Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Korytarz na VI piętrze

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Strona 10 z 16 Previous  1 ... 6 ... 9, 10, 11 ... 16  Next
AutorWiadomość


Bell Rodwick
Bell Rodwick

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 29
Czystość Krwi : 90%
Galeony : 4902
  Liczba postów : 4482
http://czarodzieje.forumpolish.com/t58-bell-rodwick
http://czarodzieje.forumpolish.com/t243-bell-rodwick
http://czarodzieje.forumpolish.com/t7785-bell-rodwick#216614
http://dzika-mafia.blog.onet.pl/
Korytarz na VI piętrze - Page 10 QzgSDG8




Gracz




Korytarz na VI piętrze - Page 10 Empty


PisanieKorytarz na VI piętrze - Page 10 Empty Korytarz na VI piętrze  Korytarz na VI piętrze - Page 10 EmptyPią Cze 11 2010, 18:23;

First topic message reminder :




Jest to zwykle najrzadziej odwiedzany korytarz, raczej dość trudno wpaść tu na tłumy osób. Być może właśnie dlatego, że na tym poziomie zamku, wykładane są przedmioty nie cieszące się wielką popularnością. Liczne witraże w oknach nie przepuszczają wiele światła. Atmosfera jest tu więc dość tajemnicza i spokojna.


UWAGA! W tej lokacji na okres październik/listopad musisz rzucić kostką kiedy tu jesteś, ze względu na wykonane tu zadanie na kółka przez Violettę Strauss.

Zmiana wyglądu lokacji: Pod ścianami porozstawiane zbroje z dyniowymi latarniami halloweenowymi zamiast hełmów. Gęste pajęczyny pod sufitem i w kątach oraz na niektórych elementach stojących na korytarzu. Porozwieszane w powietrzu świece. Znajdujące się gdzieniegdzie łańcuchy będące kajdanami, które przy mocniejszym poruszeniu wiatru uderzają o ścianę, wydając przeraźliwy hałas. część z nich wije się na podłodze i grozi potknięciem.

Rzuć k6:
Powrót do góry Go down

AutorWiadomość


Lynnette Thompson
avatar

Student Slytherin
Rok Nauki : I
Wiek : 30
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : teleportacja
Galeony : 260
  Liczba postów : 252
Korytarz na VI piętrze - Page 10 QzgSDG8




Gracz




Korytarz na VI piętrze - Page 10 Empty


PisanieKorytarz na VI piętrze - Page 10 Empty Re: Korytarz na VI piętrze  Korytarz na VI piętrze - Page 10 EmptyCzw Sty 31 2013, 13:27;

No i co z tego że była i jest Ślizgonką!? Nie zapominajmy o tym że ona też jest DZIEWCZYNĄ! Jako ludzka rasa płci damskiej ma prawo czasem być niezdecydowana, wstydliwa i trochę skrępowana. Rzadko co u niej widać dwie ostatnie cechy no ale...bywa. Za bardzo nie słuchała co mówiła do niej Bruno była zbyt zajęta ogarnianiem burzy hormonów w swoim ciele. Przez te jego pieszczenie szyi Lynn w jej ciele jest istny bałagan, serce zabiło delikatnie szybciej, dłonie zaczęły się powoli pocić a nogi były jak z waty. Dobrze że trzymał ją bo za pewne padła by na ziemię jak worek ziemniaczków. Jego następne słowa słyszała z bardzo daleka no ale usłyszała, dobra teraz głęboki wdech i wydech. Spokojnie to tylko malutka pieszczota!
- Sprawnie pozbywamy się naszych zbędnych ubrań, gdy dotykasz mego ciała po nim przechodzą przyjemne, ciepłe dreszcze. Ja cicho mruczę ci do ucha opuszkami palców błądząc po twojej klatce piersiowej, potem oboje nadzy padały na białą pościel łóżka. Nasze usta łączą się w czułym lecz bardzo namiętnym pocałunku, języki tańczą namiętny taniec. Po jakimś czasie odpływamy w jak najdalszą krainę przyjemności i wracamy oboje spełnieni, ja wtulona w ciebie kładąc głowę na twojej klatce piersiowej, ty obejmujesz mnie ramieniem, całujesz w czubek głowy a potem oboje zmęczeni zasypiamy w swoich ramionach.
Wyszeptała potok słów, zamyślony wzrok miała wbity w jakiś punkt na ścianie. Na jej twarzy pojawił się delikatny uśmiech wraz z wypowiedzianymi przez nią słowami. Postanowiła nie odzywać się przez jakiś czas, po za tym gdyby nawet chciała coś powiedzieć nie wiedziała by już co. Delikatne pocałunki chłopaka były bardzo przyjemne tak samo jak jego dłonie obejmujące jej biodra, owszem nie robił jej tym krzywdy ale ona chciała to przerwać bo coraz bardziej jej się to podobało. Najbardziej bała się tego, że któregoś dnia po prostu będzie chciała spędzić w ramionach Bruna całą wieczność.
Powrót do góry Go down


Bruno Bedau
Bruno Bedau

Uczeń Slytherin
Rok Nauki : VII
Wiek : 29
Czystość Krwi : 25%
Galeony : 166
  Liczba postów : 171
Korytarz na VI piętrze - Page 10 QzgSDG8




Gracz




Korytarz na VI piętrze - Page 10 Empty


PisanieKorytarz na VI piętrze - Page 10 Empty Re: Korytarz na VI piętrze  Korytarz na VI piętrze - Page 10 EmptyCzw Sty 31 2013, 15:49;

Charakter Ślizgona różnił się zdecydowanie od innych domów. Bruno rzadko kiedy spotykał dziewczynę, która nosząc godło domu węża na piersi, była zakompleksiona czy nie znała swojej wartości. Niezdecydowana była każda kobieta. Nawet krążył po świecie żart, w którym oznajmiało się, że naukowcy dowiedzieli się, o co chodzi kobiecie, lecz ona zdążyła zmienić zdanie. Bruno obrazi się. Jak można go nie słuchać? Przecież to były zwykłe, leniwe pocałunki. Równie ospale odsunął się od niej, tym samym przestając ją przytulać, a następnie oparł się o ścianę, słuchając jej wywodu. Naprawdę go zaskoczyła. Czy ta Thompson w ciągu minuty była skłonna wymyślić fantazję seksualną z nimi w roli głównej? To było po prostu… satysfakcjonujące, ale tylko dlatego, że po prostu wydało się, że o nim myśli tuż przed pójściem spać!
- Trochę nuda – odparł, spoglądając na rozmarzoną Lynnette. Podała mu klasyczny opis seksu, który aż kwiczał od rutyny. Mógłby pokusić się o stwierdzenie, że to wymarzony pierwszy raz dziewczyny, a akurat nie sądził, że Lynnette może być dziewicą i będzie snuła scenariusze godne filmów romantycznych.
- Zaskocz mnie, co to w ogóle ma być – dodał po chwili, pstrykając palcami tuż przed jej nosem. Znała Bruna, on przecież bał się nudy. Może nie był jakiś specjalistą od „całowania w czółko”, ale nie rozumiał kompletnie postawi dziewczyny. Postanowił dalej kusić los. Uśmiechnął się zachęcająco, patrząc w oczy dziewczyny.
Powrót do góry Go down


Lynnette Thompson
avatar

Student Slytherin
Rok Nauki : I
Wiek : 30
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : teleportacja
Galeony : 260
  Liczba postów : 252
Korytarz na VI piętrze - Page 10 QzgSDG8




Gracz




Korytarz na VI piętrze - Page 10 Empty


PisanieKorytarz na VI piętrze - Page 10 Empty Re: Korytarz na VI piętrze  Korytarz na VI piętrze - Page 10 EmptyCzw Sty 31 2013, 16:33;

Kiedy chłopak ją puścił odetchnęła głęboko, leniwie poczłapała pod okno i usiadła na parapecie plecami opierając się o lodowatą szybę. Zakompleksiona ona nie jest, swoją wartość zna bardzo dobrze no ale...trudno jest być dziewczyną. Jeszcze jakiś czas temu Lynnette nawet nie powiedziała by ci o czym myśli, po prostu uciekła by jak najdalej od każdego spotkanego chłopaka. Mogła jakoś bardziej podkoloryzować wizję seksu z chłopakiem ale jakoś nie miała na to ochoty. Może dlatego że u niej seks zawsze wyglądał inaczej? Szybki numerek a potem 'na razie', może seks opisany przez nią jest takim seksem jaki ona by chciała? Nad tym też trzeba się zastanowić!
- Idź szukaj sobie rozrywki gdzie indziej.
Warknęła i spojrzała na niego spod byka, przyszła tu bo chciała wszystko przemyśleć, zastanowić się nad sobą, swoim życiem i o takich innych duperelach. A tu nagle pojawił się on ze swoim wkurzającym pozytywnym humorem, swoją ciekawością, dotykiem i głosem! Po prostu całym sobą! Skoro zdaniem chłopaka ona słodko wygląda jak się irytuje to ciekawie jak będzie wyglądać kipiąc ze złości na niego. No ale wracając do dziwnej Thomspon. Dziewczyna coraz bardziej zastanawia się nad tym czy dobrze zrobiła idąc do tej szkoły, czy dobrze zrobiła zaczynając studia? Mogła żyć sobie gdzieś tam w dalekim świecie, zaszyć się gdzieś i żyć swoim życiem. Była by zimna i oschła dla mugoli a nie dla ludzi takich jak ona! Dziewczyna nigdy nie umiała dopasować się do społeczeństwa, zawsze odstawała od normy, mówiła to co myśli, snuła własne fantazje, czasem [lub bardzo rzadko] ulegała innym żeby dopasować się ale to też nie wychodziło! Dziewczyna zeskoczyła z parapetu okna, powoli podeszła do chłopaka, który stał pod ścianą. Swoje dłonie położyła na jego biodra, swoim ciałem przyległa do jego. Szepnęła mu cicho, jej głos był obojętny.
- Może zamiast mówić co mam przed oczami może po prostu ci pokażę?
Delikatnie zagryzła płatek jego ucha, swoimi ustami zaczęła składać pocałunki na szyi chłopaka. Po chwili przekręciła głowę i spojrzała mu w oczy, jej wzrok był taki mieszany. Szczęście, rozbawienie, wielki ból i smutek były mieszanką jej oczów.
Powrót do góry Go down


Bruno Bedau
Bruno Bedau

Uczeń Slytherin
Rok Nauki : VII
Wiek : 29
Czystość Krwi : 25%
Galeony : 166
  Liczba postów : 171
Korytarz na VI piętrze - Page 10 QzgSDG8




Gracz




Korytarz na VI piętrze - Page 10 Empty


PisanieKorytarz na VI piętrze - Page 10 Empty Re: Korytarz na VI piętrze  Korytarz na VI piętrze - Page 10 EmptySob Lut 02 2013, 09:39;

Dziwnie się poczuł, gdy zapach Lynnette nie pieścił jego zmysłów. Obserwował ją, bo traktowała go trochę jak dziecko. Albo sama się tak zachowywała i chciała, aby wszedł z nią w pewną grę. Bruna jednak to uraziło. Nie rozumiał mimiki twarzy dziewczyny, ale jak zwykle chciał po prostu ją rozwikłać. Była jak zagadką, która daje jeden klucz do bram piekieł. Na raj przecież nigdy nie liczył. Trochę trudno byłoby Francuzikowi stać się kobietą i stać się ją zrozumieć. Zwłaszcza Lynnette, bo jak widzimy na załączonym obrazku, zmienia zdanie bardzo szybko. Niezbyt kojarzył poprzednie związki Ślizgonki. Można było powiedzieć, że unikał takich plotek z oczywistego powodu: nie chciał być zazdrosny i przez to rozwalać całej szkoły. On doskonale wiedział, jak bardzo nie potrafił sobie radzić z gniewem, co nie oznaczało, że musi wiedzieć też o tym Hogwart.
- Rozrywki? Skoro wolisz, żebym traktował Cię jak okaz w zoo… - szepnął urażony. Czy on nie był jak na Bruna milutki? Nie wymachiwał przed nią ani różdżką ani jęzorem, nie mówiąc już o tym, że nie traktował dziewczyny jak królika doświadczalnego. Powinna być mu wdzięczna a nie fukać jak rozjuszona kotka. Jasne, miała w tym trochę uroku, lecz był niewinny. Na pewno gdyby usłyszał o życiu seksualnym Ślizgonki, zapytałby czy żartuje, następnie przetarł oczy, a potem dopiero się spytał, jak mogła na to pozwolić. Później pewnie pokazałby jej, że nic nie musi zaczynać się szybko, a co więcej kończyć ochrypłym „na razie”. Co ona za facetów w ogóle znajdywała? Nawet Bruno na takich nie trafiał! Zaraz coś skutecznie odciągnęło go od rozmyślania nad życiem seksualnym dziewczyny. Nie wiedział, kiedy nagle stała tuż przy nim. Wciągnął gwałtownie powietrze, z jednej strony zawsze chciał mieć kontrolę nad wszystkim, lecz taki obrót rzeczy trochę mu się podobał. Do czasu gdy usłyszał ten obojętny ton głosu. Cholera, czy kobieta zapomina o seksownej chrypce?!
- Twoja obojętność rozpala mnie od środka, Lynn – skomentował, chcąc cofnąć się o krok, ale przecież nie mógł się ruszyć: był przyszpilony do ściany. Może jak każdy z jej facetów, powinien mocno chwycić ją za biodra, momentalnie odnaleźć usta i jeszcze szybciej pozbawić zbędnych ubrań, aby przejść do szybkiego seksu? Bruno tylko się zaśmiał, gdy zaczęła całować jego szyję.
- Ale z Ciebie maluch – rzucił, widząc jak wspina się na palce ledwo dotykając wargami rejony gdzieś koło obojczyka. Gdyby był dobroduszny, zapewne lekko by się zgarbił, a może nawet wziął ją na ręce? Ale przecież to był Bruno! Chwycił jej nadgarstki w żelazny uścisk, spoglądając dłuższą chwilę w oczy dziewczyny. Nie pasowało mu coś. Nie chciał, aby go teraz dotykała, musiał się skupić na emocjach, które drażniły jej ciało.
- Naprawdę pożerasz mnie tym wzrokiem. – rzekł sarkastycznie, co miało w sumie znaczyć „Lynn, powiedz, co się dzieje?”, mocno pchnął ją tak, że teraz to ona była przyszpilona do ściany. Uniósł ją nieznacznie, aby nie garbić się, spoglądając jej w oczy, tak że bez problemu mogła objąć biodra chłopaka nogami. – Więc? Powiesz mi, o co chodzi? – spytał, nie chcąc zbytnio dodawać, że może zacząć stosować przeróżne tortury, a że była chudziuteńka, to długo mógł trzymać ją tak w powietrzu.
Powrót do góry Go down


Lynnette Thompson
avatar

Student Slytherin
Rok Nauki : I
Wiek : 30
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : teleportacja
Galeony : 260
  Liczba postów : 252
Korytarz na VI piętrze - Page 10 QzgSDG8




Gracz




Korytarz na VI piętrze - Page 10 Empty


PisanieKorytarz na VI piętrze - Page 10 Empty Re: Korytarz na VI piętrze  Korytarz na VI piętrze - Page 10 EmptySob Lut 02 2013, 16:05;

Może zacznę od początku, nic nie będę dodawała czy też odejmowała. Powyższe słowa były trafne nawet bardzo trafne a więc od nich się od czepię. Życie seksualne tej Ślizgonki było strasznie...dziwne, nawet gdyby Bruno nagadał jej ona pokiwała by tylko głową udając że zrozumiała a potem i tak stało by się to co zawsze. Może zamiast łapać ją za biodra jak każdy jej facet i całować, chłopak złapał by ją za ramiona jak przyjaciel, kolega czy jeszcze tam ktoś i nieźle ją wytrząchnął. Może wtedy jej głupota wyleci z mózgu? Warto też zastanowić się nad tym żeby wydrzeć się na nią no ale...nie ważne. Po mimo tego że dziewczyna duchem i umysłem była po za swoim ciałem, doskonale słyszała słowa chłopaka. I co z tego że jest mała?! Czyżby Francuz nie słyszał o tym CO MAŁE TO PIĘKNE? Po chwili jednak powróciła czując jak chłopak łapie ją za nadgarstki, spojrzała na niego nadal z tymi samymi emocjami w oczach ale w duchu była zdziwiona. Za chwilę działo się dużo rzeczy na raz, teraz to ona poczuła za plecami ścianę, syknęła cicho kiedy chłopak zrobił to mało delikatnie. Czując jak chłopak ją unosi objęła swoimi nogami jego biodra. Słysząc jego słowa Lynnette przekręciła głowę w lewy bok. Co miała mu powiedzieć?! Że od swoich urodzin chodzi jakaś dziwna? Z jednej strony ma ochotę komuś wpakować zaklęcie w plecy a z drugiej ma ochotę usiąść gdzieś w jakimś ciemnym pokoju i po prostu się zaryczeć. Dziewczyna jak na razie zachowuje pozory ale na jak długo? W środku powoli zaczyna się kruszyć, rozpadać niczym mur. Powoli ale w dużych kawałkach.
- Bruno ja....ja naprawdę nie wiem.
Szepnęła cicho, nie patrzyła na niego nadal. Swój wzrok po prostu wbiła w jakiś punkt na ścianie. Dziewczyna miała cichą nadzieję że chłopak nie będzie pytał, dociekał ale ona i tak wiedziała że będzie inaczej. Ślizgonka nie powinna się tak zachowywać, wiecznie powinna iść z dumnie uniesioną głową, patrzyć na wszystkich z pogardą i takie inne. Thomspon nigdy taka nie była, ta brutalna rzeczywistość ją tak zmieniła. Odkąd znalazła się w Hogwarcie jest wzorową ślizgonką ale teraz po kilkunastu latach, kiedy poznała nowych ludzi znalazła prawdziwych przyjaciół zaczyna stawać się tą samą Lynnette, którą była pierwszego dnia w domu dziecka. Słodka, wiecznie uśmiechnięta i pełna życia brunetka o bujnych kręconych włoskach i dużych, błyszczących brązowych oczach. W swoim sercu Lynn chciała być taka jak kiedyś no ale wiedziała że nie może stać się miękka. Ani teraz ani nigdy! No ale wracając tam na korytarz, dziewczyna nie spojrzała na chłopaka bo bała się że wyczyta z jej oczów każdą emocję.
Powrót do góry Go down


Bruno Bedau
Bruno Bedau

Uczeń Slytherin
Rok Nauki : VII
Wiek : 29
Czystość Krwi : 25%
Galeony : 166
  Liczba postów : 171
Korytarz na VI piętrze - Page 10 QzgSDG8




Gracz




Korytarz na VI piętrze - Page 10 Empty


PisanieKorytarz na VI piętrze - Page 10 Empty Re: Korytarz na VI piętrze  Korytarz na VI piętrze - Page 10 EmptyWto Lut 05 2013, 11:05;

Dlaczego w ogóle rozpatrujemy, że Bruno jej nagada jakie denne posiada zycie seksualne? W sumie nigdy z nia nie spal. Zawsze tylko kusil, czarowal i co bylo az nader oczywiste - zostawial. Oczywiscie bardzo chetnie moglby jej pogadac, ci to znaczy nie konczyc stosunku krotkim "na razie", ale tez nie przesadzajmy. Brunowi zdarzaly sie takie sytuacje, lecz nie stanowily zwyczaju czy codziennosci. Swietoscia nie grzeszyl, a przede wszystkim byl slizgonem. Hoho, czy Bruno stal sie nagle "kazdyn facetem"? Naprawde sadzila, ze chlopak z blond czupryna ma zamiar kochac sie z nia tu pod sciana? W jakim byla bledzie! Zapewne zaskoczylaby go ta pewnoscia siebie. Bruno w ten sposob ja tylko podniosl, aby pozniej nie bolal go kark. Mogla otulac cialo chlopaka lodowatymi spojrzeniami, a on i tak wiedzial swoje. Potrafil przeciez rozgryzc czlowieka. Zwlaszcza takiego jak Lynn.
Czy tak trudno bylo jej powiedziec prawde? Bruno nie mial cierpliwosci nigdy na kobiece zagrywki. Wielkie tak nie lub nie wiem. Skoro poswiecil dla niej swoj cenny czas, to powinna to docenic, a nie dodatkowo go denerwowac. Szarpnal ja na tyle mocno, ze pewnie bedzie miala posiniaczone plecy. On naprawde nie mial sily do niezdecydowanych osob. Albo sie snula albo zamulala: a teraz byla z nim, sam na sam, on miedzy jej nogami, i nadal miala niezadowolona mine! Bruna to okropnie wkurzalo. Puscil nadgarstki dziewczyny jedna dlonia, aby zlapac ja za podbrodek. Musiala spojrzec na niego, moze niekoniecznie w oczy. Jedyne na co mial ochote, to zwiazac ja i lac zimnym strumieniem z rozdzki jej twarz, aby w koncu sie ogarnela.
- Nie zachowuj sie jak pizda wolowa i nie trac mojego czasu - warknal, patrzac w jej oczy. Zawsze byl dla niej: nawet w nocy. Wielokrotnie przeciez wkradal sie do dormitorium dla studentek i po prostu wsuwal sie pod koldre Thompson, zeby ta miala lepszy humor. Odganial jej mysli, przytulal, rozsmieszal. Ale teraz mial tego dosyc.
- Zapytam po raz ostatni: co sie dzieje? - jego glos byl niski i przesiakniaty gniewem. Moze rzeczywiscie powinien ja przytulic, poklepac po ramieniu i powiedziec: rozumiem Cie, moja droga. Bruno jednak bardzo szybko sie zlosil. W koncu byl chory i Lynnette znajac go tyle, powinna doskonale o tym wiedziec. Wyczekiwal na odpowiedz dziewczyny, probujac nieco wynormowac przyspieszony oddech. Wiedzial, ze sie zaczelo.
Powrót do góry Go down


Lynnette Thompson
avatar

Student Slytherin
Rok Nauki : I
Wiek : 30
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : teleportacja
Galeony : 260
  Liczba postów : 252
Korytarz na VI piętrze - Page 10 QzgSDG8




Gracz




Korytarz na VI piętrze - Page 10 Empty


PisanieKorytarz na VI piętrze - Page 10 Empty Re: Korytarz na VI piętrze  Korytarz na VI piętrze - Page 10 EmptyWto Lut 05 2013, 14:43;

Prawda nie spał z nią, może to nawet i lepiej? Nie będę ciągnęła dalej tematu seksu bo prawdę mówiąc robi się to nudne! Po za tym kogo obchodzi z kim sypiała Lynn czy też jaki w łóżku był Bruno. Tak tak wiem sama zaczęłam temat i teraz jako pierwsza pragnę go zakończyć. Każdy ma inne poglądy na temat współżycia i nie każdy musi się zgadzać z innymi, czyż nie? Dobra wracam do tematu. Nie nie nie i jeszcze raz nie. Bruno dla Lynn nie stał się 'każdym facetem' on był jedyny, niepowtarzalny i bardzo wyjątkowy! NIE JEST KAŻDYM FACETEM! To mamy już wyjaśnione teraz idziemy do kwestii tego seksu przy ścianie, nie ona tak nie myślała nawet nie chciała. Od Francuza oczekiwała tylko pocieszenia bądź czegoś takiego żeby jakoś ją ogarną. To związanie i lanie wodą po twarzy chyba było by skuteczne! Dla niej mówienie prawdy nigdy nie było trudne, zawsze waliła prosto z mostu ale teraz...sama nie wiedziała co się z nią dzieje. Jej zachowanie było nieprzewidywalne jak wiatr na dworze, może być delikatna a za chwilę będzie ostra.
- Cholera Bruno to boli!
Wydarła się na cały pusty korytarz, nie obchodziło ją to czy ktoś ją usłyszy i przybiegnie. Ona nie jest jakimś workiem czy popychadłem, po za tym nadal jest człowiekiem a nie twardym kamieniem! Bolało ją to, nie chciała mieć siniaków na plecach, jeszcze tego jej brakowało! Teraz była wściekła, patrzała mu w oczy a temperatura jej ciała delikatnie podrosła po przez wściekłość, która się w niej gromadziła.
- Nie wiem! Raz mam ochotę komuś przywalić, zabić, skrzywdzić a innym razem po prostu chcę zamknąć się gdzieś, siedzieć i ryczeć!
Znów podniosła głos ale nie tak jak wcześniej. Szarpała dłonią, którą chłopak trzymał w nadgarstku. Bo mimo tego że na niej pojawiają sie czerwone ślady i boli to szarpała. Owszem Lynnette wiedziała że chłopak jest chory, łatwo było go wyprowadzić z równowagi no ale ona nie zamierza być też potulna jak baranek. Thomspon nie pozwoli się mu szarpać! No ale teraz muszę poruszyć temat wieczornych/nocnych wizyt chłopaka w dormitorium studentek. Lynn cieszyła się że był obok niej, nawet w nocy! Doceniała to że stara się jakoś ją rozruszać no ale czasem każdy musi posiedzieć w dołku. Ten rok jest jakiś dziwny zdaniem brunetki oczywiście. Nie będę tu tego pisać, najwyżej pomęczę się w następnym poście. Miejmy nadzieję że krzyk Lynn i wściekłość Bruna nie wywoła trzeciej wojny światowej!
Powrót do góry Go down


Bruno Bedau
Bruno Bedau

Uczeń Slytherin
Rok Nauki : VII
Wiek : 29
Czystość Krwi : 25%
Galeony : 166
  Liczba postów : 171
Korytarz na VI piętrze - Page 10 QzgSDG8




Gracz




Korytarz na VI piętrze - Page 10 Empty


PisanieKorytarz na VI piętrze - Page 10 Empty Re: Korytarz na VI piętrze  Korytarz na VI piętrze - Page 10 EmptyCzw Lut 07 2013, 08:29;

Och, seks nigdy nie robi się sam nudny, ale jak tam uważasz. Tak naprawdę chodziło o zaufanie. Nie można było ukryć tego, że Bruno był apodyktyczny, że nie słuchał się innych, a tylko jego zdanie się liczyło. Jak w ogóle śmiała pomyśleć, że Ślizgon zrobi jej jakąkolwiek krzywdę? Jego siła nie miała żadnego związku z płaczem czy bólem, którego ona nie jest w stanie znieść. O wiele bardziej cierpiała, gdy bolała ja głowa czy brzuch. Naprawdę była tak naiwna, że sądziła, iż dostanie od Bruna słowa pocieszenia, przytulenie, całus w czółko i zaniesienie do łóżka? To wspaniały żart! Tak samo to, że była nieprzewidywalna. Niestety była przewidywalna jak chorągiewka na wietrze, co znacznie ułatwiało Brunowi sytuację, bo to on nią rządził.
- No tak krzycz bo robię Ci wielką krzywdę. GWAŁT! GWAŁT! – zaczął się drzeć równie głośno jak ona. Nie była aż tak delikatna przecież. Biedna bała się siniaków… Jest człowiekiem, który użala się nad sobą zamiast po prostu żyć. Ile jeszcze okazji zmarnuje w życiu? Już oczywiście nie mówię o seksie pod ścianą, bo to zbyt oczywiste! Jęczała i snuła się przez cały miesiąc, doprowadzając wszystkich do szału. Zwykle kobiety tak reagowały albo zaczynały iść w tango z byle kim albo zamykały się w sobie, przeżywając najciemniejszą z nocy, w których nie ma szansy na świt. Przykro mi, moja droga, świt zawsze nadchodził. Taki absurd życia.
- To zrób to! – równie odpowiedział krzykiem, bo chciał jej pokazać, że nic nim nie wskóra. Mógł szeptać czułe słówka, gładził ją po policzku, obiecywać Merlin wie co, ale to był Bruno. Dążył do wszystkiego ostrym środkiem przekazu. Dlatego też nagle po prostu ją puścił, a ta wylądowała tyłkiem na posadzce.
– Rycz, siedź, użalaj się nad sobą, aż zobaczy Cię jakiś nauczyciel. Oczywiście nic mu nie powiesz, bo jesteś skomplikowaną kobietą, a raczej taką udajesz. Zachowujesz się jak pierdolona Puchonka, więc przestać obrażać Salazara Slytherina i powiedz o co Ci chodzi. – warknął, odsuwając się od niej. Wtedy już przestał krzyczeć tak jak Lynnette. On przecież unikał podnoszenia głosu. Znów był niski, gardłowy. Nawet obita siedząca na podłodze nie wyglądała dla niego jak osoba, która potrzebuje pomocy. Cofnął się o te kilka kroków, aby oprzeć się o ścianę naprzeciwko. Obserwował ją, ciekawy co zrobi, chociaż w głowie doskonale już to widział.
- Na Merlina, jaka Ty stałaś się nudna, ograniczona. – jęknął niezadowolony.
Powrót do góry Go down


Venice Sue Irvine
Venice Sue Irvine

Nauczyciel
Rok Nauki : II
Wiek : 29
Czystość Krwi : 25%
Dodatkowo : teleportacja
Galeony : 106
  Liczba postów : 131
http://czarodzieje.my-rpg.com/t6239-venice-aisha-bee-irvine#176571
http://czarodzieje.my-rpg.com/t6240-listy-do-sue#176573
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7373-venice-irvine#207299
Korytarz na VI piętrze - Page 10 QzgSDG8




Gracz




Korytarz na VI piętrze - Page 10 Empty


PisanieKorytarz na VI piętrze - Page 10 Empty Re: Korytarz na VI piętrze  Korytarz na VI piętrze - Page 10 EmptyPią Paź 11 2013, 19:22;

Venice nie miała wielu kreatywnych pomysłów na spędzenie tych kilku wolnych chwil, więc postanowiła zabrać Kiwiego na spacer po zamku. W trakcie swojej wycieczki chadzała po nieznajomych zakątkach Hogwartu (utwierdzając się w przekonaniu, że wszystkich tajemnic tej budowli nie poznał ani nie pozna absolutnie nikt) i zahaczała o różne ciekawe miejsca, między innymi kuchnię, w której dostała herbatkę i trochę czekolady. Podziękowała ślicznie skrzatom, dodając na odchodnym, że mogą ją znaleźć, jeśli bardzo będą chciały, bo przecież herbaty nigdy nie za wiele, nawet jeśli była bez alkoholu!
Wyszła sobie z kubeczkiem i trafiła, podejrzanie szybko, na szóste piętro, gdzie znalazła wygodny parapet. Jakimś cudem miała przy sobie pergamin i pióro, więc wzięła się za skrobanie listu o swoich ostatnich przeżyciach, a Kiwi szalał, wpychając się jej w ramiona, które niestety były zajęte, smutek.
I tak właśnie, z uśmiechem na ustach, wrabiała siostrę, opisując jej swoje zetknięcie z nieistniejącym dilerem. Wymyślanie faz szło jej trochę ubogo, ale to nic, chciała głównie towarzystwa, a jak inaczej zmusić Sherisse do przybycia w jakieś miejsce? Tylko strasząc, hehe.
W każdym razie, część o skarbie była jak najbardziej prawdziwa, a Irvine nie mogła się doczekać wyprawy pod tajemnicze drzewo!
Powrót do góry Go down


Sherisse Lee Irvine
Sherisse Lee Irvine

Nauczyciel
Rok Nauki : I
Wiek : 27
Czystość Krwi : 25%
Dodatkowo : teleportacja
Galeony : 135
  Liczba postów : 203
http://czarodzieje.my-rpg.com/t6665-sherisse-irvine#188315
http://czarodzieje.my-rpg.com/t6667-sowka-sheri#188327
Korytarz na VI piętrze - Page 10 QzgSDG8




Gracz




Korytarz na VI piętrze - Page 10 Empty


PisanieKorytarz na VI piętrze - Page 10 Empty Re: Korytarz na VI piętrze  Korytarz na VI piętrze - Page 10 EmptySob Paź 12 2013, 15:56;

Och, ależ oczywiście, że Venice nie miała żadnych kreatywnych pomysłów na spędzenie wolnych chwil, bo się najzwyczajniej w świecie obijała! Sherisse nie widziała jej na ostatnim treningu, który zresztą pokazałby jej prawdziwy wysiłek, bo Kai zaszalał i na samą rozgrzewkę kazał im biec dziesięć okrążeń wokół całego boiska, a to było niezmiernie męczące. Dziewczyna trochę martwiła się o swoją siostrę, z tego prostego powodu, że teraz zobaczą się po raz pierwszy od dłuższego czasu. Póki co widywały się - a to i tak rzadko - na korytarzu, ciągle nie mając dla siebie nawzajem nawet chwili. Oczywiście to starszej z nich brakowało go częściej, a młodsza za nic nie mogła wyciągnąć z niej jakiejkolwiek informacji na temat tego, dlaczego akurat tak się dzieje. No przecież nie opuściłaby treningu, gdyby nie miała do zrobienia czegoś naprawdę ważnego, prawda? A może po prostu nikt jej nie powiedział? Lee założyła, że jej siostra trzyma rękę na pulsie i nie ma po co jej informować, jednak nikt nie zagwarantuje nam, że reszta drużyny nie miała podobnego nastawienia i biedną Wenecyjkę po prostu ominęła ta jakże ważna wiadomość!
To jednak nie zmienia faktu, że Risse głupio czuła się będąc tak zgrabnie podpuszczoną. Jej wcale nie trzeba było zastraszać, żeby gdzieś przyczłapała, a w ten sposób zaczęła się tylko bezsensownie martwić o bezpieczeństwo swojej trochę zbyt lekkomyślnej, ukochanej siostry. Oczywiście to, że Pszczółka miałaby wziąć od jakiegoś nieznajomego typa cukierki i wcale nie podejrzewać go o nic było trochę niedorzecznym, ale młodsza z dziewczyn tworzących najzajebistszy duet na świecie miała to do siebie, że w kwestiach związanych z Ven wszystko brała aż nazbyt poważnie, przez co niewinne żarty potrafiły doprowadzić do całkiem sporej afery, która potem momentalnie znikałaby przez jedno, krótkie stwierdzenie - "O matko, to ty żartowałeś/ałaś!". Najpierw chciała biegiem pędzić gdzieś do lasu, szukać Sue albo chociaż Kiwiego i ratować dziewczynę przed zrobieniem sobie jakiejś krzywdy, ale kiedy okazało się, że cała ta farsa z cukierkami była tylko zmyśloną historyjką, siedemnastolatka przybrała oburzony wyraz twarzy, powoli kierując się na szóste piętro.
Przybywszy na miejsce od razu dostrzegła swoją siostrę, na którą była oczywiście obrażona, bo przecież podle ją oszukano i było to tak bardzo poważne, że mogła zginąć albo wplątać się w jakieś podejrzane interesy, z pewnością! Uśmiechnęła się jednak, widząc szalejącego Kiwiego i przyspieszywszy trochę, podeszła do parapetu, a królika zaczęła od razu głaskać. Uwielbiała tą jego puszystość, niecierpliwość, ogólnie królikowość, tak samo jak w Vennie uwielbiała praktycznie wszystko. Spojrzała na nią, przybierając wyraz podniosłego obrażenia.
- Obijasz się! - rzuciła, trochę prowokacyjnie, a trochę szczerze. Wolałaby, żeby najlepsza ścigająca jaka chodzi po tej planecie przyłożyła się troszkę do ćwiczeń.
No i oczywiście wolałaby, żeby jej tak nie podpuszczała!
Powrót do góry Go down


Venice Sue Irvine
Venice Sue Irvine

Nauczyciel
Rok Nauki : II
Wiek : 29
Czystość Krwi : 25%
Dodatkowo : teleportacja
Galeony : 106
  Liczba postów : 131
http://czarodzieje.my-rpg.com/t6239-venice-aisha-bee-irvine#176571
http://czarodzieje.my-rpg.com/t6240-listy-do-sue#176573
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7373-venice-irvine#207299
Korytarz na VI piętrze - Page 10 QzgSDG8




Gracz




Korytarz na VI piętrze - Page 10 Empty


PisanieKorytarz na VI piętrze - Page 10 Empty Re: Korytarz na VI piętrze  Korytarz na VI piętrze - Page 10 EmptySro Paź 16 2013, 18:14;

Skarbie, który leżysz pod drzewem, kusisz niesamowicie! Venice, ściągnąwszy brwi w wyrazie zniecierpliwienia, przebierała paluszkami, oczekując na przybycie jaśnie siostry. Młodsza Irvine prawdopodobnie nie przypuszczała, że Pszczółka będzie chciała wybrać się po swoje znalezisko właśnie tego wieczoru. Rzecz jasna po wypiciu herbatki, w końcu nie będzie ciągnęła Sheri na chłodek bez wypicia ciepłego napoju życia! Pomińmy szczegół, że różnica temperatur i te sprawy, kto by myślał o takich rzeczach, gdy w ziemi czekał SKARB.
Zanim Australijka przybyła na miejsce, Vence skończyła się herbatka, ale jakimś cudem złapała skrzata, który bardzo uczynnie zobowiązał się do dostarczenia jeszcze dwóch kubków. Super, w tym czasie Kiwi pomykał sobie chyżo po posadzce, a dziewczyna zajęła się kreśleniem prowizorycznej mapki. Skończyła ją, dodając pod spodem podpis Huncwoci, 1976 i rozglądając się, czy Lee nie zauważyła jej konspiracyjnych działań, zaśmiała się cicho, ale jakże złowieszczo. Jasne, że pod nosem. Wolała żeby nie słyszała jej cała szkoła.
Ostatecznie, kiedy mapa była już gotowa, kiwi znów wskoczył na parapet, a Mała Szukająca wyłoniła się zza rogu. Jej oskarżenia prawie zostały zagłuszone przez trzask aportacji skrzata. Z tacą. I herbatą. Sue szybko mu podziękowała, postawiła kubki na parapecie (z dala od Kiwiego), zrobiła fochniętą minkę i podparła się pod boczki, wyrażając tym samym swoje niezadowolenie z oskarżeń.
- Nie - zaprzeczyła, jakże elokwentnie, poruszając głową na boki. - Szukam skarbów i skutecznie je znajduję. Ile skarbów ostatnio znalazłaś? Siedem? Dwadzieścia siedem? HA, żadnego - zakończyła, wystawiając siostrze język.
- Dlatego, wspaniałomyślnie, w ten cudowny wieczór, pozwalam ci towarzyszyć w mojej wyprawie po skarb, który od teraz możesz nazywać w piętnastu procentach twoim skarbem. Kiwi bierze dziesięć procent, a reszta jest dla mnie - ogłosiła tonem nie znoszącym sprzeciwu, zgrabnie wskakując na parapet i machając nóżkami.
- Ciekawe co tam jest. Duuuużo słodyczy, ale byłoby super. Chociaż nie, to tak głupio przed treningami. Mogłyby się przydać do jakiegoś eliksiru, podalibyśmy go Madison... Nie, nie, tam na pewno jest coś innego. Złoto nie, nuda, garnce galeonów są na końcu tęczy, nie zakopane pod drzewem. A może tu kiedyś była tęcza, jak myślisz? Nie, to na pewno nie to. Pewnie jakieś ważne artefakty, duża moc magiczna. Albo może kraina wielorożców? - zakończyła na wydechu.
- A baj de łeeeej, patrz - powiedziała, poważniejąc przy podawaniu mapy Sherisse. - Włamałam się przy okazji do gabinetu woźnego i znalazłam w jego dokumentach jakąś taką szafeczkę z napisem "różne niezbadane rzeczy", większość była nieciekawa, ale znalazłam to - zmyśliła, wskazując zgrabnym ruchem dłoni na pergamin ze świeżym tuszem. E tam, nikt nie widział! - Widzisz, to to drzewo, a tam dalej urywa się szlak, ale wyraźnie idzie w stronę Zakazanego Lasu. To też przydałoby się sprawdzić.
Czyli Venice i jej sposoby na brak adrenaliny!
Powrót do góry Go down


Sherisse Lee Irvine
Sherisse Lee Irvine

Nauczyciel
Rok Nauki : I
Wiek : 27
Czystość Krwi : 25%
Dodatkowo : teleportacja
Galeony : 135
  Liczba postów : 203
http://czarodzieje.my-rpg.com/t6665-sherisse-irvine#188315
http://czarodzieje.my-rpg.com/t6667-sowka-sheri#188327
Korytarz na VI piętrze - Page 10 QzgSDG8




Gracz




Korytarz na VI piętrze - Page 10 Empty


PisanieKorytarz na VI piętrze - Page 10 Empty Re: Korytarz na VI piętrze  Korytarz na VI piętrze - Page 10 EmptySob Paź 19 2013, 14:30;

Och, ale gdyby się tak porządnie zastanowić, to można by bez problemu domyślić się, że Vennie zechce po skarb lecieć już, teraz, zaraz. Ba, można to było nawet przeczytać w liście, bowiem napisała to dosłownie, trzeba tylko było znać ją trochę lepiej niż ot taki zwyczajny przyjaciel,  a także być trochę mniej wpatrzonym w nią jako w swój ideał. Sherisse właśnie tak na nią patrzyła, więc typowe dla niej racjonalne myślenie było mocno przyćmione. Zresztą ta cała afera z dilerem narkotyków, który w ogóle nie istniał, zmartwiła ją na tyle że nie miała zamiaru domyślać się, czy one rzeczywiście będą biegły po jakieś zmyślone skarby, czy nie. Jej biedna siostra była pod wpływem, a to przecież mogło wyrządzić jej jakąś wielką krzywdę! Ale przecież okazało się, że żaden tajemniczy facet nie istniał, więc całe zmartwienie zostało zastąpione oburzeniem. Ale i tak wychodzi na jedno. Dobrze, że Wenecyjka była przynajmniej na tyle kochająca, że chciała swoją siostrzyczkę nagrzać, zanim będą musiały wyjść na dwór i zamarznąć na tym lodowatym, jesiennym wietrze.
Siedemnastolatka podskoczyła mimowolnie, usłyszawszy nagły trzask nieopodal. Spojrzała przerażona w stronę, z której dobiegł ów dźwięk i zrozumiawszy, że to skrzat przybył na korytarz, uspokoiła swoje serce, bijące jak u wystraszonego królika, który jeszcze został parę chwil wcześniej napojony kawą. Swoją drogą zastanawiające było to, że te stworki mogły się bez najmniejszego problemu teleportować na terenie Hogwartu, a oni, młode gwiazdy Quidditcha podlegali bezwzględnemu zakazowi - którego nawet nie dało się złamać, bo był chroniony przez jakieś zbyt potężne czary i nikt nie mógł spróbować. Cóż, są równi i równiejsi, ale to nic. Lee i tak bardziej skupiła się na przyniesionej przez malca herbacie, niż na nim samym, uśmiechając się szeroko zaraz po tym jak dotarło do niej, że ten drugi kubek ma opróżnić samodzielnie. Momentalnie złapała jego ucho, podnosząc go do ust, aby upić kilka łyków swojego ulubionego napoju. Na twarz oczywiście wpełzł jej szeroki uśmiech, który Pszczoła mogła błędnie odebrać za próbę wyśmiania jej.
- Ale złapałam znicz, prawda? To prawie jak skarb, też jest złoty! I na pewno wart więcej od wszystkich twoich procentów, ot co - odparła i również wystawiła swój język, nie chcąc być gorszą od siostry. Ona i tak się obijała, a Sher bardzo dobrze o tym wiedziała. Jedyne, czego nie wiedziała to to, jak kochaną Ven zachęcić do jakiegoś bardziej systematycznego trenowania. Miała się nad tym przez chwilkę zastanowić, ale dziewiętnastolatka nie dała jej na to nawet sekundy, więc znów popijając sobie trochę herbatki, słuchała jej entuzjastycznych rozważań na temat rzekomego skarbu, który rzekomo miał spoczywać gdzieś na terenie szkoły. Iskierki od czasu do czasu tańczyły w jej oczach, momentami zmieniając się jednak w jakieś dziwaczne chmury - wszystko zależnie od tego, jaka teoria akurat towarzyszyła rozmyślaniom Sue. O ile słodycze były świetne, o tyle podawanie ich Madison było trochę pozbawione smaku, bowiem Risse znała ją i lubiła, nawet jeśli walczyła po przeciwnej stronie barykady. A potem znów co innego - Pszczółka stwierdziła, jakby na przekór swojej siostrze, że złoto jest nudne, potem zaś, że zamiast złota gdzieś tam spoczywa jakiś przepotężny artefakt, zmieniając go na poczekaniu w krainę wielorożców. Młodsza z dziewczyn westchnęła cichutko, odstawiając kubek na parapet i spoglądając w międzyczasie na Kiwiego, czy on przypadkiem nie ma tam dostępu.
- Vennie... - zaczęła, napotykając jednak przeszkodę w podysvi niezamykających się ust swojej towarzyszki. Spojrzała na podsuniętą jej pod nos mapę, biorąc ją w dłoń i oczyma przejeżdżając po wszelkich kreseczkach, iksach i innych symbolach nabazgranych na pergaminie. Kciuk trzymała na jednym z nich, ale póki co nie zorientowała się, że atrament był świeży. To się dopiero stanie!
- Po co ty się w ogóle włamujesz do gabinetu woźnego, jeszcze cię uziemią i co wtedy? - spytała, spoglądając chwilowo na dziewczynę. Potem zaczęła dokładnie badać napis "Huncwoci", bowiem tę nazwę już skądś kojarzyła, nie mając jednak pojęcia skąd.
- Kto to są Ci Huncwoci tak w ogóle?
Powrót do góry Go down


Mathilde Villadsen
Mathilde Villadsen

Absolwent Gryffindoru
Rok Nauki : III
Wiek : 29
Czystość Krwi : 75%
Galeony : 510
  Liczba postów : 1382
http://czarodzieje.my-rpg.com/t6313-mathilde-olivia-villadsen#177625
http://czarodzieje.my-rpg.com/t6376-poprosze-najladniejsza-pocztowke#179438
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7164-mathilde-olivia-villadsen#204301
Korytarz na VI piętrze - Page 10 QzgSDG8




Gracz




Korytarz na VI piętrze - Page 10 Empty


PisanieKorytarz na VI piętrze - Page 10 Empty Re: Korytarz na VI piętrze  Korytarz na VI piętrze - Page 10 EmptyPią Kwi 18 2014, 21:20;

Mathilde biegła. Gdy tylko otrzymała list, a jego treść spowodowała podskoczenie serca prawie do gardła, zerwała się z wygodnego fotela w pokoju wspólnym i wciągnąwszy na siebie luźny sweter wybiegła z dormitorium po drodze prawie przewracając się o próg, na co wszyscy na obrazach poruszyli się współczując jej, albo obrzucając spojrzeniem pełnym pożałowania. Cóż. Math była już przyzwyczajona do tego, ze namalowani bohaterzy po prostu byli dość sfrustrowani czterema ramami obrazu, które zwykle były pokryte kurzem. Teraz nie miała już na to wszystko czasu. Przecież właśnie dzisiaj przyjechały do zamku nowe dusze! Nowi ludzie! A do tego pośród tych ludzi była zarówno Sheila, jak i Shane. Acz najpierw należało znaleźć Inigrid, która potrzebowała pomocy. Przecież była zagubiona, prawda? Zatem Mathilde biegła teraz po wszystkich możliwych schodach mijając sto różnych osób. Gdy tylko wpadła na jakiś korytarz rozglądała się rozgorączkowana, aby w końcu ruszyć biegiem dalej. Najgorszą część podróży stanowiły ruchome schody. Gdy tylko Puchonce udało się na nie wpaść, to te bezsensu zaczęły się przesuwać, na co Mathilde pisnęła ze złości. W końcu jednak wyszło jej to na dobre, bo gdy tylko wylądowała na piętrze wyżej zauważyła jakąś znajomą sylwetkę, która machała nogami siedząc na parapecie. Mathilde uśmiechnęła się szeroko i pobiegła energicznie w stronę dziewczęcia, które być może było Inigrid! Jakże się ucieszyła, gdy znalezisko okazało się trafne, a ona z zaskoczenia pojęła dziewczynę w swoje ramiona!
- Boże Inigrid! Nie wyobrażasz sobie jak tęskniłam! Nie wyobrażasz sobie! Pięknie tutaj, prawda? Matko kochana, ale się przez Ciebie nabiegałam! Nie trenowałam od zakończenia rozgrywek, bo wiesz... Bo jakoś się nie układało! Ale ogólnie Boże, opowiedz mi o tym co u Ciebie, jaka dziedzina i czy w ogóle tutaj będziesz brała udział w tej całej zabawie? Opowiedz mi proszę Ciebie wszystko, bardzo chcę posłuchać Twojego głosu, no opowiedz! - Paplała szczęśliwa, co raz przytulając się mocniej do Inigrid, ale w końcu opuściła ją ściskając teraz tylko jej dłoń i władowując się obok na miejsce na parapecie. Przecież zanim ją oprowadzi to musi teraz wysłuchać historii życia przyjaciółki. Naprawdę tęskniła za dobrymi duszami, które niosły sporo nadziei na lepsze jutro.
Powrót do góry Go down


Ingrid Westerberg
Ingrid Westerberg

Nauczyciel
Rok Nauki : VII
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : ścigająca, UWAGA! Oszukana orientacja :||||
Galeony : 716
  Liczba postów : 387
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8030-ingrid-westerberg
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8045-gulfryda#224864
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8044-ingrid-westerberg#224862
Korytarz na VI piętrze - Page 10 QzgSDG8




Gracz




Korytarz na VI piętrze - Page 10 Empty


PisanieKorytarz na VI piętrze - Page 10 Empty Re: Korytarz na VI piętrze  Korytarz na VI piętrze - Page 10 EmptyPią Kwi 18 2014, 22:26;

Ingrid siedziała na wspomnianym już parapecie, wdychając głęboko świeże, zupełnie nowe dla niej powietrze. Delektowała się tym, że wszystko okazało się tak bardzo nieznajome, że nie miała zielonego pojęcia, co może znaleźć za rogiem. Czuła się jak na pierwszej wymianie w Indiach, gdzie biegała w kółko po jednym obszarze, ciągle znajdując całkiem nowe rzeczy. Wielka Brytania nie była - rzecz jasna - czymś specjalnie zjawiskowym, ale wydarzenia z nią związane, wręcz przeciwnie. Projekt Złoty Sfinks. Coś, na co Seona przygotowywała i ją, i Astrid od samego początku ich pobytu w Stavefjord, nawet jeśli nie dawała tego po sobie poznać. Zresztą, jak na wzorową matkę przystało, zaraziła swoim entuzjazmem Ingę. Kiedy już na sto procent okazało się, że siostry pojadą do Hogwartu, aby w owym projekcie uczestniczyć, Ruda nie mogła wysiedzieć na miejscu. Gadała do siebie godzinami, rozwiązując przykładowe problemy związane z zaklęciami, chodziła do biblioteki z dwieście razy dziennie, kuła ile tylko się dało, a kiedy już przyszło co do czego - skakała z radości. Oczywiście żałowała trochę, że ich przyszywana mama  nie pojechała razem z nimi, ale nie dała temu przesłonić pozostałej wspaniałości całego wyjazdu. Przyrzekła sobie, że porządnie zaopiekuje się Astką, a także że zdobędzie złoty medal, tak bardzo pożądany przez wszystkich czarodziei świata. I z tą właśnie myślą przesiedziała całą drogę z własnej szkoły na południe Anglii, a im bliżej celu się znajdowała, tym większe czuła podekscytowanie. Kurs wcale nie był prosty, ale to nawet lepiej. Gdyby było inaczej, Sfinks nie byłby uznawany za tak prestiżowe wydarzenie. Zresztą - to dopiero początek. Zbliżały się zadania o wiele trudniejsze, jednak o nich nie czas jeszcze było myśleć. Póki co, należało się rozgościć w nowym miejscu zamieszkania. Znakomita większość członków Vesper została poinformowana o ich przynależności do Gryffindoru, czyli domu, którego nazwy Ing jeszcze nie umiała do końca wymówić. Twierdzono, że to możliwie najbardziej prestiżowy ze wszystkich. "Gdzie kwitnie męstwa cnota, gdzie króluje odwaga i do wyczynów ochota." Jak gdyby charakter Vesperowiczów w pełni odpowiadał ich zdolnościom magicznym! Rudzielec szedł Wielkimi Schodami z ogromnym podziwem wymalowanym na twarzy, prowadzony przez jakiegoś prefekta razem z grupką innych przyjezdnych. To nie był zamek z lodu, prawda, ale jego majestatyczność wcale nie była mniejsza niż ta, którą czuło się na każdym kroku w Stavefjord. Dziewczyna już teraz była pewna, że nadchodzący rok będzie dla niej pełen miliarda niespodzianek, wyzwań i wspaniałych przeżyć.
Jednakże, gdy tylko rzuciła na przydzielone sobie łóżko kuferek, zmniejszony przepięknym zaklęciem podpatrzonym od Kvasira, przyszło jej do głowy, że nie będzie jej się przecież chciało siedzieć tu ze swoimi rzeczami, rozpakowywać ich oraz czekać na jakieś oficjalne otwarcie projektu. O nie, ona musiała stąd jak najprędzej czmychnąć. Wyjąwszy z torby swojego ukochanego, Maksymiliana Aleksandra I, z mianem prawie tak szlachetnym, jak twórca mugolskiej dynastii Habsburgów (który, nie wiem czy wiecie, miał magicznego brata, ale ten został po narodzinach momentalnie porwany i świat nigdy nie dowiedział się o jego istnieniu, spoczywaj w pokoju, Karolu Michale I, zamordowany od razu po przyjeździe do hrabstwa Wessex) oraz uwolniwszy Gulfrydę z jej pięknej, posrebrzanej klatki, postanowiła wyruszyć na wycieczkę. Najpierw wyjrzała przez okno, czy aby nie widać stąd jakiejś konkretnej, naprawdę fajnej lokacji do odwiedzenia i pomimo znalezienia z dziesięciu, stwierdziła że najpierw musi poznać zamek od środka. W ten właśnie sposób wystrzeliła jak rakieta z pokoju wspólnego, trzymając w dłoni duży zwitek papieru, z wbijającą desperacko pazury w ramię sową (biedna bała się, że spadnie!), nie pamiętając hasła potrzebnego dla Grubej Damy, z chęcią zwiedzania w głowie. W końcu trafiła na szóste piętro, dochodząc do wniosku, że teraz byłby dobry moment na napisanie do Mathilde - pierwszej znajomej z Wielkiej Brytanii, o której tak naprawdę pomyślała. Pewnie miała ich więcej, ale na chwilę obecną nie mam żadnej takiej relacji, więc załóżmy, że po prostu nie pamiętała. Tak więc Ingrid przycupnęła sobie na jednym z parapetów, naskrobała parę słów, a niedługo po wysłaniu drugiego listu była już miażdżona uściskiem Villadsenówny. Cóż, obie były chudzielcami, ale stęskniona i rozentuzjazmowana Mattie wydawała się być silniejszą niż ktokolwiek na tym świecie.
- Na Odyna, Mattie, luźnieeeeeej! - wycedziła, udając duszoną, a gdy została (najpewniej w przypływie paniki) puszczona, roześmiała się ciepło - No czekaj, rany, niech to jakoś ułożę, co? - tu zrobiła krótką przerwę, westchnęła, pogłaskała siedzącą jej na ramieniu Gulfrydę (która miała chyba przodków w papugach!) i spojrzała znowu na Matyldkę, która już wgramoliła się obok niej na parapet.
- No to cóż, nie działo się nic bardzo ciekawego, wszystko pisałam ci w listach, ale teraz jesteśmy już z Astrid zakwaterowane, nie mam nawet pojęcia dokąd ona poleciała, wiesz? Uciekła z pokoju wspólnego szybciej niż ktokolwiek z nas! No i ogólnie kułam bardzo ostro do tego Złotego Sfinksa, Seona mówi że jesteśmy z Jelonkiem faworytkami, ale zobaczymy jak będzie. Na pewno nie dam się łatwo pokonać, ot co! - zadeklarowała niczym Winston Churchill wypowiadający wiekopomne "we shall fight on the beaches" i tak dalej. Proszę się przy tym nie dziwić tak częstymi wstawkami o mugolach, bowiem Ingrid była nieco bardziej spokrewniona właśnie z nimi, niż z czarodziejami. Ale to nic, naprawdę, z tymi drugimi już też bardzo zaczynała się bratać! Ot chociażby gest objęcia blondyneczki i przytulenia do siebie. No co, nie bra...tała się? (Wybacz Mattie, Ferdydurke mi się udziela!)
- A co u ciebie? Podobno Kanada wygrała turniej, ale słyszałam, że daliście im niezły wycisk w paru meczach, prawda?
Powrót do góry Go down


Mathilde Villadsen
Mathilde Villadsen

Absolwent Gryffindoru
Rok Nauki : III
Wiek : 29
Czystość Krwi : 75%
Galeony : 510
  Liczba postów : 1382
http://czarodzieje.my-rpg.com/t6313-mathilde-olivia-villadsen#177625
http://czarodzieje.my-rpg.com/t6376-poprosze-najladniejsza-pocztowke#179438
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7164-mathilde-olivia-villadsen#204301
Korytarz na VI piętrze - Page 10 QzgSDG8




Gracz




Korytarz na VI piętrze - Page 10 Empty


PisanieKorytarz na VI piętrze - Page 10 Empty Re: Korytarz na VI piętrze  Korytarz na VI piętrze - Page 10 EmptySob Kwi 19 2014, 18:35;

Tęskniła. Tak bardzo tęskniła za tymi dobrymi twarzami, na których wypisane było dobro. Nikt nie patrzył na nie jak piąte koło u wozu, wszyscy byli w stanie poświęcić choć jedno spojrzenie. Tęskniła. Bo bardzo chciała być Mathilde Villadsen. A nie Mathilde Villadsen ukrytą pod połami śmierci siostry, której tumany kurzu rozchodzą się na całe jej życie. Chciała to zatrzymać w sercu jako najsmutniejszą chwilę i uszczęśliwić swoją drugą połówkę, ale życie było gorsze. Życie kazało cierpieć, przekraczać granice pełne kolców, które przebijały porcelanową skórę naznaczając ją nowymi bliznami, plamami krwi. Nie była stworzona do takiego cierpienia, a musiała takie cierpienie znieść. Niemożliwe. Staje się możliwe, nie? Tak czy owak, w tym jej sercu rozkładała się teraz ponura strefa pełna niebezpieczeństw. Może dlatego z takim żywym zainteresowaniem poświęcała czas Ingrid. Zdawała sobie sprawę bowiem jak bardzo ona nie lubiła chwil, gdy nie mogła na nikogo liczyć. Gdy najważniejsza dla niej osoba po prostu się rozpłynęła, a teraz? Cóż, nadal jej nie było. Teraz jednak przyszedł czas godzenia się z tym, że to nie wróci. Popłynęło z wiatrem przechodząc przez granice miejsc, do których ona by się nie zapuściła. Była tą rozkapryszoną córeczką Ministra Magii, możesz już iść dalej, zostawić ją. Ale była to też dziewczyna, która teraz ściskała dłoń przyjaciółki i topiła się w jej spojrzeniu słuchając opowieści, która zaraz mogła im pozwolić na prowadzenie burzliwego dialogu do rana. Przecież zawsze miały ze sobą dobry kontakt, a po wyjeździe Australii Mathilde czuła się bardzo osamotniona. Venice, Sherisse, Curtis, Kaia... One zostawiły ją bez pożegnania. Nawet Venice, która obiecała pisać... Nie pisała. Złamane serce przez przyjaźń, przez Younga. Czego by więcej chcieć? Ona bardzo chciała się poskładać. Tylko tyle. Niepewnie przeniosła wzrok na szarą podłogę na korytarzu na moment popadając w zamyślenie.
- Och! Złoty Sfinks! - Pisnęła z zainteresowanie powstrzymując się od tego, co by znów nie przytulić przyjaciółki, bo przecież właśnie na to miała teraz największą ochotę!
- Okurczę! Tata do mnie pisał, że Sheila i Shane przyjeżdżają z okazji tego nowego konkursu. Będą chyba ze mną mieszkały! Wiesz? Piekielnie się cieszę, bo dom od wyjazdu Felixa jest bardzo pusty. Smutno mi, że sobie pojechał. Ale to nic. Lepsze to niż Gilbert, który zniknął bez śladu, bo tak. Jestem bardzo na niego zła! Ale nie chciałam o tym mówić. Chciałam powiedzieć, że skoro Shane i Sheila będą brały udział w Sfinksie i będziecie konkurować, to wcale nie znaczy, że będziecie się kłócić, prawda? Bo ja zrobię taki duży transparent, który będzie kibicował wam wszystkim! Ale musicie obiecać, że nie będziecie się kłócić, oki? Bo nie chcę, żebyście się kłóciły... - A gdy padło to pytanie "co u ciebie", to z trudem przełknęła ślinę, a szmaragdowe oczy zaszły mgłą.
- To zależy co chcesz wiedzieć. Od śmierci V. wszystko idzie nie tak. I w sumie nie potrafię chyba tego poskładać. Myślę, że samodzielność, której chcialam mnie trochę przerasta. To smutne. Mam przecież dziewiętnaście lat, a jestem jak dziecko we mgle, które we wszystko wszystkim wierzy... - Wydukała cicho po raz pierwszy przyznając się przed sobą do tego kim jest...
Powrót do góry Go down


Ingrid Westerberg
Ingrid Westerberg

Nauczyciel
Rok Nauki : VII
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : ścigająca, UWAGA! Oszukana orientacja :||||
Galeony : 716
  Liczba postów : 387
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8030-ingrid-westerberg
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8045-gulfryda#224864
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8044-ingrid-westerberg#224862
Korytarz na VI piętrze - Page 10 QzgSDG8




Gracz




Korytarz na VI piętrze - Page 10 Empty


PisanieKorytarz na VI piętrze - Page 10 Empty Re: Korytarz na VI piętrze  Korytarz na VI piętrze - Page 10 EmptySob Kwi 19 2014, 20:35;

A Ingrid nie tęskniła. Nigdy. Za nikim ani za niczym. Nie dlatego, że była wredna i do niczego ani nikogo się nie przywiązywała, a dlatego, że wierzyła w rychły powrót tam, gdzie spotkała kogoś lub coś za czym skłonna była rzeczywiście kiedyś zatęsknić. Dzięki temu jej życie było pewnie o wiele lżejsze, bo będąc w jakimś miejscu z reguły od razu planowała powrót do niego jakiś czas później. Tak to też było z Mattie, poznaną jednego pięknego lata, które trochę mi się teraz nie zgadza bo Sheila chyba była u sióstr Westerberg sama albo tylko z Shane a nie z Mathilde, ale to nic, ją też kiedyś tam poznała i to właśnie z nią się najbardziej zaprzyjaźniła! Tak więc ponowne spotkanie z nią planowała już wtedy, kiedy zamieniały coraz więcej słów i coraz bardziej przypadały sobie do gustu. Tak naprawdę nie było innej opcji, urok tej Villadsenówny był akurat bardzo nieodparty, przez co nawet gdyby reszty osobników o tym samym nazwisku Inga miała nie polubić, to jej po prostu by nie potrafiła. Sto sześćdziesiąt osiem centymetrów ogromnej słodyczy i niebanalnej Matyldkowości przyciągało Rudą jak przepotężny magnes. To właśnie siedząca obok niej Puchonka, tak mocno ściskająca teraz jej dłoń, była najlepszą kandydatką na przyjaciółkę od serca. Taką, która zawsze pocieszy, rozbawi, zainteresuje czymś nowym, w zamian żądając tylko sporadycznego pocieszenia. Ot, od czasu do czasu.
- No właśnie, Złoty Sfinks! - powiedziała z prawie takim samym, świeżo zrodzonym zainteresowaniem, jak gdyby o całym turnieju nie słyszała od paru lat i dopiero teraz ktoś łaskawie jej o tym przypomniał. No cóż, mimika rudowłosej podążała śladem każdej myśli, którą Olivia w kilka krótkich chwil zdołała upchać do swojego małego wywodu. A to coś w stylu "o, serio?" kiedy padła wzmianka o nowych lokatorkach Puchoneczki, a to "no pewnie, masz rację!" kiedy mówiła o Gilbercie, aż do "cóż, zobaczymy" kiedy dziewczęta weszły na temat konkurowania ze sobą w projekcie. Ingrid bardzo chciała wygrać. Ze wszystkimi, którzy należą do Vesper, nieważne czy to przyjaciele, czy nieznajomi, czy najgorsi wrogowie. Chciała pokazać, że nie jest tak beznadziejna jak jej matka, że to ona właśnie, odcięta od swojej pseudo-rodziny - nawet jeśli początkowo wbrew własnej woli - jest z nich wszystkich najbardziej utalentowana. Że to ona zasługuje na medal i że to ona obejmie kiedyś posadę w Ministerstwie, a stamtąd zmieni realia wszystkich czarodziei na lepsze. Na razie niespecjalnie jej to szło. Oblała egzamin na teleportację, a na zajęciach z patronusa uciekła z piskiem z sali. Kto wie, czy była to presja Sfinksa czy po prostu własna beznadziejność? Ings nie chciała o tym myśleć.
- Cóż, Mattie, bardzo zależy mi na wygranej, na pewno to rozumiesz. Ale nie sądzę, żebym miała z nimi wszczynać jakiekolwiek kłótnie. Pokonają mnie, niech będzie, mam prawo być zła tylko na siebie, ale jeśli ja je pokonam, to one też mają prawo być złe tylko na siebie. Jeśli wszystkie będziemy o tym pamiętać, to nic złego się nie stanie - odpowiedziała pokrzepiająco, poklepała platynkę po głowie i chcąc nie chcąc, spojrzała w jej oczy. Właśnie wtedy dostrzegła zmianę ich wyrazu, momentalnie domyślając się jej powodu. Przygryzła wargę, ledwo widocznie, delikatnie, tak jak to się robi, kiedy popełnia się mimowolnie spore faux pas, a o którego istnieniu człowiek dowiaduje się dosłownie sekundę po tym, gdy je popełnił. Nie pytając o więcej, przytuliła dziewczynę do siebie, szukając w głowie jakichkolwiek słów, które mogłyby ją trochę rozweselić.
- To już dziewiętnaście? Odynie, jak ten czas szybko leci! I nawet po tobie nie widać! Myślę, że mogłabyś jeszcze ze dwa lata zaczekać z dorosłością, ale jeśli chcesz, to możesz na mnie liczyć, zawsze ci pomogę, rozumiesz? - i chyba ta chwila zastanowienia zadziałała całkiem dobrze!
Powrót do góry Go down


Mathilde Villadsen
Mathilde Villadsen

Absolwent Gryffindoru
Rok Nauki : III
Wiek : 29
Czystość Krwi : 75%
Galeony : 510
  Liczba postów : 1382
http://czarodzieje.my-rpg.com/t6313-mathilde-olivia-villadsen#177625
http://czarodzieje.my-rpg.com/t6376-poprosze-najladniejsza-pocztowke#179438
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7164-mathilde-olivia-villadsen#204301
Korytarz na VI piętrze - Page 10 QzgSDG8




Gracz




Korytarz na VI piętrze - Page 10 Empty


PisanieKorytarz na VI piętrze - Page 10 Empty Re: Korytarz na VI piętrze  Korytarz na VI piętrze - Page 10 EmptyNie Kwi 20 2014, 14:27;

Bo wszystko co czujesz determinuje przede wszystkim miejsce, w którym tymczasowo się znajdujesz dotykając tego świata. Kto wie, może to grząski grunt smutku, który rzuca Cię w otchłań, gdzie szaleje fałsz? To chyba możliwe. A może to zupełnie inna ścieżka tętniąca dobrem? Poza tym osobowość każdego z nas była inna, zbudowana z miliona kolorowych kamyków o różnej powierzchni raz chropowatej, a raz nie, bo tak. Bo musimy być inni by tęsknić za odrębnością, która była naszym wypełnieniem. Mathilde wyjechała z Red Rock, szukała ucieczki ze ścisłych ramion zmarłej bliźniaczki, która rozpadła się nie wiadomo gdzie. Gdzieś tam w głębi siebie zazdrościła Ingrid tego, że ma taki dobry kontakt z Astrid i tamta jest na wyciągnięcie ręki pomimo wielu problemów. Ona nie miała już tego luksusu. Nawet żyjące rodzeństwo po prostu wystawiło ją do wiatru porzucając byle jak, bo przecież dobrze tak jest. Bez zbędnych słów odeszli... Nie chciała tam wracać. Nie widziała siebie pośród korytarzy tonących w głębinach wodnych. Bała się wrócić do miejsc, w których ta historia się zaczęła. Nawet rozgrzany piasek na plaży nie byłby w stanie zagwarantować jej spokoju w życiu. Musiała wybrać, albo zostać tu, albo spakować się i jechać do Kopenhagi. Nigdy Red Rock, nigdy kolejna zmiana uczelni. Dość tych zmian, albo wóz albo przewóz i nieważna była splątana siatka uczuć, w której się była zniewolona. Te ludzkie odruchy dyktujące jej negatywną zazdrość, złość, płacz... Chciała to z siebie wyrzucić, nawet jeśli ceną byłoby wyrwanie jeszcze jakiegoś elementu. Uśmiechnęła się do przyjaciółki słuchając jej głosu, czarując się w jej racjonalnym podejściu do wszystkiego, gdzie błądziła po co ciekawszych miejscach, aż w końcu można powiedzieć, że przeszła do tej najczarniejszej części ich rozmowy i otoczyła Math ramionami, a ta na moment zamknęła oczy chowając się w chmurze perłowych włosów.
- Dwa lata? To mało czy dużo? Jak to się ima do wieczności? Hm? Saszka mi ostatnio mówiła, że nie liczy się wiek fizyczny, ale wiek duszy. Bagaż doświadczeń itp. Co sądzisz? Na co można w tym liczyć? Czy jest w tym ziarno prawdy? Sheila i Shane na pewno tu będą, cieszę się, że nie będziecie się kłócić. To naprawdę dobre wieści i czuję się dzięki temu dobrze... To takie ciepłe, że nareszcie jest ktoś, kto nie zniknie jutro, ale że zostaniecie tutaj chociaż przez jakiś czas. - Mruczała zadowolona, bo przecież obecność Ingrid to była jedna z najlepszych wiadomości w ostatnich czasach. Cieszyła się z tego Złotego Sfinksa, który wniósł świeży powiew powietrza do jej życia i zabrał zeszły rok do kufra, w którym był cały gorzki żal... Chcesz trochę? To sobie weź, ale nie uwalniaj go za wiele, co by nie rozprzestrzenił się ponownie wszędzie. Dopiero teraz Mathilde była gotowa na wiosenne porządki, które inni rozpoczęli zdecydowanie wcześniej. Potrzebowała bodźca. Jeden z nich właśnie ją przytulał, inny kręcił się po zamku w postaci Sheili i Shane. I chciała, żeby tak zostało, żeby to uczucie spokoju choć przez chwilę było tuż obok niej.
- W ogóle co u Astrid? Jak spędziłyście ostatni rok? Opowiedz mi coś o tym tajemniczym obozie. Co robiliście? Bardzo bym chciała o tym posłuchać! - Ożywiła się wyrywając się z ramion Ingrid, by otrzeć pojedynczą łez, co by uśmiech mógł wrócić na jej twarz.
Powrót do góry Go down


Ingrid Westerberg
Ingrid Westerberg

Nauczyciel
Rok Nauki : VII
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : ścigająca, UWAGA! Oszukana orientacja :||||
Galeony : 716
  Liczba postów : 387
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8030-ingrid-westerberg
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8045-gulfryda#224864
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8044-ingrid-westerberg#224862
Korytarz na VI piętrze - Page 10 QzgSDG8




Gracz




Korytarz na VI piętrze - Page 10 Empty


PisanieKorytarz na VI piętrze - Page 10 Empty Re: Korytarz na VI piętrze  Korytarz na VI piętrze - Page 10 EmptyNie Kwi 20 2014, 17:55;

Och, Ingrid na pewno nie zgodziłaby się z teorią zakładającą, że ludzi kształtuje miejsce, w którym tymczasowo się znajdują. Postawiona przed żądaniem wytłumaczenia swojego stanowiska, bez zastanowienia przywołałaby przykład z życia wzięty, chociaż praktycznie nikomu nie znany. Mówiłaby o dziewczynce, wykorzystywanej przez matkę do żebrania i kradzieży, o takiej dziewczynce, która nie dała się złemu wpływowi, nawet jeśli rzeczywiście wykonywała powierzone jej zadania. Wspomniałaby też oczywiście o tym, że to dzięki solidnej opiece pewnego fotografa owa dziewczynka mogła w pełni rozwinąć skrzydła i zacząć szerzyć dobro, tak jak to chciała robić od początku, a tak jak zrobiła nakłaniając go do przygarnięcia swojej późniejszej siostry. W tenże sposób doszłaby do wniosku, że to właśnie sama osoba, jej wewnętrzne "ja", które istnieje od samych narodzin, decyduje o tym co czuje i jak się zapatruje na wydarzenia wokół siebie. Rzecz jasna, nie jest to wcale racjonalne podejście do życia, bowiem pogląd tego typu wyglądałby zupełnie inaczej. W każdym razie, to że poszczególne osobowości są zbudowane z różnych, kolorowych kamyczków, Westerberg uznałaby za przepiękną wizję i właśnie z nią zgodziłaby się w stu procentach. Gołym okiem widać przecież jej prawdziwość. Można to porównać nawet na Indze oraz Astce, które - niby siostry! - drastycznie się od siebie różniły. Kamyczki Rudej miałyby pewnie stonowane, gorące odcienie, a kamyczki blondynki mieniłyby się miliardem różnych barw, chaotycznych, niemożliwych do opanowania. Niby tak drobny szczegół osobowości, a jaki istotny! Ings martwiła się tylko, że kamyczki Mathilde podczas ich spotkania wydawały się być jakieś szare, smutne, niecodzienne. Starała się tego na zewnątrz nie pokazywać, ale w głębi duszy dzwoniły jej wątpliwości. Ich potwierdzenie znajdowała we wszystkim, co platynka dziś mówiła. Entuzjazm jawił się w każdym, najmniejszym nawet słówku, ale był słabszy niż wtedy, kiedy się poznały. Zmiana na pewno zaszła.
- Och, no wiesz, nijak to się do wieczności nie ma, ale jak na razie bardziej obchodzą cię twoje fizyczne lata. Duszę też masz na pewno bardzo młodą, sądzę, że Baldur uszył cię ze wszystkiego, czego jest patronem, czyli dobra, piękna i mądrości, a wypuścił ledwie dziewiętnaście lat temu. Dopiero w Walhalli, jako wojowniczka walcząca właśnie w imieniu Baldura, będziesz się martwiła swoim duchowym wiekiem. Ale pójdziesz tam wtedy, kiedy swój bagaż doświadczeń wypełnisz aż po same brzegi, dobrze? - skończyła, przez cały wywód głaszcząc śliczne włosy przyjaciółki. Bardzo ich jej zazdrościła - nie w sensie koloru, a w sensie tego, jak dobrze do niej pasowały. Czysta, niewinna, może nawet trochę naiwna. A Ingrid? Cóż, jej loki też były bardzo ładne i nawet by na nie nie narzekała, gdyby nie to, że robiły z niej kogoś żywiołowego, może nawet trochę bezmyślnego. Ratował ją chyba tylko odcień, tak bardzo trudny do rozróżnienia. Czy to rude, czy to brązowe? A może jaki inny diabeł? Dobrze było w ten sposób zbijać ludzi z tropu, jednak czasem marzyła o zostaniu blondynką. I nawet zostawała, ale momentalnie dochodziła do wniosku, że dziwnie jej tak, więc nigdy nie zmieniała barwy swych kudłów na stałe. I już nie zmieni, Koczewską zdążyłam znienawidzić za takie przemalowanie!
- Kułyśmy jak głupie, żeby nie wyjść na idiotki podczas projektu. Mała ma chyba teraz spory problem z aklimatyzacją, ale nie zmienia to wcale faktu, że biega po zamku nie myśląc zupełnie o tym, czy się zgubi, czy nie. W sumie bardzo dobrze, bo nie mam zamiaru jej ciągle niańczyć, ale martwię się. Ogólnie to jesteście podobne, ale tak sobie myślę, że ona trochę gorzej by sobie poradziła, gdyby miała wszystko robić na własną rękę. No w każdym razie, na tym szkoleniu wszyscy mieli taki miesiąc integracyjny. Poznawaliśmy się, robiliśmy dużo rzeczy wspólnie i sprawdzali trochę nasze umiejętności, żeby oczywiście je potem polepszyć, sama rozumiesz. Kiedyś ci jeszcze dokładniej opowiem! - skończyła wreszcie, uśmiechając się znowu i spoglądając na witraż za ich plecami. Gulfryda troszkę się uaktywniła, wskakując jej pani na kolana, aby stamtąd podziobać delikatnie palce dziewczyny, tak jak to zawsze robiła, kiedy domagała się pieszczot. Rudowłosa syknęła cicho, ale za moment już głaskała milutkie pióra swojej pupilki. Westchnęła cicho, przenosząc na nią wzrok.
- Nie mogę się doczekać pierwszych zadań. Cały rok na to czekałam!
Powrót do góry Go down


Mathilde Villadsen
Mathilde Villadsen

Absolwent Gryffindoru
Rok Nauki : III
Wiek : 29
Czystość Krwi : 75%
Galeony : 510
  Liczba postów : 1382
http://czarodzieje.my-rpg.com/t6313-mathilde-olivia-villadsen#177625
http://czarodzieje.my-rpg.com/t6376-poprosze-najladniejsza-pocztowke#179438
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7164-mathilde-olivia-villadsen#204301
Korytarz na VI piętrze - Page 10 QzgSDG8




Gracz




Korytarz na VI piętrze - Page 10 Empty


PisanieKorytarz na VI piętrze - Page 10 Empty Re: Korytarz na VI piętrze  Korytarz na VI piętrze - Page 10 EmptySob Kwi 26 2014, 12:30;

Racja, to właśnie tak wyglądało. Nikt nie potrafił Ci dokładnie powiedzieć którędy masz iść, ale wiedzieli co masz robić. Nikt nie wiedział kim będziesz, ale od początku mówili, że masz ciężko pracować pomijając cały bagaż doświadczeń, który z dnia na dzień robił się co raz cięższy. Mathilde tęskniła za momentami, gdy siedziała na schodach w domu z lalką w ręku i po prostu głaskała ją po główce bardziej uspokajając tym siebie niż "podopieczną". Zwykle czekała wtedy na Veronique, śpiewała coś pod nosem, by uciszyć kłótnie rodziców, by przywołać Gilberta, albo Feliksa. Zwykle zabierali ją wtedy do siebie do pokoju i mogła podpatrzeć, jak bawią się prawdziwi mężczyźni! Była córeczką Ministra Magii i to chyba też w końcu ukształtowało ją. Z trudem to wszystko widziała tak jak trzeba, ale bardzo się starała. Przecież wtedy jej kamyczki były kolorowe jasne. W końcu jednak minęły pewne lata, pierwsze zakochania, nieudane spotkania... I związek z Kaiem, który przebarwił ją, włożył w nowy krajobraz, gdzie jedno nienawidziło drugiego. Bardzo długo walczyła, spostrzegała siebie w tym wszystkim przez chwilę, potem zniknęła tonąc w wielkim żalu, w zaprzepaszczaniu związku, który mieli tworzyć. Younga już nie było, bliźniaczki nie było, Romeo wyjechał, Felix przynajmniej się pożegnał. Tak bardzo chciała, by Young i Villadsen stanęli na wysokości zadania, by powiedzieć jej, że ma spadać, zapaść się w bagno, bo jest im zbędna... I choć byłyby to przykre słowa, może wtedy potrafiłaby stać się obojętną wobec nich. Może nie rozglądałaby się nerwowo na korytarzu, nie płakałaby, spałaby... A jej kamyczki nie byłyby teraz szarawe, jak to stwierdziła Ingrid. Gdzieś tam w środku wiedziała, że nie należy się wiecznie rozliczać z kłamstw, rozpowiadać gorzkich prawd. Ale czy stosowała to w praktyce? Bezpowrotnie wszystko minęło. Skończyła się era Red Rock, a ona miała ochotę chwilami wybuchnąć płaczem. Nie potrafiła tego zatrzymać, zbyt wiele sytuacji ułożyło nową Mathilde Villadsen, która uczyła sie, że w życiu jest zdecydowanie więcej ostrych krawędzi, porozstawianych pułapek... Wszystko co możesz tu zobaczyć, to przecież same brzydkie rzeczy. Gdybyś jednak miał wgląd do wszystkich ludzkich umysłów, spostrzegał to jacy są, a jacy mieli być w zamyśle Boga... Może rozpadłbyś się w szoku? Kto wie, może to perłowłosa miała być silniejszą, odrzucającą Kaia, nienawidzącą brata, brnącą dzielnie przez szare odmęty porażek, by wreszcie pokazać, że jest zwycięzcą? Ale okazała się być zupełnie innym typem. Niespodzianka? Wypadek przy pracy? Czy działanie jakiegoś magicznego eliksiru, którą mama poiła ją za młodu?
- Powinnaś mi pożyczyć książkę o tych bogach. Chciałabym chyba ich namalować. To byłoby fajne doświadczenie, mało wiem o tamtejszych wierzeniach. - Przyznała się. Gdyż choć uważała, że inne kultury mogą być inspirujące, to nauka Historii Magii i innych tego typu podobnych, była nieco demotywująco trudna.
- Astrid jest silna. Musisz w nią uwierzyć. To najpiękniejszy prezent, który możesz jej dać. Wiara zaplatana zaufaniem. Zawsze wtedy człowiek czuje się być o krok bliżej swoich marzeń. To oczywiście nie oznacza, że masz ją zostawić. Bądź przy niej, bądź. Ale nie rób niczego za nią. Jest bardzo mądra, jest wyjątkowa. Ona też musi w to sobie odnaleźć. Tak jak Ty. - Dodała poważnym tonem uśmiechając się pod nosem, bo przecież to była racja. Ludzie potrzebowali czyjejś wiary, zaufania, by odgrzebać w sobie siłę. Siłę do tego by ocalić każdy świt.
Powrót do góry Go down


Ingrid Westerberg
Ingrid Westerberg

Nauczyciel
Rok Nauki : VII
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : ścigająca, UWAGA! Oszukana orientacja :||||
Galeony : 716
  Liczba postów : 387
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8030-ingrid-westerberg
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8045-gulfryda#224864
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8044-ingrid-westerberg#224862
Korytarz na VI piętrze - Page 10 QzgSDG8




Gracz




Korytarz na VI piętrze - Page 10 Empty


PisanieKorytarz na VI piętrze - Page 10 Empty Re: Korytarz na VI piętrze  Korytarz na VI piętrze - Page 10 EmptyCzw Maj 01 2014, 11:27;

I właśnie to kształtuje człowieka - jego osobiste przeżycia. Nie to, że obcuje z konkretnymi ludźmi, w konkretnym miejscu, w konkretnym celu, a to, jak z nimi obcuje. Czy jest to pozytywna relacja, czy może jednak negatywna? Wszystko na tym naszym pięknym świecie jest względne, a Ingrid bardzo często potrafiła i chciała brać owe względności pod uwagę, zanim w ogóle wykształtowała sobie na jakikolwiek temat opinię. W przypadku Mattie zawierały się one właśnie w tym, iż nie miała najwspanialszej rodziny na świecie oraz tym, że jej pewnie najlepszy związek rozpadł się niedawno na kawałki. Układając równanie dotyczące swojej przyjaciółeczki, Ruda nie mogła wziąć drugiej względności pod uwagę, bowiem nic o niej nie wiedziała, a w tym wypadku otrzymywała trochę zakłamany wynik - Tillie jest zbyt delikatna, więc to na pewno dlatego ostatnimi czasy kamyczki, z których się składała, były zbyt szare. Fałszywa teoria i fałszywa rozwiązanie, jakiego Ings zaczęła szukać, z pewnością nie wyjdą ani jednej, ani drugiej na dobre, ale to nic, tak długo jak pomoc od Szwedki nie będzie zbyt nachalna. Chociaż z nią nigdy nic nie wiadomo!
- Ooo, dziewczyno, w takim wypadku miałabyś do przeczytania z milion stron, bo po przerobieniu podstawowej, bardzo ogólnikowej książki, nie wytrzymałabyś i zaczęłabyś studiować nawet najstarsze księgi. Hehe, nie żeby coś, ale ja jestem obecnie na ósmym tomie dwudziestoczęściowej historii Skandynawii. Zresztą, tacy z nich bogowie jak z nas dwóch, Mattie. Wszyscy byli czarodziejami, tyle że trochę bardziej utalentowanymi niż reszta. A mugole, tak bardzo łatwowierni, stwierdzili że są bóstwami. To takie ciekawe, kurczę no! - skwitowała i zamyśliła się na chwilę, czy gdyby przypadkiem nie zaczęła pokazywać jakimś niemagicznym ludziom swoich zdolności, to i jej nie uznaliby w końcu za boginię. Pomijając oczywiście interwencję Ministerstwa, które na takie wybryki za nic nie wyraziłoby zgody!
Pokiwała w milczeniu głową, słysząc chyba najlepszą radę co do opiekowania się Astką, jaką kiedykolwiek mogła dostać. Uśmiechnęła się też przy tym, aby zaraz zejść z parapetu z Gulfrydą na ramieniu. Powiedziała Villadsenównie, że już najwyższy czas, aby ta oprowadziła ją po szkole, a za chwilę obie zniknęły gdzieś w zawiłym labiryncie hogwarckich korytarzy.

[zt x2]
Powrót do góry Go down


Wojtek Zieliński
Wojtek Zieliński

Nauczyciel
Rok Nauki : I
Wiek : 28
Czystość Krwi : 90%
Galeony : 244
  Liczba postów : 185
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8355-wojtek-zielinski
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8358-skoro-juz-musisz#235049
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8356-wojtek-zielinski#235042
Korytarz na VI piętrze - Page 10 QzgSDG8




Gracz




Korytarz na VI piętrze - Page 10 Empty


PisanieKorytarz na VI piętrze - Page 10 Empty Re: Korytarz na VI piętrze  Korytarz na VI piętrze - Page 10 EmptySob Maj 17 2014, 19:38;

Znów to robił, rozpamiętywał, rozmyślał maltretując swój umysł. Odpuszczał na kilka chwil i zaczynał od nowa, raz i raz sięgając po rzeczy z którym zmierzyć się nie chciał. Zadania ze Sfinksa zajmowały mu wiele czasu, zbyt wiele. Nie szło po jego myśli. Nie tak jak powinno. Coś tam niby mu się udało zrobić, jedno i drugie zadanie. Początki bywają najtrudniejsze. Chyba. Tak mówią. Zieliński w to nie wierzył. Myślał, że to tylko rozgrzewka przed tym co będzie czekać ma niego dalej. Myślał, że jest gotowy. Nie przyjechał do Anglii tylko po to, aby zrobić z siebie pośmiewisko, a czuł że powoli do tego zmierza. Stawia kolejne kroki nie w tym kierunku co potrzeba. Jaśmina gdzieś mu ciągle umykała. A chciał ją zapytać o Tobyego. Wybić jej z głowy słuchanie jego wymówek. Każdy miał w życiu jakiś syf, który ciągnął za sobą dokładając do worka co i raz kolejne rzeczy. Sam też go miał, jak wszyscy. Przeszedł kolejne schody skręcając w następny z korytarzy. Początkowo myślał, że pusty. Za zbroją dopiero zobaczył ją. Mandy. Słodką Mandy. Wyglądała teraz niewinnie przy blasku księżyca, który wkradał się przez jedno z tych wielkich okien. Stała sama. Bez nikogo. Nie skradał się. Szedł tak jak wcześniej. Powoli z dłońmi wciśniętymi w kieszenie.
- Jesteś - stwierdził rzecz oczywistą, podchodząc od tyłu i obejmując ją w pasie. Różnica wzrostu była znacząca. Brodą mógł bez problemu dotknąć czubka jej głowy, jednak nie zrobił tego. Wolał się nachylić, aby ciepłym oddechem podrażnić skórę karku na którym złożył przelotny, niemal niezauważalny pocałunek. Krótki. Bardzo. Mocniej tylko przyciągnął ją do siebie. Tak żeby mu nie uciekła. Jak to miała w zwyczaju. Ostatnio.
Powrót do góry Go down


Mandy Maurine Saunders
Mandy Maurine Saunders

Student Ravenclaw
Rok Nauki : III
Wiek : 27
Czystość Krwi : 75%
Galeony : 441
  Liczba postów : 709
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7706-mandy-maurine-saunders#213812
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7708-sowia-mmska#213816
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7712-mandy-maurine-saunders#213857
Korytarz na VI piętrze - Page 10 QzgSDG8




Gracz




Korytarz na VI piętrze - Page 10 Empty


PisanieKorytarz na VI piętrze - Page 10 Empty Re: Korytarz na VI piętrze  Korytarz na VI piętrze - Page 10 EmptySob Maj 17 2014, 21:16;

Późna godzina, a ona dopiero co wyszła z biblioteki kreśląc teraz na parapecie ostatnie litery w swoich przegenialnym wypracowaniu z zaklęć niewerbalnych, które zadał profesor Blythe. Cóż, nie było jednak łatwo. Ostatnie wypracowanie zniknęło w tajemniczych okolicznościach, a ona spędziła kilka godzin w bibliotece nad szukaniem odpowiednich książek, które wynagrodziłyby profesorowi jej spóźnienie. Przecież wcale nie chciała, nie wiedziała że on ma takiego hopla na tym punkcie. Aczkolwiek uśmiechała się delikatnie na fakt, że znów będzie mogła rzucić się w wir nauki. Tak oto właśnie kluczyła pomiędzy półkami pachnącymi starymi pergaminami i gdy wyciągnęła odpowiednie lektury to przebrnęła przez setki stron, by teraz pisać podsumowania na rolce pergaminu. Bawiła się piórem przygryzając jego końcówkę, gdy tylko zastanawiała się nad dalszym ciągiem jakiegoś zdania. I w sumie to, chciała już iść do dormitorium. Przecież był wieczór. Odpowiedni na to, by położyć się wcześniej w łóżku, zasnąć. Nie myśleć. Tak, potrzebowała odmóżdżenia. I nim do tego doszła poczuła, jak w pół obejmują ją ręce, które znała, ale które były teraz tak cholernie obce. Wyprostowała się jak struna wciskając rolkę pergaminu do torby... Westchnąwszy poczuła jak uścisk się wzmacnia, ale znając dalszy ciąg takich spotkań ugodowo zbiegła dłońmi do splotu rąk i delikatnie odplątała je by teraz oswobodzić się i odwrócić się w jego stronę z uśmiechem. Z uśmiechem, który był pożegnalnym? Cóż ta Mandy mogła mieć na myśli?
- No jestem. Chcesz mi sprzedać bajeczkę o tym jak tęsknisz i jak bardzo mnie potrzebujesz? Mów waćpan, chętnie posłucham. - I właśnie na te słowa wskoczyła na parapet zakładając nogę na nogę i przyglądając mu się z żywym zainteresowaniem. Co go do niej sprowadzało? Ulotne chwile na obozie w Złotym Sfinksie? Oczywiście. Było bardzo, ale to bardzo przyjemnie odstresować się we własnym towarzystwie... Ale dla swojego dobra nie powinien jej teraz tak obejmować. O ile ma ochotę uczestniczyć w dalszych rozgrywkach. Bo chyba ma, prawda? Seth by raczej nie pozwolił mu wyjść z tego cało. Wyciągnęła dłoń w jego kierunku, by z czoła odgarnąć kilka złośliwych kosmyków włosów.
- Co słychać chłopczyku o dziwnym imieniu? - Zdecydowanie Mandy po raz pierwszy miała styczność z Polakiem, a jego nazwisko było tak trudne dla niej w wymowie, że po prostu unikała sytuacji, kiedy musiała się z nim zetknąć. Pomimo to lubiła jego śmieszny akcent w angielskim. Może dlatego namawiała go do tego by mówił, a nie dotykał. Mowa nie jest zdradziecka, mowa im nie zaszkodzi. Dotyk tak.
Powrót do góry Go down


Wojtek Zieliński
Wojtek Zieliński

Nauczyciel
Rok Nauki : I
Wiek : 28
Czystość Krwi : 90%
Galeony : 244
  Liczba postów : 185
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8355-wojtek-zielinski
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8358-skoro-juz-musisz#235049
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8356-wojtek-zielinski#235042
Korytarz na VI piętrze - Page 10 QzgSDG8




Gracz




Korytarz na VI piętrze - Page 10 Empty


PisanieKorytarz na VI piętrze - Page 10 Empty Re: Korytarz na VI piętrze  Korytarz na VI piętrze - Page 10 EmptyNie Maj 18 2014, 00:29;

Nie trzymał na siłę. Pozwolił rozplątać swoje ręce i teraz patrzył na nią jak ona na niego. Nie dostrzegał Zieliński w tym uśmiechu nic pożegnalnego. Nie widział albo nie chciał.
- Wolisz usłyszeć o tym jak bardzo Ciebie pragnę czy jak zaćmiewasz urodą wszystkie inne w tym zamku? Jedno i drugie Ci powiem. Spokojnie, czasu mamy dużo. W każdej bajce jest trochę prawdy, może i więcej się w którejś znajdzie - podszedł zaraz za nią do parapetu, oparł się tyłem o niego Zieliński i nachylił w stronę Mandy. Zmniejszył od razu dzielący ich dystans. Tak bardzo teraz niepotrzebny i niechciany przez niego. Chwile ulotne, których teraz mu brakowało. Nie ważne, że obóz się skończył. Napięcie nie opadło. Stres też nie, bo zadanie goniło zadanie. Tylko, że Mandy miała kogoś. Tak na poważnie, podobno. Zielińskiemu sama powiedziała, taka z nim szczera była. Nie wiedział tylko chłopak co ma z tym zrobić. Bo nie obeszła go ta wiadomość wcale. Przekazać dalej? Też jakaś myśl. Zieliński nie chciał związku, tylko tych ulotnych chwil. Niczego więcej. Żadnego angażowania, wypatrywania siebie w dalekich krańcach korytarzy, pisania listów miłosnych, wspólnej przyszłości. Nic z tych rzeczy. Nie myślał o tym, co może zrobić mu Seth. Zieliński go nie znał, więc i nie obawiał się kogoś kogo na oczy nie widział. Złapał dłoń, którą odgarniała mu te niesforne kosmyki. I przyciągnął do siebie. Blisko.
- Co słychać dziewczynko, co bajek chce słuchać? - Zapominając o tym, że najpierw mógłby odpowiedzieć, odbił tylko pytanie. Trochę nieświadomie to zrobił. Może mu Mandy wybaczy i sama zacznie mówić. Zieliński taki skory do słów nie był. Wolał dotyk. Sunął ustami po tej dłoni co to wcześniej bliżej przyciągnął do siebie. Nie zamierzał szybko skończyć. Wieczór był, późny bardzo. Większość już dawno siedziała w dormitoriach i pokojach wspólnych. Nie obawiał się, że ktoś mógł na nich wpaść. Przeszkodzić. Nic złego nie robili. Nie na korytarzu. W myślach Zielińskiego i owszem. Nie złego może, ale odebrane by to było niedobrze przez innych. Gdyby na korytarzu zaczęli to robić, a nie tylko w myślach jego.
Powrót do góry Go down


Mandy Maurine Saunders
Mandy Maurine Saunders

Student Ravenclaw
Rok Nauki : III
Wiek : 27
Czystość Krwi : 75%
Galeony : 441
  Liczba postów : 709
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7706-mandy-maurine-saunders#213812
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7708-sowia-mmska#213816
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7712-mandy-maurine-saunders#213857
Korytarz na VI piętrze - Page 10 QzgSDG8




Gracz




Korytarz na VI piętrze - Page 10 Empty


PisanieKorytarz na VI piętrze - Page 10 Empty Re: Korytarz na VI piętrze  Korytarz na VI piętrze - Page 10 EmptyWto Maj 20 2014, 17:55;

Mandy nie panowała nad emocjami, często uległa wpływowi chwil poszukując desperacko bliskości. Nie raz znajdowała jej źródło, z której czerpała pełnymi garściami, aż do znudzenia. Czy jednym z tych źródeł był Zieliński? Otulała go ciepłym spojrzeniem zielonych oczu ukrytych pod wachlarzem wytuszowanych rzęs. Słabo go znała. Albo może nie tyle co słabo, co tyle że nie dałaby poświęcić swojej ręki za pseudo niewinność, za coś co jedni nazywają zwykłą potrzebą bycia czystym. W oczach jego było coś straszniejszego, bardziej obcego, czego ona nie potrafiła nazwać. Pewnie dlatego,że szybko przestała z tym obcować, a teraz krążyła między kolejnymi myślami unikając nieprzyjemnych spojrzeń. Problem w tym, że znalazł ją, a ona teraz próbowała się uwolnić z tej dziwnej nici ich znajomości mimo tego, że chciała ją zachować na później, na chwilę pod tytułem "gdyby coś się stało", ale gdyby ceną kolejnego pasma szczęść było zakończenie tej znajomości odeszłaby z tego korytarza nie oglądając się ani razu do tyłu. Materialistka w sferze uczuciowej pragnąca być w centrum uwagi, w centrum twojego dotyku, głosu, postrzegania świata. Ile na jej ustach zostawisz niewypowiedzianych słów, nawet tych agresywnych, niegrzecznych... Ile myśli teraz rodziło się w jego głowie... Gdy MMS siedziała grzecznie na parapecie z założoną nogą na nogę i głaszcząc go po czole nawet nie zarejestrowała momentu, gdy zatrzymał jej rękę przy sobie. Wydawało się jej to tak naturalne wplecione w splot dziwnych chwil, słów, że dopiero po kilku sekundach drgnęła czując, jak przebiega ją po plecach zimny dreszcz. Mimo to uśmiechnęła się cwaniacko prezentując diastemę.
- Bajek. Kiedy ostatni raz słyszałeś prawdziwą bajkę? Może czas pójść do biblioteki, by jedną z nich odświeżyć w pamięci? Przeczytasz, potem mi opowiesz ze zmienionymi elementami, które będziesz uważał za lepsze. Hm? Lubisz opowiadać bajki, których chcę słuchać? - Zadała mu podchwytliwe pytanie, bo któż wie co rodziło się w jej głowie gdy była mała. Wszak jej matka jest pisarką. A ona sama krążyła między półkami w domowej biblioteczce, by oglądać kolorowe ilustracje nim poznała wszystkie litery. Chciała być jedną z tych księżniczek w różowej sukience, które przeżywały potem mnóstwo przygód okazując się mistrzyniami w strzelaniu z łuku. Tego nigdy się nie nauczyła, a szkoda... Może idealną inscenizacją ich znajomości byłby moment, kiedy strzeliłaby mu w oko.
Powrót do góry Go down


Wojtek Zieliński
Wojtek Zieliński

Nauczyciel
Rok Nauki : I
Wiek : 28
Czystość Krwi : 90%
Galeony : 244
  Liczba postów : 185
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8355-wojtek-zielinski
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8358-skoro-juz-musisz#235049
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8356-wojtek-zielinski#235042
Korytarz na VI piętrze - Page 10 QzgSDG8




Gracz




Korytarz na VI piętrze - Page 10 Empty


PisanieKorytarz na VI piętrze - Page 10 Empty Re: Korytarz na VI piętrze  Korytarz na VI piętrze - Page 10 EmptyCzw Maj 22 2014, 20:28;

Bawić się chciał jej włosami. Niesfornym kosmykiem co go po policzku łaskotał. Przyjemne to było, podobało się Zielińskiemu, więc nie zrobił nic, aby się pozbyć go z twarzy. Czuł wtedy, że Saunders jest blisko. Nie tak jak wtedy. Na obozie. Przed tym wszystkim. Zanim jeszcze poznali swoje imiona. Albo później. Kiedy już je poznali. To dziwne takie było trochę. Dla niego. To wszystko. Ten projekt. Anglia. Zamek. Mandy. Ona była najdziwniejsza. Miała w sobie co Zielińskiego ciągnęło do niej. Ten uśmiech może. Coś więcej musiało w tym być. Nie tylko uśmiech się liczył czy wygląd. Owszem przyjemnie było popatrzeć, ale to nie wszystkim było. Banalnie jest kiedy inni mówią o wnętrzu. Duszy. Czy czymś jeszcze bardziej odległym czego dotknąć nie można. Chodziło o inne rzeczy. Zieliński nie umiał ich nazwać, ale wiedział. Czuł, że nie liczyła się tylko ładna buzia. Zgrabne ciało. Miękkie usta. Głębokie oczy. Mógł wymieniać tak długo. Nie robił tego. Nie pozwalał, aby takie słowa płynęły przez jego usta. Nie w jej kierunku. Nie w kierunku żadnej. Odsłoniłby siebie wtedy. Ładne słówka to co innego. Tych to mógł powiedzieć wiele. Tutaj chodziło o coś innego.
Dobrze mu było tak tutaj z Mandy. Cicho jakoś się na korytarzach zrobiło. Nie musiał Zieliński być teraz tak blisko, aby ją usłyszeć. Nic go jednak nie powstrzymywało przed tym, aby przysunąć się jeszcze kawałek. Bliżej. Odrobinę. Nie myślał o tym co będzie później. Jutro. Za kilka minut czy sekund. Nie było ważne. Najważniejsze było tu i teraz. Tak się już nauczył. Nauczyło go tego życie. Trwał tak bez końca nie rozpamiętując przeszłości i nie patrząc w przyszłość.
- Nie muszę nic czytać. Opowiem Ci bajkę i bez tego. O dziewczynce co chłopca miała. Szczęśliwa z nim podobno była. Trwała tak z nim. Dzień i noc, noc i dzień. Jednego go miała. A mogła mieć ich wielu. Znasz bajkę taką? - spytał Zieliński, kiedy ustami już doszedł szyi Mandy. Lekko ją przygryzł. Tak, żeby nie został ślad. Na razie. Owiał oddechem płatek ucha Saunders, drażnił dalej jej skórę nie mając zamiaru przestać. - Może i była szczęśliwa. Dla mnie to było tak, że sobie to wmawiała. Wierzyć w to chciała. I nic więcej. Powinna ta dziewczynka zapomnieć o tym chłopcu na chwilę. Emocjom dać się ponieść. Zobaczyć co przyniesie los. Który bywał przewrotny, ale przynosił czasem i dobre rzeczy - kontynuował opowiadanie. Drażnienie oddechem również. Drogą ręką położył na kolanie Mandy. Przypadkiem. Celowo. Tak, celowo. Na udzie już za chwilę była i nie przerywała wędrówki ta ręka Zielińskiego.
Powrót do góry Go down


Mandy Maurine Saunders
Mandy Maurine Saunders

Student Ravenclaw
Rok Nauki : III
Wiek : 27
Czystość Krwi : 75%
Galeony : 441
  Liczba postów : 709
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7706-mandy-maurine-saunders#213812
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7708-sowia-mmska#213816
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7712-mandy-maurine-saunders#213857
Korytarz na VI piętrze - Page 10 QzgSDG8




Gracz




Korytarz na VI piętrze - Page 10 Empty


PisanieKorytarz na VI piętrze - Page 10 Empty Re: Korytarz na VI piętrze  Korytarz na VI piętrze - Page 10 EmptyNie Maj 25 2014, 11:41;

Mandy uwielbiała taniec zmysłów. Gdy czuła, że każda komórka jej ciała jest poddana trunkowi pełnemu alkoholu połączonego z delikatnym dotykiem, który nawet przy rozdzieraniu materiału ulubionej sukienki, uhonoruje ją bez względu na to jak bardzo będzie potem żałować swoich czynów. Zawsze żyła w cieniu, nie potrzebowała egzystować w blasku fleszy bo dość konkretnie spychana była przez swoją siostrę... Od jakiegoś czasu, gdy zaczęła podążać swoją drogą wszystko się zmieniło. Pewne zasłony opadły z okien, by podarować jej więcej słońca... Bajek, które przy śnie będą dobrą melodią opowiadającym o ostatnim dniu. I choć już teraz mogła podejść do grupy ludzi nazywanych szczęśliwymi to nie do końca wiedziała czy to nie będzie kłamstwo. Bo czy apetyt nie rośnie w miarę jedzenia? Czy teraz nie chciała więcej i mocniej? Przeżywała wszystko. Trzęsły się jej ręce gdy otrzymywała list z kolejnej agencji, która zapraszała ją na sesje zdjęciową. Wydawała się być wtedy przez chwilę nieśmiała, ale przechodziła proces, w którym po prostu stawała się najbardziej naturalną osobą na świecie i to właśnie przed obiektywem. Na samo wspomnienie pewnych sesji na jej twarz wpełzał uśmiech. Taka właśnie była Mandy Maurine Saunders. Potrzebowała uwielbienia, uwagi, kogoś kto troskliwie będzie jej mówił komplementy. Słowa, które tylko podkreślą jej przekonanie o tym jak jest ładna, zgrabna i tak dalej. Bo sama w to nie wierzyła. To ludzie sprawiali, że czuła się perfekcyjna. Przed lustrem obserwowała każdą swoją wadę co raz bardziej wymagając od siebie restrykcyjnych diet i zaklęć, które rzekomo miały utrzymać przez x czasu tę samą wagę. Z dotykiem natomiast, który darował jej teraz Wojtek czuła się tak jakby przebiegał po niej prąd elektrycznych roztaczający ciekawą łunę, która wzbierała się w podbrzuszu. Z trudem przywracała się do świata realnego z nieznaczną siłą próbując go od siebie odciągnąć. Ale znowuż nie tak, co by mógł poczuć to odrzucenie na własnej skórze. Przecież potrzebowała adoratorów bardziej niż tlenu. Czasem bywała zbyt próżna, by być prawdziwą.
- A może ta dziewczynka wiedziała już, że ten to ten i że szczęście to pojęcie bardzo względne, indywidualne, ale jej... I może wiedziała, że nigdy nie będzie szczęśliwa... Ale to jest ten. I niekoniecznie potrzebowała eksponować siebie dla innych. Hm? Czy to nie byłby odpowiedni morał, który zaserwowałaby kolorowa książeczka dzieciom? - Spytała zastanawiając się czy to co powiedziała rzeczywiście jest o niej i znów postarała się go od siebie odepchnąć co by mogła patrzeć mu w oczy z jakiegoś tam dystansu. Nie za blisko... Dotyk uzależniał. Ale to nie był dotyk, który do niej należał. To po prostu był jeden z dotyków, które miały pragnąć, ale obejść się smakiem.
Bo Mandy Maurine Saunders miała dobry smak... Jak wino? Cóż, to już chyba zależy od alkoholu, który popijasz gdy chcesz się dobrze bawić.
Powrót do góry Go down


Sponsored content

Korytarz na VI piętrze - Page 10 QzgSDG8








Korytarz na VI piętrze - Page 10 Empty


PisanieKorytarz na VI piętrze - Page 10 Empty Re: Korytarz na VI piętrze  Korytarz na VI piętrze - Page 10 Empty;

Powrót do góry Go down
 

Korytarz na VI piętrze

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 10 z 16Strona 10 z 16 Previous  1 ... 6 ... 9, 10, 11 ... 16  Next

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Korytarz na VI piętrze - Page 10 JHTDsR7 :: 
hogwart
 :: 
Wielkie schody
 :: 
szóste pietro
-