Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Pub "Pod czarnym kotem"

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Strona 5 z 7 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Next
AutorWiadomość


Curtis Juvinall
Curtis Juvinall

Student Slytherin
Rok Nauki : II
Wiek : 28
Czystość Krwi : 50%
Galeony : 213
  Liczba postów : 492
http://czarodzieje.my-rpg.com/t6488-curtis-laura-juvinall?highlight=Curtis+Juvinall
http://czarodzieje.my-rpg.com/t6489-jakub-zjem-twoja-okreznice
Pub "Pod czarnym kotem" - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Pub "Pod czarnym kotem" - Page 5 Empty


PisaniePub "Pod czarnym kotem" - Page 5 Empty Pub "Pod czarnym kotem"  Pub "Pod czarnym kotem" - Page 5 EmptySob 17 Sie 2013, 13:24;

First topic message reminder :


Pub "Pod czarnym kotem"

Mały pub na końcu Nokturnu, gdzie uczniom i studentom stanowczo nie radzimy się zapuszczać - to z powodu, iż przy zakurzonym, lepiącym się barze, spotkać można twarze, łudząco podobne do tych, które krzywią się ze złością na pierwszych stronach Proroka Codziennego, często trzymając tabliczkę WANTED. Jest tu zaledwie parę stolików, które prawdopodobnie nigdy nie miały szansy zostać chociażby przetarte, wokół unosi się kurz, słychać przyciszone, bardzo podejrzane rozmowy. Śmiało można przypuszczać, że jest to najbardziej obskurny i niegościnny pub czarodziejskiego Londynu.

Napoje:
Jagodowy jabol
Miętowy Memortek
Smocza Krew
Absynt
Stokrotkowy Haust
Różowy Druzgotek
Ognista Whisky
Sherry
Malinowy Znikacz
Rum porzeczkowy
Papa Vodka
Tuică
Uścisk Merlina
Zezowaty Iwan

Papierosy:
Boginy
Hogsy
Volde-Morty
Feniksowe
Lordki
Magia 69
Pocałunek Dementora


Powrót do góry Go down

AutorWiadomość


Lars Hawthorn
Lars Hawthorn

Absolwent Slytherinu
Wiek : 29
Czystość Krwi : 75%
Dodatkowo : Metamorfomagia
Galeony : 71
  Liczba postów : 88
https://www.czarodzieje.org/t20785-lars-hawthorn
https://www.czarodzieje.org/t20784-lars-hawthorn
Pub "Pod czarnym kotem" - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Pub "Pod czarnym kotem" - Page 5 Empty


PisaniePub "Pod czarnym kotem" - Page 5 Empty Re: Pub "Pod czarnym kotem"  Pub "Pod czarnym kotem" - Page 5 EmptyCzw 23 Wrz 2021, 16:14;

Lars miał swoje zasady.
Omijał bary w tygodniu, nie wpuszczał do swojego mieszkania żadnych kotów, tolerując obecność wyłącznie jednego, futrzastego pasożyta, a do tego podchodził do wszystkich swoich klientów z dystansem. Handel przeróżnymi artefaktami, które najpewniej nie powinny nawet trafić w jego ręce, nie był szczególnie prosty; głównie ze względu na tych świrów, którzy nabywali wszystkie te przedmioty, nie przejmując się wtedy swoim ulubionym przemytnikiem. A on musiał mocno kombinować, żeby nie zwracać na siebie zbyt wiele uwagi. Bo uwaga mogła sprowadzić na niego sporo niepotrzebnych kłopotów, których starał się unikać równie mocno co swoich dawnych przyjaciół. Albo przynajmniej tych znajomych twarzy, o których z wielu powodów starał się zapomnieć. Trzymał się więc tej żelaznej zasady, która wskazywała na to, że wszystkie znajomości, które zawarł w szkole, nie powinny mieć dla niego żadnego znaczenia. Wtedy był przecież znacznie normalniejszym dzieciakiem, który nie wiedział zbyt wiele o czarnej magii i nie gonił za każdą okazją, dzięki której w jego ręce mógłby wpaść kolejny, magiczny artefakt. Minęło jednak wiele lat od momentu, w którym ukończył studia, nie żegnając się nawet z połową swoich znajomych. I minęło także wiele lat od jego ostatniego spotkania z Zachariusem. Wpadnięcie na niego w barze kilka dni wcześniej nie powinno być więc szokiem dla żadnego z nich; najwyraźniej żaden nie uciekł poza granicę rodzinnych stron i oboje mogli jedynie dziwić się, że spotkali się dopiero teraz. Całe, krótkie zajście nie zaszokowało więc Larsa, który zauważył go już wcześniej, przez cały ten czas po prostu mu się przyglądając; jakby próbował wyłapać jakiekolwiek zmiany w zachowaniu i wyglądzie Rhee. Zacharius nadal był jednak w jego oczach tym samym Zachariusem, z którym miał do czynienia wiele lat wcześniej. Dlatego też, gdy tylko starszy wyminął go w wejściu, Hawthorn uznał, że cała ta sytuacja była zabawna i interesująca. I to na tyle, aby sam myślał o tym przez kolejne dni; wspominając czasy swojej młodości i relacji z Rhee, próbował oszacować możliwość ponownego wpadnięcia na swojego starego znajomego. Zupełnie jakby po tym wieczorze chciał zamienić z nim kilka słów, tym razem odpuszczając sobie gapienie się w ciszy. I nawet jeśli nie był ulubieńcem losu, a życie lubiło rzucać mu kłody pod nogi, Lars prędko zauważył dogodną okazję na horyzoncie. Musiałby być przecież wyjątkowo głupi i nieuważny, żeby nie sprawdzać swoich klientów; i musiałby zupełnie postradać rozum, żeby bawić się w jakieś podchody, omijając przy tym pułapki, które miały wpakować go wprost do jakiejś ciasnej celi w Azkabanie. Miał też znajomości i kontakty w każdej części Londynu; zorientowanie się, że czarodziej, z którym wymienił kilka listów, nie był osobą, za którą się podawał, nie było więc trudne. Chciał jednak dowiedzieć się, kto próbował go schwytać; chciał też pozbyć się problemu, który skutecznie zaburzał rytm jego pracy. Znał przecież pismo, które ujrzał na kilku skrawkach pergaminu i po nieco szerszej analizie, otrzymał też imię, które dobitnie uświadomiło mu z kim miał do czynienia. A tego spotkania nie mógł zmarnować. Nie, jeśli Zach nadal plątał się po jego myślach. 
Lars miał więc swoje zasady; a mimo to regularnie je łamał. Bo nawet jeśli starał się unikać ludzi, którzy byli jego naturalnym zagrożeniem, tak tym razem nie zamierzał odsuwać się w cień, dopóki sprawa dostatecznie nie ucichnie. Zamiast tego pojawił się w znajomej części Londynu, nie stawiając się jednak w wyznaczonym miejscu, o odpowiedniej godzinie. Dzięki wszystkiemu, czego zdołał się dowiedzieć, mógł być pewien, że Rhee nie zna jego tożsamości; że nie był świadom, z kim wymieniał te starannie napisane listy, które niczym nie przypominały tych zupełnie niechlujnych, które młodszy wysyłał mu w latach szkolnych. Włócząc się więc jeszcze po okolicy, nadal walcząc z tym upierdliwym poltergeistem, który tego dnia rozpruł mu wszystkie kieszenie, pozbawiając go wszelkiej gotówki, a nawet przeklętej różdżki, którą na całe szczęście znalazł pod swoimi stopami, gdy opuszczał mieszkanie, Lars co chwilę zerkał na zegarek. Pięć minut spóźnienia, a później kolejne dziesięć; czy Zacharius był cierpliwy? Finalnie ruszył jednak w stronę baru, w którym miał się z nim spotkać i uśmiechnął się dość chętnie, gdy wyłapał jego sylwetkę tuż przed budynkiem. Jego uśmiech poszerzył się więc dość automatycznie, gdy starszy stanął tuż przed nim; jakby na przełomie lat wcale nie stał się kimś, kogo środowisko Larsa mogłoby okrzyknąć jego wrogiem. Bo czy kiedykolwiek widział w nim swojego wroga? — Może po prostu nadal mnie do siebie przyciągasz? — parsknął, robiąc to w wyjątkowo prześmiewczym tonie, zaraz po tym opierając się o najbliższą ścianę, nieustannie mierząc go wzrokiem; bo przecież minęło sporo lat. — Nic? Więc pewnie nadal ci się podobam — westchnął, znów jawnie żartując. Spotkanie go po całym tym czasie było dziwne, a jednak Hawthorn nie potrafił pozbyć się wrażenia, że niewiele zmieniło się od tamtego czasu. Choć w gruncie rzeczy zmieniło się sporo. Sam nie czuł się szczególnie niezręcznie. Właściwie zdarzało mu się to wyjątkowo rzadko; zawsze był przecież niezwykle otwarty i wygadany, jakby żadna sytuacja nie mogła szczególnie go zaszokować. Znał jednak Zacha i potrafił zauważyć, kiedy starszy był zdenerwowany. Przez co sam musiał powstrzymać szerszy uśmiech, próbując grać w tę niewinną grę, w której to znajomi spotykali się po dłuższym czasie, nie wiedząc, w jaki sposób przeprowadzić ze sobą najzwyklejszą rozmowę. — Zgubiłem się — przyznał lekko, przy okazji rozglądając się dookoła, jakby wcale nie znał wszystkich tych ulic. Jako nastolatek był przecież bezpośredni; teraz wykorzystywał to głównie do swobodnego kłamania. Bo w tym momencie nie był poszukiwanym przez Rhee przestępcą, a dwudziestosiedmiolatkiem, który dość przypadkowo pojawił się w tej okolicy. — W takim razie ciebie też nie powinno tu być — zauważył, gdy Zach wspomniał, że to miejsce nie było przyjemne. Zgrywając jednak zupełnie nieświadomego, Lars zrobił kilka kroków w przód, zatrzymując się obok starszego, przez kilka chwil stojąc z nim ramię w ramię; spoglądając przy tym na szyld jednego ze swoich ulubionych pubów. — Możesz pomóc mi znaleźć drogę powrotną do domu — zasugerował śmiało, nawet na moment nie odwracając się  w jego stronę. — Ale jeśli już tu jesteśmy, to powinniśmy się napić. Chętnie dowiem się, co tu robisz i dlaczego zignorowałeś mnie w poprzedni weekend — dodał beztrosko, od razu ruszając w stronę wejścia; wystarczyło przecież, żeby Zacharius podążył jego śladami, a wtedy wszystko stałoby się znacznie prostsze.
Powrót do góry Go down


Zacharius Rhee
Zacharius Rhee

Absolwent Ravenclawu
Wiek : 31
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : wiecznie rozwichrzone włosy, głupi półuśmiech, rozbawione spojrzenie
Galeony : -274
  Liczba postów : 89
https://www.czarodzieje.org/t20731-zacharius-rhee#658042
https://www.czarodzieje.org/t20788-zacharius#662306
https://www.czarodzieje.org/t20782-zacharius-rhee#662209
Pub "Pod czarnym kotem" - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Pub "Pod czarnym kotem" - Page 5 Empty


PisaniePub "Pod czarnym kotem" - Page 5 Empty Re: Pub "Pod czarnym kotem"  Pub "Pod czarnym kotem" - Page 5 EmptyNie 26 Wrz 2021, 23:07;

Pojawienie się Larsa w tym miejscu, dość mocno pokrzyżowało mu plany.
Zacharius nie mógł przecież pozwolić sobie na towarzyskie spotkanie w momencie, kiedy pracował i starał skupić się na schwytaniu tego przemytnika, o którym tak bardzo trąbią w Ministerstwie. Poza tym, on po prostu wiedział, że tak szybko, jak zacznie z nim rozmawiać, tak szybko przepadnie, całkowicie tracąc kontrolę nad sytuacją i tę czujność, której uporczywie trzymał się przez cały pobyt na Śmiertelnym Nokturnie. Rhee był przecież naturalnie roztargniony; wystarczyło niewiele, aby skupić jego myśli i nerwy na czymś, na co nie powinien zwracać większej uwagi. Widok młodszego chłopaka wybił go nieco z równowagi, a to wszystko dlatego, że minęło kilka lat od ich ostatniego spotkania. Ich znajomość urwała się nagle, całkiem niespodziewanie, kiedy Zach skończył szkołę, wchodząc w to dorosłe, samodzielne życie, gdzie nie było czasu, ani miejsca na niedojrzałe zachowanie. Na studiach mógł pozwolić sobie na więcej luzu i na kilka niewłaściwych decyzji, które miały w jakiś sposób, poprawić jakość jego życia, czy dodać emocji, których wówczas łaknął. Jednak wraz z ostatnim zerknięciem w stronę dormitorium, a potem odebraniem dyplomu, krukon zniknął z życia Larsa tak, jakby nigdy się w nim nie pojawił. Sam nie wiedział, czemu wszystko potoczyło się w ten sposób; może to dlatego, że nigdy niczego sobie nie obiecywali? Nie rozmawiali o tym, że ich przyjaźń przetrwa szkolne mury, ani nie przysięgali sobie malowniczej przyszłości, w której ich więź pozostanie nierozerwalna. Może dlatego Zach poczuł swobodę w wybieraniu sobie samemu ścieżki, która mogła być całkowicie inna od tej, którą podążał jako student. A choć dość prędko zaczął pracę, dość niechlujnie układając sobie życie przy pewnej dziewczynie, tak nadal zdarzało mu się myśleć o tym, jak fantastyczne potrafiło być jego życie w Hogwarcie. Pozbawione tych beznadziejnych problemów, z którymi musiał się teraz mierzyć. A skoro Hawthorn stanowił niegdyś dość sporą część jego życia, Zacharius nie mógł po prostu ponownie go zignorować. Ba, nawet nie chciał tego robić; zupełnie tak, jakby sama jego podświadomość niemal lgnęła w jego kierunku, licząc na więcej. Może po prostu chciał usłyszeć jego głos i zobaczyć, czy cokolwiek się zmieniło, a może coś wewnątrz niego samo do niego ciągnęło. Coś w jego duszy, po prostu zmusiło go do tego, żeby wyjść mu naprzeciw, będąc gotowym na jakąkolwiek rozmowę. A choć stał przed nim w takim samym wydaniu jak zawsze, spoglądając na niego w ten sam sposób, co niegdyś, to nie mógł ukryć typowego dla niego zdenerwowania.
— Skoro tak, to dość późno zaczynasz się znowu pojawiać — odparł, wzruszając delikatnie ramieniem; już dawno zorientował się, że nie powinien zbyt mocno przejmować się jego słowami. Kiedyś znał go na tyle dobrze, że w którymś momencie, wszystkie te przepychanki słowne, były dla niego normalne. Teraz zdążył się od nich odrobinę odzwyczaić. Dlatego ponownie zmierzył go dość uważnym spojrzeniem, jakby nie do końca dochodził do niego fakt, że znowu się spotkali i to całkiem niespodziewanie. Co prawda, nie mógł być zaskoczony, bo nadal mieszkali w tym samym mieście, ale może wraz z wymazaniem go ze swojej pamięci, Zacharius myślał, że ślizgon zniknie też i z Londynu? I to nie tak, że jakoś szczególnie mu na tym zależało, bo przecież było mu to całkowicie obojętne. Po prostu wiedział, że spotkanie po tylu latach nie mogło być komfortowe, a na pewno nie dla Rhee, który nie był na to zwyczajnie gotowy. — Nie sądzę. Było, minęło. Tak jak wszystko — powiedział nieco beznamiętnie, nie spuszczając z niego wzroku, jakby obawiał się, że i te słowa obróci przeciwko niemu. Czy kłamał? Niekoniecznie. Spoglądając w stronę Larsa w tym momencie, Zacharius czuł swego rodzaju nostalgię; wspomnienia ze szkolnych lat, zalały jego umysł, a znane mu ciepło w okolicy serca, pojawiło się na nowo, ale nie oznaczało to, że nadal go lubił. Nie oznaczało to też, że wszedłby ponownie w ten sam układ, co kiedyś. Niegdyś był mu przecież bliski; nic więc dziwnego, że reagował w ten sam sposób. Tylko, że według aurora, jego życie było kompletnie inne od tego, które wiódł w Hogwarcie. Ustatkował się. Nie mógł pozwolić sobie na to, żeby ponownie wpadać w tak niedojrzałe relacje. W gruncie rzeczy, nie zmieniło się absolutnie nic, poza tym, że Zacharius miał stałą pracę i dziewczynę, z którą planował wieść swoje dalsze życie. Nadal był tym samym człowiekiem, z tymi samymi pomysłami i z tym samym, nieco nieokiełznanym charakterem. Może dlatego nieco obawiał się Larsa? Może bał się, że chłopak w którymś momencie, na nowo obudzi w nim tego starego Zacha, który wywróciłby całą szkołę, żeby znaleźć swoją zaginioną różdżkę, która leżała w jego własnym dormitorium. — Kłamiesz — wymamrotał, nagle przypominając sobie, dlaczego właściwie sam się tu znalazł. Odrywając spojrzenie od młodszego, Rhee dość nerwowo, zaczął się rozglądać; jakby obawiał się, że tą całą pogawędką, być może odstraszył swój cel. — Nie jesteś kimś, kto zgubiłby drogę do domu i to jeszcze w takich podejrzanych uliczkach — parsknął, dochodząc do wniosku, że ta wymówka była naturalnie beznadziejna. — Pracuję — odparł tylko, wzruszając ramionami. — Więc nie powinienem nawet z tobą rozmawiać — westchnął, o tym też dopiero teraz zdając sobie sprawę. Na jego nieszczęście, było już za późno na takie wytłumaczenie; sam przecież go zagadał, jak i sam zdecydował się kontynuować ich rozmowę. Dopiero propozycja dwudziestosiedmiolatka sprawiła, że Zacharius spojrzał na niego nieco niepewnie; uczucie to pogłębiło się jeszcze bardziej, gdy wspomniał o ostatnim weekendzie, który jak widać, wcale nie był jego pijackim wymysłem. Prawdopodobnie te słowa, były właśnie czynnikiem, który zmusił aurora do tego, żeby mimo zaskakującej niechęci, wejść za nim z powrotem do środka. Zaciskając też mocno usta przed duszącym zapachem, zajął miejsce przy stoliku gdzieś na uboczu. Tym razem, zdecydował się na niego nie patrzeć; zamiast tego dość nerwowo poprawiał rękawy wymiętej zielonej koszuli, czy wygładzał materiał t-shirtu, który miał pod spodem. Zupełnie tak, jakby nagle zaczęło mu przeszkadzać to, jak wyglądał; bo chyba nikt nie pomyślałby, że odnosi sukces wyglądając w ten sposób, racja?
— Nie zignorowałem cię, po prostu nie byłem pewny, czy nie mam halucynacji —zaczął, w końcu podnosząc na niego wzrok. Nie chciał teraz pić; obawiał się, że alkohol znów mógłby być dla niego problematyczny. Poza tym, nadal stał przy tym, że był aktualnie w pracy, nawet jeśli ucinał sobie takie sympatyczne dyskusje. — Skoro mnie zauważyłeś, to też mogłeś się odezwać. Przypatrywanie się komuś w ciszy może podejść pod molestowanie — palnął bez namysłu, dość naturalnie, zapominając o tym, że czasami warto jednak ugryźć się w język.
Powrót do góry Go down


Lars Hawthorn
Lars Hawthorn

Absolwent Slytherinu
Wiek : 29
Czystość Krwi : 75%
Dodatkowo : Metamorfomagia
Galeony : 71
  Liczba postów : 88
https://www.czarodzieje.org/t20785-lars-hawthorn
https://www.czarodzieje.org/t20784-lars-hawthorn
Pub "Pod czarnym kotem" - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Pub "Pod czarnym kotem" - Page 5 Empty


PisaniePub "Pod czarnym kotem" - Page 5 Empty Re: Pub "Pod czarnym kotem"  Pub "Pod czarnym kotem" - Page 5 EmptyWto 28 Wrz 2021, 12:53;

Lars lubił pojawiać się w miejscach, w których niewiele osób spodziewało się go ujrzeć; i lubił też krzyżować wszystkim plany. Zupełnie tak, jakby wprowadzanie odrobiny chaosu do życia innych w którymś momencie stało się jednym z jego zainteresowań. Podobały mu się przecież te najbardziej ekspresywne reakcje ludzi na sam jego widok; podobały mu się krzywe uśmiechy, jak i te nieco cieplejsze. Chętnie przyglądał się wszystkim osobom, przy których pojawiał się dość niespodziewanie, zastanawiając się jedynie, jak myląca potrafiła być sama jego obecność. Chodził przecież swoimi ścieżkami; już w Hogwarcie, gdy sprawiał wrażenie całkiem ułożonego chłopca, lubił odbiegać od wcześniej opracowanych planów, stale próbując w swoim życiu nowych rzeczy. Nie żałował więc niczego, co zrobił w młodości; więc nie mógłby powiedzieć, że relacja, która łączyła go ze starszym, była czymś, o czym chciałby zapomnieć. Mógł jedynie żałować, że wszystko skończyło się dość nieprzewidzianie. Jednego dnia byli ze sobą blisko, a kolejnego Zacharius kończył studia, rzucając się w wir dorosłego życia. Przestali widywać się na korytarzach, a co za tym szło, zaczęli o sobie zapominać; było to dość oczywiste, a mimo to Lars przez moment czuł się, jakby wszystko wydarzyło się zbyt szybko. Może potrzebował jeszcze paru tygodni albo miesięcy, nim sam skończyłby szkołę? A wtedy urwanie tego całego układu byłoby całkiem naturalnym następstwem dorastania. Bywały dni, kiedy Hawthorn myślał o tym rzadziej, a potem przychodziły bezsenne noce, podczas których powracał do tych czasów znacznie częściej. I sam nie nazwałby tego tęsknotą; mógłby jednak powiedzieć, że w pewnych chwilach brakowało mu Zacha, choć do tego po jakimś czasie się przyzwyczaił. Finalnie traktując całą ich przeszłość, jak całkiem przyjemne wspomnienie. Spotkanie go na jednej z tych podejrzanych uliczek Śmiertelnego Nokturnu nie było więc dla niego zaskakujące, jeśli doskonale wiedział, z kim zamierza się spotkać; a jednak nadal go to ekscytowało. Bo cała ich relacja była mocno chaotyczna; a on przecież lubił chaos. Widok Zachariusa, to jak nieznacznie zmienił się na przełomie tych lat, czy nawet samo jego spojrzenie, zmuszały więc młodszego do poszerzenia uśmiechu. Sam przecież nie ułożył sobie życia po otrzymaniu dyplomu i w żaden sposób się nie ustatkował, nadal zachowując się, jakby miał dziewiętnaście lat i masę planów na przyszłość. To przypadkowe wpadnięcie na aurora było więc kolejnym, naprawdę pasjonującym elementem jego codzienności. Gonienie za tym, co nie było w pełni poprawne i bezpieczne, najwyraźniej nigdy mu się nie znudziło.  
Chciałeś, żebym pojawił się wcześniej? — zapytał z udawaną powagą, nie potrafiąc jednak powstrzymać szerokiego uśmiechu, który cisnął mu się na usta. Zmienianie wydźwięku niektórych stwierdzeń przypadło mu do gustu już za młodu; gdy jako całkiem bezpośredni nastolatek wciągał innych w zupełnie niezobowiązujące rozmowy, chcąc jednak wytargać ich poza wszelkie strefy komfortu. Bo to wtedy mógł przyjrzeć się ich prawdziwym obliczom. Chętnie więc dyskutował, ciągnął innych za język i doprowadzał do momentów, podczas których mógł usłyszeć dokładnie to, czego w danej chwili potrzebował. Nie byłby więc sobą, gdyby nie zaczął się z nim droczyć; zupełnie tak, jakby nie minęło już kilka lat od ich ostatniej rozmowy. Dlatego też nabrał gwałtownie powietrze w płuca, już po chwili wypuszczając je przez rozchylone wargi; i choć mogło wydawać się, że słowa Zacha naprawdę go zaskoczyły, może nawet nieco oburzyły, tak rozbawione spojrzenie, którym oscylował wokół jego twarzy, zupełnie temu przeczyło. — Chyba jednak sporo się zmieniło — zauważył, zaraz po tym wzruszając obojętnie ramionami; nie mógł przecież zatrzymać tego procesu. Nie byli już ze sobą blisko i nawet jeśli Hawthorn nie czuł się, jakby przyglądał się obcej osobie, tak wiedział, że w tej chwili nie mógł liczyć na wiele. Sam był skłonny pozwolić sobie na wszystko, ale przyglądając się swojemu staremu znajomemu, mógł zauważyć, że Zach zwyczajnie dojrzał. A Lars był zbyt ciekawski, żeby sobie odpuścić. Chciał dowiedzieć się, ile tak naprawdę się zmieniło; co działo się w jego życiu po zakończeniu szkoły, co właściwie teraz robił i jak się miał. Chciał przyjrzeć mu się znacznie dokładniej, zastanawiając się jedynie, jak wiele z tego roztrzepanego nastolatka w nim pozostało. I może naprawdę chciał wyciągnąć z niego tego starego Zachariusa, który przecież do pewnego momentu odgrywał sporą rolę w jego życiu? — Może tak, może nie. Jeśli chcesz się dowiedzieć, to będziesz musiał poświęcić mi nieco więcej czasu — odparł swobodnie, mimowolnie podążając za nim spojrzeniem, gdy starszy rozejrzał się dookoła; był zdenerwowany? Czuł się nieswojo? — To nie ja cię zaczepiłem — parsknął, dochodząc do wniosku, że Rhee nie musiałby z nim rozmawiać, gdyby tylko nie chciał tego robić. — I sam nie wyglądasz na kogoś, kto pracowałby w tak podejrzanych uliczkach — dodał, zgrywając zupełnie niedoinformowanego; nie mógł przecież pokazać mu, że doskonale wiedział, czym starszy się zajmował. Nie mógł zachowywać się zbyt podejrzanie; dlatego postawił na wyjątkową swobodę. Dopóki nie czuł się realnie zagrożony, nie zamierzał uciekać; szczególnie przed nim. Jego propozycja była więc zupełnie luźna, a mimo to kąciki jego ust nieznacznie się uniosły, gdy tylko auror ruszył jego śladami. Być może Lars nie spodziewał się, że pierwszą, dłuższą rozmowę po tych wszystkich latach, odbędą w jakimś przypadkowym barze, do którego cały wizerunek Zacha zupełnie nie pasował, ale nie mógł powiedzieć, że mu to nie odpowiadało. Nie, jeśli wszystko szło po jego myśli.
Jestem aż tak nierealny? — parsknął ironicznie, zajmując miejsce naprzeciwko starszego, nieustannie mu się przyglądając. Obserwując więc jak Rhee gładzi materiał swoich ubrań, nie podnosząc przy tym swojego wzroku, Hawthorn cicho się zaśmiał, na moment odrywając od niego spojrzenie, żeby zawiesić je na znajomych twarzach, które widywał w tym miejscu całkiem regularnie. Gdy jednak Zacharius znów zabrał głos, Lars odwrócił łepetynę w jego stronę, tym razem parskając znacznie głośniej. — Po prostu chciałem ci się przyjrzeć. Nie doszukuj się w tym drugiego dna, Rhee — odparł, nie ukrywając nawet swojego rozbawienia. I zaraz po tym nieco pochylił się w jego stronę, układając łokcie na stoliku, żeby wkrótce oprzeć brodę na jednej dłoni; niemal przewiercając go spojrzeniem na wylot. — Wiesz, że lubiłem to robić — rzucił, nadal dziecinnie się z nim drocząc. — Chociaż kiedyś denerwowałeś się przez to mniej niż teraz — mruknął, momentalnie odrywając ręce od blatu, tym razem nieco się wycofując, żeby wygodnie rozsiąść się na krześle; nie zamierzał przecież zbyt szybko opuszczać tego miejsca. — Opowiedz mi, co się zmieniło, Zach. Nadal wyglądasz, jakbyś notorycznie gubił różdżkę — stwierdził, tym razem stawiając na zupełnie normalne spostrzeżenie. W końcu mieli wiele do nadrobienia.
Powrót do góry Go down


Zacharius Rhee
Zacharius Rhee

Absolwent Ravenclawu
Wiek : 31
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : wiecznie rozwichrzone włosy, głupi półuśmiech, rozbawione spojrzenie
Galeony : -274
  Liczba postów : 89
https://www.czarodzieje.org/t20731-zacharius-rhee#658042
https://www.czarodzieje.org/t20788-zacharius#662306
https://www.czarodzieje.org/t20782-zacharius-rhee#662209
Pub "Pod czarnym kotem" - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Pub "Pod czarnym kotem" - Page 5 Empty


PisaniePub "Pod czarnym kotem" - Page 5 Empty Re: Pub "Pod czarnym kotem"  Pub "Pod czarnym kotem" - Page 5 EmptyPon 04 Paź 2021, 19:01;

Zacharius spojrzał na niego z politowaniem, jakby samym tym gestem, chciał przekazać wszystkie swoje odczucia: naprawdę, Lars? Właśnie o tym chcesz rozmawiać po tylu latach? Szybko jednak potrząsnął głową, dość prędko odganiając myśli o tym, że rzeczywiście mógłby chcieć błyskawicznego powrotu młodszego do swojego życia. W końcu to nie tak, że wcale o tym nie myślał; powracanie wspomnieniami do studenckich czasów, było dla niego normą, szczególnie dlatego, że wcale nie minęły wieki od jego końcowych egzaminów. Sprawa mimo wszystko nadal była świeża i nie okryła się jeszcze kurzem, lądując gdzieś w zakamarkach jego pamięci. Było kilka momentów, w których Zach notorycznie przypominał sobie o Larsie; zdarzało się to, na przykład wtedy, ilekroć spotykał się ze swoją dziewczyną, gdy ta opowiadała mu jakichś ministerskich druczkach, które w jakiś sposób, były dla niej ekscytujące. A także wtedy, gdy kolejny raz wyciągała go z domu do miejsca, które nijak pasowało do jego stylu bycia. Nie lubił przecież wciskać się w odświętne ubrania, żeby spotykać się na comiesięcznych zjazdach rodzinnych. Ciężko było wtedy nie myśleć o tym, że pomimo tak różnych osobowości, to z Larsem najlepiej się niegdyś bawił. Znali się przecież na tyle dobrze, że znali swoje preferencje jak nikt inny i jak na tak upartych ludzi, potrafili pójść na kompromis. Choć Zacharius podejrzewał, że te udogodnienia były raczej wyrazem lenistwa niż zwyczajnej dobroci. A więc o wiele bardziej ekscytujące było dla niego spędzanie całego dnia w łóżku Hawthorna niż spacerowanie po ogrodach rodziny jego narzeczonej. O wiele chętniej powracał też myślami do tego, jak na szkolnych korytarzach, potrafił zaciągnąć go do biblioteki, żeby pocałować go w dziale ksiąg zakazanych, bo tam nikt nigdy ich jeszcze nie przyłapał niż zabierać swoją dziewczynę na kolorowe randki. I to nie tak, że jej nienawidził albo czuł się tak, jakby go ograniczała, bo Zacharius wiedział, że była właściwa. Po prostu nie sprawiała, że jego serce drżało i nie potrafił jej za to winić, bo tego nie potrafił zrobić nikt od bardzo dawna.
— Miałem inne sprawy na głowie — powiedział cicho, wzruszając lekceważąco ramieniem. Zresztą, wcale nie kłamał; po ukończeniu szkoły, musiał skupić się na zdobywaniu doświadczenia i na pracy. Życie pochłonęło go do tego stopnia, że na kilka miesięcy zapomniał o swoim towarzyszu, dopiero po ustatkowaniu się, orientując się, że być może nie było to coś, na czym najbardziej mu zależało. — Poza tym, gdybyś tego chciał, zrobiłbyś do nawet bez mojego znaku — stwierdził, nawet nie potrafiąc ugryźć się w język. Czy żałował? Niekoniecznie. Było sporo rzeczy, o które chciał go zapytać i było też wiele odpowiedzi, na które podświadomie czekał. Poza tym, nadal dochodził do wniosku, że gdyby tylko Lars za nim tęsknił, to znalazłby sposób, żeby się z nim skontaktować; nie potrzebował do tego zbyt wiele. — W gruncie rzeczy, to wcale nie tak dużo. Zresztą sam widzisz — powiedział, rozkładając lekko ręce, wskazując na tę samą koszulę, którą nosił od wielu lat, a potem na swoje roztrzepane włosy. — Tutaj też nie, ale nie wiem, czy będziemy mieli czas, abyś się o tym przekonał — dodał, klepiąc się po sercu, aby po kilku sekundach ściągając lekko brwi; ponownie tego dnia, zapomniał o powodzie, dla którego pojawił się na Śmiertelnym Nokturnie. W tym też momencie, zdał sobie sprawę, że wybrał się tu w ciemno; nie miał nawet żadnego rysopisu, któremu mógłby się przyjrzeć. Nie wiedział kogo szuka, a czuwanie i przyglądanie się z podejrzliwością każdej napotkanej osobie, było niezręczne, nawet dla kogoś takiego jak on. — Ty za to nic się nie zmieniłeś — mruknął, co mogło zabrzmieć nieco marudnie. Nic nie mógł poradzić na to, że zachowanie chłopaka odrobinę go drażniło; tak, jak kiedyś, gdy dopiero zaczynali się sobą spotykać, a Zach nie wiedział, jak powinien reagować na te wszystkie jego zaczepki. — Więc lepiej byłoby, jakbym cię zignorował? Tym razem na trzeźwo? — parsknął, opuszczając na krótką chwilę wzrok. — Nie interesuje mnie dawanie ci kosza w nieskończoność — dodał, wciskając dłonie w kieszenie spodni. Wtedy też zorientował się, że nie wyczuwa gładkiego drewna pod swoimi palcami, więc nieco pobladł, dość energicznie rozglądając się wokoło; dopiero wtedy, stuknął dłonią o kieszenie na tyle spodni i powrócił do niewzruszonej miny, czując się pewniej, że różdżka znajdowała się na swoim miejscu. — O to chodzi. Muszę wyglądać, jakbym nie wiedział, co robię — powiedział z dumą, zaraz wzdychając ciężko, zdając sobie sprawę z tego, że powinien zacząć lepiej kontrolować swoją szczerość.
Siadając naprzeciw niego, Zach był święcie przekonany, że będzie mu łatwiej. Skupić się, być może też nie podpaść przez swoje roztargnienie. Słysząc jego słowa, Rhee dość mocno zacisnął usta; podobnie jak i on, nie odrywając od niego spojrzenia. Tylko, że w przeciwieństwie do niego, siedział prosto, opierając zaledwie nadgarstki na szorstkim stoliku. — Mógłbyś przestać to robić — odparł, oscylując uważnym spojrzeniem wokół jego twarzy. — Wiem, co próbujesz zrobić i to już nie działa, Lars — powiedział twardo, w głębi duszy, samemu próbując w to uwierzyć. Hawthorn zachowywał się tak, jakby miał go już całego w garści. — Mhm, całkiem dobrze wiem, co lubiłeś robić — parsknął głucho, wywracając przy tym oczami z niedowierzaniem. — Nie jestem zdenerwowany — odparł od razu, patrząc na niego tępo. — Nic takiego. Mam pracę. I dziewczynę. Łapię złych ludzi. No, a przynajmniej pomagam — wymruczał, próbując się nieco rozluźnić. W końcu nie miał powodów, żeby czuć się przy nim zestresowanym; może to ta chęć wypadnięcia w jego oczach jak najlepiej, tak mocno go blokowała?
Powrót do góry Go down


Lars Hawthorn
Lars Hawthorn

Absolwent Slytherinu
Wiek : 29
Czystość Krwi : 75%
Dodatkowo : Metamorfomagia
Galeony : 71
  Liczba postów : 88
https://www.czarodzieje.org/t20785-lars-hawthorn
https://www.czarodzieje.org/t20784-lars-hawthorn
Pub "Pod czarnym kotem" - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Pub "Pod czarnym kotem" - Page 5 Empty


PisaniePub "Pod czarnym kotem" - Page 5 Empty Re: Pub "Pod czarnym kotem"  Pub "Pod czarnym kotem" - Page 5 EmptySro 06 Paź 2021, 13:45;

Każda reakcja Zacha na jego słowa, czy nawet najmniejsze gesty, zmuszały Larsa do uśmiechu. Być może zdążył już zapomnieć, jak zabawne bywało droczenie się ze starszym, a może doceniał jedynie fakt, że w tej szczególnej kwestii niewiele się zmieniło. Jakby mimu upływu tych wszystkich lat, więź, która wytworzyła się między nimi w czasach szkolnych, nie zdołała całkowicie się zatrzeć. Nie byli dla siebie obcymi, którzy nie potrafili nawet ze sobą rozmawiać, traktując całe to zajście jak wielkie nieporozumienie; a to wystarczyło młodszemu, żeby brnął z nim w dalsze dyskusje, chcąc ostrożnie wybadać teren. Musiał przecież pamiętać, że w tym momencie Rhee nie był jego bliskim znajomym, z którym łączył go jakiś dziecinny układ; bo teraz był osobą, która go ścigała. Hawthorn starał się o tym nie zapominać, gdy z zainteresowaniem przyglądał się buzi Zachariusa, nie odczuwając jednak z jego strony żadnego zagrożenia; przynajmniej nie w tej chwili. Mógłby więc beztrosko przegadać z nim całą noc, przypomnieć mu, dlaczego tego, co łączyło ich kilka lat wcześniej, nie dało się zbyt szybko zapomnieć, a może nawet już teraz spróbować wydobyć z niego kilka istotnych informacji o tym szczególnym przemytniku, na którego Rhee polował; ale przecież miał czas, prawda? Mógł podejść do tego na spokojnie, teraz jedynie mu się przyglądając; jakby nie planował niczego wielkiego, ich nagłe spotkanie traktując jak całkiem dogodne zrządzenie losu. 
Sprawy dorosłych, ułożonych ludzi? — wytknął mu złośliwie, przez cały ten czas nie przestając się jednak uśmiechać. Nie miał mu tego za złe. Ich ścieżki się rozeszły, oboje zajęli się swoimi sprawami, więc przestali potrzebować siebie nawzajem; było to dość logicznym następstwem dorastania i wychodzenia z układów, które nie miały prawa przetrwać zbyt długo. Pogodzenie się z rzeczywistością nie było trudne. Znacznie trudniejsze było jednak dopuszczenie do siebie myśli, że niektóre osoby były naprawdę niemożliwe do zastąpienia. — To, co między nami było, działało w dwie strony, Zacharius — przypomniał mu, bo oboje mogli to zrobić; po otrzymaniu dyplomów i rozejściu się w swoje strony, mogli się ze sobą skontaktować. Oboje mogli wysłać jeden, błahy list. Czy Lars tęsknił? Czasem wydawało mu się, że nie znał tego uczucia. Nigdy nie tęsknił za rodzinnym domem, którego nienawidził, ani za rodziną, z którą nie łączyło go nic szczególnego. Wydawało mu się więc, że nie mógł też tęsknić za żadną osobą, która była chwilowym epizodem w jego życiu. Myśląc o Rhee znacznie częściej niż o innych, mógłby jednak przyznać, że czasem mu go brakowało; bo Zach potrafił za nim nadążyć, wiedział, czego Lars nie tolerował i czego potrzebował w danej chwili. A przynajmniej kiedyś. Mógł więc powiedzieć, że starszy zawsze był dla niego wyjątkowy; z tymi roztrzepanymi włosami i rozbawionym spojrzeniem, o którym nie potrafił zapomnieć przez ostatnie lata. Mierząc jego sylwetkę od góry do dołu, Hawthorn kiwnął więc głową, chcąc przekazać mu, że zdołał to zauważyć. — Nie bądź taki, Rhee — parsknął, znów zawieszając spojrzenie na jego buzi. — Skoro kiedyś poświęcałeś mi sporo czasu, to teraz też mógłbyś to zrobić. Chyba nie proszę o wiele — rzucił, nieznacznie przechylając głowę do boku. Bo przecież chciał tylko z nim porozmawiać, nadrobić stracony czas i dowiedzieć się, co tak właściwie działo się w jego życiu przez ostatnie lata. Nie był więc szczególnie wymagający, a do tego natarczywy; przynajmniej nie teraz. Słysząc, że wcale się nie zmienił, posłał mu kolejny, promienny uśmiech i znów pokiwał energicznie głową. Zacharius miał rację, Lars nadal był sobą; tym nieco nieprzewidywalnym czarodziejem, który lubił mieszać w życiu innych, z ekscytacją przyglądając się, jak chaos wkradał się do ich codzienności. Na wszystkie słowa starszego reagował więc tak, jak kiedyś; śmiechem, prowokacyjnym uśmiechem czy machnięciem dłoni. Dlatego tym razem również parsknął, zwilżając językiem usta. — Gdybyś naprawdę potrafił mnie zignorować, to dziś również byś to zrobił — stwierdził, unosząc dłoń, żeby wygładzić kawałek zmiętej koszuli Zacha; przez moment skupiając wzrok na ruchach swojej ręki. — Poza tym nie przypominam sobie, żebyś potrafił mi odmówić. I co więcej, dać mi kosza — zaśmiał się swobodnie, odrywając palce od materiału, żeby znów na niego spojrzeć, tym razem z jeszcze większym rozbawieniem. Cała ta sytuacja przecież wyjątkowo go bawiła. Obserwując więc, jak starszy wsadza dłonie do kieszeni, najpewniej poszukując kawałka drewna, o którym Lars przed momentem wspomniał, przemytnik powstrzymał szeroki uśmiech cisnący mu się na usta. Bo może naprawdę nie zmieniło się tak wiele, jak mogło się wydawać? 
On sam z pewnością zachowywał się tak, jak kiedyś. Słysząc słowa swojego starego znajomego, młodszy uśmiechnął się niewinnie, rozszerzając nieznacznie oczy; jakby zupełnie nie rozumiał, o czym Zacharius mówił. Mógł więc zgrywać świętego, choć wiedział, że Rhee potrzebował wyłącznie chwili, żeby zorientować się, że było to dość obłudne. — Co takiego robię? — zapytał z udawanym zdziwieniem. — Cokolwiek to jest, musi jednak działać, jeśli to zauważyłeś — wytknął mu, powracając do typowego dla siebie wyrazu twarzy; do tego nieco aroganckiego uśmiechu i całkiem przenikliwego spojrzenia. Nigdy przecież nie stracił swojej pewności siebie i nadal wydawało mu się, że wystarczyło naprawdę niewiele, aby mógł powiedzieć, że ma go w garści. — W tej kwestii też niewiele się zmieniło. I nadal lubię wszystko to, co parę lat temu — dodał bez wahania, bo zawsze był w jego towarzystwie wyjątkowo szczery; jakby wiedział, że po ich wszystkich zbliżeniach, nie było nic, czego mógłby się wstydzić. — Jesteś spięty. Zupełnie jak podczas warzenia eliksirów, gdy przesadzałeś ze składnikami, a twoje mikstury zaczynały dziwnie bulgotać — przypomniał mu, znów nieznacznie nachylając się nad stolikiem. — Rozluźnisz się sam czy potrzebujesz pomocy? — zapytał bez zahamowań, znów go zaczepiając, żeby finalnie posłać mu mocno rozbawione spojrzenie; bo przecież tylko go sprawdzał. A co mogło zdradzić mu więcej niż te pierwsze, najbardziej ekspresywne reakcje na pewne słowa? Sam więc musiał nieco wstrzymać się z odrzuceniem uśmiechu, gdy Zacharius wspomniał, jak wyglądała jego rzeczywistość. Nie odrywając więc od niego wzroku, kiwnął z uznaniem łepetyną. — Życie naprawdę cię pochłonęło. To dlatego nie odzywałeś się, odkąd skończyłeś studia? — zapytał spokojnie, dość niechętnie powtarzając w myślach wzmiankę o pewnej dziewczynie. Jakby ta informacja wyjątkowo mu wadziła. — Jakie to uczucie? Miłość, praca, bycie bohaterem, który łapie złoczyńców. Pewnie jesteś szczęśliwy — mruknął, ponownie skupiając na nim czujne spojrzenie. Nie byłby sobą, gdyby mu pogratulował lub też momentalnie odszedł od tematu. Bo on musiał dowiedzieć się znacznie więcej; poznać coś innego niż powierzchowne odczucia i informacje.
Powrót do góry Go down


Zacharius Rhee
Zacharius Rhee

Absolwent Ravenclawu
Wiek : 31
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : wiecznie rozwichrzone włosy, głupi półuśmiech, rozbawione spojrzenie
Galeony : -274
  Liczba postów : 89
https://www.czarodzieje.org/t20731-zacharius-rhee#658042
https://www.czarodzieje.org/t20788-zacharius#662306
https://www.czarodzieje.org/t20782-zacharius-rhee#662209
Pub "Pod czarnym kotem" - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Pub "Pod czarnym kotem" - Page 5 Empty


PisaniePub "Pod czarnym kotem" - Page 5 Empty Re: Pub "Pod czarnym kotem"  Pub "Pod czarnym kotem" - Page 5 EmptySro 06 Paź 2021, 19:22;

Jeszcze kilka lat temu, Zacharius uwielbiał, gdy Lars przyglądał mu się tak intensywnie.
Lubił to zaskakujące wrażenie, że jego skóra płonie, gdy tylko młodszy go obserwował. Czuł się wtedy, jak był w centrum jego uwagi, jakby nie liczyło się w tej konkretnej chwili nic innego. Zapewne tak wówczas było, bo krukon dbał o to, aby dla Hawthorna nie liczył się nikt, poza nim samym. Nie bez powodu, zawsze starał się zrobić na nim jak najlepsze wrażenie. Podobało mu się, gdy nieco naginali pewne zasady i w nocy wymykali się ze swoich komnat, żeby spotkać się gdzieś tylko we dwójkę. Podobnie jak podobało mu się to, że Lars potrafił wyciągnąć z niego emocje, o których zdarzało mu się zapomnieć. Dostarczał mu wrażeń i uczuć, które były do tego stopnia uzależniające i obezwładniające, że każdego dnia i każdego wieczoru, Rhee chciał więcej. Kiedyś było mu go przecież wiecznie mało; porywanie się w wolnej chwili było normalne, a w pewnym momencie nawet niebezpieczne. Bo skoro myśli Zacha tak często uciekały w jego stronę, to czy nie oznaczało to, że zaczęło mu zależeć? A przecież to było coś, czego unikał jak ognia; to była ich pierwsza, złota i nietykalna zasada. Bo gdy ludziom zaczynało na sobie zależeć i gdy zaczynali czuć coś więcej niż tylko potrzebę bycia blisko siebie, zaczynały się emocje, które utrudniały zwyczajne funkcjonowanie. Auror bezustannie przed tym uciekał; ostatnią rzeczą, o jakiej marzył, było zadurzenie się w Larsie. Byłoby to problematyczne, szczególnie, że ich relację, starali się utrzymać w tajemnicy. Dlatego choć niegdyś lubił, gdy młodszy przyglądał mu się z uwagą, tak teraz czuł się niepewnie — zupełnie tak, jakby w ciągu kilku minut, Hawthorn mógłby go prześwietlić na wylot. Ślizgon był niegdyś dobry w odczytywaniu jego uczuć i Zach nie był w stanie zbyt wiele przed nim ukrywać; kiedyś uważał to za plus, dochodząc do wniosku, że oszczędza czas na bezsensownych tłumaczeniach. Teraz nie wiedział, czy podobało mu się bycie odkrytym. Jak na ironię, Zacharius nawet nie podejrzewał, że to właśnie na niego czekał. Nawet, jeśli mógłby podejrzewać, w jaką stronę zacznie kierować się życie Larsa, to nie zakładałby z góry, że to go będzie ścigać. Gdyby miał tego świadomość, prawdopodobnie zrezygnowałby z tego zlecenia, przekazując je komuś innemu — nie chciałby mieć z tym nic wspólnego. A skoro o tym nie wiedział, to nadal naiwnie czekał aż ten wielki przemytnik, mniej lub bardziej świadomie, stanie na jego drodze.
— Dlaczego z twoich ust brzmi to jak coś złego? — zapytał, krzywiąc się nieznacznie, jakby przestała podobać mu się świadomość, że jest już dorosły. Poza tym Zach nie wiedział, czy nazwałby siebie ułożonym. Rhee był bardziej… zdecydowany. Od długiego czasu wiedział, czym chce się zajmować, więc dążył do tego do upadłego. Bo poza sferami pracy, jego życie było bałaganem. On był bałaganem. A choć udawał rozsądnego i pewnego siebie mężczyznę, w rzeczywistości sam do końca nie wiedział, czego tak naprawdę chce. — Sprawy związane z tym, żeby nikogo nie zawieść i jednak osiągnąć cel, który sobie postawiłem — odparł powoli, spoglądając na niego odważnie. Ich życie się różniło i to już teraz nie pozostawiało żadnych wątpliwości. Zach zawsze uważał, że działał słusznie i że te wybory okażą się w jego przypadku właściwe. Nie wiedział tylko, czy moment, w którym się teraz znalazł, był na tyle satysfakcjonujący, na ile myślał, że będzie. Dlatego zamiast krzywić się jak małe dziecko, tym razem skupił się na jego aroganckim uśmiechu; to było właśnie coś, o czym nieświadomie myślał przez te wszystkie lata. To zaskakujące, jak nieco kpiące rozciągnięcie ust, potrafiło sprawić, że jego żołądek zaciskał się w pętlę. — To byłoby nie na miejscu — stwierdził cicho. — Być może myślałem, żeby się odezwać — zaczął niepewnie, obserwując go z pewną nieufnością. Zupełnie tak, jakby nie wiedział, czego mógłby się po nim spodziewać po usłyszeniu takich słów. — Ale po takim czasie, niektórych spraw chyba nie warto rozgrzebywać — dodał, marszcząc lekko nos. Wówczas nie wiedział o tym, w jaki sposób żyje Lars po ukończeniu jego studiów. Niespodziewane pojawienie się w jego życiu wydawało mu się nietaktowne.
Prawdę mówiąc, w tym momencie Zacharius go nienawidził; denerwowało go to, w jaki sposób się do niego odzywał i to, w jaki na niego reagował. Irytowała go świadomość, że jego ciało samoistnie spinało się na jego gesty i zaczepki; zupełnie, jakby pamiętało to wszystko z przeszłości. Nie odpowiedział mu na przytyk o tym, że kiedyś poświęcał mu więcej czasu; zamiast tego odetchnął tylko głośno. Mógł przecież uznać, że zwykła rozmowa go nie zabije, ale na tyle, na ile znał Larsa, wiedział, że może to być całkiem wykańczająca dyskusja. Ponownie więc zacisnął mocno usta, z niewielkim rozdrażnieniem obserwując jego zachowanie, gdy wypowiedział te wszystkie słowa. Dopiero, gdy ten wyciągnął dłoń, gładząc jego koszulę, Zach dość niekontrolowanie znieruchomiał. Zanim młodszy zabrał rękę, Rhee naturalnie złapał go za nadgarstek, nie ruszając się nawet o centymetr. — Dzisiaj nie chciałem cię ignorować, ale jeśli będziesz pozwalał sobie na tak wiele, to być może kolejnym razem to właśnie zrobię — powiedział cicho, dość nieświadomie przesuwając kciukiem po jego skórze. — Kiedyś bardzo cię potrzebowałem, Lars. Teraz niczego mi nie brakuje — skłamał, przyłapując się na tym, że jego głos niebezpiecznie zadrżał. Dlatego wypuścił jego nadgarstek, gdy ten też odsunął od niego swoją dłoń.
Na jego pytanie, Zach wywrócił z niedowierzaniem oczami. Nigdy nie powiedziałby, że ich pierwsze spotkanie po tak długiej przerwie, będzie wyglądało właśnie w ten sposób. — Świetnie, powinienem zanotować? — rzucił ironicznie, tym razem skupiając spojrzenie na pęknięciach w drewnie stolika. Na wspomnienie o tym, że jest spięty, Zacharius spojrzał na niego spod byka, ledwie powstrzymując się przed ponownym zaprzeczeniem. Lars nie był głupi i pewnie nikt nie był, bo jego zestresowanie było widać gołym okiem. — Właśnie tak się teraz czuję. Jakbym warzył cholerny eliksir, bez świadomości, kiedy wybuchnie — mlasnął. Nie podobało mu się tylko to, że to on był osobą, która mogłaby wybuchnąć. Dopiero kolejne słowa Larsa sprawiły, że Zacharius podniósł gwałtownie głowę, spoglądając na niego z niedowierzaniem; zignorował też ciepło, które zaczęło wspinać się po jego szyi. — Dobrze się bawisz, co? — rzucił pod nosem, zaraz nieznacznie się wyprostowując. — Gdybym się odezwał, zrobiłoby się problematycznie — stwierdził, tym razem zerkając w stronę baru, jakby liczył na to, że jakiś alkohol samoistnie się przed nim zmaterializuje. — Jasne, że jestem. Mam przecież wszystko, racja? — dodał, co ponownie zabrzmiało jak kłamstwo. — Wspaniałe. Mam cele, do których dążę i stabilizację, a chyba o to w życiu chodzi — mruknął z wyczuwalnym nie przekonaniem. Kto jak kto, ale Zach nigdy nie był dobry w ukrywaniu swoich emocji, dlatego potarł nerwowo szyję, mając nadzieję, że nie wypada tak nieudolnie, jak podejrzewał.
Powrót do góry Go down


Lars Hawthorn
Lars Hawthorn

Absolwent Slytherinu
Wiek : 29
Czystość Krwi : 75%
Dodatkowo : Metamorfomagia
Galeony : 71
  Liczba postów : 88
https://www.czarodzieje.org/t20785-lars-hawthorn
https://www.czarodzieje.org/t20784-lars-hawthorn
Pub "Pod czarnym kotem" - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Pub "Pod czarnym kotem" - Page 5 Empty


PisaniePub "Pod czarnym kotem" - Page 5 Empty Re: Pub "Pod czarnym kotem"  Pub "Pod czarnym kotem" - Page 5 EmptyCzw 07 Paź 2021, 18:00;

Ludzie często byli dla niego mdli.
Tylko w tych wybranych potrafił dostrzec coś więcej; jakieś interesujące go cechy i gesty, które z różnych powodów przypadły mu do gustu. Większość z nich nie robiła jednak na nim szczególnego wrażenia. Już od lat nie zwracał więc uwagi na osoby, które od samego początku nie potrafiły dostatecznie mocno go zainteresować. W gruncie rzeczy Lars był wybredny i nigdy tego nie ukrywał; nie przywiązywał się do innych i jawnie, a jednak wyjątkowo kulturalnie, krytykował wszystko, co mu w nich nie odpowiadało. I chyba właśnie dlatego nie potrafił się z nikim związać. Nie zależało mu na żadnych cukierkowych związkach i zobowiązaniach, które wyłącznie go ograniczały. Jego układ z Rhee był więc banalnie prosty; dostarczał mu rozrywki oraz potrzebnych emocji, jednocześnie jednak nie zmuszając go do żadnych obietnic. W dodatku wszystko funkcjonowało bez zarzutu; żaden z nich nie zdołał przyzwyczaić się na tyle, aby rozpaczać jeszcze kilka miesięcy po ich ostatnim spotkaniu, a jednak nadal musieli pamiętać o tym, że ich relacja była korzystna dla obu stron. Była też całkiem niezapomniana, przez co Lars przez cały ten czas intensywnie mu się przyglądał. Czy Zach nadal myślał o tym, co kiedyś ich łączyło? Co takiego musiałoby się stać, żeby zgodził się na powrót do znanego im stanu rzeczy sprzed kilkudziesięciu miesięcy? Czy obawiał się tego, jak mogło potoczyć się to spotkanie, a potem kilka następnych, do których młodszy chciał doprowadzić? Lars chciał więc, żeby Rhee odpowiedział na wszystkie jego pytania, zupełnie się odsłaniając; jakby nadal nie potrzeba było wiele, żeby starszy zdradził mu swoje sekrety. Bo przecież teraz Hawthorn chciał odkryć je wszystkie. Być może dla zabawy, a może dla własnej satysfakcji; dla świadomości, że każde jego spojrzenie mogło zapaść starszemu w pamięć, momentalnie przypominając mu o czasach, gdy lubił nie tylko mu się przyglądać. 
Niekoniecznie złego. Raczej… nudnego — odparł obojętnie, bo jemu nigdy nie odpowiadało to wielce dorosłe życie. Nie potrafił wpasować się we wszelkie normy, które wyznaczało społeczeństwo i nie wyobrażał sobie porzucać swojej beztroski na rzecz powagi, stabilności i pracy za biurkiem. Sam nie był więc zdecydowany; nadal bawił się swoim życiem, nie dążąc nawet do czegoś szczególnego. Jakby każdy dzień mógł przynieść mu coś zupełnie nowego; jakby w każdej minucie mógł porzucić swoje aktualne plany, odnajdując nowe powołanie. Tym, które w tym momencie kierowało jego codziennością, było przekazywanie wszystkich, niekoniecznie bezpiecznych artefaktów w ręce równie nieokiełznanych ludzi. Bo zawsze podobał mu się bałagan; i jeśli ten szczególny na jakiś czas zniknął z jego życia, to Lars musiał zadowolić się chaosem w innej postaci. — I jak? Zdolny chłopiec osiągnął swój cel? — zapytał, tym razem porzucając drwiący ton głosu. Był jedynie ciekaw, czy Zach osiągnął to, co chciał. Bo przecież w jego oczach zawsze był zmobilizowany; zawsze wydawało mu się, że starszy mógłby osiągnąć wszystko, gdyby tylko się postarał. I wraz z mijającymi latami często o tym myślał; ostatecznie dochodząc jednak do wniosku, że w pewnym momencie nie mogło go to interesować. Ich codzienności przestały się ze sobą przeplatać, a rozmowy całkowicie się urwały; Hawthorn zapomniał, jak pachniała jego pościel i jak przyjemne było wyczuwanie struktury jego skóry pod opuszkami swoich palców, a to było klarownym znakiem, że powinien ruszyć dalej, Zachariusa traktując jedynie jak element swojej przeszłości. — Wy Krukoni zawsze tak dużo myślicie. Nie boli cię od tego głowa? — zapytał z realnym zaciekawieniem, jakby świadomość, że ich relacja urwała się dość niespodziewanie, zupełnie mu nie przeszkadzała. — Nie obraziłbym się, gdybyś wysłał mi choć jeden list, żeby powiedzieć mi, jak radzisz sobie poza murami Hogwartu — westchnął, zaraz po tym wzruszając jednak ramionami. — Czasu nie cofniemy, ale możemy go nadrobić. Więc jeśli chcesz wiedzieć, ostatni rok studiów był dla mnie cholernie nudny — poinformował go, nadal chętnie się uśmiechając; jakby przez cały ten czas nie próbował wyciągnąć z niego wszystkich emocji i uczuć, które mógłby wyłapać na pierwszy rzut oka, nawet się nie starając. 
Reakcja Zachariusa na jego dotyk była więc wyjątkowo satysfakcjonująca. Odrywając dłoń od jego koszuli, Lars nie spodziewał się jednak, że auror chwyci jego nadgarstek; dlatego na moment oderwał spojrzenie od jego buzi, wodząc wzrokiem za kciukiem, którym starszy musnął jego skórę. I znów uśmiechnął się dość drwiąco. — Jeśli to dla ciebie wiele, to musisz mieć naprawdę nudne życie, Zach — westchnął, bo przecież kiedyś pozwalał sobie na więcej; i kiedyś Rhee na to nie narzekał. — Co udowadnia, że potrzebujesz rozrywki — dodał, znów robiąc to bez większych obiekcji i gdy znów wbił wzrok w jego ślepia, uśmiechnął się całkiem pociesznie, przechylając głowę do boku; potrzebujesz mnie. I był niemal pewien, że Zacharius mógł wyczytać to z jego spojrzenia. Hawthorn nie był przecież osobą, która szczególnie mocno ukrywałaby swoje odczucia i myśli; nigdy nie był przesadnie skryty i nieśmiały. Dlatego zaśmiał się pod nosem i mrużąc oczy, znów zmierzył jego sylwetkę, nadal natarczywie mu się przyglądając. — Potrzebujesz notatek, żeby wiedzieć, jak się ze mną obchodzić? — zacmokał z dezaprobatą, choć jego ślepia niemal rozbłysły, gdy tylko usłyszał wzmiankę o wybuchającym eliksirze; jakby ta wizja wyjątkowo go ucieszyła. — Niech wybuchnie. Boisz się, że narobi zbyt wielu szkód? — zapytał, nawiązując jednak do samego Zachariusa. Oddałby przecież wiele, żeby móc się temu przyjrzeć. Chciał dostrzec jak Rhee porzuca maskę przykładnego aurora, znów pokazując mu się z tej strony, którą Lars doskonale znał. Obserwując, jak starszy unosi głowę, reagując na jego słowa znacznie ekspresywniej niż przed momentem, przemytnik znów nieznacznie się wyprostował, jeszcze przez kilka sekund zwlekając z odpowiedzią. Choć w rzeczywistości nie zastanawiał się nad nią zbyt długo. — Czasem bawiłem się w twoim towarzystwie znacznie lepiej. Ale nadal mi się to podoba — przyznał wyjątkowo chętnie, kiwając z przekonaniem głową; i tym razem nie kłamał. — Dlaczego? Obawiałeś się, że coś mogłoby się zmienić? Przecież już mnie nie potrzebujesz — przypomniał mu, nie ukrywając nawet swojego rozbawienia. Łapanie go za słówka było przecież zabawne, podobnie jak i przyglądanie mu się w tym stanie. Nabierając więc gwałtownie powietrza w płuca, Lars wymownie się skrzywił, jakby Rhee przekazał mu jakieś okropne wieści. — Myślałem, że po tylu latach będziemy mogli szczerze ze sobą porozmawiać — westchnął z żalem, ponownie opierając łokieć na stoliku, żeby podeprzeć brodę na dłoni. — Nie mamy osiemnastu lat, żeby ze sobą rywalizować, próbując udowodnić sobie, który z nas radzi sobie lepiej. A ja nie jestem twoim wrogiem, Zach. Po prostu dziwi mnie to, że mówisz o swoich celach i stabilizacji w ten sposób — wymruczał, palcami drugiej dłoni stukając w drewnianą powierzchnię stolika. — Potrafiłeś być znacznie bardziej podekscytowany, gdy opowiadałeś mi o treningach Quidditcha — wytknął mu jeszcze, bo przecież chciał, żeby Zacharius był z nim całkowicie szczery.
Powrót do góry Go down


Zacharius Rhee
Zacharius Rhee

Absolwent Ravenclawu
Wiek : 31
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : wiecznie rozwichrzone włosy, głupi półuśmiech, rozbawione spojrzenie
Galeony : -274
  Liczba postów : 89
https://www.czarodzieje.org/t20731-zacharius-rhee#658042
https://www.czarodzieje.org/t20788-zacharius#662306
https://www.czarodzieje.org/t20782-zacharius-rhee#662209
Pub "Pod czarnym kotem" - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Pub "Pod czarnym kotem" - Page 5 Empty


PisaniePub "Pod czarnym kotem" - Page 5 Empty Re: Pub "Pod czarnym kotem"  Pub "Pod czarnym kotem" - Page 5 EmptyCzw 07 Paź 2021, 19:40;

Zacharius sam nie wiedział, dlaczego nie potrafił znaleźć sobie kogoś odpowiedniego, jeszcze za szkolnych czasów. Kogoś, kogo mógłby bez żadnego zawahania nazwać swoim. Czy to nie byłoby znacznie prostsze od bawienia się w te dziecinne, niezobowiązujące układy? Znalezienie partnera na całe życie, było dość abstrakcyjne, zważywszy na to, że miał zaledwie kilkanaście lat, jednak spotkanie osoby, na której mógłby polegać, było przecież bardzo kuszącą myślą. I to nie tak, że Lars był dla niego tylko odskocznią, chwilową przyjemnością, którą odrzucałby, ilekroć nie byłby w nastroju. W końcu poza ich świętą umową, naprawdę lubił z nim rozmawiać i spędzać tak wiele czasu, że ludzie przyglądali im się podejrzliwie; jak dwie, tak kompletne różne osoby, mogą tak dobrze się dogadywać? Bywały dni, gdy Rhee sam się nad tym zastanawiał; co sprawiało, że ufał Hawthornowi? Czy to jego spojrzenie, które wydawało się tak zachęcające, że chłopak naprawdę nigdy nie potrafił mu odmówić? A może to cała jego osoba i charakter, tak drastycznie różniący się od osób, z którymi przyjaźnił się Zach, był do tego stopnia fascynujący, że krukon nie potrafił tak po prostu odejść? A więc poza tymi wszystkimi chwilami, gdy auror zapominał o tym, że byli tylko przyjaciółmi, Rhee naprawdę go cenił. Był czas, gdy liczył się z jego opinią i gdy z ogromną dozą naiwności, opowiadał mu o wszystkim, co tylko leżało mu na sercu. Kiedyś wydawało mu się to naturalne; nie przeszkadzało mu to, że byli z innych domów i środowisk. Kiedyś tak dużo o tym nie myślał, dopiero z wiekiem, zastanawiając się, czy nie było to zaskakujące i nienormalne? Być może dał się też manipulować innym ludziom, którzy szepcząc do jego ucha wszystkie te spekulacje, sprawili, że sam zaczął podważać ich znajomość? Teraz, mając dwadzieścia osiem lat, Zach niewątpliwie miał swój własny rozum i nie musiał słuchać się innych. Dlatego w duchu liczył na to, że zapomni o tych wszystkich wątpliwościach, które zasiali w nim inni ludzie. Przecież chciał z nim porozmawiać i osobiście sprawdzić, jak przebiegnie ich spotkanie. Nie spodziewał się jednak, że odczuje taką barierę i to jak na ironię, nie wokół Larsa.
— Zdaję sobie sprawę, że nie jest to coś, co szczególnie by cię interesowało — rzucił, ostatecznie uśmiechając się bardziej naturalnie. Nie był głupi i nie udawał, że wcale go nie znał. W tym wypadku, mimo wszystko dość wyraźnie było widać między nimi tę granicę. Zacharius uważał, że to zwykła kolej rzeczy; w którymś momencie ustatkować się. Nie uważał, żeby bawienie się życiem było złe, ale od zawsze powtarzano mu, że brak stabilizacji był ryzykowny i niebezpieczny. Myślał, że posiadanie planu, zapewni mu spokój. Nie brał nawet pod uwagę możliwości, że nawet idealny schemat działania, może po prostu nie wypalić lub całkowicie się zmienić. — Zwykli ludzie po prostu akceptują taką kolej rzeczy. Dla mnie nie było innego wyjścia, jak dorosnąć — stwierdził, rozkładając delikatnie ręce. Zastanawiał się, czy to, co mówił, miało jakikolwiek sens. W końcu do niczego nie był zmuszony; nie miał rodzinnych, ani finansowych problemów, które zmusiłyby go do tego, żeby zaczął pracować, wpisując się w sztywne ramy społeczeństwa. Bardziej niż presja ze strony rodziców, kierował nim strach; obawa, że nie sprosta nieprzewidywalnej przyszłości. Nie, gdy był sam. — Wiesz, że zostanie aurorem, kosztowało mnie wiele pracy? — wypalił nagle, gdy tylko wyczuł ten ton w jego wypowiedzi. Jakby dążenie do czegoś było czymś złym. Jakby Zacharius zmarnował te wszystkie lata dla nauki i samozaparciu. — Nie wiem, czy jestem zdolny, ale zrobiłem, co uważałem za słuszne — dodał nerwowo, odrywając od niego spojrzenie, aby utkwić je w czymkolwiek, co nie było Larsem. Zach lubił chwalić się swoją pracą, ale zupełnie niespodziewanie, siadając tuż przed młodszym chłopcem, zaczął się gubić. — Nie było łatwo — mruknął po chwili, nieco spokojniej. Niepotrzebnie się unosił, ilekroć rozmawiali o jego życiu; może dlatego nie mógł doczekać się, aż będą mogli zmienić temat. A działo się to dlatego, że zawsze musiał wszystko przemyśleć, zastanowić się nad każdą opcją, dość nieuchronnie doprowadzając do tego, że nie kontrolował tego, co robił i mówił. Musiał więc przyznać mu rację; Zacharius dużo myślał, co prowadziło do niczego, poza ostrymi bólami głowy. — Mówią, że myślenie nie boli — parsknął, próbując jakoś sprawnie zrzucić z siebie to otępienie. Na wspomnienie o liście, jedynie zacisnął usta. Mógł się tego spodziewać. — Nudny? — powtórzył za nim, parskając cicho pod nosem. — Nie było żadnych młodszych roczników, których mógłbyś zaczepiać? — zapytał nieco złośliwie, co zabrzmiało tak, jak kiedyś, gdy notorycznie się ze sobą drażnili.
Zauważając jego drwiący uśmiech, Zacharius westchnął przeciągle, próbując opanować tę burzę, która z nagła pojawiła się w jego głowie. Marszcząc z niezadowoleniem czoło, Rhee zrobił nieznaczny krok w tył, jakby chcąc w ten sposób dodać sobie więcej przestrzeni do namysłu. — To nie jest dla mnie zbyt wiele. To zbyt wiele, jak na to, że nie jesteśmy już w takiej samej relacji, co kiedyś — palnął, dość szybko gubiąc się w swoich słowach, jakby bojąc się nazwać ich znajomość po imieniu. — Jasne. I pewnie z przyjemnością mi ją zapewnisz? — mruknął pod nosem, wbijając spojrzenie w jego ciemne tęczówki. — Jesteś niemożliwy, Hawthorn. I zaskakująco bezczelny — cmoknął, z trudem powstrzymując drżenie kącika ust. Zach miał wrażenie, że chłopak przez cały ten czas po prostu z nim sobie pogrywał. Nie musiał być Sherlockiem, żeby zdawać sobie z tego sprawę. — Myślę, że znajdę je jeszcze w swoim mieszkaniu — rzucił ironicznie, wzdychając z niedowierzaniem, że podobnie jak kilka lat temu, dał się wkręcić w całą tę jego gierkę. — Naprawdę tego chcesz? Teraz? — parsknął, skupiając na nim nieco roztargnione spojrzenie. — Widzimy się pierwszy raz od kilku lat, a ty oczekujesz ode mnie destrukcji — skomentował. Z każdą chwilą, myśli Zacha pracowały coraz bardziej i bardziej, aż w którymś momencie jego głowa zrobiła się pusta. Wpatrywał się tępo w ślizgona, jakby próbował prześwietlić go na wylot, choć wydawało mu się to cholernie trudne. — Co ma być ekscytującego w przeciętnym życiu, Lars? To jak wiecznie zataczające się koło. Budzę się, jem śniadanie, idę do pracy, gdzie choć przez chwilę czuję się przydatny, po pracy spotykam się z Jane i z jej rodziną, a potem wracam i idę spać. Chciałeś usłyszeć, że moje dorosłe życie nie jest tak szalone, jak próbuję je stworzyć? Masz rację. Nie jest ekscytujące, ale przynajmniej wiem, czego mogę spodziewać się po swoim życiu — wydusił na jednym wdechu, od razu tego żałując. Dlatego machnął w stronę barmana, aby podał mu cokolwiek, co zwilży jego gardło. — Wiesz co, Hawthorn? Mącisz dokładnie tak, jak kiedyś — burknął, opuszczając spojrzenie na kufel, który szybko się przed nim pojawił.
Powrót do góry Go down


Lars Hawthorn
Lars Hawthorn

Absolwent Slytherinu
Wiek : 29
Czystość Krwi : 75%
Dodatkowo : Metamorfomagia
Galeony : 71
  Liczba postów : 88
https://www.czarodzieje.org/t20785-lars-hawthorn
https://www.czarodzieje.org/t20784-lars-hawthorn
Pub "Pod czarnym kotem" - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Pub "Pod czarnym kotem" - Page 5 Empty


PisaniePub "Pod czarnym kotem" - Page 5 Empty Re: Pub "Pod czarnym kotem"  Pub "Pod czarnym kotem" - Page 5 EmptyPią 08 Paź 2021, 01:09;

Przeciwieństwa musiały się przyciągać, jeśli ta dwójka potrafiła tak swobodnie ze sobą współpracować. Jak na osoby pochodzące z dwóch, różnych domów wiedzieli jak znaleźć rozwiązanie w każdej sytuacji, dochodząc do dogodnego dla obu stron kompromisu. Nie skakali sobie do gardeł i nie próbowali wzajemnie przekonać się do swoich racji; zamiast tego dogadywali się zupełnie bezproblemowo. Poza całym tym układem, który ich łączył, Hawthorn doceniał Zachariusa jako osobę; jako tego starszego chłopca, z którym lubił spędzać popołudnia i wieczory, opowiadając mu niestworzone historie, aby ostatecznie powiedzieć, że nie powinien wierzyć mu we wszystko, o czym mówił. Co teraz było dość ironicznym zrządzeniem losu. Wtedy nie okłamywał go przecież świadomie, a dla zabawy, chcąc przypomnieć mu, że pewni ludzie mogli wykorzystać jego słabości. Teraz oboje byli już dorośli; i nawet jeśli Lars uśmiechał się równie chętnie, co kilka lat wcześniej, tak wiedział, że Zacharius stał się jego zagrożeniem. Stanął mu na drodze w wyjątkowo nieodpowiedniej chwili i posiadał wiele informacji, które mogły przydać się młodszemu chłopcu. Musiał więc kłamać; musiał też doskonale operować swoimi uśmiechami i najdrobniejszymi gestami, w każdej chwili przypominając sobie, że głębsze uczucia odwiecznie miały być dla nich czymś zakazanym. W grę nie mogło wejść więc przyzwyczajenie i poczucie winy. Bo ich relacja miała być prosta i korzystna; zarówno kilka lat wcześniej, jak i teraz. Kiedyś przynosiła mu satysfakcję, teraz z kolei miała dostarczyć mu gwarancję udanej przyszłości, z dala od natrętnych aurorów, którzy już teraz chcieli wpakować go do Azkabanu. Nie mógł więc słuchać swojego sumienia, które podpowiadało mu, że wszystko to było niewłaściwe. Wolał ponownie się zaśmiać i kiwnąć głową, bo nadal czuł się w jego towarzystwie nazbyt swobodnie; co w tej sytuacji było jednak całkiem dogodne. 
Masz rację. Nudne życie zdecydowanie mnie nie interesuje — przyznał złośliwie, bo już jako nastolatek nie chciał dorastać, byleby stać się wzorowym czarodziejem; dumą rodziny i osobą, która byłaby autorytetem całego sąsiedztwa. Chciał żyć, bawić się i ryzykować, wykorzystywać wszelkie możliwości, nieustannie pragnąc zmian. Sam nie chciał być więc zwykłym człowiekiem i przez jakiś czas wydawało mu się, że Rhee będzie towarzyszył mu jeszcze przez wiele miesięcy; że sam również nie będzie chciał zbyt szybko się ustatkować, odnajdując przyszłościowe powołanie i wielką miłość, która zajęła znane Larsowi miejsce. I nawet jeśli nie mógł mieć mu tego za złe, tak czasem żałował, że sprawy potoczyły się w ten sposób. — Nie udawaj, że nie miałeś wyjścia — parsknął z realnym rozbawieniem, bo sam nie był w stanie pojąć jego rozumowania; i jak za każdym razem, gdy się to działo, wlepił wzrok w sam środek jego źrenic, ostatecznie unosząc kąciki ust bez większych oporów. Bo czasem nie musiał go rozumieć, żeby akceptować jego idee i wszelkie plany, w których nie było dla niego miejsca; a przynajmniej częściowo. — Nie wątpię. Pewnie musiałeś nieźle się starać, żeby ci się udało — przyznał, w pewnym sensie go podziwiając. Zacharius wyznaczył sobie cel i zdołał go osiągnąć; nie poddał się i mógł powiedzieć, że zrobił to, co zaplanował. A tego Lars nigdy nie potrafił. Mimo to poszerzył swój uśmiech. Bo przecież teraz Rhee nie był dla niego wyłącznie osobą, która łapała tych wielkich przestępców, skoro otwarcie wskazał mu swój zawód; i nawet jeśli Hawthorn wiedział o tym już od jakiegoś czasu, tak zgrywając nieco zaskoczonego, pokiwał z uznaniem głową. — W takim razie mogłeś wysłać dwa listy. Z pewnością opiłbym twój sukces. W końcu nie każdy może zostać aurorem — rzucił, choć nie potrafił stwierdzić, jak zachowałby się w momencie, w którym dotarłaby do niego ta informacja. Byłby znacznie bardziej zaszokowany niż teraz? Starałby się go unikać? A może wręcz przeciwnie, zaplanowałby to wszystko znacznie lepiej, znów świadomie się do niego zbliżając? Chciał przecież mieć go po swojej stronie; zarówno dla własnych korzyści, jak i świadomości, że Rhee najwyraźniej nigdy mu się nie znudził. — Mhm, a na bóle głowy narzekałeś przez te wszystkie lata dla zabawy? — zaśmiał się, z uśmiechem powracając do wspomnień przeszłości. Więc znów zamyślił się nad odpowiedzią, stukając palcem w brodę, jakby pytanie Zacha sprawiło mu wiele trudności. — Wiesz, że nigdy nie interesowały mnie młodsze roczniki, Rhee — przypomniał mu, bo przecież nie lubił szukać sobie towarzystwa na siłę. Nie biegał za wszystkimi uczniami i studentami, byleby znaleźć kogoś, kto mógłby dorównać Zachariusowi. — Choć te starsze też bywały piekielnie nudne. Z niewielkimi wyjątkami — dodał po chwili, sugestywnie na niego spoglądając. Nigdy nie ukrywał przecież swojej fascynacji starszym chłopcem; i lubił mu o niej przypominać, mówiąc, że żadna osoba nie potrafiła dostarczyć mu tak wielu emocji i rozrywki jednocześnie. 
Wtedy też uśmiechał się drwiąco i nie odrywał od niego spojrzenia, byleby zapamiętać jak najwięcej szczegółów; każdą reakcję Zacha na jego słowa, ciepło bijące od jego policzków czy wszystkie odpowiedzi na jego zaczepne komentarze. Bo kiedyś musiałby wyjątkowo się wysilić, żeby przekroczyć pewne granice, przyjmując, że zrobił zbyt wiele. Teraz z kolei nie musiał nawet się starać; a to było kolejnym powodem, dla którego nie potrafił powstrzymać szerokiego uśmiechu. — Ach, no tak, musiałem stracić prawo do naruszania twojej przestrzeni osobistej, kiedy przestałeś regularnie odwiedzać moje dormitorium. To logiczne — westchnął, jakby uświadomił sobie coś szczególnie istotnego. I może, zgodnie z jego słowami, było to logiczne; tyle że nie dla Larsa. Bo on lubił sięgać po to, co w gruncie rzeczy nie było jego własnością. — Wystarczy jedno słowo — rzucił, tym samym potwierdzając jego domniemania. Do tej pory potrafił przecież bezproblemowo zapewnić mu rozrywkę; choć teraz nie zamierzał udowadniać mu, że w tej kwestii również niewiele się zmieniło. Nie był przecież zdesperowany i zamierzał trzymać ręce przy sobie; być może testując cierpliwość Zacha, a może swoją. Gdy Rhee nazwał go bezczelnym, Lars chętnie przyznał mu więc rację, kiwając energicznie łepetyną. Bo czy w jego obecności kiedykolwiek to ukrywał? Auror wiedział więcej niż inni; znał go lepiej niż inni. Dlatego gdy przemytnik opuścił głowę, żeby cicho parsknąć, Zacharius mógł spodziewać się kolejnego, zbędnego komentarza. — Co jeszcze trzymasz w swoim mieszkaniu? Nasze stare listy? Książki, które wykradałem dla ciebie z działu ksiąg zakazanych? Nigdy nie oddałeś mi też jednego z moich krawatów, więc podejrzewam, że nadal jesteś jego szczęśliwym posiadaczem — wymienił i ponowił wcześniejszy gest, znów żwawo mu przytakując. — A więc nadal potrafisz czytać mi w myślach — wymruczał, bo dokładnie tego chciał. Destrukcji w każdej postaci; Zachariusa, którego zapamiętał i nigdy nie zamierzał zapomnieć. Chłopca, który byłby z nim szczery do granic możliwości. Więc gdy tylko Rhee wszystko z siebie wyrzucił, ślepia Hawthorna znów rozbłysły; bingo. — Ta monotonia naprawdę cię nie nudzi? Nie wydaje ci się, że marnujesz swój potencjał? Nie dziwię się, że nie widzisz w tym nic ekscytującego, jeśli powtarzasz tak nużącą rutynę każdego dnia — zauważył, znów robiąc to bez większych zahamowań. — Błagam, Zacharius, gdybym mącił tak jak kiedyś, to nie siedzielibyśmy teraz w barze — mruknął wymownie, spoglądając na kufel, który pojawił się przed starszym. — Choć pewnie nie chciałbyś oprowadzić mnie po swoim mieszkaniu, jak robiłeś to ze wszystkimi komnatami w Hogwarcie, co? Twojej Jane mogłoby się to nie spodobać — stwierdził, dopiero wtedy mówiąc o jego związku; z dozą niechęci, którą jednak starał się ukryć. — Niech zgadnę, jest ułożona, twoja rodzina ją lubi, a do tego chciałaby mieć trójkę dzieci i ładny domek na obrzeżach miasta — wyliczył na palcach jednej dłoni, próbując dopasować wizerunek kobiety, która wpasowałaby się w stabilne życie aurora. — I pewnie nie lubi słuchać twoich opowieści o studiach, bo wie, jak dobrze się wtedy bawiłeś — dopowiedział, znów stąpając po cienkim lodzie. — O ile odważyłeś się kiedykolwiek jej o tym wspomnieć.
Powrót do góry Go down


Zacharius Rhee
Zacharius Rhee

Absolwent Ravenclawu
Wiek : 31
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : wiecznie rozwichrzone włosy, głupi półuśmiech, rozbawione spojrzenie
Galeony : -274
  Liczba postów : 89
https://www.czarodzieje.org/t20731-zacharius-rhee#658042
https://www.czarodzieje.org/t20788-zacharius#662306
https://www.czarodzieje.org/t20782-zacharius-rhee#662209
Pub "Pod czarnym kotem" - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Pub "Pod czarnym kotem" - Page 5 Empty


PisaniePub "Pod czarnym kotem" - Page 5 Empty Re: Pub "Pod czarnym kotem"  Pub "Pod czarnym kotem" - Page 5 EmptyPią 08 Paź 2021, 09:50;

Zacharius musiał być więc naiwny. Dziecinnie wierzył w to, że osoby, które szanował, nie mogły go zranić, czy boleśnie oszukać. W końcu, dlaczego miałyby to zrobić, prawda? Człowiek na przestrzeni wielu lat, stwarza głębokie więzi, żeby polegać na nich przez resztę życia. Poświęca się im i skupia się na tym, aby zdrowo się rozwijały. Dziwiło go więc to, gdy spoglądając na swoich znajomych, zauważał, że procent zdradzania i okłamywania siebie nawzajem, był całkiem wysoki. Rhee zauważył, że ludzie mają tendencję do skupiania się na swoich potrzebach i zawsze wybiorą siebie na pierwszym miejscu. W duchu wierzył jednak, że całe to zakłamanie, nigdy nie będzie dotyczyć jego osoby. Przecież tak starannie dobierał sobie przyjaciół, tak ostrożnie przyglądał im się, bojąc, że ryzyko sprowadzi na niego nieszczęście. Krukon był święcie przekonany, że każda relacja, która w którymś momencie życia, była dla niego istotna, nie mogła okazać się dla niego niebezpieczna. Lars nie stanowił więc dla niego zagrożenia; nie podejrzewał przecież, czym zajmuje się młodszy chłopiec. Prawdopodobnie nawet, gdyby się o tym dowiedział, starałby się wierzyć, że Hawthorn nie robił tego wszystkiego tylko dla swoich korzyści. Przecież nie byli dla siebie obcy, a ich relacja nie wytworzyła się na ulicy z dnia na dzień. Auror nie zakładał więc, że Lars mógłby go zranić; byli przyjaciółmi, a choć w tym momencie, ciężko było przypisać ich do odpowiedniej szufladki, to Zach wierzył, że te stare czasy nadal mają dla niego znaczenie. Rhee wierzył w te wszystkie niestworzone historie chłopca przez długi czas, zawsze kwitując jego słowa, rozbawionym uśmiechem i komentarzem, że mógł się tego spodziewać. Nigdy nie uważał, że było to coś złego, bo przecież w czasach studenckich regularnie sobie dogryzali. A skoro Lars niegdyś nie był dla niego problemem, to teraz, pomimo zdenerwowania, nadal był dla niego osobą, którą chciał zatrzymać przy sobie na nieco dłużej. W końcu Hawthorn rzeczywiście posiadał wszystko, co ekscytowało Zachariusa; wystarczyło kilkanaście minut rozmowy, kilka spojrzeń i nietypowych uśmiechów, żeby jego serce biło niespokojnie. Nie pamiętał, kiedy ostatni raz, jego rozmówca potrafił tak manipulować dyskusją, że naturalnie zaczynało brakować mu słów. A choć gubił się i kręcił, nie wiedząc, co powinien zrobić, żeby nie wyjśćgłupio, to realnie czuł się lepiej. Jakby pewne emocje powróciły na swoje miejsce — choć na krótką, nic nie znaczącą chwilę.
— Skoro ustatkowanie się jest dla ciebie nudne, to jak właściwie żyjesz, Lars? — zapytał w końcu, starannie próbując przenieść temat na młodszego chłopaka. Zbyt duże skupienie się na życiu Zacha, sprawiało, że zaczynał się nieco denerwować i wszystkiego wypierać. Gdyby zobaczył go któryś członek jego rodziny, czy nawet Jane, to mogłoby się to okazać koszmarne; bo czy naprawdę aż tak bardzo wstydził się tego, jak żyje? — Wcale nie udaję — zaprzeczył od razu, tym razem nie odrywając od niego spojrzenia. Może nagle przypomniał sobie o tym, że błądzenie wzrokiem, oznaczało, że ktoś kłamie jak z nut. — Co miałem niby zrobić? Nie mogłem bujać się po Londynie, nie mając nic, co zapewni mi godne życie. Musiałem sam stworzyć sobie drogę, na której będę mógł czuć się bezpiecznie — stwierdził, wzruszając ramieniem. Nawet gdyby wówczas chciał, to nie wiedziałby, co zrobić, aby całkowicie nie popaść w ruinę. Jasne, że wolał mieć lżejsze życie; wybierać, co chce robić z dnia na dzień i nie przejmować się tymi wszystkimi ludźmi, ale nie mógł. Pomimo chęci, musiał podjąć decyzję, która zapewni mu stabilność; ostatnią rzeczą, jaką chciał, było wylądowanie na ulicy i proszenie o marne galeony pod sklepem z drogimi szatami. Poza tym, był na to zbyt mądry; musiał wykorzystać swój analizatorski umysł do większych i ważniejszych spraw. — Uczyłem się dniami i nocami — parsknął, opuszczając na chwilę łepetynę, żeby skupić spojrzenie na swoich dłoniach. Nie powinno to być nic zaskakującego, bo Zach zwykle sporo się uczył. Kiedyś jednak potrafił dobrze rozplanować sobie czas, żeby znaleźć sobie chwilę na coś innego niż książki; na przykład na spotykanie się z Larsem. Ale skoro ten zniknął z jego życia, to Zacharius zastąpił go tym, co znał najlepiej — nauką. Słysząc jego słowa, Rhee parsknął cicho pod nosem; przecież to takie proste. Kilka listów i wszystko byłoby w porządku. Jasne. Gdyby nie przerwali tego, co ich łączyło, to prawdopodobnie chłopak podjąłby całkiem inne decyzje; może gorsze, może lepsze. Zwalanie wszystko na to, że mogli pisać do siebie listy, było niepotrzebne. Nie zmieniało to faktu, że się rozeszli.
Dopiero słysząc jego słowa, uśmiechnął się nieco krzywo, potrząsając delikatnie głową. Nikt nie był zaskoczony, słysząc, że Zachariusa znowu męczyły bóle głowy. Za młodu, potrafił interpretować wszystko dziesięć razy bardziej niż teraz. Co było dość zaskakujące, zważywszy na to, że notorycznie zapominał o zdrowym rozsądku, gdy spotykał się z Larsem. Może dlatego tak bardzo go lubił? Ilekroć spoglądał w jego kierunku, skupiając spojrzenie na jego oczach, zapominał o tym, że kierował się rozsądkiem; wtedy ponosiły go emocje. Wtedy też czuł się tak, jakby nie musiał już dłużej tego wszystkiego w sobie dusić. — Ty mnie przyprawiałeś o te wszystkie bóle, a nie myślenie — rzucił złośliwie, mimo wszystko patrząc na niego z delikatnym uśmiechem. Na wspomnienie o młodszych rocznikach, Zach dość przechylił głowę na bok, zastanawiając się, czy mówił poważnie. — Po prostu nie potrafiłeś mnie w żaden sposób zastąpić — stwierdził, nim zdążył ugryźć się w język. Im więcej czasu spędzał w towarzystwie przemytnika, tym bardziej przestawał się kontrolować. Zupełnie tak, jakby smycz, na której trzymał się od tak wielu lat, na nowo zaczęła się poluzowywać. Sam Zach zaczął czuć się nieco swobodniej, zauważając, że stopniowo zaczynał przypominać sobie, jak wyglądało życie przy boku Larsa; jak ich rozmowy przypominały prawdziwy rollercoaster. Teraz było podobnie; od stresu, związanego ze spotkaniem po latach, po irytację i niedowierzanie bezczelnością, czy bezpośredniością chłopca, aż do rozdrażnienia i jednocześnie rozbawienia. Tak ogromną gamę emocji, Zach odczuwał tylko wtedy, gdy polował ze swoimi współpracownikami. — Myślałeś, że wszystko, co kiedyś należało do ciebie, zostanie takie już na zawsze? — parsknął cicho, prędko przeklinając w myślach za niewłaściwy dobór słów. — Myślałeś, że już zawsze będę chciał, żebyś traktował mnie tak samo jak wtedy? — dodał, po chwili kręcąc głową. Rhee próbował grać; starał się nie wyglądać tak żałośnie, jak podejrzewał. Tak szybko jak zobaczył Larsa na swojej drodze, tak znowu chciał być blisko. Chciał znów mieć możliwość normalnego spotkania, czy napisania tego przeklętego listu, do którego wracali przez całą tę rozmowę. I ta myśl, czy rozczarowujące uczucie, że był słaby, nieco go przerażała. Bo co by powiedziała Jane, gdyby dowiedziała się, co teraz robi? — My się nie zmieniliśmy, ale już czasy i cała ta rzeczywistość owszem — przypomniał mu, marszcząc lekko nos. Słysząc, że wystarczy jedno słowo, Zach westchnął głośno, pocierając grzbiet nosa, jakby dokładnie w tym momencie, ponownie rozbolała go głowa. Nie mógł uwierzyć, że chłopak zachowywał się aż do tego stopnia dziecinnie i jeszcze się z nim droczył. Przez chwilę po prostu milczał, wbijając w niego nieco speszone spojrzenie, jednocześnie zaciskając mocno usta i dłonie pod stołem, jakby był zdenerwowany. — Nigdy szczególnie się o niego nie prosiłeś. Bywał też wyjątkowo przydatny w moim mieszkaniu, skoro notorycznie powtarzałeś, żeby został tam, gdzie leżał — mruknął, poluzowując dłonie i nieco nerwowo pocierając materiał od swoich spodni. Musiał wygładzić wszystkie te nieładne zagięcia i skupić palce, czy myśli na czymś, co nie było Larsem i wspomnieniami, które nagle zalały jego umysł, sprawiając, że czuł się jeszcze bardziej rozkojarzony niż przedtem.
Szczerość, którą nagle go zaatakował, nie do końca go zadowalała. Lars miał jednak rację; Zacharius nigdy szczególnie go nie okłamywał. Nigdy nie czuł, że musi chować dla siebie konkretne sprawy. Tym razem też nie miał ku temu żadnego powodu — przecież nie musiał mu niczego udowadniać. Tak mu się przynajmniej wydawało albo tak dał się mu zmanipulować, skoro we wszystko uwierzył. — Przyzwyczaiłem się do tego — stwierdził, wzruszając ramieniem. — Nie mogę z dnia na dzień rzucić wszystkiego, nad czym pracowałem… od ukończenia studiów, tak naprawdę — wymamrotał, patrząc na niego z dziwną nieśmiałością. Dopiero na kolejne jego słowa, reagując zirytowanym sapnięciem; dlatego puszczając te słowa mimo uszu, uniósł ten przeklęty kufel, żeby upić jednak choć trochę chłodnego piwa. I słysząc o tym, że  nie chciałby oprowadzić go po swoim mieszkaniu, Zach prawie wypluł napój, dość prędko odkładając szkło na stolik. — Nie jest zbyt wielkie. Nie wiem, czy jest po czym oprowadzać — mruknął głupio, jakby nie miał pojęcia o czym mówił, choć jego reakcja i niemal zakrztuszenie się piwem, wskazywało na coś kompletnie innego. Jane… była specyficzna. Była jak książkowy przykład idealnej, ułożonej dziewczyny. Jego ojciec ją lubił; mówił, że jest dobra na jego partnerkę, więc Zach się go słuchał. Nie mógł jednak powiedzieć, że był to związek, o którym marzył. Po prostu… przywykł, jak do wszystkiego. — Przestań. Nic o niej nie wiesz — odparł zamiast tego. Zacharius wbił w niego pociemniałe spojrzenie; nie był zły, był raczej… rozerwany. Oczywiście, że nie wspomniał o swojej relacji swojej dziewczynie; co mogłaby o tym pomyśleć? Jak mógłby jej powiedzieć, że jego życie pod każdym kątem — tym towarzyskim, jak i seksualnym, było znacznie lepsze od tego, które prowadził z nią. Dlatego nie odrywając od niego spojrzenia, Zach dość nerwowo przeczesał palcami włosy. — Która partnerka chciałaby słyszeć o takich rzeczach, Lars? To nie ma sensu — mruknął tylko, odchylając się nieznacznie na krześle. — Moja przeszłość należy do mnie, a nie do jej świadomości i lepiej, żeby tak zostało — parsknął cicho.
Powrót do góry Go down


Lars Hawthorn
Lars Hawthorn

Absolwent Slytherinu
Wiek : 29
Czystość Krwi : 75%
Dodatkowo : Metamorfomagia
Galeony : 71
  Liczba postów : 88
https://www.czarodzieje.org/t20785-lars-hawthorn
https://www.czarodzieje.org/t20784-lars-hawthorn
Pub "Pod czarnym kotem" - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Pub "Pod czarnym kotem" - Page 5 Empty


PisaniePub "Pod czarnym kotem" - Page 5 Empty Re: Pub "Pod czarnym kotem"  Pub "Pod czarnym kotem" - Page 5 EmptyPią 08 Paź 2021, 21:44;

Lars współczuł naiwnym ludziom. 
Wydawało mu się, że przesadna wiara w innych oraz dość obłudna nadzieja były pierwszym krokiem w stronę bolesnego rozczarowania. Wielcy bohaterowie, którzy chętnie uratowaliby cały świat swoim kosztem, nie istnieli; a przynajmniej Hawthorn nie wierzył w to, że w pełni uczciwi i skorzy do poświęceń ludzie mogli stąpać po ziemi, podczas gdy wszystko, czym się otaczali, w pewnym momencie zawodziło. Bliskie osoby kłamały i odchodziły, miejsca nie były stałe, a pewne przyzwyczajenia z biegiem czasu przynosiły więcej szkód niżeli korzyści. Lars sądził więc, że wiara w samego siebie była jedynym, co mogło ochronić go przed zawodem. Jeśli nigdy nie pokładał zbyt wiele nadziei w innych, to przecież nie mógł się rozczarować. Bo nawet ludzie, którzy obiecywali mu wspólną przyszłość i zagadkowe dla niego zawsze, prędzej czy później znikali. W gruncie rzeczy młodszy nie chciał więc ranić Zachariusa. Kiedyś był mu przecież całkiem bliski, a do tego zawsze widział w nim swojego sojusznika; to z nim wymykał się nocą poza mury Hogwartu, to z nim zwiedzał najdziwniejsze zakamarki szkoły i to z nim bawił się najlepiej. Traktował go więc zupełnie inaczej niż innych; być może zdołał mu nawet zaufać. Nie zależało mu więc jedynie na tym, żeby perfidnie go wykorzystać i porzucić w odpowiedniej chwili. Chciał jednak wyciągnąć z tego spotkania, jak i samej okazji, która mu się przytrafiła, jak najwięcej mógł; chciał zabrać wszystko, co tylko Rhee był w stanie mu zaoferować. Każde pojedyncze spojrzenie i nikły dotyk, który przypomniałby mu o dawnych latach. Bo Hawthorn nie był zły; był jednak spragniony wrażeń, których mógł dostarczyć mu wyłącznie Zach. I właściwie robił to już teraz; kontynuując z nim tę rozmowę, uciekając od niego wzrokiem i gładząc nerwowo każdy skrawek swojej pomiętej odzieży, Rhee udowadniał mu, że Lars postąpił słusznie, pojawiając się w tym miejscu. 
Tak jak zawsze. Szukam okazji i wykorzystuję te, które mi sprzyjają — wyznał wyjątkowo szczerze, nawet nie zwlekając z odpowiedzią. Nie mógł przecież się wahać; musiał stawiać na twarde odpowiedzi i pewność siebie, dzięki której Zacharius uwierzyłby we wszystkie jego zapewnienia. A to miał opanowane niemal do perfekcji; nikt przecież nie operował słowami równie sprawnie, co osoby, które od najmłodszych lat musiały wpasować się w dziesiątki różnych ram, przez cały ten czas próbując odnaleźć swoje prawdziwe oblicze. — Kiedyś potrafiłeś ryzykować — zauważył, bo czy układ, który ich połączył, nie był ryzykowny? Żaden sumienny nastolatek nie zgodziłby się na tak niezobowiązującą i nieprzewidywalną relację; a przynajmniej żaden, który chciał jak najszybciej się ustatkować, odnajdując jakąś bezpieczną ścieżkę, którą mógłby podążać przez resztę życia. — Wtedy też uczyłeś się dniami i nocami, ale wystarczył jeden list, żebyś gdzieś się ze mną wymknął. Teraz pewnie nie byłoby tak łatwo, co? — parsknął, znów nawiązując do ich wspólnej przeszłości. Wtedy żaden z nich nie myślał jeszcze o stabilności; być może snuli plany na przyszłość, wierząc w nie dość dziecinnie, ale czy którykolwiek z nich spodziewał się, że wszystko zmieni się tak gwałtownie? Początkowo odnalezienie się w tej sytuacji nie mogło być więc proste; ale może tak było lepiej? Może musieli od siebie odpocząć, ostatecznie i tak na siebie wpadając? Lars nie wierzył w przeznaczenie czy ślepy los; sam nazwałby to więc przypadkiem, którego nie mógł zignorować. Podobnie jak i nie potrafił ignorować kiedyś Zachariusa, gdy ten wlepiał zbyt intensywne spojrzenie w jego sylwetkę. 
I kto tu jest bezczelny? — parsknął ze szczerym rozbawieniem, chętnie lokując spojrzenie w jego uśmiechu. — Ja jedynie pomagałem ci zapomnieć o tych wszystkich bólach głowy — wytknął mu, dość niekontrolowanie powracając myślami do przeszłości; przypominając sobie te wszystkie sytuacje, gdy odrywał go od książek, wiecznie marudząc i trącając jego ramiona, jakby to jemu Rhee miał poświęcać całą swoją uwagę. I to najwyraźniej nigdy się nie zmieniło; bo nawet teraz chciał, żeby Zacharius cały czas na niego patrzył, pozwalając sobie na więcej. Słysząc jego kolejne słowa, uśmiech Larsa poszerzył się dość samoistnie. — Nadal nie potrafię — poinformował go bez żadnych obiekcji i dopiero po tym cicho się zaśmiał, machając dłonią w powietrzu, żeby wskazać jego postać. — Wysoko postawiłeś poprzeczkę, Rhee — przyznał, bo wiedział, że jego słowa mogły wprowadzić jeszcze więcej chaosu do ich dyskusji; a przecież to właśnie do tego dążył od momentu, w którym zauważył go na ulicy. Stawiał więc na zupełną bezpośredniość i uśmiechy, które w latach młodości kierował głównie do Zachariusa; na wszystko to, co nie mogło umknąć uwadze aurora, zmuszając go do kolejnych, wyraźnych reakcji. —  Nie bądź naiwny, Zach. Nawet kilka lat temu nie wierzyłem w to, że coś może trwać wiecznie — westchnął. — Ale pewne przyzwyczajenia są przyjemne i ciężko o nich zapomnieć — przyznał, znów ostrożnie skanując jego sylwetkę spojrzeniem. Bo sam nie zapomniał, jak przyjemne było uczucie posiadania go wyłącznie dla siebie. Bliskość, którą oferował mu wtedy starszy była więc czymś, przez co Lars chętnie powracał myślami do przeszłości. Wspominał te wybrane sytuacje, gdy z niechęcią przyglądał się innym, za każdym razem próbując doszukać się w nich tych szczególnych cech Zachariusa; dość nieumiejętnie. Czasy mogły się zmienić, a mimo to Lars czuł się, jakby minęła chwila odkąd skończył szkołę i wszedł w dorosłość. Nadal zachowywał się jak niesforny nastolatek i nadal szukał problemów tam, gdzie ich nie było; i może gdyby tylko Rhee tak uporczywie nie przypominał mu, że nie byli już ze sobą blisko i nie powinni pozwalać sobie na znacznie więcej niż przeciętni znajomi, to Hawthorn nie zachowywałby się tak pokornie. Bo  teraz jedynie prowokował go słowami, mimo to nie robiąc nic więcej; i czekał na moment, w którym to Zach odpowiedziałby mu równie stanowczo, zapominając o kontroli. Każda minuta rozmowy przybliżała go więc do jego personalnego zwycięstwa; wystarczyło przecież jedno sugestywne zdanie, aby Lars ponownie przymrużył ślepia, wodząc spojrzeniem za dłońmi starszego, którymi ten znów zaczął gładzić materiał swoich ubrań. — Więc nadal tam na mnie czeka? — mruknął, posyłając mu pytające spojrzenie; jakby naprawdę go to ciekawiło. Nie zależało mu przecież na odebraniu swojej własności; a przynajmniej nie tej. Choć wycieczka do jego mieszkania sprawiłaby mu wiele radości, czego pewnie nie mógłby powiedzieć sam Zacharius. Lars nadal dostrzegał jego roztargnienie i zdenerwowanie, przez co oparł się o ramę krzesła, odrywając dłonie od stolika, żeby wkrótce skrzyżować ręce na klatce piersiowej; tym razem przyglądając mu się z dalszej perspektywy, jednak równie uważnie co wcześniej. 
Słysząc, że Zach przyzwyczaił się do czegoś, co nazywał życiem, Hawthorn odchylił głowę, wzdychając w pustą przestrzeń. I jeszcze przez moment tkwił w tej pozycji, dopiero po kilku sekundach opuszczając brodę, żeby spojrzeć na niego dość leniwie. — Nie przypominam sobie, żeby jedyna osoba, którą interesowałem się na studiach, była tchórzem — wytknął mu, nazywając rzeczy po imieniu. Bo dla niego było to proste; Rhee mógł zacząć od nowa. Jeśli tylko chciał, mógł znacząco poprawić jakość swojego życia. Mógł pozwolić sobie na wprowadzenie do swojej codzienności zapomnianych emocji, byleby przez resztę lat nie tkwić w jakieś pokręconej rutynie, której przemytnik nie potrafił nawet zrozumieć. — Nie musisz rzucać wszystkiego. Wystarczy, że rzucisz to, co najbardziej ci wadzi.Swoją dziewczynę, dodał już w myślach, uśmiechając się krzywo. Choć pozbycie się jej byłoby dogodne w głównej mierze dla Larsa; dla wszystkich jego planów na najbliższe tygodnie i dla jego satysfakcji. Wolał więc nie wspominać o tym na głos, bo Rhee mógłby zakrztusić się kolejny raz; a wtedy Hawthorn nie mógłby już powstrzymać swojego śmiechu tak, jak robił to teraz. — O tych najmniejszych komnatach w Hogwarcie mówiłeś czasem podobnie, a jednak nigdy nie narzekałeś, jak już mnie do nich zabierałeś — wspomniał, stukając palcem w brodę, jakby musiał mocno się skupić, żeby przypomnieć sobie te zdarzenia; choć w gruncie rzeczy pamiętał je doskonale. A reakcja Zacha wskazywała na to, że on również nie zdążył o nich zapomnieć. W tej chwili Lars mógł więc zastanawiać się, czy Jane również potrafiła przyprawić go o szybsze bicie serca? Czy wiedziała jak wydobyć wszystko to, co Hawthorn wyciągał ze starszego podczas każdego ich spotkania? Chciał więc dowiedzieć się o niej jak najwięcej; bo to mogło być przecież całkiem przydatne. — Powiesz mi, że się mylę? — mruknął drwiąco, bo nawet jeśli nie miał pewności, że odpowiednio ją zdefiniował, nie zamierzał odrzucać na bok swojej pewności siebie, która pchała go w stronę tych bezgłośnych zarzutów względem jej osoby. — Więc jak? Opowiadając jej o studiach, nigdy o mnie nie wspomniałeś? Och, już wiem, pewnie nazwałeś mnie swoim przyjacielem, może nawet bliskim, ale Jane nie musi wiedzieć jak bardzo bliskim — wymruczał po chwili namysłu. — A dziś, po powrocie do domu, gdy zapyta cię, jak było w pracy, powiesz jej tylko , że spotkałeś swojego starego znajomego i chwilę z nim porozmawiałeś. Ewentualnie przyznasz, że było dobrze, a później pozwolisz, żeby opowiedziała ci, jak minął jej dzień i nie pytała cię o żadne szczegóły — założył, rozprostowując dłonie, żeby rozpiąć jeden z górnych guzików swojej czarnej koszuli; jakby wszystkie te intrygi podnosiły temperaturę dookoła ich. — Teraz mógłbyś powiedzieć, że się mylę, Zacharius. Wtedy może uwierzyłbym w to, że przynajmniej ze swojego związku jesteś w pełni zadowolony — podsumował z cynicznym uśmieszkiem, nie chcąc nawet się kontrolować.
Powrót do góry Go down


Zacharius Rhee
Zacharius Rhee

Absolwent Ravenclawu
Wiek : 31
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : wiecznie rozwichrzone włosy, głupi półuśmiech, rozbawione spojrzenie
Galeony : -274
  Liczba postów : 89
https://www.czarodzieje.org/t20731-zacharius-rhee#658042
https://www.czarodzieje.org/t20788-zacharius#662306
https://www.czarodzieje.org/t20782-zacharius-rhee#662209
Pub "Pod czarnym kotem" - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Pub "Pod czarnym kotem" - Page 5 Empty


PisaniePub "Pod czarnym kotem" - Page 5 Empty Re: Pub "Pod czarnym kotem"  Pub "Pod czarnym kotem" - Page 5 EmptySro 13 Paź 2021, 18:17;

Istniała jedna rzecz, której Zacharius nigdy nie potrafił przezwyciężyć.
Poczucia, że utonie, jeśli nie wpasuje się w te wysublimowane normy społeczne, które ludzie nakładają na siebie od wieków, wierząc, że tylko to pomoże zachować, swego rodzaju, równowagę. Nie wiedział, jak kierować swoim życiem, aby czuć się wolnym czy pełnym różnorodnych emocji i doświadczeń, które niemal dla każdego człowieka były jednak istotne. W końcu ciągle się powtarza, że wszyscy uczą się na błędach. To jasne, że Rhee też je notorycznie popełniał; właściwie to głównie nieświadomie. Chcąc uniknąć kłopotów i wyobcowania, coraz bardziej wpadał w to błędne koło, zamykając się na cały świat i na to, czego skrycie pragnął. Bo Zach chciał wszystkiego, co posiadał, gdy był jeszcze studentem; tę swobodę w wyrażaniu siebie, brak większych ograniczeń, słodką niepewność, co przyniesie jutro i chaos, który polubił, jeśli tylko wprowadzał go Lars. A więc monotonia i złudne bezpieczeństwo, które na siebie dobrowolnie ściągnął, było czymś, od czego nie potrafił uciec od kilku lat, bezmyślnie powtarzając, że to właściwy wybór. Nie chciał, żeby ktoś albo coś boleśnie go skrzywdził; nie był przyzwyczajony do tego, że ktoś mógł go zranić i tego obawiał się najbardziej. Gdy ucieka się całe życie przed porażką czy przed zagrożeniem, w którymś momencie każdy zaczyna popadać w paranoję. Co, jeśli przyjdzie mu zmierzyć się z czymś, z czym nigdy wcześniej nie miał styczności, a naturalnie będzie potrafił sobie z tym poradzić? Zasłaniając się kurtyną normalności i kiwając głową na wszystkie słowa rodziców, czy swojej dziewczyny, Zacharius od ponad pięciu lat, po prostu egzystował. Co gorsza, nawet nie wyczuł momentu, w którym rzeczywiście zabłądził, gubiąc przy tym siebie i wszystko to, co przed laty nadawało mu charakteru. To wszystko, co czuł i w jaki sposób się prezentował, sprawiało, że czuł się tak niepewnie przed młodszym chłopcem. Zdawał sobie bowiem sprawę, że mimo swoich gorących obietnic; zmienił się. I nie było to coś, czym z przyjemnością chwaliłby się przed starymi znajomymi. Bo co z tego, że dostał pracę, na której mu zależało? Co z tego, że miał własne mieszkanie, czy był w udanym związku, skoro to wszystko było jedynie zasłoną dymną przed tym, czego pragnął najbardziej? Mimo szalejących myśli w swojej głowie i wszystkiego tego, do czego chciał się nagle przed nim przyznać, Rhee starał się zgrywać niezniszczalnegol jakby nic nie było w stanie wpłynąć na jego osobowość i życie. I może był naiwny, wierząc, że Lars mu tak łatwo uwierzy; przecież znał go lepiej niż ktokolwiek inny. Mimo to, nie potrafił w tej chwili uśmiechać się tak beztrosko jak przed laty i nie mógł ściągnąć z twarzy tej maski dorosłego gościa.
— To musi być przyjemne — mruknął, spoglądając na niego z namysłem. — Nie być do niczego przywiązanym albo nie mieć żadnego długu wobec innych — dodał ciszej, myśląc o swoich krewnych. Właściwie to nigdy nie wiedział, dlaczego czuł się względem nich tak oddany? Może to dlatego, że przez całe życie, byli dla niego ogromnym wsparciem? Podczas, gdy Zacharius przechodził przez ten okres odkrywania siebie, nie wiedząc kim tak naprawdę jest, jego rodzice okazywali się największą pomocą w tym wszystkim. Rhee nawet nie pomyślał o tym, że Hawthorn mógłby naturalnie unikać odpowiedzi; może to dlatego, że tym razem, jego słowa wydawały się być wiarygodne. — Nie da się ryzykować przez całe życie, Lars. W końcu niebezpieczeństwo cię nie ominie — rzucił nieco markotnie, spoglądając na niego ze swego rodzaju obojętnością; jakby nic nie mógł poradzić na to, że jego życie potoczyło się w ten sposób. — Albo konsekwencje. Po co mierzyć się z nieprzyjemnymi skutkami swoich działań, kiedy można żyć w spokoju? — zapytał retorycznie, jednocześnie czując się jak głupiec. Nawet w sam to nie wierzył. Dlaczego więc starał się do tego przekonać swojego towarzysza? Może dlatego, żeby nie czuć się tak żałośnie? Kiedyś ze wszystkim było mu łatwiej. Kiedyś nie miał tyle obowiązków i długów. — A jak myślisz? Nie byłbym w stanie teraz wszystkiego odrzucić, żeby zobaczyć się z tobą czy z kimkolwiek innym — odparł ponuro, zaraz potrząsając głową, żeby wyrwać się z tego nieprzyjemnego stanu otępienia. Mając te dwadzieścia lat, Zach nie myślał jeszcze tak poważnie nad stabilizacją; znalezienie pracy czy partnerki nie stanowiło jego życiowego celu. Wtedy był zafascynowany Larsem; jego podejściem do życia i tym, jak łatwo potrafił skupić jego uwagę. Nigdy nie miał takiej relacji z drugim człowiekiem, może dlatego też nigdy nie odmawiał sobie z nim spotkań. Najbardziej w tym wszystkim denerwowało go to, że wystarczyło kilkanaście czy też kilkadziesiąt minut w jego towarzystwie, aby auror poczuł się zupełnie jak kilka lat temu. Skupienie z jakim wlepiał spojrzenie w jego sylwetkę, gwałtowne myśli, które zaczęły tłuc się po jego głowie i ciągłe podważanie wszystkiego, co ułożył sobie w życiu. Wystarczył krótki epizod z Larsem w roli głównej, by Zacharius znów przypominał bałagan.
— Nadal ty — parsknął, opierając się nieco swobodniej; zupełnie tak, jakby z każdą mijaną minutą, uczył się na nowo funkcjonować z Hawthornem. — Nie wiem, czy to sposób, który medycy uznaliby za rozsądny, ale tak… to było całkiem pomocne — dodał, ponownie zanim zdążył ugryźć się w język. Jego samokontrola zaczęła się wahać, dlatego Rhee zamrugał oczami, próbując na nowo mieć się na baczności. Przecież nie mógł pozwolić sobie w jego towarzystwie na zbyt wiele; nie teraz, gdy tak uparcie zapewniał, jak cudowne było jego życie. Dlatego właśnie Zach ponownie uniósł szkło, chcąc dopić wszystko jak najprędzej; szybko zrezygnował z tego pomysłu, gdy tylko usłyszał jego słowa i odstawił kufel z powrotem na stół. Jak mógł o tym mówić w tak banalny sposób? Zupełnie tak, jakby to, co ich łączyło, miało miejsce kilka miesięcy temu, a nie w czasach, gdy byli jeszcze roztargnionymi nastolatkami. — Wolałem tego nie słyszeć — rzucił w końcu, patrząc na niego przenikliwie. — Z powodzeniem znalazłbyś kilka osób, które mogłyby ją przeskoczyć, Lars. To byłoby lepsze od zgadzania się ze słowami, z którymi z automatu powinieneś się nie zgodzić — wypalił, unosząc dłoń, żeby potrzeć nerwowo kark. Co z tego, że jego serce zabiło niespokojnie, kiedy ten przyznał na głos, że może rzeczywiście auror był niezastąpiony. Dlatego kolejne jego słowa, Zacharius skomentował jedynie zaciśnięciem ust i skrzyżowaniem rąk na klatce piersiowej. Zupełnie tak, jakby obawiał się, że młodszy ponownie wciągnie go w jakąś słowną przepychankę. A wydawać by się mogło, że wszystko, co mówił, tylko napędzało i zadowalało jego rozmówcę; tak, jakby nie potrafił tego kontrolować. Dlatego na wspomnienie o swoim krawacie, Zach westchnął głośno, podnosząc łepetynę, żeby spojrzeć na niego nieco buntowniczo. — Tak. Chcesz go dziś odebrać? Może poznasz od razu Jane, co ty na to? — rzucił ironicznie.
Reakcja Larsa na jego wywód o życiu i o tym, że zdążył się do tego przyzwyczaić, mimo wszystko nie podeszła mu do gustu. Jego westchnięcie, jak i mina, sprawiła, że Zacharius prychnął z rozdrażnieniem; jakie miał prawo, żeby to wszystko oceniać? Tchórz. Rhee zamrugał z zaskoczeniem oczami, patrząc na niego z niedowierzaniem. Przez chwilę milczał, mieląc to słowo w swojej głowie jakieś tysiąc razy. Bo czy uważał się za tchórza? Nie. Właściwie to uważał, że był odważny; od początku wiedział, co musi zrobić i był zdeterminowany. To, że nie wszystko poszło po jego myśli, to zupełnie inna sprawa, prawda? I gdy to określenie, którym nazwał go przemytnik, po raz ostatni zahuczało mu w głowie, auror zacisnął dłonie w pięści, ponownie chowając je pod stołem. — Nie przypominam sobie, żeby jedyna osoba, w stosunku do której byłem tak szczery, nie mogła zrozumieć, że niektóre rzeczy się zmieniają — rzucił chłodno. — To już poza zasięgiem twojej akceptacji, Lars? Świetnie, że tobie się powodzi i że możesz robić, co tylko chcesz i z kim chcesz, Hawthorn. Naprawdę ci tego gratuluję, jest z pewnością czym się chwalić. Ale cholera, nie zachowuj się w ten sposób, kiedy nic nie rozumiesz i przede wszystkim, nie nazywaj mnie tchórzem. Nie masz do tego prawa, bo nie było cię przez ostatnie siedem lat — wyrzucił na jednym wydechu, nawet nie ukrywając swojego poirytowania; niemal całe jego ciało zdradzało, że był rozdrażniony. — Nic nie będę rzucał — burknął marudnie, ostatecznie odwracając od niego wzrok, żeby utkwić go w tych wszystkich ciemnych kątach, które pozajmowali ludzie, zajmujący się swoimi brudnymi interesami. W tej chwili nawet specjalnie go to nie interesowało, a jednak powinno. Ile punktów mógłby zebrać za innych przemytników? Wspomnienie o hogwarckich czasach sprawiło, że z czarodziejów przesunął wzrok na swoje dłonie; minęła chwila, od kiedy na niego spojrzał. Być może dobrze postąpił, skoro kolejne jego słowa były do tego stopnia przerażające, że Zach zagryzł mocno dolną wargę. Denerwowało go to, jak sporo o nim wiedział, mimo że nie widzieli się od tak dawna. — Przecież byliśmy przyjaciółmi. Dlaczego brzmisz, jakbyś miał o to wyrzuty? — rzucił gorzko, patrząc na niego spod byka. — Przestań się w to wtrącać, to nawet ciebie nie dotyczy — mruknął, oscylując rozbieganym spojrzeniem wokół jego twarzy, zanim wypchnął policzek językiem, próbując prędko zebrać myśli. Nim jednak Lars zdążył zakończyć swoją wypowiedź, Zacharius wstał gwałtownie, patrząc na niego z rozdrażnieniem. Jak szybko udało mu się wytrącić go z równowagi? — Denerwujesz mnie, a ja nie chcę tracić nerwów. Jakby chciał dostać pierdolca, to poszedłbym stanąć w kolejce do Ministerstwa Magii — rzucił, spoglądając na niego z góry, zanim położył kilka galeonów na stół. — Wracam do pracy — oznajmił tylko; może nawet wyszedłby z lokalu, gdyby nie usłyszał jakichś szeptów, że na górze znajduje się słynny poszukiwany przemytnik. Dlatego Zach zatrzymał się w półkroku, ostatecznie kierując się w stronę schodów. Każdy łup może okazać się cenny, racja?
Powrót do góry Go down


Lars Hawthorn
Lars Hawthorn

Absolwent Slytherinu
Wiek : 29
Czystość Krwi : 75%
Dodatkowo : Metamorfomagia
Galeony : 71
  Liczba postów : 88
https://www.czarodzieje.org/t20785-lars-hawthorn
https://www.czarodzieje.org/t20784-lars-hawthorn
Pub "Pod czarnym kotem" - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Pub "Pod czarnym kotem" - Page 5 Empty


PisaniePub "Pod czarnym kotem" - Page 5 Empty Re: Pub "Pod czarnym kotem"  Pub "Pod czarnym kotem" - Page 5 EmptyCzw 14 Paź 2021, 01:09;

Normy społeczne i wszystkie wymogi, które stawiali mu dorośli, gdy Lars był jeszcze dzieciakiem, były w jego mniemaniu zupełnie bezwartościowe. Ograniczały jego ambicje oraz założenia, które kreował przez długie lata, chcąc wyjść poza każdy schemat, osiągając znacznie więcej niż jego rówieśnicy; swobodę, której nikt nie mógłby mu odebrać i wyśnione życie, dzięki któremu mógłby kiedyś powiedzieć, że po prostu go nie zmarnował. Nie gonił więc za chaosem dla zabawy; chciał poznać swoje możliwości, dowiadując się także, dlaczego wszystkie te zakazane rzeczy naprawdę nimi były. Chciał odjeść od przeciętności na rzecz czegoś znacznie znakomitszego; być może chciał więc dorównać wszystkim tym wielkim czarnoksiężnikom, o których wspominały pewne, trzymane z dala od młodszych czarodziejów księgi. A może chciał nawet nad nimi górować, będąc kimś znacznie lepszym. Nie mógł się więc bać i musiał ryzykować, z biegiem lat narażając się na coraz większe niebezpieczeństwo; ale nie mógł wycofać się, jeśli zdołał już osiągnąć tak wiele. Nie zastanawiał się, co pomyśli o nim rodzina i starzy przyjaciele, jeśli tylko prawda wyjdzie na jaw, a grono osób, którymi zwykle się otaczał, dowie się o jego większych lub mniejszych przewinieniach. Strach nie mógł go ograniczać; podobnie jak i nie mogły robić tego żadne miejsca, czy osoby. Jedni uciekali więc przed porażką i zagrożeniem, podczas gdy inni zwiewali od poprawnych relacji i emocji, dzięki którym mogliby na moment się zatrzymać, przez jakiś czas żyjąc nieco spokojniej. Bywały jednak chwile, gdy Lars nie czuł się, jakby przez cały czas biegł przed siebie, próbując gonić za wszystkim, co według innych było zupełnie niedoścignione. Te krótkie i przyjemne momenty, gdy znajdował się obok Zacha jeszcze kilka lat wcześniej, przez następne godziny nie myśląc o niczym innym; o przyszłości, szkole i wymaganiach, do których z założenia mieli się przystosować, aby móc mówić o sukcesywnym życiu. Wtedy wszystko było bowiem znacznie łatwiejsze; jakby Hawthorn mógł pozwolić sobie na bycie sobą. Niekoniecznie tym przebiegłym dzieciakiem, który każdą sytuację obracał na swoją korzyść, chętnie wprowadzając do swojej codzienności ogromne dawki szaleństwa; ale też tym, który lubił czasem zatracić się w przyjemnych, subtelnych chwilach. 
Wolność jest przyjemna. Zawsze ci to powtarzałem, ale chyba mnie wtedy nie słuchałeś, co? — parsknął, nie robiąc tego jednak z wyrzutem. Od zawsze mieli inne plany na przyszłość; ich drogi stale się ze sobą przeplatały, ale w którymś momencie dotarli do rozwidlenia. Zacharius zdołał się ustatkować, a Lars nadal beztrosko poszukiwał swojego miejsca. Mogli więc w skupieniu wysłuchiwać swoich rad i opowieści o marzeniach, ale wtedy byli tylko krnąbrnymi nastolatkami, którzy nie spodziewali się jeszcze, że wszystko potoczy się w ten sposób. Więc nawet jeśli młodszy oceniał go dość surowo, mówiąc mu o tym wprost; w rzeczywistości wiedział, że nie miał do tego prawa. Zach nie był od niego zależny i sam wybierał sobie ścieżki, którymi podążał. — Myślisz, że twoja praca, dziewczyna i codzienna rutyna zapewnią ci spokojne życie? Nie bądź głupi, Rhee. Nie wszystko jest zależne od ciebie — rzucił, mrużąc oczy. — Wolę ryzykować i żyć tak, jak chcę, niż tkwić w miejscu i wmawiać sobie, że mnie to cieszy. Jeśli niebezpieczeństwo ma we mnie uderzyć, to prędzej czy później to zrobi. Niezależnie od tego, czy będę próbował poskromić wtedy smoka, czy jak będę spędzał czas z rodziną swojej ukochanej — rozgadał się, finalnie robiąc to, co zwykle; rozciągając usta w krzywym uśmiechu. Bo nikt, nawet Zach, nie był w stanie przekonać go, że w pełni spokojne życie mogłoby być czymś przyjemnym. — Musisz być strasznie zabiegany, skoro nie masz czasu dla dawnych znajomych — westchnął, tym razem z nutą żalu; po raz pierwszy podczas całego tego spotkania. Kiedyś był przecież do niego całkiem przywiązany. Spotkania w jednym celu szybko przemieniły się w okazjonalne włóczenie się po zamku i coraz częstsze spędzanie czasu w swoim towarzystwie. A co za tym szło, szybko stały się dla Larsa czymś normalnym; i nawet jeśli nie chciał się do tego przyzwyczajać, zgodnie z tym, co powiedział wcześniej starszemu, nie mieli wpływu na wszystko, a on nie potrafił nad tym zapanować. Ich kontakt urwał się niespodziewanie, a Hawthorn przez jakiś czas zastanawiał się, co mogło wydarzyć się, gdyby znów go spotkał. I nie przypuszczał, że stanie się to po kilku latach, a ich relacja będzie już wtedy zupełnie inna. Jakby wcale nie odgrywali kiedyś istotnych ról w swoim życiu. Wiedział, że Zacharius nie rzuci dla niego wszystkiego z dnia na dzień, jeśli oboje byli teraz dorośli, ale jednocześnie nie spodziewał się, że siedząc naprzeciwko niego, będzie musiał na nowo go poznawać. W jednym momencie spoglądał na aurora tak, jak kilka lat temu, z zauważalną ekscytacją i rozbawieniem, chcąc znów wciągnąć go w swoje ryzykowne pomysły, w drugiej chwili wysłuchując jednak jego słów w ciszy, by ostatecznie zauważyć, że Rhee był teraz inną osobą; i że sam nie mógł pozwolić sobie na wszystko to, co kiedyś robił w jego obecności. 
Medycy pewnie nazwaliby mnie cudotwórcą — zaśmiał się, rozkładając ręce na boki z wyraźnym zadowoleniem. Podobało mu się przecież to, że czasem Zacharius nie potrafił się kontrolować, mówiąc to, co przyniosła mu ślina na język; że nie był w pełni tym dojrzałym aurorem, który nie miał czasu na dziecinne przepychanki słowne. Lars spodziewał się więc, że czasem mógł zachęcić go do dalszych dyskusji, przez które przyglądał mu się z satysfakcją, a czasem, gdy przekraczał pewne granice, musiał spoglądać na zmieniającą się mimikę twarzy starszego; wiedząc, że Rhee znów skryje się za fasadą dość surowych zasad, których najwyraźniej starał się trzymać. — Lepsze czy wygodniejsze? — zapytał, bo rzadko kiedy kontrolował to, co mówi. Rzadko kiedy przejmował się uczuciami innych i swoją moralnością. Nie sądził więc, że to, co powiedział, było nieodpowiednie. — Wolałbyś, żebym cię okłamał? Proszę bardzo, poznałem kilka osób, które były od ciebie znacznie lepsze. Jak się z tym czujesz? — zapytał, nadal jednak pokazując mu, że do tej pory nie interesowały go inne osoby. Co nie było przecież kłamstwem. Po zakończeniu szkoły i wyprowadzce z domu Lars poznał wiele ludzi, którzy mieli spełniać te same funkcje, co Zach kilka lat wcześniej; tyle że każdy w pewnym momencie zawodził i zaczynał go nudzić. Wszyscy byli więc chwilową rozrywką, o której prędko zapominał. Czego mimo wszystko nie mógłby powiedzieć o starszym. — Sam nie wiem, Zach. Raczej nie mielibyśmy o czym rozmawiać. Chyba że o tobie, a to mogłoby nie przypaść ci do gustu, skoro już teraz się denerwujesz — zauważył, siląc się na uprzejmy ton głosu.
Lars wiedział, że trafił w jego czuły punkt; może nawet i kilka? Słysząc więc, jak Zacharius prychnął z rozdrażnieniem, przemytnik wlepił w niego jeszcze bardziej zaangażowane spojrzenie. Bo wiedział, że od wybuchu dzieliło go kilka, może kilkanaście sekund. Czekał więc wyjątkowo cierpliwie, przez cały ten czas nie przestając się uśmiechać. Chciał wyciągnąć z niego te najsilniejsze, najbardziej widoczne emocje i był pewien, że nareszcie mu się udało. Więc gdy tylko Rhee rozpoczął swój wywód, niemal ociekając irytacją, Lars z trudem ukrył swoją ekscytację za nieco subtelnym uśmiechem, który nie mógł zdradzać zbyt wiele. — To smutne. Wiesz o tym, Rhee? — zaczął nadzwyczaj spokojnie, jakby słowa starszego nie zrobiły na nim wielkiego wrażenia; choć w rzeczywistości był nimi naprawdę zafascynowany. — Masz rację, zawsze byłeś wobec mnie szczery, a teraz, gdy próbuję wyciągnąć z ciebie szczere odpowiedzi i chcę cię zrozumieć, mówisz mi, że nie mam do tego prawa — kontynuował, znów nieco pochylając się w jego stronę, żeby móc spojrzeć na jego twarz w lepszym świetle. — Nie zachowuj się tak, jakby ostatnie siedem lat było wyłącznie moim wyborem. To nie ja skończyłem studia jako pierwszy i to nie ja rzuciłem się w wir dorosłego życia — wytknął mu, nie rezygnując jednak ze spokojnego tonu głosu. Choć wiedział, że to mogło podjudzić go znacznie bardziej niż krzyki i jakiekolwiek, bezpośrednie wyrzuty; że znów mógł zadrżeć ze złości, a temu Lars chętnie by się przyjrzał. Więc dopiero gdy Zacharius oderwał od niego wzrok, rozglądając się po pomieszczeniu, Hawthorn pozwolił sobie na znacznie szerszy uśmiech. Niektóre z jego celów były niemożliwe do zrealizowania, podczas gdy inne siedziały tuż przed nim, robiąc dokładnie to, na czym mu zależało. — Przyjaciele raczej ze sobą nie sypiają, Rhee — zauważył złośliwie, wspominając ich wspólną przeszłość. Nie spodziewał się jednak, że wyprowadzi go z równowagi tak szybko i że wkrótce auror podniesie się z miejsca. Nie ruszając się więc nawet o minimetr, Lars przechylił łepetynę do boku. — Zachowujesz się, jakbym był problemem. A problem tkwi tu — rzucił, stukając palcem w bok swojej łepetyny. — Tyle że nie w mojej głowie, a w twojej — podsumował, chcąc jeszcze bardziej namieszać, aby ostatecznie grzecznie się uśmiechnąć. — Powodzenia w pracy. — Nie zamierzał przecież go zatrzymywać, podobnie jak i nie zamierzał tkwić w miejscu, gdy Zacharius ruszył w stronę schodów. Odczekał więc chwilę, nim podążył jego śladami, trzymając się jednak bezpiecznej odległości; a wszystko to po to, by tuż po wejściu na piętro zauważyć kilka twarzy. Większość tych znajomych. Dostrzegając jednak paru obcych czarodziejów, Hawthorn zmrużył oczy, próbując wyłapać tego, który miał okazać się tym słynnym przemytnikiem; tym, którego Rhee poszukiwał. I tylko jeden z obecnych w pomieszczeniu mężczyzn przykuł jego uwagę; tylko jeden podawał innemu drobny pakunek pod stołem, wyglądając przy tym wyjątkowo podejrzanie. Lars chętnie przeniósł więc wzrok na aurora, z głupim uśmieszkiem zastanawiając się; co teraz? Kątem oka wyłapał też znajomą sylwetkę jednej z pracujących w pubie osób; kogoś, kto zbliżał się do Zachariusa, najpewniej dostrzegając, jak bardzo jego wizerunek nie pasował do tego miejsca; jak sporym zagrożeniem mógł być. Więc w odpowiednim momencie, Hawthorn wyciągnął dłoń, zatrzymując mężczyznę w miejscu, kręcąc jedynie głową, wiedząc, że to musiało wystarczyć; sam nie był przecież intruzem, ani też kimś, kto w pewnych kręgach nie budziłby respektu. — Nie przeszkadzaj mu — rzucił surowo, ponownie powracając spojrzeniem do stojącego w oddali Zacha. Bo przecież przedstawienie musiało trwać.
Powrót do góry Go down


Zacharius Rhee
Zacharius Rhee

Absolwent Ravenclawu
Wiek : 31
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : wiecznie rozwichrzone włosy, głupi półuśmiech, rozbawione spojrzenie
Galeony : -274
  Liczba postów : 89
https://www.czarodzieje.org/t20731-zacharius-rhee#658042
https://www.czarodzieje.org/t20788-zacharius#662306
https://www.czarodzieje.org/t20782-zacharius-rhee#662209
Pub "Pod czarnym kotem" - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Pub "Pod czarnym kotem" - Page 5 Empty


PisaniePub "Pod czarnym kotem" - Page 5 Empty Re: Pub "Pod czarnym kotem"  Pub "Pod czarnym kotem" - Page 5 EmptyCzw 14 Paź 2021, 11:41;

Zacharius nigdy nie zastanawiał się nad tym, jak bardzo jego życie różniło się od tego, które prowadził Lars. Ba, nie czuł potrzeby, aby to porównywać, bo pomimo tych wszystkich plusów i minusów, potrafili się dogadać. Rhee nie miał wrażenia, że robi coś źle albo że czegoś mu brakuje, ani nie zazdrościł Hawthornowi tego, w jaki sposób ten idzie przez świat. Z pewnością to podziwiał, przyglądając się jego odwadze, ale nigdy nie wściekał się, myśląc o tym, że sam nie potrafi tego zrobić. Dopiero teraz, mając te dwadzieścia osiem lat, być może mając też większą samoświadomość, Zach poczuł ukłucie zazdrości, przyglądając mu się po tych wszystkich latach. Rzeczywiście był tchórzem, chociaż przyswojenie tego było dość trudne, bo chłopak przez całe życie był przekonany, że jego wybory są słuszne. Nie najlepsze, ale właściwe, aby jego normalność nie została z dnia na dzień zachwiana. Rhee zrobił przecież wszystko to, czego unikał brunet; znalazł stabilną pracę, która może nie należała do najgorszych, ale nadal nie była spełnieniem jego najskrytszych marzeń, a potem kobietę, choć która nie była zła, to nadal nie była osobą, której Zacharius prawdziwie by pragnął. Może to wszystko stało się dlatego, że nigdy nie miał doświadczenia w tym jak wygląda normalny związek? Może myślał, że to normalne? Może był przekonany, że gdy ludzie zaczynają się ze sobą wiązać, to ten ogień, który towarzyszył każdemu początkowi, po prostu stopniowo gasł? Przecież nie potrafił okłamać samego siebie; już teraz widział, że to głupie spotkanie z Larsem wywarło na nim o wiele większe wrażenie niż którakolwiek sprzeczka czy zbliżenie do Jane. Czuł się przez to paskudnie; jakby robił coś złego, choć w gruncie rzeczy nie umiał kontrolować swoich emocji. Starał się to wypracować na przestrzeni lat, ale prawda była taka, że Zacharius z natury był emocjonalny — był jak otwarta książka, którą Hawthorn potrafił przeczytać. I to właściwie było całkiem zabawne; auror niemal każde słowo młodszego odbierał jako atak i denerwował się, ilekroć słyszał, jak ten po prostu się z nim nie zgadza. Nie pamiętał, kiedy ktoś po raz ostatni podważał wszystko, co mówił.
— Wolność nie ma jednej definicji — stwierdził, wzruszając lekceważąco ramieniem. Być może robił teraz wszystko, żeby nie czuć się zranieniem; nie chciał w ciągu jednego wieczoru, zaczął żałować wszystkiego, co zrobił przez ostatnie siedem lat. Przecież do momentu, w którym zobaczył Larsa, wszystko było dobrze. Wszystko było stabilne. Nie mógł pozwolić na to, żeby ten krótki epizod złamał go na pół i zmusił do tego, że Zach nie potrafiłby odnaleźć się w swoim własnym świecie, który sam wykreował na swoją korzyść. — Zdaję sobie z tego sprawę. Nie jestem idiotą, Lars, nawet jeśli próbujesz mi to wmówić — burknął, mając wrażenie, że wraz z rozwijającą się dyskusją, Zach kurczył się jeszcze bardziej i bardziej. Zupełnie tak, jakby znów szykował się do tego, żeby zamknąć się w sobie za fasadą złotych zasad, które domyślnie miały go chronić przed wpadnięciem w takie kłopoty, jak teraz. — Ty naprawdę nigdy nie dojrzejesz, prawda? Zawsze będziesz myśleć, że życie bez planu jest lepsze. W porządku, Hawthorn. Ja w porównaniu do ciebie, umiem to zaakceptować, bez wbijania ci szpilek i udowadniania, że żyjesz błędnie — stwierdził, wzruszając ramieniem; tak, jakby jego zachowanie było dobre i tak, jakby to Zach był tym dorosłym. Co było dość irracjonalne, zważywszy na to, jak szybko się wściekał, udowadniając młodszemu, że ma cholerną rację. A więc na wspomnienie, że musiał być bardzo zabiegany, Rhee spojrzał na niego nieco beznamiętnie; jestem? Czy raczej chcę być? To spontaniczne spotkanie było dla niego czymś najbardziej szalonym, co udało mu się zrobić w przeciągu kilku ostatnich miesięcy, a choć przypominał teraz iście szalejącą bombę, to podobało mu się to, że z nagła czuł tak wiele różnych emocji. — Nie mówiłem, że nie mam w ogóle czasu. Mówiłem, że nie rzucę wszystkiego w tej samej chwili, aby się z kimś zobaczyć. Przecież to nie tak, że wszystkich porzuciłem — mruknął ciszej. Prawda była przecież taka, że jakby Lars zaproponował mu kolejne spotkanie, Zacharius pewnie z automatu by się zgodził. Bo, gdy znów miał okazję, poczuć się w ten sposób, to musiałby być kompletnym świrem, realnie ucinając z nim kontakt.
Gdzieś w głębi niego, nadal ukrywał się ten stary Zacharius. Był tylko zbyt przerażony dorosłym życiem i obowiązkami, żeby wyjść na światło dzienne i pokazać się przed swoją dawną obsesją. Minęło siedem lat, a podczas nich, wydarzyło się sporo rzeczy; Rhee rzucił się w wir wyzwań, które stawiał sobie na każdym kroku, próbując nadać koloru swojemu życiu. Bliscy mu ludzie pojawiali się i odchodzili, za czym sam czarodziej nie potrafił czasami nadążyć; wszystko w jego życiu się zmieniło, ruszyło do przodu i tylko on, stojąc w tym samym miejscu, nie potrafił zdecydować się, w którą stronę zrobić ten odważny krok. Poczuł się tak, jakby ktoś rzucił na niego jakieś zaklęcie paraliżujące, przez co Zach mógł jedynie przyglądać się innym ludziom z zazdrością. Paskudne uczucie, które swego czasu, potrafiło zdominować jego życie. Jeśli tylko chłopak znalazłby w sobie nieco więcej pewności siebie i być może posłuchał niektórych słów młodszego, wszystko mogłoby się ułożyć. W końcu, jak długo można oszukiwać samego siebie, prawda? Przyglądając się teraz dwudziestosiedmiolatkowi, auror zastanawiał się, ile tak naprawdę może mu powiedzieć? Czy nadal był tą samą osobą, której tak bezwzględnie ufał w Hogwarcie? Czy w ogóle zrozumie to, w jaki sposób wygląda jego życie? W jego głowie kręciło się wiele pytań, na które chciał poznać odpowiedzi, ale jak cały czas do tej pory, coś go blokowało.
Przez chwilę uśmiechał się delikatnie, niemal swobodnie, jakby ich chwilowe zboczenie z tematu, nieco poprawiło mu humor. Było to jednak całkiem ulotne; podobnie jak jego uśmiech, który szybko zastąpił grymas niezadowolenia. — Wygodniejsze — odpowiedział mu bez chwili wahania, wbijając w niego intensywne spojrzenie. — Bo nie powinienem czuć się teraz z tego dumny czy zadowolony — dodał, dość nerwowo przygryzając wargę; wtedy też spuścił wzrok na swoje palce, próbując uspokoić umysł, jak i oddech, kiedy zdał sobie sprawę, że z całej tej irytacji po prostu go wstrzymuje.
Istniała jedna rzecz, której Zacharius naprawdę, szczerze nienawidził; uśmiech Larsa w sytuacjach, które wcale nie były zabawne lub satysfakcjonujące. Dlatego patrząc teraz na niego z gniewem, gdy ten wydobył z niego wszystkie te najbardziej paskudne emocje, Rhee myślał jedynie o tym, jak bardzo chciałby zedrzeć mu ten uśmiech z ust. Bo mu wcale nie było do śmiechu. Czuł się odkryty i zagrożony. Co więcej, widząc z jakim spokojem ten siedzi i go ocenia, Zach wpadał w jeszcze większą furię, którą skutecznie ukrywał pod zaciśniętymi ustami i zirytowanym spojrzeniem; już i tak zbyt mocno się odsłonił. — To nie jest wyciąganie szczerych odpowiedzi i emocji, tylko próba udowodnienia mi, że moje życie jest beznadziejne. Przestań wmawiać mi, że jestem nieszczęśliwy, Hawthorn, bo nawet, jeśli czegoś mi brakuje, to nie oznacza to, że jestem skończony — wypalił, patrząc mu prosto w oczy ze wściekłością, której być może nigdy wcześniej u niego nie widział. — Och, jasne, bo wszystko to, co się wydarzyło, to tylko moja wina. Przecież to jasne, że nasza relacja, nie trwałaby w nieskończoność. Jesteś zbyt… — urwał, nie potrafiąc nawet znaleźć odpowiedniego słowa. — Prędzej czy później, po prostu byś się znudził, Lars. Urwałem to szybciej, żeby zaoszczędzić nam czasu — stwierdził, nadal mówiąc wszystko całkowicie bezmyślnie. Kiedy w końcu podniósł się z miejsca — jakby w ten sposób, mógł zaoszczędzić sobie nerwów i ochłonąć — oparł się dłońmi o stół, pochylając się w jego stronę, patrząc na niego z nieukrywanym rozdrażnieniem. — A więc przyjaciele, którzy ze sobą sypiają, już mogą sobie rościć jakieś prawa względem drugiej osoby? Nie pamiętam, żeby taka była umowa. Dość jasno zaznaczałeś, że nie chcesz mieć żadnych zobowiązań. Zrobiłbyś to samo, Lars — rzucił beznamiętnie, zanim zabrał ręce ze stołu, samemu się wyprostowując. Nie uważał przecież, że miał jakikolwiek problem w głowie. — Świetnie. Jak znudzi ci się bieganie po świecie, to może zostań psychologiem — parsknął przez ramię. Ignorując jego ostatnie słowa, Zacharius wszedł na piętro, co od początku wydawało się być beznadziejnym pomysłem. Po pierwsze; Rhee był wściekły i zachowywał się kompletnie bezmyślnie. Gdyby kierował się tak jak zwykle, zdrowym rozsądkiem, pewnie wróciłby do domu, żeby ochłonąć. Wiedział, że był pod wpływem silnych emocji i że niektóre mogą rzucić światło na jego decyzje. A mimo to i tak wszedł na górę, wierząc, że być może to będzie najlepszy sposób na pozbycie się tego niespodziewanego poczucia zmarnowania. Po drugie; Zach nawet nie myślał o tym, że Lars może go obserwować, przecież go zostawił, dość stanowczo się z nim żegnając. Stając w bezpiecznej odległości od przemytników, Rhee rzucił nieco roztargnione spojrzenie tej dwójce, która przekazywała sobie pakunek. W normalnych okolicznościach, pewnie powiadomiłby swoich współpracowników albo wymyśliłby plan, aby wyciągnąć przemytnika na zewnątrz i tam go pojmać, bez obawy, że zostanie obezwładniony przez innych czarnoksiężników. Teraz był zły i chciał udowodnić sobie, że wie najlepiej, co jest dla niego dobre. Dlatego wyciągnął różdżkę z tylnej kieszeni spodni, dość subtelnie wykonując nią niewielki ruch; accio, wymamrotał, mając nadzieję, że to pomoże mu w przechwyceniu paczki. I gdy ta dość sprawnie przeleciała przez całe pomieszczenie do jego dłoni, Zach drgnął nieznacznie, zastanawiając się; co teraz? Szczególnie, że nie minęła nawet minuta, gdy zauważył, że mężczyzna podnosi się z miejsca, a wszystkie spojrzenia, utkwione były w jego sylwetce. Dość instynktownie Rhee wyciągnął różdżkę przed siebie, celując ją w stronę przemytnika. — Nie ruszaj się. Mam prawo użyć wszystkich zaklęć, żeby powstrzymać cię przed… — zaczął, nagle wyczuwając czyjś uścisk na swoich ramionach, dlatego przyłożył łokciem w twarz pracownika baru, odpychając go od siebie. Wtedy też usłyszał pierwsze zaklęcie rzucone w jego stronę, które bezmyślnie odbił raz, drugi, a potem trzeci; z całego tego zamieszania, zapominając o wszystkim tym, czego nauczył się przez te kilka lat. Budząc się z tego chwilowego letargu, Zacharius sam zaatakował przeciwnika; choć czy naprawdę wierzył w to, że uda mu się pokonać trzech czarnoksiężników i to w swoim obecnym stanie? Dlatego, gdy cała trójka, zaczęła się do niego zbliżać, bezustannie rzucając w jego stronę różne zaklęcia; Rhee cofając się, przewrócił się jedynie, odbijając wszystko. Jedną dłonią zaczął szukać przedmiotu, który pomoże zawołać innych aurorów, ale ów rzecz leżała zbyt daleko, by ten mógł go dosięgnąć.
Powrót do góry Go down


Lars Hawthorn
Lars Hawthorn

Absolwent Slytherinu
Wiek : 29
Czystość Krwi : 75%
Dodatkowo : Metamorfomagia
Galeony : 71
  Liczba postów : 88
https://www.czarodzieje.org/t20785-lars-hawthorn
https://www.czarodzieje.org/t20784-lars-hawthorn
Pub "Pod czarnym kotem" - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Pub "Pod czarnym kotem" - Page 5 Empty


PisaniePub "Pod czarnym kotem" - Page 5 Empty Re: Pub "Pod czarnym kotem"  Pub "Pod czarnym kotem" - Page 5 EmptyPią 15 Paź 2021, 14:32;

Więc jaka jest twoja definicja wolności? — zapytał z zaciekawieniem, nieustannie mu się przyglądając; bo nawet jeśli na początku spotkania chciał po prostu prześwietlić go swoim spojrzeniem, przy okazji próbując dostrzec, co takiego się w nim zmieniło, tak teraz bawiły go wszystkie te reakcje Zacha na jego zbyt intensywny wzrok. Poruszając tak drażliwe tematy, nie próbując zgrywać przy tym zbyt poważnego czy poruszonego, Lars odnosił wrażenie, że Rhee irytował się bardziej niż do tej pory; a to było dla niego na tyle niecodziennym widokiem, aby chciał znacznie więcej. Być może nadal, nawet po siedmiu latach, chciał sprawdzić możliwości starszego, ciągnąc go na skraj wytrzymałości. — Błagam, Zach. Nie nazywam cię idiotą, po prostu stwierdzam fakty — odparł, przewracając oczami, jakby zupełnie nie rozumiał, dlaczego jego stary znajomy tak bardzo się denerwował, biorąc do siebie wszystkie jego słowa. I to ta myśl sprawiła, że znów krzywo się uśmiechnął; bo jeśli Rhee reagował tak ekspresywnie na jego komentarze, to czy nie oznaczało to, że zależało mu na tym, aby dobrze przed nim wypaść? Być może udowodnić mu, że wyśmienicie sobie radził? Albo otwarcie pokazać mu, że rzeczywiście go nie potrzebował? Gdyby Zacharius zupełnie o niego nie dbał, mógłby uciąć tę rozmowę już na samym początku; a jednak nadal siedział w tym samym miejscu, próbując wmówić Larsowi, że ten nie miał o niczym pojęcia. Wciąganie go w kolejne dyskusje było więc banalnie proste, przez co Hawthorn kiwnął z uznaniem głową, jakby słowa starszego naprawdę dały mu do myślenia; jednak uśmiech, który wkrótce mu posłał, dość jawnie temu przeczył. — Ty za to zachowujesz się niezwykle dojrzale. Czekasz na pochwałę? — westchnął nieco dramatycznie, bo przecież nie robiło to na nim zbyt wielkiego wrażenia. Ludzie często mówili mu, że żył błędnie; że ryzykował zbyt często i że później będzie musiał za to zapłacić. Więc nawet gdyby zrobił to sam Zacharius, Lars wzruszyłby dość obojętnie ramionami; nie chciał przecież dojrzewać zbyt szybko i nie chciał działać zgodnie z jakimiś nudnymi planami, dzięki którym jego codzienność straciłaby te wyraziste kolory. Nie dałby wmówić sobie, że marnował swoje życie, bo sam realnie w to nie wierzył. Dzięki czemu wiedział, że Rhee musiał kwestionować wiele spraw, jeśli tak bardzo próbował się bronić, chcąc przekonać młodszego, że wszystko było u niego dobrze. A Hawthorn lubił mieć rację; więc z każdą tą nerwową odpowiedzią czy gestem Zacha, uśmiechał się jeszcze chętniej, okazjonalnie też spoglądając na niego z lekkim politowaniem. Bo kogo auror próbował oszukać? Na samo wspomnienie, że starszy nie byłby w stanie rzucić wszystkiego, aby w tej samej chwili się z kimś zobaczyć, Lars przez chwilę wyłącznie mu się przypatrywał. Jakby samym spojrzeniem chciał zapytać go; jesteś tego pewien? Jakby wiedział, że gdyby tylko chciał, to mógłby udowodnić mu, jak bardzo się mylił. A później, jak gdyby nigdy nic pokiwał łagodnie łepetyną, zupełnie porzucając temat. Nie zamierzał przecież podawać mu wszystkiego na tacy; i nawet jeśli był bezpośredni od początku tego spotkania, tak chciał, żeby Zacharius sam przemyślał pewne kwestie, jeszcze przez kilka kolejnych godzin zastanawiając się, do czego właściwie przemytnik był teraz zdolny. 
Lars był przecież skłonny do zrobienia niemalże wszystkiego, żeby wyciągnąć z niego tego starego Zacha, którego doskonale znał. Chciał zobaczyć ten specyficzny błysk w jego oczach i szeroki uśmiech, któremu zazwyczaj przyglądał się z nieukrywanym roztargnieniem. Chciał wyciągnąć go z rutyny, w którą auror sam się wpakował i chciał też, żeby Rhee odszedł od wszystkich zasad, których trzymał się przez siedem lat. I nawet jeśli sądził, że robił to wszystko dla siebie, by znów wciągnąć go w swoje intrygi i szalone plany, tak jednocześnie myślał też o samym Zachariusie; o tym, że chciał wyrwać go z tego błędnego koła i naprowadzić na lepszą ścieżkę. Bo czy kiedyś sobie nie pomagali? Znając swoje cele, największe marzenia i słabości, stali za sobą murem i w tych kluczowych chwilach mogli na siebie liczyć. Żaden z nich nie podnosił wtedy głosu i nie irytował się, gdy znów się w czymś nie zgadzali; bo wtedy potrafili dojść do porozumienia, rozumiejąc swoje potrzeby i obawy. Teraz z kolei, gdy powinni myśleć znacznie racjonalniej, cechując się tą durną dojrzałością, nie byli w stanie tego zrobić; ironiczne, prawda? A jednak na tyle zabawne, aby Hawthorn musiał odwrócić wzrok od swojego kompana, przez chwilę przyglądając się innym czarodziejom z szerokim uśmiechem. — Dlaczego nie? — zapytał spokojnie, przypatrując się kolejnym, znajomym twarzom. — Nie lubisz być najlepszy, Rhee? To przyjemne uczucie wiedzieć, że nikt ci nie dorównuje — zasugerował beztrosko, momentalnie powracając do niego spojrzeniem. Bo co mogło uderzyć w niego dotkliwiej niż szczerość? Lars wiedział więc, że teraz wyciągnął z niego wszystkie te najgorsze emocje, nieustannie jednak chcąc, żeby Zach otworzył się przed nim jeszcze bardziej. Kilka gniewnych słów i rozzłoszczonych spojrzeń przecież mu nie wystarczało; nie sprawiało, że widział w nim tego starego Zachariusa. Być może dlatego, że kiedyś Rhee nie patrzył na niego w ten sposób; nie wpadał w jego towarzystwie w furię i nigdy nie odzywał się z taką złością. Było to coś nowego; świeżego i orzeźwiającego. Dlatego też Lars przymrużył nieznacznie oczy, wysłuchując go w skupieniu. Czy próbował udowodnić mu, że jego życie było beznadziejne? Po części. Zależało mu przecież na tym, aby auror zwrócił uwagę na ten szczególny problem, którym było trzymanie się tego, co bezpiecznie, a niekoniecznie satysfakcjonujące. Chciał, żeby Rhee dokładnie to przemyślał i zauważył, czego tak naprawdę mu brakowało; a jeśli chciał to osiągnąć, to musiał zrobić to dobitnie. Jednak to dopiero kolejne słowa starszego sprawiły, że Hawthorn poczuł coś innego niż rozbawienie całą tą sytuacją, czy ekscytację. Jesteś zbyt…Jaki? Powiedz mi, jaki jestem — rzucił, tym razem bez uśmiechu na twarzy. — Ach, więc teraz będziemy zrzucać na siebie winę w nieskończoność. W porządku — rzucił, rozciągając usta w drwiącym uśmiechu. — W takim razie jesteś nie tylko tchórzem, Rhee, ale też egoistą. Nie zaoszczędziłeś czasu nam, a sobie. Założyłeś, że kiedyś się znudzę i cię porzucę, więc wolałeś zrobić to jako pierwszy. To dopiero cholernie dojrzałe — wyrzucił z siebie, tym razem samemu nieznacznie się odsłaniając; dlatego szybko zwilżył językiem usta, przypominając sobie, że to on miał kontrolować przebieg ich rozmowy oraz rozwój sytuacji. Powrócił więc do typowego dla siebie wyrazu twarzy; nieco rozbudzonego spojrzenia i krzywego uśmiechu. — Umowa od samego początku nie była taka, jak powinna być — przypomniał mu, wiedząc jednak, że Zacharius miał rację. Nie mogli rościć sobie żadnych praw do tego drugiego, jeśli to, co ich łączyło, miało być przelotne i niezobowiązujące; więc dlaczego Lars tak bardzo nienawidził świadomości, że Rhee znalazł sobie kogoś innego? I że nie była to kolejna, swobodna relacja, a normalny związek? Posyłając mu to ostatnie, intensywne spojrzenie, myślał o tym jeszcze przez kilka sekund. Choć szybko wybił sobie to z głowy, wiedząc, że w tym momencie musiał skupić się na czymś znacznie ważniejszym. Działanie pod wpływem impulsu nie było łatwe; tracenie czujności i resztek rozsądku było jednak wtedy banalnie proste. Lars mógł więc spodziewać się, że ze względu na tak silne emocje, z którymi auror musiał się mierzyć, postąpi ryzykownie. Dlatego przez cały ten czas go obserwował. Zupełnie jak za starych, dobrych lat; choć wtedy to Rhee pilnował, żeby Hawthorn nie narobił sobie zbyt wielu problemów. Czasy jednak się zmieniły i nawet jeśli Lars opierał się o framugę, dość obojętnie przyglądając się tej scenie, tak w rzeczywistości był czujny; mimo wszystko nie chciał przecież, żeby cokolwiek mu się stało. Bo nadal go potrzebował. Obserwując więc, jak starszy wyciąga różdżkę, żeby wkrótce przechwycić mały pakunek, Lars cicho westchnął; nierozsądnie. Przyglądając się też temu, jak auror odpycha od siebie pracownika baru, syknął pod nosem; bezmyślnie. Jednak to pierwsze padające zaklęcie zmusiło go do wsunięcia dłoni do kieszeni i wyciągnięcia z niej różdżki. Nie ruszając się jeszcze z miejsca, przemytnik wpatrywał się w Zachariusa, nie wchodząc mu w drogę; i dopiero gdy kolejne zaklęcia wymierzone w jego stronę zaczęły się potęgować, a auror upadł, Lars zrobił kilka pośpiesznych kroków w przód, żeby odgrodzić starszego od trójki czarnoksiężników, samemu od razu wymierzając kilka trafnych zaklęć. Nie były jednak one szczególnie drastyczne; nie, jeśli będąc stałym bywalcem tego pubu, znał większość tych osób, teraz dostrzegając wyłącznie szok w ich spojrzeniach. Przez co mógł nieznacznie się wycofać i chwytając Zachariusa za ramię, postawić go do pionu. — Rusz się — wymruczał, nadal trzymając różdżkę na wysokości swojej klatki piersiowej; będąc gotowym na kolejny atak. Odbijając więc jeszcze kilka czarów, Lars momentalnie popchnął go w stronę schodów, odciągając go od zagrożenia i pewnej porażki. Przez cały ten czas zaciskając palce na materiale jego koszuli, Hawthorn puścił go i trącił go w ramię, aby ten się nie zatrzymywał, dopiero gdy wydostali się na zewnątrz, omijając jeszcze kilka zaklęć przelatujących nad ich głowami. — I to ja działam bez planu, tak? — rzucił z lekką irytacją; jakby cały ten nagły wyskok Zacha popsuł mu wszystkie plany na wieczór. — Jeśli byłeś tak zły, że chciałeś urządzić sobie z kimś pojedynek, to wystarczyło mi powiedzieć, chętnie zapewniłbym ci rozrywkę — wymruczał, rozglądając się dookoła; chcąc mieć pewność, że nikt nie zamierza wyskoczyć zza rogu i znów ich zaatakować. — Masz przynajmniej to, czego szukałeś? Czy urządziłeś tę szopkę bez powodu i teraz oboje dostaniemy dożywotni zakaz wstępu do tego pubu? — sapnął, wspominając pakunek, który przechwycił nieco wcześniej. I dopiero wtedy, opierając dłonie na biodrach, omiótł jego sylwetkę spojrzeniem. — Oberwałeś? — zapytał jeszcze, marszcząc z lekkim niezadowoleniem brwi.
Powrót do góry Go down


Zacharius Rhee
Zacharius Rhee

Absolwent Ravenclawu
Wiek : 31
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : wiecznie rozwichrzone włosy, głupi półuśmiech, rozbawione spojrzenie
Galeony : -274
  Liczba postów : 89
https://www.czarodzieje.org/t20731-zacharius-rhee#658042
https://www.czarodzieje.org/t20788-zacharius#662306
https://www.czarodzieje.org/t20782-zacharius-rhee#662209
Pub "Pod czarnym kotem" - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Pub "Pod czarnym kotem" - Page 5 Empty


PisaniePub "Pod czarnym kotem" - Page 5 Empty Re: Pub "Pod czarnym kotem"  Pub "Pod czarnym kotem" - Page 5 EmptyPon 18 Paź 2021, 23:31;

Jeszcze kilka lat temu, wytrącenie Zachariusa z równowagi, graniczyło z cudem.
Chłopak na wszystkie złośliwe zaczepki ze strony swoich rówieśników, reagował wzruszeniem ramion albo lekceważącym przewracaniem oczami; nie uważał, aby strzępienie języka i tracenie na nich nerwów, było konieczne. Czas był przecież dla niego najcenniejszy, a spędzanie każdej minuty na bezsensownej dyskusji i przepychaniu się, kto jest lepszy, czy gorszy, było dla niego czystym marnotrawstwem. Mógł spożytkować te godziny na o wiele bardziej interesujących i dokształcających rzeczach niż to. A może po prostu czuł, że kiedyś miał nad innymi przewagę? Okres studiów był czasem, gdy Zach był najbardziej pewny siebie; wiedział czego chce od życia i kierował się tym każdego dnia, wiedząc, że wszystko, co robi, dzieje się w jakimś celu. Nie potrzebował więc kłótni, ani głupiego targowania się, kogo życie było piękniejsze. Nie wściekał się, nie wpadał w furię, ani nie rzucał rzeczami, które wpadały mu w ręce nawet wtedy, gdy jego drużyna przegrywała już drugi mecz z rzędu. Może to dlatego, że doceniał swoje życie i zdawał sobie sprawę z tego, że było dobre? Jego codzienności towarzyszyły inne emocje, równie intensywne, co gniew, ale o wiele przyjemniejsze, które nie prowadziły go wprost w kierunku destrukcji. Kiedyś to doceniał; swój spokój i odpowiedzialne nastawienie względem tych wszystkich problemów, z którymi przyszło mu się mierzyć. O wiele łatwiej było mu funkcjonować; o wiele prościej było znaleźć logiczne rozwiązanie. Teraz, gdy auror był już dorosły, powinno być jeszcze lepiej, racja? W końcu te młodzieńcze cechy, powinny się raczej wzmocnić, a nie całkowicie wyparować, pozostawiając Zacha samego, przypominającego pustą skorupę. Rhee wypierał się tego, jak mógł, ale prawda była taka, że powodem, dla którego tak bardzo się denerwował, było to, że w którymś momencie rzeczywiście się zgubił. Zapomniał, co było dla niego ważne albo co realnie go uszczęśliwiało i poszedł za tłumem. A przez to wściekał się i klął na wszystkich tych ludzi, którzy mieli odwagę, aby coś ze sobą zrobić. W tym na Larsa, który przecież robił i mówił to, co zwykle; dlaczego więc teraz drażniło go to tak bardzo? Przecież znał go i mógł domyślić się, jakie będzie miał nastawienie wobec tych wszystkich zmian, którymi zdołał się z nim podzielić. I tak, jak Zach był pewien, że z gniewem nie było mu do twarzy, tak nie potrafił rozluźnić mocno zaciśniętych dłoni, które powstrzymywały go przed notorycznym podnoszeniem głosu.
— Wolność to szukanie własnych rozwiązań. Takich, które sprawią, że poczujesz się stabilnie albo bezpiecznie — powiedział, mówiąc o tym zawzięcie i to wcale nie po to, aby przekonać byłego ślizgona. Zacharius liczył na to, że sam uwierzy w swoje własne słowa i może dzięki temu staną się prawdą. Bo chciałby mieć takie nastawienie i nie wytwarzać nagłej zasłony dymnej, która mogłaby ochronić go przed całym tym zażenowaniem. — Och, super. Fakty. Postaw mi jeszcze diagnozę — parsknął gorzko, spoglądając na niego z nieukrywaną irytacją. Zach zdawał sobie sprawę z tego, że z każdą chwilą, zaczynał gubić się we własnych tłumaczeniach coraz bardziej i bardziej; dlatego zamknął usta, nie chcąc dodawać nic więcej, choć język niemal palił go, aby mu odpowiedzieć. Czy to, że chciał mu zaimponować, nie było jasne? Nie widzieli się od wielu lat, Rhee podjął różne decyzje — jedne lepsze, drugie gorsze — chciał zrobić na nim dobre wrażenie. Ostatnią rzeczą, o jakiej myślał, było pokazanie mu się z tej beznadziejnej strony; jak człowiek, który boi się ryzyka. Jako czarodziej, który stracił cząstkę siebie, bo zaczął się bać; swojej rodziny, opinii społeczeństwa. Wyobcowania. Auror nie potrzebował jego pochwały, ani spojrzenia pełnego podziwu, choć odrobinę bolała go świadomość, że tego dnia, nie zobaczył tej dumnej miny, którą zwykł widywać jeszcze za szkolnych lat. Być może właśnie to desperacko próbował osiągnąć, czego skutkiem były te wszystkie kłótnie, naradzające się niemal co sekundę. Rhee nadal twardo stał przy przekonaniu, że wszystko, co robił było właściwie. Wydawało mu się, że w którymś momencie, po prostu to wszystko musi skończyć się w ten sposób; kiedyś musiał spoważnieć, porzucić te wszystkie nastoletnie zagrania i zająć się życiem na poważnie. Chciał wierzyć w to, że była to dobra decyzja, bo przecież czasu już nie cofnie. Wbijając rozzłoszczone spojrzenie w jego uśmiech, Zacharius parsknął z niedowierzaniem; nie pamiętał, kiedy ostatni raz nie potrafił zapanować nad swoją wściekłością. Dlatego wziął głęboki wdech — najpierw jeden, a potem drugi i trzeci, żeby spojrzeć na niego nieco przytomniej. Zacharius potrzebował teraz spokoju bardziej niż czegokolwiek innego. Jego umysł przypominał bałagan; krążyło w nim wiele wspomnień i pytań, na które chciał uzyskać odpowiedzi.
Kiedyś zależało mu na tym, żeby być najlepszym i niepokonanym. Nawet Zachariusa fascynowała myśl o byciu niezniszczalnym, wystarczająco silnym, żeby stanąć naprzeciw najsilniejszym czarodziejom; kiedyś miał w sobie wystarczająco dużo odwagi i samozaparcia, aby z tym wszystkim sobie poradzić. Kiedyś nie bał się przeciwności losu i przede wszystkim nie bał się zaryzykować; bo obawa przed utratą gruntu, przerażała go na tyle, że sam odbierał sobie wszystko. Możliwość rozwoju, szczęście, dreszczyk emocji, który kochał jako nastolatek. Kiedyś był inny; był swoją najlepszą wersją, która na przestrzeni lat, zaskakująco szybko się zestarzała, chowając się gdzieś w czeluściach jego serca, powtarzając, że nie miał wyjścia. To poczucie żałosności, które odczuwał, rozmawiając z Larsem, sprawiało, że chciał zakończyć tę rozmowę jak szybko się dało i uciec. Schować się w swoim mieszkaniu przed całym światem i myśleć nad tym popołudniem przez cały wieczór, zastanawiając się, w którym momencie wszystko spieprzyło się tak bardzo. I niezależnie od tego, jak długo nad tym myślał, za każdym razem dochodził do wniosku, że to wszystko przyszło wraz z zobaczeniem Hawthorna na ulicy. W ułamku sekundy, Zach zaczął podważać każdą swoją życiową decyzję; a to była ostatnia rzecz, której teraz potrzebował. — Nawet, jeśli jakkolwiek mi to pochlebia, to nadal niczego to nie zmienia. Nie jest to wiedza, którą bym teraz potrzebował — wymamrotał, ściągając nieznacznie brwi, czując jak skronie zaczynają mu niebezpiecznie pulsować. Denerwował się i czuł się zmęczony, a było to połączenie, które w niektórych przypadkach, było dla niego wręcz zabójcze.
Zach z łatwością wyłapał tę zmianę w wyrazie jego twarzy; zastanawiał się tylko, czy działo się to dlatego, że mimo wszystko pamiętał, jak działał czy dlatego, że był spostrzegawczy. Tak czy siak, gdy tylko uśmiech zniknął z jego ust, Rhee spiął się nieco bardziej, dość czujnie mu się przyglądając. I tak jak myślał, że całe to ich spotkanie, było dość nieprzewidywalne i bolesne, tak dopiero te słowa, sprawiły, że Zacharius poczuł się tak, jakby ktoś go spoliczkował. Zamrugał więc z zaskoczeniem oczami, nie odrywając z niego roztargnionego spojrzenia i rozchylił lekko usta; był egoistą? Prędko zacisnął jednak wargi, dochodząc do wniosku, że tego wieczoru i tak poleciało zbyt wiele słów, które nie powinny ujrzeć światła dziennego. Dlatego wyjście wydawało mu się być najlepszym rozwiązaniem; musiał to wszystko przemyśleć. I może, gdyby zgodnie z planem, wyszedł z baru, to wszystko potoczyłoby się kompletnie inaczej. Niestety, emocje Zachariusa przypominały teraz prawdziwy rollercoaster; od wściekłości, po smutek i desperację, Rhee czuł się, jakby pędził bez żadnych zabezpieczeń. Zmierzenie się z Larsem, a potem wpadnięcie na genialny pomysł, jakim było schwytanie przemytników, doprowadziło go do tego stanu odrętwienia, że całkiem stracił resztki swojej intuicji i czujności. Auror skupił się na odbijaniu zaklęć, jednocześnie mocno zaciskając palce na paczuszce; uchronił się przed pierwszym pociskiem, klnąc głośno pod nosem, a potem drugim. Ostatecznie doszedł do wniosku, że zginięcie w tym okropnym barze, nawet nie było jakąś tragiczną opcją. Już i tak od lat czuł się tak, jakby stracił resztki swojej godności. A to odczucie spotęgowało się, jak tylko Lars wyrósł przed nim jak spod ziemi. Zacharius zacisnął mocno zęby, chwiejnie podnosząc się do pionu za pomocą silnego uścisku młodszego. Niemal potykając się o własne nogi, Rhee ruszył szybko w stronę schodów, pochylając nieznacznie głowę, aby nie oberwać którymś z paraliżujących zaklęć. Wrzucając paczkę do plecaka, Zach spojrzał na niego z rozdrażnieniem i wyraźnym roztargnieniem. — Nie prosiłem cię o pomoc! — warknął, zaraz zaciskając mocno oczy. Wypuścił powoli powietrze z ust, jeszcze na niego nie patrząc. — Nic mi nie jest — burknął, marszcząc lekko nos, gdy w końcu otworzył swoje ślepia. — Słuchaj, poradziłbym sobie bez ciebie, więc nie zachowuj się, jakbyś zrobił mi jakąś łaskę — powiedział już znacznie spokojniej, oscylując nerwowym spojrzeniem wokół jego buzi. — Nie myśl, że jestem ci cokolwiek dłużny — dodał, odruchowo przesuwając dłońmi po swoich kieszeniach; tym razem pobladł i zaciskając mocno wargi, machnął ręką w jego stronę. — Dobrze było cię spotkać, więc możesz już sobie pójść — rzucił nagle, zmieniając ton swojego głosu; nie powie mu przecież, że jego różdżka walała się pewnie pod jednym ze stolików, gdzie walczył z innymi czarnoksiężnikami.
Powrót do góry Go down


Lars Hawthorn
Lars Hawthorn

Absolwent Slytherinu
Wiek : 29
Czystość Krwi : 75%
Dodatkowo : Metamorfomagia
Galeony : 71
  Liczba postów : 88
https://www.czarodzieje.org/t20785-lars-hawthorn
https://www.czarodzieje.org/t20784-lars-hawthorn
Pub "Pod czarnym kotem" - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Pub "Pod czarnym kotem" - Page 5 Empty


PisaniePub "Pod czarnym kotem" - Page 5 Empty Re: Pub "Pod czarnym kotem"  Pub "Pod czarnym kotem" - Page 5 EmptyNie 24 Paź 2021, 03:03;

Mogło wydawać się, że kiedyś to Lars mógłby poszczycić się mianem tego wybuchowego. Ale może we wcześniejszych latach po prostu pozwalał sobie na znacznie więcej? Nie wstrzymywał się z żadnymi reakcjami i głośno mówił o tym, co mu się nie podobało; a w rzeczywistości nie podobało mu się naprawdę wiele. Nie przepadał przecież za ludźmi, którzy na siłę próbowali wbić mu do głowy swoje racje i nie lubił też tych, którzy z jakiegoś powodu przyglądali się wszystkiemu, co robił, czekając na jego potknięcie. Często więc wybuchał. I choć starał się robić to na uboczu, z dala od natrętnych spojrzeń i oceniających szeptów, które roznosiłyby się wtedy za jego plecami, tak nadal zdarzało się to wyjątkowo regularnie. Nikt nie nauczył go przecież, jak powinien panować nad swoimi emocjami; dlatego też młody Hawthorn robił to wyjątkowo nieumiejętnie, z czasem rozumiejąc je coraz lepiej. Nigdy nie był jednak opanowany czy spokojny, czego mógł pozazdrościć Zachariusowi. Bo zawsze go za to podziwiał, nie rozumiejąc, dlaczego potrzeba było tak wiele, aby naprawdę wyprowadzić go z równowagi. Po wszystkich tych latach był więc niemal pewien, że niewiele się zmieniło; że nadal musiałby mocno się natrudzić, aby go zirytować. Lars nie mógłby więc powiedzieć, że nie był choć odrobinę zaszokowany. Przecież wybitnie się nie starał; nie był tak uszczypliwy, jak mógłby być i jedynie po jakimś czasie sam odczuł lekkie objawy złości, dość szybko jednak o tym zapominając. Rhee z kolei przypominał mu teraz tykającą bombę, do której Hawthorn świadomie się zbliżał, chcąc być świadkiem tego wielkiego wybuchu. Przede wszystkim chciał jednak dowiedzieć się, co właściwie się zmieniło? Co wpłynęło na starszego na tyle, aby chciał bawić się w dorosłego, zapominając o tej beztrosce i szerokim uśmiechu, z którym od zawsze było mu do twarzy? W którym momencie zamarzył o stonowanym życiu, w którym nie było miejsca na żadne wybryki i znajomości odbiegające od normy? Tego wieczoru w głowie Larsa pojawiło się więc wiele pytań; bo nawet jeśli kiedyś znał go lepiej niż ktokolwiek inny, tak teraz znów starał się za nim nadążyć, próbując poprawnie odczytać jego emocje i zamiary. Przez cały ten czas poznając go na nowo. Jego definicja wolności nie była więc czymś, co szczególnie przypadło mu do gustu; a mimo to tym razem nie skomentował jego słów. Wolał intensywnie mu się przyglądać, przez cały ten czas zastanawiając się jedynie, czy Zacharius sam w to wierzył; czy wszystko, co mówił, miało dla niego jakieś znaczenie. Czy naprawdę czuł się wolny
Może następnym razem. Teraz pewnie nie byłbyś z niej szczególnie zadowolony — rzucił, wzruszając lekko ramionami. Spodziewał się, że postawienie mu jakiejkolwiek diagnozy mogłoby wiele go kosztować. A przecież nie chciał jeszcze się z nim żegnać; nie w takich okolicznościach i nie, jeśli nadal pamiętał, jak szybko Rhee zniknął kiedyś z jego życia i że mógł zrobić to ponownie. Testując jego cierpliwość, chcąc przekonać się, ile było w nim starego Zacha, Hawthorn starał się trzymać pewnych granic; wiedział, że w tym momencie stąpał po cienkim lodzie i był świadom tego, że auror mógł w każdej chwili przerwać ich dyskusję, zostawiając go w pubie samego. A tego wolałby uniknąć. I nie chodziło jedynie o to, że ze swoją wiedzą i informacjami Zacharius mógł być przydatny, ale też o całkiem ludzkie odczucia, przez które przemytnik spoglądał na niego równie chętnie co kilka lat wcześniej; jakby naprawdę zapomniał o tym, że Rhee nie powinien być już dla niego nikim ważnym. Bo przecież miał być jedynie częścią jego przeszłości. Tym wyjątkowo przyjemnym wspomnieniem, do którego chętnie powracał. Mógł więc spodziewać się wszystkiego po ich ponownym spotkaniu, ale czy jeszcze kilkanaście miesięcy wcześniej uwierzyłby w to, że ich relacja stanie się tak odmienna od tego, co łączyło ich za czasów szkolnych? I czy uwierzyłby w to, że Zacharius kiedykolwiek rzuci się w wir dorosłego życia na tyle, aby nie przypominać siebie sprzed kilku lat? Być może było to logiczne; ludzie powinni przecież dorastać i porzucać swoje dziecinne nawyki, czy niektóre marzenia. Powinni myśleć racjonalnie, chcąc po prostu dożyć spokojnej starości. Tyle że za każdym razem, gdy rozmawiali o przyszłości, Lars odnosił wrażenie, że Rhee nie pozwoli upchać się w żadne sztywne ramy, nadal żyjąc tak, jak tego chciał. Widząc więc, jak mówił o swojej dziewczynie, pracy, czy właściwie swojej codzienności, Hawthorn nie potrafił wyjść z podziwu; bo, w którym momencie nastąpiła ta drastyczna zmiana? 
Kiedyś Zach był przecież jedyną osobą, której Lars pokazywał te najmroczniejsze zakamarki Hogwartu; jedyną, w której widział coś więcej, niż w innych. Nigdy nie miał go za słabego; nigdy nie miał go też dość, dostrzegając w nim wielki potencjał. Teraz jednak wydawało mu się, że Zacharius próbował wtopić się w szarawe tło; jakby tylko bezpieczeństwo i stabilność miały cokolwiek mu zagwarantować, dając mu wyłącznie odrobinę szczęścia. Tyle, żeby nie zwariował; i tyle, żeby zbyt szybko się do niego nie przyzwyczaił. Dlatego przemytnik chciał wyciągnąć z niego te najsilniejsze emocje. Przekonać się, że Rhee, którego znał, nadal siedział gdzieś w jego wnętrzu, czekając na odpowiedni moment, aby znów się uaktywnić. Może potrzebował bodźca? Tego znajomego impulsu, który pchnąłby go w stronę czegoś znacznie lepszego i ekscytującego. Lars chciał więc pokazać mu, że auror nadal mógł być najlepszy; tak jak za dawnych czasów, gdy Hawthorn chętnie go chwalił, chcąc ujrzeć ten przyjemny błysk w jego oczach. Chciał więc na niego wpłynąć i dopiero gdy usłyszał jego odpowiedź, cicho się zaśmiał. — Kiedyś to doceniałeś. Każdy potrzebuje czasem szczerych pochwał. I to nie tak, że nie wierzę w twoją rodzinę czy dziewczynę, która z pewnością często cię chwali, ale wiesz, jak dobrze ja potrafiłem to robić. A ja wiem, że zawsze ci się to podobało — odparł, znów robiąc to niezwykle swobodnie. Bo przecież przekroczył tego wieczoru już wiele granic; więc dlaczego teraz miałby wstrzymywać się z pewnymi słowami? Nigdy się nie powstrzymywał i mówiąc to, na co miał ochotę, nie zamierzał robić tego także w tej chwili; nadal myśląc o tym, żeby wyciągnąć z niego jeszcze więcej. 
I może zaszło to za daleko; przynajmniej jak na pierwsze spotkanie po całym tym czasie. Lars nie próbował więc zatrzymać go w miejscu, gdy Zacharius w żaden sposób nie skomentował jego słów, najwyraźniej chcąc jedynie się od niego oddalić. I sam ten widok był dla niego dziwnie nieprzyjemny. Bo czy zdarzyło im się to kiedykolwiek wcześniej? Czy Hawthorn powiedział zbyt wiele, a starszy wolał milczeć, nie wdając się z nim w kolejne dyskusje? Jednocześnie jednak całe to zajście dostarczyło mu mnóstwo emocji, których poszukiwał; dlatego też pierwotnie nie zamierzał się wtrącać, gdy obserwując aurora, zauważył, co ten właściwie chciał zrobić. Gdyby nie sytuacja, która zdecydowanie wymknęła się spod kontroli, nie wkroczyłby do akcji, zgrywając wielkiego bohatera. Bo czy sam chciałby, żeby ktokolwiek mieszał się w jego sprawy, przy okazji udowadniając mu, że sam nie potrafił sobie z nimi poradzić? Nie przejmując się jednak dumą starszego, wyjątkowo pośpiesznie wyciągnął go z baru, wiedząc, że w tej chwili było to najrozsądniejszym z możliwych wyjść. Nie byłby przecież szczególnie szczęśliwy, gdyby któreś z zaklęć trafiło Zachariusa. Czy oczekiwał wdzięczności? Niekoniecznie. Dlatego też spojrzał na niego z politowaniem, gdy Rhee kolejny raz tego wieczoru się oburzył; jakby Lars nagle stał się źródłem wszystkich jego problemów. — No tak, przecież świetnie sobie radziłeś — westchnął, otrzepując swoją koszulę. — Przestań się wściekać, bo nie zrobiłem nic, co mogłoby cię rozwścieczyć — mruknął jeszcze, nadal mu się przyglądając. Dostrzegając jego zmarszczony nos i nerwowe spojrzenie, Hawthorn znów cicho westchnął. Tym razem jednak widocznie zwlekając z odpowiedzią, jakby samym wzrokiem próbował przekazać mu, jak abstrakcyjna była dla niego ta sytuacja. — Zwykłe dziękuję, z pewnością by wystarczyło — zauważył, zaraz po tym cicho parskając. — Nie wiem, w jakim towarzystwie zacząłeś się obracać, ale niektórzy potrafią zrobić coś dla innych zupełnie bezinteresownie. I gdybyś zapomniał, to chętnie przypomnę ci, że do tej pory zdarzyło mi się to już kilka razy — wytknął mu, nawet jeśli jego zamiary nie były szczególnie jasne; tym bardziej dla aurora. — Więc to ty nie zachowuj się, jakbym był twoim największym wrogiem — dodał, krzyżując ręce na klatce piersiowej, opierając się o jedną ze ścian. I oczywiście, gdy tylko Zacharius ponownie się odezwał, znów dotykając swoich kieszeni, Lars zacisnął mocniej usta, aby powstrzymać się przed kolejnym parsknięciem. — I co wtedy? Pójdziesz szukać swojej różdżki sam? — zapytał, spodziewając się, że Rhee zgubił wspomniany przedmiot. I sam przecież nie mógłby przejść obok tego obojętnie; bo był ciekaw, jaki starszy miał plan i czy był on równie chaotyczny, co ten wcześniejszy.
Powrót do góry Go down


Zacharius Rhee
Zacharius Rhee

Absolwent Ravenclawu
Wiek : 31
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : wiecznie rozwichrzone włosy, głupi półuśmiech, rozbawione spojrzenie
Galeony : -274
  Liczba postów : 89
https://www.czarodzieje.org/t20731-zacharius-rhee#658042
https://www.czarodzieje.org/t20788-zacharius#662306
https://www.czarodzieje.org/t20782-zacharius-rhee#662209
Pub "Pod czarnym kotem" - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Pub "Pod czarnym kotem" - Page 5 Empty


PisaniePub "Pod czarnym kotem" - Page 5 Empty Re: Pub "Pod czarnym kotem"  Pub "Pod czarnym kotem" - Page 5 EmptyWto 26 Paź 2021, 13:46;

Zacharius był wściekły. Nienawidził świadomości, że Lars spotkał go akurat w tym najbardziej niepewnym okresie jego życia, gdy tak desperacko próbował udowodnić światu i sobie, że nadaje się do tej pracy. Nienawidził też myśli o tym, że tak bardzo się zmienił i że przez te wszystkie lata, robił wszystko to, czego starał się uniknąć, będąc jeszcze przeciętym studentem Hogwartu. Zupełnie tak, jakby kompletnie zapomniał o swoich planach, marzeniach i zdrowym podejściu do życia, które gwarantowało mu, że niczego nigdy nie będzie mu brakowało; a na pewno nie szczerych emocji. Poniekąd czuł się jak oszust, jakby przez cały okres nauki, okłamywał nie tylko Hawthorna, ale też siebie samego; jakby wszystko, o czym rozmawiali i co wspólnie dzielili nie miało żadnego znaczenia. Nienawidził też tego, że tak nieznośnie próbował sobie wmówić, że jego życie jest wystarczające i ciekawe, bo było stabilne; nie miał na tyle odwagi, a może i dumy, aby wprost przyznać, że w którymś momencie zbłądził na tyle, że sam już nie miał pojęcia, jak wrócić do tego miejsca, kiedy był szczęśliwy. Człowiek, nie potrafiący przystosować się do zmian, po prostu je akceptuje. Tak było z Zachariusem; zaczynając pracę, myślał, że będzie w tym dobry — przecież potrzebował tylko doświadczenia i trochę więcej nauki. Szybko zdał sobie sprawę, że jest to znacznie trudniejsze niż początkowo zakładał i wcale nie był wyjątkowy, jak podejrzewał. Mimo to, dalej ciężko pracował, bo nie lubił poddawać się, kiedy ustanowił sobie jakiś konkretny cel. Poza tym wiedział, że im mocniej będzie się starał i im trudniej będzie, tym wygrana będzie dla niego słodsza. Potem poznał Jane, uczynną i mądrą dziewczynę, którą polubił, bo dzieliła z nim różne pasje. To normalne, że w którymś momencie, pomyślał sobie, że była książkowym przykładem na idealną partnerkę. Co z tego, że nie sprawiała, że jego serce biło pięć razy mocniej i co z tego, że nie myślał o niej średnio co kilkanaście minut; nigdy nie był przesadnym romantykiem, więc wydawało mu się to całkiem normalne. Przywykł więc do tego, że robota jest znacznie trudniejsza, a dziewczyna bardziej obojętna. Przywykł do myśli, że musi się jeszcze bardziej postarać i dłużej poczekać na owoce tych wszystkich lat. Myślał sobie, że takie było jego przeznaczenie; szybko jednak odkrył, że było to dość mocno obłudne i że w rzeczywistości, czuł się żałośnie. Dlatego, gdyby tylko mógł, cofnąłby czas o tę godzinę, aby wbrew swoim uczuciom, nie podchodzić do Larsa. Być może nawet ukryć się w cieniu, żeby go nie zauważył. Może wtedy czułby się lepiej i nie kwestionowałby całego swojego życia, nad którym próbował zapanować od ostatnich sześciu lat.
Rhee obserwował go z uwagą przez cały ten czas; dlaczego ty się nie zmieniłeś? Dlaczego nie dostałeś w kość, dlaczego nie przejrzałeś na oczy, dlaczego jesteś taki sam, jak niemal dziesięć lat temu? Przez jego głowę, przelatywały dziesiątki, może nawet i setki chaotycznych myśli. Jedyne o czym marzył, to aby postawić mur i oddzielić się od tego bałaganu, który wywołał Lars — nie chciał skupiać się na tym, czemu był jedynym, który przeszedł taką metamorfozę. Nie chciał czuć wyrzutów sumienia, że dorósł. A mimo to, siedząc naprzeciwko przemytnika, przyglądając mu się ze skupieniem i swego rodzaju bólem, nie potrafił uciszyć w sobie tego głosu, który powtarzał mu, że Zacharius był po prostu zazdrosny. Zazdrościł mu tego, że Hawthorn szedł swoją drogą i nie oglądał się za siebie, czy nie słuchał innych ludzi, którzy próbowali mu wmówić coś, co dla niego nie miało kompletnego znaczenia. Zazdrościł mu tego, że miał ten sam błysk w oku, ten sam uśmiech i to samo nastawienie do życia, które wydawało mu się całkiem… zdrowe. Żyj po swojemu i rób to, na co masz ochotę. To wydawało mu się piękne, a jednocześnie kompletnie niemożliwe do zrealizowania. Chciał mu więc zadać mnóstwo pytań. Zarówno o to, co robił i co przeżył w ciągu kilku ostatnich lat, jak i o to, czy cokolwiek się w nim zmieniło. Nie potrafił jednak wydobyć z siebie żadnego dźwięku. Jakby bał się, że rozpoczęciem kolejnego tematu, znowu wkopie się w niemałe bagno, z którego nie da rady wyjść. Milczał więc, dochodząc do wniosku, że było to najrozsądniejsze zachowanie, które miało uchronić go przed całkowitym ośmieszeniem. Już i tak nie podobało mu się to, w jaki sposób spoglądał na niego młodszy chłopak; oceniająco i jednocześnie tak niedowierzająco. A to tylko sprawiało, że Zach chciał krzyczeć, pytając go, czego od niego oczekiwał. Ich życia nigdy nie były do siebie podobne.
Auror spojrzał na niego nieco beznamiętnie, gdy ten wspomniał o pochwałach; nie musiał mu chyba nawet mówić, że całkowicie zapomniał o tym uczuciu. Kto miałby mówić mu, że jest najlepszy? Jane, którą nie interesowało jego życie zawodowe i spełnienie tak bardzo, jak to jej? Czy jego rodzice, którzy nadal kręcili głową z dezaprobatą na to, że nie zachowuje się tak, jak powinien? Nie pamiętał, kiedy ostatni raz, ktoś go pochwalił, dlatego zignorował to ukłucie żalu, uśmiechając się nieco ponuro. Co też było swego rodzaju nowością; w końcu uśmiech Zachariusa był niegdyś promienny i szczery, a nie przyzwyczajony do godzenia się z każdą porażką. — Najwidoczniej nie mam już osiemnastu lat, żeby takie pochwały były dla mnie codziennością — wymruczał, na krótką chwilę, odwracając łepetynę w drugą stronę. Skupił więc wzrok na barze i na barmanie, licząc na to, że suchość w gardle, zniknie sama z siebie. Nie podobało mu się to, jak bardzo Lars przekraczał tego wieczoru granicę; kiedyś w ogóle by na to nie narzekał, śmiejąc się, że znów to robi i że nie może go powstrzymać. Teraz czuł się zagrożony i odsłonięty, a więc reagował tym, co podpowiadał mu umysł; złością. Dlatego odszedł, dochodząc do wniosku, że przecież nikt nie zmuszał go do siedzenia w jego towarzystwie. Wolał odsunąć się od niego, zanim ich rozmowa zeszłaby na gorsze tory, gdzie trudniej byłoby już nad czymkolwiek zapanować. Nieco dobijała go jednak świadomość, że to chyba pierwszy raz, od kiedy się poznali, gdy ich rozmowa była taka groźna; jakby w każdej chwili, wszystko mogłoby się na nowo posypać. Zacharius nigdy też nie odszedł od niego w przypływie gniewu i nigdy nie odsunął się, patrząc na niego z niechęcią. Ignorując więc to nieznajome mu poczucie winy, przeszedł do pracy, co okazało się być dość sporym błędem. Stojąc już gdzieś dalej, będąc jednocześnie względnie bezpiecznym, Zach poczuł jak ciepło zażenowania uderza w jego twarz; spojrzał na młodszego, nawet nie wiedząc, co odpowiedzieć. Nie zrobiłem nic, co mogłoby cię rozwścieczyć. — Byłem zdenerwowany. Na co dzień nie radzę sobie tak beznadziejnie — powiedział nagle, czując, że musi to wyjaśnić. Nie chciał, aby Lars wziął go za niekompetentnego. Zaciskając mocno usta, przez dłuższą chwilę, Zach po prostu przyglądał mu się z kompletną pustką w głowie. Być może miał rację. Być może znowu zareagował zbyt gwałtownie. — Masz rację, przepraszam — rzucił, z wolna wypuszczając powietrze z ust. Sam nie wiedział, dlaczego nagle zaczął go traktować jak wroga; jak osobę, z którą nigdy nie był blisko. Może to wszystko po prostu zbyt mocno go przytłoczyło? — Zareagowałem dość emocjonalnie, więc nie przemyślałem tego, co wcześniej powiedziałem czy zrobiłem — przyznał, nie spuszczając z niego ostrożnego spojrzenia. — Sam nie wiem. Poczekam, aż zrobi się pusto i po nią wrócę, a potem skończę na dziś. To był mało owocny wieczór — stwierdził, spoglądając na paczuszkę, którą nadal trzymał w dłoni. — To moja ostatnia szansa. Jak nie udowodnię, że się do tego nadaję, to koniec — mruknął, obracając ją w palcach, zanim sam oparł się o ścianę, tuż obok Larsa; jakby nie miał siły sam utrzymać się na swoich nogach.
Powrót do góry Go down


Lars Hawthorn
Lars Hawthorn

Absolwent Slytherinu
Wiek : 29
Czystość Krwi : 75%
Dodatkowo : Metamorfomagia
Galeony : 71
  Liczba postów : 88
https://www.czarodzieje.org/t20785-lars-hawthorn
https://www.czarodzieje.org/t20784-lars-hawthorn
Pub "Pod czarnym kotem" - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Pub "Pod czarnym kotem" - Page 5 Empty


PisaniePub "Pod czarnym kotem" - Page 5 Empty Re: Pub "Pod czarnym kotem"  Pub "Pod czarnym kotem" - Page 5 EmptyPon 01 Lis 2021, 17:29;

Lars powinien być szczęśliwy. Nic nie cieszyło go równie mocno, co tak szczere zachowania ludzi; ich ekspresywne miny i wybuchowe reakcje, które całkowicie ich odsłaniały. Podobało mu się, gdy dostrzegał w ich spojrzeniach coś więcej niż obojętność i stłumione emocje; podobało mu się to, że potrafił tak na nich wpływać, stopniowo doprowadzając ich do szaleństwa. Ten widok mógłby go więc ucieszyć; rozzłoszczony Zacharius, który musiał popełnić jakiś błąd, teraz za jego sprawą kwestionując całe to spotkanie, jak i swoje życie. I o ile pierwotnie podobało mu się wszystko, co z niego wyciągał, nieustannie go prowokując i zachęcając do kolejnych dyskusji, to nie był tak usatysfakcjonowany, jak początkowo zakładał. Bo Rhee nigdy nie był jedną z tych osób, z którymi Lars lubił sobie pogrywać, zastanawiając się, jak wiele naprawdę zniesie; nie był kimś, na kim mu nie zależało. Przyglądając mu się więc przez cały ten czas, dostrzegając jak niecodzienne i obce bywały jego słowa i zachowanie, Hawthorn chciał zapytać go; co właściwie się zmieniło? W którym momencie przestał gonić za marzeniami i kiedy wydoroślał tak bardzo; co zmusiło go do tego wszystkiego? A później w jego głowie rodziły się kolejne pytania; czy to, o czym rozmawiali nocami, planując swoją przyszłość, nie miało dla niego żadnego znaczenia? Czy cała ich relacja opierała się na płytkich planach, których jedna ze stron nie brała na poważnie? Uczucie rozczarowania nie było mu jednak zbyt dobrze znane. Dlatego też na twarz przemytnika wkradł się krzywy uśmiech; nie mógł przecież o cokolwiek go obwiniać, zarzucając mu, że niewyobrażalnie się zmienił. Lars był świadom, na co mógł sobie pozwolić, a czego nie powinien robić; przynajmniej na pierwszym spotkaniu po tych wszystkich latach. Mógł więc doprowadzić go na skraj cierpliwości, chcąc wyciągnąć z niego szczere przemyślenia i odczucia, ale w pewnym momencie musiał się zatrzymać, byleby nie przekroczyć granicy, do której nie mógłby później powrócić. I dopiero wtedy mógł skupić się na tym, co właściwie czuł; choć czy kiedykolwiek potrafił poprawnie odczytać własne emocje? Szczególnie te wyraziste; ekscytację na widok starszego, odrobinę żalu, która kryła się gdzieś głębiej czy fascynację, która nigdy go nie opuściła. Wszystko to dzięki czemu nie potrafił oderwać spojrzenia od twarzy Zacha, chcąc ponownie wejść mu do głowy, wyciągnąć z niego odpowiedzi na wszystkie pytania i przede wszystkim dowiedzieć się, dlaczego nie uśmiechał się przy nim tak, jak jeszcze kilka lat temu. Więc może naprawdę nie dowierzał własnym oczom, a może irytowała go świadomość, że jedyna osoba, przy której pozwalał sobie na znacznie więcej niż przy innych, nagle stała się tak zdystansowana. Lars lubił przecież słodki posmak wygranej; kochał osiągać kolejne sukcesy, dzięki którym czuł się, jakby naprawdę był niezniszczalny. A teraz wydawało mu się przecież, że przegrał; bo nawet jeśli zmusił starszego do burzliwej dyskusji i nawet jeśli zyskał kilka przydatnych informacji, tak nie mógł pozbyć się wrażenia, że rozmawiał z obcą osobą. Kimś, kogo nie potrafił rozpoznać, mimo tych paru gestów i zachowań, które przypominały mu starego Zachariusa. 
A mimo to beznamiętne spojrzenie, które wkrótce mu posłał, znów było czymś, czego Lars nie mógł poznać. Nowością, która nie przypadła mu do gustu. Bo kiedyś wzrok, który na nim zawieszał, był przyjazny; podobnie jak i wszystkie te uśmiechy, które kierował w jego stronę. Dlatego to ponure rozciągnięcie ust sprawiło, że Hawthorn znów dokładnie przyjrzał się jego sylwetce. — Mógłbyś to zmienić — zasugerował bez żadnych obiekcji. W mniemaniu Larsa nie było to nic szczególnie trudnego; bo to oni mieli największy wpływ na swoje życie, prawda? I młodszy zawsze mu o tym przypominał, mówiąc mu, że naprawdę mogli osiągnąć wszystko; wystarczyło jedynie odrzucić wszystkie obawy na bok. Wystarczyło postawić na odwagę i wiarę w samego siebie. Ale może Hawthorn nadal go znał, jeśli wiedział, że Rhee nie rzuci wszystkiego z dnia na dzień i dostosowując się do jego porad, nie zmieni całkowicie swojego nastawienia względem pracy, innych ludzi czy nawet swojej codzienności? Uświadomienie sobie tego nie było więc ciężkie; cięższe było jednak dopuszczenie do siebie myśli, że teraz Lars nie mógł otwarcie pokazać mu jak przyjemna była wizja wolności i nieustannych pochwał ze strony osób, które o niego dbały. Nie mógł tak swobodnie wciągać go w swoje plany, ukazując mu, że nadal istniało wiele możliwości, których mógłby się chwycić. Próbując wydostać ich z tej niekorzystnej sytuacji, Lars nie spodziewał się jednak, że Zach zareaguje tak gwałtownie; bo to również było dla niego nowością. I sam nigdy nie widział w nim wroga, nawet jeśli z założenia powinni nimi być. Dlatego słysząc jego wyjaśnienia, zmarszczył lekko brwi, rzucając mu dość przenikliwe spojrzenie. — Nie musisz mi niczego udowadniać — rzucił nieco spokojniej, bo nigdy mu na tym nie zależało. Nie chciał spotkać go po latach, próbując prześcignąć się z nim w jakichś wymyślnych kategoriach; tym razem bez tej dziecinnej swobody i śmiechu, który zawsze towarzyszył im podczas wszelkiego konkurowania ze sobą. — I nie musisz mnie przepraszać. Powiedziałeś to, co chciałeś i już nic z tym nie zrobisz — mruknął, wzruszając beztrosko ramionami. — Wolałbym, żebyś zawsze reagował emocjonalnie, niż żebyś zachowywał się obojętnie. Zupełnie tak, jakbyśmy nie powinni mieć ze sobą nic wspólnego — dodał, ponownie nawiązując z nim kontakt wzrokowy; tym razem stawiając na nieco łagodniejsze spojrzenie. Takie, które nie miał go przytłoczyć i dodatkowo zirytować. — Co się z tobą stało, Rhee? — zapytał po dłuższej chwili. Mógł się domyślać; tworząc swoje teorie, które mógłby dopasować do Zachariusa, mógł błądzić po omacku, chcąc przekonać się, dlaczego wszystko zmieniło się tak gwałtownie. Ale czy bez pomocy aurora mógł dojść do jasnych, sensownych wniosków? Odrywając od niego wzrok, żeby rozejrzeć się po okolicy, Lars nie odzywał się przez jakiś czas. Myśląc o pracy starszego i o tym jak potoczyły się ich losy, uśmiechnął się ledwo widocznie pod nosem; co za niefortunny zbieg okoliczności. Nigdy nie spodziewałby się przecież, że to Zacharius będzie go ścigać. Korzystając z nieco spokojniejszej atmosfery i częściowej zmiany nastawienia starszego, przemytnik przekręcił łepetynę, tym razem spoglądając na pakunek, który Zach trzymał w dłoni. — Co tu robisz? — rzucił, nie myśląc jeszcze o tym, żeby się od niego oddalić; chciał być pewien, że Zacharius nie wróci zbyt szybko do środka i nie narobi kolejnych kłopotów zarówno sobie, jak i jemu. — Poza tym, że pracujesz i pomagasz łapać złych ludzi — dodał, bo interesowały go szczegóły. — Dlaczego akurat to miejsce? Dlaczego rzucasz się na innych bez planu? Nigdy nie działałeś tak bezmyślnie — zapytał, z wolna przenosząc wzrok na jego twarzy. — Nie wiem, kogo szukasz i co próbujesz osiągnąć, ale musisz być naprawdę zdesperowany. Doskonale wiem, kogo szukasz, przemknęło przez jego myśli, nim znów w pełni skupił je na starszym. — W ten sposób jedynie sobie zaszkodzisz. A jak będziesz martwy, to nikt nie uwierzy w to, że się do tego nadajesz, Zach — rzucił bezpośrednio, tym razem stawiając na szczerość; jak dawniej.
Powrót do góry Go down


Zacharius Rhee
Zacharius Rhee

Absolwent Ravenclawu
Wiek : 31
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : wiecznie rozwichrzone włosy, głupi półuśmiech, rozbawione spojrzenie
Galeony : -274
  Liczba postów : 89
https://www.czarodzieje.org/t20731-zacharius-rhee#658042
https://www.czarodzieje.org/t20788-zacharius#662306
https://www.czarodzieje.org/t20782-zacharius-rhee#662209
Pub "Pod czarnym kotem" - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Pub "Pod czarnym kotem" - Page 5 Empty


PisaniePub "Pod czarnym kotem" - Page 5 Empty Re: Pub "Pod czarnym kotem"  Pub "Pod czarnym kotem" - Page 5 EmptyNie 21 Lis 2021, 17:55;

— Lars. — Zach rzucił ostrzegawczo, spoglądając na niego tak, jakby nie miał siły na dalsze dyskusje na ten temat. Właściwie, to rzeczywiście tak było. Auror czuł się kompletnie wypompowany z całej tej energii, która mimo wszystko, towarzyszyła mu każdego dnia. Pomimo tego, że jego życie nie potoczyło się tak, jak tego chciał, to starał się nie tracić tego uśmiechu, który niegdyś był jego nieodłącznym elementem. A więc ignorując wszelkie przeciwności losu, problemy i niejasności, po prostu brnął do przodu z nadzieją, że kiedyś to wszystko stanie się dla niego łatwiejsze. Czy kłamstwo powtarzane w nieskończoność, nie zamieniało się w końcu w prawdę? I tak, jak normalnie, nikt nie mógł zarzucić mu braku żywotności, tak teraz poczuł się naprawdę zmęczony. W końcu, wstając dzisiaj z łóżka, nie podejrzewał, że spotka go po tylu latach rozłąki. Nie spodziewał się, że przejdzie z nim przez tak emocjonującą rozmowę, która sprawi, że Zach poczuje się tak, jakby dostał policzek. Nie był na to przygotowany — zarówno fizycznie, jak i psychicznie. Słysząc po raz kolejny, że może to wszystko zmienić, jeśli tego chce, miał ochotę gorzko się roześmiać. Bo co miałby niby zrobić? Rzucić swoją dziewczynę z dnia na dzień, bo przechodził przez kryzys, który był tylko i wyłącznie jego winą? Zbuntować się przeciwko rodzicom, którzy wspierali go na każdym kroku przez ostatnie siedem lat? Rzucić pracę i gonić za marzeniami bez żadnego zapewnienia, że nie skończy na Pokątnej, żebrząc o kilka galeonów? Nie mógł tak wiele ryzykować. Nie mógł stracić wszystko i to tylko dlatego, że wciąż było mu mało lub dlatego, że kiedyś miał większe plany i mierzył znacznie wyżej. Nie chciał też kłócić się z Hawthornem; nie w wieczór, gdy spotkali się po tak długim czasie. Ilekroć wyobrażał sobie ich pierwsze spotkanie po tej przerwie, myślał o czymś przyjemniejszym. O swobodnej rozmowie, może o czymś naturalnym, a nie o takich drastycznych emocjach, które sprawiły, że ostatecznie Zacharius chciał opuścić to przeklęte miejsce raz na zawsze. — Domyślam się, że to wydaje ci się najrozsądniejszym rozwiązaniem. Rzucić wszystko, pójść za głosem serca czy biec za marzeniami. Cokolwiek — westchnął, odgarniając poskręcane kosmyki włosów z oczu, jakby to przez nie, nie potrafił skupić się na własnych myślach. — Ale co miałbym zrobić, gdyby mi się nie udało? — zapytał retorycznie, tym razem patrząc wprost na niego. — Związek może nie byłby problemem, ale jak miałbym na siebie zarabiać? Jak mógłbym żyć ze świadomością, że dla moich rodziców jestem skończony? — wymamrotał; było wiele czarnych scenariuszy, którymi mógłby się z nim podzielić. A to wszystko po to, aby uświadomić mu, że życie wcale nie było proste. Nie wystarczyło tylko chcieć i działać. Aby przeżyć, trzeba było mieć plan lub jakieś ubezpieczenie, a Rhee zwyczajnie tego nie posiadał.
Słysząc jego słowa, chłopak pokiwał nieco smętnie głową; wiedział, że nie musiał zbyt mocno się starać, bo w tym momencie wcale nie zależało mu na tym, żeby zaimponować młodszemu. A przynajmniej tak mu się wydawało, bo nawet jeśli wdał się w tą bitwę krótko po kłótni, to nie chciał przecież pokazać mu tego, jaki to jest niezwyciężony. Po prostu lubił się starać; dla siebie i dla samego rozwoju. Jednak w momencie, w którym Lars był świadkiem tego, jak bardzo nie radzi sobie starszy i jak łatwo było nim manipulować; Zach czuł się beznadziejnie. Zupełnie tak, jakby był w całości odkryty, jakby nie miał w sobie nic, czym mógłby komukolwiek zaimponować. A choć wiedział, że ze sobą nie rywalizowali, to w tym samym momencie, miał ochotę schować się w sobie albo cofnąć czas i nie doprowadzić do ich spotkania. Może wtedy byłoby lepiej; może wtedy nie czułby się tak żałośnie, jakby wszystko, o czym rozmawiali przed laty, nie miało absolutnie żadnego znaczenia.
— Zawszę mogę wymazać ci pamięć, więc to nie do końca tak, że nie mogę nic z tym zrobić — wymamrotał pod nosem, nie mogąc pozwolić sobie na zatrzymanie tego komentarza dla samego siebie. Bo wiedział, że kilku słów mógł sobie darować, ale działał pod wpływem silnych emocji. Dawno tego nie robił; Zacharius na co dzień był opanowany i ostrożny niemal we wszystkim, co robił. Być może trochę udawał; zgrywał idealnego syna i partnera, bo w pracy nie do końca mu to wychodziło. Spoglądając w jego oczy, Zach westchnął cicho; poniekąd czuł się tak, jakby to on był młodszy i dostawał teraz ważną naukę od życia. — To dziwne uczucie, wiesz? Na co dzień, raczej staram się, żeby wszystko było poukładane. Zbyt wiele ekspresji może stać się chaosem, a go nie każdy potrafi zaakceptować — powiedział spokojnie, wzruszając nieco mechanicznie ramieniem. Zarówno Jane, jak i państwu Rhee, z pewnością nie spodobałoby się to, gdyby Zacharius chodził i mówił wszystko to, co ślina przyniesie na język. Dopiero kolejne pytanie Hawthorna, nieco zbiło go z tropu; przez chwilę po prostu milczał, patrząc na niego, jakby miał nadzieję, że Lars sam sobie na to odpowie. — Nie wiem — przyznał cicho. — Może po prostu źle zacząłem? — parsknął, próbując znaleźć usprawiedliwienie na to, jak potoczyło się jego życie. Wzdychając ciężko, Rhee opuścił wzrok na swoje buty; w którym momencie to wszystko stało się takie ciężkie? — Jak już obrałem niewłaściwą drogę, to zboczenie z niej stało się trudne, więc doprowadziło mnie to do tego miejsca — mruknął, odchylając głowę, aby oprzeć ją o ścianę za swoimi plecami. Splatając ręce na klatce piersiowej, przez chwilę skupił się na własnych myślach i na tym, że w końcu mógł z nim normalnie rozmawiać; może potrzebował tego wybuchu, aby odnaleźć pewien spokój ducha? Dopiero po chwili, słysząc głos Larsa; na nowo odwrócił łepetynę w jego stronę. — Nie powinienem ci o tym mówić. To poufne — stwierdził, zaraz rozglądając się po okolicy, jakby zakładał, że ów przemytnik z nagła się przed nim pojawi. — Ja jestem zdesperowany. Muszę działać sam i złapać go w pojedynkę, żeby udowodnić moim przełożonym, że się nadaję. Żałuję tylko, że to takie trudne — westchnął z rozżaleniem. — Myślałem, że praca tutaj będzie zabawniejsza, a jedyne, co robię, to biegam po Londynie jak szalony — burknął. — Poza tym, nikomu nie dam się zabić. To było nauczka, żeby nie działać pod wpływem emocji — dodał, kiwając pewnie głową. Kto jak kto, ale Zacharius potrafił uczyć się na błędach. Żałował tylko, że dopiero teraz i to po tylu latach, gdy wszystko całkowicie obróciło się przeciwko niemu.
Powrót do góry Go down


Lars Hawthorn
Lars Hawthorn

Absolwent Slytherinu
Wiek : 29
Czystość Krwi : 75%
Dodatkowo : Metamorfomagia
Galeony : 71
  Liczba postów : 88
https://www.czarodzieje.org/t20785-lars-hawthorn
https://www.czarodzieje.org/t20784-lars-hawthorn
Pub "Pod czarnym kotem" - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Pub "Pod czarnym kotem" - Page 5 Empty


PisaniePub "Pod czarnym kotem" - Page 5 Empty Re: Pub "Pod czarnym kotem"  Pub "Pod czarnym kotem" - Page 5 EmptyWto 23 Lis 2021, 22:57;

Więc wolisz przez resztę lat żyć w ten sposób? — zapytał i nawet jeśli nie posłał mu wtedy oceniającego spojrzenia i nie próbował udowodnić mu, że sposób jego myślenia był błędny, tak wiedział jak mogło to zabrzmieć. Nie zależało mu jednak na dręczeniu go i własnoręcznym wpychaniu w jakiś dołek emocjonalny; nie chciał niczego mu zarzucać i po tylu latach spoglądać na niego z wyższością. Bo nie czuł się od niego lepszy; nie chciał traktować go też jak wroga, mimo wszystko nie wstrzymując się jednak z żadnymi spostrzeżeniami. Kiedyś robili to przecież regularnie; dzielili się ze sobą swoimi myślami, próbując zrozumieć punkt widzenia tej drugiej osoby. Teraz wydawało mu się jednak, że każde jego słowo mogło zostać odebrane jako atak; wystarczyło dobrać je dość nieodpowiednio, żeby Zach posłał mu spojrzenie, którego Lars do tej pory nie widział. Jakby naprawdę nic już ich nie łączyło; nawet te całkiem ulotne wspomnienia. — No tak, co pomyśli sobie twoja rodzina, kiedy powiesz im, że chcesz być szczęśliwy? Albo twoja dziewczyna, gdy dowie się, że właściwie wasz związek nie byłby problemem? — westchnął dramatycznie, chcąc pokazać mu, jak absurdalnie to brzmiało. Jak niezrozumiałe było dla niego tkwienie w związku, który nie miał dla niego tak wielkiej wartości, jak powinien. Jak zawiłe było rozumowanie Zachariusa; szczególnie dla kogoś takiego, jak Lars. Dla osoby, która zawsze goniła za marzeniami, niezależnie od tego, jak nieopłacalne mogło to być. Bo przecież mógł wtedy pocieszać się myślą, że przynajmniej spróbował; starał się coś osiągnąć, dążył do swoich celów, nie dbając o opinię innych. — Wiesz, co cię ogranicza, Zach? Twój własny strach i nic innego — wytknął mu, samemu nie sądząc, by te czarne scenariusze mogły się spełnić. Być może osiągnięcie sukcesu, który by go zainteresował, miało być czasochłonne, ale nawet po tych wszystkich latach Hawthorn nadal w niego wierzył; nadal dostrzegał w nim ogromny, teraz jednak uśpiony potencjał. Tyle że w tej chwili nie mógł tak po prostu mu o tym przypomnieć; nie mógł się do niego zbliżyć i przyglądając mu się z szerokim uśmiechem, powiedzieć mu, że miał na wyciągnięcie rąk cały świat. Nie mógł zrobić niczego, co zrobiłby jeszcze osiem lat temu, przy okazji gładząc go po policzku, uświadamiając mu też, że zawsze będzie stał po jego stronie; bo czasy boleśnie się zmieniły, a oni nie byli już nastolatkami. I uświadomienie sobie tego mogłoby być dla niego bolesne; podobnie jak i świadomość, że ich pierwsze spotkanie po tylu latach, było aż tak osobliwe. Ale jedna rzecz nigdy się nie zmieniła; bo Hawthorn nadal panował nad swoimi emocjami, nie pozwalając na to, aby te zaczęły mieszać w ich relacji, nieważne jak bardzo różniła się ona teraz od tego, co kiedyś ich łączyło. Starał się więc patrzeć na niego, jak na osobę, która chciała go schwytać, nawet o tym nie wiedząc, lub jak na starego znajomego, który powinien stracić na wartości; ale czy potrafił? Czy po tylu miesiącach rozłąki, potrafił zapomnieć o tym, jak dobrze czuł się w jego towarzystwie, stopniowo się przed nim otwierając, traktując go jak osobę, która nigdy go nie zawiedzie? 
I dopiero ich sprzeczka dobitnie uświadomiła mu, że to, co pomiędzy nimi było, nie było już w żaden sposób aktualne; że wszystkie słowa Larsa, które w poprzednich latach Zacharius chętnie by skomentował lub też zareagował na nie przewróceniem oczami, teraz były stąpaniem po cienkim lodzie, który mógł w każdej chwili się zawalić. I im dłużej Hawthorn o tym myślał, tym chętniej rozciągał usta w nieco drwiącym uśmiechu; najwyraźniej życie potrafiło go zaskoczyć. — Co dokładnie chciałbyś wymazać z mojej pamięci? Siebie? — zapytał z realnym zaciekawieniem, znów chcąc wyciągnąć z niego szczerą i dokładną odpowiedź. Czy nie byłoby to dla niego łatwiejsze? Szczególnie w tej chwili gdy Lars pojawił się po latach, znów próbując namieszać w jego życiu? Hawthorn był więc naprawdę ciekaw, czy starszy chciałby to zrobić, skupiając się na swojej pracy, rodzinie i wybrance, dokładnie tak, jak robił to do tej pory. — No tak, wszyscy akceptują osoby, które się nie sprzeciwiają i robią to, czego się od nich oczekuje — stwierdził, nadal nie rozumiejąc, dlaczego Zacharius to robił; dlaczego tak bardzo zależało mu na opinii rodziców i dlaczego chciał, żeby wszystko w jego życiu było idealnie poukładane. Lars nie wyobrażał sobie przecież takiego życia; i nie sądził też, żeby ten roztargniony krukon, z którym swego czasu się przyjaźnił, potrafił się w tym odnaleźć. Dlatego Lars chciał dowiedzieć się, co wydarzyło się po drodze; co sprawiło, że nie posyłał mu już ciepłych uśmiechów, skupiając się na realiach dorosłego życia. Widząc, że Rhee znacznie się uspokoił, wkrótce odpowiadając na jego pytanie, przemytnik nie oderwał od niego spojrzenia. — Więc wiesz, że popełniłeś jakiś błąd — zauważył, bo nawet jeśli auror chciałby udowodnić mu, że jego życie było wyśmienite, to Lars z pewnością by w to nie uwierzył; szczególnie po tym wszystkim, co powiedział mu starszy. — Myślę, że trochę się pogubiłeś, Zach — stwierdził po chwili, krzyżując ręce na klatce piersiowej. — I co najgorsze, myślę, że to zaakceptowałeś — westchnął, nie rozumiejąc, dlaczego Rhee nie próbował tego zmienić; ale może wszystkie te różnice w ich sposobie bycia były widoczne dopiero teraz, gdy dorośli, spoglądając na pewne sprawy z zupełnie różnych perspektyw? Dlatego, gdy tylko Zacharius wspomniał, że było to poufne, Lars cicho parsknął; kiedyś dzielili się przecież każdymi sekretami i wielkimi tajemnicami, teraz z kolei wydawało się to niemożliwe. Skupiając się na okolicy, po której kręciło się parę dziwnych osób, Hawthorn ostatecznie kiwnął głową. — Mhm, gdybyś podzielił się ze mną tymi poufnymi informacjami, to wtedy na pewno musiałbyś wymazać mi pamięć — zauważył, jakby wcale mu na nich nie zależało; zgrywanie obojętnego wynikało jednak z faktu, że sam posiadał znacznie więcej przydatnych informacji. — Pozwól, że to podsumuję. Biegasz po Śmiertelnym Nokturnie, próbując w pojedynkę złapać jakiegoś przestępcę, a później rzucasz się z różdżką na pierwszego, lepszego czarodzieja, który wygląda podejrzanie, a wszystko to po to, żeby coś komuś udowodnić? — wyliczył, unosząc pytająco brew. — Myślę, że los nie był tak brutalny, żeby po tych wszystkich latach postawić mnie na twojej drodze, tylko po to, żebym wytykał ci błędy, ale naprawdę oszalałeś, Zacharius — westchnął, powracając do niego spojrzeniem; Rhee nie musiał przecież wiedzieć, że za to spotkanie nie odpowiadał los, a sam Lars. — Odpuść sobie — rzucił dość niespodziewanie, wsadzając dłonie do kieszeni spodni. — Jeśli nie chcesz dać się zabić, to powinieneś lepiej to przemyśleć — dodał. — Dziś trafiłeś na jakiegoś dzieciaka, którego pewnie mógłbyś pokonać. Ale co jeśli następnym razem zaatakujesz jakiegoś czarnoksiężnika? Co jeśli ci ludzie z pubu zapamiętali jak wyglądasz i będą chcieli się ciebie pozbyć? — zapytał spokojnie, przedstawiając mu prawdziwe, czarne scenariusze. — To nie jest zabawa, Zach — przypomniał mu, choć nigdy nie był tym odpowiedzialnym; i nigdy się to nie zmieniło. Nie chciał jednak, żeby Zacharius wplątał się w to wszystko, nadal go ścigając; i nie chciał też następnym razem odwiedzać jego grobu. 
Powrót do góry Go down


Zacharius Rhee
Zacharius Rhee

Absolwent Ravenclawu
Wiek : 31
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : wiecznie rozwichrzone włosy, głupi półuśmiech, rozbawione spojrzenie
Galeony : -274
  Liczba postów : 89
https://www.czarodzieje.org/t20731-zacharius-rhee#658042
https://www.czarodzieje.org/t20788-zacharius#662306
https://www.czarodzieje.org/t20782-zacharius-rhee#662209
Pub "Pod czarnym kotem" - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Pub "Pod czarnym kotem" - Page 5 Empty


PisaniePub "Pod czarnym kotem" - Page 5 Empty Re: Pub "Pod czarnym kotem"  Pub "Pod czarnym kotem" - Page 5 EmptySro 24 Lis 2021, 16:59;

— Jasne, że nie — powiedział prosto z mostu, nie spuszczając wzroku z jego twarzy. Nie planował kłamać, ani rzucać mu rozżalonych spojrzeń, bo wiedział, że było to kompletnie bezcelowe. Cała złość i rozgoryczenie, które tak zawzięcie trzymało się go podczas rozmowy w barze, uleciało wraz z tą nieszczęsną walką. Być może to cała ta aura tego okropnego miejsca, powodowała, że był rozgniewany aż do tego stopnia. Miał wrażenie, że nie może oddychać, gdy siedział w lokalu, wpatrując się z odrażającymi emocjami w osobę, która niegdyś była dla niego niezwykle ważna, może nawet najważniejsza. Gdy już udało im się opuścić pub, a sam Zacharius poczuł się znacznie lżejszy, myślenie o tych wszystkich sprawach, stało się nieco łatwiejsze. A przynajmniej nie reagował tak agresywnie na wszystkie te słowa, które kierował w jego stronę młodszy. Kiedyś było to przecież nie do pomyślenia; nigdy nie denerwował się na niego w ten sposób, jakby naprawdę był w stanie kłócić się i odejść. Zupełnie tak, jakby przed laty, nie łączyło ich nic specjalnego. Jakby wszystko przez co razem przeszli, nie miało absolutnie żadnego znaczenia. A pomimo zachowania starszego, ten nadal doceniał wszystkie te słodkie wspomnienia i słowa, którymi niegdyś karmił go przemytnik. Po prostu był teraz był rozdarty; a jego zagubienie, pogłębiała świadomość, że Lars w ogóle się nie zmienił. Chłopiec zawsze sobie powtarzał, że to niemożliwe, żeby człowiek przez tyle lat, został taki sam. Każda normalna osoba nabywała nowe wady, bądź zalety, przeżywała coś, co miało wpływ na życie. W ten sposób, Zacharius tłumaczył sobie to wszystko, z czym przyszło mu się mierzyć i w ten też sposób, starał się jakkolwiek pocieszyć. — Ale nie jest to coś, z czym poradzę sobie na przełomie jednej nocy. Nie uważasz, że to nieco brutalne, pojawiać się po ośmiu latać i mówić mi takie rzeczy, jakbyś wiedział, co działo się w moim życiu? — zapytał cicho; nie miał zamiaru brzmieć pretensjonalnie. Nie chciał być wkurzający, ani zdenerwowany, po prostu nie mógł uwierzyć, że Hawthorn zachowywał się tak, jakby nie widzieli się tydzień, a nie taki kawał czasu. Dla niego to naprawdę było tak banalnie proste? Ściągając nieznacznie brwi, Zach posłał mu pełne politowania spojrzenie, gdy ten westchnął dramatycznie, zadając te pytania, na które starszy nawet nie zamierzał odpowiadać. — Myślę, że może ciężko ci to zrozumieć, bo nigdy nie znalazłeś się i pewnie nie znajdziesz, w podobnej sytuacji — powiedział, marszcząc lekko nos. Lars był wolnym duchem i miał swoje zasady; dobrze było widzieć, że się nie zmienił i że dotrzymał obietnicy. Ciężko było jednak ukryć, że auror trochę mu tego zazdrościł; może krukon był o wiele słabszy niż myślał? — Są ludzie, którzy tego nie zrozumieją, wiesz? Tego, że chcę żyć po swojemu i to po tym wszystkim. A nie jestem w stanie odrzucić każdą osobę, która jest dla mnie ważna, tylko dlatego, że mnie w tym nie wspierają — wymamrotał niechętnie. Czy dałby radę żyć bez swoich rodziców? Bez ich uśmiechów i wsparcia? Czy zdołałby tak bezdusznie porzucić Jane, mówiąc, że nigdy nie dawała mu tego, czego potrzebował? Pomimo pewnych braków, nadal była mu bliska i jednak wspierała go, jeśli tego wymagała sytuacja. Nie była tylko kimś, kto zapychał dziurę, pustkę, która trzymała się od momentu ukończenia szkoły, a osobą, którą szanował i lubił. — To nie jest strach, Lars, po prostu jestem ostrożny — przerwał mu, zaciskając mocno wargi, żeby nie dodać nic więcej, co mogłoby na nowo podburzyć ich do dyskusji. Miał już dość kłótni na ten dzień i poczucia winy, że pozwolił sobie na trafienie do miejsca, gdzie czuł się jak w klatce. Żałował, że nie to już nie były te czasy, gdy z szerokim uśmiechem i pełną swobodą, mknął korytarzami prosto do Larsa, aby pochwalić się, co wydarzyło się w ciągu kilkunastu ostatnich godzin. Nie mógł już usłyszeć, że jest utalentowany albo że dobrze sobie radził. Im dłużej o tym myślał, tym coraz bardziej był przekonany, że te czasy pewnie nigdy nie wrócą. Być może przez to, że oboje dorośli, a może przez to, że sam sobie na to nie pozwalał. I zdając sobie z tego sprawę, tym większy czuł żal; nie wiedział tylko, czy do siebie, czy do Larsa i to za to, że na nowo zawitał w jego życiu.
— Nie — powiedział nagle, podnosząc na niego pewny siebie wzrok; nigdy nie popełniłby takiego błędu, decydując się na permanentne wymazanie samego siebie z umysłu młodszego. Może jedynie usunąłby ten dzień, żeby zacząć od nowa i to znacznie lepiej. — Cofnąłbym się o kilka godzin i inaczej poprowadziłbym tę rozmowę. Na pewno nie zdecydowałbym się na usunięcie mojej osoby z twoich wspomnień. Nie jestem tak szalony. I nie żałuję niczego, przez co razem przeszliśmy — dodał prędko. — Nienawidzę, kiedy uśmiechasz się w ten sposób — powiedział, skupiając się na jego drwiącym uśmiechu. — Czuję się wtedy, jakbym był kimś obcym — dorzucił cicho, krzywiąc się przy tym nieznacznie. Może oboje potrafili odnaleźć w sobie rzeczy, które im się nie podobają. Wzdychając ciężko, Zach uniósł palce do czoła, żeby potrzeć je delikatnie, jakby od tej rozmowy, głowa niemal mu pękała. Nie było mu łatwo; ani tego słuchać, ani o tym mówić. Dopiero, gdy ten na nowo się odezwał, Rhee przeniósł na niego nieco przygnębione spojrzenie. — Czekasz, aż potwierdzę twoją teorię? — burknął. Być może Lars miał rację. Być może trafił w sedno. Na wspomnienie o pracy i wymazywaniu komukolwiek pamięci, wywrócił oczami, nie wierząc, że nawet w tej sprawie, musiał być uszczypliwy. — Coś jeszcze? To ten moment, kiedy możesz to powiedzieć, bo potem nie będę tego słuchał — rzucił, wzruszając ramieniem; wiedział, że dziś zachował się głupio. Ale przecież to nie tak, że każdego dnia ryzykował i zachowywał się jak prawdziwy kretyn. — Myślisz, że nie zdaje sobie sprawy z ryzyka, z którym wiąże się moja praca? Doskonale wiem w co się wpakowałem — powiedział. — Zastanawiam się, czy zawsze byłeś tak denerwujący, czy przyszło ci to z biegiem lat — parsknął; odsuwając się od ściany, żeby stanąć naprzeciw niego. — Bawię to się na boisku, Lars. Nie umrę. Nie powinieneś się tym martwić, to nawet ciebie nie dotyczy — dodał, odwracając głowę w kierunku baru, który od tej pory, nie będzie kojarzył mu się z niczym wyjątkowym.
Powrót do góry Go down


Lars Hawthorn
Lars Hawthorn

Absolwent Slytherinu
Wiek : 29
Czystość Krwi : 75%
Dodatkowo : Metamorfomagia
Galeony : 71
  Liczba postów : 88
https://www.czarodzieje.org/t20785-lars-hawthorn
https://www.czarodzieje.org/t20784-lars-hawthorn
Pub "Pod czarnym kotem" - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Pub "Pod czarnym kotem" - Page 5 Empty


PisaniePub "Pod czarnym kotem" - Page 5 Empty Re: Pub "Pod czarnym kotem"  Pub "Pod czarnym kotem" - Page 5 EmptyCzw 25 Lis 2021, 00:01;

Wysłuchiwanie tego, co po wszystkich tych latach miał mu do powiedzenia Zach, przyglądanie się temu, jak reagował na jego zaczepki, a nawet obserwowanie jego gestów, które przecież kiedyś nie były tak obce, sprawiały, że po głowie Larsa przewijało się jedno pytanie; czy to, co ich łączyło, naprawdę nie miało teraz żadnego znaczenia? Przez cały ten czas Hawthorn twierdził, że nagłe urwanie kontaktu, które zakończyło ich relację, było ich wspólnym wyborem; wiedział przecież, że kiedyś się to skończy i nie mógł mieć mu tego za złe. Im dłużej o tym myślał, tym intensywniej zastanawiał się jednak, czy naprawdę tak było? Czy może chciał po prostu wierzyć w to, że podczas ich ostatniego spotkania w Hogwarcie, Zacharius wcale nie wiedział, że wraz z jego wejściem w dorosłe życie, będzie musiał skupić się na czymś innym niż beztroskie układy z innymi osobami? Nie żywił więc do niego urazy, bo sam nie zadręczał go listami, pisząc, że ten ostatni rok studiów był dla niego dziwnie nużący, odkąd krukon opuścił Hogwart; nie był nachalny i po prostu chciał zachować się tak, jak powinien. Bo z pewnością nie powinien rozpaczać; bo przecież nie łączyło ich nic szczególnego, prawda? Właśnie dlatego znów uśmiechnął się całkiem drwiąco, kiwając lekko głową. — To prawda, nie wiem, co działo się w twoim życiu. Ale nie muszę być geniuszem, żeby zauważyć coś tak oczywistego — stwierdził, powstrzymując się przed tym, żeby przyznać, że chciał wiedzieć; przez kilka miesięcy zastanawiał się, jak właściwie Rhee sobie radził i czy rozwijał się tak, jak tego chciał. Teraz jednak nie powinien się tym interesować. Jego słowa bywały więc brutalne, szczególnie gdy bez zawahania wytykał innym ich błędy; niekoniecznie przejmując się tym, jak może zostać to odebrane. — Staram się to zrozumieć — przyznał i co więcej, nie kłamał; od samego początku próbował postawić się na jego miejscu, zastanawiając się, jak sam by postąpił. Choć nadal wydawało mu się, że Zach popełnił jakiś wielki błąd. Więc może rzeczywiście nie mógł w pełni go zrozumieć, jeśli nigdy nie znalazł się w takiej sytuacji? A mimo to stare nawyki najwyraźniej nie znikały, przez co nie przestawał go analizować; próbując rozszyfrować wszystko, co siedziało mu w głowie. — Po co trzymać przy sobie ludzi, którzy nie chcą cię zrozumieć i wesprzeć? — zapytał spokojnie, bo dla niego było to oczywiste; każda ta osoba byłaby dla niego wyłącznie ciężarem, który znacząco by go spowalniał. Może dlatego, że sam nigdy nie mógł liczyć na swoją rodzinę? Nawet na najłagodniejszy uśmiech ojca i zrozumienie braci? Może już jako dziecko zrozumiał, że nie będzie szczęśliwy, polegając na ludziach, którzy jedynie go zawodzili? Nie potrafił więc przyglądać się starszemu zupełnie obojętnie, przyjmując, że było to jego życie i wybory, które mógł całkowicie zmarnować; bo lata temu zrobiłby wszystko, żeby przemówić mu do rozsądku, chcąc naprowadzić go na właściwą drogę, dzięki czemu Zach mógłby robić to, co kochał, nie kwestionując swoich decyzji. W tej chwili wątpił jednak, że Rhee mógłby go posłuchać; minęło zbyt wiele czasu, żeby wszystko to było tak banalnie proste. Oscylując spojrzeniem wokół jego buzi, Hawthorn cicho westchnął. — Jak dobrze, że wyszalałeś się za młodu, dzięki czemu teraz możesz być ostrożny — rzucił, momentalnie powracając wspomnieniami do przeszłości, szybko jednak odganiając od siebie wszystkie te obrazy. Teraz z pewnością tego nie potrzebował; nie, jeśli wiedział, że Zacharius ścigał właśnie jego. Nie chciał więc, żeby starszy pokiwał głową, przyznając, że chciałby wymazać siebie z jego pamięci; jednocześnie jednak wiedząc, że dzięki temu zapewnieniu mógłby szybciej odciąć się od tego, co ich dzieliło, widząc w nim jedynie swojego naturalnego rywala. Ale teraz było to zupełnie niemożliwe; Lars przyglądał mu się więc w ciszy, gdy auror przyznał, że niczego nie żałował. — Ja żałuję — stwierdził, nie odrywając od niego wzroku. — Żałuję, że w ten ostatni dzień, gdy się widzieliśmy, niczego nie zauważyłem. Może wtedy nasze dzisiejsze spotkanie byłoby nieco… normalniejsze — przyznał; bo może gdyby rozeszli się w swoje strony świadomie, nazywając koniec końcem, nie szukając żadnych wymówek, to zrozumienie tego wszystkiego byłoby dla Larsa łatwiejsze, a utrzymanie kontaktu nie byłoby dla nich tak wielkim problemem. Wiedząc jednak, że teraz nie mógł na to wpłynąć, młodszy cicho parsknął, opuszczając spojrzenie; sam nie pamiętał przecież, czy kiedykolwiek posyłał mu tak wiele drwiących uśmiechów, co tego wieczoru. — Nie wiem, co działo się w twoim życiu przez ostatnie lata, a ty nie wiesz, co działo się w moim. Więc chyba jesteśmy dla siebie trochę obcy, co? — zauważył, nie zachęcając go do kłótni, nie chcąc też zabrzmieć zbyt chłodno; zamiast tego podniósł na niego spojrzenie, tym razem unosząc kąciki ust w nieco swobodniejszym geście. Takie było przecież życie; ludzie pojawiali się i odchodzili. A później, dość okazjonalnie, znów się pojawiali, tym razem jednak wraz z chaosem. Lars nie potrzebował więc zapewnienia, żeby móc stwierdzić, że jego spostrzeżenia musiały być choć odrobinę trafne; dlatego nie odpowiedział na jego pytanie, zamiast tego rozciągając usta w nieco szerszym uśmiechu, wiedząc, że była to jego szansa, żeby znów wyciągnąć z niego wyraźne emocje. — Przestałem przychodzić na mecze quidditcha, kiedy skończyłeś studia. Poza tym przez chwilę umawiałem się z jakimś krukonem, który kogoś mi przypominał, ale skończyło się to szybciej, niż się zaczęło, bo był strasznie nudny. Wynająłem też mieszkanie w Londynie, gdy tylko dostałem swój dyplom i przygarnąłem strasznie wrednego kota — wyliczył, jakby właśnie o to zapytał go Zach; i jakby naprawdę obawiał się, że to ostatni moment, żeby starszy go wysłuchał. I było jeszcze wiele innych rzeczy, którymi mógłby się z nim podzielić, przerywając jednak dość drastycznie, nadal robiąc to, co wiele lat temu; dawkując mu informacje. — W tym przypadku nic się nie zmieniło. W końcu ci to obiecałem, co? — rzucił swobodnie, jakby nie było to nic wielkiego; jakby te obietnice miały dla niego choćby najmniejsze znaczenie, dzięki któremu ich nie łamał. Bywał przecież denerwujący już w poprzednich latach, więc dziwił się, że Zachrius zauważył to dopiero teraz. Jednak to jego kolejne słowa zmusiły młodszego do milczenia; to nawet ciebie nie dotyczy. Tyle że dotyczyło. — Martwię się, bo nie wiem, czy ktoś wyciągnie cię z kłopotów, jeśli wpakujesz się w nie przez własną głupotę — wytknął mu, podchodząc jednak do tematu zupełnie obojętnie. — Nawet dzisiejszy dzień pokazał, że potrzebujesz wsparcia — dodał wymownie, tym razem nie spoglądając w jego stronę; nie musiał przecież mówić mu jakie wsparcie miał na myśli. 
Powrót do góry Go down


Zacharius Rhee
Zacharius Rhee

Absolwent Ravenclawu
Wiek : 31
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : wiecznie rozwichrzone włosy, głupi półuśmiech, rozbawione spojrzenie
Galeony : -274
  Liczba postów : 89
https://www.czarodzieje.org/t20731-zacharius-rhee#658042
https://www.czarodzieje.org/t20788-zacharius#662306
https://www.czarodzieje.org/t20782-zacharius-rhee#662209
Pub "Pod czarnym kotem" - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Pub "Pod czarnym kotem" - Page 5 Empty


PisaniePub "Pod czarnym kotem" - Page 5 Empty Re: Pub "Pod czarnym kotem"  Pub "Pod czarnym kotem" - Page 5 EmptyCzw 25 Lis 2021, 18:03;

Zacharius miał prawdziwy mętlik w głowie, który mieszał w jego umyśle do tego stopnia, że auror nie wiedział, jak powinien się tak właściwie zachowywać. Jego instynkt traktował Larsa jak osobę, z którą nie powinien mieć styczności; niemal jak zakończony rozdział, do którego po tak wielu latach, nie powinien w ogóle wracać. Serce biło za to niespokojnie, jakby przepełnione żalem i smutkiem, że wszystko potoczyło się w ten sposób. Czuł się rozdarty. Z jednej strony chciał wyciągnąć do niego rękę, żeby spotkali się innego dnia, może bez tego całego chaosu i normalnie porozmawiali; w końcu Zach w niczym nie różnił się tutaj od Hawthorna. Chciał wiedzieć, co działo się u niego przez te osiem lat, chciał też dowiedzieć się, jak czuł się, gdy zdał sobie sprawę, że szybko znów się nie zobaczą. Chciał dowiedzieć się tego wszystkiego, co zdążył ominąć przez cały ten okres. Z drugiej zaś strony, chciał od niego uciec. Miał wrażenie, że ich ponowne spotkanie było błędem, które namiesza w jego życiu jeszcze dotkliwiej. A on przecież nie potrzebował kolejnych problemów, z którymi nie potrafił sobie poradzić. A mimo tych wszystkich myśli, Zacharius nie potrafił w pełni traktować go jak wroga, jak osobę, która mogła mu jedynie zaszkodzić. Jego widok, mimo tej nerwowej atmosfery, nadal sprawiał, że jego serce dziwnie drżało. Rhee niemal zapomniał, co to za duszące uczucie w klatce piersiowej, gdy spogląda się na osobę, na której ci zależy. Zapomniał, że można poczuć tak przejmujące ciepło na sam widok tego kogoś. Pogrążając się w tych myślach, jak i uczuciach, przez chwilę milczał, totalnie odpływając; Zach drgnął dopiero na dźwięk głosu młodszego, na którym ponownie ulokował swoje roztargnione spojrzenie. — W porządku — powiedział cicho; nie wiedział, dlaczego niemal przez cały dzień, reagował na jego słowa z taką agresją. Przecież Lars nigdy nie był osobą, która mogłaby chcieć go skrzywdzić albo zniszczyć. Dlatego też westchnął cicho, mając nadzieję, że wraz w wypuszczeniem powietrza z ust, wyrzuci z siebie wszystkie te przygnębiające emocje. — Nie jestem dobrym samotnikiem. Nigdy nie byłem — powiedział z wolna, dokładnie analizując swoje słowa. Nie chciał ponownie wyjść na nieudacznika, ponownie jak nie chciał, aby Lars myślał, że Zach katastrofalnie się zmienił. Jasne, jego życie w niczym nie przypominało już tego, które wiódł mając zaledwie dwadzieścia lat, ale nadal był sobą. Pomimo tego, że starał się mieć wszystko idealnie poukładane, nadal był tym samym Zachariusem, który miał fioła na punkcie Quidditcha, który gubił swoje rzeczy i czasami mówił więcej niż od niego wymagano. Właściwie to, gdyby zdecydowali się na spędzenie ze sobą odrobinę więcej czasu, prawdopodobnie Hawthorn mógłby dostrzec w nim te wszystkie rzeczy, które trzymały się go za młodzieńczych lat. Może część z nich zakryła ta wyuczona dorosłość, ale nie oznaczało to, że wszystko bezpowrotnie zniknęło. — Odrzucenie moich rodziców byłoby bezduszne, kiedy sporo dla mnie poświęcili. Poza tym nawet, jeśli mnie nie rozumieją lub nie wspierają, to nadal ich kocham. To się nigdy nie zmieni — dodał, wzruszając delikatnie ramieniem. Przez chwilę też po prostu przyglądał mu się bez zbędnych komentarzy; najwidoczniej jego sytuacja rodzinna nie uległa poprawie. To musiało być przykre; móc liczyć tylko na siebie. Z pewnością było to łatwe, ale bywały dni, gdy człowiek potrafił zawieść samego siebie. A w takim momencie, do kogo tak samotny człowiek, powinien się zwrócić? Stojąc tak pod tym szarym budynkiem i przyglądając się Larsowi z uwagą; Zach czuł się trochę tak, jakby czas na moment się zatrzymał. — Lepiej ci teraz? — westchnął, patrząc na niego z frustracją; wyszalał się za młodu? Przecież nie mógł powiedzieć o sobie, że był sztywny albo że nie umiał się bawić. Po prostu miał teraz rzeczy, o które dodatkowo musiał zadbać. Nie mógł być przecież samolubny, jeśli chciał stworzyć kimś stabilny związek, czy przyszłość. Słysząc, że Hawthorn miał coś, czego żałował, Zach wyprostował się, jakby obawiał się jakiegoś ciosu. Być może przerażała go myśl, że zaraz usłyszy, że młodszy żałuje w ogóle go poznał? Dlatego na wspomnienie o ich ostatnim spotkaniu, Zach odwrócił spojrzenie, zamiast tego, skupiając je na przechodniach. — Pomyślałem, że tak będzie łatwiej — wymamrotał ciszej. — Bałem się, że jeśli nie zrobimy tego w ten sposób, to zacznie mi zależeć, żeby to wszystko przedłużyć — przyznał, wciskając dłonie w kieszenie spodni, z nagła czując wyrzuty sumienia, że wszystko potoczyło się w tym kierunku. Teraz żałował, że nie zachował się inaczej; może, gdyby nie to, jego życie wyglądałoby teraz kompletnie inaczej? Może nawet lepiej? — Czasu nie cofnę, ale może to też jest coś, czego mimo wszystko żałuję — mruknął, na nowo spoglądając na jego twarz. I robił to nachalnie; zupełnie tak, jakby obawiał się, że znowu straci go z oczu na kilka długich lat. Może dlatego chciał zapamiętać jego twarz w najdrobniejszych szczegółach. — Nie lubię tego. Nazywanie ciebie kimś obcym, jakbym nie przeżył całego etapu bycia uczniem, tylko dzięki tobie — powiedział, może zbyt odważnie i pochopnie. Wiedział jednak, że nie musiał kryć się ze swoimi myślami z Larsem; w końcu nawet teraz, próbował wyciągnąć z niego wszystkie te najbardziej szczere słowa. I cholera, Zach kompletnie nie spodziewał się, że młodszy rzeczywiście pokrótce streści mu to, co działo się jakiś czas po jego odejściu. Patrząc na niego z niedowierzaniem, Rhee zaczął odczuwać tak skrajne emocje, że nie był do końca pewien, jak powinien je nazwać. Rozszerzył nieznacznie oczy, czując zaskakujący posmak goryczy na języku. Umawiałeś się z jakimś krukonem — powtórzył za nim, nie potrafiąc kontrolować tonu swojego głosu. Niemal tak, jakby był zły albo zazdrosny, że właśnie tym się zajmował po jego odejściu. Zupełnie tak, jakby nie miał prawa z nikim się spotykać. Czy to nie jest zbyt egoistyczne? Zacharius próbował sobie ułożyć życie z jakąś dziewczyną, więc Lars mógł robić to, co żywnie mu się podobało. Zresztą zawsze mógł to zrobić. — Skoro tak bardzo lubisz spotykać się z krukonami, to mogłeś dać znać wcześniej. Może znalazłbym kogoś z moich znajomych, żeby ci podpasował — rzucił, nim zdążył ugryźć się w język. Był rozdrażniony. — Może powinieneś był spróbować z kimś z innego domu. No wiesz, żeby znaleźć sobie kogoś z każdego koloru. Nuda z pewnością by cię wtedy nie złapała i na pewno nie byłbyś teraz taki oburz… — przerwał, zaciskając na chwilę oczy. Uspokój się. — Zresztą wcale mnie to nie obchodzi — powiedział zamiast tego. — Skoro taki wredny ten kot, to może go wypuść — poradził mu, może nieco marudnie. Chciał odwrócić jego uwagę od tego chwilowego, niepotrzebnego wybuchu. Kolejne jego słowa, sprawiły jednak, że Zach zamrugał, patrząc na niego z zaskoczeniem. — Jak zginę, to tylko przez moją głupotę. Nie potrzebuję niańki na pełen etat — powiedział całkiem poważnie. — I co, zamierzasz dać mi teraz to wsparcie? Chcesz zostać moim prywatnym asystentem? — zapytał, parskając z niedowierzaniem. — Może mówienie o zaufaniu w tym momencie, to zbyt wiele, ale zaufaj mi, Lars. Nic mi się nie stanie. — Machnął nieco lekceważąco dłonią. Zamiast tego na nowo skupił się na jego osobie; tak było łatwiej. Znowu. — Gdzie dokładnie mieszkasz? Nadal nie wyniosłem się ze swojego pierwszego mieszkania — powiedział; być może liczył na to, że to nie było ich ostatnie spotkanie. Być może liczył na to, że kolejnym razem, całe to przebywanie w swoim towarzystwie będzie prostsze.
Powrót do góry Go down


Lars Hawthorn
Lars Hawthorn

Absolwent Slytherinu
Wiek : 29
Czystość Krwi : 75%
Dodatkowo : Metamorfomagia
Galeony : 71
  Liczba postów : 88
https://www.czarodzieje.org/t20785-lars-hawthorn
https://www.czarodzieje.org/t20784-lars-hawthorn
Pub "Pod czarnym kotem" - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Pub "Pod czarnym kotem" - Page 5 Empty


PisaniePub "Pod czarnym kotem" - Page 5 Empty Re: Pub "Pod czarnym kotem"  Pub "Pod czarnym kotem" - Page 5 EmptyPią 26 Lis 2021, 16:34;

Lars naprawdę chciał nadrobić cały ten stracony czas. Myśląc o starszym przez wszystkie te lata, mógł jedynie domyślać się, jak właściwie potoczyło się jego życie; wszystko to byłoby znacznie łatwiejsze, gdyby ich kontakt gwałtownie się nie urwał, a oni sami nie oddalili się od siebie tak bardzo. Wtedy Hawthorn chętnie wyciągnąłby go do jakiegoś baru i w znacznie przyjemniejszej atmosferze opowiedziałby mu o wszystkim, co właściwie się u niego działo; jak dawniej, gdy dzielił się z nim każdą błahostką, każdą opowieścią o tym, jak spędził dzień i każdym przemyśleniem, które pojawiało się w jego głowie, gdy obserwował innych uczniów. A później sam wypytałby o wszystko Zachariusa; bez większych złośliwości i krzywych uśmiechów. Bo Rhee nigdy nie był mu obojętny i nawet, teraz gdy spotkał go po ośmiu latach, nie był w stanie zapomnieć, jak wiele znaczył dla niego w przeszłości. Nie potrafił więc traktować go jak swojego wroga i odrzucając na bok wszelkie przyzwyczajenia, nie próbował zrobić wszystkiego, by jedynie mu zaszkodzić. Nie potrafił dostrzec w nim realnego zagrożenia i nie potrafił odejść, nawet jeśli byłoby to korzystne zarówno dla niego, jak i dla Zacha. Zamiast tego stale mu się przyglądał i znów kiwnął głową, tym razem lekko się uśmiechając; nie potrafił przecież zignorować tych drobnych szczegółów, które uświadamiały mu, że Rhee nie zmienił się tak diametralnie, że nadal mógł dostrzec w nim starego Zachariusa. I to dzięki temu spojrzał na niego nieco łagodniej, jak kiedyś, gdy w skupieniu wysłuchiwał jego słów. — Nie musisz od razu ich odrzucać — odparł, tym razem odzywając się całkiem spokojnie; bez większego wzburzenia i iskierek ekscytacji wirujących w spojrzeniu, bez przeświadczenia, że musiał wyciągnąć ze starszego silniejsze emocje, chcąc zaspokoić tym swoją ciekawość i jakieś podświadome pragnienia. — Jeśli ich kochasz, a oni kochają ciebie, to powinni to zrozumieć. Chyba tak działają normalne rodziny, co? — dodał, nie mając w tym jednak większego doświadczenia; sam nie widział, jak powinny funkcjonować wszystkie te rody, które wierzyły w moc miłości, wsparcia i wszystkiego tego, czego Lars nie zaznał w rodzinnym domu. Mógł więc jedynie domyślać się, co rodzice robili dla swoich dzieci, gdy te chciały się rozwijać; i przez ostatnie lata rzeczywiście mógł liczyć wyłącznie na siebie. Może dlatego odczuwał to lekkie ukłucie żalu, gdy myślał o tym, jak prędko rozeszli się w swoje strony? Bo Zacharius zupełnie niespodziewanie stał się osobą, której Hawthorn zaufał, przywiązując się do niego dość nieświadomie; w momencie, w którym go stracił, nie miał więc nikogo, do kogo mógłby zwrócić się z jakimkolwiek problemem czy dylematem. Wyciągając z tego pewne wnioski, zrobił jednak krok w stronę tego, by naprawdę stać się niezniszczalnym; bo jeśli przez osiem lat radził sobie w pojedynkę, nie polegając na nikim innym, to czy ktokolwiek lub też cokolwiek mogło go pokonać? Ale może to, co jako jedyne mogło go zniszczyć, znajdywało się tuż przed nim? — Zawsze byłeś taki drażliwy? — westchnął, spoglądając na niego z lekkim politowaniem; jakby nie widział nic złego w swoich słowach i jakby nie rozumiał, dlaczego właściwie Rhee był zirytowany. Bo czy powiedział coś niewłaściwego? Mógłby być przecież znacznie bardziej brutalny, a mimo to zachowywał się zupełnie tak, jak w przeszłości; jakby od ich ostatniego spotkania naprawdę minęły zaledwie tygodnie, a on nie czuł się dziwnie z myślą, że spoglądał na dorosłego, ułożonego Zachariusa. Dlatego i tym razem cicho parsknął, samemu nie spuszczając z niego spojrzenia. — Jak na tak mądrego chłopca, myślenie czasem słabo ci wychodzi — zauważył nieco złośliwie, choć znów zrobił to w dość roześmianym tonie; bo przecież przeszłość była jedynie przeszłością, prawda? — I jak? Było ci dzięki temu łatwiej? — zapytał jednak, chcąc dowiedzieć się, jak właściwie się to na nim odbiło; choć wkrótce Zacharius wypowiedział słowa, przez które Lars sam mógł odpowiedzieć sobie na to pytanie. Odwracając więc od niego wzrok, gdy tylko Rhee na niego spojrzał, Hawthorn nieznacznie się uśmiechnął; bo naprawdę bawiło to, że wszystko potoczyło się w ten sposób i że oboje choć odrobinę tego żałowali. Jednak to dopiero kolejne słowa aurora całkowicie przykuły jego uwagę. Bo to przez nie przemytnik poczuł się, jakby nadal był tym niesfornym uczniem, który łaknął wszystkiego, co miał mu do powiedzenia Zach. Szczególnie jeśli przyznawał, że Lars był dla niego ważny; teraz czy dawniej. — Możesz znowu mnie poznać — zasugerował swobodnie, starając się nie myśleć o tym, jak zdradliwe było bicie jego serca, nawet po ośmiu latach. — Wybór należy do ciebie — dodał momentalnie, bo nawet jeśli nie byli sobie obcy, to istniało jeszcze wiele rzeczy, o których Hawthorn nie zdążył mu opowiedzieć. Odwracając więc głowę w jego kierunku, młodszy spojrzał na niego tak, jak dawniej, gdy zachęcał go do nocnych wycieczek po szkolnych korytarzach i do kolejnych spotkań; jakby przez moment nic innego się dla niego nie liczyło. Szybko jednak powrócił do dość neutralnego wyrazu twarzy, na którą wkradł się jednak drobny uśmiech; bo reakcja Zachariusa na jego słowa była wyjątkowo żywa. — Właśnie to jest dla ciebie najistotniejsze? — wymruczał, jakby zastanawiał się, dlaczego po wszystkim, co mu powiedział, Rhee skupił się właśnie na tym jednym aspekcie, którym było jego życie miłosne. Wysłuchując jego wywodu, próbując powstrzymać nieco szerszy uśmiech, przepełniony satysfakcją, Hawthorn westchnął dość ciężko. — No tak, pewnie mógłbyś mi w tym pomóc. W końcu najlepiej znałeś moje gusta — rzucił, chcąc jeszcze bardziej go podjudzić; na moment nawet odrywając od niego wzrok, wpatrując się w dal. — Ach, właściwie to był jeszcze jeden student Gryffindoru. A później ten śmieszny, rudy puchon. Do kolekcji zabrakło mi tylko jakiegoś ślizgona — wymruczał pod nosem, jakby kierował te słowa bardziej do siebie niż do niego; i dopiero po tym ponownie na niego spojrzał. — Coś nie tak, Zach? Ze złości aż poczerwieniałeś — wytknął mu dość dziecinnie. — Co innego miałem zrobić? Zniknąłeś, więc zaczęło brakować mi towarzystwa — stwierdził; bo mimo wszystko tęsknił. Nie tylko za bliskością drugiej osoby, ale też za dość ludzkim posiadaniem przyjaciela. — Ale mówiłem ci już, wysoko ustawiłeś poprzeczkę — westchnął, nadal nie ukrywając tego, że na przełomie tych wszystkich lat nikt nie potrafił mu dorównać. — Ty też bywałeś czasem wredny, a nie wyrzucałem cię za drzwi, jak akurat przychodziłeś do mojego dormitorium — zauważył; bo nawet jeśli czasem nienawidził sierściucha, którego przygarnął pod swój dach, to i tak się go nie pozbył. W końcu była to jedyna żywa istota, która ostatnimi czasy dotrzymywała mu towarzystwa; nawet jeśli wredny kocur nieustannie go drapał i gryzł, pokazując mu, że sam również za nim nie przepadał. — Wyglądam ci na nianię? Nie mam czasu, żeby latać za tobą całymi dniami, upewniając się, że nie zrobisz nic głupiego — parsknął. — Ale czasem, gdy akurat będziesz potrzebował pomocy, może znowu się pojawię — zasugerował, jeszcze przez chwilę powtarzając jego słowa w głowie; nic mi się nie stanie. Sam wolał więc w tym momencie skupić się na czymś innym, o tym jak niefortunne było to zrządzenie losu, myśląc dopiero później. — A co, złożysz mi kiedyś jakąś niezapowiedzianą wizytę? Czy liczysz na to, że to ja to zrobię? — wymruczał, odpychając się od ściany, żeby zrobić kilka kroków w przód, przystając przed starszym. — Mógłbym pokazać ci to już dziś, ale to pewnie za dużo, jak na jedno spotkanie, co? — zaśmiał się, tym razem nie oczekując od niego nic szczególnego.
Powrót do góry Go down


Zacharius Rhee
Zacharius Rhee

Absolwent Ravenclawu
Wiek : 31
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 178 cm
C. szczególne : wiecznie rozwichrzone włosy, głupi półuśmiech, rozbawione spojrzenie
Galeony : -274
  Liczba postów : 89
https://www.czarodzieje.org/t20731-zacharius-rhee#658042
https://www.czarodzieje.org/t20788-zacharius#662306
https://www.czarodzieje.org/t20782-zacharius-rhee#662209
Pub "Pod czarnym kotem" - Page 5 QzgSDG8




Gracz




Pub "Pod czarnym kotem" - Page 5 Empty


PisaniePub "Pod czarnym kotem" - Page 5 Empty Re: Pub "Pod czarnym kotem"  Pub "Pod czarnym kotem" - Page 5 EmptyCzw 09 Gru 2021, 12:13;

Relacje rodzinne były cholernie złożone i ciężko było przewidzieć, jak ktoś zachowa się w przypływie pewnych informacji czy dość znaczących zmian. Zacharius nie potrafił wyobrazić sobie sytuacji, w której stanąłby przed swoimi rodzicami, dość odważnie obwieszczając, że zamierza porzucić pracę w Ministerstwie na rzecz zawodowego grania w Quidditcha. Nie wiedział też, czy spokojnie przyjęliby wieść, że być może Jane nie jest osobą, z którą chciał wiązać się na całe życie i że gdyby mógł, to najchętniej wyjechałby, żeby zobaczyć trochę świata. Może nawet odwiedziłby kraj swojego ojca i poznałby tamtejszych czarodziejów? Prawda była taka, że bez względu na wszystko, Rhee nadal miał na siebie tysiąc pomysłów. Wszystkie te plany i senne marzenia, skrywał bezpiecznie w swojej głowie, z nikim się nimi nie dzieląc, ale nadal tam były. Być może czekały na dobry moment, żeby ujrzeć światło dzienne? Zach chciałby zmienić swoje życie; ciężko było ukryć to, że nic nie poszło tak, jak planował. Gdyby miał pewność, że jego rodzina to zaakceptuje i że pomoże mu, jeśli coś znów nie wyjdzie, może nawet byłby w stanie w przeciągu tygodnia, zacząć od nowa. Jednak bez zapewnienia, że wszystko potoczy się tak, jak tego oczekuje, Zacharius nie czuł się po prostu gotowy. Spoglądając na Larsa, przez głowę starszego przelatywało zbyt wiele myśli, które układały się w niezdrowy chaos. Chciał porzucić tę nieprzyjemną atmosferę, która towarzyszyła im w pubie i zacząć od nowa; albo chociaż lepiej niż kilka chwil temu, gdy Rhee kierowały negatywne emocje. Przecież nawet w tym momencie, gdy z uwagą przyglądał się młodszemu, myślał jedynie o tym, jak dobrze było go widzieć. Pomimo tej kłótni i różnic, które wytworzyły się na przestrzeni lat. Brakowało mu jego oczu i nieco kpiącego uśmiechu; podobnie jak tęsknił za jego głosem i całą tą złośliwością. Tęsknił więc za Larsem, jak za nikim innym i nie chciał przegapić momentu, by ponownie wpleść go w swoje życie. Niemal tak, jakby nigdy z niego nie zniknął. — Powinny, prawda? — westchnął cicho, pocierając nerwowo kark. — Zobaczymy. To i tak nie jest coś, co uda mi się zmienić w ciągu jednego wieczora, ale… Pomyślę o tym wszystkim — stwierdził, kiwając nieco tępo głową. A ta obietnica była stuprocentowo szczera; overthinking leżało w naturze Zachariusa. W końcu auror naprawdę chciał, aby jego rodzina go zrozumiała i zaakceptowała. Nigdy też nie mieli zbyt dużych problemów z rozmawianiem, z dzieleniem się swoimi przemyśleniami. Fakt, że w ciągu ostatnich ośmiu lat, stali się nieco bardziej surowi, nie powinno niczego zmienić, racja? Przecież to nie tak, że go wydziedziczą, bo chciał żyć swoim życiem. Był dorosły. I to na tyle, aby nie myśleć o tym, jak podporządkować i przypodobać się swojej rodzinie. — Nie, to twoja zasługa — parsknął, wywracając oczami na pytanie, czy zawsze był taki drażliwy. Być może to całe napięcie, które dźwigał ze sobą od tych wszystkich lat, sprawiało, że był tak przewrażliwiony. Niemal zapomniał, jak specyficzne potrafiły być ich rozmowy i jak niegdyś potrafił nie brać wszystkiego do siebie. Teraz Zach z trudem odróżniał atak od zwyczajnej złośliwości. — Sam nie wiem. Może trochę? Może bolało mniej niż mogłoby, gdyby tego nie zrobił? — mruknął retorycznie, wzruszając ramieniem. Było, minęło. Pewnych decyzji nie cofnie, a nie chciał żałować wszystkiego, co zrobił, mając te dwadzieścia lat i bojąc się tego, co przyniesie mu życie. Poza tym już otwarcie przyznał, że teraz zrobiłby wszystko inaczej.
Słysząc, że może znowu go poznać, Zacharius mimowolnie rozciągnął usta w nieco nieśmiałym uśmiechu. Nie chciał zbyt entuzjastycznie pokiwać głową, podobnie jak nie chciał wyjść na zbyt zdesperowanego. Dlatego wbił wzrok w jego ciemne tęczówki, spoglądając na niego nieco łagodniej. — Jasne, że chcę, Lars. Byłeś moim przyjacielem — powiedział, jakby to było wyjaśnieniem samym w sobie. Nie mógł przecież wyznać na głos, że znaczył dla niego o wiele więcej niż przeciętny kumpel, z którym skrywał pewne sekrety. Może dlatego wściekł się tak bardzo, słysząc o jego romansach. Sam przecież nie wspominał mu, co się u niego działo, a samo nawiązanie do Jane, nie wydawało mu się nie na miejscu. Była jego obecną partnerką, o której powinien jednak wiedzieć. Szczególnie dlatego, że mieli na nowo zacząć pojawiać się w swojej codzienności. — Jesteś wredny — westchnął z niedowierzaniem, kręcąc z dezaprobatą głową; wcale nie miał ochoty słuchać o tych wszystkich uczniach. Nawet wspomnienie o tym, że nikt go nie pobił, niespecjalnie go pocieszyło. — Jest mi po prostu zimno, nie dodawaj sobie — burknął, przykładając dłoń do swojego policzka i szyi. Nienawidził tego, że młodszy potrafił z niego tak umiejętnie czytać. — Mhm, za dużo. Powinienem przekazać tę paczkę do szefostwa i wrócić do pracy — stwierdził już nieco poważniej, wzdychając przy tym cicho. — Skoro teraz żadne z nas nie ucieka, to spotkajmy się szybciej niż za kolejne osiem lat, co? — zaproponował mu, unosząc dłoń, żeby na krótką chwilę dotknąć jego przedramienia. — Mamy całkiem sporo rzeczy do nadrobienia — dodał, nie wiedząc jeszcze, jak bardzo zmieni się jego życie w ciągu kilku kolejnych lat.

/ztx2
Powrót do góry Go down


Sponsored content

Pub "Pod czarnym kotem" - Page 5 QzgSDG8








Pub "Pod czarnym kotem" - Page 5 Empty


PisaniePub "Pod czarnym kotem" - Page 5 Empty Re: Pub "Pod czarnym kotem"  Pub "Pod czarnym kotem" - Page 5 Empty;

Powrót do góry Go down
 

Pub "Pod czarnym kotem"

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 5 z 7Strona 5 z 7 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7  Next

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Pub "Pod czarnym kotem" - Page 5 JHTDsR7 :: 
londyn
 :: 
smiertelny nokturn
-