Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Boisko treningowe

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Strona 6 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6
AutorWiadomość


Rasheed Sharker
Rasheed Sharker

Nauczyciel
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 191cm
C. szczególne : Wysoki wzrost, blizny: trzy linie oplatające jego prawą dłoń
Dodatkowo : Wężoustość, legilimencja i oklumencja
Galeony : 2609
  Liczba postów : 2939
https://www.czarodzieje.org/t7093-rasheed-sharker
https://www.czarodzieje.org/t7096-callisto
https://www.czarodzieje.org/t7094-rekinowe-relacje
https://www.czarodzieje.org/t7190-rasheed-sharker
Boisko treningowe - Page 6 QzgSDG8




Gracz




Boisko treningowe - Page 6 Empty


PisanieBoisko treningowe - Page 6 Empty Boisko treningowe  Boisko treningowe - Page 6 EmptyCzw Cze 16 2016, 23:43;

First topic message reminder :


Boisko treningowe

Dolina Godryka również doczekała się swojego niewielkiego boiska treningowego umiejscowionego tuż przy jednym ze wzgórz. Trenują na nim zarówno lokalne, niewielkie drużyny, których skromne budżety nie pozwalają na częste rezerwacje stadionu narodowego oraz grupki entuzjastów i samouków, a także Ci, którzy cenią sobie ciszę i spokój, gdyż boisko do tej pory nie cieszyło się zbytnią popularnością.
Powrót do góry Go down

AutorWiadomość


Royce Baxter
Royce Baxter

Student Slytherin
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 19
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 185
C. szczególne : czasem noszę kolczyki w uszach i nosie
Galeony : 50
  Liczba postów : 109
https://www.czarodzieje.org/t22103-royce-baxter#724449
https://www.czarodzieje.org/t22188-royce-baxter#729937
https://www.czarodzieje.org/t22093-royce-baxter#724266
Boisko treningowe - Page 6 QzgSDG8




Moderator




Boisko treningowe - Page 6 Empty


PisanieBoisko treningowe - Page 6 Empty Re: Boisko treningowe  Boisko treningowe - Page 6 EmptySro Maj 10 2023, 02:05;

1 slalom: J; 45 + 5 + 4 = 54
2 slalom: F; 98 + 5 + 3 + 27 = 133

Czerpię satysfakcję z naszego dziwnego tańca wokół siebie. Doskonale znam kroki i z zaskakującą gracją je stawiam, bo to nasz jedyny sprawdzony sposób, aby pokazać sobie nawzajem to, czego nie mamy potrzeby ubrać w żadne słowa. Ona prezentuje swoje wdzięki, ja z klasą je podziwiam. Oboje się adorujemy i z przyjemnością wyłapujemy iskierki w swoich spojrzeniach. Może i zadeklarowałem, że wiele zapomniałem, ale moje gesty mówią same za siebie. – Nigdy nie powiedziałem, że łatwe. Chociaż… – na moich ustach pojawia się zawadiacki i prowokacyjny uśmiech i celowo udaję, że się nad tym zastanawiam. – …powoli zaczynam sobie coś przypominać.
Krążymy wokół siebie, bawiąc się i niespiesznie budując napięcie. Moje serce zaczyna bić szybciej, gdy kładzie mi dłoń na piersi i czuję jej ciepły oddech przy uchu. Przymykam powieki podczas tego aroganckiego i zadziornego gestu, ale zaraz odchylam je rozżalony, kiedy odsuwa się ode mnie. – Wszystko w swoim czasie – rzucam mimochodem, ni to grożąc, ni obiecując.
Śmieję się, kiedy tak troskliwie zwraca uwagę, że niedługo gramy finał. Oczywiście interpretuję jej słowa w zupełnie inny sposób i wcale nie myślę o szkolnych rozgrywkach, a tym jak się skończy, prawdopodobnie, nasze dzisiejsze spotkanie. – Będę jak zawsze w formie – mówię dwuznacznie z błyskiem w oku, ale faktycznie zabieram się za rozgrzewkę, którą wpajano mi jako jedną z najważniejszych zasad sukcesu. Kątem oka obserwuję jak Ślizgonka lata na miotle, w której nie rozpoznaję wytworu mojej rodziny. Tym razem nie skupiam się (aż tak) na ruchach dziewczyny, a na możliwościach sprzętu, który właśnie testuje. Nigdy nie traktowałem naszej zażyłości jako okazji do wybadania czym aktualnie zajmują się Brandonowie; może i jestem Baxterem z krwi i kości i to właśnie mój ojciec sprawuje piecze nad rodzinnym biznesem, może i pasowałoby to do stereotypowego opisu domu, w jakim jestem w szkole, może i byłby to sposób na pozbycie się jedynej póki co konkurencji, ale relacja z Charlotte jest dla mnie o wiele ważniejsza. Z tymi przemyśleniami kończę się rozgrzewać i wskakuję na miotłę, dołączając do niej w powietrzu. Latałem już tyle razy w życiu, złośliwi śmieją się, że wszyscy członkowie naszej rodziny urodzili się na miotle, a i tak za każdym razem, gdy wsiadam na miotłę, czuję to samo co zawsze – adrenalinę, wolność i szczęście nie do opisania.
Szczerzę się do przyjaciółki i słucham uważnie, pozwalając jej zadecydować co robimy. Nic więc dziwnego, że cieszę się, kiedy okazuje się, że będziemy się skupiać na tym, w czym czuję się naprawdę dobry. Choć moja postura sugeruje raczej, że bardziej nadaję się na pałkarza czy obrońcę, jestem niezłym szukającym. Uwielbiam niezależność tej pozycji i to, że nie muszę zwracać uwagi na innych. Jestem tylko ja i znicz. – Już ja znam to twoje lekko – wypominam jej, bo przecież to oczywiste, że da z siebie wszystko. Tak jak i ja. – Powodzenia! – życzę jej szybko przed startem i po chwili ruszamy.
Idziemy łeb w łeb, niemalże sunąc obok siebie. Gdybym jej nie znał tak dobrze, mógłbym ją posądzić o zwyczajną chęć bycia blisko mnie; wiem jednak, że oboje traktujemy ten wyścig śmiertelnie poważnie, dlatego staram się przyspieszyć, żeby ją zgubić. Niestety bezskutecznie. Jestem maksymalnie skupiony na slalomie i pętlach, doskonale wyczuwam swoją miotłę i nie zważając na coraz mniej przychylne warunki pogodowe, mknę dalej. A gdy kończymy, jestem dosłownie sekundę za dziewczyną. Zgrabnie hamuję i pomimo piekącego uczucia przegranej, które uzewnętrzniam poprzez mocne zaciśnięcie dłoni na trzonku miotły, nadal się uśmiecham. Szczerze i z poczuciem, że był to naprawdę wyrównany wyścig. – No, no, no – cmokam i podlatuję bliżej. Stykamy się ramionami i obserwuję dumę wymalowaną w jej ciemnych oczach. – Nieźle. Ale tak jak mówiłaś, miało być lekko – szturcham ją zaczepnie łokciem i wzdycham teatralnie, po chwili znów się śmiejąc. – Szapo ba – rzucam łamanym francuskim i kłaniam się na tyle, na ile pozwala mi moja obecna pozycja.

______________________




inspired by the fear of being average
Powrót do góry Go down


Charlotte Brandon
Charlotte Brandon

Student Slytherin
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 19
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 169 cm
C. szczególne : Zawsze lekko uniesiony nosek i half-smile na twarzy, jakby wiedziała więcej od innych. Nosi się z dumą. Nierozłączna ze szpilkami, przynajmniej sześciocentymetrowymi! Maluje usta mocnymi kolorami. Aż zauważalne zmiękczenie w jej zachowaniu i noszeniu się, kiedy rozmawia z innym Brandonem.
Galeony : 194
  Liczba postów : 223
https://www.czarodzieje.org/t22165-charlotte-brandon#727583
https://www.czarodzieje.org/t22184-poczta-charlotte#729730
https://www.czarodzieje.org/t22177-charlotte-brandon#729191
Boisko treningowe - Page 6 QzgSDG8




Gracz




Boisko treningowe - Page 6 Empty


PisanieBoisko treningowe - Page 6 Empty Re: Boisko treningowe  Boisko treningowe - Page 6 EmptyCzw Maj 11 2023, 00:07;

I slalom: F; 49 + 1 + 4 = 54
II slalom: C; 100 + 4 + 3 + 27 = 134

Zimna elegancja i wyrafinowanie, bardzo dobrze się w tym poruszała i z równą wprawą miała ochotę to z siebie zrzucić. Jedyne co ją powstrzymało to fakt, że nie był to czas ani miejsce na zdejmowanie tylu warstw, nawet jeżeli wolniejsze wciągnięcie powietrza dla zachowania pełnej kontroli tylko bardziej ją rozogniło, gdy przyniosło jego znajomy zapach skóry i kosmetyków. Uśmiechnęła się mimochodem prawym kącikiem ust, z nieskrywaną satysfakcją na tyle znajomych bodźców zamkniętych w jego osobie i elektryzujących ją tak lekko, jak bardzo tego nie chciała po sobie poznać.
- Czyli coś tam mogłeś sobie powspominać? – zachichotała niemalże wytwornie, jak na salonach, nęcąco chowając usta za delikatnie rozłożonymi palcami, każdy z jej ruchów i gestów wkalkulowany w ich małą zabawę, grę na przewagi i kokietowanie. Bo nawet, jeżeli nie przyznałaby tego od tak, wprost, Royce był w tym równie dobrym zawodnikiem, co w samego quidditcha. Szczególnie, gdy częstował ją takimi uśmiechami. – W takim razie postaraj się o tym czasie nie zapomnieć – mruknęła z rozbawieniem, posyłając mu ponętne, niemalże zachęcające spojrzenie.
Choć jego następne słowa potwierdzały, że wcale nie musiała go przekonywać. Uniosła nosek z duma i satysfakcją. Zadowolona zmierzyła go wzrokiem z góry na dół, nie krępując się wcale ani zrozumieniem jego intencji, ani swojej reakcji na nie, podkreślając zarzuceniem włosami, że wcale nie pozostawała obojętna.
- Nie wiem, chyba teraz to ty musisz mi przypomnieć – rzuciła do niego jeszcze przez ramię z zaczepną minką i odleciała.
Może i ktoś zauważyłby, że powinna bardziej przejąć się tak jawnym testowaniem sprzętu na oczach kogoś, kto przecież był realną konkurencją dla biznesu jej rodziny. Ale tym kimś na pewno nie była ona. Zwyczajnie znała chłopaka za długo, by podejrzewać go o tak nieczyste zagrania, nawet jeżeli takie techniki należały do jej codziennego asortymenty. Jednak relacja z Roycem zdawała się być ponad to, już dawno zrzucili z siebie ciężary nazwisk, wraz z wieloma innymi rzeczami po drodze i chyba nie było scenariusza, które przecież wszystkie kalkulowała, w którym mogłaby pożałować dzisiejszego dnia.
- Tak? – mruknęła podchwytliwie, w jego obecności pozwalając sobie na zadziorny, szeroki uśmiech, gdy w jej oczach rozbłysnął ten sportowy duch rywalizacji. – Pokaż jak bardzo je znasz – rzuciła wyzwanie, szykując się do ruszenia. – Powiedziałabym to samo, ale wiem, że go nie potrzebujesz – w ostatniej chwili skomplementowała go szczerze i bez żadnych gier, wiedząc, że teraz liczyły się same ich umiejętności.
I ruszyła.
To było niesamowite uczucie. Wiedziała, że się ścigają, że walczą całkowicie na poważnie i żadne z nich nie było w stanie w imię tańca w ich relacji poświęcić trening. A jednak miała wrażenie, że chociaż pędziła, to jakby wcale nie ruszyła. Trwamy w powietrzu, przeleciało jej przez myśl z przekąsem, ale taka była prawda, szli łeb w łeb, na każdym etapie i żadne z nich nie mogło złapać tak upragnionego prowadzenia. Co udało jej się nadrobić na jakiś zakręcie, coś ostrzej ściąć, gdzieś przyspieszyć, Royce już znajdował sposób, by być tuż obok. Zresztą i ona nie pozostawała mu dłużną, nie dając mu się wyprzedzić na więcej, niż kilka sekund.
Niby miała tylko potestować miotłę, posprawdzać jej zwrotność w odniesieniu do szybkości, wyciągnąć wnioski, ale teraz było na to za późno. Wiedziała, że najmniejsze zawahanie skończy się wygraną chłopaka, każda wątpliwość dałaby mu niemożliwe do nadgonienia prowadzenie. Potrzebował tylko chwili nieuwagi, jednego momentu, w którym przeciwnik chociaż zastanowiłby się, co powinien zrobić i wykorzystałby to brutalnie.
Skąd to wiedziała? Zrobiłaby dokładnie to samo, dlatego po prostu gnała, brutalnie testując miotłę, na czas wyścigu przestając kalkulować konsekwencje i dając się porwać pędowi.
Do ostatniej prostej nie wiedziała, kto z nich wygra, naprzemiennie wysuwali się na prowadzenie. Więc pochyliła się mocniej, całą swoją siłą, wolą i samozaparciem każąc sprzętowi polecieć jeszcze szybciej.
W pierwszej chwili nie była pewna, czy wygrała, czy Royce jednak nie przekroczył linii pierwszy, ale gdy się obróciła, jasnym było co się stało. Oczy zabłysły jej dumnie, kiedy lekko uniosła nosek i skwitowała wszystko szczerym, zadowolonym uśmiechem. Kochała ten pęd powietrza, poczucie wolności, gdy po prostu gnała jakby reszta świata nie istniała. Miała wrażenie, że w takich momentach jednocześnie zapominała, że jest Brandonem i stawała się nim jeszcze bardziej.
- Merci – podziękowała płynnie, nachylając się, żeby złożyć krótki pocałunek na jego policzku, w końcu uważała, że był to występ godny podziwu. – Mam nadzieję, że powtórzysz ten popis – wydęła usta, prezentując ich pełen kształt i wyzywający kolor, w tym samym czasie wyjmując różdżkę. – To co, wypuszczamy znicz? – uniosła na niego brew, gotowa otworzyć klatkę złotej piłeczki.

Spoiler:

______________________

The devil wears
lace...
... and she can't be
tamed
Powrót do góry Go down


Royce Baxter
Royce Baxter

Student Slytherin
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 19
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 185
C. szczególne : czasem noszę kolczyki w uszach i nosie
Galeony : 50
  Liczba postów : 109
https://www.czarodzieje.org/t22103-royce-baxter#724449
https://www.czarodzieje.org/t22188-royce-baxter#729937
https://www.czarodzieje.org/t22093-royce-baxter#724266
Boisko treningowe - Page 6 QzgSDG8




Moderator




Boisko treningowe - Page 6 Empty


PisanieBoisko treningowe - Page 6 Empty Re: Boisko treningowe  Boisko treningowe - Page 6 EmptyPon Maj 22 2023, 00:51;

61, a

Znam zasady tej gry. Nie jestem już amatorem, który bezwiednie wpatruje się w swojego towarzysza. Biorę w niej udział na takich samych warunkach, więc z głębokim wdechem nie przejmuję się, że zaatakuje mnie zapach jej skóry otulonej wytwornymi, eleganckimi perfumami. Za tym akurat bardzo tęskniłem. – Coś tam – przyznaję tajemniczo, bo przecież nie będę mówił wprost jak było naprawdę. Ogień, który rozprzestrzenia dookoła, rozpala moje źrenice i potwierdza tylko to jak niełatwo o niej zapomnieć, co Lotte próbuje uwydatnić swoimi gestami i postawą niewinnej lolity. Z zadowoleniem obserwuję jej reakcję na swój komentarz i gdy wyczuwam, że jej ciemne węgielki mierzą mnie z góry na dół, automatycznie się prostuję, aby zaprezentować się jak najlepiej. Żeby wiedziała, że to, co zostawiła kilka miesięcy temu, jest jeszcze lepsze. Ruch ten przychodzi mi z łatwością – jest niewymuszony i pełen swobody – bo od czasu naszego pożegnania, poczucie mojej wartości wzrosło, a ja sam czułem się ze sobą lepiej niż kiedykolwiek. Tym samym moje zamiary wobec niej też są oczywiste. W żaden sposób nie odpowiadam werbalnie na jej zaczepkę, a tylko unoszę kąciki ust, jakby potwierdzając, że wszystko jej przypomnę. Gdy nadejdzie ku temu korzystna okazja.
Zazwyczaj gdy z kimś przegrywam, mam ochotę coś rozjebać i jedyne co mnie rozpiera to złość i agresja. W tym przypadku przełykam gorycz i podekscytowany wpatruję się w jej roziskrzone spojrzenie, które wyraża dumę i zadowolenie. Podziwiam usta Charlotte, wykrzywione w podekscytowanym uśmiechu i obserwuję każdą krzywiznę jej warg, które aktualnie odzwierciedlały zachwyt wygraną. Zazwyczaj gdy z kimś przegrywam, nie czuję wobec niego żadnych ciepłych uczuć. W tym przypadku jest inaczej.
Moje ciało przechodzi prąd, gdy Ślizgonka całuje mój policzek. Zaciskam dłonie na miotle i udaję niewzruszonego; posyłam jej łobuzerskie spojrzenie spod ciemnych, długich rzęs i wyciągam ku niej rękę, aby musnąć nią od niechcenia jej przedramię. – Powtarzanie wiąże się z nudą, a chyba oboje byśmy tego nie chcieli – patrzę na Brandonównę hipnotyzująco, a w moich oczach czai się kolejne wyzwanie. Staram się nie powielać pewnych schematów, a swoje działania zawsze dostosowuję do sytuacji. Ta obecna wymaga ode mnie większego skupienia, dlatego nachylam się lekko, gotowy do szybkiego startu. Chociaż tego nie przyznaję, podoba mi się forma my. Ale to nie oznacza, że wygramy. Bo w tej pogoni jest tylko jeden zwycięzca i liczę na to, że będę nim ja. Zanim oboje wyruszymy, zbliżam się do przyjaciółki, opieram swoje czoło o jej i palcem gładzę jej nadgarstek. – Wypuszczaj – droczę się z nią prośbą wyszeptaną niemalże w jej wargi, po czym gwałtownie się odsuwam, gdy złota piłeczka wylatuje w powietrze. Śledzę ją wzrokiem, ale zaraz potem znicz znika gdzieś za zakrętem. Jestem jednak przyzwyczajony do takich okoliczności. Krążę wokół boiska i bardzo mało uwagi poświęcam Charlotte; przeczesuję spojrzeniem zakamarki boiska, w których najczęściej krąży upragniony cel tej łapanki. Od dziecka trenuję na tej pozycji, więc wiem gdzie patrzeć i co robić. Maksymalnie skupiony, latam nad murawą, robię kółka nad pętlami i uparcie ignoruję swoją towarzyszkę, bo to ja i moje zwycięstwo jest tu najważniejsze. Nie wiem ile tak krążymy, ale w końcu dostrzegam pożądany złoty błysk w oddali. I mknę ku niemu naokoło. Może wiele ryzykuję, ale to też część lekcji dawanych mi przez mamę – nie mogę wprost pokazywać kierunku, w który zmierzam. Czasem warto nadrobić trochę trasy, ale zmylić przeciwnika, żeby ostatecznie złapać wyczekiwaną kulkę ze skrzydełkami.

______________________




inspired by the fear of being average
Powrót do góry Go down


Charlotte Brandon
Charlotte Brandon

Student Slytherin
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 19
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 169 cm
C. szczególne : Zawsze lekko uniesiony nosek i half-smile na twarzy, jakby wiedziała więcej od innych. Nosi się z dumą. Nierozłączna ze szpilkami, przynajmniej sześciocentymetrowymi! Maluje usta mocnymi kolorami. Aż zauważalne zmiękczenie w jej zachowaniu i noszeniu się, kiedy rozmawia z innym Brandonem.
Galeony : 194
  Liczba postów : 223
https://www.czarodzieje.org/t22165-charlotte-brandon#727583
https://www.czarodzieje.org/t22184-poczta-charlotte#729730
https://www.czarodzieje.org/t22177-charlotte-brandon#729191
Boisko treningowe - Page 6 QzgSDG8




Gracz




Boisko treningowe - Page 6 Empty


PisanieBoisko treningowe - Page 6 Empty Re: Boisko treningowe  Boisko treningowe - Page 6 EmptyWczoraj o 15:13;

Nie przyznałaby się na głos, że stęskniła się za jego widokiem, ale Merlin jej świadkiem, był to widok naprawdę wspaniały. Nie kryła się z tym, jak podziwiała go samym spojrzeniem, robiła to bardzo jawnie, upewniając się, że i on to widział, uważając za najlepszy komplement właśnie takie docenienie jego pracy nad sobą. Bo to nie pozostawało w wątpliwościach, że ją wykonywał. Wyglądał jeszcze lepiej niż kiedy wyjeżdżała i gdyby nie zaplanowany trening, pewnie nie omieszkałaby zaproponować mu wspólnego lunchu, tak na przypomnienie sobie niektórych smaków ich przyjaźni.
Przygryzła wargę, uśmiechając się prawym kącikiem z zadowoleniem, jego własna łobuzerskość była najlepszą nagrodą za wygrany wyścig, a ta ich bliskość, intymność we wszystkim co niewypowiedziane i wstrzymywane do właściwego momentu aż przeszła jej dreszczem wzdłuż kręgosłupa, była cudowną zapowiedzią kolejnych takich wyróżnień. Powiodła wzrokiem za jego dłonią, delektując się kolejnymi iskierkami od jego dotyku, by zaraz spojrzeć prosto w te jego hipnotyzujące oczy, dumnie i niewzruszenie, a jednak z ogniem pod każdym, powolnym mrugnięciem powiek. Podobało jej się to, to że nie dał sobą mamić i wodzić za nos, że swoimi wdziękami i cielesnością grał z nią jak równy z równym. Choć skłamałaby, gdyby powiedziała, że nie wkurzył jej tym prawie że pocałunkiem. I było to dobre wkurwienie, takie od którego miała ochotę sprowadzić go do siebie jednym szarpnięciem za kołnierzyk i powstrzymywało ją tylko to, że nie chciała przegrać na przekomarzanki. Jeżeli ktoś miał się ugiąć pod obietnicą pełnych ust – nie miała być to ona.
- Zgodnie z życzeniem – mruknęła kokieterynie, zachęcająco przejeżdżając językiem po dolnej wardze.
A po chwili w powietrze wzniósł się znicz, który zakołował nad boiskiem i zaraz wleciał pomiędzy roślinność. Pozycja szukającego była jej chyba najmniej znana ze wszystkich, ale ten właśnie rodzaj treningu najbardziej pasował jej pod testowanie miotły. Nie goniła za piłeczką, obserwowała uważnie Royce’a, co jakiś czas posyłając mu ukradkowy uśmieszek prawym kącikiem ust. Wiedziała, że tak łatwo nie zdradziłby jej przewidywanego kierunku znicza, ani kiedy najlepiej byłoby ruszyć, ale i tak zerkała na niego, gdy dryfowała w powietrzu nad boiskiem, co chwila sprawdzając, jak dobra miotła była w nagłym pikowaniu i podrywach w górę – mogło jej się to przydać.
I czekała na właściwy moment, to znaczy kiedy Royce by ruszył, może sama aż tak dobrze nie wyczułaby chwili na start, ale z szybkością miała szansę dogonić.

Spoiler:

______________________

The devil wears
lace...
... and she can't be
tamed
Powrót do góry Go down


Sponsored content

Boisko treningowe - Page 6 QzgSDG8








Boisko treningowe - Page 6 Empty


PisanieBoisko treningowe - Page 6 Empty Re: Boisko treningowe  Boisko treningowe - Page 6 Empty;

Powrót do góry Go down
 

Boisko treningowe

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 6 z 6Strona 6 z 6 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Boisko treningowe - Page 6 JHTDsR7 :: 
Dolina Godryka
 :: 
Okoliczne tereny
-