W tej sporej klasie, będącej w lochach mieści się około dwudziestu kociołków, na specjalnych palnikach. Zwykle panuje tu dość niska temperatura, co jest szczególnie uciążliwe zimą. Przez brak okien jedyne światło dają tu lampy wiszące na ścianach. W rogu klasy znajduje się gargulec z którego uczniowie mogą czerpać wodę potrzebną do warzenia mikstur. Przy prawej ścianie natomiast mieszczą się gabloty po same brzegi wypchane różnymi składnikami.
Podniosłą rękę. Wysłuchała zasad. Nie lubiła ich, ale te nie były takie najgorsze, prawda. - Alchemia kojarzy mi sie z Kamieniem Filozoficznym wynalezionym przez Nicolasa Flamela. I jeszcze z Pragą, miejscem, gdzie alchemia miała swój początek. A eliksiry z wywarami oraz czymś na kształt płynnych zaklęć. One mają moc tak jak zaklęcia, aczkolwiek w innej postaci - powiedziała, co jej na myśl przyszło. Może dobrze? - Eliksir życia czyli tworzony z kamienia filozoficznego - wyjaśniła. - Aczkolwiek trzeba zażywać go regularnie - dodała. - Nie istnieje taki, który po wypiciu jednej dawki dawałby życie wieczne.
Ostatnio zmieniony przez Rose Stuner dnia Pon 6 Wrz 2010 - 19:43, w całości zmieniany 1 raz
Nami zaśmiał się cicho pod nosem z reakcji Connie, choć i on trochę się speszył. Takie spekulacje nie były mu na rękę. Eliksiry... kojarzyły mu się tylko z czarną magią i głupotą młodszej siostry, która się takim jednym struła. Milczał więc, choć był zadowolony, że Connie, która zwykle tylko przeszkadza i zarabia szlabany, teraz sie udziela. Brunet zaczął dokładnie notować to, co mówiła nauczycielka i inni... może chociaż z tych lekcji uda mu się coś wynieść...
-Odebrali mi tytuł panny- Powiedziała udając niezadowolenie- To muszę wyjść za maż- Prychnęła chcichotając cicho. -Eliksir z Kamienia filozoficznego. Tak robił Nicholas Flammel- Powiedziała głośno, unosząc głos. Nie była do końca zadowolona, że teoria będzie na początek, ale trudno. I tak nie miała zamiaru zrezygnować akurat z tych zajęć. Uśmiechajać się opusciła ją spowrotem. Zapisała kilka słów na pergaminie.
Ostatnio zmieniony przez Connie Tenebres dnia Pon 6 Wrz 2010 - 19:45, w całości zmieniany 1 raz
Zastanawiała się nad tym czym jej się kojarzy eliksir. Patrzyła przez chwilę nauczycielkę, a potem zaczęła robić notatki jak to ona. Wypisała sobie obok notatki kilka nazw. Bombaku, Riddikuskus, Rogu i dopiero znów spojrzała na nauczycielke.
Rai znów leżąc w swoich rękach i na ławce wymamrotał słowa " Eliksir nieśmiertelności zwany także eliksirem życia pochodzi od kamienia filozoficznego... ale to już powiedziała reszta klasy " i znów po odpowiedzi wrócił do patrzenia na swoje ręce
- Brawo! - Noyer klasnęła w dłonie. - Huffelpuff zyskuje pięć punktów za pozaprogramową wiedzę panny Stuner. Nauczycielka rozejrzała się po klasie. - Dobrze, pani Tenebres, zdobyła pani dwa punkty dla Slytherinu. - A teraz parę podstawowych pytań, na które każdy powinien znać odpowiedź. Panie Kirei, czy może pan nam wyjaśnić, co to takiego jest akonit?
Uśmiechnęła się lekko słysząc pytanie. Znała odpowiedź, ale pytanie nie było do niej, więc zapisała sobie odpowiedź na pergaminie. Spojrzała na nauczycielkę.
Kiedy Nami usłyszał swoje nazwisko, aż sie wzdrygnął... że on ma powiedzieć? Jeszcze raz przeanalizował w głowie pytanie... Akonit, akonit... co to... - No... to inna nazwa tojadu. Rośliny takiej... z fioletowymi kwiatami... i trująca jest bardzo... - powiedział średnio składnie to, co udało mu się wygrzebać z pamięci...
Westchnęła cicho, unosząc na chwilę głowę by mniej więcej wiedzieć o czym jest mowa. Akonit? To już nawet ona, osoba tak beznadziejna z eliksirów to wiedziała! Znów opuściła głowę wpatrując się w swój twórczy pergamin w całości poświęcony ślizgonowi. Zastawiała się przez chwilę, czy aby nie dopisać tutaj niezwykle romantycznej pieśni, którą wymyśliła wczoraj wieczorem na jego cześć. Potem mogłaby schować pergamin pod poduszkę! A kiedy już będą małżeństwem, pokaże ich dzieciom ten oto dowód miłości sporządzony na lekcji eliksirów! Chociaż, może lepiej nie? Jeszcze dzieciaki sobie pomyślą, że ich matka była nieukiem... Ale z drugiej strony, nie chciała też by potomstwo miało ją za zbyt sztywną...Zdecydowanie, miała teraz bardzo poważny dylemat.
Zapisała na pergaminie definicję słowa, o które zapytała nauczycielka. Dobrze ją znała, ta roślina wiele razy przydała jej sie podczas warzenia wywaru. Spoglądała na chłopaka zastanawiajac się, czy on też zna poprawną podpowiedź. Nie była mu w stanie czego podpowiedziec, nauczycielka chyba ma uszy jak sokół. Kiedy jednak odpowiedział uśmiechnęła się lekko i dopisała kilka rzeczy.
- Bardzo dobrze - powiedziała Noyer i uśmiechnęła się. - Jeszcze chwila i pomyślałabym, że pan zasnął. Odchrząknęła i zwróciła się do całej klasy: - Z pewnością każdy z was chciałby już zacząć ważyć eliksiry. Nie ma problemu. Na następnej lekcji zaczniemy Wywar Żywej Śmierci, więc proszę, żebyście przypomnieli sobie o nim podstawowe informacje. Przygotujcie także krótką notatkę o akonicie. na dzisiaj to tyle, do widzenia - pożegnała uczniów i zebrała swoje rzeczy z biurka.
Akonit, phi, przerabiali to w zeszłym roku! Ale zawsze, jak trafiał się nowy nauczyciel, to powtarzał materiał z samego początku. Może chcą sprawdzić, na jakim poziomie są uczniowie? Mogliby jednak nie przesadzać z tym cofaniem się z tematami. - A ta notatka, to jako praca domowa na ocenę, czy po prostu dla nas? - zapytała. Wywar żywej śmierci... kojarzyła. Nawet niektóre składniki.
Słuchała co mówią na lekcji i jednocześnie wybijała sobie palcami jakiś rytm na blacie stolika. Nie, nie zapisywała, te informacje znała jeszcze z poprzedniego roku. Uznała, że jeśli będzie mówione coś nowego, wówczas zapisze. Mimo to wyciągnęła jednak z torby pióro i pergamin, od niechcenia coś sobie na nim kreśliła. Długie włosy odgarnęła na bok, aby jej nie przeszkadzały. Wśród jej jakże istotnych bazgrołów, przede wszystkim było można dostrzec jej imię zapisane w przeróżny sposób. I tak o to minęła jej cała lekcja. Właściwie to bardzo szybko. Jakoś sądziła, ze wszystko dłużej potrwa. Wstała więc ze swojego miejsca i zabrawszy pergamin i pióro, ruszył do drzwi. - Do widzenia - rzekła jeszcze i swym lekkim krokiem opuściła klasę.
Westchnęła smutno. I tyle? Konie. To, trudno. Pozbierała swoje rzeczy, dopisująć cos jeszcze na pergaminie i machnęła Namiedzie po czym wyszła z klasy. Musiała się teraz trochę przejsć. Dwa punkty? Nie jest źle. Hufflepuff i tak nie dogoni ich.
Zapisała sobie na pergaminie. Notatka o akonicie Wywar Żywej Śmierci Zwinęła pergamin i wlozyła do torby. Postanowiła nie spóźnić się następnym razem. NIe chciała podpaść, a tym bardziej czegos przegapić. - Do widzenia i dziekuję za lekcję. - powiedziała do nauczycielki. Chciała znów przeprosic za spóźnienie, ale nie zrobiła tego. Ruszyła do wyjścia.
- Dla was - powiedziała Noyer. - Przyda wam się wiedza o nim, szczególnie, że nie jest to najbezpieczniejszy składnik. Uśmiechnęła się do puchonki i wyszła z klasy.
Nami uśmiechnął się... fiu, ulżyło mu, bo właściwie nie był do końca pewny. Wywar Żywej Śmierci? Negai była by wniebowzięta... Kto wie, może przyjdzie już na następne zajęcia i mu pomoże... Sam też pomachał Connie, po czym spakował swoje rzeczy, i wyszedł z klasy.
Uzyskawszy odpowiedź spakowała czystą kartkę pergaminu, na której niby miały być notatki i zniknęła i ruszyła do drzwi. - Do widzenia - pożegnała się, jak wypadało, wychodząc na korytarz i pędząc na złamanie karku do kuchni. Jak zwykle minęła ją kolacja.
Ooooch Wilkie! Złamałeś sercee me! I nie wiem co mam robić... Właśnie była w połowie swej romantycznej pieśni, kiedy to nagle wszyscy zaczęli się podnosić z krzeseł. Czyżby już koniec lekcji? Tak wcześnie? Zerknęła na zegarek. Rzeczywiście, już po ósmej! Jakże ten czas szybko jej minął Pospiesznie wstała z miejsca, pamiętając jednak by przypadkowo nie zniszczyć swego dzieła. - Do widzenia, Pani Profesor. - pożegnała się z szerokim uśmiechem, jaki nauczyciele mogą zobaczyć tylko i wyłącznie pod koniec lekcji. Delikatnie, bardzo delikatnie zgięła w pół pergamin, a następnie ukradkiem cmoknęła kawałek, na którym wyraźnie zapisane było imię - Wilkie. Westchnęła jeszcze raz, po czym uważnie, by niczego nie pogiąć schowała pergamin do książki od eliksirów. Włożyła książkę do torby i opuściła klasę.
Wreszcie koniec... Rai ocknął się szybko po czym zebrał swoje przybory i wrzucił byle-jak do plecaka. -To Do-widzenia.... to była bardzo fajna lekcja - Powiedział po czym poszedł w stronę wyjścia z klasy, i już po paru minutach był na ruchomych schodach
- Hmm... idealne wyczucie czasu- pomyślał, szybko zapisał co jest zadane i zaczął chować przybory do plecaka, przez chwile spojrzał na kuzynkę, i ruszył w stronę wyjścia mówiąc: - Do widzenia... Po chwili znalazł się na korytarzu i zaczął zmierzać w stronę wielkich schodów.
Przypomnienie i notatka o akonicie zapisała i zwinęła pergamin, schowała pióro, po czym podniosła się z krzesła. Wyszła szybko z klasy, nie chciała się obijać, miała ochotę już dojść do pokoju wspólnego, a potem do dormitorium i spać, ziewnęła myśląc o tym.
Postanowiła sobie, że dziś zjawi się wcześniej na eliksirach, bowiem na ostatniej lekcji jej nie było i nie chciała robić złego wrażenia. Wystrojona jak nigdy wparowała do klasy. Upięła nawet swoje niesforne loki. Wzięła ze sobą czarny fartuszek, by się nie pobrudzić podczas warzenia. Wyjęła go z torby i założyła na siebie. Pasował idealnie. Soffii nie opuszczał dziś dobry humor. Niedawno zaplanowała wycieczkę do Londynu i już nie mogła się doczekać aż odwiedzi studio tatuażu. To mogłaby być wreszcie jakaś odmiana. Hogward bez wątpienia był ciekawym miejscem, lecz kiedy człowiek całymi dniami się po nim włóczył znał praktycznie każdy zakamarek. Choć ponoć tej szkoły nie dało się poznać do końca, tak przynajmniej zawsze mówili nauczyciele. Soffia usiadła w ławce i zaczęła coś bazgrać na pergaminie czekając aż lekcja się rozpocznie.
Weszła do sali, od razu poznała ślizgonkę - Soffie, uśmiechnęłą się na jej widok. - Cześć - przywitała się stając obok jej ławki - mogę? - zapytała wskazując na krzesło. Miała dziś bardzo dobry humor, i nawet spać jej się nie chciało. Jedynie co ją martwiło, to ktoś z jej mugolskiego życia.
Spojrzała na wchodzącą Ren. - Jasne siadaj - wskazała ręką krzesło obok niej. - Jak widać znowu sobie poczekamy - powiedziała i przeciągnęła się mocno - mam już po dziurki w nosie spóźniających się nauczycieli - siedziałam przed chwilą w klasie Run i czekałam jak głupek z piętnaście minut. Soffia już była bardzo zdenerwowana takim obrotem sprawy.
Zdjęła torbę i położyła ją obok ławki, siadła, rzeczywiście nauczyciel znowu się spóźniał. - Nauczyciele nie powinni się spóźniać - stwierdziła poważnie - a jeśli tak, dodatkowe dziesięć punktów dla każdego czekającego - to mówiać zaśmiała się, w takim tempie pod koniec roku wszyscy mieli by po tysiąc punktów, a Rawenclaw może wiećej, idąc tak jak o półtora tygodnia. Ona jeszcze nic nie zarobiła, z resztą to nie było jej mocną stroną, Renne' raczej punkty traciła.