Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Pub przy dworcu kolejowym

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Strona 2 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5  Next
AutorWiadomość


Drake Bennett
Drake Bennett

Student Hufflepuff
Rok Nauki : III
Wiek : 30
Czystość Krwi : 10%
Galeony : 301
  Liczba postów : 240
http://czarodzieje.org/t4899-drake-bennett
http://czarodzieje.my-rpg.com/t4902-drastyczna-poczta
Pub przy dworcu kolejowym - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Pub przy dworcu kolejowym - Page 2 Empty


PisaniePub przy dworcu kolejowym - Page 2 Empty Pub przy dworcu kolejowym  Pub przy dworcu kolejowym - Page 2 EmptyCzw Maj 23 2013, 10:58;

First topic message reminder :


Pub przy dworcu kolejowym

Powrót do góry Go down

AutorWiadomość


Elsa de Rousvelt
Elsa de Rousvelt

Student Slytherin
Rok Nauki : II
Wiek : 29
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : pół-wila
Galeony : 530
  Liczba postów : 232
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7604-elsa-yvette-de-rousvelt
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7609-elsowa-poczta
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7651-elsa-de-rousvelt
Pub przy dworcu kolejowym - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Pub przy dworcu kolejowym - Page 2 Empty


PisaniePub przy dworcu kolejowym - Page 2 Empty Re: Pub przy dworcu kolejowym  Pub przy dworcu kolejowym - Page 2 EmptyNie Mar 02 2014, 19:37;

To mógł być naprawdę miły dzień. Przemiły. Cudowny.
W tym całym napływie emocji i obserwacji twarzy, za którą właściwie potwornie tęskniła, nie zwracała zupełnie żadnej uwagi na otoczenie, dlatego też nie zorientowała się, że herbata postanowiła uciec ze szklanki wprost na spodnie i cudowne ciało Kanadyjczyka. Pewnie po prostu wykipiała, poddając się temperaturze, która nagle urosła! Nie była co prawda mlekiem, ale przecież w Londynie piło się taką z jego dodatkiem. W ten właśnie sposób herbata postanowiła przerwać przełomowy moment w życiu Elsy, pokusiłabym się nawet o stwierdzenie, że w życiu obojga. Dziewczyna drgnęła, kiedy Jack zerwał się nagle, aby ratować sytuację. Rousvelt była głownie zdziwiona, a do tego zaczynała odczuwać nieunikniony stres, który prędzej czy później musiał pojawić się w tej sytuacji. Nie mogła powstrzymać delikatnego uśmiechu, jednak daleko mu było do kpiny czy wyśmiewania. Fakt, rozbawił ją nieco i mimo wszystko - tak było lepiej. Nie chciała odkładać spraw do następnego spotkania, mniej lub bardziej przypadkowego, ale stwierdziła, że do swego rodzaju "formalności" może przejść później. Teraz chwyciła serwetkę i podała mu ją, równocześnie nieco budząc się z nadmiaru przeżyć. Kelnerka chyba nie do końca wiedziała co robić, stojąc przy stoliku, więc Elsa odebrała od niej szmatkę (czystą, żeby nie było) i zamówiła herbatę, tym samym oznajmiając Reyesowi, że nigdzie się stąd nie rusza.
- Huh, gorąco, co? - zapytała, bardziej rozbawiona niż cokolwiek innego. Tylko troszkę martwiła się, czy oby nie poparzył sobie zbytnio. Ud. Dokładnie.
Odczuwała niemałą satysfakcję, gdy patrzył na nią, tak cudnie oniemiały. Jedynym mankamentem mogło być to, że patrzył bardzo powierzchownie, jednak tej myśli Elsa nie zdążyła do siebie jeszcze dopuścić. Tak było lepiej, prawdopodobnie łatwiej. Obserwowała go, gdy tak się krzątał.
- Nic ci nie jest? - zapytała w końcu, kładąc łokcie na stole i pocierając swoje dłonie, żeby je nieco rozgrzać, choć i tak zrobiło się wystarczająco ciepło. Brak przygotowania do spotkania zmusił ją do odkładania pytań, które chciała zadań. Były nieuniknione, wiedzieli to oboje.
Powrót do góry Go down


Jack Reyes
Jack Reyes

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 29
Czystość Krwi : 50%
Dodatkowo : legilimencja & oklumencja
Galeony : 582
  Liczba postów : 623
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7536-jack-reyes
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7537-big-jack
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7539-jack-reyes
Pub przy dworcu kolejowym - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Pub przy dworcu kolejowym - Page 2 Empty


PisaniePub przy dworcu kolejowym - Page 2 Empty Re: Pub przy dworcu kolejowym  Pub przy dworcu kolejowym - Page 2 EmptyPon Mar 03 2014, 12:41;

Tak. Ten dzień mógł być bardzo miły.
Jednakże póki co, to zaliczył jedynie spotkanie z Elsą, pierwsze od roku, a potem z gorącą herbatą, która chwilowo siała większe spustoszenie w jego egzystencji aniżeli siedząca przed nim dziewczyna. Ale to tylko chwilowo. W każdym razie zamrugał po raz kolejny, próbując w jakikolwiek sposób dojść do siebie i nie siedzieć omamiony jakimiś magicznymi urokami jak ostatni debil. Skóra trochę parzyła, ale na szczęście nie na tyle, aby sprawiać realne problemy. Bardziej bolała świadomość tego, że nie miał pojęcia, co mógłby powiedzieć po tak długim czasie de Rousvelt. Szczególnie, że ich ostatnia wymiana listów niw wróżyła niczego dobrego, a on za wszelką cenę nie chciał wyjaśniać powodu swojej ucieczki. Musiałby się przyznać nie tylko do tego, że coś źle zrobił, ale także do tego, że jest tak naprawdę biednym studenciakiem. Jego ojciec ciężko pracował, aby utrzymać dzieciaki, bo na swoją byłą żonę nie mógł liczyć. Rebecca go odciążyła, bo była tak bystra, że dostawała stypendium. Jednakże pozostała trójka nie była aż tak ogarnięta. No, dobra, Will szybko zakończył edukację, ale ciężko mówić w tym przypadku o jakiejkolwiek uldze, skoro wpadł w uzależnienie od odurzających eliksirów i tak naprawdę nikt nie wie, czy jeszcze żyje. Jack wstydził się swojej historii, bo miał wrażenie, że spowiadając się z tego wychodzi na jakąś pizdeczkę, a jednak miał dosyć określone poglądy i usposobienie. Dosyć ciężkie, z naciskiem na to, że facet powinien być facetem i tyle. Powinno być go stać na jakieś tam wybujałe zachcianki swej kobiety, a on zamias wydawać to, co zarobił, zdecydowanie wolał to odkładać na ciężką przyszłość. Zapewne było to jednym z czynników, z powodu którego się nie ustatkował. O ile w ogóle można mówić o czymś takim w tak młodym wieku!
Popatrzył na ślizgonkę zdezorientowany i zaskoczony, bo po tym wszystkim nie spodziewał się... że będzie aż tak miła. Przewidywał jednak, iż jest to zapewne tylko chwilowe, dlatego w panice próbował zmusić swój rozum do rozsądku, aczkolwiek szło mu to bardzo opornie. Kiedy stolik był wytarty, a on patrzył się na blondynkę, przychodziło mu do głowy wiele myśli, ale żadna nie była godna tego, aby zaprezentować ją światu zewnętrznemu. To było cholernie irytujące.
- Tak, tak, wszystko dobrze - odparł w końcu, nieco nieprzytomnie. To była chyba kompleksowa odpowiedź na oba pytania, taki skrót myślowy, ale nie mam pojęcia, czy Elsa to zrozumie, bo to jednak skomplikowana sprawa hehehs. - Często tu przychodzisz? - zagaił, z braku laku, a uwierzcie, iż to było najsensowniejszym, co mogło teraz paść z jego ust. Mimowolnie sięgnął też po resztkę herbaty, którą powoli sączył, sądząc, iż w ten sposób jest zwolniony z jakichkolwiek tłumaczeń!
Powrót do góry Go down


Elsa de Rousvelt
Elsa de Rousvelt

Student Slytherin
Rok Nauki : II
Wiek : 29
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : pół-wila
Galeony : 530
  Liczba postów : 232
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7604-elsa-yvette-de-rousvelt
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7609-elsowa-poczta
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7651-elsa-de-rousvelt
Pub przy dworcu kolejowym - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Pub przy dworcu kolejowym - Page 2 Empty


PisaniePub przy dworcu kolejowym - Page 2 Empty Re: Pub przy dworcu kolejowym  Pub przy dworcu kolejowym - Page 2 EmptyWto Mar 04 2014, 17:58;

Szczerze powiedziawszy, Elsa nie była zbyt skora do siania spustoszenia. Nie był to bynajmniej przejaw lenistwa, raczej niemałego zmęczenia. Ostatnie dni dawały jej zbyt dużo - dostała ciężki bagaż, zwiększający się z każdą kolejną dobą. Zaczęło się od listów, które przerwały sielankę, przecięły sieć złudzeń, kojących zranione serce. Niedługo później zajęła się przeprowadzką do nowego mieszkania (polecam spotkać się kiedyś na schodach!), spotkała Isaaca, od którego dostała tajemnicę. Nie była ona wcale łatwa, w żadnym stopniu nie pomogła w odciągnięciu się od spraw, zajmujących głowę. Do tego wszystkiego dochodziła Lesley i nieprzewidziany ciąg wydarzeń z ich mieszkania. Teraz z kolei natknęła się na Reyesa, zupełnie nieprzygotowana na to spotkanie. Nie miała czasu na uporządkowanie myśli, choć próbowała się z nimi uporać zarówno w ciągu dnia, jak i podczas bezsennych nocy. Była zmęczona, a niechciane emocje zdawały się wracać ze zdwojoną siłą. Walczyła z nimi, starała się być silna i pochłaniało to jej uwagę w ogromnym stopniu. Nie chciała jej rozpraszać serią pretensji. Nienawidziła gniewu, nie chciała go do siebie dopuszczać, nie chciała stracić kontroli. Musiała stopniować złość, aby uniknąć wybuchu, nie mogąc dać się ponieść emocjom. Tym bardziej nie w tym momencie. Bowiem, mimo wszystko, najgorszą z możliwych opcji wydawało jej się teraz opuszczenie pubu. Pragnęła towarzystwa mężczyzny, który siedział naprzeciw. Choć nie przyznawała się nawet przed sobą, chciała słuchać jego głosu i szukać prawdy w jego oczach. Gdyby miała zalążek pojęcia o jego sytuacji finansowej, machnęłaby na to ręką. Nie zależało jej na tym aż tak. Pod tym względem była samowystarczalna i nigdy nie narzekała na brak pieniędzy. Co nie znaczyło, że życie miała bezstresowe. Podczas gdy Jack miał na głowie rodzinę, Elsa wciąż walczyła z przeszłością, która nie dawała o sobie zapomnieć.
Wila odebrała herbatę od kelnerki, dziękując jej skinieniem głowy, choć spojrzeniem racząc na nieznaczny moment. Spokojnie przeniosła wzrok na Reyesa.
- Eliminujesz miejsca, w których mógłbyś mnie spotkać? - zapytała, nie hamując nuty pretensji, przebijającej się przez spokój, z jakim wypowiedziała pytanie. Spojrzenie wbiła w filiżankę. - Nie, jestem tu pierwszy raz - odpowiedziała po chwili, przesuwając palcem po rondzie talerzyka.
- Jak się miewa mniejsze zło? Jest już mikroskopijnych wielkości, czy może prawie tak ogromne, jak ja? - wypaliła, krzyżując ręce i unosząc głowę. Mimowolnie podniosła lewą brew. - Wytłumacz mi, Jack. Nie rozumiem tak samo, jak nie rozumiałam wtedy. Wierzę, że miałeś powód, albo chcę wierzyć. Nieważne - pokręciła głową, nie chcąc gubić się w niepotrzebnych zawiłościach. - Wytłumacz mi, dlaczego?
Powrót do góry Go down


Jack Reyes
Jack Reyes

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 29
Czystość Krwi : 50%
Dodatkowo : legilimencja & oklumencja
Galeony : 582
  Liczba postów : 623
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7536-jack-reyes
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7537-big-jack
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7539-jack-reyes
Pub przy dworcu kolejowym - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Pub przy dworcu kolejowym - Page 2 Empty


PisaniePub przy dworcu kolejowym - Page 2 Empty Re: Pub przy dworcu kolejowym  Pub przy dworcu kolejowym - Page 2 EmptySro Mar 05 2014, 10:15;

Mimo szczerych chęci nie potrafił być przy niej opanowany i beznamiętny jak zazwyczaj. W ogóle przy kobietach zmieniał się nie do poznania, ale to co wyprawiała z nim Elsa przechodziło ludzkie pojęcie. Przy Sparks przynajmniej potrafił się wkurzyć, trzasnąć pięścią w ścianę tuż obok jej twarzy i nie przejmował się tym zbytnio. De Rousvelt go o tyle przerażała, że czuł się przy niej bezbronny. Rozbrojony ze wszystkiego, czym mógł próbować nie ulegać jej wplywom. Dopieropo dłuższym przebywaniu z nią w miarę się przyzwyczajał, mógł pozwolić sobie na więcej. Jednak po tak długim rozstaniu znów był taki jak na początku ich znajomości. Lekko otumaniony i zagubiony w tym całym wilowym świecie. Starał się na nią nie patrzeć, bo tak było łatwiej. Z pewnością dlatego tak długo zajęło mu podbijanie serca siedzącej przed nim kobiety. Był nieco nieporadny, zyskiwał tak naprawdę jedynie swoim uporem, że wciąż do niej przychodził po kolejnej porażce. I później mógł być wreszcie sobą, ale to był proces długi i bardzo czasochłonny. Czy był tego wart? Tak, spędził ze ślizgonką masę wspaniałych chwil, ale dla niej lepiej by było, aby nigdy się na niego nie natknęła. Los lubi płatać figle.
Starał się zachowywać jak gdyby nigdy nic, sącząc powoli swoją herbatę, jednak nie było mu to dane. Drgnął, kiedy Elsa zadała pytanie i wbił w nią zaskoczone spojrzenie niebieskich tęczówek. Nie pomyślałby o tym, a to byłby taki świetny pomysł! więc zdziwił się, że jej to przyszło do głowy. Wzruszył ramionami i uśmiechnął się delikatnie, zabieraj wzrok z powrotem za okno. Śnieg. Nagle miał ochotę się ochłodzić, bo czuł niesamowity gorąc herbaty i atmosfery. A jeszcze paręnaście minut temu szczękał zębami i psioczył na mróz za drzwiami.
- Tak, rozrysowałem sobie nawet mapę. I mam ludzi, którzy pstrykają ci fotki znienacka, prowadząc twój dziennik aktywności - odparł, nieco ironicznie, ale wciąż się nieznacznie uśmiechał. Znów na nią spojrzał, słysząc jej dalsze słowa. Paradoksalnie bał się usłyszeć to, co padło z jej ust, ale jednocześnie wiedział, że to w końcu nastąpi. Westchnął, nie wiedząc, jaką taktykę teraz przyjąć. Nie chciał jej mówić prawdy, to było pewne. Nie powinna tego od niego oczekiwać. A może jednak? W końcu czuła się pokrzywdzona. Wyciągnął rękę w geście bezradności, przymykając lekko oczy.
- Czy w... ty nie możesz mi czasem po prostu zaufać? Wiem, wiem, zjebałem, ale czy tak ciężko uwierzyć, że po prostu miałem powód? - spytał lekko zdenerwowany. - To jest ciężka sprawa. Nielegalna. Nie mogę tak po prostu o tym paplać - dodał, patrząc na nią błagalnie. Nie miał pojęcia, czy to, co właśnie postanowił jest słuszne. To się okaże.
Powrót do góry Go down


Elsa de Rousvelt
Elsa de Rousvelt

Student Slytherin
Rok Nauki : II
Wiek : 29
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : pół-wila
Galeony : 530
  Liczba postów : 232
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7604-elsa-yvette-de-rousvelt
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7609-elsowa-poczta
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7651-elsa-de-rousvelt
Pub przy dworcu kolejowym - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Pub przy dworcu kolejowym - Page 2 Empty


PisaniePub przy dworcu kolejowym - Page 2 Empty Re: Pub przy dworcu kolejowym  Pub przy dworcu kolejowym - Page 2 EmptyPią Mar 07 2014, 00:23;

Elsa była przyzwyczajona do swojego uroku i efektów, jakie wywoływał u płci przeciwnej. Miała przewagę, nawet sporą, jeśli chodziło o prowadzenie jakichkolwiek rozmów z mężczyznami. Szybko i sprawnie naprowadzała wszystko na właściwą drogę, odpowiadającą jej zachciankom, manewrowała sprytnie spojrzeniem i manipulowała zmysłami rozmówców. Przy większych staraniach można było osiągnąć naprawdę zjawiskowe efekty - ogłupić, podporządkować, podyktować swoje warunki, aby wreszcie odejść z wielką satysfakcją. Mściła się, obalając pomnik porażki i zawodu, jaki postawił jej Jack. Wyładowywała sukcesywnie swoje niespełnienie, pastwiąc się na innych. Rozpalała ich zmysły i mamiła, wciąż udając, kręcąc i kusząc. Samo w sobie było to niesamowicie przyjemne, lecz nie pomagało zapomnieć. Swoją zemstą nieświadomie pielęgnowała wspomnienia, właśnie poprzez rany zadawane innym ludziom. Gubiła się w tym, choć uparcie twierdziła, że ma wszystko pod kontrolą, ba, była nawet przekonana, że tak jest. Dobrze jej było w tej nieświadomości, całkiem przyjemnie i beztrosko, jeśli nie zważać na resztę sytuacji, pogarszających nieco stan ogólny.
Jack zdobył ją swoimi staraniami. Nigdy wcześniej nie sądziła, że ktokolwiek zdoła zbliżyć się na tyle, aby przełamać całą otoczkę uroku, a tym samym sprawić, że nie dyktowała wszystkich warunków. Przebił się i zaimponował jej, dając czas na poznanie. Chcąc czy nie, oswoił ją z innym punktem widzenia i przekonał, że wcale nie musi się tak bronić. A potem zniszczył wszystko, co zdążył zbudować, za jednym zamachem. Bardzo bolesnym zresztą. Przeszła przez okres nienawiści i przestała żałować, że go poznała. Nie trzymała w sobie wyłącznie złych wspomnień, te szczęśliwe bywały zaś jeszcze bardziej bolesne niż samo odejście Reyesa. Ze świadomością, że skończył nagle i jakby nie patrzeć - brutalnie, bo wyrwał ją z niespodziewanie ze świata, który zaczynała sobie układać. Wraz z okresem oczekiwania na odzew, przedłużającym się o kolejne miesiące, gasił nadzieję, która tliła się coraz słabiej i kiedy miała się ku kompletnemu wygaśnięciu, postanowił przypomnieć o swoim istnieniu.
- Wiedziałam, że ten dziwny dźwięk to nie przypadek, ciągle coś za mną pstryka - odpowiedziała, wywracając oczami. Nie była w stanie powstrzymać serca, gdy przyspieszyło na widok "nieznacznego uśmiechu". Zbyt długo go nie widziała. Do uczucia skrępowania było jej jeszcze bardzo daleko, jednak wyobraźnia nie chciała się uspokoić, dlatego starała się nie patrzeć na niego zbyt długo, choć nie powstrzymywała się przed wymianą krótkich spojrzeń. Trudno było powstrzymać naturalne pragnienie, które chciało kierować dłonią i badać ciało. Chciała sprawdzić, jak zmieniło się od ostatniego spotkania. Marzyła o skróceniu odległości, jaka ich dzieliła. Ostatecznie była tylko człowiekiem i nie chciała, żeby ulegał. Wolała go, gdy był szczery i przyzwyczajony do działania jej genów. Nawet jeśli sama zazwyczaj dążyła do dominacji i władzy, tu wszystko przybierało inną formę, zniekształconą i odrębną. Chciała dodać coś jeszcze, ale nie planowała więcej żartów na ten moment. Byli sobie dłużni kilka innych słów.
- W tym problem, że mogę. Zaufałam - zaczęła, czując, jak coś blokuje swobodny przepływ słów. Cudownie, z tym też nigdy nie miała styczności. Odczekała moment, przytrzymując chude palce na filiżance, zupełnie nie zwracając uwagi na to, że herbata była jeszcze gorąca i parzyła. - Zaufałam. Czekałam, aż się odezwiesz, liczyłam te cholerne dni - mówiła, czując że jeszcze chwila i uzewnętrzni się zbyt mocno. Na to nie mogła pozwolić. Ckliwe zwierzenia były cechą słabych ludzi. Dopiero teraz oderwała palce od filiżanki, strzepując je lekko. Syknęła cicho, ale kontynuowała. - Nie chodzi o to, czy i jak ciężko uwierzyć, Jack. Zniknąłeś i nie dawałeś znaku życia, a oboje wiedzieliśmy, gdzie jesteśmy. Chcę zaufać, ale co z tego? - zapytała, podnosząc wzrok.
- Przypuśćmy, że ufam. Że nie wnikam w szczegóły i nie pytam, jaki związek ze mną mają twoje nielegalne sprawy - powiedziała, przechylając głowę w stronę okna i obserwując przez chwilę życie mugoli. Upiła też dwa małe łyki herbaty, po czym postanowiła rozjaśnić mu, co ma na myśli. - Co więc robisz, kiedy ufam?
Powrót do góry Go down


Jack Reyes
Jack Reyes

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 29
Czystość Krwi : 50%
Dodatkowo : legilimencja & oklumencja
Galeony : 582
  Liczba postów : 623
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7536-jack-reyes
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7537-big-jack
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7539-jack-reyes
Pub przy dworcu kolejowym - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Pub przy dworcu kolejowym - Page 2 Empty


PisaniePub przy dworcu kolejowym - Page 2 Empty Re: Pub przy dworcu kolejowym  Pub przy dworcu kolejowym - Page 2 EmptyNie Mar 09 2014, 00:20;

Szczerze? Mimo wszystko nie podejrzewał, iż tak bardzo zranił Elsę. W ogóle niewiele o sobie wiedzieli, mimo, iż spędzili swego czasu wiele wspólnych chwil, próbując się ze sobą oswoić. Nie sądził, iż tak wiele dla niej znaczył. Doskonale zdawał sobie sprawę, iż wile omamiają ludzi, bawią się ich uczuciami, a potem bez słowa porzucają. Na tyle, na ile zdążył zaznajomić się z de Rousvelt to myślał, iż w pewnym sensie jej także to dotyczyło. Może nie na wielką skalę, ale zauważał jej drobne zawiłości w charakterze. I mimo, iż tak naprawdę była wspaniałą osobą, wierzył, iż już dawno sobie ze wszystkim poradziła. Myślał, że może jedynie jest zła, że to on porzucił ją, a nie ona jego. Ale ostatecznie poradziła sobie z tym już dawno, może jeszcze przekuła tą całą znajomość w nienawiść do niego. Gdyby tylko wiedział, jak spory wpyw miał na jej egzystencję, pewnie nie dowierzałby i ogółem uznałby to za kiepski dowcip. A kiedy zobaczyłby, iż dziewczyna nie żartowała, pewnie miałby trochę wyrzutów sumienia. Bo mimo wszystko wcale nie był wrednym skurwielem. A przynajmniej dla kobiet chyba nie potrafił taki być.
Odżywały wspomnienia. Każde jej spojrzenie, poruszenie kosmyka włosów, ruch dłonią. To wszystko było przesiąknięte tym, co kiedyś znał, co kiedyś widział. I sądził, że już nigdy tego nie zazna. Że ślizgonka zostanie w Kanadzie, podczas kiedy on będzie się ukrywał w Hogwarcie. To przecież był idealny plan. Sam go wymyślił. Tylko ona nie chciała z nim współpracować. To była zdecydowana wada całego tego przedsięwzięcia. Jasne, mógł się nie wiązać z podejrzanymi typami. Ale wtedy nigdy by pewnie Elsy nie poznał, nie zgarnąłby więc tylu świetnych wspomnień i... chyba nie żałował tego wszystkiego. Gorzej, że zranił dziewczę siedzące naprzeciwko niego. Życie.
Uśmiechnął się ponownie na jej słowa, co skwitował też skinieniem głową. Dopił swoją herbatę, co go w istocie zasmuciło. Bo była dobra, nawet jakna to, iż to był pub, więc teoretycznie powinien zachlewać się alkoholem. Jak dobrze, że jednak tego nie lubił.
Jednakże jej dalsze słowa nie były tymi, które chciał usłyszeć. Zresztą, serio Jack? Spodziewałeś się, iż de Rousvelt powie ci "spoko, nie ma sprawy, wróćmy do tego co było"? O naiwniaku. Westchnął zatem ciężko, obracając pusty kubek w dłoniach i wpatrując się w jego wnętrze. Nie miał pojęcia, co dalej. Nie był pewien, czy to wszystko da się wymazać, zmienić, bądź zostawić tak, jak funkcjonowało wcześniej. To były zbyt trudne sprawy, a ona atakowała go pytaniami co najmniej, jakby znał odpowiedzi na nie od urodzenia. Przeniósł niepewny wzrok na wilę, zastanawiając się intensywnie nad tym, co powinien powiedzieć.
- Z początku sądziłem, że będzie lepiej, jak zniknę z twojego życia. Bo zrobiłem coś złego, Elso. A raczej miałem zrobić coś złego. Chciałem cię przed tym uchronić... przed sobą. Chciałem cię teraz przeprosić. Abyś potrafiła innym zaufać, bo nie każdy jest taki jak ja. Nie wiem, co teraz. Teraz jesteśmy na innym etapie w życiu. Z jednej strony chciałbym móc znów cię widywać, z drugiej wiem, że to niebezpieczne - powiedział więc, niemalże na wydechu. To brzmiało głupio, nieudolnie, ale czuł, że to właśnie to chciał powiedzieć.
Powrót do góry Go down


Elsa de Rousvelt
Elsa de Rousvelt

Student Slytherin
Rok Nauki : II
Wiek : 29
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : pół-wila
Galeony : 530
  Liczba postów : 232
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7604-elsa-yvette-de-rousvelt
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7609-elsowa-poczta
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7651-elsa-de-rousvelt
Pub przy dworcu kolejowym - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Pub przy dworcu kolejowym - Page 2 Empty


PisaniePub przy dworcu kolejowym - Page 2 Empty Re: Pub przy dworcu kolejowym  Pub przy dworcu kolejowym - Page 2 EmptySob Mar 15 2014, 10:00;

W życiu tak bywało. Nic dziwnego, że nie wiedział, jak bardzo ją zranił. Zerwali kontakty, nie odzywali się do siebie dosyć długo, unikając spotkania, nawet jakiejkolwiek konfrontacji na szkolnym korytarzu. Patrząc na wszystko z perspektywy Elsy można było dojść do jednego wniosku - wszystkie zawiłości w charakterze rozsypały się i stworzyły wielki bałagan, który porządkowała tak pilnie, jak tylko dała radę. Wolałaby znienawidzić go i zapomnieć, tak jak wolałaby, żeby okazał się jednym z tłumu, który prezentował sobą jedynie uległość względem jej uroków. Chciałaby, żeby wszystko wyglądało inaczej. Jednak to, czego chciała, po raz kolejny nie miało żadnego znaczenia. Nie mogła mieć wpływu na rozwój wydarzeń, nie mogła mieć pojęcia o zamiarach Reyesa. Idąc tą drogą - nie była świadoma, że poruszy jej serce i wyzwoli coś na kształt miłości. Musiała poddać się nowemu, nieznanemu uczuciu. Nie znając go, nie mogła zareagować. Wszystko zapętlało się, tworząc logiczną całość. Ale Elsa tej logiki nie widziała. Była zraniona i skrzywdzona, ale poza tymi uczuciami widziała jeszcze inne. To była niewątpliwie jedna z jej licznych zalet, tak rzadko brana pod uwagę, bo zalety związane z wyglądem brały górę nad wszystkimi innymi. Umiała dostrzec pozytywy. Umiała wybaczyć, choć wcale nie tak łatwo. I choć była silna, ostateczną walkę przegrywała. Bitwa z pragnieniem była daremna. Pragnienie wyrywało się, chcąc usilnie zakryć wszelkie niedogodności, przysłonić błędy, które popełnił Jack. Chciało wybaczyć, żeby móc się ziścić.
Mogli być przecież tacy piękni. Mogli poznać się bardziej, ożywić wspomnienia, przypomnieć wszystkie powody, dla których wspólnie spędzali czas. Elsa nie była stworzona do działania według planów, które wymyślili jej inni. Ona też próbowała uciec. Jej idealny plan miał dokładnie te same niedopatrzenia, co plan Reyesa.
- Nie było lepiej. Wybrałeś najgorszą drogę, jaką mogłeś wybrać. Z mojej perspektywy, rzecz jasna. Powiedziałam już, że nie chcę wnikać w te wszystkie nielegalne sprawy. - przypomniała, przykładając na moment palce do skroni i przymykając oczy.
- Zabrałeś całe zaufanie - zaczęła. Nie wiedziała jednak, na jakie słowa zdecyduje się za moment. Chciała, chociaż raz, podjąć decyzję, której nie będzie żałować. Utknęła w martwym punkcie. Stanęła i mogła rozłożyć bezradnie ramiona, ale usilnie analizowała wszelkie wyjścia, możliwości. Nie chciała nic skreślać, ale nie też chciała brnąć w większe bagno.
- Nikt nie jest taki, jak ty - zdecydowała się w końcu. To wyznanie nie należało do najprostszych, ale było zupełnie szczere. Skoro jego było stać na szczerość, a przynajmniej chciała w to wierzyć, ona też zamierzała być szczera. Nie mówiła o uczuciach często, więc wszystkie słowa, które następowały po tym stwierdzeniu, były wyrzucane cichym i drżącym głosem. Nienawidziła siebie za ten moment słabości, czuła absolutną burzę, która kolejny raz zderzała sprzeczne uczucia. Walczyła ze sobą, bardzo konkretnie. - Nie uchroniłeś mnie przed sobą i nie możemy tego zmienić. Chcę ci wierzyć, więc siłą rzeczy, wierzę. Pojawiłeś się nagle, znowu wszystko psujesz, burzysz wszystko, co budowałam, żeby zapomnieć. Ale ja, cholera, nie mogę zapomnieć. Irytujesz mnie - wyrzuciła, mrugając kilka razy, żeby powstrzymać łzy. Wystarczy słabości. Nie była małą dziewczynką, ani romantyczną, rozlazłą osóbką, która nie do końca wiedziała, czego chcieć od świata. - Irytujesz mnie, mówiąc o niebezpieczeństwie. Nie chcę cię męczyć ani wychodzić na sknerę, ale skoro masz szansę, czemu jej nie wykorzystasz? Uwłacza mi to porządnie. Pieprzyć ryzyko, wróć - poprosiła, ogarniając wszystkie zmysły i dopiero teraz czując spokój i niepokój. Wyrzuciła z siebie część zalegającą od dawna. Chciała jego powrotu i ukrywała to przed sobą. Ale z drugiej strony znów pchała się w coś nierozsądnego. Grunt pod stopami nie był stabilny.
- Spróbujmy. Nie wchodzi się dwa razy do tej samej rzeki, prawda? Ale mam wrażenie, że do naszej nie zdążyliśmy wejść. Zamoczyliśmy tylko palce - powiedziała, chcąc dodać jeszcze wiele rzeczy, ale chciała usłyszeć odpowiedź, więc nie dodała ich. Chciała powiedzieć, że skoro było tak dobrze przy koniuszkach palców, jak cudownie mogłoby być, gdyby zanurzyli się w tej rzece całkowicie?
Tym sposobem mówiła to, czego się nie spodziewali się oboje, on - usłyszeć, ona - powiedzieć. Może postąpiłaby inaczej, gdyby wiedziała, że w ich rzece tkwi jeszcze Sapphire. Może wtedy zdałaby sobie sprawę, że wszystkie te wyznania poniżały ją w obliczu całej sytuacji. Może zdecydowałaby się na okrutną zemstę. Być może. Ale nie wiedziała.
Powrót do góry Go down


Jack Reyes
Jack Reyes

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 29
Czystość Krwi : 50%
Dodatkowo : legilimencja & oklumencja
Galeony : 582
  Liczba postów : 623
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7536-jack-reyes
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7537-big-jack
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7539-jack-reyes
Pub przy dworcu kolejowym - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Pub przy dworcu kolejowym - Page 2 Empty


PisaniePub przy dworcu kolejowym - Page 2 Empty Re: Pub przy dworcu kolejowym  Pub przy dworcu kolejowym - Page 2 EmptyNie Mar 16 2014, 00:43;

Nie chciał tego. Nie chciał, aby między nimi wyzwalała się jakakolwiek więź. Miała być tylko jego środkiem do osiągnięcia celu. Był młody i głupi, nie sądził, że ludzie się ze sobą oswajają. A może i nawet z czasem mogą się polubić. Zapragnąć się spotykać nie tylko z przymusu. A nawet, że mogą się w sobie zakochać. To było abstrakcyjne i absurdalne. Bo on przecież nigdy nie kochał. I nigdy nie chciał kochać. Jego rodzice jasno dali mu do zrozumienia, że małżeństwo i tego typu rzeczy to tylko pompatyczne mrzonki. Miłość nie ma racji bytu. Ojciec niby tylko chciał wyjechać za pracą, a nagle się zakochał. Jak można rzekomo przysięgać drugiej osobie wierność i uczucie aż po grób, by potem przy pierwszej lepszej okazji stwierdzić, że to jednak nie ta, a inna? Bez sensu. Szczególnie, iż widział także matkę, którą miłość bezwzględnie zniszczyła. Próbowała zapić ból i pustkę, która po niej została. I stała się potworem, który nienawidzi swoich dzieci. Było ciężko. Ale nie można nigdy narzekać. Trzeba brać sprawy w swoje ręce. Wziął więc, pakując się w coś, co przyniosło mu więcej strat niż pożytku. Co mu po tej całej legilimencji i oklumencji, gdy nie zdobył tyle pieniędzy, ile chciał, prześladowała go magiczna mafia, a w dodatku zadurzył się w kobiecie, którą musiał zostawić, a więc w rezultacie zranić? To było zbyt wiele, nawet dla niego, który uważał się za twardziela. Zabawne.
Odłożył w końcu kubek na bok, wpatrując się w Elsę i słuchając uważnie tego, co mówi. To nie były proste słowa. Bo sytuacja także nie była prosta. Ta rozmowa w zasadzie i tak przebiegała lepiej niż można byłoby się tego spodziewać. Wprawiało go to w zaskoczenie i zdezorientowanie jednocześnie. Był przygotowany na coś zgoła innego. Nie lubił być zadziwiany, a już na pewno nie w ten sposób. Westchnął ponownie, próbując odnaleźć sens między labiryntem słów de Rousvelt. Chciał znaleźć drogę, klucz, cokolwiek, co dałoby mu szansę na obronę. A może ucieczkę?
Nie skomentował zdania odnośnie nielegalnych rzeczy, bo to nie było konieczne. Zaś jej kolejne wypowiedzi sprawiały, że wpatrywał się w nią nieco zszokowanym wzrokiem. Nie chciał jej dawać niczego do rozumienia, ale mogło wyjść inaczej, jak zwykle zresztą.
- Nie wiem. Pewnie masz rację. Pewnie nie powinienem się nigdy więcej odzywać. Ale wiedziałem, że odkąd wróciłaś do Hogwartu, to możemy się prędzej czy później spotkać. Chciałem cię na to przygotować. Nie wiem jak, może trochę żałośnie, ale jednak. Powiedz słowo, to serio zniknę - dodał, choć wiedział, że nie jest gotowy na takie obietnice. Nie chciał wracać do Kanady. Nie chciał się dowiadywać, że jego rodzina nie żyje. Wcale nie chciał uciekać. Właśnie to sobie uświadomił. Tylko czy nie było już za późno?
- Nie wiesz, na co się piszesz. To nie tak, że nie chcę. To tak, że nie mogę. Możesz być w niebezpieczeństwie. Tak naprawdę nie powinniśmy w ogóle ze sobą rozmawiać. Możliwe nawet, że ktoś czytał nasze listy. Na Merlina, jakie to wszystko beznadziejne... - mruczał, jakby nie do końca mówił do ślizgonki. Ułożył łokcie na blacie, by wpleść palce w swoje włosy, przy okazji ukrywając twarz za rękoma. Wspaniale. To wszystko naprawdę nie miało żadnego sensu, gratulujemy.
Powrót do góry Go down


Elsa de Rousvelt
Elsa de Rousvelt

Student Slytherin
Rok Nauki : II
Wiek : 29
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : pół-wila
Galeony : 530
  Liczba postów : 232
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7604-elsa-yvette-de-rousvelt
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7609-elsowa-poczta
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7651-elsa-de-rousvelt
Pub przy dworcu kolejowym - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Pub przy dworcu kolejowym - Page 2 Empty


PisaniePub przy dworcu kolejowym - Page 2 Empty Re: Pub przy dworcu kolejowym  Pub przy dworcu kolejowym - Page 2 EmptyPon Mar 17 2014, 20:27;

Jack nie chciał więzi, Elsa nie chciała tym bardziej. Gdyby mogła przewidzieć, że zdąży się do niego przywiązać w jakikolwiek sposób, unikałaby go o wiele bardziej efektownie. Stłumiłaby niepotrzebne zainteresowanie, odrzuciłaby go od razu, zdecydowanie. Ale wróżbiarstwo nie było jej najmocniejszą stroną. Czasami zmierzenie się z przeszłością przerastało jej możliwości, więc starała się nie wybiegać zbyt dużo w przyszłość. Było jej lepiej, kiedy jeszcze nie wierzyła w miłość. Łatwiej, przyjemniej. Było mniej problemów na polu emocjonalnym. Ale wszystko co dobre kiedyś się kończy, w jej przypadku - razem z nadejściem Reyesa.
Słowa, w porównaniu do tego, co działo się w głowie Elsy, były bardzo proste i wciąż nie oddawały pełni jej uczuć. Do całej papki rozemocjonowania doszło jeszcze kilka składników. Zaczynała się porządnie denerwować. Świadomość bezsensownego podjęcia zwierzeń dopiero do niej docierała, z opóźnieniem paraliżując niemałym strachem. Strachem przed kolejną porażką. Wpadała w złość, której nie potrafiła powstrzymać - serce znów przyspieszyło, jednak nie pod wpływem spojrzenia, słów, czy wspomnień. Trzymała swój bunt na wodzy, ale wyrywał się niespodziewanie skutecznie. Słuchała go, utrzymując wyraz twarzy gdzieś w okolicach chłodnego spokoju, przyjętego tuż po swoim niepotrzebnym wywodzie. Żałowała. Potwornie.
Teraz, słysząc jego słowa, docierające jakby przez mgłę, miała wielką ochotę mu przywalić. Chciała rozbijać pięści o jego ramiona i móc krzyczeć. Otwartą dłonią uderzyć o policzek. Tak jednak nie zachowywały się ani wile, ani Elsa. Obdarzyła go wzrokiem, jasno ukazującym, że jej cierpliwość kończyła się bardzo szybko. Spalała się momentalnie. Póki jeszcze zachowywała jej resztki, zdecydowanie posłała mu spojrzenie, które mógł interpretować dowolnie. Jej celem było chwilowe przejęcie jego świadomości, bo włożyła w nie tyle swojego upiornego uroku, ile tylko się dało.
- Nie wiem - potwierdziła, razem z zalewającą ją falą wściekłości. - Dałam ci wybór - zakończyła, zamykając oczy i przerywając kontakt wzrokowy, po czym zgrabnie wyciągnęła z torebki portfel, aby rzucić na stolik mugolską monetę i wstać z miejsca, zostawiając pół filiżanki herbaty.
- Dość - wyrzuciła z siebie, podchodząc do chłopaka i unosząc jego głowę do siebie, opierając jego brodę na swoim palcu. - Podejmij w końcu decyzję, zamiast pieprzyć o niebezpieczeństwie - wysyczała krótko i szybko, aby w podobnym tempie opuścić pub. Miała dość, ale nie powstrzymywała się przed przejściem obok okna przy ich stoliku.

/zt. ogarnijmy coś od razu w hogu albo gdzieś indziej, mogę zacząć <3
Powrót do góry Go down


Sebastian Knezevic
Sebastian Knezevic

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 39
Czystość Krwi : 90%
Galeony : 374
  Liczba postów : 81
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9101-sebastian-knezevic
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9103-sebastian-knezevic
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9104-sebastian-knezevic#255055
Pub przy dworcu kolejowym - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Pub przy dworcu kolejowym - Page 2 Empty


PisaniePub przy dworcu kolejowym - Page 2 Empty Re: Pub przy dworcu kolejowym  Pub przy dworcu kolejowym - Page 2 EmptySob Sie 02 2014, 14:43;

Zaśmiał się, słysząc kobietę. Doprawdy, potrafiła poprawić nastrój bardziej niż to konieczne. Ale dlatego mógł z całkowitym przekonaniem w głosie nazwać ją przyjaciółką z pracy. I to jedną z lepszych. Nie miał pojęcia, jak wyglądałoby jego życie, gdyby jej nie znał. Byłoby cholernie nudne albo pozbawione odpowiedniego wyrazu. Tak, na pewno.
- Och - zacmokał cicho - czyli zdajesz się na to, że jestem dżentelmenem. No dobrze. Ta knajpka niedaleko King's Cross wydaje się być odpowiednią. Mugole nie będą żadną przeszkodą. Nie zauważą, że materiał twojej spódnicy jest dziesięć razy lepszy niż ich najlepszy jedwab, nawet gdybyś podsunęła im pod nos razem z tymi ich dziwnymi urządzeniami do patrzenia. - Powiedział, idąc razem z Cherry do wyjścia. Pokazanie się wśród mugoli nie było takim złym pomysłem. Oboje wyglądali jak typowa para pracowników jednego z tych wielkich budynków sięgających chmur. Poza tym liczył, że knajpa nie będzie specjalnie przeludniona. Pora lunchu przypadała akurat na właściwy moment, kiedy większość podstawionych na peronach pociągów odjeżdżała chyba, że trafią na jakichś niedobitków albo tych dziwnych mugoli, co lubią zaczepiać innych.
W każdym bądź razie, wydostali się na powierzchnię. Słońce przeszkadzało Sebastianowi przez pierwsze kilka minut, gdy szli do jednej z bocznych uliczek, gdzie mógłby teleportować siebie i Cherry w zamierzone miejsce. Przecież nie chcieli korzystać z Błędnego Rycerza w obawie, że ktoś usłyszy ich rozmowę. To byłoby niedopuszczalne. Gdyby jakaś rozmowa na temat aktualnie prowadzonych przez Ministerstwo spraw wyszła na jaw... Mieliby dość ciężki orzech do zgryzienia, a tak spokojnie dotarli do tej knajpki niedaleko dworca kolejowego i zajęli jeden z wolnych stolików przy oknie.
- Nie jestem szczególnie pewien, co tutaj podają, ale powinno być dobrze. W razie kłopotów, zahaczymy o Pokątną po odpowiedni eliksir - powiedział ciszej, sięgając po niewielkie menu leżące na brzegu stolika. Nie wiedział, co mogliby zjeść, toteż odczekał chwilę, aż Cherry przejrzy oferowane potrawy, by mógł poznać jej opinię.
Powrót do góry Go down


Cherry de Montrose
Cherry de Montrose

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 39
Czystość Krwi : 75%
Galeony : 82
  Liczba postów : 78
http://czarodzieje.org/t9075-cherry-de-montrose#254074
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9078-bomb-cherry#254086
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9090-cherry-de-montrose
Pub przy dworcu kolejowym - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Pub przy dworcu kolejowym - Page 2 Empty


PisaniePub przy dworcu kolejowym - Page 2 Empty Re: Pub przy dworcu kolejowym  Pub przy dworcu kolejowym - Page 2 EmptyWto Sie 05 2014, 09:30;

Tajemnice tajemnicami, ale Cherry uważała, że nie powinna podchodzić do tego w taki sposób, że nic nigdy nikomu nie może powiedzieć na temat swojej pracy. Jasne, że tajemnica zawodowa była bardzo ważna i starała się jej przestrzegać jak najlepiej umiała, ale z chęcią korzystała czasem z porad osób bezstronnych i w ten oto sposób udawało się jej jakoś dotrzeć do miejsca, w którym część problemów znikała. Rzecz jasna rozumiała, że inne zasady obowiązywały ją, a inne Sebastiana. Przecież pracował on w departamencie, o którym niewiele się rozmawiało, a raczej wcale. Nie przeszkadzało to de Montrose. Nie ciągnęło ją do tajnych sytuacji, które były tam odgrywane. Wydawały się jej wysoce dziwne, i wolała te eksperymenty pozostawić samym sobie, co by gdzieś tam się odbywały, ale bezpośredniego kontaktu z jej umysłem. Kiedyśniejsza afera wywołana przez grupę dzieciaków z Hogwartu, zdradziła parę elementów znajdujących się w tajemniczkach, jak to czasem złośliwie nazywała to miejsce Cherry. Sala mózgów czy coś? Po co to komu było potrzebne? Najwidoczniej było, ale sama Cher mówiąc szczerze nie zamierzała się w to zagłębiać na wypadek gdyby ktoś potrzebował jednak zamienić parę zdań. Interesowanie się za to innymi miejscami w Ministerstwie było już nieco większe. Może dlatego, że pracowników tworzyli Ci, z którymi kończyła szkołę, piła drinki na jakiś spotkaniach, czy wymieniała przelotne uśmiechy gdy wchodziła do windy. Parę słów... Czasem i na to nie starczyło czasu, ale skoro już taką dolę wszyscy wybrali, to na czym tu narzekać skoro można się z tym pogodzić?
Wychodząc na powietrze wciągnęła je dość głęboko z pełną świadomością obecnych w nim zanieczyszczeń. Pozwoliła się poprowadzić w bezpieczne miejsce do teleportacji, choć miała szczerą ochotę jeszcze postać gdzieś z boku i np. ponapawać się widokiem prawdziwego słońca. Nim jednak zaproponowała to błahe zajęcie, zaraz ją złapano za dłoń i znaleźli się pubie. Cherry zaraz po wejściu do środka zajęła miejsce, przygarnęła do siebie kartę i wybrała sok oraz sałatkę. Mówiąc szczerze w porze lunchu nigdy nie była specjalnie głodna, ale lubiła tę swoistą przerwę.
- Ja też, ale zamówiłam sałatkę i sok. Myślę, że to dobry wybór dla mnie, bo dziś nie czuję się najlepiej. Chyba się starzeję. - Wyjaśniła z półuśmiechem.
Powrót do góry Go down


Eiv C. Henley
Eiv C. Henley

Student Gryffindor
Rok Nauki : III
Wiek : 29
Czystość Krwi : 50%
Galeony : 1496
  Liczba postów : 881
http://czarodzieje.org/t9492-eiv-cara-henley
http://czarodzieje.org/t9493-sowawow#264093
https://www.czarodzieje.org/t9495-eiv-c-hanley#264105
Pub przy dworcu kolejowym - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Pub przy dworcu kolejowym - Page 2 Empty


PisaniePub przy dworcu kolejowym - Page 2 Empty Re: Pub przy dworcu kolejowym  Pub przy dworcu kolejowym - Page 2 EmptySob Sie 30 2014, 17:49;

Tendencja do znikania, to coś z czym żyła Eiv. To był jak partner, taki najlepszy – na całe życie. Niesamowity kochanek, rozmówca, przyjaciel, a finalnie nawet najgorszy wróg. Ona do tego w ten sposób nie podchodziła, bo przecież była wolnym człowiekiem, który miał prawo wyjechać w pizdu, gdy tylko zrobi się gorąco, bądź ktoś zacznie wymagać od niej nadzwyczajnie dużo, prawda? Noel właśnie postawił ją w takiej sytuacji, że poczuła się jak w klatce. Mimo, że nadal jej myśli były skierowane pod jego adresem, nie mogła w tym momencie ot tak po prostu przejść na porządek dzienny, by… Właściwie co? Pójść, przeprosić, wylądować z nim w łóżku, a finalnie żyć jakby się nic nie stało. Nie mogła. To nie była jej bajka. Ona po prostu stchórzyła, zraniła kogoś na kim jej zależało i musiała wymyślić niezłą historyjkę dlaczego zachowała się jak szczeniara, ale teraz? Kieliszki w górę, staniki w dół… Dopóki nie ma ograniczeń, mogła robić to na co miała ochotę. Stąd pewnie wpadła na pomysł spędzenia czasu z Romulusem, sam fakt przypomnienia mu tego co może mieć, a co w jakiś sposób przez pewien czas należało do niego, było uroczą perspektywą.
Nie miała zamiaru lądować z Pevenseyem w łóżku - przynajmniej teraz, jedynie chciała spędzić czas z kimś, kto nie zapyta o to co było wczoraj, co było powodem, nie obieca, że wszystko co złe już nie wróci. Właściwie jej przecież nie znał, a jedyne co potrafił w stu procentach ogarnąć to anatomia młodej dziewczyny. Znał jej piersi, zarysowaną linię bioder i talii, a finalnie nawet zdawał sobie sprawę, że ma pieprzyk w kształcie księżyca na prawym pośladku, taki znak firmowy Eiv. Co było więc nie tak z dziewczyną, która w otoczce kogoś kto żyje z dnia na dzień – miała tyle problemów? Przeszłość czasami przerasta wszystkich, a Henley nie umiała odnaleźć się w tym co przynosił kolejny dzień. Liczyło się tu i teraz. Liczyło się to co, nie ma dla wielu osób znaczenia. Mało kto potrafił egzystować daną chwilą. Ulotnym momentem, który nigdy nie wróci. Stąd zdjęcia, stąd opisy, stąd wszystko co przypominało jej o tym co robiła dwa dni wcześniej, albo nawet tydzień. Tuż przed napisaniem listu do Romulusa, wyciągnęła z szuflady jego zdjęcie. Opuszkami palców sunęła po fotografii, a zaraz potem spojrzała na podpis. Uśmiechnęła się szerzej, bo przecież nie bała się go. Nie zrobiłby jej krzywdy w żaden sposób, może teraz to nawet jedyna osoba, której ufała – oprócz oczywiście Sween’eya, ale tego przecież coś wciągnęło pod ziemię, a Cara nie miała tendencji do poszukiwania osób, które potrzebowały samotności i zniknęły jak kamfora. Życie, prawda?
I tak o to siedziała w pubie, popijając kawę i próbując zorganizować swój czas, który marnowała w oczekiwaniu na Pevenseya. Jednak Eiv miała złotą cierpliwość, może to ten powód, dla którego jeszcze nie wstała i nie trzasnęła drzwiami? Kto wie, a przecież wyjca mogła napisać nawet teraz – tyle, że to nie była tą, która sra pretensjami i złością. Każdemu coś może wypaść, tak jak jej wypadały częste podróże. Czyż nie było tak, że nie poinformowała o magicznej wycieczce po Europie Romulusa? Zrobiła z nim to samo co z Noelem. Nikomu nie zdradziła żadnego sekretu, a czas który spędziła na poszukiwaniu własnego „ja”, był dość intensywny, a może wcale się nie wydarzył?
No dalej, Pevensey. Nie mam, kurwa, całego dnia. Nie jesteś jebanym Merlinem…


Ostatnio zmieniony przez Eiv C. Henley dnia Nie Sie 31 2014, 13:38, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down


Romulus Pevensey
Romulus Pevensey

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 36
Czystość Krwi : 50%
Dodatkowo : hipnoza
Galeony : 1250
  Liczba postów : 211
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9198-romulus-pevensey
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9202-puchacz-romulusa#257931
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9203-romulus-balthasar-pevensey#257935
Pub przy dworcu kolejowym - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Pub przy dworcu kolejowym - Page 2 Empty


PisaniePub przy dworcu kolejowym - Page 2 Empty Re: Pub przy dworcu kolejowym  Pub przy dworcu kolejowym - Page 2 EmptySob Sie 30 2014, 19:07;

Romulus, jak to Romulus, miał swoje sprawy, swoje interesy, swoje własne spojrzenie na wszystko wokół. Tendencję do znikania, powiązaną z Eiv w sposób podobny do tego, w który lakoniczność wypowiedzi była powiązana z Madison czy cwaniactwo i interesowność z nim samym rozumiał doskonale, acz tylko pod względem jej nieodłączności od tej dziwacznej dziewczyny, której nigdy nie potrafił do końca zrozumieć, chociaż prawdę mówiąc nigdy specjalnie nie próbował. Jej trzymiesięcznym zniknięciem nie przejął się zbytnio, mając cały wachlarz innych panien do zaspokajania jego najbardziej fizycznych potrzeb, a jeśli potrzebował z nią porozmawiać, to po prostu wymieniali się listami i wszystko grało. Resztę jego uwagi zajmowało zarządzanie sklepem, marnowanie setek godzin swojego życia na palenie, picie oraz jedzenie w akompaniamencie jakichś starych przebojów, połączone z rozmyślaniem nad odwiedzeniem starego, może już nawet nieistniejącego burdelu. Tego samego, który za młodych lat Pevenseya nauczył go tylu nieciekawych słów, a który jego siostrze kazał dorosnąć o wiele wcześniej, niż by sobie tego życzyła. Żywot naszego ulubionego brodacza nabierze kolorów i tempa podczas jego wycieczki w okolice Hogsmeade, gdzie razem z Freddie uda się na poszukiwanie jednego z Kamieni Morgany, jednakże w tym momencie chodziło o odebranie Henley z mugolskiego dworca, który miał to do siebie, że Baltazarowi odbierał możliwość zapalenia sobie po drodze Draconisa. Problem z magicznymi papierosami, sprzedawanymi w mugolskiej dzielnicy był taki, że pojedynczej jednostce można bardzo wiarygodnie wmówić, iż tylko halucynuje, zaś z połową miasta, którą Brytyjczyk musiał przebyć, żeby dowlec się do wspomnianego dworca, byłby o wiele większy problem. Szedł więc z Barwnikiem w ustach, wypuszczając od czasu do czasu kolorowy dym. Wywoływał on ciekawskie spojrzenia, to prawda, ale większość uważała go za jakiś szalony, nowy wynalazek, nie mający zupełnie żadnego związku z magią, a raczej tylko bardzo postępową w tych czasach technologią. Sam dwudziestosześcioletni wynalazca czuł się jak jakiś hipis, albo jakie inne dziecko słońca, ale mając testerów tak niegodnych zaufania jak Smirnov, nie miał lepszego wyjścia. Poza tym chciało mu się palić, więc co miał innego zrobić, jak nie połączyć przyjemnego z pożytecznym?
Ktoś mógłby stwierdzić, że jego spóźnienie było spowodowane brakiem ogarnięcia i zupełnym nieprzywiązywaniem wagi do tego, co też Eiv w tych listach wypisywała. Ktoś inny powiedziałby, że najzwyczajniej w świecie miał gdzieś jakiekolwiek normy dotyczące spotkań, toteż z wyznaczoną jedną godziną, przybywał o godzinie cztery pozycje za tą pierwotną. Jeszcze ktoś inny miałby jeszcze inną teorię, ale wymienianie ich wszystkich mija się z celem, zwłaszcza że dwie pierwsze zawierają pierwiastki prawdziwego powodu, dla którego wytatuowany gigant wszedł do pubu dobre czterdzieści minut po godzinie, którą Cara miała wyznaczoną w swojej głowie, a której nie przybliżyła swojemu towarzyszowi. Tak więc on, młody bóg, nie doczytał dokładnie ostatniej wiadomości i zamiast tam gdzie trzeba, wylądował na jednym z peronów dworca, oczekując przyjazdu jakiegoś pociągu, o którym mowy wcale nie było. Obserwował otoczenie bystrymi oczyma, które dzięki Barwnikowi były zdolne dostrzec miliardy różnych odcieni, zupełnie nie zwracając uwagi, że w przestrzeni dwóch godzin żaden pociąg nie ma zamiaru przyjeżdżać. Ten, którym przyjechała jego znajoma był ostatni. Stał więc na praktycznie pustym dworcu, rozmyślając nad dziwacznym wielokolorowym krzakiem gdzieś nieopodal, zanim postanowił zajrzeć w ostatni list, który schował do kieszeni, aby zorientować się, że rzeczywiście - miał wejść do pubu, oddalonego od niego o kilkanaście kroków. Pokręcił z niezadowoleniem głową, ruszył we właściwą stronę i ostatecznie wszedł do środka z prawie wypalonym papierosem. Panny z wyczyszczoną pamięcią nie musiał szukać zbyt długo, toteż po krótkiej chwili siedział już naprzeciw niej.
- Jesteś dzisiaj niebywale kolorowa, Eiv.
Powrót do góry Go down


Eiv C. Henley
Eiv C. Henley

Student Gryffindor
Rok Nauki : III
Wiek : 29
Czystość Krwi : 50%
Galeony : 1496
  Liczba postów : 881
http://czarodzieje.org/t9492-eiv-cara-henley
http://czarodzieje.org/t9493-sowawow#264093
https://www.czarodzieje.org/t9495-eiv-c-hanley#264105
Pub przy dworcu kolejowym - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Pub przy dworcu kolejowym - Page 2 Empty


PisaniePub przy dworcu kolejowym - Page 2 Empty Re: Pub przy dworcu kolejowym  Pub przy dworcu kolejowym - Page 2 EmptySob Sie 30 2014, 19:38;

Życie bywa dość przewrotne. Nikt nie spodziewa się tego, co może się wydarzyć dzisiaj, jutro, pojutrze. Eiv żyła chwilą, w przeciwieństwie oczywiście do tych, którzy musieli rozplanować wszystko. Może to był powód, dla którego zmarszczyła brwi, gdy w liście od Romulusa przeczytała o terminarzu. Takie rzeczy nie były do niego podobne, ale nie miała zamiaru tego komentować. Widocznie czas spędzony we wakacje z dziewczynami, które umilały mu dnie bądź wieczory był na tyle absorbujący, że teraz byłby niemały problem z wepchnięciem się w grafik mężczyzny. Cara nie przywiązywała do tego większej wagi, bo pomimo, że żyła tak jak chciała, to miała pewne zasady moralne, choć to może dziwić większość osób. Ona była po prostu typem, że pomimo teorii you only die once, jest jeszcze coś, czego może dokonać. Oprócz oczywiście podbijania świata, rozpierdalania kolejnej psychiki i ranienia osób, które są jej zupełnie zbędne. Na swoich towarzyszy wybierała jednostki, które nie miały nic wspólnego z zasadami moralnymi. Można to odebrać oczywiście dwojako, bo przecież każdy ma swoje granice, ale Eiv nie dopuszczała do siebie myśli, że ktokolwiek mógłby się nią zabawić. Nie była hipokrytką, ale uwielbiała ustalać reguły, których się mocno trzymała. Nie miała problemu z tym, by ktoś pomacał sobie jej zabawki, o ile nie tkwił w jej sercu, ale że jeszcze nigdy nie była zakochana, to z pewnością nie miałaby problemu z tym, że pod jej nieobecność Romulus, czy Noel bzykali sobie inne panienki. Po Payne’ie się tego nawet spodziewała, właściwie po Pevensey’u także, pozostawała kwestia tylko tego, z kim to robili. Z pewnością Cara dałaby im nieźle popalić, gdyby wybrali jakieś panienki, które za jednego drinka wartego pięciu galeonów – rozkładają nogi. To nieco upokarzające, ale kiedy kutas potrzebuje zagłębić się w sferę uczuć, to widocznie nic nie stanie na przeszkodzie.
Oczywiście uwielbiała przebywać w TLSS, z prostej przyczyny. Dla niej to było miejsce, w którym mogła zapędzić myśli do innego konta, a jej umysł relaksował się w kolejnych uniesieniach dymu, który wypełniał jej płuca. Otępiał duszę i serce, spowalniał przepływ krwi w żyłach, a finalnie sprawiał, że Eiv rozsuwała przed nim nogi – i nie miało znaczenia, czy działo się to na zewnątrz, gdy już wszyscy grzecznie spali, a oni nie mogli się powstrzymać i pieprzyli się na ścianie jednej z ciemniejszych uliczek, albo klatce schodowej, zanim dotarli, do któregokolwiek z mieszkań. Lubiła to. Lubiła moment, w którym prawdziwy facet robił z niej swoją kobietę, brankę, kochankę albo jak kto woli – nawet dziwkę. Nie miała problemu z tym żeby w łóżku była traktowana zupełnie inaczej niż w życiu realnym, które przecież też prowadziła. Może się wydawać, że dziewczę bez bielizny widziała już jedna część Londynu, a druga czekała w kolejce. Nic bardziej mylnego. W jej życiu było tylko dwóch, którzy widzieli ją rano bez makijażu, a w nocy czynili z niej jakąś perwersyjną kobietę. Nie ma jednak co nad tym dywagować. Seks jest potrzebą fizjologiczną i każdy to uwielbia, wiec jeżeli czujemy się na siłach i nasza ochota uwiera nas między nogami, to czemu nie możemy postawić wszystkiego na jedną kartę i zagrać w niegrzeczną grę? Pieprzyć sumienie, ono i tak zazwyczaj żyje własnym życiem.
Gdy tylko ujrzała mężczyznę przed sobą, uśmiechnęła się szerzej, a prawy kącik powędrował nieznacznie do góry w cynicznym uśmieszku. Świdrowała go wzrokiem, w którym wymalowana była niema prośba o cokolwiek. O seks. O magiczne papierosy. O cokolwiek kto pozwoli jej jeszcze przez trochę nie myśleć o obowiązkach, których musi się podjąć. Eiv nie przywykła do tego, że zawsze musi załatwiać wszystko sama, ale nie wierzyła też w to, że Payne będzie chciał z nią rozmawiać, więc jeden problem z głowy, prawda? Odpowiedzialność. Życie znów tego wymaga, zatem gdzie będzie następny przystanek ciemnowłosej dziewczyny? Rosja, może Szwecja, ewentualnie Japonia. Kto jej zabroni? Romulus? Może Noel? Nie. Gareth Hampson, bo przecież studia trzeba zaliczyć. A może to właśnie teraz odzywają się resztki sumienia? Cholera ją wie.
-Spóźniłeś się. – Ucięła krótko, a po chwili zatopiła wargi w filiżance kawy. Nie zamawiała jeszcze alkoholu, wszak było dopiero przed jedenastą, a jak wiadomo… Procenty najlepiej smakują po dwunastej. Zostało nam dwadzieścia jeden minut.
Powrót do góry Go down


Romulus Pevensey
Romulus Pevensey

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 36
Czystość Krwi : 50%
Dodatkowo : hipnoza
Galeony : 1250
  Liczba postów : 211
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9198-romulus-pevensey
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9202-puchacz-romulusa#257931
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9203-romulus-balthasar-pevensey#257935
Pub przy dworcu kolejowym - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Pub przy dworcu kolejowym - Page 2 Empty


PisaniePub przy dworcu kolejowym - Page 2 Empty Re: Pub przy dworcu kolejowym  Pub przy dworcu kolejowym - Page 2 EmptyNie Sie 31 2014, 17:21;

Jego terminarz to oczywiście bajka, którą wymyślał za każdym razem, kiedy a) chciał kogoś zbyć, b) udawał, że jest zajętym człowiekiem. Można powiedzieć, że prowadząc sklep, zajmując się stałymi do niego dostawami oraz wymyślając codziennie nowe papierosy, Romulus rzeczywiście będzie człowiekiem masywnie zabieganym i jakiś tam terminarz mu się ostatecznie przyda, ale tak jak to zostało poprawnie zauważone - tego typu przedmiot nikomu normalnemu się z Pevenseyem nie kojarzył. Chcąc mieć kontrolę nad własnym życiem, trzeba sobie ustalać własne, nie do końca konkretne godziny - każde będą dobre, tak długo, jak będą pasowały danej "kontrolującej" osobie. Nawet gdyby ktoś miał problem z tego typu prowadzeniem grafiku, to zawsze można problematycznego typka zahipnotyzować. Ups. No właśnie. Nie każdy ma taką możliwość, a co za tym idzie, nie każdy może swoje życie kontrolować, nieważne jak bardzo by próbował. Eiv trochę próbowała, racja? Ta nagła ucieczka w jakąś dziwaczną podróż, o której najwidoczniej niewielu osobom powiedziała, wydawała się aktem desperackiej próby. Romek, mimo że nigdy nie interesowały go specjalnie historie czyichś żywotów, zawsze miał minimalne domysły na temat tego co i po co ktoś robi. W tym przypadku wniosek był dosyć prosty. Potrzebowała wziąć sprawy w swoje ręce, wybierając do tego najgorszy możliwy sposób, który od zawsze wydawał mu się idiotyczny, głównie przez to że był facetem i do ideału faceta dążył. A ideał faceta nie tchórzy - bo tym jest właśnie ucieczka - przy pierwszej lepszej okazji. Ideał zostaje na miejscu, podnosi głowę i daje sprawiającemu kłopoty gościowi w mordę. Bardziej lub mniej metaforycznie. Rzecz jasna z Henley żaden mężczyzna, ale też mogłaby pokazać trochę wytrwałości, rzucając w cholerę całą uległość. Bo on po prostu uważał ucieczkę za najgorszą opcję. Gdyby więc jakaś z jego przeszłych przygód miała przynieść mu dziecko, wmawiając, że należy do niego - pstryknięcie palcami i delikwentka myśli, że oddała się jakiemuś zabłąkanemu facetowi na ulicy, w przypływie dziwacznego pożądania, które Pevensey starałby się jakoś dla niej usprawiedliwić, chcąc oczywiście podnieść ją na duchu. Może nawet zapytałby o imię bachora, chociaż wolałby, żeby tamten nie istniał. Oczywiście zabijać go nie miałby zamiaru, bo aż takim sukinsynem nie był, ale wiadomo. Lepszą opcją było nieistnienie.
TLSS również uwielbiało, gdy ECV w nim przebywała, z równie prostego powodu. Zapewniała przypływ pieniądza, wypalając coraz to kolejne fajki, co ostatecznie z reguły prowadziło do całkiem przyjemnych epizodów, które właściciel Stash'a przeżywał z wspomnianą panną. Nigdy nie robił na ich podstawie podwalin do czegoś poważnego, tak jak to zresztą było ze wszystkimi innymi dziewczynami. Zawsze chodziło o chwilę uniesienia, o jakieś miłe wspomnienie, o wspólnego papierosa. Wszystko z jak najmniejszą ilością gadania, bowiem to była jedyna cecha, której u kobiet nienawidził. Gadatliwość. Ta okropna gadatliwość. On pogadał chwilę na dany temat, dostał konkretne informacje, przekazał konkretne informacje, kończył. One z reguły drążyły to aż do usranej śmierci. Gdzie? Z kim? Po co? Kiedy? Jak się nazywa? Co robi? Kiedy robi? Jak robi? Dobra jest w łóżku? Każdego normalnego człowieka tego typu nawał pytań doprowadziłby do szału. A pomyśleć, że Romulus czasami musi się z tym naprawdę długo męczyć.
- Pewnie że się spóźniłem, skoro nawet nie napisałaś, o której mam przyjść - mruknął od niechcenia. Miliardy widocznych kolorów były nieskończenie bardziej interesujące niż wywód na temat tego, czy Pevensey zachował się jak kulturalny człowiek, czy nie. I tak wiele razy słyszał, że brak mu jakiegokolwiek wychowania, nawet jeśli pokazywał się z zupełnie odwrotnej strony. Niektórym strasznie ciężko dogodzić. Siedząc więc sobie spokojnie razem z Gryfonką, dopalał Barwnik, będąc z jednej strony bardzo zadowolony całym tym pięknym efektem, który uzyskał, z drugiej strony żałując, że nie zrobił samego papierosa dłuższym, albo chociaż dłużej działającym. Normalna percepcja powinna wrócić jakieś dwie minuty po odstawieniu papierosa, którego w chwili obecnej trzeba było ostatecznie dogasić i wyrzucić. Jak? Wciśnięcie niedopałka w stolik pomogło. Ktoś to powinien później posprzątać.
- I co? - spytał, nie chcąc tak sztywno siedzieć, zwłaszcza że teraz cały świat miał - jak już wiele razy wspominałam - miliardy nowych kolorów. Sama chciałabym coś takiego przeżyć.
Powrót do góry Go down


Eiv C. Henley
Eiv C. Henley

Student Gryffindor
Rok Nauki : III
Wiek : 29
Czystość Krwi : 50%
Galeony : 1496
  Liczba postów : 881
http://czarodzieje.org/t9492-eiv-cara-henley
http://czarodzieje.org/t9493-sowawow#264093
https://www.czarodzieje.org/t9495-eiv-c-hanley#264105
Pub przy dworcu kolejowym - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Pub przy dworcu kolejowym - Page 2 Empty


PisaniePub przy dworcu kolejowym - Page 2 Empty Re: Pub przy dworcu kolejowym  Pub przy dworcu kolejowym - Page 2 EmptyPon Wrz 01 2014, 14:22;

Oczywiście Eiv będzie nadal naiwnie wierzyć w to, że mężczyzna jest tak zapracowany, że oprócz kilku minut nie poświęci jej wystarczająco dużo uwagi. Z pewnością gdyby wiedziała, że z Romulusa jest skurwiel to nawet nie napisałaby do niego listu, ale jak dobrze, że dziewczę jest jeszcze nieświadome, a co za tym idzie – mogła w obawie bez pretensji eskalować ten dzień, w którym księżniczka zawitała na powrót do Londynu. Jedna czy warto wracać myślami, do tego co się działo przez ostatnie trzy miesiące? Była uosobieniem niewinności, choć po ekscesach na lekcjach tuż po tym jak wróciła można odnieść inne wrażenie. Niemniej jednak Henley naprawdę nie spała z nikim. No,  a już na pewno nie z Romulusem, bo jakieś tam resztki godności miała, a co za tym szło – nóżki rozkładała tylko w wannie, gdy musiała się umyć. Taka z niej bezwstydnica. Jednak seks jest dla ludzi, a ostatnio się tego tyle przelewa, że z pewnością udałoby nam się kogoś zgorszyć, nie sądzisz? Chociaż po co, skoro wybitne jednostki nie mające zahamowań znajdują się we właściwym miejscu, o właściwym czasie. Ej Romek, słyszałeś, że otworzyli nowy burdel? Chodź… Zaprowadzę Cię do niego.
Ucieczka. Zawsze. Tchórzostwo. Nigdy. To nie jest coś, co się nabywa, czy bierze za to odpowiedzialność. Właściwie nie można tego, co zrobiła Eiv nazwać ucieczką. Ona chciała poszerzyć horyzonty. Zwiedzić nowe miejsca, sprawdzić czy gdzie indziej byłoby jej równie dobrze co w Londynie. Przekonać się o tym, jak to jest w Polsce, albo w Niemczech. Na chwilę, owszem. Było cudownie, ale to tylko chwila. Ulotna. Zmienna, która nigdy nie wróci, bo jej domem nie był inny kraj. Ona chciała żyć w Londynie, w którym miała przy sobie ludzi, z którymi mogła pić, bawić się, szaleć, a finalnie żyć tak jakby miało nie być jutra. Czy to nie piękna perspektywa? Dla osób pokroju Henley owszem, była niesamowita. Tylko nieliczni zaczynali węszyć gdzieś, gdzie nie powinni. Wbijali w coś – co nie należało do nich, a co za tym szło… Eiv jeszcze bardziej nabierała dystansu, który pewnego dnia zmusi ją do odcięcia się całkowicie od pierdolców jacy otaczali ją w Hogwarcie. Może porzuci studia, wyjedzie w cholerę i z nową kartę rozpocznie, zupełnie czysty rozdział gdziekolwiek? To by był w jej stylu. Ciągła ucieczka przed odpowiedzialnością, ale dajcie spokój… Dziewiętnastolatka nie mogła w żaden sposób stać się wzorem cnót, kiedy tak naprawdę nawet nie ma świadomości kim jest. Śmieszne? Nie. Jest to najbardziej żałosne położenie jakie mogła sobie wyśnić, ale nie byłaby sobą gdyby brała to do siebie, zatem odpychała te myśli jak najdalej.
-Nico. – Uśmiechnęła się szeroko, unosząc prawy kącik ust do góry, a zaraz potem świdrując mężczyznę wzrokiem. Opuszkami palców przejechała po swojej żuchwie, by po chwili ułożyć brodę na dłoni i wlepiać bezczelnie wzrok w Romulusa. W jej głowie szykował się jakiś niemiłosiernie bezczelny plan, który chciałaby zrealizować, ale jej umysł zaprzątał w tym momencie Noel i jedyne o czym marzyła, to by go wreszcie wyrzucić z myśli, które kompletnie nie są jej potrzebne. Dlaczego non stop wracała do przeszłości? Igrała z czymś co nie ma większego znaczenia? To takie pojebane, żałosne i złe. Chciała tylko przeżyć coś nowego. Lepszego, ale nie… Nic się nie udawało, przez co miała wrażenie, że to wszystko co się w tym momencie działo – skończy się dla niej gorzej niż zazwyczaj.
Nie wbijając jednak w nic szczególnego, postanowiła wyciągnąć z torebki małą karteczkę. Nie wiedziała, czy dobrze robi, ale ewidentnie miała plan, który chciała zrealizować, bo przecież nic nie stało na przeszkodzenie. Tam były zawarte najbardziej szczegółowe informacje, które można odczytać z koślawego pisma dziewczęcia i podjąć decyzje, czy się tego chce – czy nie. Podsunęła mu zwitek pod dłonie, wstając z miejsca. Podeszła do mężczyzny, opierając się tyłkiem o kant blatu i  patrząc mu w oczy, sprawiała wrażenie jakby oczekiwała na potwierdzenie, bądź odrzucenie propozycji, ale… Nie mógł tego zrobić. W żaden sposób to nie pasowałoby do wizji, którą Eiv miała w głowie. Dopiero po chwili odsunęła się od stołu i dotykając lekko ramienia mężczyzny, pozostawiła po sobie kartkę, zapach perfum i niemą obietnice.

Po rozwinięciu karteczki, Romulus mógł przeczytać następujące zdanie:
Zagrajmy w grę. Nie szukaj mnie, sama Cię znajdę. Napiszę list, lub zjawię się tam gdzie zawsze.
Do Ciebie należy jedynie pociąganie za właściwee sznureczki, bądź jak wolisz – nazwijmy to hazardowo: wyciąganie właściwych kart. Powodzenia.


/zt x2
Powrót do góry Go down


Brooklyn Vaughtier
Brooklyn Vaughtier

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 28
Czystość Krwi : 50%
Galeony : -279
  Liczba postów : 163
https://www.czarodzieje.org/t10398-brooklyn-vaughtier
https://www.czarodzieje.org/t10402-crystal
https://www.czarodzieje.org/t10399-brooklyn-vaughtier
Pub przy dworcu kolejowym - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Pub przy dworcu kolejowym - Page 2 Empty


PisaniePub przy dworcu kolejowym - Page 2 Empty Re: Pub przy dworcu kolejowym  Pub przy dworcu kolejowym - Page 2 EmptySob Lut 14 2015, 15:41;

Brooklyn w gruncie rzeczy nie obchodziła Walentynek. Nie traktowała tego jak święto, lecz bardziej przypomnienie osobom w związkach, że powinny kupować sobie nawzajem prezenty i po raz x wyznawać nieprzemijającą miłość. Nawet jeśli Vaughtier miałaby swoją drugą połówkę nie uznawałaby 14 lutego za  cokolwiek wartego świętowania. Jednak na propozycję Avalon przystała z wielką chęcią. Każdy powód był dobry do spędzenia czasu z półwilą, którą całym serduszkiem uwielbiała. Już nawet nie wiedziała, czy chodzi o urok genetyki czy osobisty. Była pewna tylko co do tego, iż lekko oszalała na punkcie Bee.
Zanim zawitała w pubie, wybrała się do jakiegoś mugolskiego jubilera, z zamiarem wybraniawalentynkowego prezentu dla Avalon. Ten powód był wystarczająco dobry dla podarunku! Wiedziała, jak bardzo Gryffonka lubuje się w  biżuterii, toteż pomyślała, że złote kolczyki z cyrkoniami mogłyby przypaść jej do gustu. Zresztą cudownie komponowały się z bransoletką, o którą dziewczyny były założone i którą Brooke nosiła ze sobą na każde spotkanie z Avą, by w ramach przegranego zakładu podarować ja Cufferboroguh bezzwłocznie.
Na miejscu zastała już Gryffonkę, która obrzuciła ją nieco krytycznym spojrzeniem, widocznie niezadowolona piętnastominutowym spóźnieniem Brooke. Odruchowo uśmiechnęła się do niej szeroko i zajęła miejsce naprzeciwko, jednocześnie kładąc torebeczkę z kolczykami przed Avą.
- Witaj, moja Walentynko. Mam nadzieję, że prezent ci się spodoba, a jeśli nie... no cóż, musi się spodobać. - Puściła blondynce oko i przestudiowała wzrokiem lokal. Nie było zbyt wielu ludzi, nikt nie okazywał sobie wylewnie uczuć. No i świetnie. Zbyt długo się tak nie rozglądała, gdyż najciekawszy obiekt miała dokładnie przed sobą. Miłość unosi się w powietrzu i tak dalej, a mówiąc ogólnikowo Brooklyn znowu poczuła się jak pod urokiem półwili, co już jej wcale nie przeszkadzało, szczerze mówiąc. Może się zakochiwała, wpadała w sidła tego mini-romansu coraz szybciej i mocniej? Całkiem możliwe. Nie miała nawet nic przeciwko, a przynajmniej tak twierdziła.
Powrót do góry Go down


Avalon Cufferborough
Avalon Cufferborough

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 29
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : półwila
Galeony : 1140
  Liczba postów : 569
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10397-avalon-cufferborough
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10407-the-princess#286920
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10408-avalon-bee-cufferborough#286921
Pub przy dworcu kolejowym - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Pub przy dworcu kolejowym - Page 2 Empty


PisaniePub przy dworcu kolejowym - Page 2 Empty Re: Pub przy dworcu kolejowym  Pub przy dworcu kolejowym - Page 2 EmptySob Lut 14 2015, 16:39;

ciuch

Ava również nie przywiązywała do 14-ego lutego większej wagi. Ba, gdyby nie Sullivan, który swego czasu nie znajdował nigdzie lepszej rozrywki niż wtajemniczanie dziewczyny w mugolskie święta, to najpewniej nie miałaby ona zielonego pojęcia o jakiejkolwiek wyjątkowości tej daty. Sama idea Walentynek była dosyć idiotyczna i nie można się nie zgodzić z opinią, że lepiej by było takiej okazji wcale nie obchodzić, ale akurat dziś Cufferborough myślała trochę inaczej. Nie da się przecież wymyślić lepszej wymówki do wyciągnięcia kogoś na miasto niż walentynkowe ciastko, a w świetle kończącego się zakładu - kto wie - może nawet czegoś więcej. Avalon uwielbiała do samego końca trzymać ludzi w przekonaniu, że nad wszystkim panują. Że to oni pociągają za wszystkie sznurki, że mają rację, że nikt im się nie sprzeciwi, zanim brutalnie uświadamiała ich, że są w ogromnym błędzie. Tak oto dziewczęta dobrnęły do dnia dzisiejszego, gdzie trzy godziny po luźno ustalonej porze spotkania Brooklyn miała wygrać jedną z najpiękniejszych bransoletek w kolekcji Avy. Jej niedoczekanie.
Szkotkę zaskoczyło jednak to, że miała "spodziewać się niespodzianki". Brzmiało to prawie tak, jak gdyby miała dostać prezent z okazji bycia czyjąś dziewczyną i nawet będąc jedną z najbardziej uwielbianych panien w Hogwarcie nie spodziewała się, żeby ktoś tak daleko pociągnął swoją sympatię. Ale przecież nie zamierzała narzekać czy wybrzydzać. Problem polegał na tym, że wypadałoby zorganizować coś w zamian. Wila czy nie, kiedyś wychowywali ją dobrzy ludzie i wiedziała, że istnieją takie a nie inne zasady. Miniaturowy, srebrny wąż, który pełzał po jej palcach miał więc być rewanżem. Dostała go kiedyś od wielbiciela, na którego wolałaby nawet nie patrzeć. Największy sukinsyn w Londynie upatrzył sobie akurat Pszczołę. Jego niedoczekanie.
Trochę niemądrze robiła, dając półżywemu zwierzakowi swobodnie się poruszać podczas jej oczekiwania w pubie, bo spodziewała się, że wszyscy będą na nią patrzeć, ale jakoś niespecjalnie się przejmowała. Mugole byli nieskończenie wiele razy bardziej podatni na jej czar i zwykle wystarczało tylko znaczące spojrzenie, aby odwracali wzrok, tak jak sobie tego życzyła. Na widok Brooklyn w drzwiach knajpki Cufferborough momentalnie się uśmiechnęła. Cały czas pamiętała, jak pierwszaczka zapierała się, że żadne zbliżenia z dziewczynami jej nie interesują, a jedyne czego kiedykolwiek w kwestii wspomnianych zbliżeń to co najwyżej trzydniowy zarost i płaska klatka piersiowa. Ach, wspominała przecież jeszcze o mięśniach. Że mogłyby się przydać. Urocza naiwność, naprawdę!
- Widzę że prędko podłapałaś całą ideę tych... "Walentynek". To słodkie. Ale wiesz, że nie musiałaś nic kupować? Zaraz i tak dostanę inny prezencik - powiedziała tonem zadziwiająco bezbarwnym, jak gdyby nie chciała od razu psuć całego nastroju. Postukała przy tym, rzecz jasna, palcem w błyskotkę na nadgarstku Amerykanki - niech pamięta, że niedługo będzie musiała się z nią rozstać. Torebeczka zainteresowała smukłe dłonie dopiero chwilę po tym, jak wąż postanowił zmienić właścicielkę. Avalon z niemal dziecięcym zachwytem obracała kolczyki w dłoniach, a potem rozmarzona spojrzała na dziewczynę.
- Są cudne. Aż czuję, że się niewystarczająco odwdzięczyłam, wiesz? Ten malec jest teraz twój, ale dosyć łatwo go zgubić. Jak już się o tym przekonasz to nie bój się mi mówić. Nie obrażę się ani trochę. Chodź, siadaj koło mnie, w końcu jesteśmy swoimi Walentynkami - zaznaczyła. Wybrała miejsce pod ścianą, więc trafiła jej się ta niesamowicie wygodna kanapa, póki co prawie pusta. Błękitne oczy powędrowały na kelnera, który akurat wycierał pobliski stolik. Nie trzeba było żadnych słów, chłopak momentalnie poczuł spojrzenie i jakby w podskokach znalazł się nieopodal dziewczyn. Starsza poinstruowała go, aby zasponsorował im po kawałku najlepszego ciasta na głowę. Kiedy ten pomaszerował wypełnić polecenie, Avalon zwróciła się w stronę Brooklyn, chcąc ją zapewnić, że ma teraz całą uwagę półwili.
- To co tam u ciebie? Dalej taka pewna swojego zwycięstwa?
Powrót do góry Go down


Brooklyn Vaughtier
Brooklyn Vaughtier

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 28
Czystość Krwi : 50%
Galeony : -279
  Liczba postów : 163
https://www.czarodzieje.org/t10398-brooklyn-vaughtier
https://www.czarodzieje.org/t10402-crystal
https://www.czarodzieje.org/t10399-brooklyn-vaughtier
Pub przy dworcu kolejowym - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Pub przy dworcu kolejowym - Page 2 Empty


PisaniePub przy dworcu kolejowym - Page 2 Empty Re: Pub przy dworcu kolejowym  Pub przy dworcu kolejowym - Page 2 EmptySob Lut 14 2015, 21:52;

Vaughtier nienawidziła być wykorzystywaną. Tak jak w tym przypadku robiła to z nią Avalon, o czym generalnie Brooke nie miała pojęcia - i tak lepiej dla niej. Może dziewczynie nie zależało na tym, by mieć pod kontrolą wszystkie zachowania i sytuacje, zawsze w nich górować, przodować, itp. Ale świadomość, że jest się na przegranej pozycji była nieznośna. Sposób, w jaki półwila zbałamuciła jej uczucia i może nawet na siłę rozkochała w sobie Brooklyn był natomiast wyjątkowo uroczy. Jakiś procent zdrowej świadomości dziewczyny, który podpowiadał jej, by się nie dała, był tylko wyganiany z jej umysłu, bo Vaughtier autentycznie czuła to dziwne coś do Bee. I to ją fascynowało. Nie wchodziły w grę żadne zobowiązania czy pozostałe bzdety, co było w tym wszystkim najkorzystniejsze. Trochę gorzej z faktem, że nie mogła nic poradzić na to, iż przegra ich zakład. To nie w stylu Vaughtier, która mogła posuwać się nawet do oszustw, byle z kimś wygrać. Tutaj jednak nie miała szans. Ale czy naprawdę zależało jej na wygranej? Czy nie łatwiej byłoby po prostu pocałować Bee bez zbędnego tracenia czasu i zapomnieć o własnej dumie? Hm... to nie byłoby tak ciekawe. I zapewne satysfakcjonujące.
Kwestia prezentu nie była dla Brooklyn czymś bardzo istotnym, gdyż ona lubiła obdarowywać ludzi podarkami, które sprawiłyby im radość. "Święto" mogło być tylko pretekstem. Właściwie jeśli blondynka obchodziłaby te całe Walentynki, mogłaby także wykonać własnoręcznie (no, z różdżką w ręce) jakiś list miłosny w kształcie idealnie wykrojonego serduszka. Ale czy to nie było lekko mdłe? Takie kolczyki były dużo trafniejszą myślą.
- Cóż, jeżeli się wyjątkowo postarasz... Wtedy będziesz mogła uznać, że pierwszy prezent był dopiero przedsmakiem. Nie rób sobie jeszcze takich szans na wygraną - odparła, przyglądając się bransoletce (jeszcze) na swoim nadgarstku, a zaraz potem czarującemu wężowi, na widok którego aż zabłyszczały jej oczy. Brooklyn w przeciwieństwie do Avy pewnie nie cieszyłaby się aż tak na otrzymaną w prezencie biżuterią, lecz wąż? W dodatku żywy i miniaturowy? Genialnie!
- No coś ty! Jest przecudowny. Będę go mieć na oku, bo byłoby mi smutno, gdyby się gdzieś zbyt szybko zapodział - odrzekła nie mogąc przestać zachwycać się żyjątkiem, które teraz przesmykiwało się pomiędzy jej długimi palcami. Następnie usadowiła się obok Gryffonki, kiedy ta instruowała kelnera. Teraz nie spuszczała z niej wzroku. Na Merlina, uwielbiała na nią patrzeć. Była prześliczna. Brooke miała tylko nadzieję, że nie wygląda na zbyt rozmarzoną czy cokolwiek takiego.
- Wiadomo. Wyobrażasz sobie, by mogło być inaczej? - Brooklyn uśmiechnęła się zadziornie. Co prawda już przyszło jej do głowy, iż rywalizacja o zwycięstwo może być nieczysta, gdyż Avalon miała przewagę, ale Vaughtier bez wiary w swoją wygraną nie byłaby sobą. Póki co mogła sobie wmawiać, że nie pocałuje Pszczoły. Nie i już. W grę wchodził jej honor i oczekiwane od dawna zbliżenie. Jeśli Brooklyn chciała, mogła zrobić to nawet teraz. Tutaj, przy wszystkich, bez żadnych słów. Ale to była gra. Przyjemna i intrygująca, w którą rozkosznie się grało.
Powrót do góry Go down


Avalon Cufferborough
Avalon Cufferborough

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 29
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : półwila
Galeony : 1140
  Liczba postów : 569
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10397-avalon-cufferborough
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10407-the-princess#286920
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10408-avalon-bee-cufferborough#286921
Pub przy dworcu kolejowym - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Pub przy dworcu kolejowym - Page 2 Empty


PisaniePub przy dworcu kolejowym - Page 2 Empty Re: Pub przy dworcu kolejowym  Pub przy dworcu kolejowym - Page 2 EmptySob Lut 14 2015, 22:34;

Można stwierdzić, że Avalon ją w pewnym sensie rozumiała. Nikt nie lubi się dawać. Dobrze się czasem podroczyć, może nawet przejąć stery, ale nigdy nie można się po prostu dawać. Dla samej Avy koncept był wręcz banalny, zwłaszcza że praktycznie nie było możliwości, aby kiedykolwiek ugięła się przy okazji mentalnego siłowania z drugą osobą. Niesprawiedliwa przewaga, nawet tak wielka i ostatecznie nużąca, zawsze była przydatna, ba - nie wygląda na to, aby kiedykolwiek przestała. Umiejętne zagrywki potrafiły odebrać drugiej stronie jakikolwiek ślad zdrowego rozsądku, toteż gdyby tylko chciała, wystarczyłoby skinienie palca i wygrywałaby wszystko. Zakłady, zawody, konkursy. Problem polegał na tym, że czasem rzeczywiście ciekawiej było, kiedy swego rodzaju niewolnik mógł jeszcze samodzielnie myśleć. Trzeba jednak przyznać, że z aż taką chęcią do ciągłego powracania w jej szpony półwila nie miała jeszcze szansy się spotkać. Ludzie rzeczywiście mają tendencję do robienia z siebie jednych wielkich zagadek, ale nie znaczy to wcale, że Cufferborough takowi zniechęcają. Prawdę mówiąc, stan rzeczy przedstawiał się wręcz odwrotnie. Przecież pierwszaki z reguły nie wykazują się niczym ciekawym. Ot, zabłąkane duszyczki, które myślą, że na studiach podbiją świat i wszyscy zaczną na nie inaczej spoglądać. Jeszcze gorzej, jeśli te duszyczki przyjeżdżają do Hogwartu na Złotego Sfinksa. Wtedy nie są zagubione tylko psychicznie, ale też fizycznie - bo jak tu znaleźć drogę w zamku z tak wrednymi schodami?
Pszczoła pokiwała głową pospiesznie, nadając całemu procederowi wyraźnie sarkastyczne zabarwienie. Ależ oczywiście, że powinna się wstrzymać i nie robić sobie zbytniej nadziei. Trzy godziny to z jednej strony szmat czasu, podczas którego mogą się napatoczyć miliony nieprzewidzianych okoliczności, zaś z drugiej ledwie odrobina tego, co już zdążyło przelecieć i tak na dobrą sprawę trzymająca się jeszcze w pełni sił Brooklyn może rzeczywiście wygrać. Kto o zdrowych zmysłach pomyślałby, że półwila ma w tego typu zakładzie jakiekolwiek szanse? Na pewno nie ona sama, och drodzy państwo!
- Tak, nawet mocno sobie wyobrażam - mruknęła z uśmiechem, a ich oczy chyba od kilku minut nie zrywały między sobą kontaktu - Już od dłuższego czasu jest jasne, że ledwo wytrzymujesz. A spójrz tylko, jestem tak blisko... - ledwie namiastka tego, co potrafi Bee, a jednak atmosfera momentalnie się zmieniła. Zdawałoby się, że nachylająca się prawie niewidocznie Vaughtier za moment zerwie się i bransoletka zostanie jej prędko zabrana, ale kelner całkiem prędko uwinął się z załatwieniem tego, co mu polecono. Cufferborough nawet minimalnie drgnęła, bowiem nie spodziewała się ujrzeć go tak szybko. Uśmiechnęła się sama do siebie. No tak. Zaczarowani działają z tą przedziwną werwą, którą ona - mimo że nigdy nie mogła zrozumieć, jak działa - uważała za niebywale przydatną. Krótki small talk został między nich wprowadzony tylko i wyłącznie po to, aby nieco podrażnić Brooklyn. Ile zapłaciłeś? A wybrałeś chociaż te najładniejsze kawałki? O, sam kroiłeś? Jakie to urocze. Jesteś miejscowy? Rzecz jasna, przecież słychać wyraźnie londyńską odmianę. Ślicznie dziękuję, nie podchodź do nas więcej, chyba że cię sama zawołam.
- Biedny naiwniaczek. Gdyby nie był mugolem, na pewno robiłby coś więcej niż tylko wycieranie stolików i fundowanie ładnym pannom darmowych ciast. To jest całkiem niezłe - wskazała podniesioną już łyżeczką na stojący przed nią na talerzyku kawałek sernika, który absolutnie uwielbiała - ale brakuje mu tej... magii. Sama rozumiesz. Smacznego! - dodała z dźwięcznym zakończeniem, a za moment zajadała w najlepsze. Wolną dłonią obracała między palcami jeden z kolczyków, uważnie go przy tym obserwując. Była niczym Tolkienowski smok, złoto zawracało jej w głowie a każdy, kto potrzebował jej przychylności, musiał się w podobną błyskotkę zaopatrzyć. Sęk w tym czy miał ją na sobie i prowokował dziewczę do ataku, czy od razu stwierdzał swoją niższość i oddawał ją w ręce półwili. Brook była specyficzna o tyle, że uciekła się do obu tych sposobów.
- Masz gust. Długo go szukałaś? - spytała między kolejnymi kęsami, nie odwracając nawet na moment wzroku. Całe życie hipnotyzowała ludzi, mogła chociaż na moment po prostu dać się zahipnotyzować.
Powrót do góry Go down


Brooklyn Vaughtier
Brooklyn Vaughtier

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 28
Czystość Krwi : 50%
Galeony : -279
  Liczba postów : 163
https://www.czarodzieje.org/t10398-brooklyn-vaughtier
https://www.czarodzieje.org/t10402-crystal
https://www.czarodzieje.org/t10399-brooklyn-vaughtier
Pub przy dworcu kolejowym - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Pub przy dworcu kolejowym - Page 2 Empty


PisaniePub przy dworcu kolejowym - Page 2 Empty Re: Pub przy dworcu kolejowym  Pub przy dworcu kolejowym - Page 2 EmptyNie Lut 15 2015, 19:27;

Była tak blisko, na wyciągnięcie ręki. Brooklyn, nie chcesz tego zrobić? Byłoby po wszystkim, nie musiałabyś dbać o ten zakład. Już lepiej skapituluj. Sprawiłoby ci to tylko wyczekiwaną przyjemność. No dalej. Teraz. Masz okazję. Spójrz, dzieli was zaledwie te parę centymetrów. Brooke, nie popsuj takiej okazji.
Myśli w głowie dziewczyny nie dawały jej poniekąd skupić się nad tym, co robi i jak wygląda rzeczywiście. Miała wrażenie, że jest po silnej dawce eliksiru amortencji, choć czy to czymkolwiek by się różniło od jej faktycznych uczuć? Adorowała Avalon, równocześnie wciąż powtarzała sobie, że nie kręcą jej dziewczyny. Nawet taki piękne, nawet wile. To była dziwna i niemożliwa do odtrącenia ambiwalencja, którą Brooke zaczynała się męczyć. Gdyby posiadała przy tym wszystkim zdrowy rozsądek, mogłaby nawet tłumaczyć sobie, że to wszystko jest sprawą genetyki Bee. Lecz czy nie było?
Brooklyn chciała zaprzeczyć. Zadeklarować, że nawet przez myśl jej nie przeszło, by pocałować Avalon. Konstatować, że jej to nie kręci, że Cufferborough nie ma cienia szansy na wygraną, bo Brooklyn jest pewna swojej orientacji. Zaschło jej w ustach. Słowa utknęły w przełyku, a sama Brooke zastygła w bezruchu patrząc prosto w oczy Avy. Jakby zatraciła się w chwilowym zastoju, słysząc jedynie słowa dziewczyny, widząc tylko ją. Odczuwała, że się zbliża. Jest coraz bliżej, zaraz dotknie ust Avalon swoimi własnymi...
Lecz nie mogło pójść tak łatwo i w tym samym czasie przed dziewczynami pojawił się kelner. Brooklyn czuła, że się czerwieni i odruchowo jej usta wykrzywiły się w skonfundowanym uśmiechu. Zniecierpliwiła się też dialogiem dwójki, rzucając co chwilę rozdrażnione spojrzenie w stronę chłopaka, który i tak nie zwracał na nią najmniejszej uwagi. Nie ma powodu do zdziwienia. Dziewczyna zaczęła odkrajać łyżeczką niewielki kawałek sernika, a kiedy Avalon poleciła kelnerowi, by już się oddalił, skonsumowała go.
- Smacznego - odpowiedziała, jak na kulturalną Amerykankę przystało i przywróciła na twarz szeroki uśmiech. Nie jadła zbyt szybko, do ust brała tycie kawałeczki, zapewne z samego przyzwyczajenia. Tymczasem jej wąż już jakby przymierzał się do spałaszowania pysznego sernika za dziewczynę. Brooklyn musiała zabrać go z powrotem na swoją dłoń.
- Nieszczególnie - odparła, znów odwracając wzrok w stronę Avalon. Jej spojrzenie działało na nią niesamowicie hipnotycznie. - Swoją drogą... skąd go wytrzasnęłaś? - spytała wskazując na węża, który teraz kręcił się wokół jej nadgarstka, zahaczając o bransoletkę. Czuła, że musi zająć się jakimś tematem, który odwróciłby jej uwagę od samej Cufferborough. Gdyby przyglądała się jej tak przez dłuższą chwilę, doszłoby do tego, w czym wcześniej przeszkodził im kelner. Brooklyn chciała wygrać, sama się usatysfakcjonować. Miała wrażenie, że niewiele brakowało do zwycięstwa Bee.
Powrót do góry Go down


Avalon Cufferborough
Avalon Cufferborough

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 29
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : półwila
Galeony : 1140
  Liczba postów : 569
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10397-avalon-cufferborough
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10407-the-princess#286920
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10408-avalon-bee-cufferborough#286921
Pub przy dworcu kolejowym - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Pub przy dworcu kolejowym - Page 2 Empty


PisaniePub przy dworcu kolejowym - Page 2 Empty Re: Pub przy dworcu kolejowym  Pub przy dworcu kolejowym - Page 2 EmptyNie Lut 15 2015, 21:37;

Aż dziwne, że w tej samej chwili, w której Brooklyn przeżywała najzwyczajniejsze w świecie tortury, Avalon w najlepsze zagadywała kelnera. Każdy normalny człowiek zauważyłby wtedy w swoim zachowaniu chamstwo, ale nie ona. Och, u niej było wręcz przeciwnie, przecież wszystko co robiła, robiła nie tylko z premedytacją, ale też z głębiej przemyślanym planem. Tutaj miała jeszcze tylko dylemat co do kwestii ile zostawić sobie czasu. Czy poczekać do ostatniej minuty, a może nie owijać w bawełnę i wygrać już teraz? Decyzje, decyzje, jakież to straszne, że w dorosłym życiu trzeba podejmować tyle decyzji. Dwadzieścia lat. Kto by pomyślał. To chyba już ten wiek, kiedy dobrze byłoby się zastanowić nad przyszłością. Ale dla Pszczoły o wiele bardziej zajmujące było wyrywanie pierwszaczek, które określały się jako czysto heteroseksualne. A przecież dawno już udowodniono, że wszystkie dziewczyny są biseksualne, a jeśli uważają, że jest inaczej - cóż, nie miały do czynienia z półwilą. Zabawne, czyż nie? Cufferborough sama też twierdziła, że jest raczej hetero, a coraz bardziej przekonywała się, że może wcale nie jest to takie pewne. W możliwość swoistego grania na dwa fronty za nic nie chciała uwierzyć, mimo że - w pełnej, narratorskiej szczerości - była wzorowym okazem takiej istoty i z całej siły szła w tej kwestii w zaparte.
Rzuciła kątem oka w stronę Vaughtier, nie komentując otrzymanej odpowiedzi. Potem obdarzyła spojrzeniem niecodziennie aktywnego węża, wzruszyła ramionami. Zjadła jeszcze dwie łyżeczki sernika zanim stwierdziła, że może lepiej byłoby odpowiedzieć. Ale nie mogła wprost oznajmić, że to prezent od mężczyzny, którego brutalnie utwierdziła w przekonaniu, że nie ma najmniejszych szans. Do tego, że w pewnym sensie wykopała mu grób tym bardziej. Acz to wcale nie jej wina. Dawno miał problemy nie tylko z prawem, nie tylko z podejrzanymi środowiskami czarodziejskimi, ale też z samym sobą. Dało się bez problemu przewidzieć, że skończy w ten, a nie inny sposób. Choć to zawsze szkoda, kiedy ktoś umiera.
- Kiedyś był taki jeden facet, dziesięć lat starszy ode mnie, który stwierdził, że może nam się udać. Dał mi go, żebym była pewna, że jest zdeterminowany. I puf, następnego dnia dowiedziałam się o jego niespodziewanym wyjeździe. Wyszło na dobre, bo typek miał okropny charakter. Ale wąż, droga panno, jest niesamowicie śliczny. Mam nadzieję że jednak trochę Ci posłuży, zanim postanowi się zgubić - zakończyła z uśmiechem, nie wiedzieć czemu czepiając się tej skłonności do zagubienia. Może w głębi serca chciała, aby mały srebrny zwierzak zaginął? Wszak to zawsze jedno wspomnienie mniej, czyż nie? Niezależnie od tego, Avalon znowu wzięła do ust kawałek sernika ze smutkiem stwierdzając, że prędko się skończył. Akurat to bardzo jej w mugolskich usługach żywieniowych przeszkadzało. Ustalone porcje były z reguły mniejsze od tych czarodziejskich, toteż obżarstwo szybko spotykało swój koniec. I dobrze i źle zarazem. Postukała jeszcze kilka razy łyżeczką w talerzyk, jak gdyby chciała w ten sposób wyczarować kolejny sernik, a potem odpuściła, opierając się właściwie o kanapę. Łyżeczkę też już zostawiła w spokoju, nie widząc większego sensu w wywijaniu nią na prawo i lewo. Nie miała jednak zamiaru zostawiać w spokoju Brooklyn, dlatego też niepostrzeżenie przekroczyła prawą dłonią - wszak ta była bliżej - granicę przestrzeni osobistej dziewczyny i znalazła lewą dłoń Amerykanki, którą ta trzymała pewnie na udzie, bo to tak niegrzecznie trzymać ręce na stole przy jedzeniu. Bez zbędnego droczenia się splotła ich palce.
- Cieszę się, że się zgodziłaś - typowa Bee, która nic nigdy nie wyjaśnia. Może wcale nie chodziło o spotkanie, ani nawet o bycie Walentynką, tylko o zakład, który był od samego początku przesądzony? Aż może się człowiekowi zrobić szkoda takiej mamionej dziewczyny, nieprawdaż?
Powrót do góry Go down


Brooklyn Vaughtier
Brooklyn Vaughtier

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 28
Czystość Krwi : 50%
Galeony : -279
  Liczba postów : 163
https://www.czarodzieje.org/t10398-brooklyn-vaughtier
https://www.czarodzieje.org/t10402-crystal
https://www.czarodzieje.org/t10399-brooklyn-vaughtier
Pub przy dworcu kolejowym - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Pub przy dworcu kolejowym - Page 2 Empty


PisaniePub przy dworcu kolejowym - Page 2 Empty Re: Pub przy dworcu kolejowym  Pub przy dworcu kolejowym - Page 2 EmptySob Mar 07 2015, 13:53;

Brooklyn nienawidziła być na przegranej pozycji, ganc egal odnośnie czego - potyczek słownych czy hazardu. Również w tym położeniu, gdzie była pod ewidentnym urokiem wili i właściwie wszystkimi jej odczuciami kierowała Avalon. Bez konkretnej zgody Vaughtier, aczkolwiek czy ta się chociaż broniła? Przecież jasne było, że posiada silną wolę. Jeśli by jej zależało, już na początku walczyłaby o swój rozsądek, a dokładniej zachowanie go zdrowego w obliczu najpiękniejszej półwili, jaką dotychczas miała zaszczyt poznać. Brooklyn samorzutnie trwała w tej relacji, mając stale na uwadze, że to być może niewłaściwe. Chęć przeżycia czegoś niecodziennego, dodatkowo przyjemnego, zwyciężyła. Sama się w to wciągnęłaś, Brooke. I nie próbuj łgać, że już tego nie chcesz.
Zabierając się ponownie do swojego sernika, którego należałoby w końcu skończyć, skoro Cufferborough miała to już za sobą, odłożyła znów węża na stół. Starała się nie spuszczać go z wzroku, bo nie byłoby jej miło, gdyby od razu się gdzieś zawieruszył. Aczkolwiek przy tym jeszcze musiała patrzeć na sernik i łyżeczkę, aby przypadkiem nie narobić wokół siebie mało eleganckiego chlewu. Ach, no i oczywiście na Avalon, co było już tylko instynktowne. Nie potrafiła ignorować półwili siedzącej obok niej, jeśli oznacza to nie poświęcanie jej 99,9% własnej uwagi. Chyba nawet nie chodziło o sam urok. A na wzmiankę Avy o facecie, dziewiętnastolatka automatycznie straciła wszelkie zainteresowanie jedzeniem, którego wiele już nie zostało. Naprawdę tak szybko to pochłonęła? Cóż, miała szczerą nadzieję, że to się zbytnio na jej sylwetce nie odbije. Może to już jakiś kompleks Brooklyn, ale i tak machinalnie pomyślała o kaloriach zawartych w pysznym serniku. Naprawdę, Bruk, mając obok siebie Avalon nie powinnaś nawet pamiętać o czymś tak trywialnym jak kalorie.
- Łączyła was jakaś... interesująca historia? - zapytała nieświadoma własnych słów, dopiero po chwili uświadamiając sobie, że naprawdę zadała to chyba lekko wścibskie pytanie. W dodatku pełnym zainteresowania tonem, który mieszał się nieco z zazdrością. Tylko o co? Brooklyn nie robiła sobie nadziei na dalszą, romantyczną przyszłość z półwilą, zważając na fakt, że nawet tego nie pragnęła. Mając za sobą dwa, może trzy, związki, była już pewna, że nie nadawała się do niczego poważniejszego z jedną osobą. Potrzebowała różnorodności, przygód, zabawy, nie stagnacji. Epizod z Avalon był rozkoszny. Ale na pewno nie wieczny. - Zgadzam się, ten wąż robi wrażenie. Obiecuję, że się nim odpowiednio zaopiekuję i nie dam zbyt wcześnie uciec - zaręczyła, przenosząc wzrok na pełzającego swobodnie po stole węża, jednak na dosłowne dwie sekundy. Chwilę później bowiem poczuła dłoń Avalon na swojej własnej. Przeszły ją przyjemne dreszcze od odczucia ciepła bijącego od Cufferborough. Nie wytrzymała i nim się spostrzegła, znów zatracała się w jej dużych oczach. Uwielbiała tęczówki blondynki, miały niezwykły kolor, na który zwróciła uwagę już przy ich pierwszym spotkaniu. Były również cholernie hipnotyzujące.
- Nie mogłabym odmówić - odparła, ściszając nieco głos, odczuwając, iż znów są bardzo blisko siebie. Nawet jeśli to zwykły dotyk dłoni. To wystarczyło, by Brook zapragnęła więcej. Żeby żaden bałwan nie przeszkodził im w trwaniu chwili odsunięcia się od rzeczywistości i skupieniu jedynie na sobie. Była pewna, że nie oprze się Avalon ani minuty dłużej, ale mimo to nie zrobiła tego pierwszego kroku, który miał zasądzić o jej porażce w zakładzie. Oczywiście, że wszystko było już przesądzone, ale to granie na zwłokę ze strony Vaughtier dawało jej jakby złudną nadzieję, że Bee wcale nie jest górą. Acz definitywnie była.
Tak, wystarczająco rozkochała ją w sobie, by Brooklyn zapomniała o kontrolowaniu siebie. Natomiast nie znikało zapytanie, jak dużą rolę grała tu sama genetyka Gryffonki.
Powrót do góry Go down


Avalon Cufferborough
Avalon Cufferborough

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 29
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : półwila
Galeony : 1140
  Liczba postów : 569
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10397-avalon-cufferborough
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10407-the-princess#286920
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10408-avalon-bee-cufferborough#286921
Pub przy dworcu kolejowym - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Pub przy dworcu kolejowym - Page 2 Empty


PisaniePub przy dworcu kolejowym - Page 2 Empty Re: Pub przy dworcu kolejowym  Pub przy dworcu kolejowym - Page 2 EmptySob Mar 07 2015, 15:40;

Tak to już tradycyjnie było z otoczeniem Avalon, że każdy kto się w nim znalazł, prędko wpadał w pułapkę pokroju ruchomych piasków. Jak już się weszło, to najprawdopodobniej nie było wyjścia. Różnice polegały na tym, jak złapane ptaszyny reagowały na swoją beznadziejną sytuację. Niektóre wyrywały się z całych sił, przedłużając tylko drogę do tego, co i tak było nieuchronne. Inne godziły się ze swym losem, zapierając się jednak w duchu, że wszystko co się dzieje wcale nie sprawia im żadnej radości. A jeszcze inne - czyli takie, do których należała na przykład Brooklyn - nie tylko godziły się z tym, co miało nadejść, ba, one jeszcze czerpały z tego przyjemność! Bardzo to schlebiało Cufferborough, nie ma co się oszukiwać, zwłaszcza że Vaughtier rzeczywiście miała w sobie coś takiego, co kazało Avie myśleć iż gdyby tylko tego chciała, to z pewnością byłaby w stanie jakimś dziwacznym sposobem uciec. Dziwacznym, bo konwencjonalne nie działały. Przekonało się o tym wiele osób, przekona się Utopia i pewnie przekonałaby się Brook, gdyby - no właśnie - w ogóle chciało jej się próbować.
Szkotka zamyśliła się na moment, rozważając wszelkie za i przeciw zdradzaniu dziewczynie szczegółów wspomnianej historii, ale ostatecznie stwierdziła, że lepiej będzie taktownie przesunąć rozmowę na kolejny, inny temat. Zwłaszcza że usłyszała w głosie blondynki tę nutkę drobnej zazdrości, tak przepięknie brzmiącą w jej ustach. Uśmiechnęła się więc cwaniacko, pokręciła przecząco głową, a potem poświęciła parę minut na obserwowanie srebrzystego wężyka. Przeszkodziło jej drgnięcie dłoni Amerykanki w momencie, w którym dwudziestolatka splatała ich palce. Lubiła takie reakcje, bowiem wiedziała, że brnie naprzód przez wszystkie możliwe linie obrony, jakie nie do końca przekonana ofiara mogłaby przed sobą ustawić. Kontakt wzrokowy nawiązały chwilę później, po tym jak Cufferborough zwróciła głowę w stronę Vaughtier. Gołym okiem dało się zauważyć, że dla tej osiemnastolatki nie ma już ratunku. Dla jej bransoletki tym bardziej. Pszczoła uśmiechnęła się na zapewnienie swojej towarzyszki, widząc w nim najoczywistszą z oczywistych oczywistości, kiwając przy tym delikatnie głową. Był to znak, że należy już powoli kończyć. Z niektórymi fajnie jest się droczyć, przeciągając wszystko godzinami, ale z niektórymi lepiej działać od czasu do czasu prędzej. Westchnęła cicho, przygryzając delikatnie wargę. Nie przerywała wpatrywania się w zielonkawe oczy. Zanim cokolwiek powiedziała, rozchyliła delikatnie usta, sprawiając wrażenie pewnego zagubienia w planowanych działaniach. Niech jeszcze myśli, że ma jakąkolwiek kontrolę, dopóki...
- Chodź. Przegraj już ten zakład, nie mam serca dłużej dawać ci nadziei - słowa, od których każdy normalny człowiek tylko bardziej zaciąłby się w swoim dążeniu do zwycięstwa przekształciła swoimi zdolnościami tak, aby wywołały efekt zupełnie odwrotny. Barwa głosu, gdyby dało się ją podciągnąć pod jakikolwiek schematyczny kolor, mogłaby zostać określona jako miodowa. Błękit oczu Szkotki zdawał się nabierać jakiegoś niespotykanego wyrazu. Oto ostatnie nadzieje Brooklyn przestały istnieć, bowiem Avalon dobitnie pobudziła swoje geny do działania. Była pewna, że kilka postronnych osób jak już spojrzy w ich stronę, to nie będzie się mogło oderwać, ale przy tym z pewnością nie dadzą rady się poruszyć. Nie ma się więc czym martwić - na pewno nikt im nie przeszkodzi.
Powrót do góry Go down


Brooklyn Vaughtier
Brooklyn Vaughtier

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 28
Czystość Krwi : 50%
Galeony : -279
  Liczba postów : 163
https://www.czarodzieje.org/t10398-brooklyn-vaughtier
https://www.czarodzieje.org/t10402-crystal
https://www.czarodzieje.org/t10399-brooklyn-vaughtier
Pub przy dworcu kolejowym - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Pub przy dworcu kolejowym - Page 2 Empty


PisaniePub przy dworcu kolejowym - Page 2 Empty Re: Pub przy dworcu kolejowym  Pub przy dworcu kolejowym - Page 2 EmptySob Mar 07 2015, 19:20;

Nic już nie było ważne, łącznie z zakładem. Kiedy Avalon była tak blisko, wszystko traciło wartość, a zostawała tylko ona. Ten szalony stan znów zapanował nad Brooklyn i to było genialne. W końcu co miał znaczyć jeden, niewinny pocałunek. Ava może zgarnąć jej śliczną bransoletkę, której nawet nie będzie jej brakowało. W przeciwieństwie do tego momentu. Wiedziała, że może później tęsknić. Chcieć wracać do tego, co tu się właśnie rozgrywa. Rozpaczać, gdy nie będzie Avalon przy jej boku. Z drugiej strony gdyby nic nie zrobiła, mogło być jeszcze gorzej. To nie był czas na racjonalne myślenie, jeżeli w ogóle jakiekolwiek. To był czas działania, podejmowania decyzji, niby wiele niewymagającej, ale mogącej przesądzić o czymś ważnym. I już nawet nie chodziło o pierwsze w historii skapitulowanie Vaughtier w jakimś zakładzie. Nie, to nie miało znaczenia, a przynajmniej tak w danej chwili sądziła Brooklyn. To nie było w jej stylu, tak się poddać. Ale wiedziała, że to trwa już zbyt długo, to miało się tak skończyć, meta jest nieunikniona. Straciła nawet złudzenie o cieniu swojej szansy. Nawet jeśli jej ruch nadal pozostaje tylko jej, chociaż prowokacja Cufferboroguh dawała się we znaki.
Vaughtier przybliżyła głowę o kolejne parę milimetrów w stronę Avalon, tak by znaleźć się na idealnej pozycji do tego długo oczekiwanego złączeniu ich ust. I trwała w ten sposób przez parę sekund zwłoki, wciąż przyglądając się tęczówkom dziewczyny, jakby chciała coś w nich znaleźć. Jakieś tajemnice, prawdziwe odczucia, myśli. Chociaż w tym momencie za bardzo nie były jej potrzebne. W przeciwieństwie do tego pocałunku.
Była blisko, była wystarczająco blisko, by to zrobić. Chwila na zamknięcie oczu i ostateczną rezygnację ze starań na wygraną. Pocałowała ją. Na Merlina, naprawdę to zrobiła. Wbiła się w jej usta, spragniona tego pocałunku, jakby czekała parę dobrych lat. I to różniło się od wszystkich dotychczasowych pocałunków, jakich doświadczyła. Być może w pocałunku wili było coś magicznego. Być może to coś jeszcze innego, o czym Brooklyn nawet by nie pomyślała. Mniejsza o to. Było jej bajecznie. Nie chciała tego kończyć, ale przecież kiedyś musiała.
Odkleiła się od dziewczyny po dłuższej chwili, uśmiechając się lekko mimowolnie. Wzięła głębszy oddech i rozejrzała się szybko po pubie. Chyba nikt nie zwracał na nie większej uwagi. Dopiero teraz zrobiło to jej jakąś różnicę, może to i lepiej, bo podczas pocałunku nie musiała martwić się o gapiów. O nic nie musiała się martwić. Wszak była typem optymistki, która tuszowała wszystkie zamartwienia tudzież nieprzyjemności pozytywnym myśleniem. Czemu teraz miałoby być inaczej? Z bransoletką też musiała pożegnać się z uśmiechem na twarzy.
- Wygląda na to, że wygrałaś.
Powrót do góry Go down


Avalon Cufferborough
Avalon Cufferborough

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 29
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : półwila
Galeony : 1140
  Liczba postów : 569
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10397-avalon-cufferborough
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10407-the-princess#286920
http://czarodzieje.my-rpg.com/t10408-avalon-bee-cufferborough#286921
Pub przy dworcu kolejowym - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Pub przy dworcu kolejowym - Page 2 Empty


PisaniePub przy dworcu kolejowym - Page 2 Empty Re: Pub przy dworcu kolejowym  Pub przy dworcu kolejowym - Page 2 EmptyNie Mar 08 2015, 11:44;

I w ten zwyczajny, pospolity wręcz sposób, Brooklyn została jedną z wielu osób, które ostatecznie przegrały. Nie tyle zakład, co raczej własną godność. Bo przecież z tak ogromną pewnością siebie zapewniała o własnej sile psychicznej, a jednak biegała za Avalon z zachwytem wypisanym na twarzy podobnym do takiego, jaki widuje się u dzieci obdarowywanych jakimiś miniaturowymi cudami świata. Wystarczyło kilka chwil, kilka słów, jedno spojrzenie, a Vaughtier prędko straciła swoje kolory. Stała się, jak już wspominano, jedną z wielu. Szarą, niewyjątkową. Wyróżniała się chyba tylko tym, że zawahała się na moment, zanim podjęła ostateczne działanie. Błękitne oczy gościły w sobie radosne iskierki, mające na celu tylko i wyłącznie zamaskowanie delikatnego zawodu, jaki wypełnił teraz myśli Cufferborough. Oczywiście sama to na siebie ściągnęła, ale nie potrafiła do końca pogodzić się z faktem, że ta dobitnie heterycka dziewczyna tak prędko i bez żadnych oporów wpadła w pułapkę. Uśmiechnęła się jeszcze na moment, celem subtelnego zachęcenia Brook do parcia naprzód w swoich zamiarach, a kiedy ich usta wreszcie zetknęły się ze sobą, nie zamknęła nawet oczu. Spoglądała na bok, chcąc upewnić się, że nikt nie obrzuca ich zbyt wścibskim spojrzeniem. Dziwaczne, ale rzeczywiście, zainteresowanie zdawało się nie istnieć. A dziewiętnastolatka całowała ją z takim przekonaniem, jak gdyby specjalnie ustawiała ten zakład, żeby tylko móc go przegrać. Że udawała heteroseksualną, żeby zaciekawić Szkotkę i przyciągnąć ją do siebie. Och, jaka to nieprzyjemna wizja, która zmobilizowała półwilę do większej ostrożności, a w efekcie zaplanowania prędszego wyjścia. Przygryzła dolną wargę dziewczyny, kiedy ta stopniowo kończyła ich zbliżenie, jak gdyby na zapewnienie, że to właśnie Pszczoła jest tutaj stroną kontrolującą.
- Naprawdę myślałaś, że będzie inaczej? - mruknęła z satysfakcją, ściągając z nadgarstka Brooklyn z jej pomocą swoją nową błyskotkę. Niedługo potem wkomponowała ją w otoczenie własnego nadgarstka, już i tak dosyć mocno obwieszonego różnymi bransoletkami, uśmiechając się przeuroczo do swojej towarzyszki, aby zaraz podnieść się z miejsca i zabrać do wyjścia.
- Będę już szła, żebyś przypadkiem nie obdarowała mnie resztą swoich skarbów. Dzięki za randkę, było miło. Widzimy się w szkole, tylko nie wmawiaj już więcej ludziom że jesteś hetero - zażartowała jeszcze, zanim po ubraniu się z powrotem w zostawione na wieszaku przy wejściu ubrania wyszła z lokalu. Za drzwiami jeszcze pomachała do Vaughtier, zaznaczając, że rozchodzą się w dobrym humorze. Normalnie wyglądałoby to tak, jak gdyby młodsza z nich popełniła jakieś faux pas, ale niech się nie martwi. Wszystko to jest po prostu pewną ostrożnością półwili.


[zt]
Powrót do góry Go down


Sponsored content

Pub przy dworcu kolejowym - Page 2 QzgSDG8








Pub przy dworcu kolejowym - Page 2 Empty


PisaniePub przy dworcu kolejowym - Page 2 Empty Re: Pub przy dworcu kolejowym  Pub przy dworcu kolejowym - Page 2 Empty;

Powrót do góry Go down
 

Pub przy dworcu kolejowym

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 2 z 5Strona 2 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5  Next

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Pub przy dworcu kolejowym - Page 2 JHTDsR7 :: 
londyn
 :: 
Mugolskie miejsca
-