Na drugim piętrze znajduje się od wielu lat nieużywana, zakurzona klasa. Jest ona dość przestronna i znajdują się w niej jedynie porozstawianie stare stoły, oraz różne rupiecie składowanie w kącie. Obecnie jest to ulubione miejsce Irytka do bałaganienia. Czasem przychodzą tu jednak także i uczniowie chcący poćwiczyć w spokoju zaklęcia przed kolejną lekcją.
Ostatnio zmieniony przez Bell Rodwick dnia Sob Wrz 06 2014, 17:46, w całości zmieniany 1 raz
Usiadła przodem do niego, uśmiechając się zawadiacko. - Czyżby? - spytała po czym zaczęła robić palcem kółeczka na jego policzku, zerkając na niego kątem oka.
Wzruszył lekko ramionami. - Tak sądzę- powiedział uśmiechając się lekko, kiedy dziewczyna usiadła przodem do niego. Przyciągnął do siebie jej podbródek i pocałował ją delikatnie w usta, odrywając się od niej po chwili.
Stykali się nosami. A co tam, w końcu czasem trzeba być spontanicznym. Nachyliła się i wpiła się w jego usta, obejmując rękoma jego kark. Lekko masowała jego szyję.
Pocałował ją namiętnie, jeszcze bardziej przyciągając do siebie. W trakcie gdy oba masowała jego kark, on wodził dłońmi po jej plecach. Widocznie jednak ucieczka przed kimś może się na coś przydać.
Pogłębiła pocałunek, penetrując językiem jego podniebienie. Lubiła taką odskocznię od rzeczywistości. Wlewała w te pocałunki dużo namiętności i pasji. Delikatnie przeniosła ręce na jego plecy.
Oderwał się od niej, by delikatnie całować jej szyję i twarz. Jego ręce wciąż błądziły pod plechach, ale już pod bluzką dziewczyny. Wciąż miał zamknięte oczy, nie miał zamiaru ich otwierać.
Lekko się wygięła, z błogim uśmiechem na twarzy. Pozwoliła chłopakowi na te pieszczoty, błądząc rękoma na całej długości jego pleców. Tak, lubiła takie spontaniczne akcje.
Wrócił z powrotem do jej ust, całując ją dla odmiany bardzo delikatnie. Oparł swoje dłonie na jej biodrach i delikatnie wodził po nich. Czuł, że robi się coraz goręcej w tej pustej klasie, która zresztą już od dawna była wykorzystywana do celów innych niż powinna.
Znudziło mu się już siedzenie w pokoju pełnym roześmianych uczniów. Nie da się skupić na pisaniu referatu w takich warunkach. Westchnąwszy ciężko ruszył szybkim krokiem korytarzem, a zwoje pergaminu podrygiwały synchronicznie wobec jego krótkich kroków. Dwie wielkie księgi i podręcznik wyślizgiwały się pojedynczo spod jego kościstych ramion. Mimo wszystko trzymał je kurczowo, a konsekwencje tego barwnie zostały wypisane na twarzy - czerwonawe plamy nie powstały od tak. Pchnął drzwi z całej siły, a te wylądowały z trzaskiem na ścianie. Ku jego zdziwieniu w środku stały dwie osoby. - Sorry... Bąknął, sadowiąc się na jednej z tylnich ławek. - Nie przeszkadzajcie sobie. - mruknął pod nosem, rozkładając książki i pergamin.
Jeszcze w Pokoju Wspólnym kiedy usłyszała 'Kocham Cię' momentalnie nogi odmówiły jej posłuszeństwa i ledwo utrzymała się, bo upadłaby twarzą na ziemię. - Ja też - odparła rozentuzjazmowana i pociągnęła go za rękę do pustej klasy. Zostawiła ją tu podczas ostatniej wizyty, kiedy... Się uczyła. No tak, nawet Christine musiała od czasu do czasu usiąść przed zadaniami z zaklęć, czy innych przedmiotów. - Wymachiwałam nią na prawo i lewo. Stłukłam parę wazonów, bo ćwiczyłam zaklęcia - wytłumaczyła, natychmiast rozglądając się za dobrze jej znanym "kawałkiem gałązki", z którą praktycznie się nie rozstawała. Czuła się bezpiecznie mając ją przy sobie, dlatego zaczęła schylać się i wypatrywać. - Nie ma jej - powiedziała zawiedziona, zakładając ręce na piersi i opierając się o stolik - chyba się załamię. Stwierdziła patrząc pod swoje nogi, jakby właśnie tam miała się zaraz pojawić.
Oczywiście usłyszał odpowiedź i szczerze się uśmiechnął. - Zgubiłaś? Myślisz, że jak przywołam ją za pomocą swojej różdżki to "przyleci"? - spytał - Chyba do Accio trzeba znać miejsce. A nie zostawiłaś ją w Pokoju Hufflepuff'u? - dodał zatroskany. Niby nikt nie mógł używać jej różdżki, bo to rzadkość aby do kogoś pasowała, jednak teraz była teoretycznie bezbronna. - Lepiej przeszukamy klasę - rzekł i zaczął szukać magicznego patyka różdżki, podszedł tam, na sam przód.
Znów oderwała się od ławki i zaczęła przeszukiwać całą salę, co ją potwornie irytowało. Nigdy nie lubiła, gdy gubiła różdżkę, zwłaszcza teraz gdy była to już jej piąta. Miała niesamowitego pecha, chociaż miała pieniądze, żeby kupić sobie nową i nie było żadnego problemu. Jednak jej determinacja nakazywała szukać dalej, aż w końcu podniosła jakieś pudło pod którym ją znalazła. - Mam ją ! - krzyknęła uradowana, machając nią w powietrzu. Dopiero potem jej uwagę zwrócił jakiś medalion, który też znajdował się pod plastikowym, białym pudełkiem. Przyjrzała mu się z bliska i oparła się o ścianę, z zamyślonym wyrazem twarzy. - Ktoś najwyraźniej dobrze się tu bawi... - mruknęła sama do siebie, jednak nie na tyle głośno, żeby Kazuo mógł dosłyszeć, bo był ciągle z przodu sali. Ścisnęła medalik w dłoni i odłożyła go na podłogę, postanawiając nie dotykać go.
Szukał, jednak nic nie widział. Przez to czuł się zmieszany i zatroskany. Co jeśli jej nie znajdą? Usłyszał krzyk radości. - A no widzisz! Niepotrzebne się denerwowałaś. - rzekł czule. - Nie wiedziałam, że lubisz gubić rzeczy. - dodał kąśliwie i włożył jej różdżkę do tylnej kieszeni spodni Christy. - Pilnować jak oka w głowie! - zaśmiał się, widząc jej minę. - Wszystko gra?
Zerknęła na różdżkę wystającą trochę z kieszeni spodni i uśmiechnęła się lekko. Teraz czuła się zdecydowanie bardziej bezpieczniej, na przykład już nie raz złapała jakiś ślizgonów na znęcaniu się nad pierwszoroczniakami z nie ich domu. Bohaterska Christine zwykle je ratowała, ale nikt jeszcze o tym nawet nie wiedział. - Lubię ? To raczej one lubią ode mnie uciekać - stwierdziła, trochę krzywiąc się - to już piąta różdżka w tym semestrze ! Przyznała wprost, wiedząc, że kurkon zaraz wybuchnie śmiechem. - A oka w głowie nie muszę pilnować, bo ono nawet nie ucieka - powiedziała i wydęła dolną wargę na górną, patrząc przed siebie na stoliki.
Parsknął śmiechem. - Nie lubią Cię Twoje własne rzeczy? - złapał się za brzuch. Gdy ujrzał jej wzrok, momentalnie przestał. - Och, teraz będę Cię pilnował, abyś nic już nie gubiła - rzekł na pocieszenie, widząc jak wydęła usta. Jak uroczo wyglądała... - Dobra... Skoro nie ma tu nikogo wścibskiego... - usiadł w ławce, rozwalając się nieco - Jak sobie wyobrażasz naszą przyszłość, Christy? Czego oczekujesz? - spytał.
Popatrzyła na niego z lekkim niedowierzaniem, bo przecież znowu żartowała z miną małego szczeniaczka proszącego o przygarnięcie losowego przechodnia. Jego późniejsze pytanie trochę ją zbiło z tropu, więc powoli podeszła do ławki i wzruszyła ramionami. - Nie jestem osobą, która powie ci, że chce mieć dziesiątkę dzieci, kota, psa, papugę i starego dziadka w piwnicy - ukazała mu kawałek języka i zerknęła do tyłu na medalik. Zaraz potem jednak odwróciła się do Kazuo, przechylając swoją głowę odrobinę w lewo. Tak naprawdę dziewczyna marzyła o długiej, niegasnącej miłości, którą chciała przeżyć przynajmniej przez parę lat. Chciała tak niewiele, a jednak czasem było to niemożliwe. - Nie mogę Ci tego wytłumaczyć. Jak dostanę słowotoku, to Cię powiadomię - mrugnęła do niego prawym okiem - A Ty jak sobie to wyobrażasz ? Jego opinii była nadwyraz ciekawa.
- Szczerze, Christy? - spytał. Nie chciał jej w ogóle kłamać. - Więc... - zaczął dość niewinnie, tak jak nie powinien. Uśmiechnął się - Nie myślałem, że to będzie takie trudne. - bąknął pod nosem. - Ach, nie chcę mieć teraz dzieci... rozgłosu... idealnego domu, wielkiej willi, tysiąca służących - zaczął wymieniać na palcach - Mam nadzieję, że wiesz, o co mi chodzi, kochanie. Chciałbym przeżyć coś, co da się doświadczyć tylko w podróżach. Niezapomnianego. Dlatego jestem za potajemnym ślubem. Po prostu nie chcę, aby i nasza historia była tuzinkowa... Zgadasz się z tym? - spytał cicho, bojąc się jej odpowiedzi.
Doskonale go rozumiała, bo sama nie potrzebowała takich luksusów jak wielka willa, czy domek nad morzem. Twierdziła, że przyda się tym razem coś innego, odmiennego od reszty. - Widocznie słowotok już nie będzie mi potrzebny - wyszczerzyła w jego stronę równe, białe ząbki i pokiwała twierdząco głową. Cieszyła się na myśl, że oboje uważają w ten sam sposób, a później nie będzie żadnych niedorozumień. Usiadła na stoliku, zakładając nogę na nogę i patrząc na wazon, który musiał już zreperować nauczyciel zaklęć. Uśmiechnęła się kącikowo, jednocześnie błądząc wzrokiem po ścianach w klasie. - Mówisz tak, jakbyś zaraz miał zostać skazany na wyrok. Zaskoczę Cię i powiem, że jestem tego samego zdania co Ty - potwierdziła zadowolona, lecąc plecami trochę do tyłu, by móc oprzeć się tam łokciami o stolik.
- Tak? - spytał zaskoczony. Poczuł niemałą ulgę. Czyli nie niańczy dzieci, nie chodzi w garniturze(no chyba, że Christy będzie chciała). Żyć i nie umierać. - Chodź do mnie - mruknął, wyciągając doń ręce. - Cieszę się, że mamy wspólne poglądy, przynajmniej nie będzie w przyszłości zawodów. A jak znajdziemy swoje miejsce na Ziemi, takie które będzie nam odpowiadać, zaprosisz swoje przyjaciółki i urządzimy przyjęcie, hm? - spytał. Nie chciał, aby rezygnowała z najbliższych dla niego.
Przyjaciółki ? Przyjęcie ? Dziwnie to wszystko zaczęło brzmieć. Zupełnie tak, jakby mieli wyjechać w daleki świat i w ogóle nie wracać. Nie dała poznać po sobie lekkiego zdziwienia i splotła do siebie ich ręce, zbliżając się w tym samym czasie do Kazuo. - Młodość. Załóż się, że jeszcze kiedyś zmienisz zdanie z pięć razy - powiedziała całkiem szczerze, chociaż ich plany były co jak co ambitne. Mimo wszystko postanowiła odezwać się na temat przyjęcia. - Przecież będę z nimi pisać... - zrobiła trochę zakłopotaną minę, spuszczając wzrok w dół na swoje buty. Zaśmiała się, przypominając sobie jak po raz pierwszy widziała się z krukonem, gdzie podczas spotkania rozmawiali o trampkach. - Jak to się mówi... Wszystko wyjdzie w praniu - stwierdziła ostatecznie, krótko wzdychając, a w swoich myślach przywracając obraz pierwszego spotkania.
Ucałował jej czółko, delikatnie, tak jakby była z porcelany. - Możliwe, ale chcę swoje życie spędzić z Tobą, to się nie zmieni - dodał szeptem, zerkając w jej oczy i zaczynając bawić się rudym kosmykiem włosów. Widział jej zakłopotanie - Skarbie... Chyba mnie źle zrozumiałaś, nie chcę, abyś rzuciła wszystko, ale jak pojedziemy do Japonii, to zostaną Ci tylko sowy do kontaktu z nimi. - pogłaskał ją po zaróżowionym policzku. - Na pewno nie zrobimy nic, co nie będzie Ci pasować, Christy. - zapewnił ją, obejmując w talii. - A jak myślisz zareagują na to Twoi rodzice? Wiesz, koniec szkoły o rok wcześniej, narzeczony, wyjazd - zaczął wyliczać, bacznie się jej przyglądając.
Rudowłosa wzrokiem śledziła każdy szczegół niemal pustego pomieszczenia. Zakurzone okna niemal nie wpuszczały do niego światła. Pojedyncze promyki słońca nieśmiało wdzierały się do klasy nadając jej niecodzienny wygląd. Dziewczyna westchnęła ciężko opuszkami palców błądząc po szybie i zostawiając na niej podłużne ślady kończące się zawijasami. Mimo nieciekawej pogody na zewnątrz w klasie było gorąco.
Wybiegła z dormitorium. Jeszcze w drodze do pustej klasy ubierała po kolei buty i sweter, gdzieś w szybie poprawiła włosy. Nie mogła się doczekać. Weszła do pustej klasy po cichu i objęła Hannę od tyłu. - Skarbie... Ja przepraszam.
Wzdrygnęła się delikatnie czując dłonie Cassie na sobie. Uśmiechnęła się delikatnie. - Nie masz za co. - Odparła cicho. Przejechała palcami wzdłuż szyby i cofnęła je szybko kierując je na dłoń dziewczyny. Ścisnęła ją mocno rozkoszując się ciepłem które biło od jej skóry.
Napawała się jej zapachem, jak nigdy dotąd. Przymknęła oczy, odsłaniając jej szyję. Musnęła ją pełnymi ustami. - Mam za co, skarbie, mam za co... - mówiła, obsypując jej szyję pocałunkami i delikatnie gładząc jej talię. - Nawet nie wiesz, jak za Tobą tęskniłam... - szeptała wprost do jej ucha.
Delikatny uśmiech pojawił się na twarzy rudowłosej. Promienie słońca przedarły się przez warstwę kurzu na oknie drażniąc jej źrenice i przyjemnie grzejąc jej twarz.Koniuszkiem języka oblizała górną wargę i całkowicie oddała się rozkoszy jakim były pocałunki dziewczyny. - Ja za Tobą też. - Odparła i zadrżała delikatnie czując jak ciepły oddech Cass owiewa jej ucho. - Myślałam, że już nie wrócisz.