Wiosną i latem trawy w okolicy Zakazanego Lasu potrafią sięgać aż do kolan. Miejsce odwiedzane jest przez zapalonych zielarzy, bowiem okolica obfituje w ciekawe zioła. Poza tym nieczęsto ludzie tu przychodzą z prostej przyczyny - wśród traw królują szkodniki.
Uwaga. Jeśli używasz tu czarów bądź Twoja różdżka jest gdzieś w widocznym miejscu, istnieje ryzyko, że do Twojej przekradną się do niej okoliczne chropianki. Rzuć wówczas kostką, by dowiedzieć się czy uszkodzą Ci rdzeń. Parzysta - nadgryzły nieco drewno Twojej różdżki i prawie dostały się do rdzenia. Różdżka wymaga drobnej naprawy u twórcy różdżek. Nieparzysta - na szczęście w porę je dostrzegłeś i mogłeś się ich pozbyć.
No niestety nie udało jej się porozmawiać ze swoimi towarzyszami. Przyszła pani profesor. Jakaś taka młoda jak na tę posadę. Może tylko tak młodo wyglądała. No cóż, nie czas teraz się nad tym zastanawiać. Wysłuchała grzecznie, co pani profesor ma do powiedzenia. Jeśli chodzi o żywioł, to sprawa dla Rose była jasna - ogień! Miała nadzieję, że nie pożałuje swojego wyboru. Zapisała szybko na kartce swój wybór, żeby już się przypadkiem nie rozmyślić. Westchnęła i zaczęła skrobać wszystkie zaklęcia, jakie zna. Nie było to łatwe zadanie, ale Rose dała z siebie tyle, ile potrafiła. Schowała papier do kieszeni, najwyżej później coś dopisze. Dobra, teraz mogła przejść do drugiego, postawionego przed nią zadania. Bardzo lubiła uczyć się nowych rzeczy. Szczególnie takich, które mogą jej się w czymś kiedyś przydać. Przyszedł czas i na nią. Skupiła się mocno i udało jej się stworzyć tarczę przed sobą, a i tak oberwała zaklęciem. - Cholera. - Mruknęła pod nosem. Poczuła, że jej lewa ręka jakby się... rozpływa? Rose nie potrafiła zgiąć ręki w nadgarstku, a kiedy ją podniosła to pół ręki zwisało jej bezwładnie, bez kości. - Pięknie. - Mruknęła znów i kiedy wyobraziła sobie jak w skrzydle szpitalnym będzie leżała i cierpiała z powodu odrastania kości to aż ciarki przebiegły jej po plecach. Widziała, że nie była jedyną osobą, która skończyła w taki właśnie sposób.
Kiedy zobaczył panią profesor uśmiech sam cisnął mu się na usta. Dał braku kuksańca w bok i wręcz wyszeptał mu do ucha. - Stary to ona – zaśmiał się pod nosem. Chociaż nie miał zamiaru niczego z tym robić. Bo i po co? No cóż to zaczęło się zadanie, które było… dosyć niebezpieczne i może właśnie dlatego tak bardzo mu się podobało. Stanął naprzeciw Nicoline i… no cóż. Wprawdzie udało mu się stworzyć tarczę z piasko, ale nie była ona zbyt silna, zaklęcie, którym okazało się być Bracchium Emendo, trafiło w Eda, przebijając barierę ochronną… Serio? Jak to możliwe, że nie ważne na jakiej lekcji, bracia kończą W TEN SAM SPOSÓB?! Najpierw eliksir, teraz to… to zaczyna być nudne i trochę irytujące… a oprócz tego cholera jasna! Nie miał zamiaru siedzieć całej nocy w skrzydle szpitalnym, to będzie bolało coś mi się wydaje.
Caroline pierwszy raz od dawna spała całe dwanaście godzin. Kiedy tylko dotarło do niej, że zaspała na magię żywiołów od razu zerwała się z łóżka i w ciągu dziesięciu minut była gotowa do wyjścia. Nawet się poświęciła i przebiegła całą drogę pod zakazany las ale kiedy dotarła na miejsce okazało się, że zajęcia już się zaczęły. Wszyscy spisywali zaklęcia żywiołów na pergaminach. Caro nigdy nie przykuwała do tego aż takiej uwagi więc pamiętała naprawdę niewiele ale coś tam zapisała. W ogóle pani profesor wyglądała tak młodo i niewinnie, a okazała się potworną sadystką. Taki mały zły gnom. Niestety blondynka była tak niemrawa, że kiedy kiedy prof. Nicoline rzucała zaklęcie piasek nawet nie drgnął z ziemi i dziewczyna oberwała zaklęciem Inlusio. Zanim zdążyła się zorientować zaczęła tonąć. Przez całe dwie minuty miała wrażenie, że tonie w oceanie. Chyba już nigdy więcej nie pójdzie pływać. Kto normalny rzuca na uczniów takie zaklęcia?! To było chore.
Kostki: 4, 5
Clarissa R. Grigori
Wiek : 26
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 170
C. szczególne : Rosyjski akcent, rude długie włosy, przeważnie chodzi ubrudzona farbą
Spojrzała na ptaka z papieru lądującego przed chłopakiem. Czyżby jakiś list miłosny od fanki? Wszystkiego przecież można się spodziewać. Nie chciała jednak aby uznał ją za osobę wścibską bo takową nie była. Odwróciła więc wzrok w drugą stronę udając, że szuka kogoś w tłumie uczniów. Jego śmiech jednak odwrócił jej uwagę przez co znów skupiła całą ją na nim. Widziała jak chowa list do kieszeni. Lecz im dłużej wystawiał ją na czekanie tym bardziej rosła w niej frustracja. A widząc jak wystawił do niej język podparła się pod boki. Musiał się z nią tak droczyć? Nie przeszkadzało jej to jednak. Chciała już odpowiedzieć na jego uwagę, również z zamiarem podroczenia się jednak on ją pocałował. Zadowolona uśmiechnęła się i oddała pocałunek. - Tęskniłam za tym. - przyznała patrząc mu w oczy. Chciała spędzać z nim każdą chwilę jednak nie było to za bardzo możliwe. Ostatnio nawet zaczęła żałować, że nie trafiła do Gryffindoru. Nawet nie zorientowała się kiedy to nauczycielka pojawiła się na swoim miejscu. Spojrzała na nią siląc się aby jej słuchać. Była piękną, młodą kobietą. Nie dziwiłaby się gdyby, obecni tu panowie, zaczęli się do niej ślinić. Wysłuchawszy jej wywodu od razu zapisała na papierze ogień. Nie wiedziała do końca czemu. Może było to spowodowane faktem iż jej włosy miały płomienny kolor? A może ostatnio miała zbyt dużo ognia w swoim życiu? Nie ważne. Ważne, że wybrała żywioł i zapełniła pergamin odpowiednimi zaklęciami należącymi do tej dziedziny. Spojrzała kątem oka na chłopaka. - Jaki jest twój żywioł? - spytała pokazując mu swoją kartę. Oj Panienko Grigori! Ostatnio stała się panienka zbyt żywiołowa i ciekawska. Nie ładnie. I tak oto od słowa pisanego przeszli na słowa "rzucane". Gdy przyszła jej kolej ścisnęła delikatnie jego rękę i od razu zabrała się do pracy. Jej tarcza owszem, powstała, ale po zderzeniu z zaklęciem nauczycielki rozsypała się w drobny mak. Zdecydowanie bardziej musiała popracować nad koncentracją.
Słowa ślizgonki mimo wszystko sprawiły, że na ustach Lilith pojawił się delikatny uśmiech, nawet zaśmiała się pod nosem z tych słów. A jej propozycja… Musiała to bardzo dobrze przemyśleć. Czy na pewno chciała dzielić się z kimkolwiek swoimi problemami? Wolała nie, ale jakoś tak… Oriana miała w sobie coś takiego, że nie ważne jak na nią patrzała nie była w stanie źle o niej myśleć. Mimo iż ta dziewczyna zdradziła jej przyjaciółkę, później zostawiła Lucasa, by zabawić się z Jayem… mimo wszystko chciała być blisko niej. Jakby czuła z nią jakąś dziwną i niemożliwą do złamania więź. - Yhym! – potwierdziła po krótkiej chwili. Umówią się zapewne listownie na to spotkanie, a teraz czas na pat, pat. Każdy czasami potrzebuje takie pat, pat! To jest naprawdę pocieszające i można było to zauważyć po rekacji dziewczyny, Jej szczery śmiech wywołał u gryffonki nagłą falę emocji, których nie dało się nie zauważyć. Wyglądało to w następujący sposób: najpierw szok, połączony ze zdziwieniem, jej oczy rozszerzyły się, a usta uchyliły delikatnie, później ta mimika twarzy zmieniła się płynnie w szczery uśmiech i wielką, trudną do opisania radość. Mówią ludzie, podaruj uśmiech, a uśmiech otrzymasz. Tak było też w tym przypadku. Aż dziwne jak bardzo poprawił jej humor uśmiech Oriany! Lilith nawet nie zauważyła Jessiego… dopiero kiedy pocałował ją we włosy zwróciła na niego uwagę i posłała mu uśmiech, który był przeznaczony tylko i wyłącznie dla niego. No i rozpoczęła się lekcja! Panna West… no cóż nie lubiła Gryffonki, trudno było to ukryć, ale ona starała się tym nie przejmować. Wzięła prawie natychmiast kartę pergaminu i zapisała wszystko, co przyszło jej na myśl. Kiedy usłyszała pytanie, spojrzała na nią niepewnie i wyszczerzyła się wystawiając w jej stronę kartkę, na której wielkimi literami było napisane: „Ogień”. Trzeba było przyznać, że ten żywioł pasował do niej, zmieniała się tak jak płomienie, była energiczna, żywa… kochała ten żywioł ponad wszystko. No cóż jeżeli chodzi o zaklęcie… to czas na nią! Jednak nie wyszło to jak trzeba. Może i skorupa z piasku utworzyła się w jakiś dziwny sposób, ale była za słaba i zaklęcie, którym była Bracchium Emendo trafiło w nią i z tego co widziała, nie była jedyną osobą, która trafiła na to zaklęcie. Wpatrując się w dłoń podeszła do Oriany i nagle bez ostrzeżenia wystawiła tego flaka bez kości w jej stronę mówiąc głośne: „Bleah” i strasząc ją tym… tym czymś. No cóż będzie musiała iść do skrzydła szpitalnego, a na razie mogła się powygłupiać.
Zamarkował śmiech nagłym napadem śmiechu. Gdyby nie wiedział jaka jest Vittoria to pewno by ją polubił. Prawda była inna, albo Dorian o czymś nie wiedział. Może dziewczyna padła ofiarą zazdrosnych koleżanek? Nigdy się nad tym nie zastanawiał, dlaczego więc teraz? Pokręcił głową sam do siebie. -Nie wiem, nie znam się na pocieraniu różdżek. Ty jesteś specem, przyjmijmy więc Twoją wprawę w pieszczeniu. Domyślił się, dlaczego nagle ton głosu Vittori się zmienił. Bracia Harper pojawili się na lekcji. Osobiście nic do nich nie miał, ale podejście jakie mieli do dziewczyn było...dziwne. Dorian wolał starodawne metody. Zaczynał powoli zastanawiać się nad zmianą podejścia, bliźniakom wiodło się ostatecznie lepiej niż jemu. Rozpoczęła się lekcja. Żywioł...ogień. Jako medyk powinien bardziej preferować wodę, ale miał jakąś słabość do zaklęć które sieją chaos. Co za wybryk natury z tego Bristena. Jeśli chodzi o zaklęcie...udało mu się? Chłopak nie mógł uwierzyć, utworzył skałę której nie rozbiło zaklęcie nauczycielki. Jak do tej pory tylko jemu się udało. Miał chęć zatańczyć taniec zwycięstwa ale się powstrzymał. Nie będzie robił z siebie idioty przed tłumem. W dormitorium to co innego.
Odetchnęła cicho, przyszła i Nicoline w swojej pięknej, nieskazitelnej masce uczuć na twarzy. Gdyby ktoś znał ją tylko z widzenia od razu powie że to anioł, a osobnoście.. ciężko stwierdzić bo to zależy tylko od Panny West. Nie spodobało się jej jednak to co usłyszała zaraz, nie chodziło o pytanie tylko o zadanie jakie przed sobą miała Szarlotka. Jednakże to zaraz, na spokojnie. Wzięła karteczkę i zapisała na niej swój żywioł, to chyba od zawsze była "woda". Nigdy się nie zastanawiała nad tym dogłębniej, po prostu tak się jej wydawało. Przyszedł czas na jej kolej, stanęła na przeciwko nauczycielki. Może za to że się znały da jej taryfę ulgową? Miała wątpliwości, dlatego też ruch jej różdżką był drętwy, a zaklęcie wypowiedziane bardzo cicho. Powstała przed nią drobną skorupa, która w oczach była zdana na porażkę. Nie minęła drobna chwila kiedy to dostała zaklęciem, tylko przymknęła oczy i zasłoniła twarz. Nic się jej nie stało, ale uczniowie zaczęli coś szeptać. Otworzyła tylko powoli oczka i spojrzała w dół, nic? Dotknęła twarzy.. Też nic? Jak to przecież.. w tej chwili włosy opadły jej na oczy. Zamiast ryczeć czy być zdenerwowana uśmiechnęła się i dodała. - Moje włosy są cudowne, dziękuję! - Oddaliła się na bok szczęśliwa.
Wyjęła z odmętów kieszeni jakiś notesik i pióro z kałamarzem, a potem bazgrała na stojąco te wszystkie zaklęcia dotyczące jednego żywiołu. Strasznie trudne to było, w sensie samo pisanie, bo nie była przyzwyczajona do pisania tak na stojąco. Pióro nawet parę razy przedziurawiło kartkę. Ale to chyba nic? Profesor wyglądała na uroczą blondynkę (chociaż na pewno tak się nie zachowywała) w dodatku niższą. Różniła się chyba tylko przywilejem odejmowania punktów i dawania szlabanów. Daisy była całkiem podekscytowana tą lekcją. Magia żywiołów przypominała jej zaklęcia, tylko, że były jakby ciekawsze. Kiedy ludzie po kolei próbowali wyczarować piaszczystą tarczę, zobaczyła @Caroline Carrier. Och, chyba właśnie oberwała czymś... ale ciężko było stwierdzić czym. Dopiero jednak kiedy przyszła jej kolej, podczas które niespecjalnie udało jej się popisać swoimi umiejętnościami i w efekcie dostała zaklęciem (którego nie znała i nie miała pojęcia jakie ma efekty, a czuła się jakby zupełnie normalnie) podeszła do przyjaciółki. Wyglądała tak jakoś marnie. - Hej, Caro. Coś ci się stało? W czym ona w ciebie rzuciła? - zainteresowała się, stając na przeciwko.
6, 1 xd
Katherine Russeau
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 170
C. szczególne : kolczyk w języku i pępku, blizna na dłoni od noża, tatuaż jaszczurka na łydce
Katherine uśmiechnęła się, gdy tylko zobaczyła swojego brata, od razu przyjęła jego uścisk i pozwoliła się przytulić. Nie ma to jak kochające się rodzeństwo. Gdy zadał jej pytanie, spojrzała na niego zdziwiona. -Nazywa się Belphegor. Pocałował mnie jak mieliśmy szlaban w Skrzydle Szpitalnym. Może chciał zobaczyć jak to jest się całować z kimś kto ma kolczyk w języku. Chciałam go ugryźć w wargę, ale ostatecznie złamałam mu nos. Nie znam go, na zbyt wiele sobie pozwalał- powiedziała zadowolona, jednakże specjalnie nie ściszyła tonu, by @"Clarrisa R. Grigori" mogła usłyszeć te słowa, a także reszta, która stała blisko nich. Zaśmiała się pokazując język swojemu bratu. Potem jednak zaczęły się lekcje, uwielbiała tą profesorkę rodem ze Slytherinu i jej zajęcia również. Przygotowała kartkę i zaczęła na niej pisać wszystkie zaklęcie, które znała i które były związane z żywiołem ognia. To był zdecydowanie jej żywioł. Oparła kartkę o plecy brata przez co wygodniej jej się notowało. Dziś mieli ćwiczyć z żywiołem ziemi,ale ten niestety nie był jej na rękę. Gdy dostrzegła w międzyczasie @Daisy Manese to posłała w jej kierunku ledwie widoczny dla wszystkich tu obecnych uśmiech. -Metusque- rzuciła zaklęcie, jednakże tarcza, która powstała była zbyt luźna i niestety nie udało jej się obronić przed zaklęciem rzucanym przez śliczną profesorkę. Diffindo pognało w jej kierunku niszcząc jej spódniczkę i ukazując piękne koronkowe czarne majteczki na zgrabnej pupie. Katherine nie miała się czego wstydzić, wręcz przeciwnie. No ale halo! Nie wypadało paradować na samej bieliźnie wśród uczniów. Nie znajdowała się na plaży w Miami. -Bardzo śmieszne zagranie Pani profesor- powiedziała z szerokim uśmiechem na twarzy po czym schowała się za swoim bratem, który był na tyle duży, że mogła się spokojnie za nim ukryć. "Braciszku ratuj", rozległo się tylko z jej głowy błaganie o pomoc, myśląc że może telepatycznie przechwyci od niej myśli i jej pomoże. Już po raz kolejny każdy mógł zobaczyć jej majtki i pośladki. Podciągnęła spódniczkę i przytrzymała ją rękę. Będzie musiała za moment ją naprawić.
- Dobrze. Gratuluję tym, którym udało się obronić przed moim zaklęciem Ci natomiast, którzy dostali to cóż, gwarantuję, że żadne z rzuconych przeze mnie zaklęć ze zagraża waszemu zdrowiu. Ci którzy jednak mają ochotę z paniką pobiec w stronę skrzydła szpitalnego to cóż, nie będę was zatrzymywać – To mówiąc wsadziła ręce do kieszeni i zabujała się kilka razy na nogach. Zabawne było to, że patrzała na uczniów z dołu. Uh, że też musi być taka niziutka. - Dla osób, które są zbulwersowane tym sposobem prowadzenia zajęć chcę tylko objaśnić. Moim zdaniem nie ma sensu nauka teoretyczna. Musicie umieć się bronić w sytuacji stresowej. Nigdy nie wiecie czym w was ciśnie ewentualny wróg. Musicie być przygotowani na wszystko – To mówiąc obejrzała się po zgromadzonych by ocenić „szkody”. Dwie osoby bez gaci. Kilka bez kości. Kilka ze zmianą kolorów. - Clarissa, Dorian. Gratuluję skutecznej obrony. Reszta powinna z was brać przykład, szczególnie z Doriana – To mówiąc dwa razy klasnęła w ręce w geście uznania, po czym zabrała się za tłumaczenie dalszej części lekcji. - Oubilette, to zaklęcie wodne. Polega na zamknięciu przeciwnika w wielkiej, wodnej kuli. Jeśli będzie wyjątkowo szczelna, to można kogoś w niej nawet udusić, także uważajcie...
/Osoby, które nie rozpisały jeszcze pierwszego zadania mogą je oczywiście nadrobić/
Zadanie:
Wczytajcie się uważnie, żeby dobrze zrozumieć jak to ma wyglądać. Wstawię od razy posta Vittorią i Jayem, żeby dać wam dokładniejszy obraz i opisze to na przykładzie. I. Vittoria losuje kostkę na skuteczność zaklęcia i zamyka w kuli wodnej osobę poniżej; II. Jay zostaje zamknięty w kuli wodnej przez Vittorię. Jego pierwszym zadaniem jest wydostać się z kuli wodnej od Vittorii. Potem zamyka w kuli wodnej @osobę, która napisze poniżej. III. @osoba uwalnia się z kuli wodnej od Jaya. Zamyka w kuli wodnej osobę, która napisała pod nią.
Itd. Innymi słowy chodzi o to, by wyzwolić się z zaklęcia rzuconego przez osobę powyżej i rzucić zaklęcie na osobę poniżej. Poniżej znajdują się dokładne instrukcje co do tych dwóch czynności.
Uwolnienie się:
Tutaj liczę na waszą kreatywność. Możecie starać się wydostać z kuli wodnej na wiele sposobów – od waszej postaci zależy, czy użyjecie do tego zaklęcia (I jakiego. Może ono być rzucone zarówno na kulę jak i na osobę, która was w niej zamknęła), czy zrobicie to w inny sposób. Dla dwóch najciekawszych pomysłów przewidziana jest specjalna nagroda od profesor Nicoline.
Uwaga na to jaką osoba powyżej ma kostkę! Musisz się do niej odnieść.
Zamykanie osoby poniżej w kuli:
Rzuć kostką by dowiedzieć się jak Ci poszło. 1,4 – Twoje zaklęcie zadziałało, ale chyba zbyt mocno. A przecież profesor prosiła, by nie zrobić sobie krzywdy. Osoba, którą zamknąłeś w kuli zaczyna się dusić, bo wodna bańka w której się znajduje jest zbyt szczelna, a do środka przelewa się woda. Myślę, że zdecydowanie nie będzie zadowolona, gdy już się uwolni i usłyszysz przynajmniej kilka nieprzyjemnych słów.
2,5 – Jesteś świetnym czarodziejem! Twoje zaklęcie jest tak dobre, że osoba, którą zamknąłeś może oddychać i przez dłuższy czas ma problem by się uwolnić. Do tego jest otoczona tak idealną, wodną bańką, że jest suchutka! Profesor Nicoline bardzo Ci gratuluje. Jeśli nie powiodło Ci się pierwsze zadanie, to w ramach nagrody i tak dostaniesz za nie punkt do kuferka.
3 – Poważnie? To takie proste, a ty masz z tym problem? Ostatecznie nie udaje Ci się zrobić nic. Niestety nie udało Ci się nauczyć tego zaklęcia, będziesz musiał przyjść na konsultację. Natomiast osobę pod tobą zamyka w kuli profesor Nicoline.
6 – Wprawdzie udaje Ci się zamknąć przeciwnika w kuli, ale wychodzi z niej cały mokry! Coś mi się wydaje, że będziesz go musiał wysuszyć zanim zrobi Ci krzywdę. Rzuć kostką by się przekonać, czy się udało. Parzysta – Rzucasz zaklęcie na tyle dobrze, że zanim twój przeciwnik zdążył się zdenerwować już jest suchutki. Nieparzysta – Zamiast wysuszyć przeciwnika podpalasz parzysz go w rękę. Chyba nie to zamierzałeś, prawda?
Uwaga! Osoby, które poprzednio zyskały prawo do przerzutu(kostka 3 - zadanie 1)wybierają lepszą kostkę.
/Jeśli ktoś ma ochotę nadal może dołączyć do lekcji i wykonać na raz oba zadania/
Ostatnio zmieniony przez Nicoline West dnia Wto Kwi 05 2016, 20:50, w całości zmieniany 3 razy
W pierwszym zadaniu tak naprawdę nic jej się nie stało. Od zmiana koloru włosów, przyzwyczai się. Przecież ten efekt nie może trwać długo, a w razie czego przefarbuje się z powrotem na czarny tym samym zaklęciem. Powinno się udać. Gdy profesor pochwaliła Doriana uśmiechnęła się do niego delikatnie. Stała zaraz obok niego. Szkoda, że nie miała takiego szczęścia, jak on. No cóż zrobić. Trzeba wziąć się za siebie i zabrać do działania! W końcu następnym krokiem było zaklęcie ofensywne, a to zdecydowanie bardziej przydatne gdy ma się takich znajomych jak np. Kathreen czy Lucas. Wypowiedziała zaklęcie celując różdżką w @"Osoba pode mną" i licząc na to, że wszystko obędzie się bez większych komplikacji. Niestety. Nie udało się. Nie była w stanie stworzyć tej cholernej kulki! Była nieźle wkurzona szczególnie, że prof. Nicoline przewróciła oczami i wykonała zadanie za nią.
Shenae dowlekła się na zajęcia ledwie co. Noc spędziła zupełnie nie tam gdzie trzeba, w wyniku tego zwyczajnie zasypiając na pierwsze zajęcia. Nie tylko Enzo przegapił Zielarstwo, D’Angelo nie zdążyła na początek lekcji. Szczęśliwie była to lekcja z profesor Nicoline, która dość łagodnie traktowała spóźnienia. Dlatego zaszyła się gdzie wśród uczniów, od razu pochodząc do wykonania zadania. Nie była do końca pewna co mieli zrobić, więc rzuciła barierę za późno, zanim ta zdążyła się zasklepić, zaklęcie przebiło się przez nią, a chwilę potem rykoszetem trafiło w @Katherine Russeau. Dziewczyna oberwała w zgrabne pośladki i chyba zostanie po tym siniak. Shenae się skrzywiła, podchodząc do niej. Kolejny raz przyglądając się jej bieliźnie nie mogła się powstrzymać od pytania: — Gdzie kupujesz bieliznę, Russeau? — i chociaż jeszcze rok temu spytalaby o to z kpiną, teraz była całkiem poważna. Jeśli było coś dobrego, co przyniosło ze sobą Salem to fakt, że D’Angelo nauczyła się żyć względnie dobrze ze ślizgonami, zamiast tego nie znosząc amerykańców. — W sensie, masz swój ulubiony butik, czy gdzie trafi się dobra okazja? — uniosła do niej wzrok, pomagając jej Reparo naprawić szwy spódniczki. Nie zszyły się prosto, ale przynajmniej teraz ta leżała przy ciele i nie spadała dziewczynie do kostek.
/She mi się wbiła w przykład dlatego na Jaya działa kostka Vittori/
Dobrze, że jest prawo ręczny. Dzięki temu mógł wziąć udział w lekcji do końca. Śmiał się widząc, że Lilith przydarzyło się to samo. I Edwardowi. Jakoś jeszcze nie dotarło do niego, że noc spędzi w skrzydle szpitalnym oraz, że odrastanie kości jest bolesne, a eliksir do tego potrzebny bardzo niesmaczny. No trudno, już teraz nic nie zrobi, więc jedynym sensownym pomysłem było wzięcie się za następne zadanie. Gdy @Vittoria Brockway próbowała zamknąć go w kuli zastanawiał się, dlaczego akurat jego. Nie zamierzał pytać. Po prostu czekał. Na szczęście (a może nie) nie potrafiła tego zrobić. Stery przejęła profesor Nicoline, która zrobiła to świetnie. Mógł oddychać, a w dodatku woda znajdowała się tylko wokół niego. Jedynym pomysłem jak się z tego wydostać było użycie zaklęcia. Banalne, ale skuteczne. - Incendio – Woda i ogień to para. A przez parę dużo łatwiej się ucieka. Zadziałało! Był wolny. Pałeczka przeszła dalej, teraz jego kolej. Wycelował różdżkę w @"Osobę pode mną" i wypowiedział zaklęcie. Udało się! Jego zaklęcie zadziałało! Szkoda tylko, że nie wiedział, że osoba, która tkwiła w jego kuli z każdą sekundą traciła powietrze i miała niewiele czasu na wydostanie się. Pewnie mu się nieźle oberwie...
Chwilę później poczuła jak Jay rzuca na nią zaklęcie, pierwsze co, to zalewający jej płuca płyn. Nie była pewna co się dzieje, straciła totalnie dech, krztusząc się z każdą chęcią zaczerpnięcia oddechu. Dopiero później zorientowała się, że to efekt nieudanego zaklęcia. Niewerbalnym Fire Lash, którego nauczyła się kiedyś od wcześniejszego nauczyciela magii żywiołów. Miała nadzieję, że mimo jej słabego położenia, zaklęcie wywrze na profesorce wrażenie. W końcu było to jedno z tych z zakresu po studiach, dla dorosłych, a nauka zajęła jej kilka sesji ze Sverirem, chyba nie każdy mógł się pochwalić opanowaniem takiego czaru. Jak tylko języki ognia, ukształtowane w kulę wokół niej wyparowały wodę, która dusiła ja w płucach, cofnęła zaklęcie i opadła na kolana, odkasłując pozostałości wody z płuc.
Lilith wsłuchała się z uwagą z zadanie, które mają wykonać i nie wydawało się być to zbyt skomplikowane. Tak więc wyszła naprzeciw @"Shenae D’Angelo", który rzucił w nią zaklęciem. Kiedy otoczyła ją kula wody, rozejrzała się wokół siebie. Wszystko było w porządku. Mogła na spokojnie wymyślić, jak uwolnić się z więzienia. Najpierw chciała zobaczyć jak ono będzie reagować, na kontakt z ciałem i kiedy na siłę chciała przepchnąć rękę, jakby wyskoczyć, poczuła silny opór. Trzeba przyznać, że She zrobiła je bardzo dokładnie. Westchnęła pod nosem i postanowiła wykonać plan awaryjny. - Sychu – cała woda zaczęła być wsysana, a ona mogła już po chwili odetchnąć z ulgą. Dzięki Bogu, że wyszło! Zebraną wodę puściła na jakieś rośliny, które znajdowały się niedaleko niej. No to czas teraz na nią, rzuciła zaklęcie i przyjrzała mu się uważnie. Nie wyglądało na to, by był jakiś problem, wręcz przeciwnie. Udało jej się to chyba zrobił perfekcyjnie!
Holly przyszła spóźniona dlatego słuchała ze stokrotną uwagą tego co mówiła do nich nauczycielka. Nie będąc jednak pewną pierwszego zadania, podeszła do innego, przypadkowego ucznia. @Dorian Bristen stał tutaj chyba znacznie dłużej, a przynajmniej budził wrażenie kogoś, kto był dobrze zorientowany n to, co tu się dzieje, dlatego uznała, że wspólnymi siłami mogliby coś zdziałać. — Hej, jestem Holly — przedstawiła się we wstępie, patrząc na niego z dołu, z uwagi na sporą różnicę wzrostu. Objęła jedno ramię, przechylając głowę na bok, wpatrując się w twarz chłopaka. Wydawała się dziwnie znajoma. Była dość szlachetna, nawet jak na angielskie urodzenie, dlatego mimo, faktu, ze kompletnie sie nie kojarzyli, ani nawet nie mieli prawa, skoro mieszkali na dwóch różnych kontynentach, spytała: — Czy my się znamy? Kompletnie zapominając, że miała pytać o kwestię lekcji, skoncentrowała się na nim. Dobrze, że ktoś z boku akurat rzucał zaklęcie, bo mogła dopytać. — Miałam nadzieję, że możesz mi w czymś pomóc. Dopiero, jeśli Dorian wyraziłby chęć pomocy z pierwszym zadaniem mogła się wykazać swoim szczęśliwym powodzeniem w zaklęciach. A chwilę potem, nie miała czasu na refleksję, zamknięta w czyjejś kuli, na szczęście bardzo dobrze wykonanej, bo obejrzała się wokół i nie stała jej się żadna krzywda. Do uwolnienia się skorzystała z jednego z nielicznych znanego jej zaklęcia: — Aexteriorem — działało bariera na czynniki atmosferyczne takie jak wiatr, deszcz, więc pomyślała, że może i również na wodę. Odpierając kulę wodną tym zaklęciem, uśmiechnęła się do Gryfonki - @Lilith Nox, która przyczyniła się do tego rodzaju zabawy dla Hollywood. Uśmiechnęła się do niej, wracając do rozmowy z Dorianem, ale zapomniała, jak brzmiał ich temat. Z tego powodu podjela sie po prostu dalszej czesci zadania drugiego.
Zadanie 1: 3 Zadanie 2:6 2 (z możliwego przerzutu z zad. 1)
Zadanie nie należało do najtrudniejszych, ale bała się tego że osoba przed nią wykona je niedokładnie i wyniknie problem, trafiła jej się Holly. Ona przecież przywiązuje dużą uwagę do zaklęć, może wyjdzie bez szwanku? Uśmiechnęła się krótko i kiedy tylko Panna Ainsworth użyła zaklęcia zaciekawiła się. Mogła oddychać, wszystko poszło jak po maśle. Przejechała dłonią po wnętrzu tej wodnej bańki, była bardzo.. mocna i zachowywała się bardzo dziwnie. Wręcz woda odpychała jej dłoń do środka nie dając nawet szansy na zbliżenie się do jednej ze ścianek by móc na nią napierać. Wyciągnęła różdżkę i wymówiła zaklęcie. - Finite. - Kończąc tym samym zaklęcie uczennicy, woda jakby opadła na dół jednak nie wsiąknęła w glebę. Zrobiła nieprzyjemną kałużę, mruknęła cicho i przeszła powoli po nieco mokrawej powierzchni. Teraz przyszła jej kolej na zaklęcie, rzuciła je.. i przestraszyła się błyskawicznie. Nie tak to miało wyglądać, przecież jeżeli nic nie zrobi to się tam utopi.. chyba że jest jeszcze nadzieja. Zerknęła na pannę West w nadziei że jej pomoże.. głupiutka Lotte.
Kolejne zaklęcie nie było wcale takie proste jak myślała. To już zdecydowanie była wyższa szkoła jazdy. Bańka, w której zamknęła ją Charlotte wydawała się dusić ją w środku. Chciała jak najszybciej wyciągnąć różdżkę i szybko to zakończyć, jednak nie mogła. Za nic nie mogła do niej sięgnąć. Ria bała się wody i po woli zaczynała ogarniać ją panika. Jeśli zakryje ją całą zdecydowanie nie będzie szans aby się stamtąd wydostała. Myśl Ria, myśl. I wpadła na coś. Całą siłą jaka jej pozostała sięgnęła do różdżki i... Przebiła nią bańkę chcąc jak najszybciej się wydostać. Niestety nie był to najlepszy pomysł. Po pęknięciu jej zawartość oblała dziewczynę wraz z opadnięciem na ziemię. Niezadowolona spojrzała na swoje mokre ubranie. No świetnie. No nic, teraz przyszła jej kolej na rzucenie zaklęcia. Była jednak tak rozkojarzona, że jej bańka zaczęła zachowywać się identycznie jak bańka puchonki. Zła na siebie spojrzała przepraszająco na osobę w niej zamkniętą.
Dorian był z siebie dumny. Udało mu się poprawnie wyczarować zaklęcie za co dostał pochwałę. "Patrzcie i uczcie się miniony" przemknęło mu przez myśl, na co się szeroko uśmiechnął. Ciekawe, czy drugie zadanie mu tak samo dobrze wyjdzie. W międzyczasie jednak zaczepiła go jakaś dziewczyna. Przedstawiła się i poprosiła o pomoc. Kompletnie nie kojarzył Holly, ale ta najwidoczniej uważała, że już się spotkali. Wzruszył delikatnie ramionami, nie wiedząc zbytnio co powiedzieć. -Dorian, miło mi. Przykro mi, raczej nie. Pewnie, z czym masz problem? Tak właśnie rozbudowanymi zdaniami odpowiedział Holly. Zaskoczony niemal zapomniał jak się mówi. Na usprawiedliwienie po raz pierwszy został poproszony o pomoc przez nieznaną, ładną dziewczynę. Najwidoczniej jego wygląd nie wszystkich odstraszał. Jego myśli zostały brutalnie przerwane nagłym zamknięciem w kuli wody. Zaczął się dusić, na dodatek widział jak do środka zaczyna się wlewać woda. Przypływ adrenaliny pozwolił mu na wymyślenie szybkiej odpowiedzi. Po raz kolejny dziękował naturalnemu systemowi obronnemu. Skierował różdżkę w bok i po ostatnim wdechu z wysiłkiem wychrypiał. -Ascendio! Siła zaklęcia i opór wody omal nie wyrwał mu kończyny górnej z barku, ale wyleciał i rąbnął w ziemię parenaście metrów dalej. Chyba złamał sobie przedramię. Krew zaczęła się sączyć z rany, bardziej pod wpływem bólu niż logicznie(był zbyt zajęty kaszleniem i nabieraniem powietrza) wyczarował sobie bandaże za pomocą Feruli. Wstał po chwili z wysiłkiem, klnąc pod nosem. Oriany nie obdarzył nawet spojrzeniem, szkoda mu było sił na wrzaski i wymyślanie jakichś przekleństw, które by zrozumiała. Zresztą znowu przyszła do niego Holly. No i co on miał z nią zrobić? -No to jak? Potrzebujesz tej pomocy?
Hollywood wydawała się jak zawsze zaniepokojona cudzym nieszczęściem, obserwowała jak Dorian krztusi się wodą, wiec w naturalny sposób od razu po tym, jak upadł, uwalniając się z pod swojej kuli, kucnęła przed nim, przykładając dłoń do jego włosów: — Przepraszam — rzuciła z takim poczuciem winy, jakby to co najmniej ona doprowadziła go do tego stanu. Tak naprawdę przepraszała za to, że kiedy on się dusił, ona wpatrywała się gdzieś w profesor Nicoline, przegapiając ten tragiczny dla niego moment i dopiero teraz mogą zareagować. Klęknęła na nogach na ziemi, wyciągając do niego różdżkę, mrucząc prostą dla siebie inkantacje zaklęcia: — Anapneo — zaklęcie udrażniało drogi oddechowe więc miała nadzieję, że zadziała też na zakrztuszenie wodą. Położyła dłoń na jego plecach, wpatrując się szeroko otwartymi, pełnymi współczucia oczami w jego twarz — Wszystko w porządku? — naprawdę było jej przykro z uwagi na jego stan, dlatego w typowy dla siebie sposób, zbyt szybko pozwalając sobie na zniwelowani dystansu do nowopoznanej osoby, objęła go za szyję w ramach pokrzepienia — Nie zauważyłam, że coś się dzieje — rzuciła smutno na swoje usprawiedliwienie.
Clarissa R. Grigori
Wiek : 26
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 170
C. szczególne : Rosyjski akcent, rude długie włosy, przeważnie chodzi ubrudzona farbą
Czy słyszała co takiego powiedziała Kath? No oczywiście, że słyszała. Można było to zaobserwować po powoli zaciskających się jej dłoniach. Wdech, wydech. Tylko to powtarzała starając się opanować swoje odruchy. Przecież z pewnością nie było to teraz. A jeśli jednak tak? Nie, na pewno nie... Była naprawdę dumna kiedy nauczycielka wymieniła jej imię. Musiała przyznać, że daleko było jej do tarczy jaką stworzył Dorian ale nie aż tak bardzo daleko. Była bardzo ciekawa czy jej dobra passa utrzyma się do końca zajęć. Nie chciała zawieść nauczycielki po tej pochwale. Zdecydowanie była zdeterminowana do pokazania siebie z jak najlepszej strony. Można by z łatwością nazwać to próżnością. Jedna pochwała, a nasza Clarissa czuje się jak jakaś gwiazda. No niestety, była to jedna z jej wad którą starała się ukryć. Może dlatego została Krukonką...? Te myśli krążące po jej głowie nie pozwoliły zareagować w odpowiednim momencie. W jednej chwili znajdowała się obok Belpa, a w drugiej w kuli którą mieli wyczarowywać. Odwróciła się w stronę z której miała nadzieję zobaczyć sprawce tego wszystkiego. Dorian? Naprawdę? Uśmiechnęła się do niego dobywając różdżki. Przeanalizowała szybko swoje położenie. Bańka, w dodatku z wody. - Relashio - wypowiedziała kierując ogień wydobywający się z różdżki na ściankę bańki. Tak jak myślała, zaczęła się ona zamieniać w obłoczki pary. Ciężko było zmienić ją całą w parę ale się udało. Zadowolona z sienie spojrzała na chłopaka jednak przy nim była już Holly. Usmiechnęła się jednak i suchutka wróciła na swoje miejsce samej po drodze wytwarzając bańkę.
kostki: 5
Katherine Russeau
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 170
C. szczególne : kolczyk w języku i pępku, blizna na dłoni od noża, tatuaż jaszczurka na łydce
Była szczerze zdziwiona, gdy Pani Prefekt podeszła do niej i jeszcze pomogła przy naprawie spódniczki. Samej byłoby ciężko bo wiadomo jak to jest zszywać coś mając ciuch na sobie. Trudna sprawa. -Dzięki Shenae- powiedziała w miarę przyjaznym tonem, a gdy ta zapytała o pochodzenie jej bielizny, zrobiła zdziwioną minę, ale zareagowała dość sprawnie. -Matka nie cierpi podróbek, kupuje w Victoria's Secret, agent probocateur, Coco De Mer i bravissimo. Ma swoje wybrane butiki w Londynie ale zamawia internetowo- powiedziała zgodnie z prawdą. Później zabrała się za dalszą część zadania. Wysłuchała uważnie na czym ono polega i czekała tylko na jego przebieg. Miała tylko nadzieję, że osoba rzucająca zaklęcie niczego nie spieprzy. Inaczej będzie miała okazję poznać gniew Slizgonki. Bańka pojawiła się na jej głowie, ale ona była w stanie oddychać. Szybko wiedziała jak poradzić sobie z zaklęciem. Pomysł narodził się nagle i szybko został wprowadzony w życie. -Silverto- zaklęcie zostało rzucone niewerbalnie, a jego zadaniem było wysuszenie wodnej bańki. Gdy już się uwolniła spojrzała tylko w kierunku Clarissy, skinąwszy do niej głową "dobra robota" , nie miała ochoty jej zabić. Teraz ona musiała rzucić zaklęcie na kolejną osobę. -Oubilette- wypowiedziała płynnie i jak najbardziej poprawnie.
Nie spodziewał się takiej reakcji. Zbytnie spouchwalanie się jeszcze mógł ogarnąć, ze względu na upadek bolało go wszystko i objęcie skwitował zwykłym "ała". Było to dość przyjemne, po bólu przyszło uczucie ukojenia i wszech ogarniające go rozluźnienie. Zapomniał na moment o cały świecie i zdrową ręką złapał Holly na wysokości pasa i ją przytulił do siebie. Zaklęcie wspomogło oddychanie, mógł swobodnie oddychać i wdychać przyjemne perfumy dziewczyny. Kiedy mineła chwila zaczeło do niego docierać co wcześniej mówiła. Czy ona go przeprosiła? Ale za co, przecież nie zrobiła niczego złego. Dodatkowo zbyt zajęta nim zajeta chyba nie dosłyszała pytania. Postanowił je powtórzyć, był blisko ucha dziewczyny więc jedynie szepnął. -Spokojnie, nic mi się poważnego nie stało. Pomogłaś mi, jestem więc zobowiązany pomóc Tobie. Z czym miałaś problem wcześniej? Altruizm Holly był...zadziwiający. Sam Dorian lubił pomagać innym, ale na taki gest raczej by się nie zdobył.
Stała sobie przy Caro, a że ta jeszcze jej nie odpowiedziała, to zapatrzyła się gdzieś tam przed siebie. Obserwowanie drzew Zakazanego Lasu wydawało się chwilowo ciekawsze niż patrzenie jak ludzie nawzajem wsadzają się w wodne bańki. Jednym uchem słuchała jak profesor wyjaśnia zadanie a potem całe te pewnie ćwiczenia zaklęcia. To chyba był błąd, że nie skupiała się nad tym dostatecznie. Całe szczęście, że tym razem to nie ona miała oberwać przez swoją nieuwagę! Jakoś tak wyszło, że to Kath miała rzucać na nią bańkę. Przez swoje wcześniejsze zamyślenie Daisy nawet nie zauważyła jej uśmiechu. No a teraz była cała otoczona przez wodę. Rety, jakie to było fascynujące! A najlepsze chyba, że wcale nie była mokra chociaż przebywała niby w wodze. Uśmiechnęła się do Kath przez taflę i pokazała jej kciuk uniesiony do góry. To chyba było dobrze wykonane zadanie! Trochę nie wiedziała jak stamtąd wyjść, wreszcie wymyśliła, że użyje powietrza. Z różdżki dmuchnął wiatr, który najpierw nic nie zdziałał, ale potem jakby w bańce powstała dziura pod jego naporem. Z każdą chwilą większa, aż Daisy mogła sobie z niej wyjść. Rzuciła zaklęcie bańkowe na kolejną osobą... tylko, że cóż.. to chyba nie było jedne z tych udanych. Osoba momentalnie stała się cała mokra i w dodatku chyba się dusiła. Ups!
Jeszcze chwilę obejmowała chłopaka, dopiero po dłuższym momencie powoli się odsuwając, cofając ręce do swoich ud. Wpatrywała się w jego tęczówki oczu uparcie, pamiętając w głowie słowa pewnego ślizgona - @Rasheed Sharker kazał jej zawsze patrzeć do góry, w oczy rozmówcy, dlatego nie spuszczała spojrzenia z tęczówek Doriana. Na jego nieszczęście, Holly zawsze wyłapywała szczegóły. Jej uwagę tak prosto było skoncentrować, że teraz, wpatrzona w błękit tych ślepi milczała, podziwiając ten kolor niemo. Dlatego trochę w niezrozumieniu rozchyliła wargi, nie do końca wiedząc, znów, o co Dorian ją pytał. — Miałam problem? — zdziwiła się. Rzeczywiście miała, ale w czasie, kiedy lekcja toczyła się dalej, ten problem zdawał się sam po drodze rozwiązać. Tylko, ze Holly zapomniała w ogóle o jego istnieniu — To chyba nie było nic ważnego, bo już nie pamiętam — przyznała, zamiast tego wyciągając dłonie do jego ręki, objęła jego rękę w łokciu, ale trochę się bała jej naprawiać, dlatego sprawiała wrażenie mocno zawiedzionej swoim niedouczeniem. — A z ręką? Pozwól mi zawołać panią profesor. Boli? — przysunęła się trochę do chłopaka, dalej trzymając w dłoni swoją różdżkę — Mogę dotknąć? Będzie troszkę bolało, ale trzeba sprawdzić czy kość nie jest złamana. Na wszelki wypadek, zanim jeszcze cokolwiek odpowiedział, nieważne czy wyraził zgodę czy nie na jej pomoc, rzuciła zaklęcie uśmierzające ból i drugie, tworzące chłodzącą otoczkę, mogące pomóc w uniknięciu opuchlizny. — Albo możemy posiedzieć do końca lekcji, ale z tym będzie trzeba pójść do Skrzydła Szpitalnego.
Jak on nienawidził lekcji. Już nie chodziło o to, że nic mu nigdy na nich nie wychodziło. Bo to swoją drogą było do przewidzenia z podejściem jakie sobą reprezentował. Głównie chodziło o to, że wszyscy dookoła byli podekscytowani, zaangażowani, a w razie porażki wściekli na siebie. I możliwe, że to tylko wymysły Belphegora, ale takie właśnie miał o tym wszystkim pojęcie. Nie zdążył nawet się popatrzyć na poczynania Clarissy, bo zaraz po tym nauczycielka go zaatakowała, a on skończył z opaską na oczach. Szamotał się przez chwilę nie wiedząc w którą stronę idzie, aż w końcu zatrzymał się na kimś. Kiedy światło podrażniło jego oczy przy nagłym ściągnięciu opaski przez belferkę odejmującą punkty, Belphegor nie mógł stwierdzić na kogo wpadł. Kiedy oczy się przyzwyczaiły dostrzegł amerykankę. Podrapał się po głowie i przeprosił @Hollywood Ainsworth za kłopot jaki jej sprawił. Nie miał pojęcia, że przez niego dziewczynie również się oberwie.
Kostka na I część: 4
Kiedy patrzył jeszcze przepraszająco na Holly, dostrzegł, że Clarissa jest w bańce i szukając jej napastnika sam utknął. Belphegor dusił się próbując rozpaczliwie zlokalizować swój cel. Jako spokojny gryfon często brał sprawy nader osobiście, szczególnie kiedy musiał się przez kogoś męczyć. Uwielbiał magię wody i uwielbiał to błaganie w oczach tonącego człowieka, zupełnie jak on w tym momencie. Oczywiście mógłby użyć zaklęcia bąblogłowy, jednak nie byłoby takiej frajdy. Patrząc w oczy @Daisy Manese czuł furię i chęć odwdzięczenia się. Wyciągnał różdżkę i rzucił w stronę swojej napastniczki nazwę zaklęcia uwalniając ostatnie bąble powietrza tkwiące w jego płucach. - Aquasudo! - I kiedy udało mu sie na tyle oderwać przyjezdną uczennice od utrzymania bańki, pomęczył ją jeszcze chwilę z wyrzutami. Kiedy przerwał zaklęcie rozejrzał się próbując znaleźć sój cel. Starał się, żeby to nie było nic osobistego więc postanowił zająć się wyliczanką...Entliczek, pętliczek... Nie miał ochoty na kolejne problemy więc skupił się na zaklęciu, które nota bene powinien mieć dobrze opanowane. Chciał pokazać tej blondynie, że potrafi czarować, tylko po prostu mu się nie chce. Dlatego też wyczarował idealną bańkę. Jego ofiara nie będzie miała raczej problemów.