Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Kaplica

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość


Rose Stuner
avatar

Uczeń Hufflepuff
Rok Nauki : I
Wiek : 28
Galeony : -16
  Liczba postów : 974
Kaplica QzgSDG8




Gracz




Kaplica Empty


PisanieKaplica Empty Kaplica  Kaplica EmptyCzw Cze 16 2011, 18:20;


Kaplica

Fascynują cię stare, zabytkowe miejsca, do których dostęp masz w każdej chwili? Nie boisz się słuchać legend, które odkrywają przed Tobą tajemnice tych sekretnych miejsc? Więc idź, śmiałku, do starej, niemal zrujnowanej kaplicy. Stajesz przed olchowymi, potężnymi drzwiami z mosiężną, ciężką kołatką, które nadal solidnie trzymają się w zawiasach. Nadal jesteś taki odważny…? Wskakuj do środka, pchając skrzypiące drzwi.
Wnętrze jest przerażające. Istna rudera. Wszędzie panuje mrok, gdyż małe okienka osadzone wysoko przy sklepieniu zakryte są płachtami czarnego materiału. Pamiętaj, nie zapuszczaj się tam, nie mając ze sobą żadnego źródła światła! Kroczysz marmurową posadzką. Uważaj, by się nie przewrócić. Jeśli wytężysz swój wzrok, w ciemnościach dostrzeżesz naścienne malowidła, a na podłodze znajdziesz resztki okiennych witraży. Ołtarz – barwne i najlepiej zachowane miejsce. Kiedy zadrzesz głowę wysoko, twoim oczom ukaże się ciemny, podniszczony obraz. Krzyż – ciemny, solidny, ogromny. Pod ścianami kaplicy stoją ławki, połamane i spróchniałe. Uważaj, gdzie siadasz, przechodniu.


Powrót do góry Go down


Hanna Glau
avatar

Student Slytherin
Wiek : 32
Dodatkowo : Teleportacja
Galeony : -7
  Liczba postów : 1004
Kaplica QzgSDG8




Gracz




Kaplica Empty


PisanieKaplica Empty Re: Kaplica  Kaplica EmptyPon Cze 27 2011, 13:32;

Udało się w końcu dziewczyną wybyć z pokoju. Hanna oczywiście uznała drogę do kaplicy za urokliwą, z racji, iż spacerowały niemal bez przerwy brzegiem jeziora. Ruda w pewnym momencie poniesiona emocjami objęła swoją dłonią dłoń Ven, a blondynka jej nie odtrąciła, co uznane zostało za swego rodzaju sukces. Im bliżej były kaplicy tym bardziej ich rozmowy zsuwały się na temat owego miejsca, co nie do końca Glau ucieszyło. Wolałaby raczej wspólnie rozwodzić się nad tematami błahymi, są w końcu na wakacjach i to o niczym wypadałoby myśleć. Inne, ważniejsze kwestie powinny zostać zsunięte na bok gdy w grę wchodzi słodkie, wakacyjne lenistwo.
By dotrzeć do kaplicy trzeba było się wspiąć, droga nie była aż tak męcząca, lecz Hanna nie omieszkała się puścić kilku komentarzy na ten temat. Musiała sobie trochę ponarzekać, toż zwiedzanie opuszczonego budynku nie było niestety jej wymarzonym zajęciem. Poświęciła się jednak, byleby tylko sprawić radość Ven, której miejsca takie najwyraźniej się podobają.
- Ale... - Dotarły w końcu, a Hanna początkowo miała puścić jakiś niemiły komentarz, zawiesiła jednak głos chcąc poszukać w głowie odpowiedniego, pozytywnego określenia tej rudery. - Oryginalne miejsce. - Dokończyła, wzdychając głośno ze zmęczenia.
- Nogi mi odpadają. - Narzekała, rozmasowując jednocześnie obolałe mięśnie łydek. Myśl, że będą musiały jeszcze zejść w dół wcale nie dodawała jej otuchy i aż żałowała, że nie wzięła dwóch ogromnych koców by mogły tu chwilę podrzemać przed wędrówką w dół. - Prowadź dobrze ? Trochę mnie przeraża to miejsce. - Dodała pół szeptem, rzucając nie pewne spojrzenie na ową kaplicę.
Powrót do góry Go down


Vendetta Gellant
Vendetta Gellant

Student Slytherin
Rok Nauki : II
Wiek : 32
Dodatkowo : Teleportacja
Galeony : 4
  Liczba postów : 52
Kaplica QzgSDG8




Gracz




Kaplica Empty


PisanieKaplica Empty Re: Kaplica  Kaplica EmptySob Lip 02 2011, 14:13;

Proszę, proszę, Ven natomiast ani trochę nie odczuwała zmęczenia, jakie niby miało spowodować wchodzenie na górę. Fakt, kaplica znajdowała się dość wysoko, ale przecież nie bez powodu blondynka trenowała regularne włażenie na najwyższe wieże w Hogwarcie, by teraz narzekać i masować łydki, jak to robiła jej urocza towarzyszka. Biedna, w końcu nie mogła wiedzieć, że Gellant zaplanowała im jeszcze trochę atrakcji na to popołudnie, prawdopodobnie jeszcze bardziej męczących niż zdobycie szczytu góry, skrywającej tak piękne, acz zapomniane przez ludzi miejsce. Przedziwne, że w dzisiejszych czasach turyści woleli iść sobie na ciastka do kawiarni czy podziwiać centra handlowe, niż odwiedzać tego typu zabytki. Chociaż... Może to i lepiej. Dzięki temu kaplica wciąż jakoś się trzymała.
- Też tak myślę - odparła pełna fascynacji, nie wsłuchując się nawet w ton, jakim Hanna wypowiedziała swój komentarz, ani nie zastanawiając się nad tak zwanym drugim dnem jej wypowiedzi. Widok wywarł na Ven naprawdę spore wrażenie, dlatego teraz to jemu poświęcała zdecydowanie więcej uwagi.
Przeszła obok rudowłosej, jakby nawet jej nie zauważyła. Oczy błądziły po malującym się przedeń budyneczku w skrajnie złym stanie, co jedynie budowało niepowtarzalny klimat. Może te wakacje nie będą jednak takie złe? Ostrożnie weszła do środka, uważając przy tym, by nie oberwać jakąś obluzowaną pod sufitem belką. Wodziła przy tym dłonią po zakurzonej ścianie, nie mogąc napatrzeć się na doprawdy niewielki strumień światła, wdzierający się do pomieszczenia przez sufitową dziurę. Ven zatrzymała się dopiero, gdy na jej drodze pojawił się niewielki acz ładnie przystrojony ołtarz. Co prawda wszystkie kwiaty zgubiły swe płatki, ale blondynka wcale nie wymagała kolorów do dopełnienia przepięknego obrazka przed jej oczyma. Nabrała więcej powietrza do płuc i wypuściła je powoli, delektując się ów momentem. Sama myśl, że kiedyś regularnie przychodzili tu ludzie, by modlić się do ich Boga, napawała ją dziwnym uczuciem wewnętrznego uniesienia. Przeniosła spojrzenie na masywny krzyż. Zupełnie jakby spotkały się ze sobą dwie sprzeczności. Gellant nie wierzyła; wpojono jej, że Bóg jest martwy, a skoro tak jest, i świat powinien się skończyć. Dlatego tak się zachowywała, dlatego postępowała w prawdopodobnie niezrozumiały dla innych sposób. Dlatego uważała, że sama jest nie tyle człowiekiem, co wysłannikiem mocy, które od wieków konkurowały z boską mocą. W końcu wyrwała się z tych rozmyślań i zerknęła przez ramię na rudowłosą studentkę, która jej towarzyszyła.
- To naprawdę oryginalne miejsce - skomentowała półszeptem.
Powrót do góry Go down


Hanna Glau
avatar

Student Slytherin
Wiek : 32
Dodatkowo : Teleportacja
Galeony : -7
  Liczba postów : 1004
Kaplica QzgSDG8




Gracz




Kaplica Empty


PisanieKaplica Empty Re: Kaplica  Kaplica EmptySob Lip 02 2011, 21:32;

Widocznie Hanna nie była aż tak zapaloną fanką aktywnego życia. Owszem, lubiła być wszędzie, wręcz kochała tańczyć, choć talentu nie ma za grosz, a i z poczuciem rytmu jest u niej kiepsko. Nie wspinała się zbyt często, choć widok z wieży zapierał jej dech w piersiach. Przez parę dobrych lat była ślizgonką, nie uśmiechał się jej spacer od lochów aż na najwyższy szczyt zamku. Wolała poświęcić ten czas na wylegiwanie się przed kominkiem. Nie była przyzwyczajona do długich spacerów, nie przepadała za sportem. Była typowym leniuchem i oprócz tego, że dla rekreacji pływała, wystrzegała się wysiłku. Pojęcia nie miała, że Ven jest zapaloną fanką wspinania się. Liczyła raczej na to, że spędzą czas na cieszeniu się swoją obecnością, najlepiej w towarzystwie owoców, słońca i mnóstwa piasku na którym by się wylegiwały. Komu chciałoby się wspinać tylko i wyłącznie po to by podziwiać ruiny kaplicy ? Hanna należała do tych co zwiedzać woleli okoliczne kawiarnie i dobrze jej z tym było.
- Pewnie, nie musisz czekać. Czy pójdę sama ? Oczywiście, mną się nie przejmuj. - Mruczała pod nosem, złośliwym tonem gdy zaobserwowała, że Ven nie zwracając na nią najmniejszej uwagi pognała do przodu, a następnie zniknęła za ścianami budynku. Początkowo postanowiła zostać w ramach protestu, lecz ogarnęło ją dziwne uczucie, a cisza która zapanowała sprawiła, że poczuła się nieswojo i pomimo obaw co do budynku przekroczyła w końcu jego próg. Nie czuła się inaczej w środku, ruiny kaplicy nie wzbudziły w niej takich emocji jak w blondynce. Oprócz drażniącego jej gardło zapachu starości i unoszącego się pyłu uznała stan budynku za znośny pomimo widocznego wpływu czasu na to miejsce. Nie myślała o tym jak tu było kiedyś, teraźniejszy, specyficzny klimat tego miejsca był dla niej uciążliwy. Sam fakt, że budynek był niegdyś kaplicą stawał się dla rudej ciężkim do strawienia. Nie wierzyła nigdy w obecność sił wyższych, ale myśl jakoby ona i Vandea nie były tu same, nie chciała opuścić jej podświadomości.
- Jest przerażające. - Stwierdziła krótko, podchodząc do dziewczyny i ujmując jej dłoń z nadzieją, że obecność Gellant doda jej odwagi.
Powrót do góry Go down


Mistrz Gry
Mistrz Gry

Czystość Krwi : 100%
Galeony : 32462
  Liczba postów : 102522
http://czarodzieje.forumpolish.com/t7560-wielka-poczta-mistrza-gry#211658
Kaplica QzgSDG8




Specjalny




Kaplica Empty


PisanieKaplica Empty Re: Kaplica  Kaplica EmptyNie Lip 03 2011, 21:47;

Mówiono, że każda opowiadana przez tubylców legenda się nie sprawdziła. Ale czy aby na pewno? Kaplica kryła w sobie wiele tajemnic, tego można było być pewnym. Mało kto, domyślał się, ile tu odbyło się pogrzebów.
Te dwie osoby przebywające teraz w kaplicy nie mogły już czuć się bezpiecznie. Z jakiegoż to powodu? Niespodziewanie dla nich we wnętrzu rozległ się przeciągły pisk, jakby ktoś przesuwał kredą po tablicy. Następnie dał się usłyszeć odgłos pękającego muru, upadających cegieł. A potem jakby rozbrzmiał śmiech wydobywający się z czeluści piekieł. Ale zamilkł. Jednak zaraz... czy to tupot stóp? A może wystrzeliła kula ze strzelby? Ktoś otwierał drzwi? Rozbijał szybę w oknie? Takie to dźwięki rozchodziły się po kaplicy.
Tylko czy naprawdę legenda stawała się prawdą i duchy umarłych zstąpiły w te miejsce? Czy to wiatr bawił się z tymi dziewczętami, pobudzając ich bogate wyobraźnie?
Powrót do góry Go down


Vendetta Gellant
Vendetta Gellant

Student Slytherin
Rok Nauki : II
Wiek : 32
Dodatkowo : Teleportacja
Galeony : 4
  Liczba postów : 52
Kaplica QzgSDG8




Gracz




Kaplica Empty


PisanieKaplica Empty Re: Kaplica  Kaplica EmptyPon Lip 04 2011, 17:40;

Już miała odpowiedzieć Hannie, gdy nagle rozległy się te dziwne, nieco niepokojące dźwięki. Nie żeby nie była do podobnych przyzwyczajona! Jako osoba, która obcowała z demonami częściej niż powinna, siłą rzeczy była przyzwyczajona do tego typu doświadczeń, ale zazwyczaj nadchodziły zgodnie z jej wolą i wiedziała, czego może się spodziewać, a teraz... No proszę, najwyraźniej myliła się, będąc święcie przekonaną, że w kaplicy nie ma niczego gorszego niż sama Vendea. Duchy w bestialski sposób chciały odebrać jej ten zaszczytny tytuł, a to się zwyczajnie nie godzi! Prychnęła cicho pod nosem, wsłuchując się uważniej w odłosy, i odruchowo mocniej ścisnęła dłoń Hanny, by przyciągnąć do siebie dziewczynę. Nie żeby sama się bała, skąd. Po prostu nie chciała, by ruda zwiała przez nagły, nieoczekiwany przypływ wrażeń. Potem Gellant musiałaby jej szukać po kątach i tłumaczyć, że tak naprawdę nic się nie stało, a przedsięwzięcie było jedynie wytworem jej wyobraźni, co wynikało z przemęczenia lub czegoś podobnego. Nie dość, że uważała to za ogromną stratę cennego czasu, to jeszcze, nie daj boże, Hanna nałapałaby się jakichś poważniejszych urazów psychiki. I co, pod jdnym dachem miałyby żyć dwie wariatki? Nie, nie.
- Prawie jak w domu - stwierdziła blondynka, a po tych słowach wykrzywiła wargi w kwaśnym uśmiechu, cały czas rozglądając się uważnie. Była niezwykle ciekawa, z jaką kreaturą mogłyby mieć do czynienia. - Masz ochotę pobawić się w łowców duchów? - Spytała na tyle głośno, by zamieszkująca kaplicę ektoplazma mogła to usłyszeć i zacząć szukać sobie kryjówki.
Podczas pobytu w nowej, mugolskiej posiadłości swojego ojca Vendea miała czas by nauczyć się niektórych gier. Braciszek między innymi ciągał ją po podwórzu by bawić się w "chowanego". Dlaczego by więc teraz nie wykorzystać znajomości zabaw i nie rozerwać się trochę? Kto wie, czy może nie w dosłownym znaczeniu, trudno. Przynajmniej będzie ciekawie. Dopiero teraz Ven poczuła się tak, jakby wakacje faktycznie się rozpoczęły.
Powrót do góry Go down


Hanna Glau
avatar

Student Slytherin
Wiek : 32
Dodatkowo : Teleportacja
Galeony : -7
  Liczba postów : 1004
Kaplica QzgSDG8




Gracz




Kaplica Empty


PisanieKaplica Empty Re: Kaplica  Kaplica EmptyWto Lip 05 2011, 16:24;

Do jej uszu doszły dziwaczne dźwięki i wbrew temu co najpierw pomyślała, nie potrafiła wyzbyć się przeczucia, że ów chichoty wcale nie są wytworem jej wyobraźni. Bezlitosne, okropny cienie tej kaplicy, mogła się spodziewać, że takie będą skutki naruszania spokoju tej kaplicy, jakkolwiek zabawnie to nie brzmiało. Odruchowo wydała z siebie cichy pisk i podskoczyła pomiędzy kolejnymi szuraniami, a następnie zamilkła z obawy, że kolejne dźwięki mogą tylko pogorszyć sytuację. Takie zjawiska były jej obce, pewna była, że magia kończy się wyłącznie na zaklęciach i magicznych roślinach oraz przyjaznych duchach, gdzieżby przez myśl jej przeszło, że istnieją zjawiska, które budzą grozę bardziej niż krzyk młodych mandragor. Jęknęła żałośnie gdy Ven pociągnęła ją za dłoń i przyciągnęła do siebie, lecz bez zbędnych protestów wtuliła się w Gellantowy bok. Hanna już nabawiła się poważnych urazów na psychice. Była przerażona i rzeczywiście, w tej chwili chciała jedynie uciec i znaleźć się w ich wspólnym pokoju by tam schować się pod łóżko i ogarnąć to wszystko w głowie. Ba, zrobiłaby to gdyby nie uścisk Ven.
- Proszę cię, daj spokój. - Jęknęła błagalnym tonem, przytulając się do blondynki jeszcze mocniej. Odważyła się podnieść spojrzenie i ogarnąć zielenią tęczówek to przerażające miejsce, gdy zaobserwowała, że póki co, nic nie wychodzi za ścian, nie musi być już tak blisko blondynki. - Zdenerwujesz to coś. - Zauważyła, próbując jakoś się uspokoić.
Powrót do góry Go down


Mistrz Gry
Mistrz Gry

Czystość Krwi : 100%
Galeony : 32462
  Liczba postów : 102522
http://czarodzieje.forumpolish.com/t7560-wielka-poczta-mistrza-gry#211658
Kaplica QzgSDG8




Specjalny




Kaplica Empty


PisanieKaplica Empty Re: Kaplica  Kaplica EmptyPią Lip 08 2011, 16:38;

Wszelkie niepokojące dźwięki po chwili ustały, toteż dziewczęta mogły się już uspokoić (przynajmniej jedna z nich, bo drugiej to nie ruszało, aż dziwne). Jednak to nie był koniec atrakcji przygotowanych w opuszczonej kaplicy, nie, nie. Znowu coś postanowiło się pobawić nerwami dziewcząt. Znowu można było usłyszeć dźwięk otwieranych drzwi - jednak te skrzypienie sprawiało, że chciało się aż zatkać uszy. Jakby nikt nie oliwił nigdy zawiasów. Następnie przez chwilę znowu było cicho. Ale tylko przez moment. Czy to szelest materiału? Jakby ktoś wyjmował zapałki. A potem wyciągnął jedną z nich z pudełka i potarł, zapalając. A potem zapalił świecę, którą miał ze sobą. Tak, słychać było jakby skwierczenie wosku. Odgłos kroków stawianych przez tego kogoś. Jakby coś oglądał uważnie. A potem, niespodziewanie upada. Świeca gaśnie, a on sam krzyczy w spazmach niespodziewanego bólu, jakby coś skręcało mu wnętrzności.
Ale przecież nie było w środku nikogo oprócz nich, bo by takiego kogoś zauważyły. Czy było to wiec odbicie tego, co zdarzyło się już kiedyś?
Krzyk ustał.
Powrót do góry Go down


Vendetta Gellant
Vendetta Gellant

Student Slytherin
Rok Nauki : II
Wiek : 32
Dodatkowo : Teleportacja
Galeony : 4
  Liczba postów : 52
Kaplica QzgSDG8




Gracz




Kaplica Empty


PisanieKaplica Empty Re: Kaplica  Kaplica EmptyWto Lip 12 2011, 20:32;

Niestety. Słowa Hanny docierały do V ze sporym opóźnieniem, ale biorąc pod uwagę fakt tak niesamowitych, nazwijmy to, efektów dźwiękowych, oraz siły jej wyobraźni, była zwyczajnie zbyt zajęta pochłanianiem aury tego miejsca z należną sobie zachłannością. Oczy blondynki błądziły po zapomnianym przez społeczeństwo pomieszczeniu, starając się przy tym łapczywie wychwycić każdy, nawet najmniejszy szczegół nowej sytuacji. Bądź co bądź, niecodziennej. Jakkolwiek w Hogwarcie V trzymała się z duchami, chętnie ucząc się od nich o życiu po śmierci, tak bycie uczestnikiem i świadkiem takiego przedsięwzięcia wywołało u niej efekt odwrotny niż strach. Fascynacja w najczystszej postaci. Wewnętrzne, duchowe uniesienie... Lub coś bardzo do tego podobnego. Odruchowo potrząsnęła głową, gdy w kaplicy rozległy się wyjątkowo nieprzyjemne dla uszu dźwięki, a raczej ich ciąg dalszy, jednak była to jedyna nerwowa reakcja, jakiej straszydło zamieszkujące ów miejsce mogło się doczekać. Ach, na wszystkich bogów, gdyby tylko zechciało się ukazać! Fantazje Gellant podpowiadały jej wiele o potencjalnym sprawcy całego zamieszania, bo to oczywiste, że winowajcą nie był zwykły wiatr czy zjawisko równie błahe. Jej rozmyślania zdecydowanie przybrały na intensywności, gdy do jej uszu dotarł donośny krzyk cierpiącego. Czy to demon go zabił? Kim był ten człowiek? Ach, jakże ona chciała to wiedzieć!
- Wystraszyłaś go swoimi piskami - stwierdziła z rozczarowaniem V, gdy wszystko nagle ustało, i zaraz po tym przycisnęła do siebie Hannę jeszcze mocniej, nie dając jej odejść. - Swoją drogą, nie wiedziałam, że tak łatwo cię przerazić. A wyglądasz na odważną - westchnęła z lekką nutą rozbawienia w głosie, bawiąc się przy tym kosmykiem rudych włosów.
Powrót do góry Go down


Hanna Glau
avatar

Student Slytherin
Wiek : 32
Dodatkowo : Teleportacja
Galeony : -7
  Liczba postów : 1004
Kaplica QzgSDG8




Gracz




Kaplica Empty


PisanieKaplica Empty Re: Kaplica  Kaplica EmptyCzw Lip 21 2011, 17:00;

Okropne dźwięki w tych okolicznościach wydały się Han jeszcze bardziej... okropne. Chcąc nie chcąc opanować samej siebie nie potrafiła i ciężko dysząc co jakiś czas popiskiwała. Delektować się ową chwilą nie potrafiła, mogła jedynie spojrzeniem błagać Ven by wyniosły się z tej ruiny jak najszybciej i więcej o niej nie wspominały. Jaka zawiedziona była, że podczas chwil które spędzały razem leżaki i kolorowe drinki zastąpione zostały przez upiory, które dostarczały im niemałych wrażeń. Pisnęła mocniej gdy fala kolejnych odgłosów nagle ją zalała i wypełniła jej umysł, odbierając mu tym samym możliwość rozsądnego rozumowania. Choć to dziwne wraz w upływem czasu malał również jej strach, jakby przyzwyczajała się do niepożądanej obecności osób trzecich. Czule pogładziła dłoń Ven, na wskroś przeszywając jej sylwetkę badawczym spojrzeniem.
- Jestem odważna. - Rzekła urażona, zbyt pewnie, na czym ucierpiała jej wiarygodność. Owszem, mogła włazić po wysokich górach, śpiewać na scenie gdy obserwatorów było mnóstwo, a nawet odwiedzać komnatę tajemnic, lecz z duchami nie chciała mieć do czynienia. - Staram się, to znaczy. - Dodała zaraz po tym, posyłając blondynce przepraszający uśmiech, jakby miał on wynagrodzić jej nieszczerość rudej w tym temacie.
- Po prostu nie chce tu być. - Wytłumaczyła szybko i mimowolnie wzrokiem posunęła po ołtarzu. Wzdrygnęła się delikatnie mimo woli. - Przeszkadzamy im, a tak nie wolno. - Mocniej ścisnęła dłoń blondynki by dać jej znać, że na nie już czas.
Powrót do góry Go down


Vendetta Gellant
Vendetta Gellant

Student Slytherin
Rok Nauki : II
Wiek : 32
Dodatkowo : Teleportacja
Galeony : 4
  Liczba postów : 52
Kaplica QzgSDG8




Gracz




Kaplica Empty


PisanieKaplica Empty Re: Kaplica  Kaplica EmptyCzw Lip 21 2011, 19:08;

Vendea natomiast tylko przytaknęła z rozbawieniem dziewczynie, słysząc deklarację o jej odwadze. Dobrze, że później to sprostowała, bo blondynka już chciała rzucić średnio przyjemny komentarz pod jej adresem, a tak, mogła sobie tego oszczędzić i udawać, że jest dumna z postawy swojej ślicznej koleżanki.
- Nie wiem czy wiesz, ale momentami bywasz urocza - podsumowała więc łagodniej niż pierwotnie zamierzała, i przeczesała dłonią płomiennego koloru włosy panny Glau. Były niezwykle miłe w dotyku, więc nic dziwnego, że Gellant uwielbiała to robić. Zaraz po tym zachichotała pod nosem, jakby cała sytuacja nagle przybrała strasznie komicznego obrazu. Hanna mogła nawet nie tracić czasu na domyślanie się, co rozbawiło drugą studentkę, bo to było niemal syzyfową pracą, a co gorsza, zdarzało się dość często.
Przewróciła teatralnie oczyma. Duch nie powinien obrażać się za naruszanie jego prywatnego sanktuarium, a tym bardziej nie powinien dawać o sobie znać i tym samym psuć romantycznego momentu. Tylko dlatego Vendea wciąż tu tkwiła, chcąc rozliczyć się z ów nierozważnym delikwentem, nawet jeżeli miało to stanowić walkę z wiatrakami. Jednak widząc w oczach Hanny zdecydowaną chęć opuszczenia tego miejsca, postanowiła odpuścić. Westchnęła więc, nie kryjąc zrezygnowania, po czym ostrożnie ruszyła w stronę drzwi wyjściowych. Przy okazji nie mogła sobie tego odmówić, więc przyciągnęła do siebie rudą i pocałowała ją, ot, na poprawienie humoru i skołatanych nerwów, a następnie uwieńczyła to kolejnym, niezbyt uprzejmym chichotem.
- W takim razie teraz ty prowadzisz - obwieściła westchnieniem i gdy tylko wyszły z kaplicy, pozwoliła Hani wytyczyć nowy szlak ich, bądź co bądź, bardzo ciekawej wycieczki krajoznawczej.
Powrót do góry Go down


Archibald Blythe
Archibald Blythe

Nauczyciel
Wiek : 43
Czystość Krwi : 50%
Dodatkowo : zaklęcia bezróżdżkowe, opiekun Gryffindoru
Galeony : 5563
  Liczba postów : 1474
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5994-archibald-jeremiah-blythe
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5998-archibaldowa-poczta#170933
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7372-archibald-blythe#207289
Kaplica QzgSDG8




Gracz




Kaplica Empty


PisanieKaplica Empty Re: Kaplica  Kaplica EmptyCzw Lut 05 2015, 22:29;

Blythe z pokoju wyszedł niezadowolony i był niesamowicie wdzięczny, że nikt nie wtrącił się po drodze w jego prywatny, markotny nastrój. Na ścieżkach kamienie z łatwością trafiały pod jego nogi, więc znaczną większość złości i irytacji przekopał sobie właśnie na nie. Ręce trzymane w kieszeniach mimowolnie zaciskał w pięści, przypominając sobie wrzask rodziców, który urastał do niewyobrażalnych rozmiarów, karykaturalnie ryjąc i wiercąc większe dziury w psychice. Najwyraźniej tego właśnie potrzebował. Im więcej odkładał wspominanie, tym gorzej się kończyło - brzdęk roztrzaskiwanych butelek był tym głośniejszy, im bardziej wypierał go ze świadomości. Mimo wszystko potrzebował tego. Regularne porządki w przeszłości sprawiały, że nabierał dystansu, bo choć wmawiał sobie, że powinien mieć do tej dwójki ludzi szacunek, nie potrafił go odnaleźć tak łatwo. Właściwie wcale, gdyby postanowił być ze sobą szczery. Przeklął cicho pod nosem, zderzył czubek buta z ostatnim kamieniem i stanął na środku schodów, wpatrując się tępo w nieswój krajobraz. Nie był zbyt zadowolony z tego, że takie nastroje musiały dopadać go akurat tu, ale zdecydowanie lepiej wyszło, że dały o sobie znać na początku, a nie w środku wyjazdu. Nie sądził, żeby stracił cokolwiek. Nawet uśmiechnął się do siebie, ganiąc w myślach za to, że tak łatwo wypuścił Magyar z łóżka. Co, poza powrotem typowego Archa, mógł oznaczać uśmieszek na jego ustach? Ciarki przeszły go po plecach, gdy zeskoczył z kilku pozostałych stopni na twardy grunt, uznając to za przypieczętowanie swoich marudnych myśli. Powoli skierował się w stronę miasteczka, planując znaleźć jakieś dobre wino i cokolwiek do jedzenia, bo kuchni w przedziwnie niezorganizowanym pensjonacie wolał nie ufać.
Wino znalazł, nawet zadziwiająco szybko. Być może miał szczęście. Słońce zachodziło powoli, rażąc Archibalda w oczy, więc nasunął kapelusz na oczy, obserwując jedynie część drogi przed sobą - raczej nie mógł na nikogo wpaść, kiedy wzrok kierował na chodnik, na którym co rusz migały zarysy stóp kolejnych ludzi. Mijał ich obojętnie, a spojrzenie podniósł dopiero, gdy zorientował się, że ilość owych "stóp" zmniejszyła się zbyt znacznie, aby to zignorować. I chyba trafił swój na swego, bo w uliczce, w którą właśnie trafił, najłatwiej było dostrzec podejrzane jednostki, kryjące się w cieniach. Nie mógł powstrzymać uśmieszku, który czaił mu się złowieszczo na ustach. Zawsze. Zawsze trafiał na takich ludzi. Jedyne, co go zdziwiło, że nie miał tego dnia urodzin. Wtedy już nie było mowy o braku dziwnych sytuacji.
Wracając jednak do sedna, kiedy zatrzymał się w tak cudownej i odświeżająco wcale nie przywołującej wspomnień i urojeń uliczce, nie było mowy, że po prostu zawróci. Ulica nie pozwalała na takie manewry. Chociaż, ulica sama w sobie  - może tak, ale na pewno nie ludzie znajdujący się na niej. Mentalność tego otoczenia znał nad wyraz dobrze. Przyszedłeś po towar. Bierzesz. Wychodzisz. Jeżeli przyszedłeś popatrzeć, doniesiesz. Blythe nie miał pojęcia jak działają tu gangi i handel narkotykami, ale to wydawało mu się nad wyraz oczywiste. Nie rozglądał się więc, jedynie tkwił ze swoim uśmiechem na ustach, dopóki nie ruszył dalej, pewnym, ale powolnym krokiem.
I tym sposobem wyszedł z podejrzanej uliczki drugą stroną, z lżejszym portfelem i cięższą kieszenią. Ziółka. Chyba najlżejsza rzecz, jaką mógł kupić. Szkoda tylko, że w tym całym zapchlonym syfie musiał trafić na czarodzieja, więc syf miał magiczny. Odetchnął sobie pod nosem, mamrocząc w myślach, że szkoda byłoby to ścierwo zmarnować.
O.
Nie.
Wróć.
To ścierwo powinien wywalić. Zostawić i nie ruszać. Nigdy.
Ale mu nie wyszło. Najpierw grzecznie skierował kroki do domku nad jeziorem, spodziewając się, że zastanie w pokoju Irę, ale wcale tak nie było. Odstawił więc wino, przyjrzał się chwilę ziółkom i odrzucił je na łóżko, żeby za chwilę zgarnąć i wyjść z pomieszczenia. Było już, jakby nie patrzeć, dosyć późno. Dopytał się pierwszego spotkanego tubylca o stare i podejrzane miejsca, które mogłyby mieć jakąś ciekawą historię - zgodnie ze słowami napotkanego człowieka mogła to być kaplica na obrzeżach miasteczka. Ruszył tam dosyć szybko. I w miarę szybko dotarł, ale zamiast zobaczyć Irę, błądzącą naokoło kaplicy, dostrzegł podejrzaną grupkę ludzi. Może dlatego tubylec, którego wcześniej spotkał, nie wydawał się przekonany do szwendania się po tych terenach. Blythe miał jedynie nadzieję, że Węgierka nie zdążyła wleźć do środka. Sam nie miał ochoty na konfrontację z nieznanymi ludźmi, więc przeszedł nieco na prawo. Coś błysnęło mu przy bucie, więc schylił się cicho, wciąż pilnując otoczenia. Mała figurka albo cokolwiek to było, wylądowała w jego kieszeni. A chwilę potem dostrzegł Magyar za jednym z większych kamieni, które dało się tu dostrzec. Zakradł się do niej cicho, a że wydawała się pochłonięta obserwowaniem podejrzanych typów, nawet go nie zauważyła.
- Ira - syknął zza jej pleców, obejmując ją w talii i przy okazji zakrywając usta, żeby przypadkiem nie krzyknęła. Ho, musiał ją wystraszyć. Należało się, za samotne łażenie w takie miejsca. - Zwariowałaś, nie? - burknął, spuszczając dłoń z jej ust na ramię, bo chyba zdążyła się zorientować, kto ją znalazł. - Nie wierzę, że szukałaś biblioteki TUTAJ - dodał. Mówił cicho, żeby nie było.
Powrót do góry Go down


Irina Blythe
Irina Blythe

Nauczyciel
Wiek : 42
Czystość Krwi : 0%
Dodatkowo : opiekun Hufflepuffu
Galeony : 5345
  Liczba postów : 437
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7471-irina-magyar#210102
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7482-ira-magyar#210282
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7484-ira-magyar#210285
Kaplica QzgSDG8




Gracz




Kaplica Empty


PisanieKaplica Empty Re: Kaplica  Kaplica EmptyCzw Lut 05 2015, 23:22;

W przeciwieństwie do Blythe, Iry głowa nie była wypełniona żadnymi poważnymi kwestiami. Je zostawiła za sobą w pokoju, z którego wyszła. Z taką dziecinną łatwością z jaką przychodziło jej wszystko inne. Mogło się wydawać to infantylne, choć w rzeczywistości, Magyar w wielu kwestiach okazywała się po prostu opanowana, spokojna, jakby trochę… dorosła. Wypadałoby, w wieku przeszło trzydziestu lat. Potrafiła odłączyć potrzeby od pragnień, pragnienia od marzeń, marzenia od rzeczywistości. I tak dalej. W tym konkretnie momencie udało jej się odrzucić jej nadzieje na bok i ustąpić miejsca rozsądkowi. Wychodząc, swoje dziwne żądze pozostawiła w opuszczonym domku nad jeziorem. Hej. Była tylko kobietą, miała swoje słabości. Rozumiała to. Dlatego właśnie postanowiła nie rozgrzebywać czegoś, co już miało miejsce. Zajęła głowę nowymi kwestiami. Już nawet kwestia bycia synestetą nie wydawała jej się dość świeża, żeby szukać biblioteki w celu przeanalizowania tematu. Uznała, że w nim najwięcej odpowiedzi, jednak, otrzyma od Blythe. Z tego też względu pozwoliła sobie zaczepić pierwszego lepszego przechodnia, wpadając na ten sam genialny plan co Archibald. Podpyta gdzie można znaleźć dziedzictwo kulturowe tego miasta. Choć w przeciwieństwie do mężczyzny, gnana była zupełnie innymi powodami. On, w naturalny sposób jej szukał, ona, jeszcze bardziej naturalnie, odnajdowała kłopoty.
Zaczęło się niewinnie, jak zawsze. Przechadzała się uliczkami miasta, podążając za śladami historii. Gdzieś napotkała jakiś starodawny znak, dalej coś, co aż biło po oczach swoją wiekowością. Gdzieś dostrzegła ślady dawnej cywilizacji, idąc ich tropem, doszła do kolebki całej historii. Do kaplicy. I dopiero tam przystanęła, zastanawiając się.
Gdzie ja jestem?
I zmarszczyła brwi, odrywając wzrok od wiekowej ściany kaplicy. Rozejrzała się po otoczeniu, natrafiając wzrokiem na podejrzaną grupkę ludzi. Była pasjonatką, nie kamikadze. Dlatego szybko postąpiła w tył zwrot, znajdując sobie bezpieczne miejsce w jakimś ciemnym kącie, osłonionym przed widokiem łykających na nią groźnie typków. Zatrzymała się przy murze, opierając się rękoma o kolumienkę przed sobą i….
Ooo… ciekawe…
Przechyliła głowę na bok zauważając interesujący wisior na szyi jednego z mężczyzn z grupki i….
Aaaaghhh — jej okrzyk zaskoczenia, kiedy poczuła czyjeś ręce na swojej talii, został zagłuszony przez tą samą, jedną z dłoni, która przysłoniła jej usta. Magyar… przegięłaś – pomyślała sobie wtedy zanim odetchnęła z ulgą widząc przed sobą twarz Archibalda. I… ugryzła go w dłoń. Bo jeśli to był Archie to mogła — Ojej, no puść. Jak chciałeś żebym zeszła na zawał, kochany, to na pewno są na to przyjemniejsze sposoby, nieprawdaż?
Zaczesała z dumą kosmyk włosów, który wpadł jej do oczu, do tyłu i wyprostowała się, patrząc w tęczówki oczu Blythe przez chwilę w skupieniu. Milczała, bo nie wiedziała, czego się od niej wymagało. Ale nie mogła znieść tej ciszy. To była Ira. Dlatego chrząknęła wymownie.
A mógłbyś jeszcze raz syknąć moje imię? W całej tej panice zapomniałam zanalizować czy jesteś zły, czy cieszysz się, ze mnie widzisz… całą.
Uśmiechnęła się w typowy dla siebie beztroski sposób i złapała go za przegub dłoni, którą trzymał na jej ramieniu — Chodź, pokażę Ci coś — czy tego chciał, czy nie, zanim zdążył zareagować, wślizgnęła się z nim do kaplicy przez wcześniej wypatrzone, ukryte przejście. Obecność Archibalda dodała jej trochę więcej odwagi, żeby przemknąć w cieniu obok grupki dziwnie wyglądających typów. Na jej nieszczęście, przejście okazało się ciaśniejsze niż jej się wydawało. Był to ukryty za jakimiś roślinkami i drewnianymi dechami, które musiała rozchylić, tunelik. Jakby wąskie przejście między tylnimi murami kaplicy. Jak się jednak okazało, to dziwnie podejrzane przejście, oprócz tego, że było wąskie, było też zimne i niepokojące. Dla Iry, jedyne co wydawało się teraz podstawowym problemem to fakt, że przejście okazało się chować jakieś pułapki. Ledwie się tam wcisnęła razem z Blythe, a zaraz usłyszała szczęk podłogi pod stopami i… łup… ściany się lekko zacisnęły, jakby uruchomiła jakąś zapadnię. Tym sposobem, wylądowała frontem do Archiego, stykając się z nim prawie nosem, bo była to jedyna pozycja, w której mogła zachować swoje kości nienaruszone i niepogruchotane przez ciężar grubego muru.
Ups... jakby to powiedział Platon: Lepiej być krzywdzonym niźli krzywdzącym. Choć nie sądzę, żeby miał na myśli tego rodzaju krzywdzące okoliczności...
Poruszyła się, z zaniepokojeniem stwierdzając, że ściana dalej się zwęża, coraz bardziej dociskając ją do ciała Blythe.
Archie, udam, ze Twoje udo wcale nie wbija mi się między nogi, tylko dlatego, ze wiem, ze nie masz na to wpływu. A teraz z szacunku do naszego poważanego zawodu i profesjonalnych relacji... mógłbyś jednak zacząć mieć na to jakiś wpływ?
Powrót do góry Go down


Archibald Blythe
Archibald Blythe

Nauczyciel
Wiek : 43
Czystość Krwi : 50%
Dodatkowo : zaklęcia bezróżdżkowe, opiekun Gryffindoru
Galeony : 5563
  Liczba postów : 1474
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5994-archibald-jeremiah-blythe
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5998-archibaldowa-poczta#170933
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7372-archibald-blythe#207289
Kaplica QzgSDG8




Gracz




Kaplica Empty


PisanieKaplica Empty Re: Kaplica  Kaplica EmptyPią Lut 06 2015, 00:02;

Moment na gryzienie jak zwykle wybrała idealnie, podobnie do okoliczności.
- Gdyby iść tym tropem, są też przyjemniejsze miejsca do podgryzania - zasugerował. - Jakby się postarać to nawet z zawałem mogą mieć coś wspólnego.
- Wysyczę ci je na milion sposobów, tylko tak jakby trochę - nie teraz - obiecał, zerkając na moment w stronę podejrzanej grupki, która na syki zza kamienia zareagowałaby zapewne nieco inaczej niż oni sami. - Ira ni... - ...e idźmy tam teraz, zwiedźmy dla odmiany miasto albo schlajmy się cholernym winem. Może dokończyłby zdanie, gdyby nie skupił się na tym, żeby nie szeleścić liśćmi i wszystkim, co perfidnie pragnęło wcisnąć im się pod stopy, kiedy Magyar ciągnęła go przez otwartą przestrzeń, nie zważając na zagrożenie. Fakt, mógł sobie czarować i ominąć przeszkodę szybciej niż dotarłaby do niego, ale dziwnym trafem nie miał najmniejszej ochoty na konfrontację z Ministerstwem Magii.
Na szczęście fakt, że przejście było wąskie, nie przeszkadzał mu zbytnio. Oni też byli wąscy. Idealnie! Choć nie musiał tego robić, bo Magyar była bardzo blisko, słysząc szczęk pułapki, przyciągnął ją do siebie i oparł dłoń na murze za jej plecami. Od razu wyczuł, że ściana przesuwa się minimalnie w stronę drugiej. Łokieć mu się zginał.
- Hm - mruknął, zerkając na swoje udo i przechylając lekko głowę w zastanowieniu. Nie spieszyło mu się najwyraźniej z rozstrajaniem mugolskich pułapek. - Nie, chrzanię profesjonalne relacje - uznał, pozwalając ścianom przybliżać się do siebie. - Jest prawie wygodnie - dodał rozbawiony, schylając się nieco, póki jeszcze miał taką możliwość, żeby przygryźć usta Iry i pociągnąć jej dolną wargę lekko do siebie. - Coś wspominałaś o stresowych sytuacjach, kiedyś. Albo sam sobie dopowiedziałem, nieważne - mruknął, całując ją chwilę, ale jako że zaczynało robić się NAPRAWDĘ ciasno i koniec końców musieli się przepchnąć dalej (albo z powrotem...) - Arresto momentum - powiedział spokojnie, jak gdyby nigdy nic, w sumie do jej ust, bo pole manewru jeśli chodzi o odsunięcie się miał niewielkie. Ściana zatrzymała się posłusznie. - Defigo - dodał jeszcze. No nawet nie musiał trudzić się wyciąganiem różdżki, idealnie.
- Świetne miejsce, podziwiam dobór. To brniemy dalej, czy może jednak pójdziemy do miasta? Mają tam pewnie jedzenie, a tam - kiwnął głową w stronę dalszej części korytarza - chyba niekoniecznie.
Powrót do góry Go down


Irina Blythe
Irina Blythe

Nauczyciel
Wiek : 42
Czystość Krwi : 0%
Dodatkowo : opiekun Hufflepuffu
Galeony : 5345
  Liczba postów : 437
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7471-irina-magyar#210102
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7482-ira-magyar#210282
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7484-ira-magyar#210285
Kaplica QzgSDG8




Gracz




Kaplica Empty


PisanieKaplica Empty Re: Kaplica  Kaplica EmptyPią Lut 06 2015, 00:54;

Idąc tak przez korytarzyk musiała zauważyć, bardzo trzeźwo, bądź bardzo po Irkowatemu nieświadomie:
— Ale w jaki sposób milion metod na wypowiadanie mojego imienia, miałoby mi później pomóc, żeby zrozumieć, co teraz miałeś na myśli? — nie potrafiła tego ogarnąć. Obróciła się przez ramię, żeby spojrzeć na mężczyznę, ale nawet nie musiała się mocno wysilać nad tym spojrzeniem, bo już chwilę potem, przyszpilona do ściany za sobą, patrzyła już tylko na Archibalda. Ręce oparła obok siebie, bo tak było jej wygodniej i już otwierała usta, żeby coś powiedzieć, kiedy Blythe zaskoczył ją nagłą napastliwością pocałunku. Znaczy, cała napastliwość polegała na tym, że obrał sobie do tego dziwny moment. Instynktownie przymknęła powieki i otworzyła je znów, kiedy zrobił przerwę na rozmowę.
— Przypomnę Ci to kiedyś jak będziemy w Hogwarcie, dobrze? — miała dziwne wrażenie, ze w murach zamku zachowywał większy dystans. Znaczy… no. Że większy niż teraz to było oczywiste. Ściana coraz bardziej dociskała ją do mężczyzny przed sobą. W taki sposób, że teraz ich ciała stykały się ze sobą po całej powierzchni. Nie mówiąc już o ustach, którym nawet nie trzeba było pomagać. Krążyły swoim rytmem. Wargi Archibalda po jej, drażniąc jej świadomość niewiedzą na temat tego, co właśnie tu miało miejsce. To wyjaśniło się dopiero moment później — Ach… ale nie było znowuż tak stresująco, Archibaldzie — oblizała instynktownie wargi, kiedy się od niej odsunął, zaledwie na milimetry, szepcząc formuły mające zatrzymać napór ścian. Patrzyła cały czas na jego twarz w skupieniu oczekując efektów.
— Nie miałam racji? — ton z jakim wypowiedziała swoje słowa wskazywał na to, ze chciała wrócić swoją uwagę na to iż wręcz przeciwnie – miała rację. Już tłumaczyła dlaczego — Całowanie poprawia nastrój. — i uśmiechnęła się do niego, spuszczając lekko wzrok w dół, żeby ogarnąć ich aktualną pozycję. Ledwie pochyliła głowę, a już natrafiła czołem na jego pierś, odnotowując ciekawy fakt. Już nie tylko jego noga wbijała jej się pomiędzy uda. Napinając mięśnie praktycznie czuła fakturę jego żeber obok swojej skóry osłoniętej jedynie cienkim materiałem koszuli. I… zaśmiała się, opierając policzek na ramieniu Blythe. Jeśli się teraz dobrze skupiał, mógł zobaczyć jej śmiech drżący przy jego uchu i poczuć jej woń, w rozbrzmiewającej melodii, zdaje się, fortepianu. Szlag go wie. W każdym razie Magyar wyraźnie coś rozbawiło.
— Przepraszam, ale… cofam. Potrzebuję czegoś więcej na odstresowanie.
I nie pytając go o jego chęci wkładu wysiłku w tą czynność odstresowywania, pocałowała go ponownie, a zaraz potem zbłądziła ustami niżej, na jego szyję jednocześnie próbując nieco uwolnić się z pod nacisku jego ciała na jej. — Ponieważ Twoja noga przestała już drażnić tylko moje udo. To trochę… mylące — mruknęła mu do ucha, poruszając się niespokojnie, aż w końcu dociskając go całkowicie do ściany, prostując jego nogę swoim kolanem, udało jej się uwolnić, choć nie obyło się bez drażnienia jego osoby i intensywnego ocierania się o siebie dwóch ciał, zanim w końcu stanęła obok niego przy ścianie i śmiejąc się, oparła się o zimną powierzchnię za sobą.
— Niemożliwe, ze to naprawdę działa, Archie. Prowadź. Zdaję się na Ciebie, odkrywco.
No tak. Bo w końcu odkrył, że ta bzdurna teoria, którą kiedyś przy nim rzuciła miała w rzeczywistości rację bytu.
Powrót do góry Go down


Archibald Blythe
Archibald Blythe

Nauczyciel
Wiek : 43
Czystość Krwi : 50%
Dodatkowo : zaklęcia bezróżdżkowe, opiekun Gryffindoru
Galeony : 5563
  Liczba postów : 1474
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5994-archibald-jeremiah-blythe
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5998-archibaldowa-poczta#170933
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7372-archibald-blythe#207289
Kaplica QzgSDG8




Gracz




Kaplica Empty


PisanieKaplica Empty Re: Kaplica  Kaplica EmptyPią Lut 06 2015, 02:26;

- W nijaki. Wystarczy, że masz ochotę usłyszeć to ponownie - odpowiedział niemalże beztrosko. Założył z góry, że ma ochotę. Sam miał, więc musiało być dwustronne i nawet nie myślało mu się widzieć tego inaczej.
- Cóż, tam nie będzie tak ciasno. Skoro chcesz, dobrze - mruknął krótko, mężnie przyjmując rzucone wyzwanie, chcąc wrócić do jej miękkich ust, które tak łatwo mu się poddały. Myślenie o hogwarckich obowiązkach i zasadach zostawił sobie na później, wychodząc z założenia, że może zgodzić się na taki układ, chociażby z tego względu, że zamek był daleko. Wystarczająco, prawda? Kogo w tej chwili obchodziły pary zaliczające się na szybko w pustych klasach? Ich ambitne cele kończyły się zazwyczaj na rozłożonych nogach i miarowych ruchach bioder. Mogli sobie ochrzcić Hogwart w bardziej wyważony sposób. Nie chodziło tu głównie o zasady, bo je również lubił naginać pod swoje widzimisię. Raczej o to, że sam dawał szlabany i odejmował punkty za przejaw demoralizacji w tak ubogiej formie. Trochę inne poglądy i oczekiwania. Ta szkoła kojarzyła mu się ze słabym seksem, bo taki był tam praktykowany. Ale złamać mogła go bardzo łatwo, szczególnie kiedy była blisko, tak jak teraz. Bardzo, bardzo blisko.
- Zdawało mi się, że kiedyś obiecywałem poprawę nastroju, więc wszystko się zga... - urwał, czując ją przy sobie, o ile odczuwanie jeszcze bliżej było w jakikolwiek sposób możliwe. To znaczy, jasne że było, ale teraz nie mieli szans do tego doprowadzić, a mimo tego pobudziła mu zmysły tak okrutnie mocno, że wciągnął powietrze i odchylił głowę nieco do tyłu, przymykając powieki, a dłonią instynktownie przejechał po niższej części jej kręgosłupa. Wcale nie musiał się mocno skupiać, bo jej śmiech zadźwięczał zbyt wyraźnie, by mógł być słabo widoczny. Kapelusz nieco przekrzywił mu się na głowie, ale cud, że jeszcze się tam trzymał. - ...dza - dokończył, bo choć zmysły trochę mu poszalały, trwało to moment, dzięki czemu mógł się znów pochylić. W zasadzie dobrze się zgrali, bo nawet gdyby nie potrzebowała czegoś więcej na odstresowanie, sam by się tym odstresowaniem zajął. Nie ułatwiał Irze wydostania się z feralnego (a właśnie nie, daleko mu było do feralnego!) położenia, świadomie błądząc dłonią po jej talii i drocząc się z nią. Również się śmiał, cicho, ale słyszalnie, bo do jej ucha. W końcu dał sobie ową nogę wyprostować i wypuścił Magyar, ostatecznie poprawiając krótkim ruchem swój kapelusz.
- Jest jeszcze trochę teorii do sprawdzenia - oświadczył, oplatając chudymi palcami nadgarstek kobiety, żeby móc pociągnąć ją delikatnie w stronę wyjścia. Wyjrzał ostrożnie z tajemniczego tunelu żeby sprawdzić, czy podejrzana grupka już znalazła sobie inne miejsce. Nie widział ich i w zasadzie nie wiedział, czy to lepiej, czy gorzej. Mogli ich zaskoczyć w każdym miejscu, mogli sobie pójść, mogli iść i zaćpać w kaplicy.
O właśnie.
Skoro już o ćpaniu.
Odwrócił się do Magyar, pomagając jej wyjść z ciasnego przejścia, chociaż jemu poszło jakoś trudniej, przez wzrost oczywiście. Uśmiechnął się do niej baaaardzo sugestywnie, a oczy chyba trochę mu błyszczały w tym dziwnym świetle. Możliwe, że księżyca, ale nie zwrócił uwagi.
- Wiesz co? Zrobimy sobie Hogwart, ale tylko dzisiaj, potem mamy wolne. - zadecydował, nie czekając na zgodę i ciągnąc ją w stronę drzew, których cienie zasłaniały miasteczko. Były to trzy spore drzewa pohutukawa. Niestety nikt nie wpadł na to, aby postawić tam ławeczkę, więc musiała wystarczyć im ułomna polanka, wyznaczana przez owe drzewa. - Dawno nie byłem tak głupi, jak nasi studenci. Najlepiej uznajmy, że nigdy nie byłem i kiedyś trzeba - dopowiedział, rozglądając się za czymś, co można by transmutować w narzutkę. Jak na złość wokół nic nie było. Totalnie nic. Ani patyczka, ani kamienia. Pociągnął więc Irę w dół żeby rozsiedli się wygodnie na trawie, ale przedtem wyciągnął z kieszeni swoje ziółka. - Wywiało mnie w jakąś dziwną uliczkę i musiałem coś kupić - wyjaśnił. - Paliłaś kiedyś oprylaka? - zapytał, mrużąc oczy i przechylając lekko głowę. Nie widział tego jakoś. - Można to palić albo pić jako napar - powiedział, opierając łokcie na swoich kolanach, a brodę na dłoniach, które złożył w pięści. Wpatrywał się w Magyar intensywnie, swoimi wielkimi ślepiami, zakładając, że wybierze napar, ale z drugiej strony, lubiła go zaskakiwać. - Wybieraj.
Powrót do góry Go down


Irina Blythe
Irina Blythe

Nauczyciel
Wiek : 42
Czystość Krwi : 0%
Dodatkowo : opiekun Hufflepuffu
Galeony : 5345
  Liczba postów : 437
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7471-irina-magyar#210102
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7482-ira-magyar#210282
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7484-ira-magyar#210285
Kaplica QzgSDG8




Gracz




Kaplica Empty


PisanieKaplica Empty Re: Kaplica  Kaplica EmptyPią Lut 06 2015, 03:12;

Nie rozumiała zasad gry z przed chwili ale stwierdziła, ze wcale nie musiała, tak długo jak dobrze się bawiła. Pozwoliła się prowadzić w pocałunku, sama go przerywając, bo stwierdziła, że powoli nabierał niesamowicie zaawansowanego tempa, a przecież dobre kilka chwil temu Archibaldowi udało się już pozbyć się jej ewentualnego stresu. Dlatego właśnie czas było przerwać tą część gry, nieważne jak bardzo przyjemne to było. Ruszyła za Blythe wzdłuż korytarzyka, dając się ciągnąć, chociaż widziała, ze wracają do punktu wyjścia. Ale w końcu, kto wie, czy w tej całej kaplicy nie czekało na nich więcej pułapek? Może Archibald miał słuszność prowadzić ich w przeciwną stronę. Ledwie się rozejrzała kiedy wyszli z pod obejmujących ich ciała zimnych murów. Obejrzała się za grupką pozostawionych tu typków, a zaraz potem odnotowała, że Blythe wciągnął ją w krzaki. I do tego dodał tak bardzo sugestywną rzecz, ze spojrzała na niego uważnie, zatrzymując się w miejscu między gałęziami drzew. „Zrobimy sobie Hogwart”. Jakby chciał robić burdel w samym środku bujnej roślinności.
— Tutaj? Trochę niewygodnie — zauważyła jakby naprawdę brała to pod uwagę, chociaż nie dało się w jej tonie wyczuć nic podejrzanie perwersyjnego, czy sugerującego chęć zasmakowania tego, o czym właśnie wspominał Archibald. Może po prostu badała teren? Kto wie, Irina czasami zachowywała zdrowszy rozsądek niż z pozoru mogłoby się wydawać. Pociągnięta do dołu, zamiast usiąść na trawie, gibnęła się na bok i klapnęła na jednej z nóg Blythe, zadowolona, że nie będzie musiała sprawdzać poziomu komfortu tejże ułomnej polanki. Udo Archibalda wydawało się całkiem wygodne.
— Naprawdę? — spojrzała na wyciągane ziółka, dopiero teraz rozumiejąc co miał na myśli, kiedy wspominał o zniżaniu się do poziomu ich studentów. Uśmiechnęła się kątem ust i zaśmiała krótko.
— Oj, Archie. Bycie głupim czasami pomaga odpocząć umysłowi od intensywnych obrotów — zgarnęła od niego trochę wysuszonych liści i uśmiechnęła się kątem ust. Spojrzał na nią, jakby nigdy nie miała do czynienia z czymś takim. Tymczasem niewinna Irka studiowała przecież archeologię. Nie wiedział, ze na tych studiach, prócz nauk o dawnym życiu, można było się wiele nauczyć o szaleństwach trwającego wieku. Nie od dziś wiadomo, że studenci jej kierunku to jedni z najbardziej imprezowych ludzi. A choć za czasów studiów brakowało jej dobrego towarzystwa do zabawy, teraz, można powiedzieć, ze znajdowała się w znakomitym. — Wiem jak pali się zioło, Blythe — zapewniła go, zawijając zręcznie jedną z bibułek, którą wręczył mu sprzedawca wraz z ziołem. Bo tak to działało. Inni palili, a ona zwykle jako jedna z trzeźwiejszych zapewniała innym źródło spalenia. Tylko, ze teraz sama chętnie dotarłaby do źródła.
— Zapal… — poprosiła ładnie, wciskając mu jedną z bibułek między usta, kiedy sama zajęła się skręcaniem drugiego jointa. Wyglądała przy tym na tak samo skupioną i dziewiczą, jak zawsze kiedy siedziała z nosem w książkach, poprawiając okulary na nosie. Tylko, ze tym razem nie miała okularów, nie siedziała nad książką, tylko trzymała blanta między palcami i, jak tylko Archibald pewnie dość prostym zaklęciem, podpalił jednego z nich, odebrała go, zadając istotne pytanie — A znasz najprostszy sposób na przyspieszenie efektów spalenia?
Nawet jeśli znał, Irina Magyar lubiła dzielić się swoją wiedzą. Wzięła od niego ziółka, zaciągając się nimi, wypuściła najpierw dym wokół nich, żeby za drugim razem, pozostawić go między wargami i dać mu ulecieć dopiero wprost do ust Archibalda, które wcześniej specjalnie sobie przygotowała, rozchylając jego wargi kciukiem, w trakcie kiedy wpuszczała narkotyczne opary do wnętrza jego ust, nie muskając ich swoimi prawie wcale.
Powrót do góry Go down


Archibald Blythe
Archibald Blythe

Nauczyciel
Wiek : 43
Czystość Krwi : 50%
Dodatkowo : zaklęcia bezróżdżkowe, opiekun Gryffindoru
Galeony : 5563
  Liczba postów : 1474
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5994-archibald-jeremiah-blythe
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5998-archibaldowa-poczta#170933
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7372-archibald-blythe#207289
Kaplica QzgSDG8




Gracz




Kaplica Empty


PisanieKaplica Empty Re: Kaplica  Kaplica EmptyPią Lut 06 2015, 14:20;

Jej uważnie spojrzenie nieco go rozbawiło, ale nie dało się tego wyczuć, bo uśmiechał się jeszcze zanim zatrzymała się żeby go takim spojrzeniem zlustrować. Uniósł tylko lekko brwi, zanim ruszył dalej, szukając wygodniejszego miejsca polanki. Krzaki smyrające po plecach nie były wymaganym elementem palenia ziółek.
- Od kiedy to Hogwart jest wygodny? - zapytał, udając, że nie doszukał się w jej słowach sugestii. Ton mógł na to nie wskazywać, ale Archibald musiał wiedzieć swoje, więc ostatecznie i tak wyszło na to samo. Burdel w krzakach zdecydowanie był niewygodny. Nawet mniej niż Hogwart. - Teraz nie możesz narzekać, na pewno wygodnie - przyjął, pijąc do tego, że usadowiła się na jego udzie.
- Czyli dobrze się składa - zawyrokował. Byli tu po to, żeby odpocząć. Skutki oprylaka także zdawały się na to wskazywać, bo pochopne i spontaniczne podejmowanie decyzji i zaprzestanie myślenia o konsekwencjach było chyba jedną z lepszych dróg do odpoczynku od intensywnego myślenia. I wspominania zapewne też, choć to, na szczęście, miał już za sobą. Tym razem to Archibald patrzył na nią uważnie, obserwując jak zręcznie radzi sobie ze zwijaniem bibułki. - Za dużo się dziś uśmiecham. Na potrzeby tego wieczoru uznam, że nie niepokoi mnie twoja wiedza na ten temat - nie żeby sugerował, że skoro paliła zioło (tak sobie wywnioskował, ciekawe czemu?), to może znać jeszcze kilka innych rzeczy, których by się po niej nie spodziewał. Im dalej i im więcej myślał o tym, że bardziej go nie zaskoczy, pojawiały się kolejne niespodzianki. Zaczynał myśleć, że czas najwyższy przyjąć proste założenie - bywała tak nieprzewidywalna, że zwykłe zioła były czymś normalnym w jej przypadku. Ale dalej tego nie widział, więc odpuścił zastanawianie się nad tą kwestią. I właśnie, uśmiechał się. Nieprzerwanie od wyjścia z kaplicy i zaczynał czuć się z tym nieco nieswojo, ale niedługo miało przestać mu to przeszkadzać.
- Incendio - powiedział grzecznie, chwytając blanta dwoma palcami. Zdążył się raz zaciągnąć, wypuszczając dym, kiedy pytała go o tak oczywiste dla niego kwestie. Coś czuł, że nie musi odpowiadać na pytanie, miał swój czas na bycie posłusznym - rozchylił więc wargi, prowadzone jej kciukiem i wciągnął dym z jej ust, przechylając lekko głowę, bo tak było wygodniej, przez co zahaczył koniuszkiem nosa o nos Iry.
- Rzeczywiście, potrafisz. Wyprzedziłaś mnie z tym, ale nie narzekam - poinformował.
Powrót do góry Go down


Irina Blythe
Irina Blythe

Nauczyciel
Wiek : 42
Czystość Krwi : 0%
Dodatkowo : opiekun Hufflepuffu
Galeony : 5345
  Liczba postów : 437
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7471-irina-magyar#210102
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7482-ira-magyar#210282
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7484-ira-magyar#210285
Kaplica QzgSDG8




Gracz




Kaplica Empty


PisanieKaplica Empty Re: Kaplica  Kaplica EmptyPią Lut 06 2015, 19:33;

Po pierwszym pokazie jej znajomości palenia zioła, wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się niewinnie do Archiego, odchylając się do tyłu. Rozsiadła się wygodniej, przerzucając nogi przez drugie kolano Archibalda i splotła ręce w kostkach. Jedną z rak oplotła wokół szyi Blythe, gwarantując sobie wygodniejszą pozycję. Faktycznie, wcale nie narzekała już na dyskomfort. To Archibald był w gorszym położeniu, bo utrzymywał na sobie jej ciężar i nieszczególnie miał o co wesprzeć kręgosłup.
— Nie nauczyłeś się już, ze jest niewiele rzeczy, o których nie mam pojęcia? — spytała rozbawiona — studiowałam archeologię, Archie. Zdziwiłbyś się jak wiele rzeczy można się tam nauczyć.
Zaciągnęła się ponownie blantem, przymykając oczy. Nie przypominała sobie, żeby ich imprezy nad wykopaliskami były równie przyjemne. Towarzystwo Archibalda wpływało na nią następująco. Wyraźnie lepiej paliło się jej z nim niż z grupką osób, z którymi nie czuła żadnej integracji. Dlatego oddała mu zioło, bardzo dobrodusznie, pozwalając mu też się nim zaciągnąć. Długi czas milczała, bo palenie wcale nie wymagało komentarza. W niedługim okresie, zadymiło się wokół nich w taki sposób, że już wcale nie musiała pochylać się nad nim dzieląc się z nim oparami, które spożywała. Jako, że sama raczej cały czas prowadziła w przepalaniu ziółek, szybko straciła swój zwyczajowy rozsądek. Dlatego, w momencie, w którym zrobiło się wokół nich całkowicie biało, zapominała się, że już wcale nie musiała trzymać się tak blisko niego, ale hej, w jakiś dziwny sposób nie potrafiła inaczej. Siadła na jego nogach, przodem do niego, przerzucając ręce przez jego kark, jak przy ich spotkaniu w gabinecie, kiedy przyszła opowiedzieć mu ciekawą historię. Teraz też jedną dla niego przyszykowała.
— Ostatni raz robiłam coś takiego, jakieś… Merlinie, dziesięć lat temu? Ale nie miałam wtedy tak miłego towarzystwa — musiała dodać, patrząc w te magnetyczne, nieprzeniknione tęczówki błyszczące tym błyskiem, który teraz wydawał jej się tak pociągający. Nie wiedziała skąd brała się ta pasja, ale musiała mu się zwierzyć w tym momencie z czegoś istotnego.
— Wiesz? Zawsze podobało mi się Twoje nazwisko, Archie. Blythe. Nie jest całkiem twarde… ani miękkie. Trochę węgierskie, tylko jakby… ani trochę. Ale to zabawne — zaśmiała się, opierając się czołem o ramię Archibalda, bo taki miała kaprys, a poza tym musiała zauważyć, ze wgłębienie obok jego obojczyka idealnie nadawało się do tego rodzaju gestów — wiesz, co znaczy Twoje imię? Radosny… i beztroski. Ale ty wcale nie jesteś radosny i beztroski. Wiesz co sobie pomyślałam? Że jedyną radosną i beztroską rzeczą w Twoim życiu jestem ja. To zabawne, prawda?
Wstała z miejsca i pociągnęła go ze sobą do góry.
— Archibald Blythe. Irina… Magyar. Blythe. Irina… Blythe. Jak będę zmieniać nazwisko, to na Twoje, dobrze? Ile Ci zapłacić za wypożyczenie nazwiska, Archie?
Była wyraźnie rozluźniona i dziwnie pobudzona. Bo kiedy skończyła mówić, miała jeszcze wyraźniejsza ochotę niż wcześniej posmakować blythowych ust. Przygryzła wargę i mruknęła rzeczowo:
— Jak mawiają buddyści, nie można ulegać pragnieniom, jeśli chcemy wiedzieć, jaka jest nasza życiowa droga, musimy mieć czysty umysł — zlustrowała go wymownie wzrokiem i wzruszyła nieznacznie ramionami — Ale jesteśmy w Nowej Zelandii, nie w Indiach — zauważyła zanim pocałowała go głęboko, ściągając Archibaldowi kapelusz z głowy, który założyła na swoją blond czuprynę, odsuwając się lekko, bardzo zadowolona z ulegania pokusie. Jedną z nich była kradzież kapelusza, którego tak pilnie zawsze strzegł. Mógł czuć się spokojnie. Ira nie zamierzała go spalić, czy wysłać na pobliskie drzewo. Jedynie naciągnęła go na oczy i kiedy ten opadł jej na prawie pół twarzy, podniosła go, uśmiechając się do Archiego wdzięcznie. — Też masz ochotę zrobić coś szalonego? Jeszcze nie wiem co. Zawsze chciałam zostać w Bibliotece po godzinach zamknięcia i spędzić tam całą noc! Tylko, ja, cisza i tyyyyyle możliwości, tyle książek tylko dla mnie.
Zaśmiała się jakby to było coś naprawdę szalonego i niemożliwego do wykonania, chociaż brzmiało całkiem przyziemnie jak na Irę.
Powrót do góry Go down


Archibald Blythe
Archibald Blythe

Nauczyciel
Wiek : 43
Czystość Krwi : 50%
Dodatkowo : zaklęcia bezróżdżkowe, opiekun Gryffindoru
Galeony : 5563
  Liczba postów : 1474
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5994-archibald-jeremiah-blythe
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5998-archibaldowa-poczta#170933
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7372-archibald-blythe#207289
Kaplica QzgSDG8




Gracz




Kaplica Empty


PisanieKaplica Empty Re: Kaplica  Kaplica EmptySob Lut 07 2015, 00:15;

Nieco wygodniej było, gdy zajmowała tylko jedno udo, więc wiercił się mimowolnie, kiedy zaczynał czuć, jak drętwieją mu nogi i boli kręgosłup, ale wielkiej tragedii nie było - mógł to przeżyć.
- Wiesz, właśnie w tym momencie się dziwię - on archeologii nie studiował, ale u niego jakoś tak... leżało to w naturze? Może ciężko było to nazwać w ten sposób, skoro taka część jego wizerunku ujawniała się akurat przy Magyar; na co dzień sprawy miały się nieco inaczej. - Ale najwyraźniej powinienem się nauczyć - dorzucił, obserwując jak się zaciąga, po czym odebrał od niej skręta i sam powtórzył tę czynność, z nieokreślonym uśmieszkiem przyglądając się jej twarzy. Wyglądała na zadowoloną. - Nie myślę o reszcie z tych wielu rzeczy - dodał sugestywnie, zawijając sprawnie kolejną bibułkę. Przekazał ją kobiecie, odpalając przy okazji.
- Strasznie pędzisz, jak zwykle - mruknął, ale to akurat nie dziwiło go ani trochę. Sam palił raczej powoli, od zawsze, więc kiedy Irę zdążyło już konkretnie wziąć, on jeszcze kontaktował bardzo dobrze. Może dobrze z niewielkim defektem, jednak wciąż wystarczająco, aby zauważyć, że Magyar rozgadywała się w inny sposób niż zazwyczaj. Miał czas nadrobić straty w swoim stanie dokładnie wtedy, kiedy mówiła. Zaszczycił ją pewnym (w porównaniu do jej) spojrzeniem, którego nie miał ochoty odrywać od jej oczu. Blythe niestety mógł poszczycić się bliższymi wspomnieniami niż sprzed dziesięciu lat, ale nie zamierzał o tym wspominać. Uniósł tylko lekko brwi i skłonił nieco głowę, dając znać, że nazwanie go "dobrym towarzystwem" było odpowiednim stwierdzeniem. Zaciągnął się, o mało co nie krztusząc, kiedy usłyszał kolejne słowa, dotyczące jego nazwiska. Sam nie był do niego specjalnie przywiązany, ot, kolejna pamiątka po rodzicach. Zdołał jednak wypuścić dym spomiędzy ust, rozszerzonych w nikłym uśmieszku. Pozwolił jej mówić dalej, poddając się tylko na chwilę, kolejny raz, jej śmiechowi, który opanował na ten moment dwa z jego zmysłów. Dokończył swojego skręta i skrzyżował dłonie za plecami Iry, schylając się, żeby móc poczuć jej zapach. Oprylak musiał zaczynać działać, bo zaciągnął się jedynie odrobinę, a już miał wrażenie, że jeszcze ciut i połączenie wszystkich zmysłów w zwyczajnej i synestetycznej postaci doprowadzi go do szaleństwa. Zaśmiał się krótko na słowa "radosny i beztroski". O ile jego wyobraźnia zazwyczaj była krępowana przez milion czynników, teraz potrafił sobie wyobrazić siebie w postaci radosnej i beztroskiej. To było krzywe i nierealne. - Zabawnie byłoby, gdybym był radosny i beztroski - odpowiedział, odchylając się nieco do tyłu, żeby spojrzeć na nią już nieco mniej przytomnym, ale wciąż ogarniającym, spojrzeniem. - Nie wyobrażaj sobie tego przypadkiem, bo będę musiał zbierać cię z gruntu. Nie, serio, chyba za mało się sztachnąłem żeby być radosny i beztroski - najwidoczniej wystarczająco wiele, żeby użyć dwa razy więcej słów niż zwykle mu się zdarzało. Wstał zgrabnie (podziw proszę), wysłuchując przyrównania imienia do nazwiska. Zabrakło tam tylko jednej wersji.
- Archibald Magyar - wtrącił między jej słowa, dodając sobie pod nosem, kiedy mówiła coś o zmianie nazwiska - Nie no, co za bieda, jednak Blythe to cudowna wersja. - Ogarniał chwilę, co przed chwilą powiedziała. Przygryzł wargę, patrząc na nią z sugestywnym uśmieszkiem
- Nie wypłacisz mi się, a przyjmuję tylko w naturze - oznajmił, jakże prawdziwie. Później nie zdążył jej walnąć kazania o tym, że czasem trzeba pokusom ulec (nie żeby coś o tym wiedział, któż by go o to podejrzewał), ale znów nie narzekał, bo wymiana kilku słów na kilka chwil takiego pocałunku była dobrym przetargiem. Nawet kapelusz był w stanie na chwilę poświęcić, a to już coś znaczyło.
- A wiesz, mam. Ostatecznie mieliśmy być w Hogwarcie, więc najlepszym wyjściem będzie zaciągnąć cię do dormitorium, a potem zrobimy coś bardzo szalonego. Chodź. - powiedział, przesądzając z góry całą sprawę, bo jego plany były dzisiaj planami wspólnymi i nie miała tu nic do gadania.

/ztx2 <3
Powrót do góry Go down


Sponsored content

Kaplica QzgSDG8








Kaplica Empty


PisanieKaplica Empty Re: Kaplica  Kaplica Empty;

Powrót do góry Go down
 

Kaplica

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Kaplica JHTDsR7 :: 
reszta świata
 :: 
Nowa Zelandia
 :: 
Opuszczona Kaplica
-