Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Wschodni brzeg jeziora

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Strona 14 z 21 Previous  1 ... 8 ... 13, 14, 15 ... 17 ... 21  Next
AutorWiadomość


Eveline Aquila
avatar

Uczeń Gryffindor
Rok Nauki : VI
Wiek : 28
Czystość Krwi : 75%
Dodatkowo : Metamorfomagia
Galeony : 180
  Liczba postów : 402
4 - Wschodni brzeg jeziora - Page 14 QzgSDG8




Gracz




4 - Wschodni brzeg jeziora - Page 14 Empty


Pisanie4 - Wschodni brzeg jeziora - Page 14 Empty Wschodni brzeg jeziora  4 - Wschodni brzeg jeziora - Page 14 EmptyCzw Kwi 28 2011, 19:51;

First topic message reminder :


Wschodni brzeg jeziora

Wschodni brzeg wielkiego jeziora w dużej mierze zagarnęła linia gęstych drzew, dzięki czemu jest jednym z mniej okazałych. Jest także nieco podmokły, przez co niekiedy można w tym miejscu wpaść w ogromną kałużę, za to właśnie tutaj można obserwować najlepsze zachody słońca w całym Hogwarcie.
Powrót do góry Go down

AutorWiadomość


Ferdinand Emerson
Ferdinand Emerson

Student Gryffindor
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 182
Galeony : -124
  Liczba postów : 123
https://www.czarodzieje.org/t18660-ferdinand-emerson#533690
https://www.czarodzieje.org/t19060-lepszy-emeron#551972
https://www.czarodzieje.org/t18661-ferdinand-emerson#533691
4 - Wschodni brzeg jeziora - Page 14 QzgSDG8




Gracz




4 - Wschodni brzeg jeziora - Page 14 Empty


Pisanie4 - Wschodni brzeg jeziora - Page 14 Empty Re: Wschodni brzeg jeziora  4 - Wschodni brzeg jeziora - Page 14 EmptyWto Maj 26 2020, 22:00;

To był piękny, wiosenny dzień. Zbliżał się finał o puchar Qudditcha pomiędzy szkolnymi drużynami domów i wiedział, że mu się przyłożyć. Inaczej Lou i Moe nie dadzą mu żyć, nie wspominając o reszcie drużyny gryfindoru, do której należał. Korzystanie mogło wpłynąć to też na pracę, którą chciał podjąć w najbliższym czasie. Długo zastanawiał się, co wybrać i zapisanie się do drużyny wydało się Emersonowi najlepszym pomysłem. Korzystając więc z wolnego popołudnia, leniwym krokiem i z miotłą w dłoni maszerował w kierunku błoni, chcąc trochę poćwiczyć. Chciał zwiększyć swoją prędkość i skupić się na momencie przyśpieszenia, więc zaplanował kilka okrążeń dookoła jeziora, a wszystko to pod czujnym okiem magicznego stopera, dzięki któremu będzie wiedział, na jakim etapie umiejętności jest. Jako ścigający powinien pracować też nad podaniami i przyjęciami, jednak to musiało poczekać, aż któryś ze współzawodników lub Shaw będą mieli wolny dzień. Rozejrzał się dookoła i z ulgą przyjął, że na błoniach był sam. Rozciągnął się trochę, poćwiczył na pokrytej zieloną trawą łące, aby zaraz złapać za swoją miotłę i wzbić się w powietrze, niemal natychmiast nabierając prędkości. Kilka okrążeń zrobił dla rozgrzewki, kontrolując nacisk na trzonek drewnianego przedmiotu, który skutecznie reagował na chęć zwiększenia prędkości. Nie mógł przewidzieć, jakie warunki atmosferyczne będą podczas meczu, jednak dziś na niebie nie było żadnej chmury i z łatwością mógł skupić się na aspektach czysto technicznych. Podstawy były ważne. Blondyn zatrzymał się gwałtownie, łapiąc oddech i mierzwiąc włosy, aby zaraz zlecieć w dół i ustawić magiczny stoper, który miał się odpalić w momencie zajęcia przez niego dogodnej pozycji, umożliwiającej szybkie ruszenie do przodu. Z początku chciał polatać dookoła bijącej wierzby, aby unikać witek niczym tłuczków, jednak zostawił to na kolejny dzień. Ruszył z sygnałem dźwiękowym, skupiając się na odpowiedniej pozycji ciała, zaciskaniu dłoni na właściwym miejscu, często robili to zbyt blisko siedziska, przez co miotła nie reagowała tak dobrze, jak powinna. Ze świstem przecinał powietrze, zniżając się nad taflę wody i wprawiając ją w ruch. Chłodne krople padały mu na twarz, wywołując uśmiech. Po trzech okrążeniach, ale zadowolony opadł na trawę, sięgając po stoper i sprawdzając czas. Nie było źle, ale wiedział, że stać go na więcej. Prychnął niezadowolony, biorąc łyka wody wyjętej z torby, którą ze sobą przyniósł, aby zaraz wyzerować czas i raz jeszcze gwałtownie, chociaż pewnie i stabilnie wzbić się w powietrze, rozpocząć okrążenia nad szkolnym jeziorem. Całe szczęście, że ośmiornica nie była zajęta wystawianiem macek nad wodę i próbą złapania go, niczym muchy. Spędził tak prawie całe popołudnie, co rusz poprawiając postawę lub chwyt, skupiając się na pracy mięśni nóg, aby zachować jak najlepszą stabilność. Gdy czuł, że zgłodniał i wysiłek fizyczny wyczerpał baterie, znalazł się na ziemi. Chwilę poleżał na trawie, zapisując wcześniej na pergaminie swoje czasy i wrzucając je do torby, aby w przyszłości mieć pogląd. Spakował się i z miotłą pod ręką ruszył w stronę zamku, znikając wkrótce w jego wnętrzu.

z/t
Powrót do góry Go down


Fillin Ó Cealláchain
Fillin Ó Cealláchain

Student Slytherin
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 175
C. szczególne : czarne, wąskie ubrania; mocny irlandzki akcent; prawie udany tatuaż na szyi, nad karkiem : all four boyd;
Galeony : 551
  Liczba postów : 1581
https://www.czarodzieje.org/t16446-fillin-o-ceallachain#452046
https://www.czarodzieje.org/t17983-fillin#510202
https://www.czarodzieje.org/t16445-fillin-o-ceallachain#452029
https://www.czarodzieje.org/t18350-fillin-o-ceallachain-dziennik
4 - Wschodni brzeg jeziora - Page 14 QzgSDG8




Gracz




4 - Wschodni brzeg jeziora - Page 14 Empty


Pisanie4 - Wschodni brzeg jeziora - Page 14 Empty Re: Wschodni brzeg jeziora  4 - Wschodni brzeg jeziora - Page 14 EmptyNie Maj 31 2020, 00:13;

- Kurwa - mówię elokwentnie patrząc na lekkie bagienko, w które właśnie wlazłem. Na szczęście buty do quidditcha są dobre na każdą pogodę, więc nie przemakają ani nic, ale jednak nie tak dawno je czyściłem, a z takich zaklęć byłem akurat nie tak dobry jak w tych transmutacyjnych. Idę krok w tył i wzdycham rozglądając się wokół. Mam nadzieję, że tu miałem się spotkać z profesorem. Po tym jak zaproponował mi dodatkowe zajęcia wydawało mi się to trochę głupie. Moje jedyne korki to te z Nessą, a wiadomo że nie łączyły mnie z nią nauczycielsko - uczniowskie relacje. Jednak od kiedy Boyd dostał się do najlepszej drużyny w całej Wielkiej Brytanii pomyślałem, że może też powinienem zostać choćby jakąś rezerwą czy coś. Przecież już od dawna latam za tym zniczem. Może powinienem w końcu zostawić pracę barmana za sobą? Dlatego też zdecydowałem się napisać do profesora, który przyjął moją wiadomość z entuzjazmem i prędko wyznaczył termin spotkania. Biorę więc moją drużynową miotłę, ubieram się w wygodne, czarne dresiki do treningu (po ostatniej lekcji z Avgustem musiały być prane 2 razy, tak je tragicznie umorusałem). Czekam chwilę na Walsha siedząc na miotle i leniwie latając w tą i tamtą. Kiedy tylko widzę profesora podlatuję do niego odrobinę.
- Dzień dobry - witam się uprzejmie i zerkam odrobinę nieufnie na jezioro. - Piękne miejsce pan wybrał. Mam nadzieję, że nie planujemy żadnych kąpieli dzisiaj? Zabójczo prezentuje się bez koszulki, ale po tym jak morsowaliśmy na treningu w grudniu wśród omdleń i braku sił, racze bym podziękował - mówię żartobliwie przypominając sobie najbardziej traumatyczny trening, kiedy to musiałem wyciągać zziębniętą, nie umiejącą pływać, Nessę z wody, a potem sprawdzać czy Chloé żyje jak zemdlała.
Powrót do góry Go down


Joshua Walsh
Joshua Walsh

Nauczyciel
Wiek : 37
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 193cm
C. szczególne : runa algiz za lewym uchem, obrączka z bladoróżowej muszli, bransoletki na lewym nadgarstku
Galeony : 4446
  Liczba postów : 2006
https://www.czarodzieje.org/t18077-joshua-walsh
https://www.czarodzieje.org/t18086-poczta-profesora-walsha#514412
https://www.czarodzieje.org/t18084-joshua-walsh#514388
https://www.czarodzieje.org/t18300-joshua-walsh-dziennik#520887
4 - Wschodni brzeg jeziora - Page 14 QzgSDG8




Moderator




4 - Wschodni brzeg jeziora - Page 14 Empty


Pisanie4 - Wschodni brzeg jeziora - Page 14 Empty Re: Wschodni brzeg jeziora  4 - Wschodni brzeg jeziora - Page 14 EmptyPon Cze 01 2020, 19:10;

Nie mógł odmówić treningu, gdy już ktoś się do niego o takowy zgłosił. Dodatkowo nie tak dawno Fillin sam zwrócił uwagę na jakże częste i intensywne treningi Ślizgonów. Nie mógł mu odmówić, a do tego był jednym z niewielu, którzy regularnie chodzili na jego zajęcia. Wyznaczył więc miejsce i sam przygotował się, ubierając dres oraz zgarniając jedną ze szkolnych mioteł. Trochę wstyd, że wciąż nie kupił nowej, ale stale wierzył, że jakimś cudem jego spalona Błyskawica będzie znów do użytku. Cóż, rozsądek mówił jedno, a serce drugie. Inna sprawa, że powoli dojrzewał do tego, żeby jeszcze przed wakacjami kupić. Z takimi myślami dotarł na umówione miejsce, gdzie student już na niego czekał.
- Powiedzmy, że boisko mi się opatrzyło do ćwiczeń. Nic niespotykanego się nie zdarzy, co najwyżej można wpaść na pętlę albo trybuny, gdzie adrenalina? Za to jezioro... - odparł, śmiejąc się lekko. - Zgaduję, że skoro takie piękne widoki są, gdy zdejmie pan koszulkę, panna Brandon jest zachwycona? - spytał nieco zaczepnie, tak właściwie nie wiedząc, a raczej nie będąc pewnym, czy są parą, choć po ich zachowaniu na zajęciach wątpił, aby byli jedynie przyjaciółmi. Cóż, jednak nie był aż tak młody i mógł się nie znać, a i w ich wieku bardziej skupiał się na miotłach, niż rówieśnikach. Wsiadł na miotłę i wzniósł się nieco, kierując się nad jezioro, w którym odbijały się promienie słoneczne. Sięgnął do kieszeni, aby po chwili pokazać Fillinowi, co ze sobą zabrał - czekoladowy znicz.
- Prosty trening z ukłonem w stronę pozycji szukającego. Jezioro pomoże nam w trenowaniu spostrzegawczości oraz skupieniu tylko na zniczu, bez zwracania uwagi na pozostałe błyski. Samo się mieni, więc łatwo będzie nas zmylić. Co prawda nie przepadam za tą pozycją, ale kto wie, może mi uda się pierwszemu go złapać? - zaproponował, spoglądając z pytaniem na Ślizgona, jakby czekając na jego zgodę, albo uwagi. Mogli w trakcie treningu rozmawiać. Właściwie nie podejrzewał, aby jakikolwiek jego trening miał odbyć się kiedykolwiek w milczeniu.


Mechanika?
2k6 - dwie takie same oznaczają złapanie znicza
1 przerzut na turę dla każdego

______________________


Peace in your gardens and light from your eyes
No one can hold me the way you do
Powrót do góry Go down


Fillin Ó Cealláchain
Fillin Ó Cealláchain

Student Slytherin
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 175
C. szczególne : czarne, wąskie ubrania; mocny irlandzki akcent; prawie udany tatuaż na szyi, nad karkiem : all four boyd;
Galeony : 551
  Liczba postów : 1581
https://www.czarodzieje.org/t16446-fillin-o-ceallachain#452046
https://www.czarodzieje.org/t17983-fillin#510202
https://www.czarodzieje.org/t16445-fillin-o-ceallachain#452029
https://www.czarodzieje.org/t18350-fillin-o-ceallachain-dziennik
4 - Wschodni brzeg jeziora - Page 14 QzgSDG8




Gracz




4 - Wschodni brzeg jeziora - Page 14 Empty


Pisanie4 - Wschodni brzeg jeziora - Page 14 Empty Re: Wschodni brzeg jeziora  4 - Wschodni brzeg jeziora - Page 14 EmptyPon Cze 01 2020, 23:18;

1,2, 1--->2| znicz złapany

Kiwam głową na słowa nauczyciela, nie mam ogólnie nic przeciwko małej zmiany otoczenia. Na jakże niewybredny jak na profesora żarcik, uderzający w moje życie towarzyskie, podnoszę do góry brwi parskając śmiechem.
- Obeznany pan jest z życiem osobistym szkolnych graczy - zauważam rozbawiony, wspominając lekcję na której również dobrał nas w pary na podstawie związków, dopasowując mnie i kapitanów do swoich par. - Do tej pory jednak nie miałem żadnych narzekań, pewnie dlatego że nie zapalam światła. Ale co do Viki, dam panu znać jak w końcu zachce zdjąć, jeśli pan chce - dodaję nieszczególnie przejmując się ewentualną zbytnią niefrasobliwością mojej wypowiedzi. Wina Walsha, że zamiast zdusić w zarodku mój żarcik, wciągnął go w moje sfery osobiste. Lecę za nauczycielem dopóki nie zatrzymujemy się gdzieś nad jeziorem, a Joshua wyjmuje z kieszeni dobrze mi znany czekoladowy złoty znicz.
- Super - komentuje bardzo prosto nasz prosty trening. Cieszę się, że w ogóle w końcu mogę pograć jako szukający. Przez dosłownie chwilę rozglądamy się w poszukiwaniu znicza; planuję być całkowicie skupiony na zadaniu, ale za bardzo lubię paplać trzy po trzy by temu sprostać. - Ładna pogoda. Faktycznie odbija się to słońce trochę. O wygląda jakby był tam. Albo tam - pokazuję palcem na błyski, dodaję jeszcze kilka "tam", macham głową na wszystkie strony nie patrząc czy Joshua mnie słucha, czy pilnuje swojego nosa, czy może śledzi moją pokazującą wszędzie dłoń.
- O - mówię nagle i zrywam się z miejsca w moja drużynowa miotła, dobrze mi znana, mknie w skierowane przeze mnie miejsce. Błysk, który byłem przekonany, że jest zniczem zbliżał się niebezpiecznie ku tafli jeziora. Nurkuję w jego stronę i łapię trzepoczącą piłeczkę w ostatniej chwili prostując miotłę tak, że jedynie czubki moich butów przesunęły po srebrzystej tafli jeziora. Rozglądam się za profesorem czy w ogóle zdążył za mną polecieć, tak szybko go jakoś znalazłem.
- No widać, że nie ulubiona pozycja. Jaka jest pana? Jeden zero dla mnie? Jak Pan chcę mogę dać fory - mówię niezbyt poważnie i zamykam oczy, by wypuścić znicza, teatralnie nie patrząc gdzie odlatuje.
Powrót do góry Go down


Joshua Walsh
Joshua Walsh

Nauczyciel
Wiek : 37
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 193cm
C. szczególne : runa algiz za lewym uchem, obrączka z bladoróżowej muszli, bransoletki na lewym nadgarstku
Galeony : 4446
  Liczba postów : 2006
https://www.czarodzieje.org/t18077-joshua-walsh
https://www.czarodzieje.org/t18086-poczta-profesora-walsha#514412
https://www.czarodzieje.org/t18084-joshua-walsh#514388
https://www.czarodzieje.org/t18300-joshua-walsh-dziennik#520887
4 - Wschodni brzeg jeziora - Page 14 QzgSDG8




Moderator




4 - Wschodni brzeg jeziora - Page 14 Empty


Pisanie4 - Wschodni brzeg jeziora - Page 14 Empty Re: Wschodni brzeg jeziora  4 - Wschodni brzeg jeziora - Page 14 EmptyWto Cze 02 2020, 13:59;

4 i 3 przerzut 3 -> 2

Zaśmiał się lekko, kręcąc głową. Przecież nie on zaczął, a Irlandczyk wspomniał o swoim gołym torsie! I choć było to nieco dziecinne, Josh nie próbował udawać, że nic nie słyszy, a jedynie dogadywał. Jak z każdym. Teraz też nie byli na lekcji, więc dlaczego miał zachowywać się sztywno? Uniósł jedynie dłonie w obronnym geście, przyglądając się uważnie studentowi.
- O przepraszam, ale sami nie kryliście się na ostatnich zajęciach ze swoim związkiem - odparł, przypominając sobie to, jak się obejmowali przy okazji testów. Zaraz też wybuchnął śmiechem, kręcąc lekko głową. - Myślę, że wystarczy mi obserwowanie was na zajęciach, aby wiedzieć to, co powinienem. Oby, jeśli oczywiście nic wam się nie zmieni, bo jednak wakacje przed nami, nie miało to wpływu na przyszłoroczne rozgrywki - odparł, uspokajając śmiech i kolejny raz dając znać, jak układała się jego hierarchia. Mecz ważniejszy od związku, quidditch ponad wszystko. Może kiedyś się to zmieni.
Czasem prosty trening wystarczał, aby doszlifować, dopracować to, co wciąż wymagało poprawy. W przypadku Josha była to spostrzegawczość. Znicza nie widział nigdy i nie krył się z tym, przyznając, że nie jest to jego ulubiona pozycja. Podziwiał szukających, ich opanowanie, zdolność trwania w napięciu i czekania na odpowiedni moment, aby złapać znicz. Musieli nie raz czekać, aby drużyna odrobiła stratę, a jednocześnie nie pozwolić przeciwnikom na zakończenie meczu. Sam wolał być w centrum akcji z kaflem w dłoniach. Stracił znicz z oczu, spoglądając odruchowo po jeziorze, gdy nagle Fillin ruszył w stronę jednego z błysków. Zaśmiał się i sam ruszył w tamtym kierunku, ale jak można było się spodziewać, nie zdążył go złapać.
- Ścigający, od zawsze. Ewentualnie pałkarz, ale wolę jednak przerzucać kafla - odpowiedział lekko, zaraz unosząc brew ze zdziwienia. - Żadnych forów, nie pozwól, aby pewność siebie zaważyła na wyniku. Jeden zero - odparł, po czym spojrzał za zniczem, odliczając do trzech. Na moment stracił go z pola widzenia, ale nagle dostrzegł, że tym razem wzbija się w górę. Ruszył więc za nim, jednak gdy czekoladka zmieniła tor lotu, lecąc na wprost słońca, Josh musiał odwrócić głowę oślepiony, gubiąc tym samym znicz. - Więc tak... Rzadko kiedy macie treningi, bo kapitan zajmuje się raczej dzieckiem. Mimo to macie całkiem dobrą drużynę, ale brak wam zgrania. Macie dużo rezerwowych? - zaczął dopytywać, próbując rozeznać się w stanie drużynowym. Wiedział już, że Nancy będzie mieć twardy orzech do zgryzienia ze swoją drużyną. U Gryfonów poziom był nawet wyrównany, a do tego byłą Hemah, która grała w zawodowej drużynie. Krukoni mieli silny pierwszy skład i dużo rezerwy. Ślizgoni... O nich nie wiedział wiele, bo niewielu przychodziło na zajęcia.


wynik
Fillin  1:0  Josh
Powrót do góry Go down


Fillin Ó Cealláchain
Fillin Ó Cealláchain

Student Slytherin
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 175
C. szczególne : czarne, wąskie ubrania; mocny irlandzki akcent; prawie udany tatuaż na szyi, nad karkiem : all four boyd;
Galeony : 551
  Liczba postów : 1581
https://www.czarodzieje.org/t16446-fillin-o-ceallachain#452046
https://www.czarodzieje.org/t17983-fillin#510202
https://www.czarodzieje.org/t16445-fillin-o-ceallachain#452029
https://www.czarodzieje.org/t18350-fillin-o-ceallachain-dziennik
4 - Wschodni brzeg jeziora - Page 14 QzgSDG8




Gracz




4 - Wschodni brzeg jeziora - Page 14 Empty


Pisanie4 - Wschodni brzeg jeziora - Page 14 Empty Re: Wschodni brzeg jeziora  4 - Wschodni brzeg jeziora - Page 14 EmptyWto Cze 02 2020, 21:28;

kostki:1,1,
Wynik: Fill 2:0 Josh :')

To prawda oczywiście to moja wina, ja poruszyłem ten temat moją niesamowitą klatą i nie dziwne, że wszystkim została ona w głowie! Moja wina.
- Pana strata - mówię ze wzruszeniem ramion i wesołym uśmiechem. Przez chwilę zastanawiam się nad wypowiedzią, bo trochę nie rozumiem czy martwi się o mój związek, który może nie przetrwać wakacji czy o nasze treningi. - Myślę, że Victoria prędzej zachęcałaby mnie do rozgrywek i ćwiczeń, niż mój wcześniejszy tryb życia. Więc dla mojego dobra muszę być grzeczny w wakacje - stwierdzam z pewnością, że Brandonówna jest raczej dziewczyną, która ciągnęłaby mnie w górę niż w dół. Przerywając te ploteczki z nauczycielem o moich romansach i meczach mknę po znicza, którego łapie z werwą, a za mną przyleciał nauczyciel, do którego zagaduję znowu z dozą przekory. Kiwam głową kiedy Joshua upomina mnie za zbytnią pewność siebie, niespecjalnie jednak tym przejęty. Co zrobić, że mi tak dobrze poszło? Sytuacja sama się prosiła o żarcik.
- Ścigający nigdy mnie nie kręcił. Pałkarz tak, mieć pracę w której możesz kogoś nawalać bez konsekwencji, brzmi jak coś niestosownie fajnego. Ale wiadomo, mnie pozycja sama wybrała przez moją budowę- mówię kontynuując rozmowę kiedy wracamy do ponownego szukania znicza. Unoszę do góry chudą kończyny, by pokazać co mam na myśli. Przez to odrobinę się zagapiam i dopiero po chwili dołączam do nauczyciela, który znalazł znicza. Jednak ten szybko rozpłynął się wśród błysków i kilkakrotnie mrugam, by z powrotem przystosować się do... no patrzenia. Naprawdę, przydałyby się dziś jakieś okulary przeciwsłoneczne.
- Noo dużo mamy. Jak przychodzi do treningów to serio jakoś sporo osób Haev ściąga... - mówię z zastanowieniem. - Ale też mamy sporo nowych ostatnio, więc pewnie nie zgrywamy się przez brak treningów - dodaję ostrożnie zastanawiając się nad tymi kwestiami. Inne drużyny wyglądały znacznie lepiej niż my. A przynajmniej jeśli chodzi o treningi i zgranie. Powoli lecę nad jeziorem, rozglądając się za czekoladowym zniczem. - Nie wiem co z tym zrobić - dodaję bezradnie bo nie jestem pewny kto w ogóle mógłby zwolnić Heav z jej funkcji. Podejrzewam, że Bea, albo nie wiem Nathaniel. Obydwoje jednak wydawali się być zbyt młodzi i nieogarnięci zajęci sobą, że zwrócić uwagę na naszą drużynę. Nigdy nie widziałem w końcu naszej opiekunki na trybunach. Wydaje mi się, że widzę błysk znicza szybującego w sporej odległości od nas, niemalże wnikającego już w drzewa po lewej stronie jeziora. Zrywam się z miejsca i lecę w kierunku światełka, które mogło być zwodnicze, bo już zniknęło mi z zasięgu wzroku. Jednak przekonany, że zniknęło gdzieś w czeluści zanurkowałem za drzewo, gdzie wydawało mi się, że znika, by wrócić nad jezioro z piłeczką szamoczącą się w rękach. Uśmiecham się do Walsha, nie komentując już żartem nic o forach, bo aż mi było głupio, że tak dobrze mi poszło. Szkoda, że na meczach nie było tak samo.
- Dwa jeden? - pytam tylko z niewinnym uśmiechem. Wypuszczam znicz, by pozwolić mu odlecieć gdzieś dalej. - Potrenuję w wakacje i postaram się dostać do jakiejś irlandzkiej drużyny, zanim nie będę miał dwudziestu pięciu lat i nie powiedzą, że jestem za stary do sportu - oznajmiam jeszcze poniekąd mając nadzieję na jakaś radę, albo szczerą odpowiedź, jeśli nie mam gdzie się pchać.
Powrót do góry Go down


Joshua Walsh
Joshua Walsh

Nauczyciel
Wiek : 37
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 193cm
C. szczególne : runa algiz za lewym uchem, obrączka z bladoróżowej muszli, bransoletki na lewym nadgarstku
Galeony : 4446
  Liczba postów : 2006
https://www.czarodzieje.org/t18077-joshua-walsh
https://www.czarodzieje.org/t18086-poczta-profesora-walsha#514412
https://www.czarodzieje.org/t18084-joshua-walsh#514388
https://www.czarodzieje.org/t18300-joshua-walsh-dziennik#520887
4 - Wschodni brzeg jeziora - Page 14 QzgSDG8




Moderator




4 - Wschodni brzeg jeziora - Page 14 Empty


Pisanie4 - Wschodni brzeg jeziora - Page 14 Empty Re: Wschodni brzeg jeziora  4 - Wschodni brzeg jeziora - Page 14 EmptySro Cze 03 2020, 21:12;

1 i 5 -> przerzut 5 na... 5 ;-;
wynik
Fillin 2:0 Josh ;-;

Prawdę mówiąc, bardziej martwił się wynik meczu niż złamane serce studenta, ale przecież nie musiał tego głośno mówić. Z drugiej strony, tworząc im mikro randki na własnych zajęciach, testował ich. Sprawdzał, czy są w stanie grać przeciw sobie, albo pomagać, jak bardzo skupiają się na grze, a w jakim stopniu na partnerze. Jeśli w wyniku zajęć wybuchnęłaby kłótnia, doprowadzająca do rozstania - dobrze! Lepiej wywołać burzę na lekcji, niż tuż przed meczem, zaniżając zdolności gracza. Najpierw quidditch, potem reszta. Zdaniem Josha. Dlatego wciąż był sam.
- Panna Brandon wydaje się bardzo ambitna. Może nawet za bardzo, ale to z pewnością rodzinna cecha. Proszę o nią dbać. Nie jestem pewny, czy quidditch stanowi jej przyszłość, ale jest świetnym graczem... - rzucił nagle, z lekkim zamyśleniem, tracąc w końcu zainteresowanie tematem. Będzie mieć jeszcze okazję do sprawdzania tej dwójki, bo póki co, nie zamierzał zmieniać zawodu. Właściwie nie wiedział na co, pozostawałaby mu jedynie posada trenera w jakiejś pomniejszej drużynie, bo po uczeniu w Hogwarcie nie poszedłby do pracy w sklepie ze sprzętem. Raz zrezygnował z kariery, nie zamierzał robić tego drugi raz.
Pewność siebie potrafiłą zgubić, tak samo jak ignorowanie przez całe życie jednej pozycji. Teraz z całą pewnością mógł tracić w oczach Fillina jako profesor, ale nie zamierzał zasłaniać się bzdurami z serii "sprawdzam pańską szybkość, dalej, szybciej". Wolał przyznać, że nie grywał na tej pozycji i nie był w tym nigdy dobry.
- Rzeczywiście, budowa idealna dla szukającego, choć bądźmy szczerzy, że ani Williams, ani Moreau nie są wybitnie rozbudowane w barkach, a potrafią przyłożyć, co widać było bardziej w trakcie meczu, niż na testach - stwierdził, śmiejąc się cicho pod nosem. Zawsze to go dziwiło, jak każdy zakładał, że budowa ciała ma ważny wpływ na pozycję. Owszem, pomagała, ułatwiała, ale nie stanowiła głównego wyznacznika. Zaraz jednak skupił się na tym, co chłopak mówił o drużynie. Nie brzmiało to dobrze, a najgorsza była bezradność.
- Przydałaby się albo zmiana kapitana, albo sami musicie organizować sobie treningi. Nie ma zmiłuj. Jeśli część z was myśli o graniu zawodowo, nie możecie zrzucać braku treningów na kapitana. Sami musicie się zmobilizować. Teraz przyszedłeś do mnie, zrób kolejny krok i zwołaj drużynę na trening - zaproponował może nieco ostrzejszym tonem, niż planował, ale czuł wewnętrzną irytację, że kapitan niewiele robi. Tak nie mogło być. Do tego nie widywał jej na swoich zajęciach. Dobrze, miała dziecko, była potrzebna jako matka, to niej zajmie się nim, a drużynę przekaże komu innemu. Albo niech przyjdzie z dzieckiem, mógł na ten czas zostać niańką, nie było problemu. Drużyny musiały trenować, zawodnicy musieli się rozwijać, aby quidditch miał się lepiej, aby było na kogo patrzeć, aby nowi zastępowali starszych, kontuzjowanych. Westchnął jedynie, gdy znów znicz wylądował w dłoni Ślizgona. Dwa do jednego. Naprawdę, teraz to zaczynał sam być na siebie zirytowany, czy tam rozczarowany, a to dopiero początek!
- Ja dość późno dołączyłem do drużyny, skupiając się wpierw na podróżach i zwiększaniu popularności quidditcha w Azji... Jeśli jesteś dobry, nie będą patrzeć na wiek, sprawdzone. Mam nadzieję, że poinformujesz mnie, gdy tylko się dostaniesz do drużyny - rzucił, uśmiechając się lekko, ale zaraz tracąc zainteresowanie, gdy tylko dostrzegł błysk. Nachylił się nad miotłą, zmuszając ją do szybszego lotu, wyciągnął dłoń, ale musnął jedynie czekoladkę, gdy ta nagle zawróciła. Szarpnął miotłą, ale znicza już nie widział. - Niech cie tłuczek zmiażdży - warknął pod nosem, przykładając na moment dłoń do oczu, próbując powstrzymać śmiech. - Tak się nie da, brakuje adrenaliny, czegoś, o co warto walczyć, bo o tytuł najlepszego profesora już za późno, żeby się starać, gdy tak cudownie mi idzie... Jeśli uda mi się nadrobić stratę i wygrać... Przez miesiąc będziesz mi znosić cynamonki do gabinetu - rzucił, nieco pytającym tonem, czekając na decyzję studenta. W tym czasie liczył, że czekoladka mu się ukaże i tym razem on ją złapie. Pozostawało pytanie, czego mógłby chcieć Fillin, gdy wygra. Nawet jakiś element sprzętu... [i]Na złamane skrzydło znicza! Williams miałem gogle kupić!"
Powrót do góry Go down


Fillin Ó Cealláchain
Fillin Ó Cealláchain

Student Slytherin
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 175
C. szczególne : czarne, wąskie ubrania; mocny irlandzki akcent; prawie udany tatuaż na szyi, nad karkiem : all four boyd;
Galeony : 551
  Liczba postów : 1581
https://www.czarodzieje.org/t16446-fillin-o-ceallachain#452046
https://www.czarodzieje.org/t17983-fillin#510202
https://www.czarodzieje.org/t16445-fillin-o-ceallachain#452029
https://www.czarodzieje.org/t18350-fillin-o-ceallachain-dziennik
4 - Wschodni brzeg jeziora - Page 14 QzgSDG8




Gracz




4 - Wschodni brzeg jeziora - Page 14 Empty


Pisanie4 - Wschodni brzeg jeziora - Page 14 Empty Re: Wschodni brzeg jeziora  4 - Wschodni brzeg jeziora - Page 14 EmptyCzw Cze 04 2020, 00:27;

2,3, niezłapane

Niesamowicie szanuję podejście w którym na pierwszym miejscu stawia się swoją pasję, a dopiero na drugim przyjemności. Bo od kiedy odmawiam piwka na rzecz nauki transmutacji czy lataniu na miotle mam wrażenie, że umieram wewnętrznie. A do tego postanawiając skupić się na jednej dziewczynie, nie podrywając nikogo na imprezach. Zrobiłem sobie naprawdę ciężką końcówkę roku! Mimo to kiedy słyszę, że mam o nią dbać na chwilę patrzę z przestrachem na Walsha, ale nie komentuję tego.
- Zna pan jej rodzinę? - pytam tylko wobec tego, bo wiem już, że są na tyle ważni, że jeśli stwierdzę, że Viks to ta jedyna, miałbym problemy z zaakceptowaniem. No chyba że będę tym świetnym graczem quidditcha czy coś. - Myślę, że Viks zajmie się w końcu czymś innym... jest zdolniejsza z innych dziedzin - zauważam jeszcze dość szczerze plotkując sobie o profesorze o mojej dziewczynie czy kim tam była obecnie dla mnie. Wydaje mi się jednak, że latanie to nie do końca jej pasja, bo widzę jak zdenerowana jest na meczach, treningach, lekcjach. Nikt nie lubi jak mu nie wychodzi, ale Viki szczególnie złościła się na qudditchu.
- To prawda. Ale myślę, że taka Moreau powaliłaby i Boyda na kolana. Czasem ktoś coś w sobie ma - wyrażam zdanie na temat Lou, którą bardziej znam niż sławną ostatnio Nancy. Uśmiecham się też wesoło jak śmiesznie zabrzmiało zdanie o pałkarzach Gryffindoru, bo wyrwane z kontekstu zdanie pasowałoby na opis romantycznej relacji. Która była między nimi czy chcieli czy nie po celtyckiej nocy. To pewnie przez to, że zamyśliłem się nad tą parą, czy jestem za czy przeciw, nie pomknąłem z początku jako pierwszy do znicza, bo zrobił to Walsh, zanim nie oślepiło go słońce.
Na słowa o tym, że mam iść organizować trening krzywię się dość widocznie, próbując to ukryć rozglądaniem się dookoła.
- Patol mi każe prowadzić kółko, żeby dostać Wybitny z transmutacji, za to, że poszło mi za dobrze na lekcji. Idę sam z siebie na dodatkowe zajęcia i pan mi każe znowu coś organizować... - jęczę trochę automatycznie mówiąc ksywkę profesora od transmutacji przez luźną gadkę i nie orientując się w gafie. Szczególnie, że rozpaczam czy przypadkiem moja nadgorliwość na bycie dobrym z przedmiotów, które lubię nie wyjdzie mi bokiem.
Mimo to udaje mi się odrzucić te myśli na bok, kiedy po raz kolejny nurkuję między drzewami tym razem i łapię znicza z zadowoleniem, tym razem nie okazywanym tak głośno. Słucham uważnie profesora równocześnie szybując nad jeziorem. Już chcę powiedzieć coś w stylu, że jasne, będzie profesor pierwszym do którego napiszę list. Ale wtedy śmiga gdzieś znicz, a nauczyciel o mało go nie łapie. Wzdycham z ulgą, gdy do tego nie dochodzi.
- Cynamonki? Co to? Musiałbym się nauczyć. Chociaż ostatnio piekę Boydowi chleb do pracy, to może i to mi się uda... On też dostał się do drużyny. Najlepszej na wyspach - chwalę się jeszcze moim współlokatorem, jakbym był dumną żonką robiącą mu jedzonko do pracy (cóż...). Zastanawiam się jeszcze chwilę nad zakładem.
- No dobra, to jeśli ja wygram, przychodzi pan do mnie do baru i przepija swoją miesiączną wypłatę... no a przynajmniej część. I tipuje mi pan mocno oczywiście - proponuję i ponownie skupiam się na zadaniu. Wydaje mi się, że widzę znicza niedaleko trzcin, więc podlatuje w tamte strony chwilę przyglądając się kłosom. Znowu zdaje mi się, że coś widzę, więc na chwilę nurkuję między pałkami wodnymi, by sprawdzić czy to mi się tylko wydawało, ale to były jakieś dziwaczne złoto - żółte motylki. Zrezygnowany wylatuję z traw patrząc jeszcze na odlatującego owada. Nie zatrzymywałem go, może teraz nauczyciel się na niego nabierze.


Powrót do góry Go down


Joshua Walsh
Joshua Walsh

Nauczyciel
Wiek : 37
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 193cm
C. szczególne : runa algiz za lewym uchem, obrączka z bladoróżowej muszli, bransoletki na lewym nadgarstku
Galeony : 4446
  Liczba postów : 2006
https://www.czarodzieje.org/t18077-joshua-walsh
https://www.czarodzieje.org/t18086-poczta-profesora-walsha#514412
https://www.czarodzieje.org/t18084-joshua-walsh#514388
https://www.czarodzieje.org/t18300-joshua-walsh-dziennik#520887
4 - Wschodni brzeg jeziora - Page 14 QzgSDG8




Moderator




4 - Wschodni brzeg jeziora - Page 14 Empty


Pisanie4 - Wschodni brzeg jeziora - Page 14 Empty Re: Wschodni brzeg jeziora  4 - Wschodni brzeg jeziora - Page 14 EmptyPią Cze 05 2020, 01:24;

Nie ma co szanować takiego podejścia, bo w efekcie kończy się po trzydziestce samemu i trzeba się od nowa uczyć życia pośród ludzi. Fakt, miał paru znajomych... No dobrze, miał po prostu Alexa i Chrisa, którego zamęczał swoim towarzystwem. Nie miał jednak z kim wyjść się napić, bo obaj nie pili, a samemu do lustra nie miał ochoty. Już lepiej było rozkładać swój czas równo miedzy przyjaciół, partnerów, a pasję. Spojrzał więc zdziwiony na sugestię, że może znać rodzinę Brandonów.
- Nie znam - odpowiedział, na moment zatrzymując się w miejscu i nieco wzdychając. - Na testach miałem wrażenie, że zbyt mocno wzięła do siebie, gdy została wyczytana pomiędzy tymi, którym najsłabiej poszło... Wydaje się być pod tym względem dość... Krucha? Plus, jeśli już się kogoś ma, to trzeba o tę osobę dbać. Tu wiem, co mówię - dodał, uśmiechając się na koniec lekko i machnął ręką na znak, że koniec tego tematu. Nie zamierzał płakać nad nieudanymi związkami z młodości, ani dawać więcej rad chłopakowi. Nie przywiązywał się, a przynajmniej starał się nie przywiązywać do dzieciaków, wciąż nie czując się profesorem. A tu proszę, zaraz się okaże, że będzie chciał robić im sesje psychologiczne "jak czułeś się w trakcie zajęć". Stałby się Perpetuą i zacząłby mówić do wszystkich per "złotko". Nie, nie, lepiej skończyć temat. Zaśmiał się jednak na wzmiankę o Moreau i Callahanie, nie komentując już tego. Sprawdzał na testach, jak idzie im współpraca i widział, że dogadują się na boisku. To dobrze. Wiedział przynajmniej, z kim może kogo na kolejnych łączyć, choć wszystko mogło jeszcze się zmienić. Ostatecznie wakacje bywały bogate w dramaty.
Przez moment przyglądał się Fillinowi, choć powinien szukać znicza. Z drugiej strony, robił i tak bardziej za imitację zagrożenia, niż rzeczywistą możliwość przechwycenia czekoladki. Naprawdę zaczął marudzić na sugestię organizowania treningów? A przecież przed chwilą narzekał, że ich nie mają.
- To nie rób treningu, a poproś o to kogoś innego. Może Fitzgerald? Albo nawet Solberg. Niech zrobi użytek z umiejętności i pokaże coś więcej - odparł, na moment pomijając ksywkę profesora z transmutacji, ale nie na długo. - A tego określenia lepiej nie używać na terenie zamku, jeśli chce się mieć Wybitny z przedmiotu profesora Craine'a - dodał, znów uśmiechając się szeroko. Aż strach myśleć, jakie on miał przezwisko, o ile jakiekolwiek miał. Może był tym szczęśliwcem, do którego nic nie przylgnęło? A może strój policjanta, jaki otrzymał, miał mu coś zasugerować? Wszystko jednak na moment traci znaczenie, gdy sam ma możliwość złapać znicz. Oczywiście nic takiego się nie dzieje, bo dlaczego czekoladka miałaby ułatwić życie Walshowi, który czuł, że będąc profesorem, powinien potrafić więcej i więcej, niż potrafił. Nie miał zatrzymywać się na jednej pozycji, a przeć do przodu z własnym rozwojem, aby móc naprawdę pomóc każdemu, kto poprosi o trening, radę.
- Człowieku, nie wiesz, czym są cynamonki? - wyrzucił nagle z siebie takim tonem, jakby co najmniej obraził Katapulty. Nawet zignorował wzmiankę o Boydzie, choć można być pewnym, że nie na długo. - Bułeczki cynamonowe. A nawet cynamonowe rollsy. Nie ma znaczenia ich forma, ale ciasto drożdżowe z masą cynamonową... Kawa, cynamonki, quidditch. Nie w tej kolejności, ale to moje świętości. Co się tyczy Callahana, świetnie, że się dostał. Proszę mu pogratulować ode mnie. Będę uważniej śledzić rozgrywki w takim razie - uśmiechnął się szerzej, czując, że może jednak nie nawala jako profesor. Skoro zapisywali się, dostawali się do zawodowych drużyn, to nie mogli być najgorsi, a tym samym on ich nie ciągnął na dno. Dobrze, bardzo dobrze, ale o tym będzie rozmyślał innym razem, bo nagle pojawiła się druga strona zakładu. - Umowa stoi. Walczymy do upadłego, aż uznamy, że jesteśmy zmęczeni. Dwa do zera dla ciebie. Spróbuję nie przegrać, bo jednak wypłata się przyda do remontu - zaśmiał się, rozglądając się na boki. No, czując adrenalinę, mógł wypatrywać znicza. Przydałaby się jeszcze lepsza miotła. Własna miotła. Nagle dostrzegł błysk. Pochylił się nad trzonkiem i ruszył, ile siły było w witkach, wyciągając w odpowiednim momencie rękę, aby po chwili pochwalić się zdobyczą.
- Boom skarbie - zaśmiał się do czekoladki, którą łaskawie wypuścił, aby odleciała dalej, dając im nowe możliwości. - Dwa do jednego.

3 i 3
wynik
Fillin 2:1 Josh (HA!)
Powrót do góry Go down


Fillin Ó Cealláchain
Fillin Ó Cealláchain

Student Slytherin
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 175
C. szczególne : czarne, wąskie ubrania; mocny irlandzki akcent; prawie udany tatuaż na szyi, nad karkiem : all four boyd;
Galeony : 551
  Liczba postów : 1581
https://www.czarodzieje.org/t16446-fillin-o-ceallachain#452046
https://www.czarodzieje.org/t17983-fillin#510202
https://www.czarodzieje.org/t16445-fillin-o-ceallachain#452029
https://www.czarodzieje.org/t18350-fillin-o-ceallachain-dziennik
4 - Wschodni brzeg jeziora - Page 14 QzgSDG8




Gracz




4 - Wschodni brzeg jeziora - Page 14 Empty


Pisanie4 - Wschodni brzeg jeziora - Page 14 Empty Re: Wschodni brzeg jeziora  4 - Wschodni brzeg jeziora - Page 14 EmptyPią Cze 05 2020, 02:58;

No tak, to prędzej będzie przyszłość Boyda nie moja, ja raczej aż za bardzo skupiam się czasem na prywatnych sprawach, a mój przyjaciel jakoś tego unika. Pewnie też wrodzone beztalencie do nawiązywania głębszych relacji; chyba że zaliczamy do nich liczbę osób których chce sprać po mordzie. Ale też nie jestem w tych kwestiach o tyle lepszy. Po prostu znalazłem do tego wszystkiego dobrego kompana, a Josh najwyraźniej nie.
Słucham co mówi o mojej kimś tam (wciąż brak dobrego określenia) i zgadzam się z moim profesorem w tej kwestii.
- Fakt, kiepsko jej idzie z krytyką. Ale w sumie komu nie? - mówię jakże filozoficznie jak na mnie i zerkam na nauczyciela, który jakoś tam radzi mi na temat życia. Cóż za rozkminy na treningu. - A no oczywiście, ja na przykład bardzo dbam o mojego i Boyda syna Fuja. Jest moim oczkiem w głowie, oprócz oczywiście transmutacji i quidditcha - mówię sam też nie wiedząc jak wpadliśmy w takie tematy. Chciałem oczywiście wytłumaczyć bardziej kim jest Junior, ale akurat byłem w trakcie szukania znicza wokół, więc zapominam rozwinąć ważnej kwestii, coby uniknąć nieporozumień. I faktycznie, zacząłem marudzić. Najwyraźniej ta moja jakże bystra cecha nie została jeszcze jakimś cudem wyłapana przez nauczyciela. Jednak kiedy słyszę insynuację kto ma prowadzić trening, aż olewam całkowicie kwestię znicza, by spojrzeć na Walsha z oburzeniem równym tym cynamonkowym.
- O. Uważa pan, że zamiast mnie namówić na to lepiej prosić o to kogoś kto idzie... - ruchać się? To mimo wszystko odrobinę zbyt niepoprawne słownictwo, mimo tego jak luźny wydaje się Joshua. Dlatego na chwilę milknę, rozglądając się za zniczem i szukając dobrych słów. - Robić jakieś lubieżne rzeczy na tereny szkoły jak debil? - pytam w końcu niemalże dobrze dobierając słowa. No prawie. - Fitzgerald dba tylko o swoją ryżą czuprynę, lepsze byłyby treningi z matką piątki dzieci niż z nim, przynajmniej wiadomo, że ona dba o kogoś innego niż o siebie - dodaję jeszcze jakże uprzejmie o swoim ziomku z drużyny krzywiąc się przy tym (nie)znacznie. Dopiero wtedy też orientuję się, że z rozpędu mówię idiotyczną ksywkę naszego profesora transmtuacji. Aż patrzę na mojego kompana, przy którym najwyraźniej zdarza mi się zapominać funkcji z lekkim stresem. - Jestem kiepski ze wszystkich przedmiotów oprócz wiadomo czego i transmutacji. Czasem irytacja bierze górę, szczególnie, że akurat profesor Patton doskonale zna moje możliwości - tłumaczę prędko, znacznie uprzejmiej tym razem nazywając Patola. To on sam zasłużył sobie na taką ksywkę.
Ze zdumieniem aż patrzę na Walsha zapominając na chwilę o treningu, kiedy słyszę z jakim oburzeniem tłumaczy mi czym są cynamonki. Na chwilę puszczam miotłę, by w geście uspokojenia pokiwać głową przepraszająco.
- Okej, będę mistrzem cynamonek jeśli pan wygra. I przekaże Boydowi Pana zdumienie, że komuś takiemu udało się dostać gdziekolwiek - mówię żartobliwie oczywiście, uśmiechając się szeroko na samą myśl o przekazaniu tego mojemu ziomkowi. Dziwię się i jednocześnie czuję respekt do nauczyciela, który zgadza się na taki zakład, któremu jednak miałem wrażenie, że nie ulegnie. Najwidoczniej zakład dużo dał, bo gdy po raz pierwszy Walsh zauważył pierwszy czekoladowego znicza i pomknął ku niemu, a ja nie miałem szans złapać go wcześniej. Klaszczę w dłonie krótko kiedy widzę zadowolonego z siebie profesora i śmieję się na komentarz.
- Brawo - dodaję i już po chwili po raz kolejny zostaje on wypuszczony z naszych rąk. Przez chwilę kręcimy się wokoło, bardzo skupieni na zakładzie przez... kilka sekund. Bo oto znowu zauważam mrugnięcie znicza; gładko łapię go niedaleko brzegu unosząc do góry, jakbym co najmniej grał w finale.
- Boom skarbie - powtarzam wcześniejsze zwycięskie słowa i wypuszczam ponownie znicza.


1,4|| 1--> 4
Wynik: Fill 3:1 Josh
Powrót do góry Go down


Joshua Walsh
Joshua Walsh

Nauczyciel
Wiek : 37
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 193cm
C. szczególne : runa algiz za lewym uchem, obrączka z bladoróżowej muszli, bransoletki na lewym nadgarstku
Galeony : 4446
  Liczba postów : 2006
https://www.czarodzieje.org/t18077-joshua-walsh
https://www.czarodzieje.org/t18086-poczta-profesora-walsha#514412
https://www.czarodzieje.org/t18084-joshua-walsh#514388
https://www.czarodzieje.org/t18300-joshua-walsh-dziennik#520887
4 - Wschodni brzeg jeziora - Page 14 QzgSDG8




Moderator




4 - Wschodni brzeg jeziora - Page 14 Empty


Pisanie4 - Wschodni brzeg jeziora - Page 14 Empty Re: Wschodni brzeg jeziora  4 - Wschodni brzeg jeziora - Page 14 EmptyPią Cze 05 2020, 18:27;

Nie kontynuował już rozmowy dotyczącej Brandon, gołej klaty Fillina, jego dziecka z Boydem, czymkolwiek nie było. Mieli trenować, a rozmawiając, nie mógł się w pełni skupić na byciu godnym przeciwnikiem dla szukającego. Choć dzięki temu trochę lepiej poznawał studenta, mógł wyłapać ewentualny problem, z którym musiałby się uporać, jeśli ten rzutowałby na jego skuteczność, która w tej chwili była naprawdę świetna, tak pora była skupić się na treningu. Jednak oburzenie związane z nieznajomością cynamonek nie mogło się równać z nagłym oburzeniem Ślizgona, które wywołało szeroki uśmiech na twarzy Josha. A oto jak nakłania się Marudę do wzięcia spraw w swoje ręce. Przyglądał mu się, gdy ten wyrzucał z siebie kolejne słowa, jedynie kiwając spokojnie głową. Temat Craine’a już pominął milczeniem, nie jego sprawa.
- No więc powiedz mi, nie czujesz się ani trochę zachęcony do zorganizowania treningu, gdy pozostałymi opcjami są Casanova i Fitzgerald? - spytał, przekrzywiając lekko głowę i uśmiechając się szeroko. Skoro Fillin miał problem, aby któryś z tamtej dwójki prowadził trening, Dear była raczej niedostępna, to nie pozostawało mu nic innego, jak wziąć sprawy w swoje ręce. No, albo zignorować problem i trenować samemu. Taka opcja również była, a że właśnie latali za czekoladowym zniczem, mogło wydawać się, że decyzja już zapadła, jednak coś mówiło Walshowi, że Fillin jest nieco bardziej ambitny. Choć mógł się mylić. Mylił się?
Zaśmiał się, gdy tylko student zaczął automatycznie dogryzać swojemu przyjacielowi, choć tego nawet nie było w okolicy. Bawiło go to, ale nie protestował. Osobiście wierzył w większość dzieciaków. Widział, że Callahan starał się być coraz lepszy, z meczu na mecz dostrzegał postępy. On, Fillin, Fitzgerald, Strauss, Davies, Edgcumbe, im przepowiadał przyszłość w drużynach. Pozostali… Nie skreślał, ale Brandon widział w innym zawodzie, Moreau nie znał na tyle, Williams dopiero zaczęła i nie był pewny, czy na tyle wsiąka w quidditch, Emerson także był nowy, choć miał wyraźny talent. Shaw mógłby być zawodowym pałkarzem, Rauch… No, tu trzeba popracować nad zmianą priorytetów. Jednak tak, cieszył się, że Boyd dostał się do zawodowej drużyny. Co do drugiej części zakładu, co to za różnica, czy pójdzie pić do baru, w którym pracował jeszcze Fillin, czy do innego? Co najwyżej będzie pijany na oczach studenta, ale czy naprawdę robiłoby to taką różnicę? Poza tym… Zawsze mógł on wygrać.
- Przynajmniej jeden ratuje mój honor - zaśmiał się na podziękowania, starając się wypatrzeć znicz. Dostrzegł go, razem z Fillinem, ale nie zdążył dolecieć pierwszy. Mimo to czuł się jak pies gończy, który właśnie złapał trop. Najwyraźniej zakład robił swoje. - Oho, podkradasz hasełka? - spytał ze śmiechem, rozglądając się za zniczem. Dostrzegł go ponad nimi, więc nie czekając na nic, a nawet grając nieczysto, bowiem kopnął taflę wody, opryskując dziecinnie Fillina, ruszył w górę, aby niewiele później, z trudnościami, złapać czekoladkę. - Trzy do dwóch - oznajmił, wypuszczając czekoladkę.

3 i 3
wynik
Fillin 3:2 Josh
Powrót do góry Go down


Fillin Ó Cealláchain
Fillin Ó Cealláchain

Student Slytherin
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 175
C. szczególne : czarne, wąskie ubrania; mocny irlandzki akcent; prawie udany tatuaż na szyi, nad karkiem : all four boyd;
Galeony : 551
  Liczba postów : 1581
https://www.czarodzieje.org/t16446-fillin-o-ceallachain#452046
https://www.czarodzieje.org/t17983-fillin#510202
https://www.czarodzieje.org/t16445-fillin-o-ceallachain#452029
https://www.czarodzieje.org/t18350-fillin-o-ceallachain-dziennik
4 - Wschodni brzeg jeziora - Page 14 QzgSDG8




Gracz




4 - Wschodni brzeg jeziora - Page 14 Empty


Pisanie4 - Wschodni brzeg jeziora - Page 14 Empty Re: Wschodni brzeg jeziora  4 - Wschodni brzeg jeziora - Page 14 EmptyPon Cze 08 2020, 00:39;

3,5 || 3-->5

Fill 4:2 Josh

Może pewnego pięknego dnia poopowiadamy sobie o dzieciach, mojej gołej klacie czy związku z Victorią, póki co faktycznie powinienem ja wcześniej wybrnąć z tych dziwnych tematów do rozmów z nauczycielem. Łypię oka na nauczyciela, który jakąś pokrętną odwróconą psychologią próbuje mnie przekonać do tego, że powinienem organizować trening.
- Nie wiem. Wydaje mi się, że wszyscy zauważają, że mam problem z Heaven, a reszta raczej się z nią dogaduje mimo rzadkich treningów. Nie jestem pewny czy będą super szczęśliwi kiedy przyszedłbym się próbować rządzić, autorytet ze mnie żaden. A jak zacznę zamieniać członków mojej drużyny w muchy ze złości? - przyznaję szczerze szczególnie jak na mnie. - To nie tak do końca, że się totalnie migam.
Prowadzenia kółka zaklęć to co innego niż to. Nie jestem pewny czy moja marudząca i jęcząca postawa skłania jakkolwiek do cięższych ćwiczeń, nie jestem dobry w pogadankach motywujących czy coś w tym stylu. To nie tak do końca, że się migam czy coś. Po prostu doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że najprawdopodobniej nie jestem wystarczająco dobry.
Osobiście nie mam pojęcia kto mógłby zawodowo grać, ledwo nadążam za tym kto obecnie jest w innej drużynie. Ale wiadomo rzadko interesuje mnie ktokolwiek inny niż Boyd, Neska, obecnie Viki. Reszta raczej gubi mi się w tłumie.
Idzie nam zaskakująco dobrze. Nie pamiętam kiedy ostatnio na treningu tak często łapany był znicz przez dwójkę osób.
- Tak. To jest tak świetne hasełko, że nie mogłem się powstrzymać - mówię żartobliwym tonem, szczerząc się do nauczyciela. Joshua wkrótce łapie znicz, jakoś niebezpiecznie wyrównując nasz wynik. Dlatego na chwilę przestaję uczestniczyć w gadce i dzięki temu czekoladowy znicz znowu mieni mi się nad jeziorem. Wyleciał stosunkowo wysoko i na chwilę oddycham cięższym powietrzem, oddalając się od tafli wody. Nauczyciel nie nadąża za mną, a mi udaje się po raz czwarty dziś złapać piłeczkę.
- Cztery dwa - mówię wypuszczając ją ponownie z rąk.
Powrót do góry Go down


Joshua Walsh
Joshua Walsh

Nauczyciel
Wiek : 37
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 193cm
C. szczególne : runa algiz za lewym uchem, obrączka z bladoróżowej muszli, bransoletki na lewym nadgarstku
Galeony : 4446
  Liczba postów : 2006
https://www.czarodzieje.org/t18077-joshua-walsh
https://www.czarodzieje.org/t18086-poczta-profesora-walsha#514412
https://www.czarodzieje.org/t18084-joshua-walsh#514388
https://www.czarodzieje.org/t18300-joshua-walsh-dziennik#520887
4 - Wschodni brzeg jeziora - Page 14 QzgSDG8




Moderator




4 - Wschodni brzeg jeziora - Page 14 Empty


Pisanie4 - Wschodni brzeg jeziora - Page 14 Empty Re: Wschodni brzeg jeziora  4 - Wschodni brzeg jeziora - Page 14 EmptyPon Cze 08 2020, 13:28;

3 i 5 - przerzucam 3 na 6
wynik
Fillin 4:2 Josh


Słuchał chłopaka, w duchu przyznając mu rację. Sam również miał problem dogadać się z panną Dear, choć u nich wszystko było spowodowane małym przypadkiem. Tak czy inaczej, nie uczęszczała do niego na zajęcia, więc zwyczajnie coraz mniejszą sympatią do niej pałał, choć nie mógł powiedzieć, że jej nie podziwia. Musiało być dziewczynie ciężko połączyć naukę z wychowywaniem dziecka i jeszcze drużyną. Jednak był zdania, że powinna z czegoś zrezygnować i tym czymś było kapitaństwo.
- Nie dowiesz się, póki nie spróbujesz. Myślę, że jeśli reszcie także zależy na grze, to przyjdą na trening, ktokolwiek nie miałby go prowadzić. Daj znać, najwyżej sam przyjdę - odparł, uśmiechając się szerzej. Nie zamierzał pozwolić, żeby drużyna się marnowała przez brak treningów, ale nie chciał sam ich im organizować. Choć w duchu faworyzował Puchonów i naprawdę liczył na to, że przyjdzie mu oglądać, jak Borsuki zdobywają Puchar Quidditca, ale nawet im nie zorganizowałby drużynowego treningu. Mógł indywidualnie z każdym, jednak trening dla drużyny… Od tego były jego lekcje.
Znicz zadziwiająco często był łapany i Josh powoli wyczuwał możliwość posiadania przez miesiąc świeżo upieczonych cynamonek, ale oczywiście nie mogło być tak dobrze. Śmiał się pod nosem z tego, że nagle ktoś przejmuje jego-nie-jego hasło. Ciekawe, czy Irlandczyk znał mugolskie bajki i czy wiedziałby, z jakiej ono jest. Uśmiechał się szeroko mimo odczuwalnego już zmęczenia. Oczywiście nie na tyle, żeby już miał ochotę kończyć, ale skupianie się na wypatrywaniu odpowiedniego błysku miało swoją cenę. Pokręcił głową nad własną porażką, gdy Fillin ponownie złapał znicz, powiększając różnice. Niby nie było źle, jak na kogoś kto nie grał na pozycji szukającego, złapać dwa w stosunku do czterech… Z drugiej strony był profesorem. Być może z powodu tych rozmyślań, albo rzeczywistych trudności z grą na tej pozycji, znów rzucił się za czekoladką i nieomal zderzyłby się z tafla wody tylko po to, żeby odkryć iż nie ich czekoladkę gonił.
- Powiedz mi, drogo masz piwo? - spytał ze śmiechem, powoli godząc się z własną porażką. Skoro zaś powiedział A, zamierzał dokończyć alfabet i rzeczywiście napić się u Fillina.

______________________


Peace in your gardens and light from your eyes
No one can hold me the way you do
Powrót do góry Go down


Fillin Ó Cealláchain
Fillin Ó Cealláchain

Student Slytherin
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 175
C. szczególne : czarne, wąskie ubrania; mocny irlandzki akcent; prawie udany tatuaż na szyi, nad karkiem : all four boyd;
Galeony : 551
  Liczba postów : 1581
https://www.czarodzieje.org/t16446-fillin-o-ceallachain#452046
https://www.czarodzieje.org/t17983-fillin#510202
https://www.czarodzieje.org/t16445-fillin-o-ceallachain#452029
https://www.czarodzieje.org/t18350-fillin-o-ceallachain-dziennik
4 - Wschodni brzeg jeziora - Page 14 QzgSDG8




Gracz




4 - Wschodni brzeg jeziora - Page 14 Empty


Pisanie4 - Wschodni brzeg jeziora - Page 14 Empty Re: Wschodni brzeg jeziora  4 - Wschodni brzeg jeziora - Page 14 EmptyPon Cze 08 2020, 20:19;

3->4,6

Wynik ostateczny: Fill 4:2 Josh

Wybucham śmiechem znienacka na wizję przedstawioną przez nauczyciela.
- Wyobraża pan sobie, że nikt nie chce przyjść na mój trening qudditcha tylko mój profesor? To byłaby jakaś porażka życia. Bez obrazy oczywiście, jest pan znacznie fajniejszy od moich ziomków z drużyny, po prostu chodzi mi o to jak postrzegaliby mnie w szkole. Dobra przemyślę ten trening i może ktoś się znajdzie - mówię w końcu i macham ręką, wciąż trochę chichrając się pod nosem wyobrażając sobie jak tylko Josh i może Boyd na pocieszenie przychodzą na mój trening. No tak źle na pewno by nie było.
Znam kilka mugolskich bajek od mojej mamy i całkiem lubię mugolską telewizję, która byłem karmiony jeszcze kiedy moja rodzicielka łudziła się, że będę tak samo normalny jak ona. Jest teraz po wyparciu z głowy tak wielu rzeczy o niej jak tylko mogłem nie umiem za wiele o nich powiedzieć. Łapię ze względną łatwością znicza po raz kolejny i macham nim wesoło nauczycielowi. Jak dla mnie wcale nie jest to zły wynik dla kogoś kto nie jest szukającym. Słońce razi w oczy, Walsh dawno nie trenował na tej pozycji... Nic dziwnego ze nie idzie tak dobrze!
- Nie tam, normalne ceny! Ale jestem świetnym barmanem, więc polecę na pewno coś super. Niech pan się zastanawia już nad ulubionym piwerkiem - mówię z uśmiechem. Rozglądam się jeszcze za zniczem, ale powoli zbierają się jakieś okropne, angielskie chmury, a my już jesteśmy odrobinę zmęczeni tym całym treningiem. Dlatego w końcu robimy jeszcze kilka rundek na miotłach wokół jeziora. Znajdujemy gdzieś po drodze znicza i postanawiamy wracać do domu po mojej świetnej wygranej.

/ztx2



Powrót do góry Go down


Boyd Callahan
Boyd Callahan

Student Gryffindor
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 192
C. szczególne :
Dodatkowo : bardzo kocha Fillina
Galeony : 857
  Liczba postów : 1730
https://www.czarodzieje.org/t17850-boyd-callahan
https://www.czarodzieje.org/t17855p26-sowa-boyda#top
https://www.czarodzieje.org/t17851-boyd-callahan
https://www.czarodzieje.org/t18313-boyd-callahan-dziennik
4 - Wschodni brzeg jeziora - Page 14 QzgSDG8




Gracz




4 - Wschodni brzeg jeziora - Page 14 Empty


Pisanie4 - Wschodni brzeg jeziora - Page 14 Empty Re: Wschodni brzeg jeziora  4 - Wschodni brzeg jeziora - Page 14 EmptyPią Cze 19 2020, 15:28;

Ostatni tydzień miał dość intensywny, larwirował pomiędzy Hogwartem, bywając w miarę możliwości na najważniejszych, ostatnich już przed końcem roku lekcjach, a Irlandią, w której miał mnóstwo obowiązków w związku z nową pracą i nie cierpiące zwłoki sprawy rodzinne; nie miał przez to czasu praktycznie na nic, co jednak nie znaczy, że zapomniał o tym, że po powrocie był umówiony z Bonnie oraz że dziewczyna wymarzyła sobie mini-wakacje na hogwarckich błoniach, a on postanowił to życzenie spełnić. Chciał, żeby było idealnie, dlatego nie poskąpił przygotowań, a zaczął oczywiście od wykorzystania niezwykłych transmutacyjnych umiejętności Fillina, którego poprosił o wyczarowanie hamaka - przyjaciel co prawda nie szczędził różnych sprośnych (jak zwykle), w jego mniemaniu zabawnych komentarzy, ale za to wykonał zadanie brawurowo, wyczarowując taki hamak, że sama angielska królowa mogłaby w nim odpocząć bez urazy swojego majestatu. Zawiesił go tuż nad brzegiem jeziora, wybierając ten od wschodniej strony, przy którym rosło sporo drzew, idealnie nadających się do tego celu; poza tym, miejsce to było raczej na uboczu błoni, istniała więc minimalna szansa, że ktoś postanowi im przeszkodzić. Wzbogacił go o miękkie poduszki, żeby było wygodniej, bo wiecie, on jak już się za coś zabierał, to tak porządnie, a nie bylejak, zabrał też ze sobą koc, który co prawda na razie nie był potrzebny, bo pogoda dopisywała, a słońce świeciło, zbliżał się jednak wieczór, który mógł być chłodny, a z upodobań Bonnie do noszenia swetra nawet w czerwcu wywnioskował, że raczej nie była zimnolubna i mogłaby zmarznąć. Nie było jeszcze bardzo późno, ale obiło mu się o uszy, że z tego brzegu jeziora jest piękny widok na zachodzące słońce, dlatego liczył na to, że zostaną tu na tyle długo, by mogli go zobaczyć - skoro Bons lubiła przyrodę, pasjonowała się zielarstwem i zwierzętami, to powinien jej się spodobać taki ładny widok, tak pomyślał, gdy to wszystko planował, bo sam miał w nosie zachód słońca i mógłby nawet z nią siedzieć na kortyarzu w lochach i też byłoby świetnie. Chciał się jednak postarać; w okolicach korony drzewa, pod którym wisiał hamak, wyczarował kilka świetlnych kulek, lewitujących przy gałęziach, na razie nie były potrzebne, ale jeśli się ściemni, to powinny łagodnie rozjaśniać okolicę, tak żeby nie utknęli w egipskich ciemnościach i nie musieli się później kłopotać rzucaniem zaklęć. Początkowo planował wyczarować jeszcze piasek na brzegu jeziora, który miałby imitować rajską plażę, ale po rozejrzeniu się dookoła doszedł do wniosku, że to zupełnie nie pasowałoby do leśnego otoczenia, które już samo w sobie chyba było całkiem urokliwe, zaniechał więc tego ambitnego planu i jeszcze tylko ułożył w pobliżu hamaka, w zasięgu ręki, najlepsze piwo kremowe - pili je już w Trzech Miotłach, więc było sprawdzonym napojem, który na pewno będzie jej smakował - i trochę dyniowych pasztecików na wypadek gdyby zgłodnieli, choć z doświadczenia wiedział, że jak się czymś przejmował, to żołądek wiązał mu się w supeł i w ogóle nie myślał o jedzeniu. Ogarnąwszy wszystko, całkiem zadowolony z efektu, wyszedł na spotkanie Bonnie, której kazał po prostu iść w stronę jeziora, żeby nie musiała szukać go wśród całkiem gęstych drzew. Trochę się denerwował, zupełnie bez sensu, ale gdy tylko spostrzegł znajome, szare oczy, zapomniał o stresie i już tylko cieszył się na jej widok.
- Mogą być takie wakacje? - zapytał, gdy po chwili dotarli na miejsce i posłał jej niepewny uśmiech, bo w sumie jemu się podobało, ale kto wie, może Bons jakoś inaczej sobie to wyobrażała. Oby nie.
Powrót do góry Go down


Bonnie Webber
avatar

Student Hufflepuff
Rok Nauki : II
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 160 cm
C. szczególne : chrypka, lekki amerykański akcent, szare oczy, długie włosy sięgające do bioder często związywane
Galeony : 145
  Liczba postów : 536
https://www.czarodzieje.org/t18640-bonnie-webber#533264
https://www.czarodzieje.org/t18654-polka-pocztowa-bonnie#533553
https://www.czarodzieje.org/t18641-bonnie-webber#533263
4 - Wschodni brzeg jeziora - Page 14 QzgSDG8




Gracz




4 - Wschodni brzeg jeziora - Page 14 Empty


Pisanie4 - Wschodni brzeg jeziora - Page 14 Empty Re: Wschodni brzeg jeziora  4 - Wschodni brzeg jeziora - Page 14 EmptyPią Cze 19 2020, 16:15;

Tym razem wyjątkowo nie miała swetra, bowiem dzień był tak gorący, iż musiała przymknąć oko na swoje fałdki na brzuchu i po prostu być w bielutkiej koszulki ozdobionej jedynie godłem Huffelpuffu. Nie mogła doczekać się spotkania z Boydem ani tego, że to musiała być jednak randka. Umówili się na konkretną godzinę w konkretnym miejscu, prawdopodobnie sam na sam… a więc jak inaczej to odebrać? Nie wiedziała jak ma się ubrać, zaiste to był trudny wybór bo tylko w obszernych ciuchach nie było widać jej tuszy, a skoro to były obszary nad jeziorem to przecież naturalnym będzie jeśli przyjdzie w mundurku. Poprosiła Jessicę o pomoc w związaniu włosów bowiem nie chciała iść w niedbałej kitce, a więc wyjątkowo miała je elegancko spięte pożyczoną syrenią ząbkowaną spinką. Hulk został pod opieką Saxy, a więc szła samotnie… totalnie nie wiedząc czego ma się spodziewać. Gdy już go zobaczyła to od razu poczuła w sercu to rozkoszne ciepło, a jej usta i spojrzenie rozjaśnił uśmiech. - Cze-ee.. - nawet powitanie jej nie wyszło! Wystarczyło spojrzeć nad jego ramieniem i dostrzegła… duży hamak z poduszkami, rozświetlone gałęzie drzew, spokojną taflę jeziora, bezchmurne niebo, piwo kremowe, paszteciki dyniowe, które akurat bardzo polubiła… - Czy ty… - zmarszczyła brwi i popatrzyła zaskoczona na chłopaka, wskazując niedbale całe to otoczenie. Gdy pojęła, że tak, to jest prawda aż uniosła dłoń do ust, zasłoniła je palcami i wstrzymała oddech, bo to było… cudowne. Nie, to mało powiedziane. To była najmilsza rzecz jaką ktoś dla niej kiedykolwiek zrobił! - Przecież ja wtedy… słodki Merlinie, nie mogę uwierzyć! Ty wszystko to zaplanowałeś? - a potem bez pomyślunku zrobiła ten krok w jego stronę, objęła na wysokości żeber (wyżej nie sięgała, serio) i bardzo mocno przytuliła, opierając o niego policzek, ciesząc się, że może to zrobić i nawet jeśli nie chce to jej teraz nic to nie obchodzi, bo musi… musi to przyjąć! - Przecież to mały raj, to jak prawdziwe wakacje. To cudowne, Boyd! - tak jak wtedy na boisku, gdy moknęli pod ścianą deszczu podniosła na niego spojrzenie bez przerywania przytulenia by posłać mu szeroki uśmiech, aby wiedział, że to fantastyczne i że to za to kocha najmocniej na świecie. Na końcu języka miała wszystkie te słowa, czuła, że musi mu powiedzieć bo inaczej nie wytrzyma i pęknie, a więc wróciła do oparcia o niego policzek i ściskania go swoimi ramionami. Jeszcze kilka chwil musiał to wytrzymać zanim go puści. A planowała to zrobić, choć wcale nie chciała. - Skąd wziąłeś taki piękny hamak? I widzę poduszki, jakbyś czytał mi w myślach, że pełnoprawny hamak zawsze musi mieć poduszki. - znów podniosła wzrok, usta się jej nie zamykały, pełna entuzjazmu i autentycznej radości ekscytowała się na głos jego gestem.
Powrót do góry Go down


Boyd Callahan
Boyd Callahan

Student Gryffindor
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 192
C. szczególne :
Dodatkowo : bardzo kocha Fillina
Galeony : 857
  Liczba postów : 1730
https://www.czarodzieje.org/t17850-boyd-callahan
https://www.czarodzieje.org/t17855p26-sowa-boyda#top
https://www.czarodzieje.org/t17851-boyd-callahan
https://www.czarodzieje.org/t18313-boyd-callahan-dziennik
4 - Wschodni brzeg jeziora - Page 14 QzgSDG8




Gracz




4 - Wschodni brzeg jeziora - Page 14 Empty


Pisanie4 - Wschodni brzeg jeziora - Page 14 Empty Re: Wschodni brzeg jeziora  4 - Wschodni brzeg jeziora - Page 14 EmptyPią Cze 19 2020, 17:29;

Właściwie to nie do końca był pewny, czy Bonnie sobie zdała sprawę z tego, że to randka, bo dopiero po czasie uświadomił sobie, że właściwie to nie spytał jej o to wprost, tylko zwyczajnie zaproponowal spotkanie; teraz jednak było już chyba za późno, żeby precyzować tę sprawę, dlatego pozostało mu tylko mieć nadzieję, że dziewczyna ma świadomość, że żaden chłopiec by się nie fatygował z wyczarowywaniem romantycznych światełek dla zwykłej koleżanki. Chwila niepewności, czy trafił w jej gusta i spełnił oczekiwania na szczęście nie trwało długo, bo po krótkiej jakby... konsternacji i zaskoczeniu, Bons wybuchnęła entuzjazmem, który wyglądał na szczery i wręcz niepohamowany, a zwieńczyło go spontaniczne przytulenie, jak wtedy na boisku. Zalała go podobna fala ciepła, co przedtem, ale tym razem okoliczności były inne, nie przytłumione żadnym smutkiem i rozczarowaniem, tak że z tamtych emocji została mu tylko wielka radość, ulga, że udało mu się ją tak ucieszyć, i coś jeszcze, to dziwne, choć znajome, elektryzujące uczucie, które nie towarzyszyło mu wcześniej, albo tak, towarzyszyło, ale w znacznie mniejszym stopniu. Teraz zaś narastało jakby z każdą sekundą.
- No tak, no przecież mówiłem, że załatwię hamak - odparł tonem sugerującym, że to przecież oczywiste, z trudem skupiając się na tym, by coś powiedzieć,  bo znacznie bardziej absorbowało go przyglądanie się jej roześmianym oczom i napawanie dotykiem obejmujących go ramion; odwzajemnił rzecz jasna bez chwili wahania jej uścisk i ani myślał dawać jej teraz gdziekolwiek odejść. Hamak musiał poczekać - Hm... z różdżki Fillina - przyznał z uśmiechem, oczywiście nie przypisując sobie zasług przyjaciela; swoją drogą, to ten dokuczał mu okropnie, gdy się dowiedział o jego planie, wyśmiewając starania i nazywając pogardliwie romantykiem, i to było bardzo, bardzo irytujące, ale zarazem zdecydowanie warto było. Warto było poświęcić trochę czasu i pomyślunku, warto było trochę pomachać różdżką i wymęczyć się w długiej kolejce w piekarni żeby dostać świeże paszteciki, warto było znosić kpiny Fillina dla widoku tak podekscytowanej, emanującej szczęściem Bonnie. Ba! Dla tego widoku to warto byłoby i zginąć, ale na szczęście takie górnolotne gesty nie były wymagane (uff), więc nie musiał tego robić i mógł ją obejmować i powinien teraz coś powiedzieć o tych poduszkach, że tak, bez nich to niewygodnie, że fajnie że jest zadowolona, ale jakoś tak myśli kłębiące mu się w głowie zupełnie nie układały się w słowa, a co dopiero w jakieś sensowne zdania; na niczym innym właściwie nie był w stanie się skupić, tylko na tym, że chce ją teraz pocałować, i wydawało mu się, że to jest doskonały moment, że wszystkie znaki na niebie i ziemi mu mówią, że tak, zrób to, już, teraz, teraz albo nigdy, bo jak teraz ją puścisz to już wszystko przepadnie. Wszystkie dotychczasowe, idiotyczne wątpliwości, rozterki o tym, że nie chce się w nic angażować, wszystkie te głupie powody zupełnie wyleciały mu z głowy, jakby nigdy nie istniały.
Pochylił się, przyciskając Bonnie nieco mocniej do siebie i sprawdzając, co zdradzają jej oczy, a gdy był już bardzo blisko, zawiesił na chwilę wzrok na jej ustach, czując, że traci głowę już zupełnie, i wreszcie pocałował, lekko, ostrożnie, jakby pytał, czy może.
Powrót do góry Go down


Bonnie Webber
avatar

Student Hufflepuff
Rok Nauki : II
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 160 cm
C. szczególne : chrypka, lekki amerykański akcent, szare oczy, długie włosy sięgające do bioder często związywane
Galeony : 145
  Liczba postów : 536
https://www.czarodzieje.org/t18640-bonnie-webber#533264
https://www.czarodzieje.org/t18654-polka-pocztowa-bonnie#533553
https://www.czarodzieje.org/t18641-bonnie-webber#533263
4 - Wschodni brzeg jeziora - Page 14 QzgSDG8




Gracz




4 - Wschodni brzeg jeziora - Page 14 Empty


Pisanie4 - Wschodni brzeg jeziora - Page 14 Empty Re: Wschodni brzeg jeziora  4 - Wschodni brzeg jeziora - Page 14 EmptyPią Cze 19 2020, 19:21;

Teraz to już nie miała głowy do zastanawiania się czy to randka czy jednak nie. Najważniejsze było dla niej spotkać się z nim, spędzić razem trochę czasu, porozmawiać, popatrzeć, posłuchać śpiewnego akcentu, śmiechu i żarcików. To niczym kwintesencja sielanki, garść utopii, chwila wytchnienia i oderwania się od rzeczywistości. Tak, czuła się z nim jak w innym świecie, gdzie nie była szarą i grubą myszą, a zwyczajną dziewczyną mającą prawo do odrobiny szczęścia. Nie miała pojęcia jakiej reakcji po niej oczekiwał, a i tak istniał tylko jeden jedyny kiedy reagowała entuzjazmem na spełnienie spontanicznego drobnego marzenia, którym się zeszłego tygodnia podzieliła. A on je spełnił, postarał się, poświęcił na to czas, uwagę, myśli i to musiało być dowodem jakichś uczuć. Nie potrafiła znaleźć innego wyjaśnienia, bo to już zdecydowanie wykraczało poza przyjaźń. Rozpalił w niej nadzieję na odwzajemnienie tego, co ona czuje i Merlin jej świadkiem, pragnęła tego z całego serca. - No tak, magia Filina. - roześmiała się, bo przecież bez jego umiejętności mogliby co najwyżej zadowolić się tratwą na podmokłej ziemi. A potem poczuła ciężar jego ramion, gdy odwzajemniał jej uścisk. I to było piękne lecz gdy ponownie na niego popatrzyła to z jego oczu wyzierało coś więcej, aż jej serce urosło z zabiło nierówno jakby przewidywało, że nagle znajdzie się bliżej. Mimo że marzyła o tej chwili to gdy do niej doszło nie była w stanie jasno myśleć. Patrzyła w jego tęczówki, które zbliżały się tak samo jak usta. W którymś momencie intuicyjnie zamknęła oczy i właśnie wtedy otrzymała pierwszy w życiu pocałunek. Uczucie mogłaby porównać do strumienia ciepłej wody rozlewającego się gładko po całym ciele. Uderzyła ją fala gorąca, o której nawet jej się nie śniło. Nie wiedziała jak ma całować, nie miała pojęcia co robić bo przecież nikt nigdy nie chciał się do niej zbliżyć do takiego stopnia zażyłości. Zdała się na największą w chwili obecnej potrzebę - aby przedłużyć to tak jak tylko to możliwe. Zacisnęła palce na jego koszuli i stanęła na palcach, aby przytrzymać jego usta na swoich, najlepiej na całą wieczność nim się rozmyśli albo opamięta. Przeniosła drugą dłoń bliżej ciepłego karku, przytrzymała się go, aby nogi nie odmówiły jej posłuszeństwa z wrażenia i modliła się w duchu aby czas się teraz zatrzymał. Zapomniała, że miała pochwalić się zaklęciem patronusa, teraz wydawało się to takie nieistotne i nijakie w porównaniu do smaku jego ust.
Powrót do góry Go down


Boyd Callahan
Boyd Callahan

Student Gryffindor
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 192
C. szczególne :
Dodatkowo : bardzo kocha Fillina
Galeony : 857
  Liczba postów : 1730
https://www.czarodzieje.org/t17850-boyd-callahan
https://www.czarodzieje.org/t17855p26-sowa-boyda#top
https://www.czarodzieje.org/t17851-boyd-callahan
https://www.czarodzieje.org/t18313-boyd-callahan-dziennik
4 - Wschodni brzeg jeziora - Page 14 QzgSDG8




Gracz




4 - Wschodni brzeg jeziora - Page 14 Empty


Pisanie4 - Wschodni brzeg jeziora - Page 14 Empty Re: Wschodni brzeg jeziora  4 - Wschodni brzeg jeziora - Page 14 EmptyPią Cze 19 2020, 21:16;

Nie zwracał uwagi na żadne bodźce inne niż te związane z Bonnie, nie myślał, bo liczyło się tylko to, że ich usta wreszcie się spotkały, a towarzyszące temu uczucie było absolutnie obezwładniające. Wcale nie chciał się rozmyślać ani opamiętywać i nie sposób wyrazić, jak wspaniale się poczuł, gdy dziewczyna odwzajemniła pocałunek i zbliżyła jeszcze bardziej.  Trzymając ją wciąż blisko siebie, drugą dłoń odruchowo przesunął w górę, zatrzymując na jej szyi, czułym gestem zapewniając oparcie dla zadartej głowy, w końcu dzieląca ich różnica wzrostu była całkiem spora; choć w tym momencie zdawała się nie mieć żadnego znaczenia. Nie zastanawiał się w ogóle, ani przedtem, ani teraz, jakie były jej doświadczenia w tej kwestii czy który to będzie pocałunek w jej życiu, więc nie miał pojęcia, że to jej podwójny pierwszy raz, a choć początkowo wyczuł w niej nutkę czegoś na kształt niepewności, to nie stanowiło to żadnego problemu, nawet dodawało uroku. Inicjatywa była po jego stronie, ale nie spieszył się ze zwiększaniem intensywności pocałunku, nie pogłębiał go zbyt nachalnie, tylko powoli, dostosowując się do tempa Bonnie i dając im obojgu czas na nauczenie się smaku swoich ust. Mieli czas. Pocałunek nie był namiętny i zachłanny, był spokojny, słodki i przede wszystkim - ich. Ich pierwszy. Chciałby, żeby trwał wiecznie, ale wreszcie brak tchu i serce usiłujące wyskoczyć z piersi same domagały się choć momentu przerwy, która nastąpiła w rzeczywistości po całkiem niekrótkiej chwili, w jego odczuciu zaś - zdecydowanie za szybko. Nie wypuścił jej z objęć, nie odsunął się bardziej niż to było konieczne, prawie nadal się stykając, i dopiero teraz powoli zaczęły do niego docierać te wszystkie, słumione wcześniej innymi doznaniami, myśli, a dominowało wśród nich cały czas szczęście. Ich spojrzenia spotkały się, czemu towarzyszył przyjemny dreszcz; nie miał pojęcia, co powiedzieć, odebrało mu mowę, był w stanie tylko uśmiechać się tak, jak chyba jeszcze nigdy, i wpatrywać w Bons  z autentycznym zachwytem. Miał za sobą sporo pocałunków, ale nie pamiętał, by którykolwiek zawrócił mu w głowie tak jak ten.
- Zapomniałem cię spytać, czy się zgadzasz, żeby to była randka, ale teraz to już chyba zbędna formalność...? - powiedział w końcu, dość cicho, by tak zupełnie nie zepsuć powstałej atmosfery i pogładził ją lekko, prawie nieśmiało, po policzku, uprzednio odgarniając z jego jakiś niesforny kosmyk, który wymknął się spod syreniej spinki - Nie chcę się stąd ruszać, ale uprzedzam, że kiedyś będziemy musieli, bo Fillin mi nie wybaczy, jak nie skorzystamy z jego magii - dodał, nawiązując do jej wcześniejszych słów i troszeczkę tylko żartując z tej nieodzownej obecności przyjaciela w absolutnie każdej sytuacji, a potem nie mógł się powstrzymać, by nie skraść jej jeszcze jednego, krótszego pocałunku, bo w ciągu tej minuty zdążył się stęsknić za jej ustami.
Powrót do góry Go down


Bonnie Webber
avatar

Student Hufflepuff
Rok Nauki : II
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 160 cm
C. szczególne : chrypka, lekki amerykański akcent, szare oczy, długie włosy sięgające do bioder często związywane
Galeony : 145
  Liczba postów : 536
https://www.czarodzieje.org/t18640-bonnie-webber#533264
https://www.czarodzieje.org/t18654-polka-pocztowa-bonnie#533553
https://www.czarodzieje.org/t18641-bonnie-webber#533263
4 - Wschodni brzeg jeziora - Page 14 QzgSDG8




Gracz




4 - Wschodni brzeg jeziora - Page 14 Empty


Pisanie4 - Wschodni brzeg jeziora - Page 14 Empty Re: Wschodni brzeg jeziora  4 - Wschodni brzeg jeziora - Page 14 EmptyPią Cze 19 2020, 21:59;

To nie był przypadek, to działo się naprawdę, tu i teraz, a jeszcze kilkanaście minut temu zachodziła w głowę co zrobić, aby dalej Boyd ją lubił. Wszystkie wątpliwości uleciały z niej gdy tylko pierwsze muśnięcie przerodziło się w znacznie dłuższy kontakt ich ust. Czuła w nich przyjemne mrowienie, które jednocześnie nagliły, aby odpowiadać na każdy z tych małych pocałunków. Uczyła się ruchu jego warg przy okazji chłonąc ich temperaturę i smak. Czas istotnie przestał istnieć, a jego upływ czuła jedynie poprzez ubywający zapas powietrza z płuc. Przesunęła dłoń z jego karku na szyję, gdy musiała opuścić pięty i stanąć normalnie, ale przyciągała jego usta do swoich, aby dalej się z nich uczyć i cieszyć jak głupia, że właśnie ich dotyka. Wszystkie te pocałunki były takie miękkie, łagodne i rozbrajająco czułe i choć nie potrafiła przejąć w pełni inicjatywy to wykluczała całkowitą bierność. Nie chciała go zawieść nawet teraz. Westchnęła cicho, gdy musieli odpocząć i uzupełnić zapas tlenu. Powinna czuć się źle, że przymusza go do pochylania się, ale potrzebowała oprzeć ich czoła o siebie i w ten sposób uspokoić oddech. Otworzyła oczy pełne w końcu uwolnionej radości, przesunęła spojrzeniem po jego wygiętych w uśmiechu ustach i robiła to samo, szczęśliwa i jak nigdy dotąd wolna od wszystkich złych myśli. Na jej policzkach osiadł rumieniec spowodowany tym, co widziała w jego oczach. Nikt nigdy tak na nią nie patrzył, to ją wzruszało i odbierało zdolność mówienia. Uzupełniła zapas powietrza i chciała znów poczuć dotyk jego ust, jeszcze trochę, odrobinę, ale faktycznie był na tyle wysoki, że stanowiło to pewną przeszkodę. - Zbędna formalność. - odpowiedziała bardzo schrypnięta, zaśmiała się z tego powodu, odchrząknęła i z wciąż uśmiechniętą buzią powtórzyła swoje zdanie. - Może to być wszystko, co chcesz. - zapewniła, wpatrując się w niego z uwielbieniem i wzdychając, gdy drugi raz w życiu czuła na policzku muśnięcie jego dłoni. Swoje oparła o jego łokieć i tors, byleby teraz cały czas czuć jego ciepło w obawie, że jeśli nie daj Merlinie cofnęliby się od siebie to trudno będzie im wrócić na taką samą odległość. Musiała mu przyznać wyjątkowe zdolności używania rozsądku w takiej chwili, kiedy nogi miała miękkie i myślała tylko o tym jak bardzo chce wrócić do jego ust. - To chodźmy, chętnie skorzystam z tej magii. - oczy jej lśniły, gdy wyciągnęła szyję i chętnie odebrała pocałunek próbując nieporadnie go oddać lecz nie zdążyła, bo już się odsunął. Czuła się taka lekka... aż powróciła jej ta szczątkowa odwaga i pewność, że właśnie teraz może sięgnąć do jego dłoni i nadać temu gestu konkretniejszego wydźwięku. Tak też zrobiła, a potem mogli przejść powoli w kierunku hamaka, który był tak naprawdę transmutowanym tajemniczym czymś - oby nie kanarkiem, Filin! - Mam miękkie nogi. - wymsknęło się jej i zawstydziła się, że dopuściła do tej nadprogramowej wiadomości. Przynajmniej nie widział jej spojrzenia, choć ciągnęło ją, aby odwrócić się i od razu się przytulić. Uśmiechnęła się przy tych wszystkich poduszkach. Zdjęła buty i gdy układała się na hamaku to przez chwilę tknęła ją myśl czy ten wytrzyma jej ciężar, ale nie ugiął się aż tak, nawet gdy Boyd trafił obok zaś jego obecność szybko przepędziła niepotrzebne myśli. Z pewną dozą niepewności przysunęła się do niego, jakby nie była pewna czy tak może być czy może nie chce, nie będzie mu wygodnie albo inny abstrakcyjny powód. Położyła się na brzuchu, aby móc być blisko jego twarzy i oczu, do których zaglądała raz po raz jakby chcąc sprawdzić czy dalej błyszczą z zachwytu. Nic nie uległo tam zmianie, a więc gdy tylko się ułożył pochyliła się do muśnięcia jego ust, aby dowiedzieć się czy jeszcze raz odpowiedzą w podobny sposób. Nie wiedziała co ma mówić, po prostu chciała być blisko skoro jej na to pozwolił i jej nie odrzucał. Serce jej biło nieprzyzwoicie nierówno, a ona nic sobie z tego nie robiła tylko oparła wnętrze swojej dłoni o jego polik, całując go tak nieporadnie ale czule. - To piękne. - szepnęła tuż przy jego ustach, wciąż z zamkniętymi oczami. Trochę drżała z emocji, pewnie to czuł, ale wszak to on je wywoływał tymi wszystkimi elektryzującymi dreszczami przebiegającymi wzdłuż jej ciała.
Powrót do góry Go down


Boyd Callahan
Boyd Callahan

Student Gryffindor
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 192
C. szczególne :
Dodatkowo : bardzo kocha Fillina
Galeony : 857
  Liczba postów : 1730
https://www.czarodzieje.org/t17850-boyd-callahan
https://www.czarodzieje.org/t17855p26-sowa-boyda#top
https://www.czarodzieje.org/t17851-boyd-callahan
https://www.czarodzieje.org/t18313-boyd-callahan-dziennik
4 - Wschodni brzeg jeziora - Page 14 QzgSDG8




Gracz




4 - Wschodni brzeg jeziora - Page 14 Empty


Pisanie4 - Wschodni brzeg jeziora - Page 14 Empty Re: Wschodni brzeg jeziora  4 - Wschodni brzeg jeziora - Page 14 EmptyPią Cze 19 2020, 23:54;

Nie spodziewał się, że sprawy między nim a Bonnie potoczą się tak szybko i że właściwie odkąd tylko ją zobaczy tego dnia to nie będzie w stanie zapanować nad tym pragnieniem całowania jej, a zarazem odnosił wrażenie, że zajęło mu to za dużo czasu i że powinien był zrobić to wcześniej. Muskanie jej warg było zdecydowanie najprzyjemniejszym, co mu się ostatnio przydarzyło, ale musiał przyznać, że gdy oderwali się od siebie na chwilę i mógł dostrzec znów w jej oczach tą żywą radość i poza nią całą gamę innych, tylko pozytywnych uczuć, to było prawie tak samo wspaniałe i satysfakcjonujące, choć w inny sposób. Wiedział doskonale, że skoro teraz już znał smak jej ust, to będzie chciał  ich próbować więcej i więcej, ale równie mocno, co ciałem, był zafascynowany jej charakterem, chciał ją poznać, chciał z nią rozmawiać i dowiadywać się nowych, nieistotnych szczegółów, chciał ją rozbawiać i ekscytować i był gotowy brać wszystko jak leci, dobre i złe. Kierując się tą myślą, udało mu się na chwilę powstrzymać chęć natychmiastowego powrotu do jej ust i nawet coś powiedzieć, co nie było łatwe, w końcu w głowie i w ogóle wszędzie szalały popocałunkowe endorfiny; nie chciałby, żeby Bonnie choć przez moment przyszło do głowy, że nie odwzajemnia jej uczuć i zaciągnął ją w te krzaki tylko w tym jednym celu. Nie widział sam siebie, więc nie miał pojęcia, że w jego spojrzeniu widać coś, czego nie sposób udawać, czy podrobić i nawet gdyby chciał, nie  byłby w stanie tych emocji ukryć - Bonnie też musiała je widzieć, gdy na niego spoglądała, i to jak na dłoni. Trzymając się za ręce, choć do przejścia było parę kroków, podeszli do głównej atrakcji wieczoru. I jak on miał się nie uśmiechać?
- Uznam to za komplement - odparł na wyznanie Bonnie, majtając zalotnie brwiami i nic sobie nie robiąc z jej nagłego zawstydzenia, które w jego oczach za każdym razem, gdy się jej przytrafiało, było urocze. Ułożyli się wygodnie na hamaku, a wyczarowany przez Fillina (sam nie wiedział z czego, ale wolał nie wnikać...) materiał był na tyle obszerny, że bez problemu zmieścili się na nim oboje, i to tak, że gdyby postanowili być bardzo pruderyjni, to udałoby im się zachować przyzwoitą odległość; skoro jednak formalności mieli już za sobą, to zrobili wręcz przeciwnie. Wydawało mu się, że lepiej już być nie może, szybko jednak się okazało, że był w błędzie, bo Bonnie od razu postanowiła uświetnić przytulanie w hamaku kolejnymi pocałunkami, które sama zainicjowała i które odwzajemniał z mimowolnym zupełnie, cichym pomrukiem zadowolenia, obejmując ją przy tym; dłońmi błądził leniwie po jej plecach, gładząc materiał puchońskiej koszuli.
- To prawda - potwierdził cicho, i chciałby teraz sam powiedzieć coś pięknego, żeby jeszcze bardziej uświetnić ten moment, ale niestety, brakowało mu tej umiejętności do eleganckiego ubierania uczuć i myśli w słowa - Od dziś... od dziś mam nowe wspomnienie do czarowania patronusa - oznajmił po chwili, gdzieś między pocałunkami, by uświadomić jej w ten sposób, że to co się teraz działo, jest dla niego ważne; od jakiegoś czasu czuł, jak Bonnie drży, jakby przechodziły ją dreszcze, ale wcale nie skojarzył ich z prawdziwą przyczyną -  Zimno ci? - pytanie było głupie, bo gdy na nim leżała, to czuł wyraźnie bijące od niej ciepło, i to nie tylko to metaforyczne, ale takie prawdziwe też, zapytał jednak, bo chciał mieć pewność, że nic jej nie sprawia dyskomfortu, zanim powrócą do przerwanego... poznawania się.
Powrót do góry Go down


Bonnie Webber
avatar

Student Hufflepuff
Rok Nauki : II
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 160 cm
C. szczególne : chrypka, lekki amerykański akcent, szare oczy, długie włosy sięgające do bioder często związywane
Galeony : 145
  Liczba postów : 536
https://www.czarodzieje.org/t18640-bonnie-webber#533264
https://www.czarodzieje.org/t18654-polka-pocztowa-bonnie#533553
https://www.czarodzieje.org/t18641-bonnie-webber#533263
4 - Wschodni brzeg jeziora - Page 14 QzgSDG8




Gracz




4 - Wschodni brzeg jeziora - Page 14 Empty


Pisanie4 - Wschodni brzeg jeziora - Page 14 Empty Re: Wschodni brzeg jeziora  4 - Wschodni brzeg jeziora - Page 14 EmptySob Cze 20 2020, 08:20;

Oglądanie w jego oczach niemal kropka w kropkę tego samego co ma w swoich było ziszczeniem marzeń. Jeszcze wczoraj tknął ją smutek, że jej uczucia są jednostronne i chociaż to piękne to jednak w ogóle nie jest satysfakcjonujące. A dziś…? Wybuch radości został zwieńczony jednym malutkim pocałunkiem po którym coś się między nimi zmieniło, jakby odkryli nowy poziom porozumienia. Całował tak czule i ostrożnie jakby wiedział, że ma do czynienia z dziewczyną o bardzo dużym deficycie doświadczeń związanych z tego typu relacjami. A jednak nie było to takie ważne kiedy mogła widzieć w jego oczach całą gamę uczuć, które niekoniecznie potrafiła zidentyfikować. Wszystkie były ciepłe, tak jak on, jego muśnięcie ust, uścisk i uśmiech. Nawet gdy uznał sobie jej wymsknięcie za komplement to uśmiechnęła się i grzecznie poprosiła swoje policzki o odzyskanie naturalnego koloru. Kilka chwil później leżeli i nigdy nie ośmieliła się wyobrazić sobie, że będą mogli przytulić się w ten oto sposób. Hamak poruszył się pod wpływem ciężaru ich ciał, a Boyd odpowiedział na jej takie uwłaczająco płytkie muśnięcie ust jakby właśnie teraz chciał jeszcze pocałunku. Odezwał się to odsunęła się odrobinkę, aby widzieć jego oczy i uśmiechała się coraz to szerzej i szerzej, gdy wspomniał o patronusie. Drżenie jej ciała na moment się wzmogło, gdy uświadomiła sobie ciężar jego dłoni na plecach, kolejny dreszczyk wybił wszystkie jej komórki ciała ze spokoju. - Naprawdę? Tak… tak bardzo? - zapytała cichutko, że tylko o mógł to słyszeć. Przesunęła dłoń z jego polika i podpierając się jednym łokciem musnęła kciukiem kącik jego ust. Nie mogła się przestać cieszyć, nie umiała się nawet uspokoić, podekscytowana Boydem i ich bliskością z trudem układała myśli. Potrząsnęła głową, bowiem nie było jej zimno i nie umiała powiedzieć co jej jest, a to przecież pierwsze w jej siedemnastoletnim życiu przejawy pożądania, takie słabe, nierozbudzone, a jednak wyczuwalne i mile rozpływające się wewnątrz ciała. - Miałam ci się pochwalić, że uczyłam się patronusa. I… - kącik jej ust drżał i aby nie zacząć się śmiać z tych wszystkich emocji przesunęła wzrok na kołnierzyk jego koszuli, wygładziła go choć wcale tego nie potrzebował. ... i poszłam na siódme piętro do tej strasznej sali. Na Merlina, bałam się zajrzeć do tej szafy, ale przypomniałam sobie co mówiłeś. I jak wtedy… wyglądałeś. - policzki nie usłuchały, nie miały naturalnego odcienia. - Nie chciałam oglądać tego dementorowego potwora to rzuciłam zaklęcie zanim wylazło całe z szafy. - przedstawiła swój myk, przejaw bystrego podejścia do problemu, z którego wybrnęła. Sięgnęła po swoją różdżkę przez co przez chwilę wprawiła hamak w ruch, ale to oczywiste, że musiała zademonstrować. - I miałam rację. To były kopyta. - odsłoniła zęby w wielkim uśmiechu, przewróciła się na plecy i tak jak zeszłego tygodnia powtórzyła dzisiejszy czar - zaklęcie patronusa naładowane wszystkimi wspomnieniami składającymi się z zakochania w Boydzie. Z krańca jej różdżki wydostała się srebrzysta i wyraźna lunaballa, zatańczyła nad nimi jak pierwowzór, uśmiechała się swoim pyskiem i ogromnymi ślepiami aż po zatoczeniu wokół nich kółka prysnęła. Bons zaś splotła ich palce, skoro była tak daleko od ust. - I tak jakoś… wyszło. - niemądrze zakończyła pokaz, a tak naprawdę tak mocno kłębiło się w niej szczęście, iż niełatwo było zebrać wszystkie słowa w mądre zdanie. Hamak, poduszki, jego dłoń spleciona z jej palcami i miły głos... Chciała mu powiedzieć wszystko a zarazem tkwić tak w milczeniu i na powrót zajrzeć do jego oczu, by upewnić się, że wciąż tak błyszczą emocjami i się nie rozmyślił. Potrzebowała wielu zapewnień, nawet niemych w kwestii jego uczuć bowiem przecież nigdy nie brała pod uwagę ( no dobra, prawie nigdy), że może czuć to samo! Głupio było jej jednak znów się wiercić na hamaku więc leżała na plecach, z poduszką pod głową, uśmiechem w kącikach ust i wsłuchiwała się w jego wszystkie słowa, jeśli przerwie milczenie.
Powrót do góry Go down


Boyd Callahan
Boyd Callahan

Student Gryffindor
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 192
C. szczególne :
Dodatkowo : bardzo kocha Fillina
Galeony : 857
  Liczba postów : 1730
https://www.czarodzieje.org/t17850-boyd-callahan
https://www.czarodzieje.org/t17855p26-sowa-boyda#top
https://www.czarodzieje.org/t17851-boyd-callahan
https://www.czarodzieje.org/t18313-boyd-callahan-dziennik
4 - Wschodni brzeg jeziora - Page 14 QzgSDG8




Gracz




4 - Wschodni brzeg jeziora - Page 14 Empty


Pisanie4 - Wschodni brzeg jeziora - Page 14 Empty Re: Wschodni brzeg jeziora  4 - Wschodni brzeg jeziora - Page 14 EmptySob Cze 20 2020, 12:11;

Trzymała dłoń na jego policzku, ciepłą, przyjemną w dotyku, niesamowicie miękką i to był kolejny z tych małych, niewinnych gestów, które tylko wzmagały te zalewające go fale szczęścia; odwrócił trochę głowę, by mimochodem ucałować wnętrze jej dłoni, a zaraz wtulił się w nią znów i aż przymknął oczy, żeby móc napawać się tym miłym uczuciem jeszcze bardziej - No, naprawdę - potwierdził z wpływającym na usta delikatnym uśmiechem, bo sam też był trochę zaskoczony, gdy zaczęło to do niego docierać. Po raz pierwszy chyba zadziałał w takiej sytuacji instynktownie, bez zastanawiania się nad wszelakimi za i przeciw, bez głupiego czajenia się i bez wmawiania sobie, że nie warto się nadto angażować, bo i tak prędzej czy później coś się spierdoli. Ile to razy wcześniej już stchórzył, zaniechał, szukał wymówek, ile fajnych dziewcząt zdołał tak na wszelki wypadek od razu zaklasyfikować jako koleżanki, z iloma równie fajnymi spędzał miły wieczór i na tym poprzestawał? Gdyby jakiś czas temu Alise sama właściwie nie pokierowała ich znajomością, to kto wie, kiedy on by się zdecydował. Gdyby w zamiechrzłych czasach Fillin nie przekonał go groźbą, mu, że transmutuje mu jedną część ciała w coś innego, to pewnie nie miałby motywacji, żeby zaprosić gdzieś Elaine i tylko wzdychałby do niej z końca szkolnego korytarza; w dodatku, choć wydawało mu się, że dziewczyna była dla niego całym światem i że tak też ją traktuje, to z perspektywy czasu dostrzegał, że w pewnym momencie wyżej stawiał quidditcha i kolegów. Nadal był głupi, nadal miał przed sobą jeszcze milion błędów do popełnienia, ale dzięki tym kilku pomyłkom, których miał okazję doświadczyć, robił się trochę, troszeczkę mądrzejszy. Dlatego teraz jak prawdziwy Gryfon poszedł na żywioł, zaryzykował, dlatego w przyszłości będzie pamiętać, co powinno być priorytetem, choć pewnie potknie się przy okazji na czymś innym. A jeśli tylko Bonnie wytrzyma z nim na tyle długo, to będzie się uczyła tej relacji razem z nim. Spojrzał na nią z błyszczącym w oczach podekscytowaniem, gdy wspomniała, że nauczyła się patronusa i nie umiał powstrzymać śmiechu, nie złośliwego oczywiście, gdy pochwaliła się, jak sprytnie wybrnęła ze spotkania z dementorem; początkowo pomyślał, że myślała  nim w kontekście powtarzanych, nessowych rad, szybko jednak zrozumiał, że to właśnie wspomnienie o nim wywołało w niej takie szczęście, że czar zadziałał. I znów to rozlewające się wszędzie ciepło, znów miał ochotę ją porwać w objęcia jak wcześniej, ale na razie tylko się uśmiechał, czekając aż sięgnie po różdżkę, bo oczywiście bardzo chciał zobaczyć, co udało jej się osiągnąć - Tylko nie mów, że też masz krowę... - zachichotał po wzmiance o kopytach i z trudem oderwał wzrok od Bons, by przyjrzeć się srebrzystemu zwierzęciu. Nie była to krowa (niestety, bo mieliby fajny komplet wtedy), a lunaballa, która zatańczyła w powietrzu, energicznie przebierając nóżkami i łypała na nich przyjaźnie ogromnymi oczami i musiał przyznać, stanowiła równie przyjemny, kojący widok, co jej właścicielka - Ale super! - w prostych, ale szczerych słowach wyraził swoją aprobatę - Wiesz co? Jak widziałem ten taniec lunaballi to mi się wtedy robiło tak ... kurwa, nie wiem jak... tak błogo, jakbym wszystkie problemy mi ot tak wyparowały, i jak na ciebie patrzę, to też tak mam  - wyznał, stwierdzając, że choć nie zna się na zależnościach między formą patronusa a jego właścicielem, to w tym przypadku było widać jak na dłoni doskonałe dopasowanie. Zwykłe leżenie obok siebie nie zaspokajało jego rosnącej potrzeby bliskości, więc puścił jej rękę i zrobił manewr, dzięki któremu Bons mogła oprzeć głowę o jego ramię, którym ją objął i w ten sposób nadal leżeć wygodnie i przy okazji się przytulać; trwali chwilę w milczeniu, w komfortowej ciszy, ciesząc się swoją obecnością i tym, co działo się w ich sercach, a działo się wiele. Wyczarowany przez Bonnie patronus przypomniał mu niejako, że sam też chciał się z nią podzielić swoim małym sukcesem i właściwie to nie planował mówić nikomu poza Fillinem, żeby nie zapeszać, i tak dalej, ale wydawało mu się teraz zupełnie naturalnym, żeby jej powiedzieć - Jak już się chwalimy, to mogę też? Dostałem się do Pustułek - oznajmił radośnie z uśmiechem, zapominając o stresie i presji towarzyszącej tej zmianie i po prostu cieszył się tym, że Bons ucieszy się razem z nim - Byłem teraz w Irladnii załatwiać tam jeszcze te wszystkie formalności, tyle tego jest... i na razie to wiesz, muszę się wdrożyć, mnóstwo treningów mnie czeka, w chuj pracy... to głupie, ale nie chwaliłem się nikomu, bo jakoś tak, nie wiem, chyba nie wierzę, że to prawda - dodał, gładząc ją bezwiednie po ramieniu i nie mogąc przestać się uśmiechać.
Powrót do góry Go down


Bonnie Webber
avatar

Student Hufflepuff
Rok Nauki : II
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 160 cm
C. szczególne : chrypka, lekki amerykański akcent, szare oczy, długie włosy sięgające do bioder często związywane
Galeony : 145
  Liczba postów : 536
https://www.czarodzieje.org/t18640-bonnie-webber#533264
https://www.czarodzieje.org/t18654-polka-pocztowa-bonnie#533553
https://www.czarodzieje.org/t18641-bonnie-webber#533263
4 - Wschodni brzeg jeziora - Page 14 QzgSDG8




Gracz




4 - Wschodni brzeg jeziora - Page 14 Empty


Pisanie4 - Wschodni brzeg jeziora - Page 14 Empty Re: Wschodni brzeg jeziora  4 - Wschodni brzeg jeziora - Page 14 EmptySob Cze 20 2020, 12:42;

Wydawało się jej, że nie da się już mocniej kogoś kochać jak ona jego. Tak długo wodziła za nim wzrokiem, że z zakochania przeszła w kochanie i pozwalała, aby teraz było widać to w jej oczach nawet jeśli nie zostanie to przez niego rozpoznane. Zamknęła palce we wnętrzu swojej dłoni jakby chciała tym samym zatrzymać tam ciepło jego ust i pocałunku, który spotęgował rumieniec na jej twarzy. Chciałaby nie być taka zaczerwieniona, ale nieprzyzwyczajona do tych wszystkich czułych drobiazgów nie umiała przyjmować ich ze spokojem. Ilekroć zerkała na jego twarz, a zdarzało się to często, nawet ukradkiem, to serce w jej trzewiach podskakiwało z radości. Powróciła myślami do ich wszystkich spotkań i próbowała dostrzec w nich oznaki jego uczuć, jednak była tak rozkojarzona jego bliskością i nowym przytuleniem, że równie dobrze mogła sobie to dzisiaj darować. Nie szukała w jego zachowaniu uczuć do niej, a jednak były, nie wiadomo o jakim natężeniu, ale coś do niej czuje! To było oszałamiające i cudowne, a gdy po krótkim śmiechu na wzmiankę o krowie padł piękny komplement aż podniosła głowę i odszukała jego wzrok. Wstrzymywała oddech, wpatrywała się weń intensywnie i odnosiła wrażenie, że są bliżej siebie niż tylko to przytulenie. - Ja… a ja myślałam, że będę skazana już na wieczne… - przygryzła kącik ust i próbowała dodać sobie otuchy, aby podzielić się tymi słowami. Chciała, aby wiedział na czym stoi. - … zakochanie w tobie. - zabrakło jej odwagi na utrzymanie kontaktu wzrokowego po tym wyznaniu. - A ty… naprawdę tak czujesz? - powiedział to wyraźnie jednak musiała upewnić się, bo to była niemal jak abstrakcja, że on ją lubił w ten sposób , a przecież nie była pół wilą ani nie była nawet jakoś specjalnie ładna. Boyd dał jej wielokrotnie do zrozumienia, że zwraca uwagę na jej charakter jednak mimo wszystko wyglądu nie dało się lekceważyć. Nie chciała wyglądać przy nim jak tłusty garboróg, skoro on był tak przystojny i nie była to tylko jej ocena, ale też Jessy. Oparła policzek o jego ramię, a gdy pochwalił się sukcesem aż z wrażenia ścisnęła mocno jego dłoń, którą miała na wyciągnięcie ręki. - Ojej, to fantastyczna wiadomość! Czyli będziesz już w drużynie z najlepszymi. - uśmiechnęła się z autentyczną radością i choć nie mógł tego widzieć to łatwo było wyczuć to w jej głosie. - Ja tam rozumiem, nie chciałeś zapeszyć. Ale zobacz, sukces, trafiłeś w dobre ręce i będziesz kiedyś pewnie jakimś popularnym pałkarzem, jestem tego pewna. - zapewniła i z pewnym trudem ukryła obawę, że skoro czeka go dużo pracy to znaczy, że będzie musiał mieszkać w Irlandii skoro tam będzie zarabiać na życie poprzez sport. Nie chciała jednak tego poruszać, nie teraz kiedy mogli się po prostu przytulać. Przesunęła głowę bliżej jego łokcia, aby popatrzeć na jego profil i uniesiony w uśmiechu policzek. - Cieszę się, że ci się udało. - szepnęła jakby cichszy głos miał udowodnić, że naprawdę tak było. Znów się zapatrzyła na jego profil i mimowolnie zastanawiała jak to możliwe, że to się wszystko dzieje, tu i teraz. Tknęła ją obawa, że to tylko bańka mydlana, która w końcu pęknie bo przecież co ona miała do zaoferowania, aby go zatrzymać przy sobie na dłużej? Czy nie znudzi się, gdy odkryje, że nie jest ani wysportowana ani jakoś szczególnie utalentowana magicznie? Nie umiała transmutować jak Nessa, nie miała animagicznej ambicji jak Filin, nie była tak oczytana jak Jess… jej zaletą miałaby być opieka nad nieśmiałkiem? Przez te wszystkie kompleksy nie potrafiła się pozbyć tych wszystkich myśli, a więc żeby jeszcze na jakiś czas uciec od nich przylgnęła do jego boku, jakby chcąc się schować blisko ciepła jego ciała i ust, które znowu z niesłusznego powodu wstydziła się dotknąć. Odważna to ona nie była. Chciała poruszyć jeszcze jakiś temat ale zamiast tego po prostu zamilkła, aby napawać się jeszcze trochę tym stanem. Nie spieszyło się jej nigdzie, nie czuła chłodu nadchodzącego wieczoru ani nie znalazła żadnego powodu mającego zmienić cokolwiek w ich obecnym ułożeniu.
Powrót do góry Go down


Boyd Callahan
Boyd Callahan

Student Gryffindor
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 192
C. szczególne :
Dodatkowo : bardzo kocha Fillina
Galeony : 857
  Liczba postów : 1730
https://www.czarodzieje.org/t17850-boyd-callahan
https://www.czarodzieje.org/t17855p26-sowa-boyda#top
https://www.czarodzieje.org/t17851-boyd-callahan
https://www.czarodzieje.org/t18313-boyd-callahan-dziennik
4 - Wschodni brzeg jeziora - Page 14 QzgSDG8




Gracz




4 - Wschodni brzeg jeziora - Page 14 Empty


Pisanie4 - Wschodni brzeg jeziora - Page 14 Empty Re: Wschodni brzeg jeziora  4 - Wschodni brzeg jeziora - Page 14 EmptySob Cze 20 2020, 17:15;

Z mówieniem tego, co mu leżało na sercu bez zbytniego analizowania słów było tak, że czasem przysparzało mu to kłopotów, zostawało odbierane inaczej niż powinno i wprowadzało przez to niezręczną atmosferę, czasem jednak to proste zdanie wypowiedziane zupełnie bezwiednie, szczerze, potrafiło być komplementem dużo bardziej trafiającym w serce niż gdyby się głowił godzinę nad tym, co powiedzieć - i tak było najwyraźniej w tym przypadku, bo jak tylko podzielił się zwyczajnym przemyśleniem, Bonnie patrzyla na niego jakby ułożył o niej jakiś piękny poemat. Nie spodziewał się zupełnie słów, które padły w odpowiedzi, nie dlatego, że wątpił ich prawdziwość - jej oczy nie kłamały, to z pewnością - raczej zaskoczyło go, że dziewczyna odważyła się na takie wyznanie; brakło jej już pewności na utrzymanie kontaktu wzrokowego, więc nie widziała jego rozanielonego wyrazu twarzy i uśmiechu, który rozjaśniał mu oblicze, gdy tylko usłyszał, co mówi - Teraz będziesz skazana na zakochanie z wzajemnością i moje towarzystwo - skwitował lekkim tonem, ale żeby Bons nie pomyślała, że nie traktuje sprawy poważnie, to odwrócił się i nachylił nad nią, niejako zmuszając do spojrzenia w końcu w oczy; nie przeszkadzało mu, że musi ją tak intensywnie zapewniać o swoich odczuciach, choć z natury zbyt wylewny nie był. Chciałby jej powiedzieć coś ładnego, chciałby jakoś ująć w słowa te emocje, tak żeby zemdlała z wrażenia na tym hamaku i żeby wszystkie koleżanki jej zazdrościły, gdyby im to potem zacytowała, ale nie umiał. Nie sądził, że kiedykolwiek to pomyśli, ale pożałował teraz, że nie czytał nigdy żadnej romantycznej książki, może gdyby to robił, to miałby teraz większy zasób odpowiedniego do zaimpowania dziewczynie słownictwa. Albo jakiegokolwiek słownictwa. Co on miał jej powiedzieć? Że gwiazdy to przy niej chuj? Że jakby była miotłą, to takim najlepszym Nimbusem 2020? - Naprawdę - poddał się wreszcie i przytaknął najprościej, jak się dało, a że bardziej był człowiekiem czynu, to poparł to słowo gorliwym zapewnieniem w postaci pocałunku, mniej niewinnego niż wcześniejsze. Takiego, że jeśli po nim nie była już stuprocentowo przekonana, że za nią szaleje, to nic nie byłoby w stanie tego zrobić... to znaczy, pewnie mógłby jej jeszcze bardziej pokazać, ale może nie na pierwszej randce. I nie w miejscu publicznym.
Podzielenie się z Bons radością było tak cudowne, jakby drugi raz dowiedział się, że przyjęli go do drużyny; nie myślał na razie zupełnie o tym, co będzie kiedyś, kiedy jego kariera - i czy w ogóle - nabierze tempa, a już na pewno nie o tym, jak by wyglądała ich relacja gdyby zmienił miejsce zamieszkania, bo zwyczajnie nie wybiegał myślami tak daleko w przyszłość, zgodnie ze swoim wcześniejszym postanowieniem że będzie się cieszył tym co ma tu i teraz. A miał w ramionach wspaniałą dziewczynę, o której nawet nie ośmieliłby się marzyć, że może odwzajemniać jego uczucia. Zabawne, że ona myślała tak samo, ale żadne z nich o tym nie wiedziało - Tak... na razie mam kontrakt na jeden sezon, ale plan jest taki żeby tam zostać, aż mnie zechcą w Narodowej. Mam nadzieję, że to ogarnę jakoś razem ze studiami, bo nie chciałbym ich przerywać, chociaż w sumie Hem daje radę i parę innych osób też, to myślę, że dam radę - dodał i nie mógł się nie zaśmiać na wzmiankę o popularności - No jak już zostanę najsławniejszym graczem, to będziemy musieli się przyzwoicie zachowywać, bo będą za mną latali fani i paparazzi - rzucił żartobliwie, bo prawdę powiedziawszy, to była dla niego jakaś zupełnie abstrakcyjna wizja, choć przecież gdyby jego marzenie się spełniło, to jednocześnie całkiem prawdopodobna. Potem zaś zamilkł, by pocałować ją jeszcze czułym gestem w opartą na jego ramieniu głowę i obejmował ją, skupiając się znów na tej wewnętrznej błogości i wypełniającemu go szczęściu. Jak to było możliwe, że nie musieli nic robić, tylko leżeli razem w ciszy, wsłuchując w szeleszczące lekko dookoła liście i inne dźwięki, które fundowało im otoczenie, w tym własne spokojne oddechy i gdyby mocniej się wsłuchać, też bijące głośno serca; jak to się działo, że milczenie w jej towarzystwie znaczyło więcej niż słowa skierowane do kogokolwiek, że zwykłe gładzenie jej po włosach było intymniejsze niż cała upojna noc w ramionach kogoś innego?
Powrót do góry Go down


Bonnie Webber
avatar

Student Hufflepuff
Rok Nauki : II
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 160 cm
C. szczególne : chrypka, lekki amerykański akcent, szare oczy, długie włosy sięgające do bioder często związywane
Galeony : 145
  Liczba postów : 536
https://www.czarodzieje.org/t18640-bonnie-webber#533264
https://www.czarodzieje.org/t18654-polka-pocztowa-bonnie#533553
https://www.czarodzieje.org/t18641-bonnie-webber#533263
4 - Wschodni brzeg jeziora - Page 14 QzgSDG8




Gracz




4 - Wschodni brzeg jeziora - Page 14 Empty


Pisanie4 - Wschodni brzeg jeziora - Page 14 Empty Re: Wschodni brzeg jeziora  4 - Wschodni brzeg jeziora - Page 14 EmptySob Cze 20 2020, 20:19;

Zasiał w niej tyle nadziei, że nie mogła jej w sobie powstrzymać. Ona zaś ewoluowała w potrzebę pokazania mu w jakikolwiek sposób tego, co do niego czuje. Przeliczyła się w swojej odwadze i przez to umknęła jej jego mimika, autentyczna reakcja na wszystkie jej słowa. Odpowiedź była zapełnieniem tej nadziei i nie zdziwiłaby się gdyby przypadkiem zemdlała z wrażenia - serce jej tłukło się mocno w piersi. Gorący oddech tuż przy twarzy skłonił ją do skrzyżowania z nim spojrzenia; dzięki niemu jakoś udało się pokonać zawstydzenie. Ten wzrok ją palił swoją intensywnością, wydawało się, że przez to próbuje coś jej powiedzieć a ona oczywiście nie wie co i jest w stanie tylko wpatrywać się z podobną gorliwością. Ciche zapewnienie przecięło tę bliskość, którą zaraz zmniejszył za co była mu wdzięczna. Rozchyliła usta, poddając się pocałunkowi różniącemu się od tych początkowych. Musnęła palcami kraniec jego polika, przysunęła twarz jeszcze bliżej, aby jeszcze wyraźniej poczuć jego wargi na swoich. Trochę obawiała się, że wyczuje w niej brak jakiegokolwiek doświadczenia w pocałunkach ale póki nie mówił o tym to starała się tym teraz nie przejmować. Odetchnęła wprost do jego ust, gdy pojawiła się potrzeba złapania haustu powietrza. Uśmiechnęła się leciutko, a jej oczy znów błyszczały. Gdy emocje z niej opadną to w końcu oswoi się ze spełnionym marzeniem i nie będzie podejrzewać teraźniejszości o zwykły sen. - W takim razie... chętnie przyjmę taki wyrok. - odpowiedziała z opóźnieniem, aby nie zamykać się jedynie we własnych myślach. Chwilę później rozwinął wypowiedź, a ona ochoczo słuchała, zapamiętywała te wszystkie detale bowiem sprawiały mu radość, a więc były godne zapisania w pamięci. - Skoro podpisali z tobą kontrakt to zdają sobie sprawę, że będziesz chciał pogodzić pracę ze studiami. Jestem pewna, że mają w zanadrzu jakiś układ, który będzie pasować i im i tobie. - wyraziła swoje zdanie, chcąc uczestniczyć w jego dumy i ekscytacji związanej z nową pracą. - Od kiedy zaczynasz? Będziesz tam wyjeżdżać przez świstokliki czy jak to ma wyglądać? - pytała, aby zorientować się w sytuacji ale też i okazać pełne zainteresowanie jego pasją. Odpowiedziała cichszym śmiechem na wzmiankę o paparazzi i fanach. - Sugerujesz, że teraz zachowujemy się nieprzyzwoicie? - dopytała i zerknęła na niego z nieśmiałą ciekawością. Oparła głowę bliżej jego mostka, a wolną dłonią zapięła znaleziony odpięty guzik w jego koszuli. - Cieszę się, że się dzisiaj spotkaliśmy. Zawsze jak się widzieliśmy to odpoczywałam tak psychicznie i długo nie wiedziałam dlaczego tak się dzieje. - mówiła, a hamak delikatnie poruszał się w lewo i w prawo, a ona ogrzewała się nim, gdy słońce powoli szło ku zachodowi. Z powodu bliskiej obecności jeziora tutaj robiło się zimniej znacznie szybciej niż wgłębi błoni, ale nie czuła tego jeszcze, tak mile i błogo rozgrzana. - A teraz przypomnij sobie co się działo w sowiarni. - zaśmiała się na to zamierzchłe spojrzenie, które w istocie wydarzyło się raptem... trzy miesiące temu? - Cieszę się, że tam poszłam i utknęła mi stopa w fałszywym schodku. - oznajmiła i oparła brodę o jego ramię, aby jeszcze trochę popatrzeć na jego twarz, rzęsy i usta. I to on jest w niej zakochany? Taki przystojny, rozpoznawalny Gryfon? Nie miała pojęcia czym sobie na to zasłużyła.
Powrót do góry Go down


Sponsored content

4 - Wschodni brzeg jeziora - Page 14 QzgSDG8








4 - Wschodni brzeg jeziora - Page 14 Empty


Pisanie4 - Wschodni brzeg jeziora - Page 14 Empty Re: Wschodni brzeg jeziora  4 - Wschodni brzeg jeziora - Page 14 Empty;

Powrót do góry Go down
 

Wschodni brzeg jeziora

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 14 z 21Strona 14 z 21 Previous  1 ... 8 ... 13, 14, 15 ... 17 ... 21  Next

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: 4 - Wschodni brzeg jeziora - Page 14 JHTDsR7 :: 
hogwart
 :: 
Okolice zamku
 :: 
jezioro
-