Widziadła: A, tak, jeszcze jak!
Scenariusz: światW gabinecie rozlegała się cicha, jazzowa muzyka. Persephone otarła oczy i odstawiła pustą już filiżankę na bok, jeszcze raz wzdychając znad sterty prac.
Choć zbliżały się egzaminy końcowe, odnosiła wrażenie, że jej uczniowie całkowicie ów fakt lekceważą. Eseje, które oceniała, nie spełniały nawet w połowie jej wymagań, martwiła się więc piekielnie nachodzącymi OWUTEM-ami. Poświęcała swoich wychowankom tyle energii i czasu, że miała prawo oczekiwać lepszych rezultatów. Nie umiała jeszcze nauczyć się tego, że może zaledwie podjąć próbę przekazania im swojej wiedzy, ale ostatecznie wszystko jest przecież w ich rękach.
Zerknęła na zegar wiszący na ścianie, który wskazywał, że zbliża się godzina siódma. Uśmiech przemknął przez jej twarz i błyskawicznie z niej zniknął. Nie było to spotkanie czysto towarzyskie, choć jego obecność zawsze była dla niej miła. Swoim zwyczajem zgarnęła pieczołowicie notatki, schowała je do szuflady i wstała od biurka.
Gdy wróciła, dzierżyła w rękach tacę z talerzykiem maślanych ciasteczek, dwoma porcelanowymi filiżankami i dzbankiem pełnym zielonej herbaty, zaparzonej rzecz jasna w siedemdziesięciu stopniach. Odkładając poczęstunek na stolik kawowy, nagle usłyszała głosy. Spodziewała się, co to może znaczyć, ale i tak rozejrzała się naiwnie dookoła. Nie odpowiedziała na oskarżenia, po prostu przymknęła oczy, oczekując, że pewnie i tak coś zobaczy. Coś niestworzonego.
Ale nie – poczuła na ciele pierwszy cios. Potem drugi. I trzeci, a później przestała już liczyć. Grad, który na nią spadł był nieprzyjemny i niespodziewany. Gdy przeminął, była jeszcze w szoku. Wstała z ziemi, podpierając się o kanapę, wiedząc, że ukojenie zszarganych nerwów może przynieść tylko jedno.
Odpaliła papierosa, próbując opanować drżenie rąk. Machinalnie wyjęła kluczyk do szuflady i już po chwili na stole znalazła się piękna, zdobiona, kryształowa popielniczka. Chwyciła różdżkę leżącą na blacie – nie minęło wiele czasu, a w pomieszczeniu uniósł się siwy dym. Stanęła przy otwartym oknie, bo nie była pewna, czy Walsh lubi ten zapach – podejrzewała, że jak wielu za nim nie przepada. Ale musiała się uspokoić, w końcu była profesjonalistką. A dziś wieczorem miała jeszcze coś do zrobienia.
@Joshua Walsh