Kawiarnia została zaczarowana w taki sposób, że padający deszcz czy śnieg nie dosięga stolików stojących przed urokliwą kamienicą. Kawiarnie wypełnia zapach cynamonu i pieczonego ciasta. Możesz zawsze liczyć na słodkości, które poruszą Twoje zmysły. Nie obawiaj się kalorii. Wchodząc do środka, czujesz, że możesz całkowicie się zatracić i nie istnieją już żadne problemy.
Dostępny asortyment::
► Yin i yang ► Imbirowa mątwa ► Cytrynowy Raj ► Malinowy Chruśniak ► Sen Memortka ► Wiśniowy Gryf ► Zielona herbata ► Herbata jaśminowa/goździkowa/kardamonowa ► Herbata z dzikiej róży/z czarnego bzu ► Herbata z konfiturą/z sokiem/z miodem i cytryną ► Dyptamowy smakosz ► Smocze espresso ► Chochlikowe cappuccino ► Bazyliszkowe Macchiato ► Syrenie Latte ► Frappucino smakowe z bitą śmietaną i polewą ► Czekolada orzechowa/waniliowa/piernikowa/biała ► Czekolada z rumem/irish coffee ► Czekolada z likierem owocowym/z musem owocowym ► Świeżo wyciskany sok/smoothie owocowe/koktajl ► Drink dnia (zapytaj obsługę)
Śniadania: ► Croissant z konfiturą, sok ze świeżych pomarańczy, jogurt z granolą i owocami ► Tosty francuskie z dowolnymi składnikami, kawa lub herbata ► Grzanki serowe, jajko po benedyktyńsku, bekon, kawa lub herbata ► Ciabaty zapiekane na ciepło, świeżo wyciskany sok
Słodkości: ► Malinowy sernik ► Szarlotka z lodami ► Eklerki 3 sztuki ► Tiramisu ► Deser lodowy z bitą śmietaną i owocami sezonowymi ► Naleśniki na słodko z dowolnymi składnikami ► Creme brulee ► Rurki z kremem 2 sztuki ► Kanarkowe kremówki ► Suflet czekoladowy ► Ciastka nasączane eliksirem rozśmieszającym
Szczerze powiedziawszy, Adela miała odrobinę dość pracowania w Miodowym Królestwie - spodziewała się po tej pracy doznać jak w Fabryce Honeycottów, a dostała wrzeszczące dzieciaki i podłe pieniądze. W dalszej perspektywie wiedziała, że chce tę pracę zmienić, ale potrzebowała forsy na kursy, więc jeszcze jakoś się męczyła. Ten dzień miał być jednak wyjątkowy - dzięki Kate, która urobiła swoje szefostwo do nawiązania współpracy z Miodowym Królestwem. Adela równie sprawnie postąpiła ze swoim szefem i wyruszyła w delegację, wraz z pysznościami, które miały zostać zdegustowane we Francuskim Pocałunku. Liczyła, że właścicielom i obsłudze uda się coś wybrać, bo wtedy miałaby szansę na premię. No i przede wszystkim, że będzie miała szansę pogadać z Kate choć chwilę sam na sam. Ostatnio, mimo wspólnych lekcji, nie miały zbyt wiele czasu na plotki, a było naprawdę sporo tematów, które mogłyby, a być może nawet powinny, razem poruszyć. Niestety, ten wielki dzień od początku był mocno zaburzony - jeszcze w w sklepie dopadły ją widziadła i to takie harde. Najpierw głosy krzyczały do niej, że uraziła ich właścicieli, a gdy nauczona doświadczeniem z poprzedniego ataku ignorowała je, dostawała ciosy w ramiona i łydki. Tym razem była przygotowana, więc miała większą kontrolę nad swoim stanem i nie krzyczała w niebogłosy, niemniej utrudniało jej to zarówno zapakowanie wypieków, jak i dostanie się do celu. Finalnie, mimo szybszego wyjścia, dotarła praktycznie w ostatniej chwili, lekko utykając. - Heej - odparła i od razu przeszła do rzeczy, totalnie się nie patyczkując - Proszę pomóż mi, mam te widziadła... Nie powinna narzekać, bo w sumie zdarzały się jej dość rzadko, ale jednak za każdym razem dostawała z bani tak mocnymi, że czuła się po prostu źle. Liczyła, że to będzie miły dzień, a tymczasem wszystko składało się bardzo źle. Mimo wszystko starała się robić dobrą minę do złej gry. - Przywiozłam chyba z 20 rodzajów, na pewno coś wybierzecie - powiedziała, starając się ignorować ból kończyn. Gdy usłyszała od Kate, że muszą pogadać, skinęła głową, bo w gruncie rzeczy miała to samo do przekazania. Było tyle tematów do poruszenia, ale najpierw musiały się zająć rozłożeniem degustacji.
Kate, zatrudniając się we Francuskim Pocałunku, przede wszystkim szukała łatwego pieniądza - okazywało się jednak wraz z mijającym czasem, że marnowała go w kawiarni dość sporo, a wynagrodzenie jednak niekoniecznie ją zadowalało. Również stała u progu zmiany ścieżki kariery, jej problem niestety polegał na tym, że nie do końca wiedziała, w którą stronę miałaby udać się dalej. Robienie kawy i podawanie ciast było proste i choć początkowo miała w tym zerowe doświadczenie, już nie była junior baristką i osiągnęła w tym fachu względną swobodę. O ile parzenie kawy na taką skalę mogła nazwać fachem. Nadal za mało wiedziała i wyczuwała, jeśli chodziło o różnicę w ziarnach i ich blendach, nie była kawową wirtuozerką jak reszta składu. Ten myk ze współpracą z Miodowym Królestwem prawdopodobnie zapewni jej angaż na dłuższą chwilę, bo gdyby nie jej wspaniały pomyślunek, pewnie niedługo szef sam by stwierdził, że niewiele tu po niej. W końcu, jak pewien Ślizgon słusznie zauważył, nic tylko chciałaby flirtować z klientami... Szkoda, że dawno jej nie odwiedził w pracy. Zobaczyła, że Adela utyka i posłała jej pytające spojrzenie spod lekko zmarszczonych brwi, lecz gdy tylko dowiedziała się, że koleżankę nękają smogowe wizje, natychmiast zrozumiała w czym tkwił problem. Ona sama całkiem niedawno padła ich ofiarą i też skończyła nieźle poobijana. - Jasne, daj mi to i to - powiedziała, wskazując na pakunki znajdujące się najbardziej na wierzchu, by prosto było jej przejąć od niej ciężary. - Faktycznie, chyba wyniosłaś połowę Miodowego - stęknęła pod naporem słodkości, po czym ruszyły do wejścia. Kate pchnęła drzwi łokciem i pozwoliła Adeli wejść jako pierwszej do środka. Przedstawiła ją szybko szefowi, który powitał ją z szerokim uśmiechem. Milburn skinęła głową na jedną z kelnerek, by pomogła im rozstawić wszystkie dobroci przyniesione przez Honeycottównę. Jako że wcześniej przedstawiła jej wstępny plan, starali się wszyscy go trzymać - czyli najpierw rekonesans smakowy, dopiero później jakiekolwiek decyzje. Kate już widziała jedną czy dwie rzeczy, które swoim wyglądem przemawiały do niej bardziej niż inne, lecz to nie do niej należała decyzja. Poza tym czasem te pozornie nie wyglądające smakołyki okazywały się być najlepsze. Złapała jedno z ciastek z kruchym spodem, po czym odeszła na bok, ciągnąc Adelę za sobą. - Słyszałam o waszych wyścigach i szlabanie - zaczęła na starcie. - Wciąż nie mogę uwierzyć, że żadne z was nie wpadło na to, żeby mnie wziąć... - dodała z wyrzutem w głosie, bardzo kiepsko kryjąc bijącą od niej zazdrość.
To tajemnicze bicie jej ciała, nawet mimo wsparcia Kate, więc Adela szła coraz wolniej, z trudem utrzymując równowagę i modląc się, by tym razem nie zaliczyć gleby. Już abstrahując od swojego własnego samopoczucia - czuła się także winna, że straumatyzowała Cole'a, a jednak przyjaciółka była jej dużo droższa, więc Gryfonka nieszczególnie miała ochotę na dostarczanie jej nieprzyjemności tego rodzaju. Dodatkowe poruszanie utrudniała jej wszecho - Starałam się wybrać jak najwięcej pozycji, żeby twoje szefostwo miało z czego wybierać - powiedziała, krzywiąc się z bólu i starając odwrócić uwagę od słyszanych krzyków - Obie wyjdziemy dobrze na tym, jeśli zdecydują się coś wybrać. Plusem tej całej "ustawki" było to, że faktycznie miały szansę upiec dwie pieczenie na jednym ogniu - Adela mogła być doceniona za znalezienie klienta, a Kate - za załatwienie dostawcy z preferencyjnymi cenami. Nawet jeśli nie otrzymałyby premii, to zawsze dobrze mieć pozytywne relacje z szefostwem i trochę "wyjść przed szereg".. Mimo "niedogodności" targających jej ciałem, Adela grzecznie przywitała się z szefostwem Kate, a następnie pomogła w rozkładaniu słodkości, tylko pod nosem, bardzo dyskretnie sycząc "ał". Co by nie powiedzieć - zazwyczaj brakło jej ogłady, ale w tej sytuacji nie chciała zwracać na siebie zbyt wiele uwagi, by Milburn nie miała jakichś niedogodności ze strony szefostwa. Zresztą, uderzenia i krzyki powoli słabły, więc Honeycottówna miała nadzieję, że wkrótce jej marna sytuacja ulegnie poprawie. Sytuacja jednak pogorszyła się - nie ze względu na ból, ale na to, że przyjaciółka Adeli była wyraźnie zawiedziona jej postawą w kwestii feralnego wyściu. - Przepraszam - powiedziała Adela, nie starając się nawet silić na jakieś wymówki lub tłumaczenia, mimo że brak propozycji skierowanej do Kate wynikał tylko i wyłącznie z jej braku pomyślunku - Jeśli cię to pocieszy, to straciłam 30 galeonów, 100 punktów i tymczasowo czucie w kolanie. No i resztki godności przed Whistlerem, ale możliwe, że to poszło już w Himalajach. Także no zasadniczo słaby deal. Mimo wspaniałej przygody, straty były zaskakująco duże, a Adela czuła się lekko straumatyzowana tymi zasranymi widziadłami.
Wychodzenie przed szereg nie było kartą, którą Kate lubiła zagrywać. Inicjatywa też nie była jej drugim imieniem, toteż dzisiejsze popołudnie należało do ewenementów pod każdym tego słowa znaczeniem. W zasadzie nie wiedziała, dlaczego tak się wyrwała z tą propozycją sprowadzenia tu Adeli i łakoci z Miodowego Królestwa, ale jeśli tym samym obie partie miały ugrać dobry biznes, w sumie czemu nie? Wciąż szukała w życiu swojej drogi i kto wie, może było nią zarządzanie biznesem? Oby nie, bo jednak liczyła na coś bardziej ekscytującego w swoim życiu. Na przykład na nielegalne wyścigi miotlarskie! Musiała się naprawdę ugryźć w język, by nie zadręczyć przyjaciółki o ten brak pomyślunku, bo jej samej w głowie się nie mieściło, że została wykluczona z tak istotnego wydarzenia towarzyskiego - nie tylko przez Lockiego, który się do niej nie odzywał, ale i przez nią i jej przybranego brata! Oczywiście doskonale wiedziała, że stracili masę punktów i wylądowali na szlabanie, i choć nie były to rzeczy szczególnie pożądane, tak czy siak złapała niezłe FOMO przez nich. - Sto punktów... - powtórzyła niemal bezgłośnie, z przesadą artykułując każdą głoskę i ruszając ustami jak aktorka teatralna, która chciała mieć pewność, że zarówno pierwszy jak i dziesiąty rząd zobaczy grymas jej twarzy. - To musiało zaboleć - dodała, bo choć sama specjalnie nie skupiała się na zdobywaniu punktów domowych (chyba że na lekcjach profesora Rosy...), tak skrupulatnie unikała ich tracenia, nie chcąc podpaść nauczycielskiej kadrze. Adela najwyraźniej nie miała takich oporów, ale czy Kate to dziwiło? Nieszczególnie. - Zaraz, zaraz, jak to w Himalajach? Co się działo w Himalajach? - zapytała, mocno skonfundowana tą wzmianką o utracie godności przed Cole'm. Im więcej słyszała z ust innych o feriach w górach, tym bardziej wydawało jej się, że w ogóle jej na nich nie było. Kiedy Adela miała okazję upokorzyć się przed jej bratem? - Ups, przepraszam - mruknęła, odchodząc i na moment zostawiając koleżankę samą, bo zauważyła, że współpracownica z kawiarni machała do niej ręką, by do niej podeszła. Zaraz potem Kate zamachała do Adeli, bo do zadania jej powierzonego potrzebowała ekspertyzy drugiej Gryfonki. - Masz sporządzoną jakąś listę tych smakołyków? Bo jak nie, to musimy szybko je spisać i przyporządkować im numery, żeby później stworzyć ankietę i dokonać wyboru - powtórzyła jej słowa drugiej baristki. - No i natychmiast musisz mi opowiedzieć, co miałaś wcześniej na myśli! - dodała półgębkiem, otwierając jeden karton z ciastkami i śliniąc się na sam ich widok. Myślała, że to ona będzie tutaj dostarczała Adeli ploteczek, ale jak zwykle Honeycott nie próżnowała i nie zamierzała pozostać jej dłużna.
Energiczne, choć niewidoczne dla osób z zewnątrz ciosy oraz bezlitosne, świdrujące mózg Adeli głosy, były niezmiennie uciążliwe. Znając dotychczasowy czas trwania tego typu ataków, miała nadzieję, że już wkrótce pozbędzie się tych okrutnych halucynacji. Na razie musiała jednak funkcjonować z nimi, bo mały „biznes”, który ukartowała z Kate nie mógł się spartaczyć przez taką głupotę. Nawet jeśli wyjątkowo bolesną. Dodatkowo, Adeli było naprawdę głupio, że wcześniej nie zaprosiła drugiej Gryfonki na te całe żałosne wyścigi. Mogłaby sobie tłumaczyć to tym, że to Lockie był organizatorem, ale w gruncie rzeczy uważała, że szukanie wymówek w tej sytuacji nie było szczególnie stosowne. No zjebała i tyle, o utracie stu punktów nawet nie wspominając, bo do tego typu incydentów już przywykła. Trzeba było to wziąć na klatę, nim jednak udało jej się to zrobić, temat dość płynnie przeszedł w jej upokorzenia przed Whistlerem. Na pytanie koleżanki, Adela lekko spąsowiała, bo mimo że zazwyczaj nie brakowało jej odwagi, to cała ta sytuacja była z perspektywy czasu dość niezręczna, szczególnie biorąc pod uwagę, że Gryfonce przez moment (albo i pięć momentów) wydawało się, że między nią, a znanym graczem Quidditcha coś zaiskrzyło. Najwyraźniej jednak było to tylko złudzenie, biorąc pod uwagę, że po akcji z wyścigami, niespecjalnie kontynuowali tę znajomość. - Co się działo w Himalajach, zostaje w Himalajach – powiedziała takim tonem, że Kate mogła bez cienia wątpliwości zgadnąć, że to żart i w gruncie rzeczy Adela zaraz zaparzy im ich ulubioną herbatkę i wszystko opowie. Ale przekomarzanie się było super, szczególnie z perspektywy tej bardziej łobuzującej Gryfonki. Na moment temat zszedł jednak na pracę – i słusznie, bo przecież w gruncie rzeczy każda z nich dzisiaj pracowała i nawet jeśli było przyjemniej niż zwykle, to głupio byłoby stracić upragnioną premię. - Nie mam listy, tylko pudełka są podpisane – odparła, podnosząc się. Atak powoli ustawał, więc mogła brać się do roboty. Faktycznie, brak listy łakoci był nieco uciążliwy, ale Adela nie widziała problemu, żeby natychmiast to nadrobić – Ale spokojnie, nadrobimy to. Szybko odnalazły pergamin, by zabrać się do pracy. Honeycottówna, korzystając z „remisji” ataku widziadeł zaczęła spisywać wszystkie smakołyki na jednej liście. W przeciwieństwie do Kate, mogła powstrzymać wyciek ślinki bez większego problemu, bo była przyzwyczajona do tego rodzaju zapachów. - Byliśmy razem na weselu. Przypadkiem. Wcześniej znalazłam go w moim łóżku. Bez podtekstu. – powiedziała tajemniczo, być może zbyt bardzo dawkując emocje, ale tylko tyle była w stanie powiedzieć półgębkiem, gdy spisywała te pieprzone ciasta. Chętnie opowiedziałaby więcej, dlatego miała nadzieję, że zaraz znajdzie się dla nich coś do sprzątania, czy inna, podobna i niespecjalnie angażująca robota.