Obecny czas to Nie Kwi 28 2024, 00:34

Znaleziono 28 wyników

Sala ćwiczeń

Migrena: brak

To  było do przewidzenia. Mogła z pewnością spodziewać się tego, że Max będzie pierwszym do tego, aby suszyć jej głowę. Może w innych okolicznościach obstawiałaby Longweia, ale właśnie to Brewer znajdował się w szpitalu i mógł znacznie szybciej znaleźć się przy niej i zacząć opierdol. Było to całkiem ironiczne biorąc pod uwagę fakt, że zapewne w innych okolicznościach sam znajdowałby się na miejscu i pewnie również wpadłby w kłopoty.
- Trolle - powtórzyła chociaż zapewne nie zabrzmiało to jakoś szczególnie pocieszająco. No, ale nie przejmowała się tym.
Domyślała się tego, że uzdrowiciel patrzy teraz na nią niezwykle krytycznie. Zwłaszcza, że całe wydarzenie streszczono mu jako wypadek, który bynajmniej nie wynikał z jej chęć nawiązania bliższej współpracy z trollami i zagrania z nimi w gargulki czy też czegoś innego o równie wysokim poziomie szaleństwa. Ot, po prostu padła ich ofiarą w czasie spaceru przez mokradła. Naprawdę urzekająca historia.
- Po pierwsze muszę cię poinformować o tym, że o tej porze roku na moczarach zwykle obecna jest mgła gęsta jak sam skurwysyn. Ciężko było je dojrzeć. Po drugie to zaradziłabym coś na nie, gdyby nie ta cholerna migrena, która ścięła mnie z nóg. Nie masz pojęcia jakie to uczucie - odpowiedziała, przechodząc w defensywę.
Musiała się jakoś wybronić, bo owszem, może i robiła w swoim życiu wiele różnych głupot, ale akurat na to co się stało miała niezwykle mocne wytłumaczenie. Znajdowała się w kiepskiej formie i to na pewno musiało służyć za wyjaśnienie tego, co się stało. Miała jedynie nadzieję, że te cholerne migreny w końcu ustąpią i pozwolą jej normalnie funkcjonować. Nie chciała ponownie wpaść w problemy z ich powodu.

#ostatecznestarcie
by Mulan Huang
on Pon Gru 11 2023, 20:28
 
Search in:
Parter
Temat: Sala ćwiczeń
Odpowiedzi: 16
Wyświetleń: 735

Specjalistyczna opieka

Migrena: brak

Sporo osób wiele by dało, aby być czajnikiem zamiast znajdować się w szpitalu z pogruchotanymi kośćmi. Całe szczęście, że uzdrowiciele dosyć szybko dostali ją w swoje ręce, by przystąpić do działania. Wiedziała jedynie tyle, że zanim trafiła do Munga doszło do krwotoku wewnętrznego, wstrząśnienia mózgu oraz kilku złamań. Miała poobijany kręgosłup... W zasadzie cała była poobijana. Najważniejsze jednak, że jakoś przeżyła to starcie, które na pewno przedstawiałoby się o wiele lepiej, gdyby tylko mogła jakoś zareagować na czające się zagrożenie. No, ale oczywiście ta cholerna migrena jak zawsze musiała uderzyć akurat w najmniej spodziewanym momencie. Przynajmniej jednak na razie jej odpuściła.
- Czyli życzysz im po prostu gwizdania nosem? - zapytała z pewnym rozbawieniem, przenosząc spojrzenie na Shercliffe'a, który znajdował się w pobliżu.
On miał na tyle szczęścia, że zdołał umknąć trollom, ale niestety nie ominęły go całkowicie konsekwencje wędrówki po rezerwacie, która przeciągnęła ich przez kilka różnych bardziej i mniej niebezpiecznych punktów na jego terenie.
- Najważniejsze pytanie: czy powiedziałeś komukolwiek o naszych odkryciach? - zapytała, będąc ciekawą czy inni pracownicy zaczną badać sprawę, na której trop wpadli czy może będzie to czekało na nich dopóki nie wrócą w końcu ze szpitala.
Nie mogli jednak oczekiwać tego, że ktokolwiek grasował po rezerwacie również będzie cierpliwie czekał. Wciąż nie mieli pojęcia kim byli ci ludzie ani jakie były ich zamiary. Mieli zbyt mało poszlak, aby móc cokolwiek stwierdzić i to niezwykle mocno ją irytowało. Nic jednak na razie nie mogli zdziałać. A już na pewno nie ze szpitalnych łóżek.

#ostatecznestarcie
by Mulan Huang
on Nie Gru 10 2023, 16:32
 
Search in:
Pietro 2
Temat: Specjalistyczna opieka
Odpowiedzi: 259
Wyświetleń: 9745

Moczary

2

Oddalenie się z terenu niebiańskiej polany wydawało się być istotnie niezwykle rozsądnym wyjściem, ale Mulan jedynie ściągnęła brwi w konsternacji, gdy Shercliffe skomentował to, że jeśli wile dorwały się do grasujących w rezerwacie intruzów to zapewne przepadli.
- Że niby co? Zaruchały ich na śmierć? To w ogóle możliwe? - rzuciła w jego kierunku zupełnie jakby nie zdawała sobie sprawy z tego o jak niebezpiecznych stworzeniach mówią. - Z drugiej strony tak dojść i odejść... Taka poetycka śmierć można by rzec.
Chyba właśnie w tym momencie Frederick mógł stwierdzić, że jednak nie trafił na do końca normalną towarzyszkę pracy. Cóż, lepiej późno niż wcale. Mimo swojego sceptycyzmu podreptała jednak w ślad za mężczyzną, ufając, że ten wie w jaką stronę ich kieruje. Nie spodziewała się tylko tego, że znajdą się na moczarach w momencie, gdy rozpoczynali swoje leśne śledztwo. Mogła jedynie cieszyć się z tego, że tego dnia zdecydowała się na założenie wyższych butów.
Na pierwszy rzut oka wydawało jej się, że wokół nie było właściwie nic wyjątkowego, ale w pewnym momencie do jej uszu doszedł głuchy dźwięk przypominający dudnienie, któremu towarzyszył dźwięk łamanych gałęzi.
- Fred... Słyszałeś to? - zapytała choć zapewne mężczyzna dał radę nawet wyczuć drżenie ziemi pod stopami.
Instynktownie sięgnęła do różdżki znajdującej się przy pasie i właśnie w tym momencie jej głowę zdecydował się przeszyć raz jeszcze niesamowity ból, przez który zrobiło jej się ciemno przed oczami. Nie. Tylko nie teraz. To był najgorszy moment na kolejną migrenę. Zwłaszcza, że pomiędzy tańczącymi mroczkami dostrzegła zbliżające się trolle. Nawet jeśli chciałaby się przed nimi jakoś bronić czy to zaklęciami czy próbami negocjacji to nie była w stanie. Nie w momencie, gdy z bólu żołądek zaczął jej się zaciskać jakby w zapowiedziach wymiotów, a sama zatoczyła się i straciła równowagę, upadając w moczary.

#ostatecznestarcie
by Mulan Huang
on Pon Lis 27 2023, 23:58
 
Search in:
Okoliczne tereny
Temat: Moczary
Odpowiedzi: 125
Wyświetleń: 3722

Kawiarnia ,,Mandragora"

Samopoczucie: 56
Wejście: Parzysta

Miała naprawdę parszywy dzień z prostego względu - mimo miliona wizyt u uzdrowicieli i przyjmowania eliksirów zgodnie z zaleceniami, wciąż czuła się słabo, jakby ktoś wypompował z niej całą siłę, a przez to i sporą część jej osobowości. Była sfrustrowana i bez wątpienia dawała o tym znać wszystkim, którzy się napatoczyli. Koło południa otrzymała jednak list, który nieco jej ten humor poprawił. Zaproszenie zwiastujące możliwość brylowania w towarzystwie było tym, czego teraz potrzebowała nawet, jeśli grono było najmniejsze z możliwych. Od razu rzuciła się więc do swojej szafy, by wybrać odpowiedni strój na to spotkanie. Chwilę jej to zajęło, nim zdecydowała się na długą, szarą sukienkę koszulowa, idealną na panującą obecnie w Anglii pogodę. Włosy spięła w kucyk, a na ramiona zarzuciła skromniejszy, jak na jej standardy, płaszcz z futrzanymi wstawkami i tak przygotowana, chwyciła w dłoń brązową torebkę, idealnie dopasowaną do swoich trzewików, po czym wyruszyła w podróż do Londynu.
Na miejscu znalazła się oczywiście punktualnie, choć nim weszła do lokalu, sprawdziła w szybie swoje odbicie, poprawiając jeszcze mimowolnie włosy. Nie miała najmniejszego problemu z wypatrzeniem Atlasa siedzącego na jednym z foteli. Jego wilowaty urok od razu przyciągał wzrok, co sprawiło, że Irv obronnie postanowiła z całej siły się skupić, gotowa do obrony w postaci hipnozy. Wiedziała, że jeśli doszłoby do starcia miała wątłe szanse, ze względu na swoje samopoczucie, ale poddanie się bez walki w ogóle nie wchodziło w grę. Powstrzymując zawroty głowy i mdłości, podeszła więc do mężczyzny pewnym krokiem, wyciągając do niego sugestywnie dłoń, jak to miała w zwyczaju.
-Miło Cię widzieć, Atlasie. - Posłała mu perlisty uśmiech, który mógł zostać pokonany jedynie przez jego genetyczną magię. Zdjęła z ramion płaszcz i sama usiadła w wolnym fotelu. -Czemu zawdzięczam to miłe zaproszenie? - Zapytała, jak zawsze nie owijając w bawełnę, choć jej pewność siebie nie odzwierciedlała się całkiem na jej twarzy, która była dziś zdecydowanie bardziej blada niż zazwyczaj, pomimo makijażu. Opatrunek na ręce przykryty pozostawał przez długi rękaw, co dawało jej pewien komfort psychiczny.

#ostatecznestarcie
by Irvette de Guise
on Czw Lis 23 2023, 20:17
 
Search in:
Ulica Pokątna
Temat: Kawiarnia ,,Mandragora"
Odpowiedzi: 250
Wyświetleń: 7886

Magic Royal Theatre

Look: Kiecka, Buty, Torebka, Biżuteria, Pierścionek + długie rękawiczki i futro

Samopoczucie: 68

Czekała cierpliwie, nawet zastanawiając się, czy Maguire przypadkiem nie postanowił się rozmyślić na temat ich wyjścia do teatru. W końcu jednak otrzymała zaproszenie, na którego widok uśmiechnęła się sama do siebie. Niekoniecznie chodziło tylko o czarodzieja, a raczej o teatr i fakt, że mogła znów wrzucić się w wir kulturalnych wydarzeń na poziomie. Kochała to tak samo jak fakt, że w końcu mogła założyć na siebie coś bardziej wystawnego, a konkretnie suknię z nowej kolekcji swojego ukochanego projektanta. Czuła się niesamowicie wystrojona w zieleń i złoto. Włosy zostawiła pół spięte, pół rozpuszczone, a na dodatki wybrała jedne z bardziej błyszczących klejnotów, które otrzymała na swoje siedemnaste urodziny. Uwielbiała tę kolię, a wieczór w teatrze był idealną okazją, by ją wyeksponować. Ze względu na złe samopoczucie, które wciąż wynikało z wrześniowej wyprawy do Avalonu, musiała nałożyć nieco więcej podkładu, zakrywającego jej naturalne piegi, choć i tak zdawała się dziwnie blada. Usta pociągnęła czerwoną szminką, a na powieki nałożyła nieco złota. Wszystko doprawiła wieczorowym perfumem i futrem, które narzuciła, by nie zmarznąć w drodze do teatru, gdzie zawiózł ją brat. Była zbyt słaba na teleportację, a świstoklik tylko by potargał jej włosy, a na to nie mogła sobie dziś pozwolić.
-Ciebie również. - Przywitała Ryana z uśmiechem, wyciągając do niego dłoń w satynowej rękawiczce do łokcia, sugerując jak powinna zostać powitana w obecnych okolicznościach. -Miejmy nadzieję, że nie podzielimy  jego losu. W razie co nie martw się, podniosę Cię z posadzki. - Pozwoliła sobie na żarcik, choć do śmiechu było jej niezbyt, gdyż czuła, jak coraz bardziej kręci jej się w głowie i robi jej się gorąco. -W takim razie, może kieliszek wina? - Zaproponowała, zdejmując z ramion futro, bo było tu całkiem ciepło.

@Ryan Maguire

#ostatecznestarcie
by Irvette de Guise
on Pią Lis 17 2023, 13:32
 
Search in:
londyn
Temat: Magic Royal Theatre
Odpowiedzi: 53
Wyświetleń: 3484

Château de Guise

Samopoczucie: 49 - jest ok

Rozumiała tę nieufność, ale nie mogła go zostawić po tym, czego był świadkiem. Musiała mieć pewność, że może chłopakowi zaufać, a rozmowy na własnym terenie zawsze dawały jej przewagę. Poza tym Lyon był bezpieczny, a to w tej chwili było równie ważne.
Pojawili się przed bramą, a na twarzy rudowłosej zagościł szczery uśmiech, jak zresztą zawsze, gdy znajdowała się w domu.
-Jak nie chcesz umrzeć, to nie puszczaj mojej ręki, dopóki nie dojdziemy do fontanny. - Ostrzegła go, mając oczywiście na myśli zaklęcia ochronne, jakimi obłożony był teren rezydencji de Guise. Irv automatycznie wyprostowała się i śmiało zaczęła iść przed siebie, roztaczając wokół zupełnie inną aurę niż zazwyczaj. Wydawała się być bardziej dostępna i ciepła mimo, że jej postawa wciąż pozostawała poniekąd nienaturalnie poprawna. Wyczuć można było jakieś rozluźnienie, którego w Hogwarcie raczej nie miała okazji za bardzo pokazywać.
-Jacinthe, mon cherie! - Zawołała ukochaną skrzatkę, która już po chwili znalazła się obok. -Jacinthe! Nous avons un invité blessé. Puis-je te demander? - Zaszczebiotała do istoty w swoim rodzinnym języku, a gdy służka skinęła głową, Irvette przełączyła się na angelski, by wyjaśnić Jamiemu, co jest grane.
-Jacinthe się Tobą zajmie. Chodźmy do kuchni. Przy okazji, czego byś się napił? - Zapytała, jak na prawdziwą gospodynię przystało, przepuszczając ślizgona przez główne wejście do rezydencji. Miała nadzieję, że nie spotka nikogo z rodziny, bo dobrze wiedziała, jak zareagowali by na wieść, że Ruda połamała czarną magią dziecko aurora.

@Jamie Norwood
#ostatecznestarcie
by Irvette de Guise
on Wto Lis 07 2023, 09:32
 
Search in:
Mieszkania
Temat: Château de Guise
Odpowiedzi: 58
Wyświetleń: 1260

Trzy Głowy Trolli

Punkty:
Alexander - z kości 6, z kuferka 15 #gamechanger
Suma wszystkich: 43
#ostatecznestarcie: 98

Nie miał siły. Atak na kilka chwil przed tym, jak otrzymał patronusa z wiadomością od panny Dear był na tyle intensywny, że w zasadzie pozbawił go tchu. Chciał odpocząć. Pójść do łóżka i przespać to wszystko, aby rano przy dobrych wiatrach obudzić się w miarę możliwości bez bólu. Ale najwyraźniej nie było mu to dane. Przecież nie mógł ich tak zostawić, bo nie byłby sobą. Ich, bo mimo że Fire pisała wyłącznie o uczniu, to jednak skądś musiała się o nim dowiedzieć. Nie chciał wnikać, analizować i podejrzewać, bo teraz nie było na to czasu. Co gorsza nie mógł ruszyć od razu, bo zwyczajnie nie pozwalał mu na to jego obolały organizm, stąd też w pierwszej kolejności wypił ze trzy wiggenowe, coby choć trochę być w stanie żyć. Był w takiej sytuacji, że naprawdę nie było to proste. Jak zrobiła sobie z niego żarty, to autentycznie zrobi jej krzywdę. W końcu jednak udało mu się wykuśtykać z domu i teleportować do miejsca, które opisywała rudowłosa, gdzie zastał... no właśnie. Co zastał? Środek walki w której sobie nie radzili, czy raczej takiej z której wychodzili obronną ręką? Ciężko było mu zdecydować, ale nie było teraz na to czasu. Wyjął różdżkę z rękawa płaszcza i rzucił bombardę maximę w skały, na tyle poważnie uszkadzając je, że zaczęły spadać prosto na wkurzone trolle. Wysunął się z zacienionego miejsca, ledwo stojąc na nogach ale i tak ciskając kolejne zaklęcie w bestie. Jak on nienawidził magicznych stworzeń! Wiecznie nieokiełznane, agresywne i mające ewidentny problem z czarodziejami bez powodu. Języki ognia pomknęły ku stworom, otaczając je i wściekle owijając się wokół ich nóg. To najwyraźniej wystarczyło do tego, aby wyciągnęły białą flagę porażki, szybko przyznając się do swojego błędu i nieporozumienia, które wyszło z faktu strachu. O ironio. Voralberg podszedł bliżej i chwilę z nimi porozmawiał (mówiły koślawym ludzkim, więc jakoś się dogadali!), po czym odebrał od nich trzy artefakty, najwyraźniej w ramach przeprosin. Kiwnął głową w podziękowaniu i zaczekał aż te odejdą, kiedy skierował lodowate spojrzenie w kierunku pozostałej, najwyraźniej rannej dwójki.
- Czy wyście powariowali. W dwójkę, na trolle?! - wysyczał przez zaciśnięte zęby w ich kierunku, bardziej skupiając się na Blaithin i kojarzeniu jej morderczych zapędów. - Nawet mnie nie drażnij. A Ty, chłopcze - tu zwrócił wzrok na Krukona - i tak otrzymasz szlaban. I nie obchodzi mnie, że jesteśmy poza szkołą. - rzucił im w dłonie po jednym z zamków, które prędzej powinien oddać na cele charytatywne, bo tej dwójce na pewno się nie należały. - Myślicie, że jestem na posyłki, bo macie ochotę się zabawić? Następnym razem użyjcie do czegoś tych głów. - czuł się okrutnie źle, co jeszcze potęgowało jego wkurzenie. Oczywiście, że mógł olać temat, ale wtedy nie byłby sobą. Kiedy mógł, to zawsze pomógł, szczególnie jeśli chodziło o uczniów. I nie wybaczyłby sobie, gdyby pod jego nieobecność coś się stało lub co gorsza któreś z nich zginęło. Dlatego mimo wszystko się pojawił, w stanie takim, a nie innym, ale jednak. I miał nadzieję, że to wszystko to nie jest jakiś jeden nieśmieszny żart. Tak czy siak nie czekał na żadne ich wyjaśnienia - wyrzucając ten potok słów ze swoich ust dość szybko jak na samego siebie - a jedynie odwrócił się na pięcie i odkuśtykał kawałek, skąd się deportował. [zt]
by Alexander D. Voralberg
on Nie Lis 05 2023, 20:35
 
Search in:
Okoliczne tereny
Temat: Trzy Głowy Trolli
Odpowiedzi: 51
Wyświetleń: 2978

Zrujnowany Taras

Mieli zatem przed sobą prawdziwą rozgrywkę gastronomiczną. Oby tylko Merlin pozwolił im dożyć do tego momentu. Nie obawiała się jakoś szczególnie samego momentu, w którym miała wpieprzać dynie aż do momentu, gdzie się porzyga ani też próby utrzymania w ustach jak największej ilości dokazujących czekoladowych żab. Jej największym zmartwieniem w tej chwili było opanowanie tego cholernego bólu rozsadzającego czaszkę, który wcale nie chciał tak łatwo odejść. Całe szczęście, że jednak jedynie w pierwszym momencie potrafił on ją na tyle zaskoczyć, by zwalić ją z nóg. Dopiero po chwili podniosła się, wciąż czując tę okropną migrenę.
- Obiecuję, że zesrasz się ze strachu w tych krzakach - wycedziła przez zęby, czując, że słowa Brewera nieprzyjemnie obijały się jej o czaszkę. - Niech ci będzie. Zajmiemy się jabłkami. Prowadź.
Skoro dopełnili już obowiązkowego rzutu dynią to mogli udać się w kierunku kolejnej atrakcji, w której mieli spróbować swoich sił.

z|t x2
#ostatecznestarcie
by Mulan Huang
on Nie Paź 29 2023, 15:50
 
Search in:
hogsmeade
Temat: Zrujnowany Taras
Odpowiedzi: 182
Wyświetleń: 6580

Zrujnowany Taras

Rzut nr 3
Kociołek: 5
Przeszkadzajki: E
Rzut: wychodzi że 0 XD
RAZEM: 22pkt

W odpowiednim towarzystwie powód do dobrej zabawy i świętowania zawsze mógł się znaleźć. Trzeba było po prostu chcieć, a wtedy to już wszystko z górki. Akurat biorąc pod uwagę kondycję, w której znajdowała się ich jedyna komórka mózgowa, która wędrowała między tymi dwoma czerepami to praktycznie tylko do wymyślania podobnych rzeczy się nadawała. Na pewno nie do tego, aby podejmować jakieś dojrzałe i odpowiedzialne decyzje.
- A co? Chcesz robić też konkurs na czekoladowe żaby, żeby zobaczyć kto ich więcej w pysku zmieści? Jak dla mnie to spoko - powiedziała, nastawiając się już na więcej różnego rodzaju konkurencji, które mieli mieć przed sobą.
Nikt nie powiedział, że byli mądrzy. W końcu było właściwie na odwrót i niejednokrotnie słyszeli o tym, że byli debilami z czym oczywiście się zgadzali. Nie było możliwości, aby ta dwójka zaprzeczała faktowi, że nie grzeszyli inteligencją, gdy chodziło o coś poza ich dziedziną ekspertyzy.
- Mówisz jakby to były twoje aspiracje. Nie będę cię obdzierać z marzeń - odparowała i mruknęła coś niby w złości, gdy nie udało jej się trafić starszego.
Często przekomarzali się w podobny sposób i zapewne Brewer wiedział już, że musi przy niej uważać i wykazywać się refleksem, aby nie oberwać. Co wcale nie znaczyło, że już zawsze tak będzie. Pewnego dnia nie będzie się spodziewał ciosu i nie będzie w stanie go uniknąć, a wtedy ona przyłoży mu w ten pusty dzban, który powinien być jego głową.
- Nie ma za co, dziadku. Powinnam o ciebie dbać - odpowiedziała, obserwując kolejne poczynania Maxa, które tym razem jednak przyniosły jakiś efekt, bo mimo wszystko jego dynia trafiła w kociołek.
- Możemy pobiegać. Zobaczymy czy się zgubisz w krzakach - zaśmiała się, chcąc rzucić kolejną dynią, ale w momencie, gdy wykonywała rzut poczuła jak czaszkę przeszywa jej niewyobrażalny ból.
Kolejnym co udało jej się zarejestrować był fakt, że wylądowała na ziemi, a rzucone warzywo trafiło w przelatującego nietoperza przez co skończyło dosyć marnie. Nie miała jednak okazji do tego, aby obserwować swój wynik. Była skupiona jedynie na rozsadzającym jej głowę bólu, sprawiającym, że aż pociemniało jej przed oczami. Jak mogła zapomnieć o tych cholernych migrenach, które nawiedzały ją od czasu Avalonu? W dodatku nie miała przy sobie eliksiru, który mógłby chociaż w pewien sposób ulżyć jej w cierpieniu. Starała się oddychać miarowo i skupić się na tym, ale nie była w stanie myśleć o czymkolwiek poza faktem, że to wszystko bolało tak mocno.

#ostatecznestarcie
by Mulan Huang
on Sob Paź 28 2023, 19:34
 
Search in:
hogsmeade
Temat: Zrujnowany Taras
Odpowiedzi: 182
Wyświetleń: 6580

Moczary

15 - jest ok
2 - Nie ma różdżki LOL

Aurora to może nie miał spotkać, ale wkurwioną czarownicę parającą się zakazanymi sztukami już tak. Chociaż dzisiaj wcale nie miała tak parszywego humoru. Czuła się dość dobrze. Widać eliksiry od uzdrowicieli i regularne wizyty przynosiły efekty, a nieprzyjemne konsekwencje wypadu do Avalonu powoli stawały się bardziej znośne. Nic więc dziwnego, że podjęła próbę ponownego zerwania kilku okazów na moczarach w Dolinie Godryka. Przez kilka chwil błądziła bez skutku, gdy natrafiła na przepiękną paproć. Kucała już żeby ją zerwać, gdy poczuła nieprzyjemne mrowienie na plecach. Od razu zerwała się na nogi i dobyła różdżki, stając twarzą w twarz z jakimś mężczyzną, który przeklął i na klęczkach zaczął przeszukiwać błoto. A przynajmniej tak to wyglądało Nie znała go, ale raczej nie ufała nikomu, kto się tu pałętał samotnie. Do tego ostatnio znalazła tu prawie martwego człowieka, więc wolała mimo wszystko uważać. Nic dziwnego, że jej oczy od razu przybrały czarną barwę, a uwaga wyostrzyła do granic możliwości.
-Wystraszył mnie pan. - Odpowiedziała szczerze i spokojnie, nie tracąc jednak skupienia. Nie wiedziała, z kim ma do czynienia i nie była pewna, czy chce się przekonać.

#ostatecznestarcie
by Irvette de Guise
on Czw Paź 26 2023, 13:02
 
Search in:
Okoliczne tereny
Temat: Moczary
Odpowiedzi: 125
Wyświetleń: 3722

Urazy Magizoologiczne

81 - nie jest ze mną dobrze

Wiele w życiu złego narobiła, ale za jakie grzechy musiała wylądować z Fire na jednym oddziale? Nic dziwnego, że była w fatalnym humorze, a to na pewno nie wróżyło nic dobrego dla jej procesu leczenia. Ręka, którą poparzył jej smok, była w nieciekawym stanie, a do tego ogólne osłabienie ją męczyło. Postanowiła jednak oddać się pod opiekę tutejszych uzdrowicieli, na ten moment nie domagając się własnego medyka.
Wstępne badania i pierwsze zabiegi przeszła zaraz po przyjęciu, ale to nie pomagało od razu. Musiała spędzić tu jakiś czas, nie mówiąc o pozbyciu się paskudnych ran, które raz na jakiś czas same się otwierały.
-Zostaną po tym blizny? - Zapytała @Maximilian Brewer, który dziś miał tę wątpliwą przyjemność zajmowania się jej urazem. Posłusznie odsłoniła swoją rękę i wyciągnęła w jego stronę, żeby mógł działać swoje uzdrowicielskie cuda.

#ostatecznestarcie
by Irvette de Guise
on Czw Paź 26 2023, 12:14
 
Search in:
Pietro 1
Temat: Urazy Magizoologiczne
Odpowiedzi: 210
Wyświetleń: 6913

Sad owocowy

#OstateczneStarcie
Kostka na ból: 31


  Od ucieczki wyjścia ze szpitala minął zdaje się tydzień? Może dwa? Mówiąc szczerze stracił rachubę co do czasu, w jakim to wszystko się odbywało, choć organizacja zwykle stała u niego na pierwszym miejscu. Tak czy siak – od tamtej pory przebywał jak najwięcej na świeżym powietrzu, starając się każdą wolną chwilę przeznaczać na wyjście na zewnątrz. Zwykle obiektem jego wyjść były szkolne błonia, na którem mógł pozwolić sobie w trakcie przerwy niemniej, kiedy lekcje się kończyły to wyruszał nieco dalej, choć nie były to nie wiadomo jak długie wędrówki. Głównie Hogsmeade i okolice, bo nawet jeśli czuł się pewniej to nie śmiał się zbyt często teleportować, pozostawiając tę wymagającą umiejętność na prawdziwe potrzeby, a nie relaksacyjne wypady poza Zamek.
  Przemierzając uliczki magicznego miasteczka bardzo szybko obrał inną drogę niż dość ruchliwe o tej porze alejki, kierując się trochę dalej, na obrzeża. Wielu z tych miejsc nie pamiętał z czasów swojej nauki – musiały się wybudować w późniejszych latach. A jakoś nigdy nie było okazji, aby porządnie pozwiedzać. Kroki doprowadziły do jednak do miejsca, które znał bardzo dobrze – dość urokliwego sadu, o tej porze przepełnionego jeszcze barwnymi kolorami jesieni. Z wolna zachodzące już słońce nadawało im jeszcze większego piękna.
  Kuśtykając na hebanowej lasce mężczyzna zatrzymał się na chwilę i oparł o jedno z drzew, aby odpocząć. Normalnie by tego nie potrzebował, ale ostatnie ataki wyniszczyły mu organizm na tyle, że całkiem szybko się męczył. I choć dziś jego ciało było dla niego łaskawe to i tak był dość słaby. Było co prawda coraz lepiej i radził sobie stosunkowo nieźle już ze wszystkim, ale każde przeciążenie kończyło się lądowaniem w objęciach bólu i spazmów. Wolał więc nie przesadzać. Chciał trochę poćwiczyć zaklęcia, tak więc chwila oddechu dobrze mu zrobi. Odstawił hebanowy pal opierając go pieniek jabłoni i odszedł kilka kroków rzucając pierwsze, delikatne, bezróżdżkowe inktantacje. Zaczynało się całkiem nieźle.
by Alexander D. Voralberg
on Pon Paź 23 2023, 22:32
 
Search in:
Okolice Hogsmeade
Temat: Sad owocowy
Odpowiedzi: 116
Wyświetleń: 4718

Stary młyn

Scenariusz i migrena: 3 i nie boli główka

Wycieczka krajoznawcza została już dawno zaplanowana przez tę dwójkę, ale po wyprawie na starszego smoka, Huang często nie czuła się na siłach, aby podejmować się podobnych działań. Nie była pewna czy w pewnym momencie nie zetknie jej z nóg ta cholerna migrena, ale im więcej czasu mijało od tego wydarzenia tym bardziej utwierdzała się w przekonaniu, że jednak było coraz lepiej i raczej nie groziło jej to aż tak bardzo.
Takim cudem wylądowali przed położonym w Dolinie Godryka starym młynem, bo w końcu mieli zwiedzać okolicę i pchać się w różne dziwne miejsca, co przecież wychodziło im zawsze najlepiej. Dwójka Gryfonów i ich wspólna komórka mózgowa potrafili zawsze wymyślić sobie cudowne zajęcie.
- No mamy. Serio nigdy o nim nie słyszałeś? - zapytała z pewnym zdziwieniem, spoglądając na chłopaka.
Może związane to było z tym, że jednak Max nie był tutejszy. Mulan dorastała w okolicy i nasłuchała się wystarczająco na temat młynu, który podobno był nawiedzony i można było w nim się natknąć na ducha młynarza. Dlatego niebywałe wydawało jej się, aby jakiś czarodziej mógł nie słyszeć o tym chociażby jednej historii.
- Ochujałeś? Jasne, że nie - odpowiedziała, czując się nieco oburzona podobnym zarzutem po czym chwyciła przyjaciela za ramię. - Idziemy chyba, że sam srasz w gacie.
Dosyć dziarskim krokiem ruszyła od razu w stronę młyna, gotowa do tego, aby wspólnie przekroczyć jego próg i zobaczyć co też kryło się za podniszczonymi drzwiami.

#ostatecznestarcie
by Mulan Huang
on Pią Paź 20 2023, 00:21
 
Search in:
Okoliczne tereny
Temat: Stary młyn
Odpowiedzi: 112
Wyświetleń: 4861

Wrzeszcząca Chata

Migrena: brak

To miało być naprawdę spokojne popołudnie. Po raz kolejny nie dokuczały jej te potworne bóle głowy, które pojawiały się nagle od czasu starcia z legendarnym smokiem i mogła być z tego powodu wielce zadowolona. Miała już serdecznie dość zwalających ją z nóg migren, które ostatnio zdawały się jednak całe szczęście nieco przystopować. Przynajmniej tyle dobrego jeśli o nią chodziło. Mogła przynajmniej dzięki temu skupić się w spokoju na czytaniu tygodnika transmutacyjnego, w którym opisywano kolejne niezwykle ciekawe zaklęcie dotyczące modyfikacji wyglądu. Akurat ta gałąź transmutacji niezwykle mocno ją interesowała i stwierdziła, że na pewno z chęcią wypróbuje czar wyłożony w artykule jeśli tylko zdobyłaby na jego temat nieco więcej informacji. Przy okazji siorbała jeszcze jedno z nowych dzieł Wacława. Eliksir, który podobno miał dodać jej więcej energii po mało co przespanej nocy.
Jej oczy śledziły kolejne linijki tekstu zapisanego w magazynie, a popijany wywar przyjemnie rozgrzewał jej ciało ostrym smakiem. W którymś momencie jednak wydawało jej się, że zapłonął w jej organizmie nieco większym żarem, a ona sama oderwała wzrok od artykułu, który miała przekartkować, aby utkwić go w znajdującym się niedaleko Puchonie, aktualnie gromionego przez nią spojrzeniem spod ściągniętych brwi.
- Do chuja pana, Wacek! Nie możesz za siebie? - krzyknęła w jego kierunku, nawet nie próbując uściślić o co dokładnie jej chodziło i czemu właściwie zaczęła się aż tak złościć. Zamiast tego sięgnęła po leżącą obok różdżkę i wycelowała nią w chłopaka. - Crura!
Niedawno jeszcze uczyła się o tym zaklęciu i być może właśnie ono przyszło jej pierwsze na myśl. Promień, który wystrzelił z dzierżonej przez nią różdżki ugodził w Wodzireja i sprawił, że jedna z jego dłoni zaczęła transmutować się w krabie szczypce, albo przynajmniej coś, co je bardzo mocno przypominało. Huang nie skupiła się bowiem dostatecznie na rzucanym zaklęciu i przez to faktura kończyny nie była pokryta twardym pancerzem, a jedynie czymś, co zdawało być się jedynie nieco bardziej stwardniałą skórą. Kolor również nie uległ większej zmianie. Nie myślała nawet szczególnie o większych detalach zaklęcia, skupiając się raczej na samym kształcie, który chciała uzyskać, a nie na tych pomniejszych rzeczach, o które również warto byłoby zadbać przy rzucaniu zaklęcia.

@Wacław Wodzirej #ostatecznestarcie
by Mulan Huang
on Sro Paź 18 2023, 23:21
 
Search in:
Wrzeszczaca chata
Temat: Wrzeszcząca Chata
Odpowiedzi: 771
Wyświetleń: 16063

Klasa Transmutacji

Humor: 3
Koncentracja: 2
Nastawienie: 5
Kuferek:  0

Powiedzieć, że się snuła, to nie powiedzieć nic. Od kilku dni przyjęła taktykę niespania - w końcu tylko wtedy koszmary nie mogły jej dosięgnąć. Coraz lepiej jej to szło, ostatniej nocy nie zmrużyła oka nawet na minutę, popijając co kilkadziesiąt minut eliksir czuwania. Ten słodkiego snu się nie sprawdzał - chociaż zasypiała po nim, jak dziecko, a noc mijała obdarta z jakichkolwiek sennych mar, to moment wybudzenia był gorszy, niż wszystko, co prześladowało ją, gdy umysł miała uśpiony. Wydawało jej się wtedy, że coś siedzi na jej piersi, wciskając ją w materac - a ten był zimny i twardy, a jednocześnie śliski, pachniał przy tym zaduszoną wilgocią i czymś rybim. Te kilka krótkich sekund, podczas których strach przenosił ją do wnętrza jaskini, wmawiając jej, że znowu jest osaczona, zdawało się trwać całą wieczność. Jakby koszmar się mścił, że znalazła sposób, by go przechytrzyć.
Zamknięta w sobie, skulona w szatach o kruczych barwach, niemrawo weszła do sali. Skinęła głową profesorowi Whitelightowi, rejestrując, jak ten mówi coś o pracy domowej. Kolejna rzecz, która ostatnio wypadła jej z głowy. Przesunęła nieobecnym spojrzeniem po zebranych osobach, na moment zatrzymując się na @Lockie I. Swansea, by po chwili kontynuować swoje eskapady w poszukiwaniu wolnego miejsca. W końcu zajęła to obok Baxtera, wierząc, że przynajmniej on nie będzie próbował jej zagadać.

by Saskia Larson
on Pon Paź 16 2023, 15:45
 
Search in:
piate pietro
Temat: Klasa Transmutacji
Odpowiedzi: 344
Wyświetleń: 5609

Klasa Transmutacji

Migrenka: brak
Humor: 5
Koncentracja: 2
Nastawienie: 9
Kuferek: 26pkt


Akurat tego dnia wyjątkowo dopisywał jej humor. Być może ze względu na to, że od pewnego czasu nie męczyły ją aż tak niezwykle mocno migreny nawiedzające ją od czasu wyprawy na Avalon nieco zelżały. Chociaż może po protu starała się oszukiwać z tym, że nie było wcale tak źle. Wmawiała sobie, że z czasem to wszystko minie i straci swoją moc. Musiała tylko jeszcze nieco się przemęczyć.
Kolejnym elementem, który składał się na jej wielkie zadowolenie był fakt, że właśnie szła na zajęcia z transmutacji organizowane przez Whitelighta. Był to jeden z jej ulubionych przedmiotów, a fakt, że po tragicznym rozpoczęciu roku szkolnego nie musiała użerać się z Patolem uznawała za niezwykle cudowny.
W cudownym nastroju weszła do sali i zajęła jedno z pierwszych wolnych miejsc, chcąc przygotować się do zajęć.

#ostatecznestarcie
by Mulan Huang
on Sob Paź 14 2023, 21:15
 
Search in:
piate pietro
Temat: Klasa Transmutacji
Odpowiedzi: 344
Wyświetleń: 5609

Łąka nieopodal lasu

Migrena: nie ma

Nie była jakimś szczególnym asem, gdy chodziło o dziedzinę zielarstwa i raczej to wiedział każdy. Jeśli szlajała się po lesie to na pewno nie robiła tego dla roślinek, a bardziej skupiała się na różnych stworzonkach, które w tej florze można było zobaczyć. No, ale musiała orientować się także w różnego rodzaju kwiatkach, aby móc przykładowo rozpoznać czy któryś zwierzak przypadkiem nie zeżarł czegoś trującego lub też czy podobne rzeczy nie zostały mu specjalnie podrzucone. Na ogół jednak stworzenia zarówno magiczne jak i mugolskie miały swój rozum, ale zdarzały się również sytuacje, że potrafiły zjeść coś, co im zaszkodziło.
Jej jedynym zmartwieniem pozostawały jedynie migreny, które nawiedzały ją co rusz od czasu powrotu ze starcia z legendarnym smokiem. Liczyła na to, że żadna nie złapie jej akurat na lekcji i sprawi, że będzie niezdolna do wykonania zleconego jej zadania. Nie była w stanie przewidzieć tego, kiedy może ona uderzyć i przygotować się na to. Ataki były nagłe i silne, zwalające praktycznie z nóg. Miała jednak nadzieję, że dzisiaj był jej szczęśliwy dzień i oszczędzi on jej podobnych atrakcji. Momentami naprawdę żałowała, że wróciła do Hogwartu, ale chciała mimo wszystko wykorzystać godnie swój ostatni rok.

#ostatecznestarcie
by Mulan Huang
on Wto Paź 10 2023, 20:44
 
Search in:
łąka
Temat: Łąka nieopodal lasu
Odpowiedzi: 950
Wyświetleń: 25994

Labirynt rozmyślań

W pewien sposób pobyt w Mungu stanowił dla niej istne błogosławieństwo. Była Krukonka mogła chociaż na chwilę odciąć się od tego całego zgiełku, jaki panował tam na zewnątrz. Treningi, bankiety, media wciąż żyjące avalońską wyprawą – tego było zbyt wiele jak na jej zmęczony, wyczerpany wręcz umysł. Jak by nie miała jeszcze własnych problemów i złamanego serca, które wciąż nie chciało się zagoić. Cóż, samotne noce tego nie ułatwiały, ale z pewnością pozwalały na przemyślenie wszystkich tych rzeczy, które się zadziały i przez które nie wyszło.

W Mungu przez te ostatnie dni w pełni korzystała ze spokoju i faktu, że nikt (no, prawie nikt) jej nie zaczepiał. Z uporem maniaka kartkowała krzyżówki i sudoku, zajadała się solonymi nerkowcami, które przemycił jej skrzat domowy, kartkowała strony książek, które w końcu miała czas przeczytać. Miło było dla odmiany sięgnąć po coś innego, niż podręcznik do zaklęć czy eliksirów. A przez ten ostatni rok lista lektur urosła do pokaźnych rozmiarów. Julka najczęściej przesiadywała na słonecznej polanie. Zamieniała ją na słoneczne Southampton, zanurzała się w odgłosie fal uderzających o brzeg i czytała. Albo po prostu leżała i wpatrywała się w błękitne niebo, które w rodzinnym mieście zawsze było jakieś bardziej niebieskie.

Dziś jednak nie miała nastroju na leżenie ani czytanie. Dziś miała pieprz w dupie i nie mogła na niej usiąść na dłużej niż kwadrans. Szlajała się więc bez celu, szukając sobie zajęcia. Aż w końcu ciekawość zaprowadziła ją do sali z labiryntem. Jaka była jego rola? Z pewnością nie powstał przypadkiem, nie w Mungu, gdzie wszystko miało jakoś pomóc pacjentom. Może się dowie pod koniec tej nieoczekiwanej wędrówki. Wędrówki, w której miała mieć towarzysza, bo niespodziewanie usłyszała głos przyjaciela. Stanęła w miejscu i poczekała, aż w końcu do nie dotrze, tylko po to, żeby go przytulić na powitanie.

- Oczywiście. – Odpowiedziała bez namysłu. Kiedy w grę wchodziło bezpieczeństwo jej przyjaciół i rodziny, wątpliwości spadały na dalszy plan. – Niech pierwszy rzuci kamieniem ten, kto nie zrobił czegoś głupiego po zerwaniu. – Puściła oczko, starają się obrócić całą sytuację w żart. Chyba sama siebie musiała przekonać do tego, że to wcale nie było tak poważne. – Zresztą, cmon. Możliwość zobaczenia piękengo uśmiechu Raziela na własne oczy? Bezcenne.

#ostatecznestarcie
by Julia Brooks
on Pon Paź 09 2023, 11:17
 
Search in:
Pietro 4
Temat: Labirynt rozmyślań
Odpowiedzi: 5
Wyświetleń: 620

Sala ukojonego bólu

4
#ostatecznestarcie

Fire znała Munga bardzo dobrze. Każde piętro. Już jako dziecko zdarzało jej się tu przebywać długimi tygodniami i to bynajmniej nie dlatego, że była chorowitym maluchem, bo wręcz przeciwnie, wykazywała się mocną wytrzymałością. Zdarzały się... wypadki. Oddział przeznaczony dla najmłodszych pacjentów mocno wyrył się w pamięci rudowłosej. I były to same przykre, okropne wspomnienia, jakie najchętniej by sobie usunęła z mózgu, aby nigdy ich już nie rozpamiętywać, kiedy wypije o szklankę Ognistej Whisky za dużo. Z wielką niechęcią słuchała słów starszego magomedyka z siwą brodą, który wypisywał jej skierowanie na przebywanie godzinę dziennie w specjalnej sali kojącej ból. Cóż, przynajmniej ten fizyczny, bo psychiczny mogła tylko wzmocnić. Blaithin nienawidziła tego miejsca. Wyglądało w ogóle jak jakaś sala tortur, w połowie tak paskudnie różowe, w połowie żółte. Przerażająco puste za wyjątkiem tych przeklętych belek, w które należało się gapić. Godzinę tam siedzieć? Blaithin dłuższą chwilę kłóciła się z mężczyzną, ale szybko przez nerwy i poruszenie zgiął ją w pół nawrót bólu związanego z poruszaniem kończynami. W teorii sporo ran już było wyleczone, ale czasami właśnie organizm sobie przypominał o brutalnych przeżyciach i kąsał Szkotkę dokuczliwym cierpieniem. Zagryzając wargi ze złością, wzięła kule i pokuśtykała do rzeczonej sali. Niech już im będzie. Przynajmniej zostanie w samotności i świętym spokoju. Fire udało się dzień wcześniej od innego pacjenta wyłudzić przeszmuglowanego do szpitala papierosa. Zatęskniła za nikotyną, która mogłaby ukoić jej skołatane myśli, gdyby tylko magomedycy wyciągnęli kije z tyłków i pozwolili zapalić. Ale teraz będzie okazja. I gdzieś miała możliwość bycia przyłapaną. Co jej niby zrobią? Wyrzucą? Chciałaby.
Weszła do jaskrawej sali, zamykając za sobą drzwi z impetem. Przez całą drogę przyklejoną miała na twarzy bardzo obojętną minę, ale po wejściu do środka pozwoliła sobie na zduszony jęk. Bolało. I spojrzała na belki, ale... nadal bolało. Mocno. Nie zdołała dłużej utrzymywać się na obandażowanych nogach - puściła kule, po czym ciężko usiadła pod ścianą, opierając o nią plecy. Zmęczona nieoczekiwanym wysiłkiem wysupłała z jednej z kieszeni szpitalnego ubioru papierosa, po czym odpaliła go różdżką. Dym bardzo podrażnił nozdrza Fire, aż się wyraźnie zdziwiła. Odzwyczaiła się do tego stopnia przez dwa tygodnie? Czy to może jakiś wyjątkowo mocny rodzaj? Nie rozpoznawała marki. Zaczęła kaszleć.

@Nicholas Seaver
by Blaithin 'Fire' A. Dear
on Pią Paź 06 2023, 01:22
 
Search in:
Pietro 1
Temat: Sala ukojonego bólu
Odpowiedzi: 25
Wyświetleń: 828

Most

W innym czasie

Koszmar trawił ją każdej nocy.
Bezdusznie skradał się, połykając wszystko na swojej drodze - każde senne marzenie, każdą fantazję, wszystko przemienia w scenę, którą znała niemal na pamięć. Tonęła. Co noc znikała pod taflą nieprzeniknionej, ciemnej wody. Im bardziej walczyła, tym mocniej czyjeś dłonie zaciskały się na jej kostkach, ciągnąc ją w dół, w głębiny bez dna. Tylko ciemność. Bezradność. Ból. Płyn zalewający drogi oddechowe i płuca. Odkąd wrócili z Avalonu nie przespała ani jednej nocy - codziennie budziła się z niemym krzykiem, w przemoczonej koszuli, przerażona, że znowu zaklęta została w pętli złudzeń i majaków.
Nawet nie próbowała ukrywać tego zmęczenia - bo po co? Nieprzespane noce malowały się siną łuną pod jej oczami. Poza tym, w środku dnia koszmary przestawały mieć moc, w blasku słońca niemal o nich zapomina, przynajmniej dopóki to znowu nie schodzi w dół, ku zachodowi. Z tym mogłaby sobie poradzić, machnąć na to ręką, wpisać na listę rzeczy, z którymi przyszło jej żyć. Ale brak głosu? Wtedy, gdy harfa rozpadła się jej w dłoniach, a na Starszego Smoka spłynął sen, miała nadzieję, że Merlin doceni jej starania i odda jej to, co zostało jej skradzione. Takiego wała. Nadal pogrążona była w swoim milczeniu. Ale przecież została oznaczona przez Ministerstwo tą pozłacaną odznaką, która miała przypominać jej o poświęceniu i odwadze. I o bezużyteczności, niejako. Bo oto ona, dzierżąca różdżkę, której nijak nie dało się zmusić do współpracy. W świecie, gdzie magia jest podstawą, była niemal naga.
Z Elio chciała spotkać się od razu, gdy tylko świstoklik przetransportował członków wyprawy do Londynu - potrzebowała tego komfortu, którym tylko on potrafił ją otoczyć. Ale przecież zszedłby na zawał, gdyby pojawiła się pod jego drzwiami w tych nadpalonych ubraniach, zakrwawiona, cuchnąca spalenizną, z niezaleczonymi ranami. Nie chciała mu tego robić, tak samo, jak nie chciała robić tego sobie. Stłumiła tęsknotę i potrzebę bliskości. I chociaż Swansea był jej niemal najbliższą osobą, poplątaną kombinacją uczuć wszelakich, to odezwała się dopiero dzisiaj.
Umyta. Przebrana. Z włosami zebranymi kokardą, jak zwykle, by zachować, chociaż namiastkę normalności. Wciąż nie gotowa, by odpowiedzieć na podstawowe pytanie: czemu? Domyślała się, że dotarły do niego pierwsze plotki, bo chociaż profesor Voralberg przebywał w szpitalu, to zarówno Rosa, Huxley, jak i Whitelight wrócili w lepszym stanie. A jak nie mówić o czymś tak ważnym, jak uśpienie zła, które czyha na cały świat? Opowieści przekazywane były z ust do ust, powstawały plotki, przeinaczenia, historia wydawała się bardziej żywa, niż kiedy historią jeszcze nie była, rozgrywając się w zeszły weekend. Cały kraj żył pokonaniem Starszego Smoka.
Odepchnęła się dłońmi od drewnianej barierki, przestępując nerwowo z nogi na nogę. Rzadko kiedy ktoś przystawał na moście, szczególnie w dni tak wietrzne, jak ten, co - jak zwykle, czyniło to miejsce idealnym do rozmów, których nikt inny miał nie usłyszeć.

by Saskia Larson
on Wto Paź 03 2023, 17:27
 
Search in:
most wiszący
Temat: Most
Odpowiedzi: 873
Wyświetleń: 14592

Specjalistyczna opieka

Franklin Fairwyn nie żyje.
Kurwa, kurwa, kurwa. Analizowała wydarzenia z dwóch dni setki jak nie tysiące razy. Każdy postawiony krok, każde wypowiedziane słowo, każdy gwałtowniej nabrany oddech, ruch różdżką, podjętą decyzję. Niemal do mistrzostwa opanowała sztukę zapadania się we wspomnienia, ciałem przebywając w szpitalnej sali, a duchem i myślą brnąc przez bagna. Podskórnie czuła, w którym momencie wszystko zaczęło się psuć - nie było sensu już udawać, wmawiać sobie, że pośpiesznie wypowiedziana inkantacja wybrzmiała poprawnie. Rhode była boleśni świadoma, że to ona osłabiła Franklina, nieskutecznie go lecząc. Ironia tej sytuacji balansowała niemal na granicy komizmu - uzdrowicielka, której obecność na wyprawie miała zagwarantować bezpieczeństwo członkom drużyny, sprawiła, że jeden z nich umarł. Próbowała jednak ze sobą rezonować. Przemówić do siebie głosem, którym przemawia do swoich pacjentów. Popełnione błędy nie były w końcu bezpośrednim skutkiem zgonu uzdrowiciela, przecież to wiedziała, nawet jej to powiedzieli, Rhode, on się poświęcił, tutaj nic się nie dało zrobić, nic byś nie zmieniła.
Tak, zwycięstwo miało dla niej więcej goryczy niż słodkości. Nic nie było w stanie przykryć palącego ją poczucia winy. Odkąd przenieśli się świstoklikiem do Munga, zbytnio się nie odzywała. Posłusznie wykonywała polecenia nadzorującego uzdrowiciela, wiedząc, że to i tak ciężki czas dla pracowników szpitala. Nie tylko stracili jednego z wybitniejszych specjalistów, jednocześnie bliskiego współpracownika i przyjaciela, ale i niemal w jednym momencie musieli ratować zdrowie pozostałych członków wyprawy. Ktoś pomógł się jej rozebrać, wyrzucając zakrwawione szmaty, które jeszcze kilkadziesiąt godzin temu były ubraniami, odkaził rozległe rany, przeprowadził głęboką diagnostykę i finalnie zadecydował, że to nie jest odpowiedni moment, by Rhode wróciła do domu. Gdy adrenalina opuściła jej ciało, niemal z nóg ścinały ją fale bólu, co tylko przypieczętowało decyzję umieszczenia jej w sali specjalnej opieki.
Leżąc w łóżku, zastanawiała się, jak bardzo ten ból jest psychosomatyczny - ile w nim było czystego cierpienia ciała, a jak bardzo wzmacniała to wewnętrzna rozpacz. To dywagowanie ze samą sobą było jedynym, co chociaż na krótkie momenty pozwalało jej zdystansować się od dyskomfortu - czy szklanka jest w połowie pusta, czy pełna? Paradoksalnie, i tak wydawało się, że jest w najlepszej kondycji z ich trójki. Uzdrowiciel wspomniał nawet, że jutro, maksymalnie pojutrze, będzie mogła wrócić do domu i tam się regenerować. Do pracy nie, za wcześnie, może za kilka miesięcy.
Łóżko należące do rudowłosej zaskrzypiało, wyrywając Rhode z zamyślenia. Otworzyła oczy, odwracając głowę, akurat, wtedy gdy nieznajoma jej kobieta sięgała po kule. Uniosła się na łokciach, przez moment bez słowa przyglądając się temu widokowi, by całkowicie błędnie go zinterpretować, proponując:
Potrzebujesz czegoś? Coś Ci przynieść? — głos niemal siłą przeciskał się przez zaciśnięte gardło, ale chęć niesienia pomocy wybrzmiała w niej naturalnie. — Nie powinnaś wstawać.
Krótko, konkretnie. Sama odrzuciła cienką kołdrę, opuszczając nogi na drewnianą podłogę. Ich łóżka dzieliła odległość trzech kroków - kilka sekund, jedno szarpnięcie bólu i już znajdowała się przy niej, gotowa służyć wsparciem. Niemal w tym samym momencie Alex przeciął ciszę przeciągłym jękiem, te kilka nocy razem sprawiło, że znała już całą symfonię towarzyszącą ogarniającym go bólowym spazmom.
Nie ruszaj się, zaraz do Ciebie wrócę — zażądała, krzyżując z dziewczyną spojrzenie, które nie znosiło sprzeciwu, chociaż wiele było w nim również troski. Podtrzymując się materaca, a później ramy łóżka, przeszła na drugą stronę, gdzie położony został Voralberg. Opadła ciężko na niskie siedzisko, wyglądające jak szyte na miarę do ostatecznego trzymania dłoni umierającej osoby. Z piskiem przesuwanego po panelach fotela, zbliżyła się na tyle, na ile mogła. Bardzo ostrożnie, niemal z namaszczeniem, położyła rękę na ramieniu mężczyzny, myśląc, że ten śni.
Panie Voralberg? Czy mam kogoś wezwać?


by Rhode O. Fairley
on Wto Paź 03 2023, 13:20
 
Search in:
Pietro 2
Temat: Specjalistyczna opieka
Odpowiedzi: 259
Wyświetleń: 9745

Urazy Magizoologiczne

#ostatecznestarcie

Powoli zaczynał się drugi tydzień leżenia w szpitalu. Sala już opustoszała, ale Fire nadal pozostawała pod czujną opieką magomedyków. Cały personel zdążył już zapoznać się z temperamentną rudowłosą, która często robiła największy raban na całym oddziale. Dear podejrzewała, że pielęgniarki grają ze sobą w kamień, papier, nożyce, aby przekonać się, która z nich będzie zmuszona podejść do Dear, aby zmienić jej opatrunki i zapytać przyjacielsko, jak się ma. Każdy narażał się wtedy na podły humor dziewczyny oraz zgryźliwości, jakich w ogóle nie szczędziła. A trzeba przyznać, że rudowłosa tak rozdrażniona już od dawna nie była. Konieczność ciągłego przebywania w łóżku wykańczała dziewczynę, bo najchętniej wróciłaby już dawno temu i do córki, i do biznesów. Fleur odwiedzała parę razy Fire, ale ta druga średnio chciała, aby mała widziała ją w takim stanie. Po raz pierwszy nie jako nieustraszoną opiekunkę, mamę, a zwykłego, zranionego człowieka w bandażach od stóp do głów. Blaithin pisała też jakiś list z wyjaśnieniami do Gale'a, bo musiał się o wszystkim dowiedzieć chociażby z Proroka, który bębnił o wydarzeniach, o śmierci Fairwyna, o meczu charytatywnym, o gali, o odznakach Merlina i tak dalej. Jej brat nie żył pod kamieniem. Tylko o nim z rodziny myślała przy pisaniu wiadomości, reszta niezbyt Fire interesowała. Na szczęście palce miała w pełni sprawne, więc radziła sobie z piórem samodzielnie. Ale ostatecznie wszystko przekreślała, a zmięty pergamin wyrzucała do kosza obok. Pobyt w szpitalu męczył Dear z wielu powodów, a jednym był fakt, że wręcz wmuszali w nią jedzenie. Zorientowali się bowiem prędko, dlaczego Fire jest taka chuda. A tutaj musiała odżywiać się co najmniej trzy razy dziennie. Szpitalne jedzenie... no cóż. Była przyzwyczajona do śmieciowego żarcia, więc to akurat zdołała przełknąć. Podsumowując: miała się źle. Fizycznie niby ją już porządnie uleczono, a po poparzeniach powoli znikały ślady, ale psychicznie z każdym dniem wpadała w większą złość. Podejmowała już kilka prób opuszczania szpitala, ale usilnie przekonywano ją, że to jeszcze nie czas. I z wielką niechęcią przyznawała magomedykom rację, kiedy nogi się pod nią znienacka załamywały, a ból był tak silny, że niemalże wyciskał łzy.
Leżała więc, teoretycznie grzecznie. Grała sama ze sobą w czarodziejskie szachy, bo jakoś nikt inny nie miał ochoty dotrzymywać Fire towarzystwa. Po paru banalnych rozgrywkach odłożyła jednak planszę na stolik obok i ułożyła się na plecach. Z ust wypuściła krótkie, ale gorzkie westchnienie.
by Blaithin 'Fire' A. Dear
on Pon Paź 02 2023, 17:23
 
Search in:
Pietro 1
Temat: Urazy Magizoologiczne
Odpowiedzi: 210
Wyświetleń: 6913

Specjalistyczna opieka

#ostatecznestarcie


Od momentu gdy Saskia zaczęła grać pamiętał wszystko jak przez mgłę, zupełnie jakby z chwilą z którą Starszy Smok zapadł w (oby) wieczny sen i jego ogarnęło przeokrutne zmęczenie; wiedział, że na pewno biegł pomiędzy spokojnymi już ,oddalającymi się z doliny stworzeniami, by w grupie rannych i cierpiących ludzi jak najszybciej odnaleźć Marlenę, dzięki Merlinowi chyba całą i zdrową, a potem razem z wszystkimi przeniósł się kolejnym świstoklikiem do Londynu. Tym razem koszmar rzeczywiście się skończył i wyglądało na to, że teraz najgorszym wyzwaniem, jakie ich wszystkich czekało, była rekonwalescencja w świętym Mungu. Nie do końca był świadomy, jak i kiedy znalazł się na szpitalnej izbie przyjęć, bo wszystkie siły musiał skoncentrować na tym, by nie zasnąć na stojąco i wciąż upewniać się, że z jego siostrą jest wszystko w porządku. Nadal tkwił w przekonaniu, że jemu nic nie jest, w końcu udało mu się całkiem zgrabnie uniknąć wszystkich większych ataków i naprawdę kilka zadrapań nie mogło się równać połamanym kończynom i srogim poparzeniom, jakim ulegli inni uczestnicy wyprawy; pracownicy szpitala jednak najwyraźniej wiedzieli lepiej i mimo słabych protestów i tak wzięli go w swoje uzdrowicielskie obroty. Okazało się, że oprócz tych wszystkich obrażeń, które w ferworze walki z ogniem i opętanymi zwierzętami zdołał uleczyć mu profesor Williams, ma jeszcze sporo innych, których byłby błogo nieświadomy, gdyby nie znalazł się na szpitalnej kozetce. Uzdrowiciel krzątał się wokół niego jak skrzat domowy podczas wiosennych porządków i rzucał zaklęcia diagnostyczne. Ryszard stracił poczucie czasu i miał wrażenie, że to wszystko trwało raptem kilka minut, choć w rzeczywistości leżał tam dosyć długo, gdy uzdrowiciel przesuwał różdżką wzdłuż jego kończyn i mamrotał zaklęcia, którymi sprawnie zaleczał każde stłuczenie, nadwyrężenie i ranę. Na koniec wlał mu w gardło hektolitry najróżniejszych eliksirów regenerujących i oświadczył, że najlepiej będzie jeśli pozostanie w Mungu na obserwację przez całą noc. Uważał, że to było zbędne, ale nie protestował, bo po pierwsze fizycznie nie miał siły, a po drugie skoro tak czy siak zamierzał spędzić najbliższe godziny w głębokim śnie, to było mu wszystko jedno czy zrobi to w szpitalu czy swoim mieszkaniu; zresztą, nie był pewny czy dałby radę doczołgać się do Hogsmeade. Zasnął w sekundę, gdy tylko przyłożył głowę do szpitalnej poduszki i w końcu spłynęła na niego ogromna ulga, napięcie zaczęło powoli uchodzić z całego ciała, i spał twardo aż do rana. Wyczekiwany odpoczynek w połączeniu z kuracją wiggenową postawił go na nogi i od razu poczuł się o niebo lepiej. Uzdrowiciel przestrzegł go jednak, że ma się oszczędzać przez kolejne tygodnie i choć Ryszard zwykle stosował zasadę "baw się i szalej i nie myśl co dalej", tym razem był tak sponiewierany psychicznie, że faktycznie zamierzał zastosować się do zaleceń. Marzył o tym, by na najbliższe dni zbunkrować się na tapczanie pod kocem, spalić całe zioło które dostał na urodziny i zapomnieć o przeżytym koszmarze. A potem świętować sukces - w końcu zwyciężyli.

|zt
by Ricky McGill
on Pon Paź 02 2023, 10:07
 
Search in:
Pietro 2
Temat: Specjalistyczna opieka
Odpowiedzi: 259
Wyświetleń: 9745

Specjalistyczna opieka

#ostatecznestarcie
Kostka: 77

  Nigdy nie cieszył się ze zwycięstwa, dopóki nie był w stu procentach pewny, że jest bezpieczny. A nawet i wtedy nie wykazywał zbytniego entuzjazmu, nie leżało to w jego naturze. Kiedy więc jego ciało przeszedł ból, ale ból tak okrutny jakiego nie doznał nigdy wcześniej, to miał ochotę zakończyć swój żywot, byleby tylko przestało boleć. Większości poszkodowanych nie było już na miejscu, jego stan oglądali więc tylko Ci, którzy pozostali. A nie był to przyjemny widok: dwumetrowy człowiek klęczący na kolanach i wrzeszczący z bólu jak zarzynane zwierzę i błagający o litość swój wycieńczony organizm, który postanowił mu się przeciwstawić. Crucio brzmiało przy tym jak łaskotki. Mimo, że odcięło go nadzwyczaj szybko to i tak sekundy cierpienia ciągnęły się w nieskończoność pozostawiając kolejną wyrwę zarówno w jego głowie jak i w rozdartym na pół ciele. Po raz kolejny. Kiedy oprzytomniał – jedyne co pamiętał, to płomienie trawiące go zarówno wewnątrz, jak i na zewnątrz, nie trwało to jednak długo, bo znów szybko stracił przytomność, wstając dopiero w ciemności miejsca, które znał aż za dobrze. To właśnie z nim kojarzył ten pieprzony ból, a teraz jest tu ponownie. Niby mieliby mu tu pomóc teraz, skoro trochę mniej niż trzydzieści lat temu nie potrafili? Nie miał siły z tym walczyć, dość szybko zapadając w kolejny sen.
  Powoli podniósł powieki i spojrzał w biały sufit. Mung. Czyli to nie był sen i faktycznie położyli go w tym… w tym… nawet nie wiedział jak miał nazwać to miejsce, którego tak szczerze nienawidził. Czuł się okrutnie źle, a atmosfera tego miejsca nie poprawiała jego samopoczucia, ba! powiedzieć, że je pogarszała to jak nic nie powiedzieć. Oddychało mu się ciężko, a jego klatka piersiowa zdawała się trwać w ciągłym skurczu. Podniósł dłoń i z trudem położył ją na piersi, jakby sprawdzał, czy jeszcze cokolwiek w tym ciele działało poprawnie. Mrugnął kilkukrotnie i z żołądkiem w przełyku poruszał kolejnymi kończynami sprawdzając ich ruchliwość. Powoli, ale działały. Westchnął i spróbował podeprzeć się na łokciach, ale jego organizm był tak wiotki, że równie dobrze mógłby tu spróbować czegokolwiek innego i miałoby ten sam efekt. A skoro nie wychodziły mu nawet podstawowe rzeczy… to dlaczego by mimo wszystko nie spróbować. Nie byłby sobą.
  Nie rozglądał się, nie wiedział kto leżał obok i nieszczególnie go to obchodziło. Mogli położyć tam samego Ministra Magii, miał teraz ważniejsze rzeczy na głowie, takie jak na przykład doprowadzenie się do porządku. Nie może przecież wyglądać, jakby można było mu coś zrobić, nie mógł okazywać słabości. Obrócił się na lewy bok i spróbował ponownie podeprzeć się, ale tym razem na przedramieniu. O ile początek szedł mu świetnie, tak bardzo szybko zrozumiał jak duży błąd popełnił, opadając na plecy i przyjmując kolejną falę piekielnego bólu. Jego ciało wyginało się w spazmach, zupełnie jakby rzucano na nie egzorcyzmy, ale tym razem nie krzyczał, a jedynie wydawał z siebie niezrozumiałe dźwięki przeplatane jękami bólu i rozpaczy. I wtem wszystko się uspokoiło. Jego organizm opadł na materac, a on sam pozostawał w bezruchu, oddychając płytko i szybko i wpatrywał się beznamiętnie w sufit.
  W ten pierdolony, biały sufit.
by Alexander D. Voralberg
on Nie Paź 01 2023, 21:28
 
Search in:
Pietro 2
Temat: Specjalistyczna opieka
Odpowiedzi: 259
Wyświetleń: 9745

Kostki

#ostatecznestarcie
by Alexander D. Voralberg
on Nie Paź 01 2023, 20:59
 
Search in:
losowania
Temat: Kostki
Odpowiedzi: 991
Wyświetleń: 3757

Specjalistyczna opieka

#ostatecznestarcie

A więc...
Zwyciężyli.
Właściwie to Fire nie powątpiewała w sukces tego szalonego przedsięwzięcia. No, może była odrobinę blisko poddania się panice i myśli, że naprawdę umrze, kiedy leżała przygnieciona przez skały, smażona ognistym oddechem smoka i z nogami powykręcanymi jak podczas gry w twistczar. Ale to tylko ułamek sekundy, bo później otrzymała profesjonalną pomoc uzdrowiciela o łagodnym głosie, a kilka wiggenowych przywróciło jej jako tako siły. Większość ludzi wyglądała na pokiereszowanych. Powrócili do Londynu niczym bohaterowie. To dopiero ironiczne, jeśli chodzi o Dear. Ponad rok temu musiała zwiewać z Wielkiej Brytanii przed szefem aurorów, a teraz wchodziła do Ministerstwa i prawie ją całowali po nogach. Średnio była z tego zadowolona. Właściwie to denerwowała ją taka dawka uwagi, dlatego możliwie jak najszybciej zwinęła się z miejsca wydarzeń, a właściwie próbowała, bo zorientowała się, że dalej jest połamana, pogryziona i poparzona tak, że się nie bardzo ruszy. Nogi miała niczym z waty. Wyglądały tragicznie, całe opuchnięte oraz zakrwawione. Blaithin przetransportowano do Munga w trybie natychmiastowym, kompletnie ignorując stanowcze żądania dziewczyny, aby jej tam nie zabierać. Nienawidziła tego szpitala od dziecka. Zresztą, w ogóle nie lubiła magicznych sposób leczenia. Ostatni raz leżała tutaj ledwo żywa po tym, jak straciła prawe oko. Teraz uzdrowiciele straszyli ją, że straci nogi, jeśli nie zacznie współpracować. Przesadzali, żeby ją przyszpilić do szpitalnego łóżka. Prawda?
Leżała nieruchomo w jednym z idealnie białych łóżek, wpatrując się z wściekłością w sufit. W pomieszczeniu unosił się zapach medykamentów. Musiała zażywać je co kilka godzin, do tego ciągle ktoś przychodził, aby sprawdzać opatrunki i to, jak się goją nogi. Fire z najwyższym trudem powstrzymywała się przed wybuchaniem, ale ten pobyt nadwyrężał jej cierpliwość. I jakby tego było mało to obok umieszczono też poturbowanego Voralbera, którego nie miała ochoty oglądać, a musiała, gdy tylko przekręciła głowę w lewo. Co mu się właściwie stało? Nie pamiętała, aby oberwał od smoka czy czegoś innego. Po drugiej stronie z kolei leżała kobieta, której Fire nie zdążyła poznać. Ale zdecydowanie częściej to w jej stronę odwracała twarz. Wolała spoglądać na jej blond włosy niż niemalże białe oczy Alexa. Czasami przed zaśnięciem liczyła piegi rozsiane na twarzy nieznajomej.
Nie planowała tu siedzieć tak długo, jak tego wymagano. Co za różnica czy będzie leżeć tu czy w domu? Taka bezczynność okropnie wpływała na Fire, chociażby ze względu na to, że chciałaby wrócić do ogarniania swojego nowego biznesu. Dlatego wyliczyła sobie, kiedy dyżurni mają zmiany i wypatrzyła moment, gdy mogłaby opuścić szpital. Gdyby tylko dała radę chodzić. Ściągnęła kołdrę i rękami przełożyła swoje zagipsowane nogi na podłogę. Podparła się o kule i zdeterminowana spróbowała wstać.

@Rhode O. Fairley i @Alexander D. Voralberg
by Blaithin 'Fire' A. Dear
on Nie Paź 01 2023, 20:36
 
Search in:
Pietro 2
Temat: Specjalistyczna opieka
Odpowiedzi: 259
Wyświetleń: 9745

Powrót do góry

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Skocz do: