Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Sala do medytacji

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość


Dahlia E. Slater
avatar

Student Gryffindor
Rok Nauki : I
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : metamorfomagia
Galeony : -2
  Liczba postów : 524
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5106-dahlia-e-slater
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5108-sowka
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7187-dahlia-e-slater
Sala do medytacji QzgSDG8




Gracz




Sala do medytacji Empty


PisanieSala do medytacji Empty Sala do medytacji  Sala do medytacji EmptyCzw Cze 13 2013, 00:54;


Powrót do góry Go down


Prince Scott
Prince Scott

Nauczyciel
Czystość Krwi : 90%
Galeony : 107
  Liczba postów : 119
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5078-prince-scott?highlight=prince
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5079-ksiazatkowa?highlight=ksi%C4%85%C5%BC%C4%85tkowa
Sala do medytacji QzgSDG8




Gracz




Sala do medytacji Empty


PisanieSala do medytacji Empty Re: Sala do medytacji  Sala do medytacji EmptyPon Lip 01 2013, 18:50;

Bardziej chodziło mu o pójście na spacer niż wylądowanie w sali do medytacji, jednak nie przewidział zwrotu akcji. Zupełnie nie znał się na tej japońskiej wiosce, a te wszystkie dziwne zwierzątka, które napotykał za każdym razem kiedy próbował gdzieś się przejść wcale mu w tym nie pomagały. Nie żeby bał się czy coś, ale kiedy chciał być sam to sam, a nie z jakimiś pokrytymi futrem darmozjadami. Właściwie to w ostatnim czasie nie skarżył się na brak towarzystwa, więc takie spędzenie kilku godzin w samotności było miłą odmianą. Może i to dobrze, że trafił do tej sali, może to jakaś ukryta wiadomość zesłana z nieba? Wchodząc na drewniany parkiet, rozejrzał się dookoła. Wszędzie maty. No łał, a czegoś Ty się spodziewał? Powinien teraz siąść na którejś z nich, czy coś? Zastanowił się przez chwilę. Od czasu do czasu oglądał mugolskie programy przyrodnicze, ale za chwilę zasypiał. Było coś chyba o mnichach nawet. Ci przesiadywali na takich skrawkach materiału, rzuconych na ziemię, wyzbywali się myśli i wyzwalali swoje chi czy jak to tam leciało. Podobno można było nawet przenieść się ze swojego ciała do innego! Nie, zaraz, to nie tak. Można było po prostu wyjść ze swojego ciała i popatrzeć na siebie z perspektywy lotu ptaka, czad. Może i on tak teraz spróbuje. Właściwie czemu nie, będzie mógł podziwiać swoje seksowne ciałko z perspektywy drugiej osoby. CZAD x2. No dobra, to do dzieła. Stwierdził, że zrzucanie swoich czerwonych conversów będzie zbytnią przesadą, więc w nich został. Czyste były, świeżo wyprane na wyjazd! Hm, żadnych zajęć w planie nie było, więc czemu by nie usiąść na tym miejscu po środku? Poczuje się wtedy jak prawdziwy sensei, bjaaacz. Ulokował się wygodnie na fioletowym posłaniu i ułożył się w pozycji lotosu. Wiecie siad skrzyżny, tyle że ze stopami na udach, a nie pod. No kurczę, skąd on takie rzeczy wiedział? Ha, mówiłam, że był inteligentny. Nie każdy Hogwarcki fiut musiał być od razu bezmózgiem. Tylko od czasu do czasu zdarzało mu się myśleć nie tą głową co trzeba. Czasami nawet częściej. Co teraz powinien zrobić? A tak, połozyć dłonie na kolanach i zwinąć palce w takie śmieszne kółeczka. Challenge accepted. Teraz wyzbędzie się z głowy wszystkich myśli i sprawdzi czy aby na pewno jego osobista fryzjerka się dobrze sprawiła. Nie myśl. Ommm. Pustka. Niczego nie ma. Tak dobrze, tak trzymaj. Ommm. Miłe dłonie w dotyku miała tamta Japonka. NIE MYŚL! I jaka fajna... Tyłek też miała niezły. NO DO JASNEJ CHOLERY ZAMKNIJ SIĘ TY IDIOTO I MEDYTUJ! Ommmm...
- Nie no, ni chuja, tak się nie da - stwierdził z rezygnacją, wyswabadzając się z pozycji, która ewidentnie gniotła mu jajka. Ał. Teraz to przydałby się ktoś kto by mu je wymasował. Bidulek przecież sam tego nie będzie robił. Tak nie przystoi. Na Merlina, co go podkusiło żeby wybrać się do sali medytacji. Przecież on nie potrafi nie myśleć o niczym innym jak o dupach. No ewentualnie kiedy spełniał obowiązki nauczyciela. Wtedy to tak, wtedy nawet się starał być przykładny. Myślał tylko o swoich obowiązkach, a jak!
Powrót do góry Go down


Blair Blake
avatar

Nauczyciel
Wiek : 30
Czystość Krwi : 75%
Dodatkowo : teleportacja
Galeony : 0
  Liczba postów : 121
Sala do medytacji QzgSDG8




Gracz




Sala do medytacji Empty


PisanieSala do medytacji Empty Re: Sala do medytacji  Sala do medytacji EmptyPon Lip 01 2013, 19:55;

Dla Blair wszystko nie było jasne. Kiedy poznała Prince'a? Jakoś wtedy gdy nie ogarniała zamku, a on zgodził się ją oprowadzić i w sumie nie tylko. Można powiedzieć, że znała go bliżej niż część jego fanek i od razu się lepiej ludziom robiło na wspomnienie, że przynajmniej jest równie ładna jak on. Oczywiście żarcik kosmonaucik. Blair jest najśliczniejsza na świecie i taki Prince to może jej buciczki czyścić. Może własnie oto w tym chodziło? W ich chorej relacji? Niby wszystko fajnie, ale Blake wiedziała, że nie powinna ciągnąć tej znajomości. To było niebezpieczne. Była tu tylko gościem. To całkiem niefajnie jeszcze ładować się w jakiś związek z nauczycielem, którego nic nie obchodziło. Ale w sumie właśnie z nim odnalazła wspólny język. Jeden z tych wieczorów kiedy obmyślała śmierć dla murów zamku i w sumie... I w sumie tyle. Akurat o mało co nie płakała, a on tak bez powodu znając ją przytulił ją. No może też skradł jej kilka pocałunków, ale wtedy na więcej mu nie pozwoliła. Rozmawiali. To było chyba nowe doświadczenie dla Scott'a. Rozmawiać z kobietą, a nie tylko prowadzić jej do łóżka. Jeszcze gorsze było to, że kiedy Blair zaczęła chodzić na zajęcia to wylądowała akurat u niego... Na pierwszej ławce. I nawet nie wkurzało jej to, że podrywał pozostałe dziewczyny. Przecież każde ich spotkanie miało być ostatnim. Może Blake nie była do końca konsekwentna, ale wierzyła, że z czasem się ogarnie i nie pozwoli więcej Princowi na żadne głupie zabawy w stylu ściągania jej do swojego gabinetu, ażeby odbębnić szlaban. Szkoda, że nawet kartotek jej nie założył. Hm... Jej szlabany u niego były trochę inne i chyba Prince nieźle się wkurzył, kiedy do pokoju zaczął pukać jakiś inny nauczyciel co by pomóc mu w wychowaniu niewdzięczniej Blake z Red Rock, która sprawia tak wiele problemów. To był bardzo zabawny incydent, lecz... Lecz no cóż. Własnie to była jedna z chwil, kiedy Bibi reagowała tekstem: "nigdy więcej".
Szkoda tylko, że mało z tego wynikało. Jak się okazywało od słów do czynów daleki krok. Hm... To na swój sposób nawet smutne, że nie ma wystarczająco silnej woli i innych dodatków, ale trudno. Nie wszystko można mieć. A może kiedyś to się wyjaśni i będzie fajnie? Hehs. Wolała w to nie wierzyć. Niektórzy się nie zmieniają.
Nie rozpakowywała się zbyt długo. W pokoju nie zauważyła rzeczy, które należałyby do kogoś innego niż do niej. Chyba każdy miał swój czas i szczerze go nie obchodziło, ze Blake zgarnęła klucze i trzeba się pojawić. Była taka fajna, że zostawiła klucze pod jakąś japońską ozdóbką i sobie poszła. Raczej nikt jej nie okradnie, a ona potrzebowała złapać trochę świeżego powietrza. I co? No to, że akurat sobie szła, ale nagle ktoś ją popchnął i przez przypadek się ubrudziła czymś dziwnym. Skłoniła się jakiemuś Japończykowi nie wnikając w to, co on sobie znowu wyobraża. Jedynie szybciej pchnęła drzwi (jak się później okazało drzwi od sali medytacji) i natychmiast zaczęła coś mamrotać pod nosem, że to będą najgorsze wakacje w jej życiu. Hehs. A akurat na środku siedziało... Przekleństwo, klątwa, najgorsze z możliwych... Boże. Prince.
- No cholera. Wylosowałam szczęśliwy numerek na wszystkie nieszczęścia? - Rzuciła bardziej do siebie niż do niego.
Powrót do góry Go down


Prince Scott
Prince Scott

Nauczyciel
Czystość Krwi : 90%
Galeony : 107
  Liczba postów : 119
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5078-prince-scott?highlight=prince
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5079-ksiazatkowa?highlight=ksi%C4%85%C5%BC%C4%85tkowa
Sala do medytacji QzgSDG8




Gracz




Sala do medytacji Empty


PisanieSala do medytacji Empty Re: Sala do medytacji  Sala do medytacji EmptyPon Lip 01 2013, 21:04;

Każdy kto zna Prince'a wie, że nie jest on typowym księciem z bajki, któremu zależy na ocaleniu księżniczki. Bardziej pasował na smoka filującego w wejściu u wieży albo gdyby był babą to na złą czarownicę, która sprowadziła na ów dziewczę wszystkie nieszczęścia. Nie żeby robił to celowo. On naprawdę starał się kończyć wszystko szybko i bezboleśnie. Rzadko kiedy zdarzało mu się wplątywać w romans, który trwał dłużej niż... no góra miesiąc. Jeżeli już z jakąś dziewuchą spotykał się dłużej, to robił z nią to i owo nawet na suficie, a i osobowość musiała mieć niekiepską skoro Prince nie wmówił jej, że wyjeżdża do Transylwanii uczestniczyć w polowaniu na wampiry. Coś w tym było proszę państwa. Blair poznał zupełnie przypadkowo. To był jeden z tych dni, w których odważył się wyjść z domu, mimo ogromnego kaca i nie poleciał od razu na zaleczenie go w którymś z pubów. Od czasu do czasu przecież i jemu życie się należy. Kiedy zobaczył panienkę Blake z niepewnością rozgladającą się po korytarzu, od razu wiedział że trzeba zadziałać. Pewnie była to jedna z tych przyjezdnych, a w jego obowiązku jako nauczyciela leżało oprowadzanie uczniów po Hogu i inne tego typu bajery. Co prawda kiedy trafiał na płeć męską robił kurs przyśpieszony. Nawet trasę sobie standardową wybrał! I tyle go widziano. Z kobietami zdecydowanie lepiej się dogadywał. Z mężczyzn wybrał sobie samą śmietankę do jego towarzystwa. Na przykład taki Jack Hastings. Och, poczciwy Jack! Z nim mu się tak dobrze przesiadywało wieczorami przy wielkim kuflu piwa i wymieniało historiami na temat podbojów miłosnych. nie był też taki ostentacyjny jak jakaś Nancy Wright! Z pozoru fajna blonyneczka, nawet chciał się z nią kiedyś ogarnąć. Jednak z tego co słyszał zdecydowanie częściej rozsuwała nogi niż zasłony w mieszkaniu. Nie chciał się przecież zarazić, ani nic z tych rzeczy. Poza tym nie chciał żeby huczało o nim pół Hogwartu. Bidulek. Do tej pory nie zdaje sobie sprawy z tego, że i o nim wieści już obiegły wizbooka. No naprawdę. Kiedyś powinien sobie założyć to dziadostwo. Wróćmy jednak do historii jego i Blair. Nie była ona jakaś super długa, bo przecież dopiero co przyjechała, ale ciągnie się aż do teraz. Oprowadził ją po zamku tak samo jak kilka innych nowo przyjezdnych dziewcząt. Z tą jednak różnicą, że pakiet wzbogacił o różnego rodzaju dodatki jakie zdarzają się tylko w oferowanych przez niego pakietach all inclusive, tak więc na brak wrażeń tamtego dnia nie mogła narzekać. To miała być taka przelotna znajomość, jakich nawiązywał przecież mnóstwo. Ani ona, ani on nie chcieli wtedy powtórki. Los jednak chciał inaczej. Niedługo potem znowu na siebie wpadli, a Prince z niewiadomych przyczyn zaproponował jej wspólne wyjście na piwo. Była przecież pełnoletnia, a i nie uczęszczała do Hoga na stałe, więc czemu by nie spotkać się z nią jeszcze raz? Tym razem ona nie chciała, ale on złożył jej propozycję nie do odrzucenia. Kobiety jednak często mówią nie, myśląc tak. Znacie to? Na pewno. To miał być ich kolejny ostatni raz. Tych razów jednak było wiele i trwają do tej pory. Bywa. Jak już mówiłam jej osobowość musiała nalezeć do tych, które sprawiały, że chcesz więcej i więcej, bo... On naprawdę chciał więcej. Najfajniejsze w tym wszystkim było to, że ona nie chciała od niego żadnych zobowiązan i broń Cię panie Boze, ale on też do żadnych jej nie namawiał. Dało się z nim porozmawiać. Naprawdę. I to nie tylko na te tematy ile lasek wyrwał tego wieczora. nie bez powodu taki palant jak on objął posadę nauczyciela, halo. Zważywszy na jego cudzołożny charakterek, gdyby był tępakiem, prędzej zatrzasnęliby mu bramy przed nosem niż powiedzieli dawaj stary, właź pouczyć i bzyknąć kil;ka uczennic. Dawanie szlabanów to była jego ulubiona część, kiedy bez skrupułów mógł się spotykać z panną Blake, mając wspaniałe alibi. No ale nie zawsze opiewało to w dobre skutki. Smutek. Siedząc teraz tutaj, w sumie nie miał nic przeciwko temu żeby się pojawiła i swoją osobą go wybawiła od nieudolnych prób medytacji. Jego modły pierwszy raz w życiu zostały wysłuchane. Dobrze, że w porę zrezygnował z głupkowatej pozy, bo właśnie wszedł nie kto inny jak Blair. Zmrużył oczy, przyglądając się tej zawsze pewnej swojego osóbce. Była ubrudzona czymś dziwnym. Może jak podejdzie do niego to pomoże jej to sczyścić? Albo zdjąć. Tak, to drugie było zdecydowanie lepszym rozwiązaniem i niech nie gada, że nie chce, bo wiedział że pewnie zeszła pół wioski w poszukiwaniu jego super seksownego tyłka. Jasne buty jej może wyczyścić, czemu nie. Nawet jej ubranie przepierze, ale niech tylko się go pozbędzie. Dobrze jej było bez niego. To jest bez odzieży, a nie Prince'a. W sumie skłonny był nawet z nią porozmawiać. Lubił jej towarzystwo i komentarze pełne krytyki dla całego świata, dla niego i w ogóle wszystkiego. Pewnie by się wściekła gdyby się dowiedziała, ale on te jej marudzenia uważał za przezabawne. Miał w takich chwilach ochotę złapać ją za ramiona, przygiągnąć do siebie i wytulić za wsze czasy. Jakby była jego słodką maskotką albo torebką zielska. Super.
- Jeżeli tym numerkiem jestem ja to tak - stwierdził rozbawiony, podnosząc się z tego fioletowego gówna, które wcale w medytacji według niego nie pomagało.
- Właśnie medytowałem - dodał z powagą, pomijając fakt że nic mu z tego nie wyszło. Spojrzał na nią intensywnie, a uśmiech na jego twarzy się powiększył.
- Ściągnąłem Cię tutaj swoimi myslami, widzisz jakie to wszystko proste? Mogę Cię nawet nauczyć jeśli siądziesz tu obok mnie - mówią, że ubranie przeszkadza kiedy chcesz medytować. A może to chodziło jogę? Mniejsza z tym. Grunt, że na pewno zaraz to wykorzysta jako argument. Oczywiście jeżeli będzie chciała żeby został jej sensei. Jak nie, to i tak znajdzie jakiś sposób. Wszak potrzeba jej rozluźnienia, widział to po jej spiętej twarzy.
- A tak w ogóle to ubrudziłaś się.
Powrót do góry Go down


Blair Blake
avatar

Nauczyciel
Wiek : 30
Czystość Krwi : 75%
Dodatkowo : teleportacja
Galeony : 0
  Liczba postów : 121
Sala do medytacji QzgSDG8




Gracz




Sala do medytacji Empty


PisanieSala do medytacji Empty Re: Sala do medytacji  Sala do medytacji EmptyPon Lip 01 2013, 23:45;

To wszystko naprawdę nie jest tak łatwe jak się wszystkim wydaje. Niby to przyjezdna i nie zna terenu, ale wszystko się pokomplikowało. Przecież nie chciała się wcinać nikomu w interesy. Przyjechała na rozgrywki juniorów, to że nie było żadnych rozgrywek to już druga sprawa. Ludzie zachowywali się jak banda kretynów. Taki Rainier np. nie pojawił się na żadnym z treningów i ogólnie miał wszystko w dupie, ale cóż. Zdarza się. Nie każdy może mieć mózg, albo nie każdy umie go używać. Z takiego założenia wychodziła Blair. Przez cały przyjazd mieli jeden trening wspólny i kilka porozrzucanych, na które nikt nie przyszedł. Czy to była normalna sytuacja? Nie. Nie była. Całe Red Rock dało dupy i każdy to widział. Kanada zalała rynek, jak już wcześniej zauważył jakiś błyskotliwy obserwator. Ale to wszystko naprawdę nic. Ona to wszystko jeszcze by zrozumiała, przecież potrzeba czasu na zaaklimatyzowanie się... Ale np. jej siostra Pandora? To już była większa patologia. Bibi wiedziała, że nie ma jej w Japonii i będzie musiała jakoś sama sobie z tym wszystkim poradzić, ale no już trudno. Po co chciała jechać skoro teraz nawet się nigdzie nie pojawiała? Wszyscy się wykruszali. Audrey podobno była gdzieś w pobliżu, więc istniała nadzieja, że się spotkają. Tyle w roli wyjaśnień. I trudno się teraz dziwić, że w tym całym bałaganie zapragnęła się wyrwać. Dlatego zaprosiła Quentina na bal i dlatego spotykała się z nowymi znajomymi i głównie dlatego unikała Prince. Nie po to, aby po kobiecemu mówić "nie" kiedy chciało mówić "tak". Absolutnie. Nie chciała romansu z nauczycielem, ani z nikim innym. To skomplikowałoby sprawę jeszcze bardziej i tyle z tego by było. A nie chciała sprawić kłopotów dla swoich opiekunów w Hogwarcie, choć z nią była odrobinę inna sytuacja, bo ku uciesze wszystkich była pełnoletnia. I to było piękne. Mogła wychodzić z zamku, albo spakować się i zniknąć. Nikt nie miałby jej nic do zarzucenia. Przecież była już prawdziwą mniejszością, której się nie dostrzegało. Mało uczniów z Red Rock zdecydowało się przyjechać na hogwarckie wakacje. Dlaczego maruda Blair postanowiła wyróżnić się z tłumu? Może dlatego, że miała zbyt wiele pretensji do Pandory, żeby wytrzymać w jednym pokoju? A może irytował ją ojciec, który ciągle zadawał głupie pytania? A może podświadomie wolała być bliżej Prince? Te ostatnie pytanie chyba niesie jedną odpowiedź: "nie". Ale czy rzeczywiście? Gdyby udzielić wszystkich twierdzących odpowiedzi może coś by z tego wyszło. Ale... Ale ona w to nie wierzyła. Nie wierzyła w to, że przelotny romans z facetem o imieniu Prince może dać jakiś efekt. Bo przecież znała jego opinie i nawet się nie zorientowała, kiedy została wciśnięta do tej chorej, dziwnej gry.
- Oh serio? - Prychnęła coś pod nosem oglądając się wokół czy rzeczywiście są tu sami i czy oby nie powinna wyjść, bo może zakłóca jakiś proces egzorcyzmów prowadzonych na Scott'ie. Uśmiechnęła się nawet ironicznie i pacnęła obok na podłodze nie mając wyjścia.
- Naucz mnie Prince. Naucz mnie tej swojej luzackiej obojętności. - Ostatnie zdanie powiedziała patrząc mu prosto w oczy. A co? Można nie można? Ależ można. Nie ma co się bawić w uprzejmości. Może dziś przyszedł czas, aby troszeczkę pokazać jemu miejsce w szeregu? Blair jest gotowa. Zagrajmy w grę.
- Hm. To prawda ubrudziłam się. Upierzesz mi ubranka? - Mruknęła wiedząc, co mu teraz chodzi po głowie. Przez ten pewien czas poznała jego hm. potrzeby i dziwne pomysły. Wiedziała, że najłatwiej jest mu obiecać zabawkę i jej nie dostarczyć. To go troszeczkę irytowało. Na tym polegały ich zabawy.
Powrót do góry Go down


Prince Scott
Prince Scott

Nauczyciel
Czystość Krwi : 90%
Galeony : 107
  Liczba postów : 119
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5078-prince-scott?highlight=prince
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5079-ksiazatkowa?highlight=ksi%C4%85%C5%BC%C4%85tkowa
Sala do medytacji QzgSDG8




Gracz




Sala do medytacji Empty


PisanieSala do medytacji Empty Re: Sala do medytacji  Sala do medytacji EmptyWto Lip 02 2013, 19:08;

Ach tak, rozgrywki. Swego czasu sam grał w drużynie Quiddicha. W sumie nie raz się zastanawiał czemu nie wybrał posady trenera. Może, dlatego że była zajęta , a ostatnio w modzie są mózgowcy. Niektóre kobiety przecież twierdzą, że inteligencja je podnieca. Kiedyś nawet przypadkiem widział pewien mugolski filmik, na którym taka ździebko za bardzo przypalona lampami Oksana mówiła, że ogólnie to dyskoteki, chłopaki i takie takie, ale ogólnie to nauka ją kręci. Upewnił się wtedy, że jego decyzja jest słuszna. W końcu co lepiej działa na laski jak seksowny nauczyciel? Chociaż nie bardzo mu się widziało żeby takie panny wprost spod frytkownicy się nim jarały. Na całe jego szczęście do Hogwartu nie dotarła jeszcze fala chodzących reklam rozjaśniaczy. Okazało się też, że dostał to czego chciał, a romanse z uczennicami i studentkami były na poziomie dziennym. Ach, nie martwcie się rodzice o swoje pociechy, bo pan Scott nie dość że się zabezpiecza to i całkiem często zdarza mu się sprawdzić wiek swoich fanek!
Miał cichą nadzieję, że będzie miał szansę podejrzeć kilka treningów, a nawet poznać jakieś Kanadyjki albo Australijki. Słyszał, że potrafią się dobrze bawić i są niezwykle rozrywkowe. Cóż, nie wiem od kogo to słyszał, ale Blair która wiecznie na wszystko narzekała nie za bardzo się odnosiła do treści zasłyszanego przez niego komunikatu. Jemu tonie przeszkadzało. Może nie wyglądał na takiego, ale wolał kobiety, które miały mózg, a najczęściej te wiecznie roześmiane, uhahane, uchichrane i konkurujące z kierownicą w kręceniu kuprem, zazwyczaj na pytanie gdzie leży Teksas odpowiadały, że w Indonezji, tam gdzie się hoduje smoki. Te zdecydowanie były w sam raz na raz, ale z góry im mówił żeby się nie odzywały, bo wtedy tracą urok. Nie należał do tego typu, który bierze sobie za żonę panią inteligentną, ale jak przyjdzie co do czego to flaga na łeb i za ojczyznę. Tak naprawdę w ogóle nie zamierzał z żadną się wiązać, a co dopiero brać ślub. Niech go Merlin ze swojej wieży utłucze, niż miałby wpaść na taki durnowaty pomysł. Dla niego idealna kobieta inteligencją powinna dorównywać swojej urodzie. No i być godna zaufania, dlatego każdą skreślał zaraz każdą na wejściu. Nigdy nie zaufa kobiecie. Kto raz się sparzył powinien na zimne dmuchać? No cóż, obawiał się że kilka dmuchnięć nie jest wystarczających kiedy coś jest gorące.
Co do gier, nie miał nigdy nic przeciwko. Lubił rozdawać karty i mieć kontrolę nad tym co się dzieje, pozbawiając jej kobiet. Nigdy nie był jednak okrutny. Zawsze dawał im to czego potrzebowały. Słyszały to czego chciały, a on ich doglądał i pielęgnował, pilnując żeby się za bardzo nie przywiązały. Kiedy już zaczynały balansować na cienkiej linii po prostu znikał bez słowa, a w angielskim wyjściu był mistrzem. Ku jego uciesze Blair wcale nie chciała żadnego z następnych razów, a to było dla niego nowością. Mógł teraz grać na zasadach jej własnej gry, o której nie miała bladego pojęcia, a zasady ustalała zupełnie nieświadomie.
- Oh, nie wiem czy nadążysz, ale postaram się być cierpliwy - stwierdził luzacko, jak na luzaka przystało. Własciwie to jedyne czego chciał jej nauczyć wyrywało się niecierpliwie do odpowiedzi, ale rozporek zaciekle walczył, nie dając mu dojść do głosu.
- No jasne, ale tylko tu i teraz, więc sugeruję że powinnaś ich się pozbyć - ale żeby aż tak pójść na łatwiznę? No cóż, sama go do tego sprowokowała. Brudząc się. Tak, to brzmiało sensownie. Na pewno zrobiła to specjalnie.
Powrót do góry Go down


Blair Blake
avatar

Nauczyciel
Wiek : 30
Czystość Krwi : 75%
Dodatkowo : teleportacja
Galeony : 0
  Liczba postów : 121
Sala do medytacji QzgSDG8




Gracz




Sala do medytacji Empty


PisanieSala do medytacji Empty Re: Sala do medytacji  Sala do medytacji EmptyWto Lip 02 2013, 20:09;

Ona po prostu wiedziała, że powinna gardzić Scott'em. Jego zachowania, traktowanie kobiet, brak ustatkowania się w jednym miejscu. Czy to mogło być logiczne? Nie mogło. Po prostu powinna mu współczuć, a nie jeszcze uczestniczyć w tym i się poddawać temu, co chciał z niej brać. Ten pociąg pomiędzy nimi mógł wynikać z tego, że Blair próbowała się przed tym bronić. Wbrew pozorom do tej pory wszystkie kobiety Prince były chętne, a nawet przychodziły do niego nago. Blake jest chyba pierwszym przypadkiem w historii jego podrywów, kiedy próbuje się jakoś wybronić i uwolnić z jego szpon. Jeśli jest inaczej to liczę, że ktoś to sprostuje. Ale przejdźmy dalej. Blair miała to do siebie, że pomimo tego całego rozumu, co kazał jej zmienić ścieżkę, na której się poruszała to jednak nie potrafiła do końca tego uczynić. Czemu? Wynikało to z tego, że jednak chęć ryzyka była czasem silniejsza. To ile razy już sobie mówiła, że to koniec... To była taka większa liczba, której niekoniecznie chciała znać. Koniec to koniec. Ona ze Scott'em każdy swój koniec przeżywali oddzielnie. Mieli już ich kilkanaście i każdy z nich był wyjątkowy. To nie do wiary, żeby kończyć coś tyle razy. Przecież koniec jest jeden, definitywny i ostateczny, a jak widać w ich przypadku każde z nich miało własną definicję zakończenia ich znajomości. Scott nie chciał żadnej dziewczyny na dłużej, ale że Blair też mu odmawiała, to jednak chciał jej... Przynajmniej na ten pojedynczy raz. Ona chciała się bronić, nie chciała się zakochać, ani nic takiego. Był przystojny, dobry w łóżku (i nie tylko w łóżku w innych lokacjach też sobie dobrze radził), ale to wszystko. Nie wyobrażała sobie, żeby zaproponować mu coś więcej. Myślę, że kiedy by to nastąpiło uciekłby od niej daleko hen i nie wróciłby nigdy, a jak się jeszcze by okazało, że nosi w sobie jego dziecko? Wolała nie myśleć, co wtedy by zrobił. I jako że bała się tej jego nieodpowiedzialności uwikłanej w rozpaczy dziewczyny to jednak... To jednak właśnie teraz jak wcześniej było wspomniane, ustalała zasady kolejnej gry. Może będą grać tylko wtedy kiedy ona będzie tego potrzebowała? A może i nie wtedy. Może będzie mu odmawiać, a na koniec wyzwoli się już taki strumień pragnienia, że zmiecie całą cnotę... Z całej japońskiej wioski.
Pochyliła się nad nim niby to do pocałunku, ale w ostatniej chwili zrezygnowała i usiadła z powrotem na swoim miejscu. Kuszenie i nie dawanie wszystkiego na tacy jest zdecydowanie ciekawym doświadczeniem. Uśmiechnęła się trochę dziewczęco, trochę kobieco, trochę w stylu "wiem, że chcesz to zrobić, ale nie możesz". Wiedziała czego potrzebował. Niekoniecznie chciała w tym uczestniczyć, ale... Ale to wszystko było magnetyzujące.
- Postarasz się? Nie tego się odczekuje od nauczyciela profesorze. - Powiedziała cicho widząc, że bije się myślami i nie do końca wie jak już się zachowywać. Kiedy odpowiedział jej w sprawie ubrań delikatnie zaczęła gnieść rąbek bluzki podciągając go odrobinę do góry. Aż wreszcie zaryzykowała i ściągnęła ja całą podając mu ją grzecznie. Teraz siedziała przed nim w spodenkach i czarnym, koronkowym staniku, a w jej dekolcie grzecznie spoczywał złoty łańcuszek.
- Proponowałabym, aby pan profesor zorganizował wodę, proszek i przeszedł do rzeczy. A ja w tym czasie popatrzę. - Podciągnęła kolana do siebie, co by trochę się ukryć, ale no cóż... Włosy okrywały plecy delikatnie je łaskocząc. Życie ah życie. Co ona się ma z tym Scott'em?!
Powrót do góry Go down


Prince Scott
Prince Scott

Nauczyciel
Czystość Krwi : 90%
Galeony : 107
  Liczba postów : 119
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5078-prince-scott?highlight=prince
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5079-ksiazatkowa?highlight=ksi%C4%85%C5%BC%C4%85tkowa
Sala do medytacji QzgSDG8




Gracz




Sala do medytacji Empty


PisanieSala do medytacji Empty Re: Sala do medytacji  Sala do medytacji EmptyWto Lip 02 2013, 22:06;

Zazwyczaj słowo koniec padało z ust Prince'a. Czasem zawoalowane w kilka przyjemnych słów typu 'Jesteś wyjątkowa, odezwę się kiedy tylko moja chora matka poczuje się trochę lepiej', a czasem nieco brutalniej, powiedziane wprost. Najgorzej jednak było kiedy któraś z tych głupich bab wyprowadzała go z równowagi, zaczynając swoje głupie szantaże typu 'Jestem w ciąży!' albo 'Ty skurwysynu spraw sobie test na HIV'. Wiedział jednak, że to były tylko kłamstwa. Głupie wymówki, mające go zatrzymać przy sobie. Oczywiście środki bezpieczeństwa i te sprawy, trzeba uważać żeby przez głupotę nie sprawić sobie głupiego prezentu do końca życia, który zamknie mu bramy kobiecych nóg. Dlatego spokojna głowa, pan nauczyciel dbał o swój wizerunek zewnętrzny jak i wewnętrzny, dlatego regularnie się badał, co by jego albo jakiejś dziołchy nic nie zaskoczyło. Taki z niego gentelmen był i to chyba była jedyna rzecz, która do owej postawy nawiązywała.
Nie nazwiemy przecież gentelmanem faceta, który nie potrafi uszanować kiedy kobieta mówi 'KONIEC', 'NIE', 'WYSTARCZY', 'STOP'. on i tak wie swoje. One zawsze mówiły jedno, a robiły drugie i ta zasada akurat pozostała niezmienna i wyjątku na nią nie znalazł. Chociaż panienka Blake zdawała się być niebezpiecznie blisko ów wyjątku, który prawdopodobnie w toku rozumowania naszego księcia tylko by potwierdzał regułę.
Każde 'nie' działało na niego jak płachta na byka, a Prince Junior radośnie podrygiwał w jego bokserkach. To było jak paliwo do jego motoru. Pobudzające, elektryzujące, zupełnie inne niż wszystko dotychczas. W ogóle cała ta Blair miała w sobie coś takiego, co sprawiało że Scott czuł się orzeźwiony po każdym ich spotkaniu. Jej zgryzota i kąśliwe teksty nadawały dziwnie pociągającego uroku ich znajomości, a jej gra w 'dawaj i zabieraj' doprowadzała go na granicę wytrzymałości. Tak jak przy tym odebranym mu pocałunku miał ochotę zerwać z niej ubrania, przyprzeć ją do podłogi, a potem kochać się z nią głośno i namiętnie, tak że gmach świątyni nieopodal zacząłby się niebezpiecznie chybotać. Zaraz, nie kochać. Tfu, tfu, tfu. On nie używał takiego słownictwa. On by rżnął, bzykał, uprawiał seks, ale przecież nie kochał. Japonio, co ty temu biedakowi robisz?!
Opanował myśli. Wszak na sali medytacji byli, więc może coś z tego mu się przyda w okiełznywaniu sprośnych myśli, które teraz tłumnie przedzierały się z jednej jego głowy do drugiej. Jak to było? Oommmmm... Dwa wdechy. Ufff. Dało radę. Miał tylko skrytą nadzieję, że to dziwne mruczenie nie wyrwało mu się przypadkowo w jej obecności. To byłby dopiero fail.
- Gdybym mógł przewidzieć chociaż jeden najmniejszy Twój ruch, zagwarantowałbym Ci, że z przyjemnością w pełni Cię nauczę tego mojego luzu, ale wiesz jak to jest... - spojrzał na nią na wpół rozbawiony, na wpół z podziwem. Rzeczywiście ciężko było przewidzieć jej ruchy, raz go chciała, raz go kusiła, innym razem go odrzucała, kazała mu spadać, przecież to jest ostatni raz, niech więc zniknie jej z oczu. Skłamałby tylko co do tej jednej małej rzeczy, ale chodziło mu przecież o tu i teraz, więc to się nie liczy. Mianowicie był w stanie sobie rękę dać uciąć, ze żaden koniec tak naprawdę nie będzie miał końca.
No to rozumiał. Zachłannym wzrokiem chłonął każdy milimetr jej półnagiego ciała. Koronkowy stanik, był taki subtelny i dziewczęcy, a zarazem dodawał jej kobiecości i pazura, który tak często objawiał się w jej 'pełnych optymizmu' tekstach. Gdyby wierzył, że takie stworzenia istnieją może i nawet zastanawiałby się czy nie została przysłana od samego szatana żeby sprowadzić na niego zgubę? Dobre. Jakby sam tego już nie robił, tylko w wolniejszym tempie.
- Jeżeli to właśnie sprawi Ci przyjemność... Słowo się rzekło - posłał jej jeden ze swoich uśmiechów, które sprawiały że w magiczny sposób kobieta, która przed nim stała nagle pojawiała się bez żadnego, nawet najbardziej skąpego ubrania na sobie. Wziął od niej bluzkę i zaklęciem przywołał niewielkie wiaderko, odrobinę jakiegoś mydła i jakąś gąbkę z ostrą szmatka, tak żeby w razie oporów zmyć plamę siłą. Niby mógł to zrobić za pomocą zaklęcia, ale kto mówił że piorący facet nie jest seksowny? Ktoś chętny? Palec pod budkę, bo za minutkę... No właśnie. Pewnie każda chciałaby go teraz zobaczyć w mydlinach, z bąbelkami ściekającymi za przemoczoną koszulkę.
Powrót do góry Go down


Blair Blake
avatar

Nauczyciel
Wiek : 30
Czystość Krwi : 75%
Dodatkowo : teleportacja
Galeony : 0
  Liczba postów : 121
Sala do medytacji QzgSDG8




Gracz




Sala do medytacji Empty


PisanieSala do medytacji Empty Re: Sala do medytacji  Sala do medytacji EmptySro Lip 03 2013, 00:12;

Tak. Wszystkie marzyły o tym, aby zobaczyć go w mydlinach i innych zajęciach… A padło na nią. To ona go zmusiła do uprania mu bluzki i wcale jej to jakoś nie przeszkadzało, że siedziała teraz półnaga. Jakby ją zobaczył w stroju kąpielowym sytuacja byłaby inna? Nadal by była półnaga. Tu miała taką przewagę, że mogła się z nim pobawić. Tym bardziej, ze skoro byli tu sami, a do sali medytacji nikt nie będzie miał zamiaru zaglądać to mogła go pomęczyć. Chociażby grając w grę: „dawaj i zabieraj”. Uśmiechnęła się lekko myśląc czy oby nie wiązała z nim już w tej chwili zbyt wielkich nadziei. Chyba nie. Gdyby ją ktoś zapytał czy coś czuje do Prince’a powiedziałaby, że nie. Bo przecież pociągał ją tylko jego wygląd i ich rozmowy, sprzeczki. Niekoniecznie próbowała go ubrać w garnitur i zaprowadzić przed ołtarz. Właśnie przez tą lekkomyślność próbowała to zakończyć, bo jednak źle to wpływa na jej wizerunek i na myśli. Przecież potem ma wielki problem ze skupieniem się na zajęciach i ogólnie to taki smutek. Ale to nic… Czy ona byłaby gotowa szantażować go i powiedzieć mu, że jest z nim w ciąży? Może gdyby była zdesperowana czy coś, ale skoro taka nie była to mógł się czuć bezpiecznie. Przynajmniej przez moment. Bo nie zamierzała go jakoś straszyć. Jeśli kiedyś będzie chciał zostać to zostanie, choć tacy jak on… Oni nigdy nie zostawali. Blair była przygotowana właśnie na ten moment, kiedy usłyszy tekst o matce, która pewnie umarła już dziesięć tysięcy razy, aby ten mógł w spokoju opuścić dom jakiejś laski… Nie chciała być jedną z kilkudziesięciu, które zostawia w ten sposób. Wolała już sama odejść niż desperacko rzucać w niego obuwiem, testem ciążowym i wszystkim, co może się jej wydać ciężkie i może zadać ból. Kolejny uśmiech był zadedykowany temu, że właśnie w tej chwili jego koszula zrobiła się mokra, co serdecznie pozdrawiamy. Czyżby nie radził sobie z usunięciem tej plamki?
Wiedziała, że w jakiś sposób uruchamia jego zmysły. Wiedziała, że ma ochotę się na nią rzucić, a plany ze chybotaniem kaplicy chyba przechodziły jej najśmielsze oczekiwania. Jeden z ich ostatnich razów trwał przeszło całą noc, bo przecież mieli na to wszystkie możliwe pozycje i inne rzeczy do przerobienia. Nawet jak już Blair wychodziła to ja pokonał, rozczulił i znów ułożył pod sobą. Najwidoczniej facet miał swoje sposoby i doskonale wiedziała, że jeśli znów mu ulegnie to okaże się jeszcze słabsza niż w istocie była. No niestety. Nie można mieć chyba nadziei na to, że będzie długo silna. A chciałaby… Chciałaby być w jego oczach niedostępną. Szkoda, że to był jej jedyny atut, którym mogła go trzymać w szachu. Nawet uśmiechnęła się delikatnie i tyle. Zaraz pomyślała, że to jakaś większa zagadka. I miała rację. On się nie kochał. Kochanie się kojarzyło się z czymś powolnym, czymś co było aktem nie tylko seksualnym, ale sprawiało, że oboje czuło między sobą obietnicę, której żadne nie mogło złamać, bo należało ją spełnić. Między nimi zawsze wszystko było intensywne, rozkoszne, nieznane, nowe… To był jeden wielki huk, kiedy jedne drugiemu oddawało wszystko czym w tej chwili dysponowało i chyba, ani Princowi, ani Blair nie przeszkadzało w takich momentach, że jest pomiędzy nimi bariera uczeń – nauczyciel. W sumie była przyjezdną, ale na paru zajęciach była i pożeranie wzrokiem wszelkich uczennic w tym jej należało chyba do ulubionych zajęć Prince.
– Czyli mam rozumieć, że nie się poddajesz i mam szukać innego sensei’a? – Spytała przyglądając się temu z jaką zawziętością zajmuje się jej bluzką. No cóż. Dobrze mu szło. Może powinna mu przynieść więcej tych fatałaszków. Na pewno mógłby się wtedy poczuć doceniony i w ogóle… Mógłby to nawet traktować jako komplement, bo skoro już przyniosła ubranka to znaczy, że dobrze się spisał za pierwszym razem i jakość jego usług jest bardzo wysoka.
Zbliżyła się do niego przyglądając się kolejnym jego ruchom. W sumie to uniosła ręce do góry, a żeby odrzucić do tyłu włosy i tak sobie wstała, aby przejść się po sali i odkryć czy rzeczywiście są tu sami. Skoro już odkryła, że rzeczywiście tak jest to ściągnęła buty. Przecież byli w sali medytacji i tu się wyginało ciało, a nie grało w piłkę czy coś. Dlatego Blair usiadła tuż obok Scott’a po turecku drażniąc go trochę.
– Może powinnam Cię wynająć jako gosposię domową? – Spytała, ale jakby siebie nie jego. On chyba i tak nie miałby nic przeciwko.
Powrót do góry Go down


Prince Scott
Prince Scott

Nauczyciel
Czystość Krwi : 90%
Galeony : 107
  Liczba postów : 119
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5078-prince-scott?highlight=prince
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5079-ksiazatkowa?highlight=ksi%C4%85%C5%BC%C4%85tkowa
Sala do medytacji QzgSDG8




Gracz




Sala do medytacji Empty


PisanieSala do medytacji Empty Re: Sala do medytacji  Sala do medytacji EmptySro Lip 03 2013, 20:15;

Zacznijmy od tego, że rzeczywiście Prince uwielbiał zagadkowe kobiety. Zagadki i tajemnice kręciły go już od najmłodszych lat. Nienawidził chodzenia na ryby, co tak było uwielbiane przez jego ojca. On wolał zostać z mamą w kuchni i wysłuchiwać przeróżnych ciekawych historii, których rozwiązania musiał wymyślać sam. Często przesiadywał przy książkach. Tak naprawdę kiedyś, kiedy jeszcze to jedno zdarzenie nie zmieniło go w naczelnego fiuta Hogwartu, był ciekaw wiedzy. Chciał odkrywać to co nieznane, zwiedzać najciekawsze zakątki. Teraz jedyne co odkrywa to damskie spódniczki z kolan, a zwiedza puby w okolicy. Nie żeby był jakiś nieszczęśliwy z tego powodu. Po prostu jego światopogląd zmienił się o jakieś trzystasześćdziesiąt stopni i nie zapowiadało się na to żeby to miało kiedykolwiek ulec zmianie. C'est la vie. A kto był wszystkiemu winien? Kobiety. Bo to przecież kobiecie zaufał, jej oddał ten jeden jedyny raz serce. Nie chciał się już nigdy wiązać, nie chciał zaufać. Nawet nie wiedział czy byłby w stanie kogoś pokochać. Owszem, zdarzyło mu się nie raz zależeć, pragnąć, dawać troskę i ciepło. Nic więcej. Jeżeli, któraś z nich chciała go przy swoim boku zatrzymać, mogła to zrobić też w inny sposób. Powiedziałaby do niego 'Prince słoneczko, wiesz czego ja chcę? Przyjaźni z urozmaiceniami. Nic więcej od Ciebie nie oczekuję i akceptuję to, że co wieczór zapraszasz inną kobietę do łóżka'. Fajna bajka? To byłoby jak spełnienie marzeń. Jeszcze powinna tylko dodać, że nie będzie miała nikogo innego poza nim. W tym był własnie szkopuł. Jego rozumowanie obejmowało definicję 'tylko kobieta niepewna swego będzie wierna', dlatego nie zapewnianie im stałego związku to było najlepsze co Scott mógł dla siebie zrobić. Kiedy był mały nie lubił się dzielić zabawkami. Kiedy jakiś kolega chciał kawałek jego ciastka, raczej mógł tylko o tym pomarzyć. Tak samo było z niewiastami. To były jego liczne zabawki, umilacze czasu i nie miał zamiaru ich nikomu wypożyczać. Nie musiał. Nie chciały nikogo innego. Do czasu tej głupiej plotki o Cornelii. Ale to inna bajka, a on pstryknięciem wyrzucił ją ze swojego życia.
Teraz była Blair, która jawiła się w jego oczach jako kobieta silna, ulegająca, ale dla własnych zachcianek. To nie było tak, że mówiła 'koniec', on powiedział jej kilka miłych słów i lecieli razem do łóżka. No może po trochu tak było. Opierała się, ale każda jej ulga wystosowana dla definitywnego końca, jawiła się z jej własnych chęci i pobudek. To ona wtedy go kusiła. Zmieniała twarze, dając mu, a potem zabierając żeby nie zdążył się nasycić.
- Tobie się nigdy nie poddam - w odpowiedzi przekręcił jej pytanie, wynurzając się znad niewielkiego wiadra z mydlinami. Piana ściekała mu teraz z włosów, lądując kropelkami na policzkach. Nie wiedział nawet jak i kiedy tak się umorusał. No cóż, sprzątanie nigdy nie należało do jego mocnych stron, a co za tym idzie wszystkie prace domowe, włączając pranie również. Zbawieniem była dla niego różdżka, kiedy za jej dotykiem wszystko wracało na swoje miejsce. Nie miał zamiaru się poddawać ani jej, ani w grze z nią. Przecież to chodziło o to żeby ona się poddała, czy nie? Koszulka była już czysta. Wymiął ją w rękach żeby nie narobić więcej mokrych plam.
- Jedynym warunkiem założenia tej bluzki , oczywiście jeżeli koniecznie chcesz ją zakładać, jest założenie jej mokrej - stwierdził po chwili. Skoro ona go wykorzystywała jako praczkę to on też miał prawo stawiania warunków. Nie było lepszego widoku niż kobieta w przemoczonej bluzce, dlatego chwała temu kto wymyślił konkursy miss mokrego podkoszulka. Podpełzł do niej na kolanach rozkładając gdzieś na macie jej bluzkę żeby schła, a wiadro z mydlinami postawił centralnie przed nimi. Zanurzył palec w pianie, a potem doprawił Blair biały nosek. Prawy kącik ust mu lekko drgnął w uśmiechu. Zanurzył palec jeszcze raz, tym razem domalowując jej wąsy. Nie żeby kręcili go transwestyci czy coś, ale uznał to za słodkie. A on rzadko bywał słodki.
- Ślicznie dzisiaj wyglądasz - wyszeptał zbliżając swoją twarz ku jej. Nabrał powietrza w usta i zdmuchnął pianę z jej twarzy, zanim zdążyła przybrać płynną postac i spłynąć jej z twarzy. teraz bąbelki tańczyły wokół nich.
- Mogę być twoją gosposią, ale wolałbym być bodyguardem. Prace domowe to byłby taki gratis - złapał rękoma jej nogi i je rozprostował, a sam położył się jej między nimi. Zazwyczaj w tej pozycji kobiety go głaskały i drapały, ale był wręcz pewien, że Australijka prędzej mu wymierzy cios w twarz. No nic. Przynajmniej mógł przez jakiś czas ponapawać się widokiem jej piersi od dołu.
Powrót do góry Go down


Blair Blake
avatar

Nauczyciel
Wiek : 30
Czystość Krwi : 75%
Dodatkowo : teleportacja
Galeony : 0
  Liczba postów : 121
Sala do medytacji QzgSDG8




Gracz




Sala do medytacji Empty


PisanieSala do medytacji Empty Re: Sala do medytacji  Sala do medytacji EmptyCzw Lip 04 2013, 15:57;

Gdybyś ktoś jej powiedział, że Prince był kiedyś żądny wiedzy lub w ogóle czegoś innego poza seksem, to miałaby spore zdziwko i prawdopodobnie w nic by nie uwierzyła, bo przecież to stek bzdur. Widziała co miał w oczach i to się nie równało z miłością do książek. Wręcz się rozmijało z czymkolwiek, co może zaspokoić intelekt. I to nie jest stek wyzwisk tylko ogólna ocena, bo przecież każdy wie… Że ciąży nad nim pewne określenie jego osoby. No może Blair go jeszcze nie miała. Trzymała się na uboczu. Czasem na kogoś krzyknęła, ale poświęcała się bardziej czytaniu książek czy coś niżeli jakieś wielkie miłości z szczęśliwym zakończeniem. Hm. Trudno też na nią powiedzieć, że jest jakoś szczególnie spokojna biorąc pod uwagę, że jest osoba, którą najchętniej zmusiłaby do kastracji, a potem przypadkiem zrzuciła ze schodów. Jakby to wszystko to było nic, to jeszcze może to załatwić nożem w białych rękawiczkach. A mówimy oczywiście o kochanym Rainierze z pedalskim imieniem. Pozdrawiamy chłopaka. Z tym, że… Bibi to nie hejter. Ona stara się przystosować do ludzi, ale ponieważ nie zawsze jej to wychodzi to niestety musi się chyba jakoś bronić.
Czy Bibi była typową zagadką? I w co grała ze Scott’em? Może w scrable? Albo chińczyka? A może przed nimi wielka plansza monopoly, albo… Albo rosyjska ruletka. Nieważne na co postawisz. Czego byś oczekiwał, czego się spodziewasz i dlaczego pragniesz, aby wypadła czarna szóstka. W pewnym momencie czujesz, że coś się stanie. Stawiasz na to wszystko, co masz. Zwykle oddajesz całego siebie i zagrywasz tak, że wszyscy klepią Cię po ramieniu z tekstem: „stary, a zostawiłeś sobie hajs na trumnę?” Ale Ty już tego nie słyszysz. Widzisz jak ta mała kuleczka biegnie po poszczególnych polach, a wreszcie w coś wpada. Jeśli jest to szóstka… Do tego czarna… Zaczynasz płakać ze szczęścia, wygrałeś wszystko. Jesteś zwycięzcą, ale… Ale jeśli to nie jest czarna szóstka. Chyba gubisz się w emocjach, rwiesz sobie włosy z głowy, o ile nie jesteś łysy i chcesz się zabić. Ale nie masz nawet na sznur, więc chcesz wyjść na ulicę i rzucić się po samochód. Lecz? Lecz brak Ci na to odwagi, bo całą zmarnowałeś na czarną szóstkę. Ona Cię zabija. Podobnie może być z zagadką Prince. To go pociąga, podnieca, zniewala, ale… Ale czy Blair nie jest czarną szóstką? W jednej chwili może być na wyciągnięcie ręki. Widzisz ją i jesteś wręcz pewny, że za chwilę się na Ciebie rzuci. Dotknie Twego ciała. Rozbierze i pochłonie ją namiętność. Ale jeśli to wszystko iluzja stworzona dokładnie na Twoje potrzeby? Masz odwagę w to uwierzyć? Bo jeśli tym razem to nie Prince rozdaje karty i mówi, kiedy trzeba wejść do łóżka? To może stanowić wyzwanie dla niego.
Blair uśmiechnęła się kpiąco, kiedy rzucił jej warunek założenia koszulki. Nie umknęło jej uwadze, że oczywiście cały się upieprzył. No nic. Zdarza się. Teraz zerknęła na cienki materiał bluzki, który płasko przyległ do podłogi. Odrzuciła włosy do tyłu i przygryzła wargę, a żeby się zastanowić czy może zgodzić się na jego warunek. Hm. Zaraz potem usmarował ją pianą. Blair dopiero wtedy wpadła na pewien pomysł. Wzięła tą koszulkę i wciągnęła na siebie, ale… Ale jej różdżka szybko trafiła do dłoni.
– Aquamenti. – Mruknęła obserwując jak strumień wody zalewa Prince, który próbował się na niej położyć. No cóż. Jeśli ona ma być mokra to czemu nie mogą oboje? Podobno razem raźniej i nie ma co stawiać na samotność. Tak wydawało się Blair. Teraz dopiero pochyliła się nad nim, ale tylko po to, aby przygryźć jego dolną wargę i zaraz podnieść się z podłogi i stanąć na palcach. Zrobiła delikatny obrót.
Tak. Miała ochotę unieść ten świat. Chyba wierzyła, że jeśli będzie się kręcić to koszulka szybciej wyschnie, a Scott’owi nie przyjdzie do głowy zemsta. Podeszła zatem do niego i ujęła jego dłoń i spokojnie spojrzała mu w oczy.
– Sztuką jest wygrywać kiedy przeciwnik myśli, że jest inaczej. Prawda panie Scott? – Bo czemu nie? Bo czemu nie dać się podnieść ryzku? Czemu nie spróbować czegoś nowego? Mało ją w tej chwili było w stanie poruszyć. To takie obce doświadczenie, z którym trzeba się zmierzyć. Przecież wyznaczała zasady…
Powrót do góry Go down


Prince Scott
Prince Scott

Nauczyciel
Czystość Krwi : 90%
Galeony : 107
  Liczba postów : 119
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5078-prince-scott?highlight=prince
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5079-ksiazatkowa?highlight=ksi%C4%85%C5%BC%C4%85tkowa
Sala do medytacji QzgSDG8




Gracz




Sala do medytacji Empty


PisanieSala do medytacji Empty Re: Sala do medytacji  Sala do medytacji EmptyPią Lip 05 2013, 13:52;

Najlepiej przestrzeganymi przez niego zasadami był kompletny brak zasad. Jeżeli już miały jakieś obowiązywać, zazwyczaj były dostosowywane przez niego w trakcie, dopasowane do jego własnych potrzeb. Taka gra, taki świat. Nie każdy potrafił się w nim odnaleźć. Jednak jeżeli cechowała Cię zawziętość i nieustępliwość byłeś niereformowalny. Byłeś jak Prince. Nie wszystko przecież przychodzi łatwo. O niektóre rzeczy musisz błagać jak pies, siedzący pod stołem i czekający aż spadnie mu chociaż odrobina tego co Ty nakładasz na widelec. Jesz z niechęcią, robisz to byle nie mieć tego ssącego uczucia w żołądku, z kolei dla niego jest to niewyobrażalnie piękny prezent, o który będzie Cię prosił z każdym kolejnym szczeknięciem. Nawet jeśli nie chcesz się do tego przyznać chociaż raz na pewno zdarzyło być Ci się psem. Bywałeś również i panem, władcą kasyna. Znajdowałeś korzyść w upadku tych, którzy zawierzali życie grze. Każda przegrana była Twoją wygraną, na której Ty się bogaciłeś. Przyznaj, że mając pod sobą te wszystkie cierpienia Tobie układało się tak jak chciałeś. Nie obchodziło Cię, że kelnerka, która podaje Ci posiłek, z tych żałosnych napiwków które jej dajesz, próbuje utrzymać dom i dwójkę dzieci. Jest sama. Ale co Cię to obchodzi. Nie Twój biznes. Nie będziesz odpowiadać za głupotę każdego ko nie umie ułożyć sobie życia. Nie ta bajka. twoja nadal trwa, a Ty chcesz się chełpić w niej jak najdłużej póki nie obudzisz się i nie dopadną Cię realia Twojego codziennego życia. Czy tak właśnie było z Princem? Z jednej strony playboy, który za nic ma wszystkie swoje kobiety, a z drugiej strony są dla niego skarbem, majątkiem którego się dorabia. Nie obchodzi go to, że nie pojawiając się kolejny raz u Mary niszczy jej marzenia. Nie zastanawia się nad tym, że ona ma kruchą i naiwną osobowość, a jedno wyjście z nim sprawia, że czuje się jak księżniczka i w myślach planuje już ich ślub, który zostanie jej brutalnie odebrany w dniu, w którym on się nie pojawi, a ona będzie stać na progu mieszkania jak zwykle o tej porze, głupio myśląc że jednak przyjdzie. Nie zastanawia się nad tym, że Gloria jest zmęczona swoim małżeństwem, a on jest okładem na jej zmęczoną duszę. Wysłuchiwanie komplementów i jego zachłanny wzrok na jej ciele, sprawia że czuje się jak za dawnych lat. Nie obchodzą go ich osobowości. Choć nie zawsze. Czasem wciela się w rolę tego psa, skamlącego o kawałek. Nie jest jednak na tyle głupi żeby robić to tak ostentacyjnie. On przejmuje wtedy przebiegłosć od lisa i prześlizguje się w tematach niczym wąż. Postawiłby przecież wszystko na tą szóstkę, gdyby coś miał. Nie ma oszczędności, żyje z dnia na dzień. Gdyby dopadła go wojna, na pewno jego mieszkanie nie posłużyłoby jako fort. Nie myślał nigdy o takich rzeczach. Nie było powodów do stwarzania sobie nowych problemów.
Teraz znowu biegał jak ten pies, zachodząc w głowę które z nich tak naprawdę ustala reguły. Wszystkie zasady jakie obowiązywały zdążyli już złamać. Nie było tu zasad, ale ciągle powstawały nowe. Nie miał siły ich wszystkich ogarniać. Odbijały się od niego żeby zaraz wymierzyć mu klapsa. Był w stanie zaryzykowac wszystko żeby to się jeszcze nie kończyło. To była słodka męczarnia, a on dla takich chwil kochał być masochistą. Już nawet nie chęć posiadania jej brała nad nim górę, to była chęć zwodzenia i krążenia w ich własnym labiryncie.
Nigdy nie robiła tego czego chciał, a jemu nawet nie chciało się przewidywać tego co zrobi. Nigdy nie miał pewności. Tak samo teraz. Zamiast skończyć z głową między jej nogami agle zrobił się cały mokry. Plus pięćset punktów za pomysł. Woda ściekała mu teraz strugami z włosów, do oczu, do ust. Koszula przykleiła się do jego ciała. Bez sensu było ją trzymac teraz na sobie. Najlepiej było się jej pozbyć. Ku chwale ojczyzny. Już jej na sobie nie miał. Rzucił ją gdzieś zmiętą w kąt. Nie obchodziło go to, że w ten sposób pogniecie się i wcale nie wyschnie. Przygryzła mu warge. Amore dolce vita. Słodkie życie, czemu mi to robisz? Miał ochotę porwać ją na ręce, zakręcić wokół siebie i spijać mityczny nektar z jej ust. Zamiast tego schylił się po prostu po kubeł wody i z tymi wszystkimi mydlinami chlusnął nim w jej miłą osóbkę. Jakże uroczo wyglądała z tą pianą, uwieńczającą jej włosy. Prawie jak księżniczka syrenka, tyle że w mydlanej koronie. Uśmiechnął się rozanielony. Nie lubił przegrywac. W tym momencie zaś mieli remis.
- Czasami się wygrywa, czasami się przegrywa, a czasami remisuje. A mówią, że remis przecież nie ma prawa bytu. Jaki jest twój komentarz dla nich? - łatwo było się przyznać do porażki podczas wygranej? jemu nie przychodziło to trudno. On przecież nigdy nie przegrywał. Nawet jeżeli werdykt ogłaszał przegraną. Taki swiat. Tyle wygrać.

Powrót do góry Go down


Blair Blake
avatar

Nauczyciel
Wiek : 30
Czystość Krwi : 75%
Dodatkowo : teleportacja
Galeony : 0
  Liczba postów : 121
Sala do medytacji QzgSDG8




Gracz




Sala do medytacji Empty


PisanieSala do medytacji Empty Re: Sala do medytacji  Sala do medytacji EmptyPią Lip 05 2013, 16:07;

Może gdyby podświadomość Blair miała teraz dostęp do tego wszystkiego, nagle zaczęłaby krzyczeć: „Prince, oh Prince. Zagraj ze mną w tą grę. Przecież widzę, że mnie potrzebujesz. Pragnij mnie. A ja będę Cię zwodzić. Podobnie jak Ty z milionem innych dziewcząt. Porażka najlepiej smakuje podawana na zimno z lodami o smaku waniliowym.” Czy Scott by coś z tego zrozumiał? Nie sądzę, ale gdyby Blair wiedziała, co się dzieje między nim, a pewną uczennicą zapewne wcale by się tu nie pojawiła. Nie grałaby z nim na tych zasadach, które upadały na rzecz tych, które miały się dopiero narodzić. Bo kim ona była skoro zabierała innym prawo do miłości? Może gdyby Prince zasmakowałby takie odrzucenia jakie on funduje połowie Hogwartu i okolicy… Może to dałoby jakiś efekt. Ale Bibi nie jest psychiatrą, ani wymarzoną kochanką, ani nikim kto w tym scenariuszu odegrałby rolę anioła, który przyczynia się do ostatecznej odmiany Prince, a potem odchodzi w cieniu chwały i dobrych wspomnień. Szkoda. Całkiem fajne efekty specjalne by przy tym były, ale. Ale to wszystko nic. Trzeba to stłuc i zapomnieć o przeszłości. Posmakować chwili, aby znów stwierdzić, że jest im ze sobą dobrze. A potem? Potem już ruletka. Znów powiedzą sobie, że to był ostatni raz. Może spotkają się za tydzień czy dwa. Skończy się podobnie. Intensywnie. Niejasne wspomnienia nie będą dobrym wróżbitą, ale no mówi się trudno. Życie plecie pewne ścieżki ze sobą w jakimś celu. Kto wie. Może Blair coś zrozumie. Nauczy się pewnych nowych zasad. Nałoży wtedy na siebie jakąś nową maskę, którą będzie kurczowo trzymać przy poznaniu Prince vol.2 i nikomu się nie pochwali, że mieli już ze sobą kiedyś przyjemność. Hm. To w sumie brzmi dziwnie, ale tak.
„Mieli ze sobą przyjemność” – to dobre zdanie, aby określić ich relacje. Blair nie była dziewczyną lekkich obyczajów, która spała z każdym kto powiedział jej, że ma ładne oczy i ciekawy wyraz twarzy. Nie. Ona od jakiegoś czasu miała wrażenie, że to nie to ją określa. Z jej piersi wyrwało się teraz krótkie westchnięcie. Była prawie pewna od jakiegoś czasu, ze dla Prince’a stanowiła część jakiegoś szlaku i wcale nie jest odcinkiem, który prowadzi do celu. Po prostu jest częścią jakiegoś żartu, przelotnego seksu, w którym oboje się spełniają. Bo ona jest nowa, ma temperament i zachowuje się nieprzewidywalnie, on chciałby to kontrolować, ale pewne zabawki najwidoczniej przerastają możliwości małych chłopców. Czyżby Prince wysiadał z pociągu ku wiecznej chwale rozumienia kobiet?
Gdyby Blair w jakiś sposób wiedziała jak on o niej myśli… Pewnie byłoby jej przykro. Płeć kobiet jako ta słabsza… Hm. Możliwe, ale czy dotyczy każdego? Czy każdy facet musiał równać się z pewnym stereotypem? Czemu nie dało się tego zatrzymać, przecież walka nie daje nic dobrego. Dopiero pojednanie, próba zrozumienia… Huh. Chyba żądamy za dużo. Pewne charaktery się nie zmieniają. Nigdy. To taka wieczność.
Kiedy ją „zaatakował” mydlinami zrobiła tą swoją minę, która mówiła mniej więcej: „aha, no mam nadzieję, że w domu wszyscy zdrowi. Pozdrów rodziców”. Na dalszy ciąg przecież miała już pomysł. Nie czekała długo by się spełnić. Chciał ją osłabić zrzuconą koszulą? Znała jego klatkę piersiową na pamięć. Każdy wzgórek i zakręt. Miała dużo czasu, żeby się jej przyjrzeć. Czyżby to kwestionował?
Za pomocą różdżki udało się jej wyczarować tajemnice pnącze, które oplotło Prince’a. Huh? Teraz też będzie dalej pyskował? (szukałam zaklęcia, ale nie wygooglowałam, ale pamiętam, że było ;c). Nie mniej jednak to właśnie teraz do niego podeszła i grzecznie odebrała mu różdżkę kładąc ją na bok. Zdjęła trochę piany ze swojego ramienia i powoli położyła mu ją na oba policzki.
– Wygląda Pan całkiem uroczo, Panie Scott. – Uśmiechnęła się złowieszczo. – Ostatnie życie? – Przynajmniej zostawiła mu wybór.
Powrót do góry Go down


Prince Scott
Prince Scott

Nauczyciel
Czystość Krwi : 90%
Galeony : 107
  Liczba postów : 119
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5078-prince-scott?highlight=prince
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5079-ksiazatkowa?highlight=ksi%C4%85%C5%BC%C4%85tkowa
Sala do medytacji QzgSDG8




Gracz




Sala do medytacji Empty


PisanieSala do medytacji Empty Re: Sala do medytacji  Sala do medytacji EmptyWto Lip 16 2013, 22:21;

Czasami bywały momenty, że sam nie wiedział czego chciał. Spadał w dół, a wokół niego nie było niczego czego mógłby się złapać. Nie wiedział czy osoba, która jest w lustrze to jego odbicie czy tylko śni, może to ktoś inny. Czasami stajemy przed pytaniem, czy życie które dotychczas prowadziliśmy nam się podoba, czy po drodze nie zgubiliśmy się wśród tych twarzy i masek które przybieraliśmy. Prince stanął dwa razy przed tym pytaniem i za każdym razem odpowiedź była inna. Z jednej strony nie zamieniłby swojego życia na żadne inne, z drugiej? Bywały chwile kiedy chciał po prostu przyciągnąć do siebie tą drugą osobę i zostać z nią do końca dnia w łóżku, wiedząc że takich dni przed nim jeszcze nieskończoność. Z drugiej strony jednak był fakt, że wszystko to dla niego było obce. Nie poznał nigdy tego szczęścia jakie daje bycie z drugą osobą, a to co było kiedyś tylko utwierdziło go w przekonaniu, że związek z drugą osobą jest tylko iluzją, która w każdej chwili może się skończyć, godząc w Ciebie z niezwykłą siłą, a ból pozostaje na długi czas. Ale czy zastanawialiście się kiedyś, czy zachowywanie w sobie emocji, tłumienie bóli i tego typu rzeczy zdrowo na nas wpływają? To jakby nałożyć sobie celofan na głowę, a potem powoli się męczyć i dusić. W końcu wszystko umiera. Czy on jeszcze był zdolny do odczuwania tych silnych emocji, które tak usilnie spychał na dno swojego serca? Sam nie wiedział. Nie raz się nad tym zastanawiał, a najważniejszym pytaniem było czy tego w ogóle chciał?
Z Blair było inaczej. Ona nie chciała od niego żadnych uczuć. tak mu się przynajmniej wydawało. Ta gra między nimi zdawała jej się sprawiać przyjemność, a ona mimo tego, że chciała za każdym razem to zakończyć, wcale nie chciała przestać. Była chodzącą sprzecznością, kims kogo Prince nigdy wcześniej nie spotkał. Czasami nawet widział w niej swoje odbicie, osoby zdeterminowanej, wiedzącej czego chce, a jednak na chwilę czy dwie gubiącej się we własnej grze. Nie chciał za nią biegać. Właściwie niczego od niej nie oczekiwał. Chciał jednak spędzać z nią czas, być przy niej i obserwować każdy jej złośliwy uśmiech, którym go obdarzała, za kazdym razem kiedy jemu się przytrafiło jakieś nieszczęście. Czasem była wredna. Dla niego nawet często. Jednak te chwile przy ognisku kiedy straszył ją zasłyszanymi strasznymi opowieściami i jej śmiech kiedy spotykał ją na korytarzu kiedy przechodziła i wciągał w jakieś tajemnicze przejście były bezcenne i tych chwil nie oddałby za nic. Cenił ją jako swoją towarzyszkę, ale i uwodzicielkę, którą dla niego była. Nie mógł przestać się w nią wpatrywać nawet kiedy jakieś dziwne pnącze zaczęło się wokół niego zaciskać. Tym zajmie się zaraz. Na razie nie chciał dać odejść temu złośliwemu uśmiechowi, który wykwitł na jej ustach.
- Może pocałunek na pożegnanie? - zapytał z lekkim uśmiechem. Skoro miał do wykorzystania ostatnie życzenie, to czemu w ostatnich chwilach życia nie mógł zaznać tej przyjemności? W głowie już mu się tworzył szatański plan, który miał zrealizować, ale teraz czekał tylko aż te słodkie usteczka złączą się z jego. Chociaż znając życie, Blake prędzej da mu po twarzy tym dziwnym pnączem nieznanego pochodzenia niż miałaby być taka łaskawa i obdarzyć go całusem.
- Chyba, że wolisz mi umilić życie jakimś striptizem czy coś, też nie pogardzę - wywrócił oczami, wpatrując się w przemoczoną Australijkę, która tak zdeterminowana stała teraz na przeciwko niego. Gdyby teraz zaczęła tańczyć miałby normalnie Show Girls prywatnie i na żywo.
- Albo wyjaw mi swoją największą tajemnicę, którą zabiorę ze sobą do grobu - wyszeptał teraz, starając się żeby zabrzmiało to co najmniej złowieszczo.
Powrót do góry Go down


Blair Blake
avatar

Nauczyciel
Wiek : 30
Czystość Krwi : 75%
Dodatkowo : teleportacja
Galeony : 0
  Liczba postów : 121
Sala do medytacji QzgSDG8




Gracz




Sala do medytacji Empty


PisanieSala do medytacji Empty Re: Sala do medytacji  Sala do medytacji EmptySro Lip 17 2013, 13:10;

Czasami tak niewiele brakowało do szczęścia, do chęci posiadania czegoś. I wiemy, że jesteśmy już blisko, że nic nas prawie od tego nie dzieli, a tu nagle bach. Niespodzianka. Nie ma. Zabrano nam, skradziono, odebrano bezpowrotnie... Nawet szansę. Co polecam wtedy zrobić? Uciec? Czy dać się pożreć porażce? To trudne. Trudne jest wreszcie podjąć jakąś konkretną decyzję i uśmiechać się szeroko. Naprawdę. Jeśli chodziło o Prince'a, to Blair wiedziała, że nie może liczyć z jego strony na jakieś głębsze emocje, uczucie. Nie... Kiedy wydawało się jej, że jest o krok od przekonania go do głębszych rzeczy, to sama biła się po dłoniach za naiwność i za tą głupią próbę przekonania samej siebie, a potem jeszcze większego uczucia straty. To podobnie jak z papierosami. Wiesz, że nie warto palić, bo nie daje Ci to nic poza uzależnieniem... Ale palisz je, bo nie możesz się bez nich obyć. Podobnie chyba było w przypadku panny Blake. Ona wiedziała, że Prince jest dla niej nie zdrowy i powinna go rzucić jak najszybciej, ale nagle okazywało się, że... Ze jeszcze jeden raz, ten ostatni raz dla uspokojenia nerwów, czucia dotyku, wzajemnej troski chociaż przez ten jeden ostatni buch. Bo przecież nie dłużej. Spalali się razem, podobnie jak papieros. Potem w przypadku Prince'a, wstawał on i po prostu ją zostawiał. Przecież z tej paczki może wyciągnąć kolejnego papierosa, może do niej wrócić i znów zrobią coś przeciwko rozsądkowi, ale tylko wtedy, jeśli ona okaże się kimś niedostępnym.
Blair nie miała pojęcia, że gdzieś tam w jego głowie porusza się inna dziewczyna. Pewnie wtedy po prostu by stąd wyszła. I wcale nie z zazdrości, nie byłaby w stanie po prostu nie wybuchnąć śmiechem mu w twarz. Nie wierzyła, że byłby w stanie z kimkolwiek być. Szczególnie, że tym kimś miała okazać się Cornelia, która miała całkiem urocze zwyczaje. Zupełnie jak on. Jak tacy ludzie mogą mówić o stworzeniu błogiej relacji, w której będą razem na zawsze? Wielka przemiana? Na każdym kroku będą podrzucać sobie kłody, żeby wystawić na próbę wierność tego drugiego. Kolejny powód, żeby taką miłość dla Scott'a uznać jako przelotny epizod i nie przejmować się nim zanadto. Szkoda czasu. Muszą spalić swojego papierosa, przecież nie zostawią go na wpół zużytego, right? Nie można. Zaprawdę nie można.
Poprosiła go o wypowiedzenie ostatniego życzenia. Tak właściwie spodziewała się, że powie właśnie to, a nie coś innego... Pochyliła się nad nim, tak aby czuł jej oddech na swoich ustach, ale potem cofnęła się kiedy zmienił zdanie. Opuszkiem palca krążyła po jego wargach przyglądając się jego oczom. Zawsze to ubóstwiała w ludziach. Kolor tęczówek, oprawę oczy... Nie mogła się powstrzymać, aby nie odczytywać z nich poszczególnych emocji. To była jak książka, którą uwielbiała czytać bez końca. I teraz widziała w niej delikatnie podniecenie, chęć pragnienia... Oczy Prince to była książka dla dorosłych. Zatem kiedy poprosił ją o striptiz uśmiechnęła się przekornie ściągnęła mokrą koszulkę, którą na siebie włożyła. Przecież był związany i nic nie mógł jej zrobić. Bawiła się mokrym materiałem, aż znów była przed nim w czarnym, koronkowym staniku. Ot niespodzianka. A potem... Sekret?
Nie do końca wiedziała, co mogłaby mu teraz powiedzieć. To mogłoby być wszystko. Dosłownie wszystko. Pochyliła się zatem nad nim jeszcze raz, aby szepnąć mu parę słów do ucha:
- Nocą przychodzę do Ciebie i patrzę jak śpisz. - Mruknęła trochę kłamiąc. No może kłamała po całości, ale wiedziała jak to może oddziaływać na zmysły. A potem po prostu zaczęła przecinać poszczególne pnącza, acz nie wszystkie. Nie można oddać dziecku wszystkich zabawek.
Powrót do góry Go down


Sponsored content

Sala do medytacji QzgSDG8








Sala do medytacji Empty


PisanieSala do medytacji Empty Re: Sala do medytacji  Sala do medytacji Empty;

Powrót do góry Go down
 

Sala do medytacji

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Sala do medytacji JHTDsR7 :: 
reszta świata
 :: 
japonia
 :: 
Wioska Sakura
 :: 
domki wspolne
-