Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Boczna alejka

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Strona 2 z 2 Previous  1, 2
AutorWiadomość


Zilya Fyodorova
Zilya Fyodorova

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 26
Czystość Krwi : 50%
Galeony : 2714
  Liczba postów : 1932
https://www.czarodzieje.org/t8036-zilya-nikolaevna-fyodorova
https://www.czarodzieje.org/t8071-syberyjska-sowka#225017
https://www.czarodzieje.org/t8067-zilya-fyodorova
Boczna alejka - Page 2 QzgSDG8




Administrator




Boczna alejka - Page 2 Empty


PisanieBoczna alejka - Page 2 Empty Boczna alejka  Boczna alejka - Page 2 EmptyCzw Maj 19 2016, 16:54;

First topic message reminder :


Boczna alejka

Wąska i niewiarygodnie urokliwa alejka między budynkami w samym centrum miasteczka. Dekorowana licznymi kwiatami, w okresie wiosenno-letnim roztacza wyjątkowo przyjemny, słodki zapach. Aż kusi by na chwilę zatrzymać się w jednym z zakamarków ulicy, rozkoszując się tą urzekającą aurą.
Powrót do góry Go down

AutorWiadomość


Felinus Faolán Lowell
Felinus Faolán Lowell

Nauczyciel
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1973
  Liczba postów : 7412
https://www.czarodzieje.org/t18786-felinus-faolan-lowell#539099
https://www.czarodzieje.org/t18807-felinus-faolan-lowell#539739
https://www.czarodzieje.org/t18796-felinus-faolan-lowell
https://www.czarodzieje.org/t18814-felinus-faolan-lowell-dzienni
Boczna alejka - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Boczna alejka - Page 2 Empty


PisanieBoczna alejka - Page 2 Empty Re: Boczna alejka  Boczna alejka - Page 2 EmptyCzw Wrz 23 2021, 13:09;

Wiedział, że to wszystko na nich wpływa, a przede wszystkim na niego. Mimo to nie potrafił jakoś podejść do tego racjonalnie, czując się tak, jakby ktoś mu przybliżył nóż prosto do gardła, wymagając odpowiedniej reakcji. Wiedział, że może się to odbić na ich relacji zbyt mocno, ale obecnie jakby był osaczony z każdej możliwej strony, przyczyniając się do wewnętrznego bólu. Wszystko zamykało się w okręgu, którego nie potrafił przerwać - klepsydra nadal przesypywała piach, nie pozwalając na zatrzymanie tego w żaden możliwy sposób. A przynajmniej nie ma takiego, z którego to mógłby skorzystać i który to byłby na widoku.
- No i prawidłowo, jeżeli nie są dla ciebie, to po cholerę masz się do nich przymuszać, co nie? - zapytał się, spoglądając na niego zaintrygowanym wzrokiem, choć wiadomo, część czarodziejów zapewne położyłaby dłonie na jego szyi, by następnie mocno ścisnąć palcami, ale nie uważał, by było aż tak tragicznie. Sam nie oceniał po tym, czy ktoś jadł te żaby, czy też i nie. Co najgorsze - oboje gdzieś wewnątrz się psują. Psują się, jako dusze i jako ciało, przyczyniając się do mniej lub bardziej widocznych problemów. Może ze strony Maxa nie było to aż tak widoczne, ale koniec końców mało się spotykali. Kiedy przychodził, to szedł się myć i następnie kładł się do łóżka. Nie miał zatem możliwości tego, by zauważyć, że coś jest nie tak. - Nie zdziwiłbym się, gdyby zostało to jakoś spisane. - uśmiechnął się szerzej, spoglądając na chłopaka z charakterystycznym wyszczerzem. - Kto wie, może na jej miejscu bym postąpił ponownie... - uśmieszek nastąpił na jego twarz, a następnie wybuchnął ogromnym śmiechem, by potem oddać się w pełni dalszej konwersacji.
- Transfusion i jazda, nie ma co się pierdolić! Będziesz piękny i młody. - uśmiechał się ponownie, choć jakoś wewnętrznie po sobie wcześniej pojechał i nie potrafił tego wyrzucić z głowy. Westchnąwszy ciężej, kontynuował dalszą rozmowę. - Może jej tak naprawdę nie dotyczyły i, jako że była wampirem, pozostawała na nie odporna? - uśmiechnął się szeroko, bo wydawało się to być całkiem niezłe. Co jak co, ale odporność na większość chorób wydawała się być czynnikiem decydującym o rasie, jaką chciałby sobie wybrać, gdyby w rzeczywistości chciał.
- No dokładnie! Sam nie wiem, po co nas tutaj w sumie sprowadzili... - szczerość zdawała się przedostać przez jego usta. Choroba nie była groźna, chorzy po dwóch dniach byli zdrowi, ale nadal - wymagało to odpowiednich proporcji wywaru z czyrakobulwy. Zapach nie był najlepszy, ale nie mieli innego wyjścia, jeżeli chcieli podtrzymać odpowiednią temperaturę ciał pacjentów. A skoro byli i posiadali odpowiednią wiedzę, nie pozostawało nic innego, by po prostu pomóc - choć początkowo nie było to wcale takie proste.
Nie odtrącał go. Chcąc się skupić na pracy, nie zauważał, że jednak to wyglądało całkowicie inaczej. Dopiero reakcja partnera, gdy powiedział o ich celu przybycia, podpowiedziała mu, jak to wszystko musi wyglądać. A musiało wyglądać co najmniej nieprawidłowo, więc nic dziwnego, że również przygasł - widocznie, zauważalnie - gdy czekoladowe tęczówki jedynie potrafiły wydobyć z siebie blask słów przepraszających, choć wcale ich nie wymawiał. Czuł się co najmniej tak, jakby wbił jakiś nóż, a tego nie chciał w ogóle zrobić. Obecnie trzymał to narzędzie, dłoń była zakrwawiona - i choć wcale on tego nie widział, to tak to wyglądało w jego odczuciu. Podupadł gwałtownie, nagle, jakby przedstawiając to, co znajdowało się w jego głowie. Mieszanina naprawdę ciężka, jakby wszystkie emocje chciały się wydostać. Cholera, przecież go pragnął - dlaczego zatem tak łatwo go również przystopowywał? Powstrzymał się przed daniem sobie z liścia w twarz; nie czuł się na jakichkolwiek siłach, by jakkolwiek się z tym skonfrontować.
- I tak, przepraszam. - położył dłoń na ramieniu i lekko go pocałował w policzek, ale ten gest nie był radosny. Przypominał prędzej niemą próbę porozumienia, w związku z czym posiadał kompletnie inne barwy i inne możliwości. Jakby chciał mu przekazać coś więcej, aczkolwiek odsunął się, zajmując w pełni pacjentami, którzy wymagali odpowiedniego leczenia. Ale nie robił tego z entuzjazmem; prędzej mechanicznie, jakby każdy krok miał wyćwiczony, zrównoważony, idealnie wyważony. Chciał to mieć już za sobą, w związku z czym jak najszybciej się tym zajmował, prowadząc prosty wywiad i pozwalając na to, by odpowiednie porcje trafiały do odpowiednich osób.
Nie odpowiedział, a zamiast tego kiwnął głową. Nagle się okazało, że jego pewność siebie, po tym, jak wyjątkowo często ich sprowadzał na ziemię, gdzieś podupadła i została zakopana pięć metrów pod piachem. Zamknąwszy oczy, na krótki moment nie komunikował; trzymał eliksiry w dłoni, ale poczuł się zmęczony jeszcze bardziej. Wiedział, że są niedługo będzie musiał skorzystać z kolejnej fiolki eliksiru czuwania.
- Hmm? - kiedy powrócił do rzeczywistości, spojrzał dokładniej na partnera, by następnie dotarło do niego to, co miało miejsce. A raczej to, co powiedział, zaciskając dłoń na własnej różdżce, by następnie pojawić się obok Maxa i spojrzeć dokładniej na obrażenia. Wolną dłonią na krótki moment chwycił go za jego własną, gladząc kciukiem strukturę... rękawiczki, by przejść do leczenia. - Jasne. Nie ma problemu. - może przez to dotyk nie był aż tak wiarygodny, ale nie bez powodu chciał go zainicjować. Ciemne obrączki źrenic powróciły do pacjenta, by następnie zaleczyć odpowiednio ranę. - I gotowe. - przez chwilę się zawahał, by następnie złożyć na jego policzku lekki pocałunek, o ile ten tego chciał.
Ponownie był przepraszający, gdy z żalem w oczach powrócił do zajmowania się kolejnym pacjentem, odmierzając porcję wywaru, gdy odczytał temperaturę przez użycie zaklęcia.

Powrót do góry Go down


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 4276
  Liczba postów : 11919
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
Boczna alejka - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Boczna alejka - Page 2 Empty


PisanieBoczna alejka - Page 2 Empty Re: Boczna alejka  Boczna alejka - Page 2 EmptyCzw Wrz 23 2021, 16:12;

Najgorsze z tego wszystkiego było to, że nikt ich do niczego nie przymuszał, a sami się w to pakowali, po czym ich mózgi uznały, że no nie ma chuja, nie da się tak nagle przerwać tego życia i zacząć funkcjonować jak ludzie.
-No... Chyba tak. - Powiedział, w duchu śmiejąc się gorzko, do ilu sytuacji mógłby to stwierdzenie dopasować. Fakt, że Feli tak mało przebywał w domu cholernie mu się nie podobał, ale też z drugiej strony był Maxowi na rękę jak nigdy. Dzięki temu mógł wstawać rano, iść się porobić i do wieczora wytrzeźwieć. Ewentualnie zasnąć na zjeździe. Nie było to idealne życie jakiego dla nich chciał, ale nie potrafił inaczej. Nie teraz, gdy wciąż jeszcze nie radził sobie z wieloma rzeczami, które wydarzyły się w ciągu ostatnich dwunastu miesięcy, a nic nie zapowiadało się na to, że sytuacja ulegnie poprawie. -Wróciłeś dla kałamarnicy? Tak mi coś nie pasowało. - Pokręcił rozbawiony głową, bo choć oczywiście sprawy intymności, a raczej jej braku między nimi, często go zastanawiały, tak nie wyobrażał sobie rezygnacji z podobnych żartów, w których nie widział raczej nic złego.
-A teraz, to co przepraszam? Nie jestem? - Udawanie się oburzył, po czym sprzedał mu kuksańca. -Taka opcja też istnieje. Nie znam się zbytnio na wampirach. - Dodał już nieco poważniej, jakby próbował przypomnieć sobie jakiekolwiek fakty dotyczące tych istot, co oczywiście wcale nie było takie proste.
-Może nie było ich stać na prawdziwego uzdrowiciela z plakietką? - Zaproponował żartobliwie, bo sam nie miał pojęcia, po jaki chuj robiono aferę z czegoś tak błahego. Szczególnie w miejscu, gdzie raczej ludzie powinni wiedzieć, jak radzić sobie podobnym schorzeniem, skoro w większości mieszkali tu czarodzieje.
Dla Maxa właśnie tak to wyglądało, choć sam tutaj nie był ideałem. Solberg jednak bardziej po prostu korzystał z tego, że Felek jest wiecznie nieobecny. Gdyby siedział w domu, możliwe, że wszystko potoczyłoby się inaczej, a możliwe, że nie wyszłoby im to na dobre. Nie miał pojęcia, ale w jakiś sposób czuł się zraniony i choć nie podejrzewał, by Lowell robił to specjalnie, nie potrafił jakoś nie czuć tych gorzkich uczuć, które zalewały go w podobnych sytuacjach.
Nie skomentował kolejnych przeprosin, przyjmując po prostu buziaka i przymykając na chwilę oczy. Nie był to ani czas, ani miejsce na podobne rozmowy, a zresztą, jak to Feli słusznie uznał, przyszedł czas wypełnić swoje obowiązki.
Na tyle, na ile potrafił, zajmował się pacjentami, dopóki to nie musiał podnieść w ich stronę różdżki. Mógł asystować, podawać eliksiry, czy nawet łatać ich mugolskimi metodami, ale magia nie wchodziła tutaj w grę. Musiał więc poprosić Felka, choć widocznie ten również nie był teraz w najlepszym miejscu mentalnie. Obydwoje nagle stracili parę i humor, a ich organizmy wołały o coś, czego przyjmować nie powinny. Takiego scenariusza Max chyba nigdy nie przewidywał.
-Dzięki. Rozpiszę w tym czasie zalecenia. - Zaproponował, po czym ogarnął pergamin i długopis i zaczął pisać, co zarażeni powinni wiedzieć, żeby w ciągu czterdziestu ośmiu godzin dojść do siebie, choć tak naprawdę ograniczało się to do trzech zdań, z których najważniejszym było to, że mają utrzymywać wysoką temperaturę ciała.
-Coś jeszcze dodać? - Pokazał Felkowi to, co urodził, nim uznał swoją część roboty za skończoną. Choć nie było tego wiele, były niemały przypał, gdyby czegoś zapomnieli.

______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees
Powrót do góry Go down
Online


Felinus Faolán Lowell
Felinus Faolán Lowell

Nauczyciel
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1973
  Liczba postów : 7412
https://www.czarodzieje.org/t18786-felinus-faolan-lowell#539099
https://www.czarodzieje.org/t18807-felinus-faolan-lowell#539739
https://www.czarodzieje.org/t18796-felinus-faolan-lowell
https://www.czarodzieje.org/t18814-felinus-faolan-lowell-dzienni
Boczna alejka - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Boczna alejka - Page 2 Empty


PisanieBoczna alejka - Page 2 Empty Re: Boczna alejka  Boczna alejka - Page 2 EmptyCzw Wrz 23 2021, 17:27;

Nie wiedział, z czego dokładnie to wynikało. Rozmowy z terapeutą udowadniały mu, że dość często po prostu nie zwracał na siebie uwagi w takim kontekście, jak chociażby na innych. Odtrącając siebie na bok, przyczyniał się jednocześnie do narastania coraz to większej ilości problemów, z którymi to nie potrafił sobie poradzić. Ponownie było teraz. Liczyło się to, żeby być jak najmniejszym obciążeniem, a sam nie wiedział, do czego to go jeszcze przy okazji doprowadzi.
- Raczej. - charakterystycznie uderzył palcami lekko o mostek partnera, co robił w przypadku, gdy chciał coś udowodnić. Nie wiedział, czy to działa, ale nie potrafił inaczej zareagować, w związku z czym na ten krótki moment ten dotyk może był dziwny, ale koniec końców jego. Mimo to tak często nie miał okazji, by jakkolwiek cieszyć się z tego, co się działo dookoła. Wydobywając z siebie przede wszystkim te dobre strony, gdy oklumencja przejmowała działanie, a samemu wyciszał się na tyle, by móc zapanować nad emocjami, zamiast je w pełni tłumić, przeczucie powoli mówiło mu, że się samemu przemęcza. I naprawdę, chciał jakoś to zakończyć, ale nie potrafił. - Wiem, wiem, mam dziwne fantazje. - pokręcił głową i się uśmiechnął. Może wizja czegoś takiego wcale nie była zła?
- HMM... pomyślmy. - spojrzał na niego dokładniej, chcąc wyłapać zmiany, które nastały. Przede wszystkim w ciągu tego roku, zdołał zauważyć, że Max w sumie... wydoroślał. Nie tylko z charakteru, ale także z wyglądu. Stracił cząstkę zewnętrznego dziecka i naprawdę stał się bardziej... odczuwalny dla otoczenia. - Wydoroślałeś. Masz bardziej widoczne rysy twarzy... - spojrzał jeszcze z nutą zastanowienia. - I ogólnie, trochę się postarzałeś. Ale! Nadal jesteś młody. Jak myślisz, gdybyś się wykąpał w tej krwi z dziewic i miał się odmłodnić, zmieniłbyś się w kogoś pokroju Flory? - w sumie wydawało się to dziwne, ale świat czarodziejski taki już był. Równie dobrze mogliby się jutro obudzić jako niemowlaki, a następnego dnia być staruszkami po osiemdziesiątce. - Ja trochę o nich wiem... ale nie na tyle, by cokolwiek więcej z tego wykrzesać. - na początku swojej "kariery" z czarną magią skupiał się właśnie na wiedzy różnej, a więc momentami trafiało również na wampiry.
- Czyli, jeżeli nam się nie uda ich uleczyć, to nie będziemy pociągnięci do odpowiedzialności. - uśmiechnął się szerzej, choć też szczerze nie rozumiał, dlaczego miała powstać jakaś epidemia. Brzytówka nie była zakaźna, choć nie wątpił, że mogła to być jakaś jej paskudniejsza odmiana, która przenosiła się na innych mieszkańców Doliny Godryka. Choć ci, mieszkając w takich strefach, powinni co nieco się poduczyć na temat okolicznej roślinności i chorób, skoro większość osób stacjonujących tutaj to były przede wszystkim rody czarodziejskie.
Poczucie zranienia mogło wynikać z faktu, że Lowell bardziej poświęcał się pracy, mniej poświęcając czasu partnerowi. Będąc w związku, każde z nich miało prawo do zwracania na siebie uwagi, do korzystania z tej bliskości i to spędzania ze sobą każdych cennych minut. Ale jego, jak zawsze, jak zwykle - nigdy nie było. Spoglądając na ostatnie prawie trzy tygodnie, okazywało się, że spędzili ze sobą mniej czasu niż podczas trzydniowego pobytu w Arabii. Mimo to Felinus nie był ślepy i zauważył to przygaśnięcie, mając ochotę naprawę coś w tej kwestii zmienić. Chciał, ale nie potrafił - a wewnątrz serce niebezpiecznie mu się ścisnęło, powodując również ból.
Czuł się zatem winny tej całej sytuacji. Gorzkość, jaka przelewała się przez myśli wobec samego siebie, nie była najlepszym rozwiązaniem, ale pozostawała tym, na czym się skupiał. Pozostało dosłownie niewiele czasu do wyjazdu partnera do Kanady, a na czym się skupił? Na leczeniu pacjentów. Absurd tego dotarł do niego w zastraszająco szybkim tempie, więc nic dziwnego, że chciał mieć to wszystko za sobą. Leczenie pacjentów, zajmowanie się nimi, mierzenie gorączki i jej zbijanie, połączone z rzucaniem odpowiednich zaklęć w kierunku ran, jakie ci odnieśli.
- Jasne, nie ma problemu. - skinął głową, a w oczach pojawił się jedynie nikły błysk, dość nietypowy. Nic dziwnego, że entuzjazm mu opadł, skoro zauważył swój błąd. Trawił go skrupulatnie, spoglądając w kierunku własnej bezsilności, kiedy to zajmował się tym razem młodą dziewczynką, która miała strasznie poharatane łydki od tego wszystkiego. Przeczyścił rany, kiedy to zastosował zaklęcie znieczulające, by następnie ostrożnie zasklepić obrażenia, kiedy to czuł chęć skorzystania z eliksiru czuwania. Coraz to bardziej uzależniał własne działanie od jego istnienia w organizmie, co niespecjalnie go cieszyło.
Asystent nauczyciela uzdrawiania przejął kartkę, spoglądając na zalecenia. Nie było tam nic, do czego mógłby się ewentualnie przyczepić, w związku z czym nic dziwnego, że, kiedy to udało się zapanować nad kolejnym pacjentem, utrzymując jego wysoką temperaturę, część pracy była z głowy.
- Nie, nie trzeba, jest w porządku. Wszyscy dostali odpowiednie porcje wywaru, więc choroba minie w ciągu dnia, maksymalnie dwóch. Jest banalnie prosta do wyleczenia. - odpowiedział, powoli pakując swój sprzęt, upewniwszy się jeszcze, że wszystko zostało dopięte na ostatni guzik. O te w koszuli nie musiał się martwić - przynajmniej nie teraz; chwyciwszy za bezdenną torbę, wydostali się z mieszkania, by następnie przejść do kolejnego.
Niespecjalnie się odzywał. Czuł napiętą atmosferę i chciał tylko dokończyć to, co spowodowało ten nagły spadek energii na cokolwiek.

Powrót do góry Go down


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 4276
  Liczba postów : 11919
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
Boczna alejka - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Boczna alejka - Page 2 Empty


PisanieBoczna alejka - Page 2 Empty Re: Boczna alejka  Boczna alejka - Page 2 EmptySob Wrz 25 2021, 02:18;

Paradoksem było to, że odrzucając siebie na bok, ranił osobę, na której ponoć zależało mu najbardziej. Zresztą zapewne nie tylko Max w całym tym rozrachunku tracił, choć on odczuwał to wyjątkowo dotkliwie, gdy mieszkał z partnerem, którego praktycznie nie widywał. Nawet nie potrafił powiedzieć, w którym miejscu to wszystko znów zaczęło się pierdolić. Tak, jak powiedział niedawno Rylanowi, podczas ich spotkania w barze, po prostu nie miał już kurwa siły.
-Kimże bym był oceniając Twoje fetysze. Jeżeli tego chcesz to załatwię Ci osiem mackowatych dildosów. - Zaśmiał się, bo jakoś wątpił, by akurat to było coś, co naprawdę Felka nakręca, choć tak jak powiedział, gdyby to okazało się prawdą, na pewno by go nie oceniał tylko jakoś się w to wkręcił z nim.
Uniósł wyczekująco brew, gdy Feli jednak podjął próbę odpowiedzi na jego retoryczne pytanie. Słuchał jego słów, nie mając kompletnie pojęcia, że w tak krótkim czasie mogły u niego zajść tak zauważalne zmiany. Oczywiście nie miał namyśli nagłego spadku formy, a właśnie tego zaostrzenia się rysów. -Serio? - Powiedział nieco zdziwiony, automatycznie patrząc w dół na własną sylwetkę, jakby chciał dostrzec to, co widział Feli. -Cofnęłoby mnie do plemnika i skończyłbym w jakiejś skarpecie, mówię Ci. - Zaśmiał się, bo jakoś by go taki scenariusz kompletnie nie zdziwił szczególnie, że jakoś nie ufał serum w postaci dziewiczej krwi, by działało naprawdę tak, jak użytkownik by sobie tego życzył. -Jesteś wampirem? - Poruszył sugestywnie brwiami wciąż jeszcze z uśmiechem na twarzy, nie spodziewając się kompletnie, że to wszystko niedługo może ulec zmianie.
-Oby! - Wyszczerzył się, bo nie miał zamiaru stawać przed Wizengamotem, a już tym bardziej za to, że zjebał coś tak prostego jak leczenie brzytwówki.
Bardzo go to bolało, choć nie chciał tego przyznać na głos, a jednocześnie tym samym dokładał sobie cegiełki do niezdrowych zachowań, w jakie coraz bardziej popadał. Szczerze po tym wszystkim nie mógł się już doczekać wyjazdu. Jeżeli tak to miało wyglądać.... Potrzebował trochę samotności. Oddechu. Spokojnego przemyślenia niektórych spraw, co mogło przynieść mu świeże spojrzenia na to, co działo się w jego życiu. Martwił się i to cholernie wiedząc, że to wszystko musi z czegoś wynikać, ale Feli nie poruszał sam tematu, a Max... Nawet nie miał zbytnio kiedy. Wciąż się mijali, co powoli zaczynało po prostu wyglądać jak pojebany znak, że może to nie tą ścieżką mieli podążać. Nie chciał jednak dopuścić do siebie tej myśli.
Teraz nie miało to już znaczenia. Czar chwili prysł, serca zabolały i jedyne czego chciał to samotności, w której mógł rzucić się w ramiona narkotyków, by jakkolwiek poczuć spokój i zrozumienie. Wiedział, że nie jest to najlepsza droga, ale kurwa nie mógł inaczej. Po raz kolejny trzeźwość zdecydowanie zbyt wiele go kosztowała.
Starał się więc skupić na pacjentach, co oczywiście było cholernie trudne. Ograniczył się więc raczej do asystowania i prostych czynności, które nie wymagały od niego aż tyle. Zawsze zresztą mógł wymówić się ciążącą na nim klątwą i obawą, że przez to kogoś zrani.
-Skoro tu nasza misja skończona, to idziemy pod drugi numer i fajrant? - Zapytał, rozdając każdemu z zakażonych zalecenia, które Feli zaakceptował, a następnie uszykował na stoliku zapas wywaru, by nikt przypadkiem nie pominął swojej dawki. -Gdyby coś się działo, poślijcie nam sowę. - Powiedział, licząc w duchu, że żadna wiadomość do niego nie spłynie, po czym wciąż w lekko napiętej atmosferze, ruszyli dalej z misją uzdrowicielską.

//zt x2

______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees
Powrót do góry Go down
Online


Larkin J. Swansea
Larkin J. Swansea

Absolwent Ravenclawu
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 180cm
C. szczególne : medalik na szyi
Dodatkowo : Metamorfomag
Galeony : 2307
  Liczba postów : 935
https://www.czarodzieje.org/t19499-larkin-j-swansea#577514
https://www.czarodzieje.org/t19599-marmo-sowa-larkina#582623
https://www.czarodzieje.org/t19516-larkin-j-swansea#578211
https://www.czarodzieje.org/t21399-larkin-j-swansea-dziennik#692
Boczna alejka - Page 2 QzgSDG8




Moderator




Boczna alejka - Page 2 Empty


PisanieBoczna alejka - Page 2 Empty Re: Boczna alejka  Boczna alejka - Page 2 EmptyPon Sty 15 2024, 13:30;

Właściwie był zaskoczony, że zgodziła się z nim spotkać. Po tym, jak odwołała ich wspólną pracę nad pierścieniami, był przekonany, że nie będzie chciała go w ogóle widzieć. Dał jej więc czas, którego najwyraźniej potrzebowała, samemu próbując uspokoić swoje myśli i obawy. Nigdy nie przypuszczał, że kiedykolwiek zatraci się w uczuciach do tego stopnia, że będzie szukał ucieczki w pracę. Był przekonany, że popełnił błąd w oczach Victorii, kiedy stojąc na rozdrożu wybrał bezpieczniejszą ścieżkę. Wracając wspomnieniami do tamtego niezwykłego dnia, tej jednej magicznej chwili, która kosztowała go wszystkie pokłady silnej woli, czuł zażenowanie samym sobą, ale wiedział, że mając możliwość cofnąć czas, zachowałby się tak samo. W jego decyzji tamtego dnia było wiele szacunku do tego, kim była, jakie granice stawiała i jakim zaufaniem go obdarzyła. Nie chciał robić nic pochopnie, nie chciał być uznanym za takiego samego gumochłona, jakim był jej były, a ostatecznie wszystko zepsuł. Choć może wciąż istniała nadzieja, skoro zgodziła się na spotkanie.
Czekał na nią w umówionym miejscu, Poprawiając szal na swojej szyi, który miał za zadanie jedynie prezentować się należycie i chronić go przed śniegiem wpadającym za kołnierz płaszcza. Włosy miał białe jak śnieg za sprawą zimowego pierścienia, dzięki któremu było mu cieplej. Lubił korzystać z tej błyskotki, gdy wszędzie sypało białym puchem, a mróz barwił policzki na czerwono. Był ciekaw, czy i Victoria miała podobny pierścień, a może należała do tych osób, które lubiły tę mroźną porę roku.
Kiedy w końcu ją zobaczył, czuł jak serce uderza mu mocniej w piersi i był pewien, że wszystkie emocje odmalowują się w jego spojrzeniu, choć podejrzewał, że Krukonka ich nie zrozumie.
- Dziękuję, że znalazłaś chwilę na spotkanie... - powiedział, powstrzymując się przed dodaniem jak zwykle słów moja droga Victorio, zaraz gestem pokazując, żeby się przeszli, choć chciał tak naprawdę objąć ją ramionami i zrobić to, na co poprzednio się nie zdecydował. - I dziękuję za prezent świąteczny. Teraz nie będzie wyjścia od prób dalszego rozwoju w innych dziedzinach niż do tej pory - dodał jeszcze, stawiając pierwszy krok. Cała pewność siebie, jaką czuł, zniknęła, gdy przyszło mu do pilnowania swoich rysów twarzy, aby zbytnio nie pływać przed nią ze zdenerwowania. Było tak wiele słów, które chciał powiedzieć, a jednocześnie nie wiedział, od czego miał zacząć. Jedyne, czego był pewien, to niechęci do odpuszczenia wszystkiego. Kto wie, może tak należało zrobić, może Victoria spodziewała się tego po nim, ale nie tylko nie potrafił, ale i nie chciał odpuszczać.
- Chciałem porozmawiać o naszym ostatnim spotkaniu i nieporozumieniu, do którego nieszczęśliwie doszło - powiedział w końcu wprost, spoglądając na nią uważnie, choć nie zamierzał odpuszczać i był zdecydowany wszystko wyjaśnić, nawet jeśli miałby ryzykować odepchnięciem go magią, gdy uparłby się, aby przytrzymać ją przy sobie.

@Victoria Brandon

______________________

ti dedico il silenzio
tanto non comprendi le parole
Powrót do góry Go down


Victoria Brandon
Victoria Brandon

Student Ravenclaw
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168
C. szczególne : Piegi na całej twarzy
Dodatkowo : Prefektka naczelna
Galeony : 4575
  Liczba postów : 2510
https://www.czarodzieje.org/t18197-victoria-brandon#517279
https://www.czarodzieje.org/t18201-poczta-brandonowny#517591
https://www.czarodzieje.org/t18199-victoria-brandon#517482
https://www.czarodzieje.org/t18306-victoria-brandon-dziennik
Boczna alejka - Page 2 QzgSDG8




Moderator




Boczna alejka - Page 2 Empty


PisanieBoczna alejka - Page 2 Empty Re: Boczna alejka  Boczna alejka - Page 2 EmptyPon Sty 15 2024, 21:00;

Potrzebowała czasu, by jej rozszalałe emocje złagodniały. Czasu, który doprowadził do sytuacji, w której stała się ponownie absolutnie niedostępna, niczym Królowa Śniegu. Tym jednak razem jej język się wyostrzył, Victoria zaś ostatecznie porzuciła swoją rolę służbistki, stając się kimś innym. Nie powinno to jednak dziwić, skoro krok za krokiem, rok za rokiem dojrzewała. Nie była już dzieckiem, nie była również nastolatką, która z trudem starała się zbudować własną opinię, wybierając zdecydowanie niewłaściwe ścieżki. Ta, którą obecnie podążała, nie była z pewnością zadowalająca dla wszystkich, którzy ją otaczali, ale była z każdym kolejnym krokiem coraz bardziej jej własną. To zaś spowodowało, że zamiast chować się w cieniu, przyjęła zaproszenie na spacer, wiedząc, że chociaż jej duma została zraniona i cierpiała, nie mogła tak zwyczajnie uciekać przed Larkinem, jakby bała się własnego cienia. To nie był pierwszy raz, kiedy coś podobnego miało miejsce i zapewne nie ostatni.
Zjawiła się chwilę po nim, prześlizgując się spojrzeniem po jego sylwetce, czując nieprzyjemne ukłucie w okolicach żołądka. Zamiast jednak w pełni mu się poddać, uniosła dumnie głowę i uśmiechnęła się do niego samymi kącikami ust. Śnieg osiadał na jej odsłoniętych włosach i postawionym kołnierzu czarnego płaszcza, który otoczyła eleganckim, miękkim szalem. Nawet w takie mrozy miała założone buty na wysokich obcasach i prezentowała się niezwykle wręcz elegancko. Magia zaś pozwalała jej odcinać się od chłodu, który na całe szczęście, nie miał do niej aż takiego dostępu.
Na jego słowa skinęła głową, a następnie ruszyła we wskazanym kierunku, mimo wszystko starając się nie patrzeć na Larkina. To bowiem z jakiegoś powodu sprawiało jej przykrość, a nie zamierzała jej ulegać, nie znajdując w tym niczego przyjemnego, ani niczego miłego. Musiała jednak przyznać, że obecność Larkina, pomimo tego, że nie zamierzała się jej poddawać, wywoływała w niej całą gamę emocji, jakich nie umiała nazwać, a jakich nie zamierzała w żaden sposób ujawniać.
- Kto się nie rozwija, ten się cofa, Larkinie, rozmawialiśmy o tym. Jestem pewna, że potrzebujesz kogoś, kto popchnie cię do działania, bo inaczej możesz zgubić się we własnych myślach – stwierdziła, zdając sobie sprawę z tego, że mimowolnie nawiązała do ich ostatniego spotkania, co podsumowała krzywym uśmiechem. Podziękowała mu za prezent i zapadła między nimi cisza, która zdawała się nabrzmiewać z każdym mijającym oddechem, aż w końcu burzowa chmura otworzyła się, ukazując to, co się w niej kryło.
- Nie sądzę, żebyś musiał mi coś tłumaczyć. Zdaje się, że doskonale zrozumiałam, co miałeś na myśli – stwierdziła, nadal patrząc przed siebie, czując nieprzyjemny ucisk w żołądku.

______________________

they can see the flame that's in her eyes

Nobody knows that she's a lonely girl


Powrót do góry Go down


Larkin J. Swansea
Larkin J. Swansea

Absolwent Ravenclawu
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 180cm
C. szczególne : medalik na szyi
Dodatkowo : Metamorfomag
Galeony : 2307
  Liczba postów : 935
https://www.czarodzieje.org/t19499-larkin-j-swansea#577514
https://www.czarodzieje.org/t19599-marmo-sowa-larkina#582623
https://www.czarodzieje.org/t19516-larkin-j-swansea#578211
https://www.czarodzieje.org/t21399-larkin-j-swansea-dziennik#692
Boczna alejka - Page 2 QzgSDG8




Moderator




Boczna alejka - Page 2 Empty


PisanieBoczna alejka - Page 2 Empty Re: Boczna alejka  Boczna alejka - Page 2 EmptyWto Sty 16 2024, 14:52;

Wyglądała jak zawsze pięknie, elegancko, choć być może znaleźliby się tacy, co określiliby ją mianem wyniosłej. Larkin jednak wiedział, jak bardzo jej postawa była myląca, jak wiele znajdowało się za tym murem, za którym sam ponownie się znalazł. Posmakowawszy jej cieplejszej strony, choć wciąż nie mógł nazwać się kimś bliskim dziewczynie, teraz czuł wyraźną różnicę, kiedy znów stał się jedną ze znanych jej osób. Nie wiedział, czy tak naprawdę chciałaby się z nim dalej widywać, czy byłaby gotowa korzystać z jego wiedzy i doświadczenia do własnych projektów, ale nie chciał o to pytać. Wolał wyjaśnić wszystko, nawet jeśli nie miał pewności, czy się nie mylił. W końcu jej zachowanie z ostatniego ich spotkania mogło dotyczyć wszystkiego... A jednak widmo niedoszłego pocałunku, a później wręcz gniewu, wskazywało mu na ogromne nieporozumienie, które sam musiał dostrzec dopiero po czasie, gdy Victoria wyraźnie odcięła się od niego.
Miał wrażenie, że nie chciała nawet na niego spoglądać, choć on nie potrafił oderwać od niego spojrzenia i robił to jedynie po to, żeby nie zderzyć się z niczym w trakcie ich spaceru. Wybrał boczną alejkę, aby mieć pewność, że nikt nie będzie im przeszkadzał w czasie rozmowy, że przypadkiem nie spotkają nikogo znajomego, a już na pewno kogoś z ich rodzin. To było ostatnie, czego teraz potrzebował. Na słowa Krukonki o popchnięciu go do działania, sam uśmiechnął się krzywo, przyznając jej w duchu rację. Wiedział, że czasem potrzebował silniejszej motywacji, aby po coś sięgnąć i jak widać nie miało znaczenia, czy chodziło o poszerzanie horyzontów, czy sprawy bardziej osobiste.
- Muszę, bo jestem pewien, że nie zrozumiałaś moich słów, a... A moja decyzja w tamtej chwili mogła wydawać się czymś innym, niż była w rzeczywistości - powiedział po chwili cicho, zatrzymując się na moment ze wzrokiem utkwionym w Victorię. Choć znów zachowywał się ostrożnie, spodziewając się wybuchu gniewu w każdej chwili, wyraźnie był pewien swoich słów, tego co próbował jej przekazać. Zaraz też uśmiechnął się ciepło do niej, a jego spojrzenie zdradzało wszystkie uczucia, jakie do niej żywił. - Nie chcę, żebyśmy oddalali się od siebie, jak teraz się stało... Raz nadszarpnięte strony książki, otwierając ponownie pospiesznie, można całkowicie zniszczyć, a tego nie chciałbym. Nie, gdy chodzi o ciebie - mówił spokojnie, wiedząc, że gdy straci nad sobą panowanie, może stracić kontrolę także nad swoim wyglądem, a nie chciał uciekać się za starannie stworzoną maskę Jonathana, której używał w pracy. - To zawsze chodziło o ciebie - dodał ciszej, czując nagle, że słowa tak naprawdę niewielkie miały znaczenie, skoro do tej pory nie były właściwie rozumiane.

______________________

ti dedico il silenzio
tanto non comprendi le parole
Powrót do góry Go down


Victoria Brandon
Victoria Brandon

Student Ravenclaw
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168
C. szczególne : Piegi na całej twarzy
Dodatkowo : Prefektka naczelna
Galeony : 4575
  Liczba postów : 2510
https://www.czarodzieje.org/t18197-victoria-brandon#517279
https://www.czarodzieje.org/t18201-poczta-brandonowny#517591
https://www.czarodzieje.org/t18199-victoria-brandon#517482
https://www.czarodzieje.org/t18306-victoria-brandon-dziennik
Boczna alejka - Page 2 QzgSDG8




Moderator




Boczna alejka - Page 2 Empty


PisanieBoczna alejka - Page 2 Empty Re: Boczna alejka  Boczna alejka - Page 2 EmptyWto Sty 16 2024, 22:07;

Victoria westchnęła ciężko, kiedy Larkin ponownie się odezwał i spojrzała na niego, wyraźnie zirytowana. Zawsze tak rozmawiali, tak było, od kiedy pamiętała, ale w tej chwili działało jej to na nerwy, tak samo, jak to całe tłumaczenie, które nic nie tłumaczyło. Uśmiechnęła się do niego ironicznie, odnosząc wrażenie, że mężczyzna sam nie wiedział, czego chciał i właśnie to powodowało, że była tak niezwykle zagniewana. Iskry kryły się tuż pod powierzchnią jej jasnych oczu, które zdawały się pałać dosłownie wszystkim, tylko z całą pewnością nie spokojem i chłodem, jaki zwykła wykazywać. Była w tej chwili niebezpieczna i być może Swansea powinien się cieszyć, że nie zaczęła ćwiczyć magii bezróżdźkowej, bo nie miała pojęcia, jak wtedy skończyłaby się cała sprawa. Bo, co nie ulegało wątpliwości, nie byłaby ani trochę wesoła. Tylko tragiczna.
- Dobre sobie, Larkinie – powiedziała tak lodowato, jak tylko potrafiła. – Zawsze wiedziałam, że jesteś prawdziwym artystą, raz tu, raz tam, podatnym na to, co w danej chwili przychodzi ci do głowy. A mimo to wydawało mi się, że w końcu cię zrozumiałam. Szkoda tylko, że się bawisz i najwyraźniej kiedy coś dostajesz, uznajesz, że jednak tego nie chcesz i się tego boisz. Może skończmy tę dyskusję, bo będzie całkowicie bezowocna – dodała, odwracając od niego spojrzenie.
Nie miała ochoty o tym rozmawiać, a już na pewno nie w tym tonie, kiedy obracał kota ogonem i opowiadał bzdury bez żadnego pokrycia. To nie był czas na wyrażanie się poprzez metafory, bo to do niczego nie prowadziło, jedynie do większych problemów, do większego zwątpienia, do potrzasku, z którego nie dało się tak łatwo uciec. To było coś, z czego w pełni zdawała sobie sprawę, coś, co drażniło ją w sposób wręcz niemożliwy. Miała ochotę wytknąć mu, że najwyraźniej to ona była tutaj mężczyzną, ale powstrzymała się, gryząc się mocno w język, bo nawet ona miała jakieś granice przyzwoitości. Przynajmniej tak długo, jak długo panowała nad własnym gniewem, a ten zaczął poruszać się wściekle pod lodowymi krami. Pękającymi cicho, aczkolwiek sukcesywnie, w miarę, jak jej serce zaczynało bić coraz mocniej.
Nie zatrzymała się jednak, idąc przed siebie nadal, tak samo wyniośle, jak wcześniej. Była kobietą dumną, na dokładkę w tej chwili urażoną w sposób, jaki trudno było nazwać. Została odrzucona i dokładnie tak postrzegała zachowanie Larkina, zaś jego tłumaczenia miała za coś absolutnie marnego i było to widać w jej postawie, wybrzmiewało to również w jej słowach, jakie zapewne mogły zostać uznane za pełne jadu. Tylko nie miała ochoty się powstrzymywać, nie kiedy mimo wszystko wciąż czuła, jak bardzo ją to porusza, jak bardzo działa to na nią i złości, rozbudzając emocje, jakich nie lubiła słuchać.

______________________

they can see the flame that's in her eyes

Nobody knows that she's a lonely girl


Powrót do góry Go down


Larkin J. Swansea
Larkin J. Swansea

Absolwent Ravenclawu
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 180cm
C. szczególne : medalik na szyi
Dodatkowo : Metamorfomag
Galeony : 2307
  Liczba postów : 935
https://www.czarodzieje.org/t19499-larkin-j-swansea#577514
https://www.czarodzieje.org/t19599-marmo-sowa-larkina#582623
https://www.czarodzieje.org/t19516-larkin-j-swansea#578211
https://www.czarodzieje.org/t21399-larkin-j-swansea-dziennik#692
Boczna alejka - Page 2 QzgSDG8




Moderator




Boczna alejka - Page 2 Empty


PisanieBoczna alejka - Page 2 Empty Re: Boczna alejka  Boczna alejka - Page 2 EmptySro Sty 17 2024, 21:11;

Spodziewał się ataku, spodziewał się złości i właściwie na nią czekał. Odnosił wrażenie, że jedynym sposobem na w pełni zrozumienie Victorii i żeby ona sama przyznała się do tego co czuła, czego chciała, było doprowadzenie jej do wrzenia. Sprawienie, żeby ukryty w jej wnętrzu ogień po prostu wyrwał się spod lodowej zbroi. Nie mógł jednak udawać, że jej słowa nie trafiały tam, gdzie z pewnością miały trafić, ale zasłużył na nie. Wiedział, że na nie zasłużył i choć poczuł, jak krew zaczyna wrzeć i w jego żyłach, nie pozwalał sobie na wybuch.
Chciał jednak zaśmiać się na jej słowa o tym, że otrzymał, co chciał. Właśnie w tym tkwiło całe nieporozumienie, w podejściu do tego, co się wówczas wydarzyło i odbiorze tego przez nich. Jednak jej słowa jasno pokazały rzeźbiarzowi, że poczucie odrzucenia tyczyło się ich obu, a co za tym szło, był jej bliższy niż zakładał. Nie wiedział jedynie, czy Victoria zdawała sobie z tego sprawę, czy to, co działo się między nimi było jedynie kolejnym krokiem ku zmianom, ku pokazaniu światu, że nie jest Lodową Księżniczką, jak ją kiedyś nazwał. Nie była, zdecydowanie nie była...
- Zaczekaj - powiedział prosto, doganiając ją w kilku krokach, chwytając delikatnie, ale stanowczo za dłoń, aby odwrócić w swoją stronę. Nie puszczał jej ręki, nie zamierzając pozwolić jej kolejny raz uciekać od niego, uciekać od rozmowy, która być może była najważniejsza ze wszystkich, jakie toczyli. Skoro to, jak zwykli rozmawiać nie miało w tej chwili racji bytu, wiedział, że musiał mówić wprost, a nie zamierzał robić tego, wpatrując się w jej oddalającą się sylwetkę.
- Tak trudno jest zrozumieć, że po tym, jak zdystansowałaś się po problemach z tamtym Ślizgonem, nie chciałem robić niczego pod wpływem impulsu. Właśnie przez to, że wyglądało, jakbym właśnie dostawał to, czego od tak dawna chcę, nie chciałem działać pospiesznie - powiedział cicho, z wyczuwalną nutą irytacji w głosie, że musi wypowiadać te wszystkie słowa, które powtarzane w myślach brzmiały o wiele lepiej niż wypowiadane na głos. - Zwłaszcza że sama nie wyglądałaś, jakbyś tego chciała, a jedynie obserwowała co zrobię, moja droga. Jakbyś sprawdzała, czy tym razem prowokacja zadziałała właściwie, a uwierz mi, każda jedna działała wyśmienicie - dodał, spodziewając się, że za chwilę usłyszy kolejne słowa pełne gniewu, pełne irytacji, ale potrzebował to jedno wiedzieć upewnić się, czy wszystko było tylko prowokacją, czy sygnałem, że mimo wszystko obudziły się w niej uczucia, których zdawało się, że nie miała nigdy odczuwać. Nie zwracał uwagi na to, że wpatrując się w jej oczy, dawał się przyciągać ich lodowej barwie, nachylając się nad nią nieznacznie.

______________________

ti dedico il silenzio
tanto non comprendi le parole
Powrót do góry Go down


Victoria Brandon
Victoria Brandon

Student Ravenclaw
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168
C. szczególne : Piegi na całej twarzy
Dodatkowo : Prefektka naczelna
Galeony : 4575
  Liczba postów : 2510
https://www.czarodzieje.org/t18197-victoria-brandon#517279
https://www.czarodzieje.org/t18201-poczta-brandonowny#517591
https://www.czarodzieje.org/t18199-victoria-brandon#517482
https://www.czarodzieje.org/t18306-victoria-brandon-dziennik
Boczna alejka - Page 2 QzgSDG8




Moderator




Boczna alejka - Page 2 Empty


PisanieBoczna alejka - Page 2 Empty Re: Boczna alejka  Boczna alejka - Page 2 EmptyPią Sty 19 2024, 20:25;

Szarpnęła się. Oczywiście, że się szarpnęła, bo nienawidziła, kiedy ktoś wchodził w jej strefę osobistą, naruszał ją i zachowywał się, jakby miał prawo w niej przebywać. A już zdecydowanie, kiedy była wściekła i nie życzyła sobie w swojej obecności absolutnie nikogo, jednocześnie emanując takim chłodem, że nikt o zdrowych zmysłach nie odważyłby się jej dotknąć. I to był z pewnością pierwszy błąd Larkina. Drugi nadszedł później, unosząc ją takim gniewem, jakiego chyba jeszcze u niej nie widział, taką buzującą falą lawy, skrytej pod warstwami lodu, jakiej nic i nikt nie było w stanie powstrzymać. Nie dość, że wspomniał o Filinie, prowokując naprawdę niezbyt miłe wspomnienia, jakie w ciągu minionego roku zdołała skutecznie odrzucić i pogrzebać, to jeszcze zaczął opowiadać tak skończone bzdury, że Victoria aż zaśmiała się lodowato, niesamowicie wyniośle, słysząc jedynie dudnienie krwi w uszach.
- Ach, oczywiście – powiedziała cicho, patrząc na niego bez żadnego wyrazu, chociaż jej jasne oczy w tej chwili miotały błyskawicami. Lśniły, jakby wypełniał je prawdziwy ogień, iskry, których dosłownie nic nie było w stanie zatrzymać. Larkin wyraźnie ją złościł, powodował, że z każdą kolejną chwilą unosiła się coraz bardziej, nie mając najmniejszej ochoty na opowiadane przez niego bzdury. Bo dokładnie tak traktowała to, co ten robił w tej chwili, chociaż jednocześnie trudno było powiedzieć, z czego to wynikało. Zapewne ze złości, jakiej nic nie było w stanie zatrzymać. – Zatem to moja wina, bo przecież każdego prowokuję na każdym kroku, taka ze mnie kobieta zdobywająca cały świat – dodała, kładąc dłoń na jego dłoni, z wyraźnym zamiarem odepchnięcia go od siebie.
Nie podobało jej się jego zachowanie, kiedy przerzucał cały ciężar odpowiedzialności za to, co się wydarzyło, na nią. Zupełnie, jakby jej w pełni szczere zachowanie, którego po samej sobie wcale się nie spodziewała, okazało się z jej strony skończoną głupotą. Prawdę mówiąc, w tej chwili była już pewna, że popełniła błąd, że powinna siedzieć na swoim miejscu i nie próbować robić czegoś, co było od niej tak całkowicie obce, bo wyraźnie ludzie nie byli w stanie pojąć, co się z nią działo. I, oczywiście, to była tylko i wyłącznie jej wina.
Furia, jaka płonęła w jej oczach, była tak gwałtowna, że byłaby w stanie każdego spopielić i gdyby w tej chwili Victoria miała ruszyć do ataku, na jej drodze nie ostałby się nikt. Przeszłaby po każdym, jak po marnym pyle, zachwycona tą sprawą, w pewnym sensie odzyskując spokój. Furia ta zagłuszała ciche, skamlące właściwie wyznanie, jakie poczynił Larkin, nie precyzując niczego, furia, którą sam wywołał swoim zachowaniem i oskarżeniem, rozdrapując wyraźnie krwawiącą ranę.
- Jesteś tchórzem, Swansea – stwierdziła lodowatym szeptem.

______________________

they can see the flame that's in her eyes

Nobody knows that she's a lonely girl


Powrót do góry Go down


Larkin J. Swansea
Larkin J. Swansea

Absolwent Ravenclawu
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 180cm
C. szczególne : medalik na szyi
Dodatkowo : Metamorfomag
Galeony : 2307
  Liczba postów : 935
https://www.czarodzieje.org/t19499-larkin-j-swansea#577514
https://www.czarodzieje.org/t19599-marmo-sowa-larkina#582623
https://www.czarodzieje.org/t19516-larkin-j-swansea#578211
https://www.czarodzieje.org/t21399-larkin-j-swansea-dziennik#692
Boczna alejka - Page 2 QzgSDG8




Moderator




Boczna alejka - Page 2 Empty


PisanieBoczna alejka - Page 2 Empty Re: Boczna alejka  Boczna alejka - Page 2 EmptySob Sty 20 2024, 10:56;

Jej furia rezonowała w nim, wyraźnie wybijając go ze spokoju, wywołując irytację, jaką zwykł dusić w zarodku, a teraz nie był w stanie tego zrobić. Zapalał się, jak tak zapali się gałąź, gdy zbliży się ją do ognia, a tym w tej chwili była Krukonka. Żywym ogniem, który wiedział, że sam rozpalił, sam podsycił w niezbyt chwalebny sposób. Zdawał sobie sprawę, że po problemach z Fillinem, była w środku jak spękane lustro, które może znów się rozpaść. Wiedział, że potrzebowała czasu, aby w pełni zaleczyć tę ranę i próbował, jak mógł jej w tym pomóc, a teraz wyraźnie znów ją naruszył. Jednak jej reakcja jedynie potwierdzała wszystko, co wiedział, czego domyślił się, mając zbyt wiele czasu na przemyślenia przez ciszę między nimi.
Nie chciał, aby mu uciekała, ale pozwolił, aby odepchnęła jego dłoń, zaciskając z całej siły zęby, kiedy jej słowa uderzały w niego na wzór ostrzy, uświadamiając, że popełniał błąd za błędem. Słowami niewiele mógł wyjaśnić, a jedynie pogłębiał nieporozumienie, potęgował jej złość. Był głupi, skoro wierzył, że w ten sposób cokolwiek zdziała, kiedy wiedział, że nigdy nie słuchała go w pełni, dodając swoje przekonania, przykrywając sens słów tym, co wydawało jej się, że o nim wiedziała. Ostatnio spędzali ze sobą więcej czasu i nawet jeśli zaczęła go rozumieć, w tej chwili była zbyt wściekła na niego, żeby ponownie go słyszeć. Widział to i miał ochotę sam siebie uderzyć za swoje zachowanie, za to, że zranił ją, choć właśnie tego próbował unikać.
- Nie mówię, że to twoja wina, próbuję... - zaczął, nim usłyszał jej szept, czując, że sam zaczyna wariować przez kłótnię, przez nieporozumienie, wszystkie uczucia, które próbował trzymać na uwięzi, a najwyraźniej przegapił moment, gdy mógł je wyznać. Słuchał się swoich obaw, pozwalał, aby strach nim kierował, więc nie było na niego innego określenia niż te, którego użyła Victoria. Bezsilnie przeciągnął dłonią po śnieżnobiałych włosach, nieświadom, że rysy jego twarzy wyostrzały się pod wpływem emocji, nad którymi całkowicie przestał panować.
- Si, perche ho paura di perderti - odpowiedział jej od razu, płynnym ruchem przyciągając ją do siebie i nachylając się, aby ją pocałować. Mocno, z irytacją, jaka w nim się zrodziła, ale też ogniem, jaki płonął w nim za każdym razem, kiedy tylko Victoria znajdowała się na wyciągnięcie ręki, zrzucając maskę, jaką zwykła nosić przy wszystkich. Nie odrzucił jej, ale wiedział już, dlaczego tak myślała i wiedział, że zasłużył na to, żeby go uderzyła, żeby odreagowała na nim całą złość, żeby go odepchnęła, pokazując, że się spóźnił.

______________________

ti dedico il silenzio
tanto non comprendi le parole
Powrót do góry Go down


Victoria Brandon
Victoria Brandon

Student Ravenclaw
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168
C. szczególne : Piegi na całej twarzy
Dodatkowo : Prefektka naczelna
Galeony : 4575
  Liczba postów : 2510
https://www.czarodzieje.org/t18197-victoria-brandon#517279
https://www.czarodzieje.org/t18201-poczta-brandonowny#517591
https://www.czarodzieje.org/t18199-victoria-brandon#517482
https://www.czarodzieje.org/t18306-victoria-brandon-dziennik
Boczna alejka - Page 2 QzgSDG8




Moderator




Boczna alejka - Page 2 Empty


PisanieBoczna alejka - Page 2 Empty Re: Boczna alejka  Boczna alejka - Page 2 EmptySob Sty 20 2024, 13:53;

Zawsze tak na siebie działali. Złościli się, zapalali, atakowali, prowadzili dyskusje, które każdemu innemu wydałyby się co najmniej żałosne, a może nawet śmieszne, ale zdawało się, że w niczym im to nie przeszkadzało. Pociągali się, chociaż jednocześnie zdawali się odpychać, nie zgadzając się w wielu kwestiach, ryzykując w tę, czy w inną stronę, jednak nigdy do tej pory nie połączyła ich taka złość, jak teraz. Furia płonąca w Victorii była podyktowana uczuciami, jakich nie rozumiała, które nawet nie do końca rezonowały w jej sercu, to jednak zawsze było zbyt chłodne, by faktycznie mogło płonąć. Choć, gdyby ktoś spojrzał na nią w tej chwili, niewątpliwie dostrzegłby w niej coś oszałamiającego. Nie była sobą, nie była tym chłodem, w którego twarz można rzucić dosłownie wszystkim. Była mściwa, na swój sposób, skłonna do tego, by skierować ku Larkinowi wszystkie niepochlebne słowa, jakie kłębiły się w jej głowie i nic nie mogło jej powstrzymać.
Prawie.
Zdążyła rozchylić wargi, by wydać z siebie zirytowane prychnięcie, niczym wściekła kocica, kiedy zaczął znowu próbować się tłumaczyć. Słowa wzbierały w jej gardle, paliły jej język, próbując wymknąć się z uwięzi, ale chwilowa złość nie pozwalała jej na wyrażenie niczego więcej. Zupełnie, jakby Victoria zapiekła się w swym gniewie, jakby straciła sens powtarzania cały czas tego samego, wytykania Larkinowi, że faktycznie zarzucał jej coś, co było absolutnie niemożliwe. I gdyby tylko przez chwilę pomyślał, co jak widać, w ostatnim czasie wcale mu się nie zdarzało, zapewne zorientowałby się, o co chodziło. I złość ta zapewne nie pozwoliła jej w pełni przyswoić tego, co powiedział, bo chociaż zrozumiała słowa, zapaliły one jedynie kolejne iskry, jakie niemalże skoczyły jej do gardła. To nie było w jej przypadku takie nieoczekiwane, bo kiedy pozwalała, by emocje w końcu z nią wygrały, stawała się czymś, czego nie umiała i nie chciała nawet opisywać.
I Larkin się o tym przekonał.
Jednak zapewne nie w taki sposób, jak się tego spodziewał. W pierwszej chwili Victoria straciła dech, kiedy pocałował ją w chwili, w której zamierzała wyrzucić z siebie potok francuskich, niezbyt eleganckich słów. Zapewne dotknęłaby go nimi do żywego, ale odnosiła wrażenie, że jedynie takie wściekłe syczenie na coś się zdawało, że jedynie to przynosiło pożądane skutki i zaczęła się nawet zastanawiać, czy oni potrafili komunikować się po ludzku. Oczywiście, że tak, ale w tej akurat chwili Brandon w ogóle tego nie dostrzegała i tak się składa - nie pamiętała.
W drugiej chwili Victoria chwyciła za szal, który otaczał szyję Larkina i przyciągnęła go blisko siebie. Zupełnie, jakby zamierzała udowodnić mu, kto ma rację w tym sporze, chociaż tak naprawdę miała również ochotę zaśmiać się prosto w jego twarz, żeby pokazać mu, co myśli o takim zachowaniu. To jednak brało się głównie z rozżalenia, jakie pojawiło się na nowo w je sercu, ukryte pod tą całą bańką złości, jaka nie miała najmniejszej ochoty pęknąć. I została przełożona na czyny, które objawiły się równie rozsierdzonym pocałunkiem. Nie było w tym ani trochę łagodności, ani cienia wstydu, czy czegokolwiek podobnego. Jakby Victoria zapomniała całkowicie o istnieniu czegoś podobnego. A może od zawsze wiedziała, że chłodna, lodowata postać, jest jedynie fasadą, za którą kryje się coś innego. Coś o wiele ostrzejszego i wrzącego w każdym calu, co udowadniała teraz z irytacją, jaka nawet w tej chwili kazała jej na swój sposób zwyciężać. Jakby nic i nikt nie mogło jej powstrzymać, a skoro już raz dostała po nosie, nie zamierzała tego powtarzać, nie zastanawiając się ani trochę nad powodem tego, co się działo. Już dawno uznała, że pragnienia nie są logiczne, a skoro tak, nie mogła objąć ich swoimi zwyczajowymi rozważaniami. Bo i tak nie uzyskałaby odpowiedzi na pytanie, skąd właściwie się brały.

______________________

they can see the flame that's in her eyes

Nobody knows that she's a lonely girl


Powrót do góry Go down


Larkin J. Swansea
Larkin J. Swansea

Absolwent Ravenclawu
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 180cm
C. szczególne : medalik na szyi
Dodatkowo : Metamorfomag
Galeony : 2307
  Liczba postów : 935
https://www.czarodzieje.org/t19499-larkin-j-swansea#577514
https://www.czarodzieje.org/t19599-marmo-sowa-larkina#582623
https://www.czarodzieje.org/t19516-larkin-j-swansea#578211
https://www.czarodzieje.org/t21399-larkin-j-swansea-dziennik#692
Boczna alejka - Page 2 QzgSDG8




Moderator




Boczna alejka - Page 2 Empty


PisanieBoczna alejka - Page 2 Empty Re: Boczna alejka  Boczna alejka - Page 2 EmptySob Sty 20 2024, 18:50;

Słyszał jej prychnięcie i spodziewał się kolejnych słów, które miałyby na celu jedynie zranić go i prawdopodobnie zdołałyby trafić w czułe punkty. Mógł mieć dystans do swojej osoby, mógł z pokorą przyjmować niektóre określenia, zdając sobie w pełni sprawę z tego, że nie były całkowicie nietrafione. Jednak wiedział, że teraz ich kłótnia wchodziła w etap ranienia tylko po to, aby zranić. Nie docierały żadne tłumaczenia, nie były nawet oczekiwane i nie zamierzał dłużej tego ciągnąć. W jego geście być może kryła się desperacja, ale nie sądził, żeby w jakikolwiek inny sposób mógł przekazać Victorii to, co chciał. W jaki inny sposób miałby do niej dotrzeć.
Nie spodziewał się jednak takiej reakcji dziewczyny, szczególnie po złości, którą widział w każdym jej geście i grymasie. Podejrzewał, że zostanie wyśmiany, że zostanie odepchnięty, uderzony, że jakkolwiek fizycznie Victoria pokaże mu swoją złość, frustrację, skoro jeszcze nie mogła zrobić tego przy promocji magii, gdy nie mogła sięgnąć różdżki. Jednak zamiast tego został przyciągnięty, co samo stanowiło dodatkową iskrę zapalną dla niego, a do tego dziewczyna odwzajemniła pocałunek z tym ogniem, który zdawał się w niej płonąć. Który przechodził na niego, choć nie byłby w stanie powiedzieć, czy rosło jego pragnienie, czy irytacja z powodu walki, jaka ze słów zdawała się przechodzić dalej.
Otoczył ją mocniej ramieniem w talii, przyciągając bliżej siebie. Nie zamierzał jej wypuszczać teraz z rąk, nie póki chwila trwała i w tak przyjemny sposób wciąż się przepychali, walcząc o to, kto tak naprawdę zostanie na górze. To, że nie widział problemu w odstąpieniu Victorii zaszczytnego miejsca, nie miało w tej chwili znaczenia. Jednocześnie w przeciwieństwie do siły, z jaką ją trzymał, do gniewnego pocałunku, położył delikatnie dłoń na jej karku, kciukiem przesuwając po jej policzku. Powoli kręciło mu się w głowie od nadmiaru wrażeń, od emocji kotłujących się w nim i oszołomienia, w jakim wciąż się znajdował, nie wierząc do końca w to, co się działo, jak i w to, jak głupi był.
Odsunął się na moment, aby zaczerpnąć tchu, spoglądając z bliska na Victorię, ale nie puszczał jej, trzymając wciąż blisko siebie. Był tchórzem, cierpliwym tchórzem, który był gotów walczyć z własnymi ograniczeniami, aby sprostać oczekiwaniom tej jednej osoby, którą miał przed sobą, a którą zdołał do siebie zrazić. Nie wiedział, czy ten gest, to pokazanie, co tak naprawdę czuje, czego pragnie, było wystarczające, aby uspokoić ją, zapewnić, że w żaden sposób nie została odrzucona, czy wręcz przeciwnie. Nie odzywał się jednak, czekając, czy spomiędzy jej ust popłynie ponownie potok pełnych złości i żalu słów, które gotów był ponownie uciszyć w ten sam sposób, co przed chwilą, czy wszystko zdołało się choć trochę wyciszyć.

______________________

ti dedico il silenzio
tanto non comprendi le parole
Powrót do góry Go down


Victoria Brandon
Victoria Brandon

Student Ravenclaw
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168
C. szczególne : Piegi na całej twarzy
Dodatkowo : Prefektka naczelna
Galeony : 4575
  Liczba postów : 2510
https://www.czarodzieje.org/t18197-victoria-brandon#517279
https://www.czarodzieje.org/t18201-poczta-brandonowny#517591
https://www.czarodzieje.org/t18199-victoria-brandon#517482
https://www.czarodzieje.org/t18306-victoria-brandon-dziennik
Boczna alejka - Page 2 QzgSDG8




Moderator




Boczna alejka - Page 2 Empty


PisanieBoczna alejka - Page 2 Empty Re: Boczna alejka  Boczna alejka - Page 2 EmptySob Sty 20 2024, 19:16;

Pragnienia w istocie miały to do siebie, że nie było w nich żadnej logiki. Mieszały się w Victorii, jaka nie umiała nic nimi zapanować, przypominając jej również o złości, jaką nieustannie czuła, o złości, jaka zwyczajnie nią wstrząsała, przypominając jej o tym, że nie tak znowu dawno Larkin zignorował jej próby, jej zachętę, jej sugestię, że nie ma nic przeciwko temu. Nie umiała wyjaśnić, dlaczego tak się stało, ale rozmowa, kiedy oboje byli wściekli, nie miała najmniejszego sensu. Nie byli w stanie się porozumieć, nie byli w stanie tak naprawdę dostrzec i pojąć racji tego drugiego, w pełni kierowani i napędzani własnymi emocjami. W przypadku Victorii było to wręcz palące, było to w istocie, jak lawa, która nawet na chwilę nie mogła się zatrzymać, jak lawa, która gnała i nie zważała na to, że niszczyła po drodze wszystko, co możliwe. Na pewno wszystko to odbierało jej również zdolność logicznego rozumowania, chociaż prawdę mówiąc, należałoby przyznać, że odbierało jej to po prostu rozum. Całkowicie i ostatecznie.
Nic zatem dziwnego, że faktycznie chciała stawiać na swoim. Zupełnie, jakby zamierzała dyktować warunki, jakby zamierzała pokazać, że to ona była tutaj zwycięzcą, nawet jeśli tak naprawdę czuła się na swój sposób przegrana, czego nie dało się tak łatwo opisać i wytłumaczyć. To było, cóż, skomplikowane. Potwornie wręcz skomplikowane i nie zamierzała z tym nawet dyskutować, po prostu płynąc, po prostu poddając się temu, co się działo. Licząc chyba na to, że to faktycznie da jej to, czego pragnęła, ale kiedy Larkin nieznacznie się wycofał, wydała z siebie coś na kształt zirytowanego westchnięcia i zmarszczyła nos, przyglądając mu się z cieniem tej samej złości, jaką czuła wcześniej. To było, cóż, jej miarą zdecydowanie zbyt mało. I nie umiała tego pojąć.
Pogubiła się gdzieś, tylko trudno było jej powiedzieć, gdzie dokładnie, nie umiała ruszyć z miejsca, kręciła się w kółko, jak pies, który próbuje złapać własny ogon. Było w tym coś nieprzyjemnego, coś, co wcale jej nie odpowiadało, a emocje, które wciąż w niej buzowały, nieustannie ocierały się o złość. Teraz dodatkowo podsycaną, bo dostała coś, czego chciała wcześniej i właściwie w pewnym sensie czuła się, jakby została uderzona. Kręciło się jej w głowie, zapewne z nadmiaru tego wszystkiego, co się działo, a może wiązało się to faktycznie z furią, jaka nie miała najmniejszej ochoty jej opuścić. Wciąż nie myślała logicznie, to nie ulegało najmniejszej nawet wątpliwości, a szukanie dziury w całym było czymś, czego robić zapewne nie powinna. A i tak, jak to się jej zdarzało, właśnie ku temu się kierowała, nie będąc w stanie pojąć tego, co się właściwie działo. Ponieważ zaś miała wyraźny problem z ułożeniem logicznego zdania, które nie zakrawałoby na dalszą awanturę, spróbowała ograniczyć własne myśli. Do prostego pytania, które było skomplikowane dla Larkina i w to nawet nie wątpiła. Była pewna, że postawienie go, nie będzie dla niego komfortowe, ale ostatecznie potrzebowała jasnej i przejrzystej odpowiedzi, bo nie była w stanie niczego zrozumieć.
Zwyczajnie, nic nie składało się w całość. Dla niej nie istniało nic sensownego w jego poprzednim postępowaniu i nie umiała pojąć, jakim cudem zmienił je teraz, więc patrzyła na niego wciąż tak samo wściekle, ale w tej lawie, jaka płonęła w jej jasnych oczach, widać było również cień niepewności, nad jaką nie umiała zapanować i nie wiedziała, jak miałaby się do niej odnieść. Właściwie to Victoria chyba nie do końca była świadoma tej emocji, która rozpleniła się gdzieś w jej sercu, powodując, że czuła się tak bardzo skołowana i zirytowana. Bujała się między oskarżeniami a chęcią zrobienia czegoś więcej, czegoś może równie głupiego, ale widać czasami słowa do niczego nie prowadziły. A już zwłaszcza kiedy do głosu dochodziły emocje, jakich wcześniej człowiek w ogóle się nie spodziewał.
- Dlaczego?

______________________

they can see the flame that's in her eyes

Nobody knows that she's a lonely girl


Powrót do góry Go down


Larkin J. Swansea
Larkin J. Swansea

Absolwent Ravenclawu
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 180cm
C. szczególne : medalik na szyi
Dodatkowo : Metamorfomag
Galeony : 2307
  Liczba postów : 935
https://www.czarodzieje.org/t19499-larkin-j-swansea#577514
https://www.czarodzieje.org/t19599-marmo-sowa-larkina#582623
https://www.czarodzieje.org/t19516-larkin-j-swansea#578211
https://www.czarodzieje.org/t21399-larkin-j-swansea-dziennik#692
Boczna alejka - Page 2 QzgSDG8




Moderator




Boczna alejka - Page 2 Empty


PisanieBoczna alejka - Page 2 Empty Re: Boczna alejka  Boczna alejka - Page 2 EmptySob Sty 20 2024, 20:02;

Widział ten cień złości w jej spojrzeniu, zmarszczenie nosa, które zawsze działało na niego w dwojaki sposób. Uwielbiał jednak widzieć tę stronę Victorii, odnosząc wrażenie, że była tylko dla niego. Chciał, aby tak pozostało, choć jednocześnie wiedział, jak bardzo niemożliwa do spełnienia była to zachcianka. Przesunął kciukiem ponownie po jej policzku, mając ochotę po prostu wrócić do przerwanej pieszczoty, wynagrodzić tamten jeden dzień, gdy zawiódł jej oczekiwania, nie będąc tego świadom. Nadgonić dawno minione chwile, kiedy mogli sięgnąć po tę przyjemność, a z różnych powodów tego nie robili. Chciał, ale został powstrzymany jej uważnym spojrzeniem, a później prostym, krótkim pytaniem.
Nie myślał nad tym co robi, nachylając się do niej, aby pocałować ją przeciągle, z całą tęsknotą, jaka narastała w nim przez kolejne mijające dni, kiedy ze sobą nie rozmawiali i wcześniej, gdy miał ją tuż obok, a nie mógł tego zrobić. Choć wiedział, że Victoria może nie zrozumieć tego gestu, że oczekiwała mimo wszystko słów wyjaśnienia, nie zamierzał jedynie na słowach poprzestawać. Chciał pokazać jej wszystko, co czuł, a do tego nie było lepszego sposobu niż te drobne pieszczoty, drobne gesty. Zacisnął palce na jej płaszczu, nie zamierzając pozwolić jej odsunąć się od niego, kiedy znów z wyraźną niechęcią odsunął się od niej.
- Dlaczego? Ponieważ czekałem na podobny moment tak długo, że kiedy w końcu dopuściłaś mnie do siebie, wciąż nie byłem pewien, czy naprawdę mogę... Nie chciałem popełnić błędu, który zniszczyłby wszystko, co udało się wypracować przez ostatnie lata - powiedział całkowicie szczerze, opierając się czołem o jej czoło z lekkim uśmiechem. - Można powiedzieć, że czekałem, aż hipogryf mi się odkłoni, ale miałem wrażenie, że jedynie mnie obserwuje, oceniając, czy warto pozwolić się zbliżyć, a nie chciałem ryzykować rozszarpania - dodał, wspominając porównanie, jakiego dokonali dawniej, kiedy zaczynali tańczyć na cmentarzu. Już wtedy chciał mieć ją tak blisko siebie, jak miał ją w tej chwili, ale został szybko ustawiony do pionu. Od tamtego dnia czekał, robiąc wszystko, byle stopniowo ze zwykłego znajomego stawać się kimś ważniejszym. Przymknął na moment oczy, mając wrażenie, że za moment serce wyskoczy mu z piersi i chciał mówić więcej, jednak nie potrafił znaleźć prostych słów.
- Bo jestem tchórzem, który bał się wszystko stracić, choć od dawna o niczym innym tak nie marzył - dodał spoglądając w jej jasne oczy, dostrzegając ogień w niej płonący i nie mógł się powstrzymać przed uśmiechem kącikiem ust, który wyglądał, jakby rzucał jej właśnie wyzwanie. Jakby niemo pytał ją, co zrobi z tą informacją, co zrobi, mając jego serce, jego myśli, jego całego w swojej garści.

______________________

ti dedico il silenzio
tanto non comprendi le parole
Powrót do góry Go down


Victoria Brandon
Victoria Brandon

Student Ravenclaw
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168
C. szczególne : Piegi na całej twarzy
Dodatkowo : Prefektka naczelna
Galeony : 4575
  Liczba postów : 2510
https://www.czarodzieje.org/t18197-victoria-brandon#517279
https://www.czarodzieje.org/t18201-poczta-brandonowny#517591
https://www.czarodzieje.org/t18199-victoria-brandon#517482
https://www.czarodzieje.org/t18306-victoria-brandon-dziennik
Boczna alejka - Page 2 QzgSDG8




Moderator




Boczna alejka - Page 2 Empty


PisanieBoczna alejka - Page 2 Empty Re: Boczna alejka  Boczna alejka - Page 2 EmptySob Sty 20 2024, 20:24;

Victoria nie zamierzała niczego odpuszczać. Jej myślenie było boleśnie wręcz logiczne, trudno było w niej znaleźć coś, co odpowiadałoby językowi uczuć i chociaż dotarło do niej w pełni, że pewnych rzeczy nie dało się wyjaśnić rozumowo, nie była w stanie ich pojąć. To zresztą było dość zrozumiałe, bo skoro nie umiała ich nawet nazwać, skoro ich nie dostrzegała, nie była w stanie przełożyć ich na coś sensownego. Pojmowała pewne kwestie, te najłatwiejsze, ale inne były dla niej zbyt skomplikowane. I chociaż mogła tak naprawdę zacząć stawiać inne pytania, potrzebowała odpowiedzi jedynie na jedno z nich. Bo na co byłoby jej naciskanie na Larkina w sprawach tak skomplikowanych, jak kwestia tego, z jakiego powodu ją lubił. Ona również miałaby problem w udzieleniu wyjaśnień w tej kwestii, zdając sobie sprawę z tego, że była to kolejna z tych spraw, które po prostu istniały. Były, jakie były, nic nie było w stanie ich zmienić, bo zwyczajnie człowiek się budził, a one już tam istniały.
Z całą pewnością dla wielu osób coś podobnego byłoby absolutnie nie do zaakceptowania, ale nie dla niej. Ona zwyczajnie to przyjmowała, a skoro Swansea mimo wszystko podążył za nią, skoro chciał tutaj zostać, to zwyczajnie musiał przyjmować w pełni do wiadomości, jaka była. Że daleko było jej do kobiet romantycznych, do kobiet, które wiedziały, czego chciały, do kobiet, które rozumiały romantyczne gesty. Była inna, zimna niczym marmur, poza chwilami takimi, jak ta, kiedy emocje rozpalały w niej coś, czego być może powinna się wstydzić. A może zupełnie nie, może zwyczajnie powinna po prostu częściej ulegać takim porywom, pozwalając, by pociągały ją ze sobą, by zgarniały ją całą i nie pozostawiały po sobie absolutnie niczego. Może właśnie dlatego z przyjemnością przyjęła ten kolejny pocałunek, całkiem inny od tych, jakie znała i dokładnie taki, jakiego potrzebowała. Bo widać tylko takie coś było w stanie faktycznie w pełni rozbudzić w niej cokolwiek więcej.
- Widać niektóre hipogryfy tak naprawdę nigdy się nie odkłonią - powiedziała cicho, patrząc na niego z bardzo bliska, wiedząc, że jej duma była czymś, czego nie dało się złamać. Miłość własna była czymś, co w Victorii było nieprawdopodobnie wręcz mocne, być może najsilniejsze ze wszystkich uczuć, jakie w ogóle w niej tkwiły. Była egoistką, nie mogła i nie zamierzała temu zaprzeczać, a jednocześnie pragnęła, żeby inni dookoła niej zdawali sobie sprawę z tego, że zawsze to oni powinni być we własnych oczach najważniejsi. Nikt inny.
Dlatego też, kiedy znowu się odezwał, Victoria skrzywiła się lekko, a w jej jasnych oczach pojawiła się zapowiedź kolejnej burzy. Szaleństwa, jakiego nic nie było w stanie powstrzymać. Choć, być może, istniała taka rzecz, musiała zostać jednak odkryta, a to, co do tej pory łączyło ją z Larkinem, było zbyt delikatne, by zdołali to dostrzec. Była w stanie zrozumieć wszystko to, co chciał jej przekazać i jedynie gdzieś pomiędzy tym wszystkim rzuciła, że dawno temu zdołała załatać własny ból, przestając być dziewczynką.
- J'ai besoin d'un roi aux côtés de la reine, pas d'un écuyer - powiedziała cicho, wiedząc, że niewiele to oznaczało, choć jednocześnie znaczyło to dosłownie wszystko. Miała świadomość, że Larkin nie był głupcem, że potrafił czytać z jej niedopowiedzeń, że znajdował w nich to, co próbowała mu przekazywać, podczas gdy wiele innych osób nie było w stanie wychwytywać jej pragnień. Dlatego też, kryjąc w tym prostym zdaniu własne pragnienia, była pewna, że teraz, kiedy gniew naprawdę opadł, zastąpiony dziwną, niecierpliwą irytacją innego rodzaju, Swansea w lot pojmie, co chodziło po jej głowie. Zwłaszcza że wiedział, jak wiele wagi przykładała do nieustannego rozwoju człowieka, do szukania własnych dróg, do zdobywania nowej wiedzy i udowadniania wszystkim wkoło, że nie było się słabym człowiekiem, ale kimś zdecydowanie ważniejszym.

______________________

they can see the flame that's in her eyes

Nobody knows that she's a lonely girl


Powrót do góry Go down


Larkin J. Swansea
Larkin J. Swansea

Absolwent Ravenclawu
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 180cm
C. szczególne : medalik na szyi
Dodatkowo : Metamorfomag
Galeony : 2307
  Liczba postów : 935
https://www.czarodzieje.org/t19499-larkin-j-swansea#577514
https://www.czarodzieje.org/t19599-marmo-sowa-larkina#582623
https://www.czarodzieje.org/t19516-larkin-j-swansea#578211
https://www.czarodzieje.org/t21399-larkin-j-swansea-dziennik#692
Boczna alejka - Page 2 QzgSDG8




Moderator




Boczna alejka - Page 2 Empty


PisanieBoczna alejka - Page 2 Empty Re: Boczna alejka  Boczna alejka - Page 2 EmptySob Sty 20 2024, 20:37;

Z pewnością potrafiłby długo mówić, dlaczego ją lubił, jak bardzo ją lubił i co w niej lubił. Równie długo mógłby wymieniać, co zdołał pokochać, co stanowiło dla niego iskrę zapalną i co sprawiało, że nie miał ochoty jej wypuszczać z ramion, kiedy już się w nich znalazła. Był jednak całkowicie pewien, że nie zrozumiałaby z tego nic, a słowa stałyby się jedynie szumem w jej uszach. Od dawna wiedział, że więcej rozumiała z ciszy pomiędzy kolejnymi zdaniami, tak jak on odczytywał właściwie to, czego nie wypowiadała. Uczyli się tego, kręcąc się wokół siebie od dawna i trudno byłoby w tej chwili powiedzieć, kiedy dokładnie zaczęli naprawdę siebie rozumieć. Nie było to również konieczne, aby w tej chwili wskazywać dokładną datę. Ostatecznie nie musieli się przed nikim tłumaczyć, a wszystko, co potrzebowali sobie powiedzieć, zawierali także w gestach, pocałunku, który wzniecał kolejne iskry pragnienia, szczególnie gdy był odwzajemniany.
Uniósł nieznacznie brwi, gdy usłyszał o dawno załatanym bólu, ale nie komentował tego. Kim był, żeby mówić jej co czuła i jak się czuła, choć odnosił wrażenie, że zdołała przejść nad nim, ruszyć dalej, jednak nie całkowicie się pozbyć. Gdyby tak było, czy naprawdę reagowałaby aż taką złością na wspomnienie dawnych ran? Choć mógł się mylić, mógł się całkowicie mylić, czego również był świadom. Za każdym razem, gdy odkrywał coś nowego na temat Victorii, odkrywał także więcej tajemnic, więcej skomplikowanych połączeń, które nie sposób było ot tak rozwikłać. Był jednak zdania, że miał na to jeszcze wiele czasu przed sobą.
Inaczej wyglądała kwestia jej życzenia, prośby, czy też oczekiwań, która była ciężka i lekka sama w sobie. Rozumiał jej słowa, rozumiał, czego chciała dla siebie na kolejne lata i czego nie chciała. Jednak było to jak wypychanie go ze strefy komfortu, bezpiecznej bańki, jaką wokół siebie zbudował i w której dochodził do perfekcji w tych dziedzinach, które lubił. Wiedział, że Victoria nie tolerowała stania w miejscu, które było jak cofaniem się i starała się już wcześniej zachęcić go do dalszego rozwoju. Jednocześnie to, dlaczego był gotów stawić czoła tym oczekiwaniom, było dyktowane tym, czego nie chciała i to sprawiło, że uśmiechnął się nieco szerzej.
- Attenti a ciò che desiderate, perché potreste ottenerlo - odpowiedział cicho, przekrzywiając nieco głowę z wyraźnym prowokacyjnym błyskiem w spojrzeniu. Był gotów sprostać jej oczekiwaniom, udowodnić, że mógł być tym, którego potrzebowała u swego boku, a być może jedynym, który byłby w stanie dotrzymać jej kroku. Różnili się na wielu płaszczyznach, jednocześnie będąc podobnymi do siebie, przyciągali się i odpychali, rozpalając w sobie wzajemnie ogień, jakiego nie sposób było ugasić. Jeśli dalsze kroczenie ramię w ramię zależało od jego rozwoju, aby mógł dotrzymać jej kroku, był gotów to zrobić. Pozostawało jedynie pytanie, czy ona również była na to gotowa.

______________________

ti dedico il silenzio
tanto non comprendi le parole
Powrót do góry Go down


Victoria Brandon
Victoria Brandon

Student Ravenclaw
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 168
C. szczególne : Piegi na całej twarzy
Dodatkowo : Prefektka naczelna
Galeony : 4575
  Liczba postów : 2510
https://www.czarodzieje.org/t18197-victoria-brandon#517279
https://www.czarodzieje.org/t18201-poczta-brandonowny#517591
https://www.czarodzieje.org/t18199-victoria-brandon#517482
https://www.czarodzieje.org/t18306-victoria-brandon-dziennik
Boczna alejka - Page 2 QzgSDG8




Moderator




Boczna alejka - Page 2 Empty


PisanieBoczna alejka - Page 2 Empty Re: Boczna alejka  Boczna alejka - Page 2 EmptySob Sty 20 2024, 21:11;

- Quand je rêve de quelque chose, c'est exactement ce que je veux obtenir.
Na ustach Victorii pojawiał się lekki uśmiech, w którym widać było prawdziwe wyzwanie. Oczekiwanie, coś, czego nie dało się inaczej opisać, nadzieję na to, że zadanie, jakie zostało właśnie postawione przed Larkinem, zostanie przez niego w pełni wykonane. Nie chodziło o to, że czegoś od niego żądała, tylko o to, że była pewna, że jest w stanie to zrobić, że zwyczajnie nie jest człowiekiem małych talentów. Owszem, wcześniej była przekonana, że miarę czarodzieja ocenia się według jego magicznych zdolności, teraz jednak spoglądała na to nieco inaczej. Jednocześnie jednak była pewna, że stojący przed nią mężczyzna potrafił więcej, zdecydowanie więcej, niż to, co do tej pory pokazywał. Że zwyczajnie ukrywał się, nie chcąc sięgać po pewne rzeczy, jakby w jego głowie istniała jedynie świadomość tego, że jest doskonałym artystą, a Swansea nie powinien chcieć niczego więcej.
To godziło w światopogląd każdego z Brandonów. Ich głównym celem w życiu był rozwój, było poszukiwanie nowych możliwości, nowych rynków zbytu, nowych szans na to, by pewnie stanąć na nogach. To wszystko razem wzięte pokazywało, jak bardzo się różnili. Jej dziadek nigdy nie chciał jej ograniczać, zdawało się, że widział w niej ogień, jaki nie umiał przestać płonąć, a jej tata, choć surowy i marudny, choć wymagający od niej wiele, wiedział, że robi to dla jej dobra. Dla jej ambicji, które, jak było widać, wylewały się gdzieś dalej. Poza jej ego. Zachęcała siostry i kuzynki, by podążały własną drogą, jednocześnie jednak uważnie bacząc na ich nieustanny rozwój, na to, żeby wciąż i wciąż osiągały coś nowego, bo to było dla niej ważne. I, być może, Victoria właśnie w ten sposób okazywała swoje przywiązanie, troskę i miłość.
Przez lata próbowała być jak inni, starała się wpisać w ich standardy, w to, jak spoglądali na świat, aż w końcu odkryła, że to zdecydowanie nie było coś, czym powinna się tak naprawdę zajmować. Nie dało się bowiem udawać kogoś, kim się nie było. Męczyło to dosłownie każdego, w tym zwłaszcza ją, powodując, że nie potrafiła dojść do porozumienia z własnymi myślami, z własnym sercem, miotając się, kręcąc, próbując, ale nie umiejąc osiągnąć tego, czego naprawdę chciała. W żaden sposób. Naprawdę w żaden sposób nie potrafiła być taka, jak ze wzorca, a kiedy to przyjęła, nabrała tego spokoju i absolutnej pewności siebie, jakiej wcześniej być może jej brakowało.
Skoro zaś była tego pewna, najwyraźniej wymagała tego również od człowieka, który zamierzał spróbować towarzyszyć jej na tej drodze. Wiedziała, że w jej przypadku to wszystko mogło być jedynie pragnieniami, jakich nie potrafiła zdecydować, ale zadowolenie, jakie obecnie czuła, było zdecydowanie czymś, co sprawiało jej przyjemność, co powodowało, że czuła się, jakby mimo wszystko znalazła się na miejscu, do jakiego kierowała od dawna swoje kroki. Być może była nawet nazbyt zadowolona, trudno było powiedzieć, ale w jej oczach wciąż płonęła ta sama iskra, pełna oczekiwania, pełna niezłomnego wyzwania, jakby wiedziała, że potrzebuje jeszcze jednego kroku, jakby wiedziała, że nic nie jest w stanie jej teraz zatrzymać. I może właśnie tak było.
- Allez-vous essayer de le faire? - zapytała cicho, unosząc lekko głowę, tak, że wypowiadając te słowa, muskała wargami jego usta.

+

______________________

they can see the flame that's in her eyes

Nobody knows that she's a lonely girl


Powrót do góry Go down


Larkin J. Swansea
Larkin J. Swansea

Absolwent Ravenclawu
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 180cm
C. szczególne : medalik na szyi
Dodatkowo : Metamorfomag
Galeony : 2307
  Liczba postów : 935
https://www.czarodzieje.org/t19499-larkin-j-swansea#577514
https://www.czarodzieje.org/t19599-marmo-sowa-larkina#582623
https://www.czarodzieje.org/t19516-larkin-j-swansea#578211
https://www.czarodzieje.org/t21399-larkin-j-swansea-dziennik#692
Boczna alejka - Page 2 QzgSDG8




Moderator




Boczna alejka - Page 2 Empty


PisanieBoczna alejka - Page 2 Empty Re: Boczna alejka  Boczna alejka - Page 2 EmptySob Sty 20 2024, 21:24;

Uśmiech błąkał się na jego ustach, a spojrzenie nieustannie płonęło tym ogniem, którego nie próbował nawet ugasić. Podzielał jej zdanie i było to widać w sposobie, w jaki jej się przyglądał, przesuwając delikatnie kciukiem po jej policzku, a jednocześnie nie był pewien, czy jednak nie śnił. Z drugiej strony, czy byłoby to takie złe? Jeśli okazałoby się, że jakimś sposobem wkroczył w krainę, gdzie mógł spełnić swoje marzenie niewielkim kosztem, jakim było samodoskonalenie się w dziedzinach, na których nigdy się nie skupiał i które uważał za zbędne przy byciu przede wszystkim artystą? Nie, zdecydowanie nie, gdy nagrodą za wysiłek było jej towarzystwo.
- Nie sądziłem, że trzeba o to pytać - odpowiedział równie cicho na jej pytanie, przymykając nieznacznie powieki. -Mia regina - dodał jeszcze dla zapewnienia, nim pocałował ją nieco zachłannie, chwytając mocno w pasie i uniósł ją odrobinę. Na tyle, aby zejść z nią ze środka alejki na bok, gdzie wsparł się plecami o kamienicę. Był gotów towarzyszyć jej w drodze na szczyt z tak wielu powodów, których wymienienie zajęłoby mu zbyt wiele czasu. Był gotów rozwijać się, aby nie zostać za nią w tyle, aby móc być pierwszym świadkiem jej przemian, jej sukcesów i być obok w przypadku porażek.
Teraz, mając jej pozwolenie, widząc jej zadowolenie, czuł się, jakby w końcu miał wszystko, czego chciał i musiał jedynie dać z siebie wszystko, aby niczego nie stracić. Był gotów na kolejne sprzeczki, kolejne kłótnie i liczył na więcej chwil takich, jak ta. Kiedy mógł obejmować ją mocno, całować z równą pasją, jaką targała jej sercem i być pełnym zadowolenia, że to on był powodem i celem tych emocji. Nie pytał, dlaczego ona chciała tego pocałunku, dlaczego chciała go u swego boku, ponieważ w to, że tak było, nie zamierzał wątpić. Gdyby jego towarzystwo nie było jej miłe, nie byliby w miejscu, w którym obecnie się znajdowali. Nie zamierzał zasypywać jej pytaniami, na które nie byłaby zdolna odpowiedzieć, nie przy pomocy słów. Zamiast tego bez namysłu podał jej adres swojego mieszkania, gdy tylko o to zapytała, a po chwili boczna alejka znów była pusta, a śnieg powoli zakrywał ich ślady.

z.t. x2 +

______________________

ti dedico il silenzio
tanto non comprendi le parole
Powrót do góry Go down


Benjamin Auster
Benjamin Auster

Absolwent Slytherinu
Wiek : 30
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 180 cm
C. szczególne : zagojone blizny po cięciach na przedramieniu zakryte zazwyczaj koszulą z długim rękawem
Galeony : 1537
  Liczba postów : 434
https://www.czarodzieje.org/t22014-benjamin-auster
https://www.czarodzieje.org/t22020-skrzynka-bena
https://www.czarodzieje.org/t22013-benjamin-auster#720723
https://www.czarodzieje.org/t22025-benjamin-auster-dziennik#7211
Boczna alejka - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Boczna alejka - Page 2 Empty


PisanieBoczna alejka - Page 2 Empty Re: Boczna alejka  Boczna alejka - Page 2 EmptySro Mar 20 2024, 12:58;

Zadanie ze ścieżki kariery „Artysta”


Widziadła: nie
Wydarzenie towarzyszące: 2

Ostatnio szukał każdej okazji do tego, by wolny czas poświęcać na pracę. W chwilach, w których nie mógł już kontynuować pisania szkiców powieści o Carterze, wychodził z mieszkania i przechadzał się po ulicach Londynu. W życiu prywatnym mówiąc łagodnie, w ogóle mu się nie powodziło. A raczej wręcz absolutnie nic w nim się nie działo.
Dlatego właśnie wziął do sobie do serca ogłoszenie Łez Feniksa, które prosiło wszystkich artystów o pomoc w dokumentowaniu niedawnych wydarzeń związanych z wróżkowym pyłkiem, które z pewnością wejdzie do historii Wysp Brytyjskich. O ile ktoś uwieczni, co tu się właściwie dzieje.
Nie pisywał wierszy, nie malował obrazów, nie zamierzał bawić się w tworzenie piosenek. Dobrze czuł się w prozie i robieniu reportaży, które były dla niego chlebem powszednim. Z tego powodu przechadzał się po ulicach swojego rodzinnego miasta, przeprowadzając ankiety i wywiady z jego mieszkańcami. Pieczołowicie spisywał wszystkie relacje dotyczące występujących coraz częściej halucynacji. Robił zdjęcia tym, którzy mu na to pozwolili, fotografował również leżący tu i ówdzie pył. I właśnie w momencie, w którym wszedł w boczną alejkę spostrzegł, że wszystkie ściany, podłoże i nawet powoli kwitnące rośliny pokrywa gruba warstwa wróżkowego pyłu.
O zgrozo, zauważył również, że pracownicy Ministerstwa Magii go ubiegli. Wyjęli oni różdżki i rozmaitymi zaklęciami zaczęli usuwać wszechobecny pył. Co za skandaliczne zachowanie, jak zwykle próbowali wszystko zamieść pod dywan. Typowi urzędnicy, zachowywali się zupełnie jak w przypadku tego Domu Dziecka! Oburzony Ben poszedł do nich szybkim krokiem, wymachując swoją legitymacją dziennikarską.
- Przepraszam panowie, ale jestem zmuszony zainterweniować. Ten pył, tak bardzo niebezpieczny dla mieszkańców Doliny Godryka to niemalże dowód w sprawie! Ludzie mają prawo wiedzieć, co im grozi. Właśnie przygotowuję reportaż na temat tej sprawy. Proszę się odsunąć i dać mi zrobić zdjęcia.
I szybko wyjął aparat, zanim tamci zdążyli zaprotestować i zaczął cykać fotki. Speszeni pracownicy w większości się odsunęli, zapewne nie chcąc wejść mu w kadr. Ale jeden z nich podszedł do Austera i pogroził mu palcem.
- Proszę się odsunąć i pójść w swoją stronę. Dobrze radzę, nie warto wtrącać się w sprawy ministerstwa! - zahuczał, próbująć wyrwać mu aparat, ale Benjamin okazał się szybszy. W końcu nie były to tanie rzeczy, pilnował zarówno swoich notesów, jak i aparatu jak oczka w głowie.
- Proszę, proszę. Widzę, że lubi pan podnosić rękę na niezależne media. Czy mogę prosić o pana godność? Przyda się w pisaniu oficjalnej skargi - Ben nie odpuszczał, schowawszy narzędzie pracy do torby i szybko wyjął notes z kieszeni marynarki. Zastygł z tym pytaniem na ustach, czekając na jego personalia, ale nigdy się ich nie doczekał. Speszony pracownik coś wybąkał i odsunął się na bok, także Auster mógł w spokoju pofotografować osiadły w bocznej alejce osiadły pył.
Robił zdjęcia z różnych perspektyw i rozmaitych kadrach. Zadowolony z efektów swojej pracy, schował aparat już na dobre w swojej torbie, a następnie zaczął uparcie notować, opisując to, co widzi przed oczami. Zdjęcia zdjęciami, ale porządny opis na miarę Tolkiena też nie był zły.
Gdy skończył, starając się dobierać słowa w taki sposób, aby nie przesadzić z ich poetyckością. Stanie jedną nogą w reportażu a drugą w fikcji czasami było jak godzenie nieba i ziemi. Chyba mu się udało, choć pewny będzie dopiero, gdy przeredaguje tekst w domu. Aportował się z cichym trzaskiem i pojawił się tuż przed drzwiami mieszkania na Tojadowej. No, to teraz jeszcze drugie tyle i można wysyłać tekst do Łez Feniksa.

Zt
+

______________________


Quiet

when I'm comin' home and I'm on my own
I could lie, say I like it like that, like it like that

Powrót do góry Go down


Sponsored content

Boczna alejka - Page 2 QzgSDG8








Boczna alejka - Page 2 Empty


PisanieBoczna alejka - Page 2 Empty Re: Boczna alejka  Boczna alejka - Page 2 Empty;

Powrót do góry Go down
 

Boczna alejka

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 2 z 2Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Boczna alejka - Page 2 JHTDsR7 :: 
Dolina Godryka
 :: 
Centrum miasteczka
-