To miejsce można nazwać centrum parku. Miejsce typowo rekreacyjne, do którego w ciepłe dni lgną tłumy ludzi. Najlepiej przyjść tu wieczorem, gdy między ławkami samoistnie rozpalają się Niebieskie Płomienie. Świetne miejsce do odpoczynku, swobodnej nauki czy wyjście na lody.
Targi Pracy Nicoline West, nauczycielka Magii Żywiołów
Bycie nauczycielem to naprawdę ciężka sztuka. Gówniarze na każdym kroku, którzy po prostu uwielbiają zachowywać się jak zwierzęta. Pamiętam jednak tamte czasy, dlatego jestem bardzo wyrozumiałym nauczycielem. Uczę Magii Żywiołów i chętnie pokażę wam zaklęcie, które nawiązuje do tej dziedziny Ydwyf fi yn gwlychu to zaklęcie, które pozwala w zależności od opanowania zaklęcia, przejąć kontrolę nad otaczającą czarodzieja cieczą i kształtować ją zgodnie z jego wolą.
Zasady nauki zaklęcia:
Właśnie poprosiłeś Nicoline West o to, by nauczyła Cię zaklęcia Ydwyf fi yn gwlychu. Rzuć dwiema kostkami. Pierwsza odpowiada za to, jak prof. West pokazuje Ci zaklęcie. Druga natomiast opowiada za to jak poszło tobie.
Kostka Pierwsza:
1,3,5 – Kiedy Nicoline pokazuje Ci zaklęcie nie dzieje się nic specjalnego. Ot po prostu stawia obok siebie miskę pełną farby różnego koloru i z użyciem różdżki pokazuje Ci, jak cała ciecz unosi się w powietrze i przyjmuje kształt kotka lecącego na tęczy, który przelatuje wokół twojej głowy, a chwilę potem ponownie wrócił do misy.
2,4,6 – Nicoline postawiła obok siebie wiaderka kolorowych farb, a po chwili wraz z użyciem zaklęcia uniosła jego zawartość w powietrze. Farby przybrały kształt wielokolorowego smoka, który zaczął przenosić się w powietrzu. Gdy był tuż nad twoją głową, do West ktoś pomachał, a ona rozproszyła się sprawiając, że odrobinę zielonej farby spadło na twoje ramię i pozostawiło na nim plamę.
Kostka Druga:
Wprawdzie pokaz Nicoline był z użyciem farby, jednak ty dostajesz jedynie wodę.
1,3 - Nauka zaklęcia idzie Ci naprawdę świetnie! Uniosłeś całą wodę ze stojącej na stole misy, a nawet udało Ci się stworzyć taki kształt, jaki sobie wymarzyłeś. Nicoline jest z ciebie bardzo zadowolona. Jeśli jesteś uczniem, to możesz liczyć na wyróżnienie na następnej lekcji. Jeśli jesteś dorosłym, otrzymujesz od niej w ramach nagrody Eliksir Chroniący przed Ogniem.
2,6 – No dobrze, nie jest najgorzej. Musisz się tylko skupić. Wprawdzie woda się podniosła, ale nie chce robić nic poza tym. Po twojej kolejnej próbie Nicoline ma dość patrzenia na to, jak się męczysz i dyskretnie Ci pomaga tworząc wodne jajko, a potem odprowadzając wodę do miski. Idź i ciesz się, że niby Ci się udało...
4 – Matko, jesteś w tym naprawdę fatalny! Woda unosi się, ale nie umiesz jej utrzymać w jednym miejscu. Lata wokół twojej głowy aż ostatecznie ląduje prosto na twojej głowie! Jesteś cały mokry, a Nicoline śmiejąc się z ciebie prosi następną osobę nie kwapiąc się żeby Ci pomóc.
5 – Woda drga, drga... Ale nawet się nie unosi. W pewnym momencie zaczyna tryskać na wszystkie strony i oblewa profesor Nicoline. Wkurzona kobieta zaczyna na ciebie krzyczeć i wyzywać cię od idiotów. Jeśli jesteś uczniem, to Nicoline odejmuje Ci 20 punktów dla domu i kompletnie jej nie obchodzi to, że jesteście poza szkołą. Jeżeli jesteś dorosły, to kobieta zmusza Cię byś zapłacił 5 galenów za czyszczenie jej ubrań, których podobno nie można moczyć.
Sprzedaję również Eliksir Chroniący przed Ogniem wykonany przez moich najpilniejszych uczniów na ostatnich zajęciach za symboliczne 10 G za fiolkę!
Targi Pracy Ivoš Rožmitál, Zakład pogrzebowy "Happy End"
Czujesz się wykończony? Czujesz się zmarnowany całym tym jednym wielkim ambarasem jakim nazywają życie? Niezręcznie? Pomiędzy tymi dwoma etapami jakim są narodziny i śmierć? Życie jest małą ściemniarą, wróblicą, wygą, cwaniarą? Trafiłeś idealnie! Właśnie tutaj, na tym stanowisku możesz spokojnie posłuchać o tym, że zawsze może być gorzej - mogą przypadkiem pochować Cię żywcem. Ale nie tylko! Nie mówimy tutaj przecież tylko o mądrościach Schopenhauera, ale proponujemy praktyki w Zakładzie, oczywiście nieodpłatne, serwowane tylko dla cierpiętników życiowych, którzy nie czują nic innego prócz chęci cierpienia jeszcze bardziej niż cierpią. Zrobimy z Was niewolników, czyż to nie brzmi cudownie? Prócz tego zaoferujemy - tu przedstawicielem jest sam Ivos Rozmital, szeroką gamę ofert trumien sypialnianych, z największymi dogodnościami. Do tego, pan Rozmital zachęci Cię do marnowania swojego życia, w końcu i tak umrzesz - trochę pozytywnej energii! Zapraszamy na prelekcję!
x Kulnij kostkę, żeby sobie urozmaicić czas na prelekcji.
Kostki:
1 , 3 - w trakcie prelekcji i jednoczesnego pokazu, wchodzisz do wystawionej trumny i chcesz sprawdzić jak bardzo wygodna jest, podczas sprawdzania wygody, trumna się za Tobą zamyka. Nie ma wentylacji, to była ta uboższa wersja 2 - dostajesz małą maskotkę - trumienkę, która po przycisku na wieko krzyczy imię osoby która umrze najszybciej z Twojego otoczenia 4 - dostajesz się na bezpłatne, niewolnicze praktyki w Zakładzie Pogrzebowym Happy End. W razie przeludnienia, rzucaj kostką drugi raz (od 1-3 zostajesz od 4-6 odpadasz) 5 – Otwierasz jedną trumnę z ciekawości i nagle spadają na ciebie zwłoki i cię przygniatają, dopiero po twojej panice Ivo oznajmia, że to tylko manekin. Przynajmniej Ivos tak mówi. Mówi to z wielką powagą, jednak pamiętasz, że mówił, że potrafi zakonserwować/zmumifikować ciało tak, że nawet najmniejsza woń się nie ulotni. Dla spokoju duszy wierzysz mu. 6 - podchodzisz do stoiska, na których wiszą małe główki. Nie są mówiące, jak te breloczki w Błędnym Rycerzu. Wyglądają bardzo ludzko. Wręcz przerażająco ludzko. Po chwili zmieniają się w twarz Twojej matki (w razie jakbyś nigdy nie znał swojej matki, widzisz twarz Andrzeja Polaka). Odskakujesz przerażony. Trick or treat?
Ostatnio zmieniony przez Ivoš Rožmitál dnia Nie 8 Maj - 21:53, w całości zmieniany 8 razy
TARGI PRACY LYSANDER PRINCE Biuro Wyszukiwania i Oswajania Smoków
Podchodząc do sporej wielkości namiotu ma się wrażenie, że Ministerstwo Magii zdecydowanie za dużo pieniędzy przeznacza na magiczny marketing. Stoisko jest ogromne, wszędzie walają się najróżniejsze figurki smoków - które można uzyskać w formie gratisu czy też nabyć je jako zakup - a kolorowe, ruchome zdjęcia przedstawiające wszelkiego rodzaju sposoby pracy w Biurze Wyszukiwania i Oswajania Smoków, migają zachęcająco z równie ciekawymi i żenującymi hasłami typu "Odkryj w sobie prawdziwy ogień!". Każdy może podejść i zebrać komplet ulotek - od tej, która promuje karierę Smokologa, przez Łowcę Smoków, a kończąc na Treserze tych wspaniałych stworzeń! I chociaż przy stanowisku skacze i zaraża swoją pozytywną energią dość przystojny osobnik, to wcale nie jego obecność przyciąga ogromną ilość ludzi. Na samym środku namiotu, w bezpiecznej odległości trzech metrów od czegokolwiek, stoi sporych rozmiarów klatka z trzema maleńkimi smoczkami. Lysander Prince z chęcią opowie ci o odnalezionych w ostatnim czasie przez jego kolegów smoczych jajach, które co jakiś czas pojawiają się na magicznym czarnym rynku. Nie zapomni również wspomnieć o tym, że dla owych maluchów jest jak najprawdziwsza matka, bo jeśli chodzi o smoczątka, to budzi się w nim prawdziwy świr - nawet szef biura stwierdził, że w ostateczności można smoki pokazać jako żywą reklamę, bo przy Lysandrze nie stanie się im najmniejsza krzywda. Ciekawe jak bardzo będzie cierpiał, gdy okaże się, że to już najwyższy czas na odesłanie ich do rezerwatu smoków w Rumunii?... Na zabawę z maleństwami mają szansę jedynie kobiety - i to te, które wyjątkowo wpadną Lysandrowi w oko! Za to do nauki zaklęcia może przystąpić każdy - do ćwiczeń ustawiono dość sporą kukłę wyglądającą i zachowującą się jak rozwścieczony smok. Na szczęście nie zieje ogniem - chociaż kto tam wie, co może ci się przytrafić! Miejmy nadzieję, że uda ci się ją uspokoić i nie zwiejesz ze strachu, gdy coś pójdzie nie tak!
Cennik: - promocyjnie - figurka dowolnego gatunku smoka - 30G
Zaklęcie Ex Animo
Opis zaklęcia:
Działanie: zaklęcie używane głównie przez mieszkańców zamieszkujących niebezpieczne wzgórza, na których znajdują się rezerwaty smoków. Zaklęcie to oszałamia te ogromne bestie, wydając dźwięki, które ogłuszają tą gadzinę na dwie minuty, wystarczający do ucieczki. Równie dobrze może działać na istoty magiczne takie, jak trolle górskie, dlatego naucza się go tak samo w szkołach, które znajdują się w okolicach wielkich masywów górskich, np. w Szwajcarii Dostępność: wszyscy z Ardeal (Rumunia) i Trausnitz (Niemcy)
Kostki:
Lysander Prince, absolwent Ardeal, jest w stanie nauczyć cię tego jakże przydatnego zaklęcia! Podobno ma nawet talent do przekazywania wiedzy innym, dlatego co godzinę robi mały wykład przybyłym osobom, prezentując teorię i praktykę zaklęcia Ex Animo. Kilkumetrowa kukła smoka, umieszczona z lewej strony namiotu, co jakiś czas ryczy i wydaje z siebie mrożące krew w żyłach dźwięki, otwierając paszczę w taki sposób, jakby zaraz miał cię pochłonąć smoczy ogień. Stchórzysz czy pokonasz wewnętrzny lęk?
Pierwsza szansa na naukę ćwiczenia - za darmo
Każda kolejna próba - 5G, na karmę dla smoków, heh
1 – Mylisz się w formule zaklęcia i… Podpalasz namiot! Po jaką cholerę w ogóle tutaj przyszedłeś?! Nie masz za grosz talentu czy jeszcze się nie obudziłeś? Gdyby to był prawdziwy smok, już dawno zostałbyś pożarty – lepiej idź się gdzieś przejść... Może do tego czasu Lysander ochłonie i pozwoli ci podejść do ćwiczenia jeszcze raz. (Musisz przejść się przynajmniej po jednej innej lokacji na Festynie, by móc ponownie rzucić kostką!)
3 – Wszystko szło ci całkiem nieźle… Ale wszedłeś w obszar tych nieszczęsnych trzech metrów odległości od klatki małych smoczków. Małemu rogogonowi węgierskiemu najwyraźniej nie spodobała się twoja aura, bo solidnie przypala ci ciuchy na plecach. Lysander opieprza cię za brak skupienia i wystraszenie jego maleństw.
Kostki na decyzję Lysandra:
Parzysta - Lysander pozwalała ci podejść do rzucania zaklęcia, które udaje ci się w miarę poprawnie wykonać. Brawo, opanowujesz zaklęcie Ex Animo, ale lepiej nie oczekuj pochwały od Prince’a…
Nieparzysta - Lysander nie chce cię widzieć w swoim namiocie, lepiej idź się przejść i wróć później - treser smoków powinien do tego czasu zapomnieć o twojej twarzy! (Musisz przejść się przynajmniej po jednej innej lokacji na Festynie, by móc ponownie rzucić kostką!)
5 – Nauka zaklęcia przychodzi ci z taką łatwością, że właściwie nie potrzebujesz żadnych dodatkowych wytłumaczeń, a krótki instruktaż Lysandra okazał się całkowicie wystarczający. Oszołomiłeś smoka w pięknym stylu, opanowując za pierwszym razem zaklęcie Ex Animo! Obyś tylko nie używał go na innych osobach, to zaklęcie na gruboskórne istoty! Dostajesz 1 punkt z Zaklęć do kuferka.
2, 4, 6 – Powiedzmy sobie szczerze… Ogromna kukła smoka nieco cię rozkojarzyła – a bardziej przeraziła - przez co nie słuchasz dokładnie instrukcji Lysandra. Rzuć jeszcze raz kostką by dowiedzieć się, jaki jest efekt twojego braku skupienia.
Kostki na rzucenie zaklęcia:
1, 6 – Ufff, przed tobą ktoś inny rzuca to zaklęcie, a ty korzystasz z okazji i dokładnie podpatrujesz, co takiego robi, jaki wykonuje gest i jak w ogóle brzmi to cholerne zaklęcie. Udaje ci się rzucić poprawnie Ex Animo przy trzeciej i ostatniej próbie, jaką dał ci Prince. Gratulację, używaj go z rozwagą!
2, 3, 4, 5 – Chyba nie jesteś w stanie się skupić, a każde ryknięcie kukły tylko pogarsza twoją sytuację. Żadna z trzech prób oszołomienia bestii nie wychodzi ci w najmniejszym stopniu! Może walka ze smokami to nie jest zajęcie akurat dla ciebie?
Zabawa ze smoczkami
Kostki:
Zabawa tylko dla pań - bo Lysander to prawdziwy bajerant i ma zamiar wyrywać je na smoki!
Jeśli masz 10 lub więcej punktów w kuferku z ONMS, możesz założyć, że wylosowałeś 6.
1, 3, 4 – Przykro mi, Lysander nie ma czasu żeby nawet na ciebie spojrzeć, kolejka do nauki zaklęcia Ex Animo okazała się większa, niż zakładał – sam jeden nie jest w stanie robić dwóch rzeczy na raz. Przyjdź później! (Aby ponownie rzucić kostką, musisz przejść się przynajmniej po jednej innej lokacji na Festynie - jeśli ponownie wyrzucisz 1, 3 lub 4 nie musisz znowu zwiedzać Festynu - wykonaj przerzut za 5G)
5 – Wpadłaś Lysandrowi w oko, ale po krótkiej rozmowie twoja wiedza o smokach i ogólnie o zwierzętach sprawia, że ten nie pozwoli ci na żaden bliższy kontakt z jego maluszkami. W ramach pocieszenia dostajesz figurkę smoka! Możesz spróbować rzucić kostką jeszcze raz. Przy ponownym trafieniu 5, nie dostaniesz kolejnego modelu smoka!
2, 6 – Przyszłaś w dosłownie idealnym momencie! Lysander nie jest zajęty nauczaniem nikogo, a przy okazji zauważa w twoich oczach ten charakterystyczny błysk na widok jego małych pupili. Jesteś przy okazji całkowicie w jego typie! Jeśli dobrze to rozegrasz, możesz spokojnie namówić go do tego, by pozwolił pobawić ci się ze smokami. Dodatkowo dostajesz figurkę wybranego przez ciebie smoka. Rzuć jeszcze raz kostką, aby dowiedzieć się, jak zareagowały na ciebie smoki.
Kostki na zabawę ze smokami:
Parzysta - smoki najwyraźniej za tobą nie przepadają… Ewentualnie są już najedzone, przynajmniej tak próbuje to uargumentować Lysander. Po wielu próbach, jeden z nich, najmniejszy, niepewnie do ciebie podchodzi, gryząc cię w palce, w których trzymasz przygotowane dla niego mięsko. Jeśli nie zareagujesz histerią i płaczem na małe szpilki wbijające się w twoją skórę, ten maluch pozwoli ci się nakarmić i pogłaskać. Zduś w sobie krzyk i zaimponuj panu opiekunowi!
Nieparzysta – na matkę smoków! Te smoczki cię uwielbiają! Gdyby nie fakt, że są uwiązane na specjalnym łańcuchu, prawdopodobnie wyleciałyby za tobą z namiotu i nigdy do Lysandra nie wróciły. Prince jest w takim szoku, że zapomina nawet o zazdrości. Dostajesz dodatkowy punkt do kuferka z ONMS.
Ostatnio zmieniony przez Lysander Prince dnia Nie 8 Maj - 1:39, w całości zmieniany 4 razy
W całym parku rozbrzmiewały dźwięki, które wydobywało się ze Sceny Muzycznej. Przed chwilą konferansjer ogłosił zakończenie występu @Vittoria Brockway, która zaśpiewała piosenki (Si Tu Te Vas i Shalott przy swoim własnym akompaniamencie fortepianowym. Już niedługo usłyszą państwo @Charlotte Blanchett.
Tymczasem jeśli macie dużo miejsca obok siebie to łapcie pierwszą osobę, która stoi obok was i zaproście ją do tańca przy muzyce Billie Jean. Możecie być pewni, że jesteście obserwowani i najlepszy tancerz otrzyma nagrodę specjalną!
Kiedy znudził się straszeniem ludzi przy stoiskach z eliksirem przyleciał na pokazy magii zaawansowanej. Umiał zaklęcie którego uczyła jakaś aurorka, ale i tak postanowił wziąć udział. Na całe szczęście właśnie minęła godzina i wpływ eliksiru z niego zszedł. Wylądował przed Bloodworth z telemarkiem. Szkoda, że to nie skoki narciarskie, dostałby sporo punktów. Wracając do tematu, już widoczny wszystkim Dorian pojawił się tak totalnie z dupy, że pewno przestraszył przechodzących obok ludzi. Powstrzymał śmiech i skupił się na swoim zadaniu.Wykonał najpierw parę razy zaklęcie na sucho, robiąc to bez żadnego wysiłku. Podczas nauki udało się mu za pierwszym razem, dlaczego więc teraz miałoby być inaczej? Strzelił parę razy w Isolde skoro o to prosiła i przeszli wkońcu do praktyki na poważnie. Skorupa którą utworzył odbijała wszystkie zaklęcia rzucane w jego stronę. Zadowolony ze zdania testu skierował się do stanowiska profesor West. Ta odwaliła mu niezłe przedstawienie, smok był bardzo rzeczywisty. Tosi by się bardzo spodobało. Jego uwagę na chwię odwróciło rozmyślanie o dziewczynie i jak widać nauczycielce też, bo trochę farby zleciało na jego szatę. Nie skomentował tego tylko za pomocą magii usunął plamę. Teraz Dorian miał polę do popisu. Wzniósł wodę i...tyle. Ponowił swoją próbę i z wielkim trudem udało się utworzyć wodne jajko. Nie zauważył ruchu różdżki West i jej facepalma, więc zadowolony ze swojego wyczynu poszedł w inne miejsce.
[z/t]
Kostki: 2-zaawansowana, 4, 2-żywioły Nagroda: "Nauczone" YDWYF FI YN GWLYCHU, 1(2?)pkt do zaklęć
Ostatnio zmieniony przez Dorian Bristen dnia Nie 8 Maj - 10:55, w całości zmieniany 1 raz
Chce z kimś zatańczyć, chcę z kimś zatańczyć. O, może ten ładny gryfon ze mną zatańczy? Nie? no trudno. Chcę z kimś zatańczyć, chcę z kimś zatańczyć. O smoki. Chcę z kimś... SMOKI! Gdy Leila przybiegła tu tanecznym krokiem nie planowała, że ujrzy mężczyznę stojącego z prawdziwymi smokami! Podleciała do niego i obejrzała maluszki żywo się ze sobą bawiące. - Mogę dotknąć?! - Spytała @Lysander Prince. Ten wydawał się być zauroczony słodką Leilą, a ona nieświadomie to wykorzystała i gdy ten zgodził się by zbliżyła się do smoków, a do tego wręczył jej figurkę Ogniomiota Chińskiego była na prawdę wniebowzięta. Podeszła do tych przepięknych stworzeń ostrożnie, ale okazały się być zdecydowanie bardziej przyjazne, niż mogło by się wydawać. Poczuła się wręcz jak ich mamusia. Oj coś mi się wydaje, że Leila będzie siedziała przy tym stoisku cały dzień.
Znowu zawitał w te strony. Usłyszał, że otworzono nowe stanowisko gdzie uczą czegoś o smokach. Jego kompas marzeń kazał mu wejść do namiotu gdzie powitała go kukła rycząca jak prawdziwy smok. Wzdrygnął się i prawie wyszedł. Chęć zdobycia wiedzy, którą mógłby się pochwalić przed pewną dziewczyną zwyciężyła i nieco zbyt nieśmiało jak na gryfona podszedł do prowadzącego kurs. Wysłuchał krótkiego instruktarzu i bez dodatkowym pytań przystąpił do działania. Zaklęcie wyszło mu za pierwszym razem. Było ono takie proste, że możliwość porażki go śmieszyła. Lysander na koniec dodał coś o nieużywaniu zaklęcia na ludzi, ale był zbyt zajęty patrzeniem na kompas kręcący się w kółko. Kiedy łaskawie wskazówka raczyła się zatrzymać i wskazać nowy cel podziękował za naukę i wyszedł ku nowej przygodzie. Modele smoków, zaklęcie na smoki...jak tak dalej pójdzie, to zostanie smokologiem.
[z/t]
Kostki: 5 Nagroda: Zaklęcie Ex Animo i 1pkt do zaklęć
Festyn? Jasne, pewnie, czemu nie? Ale, nie okłamujmy się, pierwszym miejscem, w które se kroki skierowała Dany po prostu musiało być stoisko ze smokami. Ostatnio całkiem nieźle jej się wszystko układało pan Fritz zgodził się wziąć ją na staż, choć łatwo go na to namówić nie było. Zasłaniał się tym, że nie ma pojęcia jak uczyć. Ale Dany starczyłoby samo obserwowanie go w pracy. Poza tym, to nie byłoby jej pierwsze spotkanie ze smoki. Od małego z nimi obcowała, choć przez wiele lat mogła tylko zza ogrodzenia podziwiać pracę swojego ojca i wuja. Dopiero po stażu w Walii wuj Lucas zabrał ją ze sobą do pracy i traktował jak pełnoprawnego pracownika, a nie małą dziewczynkę, która potrzebowała opieki. Ostatni czas spędziła w Rumunii gdzie wuja znalazł dla niej fuchę przy opiece nad młodymi Długoroga Rumuńskiego. Tak, fakt, że młode smoki były mniej niebezpieczne, nie zmieniało to jednak faktu, że pazury miały dość ostre. Ale Dany to nie przeszkadzało. Pamiętała jak Antek strasznie się wkurzał na blizny z którymi wracała. Nie chciała leczyć ich jednym, szybkim zaklęciem, smarowała je specjalnym kremem, który wzmacniał jej skórę, lecząc zadrapania i wygajając blizny. Podeszła do stoiska i pochyliła głowę nad smokami. -Nie spodziewałam się zobaczyć dzisiaj Opalookiego Antypodzkiego. - powiedziała spokojnie, chyba bardziej do siebie, niż do osoby odpowiedzialnej za stoisko. Nie znała @Lysander Prince, więc w sumie nie spodziewała się żadnej odpowiedzi od niego. Wiedziała też, że nie powinna bez jego pozwolenia wtykać łapy między smoki, ale jakoś kompletnie ta wiedza nie przeszkadzała jej w tym, by właśnie to zrobić. Bez najmniejszego zawahania wyciągnęła prawą dłoń, poznaczoną kilkudniowymi zadrapaniami, w stronę Opalookiego, a następnie wskazującym palcem przejechała mu po grzbiecie, by potem przenieść palec na jego gardziel i tam pogłaskać go wierzchem dłoni. Rogogn i Walijski musiały zaczekać na swoją kolej.
Kostki - Ex Animo: 3 i parzysta Kostki - Matka Smoków: 5, 2 i nieparzysta Co dostałam? Opanowanie zaklęcia Ex Animo (co z tego, że Carma była w Trausnitz...), figurka opalookiego antypodzkiego, +1pkt z ONMS Za ile? Za free!
Ogromna fałszywka smoka - o czym oczywiście wtedy nie wiedziała - w znaczny sposób zwróciła jej uwagę na tym sielankowym i spokojnym festynie. Kolejka do stoiska była spora, ale determinacja Carmy przebijała ją przynajmniej dwukrotnie. Z rozczarowaniem przyjęła do wiadomości to, że wyjący i przerażający smok nie jest prawdziwy i wcale nie zionie ogniem - na szczęście bardzo (!) przystojny pan poprawił jej humor, chwaląc się na prawo i lewo swoimi maleństwami trzymanymi w klatce po środku namiotu. Chciała jak najszybciej zaliczyć ćwiczenie, ale przed nią było tak dużo osób, że - wbrew zasadom - powoli zaczęła zbliżać się do klatki, chcąc zobaczyć z bliska małe stworzenia, które były przecież prawdziwymi smokami, a nie jakimiś modelami czy kukłami! Niestety, gdy była już bardzo blisko, Prince krzyknął coś w stylu "ej, ty, w niebieskich włosach!", psując cały jej misterny plan. Poderwała się w panice, a najwyraźniej jeden ze smoków nie odczuł tego jako pozytywny gest, bo... zionął ogniem prosto w jej plecy. Szybko opanowała niewielki pożar zaklęciem, za co niestety dostała opierdziel od prowadzącego. Z lekkim fochem, rzuciła dwukrotnie zaklęcie, a efekt był prawie idealny - jedynym problemem było to, że kukła wróciła do stanu jasności umysłu szybciej niż zakładała. Kręciła się jeszcze kilka minut przy stoisku, rozmawiając z Lysandrem i bawiąc się nowym modelem najpiękniejszego smoka, jakiego pozwolono jej wybrać w formie gratisu. Była w kolejce do zaklęcia ostatnia, dlatego obecnie panował przy stoisku wyjątkowy spokój. Lysander najwyraźniej zwrócił na nią uwagę - i może z nudów, a może z fascynacji - pozwolił jej na nakarmienie swoich małych podopiecznych. Walijski zielony był zdecydowanie najbardziej przyjaznym stworzeniem, chociaż to Opalooki zwrócił uwagę dziewczyny tak mocno, że zapomniała o swoim zadaniu... I zwyczajnie zaczęła gładzić go po twardym pyszczku przez spore dziury w klatce, uśmiechając się przy tym niczym dziecko, dostające na gwiazdkę wyczekiwany prezent. Walijski zielony bardzo szybko zaczął domagać się identycznych pieszczot - ba, nawet Rogogon przekonał się do Charisme, odpychając pozostałe maleństwa od jej dłoni. No cóż, małe smoki musiały być doprawdy urocze, bo Francuzka spędziła na zabawie z nimi dobrą godzinę, ze smutkiem przyjmując do wiadomości fakt, że Lysander musi iść robić kolejny wykład o Ex Animo.
Festiwal już dawno się rozpoczął, a Jolene nadal zastanawiała się czy iść. W końcu postanowiła opuścić dormitorium, mimo, że nikt nie zaprosił ją na wspólny wypad postanowiła, że sama będzie się dobrze bawić. Nie miała pojęcia, jak ubrać się na taką imprezę, więc założyła po prostu zwykłe dżinsy i nieco, a może i bardzo prześwitującą koszulkę (było widać czarny stanik, ale ciiiiicho...) W końcu znalazła się w centrum parku. Nikt nie zwracał na niej szczególnej uwagi, po za jakimś chłopcami, którzy akurat spojrzeli w jej stronę i coś powiedzieli do siebie, przy tym się uśmiechając. Ślizgonka poczuła się nieswojo, ale po tym, jak zobaczyła atrakcje, które przed nią się pojawiły od razu o nich zapomniała. Przyspieszyła kroku i dołączyła do grupy osób, stojących przy organizatorce pokazu magii zaawansowanej @Isolde Bloodworth. Lancaster znacznie się spóźniła, ale kobieta wyjaśniła jej o co chodzi. Dziewczyna wyjęła różdżkę i rzuciła na siebie zaklęcie Metusque, które niemal od razu zadziałało. Uroki odbijały się od niej, a ona nic sobie z tego nie robiła. W końcu myślała, że to koniec i zdjęła zaklęcie, co spowodowało, że dostała Crinus Muto. Włosy Jolene zmieniły się w zielonego, jadowitego irokeza. Dobrze, że tym razem nie spaliłam sobie ubrania... Miała ostatnio pecha, jeśli chodzi o magię żywiołów. Niby dobrze wykonała zadanie, a jakiś niezapowiedziany czynnik nagle to psuł. Nie czekając chwili dłużej postanowiła się odczarować, odchodząc od pokazu, owej magii rzucając na siebie zaklęcie Reparifarge. Targi pracy @Nicoline West, nauczycielki magii żywiołów, nie wydawały się zachęcać Jolene do skorzystania z nauki zaklęcia YDWYF FI YN GWLYCHU. Zwłaszcza, że ślizgonka nie wspominała dobrze ostatnią lekcje z Nicole. No, ale skoro można było się nauczyć czegoś nowego to czemu by nie spróbować. Podchodząc do pani profesor Lancaster była pewna obaw, które nagle znikły, kiedy West zaczęła pokazywać jej, jak wykonać zaklęcie - demonstrując pokaz latającego kotka na tęczy. W końcu całe zadowolenie dziewczyny ulotniło się. Nie dość, że nauczycielka ją wyśmiała to nawet nie raczyła jej pomóc... Najwidoczniej West nie przepadała za Jolene. Przemoczona dziewczyna skierowała się w stronę targów pracy zakładu pogrzebowego, którego nazwa brzmiała dość groteskowo, ale nie miało to najmniejszego dla niej znaczenia. Jolene postanowiła się dobić. Może znajdzie też idealną trumnę dla siebie? Zapewne w takim miejscu nie da się wypocząć, no chyba, że po śmierci. Lancaster bez chwili zastanowienia podeszła do stoiska z dziwnymi breloczkami, które przypominały ludzkie głowy. Ohyda. Najgorsze było to co nastąpiło później, gdy ujrzała w nich swoją matkę. Miejmy nadzieje, że to nie początki schizofrenii. Jolene postanowiła, jak najszybciej się stąd zabrać. Zmęczona, w końcu natrafiła na smoki. Uwielbiała te gady, mimo, że rodzice nie pochwalali tego niebezpiecznego zainteresowania. Uśmiechnęła się do @Lysander Prince. Najwidoczniej dziewczyna wpadła mu w oko, ponieważ zaproponował jej figurkę wybranego przez nią smoka, na co Lancaster zareagowała jeszcze większym uśmiechem, nie mogąc w to uwierzyć, że od tak może sobie wziąć figurkę smoka. Po dłuższym namyśle wzięła Walijskiego Zielonego i namówiła mężczyznę, aby pozwolił się jej pobawić ze smokami. Gady były Jolene tak zachwycone, jak sam Prince.
Pokaz Magii Zaawansowanej: 5, 5 Targi Pracy Nicoline West 5, 4 Zakład Pogrzebowy 6 Zabawa ze smokami kuferek: 15 pkt ONMS kostki: 5 (nieparzysta)
Ile wydałam? nic Przedmioty: figurka smoka walijskiego zielonego
Ściskał mocno dłoń Voice, czując dziecinną dumę, że to właśnie on skradł jej serce, że to on ma prawo ją kochać i być kochanym... Tak, tak, strasznie to szczeniackie, ale chyba można mu to wybaczyć. Postanowili wybrać się na festyn, bo w końcu było co świętować. Uwagę obojga natychmiast przyciągnęło stoisko smokologa - Percy od razu poczuł niechęć do tego gościa, ale smoki były na tyle fascynujące, a mina Voice tak znacząca, że nie mogli przejść obojętnie. - Chodź, spróbujemy nauczyć się tego zaklęcia - mruknął, ciągnąc ją w kierunku kukły smoka, podekscytowany jak dzieciak. Niestety, bliskość dziewczyny na tyle go rozpraszała, że niezbyt uważnie przysłuchiwał się wyjaśnieniom Lysandra. Mieszkając w Kanadzie miał zdecydowanie większe doświadczenie jeśli chodzi o hipogryfy, centaury i inne tego rodzaju stworzenia - o smokach wiedział niewiele, a zaklęcie... cóż, po prostu mu nie wyszło. Próbował trzy razy oszołomić bestię, ale bez skutku. Jego męska duma bardzo na tym ucierpiała, dlatego skrzywił się jak niezadowolone dziecko i wzruszył ramionami, patrząc na dziewczynę. - Spróbuj ty, złotowłosa. Obserwował Lysandra, który miał wyraźną słabość do ładnych dziewczyn... a Percy nie miał najmniejszej ochoty się z nim dzielić swoją ukochaną.
Gdy tylko Percy zaproponował udział w festiwalu, nie mogła się nie zgodzić. Wprawdzie unikała podobnych zbiegowisk, ale za nim poszłaby prosto w ogień, więc nie była do końca przekonana do tego pomysłu, ale wizja spędzenia z nim czasu zdecydowanie kusiła. W końcu okazało się, że w ogień też będzie miała okazję wejść, ale o tym za chwilę! Na widok smoków ścisnęła jego rękę mocniej, bezwzględnie przekonana, że przyda im się jakieś nowe wrażenie. Przepuściła Percivala w kolejce, nalegając, by najpierw on się wykazał. Wykazał się niespecjalnie, ale ona wcale nie była lepsza. Nie miała żadnego talentu do zaklęć, po swoją różdżkę sięgała tylko w celu użycia accio, jednak tym razem szło jej wyjątkowo dobrze. Oczywiście dobre złego początki, bo nieco rozkojarzona wzrokiem Percy'ego blondynka znalazła się nie tam, gdzie powinna, czyli zdecydowanie zbyt blisko smocząt. Zanim się obejrzała (może dobrze, że tego nie zrobiła), jej biała, koronkowa bluzka została uroczo ozdobiona czarną plamą. Jakby tego było za mało, dostała jeszcze solidny opieprz od instruktora, któremu odwdzięczyła się kilkoma chłodnymi słowami, co też nie zostało miło przyjęte, w związku z czym rozbawiona Voice wzięła Percivala za rękę i oboje w glorii i chwale opuścili namiot, do którego Cheney zamierzała jeszcze wrócić.
O jejku! Ile tu się działo! Dobrze, że postanowiła wpaść właśnie tutaj! Można było nauczyć się na prawdę wiele! W pierwszej kolejności podeszła do prof. Nicoline West. Generalnie nie zamierzała poprosić ją tylko o naukę, ale również zapytać o parę rzeczy związanych z pracą nauczyciela. Wprawdzie nie wiązała z tym swojej przyszłości, ale po prostu chciała być miła. Potem kobieta wyjaśniła jej sens zaklęcia Ydwyf fi yn gwlychu i zrobiła mały pokaz. Vittoria obserwowała z zafascynowaniem latającą na wszystkie strony farbę. Do momentu, aż ta postanowiła zlecieć jej na ramię. Spojrzała na nie niezadowolona. No świetnie... Miała niebieskie włosy, sfiksowała po eliksirze, upadła podczas występu na kolano... A teraz ma brudną sukienkę z farby. Szkoda, że nie mogla teraz wypić eliksiru upiększającego. Przynajmniej by to zniknęło. Może. Westchnęła niezadowolona i spróbowała wykonać zaklęcie, które pokazywała jej profesor. Przez dłuższy czas się nie udawało, ale potem nagle woda uniosła się i stworzyła... Jajo. Nie o tym myślała, ale nie jest najgorzej. Z uśmiechem odeszła w stronę innego stanowiska. Z daleka zobaczyła Ivo... Eh, ten facet nie był dla niej jakaś szczególną zmorą, ale wzbudzał nieprzyjemne skojarzenia z Frederickiem. Mimo to stanęła gdzieś z tyłu słuchając, jak ten opowiada ludziom o swojej pracy. Kilka razy ziewnęła. Dla niej nie były to interesujące rzeczy. Aż dziwne, że tyle ludzi miało ochotę tego słuchać. No cóż, są różne zboczenia. Z tej nudy wpadł jej do głowy durny pomysł... Weszła do trumny z czystej ciekawości. I dup. Wieko opadło, trumna się zamknęła. Do tego nie dało się w niej oddychać, więc kopała jak najmocniej w wieko by to się otworzyło. Na całe szczęście się nie zatrzasnęła, więc jakoś jej się to udało. Odetchnęła świeżym powietrzem i zwiała zanim ktoś zauważył. Gdy zobaczyła smoki miała wielką ochotę się z nimi pobawić, dotknąć ich i w ogóle. Niestety było tak dużo osób do nauki zaklęcia, że mężczyzna który się tym zajmował powiedział, że może przyjść później. Westchnęła niezadowolona i w takim wypadku również dołączyła do tych, którzy szkolili się z zaklęcia Ex Animo. Okazało się, że jest to bardzo łatwa sprawa. Poszło jej naprawdę szybko. Z radością poszła w stronę Lawendowego szlaku. z/t
Kostki: 2,2,3,4,5 Wydałam: 180G Co już mam? Figurka smoka (Czarny Hebrydzki), Dementorek, Fałszoskop, Eliksir Euforii, Jad Bazyliszka, Eliksir Rozpaczy, i nauczyłam się Ydwyf fi yn gwlychu, Ex Animo i +1 pkt Zaklęcia
Jolene postanowiła jeszcze nie opuszczać targów pana Prince'a. Chciała spróbować swoich sił w zaklęciach, a mianowicie w jednym wybranym, które stosowali zazwyczaj mieszkańcy zamieszkujący niebezpieczne wzgórza. Urok ten oszałamiał ogromne bestie, dlatego było warto spróbować podjąć się, owej nauki na festiwalu. No i pierwsze podejście było darmowe. Wyjęła różdżkę, nie do końca pewna tego co miała zrobić. Potwór mający być niby smokiem wyglądał groźnie. Nie mogła przez to skoncentrować się i zaklęcie nie chciało działać. Nie potrafiła. Po prostu było to dla niej najwidoczniej za trudne. Pożegnała się z @Lysander Prince, po czym poszła w kierunku stoisk z eliksirami.
Targi Pracy Nicoline West: 2, 4 Pokaz magii zaawansowanej: 3, 4 Targi Pracy Ivoš Rožmitál: 1 TARGI PRACY LYSANDER PRINCE: 4
Wydane: nic Zdobyte: 1pkt do zaklęć i OPCM,
Do swojego występu miała jeszcze sporo czasu. Postanowiła przejść się po stoiskach, zobaczyć czy mają coś ciekawego. W końcu nie wszystkie były tak wyjątkowe jak jej. Miała zagrać na fortepianie na zakończenie festynu. Co prawda nie miała jeszcze wybranego utworu, jednak nie powinno być to dla niej jakimś problemem. Umiała dopasować swój nastrój pod każdy utwór. Ostatnio naprawdę wiele myślała o nauczycielu Astronomii i czuła, że utwór będzie dopasowany pod niego. Bardzo ciekawym było również to czy pojawi się na jej występie... Pierwszym jej przystankiem było stoisko panny West. Nie spodziewała się jednak, że będzie to dla niej aż tak upokarzające przeżycie. Nauczycielka pokazała jej wpierw zaklęcie jakie miała wykonać. Wyglądało to naprawdę imponująco choć nie wielka kropla zielonej farby spadła na jej ramię. Nie przejęła się tym zbytnio. Lubiła zielony kolor, a na bluzce z plamkami w tym kolorze nie było to aż tak widoczne. Uśmiechnęła się jedynie i machnęła na to ręką. Następnie przyszła jej kolej na rzucenie tego zaklęcia. Na całe szczęście miała do dyspozycji tylko wodę. Nie wiadomo co by się stało z farbą... Pewnie wylałaby ją na siebie. I uwaga! Tak też się stało z wodą. Cała zawartość miski wylądowała na niej. Cała mokra spojrzała na nauczycielkę która w najlepsze miała ją gdzieś i się z niej wyśmiewała. Wściekła odeszła od stanowiska i wysuszyła się zaklęciem. Teraz przynajmniej mogła dalej zwiedzać stoiska. Westchnąwszy jedynie skierowała się na pokaz magii zaawansowanej. I tutaj nie poszło jej najlepiej. Nie dość, że zaklęcie ulepiło jej na głowie jakąś skorupę, to jeszcze nic nie słyszała, nie mogła mówić i nic nie widziała. Jedynie z oddychaniem nie było najgorzej. Oszołomiona poszła parę kroków przed siebie i trafiła na drzewo. Oczywiście w momencie w którym w nie uderzyła kopuła z jej głowy się rozpłynęła. Pięknie uderzyła w drzewo robiąc sobie gigantycznego guza na czole. Zdecydowanie nie był to jej dzień. Co raz bardziej była zła na siebie. No ale nie był to koniec atrakcji. Następny jej przystankiem jaki sobie obrała była zachęcająco brzmiąc nazwa "Happy End". Myślicie, że tam podszło jej lepiej? A skąd. Wylądowała w jednej z trumien. W dodatku tej zwykłej bez kliatyzacji. O mało co się tam nie udusiła. Dobrze, że Ivoś wyciągnął ją w ostatniej chwili. Podziękowała mu i ruszyła już do ostatniego punktu. Sądziła, że może uda się jej nauczyć jakiegoś zaklęcia, ale guzik z tego. To jednak nie był jej dzień.
Stoisko związane ze smokami? Enzo nie mógłby tego przegapić i skorzystać przy okazji z możliwości nauczenia się zaklęcia, nawet, jeżeli oszałamianie tych bestii nie będzie mu potrzebne jeszcze przez bardzo długi czas. Skoro już Lysander był na miejscu, Halvorsen podjął się kilku prób przyswojenia sobie ex animo. Podczas pierwszej, chyba niedostatecznie skupiał się na wysłuchaniu instrukcji do końca. Pomocnicza kukła okazywała się bardzo rozpraszającym elementem, jaki ostatecznie sprawił, że trzykrotna próba rzucenia czaru, okazała się zupełnie bezcelowa. Może ktoś inny by się zniechęcił, ale na pewno nie Enzo. Wiedział, że kiedyś, gdzieś w dalekiej przyszłości, będzie wiązał swoje życie z magicznymi stworzeniami, a jeśli nie ze smokami to może z podobnymi stworzeniami. Pierwsza osoba, która oswoi mantykorę! Och, jakże chciałby osiągnąć kiedyś coś podobnego. Kierując się swoim oślim uporem, podszedł do drugiej próby, licząc, że ta okaże się bardziej owocna od poprzedniej i trochę się przeliczył. Zafrasowany rzucaniem czarów Enzo, nagle wkroczył na zakazany teren, narażając się na gniew smocząt. Jakby przypalone ciuchy to było mało, Prince pogonił go stąd jak zwykłego nieudacznika, zawijając przy okazji jego pięć galeonów. Cóż, Krukon postanowił pokierować się rozsądkiem. Wiedząc, że nie wskóra za dużo w obecnej sytuacji, odszedł na jakiś czas do opuszczonego domu, licząc na to, że Lysio szybko zapomni kto tak zdenerwował jego ukochanego rogogona. O dziwo udało mu się z powodzeniem załapać na kolejną próbę, chociaż jego przejście po domu strachów było żałośnie krótkie. Czyżby pracownicy Ministerstwa Magii mieli aż tak słabą pamięć? Zdarza się (całe szczęście)! Do trzech razy sztuka, prawda? Tym razem wystarczyła mu szybka instrukcja Lysandra, aby rzucić wzorowe ex animo, co nawet jego samego wprawiło w zaskoczenie, ale wymieszane z pewną dozą samozadowolenia. Miał już to po co przyszedł, więc bez zbędnego przedłużania, oddalił się z festiwalu. Tłumne zbieraniny ludzi nie były czymś za czym przepadał, także ta ewakuacja była całkowicie uzasadniona.
Ex Animo: 6 (4), 3(1), 5 i sukces z bonusowym punktem z zaklęć (jestem też lżejsza o 10G)
Prowadzenie własnej działalności na festynie niosło ze sobą pełno korzyści. Skoro już tu była, to miała czas się rozejrzeć, a przy samej sprzedaży mogła wymienić po kilka zdań z ludźmi dookoła i dowiedzieć się, że w samym centrum parku zajęcia prowadzą doświadczeni, dorośli czarodzieje, w tym młoda aurorka i profesor. Candy pognała tam na złamanie karku, kiedy usłyszała, że może nauczyć się nowych zaklęć i to całkowicie za darmo! Najpierw pojawiła się na pokazie magii zaawansowanej, który prowadziła młoda aurorka. Jak się okazało – Candida zdążyła w sama porę, kobieta akurat się przedstawiała i już po chwili tłumaczyła, jak poprawnie wykonać zaklęcie. Krukonka była podekscytowana samym słuchaniem o potężnym zaklęciu. Nie przypuszczała, że tak szybko zdobędzie możliwość jego nauki. Obserwowała aurorkę w skupieniu, nie spuszczała z niej wzroku ani na chwilę, więc nie miała problemów z odtworzeniem ruchów ręki w pamięci. Gdy tylko mogła sama spróbować, zrobiła to z leniwym uśmiechem. Inkantacje wymówiła z poprawnym akcentem, nawet nadgarstkiem poruszyła idealnie… Ale zaraz, czemu w piaskowej skorupie uwięziła jakąś dziewczynę?! Feliciana zamrugała zaskoczona i aż rozdziawiła usta. Chyba jednak coś nie wyszło… Opamiętała się szybko, natychmiast cofnęła zaklęcie i gestem przeprosiła dziewczynę za całe zamieszanie. Do kolejnej próby, tej na poważnie, podeszła zestresowana i zanim zrobiła cokolwiek, upewniła się, że stoi w bezpiecznej odległości od innych. Teraz udało jej się bez problemu – skorupa przykryła ją dokładnie, a zaklęcia, które niemal od razu zaczęli rzucać inni uczestnicy kursu, odbijały się. Candy była bezpieczna i znacznie polepszyła swoje umiejętności z zaklęć i zapewne będzie to widoczne na kolejnych zajęciach. Coraz lepiej szło jej skupianie się w miejscach publicznych. Razem z innymi podziękowała za tak przydatną lekcję i poszła dalej szukać okazji.
W oddali dojrzała profesor prowadzącą zajęcia z magii żywiołów, która ostatnio nauczyła ich warzyć eliksir chroniący przed ogniem, dlatego nie zawahała się ani przez chwilę. Tutaj, w przeciwieństwie do miejsca wcześniej, musiała poprosić profesor o instrukcje tylko dla siebie. Kobieta musiała mieć anielską cierpliwość. Jak się jednak Candy przekonała – nie każdego instruowała w ten sam sposób. W jej towarzystwie farba po prostu się uniosła, zrobiła kółko dookoła jej głowy i wróciła do misy. Kiedy Candida chciała zrobić to samo, farba nawet nie chciała się unieść. Czyżby straciła wszystkie siły na naukę zaklęcia defensywnego?! Wreszcie jej się udało, ale co z ego, skoro nie potrafiła zapanować nad wodną bańką? Czuła się niekomfortowo, kiedy kula latała dookoła jej głowy. Właśnie, d o o k o ł a, dlaczego nagle spadła jej prosto n a?! Parsknęła, wypluwając przypadkowo nabraną w usta wodę i ze wstydem uciekła jak najszybciej. Wróciła dopiero po ponad godzinie z nadzieją, że przewinęło się tutaj tylu ludzi, że profesor nie będzie jej pamiętać. Teraz instrukcja była o wiele lepiej przedstawiona, a do tego ciekawsza. Prowadząca postawiła obok krukonki wiaderka z kolorowymi farbami, których zawartość po chwili krążyła w powietrzu zgodnie z jej wolą. Candy patrzyła z zachwytem na tę barwną scenę, a po chwili miała przed sobą wielkiego, kolorowego smoka, który zapierał dech w piersiach. Teraz na pewno jej się uda! Nie przejęła się niewielką plamą na ramieniu i z determinacją spróbowała wykonać zaklęcie. Teraz chyba poszło jej lepiej, woda się uniosła, ale potem już w ogóle nie chciała się ruszyć. Jakby między nią a Candy była niewidzialna bariera strachu, że znowu coś się nie uda i ktoś ucierpi. Tym bardziej dziewczyna zdziwiła się, że nagle ciecz przybrała kształt jaja i wróciła do misy. To było podejrzane, jednak krukonka nie mogła się ucieszyć. – Jeszcze raz – poprosiła. Profesor się zgodziła, ale była wyraźnie znudzona i znowu pokazała zaklęcie od niechcenia. Na szczęście teraz, podbudowana Candida, wykonała zaklęcie idealnie – woda uniosła się bez problemu i po kilku chwilach przybrała kształt ptaka z rozłożonymi skrzydłami. Ciężko było stwierdzić, jakiego, jednak profesor nie ukrywała swojego zadowolenia. Tak samo Candy, która ponownie umieściła wodę w misce i z uśmiechem oznajmiła, że wreszcie jej się udało.
Już prawie wracała do siebie, ale w oczy rzucił jej się wielki, co prawda sztuczny, ale jednak, smok. Nie mogła przejść obojętnie – widziała właśnie niepowtarzalną okazję. Gdy się zorientowała, że to wszystko jedna wielka atrapa, bez strachu podeszła do koordynatora. To zaklęcie było wiele prostsze niż dwa poprzednie – wystarczyło, że mężczyzna raz pokazał, w jaki sposób powinna artykułować zaklęcie i jak pokierować rękę. Powtórzyła wszystko dokładnie tak, jak powinna, a smok leżał u jej stóp oszołomiony. Za pierwszym razem! Z jej ust wydobyło się ciche „Jest!”. Teraz mogła wrócić na swoje stoisko z dumą. Chyba tiara dobrze przydzieliła ją do Ravenclawu; wydawała się pojętną, choć czasami rozkojarzoną osobą.
zt
KOSTKI: 4; 3 i 4, 4 i 6, 5 i 3 (!); 5 i 2, CO: magia zaawansowana; magia żywiołów; ex animo ZDOBYŁAM: zaklęcia Metusque (+ 2 punkty do zaklęć), Ydwyf fi yn gwlychu (+ wyróżnienie na lekcji!) i Ex animo (+ 1 punkt z zaklęć)
Szalone, dzikie spędy ludzi nie były konikiem Lyonsa, który zawsze preferował spędzanie czasu w samotności, a już zwłaszcza w swoich czterech ścianach ze szkicownikiem lub gamą nowych tuszy do tatuażu, lecz tym razem coś podkusiło go do wybrania się w te okolicę. Cóż to było? Na pewno nie dziwaczne targi, gdyż na samą myśl o wzięciu w nich udziału, coś przewracało mu się w żołądku. Zaintrygowało go nazwisko Isolde Bloodworth, jako organizatorki pokazów magii zaawansowanej. O ile magia zaawansowana ani trochę go nie interesowała, tak możliwość spotkania się z bliską sobie osobą już bardziej do niego przemawiała i naprawdę, niechże Merlin będzie mi świadkiem, sam Seth nie miał pojęcia dlaczego akurat dzisiaj postanowił jednak spróbować czegoś nowego. Może pomyślał, że skoro już tutaj jest to warto byłoby całkowicie nie przegapić okazji do rozpoczęcia życia na nowo? Na razie zapomnienie o Mandy szło mu kiepsko, więc jedyną nadzieją był dla siebie on sam. Tylko jak można normalnie żyć, kiedy głowa podsuwa coraz bardziej katastrofalne wizje jutra? Dzisiejsza porcja rozmyślań musiała poczekać, gdyż przed Sethem zostało postawione wyzwanie. Zaklęcie Ydwyf fi yn gwlychu samo się nie nauczy, prawda? Ano prawda. Poproszenie Nicoline o naukę poszło mu ciężko. Nauczycielka wyglądała raczej na uczennicę, a nie prowadzącą zajęcia z magii żywiołów, a Seth naprawdę nie miał jak skonfrontować swoich podejrzeń z prawdą. Skończył szkołę jeszcze zanim profesor West zaczęła nauczać. W każdym razie spróbował przemóc swoje uprzedzenia i prawie by mu się udało, gdyby nie kotki lecące na tęczy podczas prezentacji. Może, gdyby Lyons kiedykolwiek odznaczał się poczuciem humoru, uznałby to za żart, a nie za zwykły kicz… Cóż, prezentacja za pomocą farby na pewno była bardziej efektowna, ale tatuażysta nie protestował, kiedy przypadła mu jedynie woda. Nawet bez większego wysiłku udało mu się stworzyć z niej ryczącą głowę lwa, czym zasłużył sobie na fiolkę eliksiru chroniącego przed ogniem. Grzecznie podziękował za lekcję, nawet nieznacznie się uśmiechnąwszy, że otrzymał coś podobnego i iż w zasadzie coś mu dzisiaj wyszło, kierując się do stoiska ze smokami, gdzie jakiś wymuskany blondyn nauczał ex animo. Seth nie miał pojęcia na co przyda mu się takie zaklęcie, ale zawsze lepiej było skorzystać z okazji do nauki, niż przejść obok niej obojętnie, prawda? To było nie w jego stylu, ale jak wiadomo, dzisiaj łamiemy wszelkie zasady. Oszałamianie smoków wcale nie musiało mu iść dobrze, ale jak na złość… szło. Znaczy, jeśli już zapomnimy o chwilowym rozproszeniu przez kukłę smoka. Seth zacisnął wtedy mocniej wargi, gotów użyć pięści zamiast różdżki, dzięki czemu koncertowo zignorował instrukcje Princa. Dopiero trzecia próba rzucenia ex animo okazała się owocna, gdyż udało mu się podpatrzeć jak robi to ktoś inny. W każdym razie próby zakończyły się sukcesem i dopiero wtedy, gdy zakupił jeszcze model smoka, Lyons skierował się ku pokazowi magii zaawansowanej. Trudno powiedzieć czym się kierował, kiedy sięgał po wija syberyjskiego, ale to może kwestia tego, że myślał wtedy o łagodnej Isolde? W każdym razie wziął udział w jej targach, coś tak czując, że to może być karkołomne przeżycie i… nie mylił się. Piaskowa skorupa odebrała mu wzrok, słuch i zatkała usta, a następnie pomogła w nabiciu guza. Raczej nietrudno się domyślić, że zdecydowanie nie polubi się z tym zaklęciem. Kiedy już oczyścił zęby szybkim chłoszczyść, mógł zaczepić osobę, dla której tutaj przyszedł, ale zamiast najpierw się odezwać, Seth zaszedł ją od tyłu, mieszając się z tłumem i ułożył na jej ramieniu model smoka, który zamierzał jej podarować. Wij spełzł natychmiast w dół na jej pierś, a mężczyzna nachylił się, aby przywitać się szeptem wymruczanym do ucha przyjaciółki. Miał cichą nadzieję na nawet nieznaczne wystraszenie jej. Znowu dopadało go wisielcze poczucie humoru? Najwyraźniej.
Pokaz magii zaawansowanej: 3, potem 4 Magia żywiołów: 1 i 3 Ex animo: 2, potem 1 Zdobywam: nauczone zaklęcie Ydwyf fi yn gwlychu oraz Ex Animo, eliksir chroniący przed ogniem, punkt z zaklęć, figurkę wija syberyjskiego Wydaje: 30G
Wszystko układało się tak pozytywnie, aż Serena trochę bała się nagłego przerwanie tego stanu. U niej nigdy dobra passa nie trwała tak długo, ale teraz najwidoczniej zmieniło się to za sprawą Raphaela. Sama myśl, że przyszłość spędzi u jego boku od razu odganiała wszystkie pojawiające się smutki. Wyprawa na festyn była dość spontaniczna i może dlatego zawitali na niego trochę później. Trzymając za rękę swojego narzeczonego, wędrowała między stoiskami w poszukiwaniu czegoś ciekawego. A co interesowało ją najbardziej? Oczywiście, że magia zaawansowana! W takich momentach przydzielenie jej do niebieskich sprawdzało się w stu procentach. Nawet na festynie postanowiła pognać na zajęcia związane z nauką zaklęć. - O Merlinie, zostańmy tutaj chociaż na chwilę! - pełna entuzjazmu zwróciła się do ukochanego i stając na palcach podarowała mu całusa w policzek. Wcale nie w celu przekupstwa! Uważnie wysłuchała instrukcji @Isolde Bloodworth i w odpowiednim czasie sama rzuciła zaklęcie. Niby coś tam się Serenie udało, ale za słabo się skupiła i nie wykonała do końca zaklęcia. W efekcie czego odsłonięta twarz dziewczyny oberwała zaklęciem, zamieniającym biedny nos w opuchniętego pomidora. Za bardzo nie wiedziała co ma z tym zrobić, ale na szczęście zaraz pani auror pojawiła się z pomocą i tym samym krukonka nie musiała straszyć Raphaela swoim wyglądem.
Zachwycała się prawie każdym fragmentem festynu. Głupio się przyznać, ale nigdy na czymś takim nie była, właśnie dlatego tak bardzo podobało jej się wszystko co się tutaj dzieje. Kiedy dotarli do centrum nie było możliwości nie wziąć udziału we wszystkich atrakcjach jakie tam się działy tak więc ciągnąć za sobą Jessiego z szerokim uśmiechem i dziecięcą radością podchodziła do każdego pokazu jaki tylko tutaj był. Widząc pokaz magii zaawansowanej nie mogła jej zignorować. Wcześniej trzymała Jaya cały czas do rękę, a kiedy tylko przyszła możliwość treningu wystrzeliła jak głupia. Co mogłoby się złego stać? Przy rzucaniu zaklęcia trochę się zestresowała i zamiast stworzyć kulę piaskową, była ona szklana… ona naprawdę miała pecha do szkła! Więc kiedy tylko w jej oczach pojawiła się taka krucha tafla, zamknęła oczy broniąc przy okazji twarz. Zapiekło. Ale nie ranki na ciele i ramieniu, w które wbiły się odłamki, a twarz, która przypomniała o wypadku. No cóż, ta dziewczyna miała w życiu prawdziwego pecha i kiedy ktoś rzucił się do niej z pomocą, tylko zaśmiała się pod nosem i przeprosiła za kłopot. Natychmiast wróciła do gryffona widocznie zakłopotana całą tą sytuacją. - To się nazywa szczęście – wydukała szczerząc się do niego głupkowato. Miejmy nadzieje, że w swojej zawziętości nie powie jej czegoś i zabroni brać w czymkolwiek udział. Ona chyba się przyzwyczaiła do bólu - przepraszam, niezdara ze mnie - dodała w końcu. No cóż czuła się tą sytuacją co najmniej zakłopotana.
Kostki: 6 Punkty 1pkt Zaklęcia i OPCM Co już mam? 16x Omnikulary; 9x Samopiszące pióro; 6x Uszy Dalekiego Zasięgu; 3x Przypominajka; 7x Błękitna Butla
Jay równie chętnie co ona brał w tym wszystkim udział. Jednak zaklęcie z kulą piaskową wyglądało z tego wszystkiego na najciekawsze. Widząc, co Lilith wyprawia z tym szkłem stwierdził... Że to zdecydowanie ciekawsze i sam tego spróbował. Owszem. To, że i Jay okrył się wraz z dziewczyną szklaną kulą było zamierzone. Niestety nie udało mu się jej utrzymać zbyt długo. Pękła i wbiła mu się w skórę dość boleśnie. No proszę. Wyglądają sobie we dwójkę jak piękne jeże. Jednak to o nią się zdecydowanie bardziej martwił nawet, gdy Isolde bardzo szybko się nimi zajęła. Z tego wszystkiego chyba Lilith nie zauważyła, że i ten się wygłupił. Dlatego uśmiechnął się do niej jak gdyby nigdy nic (Choć dość podejrzanie) po czym objął ją ramieniem i zaciągnął na inne stanowisku. Profesor Nicoline wprawdzie nie była jego ulubioną nauczycielką, ale wydawało się iż uczy czegoś ciekawego. Zaklęcie, o którym mowa było na pewno bezpieczniejsze. No bo co złego można zrobić z wodą? - Chodź, spróbujemy - To mówiąc wystawił się na pierwszy ogień. Obejrzał dokładnie pokaz... Który wspaniałomyślnie ubrudził farbą jego koszulę. Poważnie?! Poważnie?! Chciał dla odmiany ładnie i elegancko wyglądać, a tu klops. Westchnął niezadowolony i przystąpił do nauki zaklęcia. Co jakiś czas zerkał do Lilith jakby jej wsparcie było kluczową sprawą w jego życiu. Jak widać to działało, bo woda w misie uniosła się w powietrze i będąc nad jego głową przybrała kształt słodkiego króliczka! Nie wiem czemu akurat o tym pomyślał. Jakoś tak, po prostu. Panna West bardzo go pochwaliła. Nie wiedział tylko, czy może się tym cieszyć ze względu na to, że przecież nie lubiła Lilith i tej mogła utrudnić robotę.
Isolde była bardzo przejęta swoją nową rolą, choć w żaden sposób tego nie okazywała. Zaklęcie nie było specjalnie niebezpieczne, ale dość trudne, dlatego uwijała się wokół swoich kursantów, starając się służyć pomocą, opatrzyć drobne urazy albo udzielić dodatkowych wskazówek. Starała się być naprawdę miła i zachęcać do kolejnych prób, mimo że nie obyło się bez guzów i zamieszania. Była trochę rozczarowana nieobecnością Laszlo, który z pewnością by ją odciążył i usprawnił cały pokaz, ale w końcu złoczyńcy i idioci nigdy nie śpią, dlatego nie miała mu tego za złe. Po czterech godzinach była naprawdę wykończona, a przecież do końca festiwalu jeszcze tyle czasu...! Obecność Setha była dla niej miłym zaskoczeniem, ale nie miała możliwości z nim pogadać, bo grupa kursantów była zbyt absorbująca. Ktoś bardzo dowcipny przemienił źle osłoniętego skorupą kolegę w prosiaka, który biegał spanikowany wokół drzewa, jedna z dziewczyn dostała w nos zaklęciem żądlącym, a komuś innemu udało się zamiast piasku wyczarować kruche szkło. Kątem oka dostrzegła, że Seth nabił sobie guza i miała zamiar mu pomóc, kiedy już upora się z biedakiem transmutowanym w prosiaka. Odetchnęła z ulgą, gdy wszyscy wrócili do ludzkich postaci i żadna opuchlizna nie szpeciła niczyjej twarzy. Właśnie miała rozejrzeć się w poszukiwaniu Setha, kiedy poczuła coś na swoim ramieniu, a potem na piersi. Zastygła w bezruchu, czując, że jej serce zaczyna bić w obłąkańczym rytmie ze strachu, jednak była już na tyle doświadczonym aurorem, że potrafiła się opanować i najpierw ocenić sytuację, a dopiero potem działać. W tej samej chwili zdała sobie sprawę, że to tylko figurka smoka i usłyszała szept przyjaciela, który prawie przyprawił ją o atak serca. Odwróciła się szybko w jego stronę z miną, która zdradzała mieszaninę radości, irytacji i ulgi. - Chcesz, żebym umarła na serce? - spytała z wyrzutem, próbując złapać wija, który wziął sobie za punkt honoru wgramolenie się jej za dekolt. Zarumieniła się, zdając sobie sprawę, jak głupio musi wyglądać, walcząc z ożywioną figurką, która co chwilę wymykała jej się z rąk, szukając bezpiecznego schronienia między jej piersiami. W końcu udało jej się go schwytać i uniosła go w powietrze, mając nareszcie okazję dokładnie mu się przyjrzeć. - Śliczny. To wij syberyjski? - spytała, po czym uśmiechnęła się ciepło do Setha. Widać było, że nie ma mu za złe tego wybryku i naprawdę się cieszy, że go widzi. Wspięła się na palce i przytuliła go krótko, wiedząc, że Seth nie należy do zbyt wylewnych ludzi. Po chwili odsunęła się o krok i spojrzała z namysłem na wielkiego guza, rosnącego mu na czole. - Episkey - mruknęła, celując w niego różdżką i z zadowoleniem stwierdziła, że zaklęcie poskutkowało. - Chyba zrobię sobie krótką przerwę. Idziemy się gdzieś przejść? - zaproponowała, jednocześnie kreśląc w powietrzu świecący napis "WRACAM ZA 20 MINUT", który unosił się nad stoiskiem i zmieniał się zgodnie z upływem czasu.
/oczywiście wszyscy chętni dalej się mogą uczyć i zakładać, że Isolde jest na miejscu!/
No wybacz Jay, ale niestety nie zauważyła tego coś uczynił. Nie jej wina, była tak jakby trochę poszkodowana! No ale nie ważne. Kiedy ją objął spojrzała na niego podejrzanie, ale od razu pokaz panny West ją wciągnął. Zapomniała znowu o całym świecie. Na początku nie do końca była pewna podejścia do tego ćwiczenia, powód był prosty, pani Nicoline jej nie lubiła i zawsze utrudniała jej wszystko, ale widząc co wyprawia Jay. Obserwowała go bardzo uważnie, widząc jak farba go ochlapała, zaśmiała się pod nosem, a później… Ja wiem, czemu pojawił się króliczek, jej wyraz twarzy wyraźnie wskazywał na to, że króliczek to był jeden z lepszych decyzji, które mógł podjąć chłopak. - Jaki piękny! – powiedziała podekscytowana. Właśnie to ją przekonało, by spróbować. Podbiegła do profesor. Kociak był taki przesłodki, że nie było możliwości, że to ją nie zachęciło do tego jeszcze bardziej! Kiedy dostała swoją miskę z wodą zerknęła na chłopaka z lekkim uśmiechem i rzuciła zaklęcie, a to co jej wyszło… No cóż widać na co najbardziej czeka i czego nie będzie w stanie sobie odmówić w najbliższym czasie. Smok, który unosił się wokół niej pomachał skrzydłami i wrócił do miski kiedy sobie tego zażyczyła. Oni chyba normalnie naśladowali siebie nawzajem w tych zadaniach. Gdy wróciła do chłopaka odburknęła coś pod nosem w stylu: „Też chciałam króliczego, krwiożerczego potwora”. Chyba panna Nox odczuwała niechęć do tych puchatych stworzeń. Następny dział był… dosyć kłopotliwy. Kiedy zobaczyła w tłumie @Ivoš Rožmitál, zmieszała się i to bardzo. Jej mimika twarzy się zmieniła i jakby uparcie odwracała od niego spojrzenie. Instynktownie przysunęła się do gryffona i złapała go za dłoń. Wolałaby przejść obok tego stoiska i iść dalej. Dawno z nim nie rozmawiała. Od tej rozmowy listownej, na którą jej nie odpowiedział. Nie wiedziała jakie mają teraz stosunki i to wprawiało ją w ten zmieszany stan. Dobrze, że był z nią Jessie, dotyk jego ciała i poczucie, że jest obok niej, jakoś ją uspokajało. W trakcie tego pokazu nie za bardzo słuchała. Bardzo wiele wiedziała o tym… często opowiadał jej o swojej pracy więc nie czuła potrzeby, by dokładnie wsłuchiwać się w każde słowo. Nawet nie dostrzegła, kiedy zniknęła z okolic gryffona i pojawiła się pod jedną z trumien. Zawsze chciała się w niej położyć, ale Ivo nie bardzo jej na to pozwalał. W końcu miała okazję. Nikt nie zwracał na nią uwagi i… bum. Serio? Utknęła?! Miejmy nadzieję, że jednak Harper obserwował jej poczynania z daleka…
Kostki: 5, 1, 1 Punkty 1pkt Zaklęcia i OPCM Co umiem? Ydwyf fi yn gwlychu Co już mam? 16x Omnikulary; 9x Samopiszące pióro; 6x Uszy Dalekiego Zasięgu; 3x Przypominajka; 7x Błękitna Butla
Atak klonów. Wszystko szło im tak samo dobrze. Widać, że świetnie do siebie pasują. On natomiast bardzo się cieszył z każdego jej uśmiechu. Z każdego spojrzenia posłanemu mu z tymi gwiazdeczkami w oczach. Miał ochotę cały czas ją przytulać i robił to kiedy tylko mógł. Co jakiś czas też sprzedawał jej buziaka w nosek, policzek lub usta. Obserwował jej smoka z zainteresowaniem. Stwierdził wewnętrznie, że jego króliczek był fajniejszy, ale jej tego nie powiedział. Gdy natomiast Lituś wyrzuciła z siebie kilka burknięć na jego temat zerknął na nią z zaciekawieniem. - Co ty masz do zająców? - Rzucił z zaciekawieniem. Nie miał pojęcia co może być krwiożerczego w takim małym, futrzanym zwierzaku z długimi uszkami. Nie umiał sobie wyobrazić w nich nic groźnego. Kompletnie nic. Kiedy przeszli się obok stoiska jakiegoś faceta z trumnami był zaskoczony jej zachowaniem. Tak nagle przyległa do niego jak rzep. Zastanawiał się dlaczego tak dziwnie spogląda na tego faceta. Ostatecznie postanowił to zignorować aczkolwiek nie wiedział co ma o tym myśleć, więc tylko ją przytulał. Słuchał wykładu głaszcząc dziewczynę po włosach, a gdy nagle przestał czuć jej ciałko zamrugał zaskoczony i spojrzał w pustą przestrzeń. Zaczął szukać Lilith i dostrzegł ją w idealnym momencie - akurat właziła do trumny. Dlatego podszedł powolutku i... Zamknął ją na dziewczynie. Przez chwilę spoglądał na wieko, by potem po prostu je podnieść i wyszczerzyć się do niej. - To jeszcze nie twój czas. Nie możesz mnie tak zostawić - Zaśmiał się i podał jej rękę. Pociągnął swojego Bambocha w inną stronę zanim ktoś zauważył, co nadrobiła. Zostało stoisko ze smokami? No, to się teraz będzie działo. Sam nie zamierzał próbować. Chciał popatrzyć jak Lilith się bawi. To mu sprawiało największą przyjemność.
Raphael nigdy jeszcze nie był tak szczęśliwy. Jako narzeczony czuł się doskonale - spędzili razem wiele wieczorów, snując fantazje na temat ich wspólnego życia, opisując sobie swój wymarzony dom i spoglądając w przyszłość z dziecięcą ufnością. Zdawał sobie sprawę, że wszystko wygląda tak pięknie, że jest to aż nierealne, ale nie zamierzał się tym martwić. Jak wiadomo Raphael z natury był pogodny i nie przejmował się niczym, zwłaszcza teraz, kiedy Serena przyjęła jego oświadczyny i chciała spędzić z nim resztę życia. Spacerowali sobie wśród stoisk, rozglądając się z zaciekawieniem i ciesząc swoją obecnością. Widział jej entuzjazm na samą myśl, że mogą się nauczyć jakiegoś trudnego zaklęcia, zgodził się natychmiast, zdając sobie jednak sprawę, że pewnie nie pójdzie mu najlepiej, bo taki z niego czarodziej jak z buchorożca baletnica, ale czy kiedykolwiek się tym przejmował? Uśmiechnął się wesoło i ucałował czółko ukochanej, zgadzając się na wszystko, co miało sprawić jej przyjemność. Sam również wysłuchał uważnie instrukcji, po czym wykonał ruch różdżką i... zamknął w piaskowej skorupie Serenę, której biedny, opuchnięty nos właśnie został uleczony przez Isolde. Wcale tego nie chciał! Szybko zdjął z dziewczyny zaklęcie, ucałował ją czule w nosek, który wrócił do swojego dawnego wyglądu. - Je suis désolé... przepraszam... - szepnął z przejęciem, po czym spróbował raz jeszcze, tym razem bardzo ostrożnie, nie chcąc znów zaczarować kogoś innego. I... udało się! Okrył się szczelnie piaskowym pancerzem, od którego odbijały się wszystkie zaklęcia. Nie wiedział, jak to możliwe, ale spojrzał na Serenę z mieszaniną dumy i zdziwienia. - Widziałaś? Wywróżyłem sobie ostatnio postępy w nauce i widocznie fusy nie kłamały! - powiedział radośnie. - To dokąd teraz?
Seth, w zasadzie, aż tak nie przejmował się swoim guzem, aby myśleć o skorzystaniu z zaklęcia. Wszelkie zadrapania czy stłuczenia w większości przypadków były przez niego po prostu ignorowane, w końcu nie da się uniknąć urazów, gdy poważnie traktuje się niektóre sporty, a coś, z czego nie było krwi, chyba nawet nie podpadało pod kategorię poważnej kontuzji, jaką należałoby się szybko zająć. Nawet nie pomyślał, że Isolde może aż tak przejmować się tym czy ktoś nie zrobił sobie na jej pokazach krzywdy, także skoncentrowanie się na małym figlu było dla niego kwestią priorytetową. Szepnął jej do ucha ciche „witaj” lub coś podobnego, z pewną satysfakcją odnotowując całą gamę uczuć, jaka przemknęła przez jej napiętą w oczekiwaniu twarz. Było coś przyjemnego w obserwowaniu jak ludzie się boją, a ta mroczniejsza część natury Setha zdecydowanie czerpała jakąś pokrętną satysfakcję z podobnych sytuacji. Tyle, że granie na nerwach Bloodworth w zasadzie trochę uwierało jego niemalże nieistniejące sumienie. Kto jak kto, ale akurat ona nie była odpowiednim obiektem, na którym w spokoju można było rozładować napięcie czy frustrację, ale przecież nie pokazałby tego po sobie. Jedyną reakcją na jej słowa był nieznaczny uśmiech, jaki przez kilka nieznośnie krótkich sekund gościł na jego twarzy, aby potem rozpłynąć się tak naturalnie, jakby nigdy w ogóle się nie pojawił. Zgodnie ze swoim zwyczajem puścił mimo uszu pytanie retoryczne, uznając że nie ma potrzeby na nie odpowiadać, a jego wzrok siłą rzeczy podążył za nerwowymi ruchami ogona wija, który bardzo starał się wygodnie ułożyć na jej piersiach. Mimo wszystko, miał na tyle dużo ogłady, aby akurat na Isolde nie gapić się natarczywie. Zamiast tego, odezwał się. - Chyba tak. Zatrzymaj go. - odpowiedział na jej pytanie, z początku przegapiając jej uśmiech. Dopiero, kiedy wspięła się na palce, aby go objąć, popatrzył na nią z pewnym zaciekawieniem. Wbrew swojej naturze otoczył ją ramieniem, poklepując niezdarnie po łopatkach w bardzo nieporadny, ale też może w odrobinę uroczy, chociaż niewątpliwie męski sposób. Nie wiedział jak inaczej reaguje się na podobne przejawy czułości, jeśli nie ma się zamiaru okazać braterskiej troski zakrawającej o tę, jaką praktykował na swoich młodszych siostrach, albo zupełnie innej troski, jaka z niewinnością miała naprawdę niewiele wspólnego. Kiedy się odsunęła, poniekąd pożałował, że trwało to tak krótko, a z drugiej strony nawet mu ulżyło. - Dzięki. - rzucił krótko, kiedy Isolde zadbała o to, aby czerwony ślad na jego czole nie napęczniał do nieprzyzwoitych rozmiarów. Krótko rozmasował miejsce, w które się uderzył, nie wyczuwając pod palcami żadnego zgrubienia, ani tym bardziej nie odczuwając bólu. Posłał jej wdzięczne spojrzenie, nagle niezwykle się spoufalając i wyciągając dłoń w stronę jasnowłosej. - Jasne. - odpowiedział bardzo miękko, licząc na to, że chwyci go za rękę i poprowadzi. - Jest tutaj coś jeszcze godnego zobaczenia? Sam pewnie nawet nie wiedziałby gdzie szukać.