To jeden z częściej odwiedzanych sklepów w Hogsmeade przez uczniów, a to za sprawą tego, że sprzedają wszelakie artykuły papiernicze. Można tu dostać pergaminy we wszelakich kolorach, pióra o wybranych grubościach i długościach, a nawet te samopiszące. Po za tym mają szeroki wybór wszelakich notatników i zeszytów. Od niedawna można tam także zakupić niektóre miotły.
Dostępny asortyment:
► 10 arkuszy pergaminu ► Atrament w dowolnym kolorze ► Notatnik ► Pióro (gołębie/jastrzębie/orle/sowie/pawie) ► Zeszyt ► Proszek Fiuu ► Złoty Znicz - pozytywka - 20 g ► Samopiszące pióro – 40 g ► Kalendarzyk - 30 g ► Powtarzalny wisielec - 30 g ► Pióro Scamandra - 40 g ► Fałszywe pióro - 60 g (trudne do zdobycia, zobacz kostki poniżej) ► Łapacz snów - 50 g ► Magiczna kredka - 80 g ► Samorysujące pióro - 55 g ► Czarodziejskie ołówki - 90 g ► Magiczny dziennik - 60 g ► Samorzeźbiące dłuta - 120g ► Zestaw pędzli - 140 g
1, 6 - chyba przypadłeś sprzedawcy do gustu, bo bez problemu podaje ci to, czego chcesz 2, 3 - sprzedawca twierdzi, że obecnie nie mają tego przedmiotu na stanie, ale możesz spróbować za tydzień 4, 5 - sprzedawca dziwnie na ciebie patrzy i twierdzi, że nigdy czegoś takiego nie oferowali
Uwaga! Przedmiotów trudno dostępnych nie można kupować listownie!
Od rozpoczęcia roku jednym z jej celów życiowych było to aby pójść na każdą lekcję transmutacji, poprzednia poszła jej dość dobrze, ale teraz aby móc wybrać się na kolejną potrzebowała notatnika. Zastanawiając się nad tym jakim cudem nastąpił u niej taki przypływ ambicji właśnie w tym, a może i nawet innych kierunkach znalazła się pod sklepem. Właściwie to mogłaby sobie wybrać kilka innych zajęć na które będzie chodzić, ot takie wszechstronne rozwijanie swoich umiejętności, tylko co mogło ją jeszcze zainteresować? Na pewno zaklęcia, a czy coś jeszcze to się dopiero okaże. Będąc już u Scrivenshafta rozejrzała się za notatnikami a kiedy już wybrała jeden z nich postanowiła też kupić samopiszące pióro. Spojrzała też w stronę mioteł, widząc Błyskawicę przez chwilę miała chęć ją kupić jednak uznała, że póki co wystarczą jej te dwie które już miała. Zapłaciła za rzeczy potrzebne do lekcji i ruszyła dość szybkim tempem do Hogwartu, aby to nie spóźnić się na lekcję.
Miała odbyć się kolejna lekcja transmutacji, więc Bell postanowiła zaopatrzyć się we wszystko co potrzebne, czyli głównie notatnik. Wyglądało na to, że powinna spodziewać się dużo teorii, w odróżnieniu od poprzedniej lekcji, z innym nauczycielem. Może to i dobrze... Krukonka wybrała się do Hogsmeade, żeby zakupić wszystko co potrzeba. Wybrała ładny notatnik i w granatowe, latające kruki z brązowym tłem, a do tego kupiła jeszcze atrament razy dwa: czarny i zielony, tak, żeby nieco ubarwić swoje notatki i potem lepiej się uczyło do testów. Myślała również o zakupieniu pióra samopiszącego, ale uznała, że to bezsensu, przecież nie będzie mruczała pod nosem co ma zapisać, podczas gdy nauczycielka będzie mówiła... Dlatego też wybrała to zwykłe. Potem zapłaciła i wróciła do Hogwartu.
Runa bardzo nie lubiła, kiedy nauczyciele stawiali jakieś dziwaczne wymagania przed swoimi lekcjami. Kup to, kup tamto, jeszcze to też, bo będzie potrzebne, a najlepiej to w ogóle miej przy sobie notatnik i notuj, bo potem wszystko wyleci ci z głowy. Oczywiście że wyleci, jeśli dana osoba skupi się na notowaniu, zamiast na słuchaniu nauczyciela! Mając takie przekonanie, Grímsdóttir postanowiła być cwaniackim cwaniakiem i podczas zakupów u Scrivenshafta zaopatrzyła się nie tylko w coś, w czym mogłaby sobie skrobać wszystkie ważne rzeczy, ale także w coś, co skrobałoby za nią. Tymże sposobem, wydawszy prawie wszystkie swoje pieniądze - kochany dziadek i jego wydzielanie kieszonkowego! - Włoszka opuściła sklep z całkiem sporym uśmiechem na twarzy. Może wreszcie uda jej się skupić na tym, co Callisto postanowiła im wszystkim podyktować.
Gdyby chodziło o jakąś inną lekcję, pewnie nie chciałoby mu się wybierać do Hogsmeade i wydawać pieniędzy. Ale nadchodziła transmutacja z jego ukochaną panią profesor, więc musiał być przygotowany. Profesor Marquett zażyczyła sobie nowych notatników, a on nie chciał jej podpaść brakiem takowego. Już prędzej faktem, że w tym nowym, pachnącym notatniku pojawią się jej karykatury. Uśmiechnął się pod nosem, idąc do kasy z nowym nabytkiem. Nie wiedział czemu, ale odkąd po raz pierwszy zwróciła mu uwagę (czego zresztą nie dosłyszał), uwielbiał ją tak chociaż trochę denerwować. Ciężko powiedzieć, skąd mu się to wzięło, tym bardziej, że zwykle starał się traktować kobiety jak najlepiej. Zresztą niezwykle ją szanował i nie chciał, żeby jego postawa była wzięta za brak szacunku. Kusiło go kupienie jeszcze samopiszącego pióra, żeby chociaż mieć sensowne notatki z lekcji, bo może dzięki temu byłby w jakiś sposób kryty. Zrezygnował jednak. Szkoda mu było pieniędzy. Zapłacił za notes i wrócił do zamku.
Jak mus to mus. Co prawda nie uśmiechało jej się łażenie do Hogsmeade po jakiś tam notes, ale no dobra. Była przecież pilną uczennicą, chciała wypaść jak najlepiej. Szczególnie, że po przyjezdnych ze Sfinksa jednak wszyscy oczekiwali więcej. Że nie będą jedynie dobrzy ze swych dziedzin, w związku których zapisali ich do odpowiednich grup, ale że w ogóle będą dawać dobry przykład sumienności i przede wszystkim - wiedzy. Zaharov nie mogła zignorować tych oczekiwań, a narastająca presja wreszcie nakazała jej wyjście ze swojego kurewsko wysokiego dormitorium i stoczenie się na samo dno dół. A potem przebiegnięcie przez błonia, aż wreszcie zdyszaną dojść do Scrivenshafta. Cóż, chyba dziewczyna nie miała zawrotnej kondycji, ale ciężko ją sobie wyrobić siedząc i tworząc eliksiry bądź wynalazki, albo czytając książki, albo rozkładając istniejące już rzeczy na czynniki pierwsze w celu ich lepszego zrozumienia. W każdym razie, nie przedłużając, kupiła u sprzedawcy notes, a jak zobaczyła do tego samopiszące pióro - postanowiła rzucić się na tak szalony wydatek. I ostatecznie biedniejsza w galeony, ale bogatsza w narzędzia do zdobywania wiedzy - wróciła z powrotem do Hogwartu.
Kiedy tylko dowiedziała się, że na najbliższą lekcję transmutacji potrzebny jest jej nowy notes, przy pierwszej okazji pobiegła do Hogsmeade. Dawno już nie była w papierniczym i nie pamiętała, jakie to świetne. Kiedy tylko przekroczyła próg sklepu, poczuła się jak w innym świecie. Te wszystkie notesy w kolorowych okładkach, pachnące kartki, przeróżne pióra, atramenty... Może i wolała księgarnie, ale sklepy tego typu były zdecydowanie na drugim miejscu. Zanim wybrała notes, minęły pełne trzy godziny. Przejrzała wszystko, co się dało i to dwukrotnie. W końcu proces kupowania notesu jest procesem bardzo skomplikowanym i czasochłonnym, to oczywiste! Chciała dokupić jeszcze kilka piór i kałamarzy, ale było już trochę późno. Właściwie już sklep zamykali. Także wydłubała z kieszeni kilka galeonów, zapłaciła i radośnie wróciła do zamku.
Co za bzdury. Łażenie i wydawanie cennych galeonów. Lepiej je zbierać i się wzbogacać, a nie szastać nimi na prawo i lewo. Notatnik, pff. Scarlett jak tylko to usłyszała na ostatniej lekcji to aż jej się słabo zrobiło. Karma to jednak suka. No ale ruszyła dupę z Londynu. Miała samochód, prawo jazdy, więc czego więcej chcieć od życia? Podjechała w tempie ekspresowym do Hogsmeade, pod sklep Scrivenshafta i zaparkowała gdzieś jak najbliżej. Zamknąwszy auto, weszła do środka pomieszczenia. Od razu, od progu, uderzył ją zapach pergaminu, atramentu i drewna. Pooglądała chwilę te wszystkie miotły, które były wystawione na sprzedaż. Przez chwilę nawet myślała o tym, czy nie zakupić jednej z nich, ale przypomniała sobie smutną wieść - że jest raptem rezerwową w swej domowej drużynie, więc nie będzie na darmo wydawać takiego grubego hajsu. Zażądała więc notesu i samopiszącego pióra, bo przecież ona nie będzie się przemęczać, bez przesady. Zapłaciła, wyszła, wsiadła do samochodu i odjechała z powrotem do swej super willi z basenem.
Nie był zbyt bogaty, dlatego na wieść o konieczności posiadania notesu, a więc także pióra samopiszącego (tak bardzo leń), zrobiło mu się bardzo przykro. I w związku z powyższym pomieszkiwał przez ostatnie kilka dni u rodziców, by potem bez skrupułów wyłudzić od nich cenne galeony. Szczególnie, gdy dowiedzieli się, że dostał stypendium, to bardzo się ucieszyli. Ale na wszelki wypadek skłamał, że dają teraz mało hajsów no i że to stypendium z zaklęć. Na to jeszcze mogli się nabrać, bo gdyby wymyślił chociażby transmutację, to chyba padliby trupem ze śmiechu. A tak to nie muszą niepotrzebnie świrować, że nie robi nic innego tylko tańczy i w ogóle się nie uczy. Wilk syty i owca cała. Dlatego teleportował się z domu do Hogsmeade, by potem sprawnie przekroczyć próg upragnionego sklepu. Rozejrzał się po nim z zainteresowaniem, lecz to i tak nie były rzeczy dla niego. Ograniczył się do kupna notesu i pióra. Pożegnał się ze sprzedawcą, po czym ponownie teleportował się do domu. Ta umiejętność to jednak fajna sprawa.
No cóż, skoro trzeba to trzeba. Oczywiście miała zamiar się przygotować na lekcje, jakżeby inaczej - czy to nie pierwszy raz? Jednak mimo wszystko uważała to za coś zbędnego, niepotrzebnego i przede wszystkim - mocno odbiegającego od przyjętych norm. Niemniej jednak weszła do niesamowitego sklepu, w którym zakupiła dwa niesamowite przedmioty, a potem zapłaciła swoimi galeonami z niesamowitej sakiewki. Oczywiście po drodze przydarzyły jej się mniej ciekawe rzeczy, bo zdążyła się potknąć, a finalnie wylądować tyłkiem w błocie. Miała chyba bardzo zły dzień. Jednak gdy dokonała już swoich niesamowitych zakupów - postanowiła wrócić do szkoły, wszak tyle galeonów poszło na naukę, a na piwo kto będzie miał? Biedactwo!
Katniss przestała lubić wyprawkowe zakupy w wieku trzynastu lat. Od tamtej pory oglądanie mnóstwa kolorowych atramentów, różnorakich piór, małych i dużych notatników nie sprawiało jej przyjemności. Kiedy więc dowiedziała się o konieczności posiadania nowego notesu (jakby stary nie był jeszcze wystarczająco dobry i pusty), zagryzła zęby i ruszyła do Hogsmeade. W końcu te kilka galeonów kieszonkowego mogła poświęcić dla transmutacji, zwłaszcza, że zbliżały się Owutemy. Gryfonka nie mogła odpuścić sobie zajęć z tak błahego powodu jak niechęć kupienia głupiego notatnika. Doszedłszy do sklepu, szybko wzięła interesujący ją przedmiot. Zapłaciła odliczoną kwotę i już jej nie było.
zt
Emmet Andy Thorn
Rok Nauki : I
Wiek : 27
Czystość Krwi : 50%
Dodatkowo : Wilkołak, Kapitan Hufflepuffu, Ścigający
Nigdy nie był szczególnym orłem z transmutacji, toteż zakup notesu na zbliżające się zajęcia był jak najbardziej na miejscu. Dobrze, że sklepy w Hogsmeade oferowały taką możliwość i musiał pisać listu z prośbą o zakupu albo samemu teleportować się do Londynu. Totalna strata czasu, dlatego zjawiwszy się u Scrivenshafta, zaczął krążyć między półkami, celem znalezienia jakiegoś porządnego notesu. W międzyczasie przeglądał resztę asortymentu, nabywając nagłej ochoty na zakup wszystkiego, co posiadali. Ot, taki kaprys, kiedy miało się nadmiar gotówki. A tak naprawdę, to Emmet zamierzał dobrze spożytkować ostatnie kieszonkowe. Nie dostał tego zbyt dużo, ale posiadał jeszcze trochę własnych oszczędności i koniec końców wyruszył właśnie na te zakupy. Wracając do jego przeglądania notesów i piór, musiał przez chwilę powstrzymać się przed podejściem do mioteł. Aż tyle galeonów nie przewalało się przez jego plecak, toteż szybko złapał za pierwszy lepszy notes, po czym podszedł do lady, by zapłacić. Zaledwie sześć galeonów. Całe szczęście wydał je tylko na to, rzucając tęskne spojrzenie w stronę upatrzonej miotły. Kiedyś sobie taką kupi. A teraz pora na transmutację, jeśli chciał ją zdawać w nadchodzącym roku.
W czymś prace domowe trzeba było pisać, a skoro zarządzenie profesor Marquett mówiło wprost o notatniku, Echo nie miała innego wyjścia niż wybrać się po taki notesik. Jako że była bardzo spontaniczną Gryfonką, w gorącej wodze kąpaną zdecydowanie, postanowiła umilić sobie dzień, miesiąc, a może nawet cały rok, nagłą decyzją o nabyciu własnej miotły. Pieniądze zbierała od dłuższego czasu, miała więc sporo oszczędności, które docelowo miały być przeznaczone na płótna, farby, pędzie i wszystko inne, co miało służyć jej artystycznej duszy, ale że trafiła się taka okazja... Uznała więc, że kupi miotłę. I to nie byle jaką. Najwyraźniej była bardzo zdolna, skoro zarobiła aż tyle na wykonywanych pracach, że było ją stać na cudowną błyskawicę, mającą przynieść szczęście na meczach. Ten cel stał się więc głównym celem podróży! Zanim poprosiła ekspedienta, spędziła przy błyskawicy całe wieki, oglądając ją od witek po rączkę. W końcu jednak oderwała się od niej i zdecydowanym głosem zażądała tej właśnie miotły, za którą rzecz jasna zapłaciła. Całe pięćset galeonów. Było jej trochę ciężko wydać tyle pieniędzy na raz (gdyby nie zaklęcie ćwierćwagi, pewnie nie doniosłaby tych galeonów do sklepu) i prawie zapomniała o notatniku na transmutację, ale wróciła się po niego, żeby móc odrabiać prace domowe.
Ah ta transmutacja! Najpiękniejszy przedmiot na świecie no i niestety najbardziej kosztowny. Tak się złożyło, że jego notesik do transmutacji - już piąty z rzędu - został zapisany podczas ostatniej lekcji z profesorem Ralph'em. Tak się też złożyło, że na te zajęcia z transmutacji pani profesor kazał im kupić nowe notesiki, więc młody Gryfon nie był na tym ani odrobinkę stratny. Z szerokim uśmiechem na twarzy wszedł do sklepu, witając się z kasjerem miłym skinięciem głowy i ruszył prosto do półki z notesikami. Długo zajęło mu poszukiwanie tego najlepszego, jego zdaniem, ponieważ były one w tak wielu kolorach, że nie mógł się zdecydować. Wreszcie wziął czarny, najprostszy, bez żadnych wzorków. Jego zdaniem najbardziej do niego pasował, bo chociaż Björkson zdecydowanie nie był tak samo ponury jak notatnik, który zakupił, to jeśli chodzi o naukę, wolał, żeby otaczały go przedmioty, które nie rozpraszają jego uwagi. Strasznie szybko się rozpraszał. Był taki niezorganizowany - gubił wątek w połowie rozmowy, odrabiając pracę domową z eliksirów nagle łapał się na tym, że myśli o tym, kiedy ostatnio mył zęby i przez jak długi czas to robił. Po prostu wszystko, co go dekoncentrowało musiało znajdować się daleko, daleko od niego. Zapłacił sprzedawcy skandalicznie wysoką cenę sześciu galeonów i z zadowoleniem udał się prosto do zamku na lekcję transmutacji, która miała się odbyć już za pół godziny. Oby tylko nie pomylił trasy!
Oczywiście, że Nix przyszła po ten głup zeszyt, przecież za nic w świecie nie przegapiły transmutacji nawet jeśli cały jej nowy imidź temu przeczył. Chociaż jednocześnie zdziwił ją fakt iż musiała kupić jakiś notes. Na jasną cholerę, poco komuś notes przy rzucaniu zaklęć? Nie miała pojęcia, nie zamierzała jednak się z tym kłócić tylko ruszyła do sklepu, w którym znalazła przedmiot, zapłaciła i wyszła.
Liam wszedł szybkim krokiem do sklepu i zaczął gorączkowo rozglądać się po półkach. Potrzebował Notatnika na zajęcia i to jak najszybciej. Zaczął podchodzić do półek i przeszukiwać je w poszukiwaniu notatnika. Nigdzie nie mógł żadnego znaleźć. No jak to tak? Nie ma notatników? O nie, tak być nie może! Skrzywił się na myśl, ze nie kupi tego czego potrzebuje. Na szczęście jeden udało mu się znaleźć. Może to był ostatni? Hmm, teraz można stwierdzić " że głupi ma zawsze szczęście ". Heh no tak. Liam uśmiechnął się sam do siebie wziął zeszyt do ręki i poszedł za niego zapłacić. Po wszystkim wyszedł ze sklepu i udał się do szkoły.
Sunny jak zawsze z szerokim uśmiechem na twarzy udała się do sklepu Scrivenshafta po notatnik, którego aktualnie nie miała w swoim posiadaniu. Zadowolona rozglądała się po sklepie szukając notatnika. Nagle natrafiła na cały stos takich notatników. Zadowolona swoim odkryciem wybrała jeden, który najbardziej się spodobał i udała się do kasy. Po zapłaceniu za zeszyt pożegnała się grzecznie i opuściła sklep z uśmiechem na twarzy.
Notatnik? Serio? Też sobie profesorka wymyśliła. D’Angelo najpierw musiała się postarać o szczególne zezwolenie dyrektora na wypad do Hogsmeade. Typowe dla Ślizgońskiej psorki, że nie pomyślała o upierdliwości i niesprawiedliwości tej swojej, niech ją szlag, zachcianki. Bo co uczeń, bez jakiegokolwiek środka transportu mógł zrobić, żeby cholernej babie załatwić kawałek pergaminu? Jakby ten, który szykowali sobie uczniowie Hogwartu na takie właśnie okazje, jej nie wystarczał. Potrzebowała specjalnego papieru? Może chciała nim sobie podcierać szlachetny tyłek? D’Angelo naprawdę była zbyt cięta na tak egoistyczne zagrywki, żeby dłużej się nad tym zastanawiać. Po prostu ruszyła do sklepu, ciesząc się nie samą wycieczką, a jej szybkim rytmem. Weszła do pomieszczenia, nie zachwycając się nad zapachem atramentu, wonią drewna, którą przecież lubiła. Nad niczym. Wpadła i wypadła z opłaconym notatnikiem. Z masą myśli, jak poprawić sobie humor dzisiejszego dnia. I każda z nich przewidywała przy tym zrujnowanie go komuś innemu. Niestety. Może powinna była jednak wylądować u Ślizgonów? Nieee…. Nope. To było głupie. Dom Salazara ległby w gruzach pod naporem takiego geniuszu.
Noel nie był zbyt pilnym uczniem, ale był na tyle zdolny, ze do tej pory radził sobie bez zarzutów. Gdy jednak przyszło co do czego okazało się, ze jako mało przykładny uczeń nie ma notatnika. Cóż, sowa mu uskubała poprzedni, z nerwów, ze musi zapierdalać non stop z listami. Wte i we wte. Kazdy by się wkurzył, co nie? Więc po prostu bezczelnie przycupnęła któregoś dnia na jego biurku i wcisnęła cały notatnik. Nie dosłownie, bo kawałek po kawałku, skubała, śmiecąc przeokropnie. i to nie tylko ckliwa, lecz prawdziwa historia. Dlatego by sprawdzić się na lekcji i przykładnie oddać zadanie domowe musiał się wyposażyć w nowy. Wszedł do sklepu i zamiast rozejrzeć się za takowym od razu ruszył do jakiejś dziewczyny, która wyglądała na obeznaną. Może to właśnie tutaj lubiła spędzać wieczory i popołudnia, myśląc godzinami nad wyborem odpowiedniej okładki, która podkreślałaby jej szklankowe okulary. Wystarczyło, by spytał o notatnik, a już miał go w rękach. Nie zdążył jej nawet oczarować swoim uśmiechem. Cóż, miał to co chciał. Po drodze zgarnął jeszcze samopiszące pióro bo był dość leniwy. I rozrzutny przy okazji. Ale KTO BOGATEMU ZABRONI. No kto? Opłacił swoje zakupy i zniknął wszystkim z pola widzenia, mając jedynie nadzieję, ze ten notatnik przetrwa więcej niż poprzedni.
Kolejna lekcja transmutacji, kolejna nauczycielka, kolejny problem. Po co miał kupować ten cholerny notatnik, który kosztował go całe sześć galeonów? Dla Chapmana nie był to ani problem, ani jakiś spory wydatek, jednak była to rzecz zbędna. Z całą pewnością użyje go tylko raz, na te cholerne zajęcia przeznaczone właśnie dla niego. Chociaż może tak kobieta będzie go wymagała na każde następne zajęcia? Wywrócił więc tylko oczami i posłusznie udał się do sklepu Scrivenshafta, w którym chyba jeszcze nigdy nie był. Zawsze wszystkie potrzebne rzeczy kupował przed rozpoczęciem roku w Londynie i to starczało mu przeważnie na cały semestr. Podczas przerwy zimowej dokupował kolejno potrzebne rzeczy i miał spokój przez cały rok szkolny. Ewentualne braki domawiał za pośrednictwem sowy. Wybór notatników przeraził go tak bardzo, że zdecydował się na ten najbardziej oczywisty - z zielono-srebrnym wężem Slytherinu wijącym się na okładce. Z niezadowoleniem oddał sześć galeonów sprzedawcy i wyszedł ze sklepu kręcąc z niedowierzaniem głową. W duchu obiecał sobie, że nigdy więcej nie będzie kupował po tak skandalicznie wysokiej cenie. Był bogaty, jasne, ale czy to upoważnia go do wyrzucania pieniędzy w błoto?
Krótka wycieczka do Hogsmeade kosztowała go rzecz jasna drobne zakupy na nadchodzącą lekcję transmutacji. Jakoś wcześniej nie miał okazji wpaść po notatnik i właśnie teraz nadrabiał ową zaległość. Uwielbiał zmienianie jednej rzeczy w drugą, toteż za nic w świecie nie mógł sobie odpuścić uczestnictwa właśnie w tych zajęciach. Co prawda Sfinks i szperanie w bibliotece zajmowało całkiem dużo czasu i mimo braku przykładnych zdolności organizacyjnych, zawsze znajdował godzinę lub dwie na wycieczkę po potrzebne materiały. W samym sklepie zeszło mu jakieś pięć minut. Bez kolejek, zbędnego przeglądania szpargałów. Tylko zakup notatnik i z powrotem do zamku. Oczywiście nie potrafił powstrzymać się od tęsknego spojrzenia na te śliczne, zaczarowane pióra albo nową buteleczkę atramentu, jednak nie miał przy sobie wystarczająco dużo galeonów na większe szaleństwo i zapłaciwszy miłej pani za ladą te sześć złotych monet, ruszył w dalszą wędrówkę.
Jak to się stało, że szykując się na nowy rok szkolny, Vacheron zapomniała o tak podstawowej rzeczy, jaką był notatnik? Co prawda miała swój ukochany notatnik, z miękkimi stronami i niekończącym się zasobem pergaminu, który mogła rozkładać w dowolne formaty, właśnie ten, który jakiś czas temu dostała od Gittan, jednak ten notatnik był specjalny, tylko i wyłącznie do jej ukochanych starożytnych run, które potrzebowały wyjątkowych materiałów piśmienniczych. Na transmutację nie miała takich wymagań. Dobrze jednak, że zanim udała się na zajęcia, ktoś jej przypomniał o tym jakże istotnym szczególe, który tak pominęła, a że miała akurat przerwę w zajęciach, popędziła do Hogsmeade, do pierwszego lepszego sklepu, o którym wiedziała, że sprzedają notatniki. Upolowała jeden egzemplarz, wręczyła odliczoną sumę sprzedawcy i popędziła na lekcję.
Do Cezara chyba w końcu powoli docierało, że za kilka miesięcy skończy się ostatni rok szkolny, który spędzał teoretycznie na uczeniu się przydatnych w dorosłym życiu rzeczy i należałoby ogarnąć dupę i zacząć w końcu chodzić na lekcje. Gdyby na ścieżce kariery były potrzebne rekomendacje nauczycieli, miałby przechlapane, to pewne. Średnio podobał mu się pomysł latania po sklepach i kupowania jakiś rzeczy z dedykacją do danego przedmiotu, ale cóż, jak mus to mus, dlatego po drodze do Hogwartu przed zajęciami wstąpił do Sklepu Scrivenshafta i nabył niezbędny notatnik za cenę całych sześciu galeonów. Szaleństwo. Wręczył zapłatę sprzedawcy, zabrał swój nabytek i udał się prosto do zamku.
Cały rok w Hogwarcie traktowała profesora Morrisa jak najlepszego, szwedzkiego zioma. Patrząc na niego na lekcjach, cały czas powtarzała sobie w myślach, że Aden musi mieć jakieś skandynawskie korzenie. Był taki piękny. I w dodatku miał durne pomysły. Dlaczego wymagał aż dziesięciu sztuk pergaminu? Svensson miała go tylko dziewięć sztuk, a w sklepie nie sprzedawali go pojedynczo. W dodatku pióro, przeczytała na głos, patrząc na wymagania dotyczące lekcji. Szkoda, że nie mogła użyć swojego. Już widziała jakby pożyczyła je Morrisowi, a ten zapisałby pytanie na pergaminie. Pewnie zorganizowałby jakąś kartkówkę. A nagle na kartce zanim zdążyłby oddać ją Svensson pojawia się napis: i ty tego nie wiesz? skandal! Grzecznie podeszła do sklepu, przeglądając jeszcze notatniczki. Myślała o Frejce, co by jeszcze jej kupić, ale niestety nie było tu żadnych finezyjnych. Poprosiła o pióro oraz pergaminy, płacąc przy kasie. Wróciła z powrotem do Hogwartu, zastanawiając się, co mogłaby zjeść pysznego, żeby się rozgrzać. Oj, tak! zt
Leonardo stwierdził, że musi się wreszcie zaopatrzyć w niezbędne przyrządy, które potrzebne są każdemu uczniowi, bez wyjątku. Dziesięć arkuszy pergaminu kończy się stanowczo za szybko, a pióro.. ma ich masę. Wolałby jednak mieć coś, dzięki czemu nie będzie musiał sam skrupulatnie notować całego przebiegu lekcji. Postanowił więc kupić samopiszące pióro, za kosmicznie wysoką cenę dwudziestu czterech galeonów i pergamin, który na historię magii był mu bezwzględnie potrzebny. Wywrócił tylko oczami, gdy znalazł się w sklepie i rozejrzał się po wszystkich półkach, żeby namierzyć i podejść do tej właściwej. Nie skupiał się jednak na zakupie. Jego myśli całkowicie pochłonęła możliwość nauczenia się animagii. Wiedział, że jego wcześniejsze próby, przeprowadzone jeszcze w Stavefjord były do niczego, ale był wtedy dzieciakiem.. miał za małą wiedzę z transmutacji i nie było szans, żeby próby zakończyły się sukcesem. Teraz miał przed sobą wizję długich godzin nauki z profesorem Ralphem, co napawało go wszechobecną radością i optymizmem. Zapłacił za cały swój zakup dwadzieścia pięć galeonów i wyszedł ze sklepu, pędząc od razu do klasy historii magii.
Właściwie Merlin jeden raczy wiedzieć, co robiła Freya, kiedy powinna przygotowywać się do rozpoczęcia roku szkolnego, skoro już na samym jego początku co chwila była uświadamiana o karygodnych brakach w swoim inwentarzu przyborów piśmienniczych i co chwila musiała lecieć na złamanie karku do sklepu. Ostatnim razem skończyło się to spóźnieniem i niezbyt udaną lekcją, dlatego też tym razem postanowiła być mądrzejsza i udać się na zakupy dzień wcześniej w drodze powrotnej z zamku do mieszkania w Hogsmeade. Przywitała grzecznie sprzedawcę, poprosiła go o całą paczkę arkuszy pergaminu i pióro samopiszące o zawrotnej cenie. Zaraz jednak przez głowę przeszła jej myśl, że Adena chyba szlag trafi, gdy zobaczy, że zaczarowane pióro pisze za nią, a ona siedzi sobie wygodnie z założonymi rękami, dlatego też postanowiła dodatkowo zaopatrzyć się w zapasowe pióro (w końcu w trakcie pisania ostatniego wypracowania dla Morrisa złamała aż dwa pióra!) i swój ulubiony atrament w kolorze ciemnośliwkowym. Jej budżet ubogiego studenta został tymi zakupami mocno nadszarpnięty, dlatego z żalem odliczyła galeony wręczane sprzedawcy i mogła liczyć tylko na to, że w najbliższym czasie nie będzie musiała ponownie pędzić do sklepu po jakiś wydumany ekwipunek.
Tak tak, nie minął nawet tydzień, a Weatherly już powracał do Scrivenshafta po kolejne rzeczy, które nauczyciele z uporem maniaka pchali na listę rzeczy niezbędnych do wzięcia udziału w zajęciach. Doprawdy, jakby chcieli wszystkich zniechęcić do przychodzenia na lekcje. Cesaire jednak ostatecznie postanowił zadbać o swoją edukację w ostatnim roku szkoły i tym oto sposobem ponownie zawitał w niewielkich rozmiarów sklepie z przyborami piśmienniczymi, przed powrotem do mieszkania po treningu quidditcha. Porozmawiał chwilę z sędziwym sprzedawcą, pytając o najlepiej ścięte pióro i najlepszą gramaturę pergaminu, po czym nabył dziesięć arkuszy, pióro i atrament w kolorze wyjątkowo ciemnej butelkowej zieleni. Zapłacił za zakupy, poczekał na resztę i z paczką pod ręką opuścił sklep.