Biorąc pod uwagę nasze wcześniejsze przeżycia, spodziewałem się, że Fire będzie przyzwyczajona do mojej małomówności i nie będzie ona sprawiała problemów. Skupiony na swojej pracy, przestałem zwracać uwagę na jej spojrzenia czy pomruki. Dopiero jej słowa pożegnalne, skierowane najpewniej do mnie, a nie do księgi, zwróciły moją uwagę na tyle, by obrócić głowę w kierunku kobiety. Ten jej uśmiech, z którego słodycz wylewała się obfitym strumieniem, był kwintesencją ludzkiej złośliwości. Coś nie poszło po mojej myśli? Czas na bycie człowiekiem-szynką. -
Bywaj. - odparłem jej krótko, kartkując swój notes. Może i dla niej praca była zakończona, dla mnie natomiast był to dopiero początek. Tekst spisany dialektem runicznym, jeszcze z dodatkowym zabezpieczeniem magicznym? Byłem pewien, że w bibliotece znajduje się więcej takich pozycji. Nie miałem już zbytnio ochoty się za nimi rozglądać, bo i pora nie była odpowiednia. Przeczytałem jeszcze kilka razy tłumaczenie, po czym zamknąłem obydwie pozycje. Odniosłem należność biblioteki do właściciela, wymieniłem się z nim burknięciem i opuściłem bibliotekę.
Wróciłem do swojego mieszkania w Hogsmeade, gdzie zostawiłem najważniejsze rzeczy. Zapewne część przetłumaczonych informacji była jedynie podpuchą, wstawioną dla zmyłki mniej sprytnej osoby. Zamierzałem to wszystko przestudiować u siebie w domu, a nawet sięgnąć do działu z księgami zakazanymi. Jak to mówią, wiedza to do potęgi klucz. Ja miałem zamiar te drzwi wyłamać.
z/t
+