresztą uwielbiała tutaj przesiadywać, było tutaj przytulnie i przede wszystkim była tutaj przepyszna herbata!
Uśmiechnęła się do siebie, gdy zobaczyła chłopaka, który odsuwa jej krzesło. Usiadła natychmiast. Dawno nie spotkała takiego dżentelmena, co sprawiało jej nie lada przyjemność.
Och jak dobrze, że chłopak nie usiadł obok niej, przynajmniej ona mogła czuć się swobodnie!
Ale wracając do chłopaka. Uśmiech nie schodził z twarzy gryffonki, tak samo jak spojrzenie nie schodziło z chłopaka ani na moment.
- Dziękuję bardzo… Poproszę Yin i yang – wypadło to z niej bez zastanowienia. Również nie musiała otwierać karty, żeby sprawdzić co może zamówić.
- Lubię tutaj przebywać, przychodzę tutaj jak najczęściej mogę… poza pracą… no wiesz… logicznie rzecz biorąc powinnam unikać tego miejsca jak ognia, ale… jest tutaj tak przyjemnie!
Zachwyt nie znikał z jej twarzy, ani z jej tonu, aż do pewnego momentu kiedy oderwała od niego wzrok i wyjrzała przez okno w ciszy. Poczuła jak narasta w niej melancholia i powracają powoli wspomnienia. Zamknęła na chwilę oczy chcąc uspokoić swoje wnętrze i znowu wróciła do chłopaka.
- Ja… przepraszam… zamyśliłam się… Jonatan wybacz mi proszę moją bezpośredniość, ale muszę powiedzieć, że mnie bardzo zaintrygowała twoja osobowość…
…a raczej fakt, że jakby jej trochę brakuje.
Powrót do góry Go down


Jonatan de Gold
Jonatan de Gold

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 32
Czystość Krwi : 100%
Galeony : 122
  Liczba postów : 119
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10019-jonatan-de-gold
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10108-sowa-jonatana#281143
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10109-jonatan-de-gold#281144
Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 29 QzgSDG8




Gracz




Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 29 Empty


PisanieHerbaciarnia pani Puddifoot - Page 29 Empty Re: Herbaciarnia pani Puddifoot  Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 29 EmptyPią Sty 02 2015, 01:03;

Doskonale wiedział, że tu pracowała. Wielokrotnie ją tutaj widział. I dlatego też wziął ją akurat tutaj, a nie do Londynu. Wiedział, że będzie czuła się sobą oraz może przestanie się peszyć przy nim co chwila? To byłaby miła odmiana. Nie musiałby cały czas uważać, czy się czasem nie potknie. A poza tym nie udało mu się zdać teleportacji łącznej co oznaczało, że jeśli dziewczyna nie potrafi sama się przenosić, to tym bardziej Londyn odpada. A czemu po prostu nie spytał? Ano, bo oczywiście nie wypada.
Nie czuł się speszony tym, że cały czas na niego spoglądała. Był raczej przyzwyczajony do tego, że przyciąga uwagę. W końcu czy to wiele jest osób jego pokroju? Zawsze nienagannie ubrany, włosy perfekcyjnie ułożone i ten spokój nie schodzący z twarzy. Czuł się wielokrotnie w centrum uwagi, ale ani mu to nie przeszkadzało, ani go zbytnio nie interesowało.
- To samo bardzo proszę – Odpowiedział kłaniając się głową kelnerce. Oczywiście gdy tylko podeszła powiedział szarmanckie „Dzień dobry” wstając przy tym. I usiadł dopiero, gdy się oddaliła. Jak już mówiłam savoir vivre przede wszystkim.
- Rozumiem. Uważam, że jeśli lubisz swoją pracę to nie ma w tym nic dziwnego, że chętnie tu przesiadujesz – Konkretna i bardzo mądra odpowiedź. Boże człowieku, co z tobą nie tak?! Palnął byś coś, co mogłoby ją urazić a nie! Pieprzony dżentelmen mądrala agrrr. Jak widać jako autorka sama denerwuje się na niego. To kretyn bez uczuć!
Kiedy ucichła wpatrywał się w nią w ciszy wyczuwając, że nie ma sensu przerywać jej zadumy. Natomiast jej wypowiedź lekko go zaskoczyła. Nieznacznie przekrzywił głowę w bok, a w jego oczach pojawiło się pewnego rodzaju zaciekawienie. Zaintrygowała?
- Jeśli możesz, proszę wytłumacz mi co masz na myśli?
Powrót do góry Go down


Victorique Moonlight
Victorique Moonlight

Student Gryffindor
Rok Nauki : I
Wiek : 29
Czystość Krwi : 50%
Dodatkowo : Jasnowidzenie
Galeony : 311
  Liczba postów : 317
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10012-victorique-moonlight#279340
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10016-vivien-sowka-victorique#279369
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10017-victorique-moonlight#279371
Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 29 QzgSDG8




Gracz




Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 29 Empty


PisanieHerbaciarnia pani Puddifoot - Page 29 Empty Re: Herbaciarnia pani Puddifoot  Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 29 EmptyPią Sty 02 2015, 01:26;

No takie buty! A ona nawet nie zwracała na niego uwagi. Jak to ona po prostu obsługiwała ludzi nie przypisując im żadnej tożsamości. Byli po prostu klientami, dla których była niezmiernie miła. Ku jej niesamowitemu zaskoczeniu niesamowicie dobrze sprawiała się w roli kelnerki. Mimo swej niezdarności, nie niszczyła niczego. Ba! Nie potykała się nawet i nie przewracała. Kiedy była w pracy grała swoją rolę perfekcyjnie. Uśmiech nie schodził z jej twarzy, a nawet największe złośliwe uwagi klientów komentowała zwykłym: „Bardzo mi przykro”. Nawet jeżeli winni byli oni, ona znosiła ich komentarze. Może dlatego przypisywała ludziom tylko rolę klientów? Może właśnie dlatego zamieniła ich w cienie, które nie mają dla niej znaczenia w życiu? Zbyt dużo uwag się nasłuchała i chciała z tym skończyć. Chciała po prostu… zniknąć? Możliwe. W tym akurat była dobra i podejrzewam, że nawet tak spostrzegawczy chłopak mógłby nie zauważyć jej w wielu różnorodnych sytuacjach.
Jego niesamowite zachowanie było… perfekcyjne! Do przesady, aż wylewało się z niego kiedy wypowiadał kolejne dzień dobry, czy wstawał przed kobietą odnosząc się do niej z szacunkiem w takiej sytuacji. Kelnerka tylko spojrzała na niego zapewne zdziwiona i zdezorientowana – ona by tak się poczuła.
Ta wyidealizowana forma chłopaka była… pusta? Może troszeczkę. Nie zna go na tyle dobrze, żeby go oceniać, ale po prostu… przeczucie mówiło jej o tym. Nie potrafiła zignorować tej myśli. Dlaczego?
Chłód czasu w ciele zmieszany
Nicości został oddany.

Poczuła jak na chwilę znowu odpłynęła. Zamrugała kilkakrotnie zdziwiona i przekrzywiła głowę nie odrywając od niego spojrzenia. Musiało to wyglądać komicznie z boku jak oboje wykonali ten sam, a może raczej podobny ruch, w tym samym momencie.
Czemu mi się to przypomina?
- Co mam na myśli? – zapytała sama siebie. Jakby to ująć teraz, żeby chłopak nie poczuł się urażony. nastała dłuższa chwila ciszy, w której próbowała ująć w słowa swoje myśli – Prawdę mówiąc trudno mi to określić, ale… czuję się… jakby ciebie nie było tak naprawdę tutaj – tak się zastanawiała, a palnęła prosto z mostu. Och Victorique ty głuptoku!
- Przepraszam… to musiało źle zabrzmieć. Inaczej może to powiem. Czuję się zobowiązania do znalezienia czegoś więcej! – powiedziała z szerokim uśmiechem, po czym zaśmiała się zakłopotana – To nie lepiej brzmiało… – dodała po chwili i odwróciła w końcu spojrzenie drapiąc się po policzku. Jak to najczęściej bywa, kiedy człowiek przyzwyczai się do tego, że ktoś się na niego ciągle gapi i nagle straci ‘zainteresowanie’, to można się poczuć nieswojo.
- Och! Wiem! – wpadła na genialny pomysł, a w tym czasie zostały przyniesione ich herbatki. W mgnieniu oka straciła zainteresowanie rozmową i podniosła filiżankę delektując się najpierw zapachem, a później smakiem. Ku zdziwieniu chłopaka, bo skoro jest spostrzegawczy, powinien to dostrzec, ta niezdara i głupiutka dziewczyna potrafiła z klasą pić herbatę, a nawet trzymała filiżankę odpowiednio i jej pozycja siedzenia nagle się całkowicie zmieniła, wyprostowała się i przymknęła oczy chcąc zwiększyć swoje ‘wyobrażenie smaku’. Kiedy już skończyła odłożyła filiżankę i uchyliła powieki uśmiechając się do samej siebie.
- Mam przeczucie, że coś w tobie jest specjalnego, coś… niezwykłego… a zarazem bardzo smutnego… – odpowiedziała w końcu na pytanie – nie wiem czemu, ale kiedy dłużej się zastanawiam nad twoją osobę, czuję pogłębiający się smutek…
Powrót do góry Go down


Jonatan de Gold
Jonatan de Gold

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 32
Czystość Krwi : 100%
Galeony : 122
  Liczba postów : 119
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10019-jonatan-de-gold
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10108-sowa-jonatana#281143
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10109-jonatan-de-gold#281144
Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 29 QzgSDG8




Gracz




Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 29 Empty


PisanieHerbaciarnia pani Puddifoot - Page 29 Empty Re: Herbaciarnia pani Puddifoot  Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 29 EmptyPią Sty 02 2015, 02:07;

Wybacz Vivi, ale rzadko miałaś okazję go obsługiwać. Miał on swoją ulubioną kelnerkę i była to właśnie dziewczyna krzątająca się kawałek dalej. To ona zawsze otrzymywała od niego największe napiwki, to też oczywiste było, że wręcz starała się zawsze go obsłużyć. Jake widział ten fakt i nagradzał ją zawsze jakimś ciepłym słowem za ów „rzucenie się” w jego stronę ze standardowym „Co podać?”. Podejrzewał nawet, że dziewczyna się w nim zadurzyła, ale jednak tą myśl bardzo szybko wyrzucił z głowy. Nie potrzebował tera takich problemów i zbędnych romansów. Miał ważniejsze sprawy na głowie. Dlatego przyjął właśnie tą wersję, że chodzi o jego duże napiwki. Szkoda, że tym razem nie udało się jej dopaść naszej dwójki. Zapewne byłoby kino.
- Wybacz za moje śmiałe stwierdzenie, ale jesteś na prawdę urocza - Zabawne było to jej przeskakiwanie od słowa do słowa. Uniósł lekko brew. W duszy krótko się z niej zaśmiał, jednak na zewnątrz nie wydostało się ani drgnięcie kącika ust. Przecież nie wolno bawić się kosztem czyjegoś zmieszania, to by było wyjątkowo niegrzeczne. Tak czy siak czekał, aż wreszcie ogarnie co chciała widzieć. I muszę przyznać, że jej akt najwyższej elegancji przy herbacie zrobił na nim wrażenie. Owszem zauważył już, że była Angielką – akcent, rysy twarzy. Prawdopodobnie pochodziła nawet z Londynu o czym mówił mu sposób wypowiadania niektórych słów. Mogła znać doskonale kwestie angielskiej herbatki i kultury jej picia, ale to nie zmienia faktu, że i tak go zaskoczyła. Natomiast to, że i on ją pił w obłąkańczo idealny sposób nie było niczym dziwnym.
- To bardzo interesujące – Stwierdził z zamyśleniem. Smutek? Co takiego mogło jej przyjść do głowy? Jego życie owszem nie kipiało tylko i wyłącznie w pozytywne historie, ale nigdy nie zdarzyło się coś, co w jakiś sposób sprawiłoby mu niemożliwą do zapomnienia przykrość. Wręcz przeciwnie, jego życie często było usłane różami. On tak uważał, jednak trudno by myślał co innego ktoś, kto nie poznał smaku życia.
- Widzę, że masz zadatki na psychologa. Planujesz po ukończeniu szkoły znaleźć pracę w Św. Mungu i pomagać ludziom? - Zgrabnie odwrócił temat od swojej osoby, by zejść na nią. Zdecydowanie wolał, żeby to ona opowiedziała mu coś o sobie. Bo gdy mówiła miał czas przyjrzeć się jej dokładnie. Mógł obejrzeć każdy cal jej twarzy i dostrzec nawet najdrobniejsze rzeczy, które mogłaby chcieć przed nim ukryć.
Powrót do góry Go down


Victorique Moonlight
Victorique Moonlight

Student Gryffindor
Rok Nauki : I
Wiek : 29
Czystość Krwi : 50%
Dodatkowo : Jasnowidzenie
Galeony : 311
  Liczba postów : 317
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10012-victorique-moonlight#279340
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10016-vivien-sowka-victorique#279369
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10017-victorique-moonlight#279371
Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 29 QzgSDG8




Gracz




Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 29 Empty


PisanieHerbaciarnia pani Puddifoot - Page 29 Empty Re: Herbaciarnia pani Puddifoot  Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 29 EmptyPią Sty 02 2015, 09:50;

Jeżeli ta kelnerka była naprawdę zakochana w chłopaku to zapewne w stosunku do VIvi przekazywałaby już niemałą ‘sympatię’. W przyjacielskim uścisku, by się złączyły jako najlepsze przyjaciółki i stworzyły fanklub Jake… tak oczywiście.
- Naprawdę? – widać było u niej szczere zaskoczenie – Nie często słyszę, żeby ktoś ujmował to w taki sposób – powiedziała zakłopotana. To są chyba jej najczęstsze uczucia niepewność i zakłopotanie.
Zmienił temat.
Nie dało się tego nie zauważyć. Jednak nie chciała, na razie nie. Po prostu… chciała lepiej go poznać, dostrzec coś… cokolwiek! Nie mówię, że dziewczyna umiała czytać z ludzi, ale lata praktyki pozwoliły jej na dostrzeganie takich zachowań i analizowanie je w odpowiedni sposób.
- Jakoś nigdy się nad tym nie zastanawiałam, prędzej myślałam, że jak już trafię do Św. Munga, to jako pacjentka – puściła mu oczko kończąc to zdanie. Sama nie wiedziała czemu, ale to zrobiła.
- Teraz moja kolej na śmiałe pytanie! – postanowiła zgrać w jego grę i trochę się przystosujesz. Im bardziej poznajesz człowieka tym łatwiej możesz go odczytać. Jako aktorka ta cecha musi być niezbędna. Żeby kogoś dobrze zagrać musisz wiedzieć jak reaguje na różne sytuacje, co go złości, co smuci, co raduje…
- Dlaczego nie byłeś na mnie zły? Wręcz przeciwnie, przeprosiłeś mnie w czytelni – bardzo ją to ciekawiło, dlatego chłopakowi tak po prostu nie uda się zmienić tematu. Może i nie będzie naciskała na dany temat, ale dopyta się o coś innego dotyczącego jego osoby! Ciekawość na jej twarzy była niesamowicie ukryta, pozostawał na niej tylko spokój i natarczywy, nic nie znaczący wzrok.
Powrót do góry Go down


Jonatan de Gold
Jonatan de Gold

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 32
Czystość Krwi : 100%
Galeony : 122
  Liczba postów : 119
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10019-jonatan-de-gold
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10108-sowa-jonatana#281143
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10109-jonatan-de-gold#281144
Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 29 QzgSDG8




Gracz




Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 29 Empty


PisanieHerbaciarnia pani Puddifoot - Page 29 Empty Re: Herbaciarnia pani Puddifoot  Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 29 EmptyPią Sty 02 2015, 20:51;

No proszę, czyżby Jake był dla niej aż tak wspaniały? Przykro by było ją poinformować, że chłopak nie szuka nikogo na stałe. Owszem dopuszczał przelotny 'romans' – przecież jest facetem, ma swoje potrzeby. Poza tym dopuszczał do siebie obowiązek założenia kiedyś rodziny, by ktoś przejął po nim rodzinne nazwisko i związaną z nim chwałę. Tylko dzięki niemu de Gold mieli okazję niegdyś być tak wielcy jak i teraz. Bo Nick... No powiedzmy prawdzie w oczy, materiałem na wielką osobistość to on nie był. Mowa oczywiście o jego bracie.
- Więc co najczęściej słyszysz Victorique? - Zastanawiam się jak wiele osób mówiło do niej pełnym imieniem. On jednak nie był fanem skrótów, co już mówione było na temat słowa „Jake”. Jednak teraz zamierzał się dowiedzieć, co dziwnego było w nazwaniu ją „uroczą”. Przecież była do tego jeszcze słodka. Troszkę jak taka mała dziewczynka. Jeśli miałby kiedyś córeczkę, to dobrze żeby wyglądała i zachowywała się jak ona. Byłby z niej dumny. No, może ujmując pewnemu kalectwu.
Zaśmiał się, jednak był to śmiech bardzo opanowany, spokojny i elegancki – jak wszystko, co robił. Przecież gdyby wybuchnął na jej hasło o pacjencie kompletnie by to nie pasowało do jego osoby! Dlatego swego czasu nauczył się hamować i to.
- Nie rozumiem twojego pytania Victorique. Nie miałem prawa być zły. Jak już mówiłem wina za to przykre zdarzenie spada wyłącznie na mnie – Powiedział to w taki sposób, jakby faktycznie taka historia funkcjonowała w jego głowie. To było jednoznaczne z tym, że nie nie widział powodu bycia na nią w jakikolwiek sposób zły, a wręcz przeciwnie. Chciał jej to wynagrodzić i to właśnie robił.
Powrót do góry Go down


Victorique Moonlight
Victorique Moonlight

Student Gryffindor
Rok Nauki : I
Wiek : 29
Czystość Krwi : 50%
Dodatkowo : Jasnowidzenie
Galeony : 311
  Liczba postów : 317
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10012-victorique-moonlight#279340
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10016-vivien-sowka-victorique#279369
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10017-victorique-moonlight#279371
Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 29 QzgSDG8




Gracz




Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 29 Empty


PisanieHerbaciarnia pani Puddifoot - Page 29 Empty Re: Herbaciarnia pani Puddifoot  Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 29 EmptySob Sty 03 2015, 10:44;

Czy był wspaniały? Może nie do końca. Czy był wyjątkowy? To już trochę bardziej, ale dziewczyna interesowała się nim tylko z jednego powodu – był dziwny i najwyraźniej uszkodzony. Tego drugiego nie była pewna, dlatego tutaj siedziała… kogo ja oszukuję, ona chciała tutaj być, chciała z kimś rozmawiać. Nie chciała być sama, była zbyt dziwna do tego, żeby ktoś zwrócił na nią uwagę, więc na siłę szukała ludzi, którzy by to zrobili. Nie dopuszczała do siebie tej myśli, ale ona krążyła gdzieś głęboko w jej głowie.
Słysząc jego pytanie uniosła filiżanką i upiła łyk herbaty w ciszy.
- No cóż… głównie to, że jestem dziwna, irytująca, dziecinna, niedojrzała, a czasami też gorsze rzeczy – skwitowała to z teatralnym uśmiechem. Ona również zakładała maski kiedy musiała. Znowu napiła się herbaty, żeby uspokoić swoje wnętrze.
Kiedy się zaśmiał jej oczy zabłyszczały, a ona wlepiła w niego swoje zaciekawione patrzałki.
Zaśmiał się! TAK!
Rozradowana uśmiechnęła się szeroko już nie przyglądając się z taką uwagą jak przedtem.
- Przestań – przerwała mu w połowie – przecież to nie ma sensu… jesteś inteligentny, Jonatan, więc przez znajdować winę w sobie… jesteś perfekcjonistą, myślisz, że pozwoliłbyś sobie na taki błąd? Jak krzywo ustawione krzesło? – zaczęła grać w jego grę, jeżeli to nie zadziała, wyciągnie inną broń.
- Po prostu byłeś w złym miejscu, w złym czasie, a ja potykam się o swoje nogi cały czas, więc to tylko i wyłącznie moja wina. – kiedy przyjmował winę na siebie czuła się z tym źle, bardzo źle.
Powrót do góry Go down


Jonatan de Gold
Jonatan de Gold

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 32
Czystość Krwi : 100%
Galeony : 122
  Liczba postów : 119
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10019-jonatan-de-gold
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10108-sowa-jonatana#281143
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10109-jonatan-de-gold#281144
Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 29 QzgSDG8




Gracz




Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 29 Empty


PisanieHerbaciarnia pani Puddifoot - Page 29 Empty Re: Herbaciarnia pani Puddifoot  Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 29 EmptySob Sty 03 2015, 11:01;

Uszkodzony? Słysząc to zapewne każdy poczułby się jak zabawka, która wypadła dziecku z ręki przez co odpadła jej część. Ale miała rację – chłopak był pewnego rodzaju bublem. Sam przez dłuższy czas tak o sobie uważał. Zdawało mu się, że jest niezniszczalny, a jednak choroba może dosięgnąć nawet najbardziej racjonalnego człowieka. Ze swojego stanu wyniósł jednak niesamowitą spostrzegawczość o której już była i wielokrotnie jeszcze będzie mowa. Takiego daru w końcu musi się używać na bieżąco. W każdym razie poza tym niewiele nauczki wyniósł z nieprzyjemnego zdarzenia, więc nadal można powiedzieć, że jest 'uszkodzony'.
Właściwie to on nie zakładał maski. On po prostu taki był – bezbarwny. Albo wierzył w to, że tylko taki potrafi być.
- W takim wypadku, jeśli pozwolisz, pragnę stwierdzić, że trafiałaś dotąd na samych niewłaściwych ludzi – Skwitował to zdaniem, przez które zostało sztucznie zabarwione oburzeniem. No, bo właściwie sam uważał, że jest dziecinna i dziwna. Jednak kultura osobista nie pozwoliła by wybrzmiało to z jego ust, a nawet by jego myśli zatrzymały się na tym na dłuższy moment. Nie można oceniać kogoś, kogo się jeszcze za dobrze nie poznało.
- Uważam, że każdy może się pomylić – W ten sposób zamierzał zakończyć jego zdaniem bezsensowną dyskusję. Dlaczego? Zaczynał się trochę denerwować, a jedyna osoba przy której uważał, że może to pokazać, to jego brat Nicholas. Czas więc na ponowną, taktowną zmianę tematu.
- Proszę popraw mnie, jeśli się mylę, ale czy my nie jesteśmy na tym samym roku? I wybacz mi od razu jeśli to głupie pytanie i wykazałem się głupotą nie zapamiętując Cię. Czasem czuje się jak w innej rzeczywistości...
Powrót do góry Go down


Victorique Moonlight
Victorique Moonlight

Student Gryffindor
Rok Nauki : I
Wiek : 29
Czystość Krwi : 50%
Dodatkowo : Jasnowidzenie
Galeony : 311
  Liczba postów : 317
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10012-victorique-moonlight#279340
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10016-vivien-sowka-victorique#279369
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10017-victorique-moonlight#279371
Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 29 QzgSDG8




Gracz




Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 29 Empty


PisanieHerbaciarnia pani Puddifoot - Page 29 Empty Re: Herbaciarnia pani Puddifoot  Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 29 EmptySob Sty 03 2015, 11:18;

No cóż inna nazwa, ale coś podobnego, ona udawała, że ma pozytywne uczucia, a on był ich pozbawiony.
Dziewczyna wstała z krzesła i nachyliła się w jego stronę i bez ostrzeżenia pstryknęła go w czoło po jego wypowiedzi.
- Nigdy nie trafia się na niewłaściwych ludzi. Każdy wnosi nam do życia coś nowego, coś co nas buduje, co kształtuje, nie sądzisz? – kończąc to pytanie usiadła i oczekiwała odpowiedzi. Cieszyła się z tego komplementu, ale nie mogła się powstrzymać by to powiedzieć – I… dziękuje – dodała po chwili przegryzając wargę.
Moonlight co ty wyprawiasz? Chciałam tylko go poznać, może nawet naprawić, a zauroczyłaś się! Tak nie może być, opanuj się! Już, natychmiast! Podejrzewam, że to i tak niewiele pomoże.
Uśmiechnęła się słysząc zmianę dyskusji.
Zaczął się irytować? Jest zbyt opanowany.
Chciała wyciągnąć z niego jakieś emocje, nawet jakby miał na nią wyklinać, albo wrzeszczeć, to chciałaby zobaczyć te emocje, tak wyraźne i tak… prawdziwe.
- Dokładnie… jesteśmy na tym samym roku – powiedziała podnosząc filiżankę – głupotą? – była zdziwiona, że ujął to w ten sposób – Nie przejmuj się nie jesteś pierwszy! Nikt mnie nie zapamiętuje i większość osób nawet mnie nie dostrzega, to bardzo przydatna zdolność! - A również przekleństwo.
Powrót do góry Go down


Sponsored content

Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 29 QzgSDG8








Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 29 Empty


PisanieHerbaciarnia pani Puddifoot - Page 29 Empty Re: Herbaciarnia pani Puddifoot  Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 29 Empty;

Powrót do góry Go down
 

Herbaciarnia pani Puddifoot

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 29 z 38Strona 29 z 38 Previous  1 ... 16 ... 28, 29, 30 ... 33 ... 38  Next

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 29 JHTDsR7 :: 
hogsmeade
-