Patrzę przez chwilę zdziwiona na Wolfa, który w odpowiedzi na mój super dowcipny tekst hojnie proponuje mi cokolwiek z asortymentu sklepu. -
Od razu widać, że znamy się jak łyse hipogryfy, skoro wybierasz mi prezent w takim miejscu - klepię go w ramię i kontynuuję small talk, z którego przyjaciel wychwytuje coś, co rzuciłam mimochodem. Zerkam na jego zapiski i kiwam głową, gdy jego palec wskazuje sklep, w którym byłam zmuszona słuchać irracjonalnej historii o kradzieży. -
Tak, tu, a co? - dopytuję, bo to coś, o czym nie pisały nawet portale plotkarskie, więc wizja, że dowiem się o czymś jako pierwsza, jest bardzo kusząca. I już mam zacząć wymieniać więcej szczegółów, gdy dopada nas sprzedawczyni, a Wolf macha jakimś stanikiem jakby to była jego biała flaga i możliwość ucieczki przed czymś niezręcznym. Wychodzi wręcz przeciwnie, zwłaszcza gdy z bielizny wyskakują imponujące wuwuzele ryczące na pół Doliny Godryka. -
O ten jest idealny! - mówię ledwo ukrywając śmiech, obejmuję mężczyznę i pod pretekstem podziękowania mu za
uroczy podarunek, odchodzę na bok, w międzyczasie uśmiechając się do ekspedientki i oznajmiając jej, że teraz sami poszukamy równie imponującego dołu, który będzie pasował do kompletu.
-
O co chodzi? - mrużę oczy z ekscytacji, gotowa na przygodę rodem z przedstawień kryminalnych. Jedyne co mam wspólnego z aurorami to to, że większość z nich składam do kupy po trudnych akcjach. To, co teraz przedstawia mi się w głowie za sprawą akcji, w której - można powiedzieć - pobieżnie brałam udział i zapisków Wolfa, powoli się klaruje w jakiś niezły przekręt. I iskry w moich oczach mogą być podpowiedzią, że nie odpuszczę tak łatwo i będę naciskać na to, aby brać udział w tej akcji. -
Myślisz, że mamy do czynienia z jakąś szajką? Albo m a f i ą? - wypowiadam słowa, które dosłownie zawsze padają w czytanych przeze mnie książkach. -
Gdzie jeszcze coś się działo?@wolfgang aniston