Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Herbaciarnia pani Puddifoot

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Strona 37 z 38 Previous  1 ... 20 ... 36, 37, 38  Next
AutorWiadomość


Rose Stuner
avatar

Uczeń Hufflepuff
Rok Nauki : I
Wiek : 28
Galeony : -16
  Liczba postów : 974
Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 37 QzgSDG8




Gracz




Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 37 Empty


PisanieHerbaciarnia pani Puddifoot - Page 37 Empty Herbaciarnia pani Puddifoot  Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 37 EmptyPią 11 Cze - 22:58;

First topic message reminder :


Herbaciarnia pani Puddifoot

Zaraz po przekroczeniu progu wyczuwa się unoszący się w powietrzu, przyjemny aromat herbaty. Pomieszczenie jest niewielkie i bardzo przytulne, oraz ciepłe, stoliki w nim natomiast są okrągłe i małe. Herbaciarnia ta jest szczególnie ulubionym miejscem zakochanych. Pokój urządzony jest w łagodne, stonowane kolory z przewagą różu i beżu. Można tu spróbować wielu rodzaju herbat i kaw.

Dostępny asortyment::
Powrót do góry Go down

AutorWiadomość


Stephanie Davies
Stephanie Davies

Student Hufflepuff
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 169cm
Galeony : 743
  Liczba postów : 245
https://www.czarodzieje.org/t18500-stephanie-davies#527141
https://www.czarodzieje.org/t18509-korespondencja-stefanii#527458
https://www.czarodzieje.org/t18502-kuferek-stefy#527140
Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 37 QzgSDG8




Gracz




Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 37 Empty


PisanieHerbaciarnia pani Puddifoot - Page 37 Empty Re: Herbaciarnia pani Puddifoot  Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 37 EmptyNie 29 Sie - 16:11;

Przepuszczona przez Liama przy kasie, pierwsza dopełniła zakupów i otrzymując resztę, schowała sykle do kieszonki torebki, aby przystając przy drzwiach, czekając na chłopaka. Kiedy i on zapłacił za swoje zakupy, wyszli z księgarni, po czym ruszyli w stronę tylko Walkerowi znaną. Steph nie miała pojęcia gdzie chłopak chce wypić tę herbatę, ale poddała się jego przewodnictwu.
- Wcale aż tak często tam nie bywa. No może jak czegoś zapomnę, to poproszę ją, żeby mi podrzuciła... - przyznała się z lekkim rumieńcem, niezadowolona z faktu, że wyszło na to, że wykorzystuje przyjaciółkę. Tak naprawdę w sklepie u Malkin rok temu, zaczęła pracę zaledwie na kilka miesięcy. Potem musiała wyjechać na ten staż, przez co w rzeczywistości bardzo niewiele tam pomagała. Dopiero teraz, kiedy w czerwcu wróciła, mogła pełną parą zabrać się za to co lubiła najbardziej: projektowanie i szycie.
- Co masz na myśli? - zapytała niepewnie, kiedy uznał, że może mu do radzić w sprawie stylu. Zerknęła na jego ubranie i nadal nie wiedziała co mu odpowiedzieć. - To nie tak, że od razu musisz coś zmieniać. Wiesz, każdy ubiera się tak jak mu wygodnie i bardziej to kwestia przyzwyczajenia. W stroju masz czuć się dobrze, a nie jak jakiś manekin, ubrany na pokaz - oznajmiła rzeczowo po chwili milczenia, kiedy zastanawiała się jak mu to wytłumaczyć. - Ale jasne swetry pasują Ci do oprawy oka. Wszelkie pastele wyglądają naprawdę korzystnie - dodała jeszcze po chwili, zauważając odcień swetra, który miał na sobie.
W końcu dotarli na miejsce, a kiedy chłopak ponownie dozwolił jej jako pierwszej wejść do herbaciarni i nawet otworzył przed nią drzwi, nie wiedziała gdzie podziać swój wzrok. Mimowolnie na jej policzkach pojawiły się różowe plamy, dlatego jak najszybciej weszła do środka. Wybrali stolik i usiedli przy nim, a kiedy Gryfon zapytał czego się napije, bez zastanowienia, widząc zieloną herbatę w menu, podjęła decyzję.
- Poproszę zieloną herbatę - odparła łagodnie, odkładając kartę, by po chwili poczuć się nieswojo, kiedy zapadła między nimi krótka cisza. - Cassie bardzo ucieszyła się z możliwości spędzenia wakacji z tatą. - oznajmiła, nagle poruszając temat jego siostry. W końcu to była najbardziej naturalna rzecz - rozmowa o osobie, która ich łączyła.
Powrót do góry Go down


Liam G. Walker
Liam G. Walker

Uczeń Gryffindor
Rok Nauki : VII
Wiek : 19
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 188 cm
C. szczególne : pieprzyk na lewej kości policzkowej, dość krzaczaste brwi, włosy w wiecznym nieładzie
Galeony : 78
  Liczba postów : 106
https://www.czarodzieje.org/t20579-liam-g-walker
https://www.czarodzieje.org/t20605-liam-g-walker#652455
https://www.czarodzieje.org/t20583-liam-g-walker
Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 37 QzgSDG8




Gracz




Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 37 Empty


PisanieHerbaciarnia pani Puddifoot - Page 37 Empty Re: Herbaciarnia pani Puddifoot  Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 37 EmptyPią 3 Wrz - 12:44;

To było trochę nie w jego stylu, chociaż od wakacji zrobił już kilka rzeczy, które zdawały się do niego nie pasować i zapewne zostałyby zanegowane przez bliźniaczkę. Czy się tym przejmował? Obecnie - nie do końca, choć czuł, że gdyby stanął z Cass twarzą w twarz to zapewne odrobinę by się ugiął. Uwadze brunetka nie umknął delikatny rumieniec, który ozdobił policzki rudowłosej, dodając jej tym samym więcej uroku, jednak dodatkowo sprawił, że młody Walker popadł w chwilową konsternację, zastanawiając się czym był wywołany? Znowu powiedział coś nie tak? 
- Nie to miałem na myśli - zaśmiał się, bo nawet nie zdawał sobie sprawy z tego, że Puchonka pomaga od czasu do czasu swojej przyjaciółce - Po prostu Cass lubi fatałaszki - dodał, wiedząc o zamiłowaniu siostry do kolekcjonowania ubrań,o czym boleśnie przekonał się, gdy przyszło im dzielić razem pokój - to skutecznie pozbawiło go przestrzeni w szafie. 
Ściągnął brwi słysząc pytanie, odorbinę się zmieszał, nie znając na nie odpowiedzi. Nie prezentował się najgorzej, niemniej wciąż mu ktoś powtarzał, że powinien coś zmienić - może chodziło o fryzurę, a może o sam dobór ubrania? W zasadzie nawet nie dopytywał, najczęściej puszczając tego typu uwagi mimo uszu, ale teraz kiedy mógł porozmawiać z kimś kto się na tym zna, ciekaw był rzetelniej opinii. Tym milej mu było,gdy Stephanie stwierdziła, iż wygląda całkiem w porządku. 
- Uznam to za komplement - stwierdził z lekkimi rozbawieniem puszczając dziewczynie oczko, choć nie był to żaden przejaw flirtu czy oznaka zainteresowania jej osobą - za to zapewne bliźniaczka by go wykastrowała, a nie chciał w ten sposób zostać pozbawiony potomstwa w przyszłości. 
Za każdym razem widział, jak robiąc coś lub mówiąc na policzkach dziewczyny pojawiały się zdradliwe, różowe plamy i szczerze - było to dla niego komepletnie nie zrozumiałe. Gdzieś tyłku głowy rozbrzmiewał cichy głosik nakazując mu się tym zainteresować, jednak z obawy, że może tak śmiałym pytaniem wystarczyć rudowłosą postanowił sobie darować, wykazując się niejako ignorancją wobec reakcji jej ciała. 
- A ja Malinowy Chruśniak i dwie porcje sernika z podwójną bitą śmietaną - zwrócił się do kelnerki, gdy do nich podeszła, szeroko się przy tym uśmiechając. Zaraz jednak jego mina zżedła, kiedy Steph zaczęła rozmowę na temat Cass i ich ojca. Gryfon spiął się nieznacznie. - Tak, Cass jest przeszczęśliwa z tego powodu, chociaż ostatnie tygodnie nie był zbyt ciekawe - przyznał, niby otwarciem, chociaż słychać było, że za tymi słowami kryje się coś jeszcze. - A ty skąd właściwie pochodzisz? - zapytał, nie tylko po to, by uciec od rozmowy o Cass i Georg'u, ale z ludzkiej ciekawości. Bliźniaczka nie mówiła dużo o swoich przyjaciółkach.
Powrót do góry Go down


Stephanie Davies
Stephanie Davies

Student Hufflepuff
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 169cm
Galeony : 743
  Liczba postów : 245
https://www.czarodzieje.org/t18500-stephanie-davies#527141
https://www.czarodzieje.org/t18509-korespondencja-stefanii#527458
https://www.czarodzieje.org/t18502-kuferek-stefy#527140
Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 37 QzgSDG8




Gracz




Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 37 Empty


PisanieHerbaciarnia pani Puddifoot - Page 37 Empty Re: Herbaciarnia pani Puddifoot  Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 37 EmptySob 4 Wrz - 19:11;

Davies była specyficzna.
Czasami zawstydzało ją mówienie o sobie, czasami dobre słowo skierowane w jej kierunku od obcej osoby, a czasami - tak jak w tym przypadku - zakłopotał ją sam fakt tego, że siostra Liama nie raz nie dwa przynosi zapominalskiej Stephanie potrzebne rzeczy. Nie lubiła wykorzystywać ludzi i bardzo rzadko prosiła o pomoc. Jednak w przypadku przyjaciółki, miała już tę śmiałość i kiedy tylko Cassie miała czas i możliwość, czasami przy okazji podrzucała jej to i owo.
- Ach, tak to prawda, lubi... - przyznała, zdając sobie sprawę z tego, że może Cassandra dlatego tak chętnie zgadza się, aby robić za jej posłańca. - A ja lubie jej doradzać - dodała jeszcze po krótkiej chwili, lekko wzruszając ramionami. Rudowłosa była na bieżąco ze wszystkimi trendami, jakie wchodziły aktualnie do mody, więc pomagała przyjaciółce, jeśli chodziło o ubrania. A przy okazji sprawiało jej to przyjemność.
Dla Steph kwestia jej wyglądu zewnętrznego to dość drażliwy temat. I tak jak niezbyt krytycznie oceniała aparycję innych ludzi, tak do siebie zawsze miała ostre podejście. Ostatnimi czasy starała się mniej zwracać na to uwagę i najzwyczajniej w świecie bawić się kolorami jeśli chodzi o ubrania i dodatki, jednak wiedziała, że do kanonu mody jej daleko. W końcu te wszystkie modelki po coś miały określone rozmiary, prawda? A Steph gdyby nie potrafiła przerobić czy uszyć samej sobie danych rzeczy, zapewne straciłaby całą radość z zabawy ubiorem.
Słysząc kolejne słowa chłopaka i widząc jego nonszalancki gest, spuściła wzrok na brukową kostkę, aby zakamuflować kolejny rumieniec. Nie potrafiła normalnie rozmawiać z ludźmi, którzy byli aż tak beztroscy. Co innego, kiedy wśród jej znajomych ktoś się tak zachowuje, a co innego praktycznie ktoś obcy. Nie wiedziała jak ma się przy nim zachowywać, dlatego była nieco skrępowana tego typu zachowaniem. Podobnie w momencie, kiedy pozwolił jej wejść do herbaciarni pierwszej. To nie świadczyło o tym, że to on zrobił coś złego, w żadnym razie. To Puchonka nie potrafiła prawidłowo reagować na tego typu - niecodzienne dla niej - gesty.
Na domiar złego, Gryfon chcąc być miłym, dodał do zamówienia dla siebie i dla niej po ciastku, czego nie była w stanie odmówić, zwyczajnie zbyt onieśmielona. Ale i też, chyba nie wypadało odmówić, skoro ją zaprosił w ramach przeprosin...
- Tak, coś wspominała, że Wasz tata miał jakiś wypadek. Bardzo mi przykro - powiedziała z wyraźną nutą zmartwienia, nie wyczuwając zupełnie, że to dla chłopaka dość [i]niewygodny[/i[ temat, dopóki ten nie przeskoczył zwinnie na inny. Jej zdaniem, na gorszy, bo dotyczący jej samej, co oczywiście nieco zbiło ją z pantałyku. Odchrząknęła nieznacznie. - Z Cardiff, a dokładniej moja rodzina mieszka w miasteczku Ystrad Mynach - odpowiedziała krótko, na powrót czując się nieswojo. Jednak powtarzała sobie w myślach, że właśnie na tym polega poznawanie nowych ludzi i nie powinna marudzić, tylko cieszyć się z rozmowy.
Powrót do góry Go down


Liam G. Walker
Liam G. Walker

Uczeń Gryffindor
Rok Nauki : VII
Wiek : 19
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 188 cm
C. szczególne : pieprzyk na lewej kości policzkowej, dość krzaczaste brwi, włosy w wiecznym nieładzie
Galeony : 78
  Liczba postów : 106
https://www.czarodzieje.org/t20579-liam-g-walker
https://www.czarodzieje.org/t20605-liam-g-walker#652455
https://www.czarodzieje.org/t20583-liam-g-walker
Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 37 QzgSDG8




Gracz




Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 37 Empty


PisanieHerbaciarnia pani Puddifoot - Page 37 Empty Re: Herbaciarnia pani Puddifoot  Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 37 EmptySro 8 Wrz - 9:05;

Na swój sposób Liam był przypadkiem beznadziejnym. Normalna osoba szybko dostrzegłaby, co u jego rozmówcy wywołuje zawstydzenie, jednak on wydawał się być niewzruszony na reakcje Stephanie, chociaż niewątpliwie żadna z nich nie umknęła jego uwadze. Dodatkowo - chociaż nieświadomie - swoim zachowaniem wobec dziewczyny potęgował uczucie skrępowania, uważając, że jest ono jak najbardziej odpowiednie, niezbyt nachalne, pełne szacunku, a przede wszystkim nie miało w sobie nic z dwuznaczności, która mogłaby zostać źle odebrana nie tylko przez rudowłosą, ale również jego siostrę.
Przeczesał dłonią włosy, tworząc na nich jeszcze większy nieład niż wcześniej, chociaż nie wydawał się tym przejęty; po misternie ułożonej przez Robin fryzura zostało jedynie wspomnienie. Mimo wszystko odrobinę się denerwował, chociaż było to zwykłe spotkanie przy herbacie i ciastku, może udzieliło mu się zdenerwowanie panny Davies? 
Gdy wspomniała o wypadku George'a na twarzy Gryfona pojawił się delikatny grymas, a w głowie myśl, że jemu tak wcale przykro nie było. Fakt, martwił się, nawet zdenerwował a serce w piersi zabiło odrobinę mocniej, ale czy było mu przykro? A jeśli nie, to czy było to jednoznaczne z byciem złym synem? Mimowolnie myśli towarzyszyły pytania na które nie był w stanie udzielić odpowiedzi. Jego relacja z ojcem była dość napięta, choć nie każdy miał tego świadomość, nawet sam Walker senior chyba do końca nie wiedział, jak wiele Liam ma mu do zarzucenia i jak wiele negatywnych emocji w nim drzemie. 
- Nie powinno, nawet chyba za bardzo go nie znasz - odpowiedział, niemniej dopuszczał myśl, że Steph wie o George'u więcej niż on, wszakże sam nie pozwalał sobie na to, by poznać rodziciela lepiej. 
- Masz rodzeństwo? - kolejne pytanie padło z jego ust, kiedy uzyskał odpowiedź na pierwsze. Nie był wścibski, robił to poniekąd dlatego,by podtrzymać rozmowę i aby nie czuć tego dziwnego skrępowania, jakie zazwyczaj towarzyszy dwójce obcych ludzi przy pierwszym spotkaniu.
Powrót do góry Go down


Stephanie Davies
Stephanie Davies

Student Hufflepuff
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 169cm
Galeony : 743
  Liczba postów : 245
https://www.czarodzieje.org/t18500-stephanie-davies#527141
https://www.czarodzieje.org/t18509-korespondencja-stefanii#527458
https://www.czarodzieje.org/t18502-kuferek-stefy#527140
Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 37 QzgSDG8




Gracz




Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 37 Empty


PisanieHerbaciarnia pani Puddifoot - Page 37 Empty Re: Herbaciarnia pani Puddifoot  Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 37 EmptySro 8 Wrz - 20:34;

Puchonka była pewna, że tylko i wyłącznie jej zachowanie powoduje, że ludzie odbierają ją jako dziwną osobę. Tu problem nie tkwił w tym, że to chłopak ją zawstydzał, ale w tym, że ona źle odbierała jego gesty i intencje. Gdyby myślała jak każda inna dziewczyna, z pewnością nie miałaby tego problemu i zapewne w tej chwili uśmiechałaby się do niego kokieteryjnie. Ale ona nie potrafiła. We wszystkim musiała doszukiwać się jakiegoś drugiego dna i przez to nie czuła się swobodnie. A przecież powinna, bo Liam jako brat Cass, był niegroźny.
Nie znała ojca rodzeństwa Walker, ale domyślała się, że jego wypadek przejął tę dwójkę. W końcu to ich rodzic! A więc, jakże zdziwiły ją słowa Gryfona, które wypowiedział w jej stronę. Wtedy kelnerka pojawiła się przy ich stoliku i przyniosła im filiżanki z herbatą i sernik. Steph, jednak ciągle rozbrzmiewała w głowie wypowiedź chłopaka na temat jego ojca, dlatego jak tylko dziewczyna odeszła, zapytała:
- Odrobinę go znam. Cassie dużo o nim mówi. Podobno dużo pracuje - ciągnęła dalej ten temat, jakby podświadomie chcąc dowiedzieć się coś więcej o relacji chłopaka z ojcem. W przypadku Cass wiedziała, że ta go ubóstwia, ale Liam sprawiał wrażenie jakby nie do końca za nim przepadał. - Tak, starszą o trzy lata siostrę. Jest niemagiczna. Studiuje prawo zaocznie - odparła na jego pytanie, próbując jakoś zwięźle opowiedzieć o Emmie. Nie lubiła się rozgadywać. Wydawało jej się to zbyt nachalne. A tak, jeśli będzie chciał wiedzieć coś więcej, to chyba zapyta, prawda?
Powrót do góry Go down


Mistrz Gry
Mistrz Gry

Czystość Krwi : 100%
Galeony : 32439
  Liczba postów : 102442
http://czarodzieje.forumpolish.com/t7560-wielka-poczta-mistrza-gry#211658
Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 37 QzgSDG8




Specjalny




Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 37 Empty


PisanieHerbaciarnia pani Puddifoot - Page 37 Empty Re: Herbaciarnia pani Puddifoot  Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 37 EmptyPią 10 Wrz - 21:52;

W innym czasie
Jednopostowa ingerencja Mistrza Gry

Nie ma ani cienia wątpliwości - dobrze prowadzona i rozporządzana herbaciarnia to całkiem niezły biznes, w szczególności, gdy wkładasz do tego całą swoją pasję. Jako właścicielowi nie tylko to siedziało Ci na głowie, wszak prowadzenie działalności gospodarczej to dość ciężki kawałek chleba i nie ma możliwości, byś czasami nie chciał sobie włosów z głowy urwać. Liczne restrykcje wymagane podczas przyrządzania najróżniejszych naparów, konieczność importowania wysokiej klasy suszu, który nie będzie się psuł, a przy okazji zachowa swoją jakość na dłużej, w tym liczne dostawy z wielu krajów całego świata. Jako właściciel może miałeś to ułatwione poprzez inne osoby, ale również musiałeś na to zwracać uwagę - koniec końców zamówienie herbaty niskiej jakości nie zachęci klientów do ponownego odwiedzenia Twojego lokalu, niezależnie od tego, jak bardzo by byli w sobie zakochani.
Dzisiaj Twoim zadaniem jest przede wszystkim sprawdzenie ostatnich zamówień, domówienie dodatkowych rzeczy, a przy okazji - obsługa potencjalnej klienterii. Nic trudnego, choć byłoby znacznie łatwiej, gdyby Joanna nie rozchorowała się, zostawiając Cię z tym samym na dłużej. Mimo to wszystkie rzeczy posiadałeś na odpowiednim pergaminie - kwestia tylko tego, by go jak najbardziej prawidłowo wypełnić i nie przyczynić się do powstania machlojek.

Mechanika:

@Huan Bedau
W przypadku pytań: PW do @Felinus Faolán Lowell nessa

______________________

Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 37 Tumblr_myxyl0JKkN1s94thyo1_500
Powrót do góry Go down


Liam G. Walker
Liam G. Walker

Uczeń Gryffindor
Rok Nauki : VII
Wiek : 19
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 188 cm
C. szczególne : pieprzyk na lewej kości policzkowej, dość krzaczaste brwi, włosy w wiecznym nieładzie
Galeony : 78
  Liczba postów : 106
https://www.czarodzieje.org/t20579-liam-g-walker
https://www.czarodzieje.org/t20605-liam-g-walker#652455
https://www.czarodzieje.org/t20583-liam-g-walker
Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 37 QzgSDG8




Gracz




Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 37 Empty


PisanieHerbaciarnia pani Puddifoot - Page 37 Empty Re: Herbaciarnia pani Puddifoot  Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 37 EmptySob 25 Wrz - 16:06;

W towarzystwie rudowłosej powinien się czuć pewnie, wszakże była przyjaciółką jego siostry, a jednak każda na nietuzinkowa, a tym samym zaskakująca dla Liama reakcja dziewczyny sprawiała, że na kilka sekund tracił rezon, próbując pojąć co w jego zachowaniu było na tyle nieodpowiednie, by wytrącić z równowagi jego rozmówczynię. Nie potrafił obchodzić się z dziewczynami, czego doskonałym przykładem były jego nieudane randki czy krótkie związki w jakich - głównie z przypadku - tkwił. Miał tylko nadzieję, że Davies nie podzielił się wpadkami jakie zaliczył podczas ich spotkania z Cass, bo wówczas nie obyłoby się bez tłumaczeń, a czy było z czego? 
Często miał wrażenie, że bliźniaczka mocno wyolbrzymia niektóre rzeczy, jednocześnie doszukując się w nich drugiego dna - podobnie jak Stefka,o czym nie miał pojęcia - nawet jeśli takowe nie istniało, a on zwyczajnie starał się zachowywać poprawnie. Ostatnią rzeczą jaka przyszłaby mu do głowy byłby flirt z którąś z przyjaciółek siostry. 
- Tak, praca to jego wielka miłość - oznajmił dość chłodno, czując narastającą złość. Działo się tak za każdym razem, gdy poruszał z kimś temat ojca, ten wciąż pozostawał bardzo drażliwy dla młodego Walkera. - Przepraszam - dodał pospiesznie, zdając sobie sprawę, że w odczuciu Puchonki mógł zabrzmieć zbyt surowo, a przecież nie była to jej wina. Dziewczyna była ciekawa i miała do tego prawo. 
- Cass ubóstwia George'a, ja natomiast nie do końca - przyznał otwarcie. Nie lubił ukrywać się ze swoimi emocjami względem ojca, w tej kwestii miał z bliźniaczką odmienne podejście. 
- Prawo to ciężki kierunek - przyznał, poniekąd zdradzając, że posiada pewną wiedzę na temat niemagicznego świata. - A jak to się stało, że ty trafiłaś do Hogwartu? Masz w rodzinie jakiegoś czarodzieja? - kolejne pytanie opuściło usta chłopaka, w których zaraz zniknął kawałek sernika. Uwielbiał wszelkiego rodzaju ciasta i ciasteczka, dlatego mając okazję nie mógł odmówić sobie zamówienia słodkiego deseru, chociaż herbatą również nie gardził.
Powrót do góry Go down


Stephanie Davies
Stephanie Davies

Student Hufflepuff
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 169cm
Galeony : 743
  Liczba postów : 245
https://www.czarodzieje.org/t18500-stephanie-davies#527141
https://www.czarodzieje.org/t18509-korespondencja-stefanii#527458
https://www.czarodzieje.org/t18502-kuferek-stefy#527140
Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 37 QzgSDG8




Gracz




Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 37 Empty


PisanieHerbaciarnia pani Puddifoot - Page 37 Empty Re: Herbaciarnia pani Puddifoot  Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 37 EmptyNie 26 Wrz - 17:18;

Nawet jeśli czasami udawało jej się naprawdę swobodnie rozmawiać z chłopakami, to musiało to wynikać z tego, że albo znała ich bardzo dobrze, albo miała poczucie, że nie musi się w ich obecności krępować i może im zaufać. Im Liam bardziej sprawiał wrażenie zdezorientowanego i zagubionego jej zachowaniem, tym ona bardziej stawała się nieufna względem niego i zachowywała dystans, nie mogąc prowadzić na tyle luźnej rozmowy, aby chociażby zapanować nad rumieńcami, które paliły jej policzki raz po raz.
- Aa, to źle? - spytała niepewnie, w odpowiedzi na jego słowa i choć dostrzegła ten chłód w jego wypowiedzi, to nie mogła pozbyć się myśli, że to tylko złe nastawienie chłopaka do ojca. I może nie powinna się w to wcale mieszać, ale jednak chciała poznać nie tylko perspektywę Cassandry, z którą rozmawiała praktycznie codziennie i która opowiadała o Walkerze w samych superlatywach, ale także punkt widzenia jej brata. - To dlatego, że za dużo pracuje? - zapytała jeszcze, kiedy oznajmił, że w przeciwieństwie do Cass nie ma z ojcem dobrych stosunków. - Uważasz, że jest... złym ojcem? - dorzuciła jeszcze, zanim zdążyła ugryźć się w język, co nie zdarzało jej się często, ale w tej chwili chyba za bardzo wczuła się w sytuację rodziny swojej przyjaciółki. Jednak chciała jakoś im pomóc. Choćby rozmową.
- Tak, czasami jest ciężko, ale nie poddaje się - odparła na wzmiankę o ciężkim kierunku, który wybrała sobie jej siostra, by chwilę później usłyszeć tym razem pytanie od Gryfona - Moja babcia miała dar. Ale mama wspomniała mi o tym, dopiero kiedy byłam na trzecim roku w Hogwarcie. Podobno w rodzinie niezbyt cieszyli się z tego, że była czarownicą...
Powrót do góry Go down


Liam G. Walker
Liam G. Walker

Uczeń Gryffindor
Rok Nauki : VII
Wiek : 19
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 188 cm
C. szczególne : pieprzyk na lewej kości policzkowej, dość krzaczaste brwi, włosy w wiecznym nieładzie
Galeony : 78
  Liczba postów : 106
https://www.czarodzieje.org/t20579-liam-g-walker
https://www.czarodzieje.org/t20605-liam-g-walker#652455
https://www.czarodzieje.org/t20583-liam-g-walker
Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 37 QzgSDG8




Gracz




Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 37 Empty


PisanieHerbaciarnia pani Puddifoot - Page 37 Empty Re: Herbaciarnia pani Puddifoot  Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 37 EmptyNie 26 Wrz - 19:22;

O ile Liam nie zaliczał się do tej pierwszej grupy chłopców, o tyle nie przypuszczał, że może swoim powściągliwym, aczkolwiek uprzejmym - w jego odczuciu - zachowaniem wywoływać skrępowanie. Matka wpoiła mu w jaki sposób należy zachowywać się wobec dziewczyn, nawet jeśli relacje z nim były dla bruneta problematyczne. Nie spodziewał się, że w przypadku Stefki będzie podobnie, a jego poczucie pewności siebie uleci z niego niczym powietrze z dziurawej piłki. Im czerwieńsze, a tym samym widoczniejsze były plamy na puchońskich policzkach, tym trudniej było mu odnaleźć się w sytuacji, bo stawała się coraz bardziej stresująca. 
- A jakby się czuła gdyby któreś z twoich rodzicieli więcej czasu i uwagi poświęcali pracy niż tobie? - odpowiedział pytaniem na pytanie, chociaż nie sądził, że dziewczyna zrozumie. Była to jedna z tych rzeczy, której trzeba było doświadczyć, aby poczuć to samo co on. Chociaż Cass była w tej samej sytuacji, a jednak potrafiła wybaczyć ojcu i na nowo nawiązywać z nim relacje. Tylko Liam był taki uparty, co oczywiście odziedziczył po rodzicielu. Być może byli do siebie zbyt podobni, by dojść tak szybko do porozumienia. Dodatkowo chłopak poza słowami wymagał czynów, a o te było ciężko. 
- W zasadzie to ojcem nie jest żadnym. Jak mogę określić czy jest zły czy dobry, skoro tak naprawdę go nie znam? - kolejne pytanie opuściło usta Gryfona, choć nie brzmiało jakby wypowiadał je do rudowłosej,a bardziej do siebie. Wakacyjna rozmowa z Doireann - drugą przyjaciółką siostry - dała mu trochę do myślenia, ale nie był jeszcze gotowy na jakiekolwiek zmiany. 
- W zasadzie nie chcę za bardzo o tym rozmawiać, jesteś już drugą przyjaciółką Cass z którą poruszam ten temat - zaśmiał się, chociaż było to odrobinę niepokojące. 
- To chyba brak zrozumienia - stwierdził, bo poniekąd był w podobnej sytuacji,bo choć ich matka cieszyła się, że dzieci są czarodziejami to sama była mugolką i nie do końca pojmowała jak funkcjonuje świat bliźniąt. 
- Wiesz...nie każdy mugol ma tak otwarty umysł, by zrozumieć świat magii. Poniekąd chyba też ich on nieco przeraża, bo większość uważała to za wymysł pisarzy, coś będącego efektem bujnej fantazji czy sennych marów, a te bywają okropne - podzielił się z dziewczyną swoją opinią, chociaż gdzieś pod kopułą czaszki kotłowało się myśl, że być może się myli.
- A jeśli chodzi o ten dar… to coś szczególnego? - dopytywał, bo nie był pewny czy używając tego słowa ma na myśli umiejętność rzucania zaklęć czy coś więcej.
Powrót do góry Go down


Stephanie Davies
Stephanie Davies

Student Hufflepuff
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 169cm
Galeony : 743
  Liczba postów : 245
https://www.czarodzieje.org/t18500-stephanie-davies#527141
https://www.czarodzieje.org/t18509-korespondencja-stefanii#527458
https://www.czarodzieje.org/t18502-kuferek-stefy#527140
Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 37 QzgSDG8




Gracz




Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 37 Empty


PisanieHerbaciarnia pani Puddifoot - Page 37 Empty Re: Herbaciarnia pani Puddifoot  Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 37 EmptyNie 26 Wrz - 21:17;

Jej celem nie było wywołanie zmieszania u chłopaka, ani spowodowanie, że będzie zastanawiał się co robi nie tak. Nie robiła tego specjalnie, po to, aby czuł się nieswojo. Jej reakcja była naturalna dla niej i nigdy nie spodziewałaby się, że może kogoś tak zakłopotać, jak Liama.
- To... to byłoby dość... dotkliwe - wydukała, zaskoczona jego pytaniem, a tym bardziej wnioskami do których doszła, kiedy uświadomiła sobie o co dokładnie chłopakowi chodzi. Widocznie jego ojciec nie tylko kochał swoją pracę, ale kochał ją za bardzo, przez co zaniedbywał swoje dzieci. A to już zmieniało postać rzeczy. Szkoda tylko, że Steph źle zrozumiała Gryfona na początku. - Nie zrozum mnie źle, ale może po prostu źle się dogadujecie i przez to te... nieporozumienia? Bo zdaje się, że Cass nie ma z tym takiego problemu...- ośmieliła się stwierdzić, zerkając na niego nieśmiało, jednocześnie dochodząc do wniosku, że coś tu się nie zgadza, skoro jeden z bliźniaków twierdzi, że pan Walker poświęca za dużo czasu swojej pracy, niż dzieciom, a druga córka tak tego nie postrzega...
- A może powinniście dać sobie szansę? Zacząć od czystej karty i po prostu... spróbować się poznać? - spytała, pełna nadziei, że to jakoś zaszczepi w nim chęć do wyciągnięcia ręki do ojca. - Ja wiem, że to nie tak powinno wyglądać i od początku powinien może bardziej się Wami interesować - jeśli tak twierdzisz - jednak chyba warto jakoś spróbować naprawić tę Waszą relację? - zaproponowała nieśmiało, ciągle mając nadzieję, że coś wskóra. Jednak po chwili chłopak stwierdził, że nie chce o tym rozmawiać, co postanowiła uszanować, jednak bez lekkiego rumieńca zawstydzenia się nie obeszło. - Och, tak, przepraszam, że się wtrącam...  - chwyciła za to za widelczyk i uniosła kawałek ciasta do ust, delektując się słodkim smakiem.
- Masz rację. Boją się nieznanego. Wiem jak było z moimi rodzicami, kiedy zaczęłam chodzić do Hogwartu. Też nie rozumieli i byli ostrożni. - wyznała, przypominając sobie tamte chwile, kiedy do wszystkiego musiała przyzwyczajać mamę i tatę, aby choć byli choć trochę spokojniejsi i mieli pogląd na to jak wygląda jej świat. - Chyba nic szczególnego. Chociaż moja mama nigdy się w to bardzo nie zagłębiała, wiedziała tylko, że babcia posługuje się czarami i tyle. Ale kiedyś znalazłam jej dziennik... i wydaje mi się, że była wężousta. Ale to tylko poje domysły, podczas czytania między wierszami. - podzieliła się z nim swoim odkryciem, które dla niej samej było niezwykle fascynujące, kiedy czytała pamiętnik swojej magicznej babki. I chociaż nie była pewna czy naprawdę posiadała ona umiejętność rozmowy z wężami, to fajnie było poczytać o tym, jak wyglądał świat czarodziejów pół wieku temu...
Powrót do góry Go down


Liam G. Walker
Liam G. Walker

Uczeń Gryffindor
Rok Nauki : VII
Wiek : 19
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 188 cm
C. szczególne : pieprzyk na lewej kości policzkowej, dość krzaczaste brwi, włosy w wiecznym nieładzie
Galeony : 78
  Liczba postów : 106
https://www.czarodzieje.org/t20579-liam-g-walker
https://www.czarodzieje.org/t20605-liam-g-walker#652455
https://www.czarodzieje.org/t20583-liam-g-walker
Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 37 QzgSDG8




Gracz




Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 37 Empty


PisanieHerbaciarnia pani Puddifoot - Page 37 Empty Re: Herbaciarnia pani Puddifoot  Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 37 EmptyPon 27 Wrz - 9:37;

Nie znał dziewczyny aż tak dobrze, by móc określić które z jej zachowań są naturalne i nie powinien przykładać do nich wagi, a na co zwracać większą uwagę, aby w przyszłości nie popełnić podobnych błędów. Dlaczego więc nie próbował analizować sytuacji w czasie rzeczywistym? Niestety nie był stworzony do odczytywania reakcji płci przeciwnej, przez co często przekraczał dozwolone granice, chociaż nie do końca świadomie. Należał do chłopaków, którym jasno należało mówić czego się od niego oczekuje, rzadko kiedy pierwszy podejmował się inicjatywę, będąc raczej biernym, a gafy wpisane były w jego kontakty z dziewczynami. Ba! Zdarzały się na tyle często, że przyzwyczajony był już do napadów złości czy wyzwisk pod swoim adresem.
Widząc jak wyraz twarzy Puchonki zmienia się, pojął, że w wcześniej źle go zrozumiała, a sens wypowiedzianych przez niego słów dopiero teraz do niej dotarł. Wtedy też dostrzegł malujące się w zielonych tęczówkach współczucie, którego zwyczajnie nie chciał i nie potrzebował, bo hej! jakoś to wszystko ogarniał,nie?
  - Cass ma wielkie serce, łatwo wybacza. - oznajmił, chociaż rudowłosa zapewne doskonale zdawała sobie z tego sprawę - w końcu się przyjaźniły. Nie mogła tylko wiedzieć, że w przeciwieństwie do bliźniaczki Liam nie był ten dobroduszny, trudniej przychodziło mu wybaczanie, gdy poczuł się przez kogoś skrzywdzony. Często chował urazę, pielęgnując ją i odczuwając pewnego rodzaju satysfakcję za każdym razem, gdy ktoś utwierdzał go w przekonaniu, że miał rację. Oczywiście była to duża wada, z której zdawał sobie sprawę, ale z drugiej strony dzięki temu był w stanie szybciej niż siostra odciąć się od toksycznych relacji i nie dopuścić do tego, by ktoś go skrzywdził jeszcze bardziej. Z Cass byli niczym ogień i woda; w wielu kwestiach mieli inne podejście, a przede wszystkim ojca. 
- Nie jesteś pierwszą osobą, która mi to mówi, ale to nie jest takie proste. W teorii może i tak…. ale w praktyce wygląda to gorzej - przyznał otwarcie, nie czując się zbyt dobrze z tym, że po raz kolejny mówi komuś o swoich problemach z ojcem, zwłaszcza komuś kto jest bliski jego siostrze. W dodatku rozmowa o rodzicielu wymagała, by obnażył się z własnymi uczuciami, co nigdy nie było dla niego łatwe. 
- Tego nie wykluczam, ale nie zamierzam rzucać mu się w ramiona czy udawać, że wszystko mu wybaczyłem - oznajmił, bo to nie byłoby zgodne z nim samym. Wybaczanie według młodego Walkera było procesem wymagającym czasu, energii i cierpliwości, a o ile on sam był gotów na ich poświęcenie, o tyle nie był pewny czy George również. 
- Nie masz za co przepraszać, po prostu… - urwał, ciężko wzdychając. Nie dokończył myśli, bo tak naprawdę nie wiedział co powiedzieć, a przyznawanie się do własnych słabości nie było proste. Widząc jak chłopak bierze na widelec kolejny kawałek ciasta, Davies mogła się domyślić, że brunet nie będzie kontynuował swojej wypowiedzi. W jego subskrybowanym odczuciu i tak powiedział już za dużo, biorąc pod uwagę fakt, że nie łączyła ich żadna relacja. A może właśnie dzięki tej rozmowę taką nawiążą? Jak odniosłaby się do tego Cassandra? 
- Rozumiem, ale nie można ich za to winić. Pewnie sądzili, że czeka cię podobna przyszłość co siostrę - mugolska szkoła i świat pozbawiony magii. Rzadkością jest,że tylko jedno z dzieci dostaje list, gdy w rodzinie ma się magicznego przodkach - nie ulegało wątpliwości, że ostrożność państwa Davies wynikła z obaw o młodszą córkę. Z czasem pewnie dostrzegli jak dobrze sobie radzi, dzieląc się z nimi informacjami o świecie w którym na co dzień żyła, a to rozburdzało poczucie, że Stefka jest bezpieczna i nie dzieje się jej krzywda. Na myśl o tym kąciki ust Gryfon unosiły się delikatnie ku górze, a gdy usta dziewczyny opuściły kolejne słowa wyjaśnień, na jego twarzy pojawił się szczery, szeroki uśmiech. 
- To fascynujące! - stwierdził wyraźnie ożywiony. - Myślałaś o tym, by dowiedzieć się na ten temat czegoś więcej? - zapytał, brzmiało to niczym super przygoda, którą sam gotowy był rozpocząć, byleby tylko zaspokoić ciekawość. A ona - nie była ciekawa?
Powrót do góry Go down


Stephanie Davies
Stephanie Davies

Student Hufflepuff
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 10%
Wzrost : 169cm
Galeony : 743
  Liczba postów : 245
https://www.czarodzieje.org/t18500-stephanie-davies#527141
https://www.czarodzieje.org/t18509-korespondencja-stefanii#527458
https://www.czarodzieje.org/t18502-kuferek-stefy#527140
Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 37 QzgSDG8




Gracz




Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 37 Empty


PisanieHerbaciarnia pani Puddifoot - Page 37 Empty Re: Herbaciarnia pani Puddifoot  Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 37 EmptyPon 27 Wrz - 19:53;

Czasami wystarczyło, że dwoje ludzi źle nastawiło się na siebie, przez co nie mogli dojść do porozumienia. Ona wiedziała o tym doskonale, bo widziała jak czasami jej rodzice się kłócili i tak naprawdę chodziło o jakąś błahostkę, a jedno drugiemu ciągle to wypominało. Dlatego też próbowała jakoś podsunąć Liamowi tę myśl, sugerując, że może warto dać szansę relacji z ojcem, bo jednak jakby nie patrzeć to ważna osoba w życiu każdego.
- Może i masz rację, ale... może jeśli Ty byś wybaczył jemu, to może zacząłby się starać i walczyć o Waszą uwagę? - nie poddawała się, próbując w jakiś sposób przedstawić mu swoją optymistyczną perspektywę na przyszłość. Wierzyła w ludzi i wiele razy dawała im szansę. Była zdania, że naprawdę warto to robić, nawet jeśli miałoby się znowu któryś raz na nich sparzyć. - A może, to jest prostsze niż Ci się wydaje? Spójrz na to z innej strony - po co rozpamiętywać to co było? Cass tego nie robi i... wydaje się być szczęśliwsza. - może i była naiwna, podobnie jak sama Cassandra, ale jednak spirala nienawiści, w jakiej tkwił Gryfon, w stosunku do ojca, wydawała się nigdy nie skończyć. Jeśli będzie go ciągle obwiniał o to co było, to Walker senior nawet nie będzie miał szansy wykazać się zmianą...
- Nikt Ci nie każe od razu kochać go miłością bezgraniczną. Wystarczy, że otworzysz się na relacje z nim i... rozmowę na początek? - zasugerowała delikatnie, spoglądając na chłopaka. Czasami, jeśli wiedziała, że może mieć rację, potrafiła się nie poddawać. Tak było i w tym przypadku. - Nie zrozum mnie źle. Po prostu chcę pomóc. Bo jednak, jakby nie patrzeć... on zawsze będzie Twoim ojcem i tego nie zmienisz... - dodała jeszcze, obserwując jak je szturcha widelcem swoje ciastko na talerzu. Sama swoje również męczyła, a temat rozmowy najwyraźniej nie sprzyjał konsumpcji.
-Masz raję, byli w szoku, choć mama domyślała się czegoś, kiedy w mojej obecności, kiedy miałam kilka lat działy się dziwne rzeczy. Jednak, raz nawet przyznała się, że miała nadzieję, że nie będę taka jak babcia - oznajmiła nieco ponuro, zdając sobie sprawę z tego, że rodzice rzeczywiście woleliby, gdyby była normalna. Jednak, nic nie mogła na to poradzić. - Nie. Potraktowałam to raczej jako taką... ciekawostkę? Po co miałabym się w to zagłębiać? - spytała, zerkając niepewnie na chłopaka. Ona sama raczej nie wykazywała takich zdolności, więc najwyraźniej nie odziedziczyła niczego po babce. Więc po co miałaby chcieć dowiedzieć się czegoś więcej?

+
Powrót do góry Go down


Liam G. Walker
Liam G. Walker

Uczeń Gryffindor
Rok Nauki : VII
Wiek : 19
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 188 cm
C. szczególne : pieprzyk na lewej kości policzkowej, dość krzaczaste brwi, włosy w wiecznym nieładzie
Galeony : 78
  Liczba postów : 106
https://www.czarodzieje.org/t20579-liam-g-walker
https://www.czarodzieje.org/t20605-liam-g-walker#652455
https://www.czarodzieje.org/t20583-liam-g-walker
Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 37 QzgSDG8




Gracz




Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 37 Empty


PisanieHerbaciarnia pani Puddifoot - Page 37 Empty Re: Herbaciarnia pani Puddifoot  Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 37 EmptyPon 27 Wrz - 20:52;

Spojrzał na nią bliżej nieokreślonym wzrokiem, lekko przygryzając dolną wargę, na której osadziła się kropla czekoladowego sosu; czuł ją na koniuszku języka. 
- Wszyscy Puchoni są tacy… szukacie zawsze pozytywów, dlaczego? - zapytał, niejako wrzucając dziewczynę do jednego worka z całą resztą, ale nie ulegało wątpliwości, że ta wciąż z jego beznadziejnej sytuacji chciała znaleźć wyjście, które bliżej było zakończeniu "żyli długo i szczęśliwie" niż jakiemukolwiek innemu, które rozważał Liam. To było nawet urocze. On sam nie pokładał tak wiele wiary w ludzi, a tym bardziej ojca, który zawodził go wiele razy. Teoretycznie mógł pogodzić się z przeszłością, ale jak wybaczyć każdy zawód jakiego doświadczył? Czas płynął a on nie przeżywał z George'em tego, co inni chłopcy w jego wieku; gdzieś w głębi niego wciąż był ten mały chłopiec, który mocno wierzył w tatę, a przez to zawsze spotykał go zawód, nie chciał czuć się tak ponownie. 
Różnił się od siostry i jak się okazało również od Stefki, przez to nie liczył, że rudowłosa go zrozumie, skoro siostra która przeżyła to samo, nie potrafiła pojąć o co wciąż się tak wkurza. Tylko, że nie musiała oglądać swojej zatroskanej twarzy czy smutku w oczach; młody Walker wciąż miał w pamięci załzawione talerze oczu Cass, gdy ojciec kolejny raz wybrał pracę. W gruncie rzeczy nie chodziło o niego, chociaż nigdy na głos tego nie przyznał. 
- Nie robi, ale to ja oglądam ją smutną, pocieszam i wspieram. Chronię - oznajmiła, nieco ostrzej niż zamierzał, zaraz się miarkując, gdy poczuł, że zaczyna zaciskać palce zbyt mocno na widelczyku od ciasta. Ta rozmowa wywoływała w nim huśtawkę emocji, z jakimi nie chciał się obnażać. Czuł się przez to coraz mniej pewnie i częściej chciał uciekać od tematu swoich relacji z George'em, a słysząc stwierdzenie padające z ust Stefki, westchnął. 
- Wiem i tylko dlatego wciąż jeszcze mam do niego mimo wszystko szacunek - odparł, dzieląc się z nią tymi samymi słowami, do z Robin, która równie uparcie próbowała pogodzić Walkerów. Pchnięcie toru rozmowy na inny temat przyniósł niejako ulgę Liamowi, bo dzięki temu jego myśli uciekały gdzieś indziej, a negatywne emocje wyciszały.
- Pewnie się bała, stąd te słowa - próbował wytłumaczyć rodzicielkę dziewczyny, widząc coś na kształt smutku malującego się na jej twarzy, ale chyba poniekąd była tego świadoma, a gdy wspomniała, że nie zagłębiała się w temat babci otworzył szerzej oczy wyraźnie zaskoczony. 
- Ale jak to? Nie interesowało cię to nigdy? Nie chciałabyś wiedzieć kim dokładnie była? Do jakiego domu należała w Hogwarcie i czy miała tu jakieś zasługi? Kompletnie nic?! - pokręcił z niedowierzaniem głową, zbyt późno ogarniając,że nie powinno go to tak naprawdę interesować. W jednym momencie zrobiło mu się głupio, zwłaszcza, że dostrzegł jak rumieniec na policzkach Stefki ponownie nabiera żywszego koloru. - Przepraszam, ja po prostu już pójdę - stwierdził, wstając z miejsca. 
Oczywiście zanim poszedł uregulowała rachunek za ich zamówienie, wciąż pozostając dżentelmenem. 


Z tematu x2
Powrót do góry Go down


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 4226
  Liczba postów : 11847
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 37 QzgSDG8




Gracz




Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 37 Empty


PisanieHerbaciarnia pani Puddifoot - Page 37 Empty Re: Herbaciarnia pani Puddifoot  Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 37 EmptyCzw 4 Lis - 12:05;

List od Beatrice zdecydowanie poprawił mu humor i o ile jego odpowiedź mogła być nieco nieformalna jak na ich zwykłe konwersacje, tak już wygląd Maxa tego dnia był zupełnie inny. Odpierdolił się jak szczur na otwarcie kanału zakładając ciemną koszulę, na którą narzucił swoją wierną skórzaną kurtkę. Na miejscu pojawił się wcześniej, by zająć dogodny stolik, a w ręku przyniósł kwiaty, bo w końcu przecież oszukał kobietę, której obiecywał nigdy nie oszukiwać.
Siedział więc przy stoliku trzeźwy, popijając bazyliszkowe i czekając na Beatrice. Był bardzo ciekaw, co tam u kobiety słychać i jak dobrze bawi się w Hogwarcie bez niego, bo akurat nie wątpił w to, że szkoła ma nieco większy spokój, choć pierwszaki na początku roku musiały dać nieźle popalić.
Gdy zobaczył znajomą sylwetkę w drzwiach odczekał chwilę, a następnie podniósł się z miejsca, by zaznaczyć Dear swoją obecność.
-Jak dobrze Panią widzieć. Jeszcze raz przepraszam za zaniedbanie mojej obietnicy. - Posłał jej jeden ze swoich najpiękniejszych uśmiechów, wręczając przy okazji przyszykowane kwiaty i skromne pudełko czekoladek. Przez miliony spotkań, jakich doświadczyli wcześniej nie czuł się w żadnym stopniu nieodpowiednio podchodząc na tyle luźno i nieco żartobliwie do Beatrice.
-Czego się Pani napije? - Zapytał, jak zwykle czując się zobowiązany do zamówienia odpowiedniej rzeczy, choć jego portfel był naprawdę bardzo chudy ostatnimi czasy, za co mógł winić tylko i wyłącznie swoją głupotę.

@Beatrice L. O. O. Dear

______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees
Powrót do góry Go down


Beatrice L. O. Whitelight
Beatrice L. O. Whitelight

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 28
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : Czarne oczy, przenikliwe spojrzenie, blizny na dłoniach, ukryte po metamorfomagią, tatuaż na łopatkach (kuferek), obrączka z białego złota na palcu serdecznym lewej dłoni
Dodatkowo : metamorfomagia
Galeony : 1647
  Liczba postów : 1755
https://www.czarodzieje.org/t14885-beatrice-l-o-o-dear
https://www.czarodzieje.org/t14920-poczta-beatrice-l-o-o-dear#397481
https://www.czarodzieje.org/t14915-beatrice-l-o-o-dear
https://www.czarodzieje.org/t18356-beatrice-l-o-o-dear-dziennik
Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 37 QzgSDG8




Gracz




Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 37 Empty


PisanieHerbaciarnia pani Puddifoot - Page 37 Empty Re: Herbaciarnia pani Puddifoot  Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 37 EmptyCzw 4 Lis - 19:29;

Naprawdę była ciekawa tego, co działo się w życiu jej uczniów, nawet wtedy, gdy nie uczęszczali oni już do Hogwartu. Szczególnie dotyczyło się to uczniów, którzy byli tak problematyczni jak Solberg. Nie wiedzieć czemu, pałała względem niego szczególnym sentymentem i nie potrafiła się go pozbyć. Może to przez jego uwielbienie względem jej ukochanej dziedziny naukowej? A może po prostu przez to, jak wiele czasu i sił musiała poświęcić, by nie raz i nie dwa wybawić go z rozlicznych opresji? Ciężko powiedzieć, co było dokładnie tego przyczyną. Nic dziwnego, że napisała do niego list i naprawdę chciała pojawić się na tym spotkaniu.
Jedyny problem polegał na tym, że nie spodziewała się małego kryzysu na ostatnich prowadzonych przez nią dzisiaj zajęciach. Przez to wszystko miała delikatne opóźnienie, które ciężko było jej nadrobić. To było kompletnie nie w jej stylu. Ona nigdy nie spóźniała się na spotkania, a teraz zmuszała chłopaka, aby na nią oczekiwał. Było jej naprawdę głupio z tego powodu, jednak nie mogła nic poradzić na ten fakt.
- Wybacz mi naprawdę moje spóźnienie - powiedziała na wstępie. Szeroki uśmiech na jego ustach dał jej bardzo dużo i jakoś mimowolnie zaczęła się mniej stresować tym spotkaniem. Widząc kwiaty w jego dłoni, westchnęła i pokręciła z niedowierzaniem głową. - Max, naprawdę nie musiałeś, teraz mi jeszcze bardziej głupio z powodu mojego spóźnienia - przyznała szczerze. Zdjęła swój płaszcz i zajęła miejsce naprzeciwko niego przy stoliku.
- Zwykła, czarna, z dużą ilością cukru, ale ja cię zapraszałam, więc ja będę za to płacić - oznajmiła głosem, który nie znał sprzeciwu. Machinalnie wygładziła nieistniejące zmarszczki na jej bluzce, dopiero po chwili ponownie skupiając spojrzenie czarnych oczu na Maximilianie.
- Więc zacznijmy od podstaw; jak to jesteś ćpunem i alkoholikiem? - nie owijała w bawełnę, pytała wprost, marszcząc brwi. Odgarnęła lewą dłonią kilka zawieruszonych na jej twarzy kosmyków, jak zwykle zapominając o czarnym sygnecie Whitelightów na palcu serdecznym. Stał się dla niej po prostu oczywistością.
Powrót do góry Go down


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 4226
  Liczba postów : 11847
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 37 QzgSDG8




Gracz




Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 37 Empty


PisanieHerbaciarnia pani Puddifoot - Page 37 Empty Re: Herbaciarnia pani Puddifoot  Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 37 EmptyCzw 4 Lis - 19:41;

Ich relacja była faktycznie wyjątkowa i o ile Max darzył sympatią wielu nauczycieli do właśnie Beatrice zawdzięczał najwięcej i nigdy nie miał zamiaru udawać, że tak nie było. Na to spotkanie naprawdę się więc cieszył szczególnie, że miał wiele do przekazania w temacie swoich eliksirowych odkryć i planów.
Faktycznie rzadko się zdarzało, by kobieta się spóźniała, ale nie miał zamiaru jakkolwiek tego komentować. Wiedział, że Dear ma na głowie dużo więcej niż on i domyślał się, że szkoła, czy jakiś niesforny uczeń musiały ją zatrzymać. Nie zmieniło to ani trochę tego, jak ucieszył się na jej widok, gdy w końcu się pojawiła.
-Nie ma najmniejszego problemu i proszę się nie przejmować. Zresztą te kwiaty i tak się Pani zawsze należały i tak. - Odpowiedział, gdy przeprosiła za coś, za co przepraszać akurat jego nie musiała.
-Jest Pani pewna? - Zapytał, bo mimo wszystko lubił mieć gest, ale też nie miał zamiaru się kłócić o coś tak głupiego jak kawa i kilka galeonów.
Słysząc jej pytanie roześmiał się krótko, choć w duchu nieco się speszył. No tak, kobieta nigdy nie owijała w bawełnę i była bezpośrednia jak kopniak w jajca.
-Proszę nie udawać, że to jakiekolwiek zaskoczenie. To, że nie mówiłem tego wprost nigdy nie zmieniało faktu, że nim jestem. - Zaczął siląc się raczej na lekki ton. Był samoświadomy i miał do wszystkiego dystans, ale nie oznaczało to, że miał zamiar ukrywać problem. Zmieniał się i choć bał się tych zmian, nie chciał ich ukrywać. -Po ty co się wydarzyło w Arabii znów zacząłem tracić kontrolę, nie będę ukrywał. Zaczęło się robić raczej nieprzyjemnie, ale liczę na poprawę. Zapisałem się ostatnio na terapię i mam nadzieję, że przyniesie pozytywne skutki. - Wyjaśnił nieco więcej nie chcąc by kobieta musiała wyciskać z niego jakiekolwiek odpowiedzi. Nim jednak dodał coś więcej zobaczył sygnet na jej dłoni i już wiedział, że nie zostawi tego bez komentarza.
-A co to za piękna błyskotka na Pani palcu? Hogwart przestał być wypłacalny i płacą w klejnotach? - Podszedł do tego w klasycznym dla siebie stylu. Był świadom, że życie prywatne kobiety nie jest jego sprawą, ale przecież nikogo jeszcze nie wjebali do Azkabanu za zadawanie pytań. Chyba.

______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees
Powrót do góry Go down


Beatrice L. O. Whitelight
Beatrice L. O. Whitelight

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 28
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : Czarne oczy, przenikliwe spojrzenie, blizny na dłoniach, ukryte po metamorfomagią, tatuaż na łopatkach (kuferek), obrączka z białego złota na palcu serdecznym lewej dłoni
Dodatkowo : metamorfomagia
Galeony : 1647
  Liczba postów : 1755
https://www.czarodzieje.org/t14885-beatrice-l-o-o-dear
https://www.czarodzieje.org/t14920-poczta-beatrice-l-o-o-dear#397481
https://www.czarodzieje.org/t14915-beatrice-l-o-o-dear
https://www.czarodzieje.org/t18356-beatrice-l-o-o-dear-dziennik
Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 37 QzgSDG8




Gracz




Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 37 Empty


PisanieHerbaciarnia pani Puddifoot - Page 37 Empty Re: Herbaciarnia pani Puddifoot  Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 37 EmptyWto 9 Lis - 10:45;

Dla samej Beatrice pewne było jedno; skłamałaby mówiąc, że los Solberga nie był dla niej ważny w jakiś wyjątkowy sposób. W końcu spędzili razem naprawdę wiele czasu. Poznała go lepiej niż zdecydowaną większość swoich uczniów z jednego, bardzo prostego powodu: nie bał się jej zaufać i prosić o pomoc, kiedy tej faktycznie potrzebował. A ona nie okłamywała go pustymi frazesami, że będzie lepiej, czy wszystko jakoś się ułoży. Zawsze mówiła prawdę, nawet wtedy gdy ta miałaby być bardzo niewygodna dla słuchacza. Może właśnie dlatego Max tak ją docenił?
Dlatego cieszyła się niesamowicie na możliwość spotkania z Maxem i dowiedzenia się, co takiego uległo zmianie w jego życiu. Jeszcze bardziej zadowolił ją fakt, jego reakcji na jej widok. To naprawdę miłe uczucie, widzieć tak szczere zainteresowanie ze strony innych ludzi.
Uśmiechnęła się, słysząc jego kolejne słowa. Każdy człowiek lubił być docenianym, a ona w końcu doczekała się tego momentu. Że ktoś wprost powiedział, że wykonała dobrą robotę.
- W takim razie nie pozostaje mi nic innego, jak podziękować - powiedziała w końcu. Była szczerze poruszona jego zachowaniem, ale stosownie tego nie okazywała. Wychodziły jej wieloletnie nawyki, kiedy to nie była zdolna do okazywania jakichkolwiek głębszych uczuć. Położyła kwiaty na stoliku. Słysząc jego kolejne słowa, machnęła dłonią. - Oczywiście, że jestem pewna! W końcu to ja cię zapraszałam! - jej ton wyraźnie sugerował, że za głupotę uznała jego pytania.
Nie ma co, wypowiadał bardzo celne słowa. W zasadzie to już od dawna wiedziała, bądź domyślała się, że Solberg jest na równi pochyłej i tylko od niego samego zależy, czy w ogóle uda mu się nie spaść na dno. Z tego co pamiętała, to przecież nawet była obok niego, gdy od tego dna się odbijał.
- Co się wydarzyło w Arabii? - zmarszczyła lekko brwi. Nie wiedziała o sytuacji, która mogłaby go spotkać, więc na pewno była tym zainteresowana. Do ich stolika podeszła kelnerka, aby postawić przed nimi zamówione napoje. Beatrice podziękowała jej kulturalnie i odczekała stosowny moment czy dwa, aż ta odejdzie.
Wtedy też padło pytanie ze strony Maxa. Dearówna już jakiś czas temu zdołała przywyknąć do klejnotu, który zdobił jej palec i zwyczajnie zapominała, że go nosi. Jak widać, ten wciąż jednak wzbudzał zainteresowanie innych ludzi w jej otoczeniu. Tak jak i teraz. Odruchowo zerknęła na swoją dłoń, po czym parsknęła lekkim śmiechem.
- To akurat tylko wynagrodzenie za opiekowanie się Ślizgonami za poprzedni rok szkolny. Miałam wtedy sporo pracy - zaśmiała się na te słowa, bo ją samą w obecnej chwili to faktycznie bawiło. Teraz, z perspektywy czasu była zadowolona z tego, co udało jej się zrobić dla tych dzieciaków. Niemniej, chyba nie było sensu zatajać prawdziwego znaczenia tego pierścionka… - A tak poważnie, powiedzmy że profesor Whitelight zdecydował się klęknąć - dodała po chwili, dalej się uśmiechając. Nic nie mogła na to poradzić, że kiedy mówiła o swoim narzeczonym, to uśmiech sam wstępował na jej wargi.
Powrót do góry Go down


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 4226
  Liczba postów : 11847
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 37 QzgSDG8




Gracz




Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 37 Empty


PisanieHerbaciarnia pani Puddifoot - Page 37 Empty Re: Herbaciarnia pani Puddifoot  Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 37 EmptyWto 9 Lis - 14:34;

Z tym proszeniem o pomoc początkowo niekoniecznie była to jego chęć. Kobieta wprost dała mu do zrozumienia,  że nie ma zamiaru tolerować jego pierdolenia i to chyba ta bezpośredniość połączona ze specyficzną troską i ciężkim okresem w życiu Maxa sprawiły, że ostatecznie zaufał kobiecie i nie bał się kolejnym razem poprosić ją o wsparcie. Niezależnie jednak od powodu nie żałował, że tak się stało. Wiedział, że bez względu na wszystko mógł na nią liczyć i choć niektóre słowa padające z ust Beatrice były ciężkie do przełknięcia doceniał każdą ich rozmowę.
Skinął głową gdy przyjęła kwiaty i choć florysta był z niego marny, to jednak wiedział, że roślinki leżąc na stole po prostu zwiędną, więc bez większego zastanowienia przetransmutował stojak na serwetki w wazon, nalał do niego wody i podał kobiecie, by mogła wstawić tam bukiet.
Słysząc pytanie o Arabię zamilkł na chwilę, zaciskając nieco mocniej usta. Beatrice była obecna przy całym tym rozpierdolu więc nie wierzył, by choć trochę nie domyślała się o co może mu chodzić, ale też nie wiedziała wszystkiego. Z ciężkim sercem zdobył się więc na to, by odpowiedzieć na to pytanie, choć bardzo nie lubił wracać do tamtych wydarzeń.
-Chodzi o całe to gówno z Derwiszami. Nie potrafię zrozumieć, jak ktoś mógł wrzucić nas w taką sytuację dla jakiejś chorej próby. Gdy Pani jeszcze nie było w naszej grupie mieliśmy do czynienia z pożarem, który... - Zamilkł nie wiedząc jak ująć to wszystko w słowa. Poczuł, jak gardło mu się ściska, a przed oczami staje tamten okropny widok. -Wie pani, że był to kiedyś mój bogin. Podczas wakacji byłem wciąż lekko słaby psychicznie i ten pożar wywołał u mnie naprawdę mocną reakcję. Początkowo starałem się przezwyciężyć strach i ratować dzieciaki, ale gdy wszystko ucichło coś we mnie pękło. Długi czas nie mogłem się do końca pozbierać. Wkręciłem się w ten cały mudmin i przez to naraziłem wspólokatorów na niebezpieczeństwo, gdy jakiś jebany ćpun włamał nam się do pokoju. - Dokończył historię pomijając to, jak naćpał się z Filinem i planował zostać na wieki jaszczurką. Pomysł wciąż uważał za dobry i był ciekaw, czy jeśli kiedyś uda mu się zostać animagiem, to właśnie to zwierzę będzie jego postacią. -Do tego nie ukrywam, że wciąż ciągnęły się za mną wydarzenia z marca. Nie wiem co to jest i jak się tego pozbyć, ale to wciąż do mnie wraca, a jak czuję zapach mokrej ziemi lub intensywnego potu mam wrażenie że zaraz się porzygam. Spanie bez łapacza snów jest po prostu niemożliwe. - Po raz kolejny powiedział Dear to, czego nie miał odwagi wyznać najbliższym. Nie chciał ich martwić, choć zagłuszając to wszystko używkami osiągał niestety wręcz przeciwny efekt.
Widząc klejnot na palcu kobiety nie mógł powstrzymać się od komentarza na jego temat. Błyskotka była bardzo dobrze widoczna, a że nie kojarzył jej wcześniej u Dear postanowił wyrazić swoje zainteresowanie na głos.
-W końcu ktoś to docenił. Każdy z nas powinien Pani coś takiego kupić, może byśmy się wypłacili za to ile nerwów Panią kosztowaliśmy. - Wyszczerzył się, choć domyślał się, że słowa kobiety były tylko żartem. Wątpił, by szkoła była aż tak hojna w stosunku do swoich pracowników. -Whitelight? O kurwa... - Szczere, choć widocznie mało kulturalne zdziwienie przemknęło przez jego twarz, a oczy ponownie spoczęły na pierścionku. -Znaczy się gratulację oczywiście! Jakiś sezon zaręczynowy się otworzył, czy co? Nawet Pani nie wie jak miło słyszeć podobną wiadomość. Proszę tylko mu przekazać, że nie zawaham się potraktować go jak kolejnego Callahana jeżeli kiedykolwiek Panią skrzywdzi, choć nie wątpię, że poradziłaby Pani sobie sama. - Puścił jej oczko. Teraz, gdy nie był już uczniem mógł rzucać w byłych nauczycieli groźbami, choć wcześniej raczej też nie miałby ku temu oporów i choć mogło wyglądać na to, że żartuje, mówił całkowicie poważnie.

______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees
Powrót do góry Go down


Beatrice L. O. Whitelight
Beatrice L. O. Whitelight

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 28
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : Czarne oczy, przenikliwe spojrzenie, blizny na dłoniach, ukryte po metamorfomagią, tatuaż na łopatkach (kuferek), obrączka z białego złota na palcu serdecznym lewej dłoni
Dodatkowo : metamorfomagia
Galeony : 1647
  Liczba postów : 1755
https://www.czarodzieje.org/t14885-beatrice-l-o-o-dear
https://www.czarodzieje.org/t14920-poczta-beatrice-l-o-o-dear#397481
https://www.czarodzieje.org/t14915-beatrice-l-o-o-dear
https://www.czarodzieje.org/t18356-beatrice-l-o-o-dear-dziennik
Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 37 QzgSDG8




Gracz




Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 37 Empty


PisanieHerbaciarnia pani Puddifoot - Page 37 Empty Re: Herbaciarnia pani Puddifoot  Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 37 EmptySro 17 Lis - 8:09;

Zawsze mówiła otwarcie. Nie potrzebowała kłamać ludzi i nigdy tego nie robiła uważając, że kłamstwo to najgorsze, co można zrobić względem drugiego człowieka. Mówiła prawdę, bez względu na to, jak niewygodna ona była. Może właśnie dlatego Max w jednym ze swoich najgorszych okresów, postanowił jej zaufać? Tak naprawdę, cholera wie, ale i tak była z tego osiągnięcia niezmiernie dumna.
Oczywiście od razu wstawiła bukiet do wody, gdy tylko wyczarował ten wazon. Sama niespecjalnie o tym pomyślała, przez co aż zrobiło jej się nieco głupio. Może odebrał to, jako brak odpowiedniego zainteresowania z jej strony? Nie… Max taki nie był. O ot nie musiała się martwić.
Była w Arabii. Niemniej, aż wstyd było przyznać, jak bardzo nie popisała się we wspomnianej przez niego sytuacji. Na wyprawie szybko oberwała zaklęciem i nie była w stanie zrobić nic, aby chronić swoich kolegów, koleżanki, uczniów. Doprowadzało ją to do szewskiej pasji, szczególnie w momentach takich, jak ten, kiedy dowiadywała się, że kolejne osoby były tak straumatyzowane przez te wydarzenia. Nic dziwnego, że gniew pojawił się w jej czarnych oczach. Bezwiednie zaciskała dłoń w pięść. Ból w jej sercu pogłębiał się, jak daleko Max szedł ze swoją opowieścią.
- Max, tak strasznie mi przykro, że nie mogłam ci pomóc.- powiedziała w końcu, bardzo cichym głosem. Naprawdę tak czuła. Nie mogła pogodzić się ze świadomością jak bardzo bezużyteczna wtedy była. - Ja sama byłam tam kompletnie bezwartościowa. To zaklęcie… - zimny dreszcz przebiegł po jej plecach, kiedy przypomniała sobie tę wszechogarniającą niemoc i ciemność. Krzyki, które otaczały ją zewsząd, a ona nic nie mogła na to poradzić. Mały tatuaż pomiędzy jej łopatkami zaswędział ją, jakby przypominał o sobie i o tych wydarzeniach. - Coś takiego, w ogóle nie powinno mieć miejsca. Nikt nie powinien być narażony na takie przeżycia w imię jakiejś chorej próby - złość wylewała się z jej ust w bliżej nieokreślonym kierunku. Naprawdę wspomnienie tego, było czymś strasznym. Szczególnie w zderzeniu z informacjami, które aktualnie dostarczył jej Max.
Słuchała go dalej, a włosy na jej głowie stawały dęba. To straszne, jak wiele ten chłopak musiał przeżyć i z jak wieloma problemami musiał sobie radzić. Nie mogła się z tym pogodzić i na pewno chciała na to coś zaradzić.
- Jestem ciekawa, czy odpowiednio dobrane eliksiry mogłyby pomóc ci z tego wyjść - zastanawiała się głośno, ale szczerze ciekawa jego opinii na temat tego, czy w ogóle warto było podjąć się jakiejkolwiek próby. Dla niej byłby to żaden problem. Najważniejsze, aby max wyraził chęć uzyskania pomocy.
Nastrój nieco się rozluźnił, kiedy temat ich rozmowy zszedł na tory związane z jej przyszłym zamążpójściem. - Nigdy od was niczego podobnego nie wymagałam. I nawet jak czasami byłam zbyt surowa, to robiłam to w dobrej wierze - powiedziała po chwili, dalej uśmiechając się w jego kierunku. Naprawdę chciała dobrze dla dzieciaków, które trafiły pod jej opiekę. Nawet wtedy, gdy ci już kończyli swoją edukację, jak chociażby Max.
Zaśmiała się głośno na jego reakcję, kto jest tym nieszczęśliwcem. Była tak wymowna i prawdziwa, jak tylko mogła. Pokręciła z niedowierzaniem głową. Merlinie, jeśli tak dalej pójdzie, to Camael nie będzie mógł zrobić nawet jednego nieodpowiedniego kroku, aby zaraz banda nastolatków nie chciała go za to zabić!
- To miłe, że tak się ucieszyłeś - powiedziała, podnosząc filiżankę z czarna kawą do ust. Upiła jej niewielką ilość i dopiero po chwili kontynuowała. - Znaczy, nasze zaręczyny miały miejsce już dłuższy czas temu, więc nie sądzę, żeby dotyczyły tego sezonu. Poza tym, wolałabym, by mój narzeczony nie tracił rąk, będą mu jeszcze potrzebne - ponownie parsknęła śmiechem, bo po prostu nie mogła wytrzymać. Miło było przez chwilę się zrelaksować, nawet jeśli temat ich rozmowy dotyczył ewentualnej śmierci jej narzeczonego.
Powrót do góry Go down


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 4226
  Liczba postów : 11847
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 37 QzgSDG8




Gracz




Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 37 Empty


PisanieHerbaciarnia pani Puddifoot - Page 37 Empty Re: Herbaciarnia pani Puddifoot  Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 37 EmptySro 17 Lis - 13:30;

Oczywiście, że nie przejmował się czymś takim. Gdyby uznawał podobne gesty za brak zainteresowania, byłby zdecydowanie zbyt zestresowany i nie czerpałby z życia tyle radości. Nie, on nie lubił się ograniczać podobnymi pierdołami. Działał, nie myślał, co było tak samo jego zaletą co i wadą.
Zdziwił się widząc tak silną reakcję kobiety na wspomnienie Arabii i to nie ze względu na to, że wydarzenia te nie były aż tak pojebane, bo były i to kurwa bardzo, ale ze względu na to, że chyba pierwszy raz w życiu widział coś innego niż spokój na jej twarzy, a na pewno już tak zdecydowane emocje nie były czymś, do czego był u Beatrice przyzwyczajony.
Prawdopodobnie właśnie ten fakt sprawił, że wyciągnął własną dłoń w kierunku jej pięści, by delikatnie ją rozluźnić, jeżeli tylko Dear mu na to pozwoliła. Był to gest delikatny, wyrażający nic innego jak troskę ze strony Maxa. Nie obchodziło go to, jak nieodpowiednie mogło to być, gdy wystosował kolejne słowa.
-Nie mam do Ciebie pretensji. To wszystko, co się tam działo sprawiało, że większość z nas działała instynktownie. Każdy mógł oberwać i szczerze cieszę się, że nie stało Ci się nic poważniejszego. - Nieświadomie porzucił na chwilę całą tę formalną część zwracania się do kobiety. Szmaragdowe tęczówki wpatrywały się w te ciemne, wyrażając troskę. Nie miał do nikogo pretensji o tamte wydarzenia poza samymi Derwiszami, którzy według chłopaka grubo przegięli pałę. -Sam byłem chyba pierwszym, który opuścił pole bitwy. Też mnie to wciąż boli, że nie stanąłem bardziej w obronie innych, ale prawdą jest, że... - Zawahał się na chwilę czując lekki wstyd. Ciężko było mu się do tego przyznać i instynktownie zdjął dłoń z ręki Beatrice, co wskazywało na to, że poczuł się nieco mniej komfortowo. -Jestem bezużyteczny w takich sytuacjach i gdybym został, pewnie byłbym tylko kolejnym poszkodowanym. - Przyznał w końcu, ponownie patrząc na twarz Dear. Czuł same negatywne emocje względem tamtego dnia, ale wiedział, że nie mógł nic na to poradzić. Pogodził się z tym i choć psychika jeszcze się nie zaleczyła, zrozumienie w końcu nadeszło. -Wiem, że gdyby nie ta klątwa walczyłabyś o każdego z nas do samego końca. Nie mogła Pani nic poradzić na to, że w tym rozpierdolu się Pani oberwało. - Przeskakiwał między formami jakby mózg nie potrafił ogarnąć z kim rozmawiał, ale nie było to teraz najważniejsze.
Kontynuowali temat, który nie był najlżejszy dla żadnego z nich. Całe szczęście ich zamówienie przyszło, bo Max naprawdę potrzebował zwilżyć ściśnięte tym wszystkim gardło.
-Myślę, że zbyt wiele czasu minęło by same eliksiry mogły pomóc. - Przyznał szczerze, nie chcąc wchodzić w szczegóły. Gdyby mikstury wystarczył, zapewne już dawno miałby te nieprzyjemności za sobą, bo Merlin mu świadkiem, że próbował. Nie chciał się jednak przyznawać, że rozważał opcję modyfikacji pamięci, by zapewnić sobie trochę psychicznego spokoju. Na szczęście zrezygnował już z tego pomysłu.
Wyszczerzył się na jej słowa. Doskonale wiedział, że Beatrice nie chciała im zaszkodzić, a przynajmniej z tego, jakie miał z kobietą doświadczenie. Miał przeczucie, że nigdy nie będzie w stanie odpłacić jej za całą pomoc, jaką mu zaoferowała.
-Wiem o tym, ale nie zmienia to faktu, że powinniśmy okazać Pani za to wdzięczność. Każdy lubi być doceniany. - Podsumował krótko, bo też nie wiedział, co jeszcze mógłby w tym temacie dodać. Dla niego było to oczywiste jak to, żeby nie lizać czyjegoś używanego kociołka.
Reakcja na zaręczyny była tak szczera, jak się tylko dało. To, że nauczyciele mieli się ku sobie nie było żadną tajemnicą, ale zaręczyny były już czymś zupełnie innym i cieszył się ogromnie ze szczęścia kobiety, choć sam wciąż nie był największym fanem instytucji małżeńskiej.
-Czemu miałbym się nie cieszyć? Jeżeli to nie jest powód do świętowania, to nie wiem co nim jest. - Sam już dawno wiedział, że okłamywanie kobiety nie ma sensu, a w tej kwestii w ogóle według niego mijało się z jakimkolwiek celem. -Ja tylko lojalnie ostrzegam, że raczej w tej kwestii nie będę się zastanawiał, czy będzie miał czym mieszać herbatę. Zresztą ufam, że nie zgodziłaby się Pani na zaręczyny, gdyby profesor Whitelight był osobą, która może Panią naprawdę mocno skrzywdzić. - Wzruszył lekko ramionami, nienaturalnie lekko podchodząc do kwestii ucinania komukolwiek kończyn. Naprawdę się cieszył z takiego obrotu spraw między nauczycielami.

______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees
Powrót do góry Go down


Beatrice L. O. Whitelight
Beatrice L. O. Whitelight

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 28
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 160cm
C. szczególne : Czarne oczy, przenikliwe spojrzenie, blizny na dłoniach, ukryte po metamorfomagią, tatuaż na łopatkach (kuferek), obrączka z białego złota na palcu serdecznym lewej dłoni
Dodatkowo : metamorfomagia
Galeony : 1647
  Liczba postów : 1755
https://www.czarodzieje.org/t14885-beatrice-l-o-o-dear
https://www.czarodzieje.org/t14920-poczta-beatrice-l-o-o-dear#397481
https://www.czarodzieje.org/t14915-beatrice-l-o-o-dear
https://www.czarodzieje.org/t18356-beatrice-l-o-o-dear-dziennik
Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 37 QzgSDG8




Gracz




Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 37 Empty


PisanieHerbaciarnia pani Puddifoot - Page 37 Empty Re: Herbaciarnia pani Puddifoot  Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 37 EmptyCzw 18 Lis - 8:54;

Nawet nie potrafiła precyzyjnie określić, w którym momencie jej relacja z Maxem stała się taka a nie inna. Pewne było jedno; wytworzyła się między nimi jakaś dziwna zażyłość i, co jeszcze dziwniejsze, ta wcale nie przeszkadzała Beatrice. Martwiła się o chłopaka, o to, jak poradzi sobie w życiu czy w szkole. Prawdopodobnie miało się to nie zmienić nawet wtedy gdy definitywnie uzna, że kariera szkolna jest już za nim.
Naprawdę czuła gniew na wspomnienie tamtej sytuacji. To nie było normalne i dalej tak uważała. Nie bała się obwiniać organizatorów za to, jak to wszystko się potoczyło, bo przecież tam ludzie zostali naprawdę bardzo poważnie zranieni! W imię czego?! Aby móc wejść do jakiejś oazy? To nie imało się żadnej logiki i Beatrice nie miała problemu z mówieniem o tym głośno i wyraźnie. Jak teraz… szczególnie że dalej na wspomnienie tamtego dnia, ogarniał ją zwyczajny strach. Przecież ona nie mogła zrobić tam kompletnie nic. Nawet uciec jak jakiś tchórz…
Zaskoczona spojrzała najpierw na dłoń chłopaka, zaciskającą się na jej własnej, a dopiero potem w jego oczy, które patrzyły na nią… z troską? Potrzebowała sekundy czy dwóch, by zrozumieć, co tu miało miejsce, ale później odwzajemniła ten uścisk, który był mocno pokrzepiający. Zwróciła uwagę, że porzucił kurtuazyjne formy na rzecz wyrażenia jakiegoś głębszego przesłania. I szczerze mówiąc kompletnie jej to nie przeszkadzało.
- Miałeś chociaż sposobność, aby uciec. Ja nie mogłam zrobić nawet tego. Zaklęcie oślepiło mnie kompletnie. Nie mogłam zrobić nic. To cud, że Camael i Nessa mnie wtedy odnaleźli - dalej było słychać w jej głosie wstyd. Nawet nie zauważyła, jak bezpośrednio wypowiadała się na temat swojego narzeczonego oraz najcudowniejszej przyjaciółki, jaką miała. - Nie tłumacz się. Nie masz z czego się tłumaczyć. Najważniejsze, że nic się nie stało poważnego Tobie, ani innym tam obecnym - kiedy próbował zdjąć swoją dłoń z jej własnej, na sekundę czy dwie zacisnęła swoje palce mocniej na jego, dalej patrząc mu prosto w oczy. Chciała, aby zrozumiał, że nic, co się tam wydarzyło, nie było ich winą. Nie mogli o tym myśleć w taki sposób, bo inaczej by zwariowali. A świat sam w sobie był już wystarczająco popierdolonym miejscem… Próbował ją usprawiedliwić, ale ona nie znajdowała usprawiedliwienia dla samej siebie. Dlatego sięgnęła po kawę i znów napiła się jej niewielką ilość. Nie było większego sensu dalej tego roztrząsać. Przynajmniej żyła w takim właśnie przeświadczeniu. Inaczej prawdopodobnie by nie wytrzymała.
Była ciekawa, czy jakaś terapia mogłaby pomóc chłopakowi uporać się z traumą dotyczącą porwania. I podejrzewała, że sam próbował używać jakichś eliksirów, w końcu był wybitnie uzdolniony w tej dziedzinie magicznej. Dlatego, kiedy wspomniał, że nie sądzi w powodzenie tego planu, tylko pokiwała głową. Nie zamierzała go do niczego namawiać. To nie miało większego sensu. W zasadzie był dorosły i powinien wiedzieć, co robi.
Posłała mu ciepły uśmiech, słysząc jego kolejne słowa. Pokręciła z niedowierzaniem głową. Dla niej, to, co robiła względem tych uczniów, było czymś kompletnie normalnym. Nie wyobrażała sobie, aby piastować podobne stanowisko i nie pomagać tym, którzy tego potrzebowali. To się nie mieściło w jej głowie.
- Fakt, to miłe, gdy ktoś mówi, że zrobiło się coś dobrze - przyznała w końcu pojednawczo. A potem przypomniała sobie o czymś jeszcze i uśmiechnęła szerzej. - Tak w ogóle, to nie jesteś już moim uczniem, Max. Nie musisz stosować względem mnie tych wszystkich kurtuazyjnych zwrotów, bo dziwnie się wtedy czuję. Przynajmniej do momentu, kiedy nie wrócisz do Hogwartu - przy swoich ostatnich słowach nabrała znacznie poważniejszego wyrazu twarzy, tym samym dając mu jasno do zrozumienia, że nie wyobraża sobie, aby Max miał nie wrócić do dalszego uczenia się.
Nic nie mogła poradzić na to, że zawsze rozmowa o jej ukochanym wywoływała na jej ustach radość i uśmiech. Nawet jeśli ktoś groził mu śmiercią, jak właśnie czynił to jej były podopieczny. - Myślę, że na razie nie ma żadnych podstaw by rozważać krzywdzenie go. Całkiem nieźle sprawuje się w roli przyszłego męża - podsumowała, po czym parsknęła śmiechem. Bo faktycznie tak było. Nawet jeśli przez natłok obowiązków, nie mieli dla siebie wystarczająco dużo czasu, to i tak nie chciałaby u swojego boku kogokolwiek innego.
Powrót do góry Go down


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 4226
  Liczba postów : 11847
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 37 QzgSDG8




Gracz




Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 37 Empty


PisanieHerbaciarnia pani Puddifoot - Page 37 Empty Re: Herbaciarnia pani Puddifoot  Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 37 EmptySro 22 Gru - 17:33;

Możliwości tutaj było naprawdę wiele, ale nie potrzebował się nad tym zastanawiać tak samo, jak nie myślał o tym, dlaczego Lucas był jego praktycznie bratem. Tak po prostu było i Max czuł się z tym zadziwiająco naturalnie. Jakby nie patrzeć między nim a kobietą nie było też szczególnej różnicy wiekowej tak jak między Maxem a Perpetuą.
Oj Max bardzo mocno obwiniał organizatorów i tych, co zgodzili się wziąć udział w tym pojebanym wydarzeniu. Nie miał pojęcia, jak ktokolwiek mógł uznać, że wrzucenie dzieciaków w taką sytuację jest dobrym pomysłem, ale cieszył się, że nie stracili tam nikogo na zawsze. Była to jedna z naprawdę niewielu pocieszających myśli o całym tym wydarzeniu, jaki potrafił z siebie wykrzesać.
Zdziwił się, gdy Beatrice odwzajemniła uścisk choć nie miał czasu mocniej nad tym rozmyślać. Skupił się bardziej na jej słowach, które szczerze sprawiały nieprzyjemny ucisk w jego sercu. Nie wyobrażał sobie, co by było gdyby stracił kobietę na pustyni.
-Nie ważne jak to się stało, ważne że wszyscy pojawiliście się przy posągu kobry. No i że ominął was ten cały pożar. Przynajmniej zachowaliście prowiant, co ogromnie nam pomogło. - Starał się jakoś szukać w tym wszystkim lepszych stron, ale było to naprawdę ciężkie, gdy w duchu sam na to wydarzenie kurwił ile sił w płucach. -A jak inni w szkole to znoszą? - Zadał niepewnie pytanie, lekko przygryzając wargę. Domyślał się, że nie byli jedynymi osobami, które wciąż mierzyły się z konsekwencjami tych wakacji, a Beatrice, jako opiekunka domu musiała wiedzieć o tym najlepiej.
Uśmiechnął się lekko gdy poczuł, że przez kilka sekund jej uścisk nie pozwala mu zabrać dłoni. Nie potrafił usprawiedliwić ani siebie, ani jej ani nikogo, a tym bardziej organizatorów. Musieli jakoś z tym żyć i nie mieli możliwości cofnięcia przeszłości. Niestety. Sam odchrząknął lekko, gdy kobieta sięgnęła po kawę i przeczochrał lekko swoje włosy, próbując dojść do siebie po tym nieprzyjemnym temacie.
To, że eliksiry mu nie pomagały było kwestią, która niesamowicie go wkurwiała i martwiła. Przecież powinien znać remedium praktycznie na wszystko, jeżeli tylko dało się je zabutelkować, a tu wszystko, czego próbował okazywało się być kompletną porażką. Podjął się terapii i chciał się na tym skupić, ale też bał się wiązania z tą formą leczenia jakiś większych nadziei.
-Skoro tak mówisz.... - Uśmiechnął się szerzej nie mając zamiaru udawać, że luźniejsza forma mu nie odpowiada. -Oh.... Nadal nie wiem, czy edukacja to moja ścieżka. - Przyznał szczerze już widząc po twarzy Dear, że kobieta ma nieco inne zdanie na ten temat. Max uważał jednak, że jest zdecydowanie zbyt wcześnie na podejmowanie tej decyzji. Był zbyt dobrze świadomy tego ile przez rok może się zmienić.
Radość sprawiało mu to, jak Beatrice reagowała na wspomnienie Camaela. Widać naprawdę jej na nim zależało ich choć Solberg miłośnikiem ślubów nie był, tak naprawdę cieszył się jej szczęściem.
-A jak dogaduje się z kociętami? Nie chcą wydrapać mu oczu we śnie? - Pozwolił sobie na żarcik jednocześnie ciekaw, jak tam Dear i jej zwierzaki. Dobrze pamiętał, jak kobieta wspominała, że taka zgraja nie jest dla niej i próbowała się kilku pozbyć.

______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees
Powrót do góry Go down


William S. Fitzgerald
William S. Fitzgerald

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 183,5 cm
C. szczególne : tatuaże: motyw quidditchowy na lewym ramieniu, czaszka wężna na prawej piersi i runa Algiz po wewnętrznej stronie lewego przedramienia | amulet z jemioły zawsze na szyi
Galeony : 4937
  Liczba postów : 1972
https://www.czarodzieje.org/t17623-william-s-fitzgerald#494556
https://www.czarodzieje.org/t17645-ulisses#495903
https://www.czarodzieje.org/t17635-william-s-fitzgerald#495526
https://www.czarodzieje.org/t19423-william-s-fitzgerald-dziennik
Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 37 QzgSDG8




Gracz




Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 37 Empty


PisanieHerbaciarnia pani Puddifoot - Page 37 Empty Re: Herbaciarnia pani Puddifoot  Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 37 EmptyPią 10 Cze - 23:54;

  Miał wrażenie jakby minęły całe wieki, odkąd ostatni raz mieli okazję gdzieś razem wyjść.
  Minione miesiące nie były łatwe, ale tak jak po każdej burzy w końcu wychodzi słońce, tak i tu wszystko zdawało się wreszcie zmierzać ku lepszemu. Jasne, nad Wielką Brytanią nadal wisiało widmo nieobecnego księżyca i związanych z tym problemów, ale na to osobiście nie miał żadnego wpływu – mógł jedynie mieć nadzieję, że im nic dzisiaj nie przeszkodzi. Chciał jedynie nacieszyć się możliwością spędzenia tego dnia ze swoją dziewczyną.
  O umówionej porze zaopatrzony w bukiecik czerwonych róż zjawił się przed bramą Hogwartu na swoim Turnovie, żeby ją stamtąd zgarnąć. Wprawdzie nie planował zapuszczać się dalej niż do Hogsmeade, ale podróż pojazdem wydała mu się wygodniejsza niż brodzenie po kostki we wszechobecnym błocie pozostałym po zalaniach i jednocześnie przyjemniejsza niż teleportacja. Stał nonszalancko oparty o maszynę, od której odbił się natychmiast, gdy tylko dostrzegł sylwetkę Puchonki. Momentalnie się rozpromienił i porwał Olę w objęcia, by następnie skraść jej dłuższy pocałunek na powitanie, chcąc w nim przekazać jak bardzo cieszył się na jej widok, niepomny na potencjalnych gapiów.
  — Naprawdę dobrze cię widzieć — odezwał się, gdy już się oderwał, jeszcze przez moment trzymając ją w uścisku. — Proszę, piękne kwiaty dla jeszcze piękniejszej dziewczyny. — Wręczył jej bukiecik, który do tego momentu spoczywał na siedzisku Turnova, uśmiechnąwszy się przy tym zawadiacko.
  — Mam nadzieję, że nie będziesz mieć nic przeciw małej przejażdżce na latającym motocyklu? — Wskazał po krótkiej chwili głową w kierunku maszyny. — Przy tych dość notorycznych problemach z podtopieniami doszedłem do wniosku, że lepiej będzie się trzymać przestworzy — dodał z cichym śmiechem i poklepał Turnova. Podał jej zapasowy kask, po czym założył własny i usadowił się na pojeździe, czekając aż do niego dołączy
  — Złap się mnie mocno — polecił, zerkając przy tym przez ramię i dopiero, gdy poczuł, że to zrobiła odpalił silnik i po kilku metrach od ruszenia wzniósł sprzęt w powietrze, żeby tak pokonać resztę trasy. Hogsmeade było w pełni magiczne, więc nie włączał modułu niewidzialności. Pozwolił sobie na zatoczenie większego łuku nim obniżył pułap i osadził pojazd na ziemi, zatrzymując się blisko miejsca docelowego, którego wybór mógł, cóż, zaskakiwać.
  — Klasyczna randka w chyba najbardziej kiczowatym miejscu w Hogs — rzucił z delikatną nutą rozbawienia w głosie, błysnąwszy przy tym zębami, po czym poprowadził dziewczynę w kierunku lokalu. — Ale herbatę mają przynajmniej dobrą. Panie przodem. — Z tymi słowy otworzył przed nią drzwi herbaciarni, jak na dobrze wychowanego młodzieńca przystało.

@Aleksandra Krawczyk
Powrót do góry Go down


Aleksandra Krawczyk
Aleksandra Krawczyk

Absolwent Hufflepuffu
Wiek : 21
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 162cm
C. szczególne : Podłużna blizna przy prawym obojczyku; pierścień Sidhe na palcu;
Galeony : 3147
  Liczba postów : 1771
https://www.czarodzieje.org/t18582-alexandra-krawczyk
https://www.czarodzieje.org/t18589-aleksandra-krawczyk
https://www.czarodzieje.org/t18583-aleksandra-krawczyk
https://www.czarodzieje.org/t19009-aleksandra-krawczyk-dziennik#
Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 37 QzgSDG8




Gracz




Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 37 Empty


PisanieHerbaciarnia pani Puddifoot - Page 37 Empty Re: Herbaciarnia pani Puddifoot  Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 37 EmptyWto 14 Cze - 15:10;

Ten ostatni rok mocno dał jej po dupie i z każdym kolejnym dniem tylko coraz bardziej to odczuwała. Nie inaczej było tym razem. Na jej twarzy widocznie odbijało się zmęczenie i już nawet nie miała siły udawać, że jest inaczej, że wszystko jest w jak najlepszym porządku, a problemy rozwiązały się same, mimo że może powinna. Tak samo jak powinna zdecydowanie bardziej się cieszyć ze spotkania, tyle że nie potrafiła. Czuła się dziwnie pusta, co zdarzyło się już po powrocie do szkoły i było chyba gorsze od huśtawek nastrojów. Teraz, kiedy już nie musiała tak często jeździć do domu, miała więcej czasu na myślenie i odtwarzanie na nowo zaistniałych sytuacji, a to nie przynosiło nic dobrego. Nawet zamieszanie związane z egzaminami nie pomagało, choć wiedziała, że powinna solidnie przyłożyć się do nauki na tej ostatniej prostej.
Zbliżając się do umówionego miejsca, przytoczyła na twarz delikatny uśmiech, a następnie odwzajemniła pocałunek Willa. Dało się jednak w tym wyczuć pewną rezerwę, jakby ta dłuższa przerwa coś w niej zablokowała wbrew woli dziewczyny
- Nie, nie ma żadnego problemu. Nigdy chyba nie leciałam motocyklem - powiedziała, przyjąwszy kwiaty i jeszcze przez chwilę im się przyglądając, jakby to z nich miała wyczytać, czy faktycznie taka była prawda i wcześniej nie miała ku temu okazji. Ostatnimi czasy takie rzeczy były po prostu gdzieś na dalszym planie, więc nic dziwnego, że teraz czasem się zacinała, niepewna odpowiedzi. Pokiwała jedynie głową na kolejne słowa Willa. Tak, problemy w magicznym świecie również nieźle namieszały i nawet ona, będąc miłośniczką zwierząt, musiała przyznać, że niekoniecznie uśmiechało jej się spotkanie z langustnikami. Posłusznie mocno złapała się chłopaka i już po chwili wznieśli się do góry, wyruszając do Hogsmeade. A tam czekało na nią niezłe zaskoczenie, bo fakt faktem, ale takiego wyboru się nie spodziewała.
- Róż, róż i jeszcze więcej różu. To musi być ulubiony kolor osoby, która stworzyła to miejsce - stwierdziła, wchodząc do ośrodka, gdzie natychmiast otoczył ją zapach herbaty. Skierowali się do jednego z wolnych stolików, a Puchonka po drodze poprosiła jeszcze młodą kelnerkę, aby zajęła się jej kwiatami. Stoliki były bowiem małe, więc nawet gdyby znalazł się jakiś flakon z wodą, szanse na jego spadnięcie i roztrzaskanie się były niestety dość wysokie.
Usiadła wygodnie na krześle i… zamilkła. Tak jak kiedyś gadała jak najęta i ciężko było ją uciszyć, tak ostatnio ta cecha jakby zanikła, a teraz w herbaciarni to już w ogóle nie wiedziała, co ma powiedzieć. Zupełnie jakby zapomniała jak posługiwać się słowami.

@William S. Fitzgerald
Powrót do góry Go down


William S. Fitzgerald
William S. Fitzgerald

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 183,5 cm
C. szczególne : tatuaże: motyw quidditchowy na lewym ramieniu, czaszka wężna na prawej piersi i runa Algiz po wewnętrznej stronie lewego przedramienia | amulet z jemioły zawsze na szyi
Galeony : 4937
  Liczba postów : 1972
https://www.czarodzieje.org/t17623-william-s-fitzgerald#494556
https://www.czarodzieje.org/t17645-ulisses#495903
https://www.czarodzieje.org/t17635-william-s-fitzgerald#495526
https://www.czarodzieje.org/t19423-william-s-fitzgerald-dziennik
Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 37 QzgSDG8




Gracz




Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 37 Empty


PisanieHerbaciarnia pani Puddifoot - Page 37 Empty Re: Herbaciarnia pani Puddifoot  Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 37 EmptySro 22 Cze - 0:33;

  Musiałby być zupełnie ślepy, żeby nie dostrzec zmęczenia tak wyraźnie wyrysowanego na jej twarzy, nawet ten delikatny uśmiech nie zdołał go przyćmić. Wyczuł też bez trudu tą rezerwę w pocałunku, którym mu się odwzajemniła i choć niewiele uległo zmianie w jego ekspresji, to w spojrzeniu mogła wyraźnie dostrzec mieszankę niepokoju i troski. Wiedział, że ostatni rok ostro dał jej w kość, a sytuacje, z którymi musiała się zmierzyć najpewniej odcisnęły na niej swoje piętno. Zdawał sobie również sprawę, że podobne problemy nie znikały tak o, jak za odjęciem ręki, więc nawet jeśli już było nieco lepiej, to wcale nie oznaczało równocześnie, że było wszystko w porządku.
  Miał jednak cichą nadzieję, że tym wyjściem da jej choć moment wytchnienia od natłoku myśli i umożliwi wyrwanie się z ponurej rzeczywistości, ale z każdą mijają chwilą zaczynał czuć, że być może nie czegoś takiego obecnie najbardziej potrzebowała.
  — Tak po prawdzie to niewiele różni się od lotu na miotle — odparł, gdy powiedziała, że nigdy do tej pory nie miała okazji do podróży latającym motocyklem. Zaniepokoiła go od razu wątpliwość jaka wkradła się w jej słowa i to jak wpatrywała się w kwiaty, jakby w nich próbowała znaleźć to brakujące potwierdzenie. Przez krótki moment mogło się zdawać, że chciał o to zapytać, ale ostatecznie tego nie zrobił, decydując się pozostawić to na później, gdy już dotrą na miejsce. Nie zaprosił jej w końcu na randkę przed bramą.
  — I beż, musi go uwielbiać prawie na równi z różem — dorzucił, skinieniem głowy zgodziwszy się z jej słowami, gdy po wejściu powiódł spojrzeniem po wnętrzu nim udali się w stronę jednego z wolnych stolików. — Jedno jednak trzeba tej osobie oddać – nie jest to przynajmniej przyprawiający o migrenę róż. — Barwy w herbaciarni były w końcu dość stonowane i nie bolały w oczy, nawet jeśli kompletnie nie było to jego zestawienie kolorystyczne.
  Opadł na siedzenie naprzeciw niej i już miał otworzyć doniesione przez kelnerkę menu oraz zagaić Olę na co miałaby ochotę, kiedy uderzyła go… cisza z jej strony; coś co niegdyś wydawało się wręcz nie do pomyślenia w jej towarzystwie, coś niemal nienaturalnego. Rudzielec od razu stracił zainteresowanie kartą, koncentrując się w pełni na Puchonce.
  — Mów do mnie, co się dzieje? Bo widzę, że coś się dzieje… — odezwał się łagodnie, z zatroskaniem, które również emanowało z jego spojrzenia oraz całego oblicza. Nie mógł w końcu udawać, że niczego nie zauważył, zdecydowanie nie w tym przypadku. — Oby nie jakieś nowe problemy…? — Nie mógł niczego wykluczyć, ale już w trakcie mówienia liczył na to, że się mylił.

@Aleksandra Krawczyk
Powrót do góry Go down


Aleksandra Krawczyk
Aleksandra Krawczyk

Absolwent Hufflepuffu
Wiek : 21
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 162cm
C. szczególne : Podłużna blizna przy prawym obojczyku; pierścień Sidhe na palcu;
Galeony : 3147
  Liczba postów : 1771
https://www.czarodzieje.org/t18582-alexandra-krawczyk
https://www.czarodzieje.org/t18589-aleksandra-krawczyk
https://www.czarodzieje.org/t18583-aleksandra-krawczyk
https://www.czarodzieje.org/t19009-aleksandra-krawczyk-dziennik#
Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 37 QzgSDG8




Gracz




Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 37 Empty


PisanieHerbaciarnia pani Puddifoot - Page 37 Empty Re: Herbaciarnia pani Puddifoot  Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 37 EmptySro 22 Cze - 8:56;

Tak, beż też bez dwóch zdań musiał być jednym z ulubionych kolorów właścicieli, założycieli czy kogo tam jeszcze, kto miał wpływ na tę kawiarnię. Szczęście, że jakimś cudem nie wyglądało to wcale tak kiczowato z tym różem, jak mogłoby wyglądać. Do tej pory na wspomnienie jednej knajpki tego typu ze swoich rodzinnych stron przechodziły ją dreszcze.
Zawiesiła wzrok na przyniesionej przez kelnerkę karcie, nie zdążywszy jej nawet otworzyć, kiedy usłyszała pytanie Willa.
- Nie, żadne nowe problemy, nic w tym sensie - powiedziała, wzdychając przy tym i przymykając na chwilę powieki. Zastanawiała się, jak ubrać w słowa cały ten bajzel, bo to wcale nie było proste. - Ja... Nie wiem. Chyba dopiero teraz to wszystko zaczyna się na mnie odbijać. Są momenty, a w ostatnim tygodniu były całkiem często, kiedy czuję się, jakbym w środku była po prostu pusta. Nie umiem się cieszyć tak jak kiedyś, nie umiem zarażać dobrą energią tak jak kiedyś, w ogóle nie umiem odczuwać tak jak kiedyś. Czuję, że chcę do ludzi, ale kiedy mam już towarzystwo, to nagle okazuje się, że nie mogę się odnaleźć. Z kolei w samotności wcale nie jest lepiej. I bądź tu mądry - powiedziała i wykrzywiła kącik ust w uśmiechu, który wcale nie należał do tych szczęśliwych. - Szczerze? Najchętniej zagrzebałabym się w jakimś niedostępnym dla ludzi miejscu i zapadła tam w sen zimowy, bo nie czuję się na siłach praktycznie na nic - dodała, kręcąc na boki głową. O ile jeszcze fizycznie nie było źle, bo przecież występowała w ostatnim meczu quidditcha, tak psychicznie było różnie. Bardzo różnie. Jednego dnia wszystko mogło być w miarę okej, żeby już następnego nadeszła totalna przemiana i to na złe. Huśtawki nastrojów stały się ostatnim czasem jej dobrymi znajomymi, chociaż nie darzyła ich szczególną sympatią. Zdecydowanie lepiej żyło jej się bez nich.
- Sama nie wiem, czego chcę. To wszystko mnie po prostu przytłacza. Czuję, że nie jestem tą samą osobą, którą byłam nawet ten rok temu, nie mówiąc o tej Oli sprzed dwóch lat, bo tu już w ogóle nie ma o czym rozmawiać. I proszę, nie mów mi, że zmieniłam się na lepsze albo z tego wyjdę i znowu będzie tak jak dawniej, bo to nieprawda - westchnęła przeciągle i objęła się ramionami. - Wszystko się zmieniło. A ja… muszę sobie to chyba poukładać od nowa.

@William S. Fitzgerald
Powrót do góry Go down


Sponsored content

Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 37 QzgSDG8








Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 37 Empty


PisanieHerbaciarnia pani Puddifoot - Page 37 Empty Re: Herbaciarnia pani Puddifoot  Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 37 Empty;

Powrót do góry Go down
 

Herbaciarnia pani Puddifoot

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 37 z 38Strona 37 z 38 Previous  1 ... 20 ... 36, 37, 38  Next

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Herbaciarnia pani Puddifoot - Page 37 JHTDsR7 :: 
hogsmeade
-