Jest to stary, ponury i od dawna opuszczony dom, znajdujący się na wzgórzu. Okna w nim są zabite deskami, a zarośnięty ogród otacza drewniany płot. Uczniowie nie zapuszczają się w jego kierunku, każdy dobrze wie, że to najbardziej nawiedzony dom w całej Anglii, a historie na jego temat krążą po całym kraju. Przerażające odgłosy wydobywające się z chaty od dawna napawały strachem mieszkańców okolicy, zwiedzających, a nawet duchy zamieszkujące Hogwart omijają ten dom. Jeśli wierzyć plotkom, w czasie pełni noc spędzają tu wilkołaki, zamieszkujące pobliskie tereny.
TU MACIE PODGLĄD NA KOSTECZKI Z IMPREZKI
Imprezka!:
Impreza Urodzinowa Percy’ego!
będzie fajnie, zapraszam!
Tak, oto przyszedł ten dzień! Drobna i wysublimowana zabawa, kulturalne rozmowy przy herbacie, debaty wysoko wykształconych ludzi o obecnym stanie polityki w Ministerstwie. DOKŁADNIE TO TUTAJ BĘDZIE. Wstęp wolny dla niemal każdego (chyba, że twój wiek jest na tarczy zegara, to wtedy średnio – powiedzmy, że Percy będzie wyrzucać każdego co nie ma tych szesnastu lat). Cały dom jest wysprzątany, przygotowany do dzisiejszego wydarzenia, wszędzie można uświadczyć różne świecidełka i girlandy (motyw kolorystyczny balu z „Euforii”). Główny pokój jest dosłownie parkietem, z boku stoi EPICKI gramofon, z którego lecą same najlepsze hity, zarówno magiczne, jak i mugolskie. Naprzeciwko drzwi frontalnych, po drugiej stronie stoi barek z wszelkimi alkoholami, jakie uświadczysz w Oasis, bowiem to właśnie ten klub zaopatrzył dzisiejszą imprezę w procenty. Obok barku stał również stolik z przeróżnymi smakołykami, ciastkami, chipsami i tym podobnymi rzeczami, do wyboru do koloru! Zaraz obok było wyjście na mały tarasik, gdzie można było poświęcić się karmieniu raka lub spędzić chwilę na świeżym powietrzu. W rogu zaś postawiony został nieco wąski i długi stolik, na którym leżało dwanaście kubeczków – miejsce do Beer Ponga! Kto chce, może sobie zagrać, czemu nie! Zaś po drugiej stronie tego NAPRAWDĘ dużego pokoju znajdowało się miejsce dla tych, którzy chcieli spróbować swych sił w grze w butelkę! Czy na pewno jest cię na tyle, żeby zagrać z innymi na percivalowych zasadach?
Grę rozpoczyna dowolny gracz (na fabule się wybierze). Gra jest tylko na wyzwania (bez "prawdy"). Jeśli twoja postać została wylosowana, masz dwa dni na odpis. W innym przypadku robimy przerzuty! Tak, żeby gra nie stała w miejscu.
1. Rzucamy dwiema kośćmi, żeby wylosować wyzwanie dla drugiej osoby:
Wyzwania:
2 - Jeśli miałbyś/miałabyś przedłużyć gatunek z którymś z nauczycieli, który by to był? 3 - podaj jedną cechę (raczej wyglądu) wylosowanej przez ciebie osoby, którą uważasz w niej za pociągającą 4 - dostajesz tajemniczy eliksir i musisz go wypić - okazuje się, że to eliksir młodości! (Przez dwa posty piszesz swoją postacią odmłodzoną o dziesięć lat) 5 - zrób malinkę osobie, którą wylosowałeś 6 - zdejmij dowolną część ubrania z wybranej osoby 7 -pocałuj namiętnie w usta wylosowaną osobę 8 - siedź przytulony z wylosowaną osobą (przez minimum 2 posty) 9 - pocałuj lekko każdą osobę znajdującą się w tym pomieszczeniu 10 - tańcz na rurze przez przynajmniej 2 minuty 11 - wyznaj miłość wylosowanej osobie, tak realnie, jak tylko możesz 12 - powiedz, z którymi z obecnych tu osób najbardziej chciałbyś/chciałabyś zaliczyć "trójkącik"
Jeśli się powtórzy, to możecie robić przerzuty, ale nie trzeba - jak kto woli. Możecie założyć, że wasza postać sama dane zadanie wymyśliła, albo że wylosowała je z tej miseczki.
2. Rzucamy Kartą Tarota, żeby wylosować osobę, której przypada wyzwanie:
Jeśli się powtarzają, proponuję przerzucić (nie widzę sensu w tym, żeby jedna osoba grała ciągle, a inna właściwie w ogóle). Puste pola oczywiście przerzucamy.
Gra ta nie różni się za bardzo od mugolskiej wersji, z tym że korzystamy z magicznego zestawu, który zawiera kolorowe kubeczki oraz piłeczki przypominające te od ping ponga. Zasada jest taka, że po trafieniu piłeczką do pustego kubeczka, pojawia się w nim losowy napój z tych, które obecnie znajdują się w miejscu imprezy.
Zasady gry
Gra dla dwóch graczy. Rozgrywkę rozpoczyna dowolny gracz (ustalcie sobie, albo rzućcie k6, ten z wyższą wartością zaczyna).
- Rzucamy trzema kostkami: a) K6: określa, w który kubeczek leci piłeczka b) K100: określa czy ci się udało trafić czy nie: 1-60: nie udało ci się; 61-100: udało ci się. c) Jaki alkohol znalazł się w wylosowanym kubeczku: 1 - Piwo Dverga (1)* 2 - Jagodowy Jabol (1,5) 3 - Big Ben (2) 4 - Ognista Whisky (2,5) 5 - Absynt (3) 6 - Żeglarski Bimber (3,5) *Cyferki w nawiasie wytłumaczone nieco niżej.
- Każdy kubeczek ma 200ml;
- Jeśli uda ci się trafić do kubeczka, przeciwnik musi wypić wylosowany przez ciebie napój;
- Jeśli według kostki udało ci się trafić do kubeczka, ale wylosowałeś numerek, który został już przez ciebie „zbity”, to ty pijesz swój kubek z tym numerkiem (jeśli go nie ma, nikt nic nie pije, gra toczy się dalej);
- Jeśli nie trafisz, nic nie pijesz, przeciwnik również nic nie pije;
- Cyferki w nawiasach przy alkoholu oznacza jego Moc. Ilość wpojonego alkoholu do organizmu wpływa na to jak się postać zachowuję, niżej więc zamieszczam rozpiskę proponowanych reakcji:
Reakcje:
1-3 punktów - Szeroki uśmiech, chęć kontaktów towarzyskich 4-6 punktów - Wzmożona wesołość, gadatliwość 7-9 punktów - Ochota na taniec i śpiew 10-12 punktów - Lekko chwiejny krok, słowotok 13-14 punktów - Mocno chwiejny krok, bełkotanie 15 punktów - Wymioty 15+ punktów - Utrata przytomności
Oczywiście są to propozycje, twoja postać nie musi się dokładnie tak zachowywać, lecz proszę, by jednak alkohol miał jakiś wpływ na to jak reaguje wasza postać!
- Pod każdym postem piszcie, ile punktów uzbieraliście w magicznym beerpongu (czyli punktów z nawiasów) - określać to będzie stopień upicia waszych postaci;
- Podsyłam wam tutaj przykładową "mapkę" do Beer Ponga, żebyście sobie zaznaczali w każdym poście, których kubeczków już nie ma w grze!
Koniec gry
Wygrywa ten, kto zbije wszystkie kubeczki przeciwnika. Bawcie się dobrze!
GryffindorRavenclawHufflepuffSlytherin
Ostatnio zmieniony przez Rose Stuner dnia Wto Wrz 21 2010, 15:54, w całości zmieniany 1 raz
Zaśmiał się słuchając jej opowieści. Musiał przyznać, że sam zaczął się tym wszystkim denerwować, a przecież było to niepotrzebne w tej chwili. - Nie martw się, nie mam zamiaru ich zdeptać - uśmiechnął się w jej stronę i obrzucił chatę jakby pogardliwym spojrzeniem. Nie lubił tego miejsca. Za każdym razem kiedy tu trafiał coś musiało się stać. Akurat tym razem trafił zaklęciem nie w tego ''potwora'' który się tam czaił, a w puchonkę. - Wypadałoby się w końcu przedstawić - podszedł bliżej niej, wyciągając ręce z kieszeni - Randy Wilson. Zaraz po tym jak się podstawił zerknął w stronę Hogsmeade. Miał szczerą ochotę napicia się kremowego piwa, a przy okazji lepszego poznania Elianny. - Pub pod trzema miotłami ? Napiłbym się czegoś rozgrzewającego... - mruknął i popatrzył na nią pytająco.
- Rozgrzewającego powiadasz? Z przyjemnością - Elianna postanowiła wykorzystać to. Puściła do niego oczko. Kokietka z niej! A podobno to TYLKO mała Puchoneczka. - Elianna Bryant - uścisnęła delikatnie rękę mężczyzny. Sama ona jest delikatna. - I bardzo chętnie wybiorę się do Hogsmeade z Tobą. Tylko, że ja nie zamówię piwa, lecz coś innego - uśmiechnęła się do niego szczerze. Może faktycznie on był inny? Może wcale nie musi się bać, że ktoś połamie jej okulary... Zresztą - sam o tym wspominał, że ich nie połamie. A nawet jakby i tak połamał to, by odkupił przecież. - Szkoda, że Hogwart jest zamknięty. Brakuje mi biblioteki - westchnęła Elianna i potem spojrzała na Randy'ego.
Randy raczej nie odebrał tego jako kokieteryjne zachowanie. Szli więc przed siebie, a w momencie kiedy chłopak usłyszał wzmiankę na temat biblioteki, energicznie pokręcił głową. - Taaak, szkoda. Jednak mam u siebie w domu regały zapełnione nowymi książkami, więc mam co czytać na ten czas... - powiedział, lustrując z rozbawieniem jedno z drzew które mijali. - Lubisz mugolskie książki ? - zagadnął w którejś chwili i uśmiechnął się w jej stronę zachęcająco. Był ciekawy co Elianna lubi czytać. Kiedy ostatnim razem napotkał puchona, ten skutecznie zmywał się z wszystkich możliwych zajęć, więc ta odmiana mu się spodobała.
- Cieszę się, że spotkałam wreszcie kogoś kto uwielbia książki! - zachwyciła się Eli i wyszła zza chaty. Obejrzała się jeszcze zza siebie i stwierdziła, że nic tam już nie zostawiła. Cieszyła się z tego bardzo. Lubiła, kiedy wszystko jest pod kontrolą. Zwłaszcza jej kontrolą. - Tak. Lubię i mam paru ulubionych pisarzy do których często wracam - powiedziała szczerze - A Ty? U mnie w domu jest taka komnata specjalna, pomieszczenie, gdzie znajduje się mnóstwo książek. Często tam bywam. To mroczne pomieszczenie, a jedyne światło pochodzi od świec, które muszę zapalać zaklęciem - wyjaśniła wszystko dokładnie. Dziewczyna zaczęła lubić mężczyznę, ale mogą być to tylko pozory, więc postanowiła być ostrożna na jakiś czas. W końcu to Krukon, a z Krukonami nigdy nic nie wiadomo.
Puchonka była nieco inna niż wszystkie. Czuł jej niepewność co do jego osoby, ale cóż... Może po prostu miała jakieś uprzedzenia do krukonów ? Nie długo się jednak nad tym zastanawiał, bo nie widział w tym najmniejszego sensu. - Mugolskie książki są naprawdę bardzo ciekawe. Można dowiedzieć się wielu rzeczy o tych ich urządzeniach i sposobu posługiwania się nimi. Też mam podobną komnatę do trzymania książek z miejscem do czytania ich. Jednak tam trzeba przychodzić jak robi się ciemniej, bo w dzień nie można wytrzymać... - wzdrygnął się, dalej zmierzając przed siebie. Gdy byli przed pubem, podszedł do drzwi i otworzył je pierwszy, żeby Elianna weszła przed nim. - Jesteś z szóstej klasy, prawda ? - dopytał zanim zdążyła się zorientować, że stoi przy drzwiach i posłał w jej stronę kolejny uśmiech.
Spojrzała na mężczyznę trochę nie pewnie. Pewnie się wystraszył, szkoda. - W moim pomieszczeniu można przebywać także i w dzień, ale w nocy jest lepiej, bo jest chłodniej i przyjemniej - uśmiechnęła się do niego sympatycznie. - W naszym domostwie jest wiele podobnych komnat, ale niektórych i nawet nie zbadanych przeze mnie. Wolę poczytać książkę, czy poznać kogoś nowego, niż wpakować się w jakieś tarapaty. - przyznała. Elianna Bryant stwierdziła, że doszli już przed pubem. Wyglądał też zachęcająco, lecz i strasznie. Przeraziła się przez chwilę, ale nie wiadomo dlaczego. - Pytałeś mnie, czy jestem z szóstej klasy... Nie.. Jestem z piątej, ale wyglądam na siedemnastolatkę, nie zauważyłeś? Może dlatego mnie spytałeś - zamyśliła się przez chwilę. Stwierdziła jednak do wniosku, że już późno się zrobiło. Pożegnała się grzecznie i poszła w swoją stronę.
- Nie będę musiał szukać. - słowa wypłynęły mu same z ust, nim zdążył je powstrzymać. Nie, nie zamierzał się szybko z nich wycofywać, nawet wcale. Spojrzał na Namidę zatrzymując się przed drzwiami. - Alohomora - czyż nie najprostsze rozwiązania są najlepsze? Jedno zaklęcie, ruch nadgarstkiem i przestąpił próg chaty. - Chłoszczyść - kolejne przydatne zaklęcie, aby pozbyć się choć trochę kurzu. - Poszukiwania pozostawię Tobie - zatrzymał się przy jednym z okiem zabitych dechami. Palce wciąż miał zaciśnięte na jego piersiówce. - Pilnuj jej lepiej, bo zaraz nie będziesz miał czego pić.
Namida zaśmiał się jedynie pod nosem, zastanawiając się, co właściwie będą tu robić... a zaczynało się robić interesująco. - Zero krępacji - odparł ze śmiechem. Zerkał co chwila na Sylvio, jednak w końcu podszedł do niego, zupełnie nie skrępowanie wtulając się w jego ramię. Zabrał mu piersiówkę wychylając z niej kilka mniejszych łyków... kręciło mu się lekko w głowie ale właściwie miał to gdzieś. Wręczył mu ją ponownie po czym odsunął się i zaczął rozglądać się po pokoju, który kiedyś zapewne był salonem - Nie taki syf... - skomentował cicho, nadal się lekko uśmiechając, przesuwając dla zabawy kolczykiem po zębach, wydając przy tym stukoczący dźwięk, który komponował się ze skrzypiącą podłogą.
Oparł się o ścianę, jakoś nie przyszło mu do głowy, aby martwić się tym czy się ubrudzi. Nie należał do osób, które brzydziły i bały się kilku pajęczyn i kurzu. - Zero. Różdżkę skierował na rozwaloną kanapę, która miała swe lata świetlności już za sobą. Za pomocą Chłoszczyść, ją wyczyścił. - Boisz się kilku pajęczyn? Opadł na kanapę, która zapadła się trochę pod jego ciężarem. Podążał wzrokiem za jego językiem. Kolczyk w nim dawał wiele możliwości, nawet będąc w takiej odległości od niego sprawił, że nie myślał o niczym innym. - Będziesz tak się rozglądał czy wrócisz po swoją własność? Obrócił w ręku piersiówkę, a kolejnego papierosa włożył w usta. - A może zapalisz? Podpalił fajka i zaciągnął się, później wyciągnął go w stronę chłopaka.
Zachwiał się trochę, jednak w końcu i on wylądował na kanapie, tuż obok chłopaka. Wziął papierosa i zaciągnął się, by po chwili, niemalże bezczelnie dmuchnąć Sylvio dymem w twarz. Nie sądził, żeby miało by go to urazić, traktował to jako kolejną zabawę, tak samo jak to, co ogólnie wyprawiali. - Pij, jeśli chcesz, mnie już chyba starczy... będąc z Tobą sam na sam wolę być świadomy i pamiętać po tym, jak wytrzeźwieje...
Było widać, iż będzie lepiej jeżeli to on, przynajmniej teraz, zaopiekuje się jego piersiówką. Upity Namida, nie był atrakcyjny i Sylvio wówczas swój czas będzie zmuszony spożytkować inaczej, jeżeli to nastąpi. Zmrużył oczy, nigdy nie lubił tego typu zabaw, ale jak już tak się zdarzyło. Przekręcił się i okrakiem usiadł na Ślizgonie. - Trochę ogłady Ci się przyda. Przytrzymał ręce chłopaka nad jego głową. - I co teraz? - Zabrzmiało jakbyś się bał wówczas ze mną zostać, drogi Ślizgonie. Nie dbał o to jeżeli tak było, widocznie pomylił się już dawno w ocenie chłopaka. Taki błąd lepiej naprawić od razu, niż w nim trwać
Na usta bruneta wpłynął bezczelny uśmiech, niemalże diaboliczny - No właśnie... Jestem z domu Slytherina, nie boje się niczego. - Nie licząc pszczół i innych tego typu owadów, dodał szybko w myśli... Cóż, czegoś musiał się bać, nie ma ludzi doskonałych. - A już na pewno nie Ciebie. Po prostu wolę być świadom swoich jak i Twoich ruchów. Namida wychylił się nieco, robiąc z ust dzióbek, chcąc zachęcić Sylvio do pocałunku... Mogło by się to wydawać dziecinne, ale chłopak miał to gdzieś.
Wychyliła głowę z otworu, była zmęczona tym pełzaniem. Zobaczyła w ciemności dwie osoby, szybko więc się schowała, kuląc się w tunelu, nie chciała zostać przez nich zauważona. I znów krukon pomyślała zdziwiona taką ich częstotliwością, a ta dryga osoba to ślizgon, nie mogła ustalić płci.
Długo tak siedziała aż w końcu odwarzyła się wyjść, tylko musiała to zrobić na około i tak, żeby jej nie zobaczyli, tylko jak. Założyła kaptur i wyjrzała, potrafiła poruszać się nie zauważona, ale tu trzeba było mistrza. Nie mogła się podciągnąć po podłoga by zaskrzypiała. Z resztą będzie skrzypieć przy każdym ruchu. Dała by radę siebie samą przeniesć, to było nie możliwe, odwróciła się, no tak nie zauwarzyła wielkiego łóżka. Odwróciła sie i podciągnęła, podłoga trochę zaskrzypiała, ale ona szybko znalazła się pod wielkim łożem, przeczekując chwilkę, aby sytuacja się uspokoiła, Przeturlała się. Wyszła spod łóżka i wyleciała przez drzwi, nie przejmując się już ślizgonką i krukonem, skierowała się do dziury w ścianie i wyszła z Wrzeszczącej chaty.
Od dawna czekała na okazję by wybrać się do Wrzeszczącej Chaty. Wiec dlaczego nie skorzystać z tego teraz i nie pójść tam? Otulając się szarym płaszczem czując jak wiatr rozwiewa jej blond włosy stanęła przed nią i stwierdziła, że z daleka wyglądała bardziej przyjaźnie. Wzięła głęboki wdech i otworzyła drzwi, które zaskrzypiały przeraźliwie. Skrzywiła się słysząc ten dźwięk i weszła do środka rozglądając się. Skierowała wzrok na schody zastanawiając się, czy wejście na górę jest aby na pewno bezpieczne.
Ruby pałętała się po Hogsmead, aż zawędrowała pod Wrzeszczącą Chatę. Nie było wcale czymś nadzwyczajnym, że odwiedziła to miejsce, nawet możnaby się spodziewać, że tam trafi. Stanęła przy drzwiach i pchnęła je. Cały "domek" skrzypiał niemiłosiernie przy kazdym kroku, ale Ruby to nie znięchęcało, a wręcz przeciwnie - zachęcało, by odwiedziła to ponure miejsce. Nie umalowana, ubrana w czarną, poszarpaną suknię, z poczochranymi białymi włosami wyglądała jak śmierć, brakowało tylko kosy. Weszła do środka nie zwracając specjalnej uwagi na Nicole, rok starszą Puchonkę.
Davis nie wahała się ani chwili. Wpierw zmniejszyła klatkę feniksa jednym prostym zaklęciem Reducto, od razu zastanawiając się czemu wcześniej na to nie wpadła, i wrzuciła ją do plecaka. A następnie podeszła ku płotu. Chwyciła się sztachetek, które od góry były (o dziwo!) pół okrągłe i wspięła się na niego. - Ha! Jestem świetna. - Oznajmiła głośno i dla większego rozmachu zaczęła iść po płocie. Trzeba wspomnieć, że był dosyć wąski. Trach! Spadła na nieduży krzaczek łamiąc jego gałązki. Nathan wybuchł śmiechem i już po chwili trzymał się za brzuch. Sama się uśmiechała, nie do końca kontaktując. Na szczęście Cairo przeczuwając co się stanie wzniósł się w powietrze i dopiero teraz na niej usiadł. Jej torbę miała Mel, więc i Sherry się nie pobiło. Szczęście w nieszczęściu.
Mel jakoś powstrzymała śmiech, w końcu zaraz mogła zrobić to samo. - Żyjesz? - Zapytała i przełożyła torby przez płot. Wzięła głęboki oddech i zaczęła wspinaczkę. Na początku szło jej na prawdę nieźle, ale nagle źle stanęła i noga się ej ześlizgnęła, a oma sama wylądowała w błocie. Do tego już drugi raz dzisiaj! Prawie nic się jej nie stało. Złamała tylko paznokieć. - Hmm... I tak poszło ci lepiej. - Zaśmiała się.
Ledwo przestał się śmiać ze swojej kuzynki, to już kolejna z dziewczyn wylądowała na glebie. Tym razem się nie śmiał. To było żałosne. Po głowie chodziła mu myśl czy one się zmówiły?, ale gdy Melanie się podniosła i zobaczył jej piękny, błotnisty strój nie miał siły by utrzymać powagę na twarzy. Usłyszał uwagę dotyczącą tego, że i jego może to spotkać, ale tylko prychnął na te słowa. Wcale nie musiał wspinać się na płot, po prostu go przeskoczył. - Noo, wstawać i idziemy dalej. Oparł się o płot. Nie miał zamiaru im pomagać. Nawet nie on wymyślił by iść tą drogą.
Znów użyła na sobie zaklęcia "Chłoszczyć", w przeciwieństwie do Angie bardzo go potrzebowała. Spojrzała na chłopaka, cała magia jego wyglądu po prostu znikła. Przy jego charakterze, nawet to, że jest taki przystojny w niczym nie pomoże. Teraz dziwiła się, że Nathan w ogóle jej się podobał. Może nie trwało to długo, ale jednak jej się podobał. - Angie, prowadź. Przecież nie znamy drogi. - Powiedziała przekładając torbę przez ramię. Dopiero teraz zauważyła, że użyła wormy "my" w zdaniu.
- Co się śmiejesz, tłuku? - Prychnęła podnosząc się z ziemi. Och jak ona chciała żeby tym razem to jemu coś się przytrafiło. Podniosła się ziemi zacierając ręce i chwyciła swoją torbę. Ona nie śmiała się tym razem z Mel, zresztą dziś błoto, jakoś tak się jej trzymało. Posłała Roslenowi wywyższające spojrzenie i ruszyła ogrodem. Trzeba było przyznać, że droga była zarośnięta, ale jednak była. Przepuściła Melanie przodem koło jednej z gałęzi, a gdy Puchon chciał iść puściła ją, tak, że uderzyła go w brzuch. Nie była gruba, więc nie powinno zaboleć ale miał za swoje. - Oj, sorry. To było niechcący. - Uśmiechnęła się sztucznie i wyprzedziła ich. - Widzicie te stare drzwi? Obok nich jest małe przejście. O! Za tą blachą! - Wskazała na metal, który był położony tuż przy ścianie. - No to przejdę pierwsza. Nathan wykazał się i odsunął blachę. Później trzeba było ją jeszcze zasłonić, ale to już prawdopodobnie zaklęciem od środka. Davis schyliła się i na klęczkach przeszła do środka. I tak nie była czysta, więc było jej obojętne. - Droga wolna. Właźcie. - Zawołała już ze środka budynku.
Powstrzymała śmiech gdy Angie puściła gałąź na kuzyna. Chłopak sobie na to zasłużył, żałowała, że sama tego nie zrobiła. Weszła przez dziurę za Davis, Nathan prawdopodobnie zasłoni otwór blachą. Choćby prostym zaklęciem lewitacji. Nie mogła się doczekać kiedy w końcu dojdą do zamku. Zastanawiała się co będą robić później.
- Idziesz, czy masz zamiar tam zostać? - Mruknęła w kierunku dziury, gdy został tam tylko Nath. Czyżby zastanawiał się nad tym czy warto? - No chooodź. - Przeszedł za nimi. Davis wyręczyła go w zablokowaniu wyjścia. Zastanawiała się, którego zaklęcia użyć, ale stwierdziła, że zwykłe przywołanie będzie odpowiednie. - Accio! - Ruszyła różdżką i blacha zasłoniła przejście. Zrobiło się zupełnie ciemno. - Lumos. - Zapaliła światło, a po niej zrobiła to i reszta. Coś przebiegło im popod nogami. Zapewne jakiś szczur. Na razie droga będzie łatwa, później nie wątpię, że będziemy się wlekli na klęczkach. - Wzruszyła ramionami.
Klęczki nie wydały się mu ciekawą perspektywą. Przez chwilę miał zamiar zacząć wymyślać, że wraca, ale nie zrobił tego. Wiedział, że jego kuzynka od razu da mu "wolną drogę". W kącie chaty, do której weszli leżały jakieś szmaty. Po lewej stał stół i porozwalane krzesła, a na suficie wisiał żyrandol. Wszystko było osnute pajęczyną. - No to idźmy, a nie. - Zakasłał. Ale tu było kurzu. Ruszyli, na razie w ciszy. Droga z chatki prowadziła schodkami w dół, a raczej najpierw musieli podnieść klapę i wtedy powoli schodzić. Był ciekawy skąd jego kuzynka znała takie wyjścia z tego miejsca.
Zakaszlała, dla tego, że przez Nathana uświadomiła sobie ile tu kurzu. Nad jej głową zobaczyła pająka, nienawidziła ich z całego serca. Powstrzymała pisk, już dość się dzisiaj upokorzyła. Miała nadzieje, że ta droga jest krótsza niż sobie wyobraża. - A tak właściwie to w jakim miejscu jest wyjście?
Oj... - Ten odgłos nie brzmiał zachęcająco. Zapomniała zupełnie, że Melanie nie wie gdzie jest wyjście z chaty. - Przy Bijącej Wierzbie. - Odparła. Plusem było to, że drzewo było blisko zamku, minusem natomiast to jak będą musieli spod niej wyjść. - Jeszcze możecie się wycofać. - Rzuciła w ich stronę. Nie odeszli tak daleko, chociaż już zeszli po schodach i szli korytarzem, który obity był jakimiś deskami.
Gwałtownie zamrugała i przystanęła ale, że Nathan szedł za nią podreptała dalej. - Chyba, to nie jest aż tak źle? - Zapytała, chociaż miało to być twierdzenie. Znów z nerwów zaczęła skubać rąbek od torby.