Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Porto

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość


Robin Doppler
Robin Doppler

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Podobnież duże oczy, trzy podłużne blizny po pazurach od lewego nadgarstka aż do łokcia, bardzo jasne, blond włosy
Galeony : 1400
  Liczba postów : 1202
https://www.czarodzieje.org/t19800-robin-doppler#600127
https://www.czarodzieje.org/t19810-robin-i-jej-sowa#600759
https://www.czarodzieje.org/t19808-robin-doppler#600671
https://www.czarodzieje.org/t20573-robin-doppler-dziennik
Porto QzgSDG8




Gracz




Porto Empty


PisaniePorto Empty Porto  Porto EmptySob Lip 03 2021, 13:22;


Porto


Miasto położone w północnej części Portugalii, nad Oceanem Atlantyckim, u ujścia rzeki Duero (port. Douro). Druga co do wielkości metropolia w państwie, po Lizbonie. W gminie (município) Porto mieszkało (2011 r.) 237 584 mieszkańców, zespół miejski (cidade) zamieszkiwało w 2014 roku 1 496 000 mieszkańców, natomiast w całej metropolii (Área Metropolitana do Porto) mieszka 1 762 524 mieszkańców. Mało kto wie, że w Porto również mieści się magiczna dzielnica, która stała się domem dla wielu Hiszpańskich czarownic i czarodziejów.
Powrót do góry Go down


Robin Doppler
Robin Doppler

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Podobnież duże oczy, trzy podłużne blizny po pazurach od lewego nadgarstka aż do łokcia, bardzo jasne, blond włosy
Galeony : 1400
  Liczba postów : 1202
https://www.czarodzieje.org/t19800-robin-doppler#600127
https://www.czarodzieje.org/t19810-robin-i-jej-sowa#600759
https://www.czarodzieje.org/t19808-robin-doppler#600671
https://www.czarodzieje.org/t20573-robin-doppler-dziennik
Porto QzgSDG8




Gracz




Porto Empty


PisaniePorto Empty Re: Porto  Porto EmptySob Lip 03 2021, 13:58;

Cieszyła się jak małe dziecko na myśl, że w końcu dotarli do momentu, kiedy na błogie dwa miesiące mogą całkowicie zapomnieć o konieczności przyswajania jakiejkolwiek ilości wiedzy. Na Merlina, ten rok był naprawdę trudny i sama Robin z utęsknieniem wyczekiwała wakacji! Naprawdę dawała z siebie wszystko, zarówno w szkole jak i w pracy, czego dowodem były uzyskane przez nią oceny na końcowym egzaminie. Próbowała radzić sobie ze wszelkimi problemami i jeszcze dodatkowo łączyć to z nauką hipnozy, którą wciąż kontynuowała w indywidualnym zakresie. Życie nie było łatwe i na pewno wymagało pewnych poświęceń z jej strony, ale nie poddawała się. Uparcie dążyła do przodu, jak i teraz, kiedy stąpała po bruku kompletnie nieznanego jej miasta. Posiadając Huntera u swojego boku, czuła się na pewno spokojniej, ale wciąż było tak wiele niewiadomych, że nie mogła osiągnąć pełnego relaksu. W uszach co róż rozbrzmiewało narzekanie jej chłopaka, tak kompletnie do niego niepodobne. Letnia sukienka kleiła się do jej spoconego ciała, kiedy zmierzali przed siebie. Powoli ogarniała ją wściekłość, której nie potrafiła kontrolować.
Zadanie było proste. Prorok codzienny zapłacił jej grubą ilość galeonów za to, aby udała się do Porto i porozmawiała z tamtejszym ambasadorem na temat relacji pomiędzy czarodziejami żyjącymi w Hiszpanii a tymi, którzy mieszkają w Wielkiej Brytanii. Byli umówieni na konkretną godzinę w restauracji która nazywała się “Sob os elfos gritando”. Dostali szczegółową instrukcję tego, jak dotrzeć do magicznej dzielnicy Porto, gdzie mieściła się restauracja. I początkowo dobrze szło. Robin nie wiedziała, w którym momencie męskie ego Huntera postanowiło wyjść na wierz i udowodnić, że on sam da radę tam trafić i wcale nie potrzebuje żadnych instrukcji.
- Hunter, mówię ci, że zabłądziliśmy. Widzimy ten śmietnik piąty raz! - fuknęła w końcu na swojego chłopaka, który uparcie wiedział gdzie jest… Zatrzymała się w połowie kroku. Wyjęła ze swojej torby wizbooka i szybko przekartkowała szukając konwersacji, która zawierała instrukcję dotarcia do celu. - Tu jest napisane, że obok tamtego kościoła mieliśmy skręcić w lewo i wypatrywać szyldu skweru o nazwie “distrito verde”, a tam mieliśmy przejść pomiędzy dwoma karłowatymi drzewkami pomarańczy i wtedy weszli byśmy do magicznej dzielnicy. - Zamknęła głośno wizbooka i ponownie schowała do torebki. Przeniosła spojrzenie na Huntera, ciskając w niego gromami. - Zabiję cię, jeśli spóźnię się na to spotkanie… - uroczyście obiecała. Cóż byłby to za nietakt! Spóźnić się na spotkanie z taką osobistością?! Mogłaby po czymś takim nie wracać do Wielkiej Brytanii i zapomnieć o swojej karierze dziennikarki, a wtedy Hunter na pewno nie miałby z nią lekko w ewentualnej przyszłości, gdyby udało mu się przeżyć napad jej gniewu...
Powrót do góry Go down


Hunter O. L. Dear
Hunter O. L. Dear

Student Slytherin
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 191cm
Galeony : 2009
  Liczba postów : 788
https://www.czarodzieje.org/t19794-hunter-ossian-lewis-dear#599888
https://www.czarodzieje.org/t19804-sowa-huntera#600487
https://www.czarodzieje.org/t19795-hunter-o-l-dear#599914
Porto QzgSDG8




Gracz




Porto Empty


PisaniePorto Empty Re: Porto  Porto EmptySob Lip 03 2021, 19:34;

Dla niego również ten rok był wykańczający i z prawdziwą ulgą przyjął pojawienie się końca czerwca, który niósł za sobą rozpoczęcie wakacji. Mimo, że lubił życie studenta, pracę dorywczą i szkolne atrakcje, dziesięć miesięcy to zdecydowanie za dużo jak na naukę, zwłaszcza zakończonych morderczą serią egzaminów. Czuł się wypompowany z wszelakiej energii i zmęczony tym wszystkim co zadziało się w ciągu ostatnich miesięcy - wliczając w to także osobistą aferę ich trójki, która przez chwilę nie wyglądała za ciekawie.
Jednak wraz z początkiem lipca okazało się, że może towarzyszyć Robin w jej podróży do Portugalii, gdzie dziewczyna miała do wykonania pracę. Był z niej bardzo dumny, kiedy usłyszał o wywiadzie z ambasadorem i oczywiście nie brał nawet pod uwagę opcji, aby z nią tam nie jechać. W końcu nie codziennie ma się okazję spędzenia kilku dni w tak pięknym mieście, na wybrzeżu, jakim było Porto. W dodatku, musiał osobiście dopilnować bezpieczeństwa Doppler - po prostu czuł się pewniej, będąc obok i to nie dotyczyło tylko tego typu wyjazdów. Wiedział, że sama potrafi sobie poradzić (w końcu to Robin, prawda?), jednak wyprawa z nią była mu jak najbardziej na rękę. Przynajmniej spędzą trochę czasu razem w innym otoczeniu niż szkoła.
Ale oczywiście nie mogło być tak łatwo. Kiedy, szukając lokalu, w którym dziewczyna była umówiona z mężczyzną, ciągle trafiali na  bardzo podobne do siebie przecznice... Zdał sobie sprawę, że coś było nie tak. Ale do końca nie mógł przyznać się do błędu, bo przecież nie miałby przy niej życia. Bo przecież to on zdecydował, że zaprowadzi ich na miejsce samodzielnie, bez pomocy szczegółowych wytycznych, które dziewczyna dostała od naczelnego. Przystając na moment i rozglądając się, usłyszał jej nieco już poirytowany głos, a kiedy odwrócił się do niej, trzymała już w ręku magiczny dziennik.
- Wydaje Ci się. Dobrze idziemy. Noo, właśnie koło tego kościoła teraz w lewo. Właśnie to miałem mówić, patrz, tam jest szyld. - oznajmił niczym niewzruszonym tonem, nic sobie nie robiąc z jej gadania. W końcu prawie są na miejscu, prawda? - Oj, nie marudź. Masz jeszcze pół godziny. - przypomniał jej, wpatrując się w jej przepełniony wściekłością wyraz twarzy. Zdążył już przywyknąć do tego, jak na niego patrzyła, kiedy coś spieprzył, a więc tylko westchnął i podszedł do niej, żeby cmoknąć ją w usta i pociągnąć za rękę w stronę malowniczego skweru. Zerknął jeszcze kontrolnie na zegarek na swoim lewym nadgarstku, aby po chwili wolną rękę wsunąć do kieszeni kurtki i przyspieszyć nieco kroku.
- Sama zaproponowałaś, żebym z Tobą jechał, a koniec końców to ja będę się nudził przez te kilka godzin, kiedy Ty będziesz wyciągać z tego faceta cenne informacje. - zaczął odrobinę zbyt pretensjonalnie, kiedy zrównali kroku i mijając niewielką fontannę, dostrzegł w oddali, wspomniane przez nią dwa niewielkie drzewka pomarańczy, dlatego skręcili w odpowiednią alejkę. - Chciałem tylko pomóc, a Ty oczywiście jak zwykle nie doceniasz moich starań. - mówił, udając obrażonego i nawet na nią nie patrząc. Choć nie był na nią do końca zły, a bardziej było mu zwyczajnie po ludzku smutno, że Ślizgonka go nie docenia. Ale musiał to przecież okazać po swojemu, wyprowadzając poniekąd atak słowny w jej stronę.
Powrót do góry Go down


Robin Doppler
Robin Doppler

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Podobnież duże oczy, trzy podłużne blizny po pazurach od lewego nadgarstka aż do łokcia, bardzo jasne, blond włosy
Galeony : 1400
  Liczba postów : 1202
https://www.czarodzieje.org/t19800-robin-doppler#600127
https://www.czarodzieje.org/t19810-robin-i-jej-sowa#600759
https://www.czarodzieje.org/t19808-robin-doppler#600671
https://www.czarodzieje.org/t20573-robin-doppler-dziennik
Porto QzgSDG8




Gracz




Porto Empty


PisaniePorto Empty Re: Porto  Porto EmptySob Lip 03 2021, 22:51;

Miała szczerą nadzieję na to, że poprzez tą wycieczkę staną się sobie jeszcze bliżsi, o ile w ogóle było to możliwe. Naprawdę cieszyła się z faktu, że Hunter postanowił jej towarzyszyć, choć kompletnie była nieświadoma tego, jakie powodu w dużym stopniu nim kierowały. Wydawało jej się to śmiesznym, że dalej próbował mieć na nią oko, chic niejednokrotnie już udowodniła, że doskonale potrafi sama o siebie zadbać, prawdopodobnie nawet lepiej niż by sądził Dear. Ale skoro będąc obok czuł się spokojniejszy…
Tak urocze miasto jak to, w którym obecnie się znajdowali, zasługiwali na o wiele większy szacunek niż ten, który obecnie mu okazywali. Zbyt skupioną na zadaniu, które przed nią postawiono, po prostu nie mogła napawać się otaczającymi ich urokami. W przeciwieństwie do Huntera, szukała tych zastanych wskazówek wokół nich, na które on nie zwracał większej uwagi, czym tylko irytował ją jeszcze bardziej. Nie dość, że stresowała się wywiadem to jeszcze dochodziła konieczność dotarcia na miejsce, co okazało się nie lada wyzwaniem bo Hunter postanowił pokazać jaki to on nie jest cudowny. Miała ochotę go zabić, dosłownie zamordować, jednak wciąż jeszcze trzymała się w ryzach. A kosztowało ją to naprawdę wiele wysiłku.
Kiedy do niej mówił, miała nadzieję że za chwilę nie wybuchnie. Kontrolowała się, ale nie wiedziała, jak długo będzie w stanie. Wzięła głęboki oddech i powoli zaczęła wypuszczać głośno powietrze ustami. Niewiele to dało, bo dalej sądziła że Huntera głową wspaniałe by wyglądała nabita na pal…
- Właśnie, tylko pół godziny! A jeszcze nie wiadomo jak długo będziemy szukać tej restauracji jak już się dostaniemy do magicznej dzielnicy! - gotowała się powoli we własnej wściekłości i nawet nie zareagowała, kiedy wziął ją za rękę i poszli dalej. Miał szczęście że akurat odnaleźli te dwie pomarańcze, między którymi mieli przejść. Teraz, widząc je na żywo, nie dziwiła się, że były pomijane przez innych ludzi. Po prostu obok nich śmierdziało. Westchnęła pod nosem głośno. - No faktycznie, jesteś biedny i poszkodowany, że spędzisz w Porto kilka godzin sam a kolejne dwa dni ze mną… jak ty to przeżyjesz? - wysyczała w jego stronę. Tak, stres kompletnie brał nad nią kontrolę i nie bardzo wiedziała czemu tak się zachowuje.
Przeszli pomiędzy dwoma pomarańczami i znaleźli się w magicznym świecie. Robin aż przystanęła z wrażenia. Było to miejsce kompletnie niepodobne do ulicy Pokątnej, do której była przyzwyczajona. Stali właśnie na wielkim skwerze, pełnym magicznych straganów, od którego odchodziło przynajmniej z tuzin brukowanych uliczek. Każda z nich miała inny kolor bruku, co powinno wyglądać przynajmniej kuriozalnie, jednak to wpasowywało się w całość otoczenia, że wyglądało… jak z bajki. Spojrzała na Huntera, nagle kompletnie zapominając o gniewie, jaki względem niego odczuwała. Uśmiechnęła się delikatnie w jego stronę.
- No tego to się nie spodziewałam - przyznała w końcu, dalej stojąc w tym samym miejscu. Skwer był pełen czarodziejów poubieranych zarówno w mugolskie jak i czarodziejskie ubrania. Przekrzykiwali się, robili zakupy, grupka niewielkie młodszych ludzi od nich grała na samym środku w jakąś dziwna i kompletnie nieznaną Robin grę, która wyglądała na bardzo skomplikowaną, a dopingowało ich kilkadziesiąt osób. Przyglądała się temu przez chwilę milcząc. - No dobra, to teraz ta restauracja - mruknęła pod nosem, czując jak zaczyna ją ogarniać coraz większy stres. Może jednak niepotrzebnie wyżywała się wcześniej na Hunterze… Ale przecież teraz się nie przyzna!
Powrót do góry Go down


Hunter O. L. Dear
Hunter O. L. Dear

Student Slytherin
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 191cm
Galeony : 2009
  Liczba postów : 788
https://www.czarodzieje.org/t19794-hunter-ossian-lewis-dear#599888
https://www.czarodzieje.org/t19804-sowa-huntera#600487
https://www.czarodzieje.org/t19795-hunter-o-l-dear#599914
Porto QzgSDG8




Gracz




Porto Empty


PisaniePorto Empty Re: Porto  Porto EmptyNie Lip 04 2021, 13:18;

Zdecydowanie był fanem łączenia przyjemnego z pożytecznym. A, że podróż z dziewczyną łączyła obie te kwestie bezsprzecznie, pojawienie się w Porto wraz z nią dawało mu wiele korzyści. Cieszył się także z wolnego czasu, który przyjdzie im spędzić razem, bo to nie tak, że chciał jedynie kontrolować. I choć wiedział, że przede wszystkim przywiodła ich tam praca Robin, to te kilka dni, które mogli tam zostać po przeprowadzonym przez nią wywiadzie, były dla niego ekscytujące.
Doskonale wiedział jak ważne było dla niej to spotkanie. Dosłownie być albo nie być w redakcji. A więc, w żadnym wypadku nie chciał, aby coś poszło nie tak i przecież widać było, że starał się jak mógł, żeby doprowadzić ich na miejsce. Jednak jego męska duma nie pozwalała mu wcześniej przyznać się do tego, że przez chwilę błądzili w koło, nie mogąc trafić na przejście do magicznej dzielnicy. Dopiero musiał doprowadzić Robin na skraj wściekłości, aby postąpić według jej wskazówek (chociaż i tak koniec końców nie przyznał się do tego, ze to przez niego kręcili się w kółko). Ale sobie nie miał nic do zarzucenia. Jak to prawdziwy facet.
- To masa czasu, kobieto! Uspokój się. Zdążysz. - jęknął w jej kierunku, ciągnąc ją w stronę niewielkiego ogrodu, w poszukiwaniu dwóch charakterystycznych drzewek. Przecież przez to jej gadanie też tracili cenny czas. Skoro już wiedzą gdzie są i gdzie powinni iść, nie powinno być problemu, prawda? Zaraz jednak musiał znowu się odezwać i oczywiście nie panować nad swoim tonem, przez co jeszcze bardziej rozeźlił swoją dziewczynę. - Będę musiał jakoś sobie radzić. Może znajdę na ten czas jakieś ciekawe towarzystwo - odgryzł się jej, ciągle naburmuszony. Czasami te jej wybuchy wściekłości były poza jego skalą cierpliwości i musiał jakoś odreagować, nawet jeśli swoimi słowami wcale nie poprawiał swojej sytuacji. Ale odkąd pamiętał, zawsze się żarli, a więc to chyba żadna nowość, prawda?
W końcu jednak minęli dwa drzewka pomarańczy, aby nagle znaleźć się w magicznej części miasta. Rzeczywiście wszystko tutaj wyglądało niezwykle bajecznie i te stoiska dodawały uroku całej długiej alei, z której odchodziły jeszcze pojedyncze uliczki. Jego także oczarował widok kolorowego gaju, znajdującego się po środku, przez co zatrzymał się wraz z Robin, aby przez chwilę go podziwiać. W Wielkiej Brytanii wyglądało to zupełnie inaczej.
- Fakt, fajnie tu mają - był w stanie jedynie tyle z siebie wykrztusić, po jej słowach, rozglądając się wokoło i chłonąc ten widok, aby zapamiętać go na dłużej. - Musi się im tutaj super mieszkać. A jak to nocą musi wyglądać... - mruknął jeszcze po chwili, z nieukrytym zachwytem, aż w końcu słysząc jej słowa przypomniał sobie po co tutaj przyszli. Tym samym, widział na jej twarzy to zdenerwowanie, zapewne już nie samym faktem, że może się spóźnić na spotkanie, ale samym wywiadem. Zacisnął mocniej palce na jej dłoni.
- Będzie dobrze. Przecież zajebista z Ciebie dziennikarka - oznajmił, z błądzącym w kącikach ust uśmiechem, patrząc na nią błyszczącymi oczyma. - Po prostu rób swoje, tak jakbyś rozmawiała ze swoim szefem. - dodał jeszcze, aby po chwili przygarnąć ją do siebie i przytulić by dodać jej otuchy. Wiedział, że tego potrzebuje, choć nigdy się do tego nie przyzna. W końcu była podobna do niego. Za chwilę jednak odsunął się od niej i widząc mężczyznę przechodzącego tuż obok nich, zaczepił go, pytając o restaurację, której szukali. Czarodziej z uśmiechem wskazał im drogę, przez co byli uratowani. Podziękował mu i zerknął na Robin i ruszyli w tamtym kierunku.
- Masz wszystko? - spytał jeszcze, kiedy już praktycznie byli przed lokalem i choć wiedział, że była doskonale przygotowana, musiał zapytać, przed tym jak zostawi ją samą.
Powrót do góry Go down


Robin Doppler
Robin Doppler

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Podobnież duże oczy, trzy podłużne blizny po pazurach od lewego nadgarstka aż do łokcia, bardzo jasne, blond włosy
Galeony : 1400
  Liczba postów : 1202
https://www.czarodzieje.org/t19800-robin-doppler#600127
https://www.czarodzieje.org/t19810-robin-i-jej-sowa#600759
https://www.czarodzieje.org/t19808-robin-doppler#600671
https://www.czarodzieje.org/t20573-robin-doppler-dziennik
Porto QzgSDG8




Gracz




Porto Empty


PisaniePorto Empty Re: Porto  Porto EmptyNie Lip 04 2021, 22:06;

Mieli okazję na to, aby odetchnąć od szarej rzeczywistości, która otaczała ich w Wielkiej Brytanii, co Robin przyjęła z ogromnym westchnieniem ulgi. W momentach takich, jak ten, rozumiała zupełnie swoją szaloną matkę, która na podróże poświęciła znaczną większość swojego życia. Miała możliwość zobaczyć coraz to wspanialsze miejsca, które na pewno zapadały w pamięć. Jak i ona w tym momencie, kiedy kroczyła kolejnymi uliczkami malowniczego Porto. Prawdopodobnie, gdyby nie sprzyjające wszystkiemu okoliczności, to nadawałaby się tymi cudownymi urokami, które prezentowało im miasto. Jednak teraz, im bliżej celu, tym bardziej jej żołądek zawiązywał się w ciasny supeł, spowodowany stresem, jaki ją ogarniał. I jeszcze to błądzenie po omacku, bo ktoś uparł się, że wie lepiej… Będąc w danym mieście po raz pierwszy… Nic dziwnego, że naprawde miała ochotę zabić Huntera i upewnić się, że nie zmartwychwstanie.
- Merlin mi świadkiem, że jeśli nie zdążę to cię oskalpuję - uroczyście obiecała chłopakowi, gotowa zwalić na niego całą winę. Nie wiedziała, czemu to robi, ale nie doszukiwała się w tym logiki, tłumacząc swoje zachowanie stresem i ogólnie niepożądanymi efektami dzisiejszej wyprawy. Nawet urok magicznej dzielnicy nie sprawiał jej aż tak ogromnej radości, jaką powinien. Może później. Może za jakieś kilka godzin, kiedy będzie już spokojna i szczęśliwa, że cały wywiad poszedł zupełnie po jej myśli. Teraz jednak chciała tylko iść dalej, znaleźć tą przeklętą restaurację i mieć już to za sobą. Uścisk dłoni Huntera na jej własnych palcach dodawał jej otuchy, chociaż nie aż tyle, ile powinien w normalnym momencie ich życia.
- Później się przekonamy, jak to wygląda nocą - obiecała mu, jakby świadoma tego, że nie powinna aż tak się brzydko zachowywać. Ciche westchnienie wyrwało jej się spomiędzy warg, kiedy przytulił ją do siebie. Przymknęła na chwilę oczy, rozkoszując się tą krótką chwilą bliskości i pozwalając na te kilka sekund uspokoić swoje myśli. W końcu wzięła jednak głęboki oddech, gotowa iść dalej i szukać tej piekielnej restauracji. Ruszyli przed siebie we wskazanym przez czarodzieja kierunku, a im dalej szli, tym bardziej się stresowała. Oczywiście próbowała grać silną i pewną siebie, ale przecież Hunter ją znał. Na nic zdawały się takie zagrywki w jego otoczeniu, kiedy to doskonale wiedział, jak musiała się czuć.
Zatrzymali się przed restauracją, a ona poczuła, że nogi ma jak z waty. Patrzyła na Huntera nie bardzo rozumiejącym wzrokiem, kiedy pytał ją, czy zabrała wszystko, co niezbędne.
- Tak - powiedziała cicho. Odchrząknęła i skinęła głową. A potem szybko ucałowała jego policzek i weszła do środka.
***
Czas jej rozmowy z ambasadorem dobiegł końca. Słońce na zewnątrz zaczęło już chylić się ku zachodowi, a Robin nawet nie spostrzegła, kiedy minęły te trzy godziny, które miała zarezerwowane na wywiad. Wyszła z restauracji z szerokim uśmiechem na ustach czując, że poszło jej naprawdę dobrze. Może właśnie zaliczyła swój pierwszy, naprawdę bardzo poważny wywiad?
- Hunter? - rozglądała się dookoła, ale nigdzie nie dostrzegła znajomej sylwetki. Umawiała się z chłopakiem, że spotkają się przed restauracją po tej rozmowie, choć liczyła się z faktem, że ten mógł zechcieć udać się gdzieś indziej i pozwiedzać nieco na własna rękę. Dlatego postanowiła usiąść na pobliskim murku i po prostu na niego poczekać, gotowa zdać mu dokładną relację z tego, co właśnie miało miejsce.
Powrót do góry Go down


Hunter O. L. Dear
Hunter O. L. Dear

Student Slytherin
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 191cm
Galeony : 2009
  Liczba postów : 788
https://www.czarodzieje.org/t19794-hunter-ossian-lewis-dear#599888
https://www.czarodzieje.org/t19804-sowa-huntera#600487
https://www.czarodzieje.org/t19795-hunter-o-l-dear#599914
Porto QzgSDG8




Gracz




Porto Empty


PisaniePorto Empty Re: Porto  Porto EmptyPon Lip 05 2021, 09:49;

Jego relacja z dziewczyną od zawsze była specyficzna. Raz się odgrażali jedno drugiemu, a w następnej chwili wyznawali sobie miłość. To nie było normalne, ale uwielbiał te ich przekomarzania i gdyby nie to, zdecydowanie nie byliby sobą. Tak samo jak Hunter nie byłby Hunterem gdyby nie chciał pokazać, że sam znajdzie tą cholerną drogę do magicznej dzielnicy. I nawet jeśli zesłał tym na siebie gniew Doppler, nawet jeśli chciała go zabić przez to, że tyle błądzili po Porto - musiał postawić na swoim. Był lekkoduchem i nie przejmował się na zapas. Dla niego, mieli jeszcze sporo czasu do spotkania, a więc nie widział w tym nic złego, a tym bardziej nie rozumiał, czemu się na niego wścieka, skoro chciał dobrze.
Ale w końcu odnaleźli magiczną część miasta i stanęli przed restauracją, w której miał odbyć się wywiad z ambasadorem. Nie sądził, że aż tyle stresu będzie on kosztował dziewczynę i chciał zrobić wszystko, aby okazać jej jak najwięcej wsparcia aby podeszła do tego na spokojnie. W końcu była dobra w tym co robiła. Wierzył w nią, a więc wszystko musiało się udać, zgodnie z jej planem. Nie wiedział tylko dlaczego tak silna dziewczyna pozwala, aby zdenerwowanie wzięło nad nią górę. Ale był tam dla niej, dlatego wspierał ją najlepiej jak tylko potrafił, ostatecznie pozostawiając w lokalu, aby stawiła czoła wyzwaniu.
Pierwsze kilkanaście minut, po tym jak oddalił się od restauracji w stronę skwerku, błądził pomiędzy alejkami, próbując nacieszyć się tym widokiem i obejrzeć każdy ze stoisk, które znajdowały się przy najbliższych uliczkach. Przystanął jednak na dłużej przy straganie z biżuterią, sprzedawaną przez ciemnowłosą kobietę, która zachęcała do oglądnięcia pierścionków dla par. Od razu pomyślał, że być może widziała ich wcześniej, kiedy przechodzili przez skwerk. Jednak postanowił obejrzeć to co znajdowało się w pudełkach na niewielkiej ladzie. A była tego naprawdę masa. Od najróżniejszych kształtów po wszelakie kolorowe kamienie. Kilka z nich wyglądało naprawdę zachęcająco, jednak żaden nie przykuł jego wzroku na tyle, aby zechciał je kupić. Miał już odchodzić, kiedy dostrzegł gdzieś na rogu niewielki kartonik z parą prostych, aczkolwiek jedynych w swoim rodzaju pierścionków. Od razu podjął decyzję i wskazał je czarownicy. Dowiedział się, że były wykonane z białego złota, które delikatnie łaskotało w dłoń noszącą je osobę, kiedy ta druga o niej myślała. Uśmiechnął się na samą myśl komentarza, jaki usłyszy od Robin na temat tego efektu, dokładnie w momencie, kiedy otrzymał zapakowane pudełeczko. Zapłacił i pożegnał się z kobietą z uśmiechem, wsuwając do kieszeni mały pakunek. Pół godziny później wpatrywał się już zahipnotyzowany w grupkę młodych ludzi, odbywających swój występ na ulicy na magicznych instrumentach, tworząc cudowny akompaniament dla tego pięknego dnia. Wszystko tam wydawało się jeszcze bardziej magiczne niż w Wielkiej Brytanii. A może to tylko jego złudne wrażenie.
Nawet nie zauważył kiedy minęło ponad dwie godziny i zdał sobie sprawę, że musi wracać, aby odebrać Robin spod lokalu, przed którym ją zostawił. Jednak dotarcie tam ponownie nie było takie proste jak mu się wydawało. Zwłaszcza z jego orientacją w terenie. Kilka razy oczywiście musiał trafić w nie tę uliczke co trzeba, aby dopiero po kilkudziesięciu minutach lekko zdyszany pojawić się na odpowiedniej przecznicy. Widząc z daleka Ślizgonkę, siedzącą na murku, przyspieszył kroku.
- I jak poszło? - spytał od razu, próbując cokolwiek wyczytać z jej twarzy, kiedy przysiadł obok niej. - Spoko koleś? Udało Ci się wypytać o wszystko? - dorzucił jeszcze po chwili, ciekawy wszystkich szczegółów. Wiedział ile nerwów ją to kosztowało. Musiała teraz odreagować. Dlatego, jak tylko odpowiedziała, uśmiechnął się, by sięgnąć do kieszeni spodni i wyjąć pudełeczko.
- Patrz co znalazłem. Będziemy mieć pamiątkę - oznajmił, z radosnym uśmiechem, otwierając wieczko, aby mogła zobaczyć parę pierścionków. Zerknął na nią, sprawdzając jej reakcję. - Podobno mają lekko łaskotać, kiedy druga osoba o Tobie myśli. Sprawdźmy to. - biorąc cieńszy z nich, chwycił jej dłoń, aby z łatwością wsunąć jej pierścionek na serdeczny palec. Miał nadzieję, że jej się spodoba taki symboliczny podarunek, który nie tylko był pamiątką z tego kraju, ale także czymś co miało im przypominać o sobie.
Powrót do góry Go down


Robin Doppler
Robin Doppler

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Podobnież duże oczy, trzy podłużne blizny po pazurach od lewego nadgarstka aż do łokcia, bardzo jasne, blond włosy
Galeony : 1400
  Liczba postów : 1202
https://www.czarodzieje.org/t19800-robin-doppler#600127
https://www.czarodzieje.org/t19810-robin-i-jej-sowa#600759
https://www.czarodzieje.org/t19808-robin-doppler#600671
https://www.czarodzieje.org/t20573-robin-doppler-dziennik
Porto QzgSDG8




Gracz




Porto Empty


PisaniePorto Empty Re: Porto  Porto EmptyPon Lip 05 2021, 11:45;

To niesamowite, bo naprawdę szybko minęło jej te kilka godzin, więc kiedy już opuściła restaurację, czuła się zgoła inaczej, niż w momencie, kiedy przestepowała po raz pierwszy przez jej próg. Nawet nie przejmowała się tym, co w tym czasie porabiał Hunter, zbyt skupiona na zadaniu, które przed nią postawiono. I nie zestresowała się, gdy wyszła z restauracji, a jego nie było nigdzie na horyzoncie. Podejrzewała, że nie będzie tutaj siedział i czekał jak wierny psidwak na jej przybycie, tylko w tym czasie postanowi samodzielnie sprawdzić kilka co bardziej urokliwych zakątków tego miejsca. Dlatego też sama zasiadła na murku, czekając na to, jak się pojawi, a w myślach wciąż wracała do dopiero co odbytej rozmowy. Była z siebie naprawdę zadowolona. Uważała, że wypadła bardzo profesjonalnie i jako pewna siebie osoba. Rozmowa toczyła się w bardzo odpowiedni sposób, na poziomie, nie raz i nie dwa przerywana gromkim śmiechem. Czy mogła sobie wymarzyć lepszy wywiad? Z pewnością nie…
Nie ma co, Hunter był tak charakterystycznie wysoki, że kiedy w końcu pojawił się na horyzoncie, to z daleka go dostrzegła. Wstała ze swojego miejsca na murku i niczym ani nikim się nie przejmując po prostu rzuciła mu się na szyję. Przytuliła się do niego mocno, bo bardzo tego potrzebowała. Odreagować cały ten stres, niepewność, zdenerwowanie. Dopiero po dłuższej chwili pozwoliła chłopakowi na to, aby usiadł obok niej na murku.
- Na Merlina, ależ się stresowałam!- zaczęła, głośno wypuszczając powietrze z płuc. - Ale okazało się, że kompletnie niepotrzebnie, bo w sumie ten facet był naprawdę spoko. Rozmowa toczyła się praktycznie sama, nie musiałam zaglądać w żadne notatki, aby płynnie przechodzić z jednego tematu do drugiego. Byłam przekonana, że będę miała do czynienia z dziwnym, sztywnym facetem, który nie będzie mnie w ogóle traktował poważnie, a tu proszę, takie miłe zaskoczenie! - wyrzucała z siebie słowa z szybkością karabinu maszynowego, bo w jakiś sposób musiała to wszystko odreagować. Więc mówiła dużo z ogromną ilością szczegółów, które prawdopodobnie na nic były Hunterowi potrzebne, ale kompletnie nie mogła się temu oprzeć. Musiała wyrzucić z siebie to wszystko i nie znajdowała innego sposobu, aby to uczynić.
- Uuu, a co to? - od razu zainteresowała się tym, co kupił i spojrzała na niewielki pakunek. Kiedy otworzył wieczko, z konsternacją przyglądała się biżuteri. Powoli podniosła wzrok na chłopaka, wpatrując się w jego jasne tęczówki. Bez słowa podała mu swoją dłoń i dalej patrzyła mu prosto w oczy, kiedy na jej palec nakładał pierścionek. - Hunter… - powiedziała bardzo cicho, nieco łamiącym się głosem. Pierścionek faktycznie delikatnie wibrował na jej palcu, choć nie wiedziała, czy to za sprawą tego, że trzęsła się jej dłoń, czy faktycznie miał jakieś magiczne zdolności, o które go nie podejrzewał. Niewiele myśląc również wzięła w dłoń ten większy pierścionek i bez słowa nałożyła na jego palec. A potem bezczelnie wspięła się na jego kolana. W tej pozycji znacznie łatwiej było jej go całować z racji dzielącej ich różnicy wzrostu. Nie pytając o zgodę czy w ogóle o cokolwiek, po prostu czule zaczęła całować jego usta, zaplatając dłonie za jego karkiem. Jak ona w ogóle mogła jeszcze kilka godzin temu się na niego gniewać, kiedy potem przychodził i robił coś takiego? Jedyne, o czym w tamtym momencie była w stanie myśleć to to, jak bardzo żałuje, że znajdowali się właśnie na środku zatłoczonego magicznego świata w kompletnie nieznanym im mieście. Wolałaby być z nim sam na sam. Ale to może później...
Powrót do góry Go down


Hunter O. L. Dear
Hunter O. L. Dear

Student Slytherin
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 191cm
Galeony : 2009
  Liczba postów : 788
https://www.czarodzieje.org/t19794-hunter-ossian-lewis-dear#599888
https://www.czarodzieje.org/t19804-sowa-huntera#600487
https://www.czarodzieje.org/t19795-hunter-o-l-dear#599914
Porto QzgSDG8




Gracz




Porto Empty


PisaniePorto Empty Re: Porto  Porto EmptyPon Lip 05 2021, 21:48;

Tak naprawdę, czysto złośliwie wypomniał jej, że zostawi go samego w magicznej części miasta. Czasami plótł co mu ślina na język przynosiła, tylko po to, aby wbić szpileczkę. Nie wiedział czemu tak ma. Przecież to normalne, że dziewczyna przyjechała tutaj do pracy i to najważniejszy jej wywiad jak do tej pory. Ale no, dupkowatość z Deara chyba nigdy nie wyjdzie...
Ale wszystko wynagradzało mu powitanie, jakie mu zgotowała Robin, kiedy tylko stanął przed nią. od razu zrobiło mu się cieplej na sercu i uśmiechając się jak głupek, przygarnął ją do siebie. Takie odreagowanie stresu to on rozumiał. A tak serio, dało mu to bardzo wyraźny znak, że wszystko poszło zgodnie z planem, co potwierdziła mu po chwili słowami dziewczyna. I to w najdrobniejszych szczegółach, których faktycznie znać nie musiał.
- To super! Mega się cieszę, że się udało. I w końcu masz to za sobą - powiedział z nieukrytą radością w głosie, posyłając jej szeroki uśmiech i szczerze ciesząc się, że wywiad poszedł jej tak dobrze. Czy on już mówił, że był z niej dumny? Hmm, jej chyba nie. - Jestem z Ciebie dumny, kotek - oznajmił na koniec, po czym wyjął kartonik z pierścionkami, aby jej je pokazać. Był prawie pewny, że się jej spodobają. I się nie mylił.
- To pierścionki dla par. Niby taki bajer dla... - zaczął, po tym jak jej pierścionek wylądował na jej palcu, ale nie było mu dane dokończyć, bo usłyszał jej łamiący się głos na co uśmiechnął się szczerze i radośnie. - Podoba Ci się? - spytał dokładnie w tym momencie, kiedy ona wsuwała drugi na jego palec. Faktycznie, kiedy jego myśli zaczęły krążyć wokół tego czy biżuteria podoba się dziewczynie, sam pierścionek zaczął delikatnie smyrać go po grzbiecie dłoni. Niesamowicie przyjemne uczucie, musiał przyznać.
Nie protestował, kiedy zasiadła mu na kolanach, wręcz przeciwnie. Wyszczerzył zęby w uśmiechu na moment, zanim to nie poczuł jej warg na swoich i oplatając ją ramionami, przyciągnął do siebie. Oddając słodkie pocałunki, wciąż gdzieś na jego ustach błądził uśmieszek, którego nie był w stanie zmazać w tej chwili z twarzy. Czego mógł chcieć więcej? Był z nią w pięknej Portugali. Pracę na dziś skończyła, a więc mogli nacieszyć się sobą. Nawet jeśli znajdowali się na murku na środku skwerku. Choć... znał lepsze miejsca, aby móc odreagować stres.
- Głodna? - zapytał po chwili, odsuwając się nieco i posyłając jej swój najlepszy uśmiech. - Po drodze widziałem całkiem przytulną restaurację. Fajny wystrój, regionalne jedzenie. Co Ty na to, mała? - zaproponował, a następnie wraz z nią, automatycznie zmuszając ją do tego, aby zaplotła nogi wokół jego bioder. Zaśmiał się i odstawił ją na ziemię.
Powrót do góry Go down


Robin Doppler
Robin Doppler

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Podobnież duże oczy, trzy podłużne blizny po pazurach od lewego nadgarstka aż do łokcia, bardzo jasne, blond włosy
Galeony : 1400
  Liczba postów : 1202
https://www.czarodzieje.org/t19800-robin-doppler#600127
https://www.czarodzieje.org/t19810-robin-i-jej-sowa#600759
https://www.czarodzieje.org/t19808-robin-doppler#600671
https://www.czarodzieje.org/t20573-robin-doppler-dziennik
Porto QzgSDG8




Gracz




Porto Empty


PisaniePorto Empty Re: Porto  Porto EmptySro Lip 07 2021, 12:13;

Czasami zastanawiała się nad tym, jak to wszystko faktycznie się układało. W jednym momencie miała przeświadczenie, że są kompletnie różni i niepodobni do siebie, że to nie ma prawa się udać, że prawdopodobnie się pozabijają, tylko to po, aby w momentach takich jak ten, chcieć tylko go mocno uściskać. Nawet nie wiedziała, kiedy zaczęła tak bardzo na nim polegać, jednak pewnego pięknego dnia po prostu uzmysłowiła sobie iż to Hunter jest tą osobą, z którą chce dzielić się wszystkimi dobrymi jak i złymi momentami mającymi miejsce w jej życiu. Że potrzebuje jego obecności obok, tego dziwnego dogryzania, czułego spojrzenia, głupiego śmiechu. Że potrzebuje jego, nikogo innego. Nic więc dziwnego, że gdy odwzajemnił uścisk, jakim go obdarzyła, poczuła, że wszystko jest dokładnie tam, gdzie powinno być, precyzyjnie poukładane na swoim miejscu.
- Przyznaj, pomyślałeś, że zawalę to - również wyszczerzyła się w jego stronę, pozwalając sobie na te słodko-gorzkie słowa i bardzo delikatne dźgnięcie go łokciem prosto w żebra. Słysząc jego kolejne słowa po prostu przyciągnęła go do siebie i krótko pocałowała w usta. Znaczyły one dla niej więcej, niż była w stanie powiedzieć. A on z pewnością to rozumiał.
Naprawdę rozczulił ją tym gestem. Był tak prosty a zarazem tak głęboki, że brakło jej odpowiednich słów do opisania tego. Nie podejrzewała go o podobne czyny, co było nieco głupie z jej strony. W końcu podarował jej już feniksa tylko dlatego iż uważał, że zabezpieczy ją to przed zrobieniem sobie krzywdy... Niemniej te pierścionki były czymś zupełnie innym. Robin cały czas czuła na swoim palcu delikatne wibrowanie, jakby chłopak faktycznie o niej myślał. Jej głowa była całkowicie zaprzątnięta jego osobą. Kiedy całowała go z taką czułością, zupełnie nie myślała o mającym dopiero co miejsce wywiadzie, o tym, że niektóre egzaminy mogłyby w jej wykonaniu pójść lepiej. Skupiała się tylko na jego słodkich ustach i na miłości, która ją przepełniała na wskroś.
Zrobiła nieco obrażoną minę, kiedy odsunął się od jej ust. Jedną dłonią zaczęła delikatnie gładzić jego policzek, pod palcami wyczuwając charakterystyczną chropowatość oznaczającą kryjący się zarost.
- W takim razie i... Ej! - zaprotestowała, kiedy nagle wstał ze swojego miejsca. Parsknęła śmiechem gdy w końcu wylądowała na ziemi na własnych stopach. - Jesteś głupi - stwierdziła od razu, ale szybko złapała go za rękę, co nieco zepsuło wydźwięk tych słów. - Wiesz, zastanawiałam się nad pewną sprawą, ale nie jestem pewna, co ty na to - zaczęła, kiedy ruszyli wąską alejką przed siebie w stronę wspomnianej wcześniej przez Huntera restauracji. Ciepła atmosfera wokół przyjemnie rozluźniała jej ciało. Mogłaby zostać w tym miejscu, kompletnie nie przejmując się niczym ani nikim.
Doszli do restauracji i od razu podeszli do jednego z ostatnich wolnych stolików na zewnątrz. Robin zajęła wolne miejsce i odwiesiła na oparcie krzesła swoją torbę, w której to był drogocenny wywiad. Szybko podeszła do nich kelnerka, aby podać im menu.
- Pod koniec sierpnia moja kuzynka będzie miała wesele. Niestety, zostałam na nie zaproszona i zastanawiałam się, czy nie miałbyś ochoty mi towarzyszyć?- rzuciła pytanie, kompletnie nie wymagając tego, że Hunter od razu się zgodzi. Zresztą, sama nie chciała tam iść, ale ona nie bardzo miała jakikolwiek inny wybór. - Będzie tam też George prawdopodobnie - dodała, jakby właśnie to miało zachęcić chłopaka do poznania niemalże całej jej rodziny.
Powrót do góry Go down


Hunter O. L. Dear
Hunter O. L. Dear

Student Slytherin
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 191cm
Galeony : 2009
  Liczba postów : 788
https://www.czarodzieje.org/t19794-hunter-ossian-lewis-dear#599888
https://www.czarodzieje.org/t19804-sowa-huntera#600487
https://www.czarodzieje.org/t19795-hunter-o-l-dear#599914
Porto QzgSDG8




Gracz




Porto Empty


PisaniePorto Empty Re: Porto  Porto EmptyNie Lip 11 2021, 21:33;

Rzeczywiście, ciężko było się połapać z tym czy oni tak naprawdę do siebie pasują, są podobni czy też może różni, jednak jeśli o niego chodziło, to całkowicie nie miało znaczenia. Podobnie jak ona liczył po prostu, że będzie obok niego, niezależnie czy będą na siebie warczeć czy mówić do siebie czule. Wiedział, że nie wszystko jest w nim doskonałe (mimo tego co mówił czasami o sobie), tak samo ona również nie była idealna i co rusz gdzieś tam sobie wbijali szpileczki, ale najważniejsze było to, że mogli szukać tego ciepła w ramionach drugiego i czuć, że tam jest ich miejsce.
- Myślałem, że potkniesz się na progu, wchodząc ale miło mnie zaskoczyłaś - rzucił do niej w odpowiedzi, nieco uchylając się przed jej atakiem łokciem i szczerząc się bezczelnie. Koniec końców przymknął oczy, kiedy dostał krótkiego buziaka, po chwili poszerzając swój uśmiech. Naprawdę był dumny, że dała radę z tak dużym wywiadem. To jej pierwszy wielki sukces w tej pracy, a więc nie pozostało im nic, jak tylko go świętować w tym pięknym miejscu.
Nie planował w żaden sposób niczego, a kiedy zobaczył na stoisku tę parę pierścionków, po prostu uznał, że będzie to odpowiednia oznaka jego zaangażowania. W końcu pierścionki z tym właśnie się kojarzyły. Nic nie trzeba było sobie wzajemnie obiecywać, wystarczyło, że kiedy spojrzeli na swój palec, a tej drugiej osoby nie było obok mogli w jakiś sposób przywołać wspomnienia. Nie był żadnym romantykiem, ale zawsze lubił zarówno sprawiać prezenty, jak i nadawać im jakiś głębszy sens, aby stawały się cenne. Miał nadzieję, że i w tym przypadku tak będzie. Ucieszył się, kiedy zaczęła go całować, wiedząc, że właśnie tym wyraża swoją radość. Uwielbiał, kiedy miał ją przy sobie i mógł czuć tę bliskość, która bardziej niż jakakolwiek inna rozpuszczała jego serce. Przygarnąwszy ją bardziej do siebie, oddając pocałunki, wcale nie chciał się od niej odsuwać. Jednak wiedział gdzie się znajdują i jeśli zaraz siebie nie przystopuje to może się to źle skończyć, biorąc pod uwagę to, że są w miejscu publicznym. Uwielbiał jej dotyk, ale niestety musieli poczekać, aż zostaną sami. Tymczasem podniósł się z miejsca, wcale nie zaprzątając sobie głowy tym, aby ją postawić na własne nogi. Zaśmiał się.
- A dziekuję za komplement - oznajmił wyraźnie dumny z siebie, uśmiechając się jak na głupka przystało- głupkowato. - Hmm? - mruknął, kiedy jej stopy dotknęły już podłoża i ruszyli ulicą. Miał nadzieję, że pamięta jak dojść do tej restauracji, bo inaczej znów przejdą do fazy "zabiję Cię na spaniu, kochanie".
Na szczęście tym razem mu się upiekło (bo lokal znajdował się niedaleko i przy tej ścieżce, którą właśnie szli) i szybko dotarli na miejsce, aby sprawnie odnaleźć wolny stolik i go zająć. Przyjął kartę od ślicznej rudowłosej kelnerki z uśmiechem, by po chwili wbić wzrok z całą listę dań, które oferował lokal. Zdążył wczytać się w pierwsze pozycje, kiedy usłyszał słowa Robin.
- Hmm? Czekaj, co? Wesele? - powtórzył, nieco rozkojarzony, by podnieść na nią wzrok i na moment złożyć kartę dań na blacie stolika. - A gdzie? W sumie chętnie bym się przeszedł. Może będzie dobre jedzenie - zagadnął dość poważnie, obserwując jej reakcję, bo przecież jej towarzystwo było dla niego ważniejsze od jakiegoś tam jedzenia, ale nie mógł się powstrzymać od tego tekstu.
- Cóż, może jakoś to przeżyje. Na uroczystościach rodzinnych też jest taki sztywny? - zapytał wprost, od razu dając jej obraz tego jak widział jej wuja. Zaczął od tego, że obracał prawie wszystko w żart, ale nie był z tych chłopaków, które jakoś specjalnie denerwowały się tym, że poznają rodzinę swojej dziewczyny. Albo się spodoba, albo go nie polubią. Po prostu.
Powrót do góry Go down


Robin Doppler
Robin Doppler

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 166 cm
C. szczególne : Podobnież duże oczy, trzy podłużne blizny po pazurach od lewego nadgarstka aż do łokcia, bardzo jasne, blond włosy
Galeony : 1400
  Liczba postów : 1202
https://www.czarodzieje.org/t19800-robin-doppler#600127
https://www.czarodzieje.org/t19810-robin-i-jej-sowa#600759
https://www.czarodzieje.org/t19808-robin-doppler#600671
https://www.czarodzieje.org/t20573-robin-doppler-dziennik
Porto QzgSDG8




Gracz




Porto Empty


PisaniePorto Empty Re: Porto  Porto EmptyPon Lip 12 2021, 14:26;

Ta relacja od początku nie była normalna. Każdy to wiedział, a już szczególnie sami zainteresowani. Jednak Robin nie zamierzała z tego powodu narzekać. Owszem, mogłaby zwrócić uwagę na to, że wiele rzeczy szło nie po jej myśli, jednak nie chciała tego robić. Czy nie chodziło o to, że finalny efekt był naprawdę dobry? Dogadywali się i to było najważniejsze! Przecież nikt inny nie był w tej relacji i nie powinni przejmować się opinią innych. Przynajmniej ona nie zamierzała.
- Jesteś okrutny! - przyznała od razu nieco oburzonym tonem. To ona się stresowała i naprawdę martwiła tym, w jaki sposób sobie poradzi, a ten śmiał robić sobie z niej żarty?! Na szczęście wywiad miała już za sobą i to całkiem dobry. Efekt finalny był bardzo zadowalający i to było dla niej obecnie najważniejsze. Oraz fakt, że czekał ich cały weekend pełen wrażeń, z dala od wszystkich i wszystkiego. Teraz naprawdę mogli wypocząć, nim udadzą się na wypoczynek.
Naprawdę zaskoczył ją tym podarunkiem. Nie spodziewała się po nim podobnych gestów. Owszem, już kilka razy pokazał, że naprawdę mu na niej zależy i chce więcej, ale ona mimo wszystko starała się nie robić sobie zbyt wielkich nadziei. A potem zaskakiwał ją takim zachowaniem jak podarowanie jej feniksa, czy takich pierścionków. Na Merlina, jak mogła w takim momencie nie zakochać się w nim jeszcze bardziej?! Przecież to było nierealne. Była tylko dziewczyną i to w dodatku taką, która uwielbiała romantyczne gesty, choć nie mówiła o tym głośno. Nie ma więc co się dziwić, naprawdę jej zaimponował. Teraz za każdym razem, kiedy będzie o niej myślał, ona będzie o tym wiedziała. To naprawdę niesamowite.
Mogłaby go całować w nieskończoność, jednak na ich nieszczęście znajdowali się w miejscu publicznym i nie powinni robić czegoś podobnego w takich okolicznościach. Ograniczyła się więc w znaczącym stopniu, co nieszczególnie jej odpowiadało, ale ostatecznie na jakąś chwilę miało wystarczyć. Nie zamierzała jednak całkowicie rezygnować z jego bliskości i czule ściskała jego dłoń, gdy zmierzali w stronę restauracji.
Przeglądała menu, dyskutując z nim na temat tego, czy i jeśli tak, to kiedy uda się z nią na rodzinne wesele. Gdyby ktoś powiedział jej o tym na początku roku, prawdopodobnie zabiłaby tę osobę śmiechem! Jednak wszystko uległo ogromnej zmianie. I nagle nie wyobrażała sobie podobnej imprezy bez jego udziału.
- Naprawdę ze mną pojedziesz? - uniosła zaskoczone spojrzenie znad karty, wprost na niego. Wpatrywała się w te jasne tęczówki, zastanawiając się nad tym, czy aby właśnie się z niej nie nabijał. - Wiesz, to będzie w Austrii. A dokładniej mówiąc, rodzina od strony mojego ojca. Ma się to odbyć w rodzinnej posiadłości Dopplerów, tam gdzie mieszkają moi dziadkowie.- pokrótce pospieszyła z wyjaśnieniami świadoma tego, że pewnie i tak niewiele mu to w tym momencie mówi. - A to zależy w sumie, jak wiele wypije. Czasami jest nawet rozrywkowy!-
Kelnerka przyszła, a oni złożyli swoje zamówienia. Robin nerwowo zaczęła stukać paznokciem w blat stolika, przy którym siedzieli. Podniosła do ust szklankę z wodą i napiła się.
- Liczysz się z tym, że jeśli ze mną pójdziesz, to każdy będzie się na ciebie gapił i będzie cię wypytywał i w ogóle nie będziesz miał życia? - czuła się zobligowana do tego, aby uprzedzić chłopaka o bardzo prawdopodobnym rozwoju wypadków. W końcu, nie co dzień poznawało się chłopaka swojej wnuczki/kuzynki/bliskiej osoby z rodziny. Już teraz wiedziała, że Hunter nie będzie miał lekko.
+
Powrót do góry Go down


Hunter O. L. Dear
Hunter O. L. Dear

Student Slytherin
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 191cm
Galeony : 2009
  Liczba postów : 788
https://www.czarodzieje.org/t19794-hunter-ossian-lewis-dear#599888
https://www.czarodzieje.org/t19804-sowa-huntera#600487
https://www.czarodzieje.org/t19795-hunter-o-l-dear#599914
Porto QzgSDG8




Gracz




Porto Empty


PisaniePorto Empty Re: Porto  Porto EmptyPon Lip 12 2021, 21:53;

Tak, dogadywali się. W większości kwestii. Jakoś im to wychodziło. Ale to chyba dlatego, że zauważył, że przez tą całą miłość nieco się zmienił. Jest bardziej skłonny do poświęceń i kompromisów niż kiedyś. Przeważnie robi to dla świętego spokoju, ale liczy się, prawda?
Zaśmiał się tylko na jej oburzenie, po tym jak zażartował. Przecież nie było się już czym stresować, a więc czemu nie miałby palnąć czegoś głupiego na rozładowanie atmosfery. W tym był dobry - żeby poprawiać jej humor. Tylko szkoda, że czasami nie łapała jego dowcipów... Cóż, kiedyś się tego nauczy. Niech tylko pobędzie z nim kilka lat. Będzie zmuszona, jeśli będzie coś od niego chciała. A nie, że niby jest "straszny", "okrutny" i "chamski". Pfff.
Nie do końca jego celem było zaskoczenie jej w takim stopniu, ale jeśli się udało, to się cieszył. W końcu przez ostatnie tygodnie zrozumiał, że jeśli Robin jest szczęśliwa to i on jest. Taka głupia, romantyczna zależność. I chyba dojrzał w końcu, bo nie sprawiał jej w ten sposób przyjemności tylko dlatego, żeby się jej przypodobać (i tak go przecież kochała, prawda?), ale po to, aby zobaczyć uśmiech na jej twarzy. No może też dlatego, żeby dostać całusa. Małego, bo byli na dość zatłoczonej ulicy i mogli zgorszyć małe dzieci.
Siedząc przy stoliku w restauracji, nie spodziewał się, że usłyszy od niej taką propozycję. Ale naprawdę nie miał nic przeciwko towarzyszeniu jej w tej rodzinnej uroczystości, jaką było wesele kuzynki. Lubił wesela, lubił tańczyć i lubił spędzać czas z Robin, a więc co stało na przeszkodzie?
- Jasne. Czemu w ogóle o to pytasz? - odparł, ponownie otwierając menu, kiedy już wiedział o czym rozmawiali mógł znowu spojrzeć co tutejsi kucharze serwują dobrego. - Nigdy nie byłem w Austrii. Jestem ciekawy - dodał po chwili, po tym jak opowiedziała mu gdzie odbędzie się uroczystość. I naprawdę nie przejmował się tym, że będzie tam cała jej rodzina. Nawet wścibskie ciotki czy wredni kuzyni.
- Merlinie, nie wyobrażam go sobie po kieliszku. Pewnie jeszcze powiesz, że to król parkietu. - zażartował znowu, bawiąc się serwetką, po tym jak złożyli zamówienie na swoje dania. Po chwili jednak usłyszał pytanie, na które najpierw wzruszył lekko ramionami. - Jakoś to przeżyje. Powiedziałbym "nie mogą być gorsi od George'a", ale pewnie mogą - zaśmiał się, z nadzieją, że Robin nie powtórzy tego nigdy wujowi. Miałby przerąbane.
Wiedział jednak, że nie takiej odpowiedzi oczekuje, dlatego chwycił jej dłoń przez blat stolika, po czym spojrzał na nią już z bardziej poważnym wyrazem twarzy.
- Okej, jestem tego świadom. Damy radę. Postaram się nie palnąć czegoś durnego. Spokojniejsza? - naprawde nie chciał, żeby się przejmowała, a wiedział, że prawdopodobnie chce, aby wypadł jak najlepiej przed członkami jej rodziny. Jedyne co to, troche przejął się pierwszym spotkaniem z jej rodzicami, ale to już będzie się martwił, kiedy będzie bliżej sierpnia.
Przez chwilę rozmawiali jeszcze o kolejnym pobycie, jaki czeka ich w rodzinnej posiadłości Doppler, po czym zjedli pyszny obiad, wypili po tutejszym drinku. Wieczór był jeszcze młody, a więc poszli jeszcze pospacerować po magicznej dzielnicy, pozwiedzać park nocą, a potem wrócili świstokliem do Anglii.

|zt x2|

+
Powrót do góry Go down


Sponsored content

Porto QzgSDG8








Porto Empty


PisaniePorto Empty Re: Porto  Porto Empty;

Powrót do góry Go down
 

Porto

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Porto JHTDsR7 :: 
reszta świata
 :: 
Świstokliki
-