Głupio pyta, sam dobrze wie, że Harmony oprócz chodzenia na lekcje, tak jak każdy również uczęszcza na dodatkowe kółka, a także przewodniczy im, czy chociażby ma swoje łyżwy. Gra również w drużynie quidditcha, sam do tego się trochę przyczynił i był z tego bardzo dumny! Ostatnio też nie za wiele widuje się, ze swoją siostrą, chociaż należą do tego samego domu, gdyby powiedzmy, była chłopcem, wyglądałoby to inaczej? Z pewnością nie. W jej krwi krążyło coś na zasadzie bomby, która nie pozwalała usiąść w miejscu i cieszyć się ciszą, czy spokojem. Lubi to w niej i wcale go to nie męczy, wręcz przeciwnie wydawało mu się, że w jej towarzystwie doładowuje się niczym te mugolskie urządzenia przenośne, w które cały czas wpatrywali się niemagiczni.
-
No tak, racja sam czasami nie mam czasu... -
się wysrać. Tego nie zamierza mówić przy uroczej Lloyd. Tak naprawdę nie wie, jak to jest między dziewczynami. Z mężczyznami jest prosto, jak jakiś konflikt dadzą sobie po zaklęciu w mordę, potem pójdą wypić i wszystko gra. Kobiety za to coś kombinują, planują, chowają urazę, jakby planowały krwawą zemstę — trochę się ich boi. Trzeba być czujnym w ich obecności jak cholera, zwłaszcza jak mają te dni...
-
Lubie dowiadywać się czegoś nowego o sobie. - Przytakuje jej, uśmiechając się, nie mając zamiaru już drążyć tematu na temat Remy i historii, które z pewnością koloryzowała na jego temat, jakby sama malowała w galerii u Swansea'ów.
Co do Easton, Winni myśli, że wszyscy wiedzą, kto to jest Darby, dlatego nawet na moment mu nie przychodzi do głowy, żeby się wytłumaczy, że to jego najlepsza przyjaciółka, a nie dziewczyna... Chociaż bardzo by chciał, żeby była jego dziewczyną, ale to wszystko jest takie skomplikowane, że czasami budząc się z wielkim kacem, zastanawiał się, czy nie walnął czegoś głupiego, po pijaku na przykład wyznał jej miłość.
Kiwa głową na krótką odpowiedź puchonki, kiedy powiedział o przyczepie. Sam nie czuje potrzeby, aby dzielić się wszystkimi swoimi wspomnieniami z niedawno co poznaną dziewczyną, chociaż wydaje się taka sympatyczna; niektóre skrawki minionej przeszłości na zawsze już będą jego, a inne trafią do dziennika podróżniczego.
Chichocze, gdy Valerie określa Venetie niezbyt pachnącym miejscem.
-
Czyli trzeba chodzić ze spinaczem na nosie? - Stwierdza bardziej niż pyta. Nie żałuję, że przegapił tyle ciekawych venetiańskich miejsc do swoich rysunków. Remy narobiła dużo zdjęć, miał co oglądać.
-
Puchonkę - pomocniczke. - Macha ręką na słowo frajer, które totalnie mu nie pasuje. -
Frajerów dużo jest w Slytherinie. - Szepczę to ostatnie słowo, rozglądając się na boki, udając wielką konspire, chociaż tak naprawdę żartuje. Zna nie jednego spoko ziomka u zielonych, ale reputacja wychowanków Helgi Hufflepuff jest teraz dla niego najważniejsza, bo ma przed sobą jedną z nich, śliczną Valerie Lloyd, artystkę!