Niespodzianka jaką przygotowali im na powitanie nauczyciele nie należała do udanych, a z pewnością nie dla Oriane. Może i inni ekscytowali się możliwością spędzenia paru dni w pokoju z zupełnie obcą im osobą, jednak ona nie specjalnie przyjęła to z entuzjazmem. Nie wyobrażała sobie aby jakiś puchon bądź gryfon pałętał się po jej pokoju. Było to zdecydowanie ponad jej siły. I może i miała "miły" charakter, jednak... Zdecydowanie nie chciała zawierać nowych znajomości. Wystarczyły jej już te które posiadała. Chciała dobrze się bawić, a nie kłócić się w kółko ze swoim współlokatorem. Szybko sprawdziła który ma pokój i udała się w jego stronę.
Dotarłszy do niego położyła swoją torbę na jednym z czterech łóżek. Ucieszyła się z faktu, iż byłą tu pierwsza. Mogła na spokojnie wypakować swoje rzeczy do szafy i chwilę pomyśleć. Z całego serca cieszyła się, że nie musiała w tym roku wracać do domu. Choć na trochę mogła zapomnieć o ojcu i problemach jakie z nim miała. Żałowała jednak, że nie spotka się z bratem, jednak było warto opuścić to jedno spotkanie dla tego miejsca. Ściągnęła swoje buty opatulając się szczelniej swetrem który miała na sobie. Dobrze, że jednak go zabrałam. W całym hotelu było zimno. Może nie tak jak na dworze ale jednak. Z zaciekawieniem rozejrzała się po pomieszczeniu szukając jednego, małego drobiazgu. Z niedowierzaniem malującym się na twarzy położyła się na łóżku. Pięknie. Czyli o łazienkę będziemy musieli walczyć. Cieszyła się jednak w głębi serca, i to bardzo, że również i Destiny zdecydowała się przyjechać. Miała nadzieję, że to właśnie z nią będzie dzieliła pokój...

Pomysł nauczycieli nie przypadł Des do gustu. Nie lubiła niespodzianek. No bo co jeśli trafi do pokoju z jakimiś Gryfonami? Albo gorzej. Z Puchonami?! Nie wytrzymałaby godziny w tym pomieszczeniu. Krukoni by jej jeszcze tak nie przeszkadzali. Pojechała ze względu na znajomych. Wszyscy gdzieś powyjeżdżali, więc nie chciała zostać sama. Zawsze pozostają jakieś kluby, żeby imprezować, ale to nie to samo co domówki z przyjaciółmi. Liczyła, że na feriach będzie jeszcze więcej zabawy niż w roku szkolnym. W każdym razie, kolejnym powodem jej wyjazdu był brak chęci powrotu do domu. Kochała swoje miasto rodzinne, ale nie miała ochoty na odwiedziny wszystkich dziadków i nie chciała słuchać kolejnych kazań ciotki, o tym jak to przegina z alkoholem i tym wszystkim. Destiny była świadoma tego co robi... Po części. Lubiła pakować się w kłopoty i zaszaleć. To były jej główne zajęcia w życiu.
Spojrzała na numer pokoju i ruszyła w jego kierunku. Stanęła przed drzwiami i upewniła się czy to właściwe wejście. Weszła do pomieszczenia i ujrzała swoją przyjaciółkę, która się już zdążyła rozpakować.
- Ori!- niemal krzyknęła i rzuciła się, aby przytulić ją na powitanie. Kiedy już ją wypuściła, odłożyła swoje torby na łóżko obok i zaczęła przenosić ubrania do szafy.

Wstała niechętnie z posłania i podeszła do okna. Widok ukazujący się za nim zachwycił ją na tyle, iż przez pewien czas nie mogła złapać oddechu. Ośnieżona łąka - bo na nią wyglądał jej teren - i góry były jak zaczarowane. Do tego śnieg sypiący w około... Delikatny uśmiech pojawił się na jej ustach. Możliwe iż wpatrywałaby się w ten obrazek dłużej, gdyby nie nagłe poruszenie w pokoju. Od razu rozpoznała głos. Uśmiech powiększył się jej jeszcze bardziej i już miała się odwrócić i przytulić swoją przyjaciółkę o której jeszcze parę chwil wcześniej rozmyślała, lecz Destiny była szybsza. Odwzajemniła uścisk, a gdy w końcu ją puściła usiadła na zajętym wcześniej przez nią łóżku i przyglądała się poczynaniom dziewczyny wciąż szczerząc się do niej.
- Nawet nie masz pojęcia jak jestem szczęśliwa, że mamy pokój razem. - odgarnęła swoje długie włosy z twarzy, gdyż jeszcze chwila, a zaczęłaby je zjadać. - Nie wytrzymałabym rozłąki z tobą, a mieszkanie z puchonem bądź jakimś gryffonem skończyło by się wizytą w pokoju pielęgniarki. Oczywiście ich wizytą. - puściła w stronę przyjaciółki oczko.
Przez chwilę jej myśli zaprzątnęła jedna, mała myśl. Kto jeszcze będzie tu spał? Były cztery łóżka, a one dwie w pokoju, więc ktoś jeszcze powinien z nimi spać... Spać. Dość dziwnie zabrzmiało to w myślach Oriane. Oczywiście nie miała na myśli TEGO, jednak nic nie mogła poradzić, iż jej umysł skojarzył spanie w hotelu z... No wiadomo z czym. Westchnęła tylko odganiając niechcianą myśl i z błyskiem w oku jak i dużym uśmiechem zwiastującym kłopoty spojrzała na przyjaciółkę.
- Mam nadzieje, że opiekunowie trochę nam odpuszczą i będziemy mogły się zabawić. - zbliżyła się do swojej torby otwierając pierwszą przegródkę. Po woli wyciągnęła ze środka butelkę ognistej. - Mam nadzieję, że nie zostawisz mnie samej z tą butelką. Ktoś musi pomóc mi ją opróżnić. - nie wyobrażała sobie picia alkoholu z przypadkowym puchonem bądź gryffonem. Doskonale wiedziała, że każdy z domów od czasu do czasu organizuje imprezy, jednak nie chciała trafić na jakiegoś świętoszka który na widok butelki biegnie do opiekuna. Ślizgon to ślizgon, a przyjaciółka... Połączenie idealne.

- Wierz mi, ja też- uśmiechnęła się szeroko do przyjaciółki. Zastanawiało ją, kto zajmie dwa. pozostałe łóżka. Na prawdę wątpiła, że reszta uczniów już miała przydzielone pokoje, ale wciąż miała nadzieję, że nikt więcej nie zjawi się w tym pomieszczeniu. Jeśli to będą jakieś puchony lub gryfony, będą błagać nauczycieli o zmianę pokoju. Dwie ślizgonki i to na dodatek przyjaciółki to gorące połączenie.
- Gdzie łazienka?- wyjęła z bagażu kosmetyczkę i rozejrzała się, w poszukiwaniu pomieszczenia.-Już nie cierpię tego hotelu- westchnęła, kiedy zrozumiała gdzie znajduję się toaleta. Czy to naprawdę tak wielki problem zrobić łazienkę na pokój? Czy to aż tak dużo kosztuje? Nigdy tego nie lubiła w hotelach. Przecież nie będzie przez cały korytarz biec w swojej skromnej piżamie do pokoju.- i czy oni tutaj w ogóle grzeją?- dodała otulając się przywiezionym kocykiem. Dziękowała Bogu, że go wzięła, bo było na prawdę zimno. Nie tak jak na zewnątrz, ale wciąż zimno. Wiadomo, w Anglii klimat nie jest najlepszy, a Des zdecydowanie wolała cieplejsze strony świata, ale to nie zmienia faktu, że temperatura na dworze, jak i w budynku przeszkadzała ślizgonce.
- Kochanie, ty się jeszcze pytasz?- usiadła na krańcu łóżka i pachnęła ręką na znak, aby podała jej butelkę.- Jedna na dwie? Nie sądzisz, że to trochę mało?- sięgnęła po torbę i wyciągnęła kolejną butelkę. Popatrzyła na Oriane, pokazując szereg białych zębów.

Uśmiechnęła się zadowolona, iż pomysł przypadł do gustu dziewczynie. Były pełnoprawnymi czarownicami. Mogły robić co chciały i nikomu nic do tego, nawet nauczycielom którzy pilnowali całej tej wycieczki. Złapała pewniej za butelkę i wraz z nią udała się w stronę Des. Widząc jak wyciąga drugą butelkę ze swojej torby jej uśmiech powiększył się jeszcze bardziej. Zdecydowanie pobyt tutaj będzie dla nich udany. Usiadła na tym samym łóżku co jej przyjaciółka kładąc butelkę pomiędzy nie. Rozejrzała się jeszcze w poszukiwaniu szklanek ale nie znajdując żadnej wzruszyła tylko ramionami.
- Coś czuję, że nie dane będzie nam pić ze szklanek. - mrugnęła do Destiny i odkręciła jedną z butelek pociągając spory łyk. Przymknęła oczy czując przyjemne ciepło w gardle jak i żołądku zmieszane z niewielkim pieczeniem. Już nie pamiętała kiedy ostatni raz piła w ten sposób. W towarzystwie innych osób starała się zachowywać jak nauczyli ją rodzice - z gracją i kulturą. Przy Destiny nie musiała udawać ułożonej córeczki, kulturalnej i grzecznej. Nie jeśli chodziło o picie. Mogła zapomnieć na chwilę o etykiecie która ją obowiązywała od najmłodszych lat. Dla polepszenia sobie, i tak już bardzo dobrego nastroju, pociągnęła jeszcze jeden łyk podając butelkę przyjaciółce.
- Gdyby mój ojciec mnie teraz zobaczył z pewnością zamknął by mnie w jakimś pomieszczeniu bez okien. - prychnęła i oparła się o ramę łóżka prostując nogi. - Tak poza tym co u Sonyi i Kaia? Też wybrali się na ferie czy raczej woleli wrócić do domu? Już dawno ich nie widziałam.

Nie wyobrażała sobie tej chwili z kimś innym niż Oriane. Des traktowała ją, jak siostrę. Wiedziała, że jeśli wpadnie na jakiś głupi pomysł, ślizgonka jej nie wyśmieje, lecz będzie chętna do pomocy. Zawsze mogła z nią wypić i zaszaleć.
- Po co nam szklanki?- zaśmiała się i wzięła butelkę od przyjaciółki. Upiła łyk i skrzywiła się lekko. Od tak dawna pija alkohole, ale wciąż nie mogła się przyzwyczaić do tego smaku. Był dla niej taki nieprzyjemny, lecz smaczny. To ma sens?
- Zamknął by mnie z tobą,- powiedziała- prędzej zburzyłybyśmy ścianę niż tam wytrzymały.- Des wiedziała przez co przechodziła Oriane i nie chciała kontynuować tego tematu. Wiedziała, że może tym zepsuć radosny dzień.- A wiesz, że nie wiem?- położyła się na łóżku, podając przyjaciółce napój.- Mówili coś o powrocie do domu, ale nie jestem pewna, na co się w końcu zdecydowali.- Kai zapewne pojechał do Cambridge, aby załatwiać rodzinne sprawy. Po śmierci rodziców on się wszystkim zajmował, a ciotka mu tylko niechętnie pomagała. Udawała miłą, ale Destiny wiedziała, że to było ostatnie miejsce, gdzie się chciała znaleźć. Sonya natomiast nie przepuściłaby okazji na codzienne imprezowanie, chociaż kochała miasto rodzinne i starała się tam wracać jak najczęściej. To jedna z niewielu różnic u bliźniaczek. Po katastrofie Des omijała to miasto wielkim łukiem. Bardzo jej się tam podobało, ale nie lubiła kiedy wszystkie wspomnienia powracały.
-  A ty? Myślałam, że pojedziesz się spotkać z Willem- szybko wyrzuciła z głowy myśli o rodzinnym miasteczku i powróciła na ziemię.

Perspektywa spędzenia nocy, a nawet kilku w podziemiach starego dworu już nie wydawała się tak bardzo straszna jak wcześniej. Z Des z pewnością nie bałaby się w ogóle, a nawet Will nie byłby potrzebny. Burzenie ścian również mogłoby być ciekawe.
- Mimo wszystko mam jednak nadzieję, że nie dojdzie do tego i nie będziemy musiały niczego burzyć. Choć z drugiej strony mogłoby być to ciekawą przygodą. Miałybyśmy co wspominać po latach. - na tym skończyła swoją wypowiedź. Nie chciała rozmawiać dalej o rodzinie. O Willu tak ale o reszcie nie. W końcu nie byli oni dla niej prawdziwą rodziną. Nie po tym co jej zrobili. Kiedyś nawet myślała o wypiciu eliksiru zapomnienia. Chciała zapomnieć wszystko. Włącznie z Des, za co było jej później strasznie głupio i przykro. Nie zrobiła tego jedynie przez wzgląd właśnie na nią. Nie potrafiła, a raczej z czasem nie chciała o niej zapominać. Była dla niej siostrą której nigdy nie miała.
Wzięła od przyjaciółki trunek i pociągnęła spory łyk. I tym razem alkohol dał o sobie znać niemiłym pieczeniem i przyjemnym ciepłem.
- Miałam jechać do niego, jednak chwila wytchnienia przyda się nam obojgu, a z tego co ostatnio pisał mi w liście to miał spotkać się z rodzicami naszymi. - nie rozumiała czemu chciał się jeszcze z nimi widywać. Najwidoczniej czuł potrzebę którą ona już dawno zdążyła wyprzeć ze swojej świadomości. - Muszę Ci coś powiedzieć... - na chwilę wstrzymała oddech patrząc w oczy Des - Mam słabość do jednego z nauczycieli. A mianowicie nauczyciela Obrony przed czarną magią - Noela. - nie wiedziała jak zareaguje jej przyjaciółka dlatego pociągnęła spory łyk alkoholu z butelki. Chciała powiedzieć jej o tym wcześniej jednak nie było okazji, a wyjazd wydawał się do tego idealny w szczególności, jak się później okazało, miały pokój tylko dla siebie, co stwarzało idealne warunki do rozmowy.

Po usłyszeniu ostatnich zdań, wypowiedzianych przez Oriane, Destiny podniosła się niczym na zawołanie. Wiedziała, że Noel zawsze ma coś do swoich uczennic. Najczęściej studentek...
- Nauczyciel Obrony Przed Czarną Magią mówisz- zastanowiła się chwilę, przypominając sobie dokładne rysy twarzy osobnika.- Oczywiście, nie dziwie ci się. Niezłe z niego ciacho.- zaśmiała się. Des nie miała słabości do nieco starszych mężczyzn. Właściwie nie miała słabości do żadnych mężczyzn. Może do jednego, ale to nie ważne i nie aktualne. Jak zwykle mylne uczucie. Lubiła się nimi bawić, ale zazwyczaj nie trzymała z nimi długo kontaktu. Oczywiście są tacy, z którymi uwielbia spędzać czas i traktuje ich jak braci. Ale to tylko garstka osób. Oczywiście ma jeszcze jakiś tam znajomych, ale oni są głównie od imprez.
- Nigdy mnie jakoś szczególnie nie interesował- uśmiechnęła się.- Ale opowiadaj jak to się stało, bo przecież musiał coś zrobić.

Ferie zimowe miały być przerwą od codziennych obowiązków szkolnych i uniknięciem powrotu do domu. Właściwie genialny pomysł, bo Benj praktycznie mieszkał w Hogsmeade, więc nie uciekłby z zamku tak daleko jak w przypadku Gór Skalistych. Cóż, Góry Skaliste faktycznie znajdywały się znacznie dalej niż miało to miejsce w przypadku Hogsmeade. Może Benj nie był jakimś wielkim zwolennikiem krajobrazu górskiego i nie spieszno mu było na wędrówki po górach, jednakże trzeba było przyznać, że to miejsce robiło atmosferę!
Hotel nie spełnił jednak oczekiwań Benja. Nie bardzo podobało mu się to, że w tym miejscu było tak chłodno. Chociaż z drugiej strony miał kolejny powód, żeby się napić. I tym razem uargumentowałby to dbaniem o temperaturę ciała!
Błądząc po hotelu co chwila patrzył na rozpiskę z miejscem jego zakwaterowania. Tym razem trafił na dziwną numerację, gdyż pokoje nie były oznakowane liczbami, a... literami. Do jego nazwiska przypisano literkę P. Pasowała pod nazwisko Potocky. Zacnie.
Gdy tylko przekroczył próg pokoju zamarł. Zamiast zastać puste jeszcze pomieszczeni zauważył w nim dwie dziewczyny. W tym Destiny, która dziwnym zbiegiem okoliczności przypominała mu ich ostatnie spotkanie, bo też piła alkohol. Gdy tak stanął w miejscu uznał, że musi być skończonym kretynem.
- Wybaczcie, chyba pomyliłem pokoje. - powiedział po czym szybko wyszedł zobaczyć, czy na pewno trafił do pokoju o literze P. Gdy tylko wyszedł na korytarz przetarł oczy i odwrócil się, żeby się upewnić, czy nie pomylił sobie P z R. Cóz, chyba ktoś go kocha, że przydzielił go do pokoju z dziewczynami.
- Chyba mamy razem pokój... - rzucił nieśmiało wchodząc do pokoju i rzucając swoje bagaże na ziemie. Jednocześnie pokazał swoją rozpiske dziewczynom, żeby wierzyły, że to nie jest jego widzimisię.

Przez chwilę patrzyła na to co robi jej przyjaciółka. Nie zdziwiła ją jej reakcja, a wręcz przeciwnie. Uśmiechnęła się do niej w ten specyficzny, ciepły sposób jakim obdarzała tylko Des. Do nikogo innego nie mogła zdobyć się na ten uśmiech. No może jeszcze do Rasha ale od balu bożonarodzeniowego nie widzieli się nawet w przelocie. Ciekawa była czy wszystko u niego w porządku. W jednej chwili przed jej oczami stanęły wydarzenia związane z felernym balem. Z zamyśleniem spojrzała na swoją prawą dłoń która ucierpiała tamtego dnia. Dziś już nie było nawet śladu po jakimkolwiek urazie.
Słysząc kolejne słowa dziewczyny usiadła wygodniej chcąc jej wszystko powiedzieć. Może i nie było tego dużo i raczej było to szczeniackie zauroczenie starszym od siebie mężczyzną niż jakaś wielka, zwariowana i namiętna miłość lecz chciała aby Des o tym wiedziała. Otwierała już usta aby powiedzieć co i jak gdy drzwi pokoju otworzyły się, a w nich staną jakiś chłopak. Nie znała go. Po chwili jednak ten przeprosił je za pomylenie pokoju i znikną. Może i nie byłoby w tym nic śmiesznego, gdyby nie to, że po kilku sekundach wrócił z powrotem. Oriane spojrzała najpierw na chłopaka, a później na Des i zaczęła się cicho śmiać. Pewnie gdyby nie alkohol jej oburzenie rozniosło by pokój, jednak w obecnym jej stanie nie potrafiła być wściekła na nic.
- W takim razie masz do wyboru dwa łóżka. Mamy nadzieję, że nasze towarzystwo nie będzie Ci przeszkadzać. - [b]złapała jedną z butelek i podeszła do chłopaka podając mu ją [b]- Strasznie tu zimno. Mam nadzieję, że nie jesteś abstynentem? A tak przy okazji, jestem Oriane.

Dziewczyna stała w miejscu i czekała na odpowiedź przyjaciółki. Odwzajemniła uśmiech, pokazując rząd białych zębów. Widziała, że chce coś powiedzieć, jednak ktoś jej przeszkodził. Kiedy spojrzała w stronę drzwi zobaczyła pana Potockiego we własnej osobie. Z początku go nie poznała, bo widziała go tylko raz, ale po chwili sobie przypomniała, gdzie się ostatnio spotkali. Okoliczności bardzo się nie różniły od ich poprzedniego spotkania. To było w jakimś klubie chyba. Sama nie pamięta, bo zdecydowanie za dużo wypiła. Patrzyła się chwilę na niego i odprowadziła wzrokiem do wyjścia. Zdziwiła się, bo mogłoby być ciekawie, gdyby miał z nimi pokój. Kiedy zobaczyła, że wrócił do pomieszczenia, miała grymas na twarzy. No bo kto by się na niego nie patrzył, jak na idiotę? Kto normalny tak robi? Co on do cholery wyprawia?Pomyślała. Nie znała go dobrze, nie rozumiała jego postępowania i chyba nie chciała zrozumieć.
- Dokończymy ten temat później.- zwróciła się do przyjaciółki. Chciał się dostać do swojego pokoju, dobra, ale na prawdę mógł mieć lepsze wyczucie czasu. Oriane miała właśnie powiedzieć jej coś bardzo ważnego. No dobra, może to nie jest aż tak ważne, ale wszystko co mówi Carstairs, jest dla Destiny istotne. W końcu od czego są przyjaciele?
- Potocky.- powiedziała donośnie i z niechęcią. Ona naprawdę chciała mieć ten pokój tylko dla siebie i przyjaciółki.

To strasznie dziwne uczucie, gdy zdajesz sobie sprawę z tego, że podczas jakiegoś wyjazdu dzielisz pokój z samymi dziewczynami. To znaczy to nie tak, ze Benj się nie cieszył. Ta informacja chyba do niego jeszcze dotarła, bo był po prostu kompletnie zaszokowany. Czy los mógł mu sprawić jeszcze większy prezent niż to co właśnie miało mieć miejsce na zimowym obozie w Górach Skalistych?
Gdy Benj pozostawił już z boku pokoju wszystkie swoje rzeczy jedna z dziewczyn, którą nie była Destiny podeszła do niego z butelką w ręku. Widać było, że dziewczyna już trochę przyswoiła alkoholu, skoro nie przeszkadzał jej fakt, że będzie musiała co rano paradować przed facetem. Cóż, może po prostu go wyrzucą pod łóżko albo oślepią?
- A moge wybrać jedno z tych zajętych i dołączyć do którejś z Was? - zaśmiał się, żeby rozluźnić atmosferę Benj i przyjął od dziewczyny butelkę z alkoholem. - Na szczęście nie stronię od alkoholu, więc pod tym względem mogę dotrzymać Wam towarzystwa. Na szczęście to nie jedyny sposób, który opanowałem, żeby rozgrzać orga(ni)zm! - stary, dobry, flirtujący Benj. Dawno go chyba nie widziano w takiej odsłonie. Tuż po tej płomiennej przemowie i uśmiechu w stronę dziewczyny, która przedstawiła się jako Oriane wyciągnął rękę, żeby uchwycić jej dłoń i pocałował ją lekko. - Benj.
- Destiny, Twoja koleżanka chyba dużo bardziej cieszy się na mój widok, sprawiasz mi przykrość. - powiedział tuż po chwili, gdy wymienił z Oriane uprzejmości i podszedł do panny Sharewood.

Reakcja Des na widok chłopaka dała Ori trochę do myślenia. Znała ten ton głosu i bardzo ciekawa była skąd ta dwójka się zna. Zapamiętała sobie aby wypytać o to później przyjaciółkę. Teraz jednak uśmiechnęła się przyjaźnie do nowego lokatora. W końcu sama go nie znała, a jego "żart" nawet przypadł jej do gustu. Czuła, że mogą się dogadać.
Zaskoczyło ją to w jaki sposób się przedstawił. Już dawno nie spotkała chłopaka który ucałowałby ją w dłoń. Było to nawet miłe uczucie, jak i z lekka nostalgiczne. Często w domu spotykała się z podobnym zachowaniem ze strony swego brata.
- Coś czuję, że razem z Tobą Benj może być ciekawie. Nie uważasz Des? - odwróciła się w stronę przyjaciółki. Wiedziała, że chciała aby ten pokój dzieliły tylko one we dwie, jednak w obecnej sytuacji nie miały co narzekać. O ile nie był on gryffonem.

To nie tak, że Destiny go nie lubiła. Ona po prostu chciała spędzić czas ze swoją przyjaciółką. TYLKO przyjaciółką. Sam fakt, że będzie zmuszona widzieć go codziennie z rana jej nie przeszkadzał. Dziewczyna nie zamierzała dzielić pokoju, z kimś innym nić Oriane. No może ktoś by się jeszcze znalazł. Słysząc żart Potockiego kącik jej ust uniósł się lekko do góry, ale szybko się ogarnęła i zrobiła poważną minę. Duma zawsze najważniejsza.
- Wybacz mi proszę moje niezadowolenie, lecz wolałabym, aby ktoś inny znajdował się na twoim miejscu.- powiedziała, myśląc oczywiście o Joshu. Niby między nimi nic nie było, ale uwielbiała spędzać z nim czas. Właściwie sama nie wiedziała, czemu w ogóle o nim myśli. Przecież to tylko kolega, którego poznała na peronie.
- Z pewnością.- uśmiechnęła się do Oriane.

Dziewczyna już przed wejściem tutaj słyszała na korytarzy rozmowy na temat pokoi. To też wiedziała, że nie ma się czego obawiać – podobno były całkiem ładne i przytulne. A wspólne łazienki w żaden sposób jej nie straszyły. Wprawdzie w domu mieszkała w jak największym luksusie, ale bunt sprawiał, że wolała właśnie tego typu rzeczy – przyziemne, proste. Byle by tylko nie musiała dzielić pokoju z kimś, kto w jakikolwiek sposób jej działa na nerwy. Na szczęście Nathaniel jest gdzie indziej, Lilith przyleciała się już wcześniej pytać o pokój i nie były razem. Pewnej chorej psychicznie puchonki też się nie spodziewała. Całą resztę miała generalnie w dupie.
Otworzyła drzwi rozglądając się za osobami, które się tam znajdują. Dwóch z nich nie znała. Trzecia... Cóż. Sprawiła, że Vittoria od razu otworzyła szerzej oczy. Moment moment. Skąd ona ją zna... Coś jej świtało. Jakaś mała żaróweczka próbowała zapalić się nad głową. Udało się jej połączyć fakty. Amfiteatr. Lucas. Mina tej dziewczyny. Cóż, to ona ich przyłapała na małych igraszkach w lesie. Od tego czasu nie miała kontaktu ze ślizgonem. Unikała go za wszelką cenę. Relacje tego typu są balastem, na który nie mogła sobie pozwolić. Szczególnie kiedy obecnie podrywa pewnego człeka z chęcią zemsty. Gdyby się dowiedział, że całowała się z kimś w lesie, to na pewno nie dałby się złapać w sidła. I ta dziewczyna stojąca przed nią była jedynym świadkiem, który mógł jej zaszkodzić. A to oznaczało, że trzeba było ją sobie podporządkować.
Szybko ogarnęła się i uśmiechnęła wesoło do osób znajdujących się tutaj. Oczywiście szczerości w tym nie było, ale już od na tyle długiego czasu ciągle coś udawała, że nawet sama miała problem odróżnić prawdę od fałszu w swoim zachowaniu.
- Hey, jestem Titi. Miło was poznać – Przedstawiła się jak zwykle ksywką. Jej imię było tajemnicą dla bardzo wielu osób. Właściwie używała go na co dzień tylko dziewczyna, z którą wymieniała listy. Tej nigdy nie podała swojej ksywki. Za wielka je łączyła więź żeby coś ukrywać. Na samo wspomnienie ów korespondentki w jej oczach zawsze pojawiały się wesołe ogniki.
- Które łóżko jest wolne? - Zagadnęła zaglądając, czy któreś z nic szczególnie jej się podoba. Ale w sumie łóżko, to łóżko. I tak raczej jej tu nie będzie za często. Stwarzała pozory trochę niepewnej, bo w końcu tak powinna się zachowywać będąc osobą, którą dopiero miesiąc temu przeniesiono.

Może gdyby nie alkohol to wyczułaby co tak naprawdę chciała powiedzieć jej przyjaciółka. Jednak już i tak zbyt dużo miała go we krwi aby kojarzyć co któ mówił i co miał przez to na myśli. Dziś chciała się całkowicie odciąć, co nie zdarzało się jej często. Zazwyczaj, a raczej przez cały czas, panowała nad swoimi zachowaniami i nie dopuszczała do siebie nikogo, jednak ostatnio robiła zbyt dużo sprzecznych rzeczy z jej charakterem. Nie wiedziała co się dzieje ale po tygodniu od zauważenia tego zjawiska przestała się tym martwić. Czuła w pewien sposób jakby przestawała być ślizgonem. Może to nawet i lepiej... Choć Puchonów nadal nie trawiła i nie wyobrażała sobie mieszkania z jednym z nich w tym pokoju. Gryffona przeżyje ale puszka... Za NIC!
Już chciała podać butelkę z ognistą Des gdy drzwi otworzyły się po raz trzeci odkąd siedziała tutaj (nie licząc podwójnego wejścia Benja xD) i do pomieszczenia weszła dziewczyna. Z początku Oriane nie zwróciła na nią szczególnej uwagi. Jednak chwilę po tym jak się odezwała i przedstawiła jej umysł zaczął krzyczeć. Może gdyby nie alkohol od razu rozpoznała by w niej niedawno poznaną - niepoznaną nieznajomą z amfiteatru. Zignorowała wszelkie protesty i krzyki jej umysłu i z uśmiechem na ustach podeszła do niej wręczając, jak wcześniej, butelkę z alkoholem do jej rąk.
- Nam również miło Cię poznać. Jestem Oriane. Tamte dwie istoty to Des i Benj. - mówiąc to wskazała na swoich towarzyszy, oczywiście przypisując każdemu nie jego imię. Co ten alkohol potrafi zrobić z człowiekiem. - Obok Des jest jedno wolno. Możesz je zając. - podeszła do Des zaberając jej butelkę z małymi ognikami w oczach. Pociągnęła tylko jeden łyk i postanowiła, że będzie to ostatni dzisiejszego wieczora. NIe chciała mieć kaca na następny dzień, a wszystko prowadziło właśnie do tego. - Możesz czuć się jak w niebie Benj. Gdybym ja była na twoim miejscu z pewnością tak właśnie bym się czuła. - puściła mu oczko. - Z którego jesteś domu Titi i rocznika? - jak zwykle, ciekawska strona Oriane się właśnie przebudziła. Mimo alkoholu.