Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Ada Ainsley

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość


Ada Ainsley
Ada Ainsley

Dorosły czarodziej
Wiek : 30
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 170
Galeony : 82
  Liczba postów : 37
https://www.czarodzieje.org/t22852-ada-ainsley#769123
https://www.czarodzieje.org/t23438-ada-ainsley#805474
Ada Ainsley QzgSDG8




Moderator




Ada Ainsley Empty


PisanieAda Ainsley Empty Ada Ainsley  Ada Ainsley EmptySro 14 Lut - 0:59;


Ada Ainsley

DATA URODZENIA04.01.1994
CZYSTOŚĆ KRWI 50%
MIEJSCE URODZENIAlondyn, anglia
MIEJSCE ZAMIESZKANIA londyn, anglia
UKOŃCZONA SZKOŁA hogwart, gryffindor
UKOŃCZONE STUDIA tak
WYBRANA POSADA DO OBJĘCIA uzdrowicielka w św. mungu - wypadki przedmiotowe
PRZEPRACOWANY CZAS W POWYŻSZEJ PRACY 2015 - staż, 2016-2017 - asystentka uzdrowiciela, 2017-obecnie (z przerwą 2019-2021) - uzdrowicielka
WYBRANY WIZERUNEK heloise guerin demarchelier


Wyglad

WZROST 170
BUDOWA CIAŁA szczupła
KOLOR OCZU niebieski
KOLOR WŁOSÓW blond
ZNAKI SZCZEGÓLNE burza loków, drobne piegi
PREFEROWANE UBRANIA luźne, zwiewne i wygodne, minimalistyczna biżuteria, delikatny makijaż


Charakter

Na samą myśl, że mogłabym zawieść, ogarnia mnie panika. Z naiwnością wystawiam całą rękę do kogoś, kto potrzebuje tylko przysłowiowego palca. Stoję nienachalnie z boku, gotowa w każdej chwili pomóc, coś poprawić czy ułatwić - tylko dlatego, że zostałam obdarzona namiastką zaufania i uwagi. Dam się staranować hipogryfom, stanę twarzą w twarz z akromantulą, wybaczę to, co najgorsze. Dbam o to, żeby nikomu niczego nie zabrakło, nawet kosztem siebie. A może przede wszystkim kosztem siebie, swojego komfortu i pragnień, bo czuję, że nie mam prawa egoistycznie myśleć o sobie, gdy ktoś obok czegoś potrzebuje.
Kompletnie nie odnajduję się w chaosie spowodowanym kłótniami czy niesnaskami. Przeproszę za dosłownie każdą błahostkę - że zapomniałam o urodzinach, nawet jeśli poznaliśmy się pięć minut temu, że moja sowa cię podziobała pomimo ostrzeżenia, że tak ma w zwyczaju, że pada deszcz, a wolisz jak świeci słońce. Przyzwyczajona do odrzucenia i dbania o wszystkich dookoła, winy zawsze szukam wyłącznie w sobie, znajdując milion usprawiedliwień dla czyjegoś okrutnego zachowania. Łatwiej się żyje z myślą, że każdy człowiek jest dobry, a złe zamiary to konsekwencje moich nieprzemyślanych decyzji i tego, że niewystarczająco się staram. Przelewanie złości na siebie pozwala mi mieć jakąkolwiek kontrolę.
Przed tym, co trudne i niewygodne, uciekam w świat wyobraźni - pomiędzy nigdy niewypowiedzianymi marzeniami czuję się bezpieczniej. Kreuję rzeczywistość jako miejsce, w którym entuzjazm, otwartość i empatia to siły napędowe, czyniące ten świat lepszym. W którym wystarczy być dla innych i wszystko się jakoś ułoży. I choćbym miała tego żałować (a zazwyczaj tak to się kończy), oddaję wszystko co mam. Oddaję całą siebie, bo na odrobinę ciepła reaguję szeroko otwartymi ramionami, nawet jeśli to chwilowe zainteresowanie.
I pewnie dlatego też z łatwością wyłapuję istotne szczegóły. Skupiam się na tym, co pozornie wydaje się być nieważne, aby jak najlepiej zrozumieć całość. Bo im więcej wiem, tym lepiej pomogę. Całe życie w trybie walki nauczyło mnie uważności, a samotność, tak uparcie wypełniana niejednokrotnie byle jakim towarzystwem, stawiania na dialog i okazanie zrozumienia. I choć moje naturalne ciepło i przyjmowanie całego zła tego świata na swoje wątłe barki wręcz tworzą idealną przestrzeń na przelewanie na mnie największego syfu, zdarza mi się czasem powiedzieć stop. Bo od kiedy jestem odpowiedzialna nie tylko za siebie, wiem, że muszę zacząć stawiać jakiekolwiek granice. O bliskich walczę, nawet jeśli to przewyższa moje możliwości. O siebie walczyć dopiero się uczę.

Historia

Mój dom to cisza rozdzierana szlochem matki, która w czasie wojny straciła bliskich, a smutek zaczęła topić w brandy. To ojciec wracający późno z pracy, bo całe dnie spędzał w warsztacie. To psidwak, dzielnie towarzyszący mi na każdym kroku. To ja pląsająca po niewielkim ogródku i szukająca momentów, kiedy rodzice byli w stanie poświęcić mi choć trochę uwagi. Uporczywie trzymałam się nielicznych wspomnień, kiedy graliśmy razem w dziecięcą wersję gargulków, chodziliśmy na lody czy czytaliśmy wspólnie baśnie Beedle’a. Nie wiedziałam, że życie może wyglądać inaczej, więc cierpliwie przykrywałam mamę kocem po kolejnym ciężkim wieczorze w towarzystwie kieliszka i słuchałam taty, który prosił tylko o to, żebym była grzeczna, pomocna i nie przeszkadzała. Nie prosiłam o wsparcie, gdy z hukiem spadłam z miotły - sama przyklejałam plaster na obite kolano. Nie biegłam do rodziców, gdy doświadczyłam pierwszego zawodu i zostałam wykluczona z zabawy z dziećmi sąsiadów - wtuliłam się w psa, dusząc to w sobie. Niczego nie wymagałam, bo bardzo szybko zrozumiałam, że im mniej chcę i pragnę, tym mniej rozczarowań mnie czeka.
Dopiero w szkole dotarło do mnie, że życie to coś więcej niż pokorne kiwanie głową i zgadzanie się na wszystko. Że posłuszeństwo jest równoznaczne z nudą, a tej już miałam dość. Odzyskałam przestrzeń do popełniania błędów i niemądrych decyzji, które pomimo przykrych konsekwencji i gryzącego poczucia winy, zawsze były lepszą alternatywą niż izolowanie się i samotność. Dlatego, gdy słyszałam ostrzeżenie, żebym nie biegła, ja gnałam przed siebie jeszcze szybciej, napędzana złudnym poczuciem wolności, aby pięć minut później powstrzymywać łzy i z fascynacją obserwować jak zaklęcia lecznicze składają moje obolałe ciało. Kiedy nauczyciel przyłapywał nas na próbach poskromienia wielkiej kałamarnicy w jeziorze, brałam całą odpowiedzialność na siebie, a potem pochylałam pokornie głowę i polerowałam samotnie puchary w izbie pamięci w ramach szlabanu. Gdy wszystkie znaki dookoła mówiły, że Issy to tylko chłopiec na chwilę, ja otwierałam się przed nim coraz bardziej, liczyłam piegi na jego nosie i z ochotą robiłam mu śniadania, bo wieczorne wyjścia zawsze kończyły się wspólnymi wschodami słońca. Cicho przekonywałam się, że łączy nas więcej niż dzieli. I nagle echem naszych naiwnych marzeń, którymi coraz śmielej dzieliliśmy się pod osłoną nocy i wzajemnego dopingowania się w karierach, była ona. Adaline.
Nie wiem co odebrało mi rozum, kiedy z uśmiechem zgodziłam się na kontynuowanie wspólnej drogi, tym razem w trójkę. Nasza decyzja opierała się o nierealne założenia i szczenięce chęci, żeby mieć coś naprawdę swojego, nawet kosztem możliwości, które zaczęły się przed nami otwierać. Podczas gdy nasi rówieśnicy pięli się po szczeblach kariery, żyjąc pełnią życia, my siedzieliśmy w domu zawaleni obowiązkami, na które nie byliśmy gotowi. Ale nie było już odwrotu.
Ignorowałam swoje podstawowe potrzeby, popadając w rutynę i biernie obserwując jak po raz kolejny w życiu przestaję się liczyć. Nie pamiętam momentu, w którym zostałam sama. Chyba podświadomie przewidywałam, że prędzej czy później Issy faktycznie okaże się tylko fragmentem mojego życia, a nie jego stałym punktem. Zazdrościłam mu, że z taką lekkością zostawił w Anglii wszystko, stawiając na siebie. Nie pozwoliłam nigdy nikomu zadać pytania dlaczego z taką łatwością zgodziłam się, żeby Issy bywał a nie był ojcem. Nie komentowałam jego spontanicznych przyjazdów z górą prezentów i słodyczy dla córki i dzielnie milczałam na temat jego mało wychowawczych metod. Zamiast użalać się nad sobą i narzekać, pogodziłam się z konsekwencjami kolejnej lekkomyślnej decyzji. A gdy uświadomiłam sobie, że niebawem bezpowrotnie utknę w miejscu, w którym najciekawszym momentem dnia będzie przeczytanie jakiejś gazety, a moja córka zapamięta mnie tak jak ja własną matkę, zebrałam się na odwagę, żeby postawić na siebie. Wróciłam do pracy, z trudem godząc wychowanie dziecka z długimi dyżurami w Mungu. Ale przecież całe życie mogłam polegać tylko na sobie, jednocześnie dbając o komfort i dobro innych. Z tą różnicą, że teraz już nie boję się mieć większych oczekiwań - rozczarowanie znosi się o wiele łatwiej niż nudę czy samotność.

Rodzina


★ adaline rain - córka. Merlin jeden wie ile cierpliwości kosztuje mnie znoszenie jej krzyku łazaa, gdy nieporadnie wciska mi pod nos pluszowego norweskiego kolczastego, a ja muszę udawać przerażoną jej setną próbą wystraszenia mnie. Ma pięć lat, rude włosy po Issym, twarz pokrytą piegami i zdecydowanie zbyt dużo energii. Ale choć nie byłam gotowa na macierzyństwo, jest dla mnie najważniejsza.

★ jackie ainsley - matka. Pochodzi z nieistotnego już rodu, kiedyś zajmującego się szeroko pojętym zielarstwem, magią leczniczą i farmacją. Prowadziła całkiem nieźle prosperującą aptekę na Pokątnej, a z kolei po wojnie, tracąc wszystkich bliskich, zaprzyjaźniła się z brandy. To jej zawdzięczam pasję do uzdrawiania i chęć pomocy innym, ale i zapas kompleksów i nieumiejętność tworzenia wartościowych relacji. Teraz trzyma mnie przy niej poczucie odpowiedzialności i obowiązku, a nie głębsze uczucie.

★ andy ainsley - ojciec. Smutny, niedowartościowany człowiek, którego jedynym osiągnięciem jest kameralny warsztat samochodowy. Nigdy szczególnie nie angażował się w moje wychowanie, a szczytem jego zainteresowania było klepanie nudnych frazesów, że to właśnie na mnie spoczywa obowiązek zadbania o dobro całej rodziny. Jego jedyną zaletą jest to, że z jakiegoś niewyjaśnionego powodu uwielbia go moja córka (z zaskakująco szczerą wzajemnością) i znoszę jego towarzystwo ze względu na nią.

★ issy rain - ojciec Adaline. Poza wspólnie wychowywanym dzieckiem (z jego strony okazjonalnym), łączy nas alkoholizm matki i niegdyś snute marzenia pod osłoną nocy. Ale to może właśnie współdzielone traumy sprawiają, że możemy na siebie liczyć i patrzeć bez cienia rozczarowania na to jak potoczyły się nasze życiowe ścieżki; dobrze się dogadujemy i nie ma między nami żalu czy złości.

Ciekawostki


★ mam bardzo kiepską orientację w terenie i potrafiłabym się zgubić w schowku na miotły, a jedyne miejsce, w którym znam każdy zakątek to szpital św. Munga;
★ tylko i wyłącznie konieczność częstego kursowania między szpitalem a domem wymusiła na mnie opanowanie teleportacji do perfekcji, bo mdli mnie na samą myśl o innym środku transportu niż samochód;
★ moim guilty pleasure jest czytanie portali plotkarskich - potajemnie subskrybuję wszystkie szmatławce i jestem doskonale zorientowana co się dzieje w czarobiznesie;
★ non stop coś niszczę albo gubię, bo kompletnie nie przywiązuję wagi do rzeczy materialnych;
★ nie wiem ile podjęłam już prób, aby nauczyć się szydełkować czy robić na drutach - z jednej strony mnie to odpręża, a z drugiej niesamowicie irytuje, gdy po raz kolejny wydziergam coś koszmarnie brzydkiego; to nie zmienia faktu, że często zdarza mi się podarować bliskim marnej jakości skarpetki, szalik czy za krótki sweter mojego autorstwa;
★ uwielbiam kwiaty, ale współczuję każdej roślinie, która znajdzie się w moim domu i prędzej czy później uschnie lub zostanie przelana;
★ przez to, że jedyne co w dzieciństwie widziałam to ulica Pokątna, bardzo dbam o to, aby moja córka poznała świat i doświadczyła rzeczy, które zawsze były poza moim zasięgiem - podróżuję z nią, gdy tylko mamy ku temu okazję;
★ pomimo częstych wojaży, nie mam talentu do języków i prędzej nauczysz moją sowę trollańskiego niż ja przyswoję coś więcej niż hola;
★ z oczywistych względów raczej wystrzegam się alkoholu, ale raz na sto lat, po dwóch kieliszkach wytrawnego białego wina, jestem demonem imprezy;

______________________



living in a dream
Powrót do góry Go down
Online


Thalia S. Heartling
Thalia S. Heartling

Absolwent Slytherinu
Wiek : 28
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 1,65m
C. szczególne : czarny tatuaż armband na prawym przedramieniu || zapach miodu, szpitala i kawy
Galeony : 1005
  Liczba postów : 560
https://www.czarodzieje.org/t21575-thalia-s-heartling#701437
https://www.czarodzieje.org/t21580-thalia-poczta#701474
https://www.czarodzieje.org/t21579-thalia-s-heartling#701467
Ada Ainsley QzgSDG8




Moderator




Ada Ainsley Empty


PisanieAda Ainsley Empty Re: Ada Ainsley  Ada Ainsley EmptyNie 20 Paź - 18:13;



DOROSŁY!

Witamy Cię na Czarodziejach! Twoja karta zostaje zaakceptowana, dostajesz więc uprawnienia do gry. Poniżej znajdziesz przydatne w dalszych krokach na forum linki, z którymi warto abyś się zapoznał!



______________________

In your hands, there's a touch that can heal
But in those same hands, is the power to kill
Powrót do góry Go down
 

Ada Ainsley

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Ada Ainsley QCuY7ok :: 
karty postaci
 :: 
karty doroslych
-