Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Christmas with my Dear family

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość


Czarodziejowa Dusza
Czarodziejowa Dusza

Galeony : 1073
  Liczba postów : 1138
https://www.czarodzieje.org/t10816-czarodziejowa-poczta
Christmas with my Dear family QzgSDG8




Specjalny




Christmas with my Dear family Empty


PisanieChristmas with my Dear family Empty Christmas with my Dear family  Christmas with my Dear family EmptyPon Sty 29 2024, 15:29;


Retrospekcje

Osoby: @Gale O. Dear, @Aoife Dear-Aasveig, @Blaithin 'Fire' A. Dear w roli CD - Juliusa Deara, Thalii Dear, Muireann Dear, Scorpiusa Deara i innych.
Miejsce rozgrywki: Dear Manor na Wyspie Skye | Szkocja
Rok rozgrywki: 24 grudnia 2023
Okoliczności: Julius Arthur Dear ostatnie trzy Wigilie spędził w Azkabanie, ale teraz znów jest ze swoją ukochaną rodziną, z której część go do tego Azkabanu wsadziła.
Powrót do góry Go down


Czarodziejowa Dusza
Czarodziejowa Dusza

Galeony : 1073
  Liczba postów : 1138
https://www.czarodzieje.org/t10816-czarodziejowa-poczta
Christmas with my Dear family QzgSDG8




Specjalny




Christmas with my Dear family Empty


PisanieChristmas with my Dear family Empty Re: Christmas with my Dear family  Christmas with my Dear family EmptyPon Sty 29 2024, 16:30;

Za oknami panowały już ciemności, chociaż najgorsza ciemność kryła się w sercach ludzi przebywających w ogromnej posiadłości.

Ludzi ubranych w stroje, za które można byłoby na spokojnie kupić sobie dobrze usytuowane mieszkanie w Londynie. Ludzi o perfekcyjnie uczesanych włosach, o dobranych do okazji perfumach, o czystych dłoniach, ale brudnych duszach. Dearowie. I dwóch Lanceley'ów, rodzice pani domu również się pojawili w odwiedziny oraz, prawdopodobnie, można było się tego domyślić, aby powitać swojego zięcia. Ich rodowa siedziba nie iskrzyła się od lampek i świątecznych ozdób, wręcz przeciwnie, chociaż w poprzednie trzy Wigilie Thalia delikatnie dekorowała tarasy oraz ogrody. Teraz stare, gotyckie domostwo zastygło pod grubymi warstwami śniegu w całkowitym milczeniu oraz szarości zewnętrznych lamp. Cała Wyspa Skye pogrążyła się w ciężkim milczeniu, jakby świat wstrzymywał właśnie oddech w płucach, który narastał i w końcu zaczynał naciskać na żebra od środka.
Wszyscy spotkali się w dużej jadalni. Zazwyczaj mieszkańcy rezydencji posiłki spożywali w mniejszym i odrobinę skromniej urządzonym pomieszczeniu, ale na wszelkie uroczystości skrzaty przygotowywały ogromny pokój utrzymany w ciemnych barwach, z meblami, które budzą zachwyt swoim kunsztem już od kilkuset lat, podobnie jak stare portrety na ścianach, jakie czujnie obserwują i komentują zachowania obecnych. Ale teraz i one milczały, spięte oraz zastygłe w zdobionych ramach obrazów. Jeden wisiał centralnie nad krzesłem przeznaczonym dla głowy rodu - spoglądał z niego Thomas Dear, nieco ponad trzydziestoletni, szarmancki czarodziej o niepokojącym spojrzeniu. Zajął to zaszczytne miejsce niedługo po swojej śmierci i od tamtej pory zawsze kładł cień na wszystko, co się działo przy stole.
Każdy miał ściśle przeznaczone dla siebie miejsce, które niezwłocznie należało zająć. I tak bardzo dużo krzeseł pozostawało wolnych, przez co miało się silne poczucie, jakby co najmniej połowa rodu zrezygnowała z przyjścia. I to była prawda, reszta Dearów przebywała w Anglii, gdzie w Brighton mieli podobną rezydencję i podobną salę. Tam mieli się udać na pierwszy dzień świąt. Brakowało też kilku istotnych osób, jak choćby Blaithin oraz Heaven, ale ten temat nie został poruszony przez nikogo, kto miał choć trochę instynktu samozachowawczego. A Dearowie mieli go wiele. Dlatego wymieniali się na razie tylko cierpkimi półuśmiechami, a dziadkowie prowadzili ze sobą niezobowiązującą pogadankę na temat tego, co im ostatnio dolega bardziej, a co mniej. Jeszcze nic się nie zaczęło, stojące na baczność skrzaty pod ścianami ani drgnęły, bo czekały na moment, kiedy będą mogły podać jedzenie. W końcu, po kilkunastu minutach, drzwi do jadalni otworzyły się na oścież same z siebie, a do środka wszedł przystojny mężczyzna o ciemnych włosach i błękitnych oczach. Skrojony, czarny garnitur idealnie opinał jego umięśnioną, ale nadal szczupłą sylwetkę. Przeszedł się spokojnym krokiem, otwierając szeroko ramiona, jakby chciał objąć w nich całą swoją rodziną. Nigdy do tej pory nie robił takich gestów. Ale po trzech latach w Azkabanie człowiek może zachowywać się odrobinę inaczej. Parę osób odpowiedziało mu niepewnym uśmiechem, Scorpius skinieniem głowy.
Dreptał za nim wielki wilk o pysku z białej kości i czerwonych oczach. Udomowione pustniki stanowiły niezwykłą rzadkość, ale Dearowie mogli sobie pozwolić na sprowadzenie jednego kilka lat temu. Miał za zadanie strzec posiadłości oraz jej mieszkańców. Był prawdopodobnie jedynym zwierzęciem, jakie zostało w rezydencji kiedykolwiek zaakceptowane.
- Dobrze was widzieć - niski głos przeciął ciszę i dopiero wtedy świat zaczął ponownie oddychać. Spojrzenie Juliusa Deara prześlizgnęło się po każdym z obecnych, gdy szedł bokiem stołu aż do jego szczytu, gdzie pod portretem Thomasa miał zająć przynależne mu miejsce. Bladości twarzy Thalii nie dało się dostrzec tylko dzięki mocnemu makijażowi z dużą warstwą różu na policzkach. - Bardzo dobrze was widzieć - powtórzył, zatrzymując się nagle przy Scorpiusie i kładąc mu lewą dłoń na prawym ramieniu. Poklepał delikatnie swojego dziedzica, który nie zmienił w żaden sposób wyrazu twarzy, po czym usiadł na wysokim krześle.
Pstryknął palcami, a skrzaty jak na zawołanie zajęły się prędkim lewitowaniem tac i półmisków pełnych parującego jedzenia. Cały stół zaczął uginać się pod naporem najróżniejszych potraw wigilijnych.
- Za pomyślność rodu Dearów - odezwał się Julius, unosząc puchar napełniony krwistoczerwonym smoczym winem. Wszyscy takie otrzymali poza najmłodszymi. Mężczyzna machnął niedbale ręką na jedną ze skrzatek, aby nalała trunku również do kielicha Gale'a. To również stanowiło nowość, nigdy nie mógł pić alkoholu w obecności ojca. - Uczcijmy należycie mój powrót, synu. Doceniam Twoje towarzystwo o wiele bardziej niż towarzystwo dementorów.
Uniósł kącik ust, błyskając bielą zębów i poruszył dłonią tak, że wino zawirowało nieznacznie w szkle. Jego pierwszy alkohol od trzech lat. Muireann wymieniła krótkie, dyskretne spojrzenie z Aidanem, jakby coś sobie przekazywali, może jakąś tajemniczą reakcję. Sylvie nie zwróciła na to większej uwagi, a Daniel prawdopodobnie w ogóle nic nie usłyszał, bo siedział daleko od pana domu. Julius wydawał się niczym nie przejmować, ale to, że on mógł tak swobodnie coś podobnego powiedzieć nie znaczyło, że będzie to tolerowane ze strony kogokolwiek innego.
Wszystko wróciło do tego, co kiedyś. Wszystko było pod jego kontrolą.
Powrót do góry Go down


Gale O. Dear
Gale O. Dear

Uczeń Slytherin
Rok Nauki : VI
Wiek : 16
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 161 cm
C. szczególne : szkocki akcent | mała blizna przy dolnej wardze po prawej stronie
Galeony : 466
  Liczba postów : 340
https://www.czarodzieje.org/t22471-gale-o-dear
https://www.czarodzieje.org/t22504-poczta-gale-a#746574
https://www.czarodzieje.org/t22490-gale-o-dear
https://www.czarodzieje.org/t22888-gale-o-dear-dziennik#772500
Christmas with my Dear family QzgSDG8




Gracz




Christmas with my Dear family Empty


PisanieChristmas with my Dear family Empty Re: Christmas with my Dear family  Christmas with my Dear family EmptyWto Sty 30 2024, 14:56;

Wydaje mu się, że to jeden z jego koszmarów. Odkąd ojciec wrócił, panowała dziwna, niepokojąca głęboka cisza, a takie zazwyczaj zwiastują burzę, w oczekiwaniu na coś... co bez dwóch zdań musi nastąpić. Te święta mają być inne, nawet matka tym razem nie odważyła się ozdobić domu, nadając gotyckiej, mrocznej posiadłości trochę ciepłego akcentu; teraz ich dom przykryty grubą warstwą śniegu, przypomina bardziej grób. Może czuje to, co wszyscy, że przyjdzie im tu umrzeć i lepiej, aby miejsce masowej masakry nie zwracało na siebie zbytniej uwagi.
Czujność każe mu zachować kontrolę, nad każdym gestem, ruchem ciała i słowem, których nie używał zbyt często. Spogląda ukradkiem na Thalie, wiedząc, że pod toną całego tego perfekcyjnego makijażu musi właśnie uchodzić z niej życie, jakby sam Dracula właśnie wbijał w niej swoje długowieczne kły.
Towarzystwo kuzynki, siedzącej po jego lewej stronie tym razem ignoruje, ma nadzieję, że to uchroni ją przed tym, co ma nastąpić ze strony jego ojca, a jej wuja. Zielone chłopięce oczy prześlizgują się po każdym, nie zatrzymując się na nikim konkretnie, nawet skrzaty są spięte bardziej niż zazwyczaj, a obrazy wydają się nie ruszać, niczym zakupione w jednej z mugolskich galerii.
Drzwi otwierają się i nie wiadomo czy należałoby wstrzymać oddech na jeszcze dłużej, czy może zaczerpnąć na chwile powietrza w płuca, aby starczyło do końca tego przedstawienia. Julius wygląda, jakby nigdy nie był w Azkabanie, a wrócił z dalekiej podróży, każdy jego krok o tym świadczy, a za nim dumny ogromny wilk, drepta posłusznie być może zadowolony, że pan wrócił do domu. Udomowiony pustnik jest ich stróżem i Gale go bardzo lubi, a jednak paranoiczne myśli, wkradają się do jego głowy właśnie w tej chwili, jakby tylko czekały na odpowiedni moment. Wystarczyłoby jedno słowo ojca, a pysk z białej kości i czerwonych oczach rozerwałby go na strzępy, ale nie, zwierze tylko drepcze posłusznie — nic takiego się nie dzieje. Zachowanie Juliusa już na wstępie jest podejrzane, co tylko potęguje strach młodego chłopca. Ma wrażenie, że serce w jego piersi dudni niczym stado buchorożców, że wszyscy słyszą ten dźwięk, który za wszelką cenę stara się stłumić, nie wykonując żadnego głębszego oddechu, aby wszystko było wyważone. Ręka ojca spoczywa na ramieniu Scorpiusa, Gale zastanawia się, czy mu nie zazdrościć, obecnie jego położenie wydaje mu się lepsze niż jego własne.
Aromat potraw wypełnia pomieszczenie, ale duża jadalnia ani na moment nie wydaje się bezpieczniejszym miejscem niż była chwile temu.
Głowa domu wznosi toast, aby nagle przenieść uwagę na swojego najmłodszego syna. To musiało nastąpić, ślizgon spodziewa się wszystkiego, chociażby subtelnego czarnomagicznego zaklęcia, którego by nikt nie zauważył tylko Blaithin. Jego starsza siostra, ona z pewnością zapobiegłaby nieszczęściu, a może tylko się łudził, wpadał w pułapki iluzji i pragnień, które nie miały prawa zaistnieć.
Jego puchar wypełnia się trunkiem, a podejrzliwość Gale'a z każdą chwilą zmierza do apogeum obłędu. Może to trucizna? Gdyby tak dyskretnie przesunąć kielich w stronę kuzynki, ale to niemożliwe. Cała uwaga ojca właśnie jest skupiona na nim. Bezsilność obejmuje jego ciało, a on wie jedno, musi teraz bardzo ładnie zagrać. Chwyta za puchar, wykonując subtelne skinienie głową. W środku czuje, jak jakaś siła rozdziera go od wewnątrz, ale nie słychać nic. Jest tylko ta głęboka zgroza. Ma wrażenie, że gdyby nawet Julius teraz wstał, udając, że idzie do swojej najukochańszej bratanicy, nachyliłby się przy nich, serdecznie uśmiechając do Aoife, a swojemu synowi przy okazji wbijając nóż w tętnicę szyjną, którym mieliby właśnie pokroić te pyszne dania, nikt by nie zauważył. Może kuzynka tylko zwróciłaby uwagę na to, że krew Gale'a miała czelność zbryzgać jej białe niczym śnieg norweskie włosy, bo w szkarłacie nie mogłaby uchodzić za dziecię skandynawskich mrozów.
Dlatego czeka na znak od ojca, jak zresztą wszyscy, aby wznieść toast, być może bardziej obawiając się, że w tym kielichu trucizny jednak nie ma, a on będzie musiał dalej uczestniczyć w tym koszmarze. W tej chwili jedynie śmierć może okazać się jedynym rozwiązaniem — przebudzeniem z trwającego pandemonium.
Powrót do góry Go down


Sponsored content

Christmas with my Dear family QzgSDG8








Christmas with my Dear family Empty


PisanieChristmas with my Dear family Empty Re: Christmas with my Dear family  Christmas with my Dear family Empty;

Powrót do góry Go down
 

Christmas with my Dear family

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Pozwolenia na tym forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Christmas with my Dear family QCuY7ok :: 
retrospekcje
-