Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Inverness i okolice

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Strona 2 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5  Next
AutorWiadomość


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 4226
  Liczba postów : 11847
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
Inverness i okolice - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Inverness i okolice - Page 2 Empty


PisanieInverness i okolice - Page 2 Empty Inverness i okolice  Inverness i okolice - Page 2 EmptyWto 3 Lis 2020 - 18:49;

First topic message reminder :


Inverness i okolice


Inverness - miasto portowe i stolica szkockich Highlandów, a do tego najbardziej wysunięte na północ miasto Szkocji. Baza wypadowa nie tylko nad morze, ale również w góry, czy pobliskie jezioro Loch Ness, tak dobrze znane zarówno czarodziejom jak i mugolom.
Wśród wielu atrakcji turystycznych, znajdziecie tam między innymi zrekonstruowany zamek Szekspirowaskiego Makbeta.


______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees
Powrót do góry Go down

AutorWiadomość


Felinus Faolán Lowell
Felinus Faolán Lowell

Nauczyciel
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1973
  Liczba postów : 7412
https://www.czarodzieje.org/t18786-felinus-faolan-lowell#539099
https://www.czarodzieje.org/t18807-felinus-faolan-lowell#539739
https://www.czarodzieje.org/t18796-felinus-faolan-lowell
https://www.czarodzieje.org/t18814-felinus-faolan-lowell-dzienni
Inverness i okolice - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Inverness i okolice - Page 2 Empty


PisanieInverness i okolice - Page 2 Empty Re: Inverness i okolice  Inverness i okolice - Page 2 EmptyPią 25 Gru 2020 - 21:59;

Nie rozumiał niczego - do czasu, oczywiście. Na początku jednak zastanawiał się, czy wszystkie te rzeczy mają rację bytu, jakoby w widocznym pytaniu cisnącym się na usta. Czasami je otwierał, ale kończył tak samo, jak zazwyczaj kończył - nic nie opuszczało jego strun głosowych, mimo posiadanej takiej możliwości. Nie bez powodu; nie wiedział, co powiedzieć, a Solbergowi ufał na tyle, iż nie bał się potencjalnych demonów przeszłości. Czy też demonów, jakimi są ludzie. Każdy z nich posiada własne wspomnienia, do których jednak wpuszcza tylko i wyłącznie garstkę, a Felinus chciał wierzyć, że wszystko będzie dobrze. Niestety, wszystko wskazywało na to, że część rzeczy, mimo próby naprawy, tak naprawdę jest zepsuta, nadgniła, a w związku z czym... wpływa na kolejne fundamenty ich życia. I o ile chłopak starał się naprawdę jakoś zażegnać ten nieprzyjemny rozdział z ojczymem, nie miał pewności wobec tego, czy przypadkiem ten się nie odezwie. I nie wprowadzi z powrotem chaosu, przed którym to starał się uciec, szukając oazy spokoju. Niestety - zgniła podstawa oznacza poniekąd brak stabilności reszty konstrukcji, co objawiało się w ich życiu dość mocno. I chociaż ukrywali to przed innymi, przed sobą powoli tak naprawdę odkrywali te pewne namiastki własnego życia, z których to chcieliby zrezygnować, ale nie mogą, koniec końców, wpłynąć na przeszłość, która pozostaje nierozłącznym elementem każdego człowieka.
Niezależnie od tego, czy jest pozytywna, czy jednak negatywna - istnieje. I mimo chęci zmian, mimo chęci wprowadzenia jakichkolwiek poprawek... nie zawsze jest to możliwe. Przynajmniej tego był świadom Puchon, który powoli przechodził poprzez kolejne odmęty, jakoby próbując tym samym nie wykonać jakiegoś błędnego kroku.
Student chciał mieć pewność, że nic im się nie stanie. Wierzył w Maxa, ale nie wierzył we w własne odmęty szczęścia, które z czasem potrafiły mu pokazać, że nie ma sensu liczyć na cokolwiek dobrego. Wolał mieć cokolwiek, co mogłoby ich potencjalnie obronić, a wierzył w to, iż hologram zwierzęcia będzie w stanie na tyle dobrze odstraszyć potencjalnego napastnika, iż nie będzie trzeba uciekać się do czarów, które zdradziłyby ich prawdziwą tożsamość. Dlatego niezbyt chętnie przytaknął na słowa, tym samym podchodząc do wnętrza opustoszałego budynku, który nie zachęcał na żaden ze sposobów. Gdyby jednak nie miał wyboru, ten byłby lepszy, aniżeli marznięcie na zewnątrz, gdzie świst wiatru od czasu do czasu starał się wywołać gęsią skórkę. Nie wiedział nic o prawdziwych pobudkach wobec niechęci używania tutaj magii, aczkolwiek uszanował, koniec końców, zdanie Maximiliana. Nie chciał nie spełnić jego potencjalnej woli, a też, ufał mu mocno.
Sam Felinus nie wiedział, co powiedzieć na ten temat. Przejście przez rozjebane pomieszczenia, które to ewidentnie wyglądały na zaniedbane, zapach przedostający się do jego nozdrzy, a także... proste pytania, ciągnące się poprzez umysł, nie pozwalały mu do końca podejść do tego na spokojnie. Chcąc poniekąd zrozumieć, musiał pierwsze otworzyć swój umysł. Tak samo, jak to było przy Cassianie - wiedział, że nadmierna chęć ucieczki od własnych emocji, może spowodować nienaturalne podejście do sytuacji, dlatego nie bez powodu zelżał własne łańcuchy, chcąc tym samym sprawdzić i spokojnie wybadać, do którego stopnia powinien tak naprawdę się ograniczać, by nie przyczynić się do jakichś większych problemów w postaci nadmiernej ekspresji własnych uczuć. Zależało mu na tym, by Max czuł się lepiej, ale też, nie chciał wywoływać w nim żadnych zbędnych, negatywnych uczuć. A obecnie czuł się tak, jakby rzeka, do której wszedł, a która to zaczęła muskać chłodem jego kostki, zdawała się przybierać tym samym na sile. Spuszczenie wzroku spotęgowało ten stan - Ślizgon niespecjalnie się z tym krył, kiedy te pytania, być może nieodpowiednie, opuściły jego usta, kiedy to sam Lowell też spuścił poniekąd wzrok, nie wiedząc, jak ma odpowiednio zareagować. Nie, tutaj nie ma idealnego balansu, złotego środka. I wiedział o tym doskonale - dlaczego zatem starał się znaleźć najlepsze dostosowanie samego siebie do tego wszystkiego?
Wsłuchując się w słowa wydobywające się spomiędzy warg Maximiliana, sam oparł się dłońmi o blat, upewniwszy się, że nic na nim nie leży. Strzepał kępkę kurzu, by tym samym, w otaczającym ich półmroku, mieć absolutną pewność, że nie napotka na jakąkolwiek potencjalną niespodziankę. Oparł się także częściowo własnymi nogami, zastanawiając się nad tym, co powinien zrobić. Wiedział, że to nie jest zbyt łatwy temat. Dla żadnego z nich to nie był zbyt łatwy temat, o czym wiedzieli doskonale. Lowell pamiętał wyjątkowo dobrze moment, w którym wyżalił się z własnych problemów, jednak jego przypadek polegał głównie na tym, iż reagował po prostu emocjonalnie. Tłamszenie w sobie tego wszystkiego powodowało wydobycie z głębi własnej duszy pewnych słabości, których nie mógł tak naprawdę powstrzymać, a próba zrozumienia Solberga, mimo że posiadająca odpowiednie podwaliny... była pewnego rodzaju szokiem. Czuł ten cholerny żal, czuł współczucie wobec Maximiliana, które starał się przerodzić w zrozumienie. I rozumiał go, choć za każdym razem czuł cholerny ścisk w gardle i klatce piersiowej.
To nie będzie spokojna noc.
Przykro mi... — powiedział, wykonując jeden krok do przodu w stronę przyjaciela i spuszczając głowę, chociaż nie wiedział, czy jest to prawidłowa reakcja, kiedy podniósł po krótkiej chwili własne spojrzenie czekoladowych oczu, starając się zlustrować sylwetkę Maximiliana. Jego głos podczas dzielenia się własną przeszłością zdawał się być inny, jakoby próbujący tym samym zachować należyte resztki spokoju. Sam Lowell nie wiedział, co ma tak naprawdę zrobić - czuł cholerną bezsilność przedzierającą się przez jego tkanki, zakażającą poniekąd. Jego oddech stał się płytszy tym samym, kiedy to tłumił w sobie wszystko, a większe chmary białych kłębków dymu stawały się mniejsze, jakoby niespecjalnie zbite w jedną całość. Sam nie wiedział, co ma zrobić. Jak ma pomóc. Nieświadomie wilk ten przejął bardziej jego stan, udowadniając, co tak naprawdę czuje chłopak; uszy były postawione na dół, natomiast ogon mimowolnie chował się między łapami, aczkolwiek bez jakiegokolwiek wyszczerzania kłów. Łeb odwracał, jakoby tym samym udowadniając, że ma pokojowe zamiary i nie zamierza w jakikolwiek sposób wchodzić w konflikt. Nawet tego nie zauważył - nie zauważył, jak wilk perfekcyjnie naśladuje jego obecne zachowanie, kiedy to ciche westchnięcie wydobyło się z jego ust. — Czemu dzisiaj...? — zapytał się jeszcze, nie wiedząc, czy powinien tak naprawdę czegokolwiek dociekać. Nie wiedział, czy może - nie bez powodu poruszał się ostrożnie po niestabilnym gruncie, zastanawiając się nad przyczyną. Czyżby to było powiązane z jakimś wydarzeniem? A może po prostu Max postawił wszystkie karty i tym samym postanowił wykorzystać okazję? Sam nie wiedział, kiedy to spojrzenie ciemnych tęczówek wylądowało na jego twarzy z widocznymi pytaniami, aczkolwiek niespecjalnie uformowanymi poprzez słowa. Ściśnięcie ust pomagało mu powstrzymać potencjalną możliwość skrzywdzenia.
Powrót do góry Go down


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 4226
  Liczba postów : 11847
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
Inverness i okolice - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Inverness i okolice - Page 2 Empty


PisanieInverness i okolice - Page 2 Empty Re: Inverness i okolice  Inverness i okolice - Page 2 EmptyPią 25 Gru 2020 - 22:51;

Zabranie ze sobą puchona było decyzją bardzo ciężką. Max jednak postanowił nagiąć swoje zasady, a wiedział, że jeżeli ktoś może go zrozumieć, to właśnie Lowell. Obydwoje mieli za sobą dość nieciekawą historię i skomplikowaną historię rodzinną. Żaden z nich nie dorastał w przepychu i nadmiernej miłości, a na dodatek każde z nich padło ofiarą cudzego uzależnienia, więc siłą rzeczy w jakimś stopniu potrafili zrozumieć, co może odczuwać to drugie.
Sam nie miał pewności, czy mogą czuć się bezpieczni. Nigdy nie miał, gdy szedł w to miejsce i jak zawsze i tym razem bardziej martwił się o bezpieczeństwo kumpla. Max w końcu był tam u siebie i wiele pałętających się po okolicy ludzi go znało. Potrafił z nimi rozmawiać i wiedział, na jakie ruchy zwracać uwagę. Felek wchodził na nieznany teren zupełnie w ciemno. Wymuszono na nim, by zaufał kompletnie w sytuacji, w której znalazł się poniekąd nie z własnej woli. Dlatego też ślizgon nie skomentował kroczącego obok nich po cienkiej warstwie śniegu wilka. Domyślał się, że z każdym krokiem może rosnąć ilość pytań w Felkowej głowie, a on potrzebował chwili, by odpowiedzieć choćby na jedno.
W końcu jednak przyszła ta chwila i Max zaczął mówić. Słaby uśmiech, który początkowo wymusił bardzo szybko zniknął zastąpiony szczerym wstydem, a głos zmienił się w efekcie próby zachowania spokoju. Ślizgon czuł ogromną gulę w gardle i nie bez powodu odwrócił się od przyjaciela.
Pokręcił głowę na pierwsze słowa, które wypadły z ust puchona, gdy Max zrobił przerwę. Nie chciał żeby było mu przykro. Nie oczekiwał wsparcia, czy żalu.
- Niepotrzebnie. Nie zmienisz przeszłości. - Powiedział sucho, choć sam czasem żałował, że nie jest to możliwe. Wiele razy wyobrażał sobie, jakie życie musiałoby być łatwiejsze, gdyby po prostu wyszedł z innej matki. Nie miał jednak na to wpływu i tym bardziej nie posiadał daru zmiany tych wydarzeń, więc musiał się po prostu z nimi pogodzić. Poczuł jak wilk ociera się o jego nogę i drgnął lekko nie spodziewając się tego gestu.
Obok pojemniczków z jedzeniem wylądował termos z napojem, a następnie dwa nowe koce, między które włożył kilka paczek ze świeżymi strzykawkami. Słyszał pytanie Felka, a skrzypiąca podłoga zdradziła ruch puchona. Mimo tego, Max dał sobie chwilę nim odpowiedział.
-Są święta. - Powiedział w końcu odwracając się do niego i wskazując na to, co właśnie zostawił na blacie. -Przychodzę tu co roku mimo, że ona już nie żyje. Nie mieszkała tutaj sama. - Wyjaśnił krótko mając nadzieję, że tyle puchonowi wystarczy. Za życia Frei ślizgon opiekował się nią na miarę możliwości i zawsze zostawiał trochę jedzenia i innych rzeczy, by pomóc jej przeżyć chociaż jeden dzień więcej. Wiedział, że nie będzie w stanie uchronić jej od śmierci, ale mimo wszystko była jego rodzicielką i nie wyobrażał sobie tak po prostu jej zostawić.


______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees
Powrót do góry Go down


Felinus Faolán Lowell
Felinus Faolán Lowell

Nauczyciel
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1973
  Liczba postów : 7412
https://www.czarodzieje.org/t18786-felinus-faolan-lowell#539099
https://www.czarodzieje.org/t18807-felinus-faolan-lowell#539739
https://www.czarodzieje.org/t18796-felinus-faolan-lowell
https://www.czarodzieje.org/t18814-felinus-faolan-lowell-dzienni
Inverness i okolice - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Inverness i okolice - Page 2 Empty


PisanieInverness i okolice - Page 2 Empty Re: Inverness i okolice  Inverness i okolice - Page 2 EmptyPią 25 Gru 2020 - 23:22;

Podejrzewał, że pewne struktury tkanek Ślizgona nakazywały mu poniekąd się wycofać z tego niezbyt radosnego planu - nie bez powodu. Sam miał pewne problemy w związku z tym, iż poprosił Maximiliana o pomoc w przypadku pójścia na wieś, ale i tak czy siak miał dziwne przeczucie, że powinien zrobić to poniekąd samemu. Samemu skonfrontować się z własną przeszłością, samemu udać się we własną stronę by tym samym móc, bez narażania najbliższej mu obecnie osoby, zakończyć to, co go trapiło od dłuższego czasu. Święta wydawać by się mogły jednym z najlepszych okresów tego wydarzenia - kiedy nikt ich nie kontrolował, mógłby tak naprawdę udać się i tym samym odpocząć w razie konieczności. Niemniej jednak Felinus nadal się powstrzymywał przed ostateczną decyzją, w związku z czym nie bez powodu był poniekąd dumny z tego, iż Max miał odwagę pokazać mu pewną historię, z której może nie był szczęśliwy, ale dzięki której znajduje się tam, gdzie się znajduje. Nikt ich nie prosił o męczenie się na tym porąbanym świecie, ale też, skoro zostali spłodzeni, skoro zostali urodzeni, to jednak mają coś do zrobienia. Mają do wypełnienia jakąś misję, dzięki której może będą w stanie spowodować, że w sercu innych zawita coś więcej, niż tylko melancholia. Student naprawdę na to liczył. Nie chciał wierzyć, że jego życie jest pozbawione sensu tylko i wyłącznie z tego nikłego powodu, iż ojciec spierdolił od obowiązków opieki nad własnym synem, a ojczym podnosił na niego rękę. I chociaż demonów przeszłości nie mógł się wyzbyć, tak naprawdę z czasem mogli starać się je oswoić. Mogli starać się nad nimi zapanować, by nie zżerały większego plonu, przystosowując się do otaczającej ich rzeczywistości.
Chciał, by ich życie miało lepsze podwaliny, ale, koniec końców, nie mieli innego wyboru - mogą albo żyć w tym samym gównie i narzekać na samych siebie, albo wyrwać się z łańcuchów zawiązanych na ich kończynach przez przeszłość, by spojrzeć z większą dozą nadziei wobec własnego losu. Lowell chciał tę drugą opcję - chciał się ustabilizować, chciał poniekąd przyszłość z lepiej padającym światłem, ze światłem ciepłym, pełnym nadziei na lepsze jutro. Uczucie beznadziejności, tak charakterystyczne dla niego w tamtym roku, przeszło w siłę, która to była w stanie bronić nie tylko najbliższych, ale także jego. Wiele się w nim zmieniło, wiele się w nim nadal zmienia.
Zauważał jednocześnie od czasu do czasu mimikę Maximiliana, polegającą przede wszystkim na tym, że chłopak po prostu się wstydził tego wszystkiego. I o ile był w stanie przemilczeć tę kwestię, o tyle jednak nie bez powodu zwracał tym samym na niego większą uwagę, jakoby chcąc wyłapać coś więcej, niemniej jednak... bez żadnych spekulacji. Mimo starań, pewne rzeczy pozostawały poza zasięgiem jego wyciągniętej do przodu dłoni.
To prawda, nie zmienię przeszłości. — powiedziawszy, spojrzał w podłogę, kiedy to skrzypnięcie podłogi przedostało się do jego uszu. To prawda, przeszłości nie zmieni. Niezależnie od tego, jak mocno by tego chciał, pewne rzeczy nie mogły stać się rzeczywistością. Sam dość często rozmyślał na ten temat, ale właśnie gdyby nie te cholerne karty lat poprzednich, zapewne by go tutaj nie było. — Co nie zmienia faktu, że... — wziął cięższy wdech, zastanawiając się nad tym, jak uformować te słowa. Nie chciał, by zabrzmiały one w jakiś sposób pretensjonalnie, dlatego jego głos był łagodniejszy, choć nadal stanowczy, poniekąd tajemniczy. Połączenie to dawało dość dziwną mieszankę, której skuteczności jednak odmówić nie mógł. — ...że, pomimo dzieciństwa, jakie posiadamy, jakie to nas dołuje, a przede wszystkim, jakie to nas wykształciło na takich ludzi poniekąd, powinniśmy przeżyć tak własne życie, by niczego nie żałować. Przeszłości nie zmienimy, ale mamy wpływ na to, co się wydarzy. Przynajmniej pod względem tego, kim zechcemy się stać. — nie wiedział, czy ta mowa motywacyjna będzie miała jakikolwiek sens... ale on nie chciał motywować. Poniekąd dzielił się własnymi spostrzeżeniami, które to zdołał zobaczyć w ciągu ostatniego miesiąca. Mimo wydarzeń, które to miały miejsce, mimo utraty ręki przez Boyda, mimo wszystko... — Życie może nam pluć w twarz, nie dawać najlepszych podwalin, ale też, nie mamy powodu do wstydu. Możemy mieć natomiast powód do dumy, że jesteśmy w stanie trzymać się po tym wszystkim i brnąć do przodu. — wziął głębszy wdech, jakoby kończąc tym samym te słowa, które począł nacechować poniekąd nazbyt emocjonalnie, na co potrząsnął własną głową, by tym samym zrzucić z siebie to wszystko. Jego słowa były w tym wszystkim szczerze. Może startu najlepszego nie mieli, ale życie ich uhartowało, a do tego wychodzili w jakiś sposób na prostą. I z tego powinni być szczęśliwi. Zawsze mogli skończyć pod jakąś meliną, zdechnąć z głodu, a także z innych rzeczy. Gdyby nie wytrwałość we własnym zakresie, kto wie, czy wychowanek Hufflepuffu jeszcze w ogóle by żył i funkcjonował, zamiast do gryźć piach pięć metrów pod ziemią. Coś ich trzymało przy życiu - i nie zamierzał z tego tak łatwo rezygnować. Miał nadzieję, że w podobnym postanowieniu przetrwa także Solberg, którego to chciał przytulić, ale nie wiedział, czy ten tego wymaga.
Lowell sam zaczął dopiero teraz zauważać, że ten pozostawia pewnego rodzaju prowiant. Jakoby w podziękowaniu? A może w chęci po prostu pomocy, jako że każdy jest człowiekiem - może zagubionym, aczkolwiek posiadającym ludzkie emocje? Sam nie wiedział.
Rozumiem. — kiwnąwszy głową, czuł współczucie, którego starał się tym samym nie okazywać, gdy cofnął się o dwa kroki, opierając się tym samym swoimi czterema literami o blat. Na wiele rzeczy mogli tak naprawdę wpływać, ale też, niektóre pozostawały poza ich zasięgiem dłoni. Rozumiał przyczyny, dla których Max postanowił podzielić się w pewien sposób czymś czystym. Dwa koce, jedzenie, termos z napojem, strzykawki. Byleby zapewnić przybywającym jakiekolwiek bezpieczeństwo i tym samym pozwolić im na to, by przetrwali chociażby ten kolejny dzień. Nie bez powodu obserwował to wszystko z widoczną dozą ciekawości, ale także i pewnego przyćmienia, kiedy to atmosfera, dość ciężka zresztą, przedostawała się przez tkanki i powodowała swoistą reakcję w postaci wielu negatywnych emocji kłębiących się pod czaszką, które to jednak ukrywał.
Powrót do góry Go down


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 4226
  Liczba postów : 11847
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
Inverness i okolice - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Inverness i okolice - Page 2 Empty


PisanieInverness i okolice - Page 2 Empty Re: Inverness i okolice  Inverness i okolice - Page 2 EmptySob 26 Gru 2020 - 0:28;

Wciąż pamiętał, że obiecał Felkowi wybrać się z nim na wieś. Wręcz sam nalegał, by puchon nie udawał się tam sam, przez co Max zdecydowanie byłby spokojniejszy. Domyślał się jednak, że tak jak dzisiejsza wyprawa w to miejsce, tak samo plany Lowella mogły nie być dla niego czymś łatwym i przyjemnym. Dlatego też nie nalegał i nie wypytywał, czekając na jakikolwiek sygnał od przyjaciela.
Sam również chciał lepszego życia dla nich obydwu. Pragnął zostawić wszystko co złe za nimi i rozpocząć jakiś nowy, lepszy rozdział dążący do samorozwoju i osiągnięcia jakiegoś sukcesu. Felek zdecydowanie lepiej radził sobie na tej drodze. Co prawda ślizgon nie znał go wcześniej, ale zmiana jaka zaszła w nim od zeszłego roku była naprawdę ogromna i zauważalna. Puchon z każdą chwilą otwierał się coraz bardziej i przede wszystkim zaczynał ufać, co kiedyś wydawało się Maxowi nie do pomyślenia.
Czekał na cokolwiek ze strony Felka, nie będąc pewnym, czy chce znać jego zdanie. Nerwy i wstyd zdawały się przyćmiewać wszystko inne. Dlatego też Max przyjął bardziej zamkniętą postawę. Wzrok błądził za dłonią, w której trzymał papierosa, a ciało skierowane było lekko w stronę okna. Wyglądał jakby chciał stamtąd uciec i tak właśnie się w tej chwili czuł.
Słuchał uważnie monologu przyjaciela, po części się z nim zgadzając. Oczywiście, że nie mogli pozwolić, by przeszłość zdefiniowała ich życie. Dostali możliwość wyboru i mogli z niej do woli korzystać. Problem był tylko taki, że puchonowi zdawało się to wychodzić dużo lepiej. Solberg wciąż błądził, nie wiedząc jaką ścieżkę tak naprawdę powinien i chciałby obrać. Nie widział swojej przyszłości, więc nie wiedział, jak powinien o nią zadbać.
-Próbuję. - Powiedział, a głos mu się dziwnie załamał. Ponownie uniósł wolną rękę ku amuletowi, przypominając sobie to, co działo się po jego powrocie z Hogsmeade. Zgodnie z tym, co powiedział Beatrice, wciąż próbował brnąć jakoś dalej i nie poddawać się, choć miał na to już wiele okazji i zdecydowanie zbyt wielką ochotę. A mimo tego wszystkiego, jakimś cudem wciąż wstawał codziennie z łóżka i oddawał się pustej egzystencji w szkolnych murach, byle tylko kompletnie nie spisać się na straty.
-Nie chciałem Cię tu brać, ale... - Zawahał się, czy aby na pewno powinien brnąć dalej w tę rozmowę. Miał wrażenie, że wystarczająco już powiedział i pokazał. -Nigdy jeszcze nie wróciłem po świętach czysty. - Skończył ostatecznie, wciąż usilnie unikając spotkania czekoladowych tęczówek Felka. Nigdy wcześniej nie przyznał się tak do swoich słabości i czuł się teraz wyjątkowo nagi i bezbronny. Miał tylko nadzieję, że puchon nie zmieni teraz o nim zdania i nie postanowi zostawić go z tym wszystkim samego, bo zapewne nie dałby rady. Było to dużo, jak na jeden wieczór i Max czuł, że powoli opada z sił.

______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees
Powrót do góry Go down


Felinus Faolán Lowell
Felinus Faolán Lowell

Nauczyciel
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1973
  Liczba postów : 7412
https://www.czarodzieje.org/t18786-felinus-faolan-lowell#539099
https://www.czarodzieje.org/t18807-felinus-faolan-lowell#539739
https://www.czarodzieje.org/t18796-felinus-faolan-lowell
https://www.czarodzieje.org/t18814-felinus-faolan-lowell-dzienni
Inverness i okolice - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Inverness i okolice - Page 2 Empty


PisanieInverness i okolice - Page 2 Empty Re: Inverness i okolice  Inverness i okolice - Page 2 EmptySob 26 Gru 2020 - 1:57;

Na chwilę obecną wolał uniknąć tematu powiązanego z jego przeszłością - nie zamierzał tak naprawdę dokładać sobie samemu ciężaru powiązanego z tym wszystkim, co ich spotyka. Dodatkowe starcie z ojczymem mogłoby zadziałać negatywnie na resztę spędzonego czasu, a poza tym... Felinus, mimo wystosowanej w stronę przyjaciela prośby, miał ochotę iść samemu i tym samym stawić czoła własnej przeszłości w dość indywidualny sposób. Nie potrafił tego jednak zrobić - dziwne przywiązanie, może nie do końca łańcuchami, a prędzej obietnicą, zabraniało mu wręcz podjęcia się tego radykalnego kroku. I o ile na razie nie chciał tam iść, o tyle jednak... chciał iść tam z Maximilianem. By ten mógł zachować spokój ducha, lecz także by mieć po prostu wsparcie bliskiej osoby, jeżeli coś byłoby rzeczywiście na rzeczy i uniemożliwiało racjonalne podejście do tematu powiązanego z dawnym rozdziałem z życia Lowella. Był wdzięczny kumplowi za to, że ten wyraził tym samym chęć pomocy. Był wdzięczny mu za wszystko - nie tylko za to, zresztą. Gdyby nie znajomość z nim, być może nie zdołałby się aż tak poprawić. Być może wylądowałby w szpitalu, przeciążając swój własny organizm w dość charakterystyczny sposób. Może by go tutaj nie było, a zamiast tego... zajmowałby się czymś innym. Pewne rzeczy ich połączyły, czemu wychowanek Hufflepuffu nie mógł zaprzeczyć; cieszył się, że go spotkał.
Podejrzewał mimo wszystko i wbrew wszystkiemu, że temat przyszłości nie jest wcale taki łatwy dla Solberga, który to jednak wyróżnia się młodszym wiekiem. Kiedy jeden z nich będzie kończył edukację podstawową, drugi z nich zakończy studia. W tym samym wieku pojawią sie liczne zmiany w ich działaniach, liczne zmiany w ich życiu, iż sami nie będą mogli poniekąd w to uwierzyć. Cztery lata zakreślające pewnego rodzaju granicę, która wraz z czasem odchodziła w zapomnienie, zdawały się na przestrzeni kolejnych wydarzeń nie mieć wcale znaczenia. Każdy z nich doświadczył ciężkiego życia i każdy z nich zasługiwał tym samym poniekąd na spokój - a przynajmniej na spokój od czasów przeszłych, które stawały się demonami czekającymi na odpowiedni moment do ataku. Do zaciśnięcia własnych pazurów na szyi, do pozostawienia tym samym charakterystycznych śladów, początkowo niemożliwych do zbycia. Dopiero z czasem możliwych do zaleczenia. Lowell był świadom tego, iż to, że jemu się układa, nie oznacza wcale potwierdzenia faktu, że w przypadku Solberga jest tak samo. Chciałby, by tak było, ale życie chyba wtedy zdawałoby się stwarzać wrażenie zbyt prostego i zbyt... nieskomplikowanego.
Masz mnie, masz Lucasa, masz Julkę, masz wiele osób, które chcą ci pomóc. — powiedziawszy, trochę mu się głos też załamał, bo nie wiedział, jak mu przekazać, że nie jest w tym wszystkim sam i sięgnięcie po pomoc wcale nie jest oznaką słabości. Sam kiedyś by tak powiedział. Sam częściowo w ten sposób uważał, ale doświadczenie pokazywało mu, że tak naprawdę lepiej jest poprosić o poradę. O dłoń. O coś w rodzaju podparcia, o kogoś, kto będzie tym podparcie. — Wiesz, że ja też, tylko muszę wiedzieć, w czym konkretnie. Po prostu nie uważaj, że pytanie o jakąkolwiek formę wsparcia jest czymś złym... Naprawdę mi na tobie zależy. Na tym, byś nie zatracał się w gównie, które postanowiło na ciebie spłynąć. Widzę, że mimo próby utrzymania tego wszystkiego w jednej całości, koniec końców...wszystko upada. Chciał mu pomóc. Chciał mu cholernie pomóc odnaleźć się w tym cholernym, nadchodzącym życiu w postaci dorosłych problemów, które na początku potrafią przytłoczyć, ale z czasem człowiek zdaje sobie sprawę z tego, co jest najważniejsze, na co zwracać kwestię, jakiego zawodu powinien się podjąć. Gdyby tylko Max popytał w tej kwestii, Lowell starałby się zrobić wszystko, by tym samym udzielić porady i spróbować nakierować tok myślenia Ślizgona na tę lepszą, bardziej pozytywną stronę. Nie wiedział o tym, że tak naprawdę chłopak nie ma żadnych planów i ostatecznie musi się męczyć z pewnego rodzaju bezsilnością względem tego tematu. Pomógłby znaleźć pracę, pomógłby poprzez znajomości, doprowadziłby wszystko do zapięcia na ostatni guzik, byleby ten miał jak najlepszy start - przynajmniej na początku swojego dorosłego, studenckiego życia.
Wbrew pozorom, nawet w przypadku zagubienia przez Maximiliana, Felinus przyjąłby go pod własne skrzydła, do własnego domu. Nie miałby tak naprawdę nic przeciwko takiemu układowi - był w stanie poświęcić się, chociaż dla niego nie sprawiałoby to żadnego problemu. Nie patrzyłby w jego stronę z koniecznością znalezienia sobie jakiegoś twórczego zajęcia. Nie patrzyłby w jego stronę z pogardą bijącą z źrenic, bo takiej pogardy po prostu by nie poczuł. Naprawdę zależało mu na szczęściu młodszego, na tym, by ten znalazł to, co chce robić w życiu, ale też, bez jasnych próśb nie miał prawa wiedzieć, co trapi jego duszę i przyczynia się do mniejszej klarowności ludzkiego umysłu.
Hm? — mruknął w jego stronę, opierając się tym samym o blat stołu, jakoby zauważając w sylwetce przyjaciela nagminne ustawienie wprost w stronę okna. Zastanawiało go to, ale też, nie posiadał żadnych możliwości odczytania umysłu kumpla, a nawet gdyby to zrobił... poczułby się okropnie źle. Nie chciał wymuszać na nim wyjawniania tajemnic z własnego życia, aczkolwiek nie bez powodu jego mięśnie mimowolnie się spięły, gdy to przypomniał sobie o tym, jak spotkał Solberga w stanie głodu. Zacisnął równie w sposób niekontrolowany powieki, biorąc ciut głębszy wdech - biała chmurka ponownie powstała, zdobiąc tym samym otoczenie na dość krótki moment. Narkotyki to jest nadal dość ciężki temat dla Felinusa - ufał w tej kwestii Maximilianowi, nie kontrolując już jego stanu, aczkolwiek troska zawsze się pojawiała w jego czekoladowych tęczówkach. Uśmiech miał słaby, poniekąd widoczny, aczkolwiek przepełniony nie tyle zrezygnowaniem i niedowierzaniem, co prędzej troską wynikającą z tego, kogo tak naprawdę dla niego wychowanek Slytherinu znaczył. — Zamierzasz przerwać tę tradycję? — zapytał się, spoglądając tym samym spokojnie w jego stronę. Głos nie brzmiał oskarżycielsko, a prędzej przepełniony był pewnego rodzaju zaintrygowaniem. Wykazanie chęci zmiany w tym przypadku mogłoby być tak naprawdę pierwszym krokiem do realnego sukcesu, ale też, Max posiada własną wolę. Nieprzymuszoną. Jeżeli będzie chciał, to prędzej czy później weźmie to świństwo - jeżeli jednak wytrwa względem niechęci, być może otworzy to furtkę do podjęcia się kolejnych, lepszych kroków pod tym względem.
Wierzył w to, że ten wybierze prawidłową ścieżkę.
Powrót do góry Go down


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 4226
  Liczba postów : 11847
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
Inverness i okolice - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Inverness i okolice - Page 2 Empty


PisanieInverness i okolice - Page 2 Empty Re: Inverness i okolice  Inverness i okolice - Page 2 EmptyNie 27 Gru 2020 - 2:15;

Wiedział, że spojrzenie twarzą w twarz swoim demonom nie było łatwe, dlatego mimo, że nie wyobrażał sobie puścić Felka samego na farmę, dał mu wybór, a puchon korzystając z niego pozwolił Solbergowi wybrać się tam z nim. Po tym, co się stało z Boydem, ślizgon jeszcze bardziej martwił się o bliskich i bez względu na to, czy miało to sens czy też było tylko jego urojeniem, obwiniał się za wiele nieszczęść, które spotkały jego i Felka podczas wspólnych wypraw. Dlatego też chciał jakkolwiek się zrewanżować, pomóc, zrobić tak naprawdę cokolwiek, by uspokoić swoje krzyczące z rozpaczy sumienie i do tego pomóc przyjacielowi, gdyby ten okazał się tego potrzebować.
-Mam... - Powtórzył cicho, jakby próbując odnaleźć znaczenie wypowiedzianych przez Felka słów. Niby zdawał sobie przecież sprawę, że ma ludzi, na których może liczyć, co ostatnie tygodnie pokazały mu naprawdę dobitnie, z drugiej jednak strony zawsze był pozostawiony sobie i zdążył się już do tego przyzwyczaić, a teraz gdy miał szansę i przede wszystkim ludzi wokół siebie, którym w jakimś stopniu na nim zależało, nie potrafił tego zmienić. Do tego nie chciał dokładać im jeszcze więcej problemów, jakie i tak już przez niego powstawały. Wolał po prostu sam jakoś to wszystko ogarniać i może powoli i ciężko, ale próbować brnąć do przodu nie ciągnąc innych w swoje bagno. -Wiem.. Ale to nie jest takie proste. - Skleił w końcu jakieś zdanie, co w tej chwili zakrawało o sukces na skalę światową. Nie potrafił tak do końca wyrzucić z siebie wszystkiego. Wybuch, który miał miejsce w gabinecie Dear wciąż napawał go wstydem i nie chciał, by Felek usłyszał podobne słowa. Wiedział, że przyjaciel nie zostawi tego bez jakiejkolwiek reakcji, a i tak miał już zbyt wiele zmartwień, które powodowało pojawienie się w jego życiu młodego ślizgona. Nie chciał, by Lowell musiał cokolwiek dla niego poświęcać, czy zmieniać. Przeżył już wystarczająco i nie bez powodu Max starał się pomóc studentowi. Widząc, jak ten się zmienia, Solberg sam się cieszył i niesamowicie martwił, gdy tylko podobne wydarzenia, jak zajście na Nokturnie miały miejsce w życiu jego przyjaciela.
Przyszłość naprawdę nie miała dla Maxa nigdy znaczenia, bo rzadko kiedy spodziewał się, że jej tak naprawdę dożyje. Co prawda wiedział, w jakiej dziedzinie czuje się najlepiej, ale czuł pewną obawę przed podjęciem tej ścieżki kariery. Nie sądził, by ktokolwiek mógł mu pomóc podjąć akurat tę decyzję.
Cholernie ciężko było mu zebrać się, by powiedzieć kolejne słowa. Co prawda Felek bardzo dobrze wiedział o jego problemie, ale nie zdawał sobie sprawy, jak głęboko to w nim siedzi. Max nie przyznał się też przyjacielowi, że tak naprawdę to nie do końca zrezygnował z używek, bo kilkukrotnie popalał zielsko, nie wspominając już o eliksirze otwartych zmysłów, który wlała mu do gardła Arleigh. Po tym, co się stało Boydowi, Solberg ponownie zaczął czuć ogromną chęć wzięcia. Co prawda topił te ciągoty w alkoholu, ale nie pomagało to aż tak dobrze. Toczył codzienną walkę z samym sobą, a dziś miał do podjęcia jeszcze jedną ważną decyzję.
Stojąc plecami do blatu i wciąż patrząc w okno, za którym zniknął wypalony papieros, wsunął jedną dłoń pod rozwalony i lekko nadgniły blat. Szybko wymacał odpowiednie miejsce i wyjął z niego malutką torebkę z białym proszkiem. Jego wierna kryjówka, która zawsze była tutaj, by wspomóc go w ciężkich chwilach i przynieść błogie zapomnienie. Chociażby na moment.
Zaczął obracać torebkę w palcach, a jego zielone tęczówki patrzyły na lekko przesypującą się zawartość próbując odczytać z niej, co robić. Cholernie go kusiło, nawet jeżeli miał to być ostatni raz. Chciał poczuć ten gorzki posmak w ustach i przez chwilę poczuć się, jak dawniej. Przed fałszywą ciążą, przed Luizjaną i przede wszystkim przed pustnikiem.
Westchnął ciężko, przymykając powieki i resztkami woli wyciągnął torebkę w stronę Felka.
-Zrób z tym co chcesz. Nie dam rady, jeśli będę wiedział, że wciąż tu na mnie czeka. - Powiedział w końcu czując, jak zalewa go jeszcze większy wstyd. Podjął decyzję i choć w tej chwili ciężko było określić, jakie będą jej konsekwencje, cieszył się, że się na to zdobył. Musiał w końcu ruszyć do przodu, jeżeli nie chciał znów wrócić do tego co było.

______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees
Powrót do góry Go down


Felinus Faolán Lowell
Felinus Faolán Lowell

Nauczyciel
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1973
  Liczba postów : 7412
https://www.czarodzieje.org/t18786-felinus-faolan-lowell#539099
https://www.czarodzieje.org/t18807-felinus-faolan-lowell#539739
https://www.czarodzieje.org/t18796-felinus-faolan-lowell
https://www.czarodzieje.org/t18814-felinus-faolan-lowell-dzienni
Inverness i okolice - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Inverness i okolice - Page 2 Empty


PisanieInverness i okolice - Page 2 Empty Re: Inverness i okolice  Inverness i okolice - Page 2 EmptyNie 27 Gru 2020 - 3:14;

Spotykanie z demonami własnej przeszłości nigdy nie ma zbyt dobrego początku. Felinus był tego całkowicie świadom - pojawiające się niczym koszmary na początku, potem jednak stają się możliwe do oswojenia, by już więcej nie wytwarzały żadnych szkód na ludzkim sercu. Niczym nocne mary, z czasem umożliwiają kontrolę i wydobycie z nich tym samym siły, która pozwoli poniekąd zażegnać pewne rozdziały własnego życia, celem uniknięcia większej ilości obrażeń. I chociaż serce będzie biło pod sklepieniami żeber, to pewne potwory pozostaną wbrew pozorom pod kopułą czaszki, jakoby w stanie uśpienia. Główną rzeczą, która wymaga interwencji, jest właśnie konieczność ich kontroli, by tym samym nie zdołały zbierać kolejnego żniwa, niczym bóstwo postawione przede wszystkim na sianie zniszczenia. Niczym plaga zarażająca kolejne tkanki, niczym duchy nawiedzające stare ruiny celem znienawidzenia i wylania własnych żali wobec kompletnie obcych osób. Felinus nie pozwalał na to, by tym razem cokolwiek mu przeszkodziło w celu pomocy - czy to tej słownej, czy to tej polegającej głównie na byciu tuż obok, jakoby zawarty w definicji prawdziwego przyjaciela.
I chociaż serce mu się kroiło na myśl, że Solberg może myśleć, iż jest w tym wszystkim sam... albo po prostu nie zauważać tego, że ma obok siebie osoby, które będą w stanie poświęcić się bardziej, niż on tego może się spodziewać, nie napawała go optymizmem. Jakoby zanikające światło na scenie, zabawa kończyła się wraz z kolejnymi gwiazdami przecinającymi niebo, jakoby chcących się wybić na tle ciemnych, gęstych chmur. Nikłe nadzieje, które wymagają pielęgnacji, jeżeli człowiek nie chce, by negatywne myśli przyćmiły zdolność racjonalnego myślenia i tym samym przyczyniły się do rozrośnięcia korzeni pasożytniczej rośliny zwanej "beznadziejnością". Kiwnięcie głową potwierdziło początkowe słowa.
Jest skomplikowane. — oddychał spokojnie, spoglądając na niego ze spokojem i zrównoważeniem, które jednak miało w sobie troskę niemożliwą do niego przez ukrycia. Naturalność słów wydobywających się z jego ust zdawała się tym bardziej potęgować racjonalne podejście do tego wszystkiego z pewnymi elementami emocjonalnymi. Lowell był tego świadom - był świadom, że wiele rzeczy z życia codziennego, poddane analizie, tak naprawdę stają się konstrukcjami trudnymi do rozłożenia na czynniki pierwsze, a koniec końców nie każda opcja zdaje się być tą prawidłową. Czasami trzeba poświęcić coś więcej, by zyskać coś innego w zamian; niemniej jednak, na okres długofalowy, jeżeli dokładać ziarenko chęci do zmian zachodzącym w samym człowieku, z czasem będzie można zauważyć wymagane efekty. Powoli, stopniowo, niczym odgłos bardziej lekkich kroków, który to wydostawał się spod jego podeszwy; wcielenie spokoju. I chociaż przed koszmarami nie można do końca w pełni uciec, całość polega przede wszystkim na ich opanowaniu. Na zrozumieniu ich natury i poddaniu tym samym restrykcjom, dzięki którym nie będą aż tak wpływać na struktury obecnego życia. — I nawet jeżeli będziesz starał się rozłożyć wszystko na czynniki pierwsze, nie zawsze znajdziesz prawidłową odpowiedź. — dodał, być może trochę niezbyt radośnie, jakoby cień melancholii przedostał się poprzez te słowa, które zdawały się oddawać wszystko, co leżało mu na sercu. Trudno było odgrodzić się od własnych emocji będących tak naprawdę czynnikiem decydującym o tej rozmowie. To tyczyło się niestety też jego osoby; nie bez powodu zacisnął usta, które to miał otwarte, a które to posiadały pewien żal skierowany wobec samego siebie. Kim on był, by mówić takie słowa? — Jesteśmy ludźmi. Popełniamy błędy, ale to chęć ich naprawy tak naprawdę o nas świadczy. Nie zawsze wszystko to, co zrobimy, będzie dobre, ale... liczą się intencje. I wierzę w twoje dobre intencje. Niezależnie od tego, co się wydarzyło, od tego, co się wydarzy. — odwrócił się, jakoby w odmienną stronę, przypominając sobie o własnej, gorszej osobowości. Skrywanej głęboko pod kopułą czaszki, głęboko we własnej duszy, której to rozrost ograniczył, jest w stanie wydobyć z siebie zdolność do czynienia zła. Każda dusza posiada w sobie dwa wilki - tylko od nich zależy, którego postanowią nakarmić i którego głosu postanowią posłuchać. I chociaż czasami nie zrobią tego w sposób odpowiedni, wszak nie wszystko można postawić na jedną szalę, o tyle jednak liczy się nie opinia społeczeństwa, a właśnie najbliższych. Kiedy zaczął karmić tego dobrego, negatywny, z czarnym, powyrywanym futrem i bliznami, zdawał się osunąć w cień. Niemniej jednak, Lowell był świadom jego istnienia. I nie zmniejszał czujności ani uwagi wobec niego, jakoby chcąc wiedzieć, że wszystko jest dobrze. Zamierzając wykorzystać go tylko i wyłącznie w ramach celów powiązanych z czarną magią, kalał własne serce i tym samym powodował nieodwracalne zmiany, jakoby prowadzące go do upadku.
Przyszłość... powinna mieć znaczenie. A tak przynajmniej uważał Felinus, który właśnie w chęci ustatkowania się i przyczynienia do lepszego życia, widział w przyszłości szansę na poprawę własnego losu. I nie zamierzał jej zaprzepaścić, nawet jeżeli miałby pracować jako potencjalnie trudne do zidentyfikowania cholerstwo. To go napawało głównie do działania wcześniej, ale teraz... starał się, by nie była ona czymś nagminnie zatracającym własną głowę. Człowiek bez nadziei na przyszłość, zagubiony podczas obierania drogi do światła, być może skomplikowanej i pokrytej kolcami, prędzej czy później będzie chciał zawrócić. Dopóki ręka nie pociągnie go do przodu i pozwoli ujrzeć coś więcej, niż tylko brak sił wobec tego, co czeka tak naprawdę ludzką duszę w celu dopełnienia własnego życia.
Poprawiwszy kurtkę, najchętniej sam by zapalił, niemniej jednak skutecznie powstrzymywał chęć poproszenia o papierosa, który mógłby potencjalnie zgasić jego problemy na dość krótki moment - wgryzający się w płuca dym mógł być uspokajający, ale tylko i wyłącznie na złudny moment, który nazywałby potem zapewne iskierką potencjalnego szczęścia. A tego nie chciał - wiedział, że używki prowadzą w większości do nałogu, a niektóre z nich mogą doprowadzić do większych tragedii, aniżeli upadku własnego zdrowia. Co prawda nie wiedział o popalaniu zielska, nie wiedział nic o Arli - i być może dobrze. Choć na początku zapewne wolałby wysłuchać o okolicznościach, aniżeli obarczać przyjaciela wzrokiem pełnym zrezygnowania. Od zawsze wolał posłuchać ludzkich powodów, aniżeli z góry skazywać na nieprawidłowy w większości przypadków osąd. I podejrzewał, że obecna sytuacja działa raczej na korzyść ponownego powrócenia do używek, czego nie popierał. Mógł zachowywać się biernie, mógł udawać, że się tym nie przejmuje, ale bycie przyjacielem powodowało, iż nie mógł przechodzić obok tego obojętnie i bez zwrócenia jakiejkolwiek uwagi. Maximilian mógł sądzić, że to jest tylko i wyłącznie jego życie, na które nikt inny nie ma wpływu. Z czasem jednak stał się też częścią życia Lowella.
Nie bez powodu zwrócił uwagę na substancję, którą wyciągnął Maximilian spod zgniłego blatu - narkotyki. W jego oczach nie pojawiło się żadne obwinianie, a niewielkie obłoczki nadal pojawiały się wokół jego ust z tą samą częstotliwością. Doskonale się krył z potencjalnym stresem przeżerającym jego tkanki; nie zamierzał pozwolić na to, by okazywał coś więcej. Nawet jeżeli sama postawa posiadacza cudownego odejścia w brak problemów wskazywała na to, iż go mocno kusiło. Zdziwił się jednak trochę na wyciągniętą dłoń, która to przyczyniła się do oddania mu substancji.
Zrób z tym, co chcesz... Uważaj na słowa, Solberg.
Dziękuję. — podniósł kąciki ust do góry w poniekąd uldze, która wydostała się w stronę mimiki twarzy. Nie była to jednak ulga teatralna, a bardziej wynikająca z czystego poczucia troski wobec przyjaciela. Cieszył się z niego. Był cholernie dumny, zauważając tym samym zmiany, które się w nim pojawiały, a które to zdawały się być widoczne wraz z czasem spędzanym przy tych cięższych chwilach. Jednocześnie przez rozbite okno, wystawiając dłoń w ostrożny sposób, by tym samym nie pokaleczyć własnej ręki, wysypał zawartość, robiąc to poniekąd za Ślizgona. Podejmując za niego decyzję, choć on sam podjął się tej początkowej, najważniejszej. Jeżeli miał mu ułatwić to wszystko... to chciał mu ułatwić. Zależało mu na nim w tej kwestii cholernie; zbyt długo nie musiał czekać na opróżnienie, kiedy to biała substancja spotkała się z równie białym śniegiem, przechodząc w nicość. Woreczek tak samo - rzucony ciut dalej, nie posiadał w sobie niczego, co mogło potencjalnie zainteresować innych. — Cieszę się... cieszę się, że zdecydowałeś się na ten krok. — kiwnąwszy głową, wykonał jeden krok w jego stronę, by tym samym oprzeć się plecami o blat, jakoby w widocznym zastanowieniu.
Noc zmian, noc cudów... a może po prostu ludzkiego zrozumienia. Sam nie wiedział, kiedy to zimne powietrze muskało jego twarz, a on sam odchylił głowę i przymknął oczy, czując ulgę we wcześniej spiętych mięśniach, które to obecnie mogły doznać nie tyle spokoju, co bardziej pogody ducha. Ta noc, powiązana z ciężkimi wydarzeniami, tak naprawdę mogła wnieść wiele nowego w życiu Solberga - i na to właśnie liczył.
Powrót do góry Go down


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 4226
  Liczba postów : 11847
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
Inverness i okolice - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Inverness i okolice - Page 2 Empty


PisanieInverness i okolice - Page 2 Empty Re: Inverness i okolice  Inverness i okolice - Page 2 EmptyNie 27 Gru 2020 - 15:23;

Walka z demonami zdawała się nie kończyć i nawet jeżeli pozostawała na chwilę uśpiona, po jakimś czasie wracała ze zdwojoną mocą. Max miał wrażenie, że nauczył się już kontrolować te najważniejsze aspekty, które spędzały mu sen z powiek, ale podczas cięższych chwil, takich jak teraz, gdy jego psychika powoli sypała się w drobny mak, czuł jak wcześniejsza kontrola słabnie, a życie wymyka mu się jak dawniej. Mimo wszystko, jakimś cudem jeszcze miał siłę, bądź zwykłą przekorę, by próbować stawiać kolejne kroki w przód, pokazując losowi środkowy palec.
Wiedział, że nie jest sam, a jednocześnie chciał w samotności pozostać. Mimo ekstrawertycznej natury i wiecznie obecnego optymizmu, tak naprawdę chował się w cieniu, sprawiając pozorne wrażenie kogoś otwartego, by prawdziwe oblicze ślizgona nie zostało ujawnione. Zdawał sobie sprawę, że wiele rzeczy mogło w nim odrzucać potencjalnych znajomych, a do tego nie chciał nikogo wciągać we własne kłopoty, które mogły kończyć się po prostu źle, czego dowodem były blizny na ciele Felka i utrata ręki przez Boyda. Zbyt mocno opuścił gardę i pozwolił, by coś takiego się stało. Obiecał sobie, że już więcej na to nie pozwoli. Nie przeżyłby tego.
Nie bez powodu nie patrzył wciąż na twarz przyjaciela. Mimo spokoju w głosie puchna, domyślał się, co znajdzie w jego oczach. Nie mógł go zbytnio za to winić, ani prosić by przestał się martwić, chociaż cholernie by tego chciał. Przecież cokolwiek by Max nie przeżywał, czegokolwiek by w sobie nie dusił, były to jego demony i nie powinny wpływać na nikogo innego. Nie powinny, a jednak z jakiegoś powodu wpływały. Nie powinno dziwić to Solberga, który przecież sam troszczył się o najbliższe mu osoby, ale jakoś nie potrafił żyć z tym, że podobna troska mogła być skierowana w jego stronę. W końcu nawet kobieta, która go urodziła jakoś niezbyt przejmowała się losem syna. Chyba, że akurat przyszedł z pustymi rękami lub postanowił odmówić jej tego, czego najbardziej potrzebowała. Wtedy nagle potrafiła kompletnie zmienić front i zagrać na emocjach chłopaka.
Lowell może i nie czuł, że powinien wypowiadać podobne słowa, ale to właśnie on rozumiał sytuację Maxa najbardziej ze wszystkich, których ten znał. Nie cieszyło to ślizgona, że jego przyjaciel też musiał przejść w życiu przez bagno, które zapewne jeszcze nie do końca tak naprawdę się skończyło, ale przynajmniej czuł, że nie musi zbyt mocno się tłumaczyć, by ten wiedział, co ma na myśli i jakie uczucia mogą temu towarzyszyć.
-Intencje? - Uśmiechnął się gorzko pod nosem, po raz pierwszy przenosząc wzrok na Felka. Po części chciał go wyśmiać, ale też nie miał na to sił ani nastroju. -Ty naprawdę uważasz, że ktokolwiek patrzy na intencje? Najpierw strzelaj, potem zadawaj pytania - reguła, którą stosuje większość społeczeństwa. - Odpowiedział kręcąc z niedowierzaniem głową. Ludzie zbyt łatwo i szybko oceniali innych po pozorach i Solberg już dawno przestał mieć nadzieję, że ktokolwiek spróbuje zrozumieć, co kierowało nim podczas danego wydarzenia. Nawet jebany Hampson nie wysilił się na tyle, by poznać intencje ślizgona i Boyda, którzy weszli do lasu.
- Myślisz, że intencje mordercy zmniejszą wagę jego czynu? Liczy się to, co zrobił, nie dlaczego. Nawet jeśli byłby nieświadomy i tak będzie musiał żyć z poczuciem, że odebrał komuś życie. - Dodał jeszcze, a przed oczami pojawił mu się pożar, który kiedyś wywołał. Nie każda rana goi się wraz z upływem czasu. Niektóre pozostają w człowieku, by prześladować go do końca życia.
Świadomość swoich możliwości do czynienia rzeczy mniej moralnych była dość ważnym czynnikiem poznania samego siebie. Osoba, która wie, co może zdziałać, jest w stanie nauczyć się to kontrolować. Jeżeli jednak ktoś chce pozostać ślepy na podobne znaki, bez względu na wszystko skazany jest na porażkę. Niekontrolowany wybuch może doprowadzić do tragedii, a ta do ogromnej zmiany w czyimś życiu. Solberg wiedział, że samoświadomość, przynajmniej w jego wypadku, była kluczem do bezpieczeństwa nie tylko jego własnego, ale także i niektórych ludzi wokół ślizgona.
Max miał wrażenie, że czasem używki były jedynym, co miał. Oczywiście nie było to poprawne myślenie, ale zazwyczaj to właśnie one były z nim, gdy potrzebował wsparcia, czy zapomnienia. Nic więc dziwnego, że od lat krył się po szkolnych kątach jarając szlugi, czy zapijał nieprzyjemne wydarzenia Ognistą. Zrozumienie, że może mieć oparcie w żywej istocie, która właśnie przed nim stała było dla niego dość ciężkie, chociaż powoli zdawało się stawać możliwe.
Przez chwilę zapomniał, że nie stoi tutaj sam, wpatrując się w dobrze znaną sobie substancję, której braki w organizmie dość często odczuwał. Tylko jeden, ostatni raz... Chodziło mu po głowie, gdy obracał w palcach małą paczuszkę. W końcu, co się mogło stać? Pewna cząstka jego duszy zastanawiała się, co uczyniłby Felek, gdyby Solberg jednak wysypał używkę na stół i wprowadził ją do organizmu. Jednak w momencie, gdy już chciał otwierać torebeczkę, coś w nim się ruszyło. Tak chcesz skończyć? Usłyszał w głowie głos Felka i słowa, które wypowiedział pamiętnej nocy w jego mieszkaniu. Widział twarz puchona tamtej nocy i  pamiętał, co ten mu powiedział. Nie bez powodu więc Max zacisnął powieki i oddał narkotyki przyjacielowi. Patrzył, jak substancja zostaje wysypana przez okno i znika mieszając się z bielą leżącego na ziemi śniegu. Serce na chwilę mu się ścisnęło, ale wiedział, że nie ma już odwrotu. Te dwa dni w domu jakoś wytrzyma, a gdyby naprawdę go kusiło, mógł przecież wcześniej wrócić do zamku.
- Dzięki. - Powiedział krótko, lekko zachrypniętym głosem. - Że tu ze mną przyszedłeś. I wybacz, że akurat dzisiaj. - Wyjaśnił dokładnie, co miał na myśli. Nie chciał psuć przyjacielowi świąt, ale wiedział, że jeżeli nie podejmie decyzji dzisiaj, to może nigdy się na to nie zdobyć.

______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees
Powrót do góry Go down


Felinus Faolán Lowell
Felinus Faolán Lowell

Nauczyciel
Wiek : 24
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 178
C. szczególne : Na prawej dłoni nosi Sygnet Myrtle Snow i Pochłaniacz Magii. Spokojne spojrzenie, łagodna aparycja.
Dodatkowo : Oklumencja
Galeony : 1973
  Liczba postów : 7412
https://www.czarodzieje.org/t18786-felinus-faolan-lowell#539099
https://www.czarodzieje.org/t18807-felinus-faolan-lowell#539739
https://www.czarodzieje.org/t18796-felinus-faolan-lowell
https://www.czarodzieje.org/t18814-felinus-faolan-lowell-dzienni
Inverness i okolice - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Inverness i okolice - Page 2 Empty


PisanieInverness i okolice - Page 2 Empty Re: Inverness i okolice  Inverness i okolice - Page 2 EmptyNie 27 Gru 2020 - 16:25;

Ciche westchnięcie wydobyło się z jego ust, kiedy to pozostawał świadomy własnej niemocy wobec otaczającego go losu - mimo chęci, tak naprawdę te nie były w stanie przywrócić wszystkiego do normalnego stanu. Oczywiście część z nich mogła coś zdziałać, ale koniec końców, nie wszystko, czego by chciał. O ile uśpienie demonów jest dobrą opcją, zahaczającą o wnikanie w struktury własnego umysłu, o tyle, nieodpowiednio zastosowane, a przede wszystkim z naporem otoczenia, może przynieść znacząco odwrotny skutek, powodujący zwiększenie ilości bólu i cierpienia. Pełzającego po podłodze, szukającego kolejnego żywiciela, który mógłby im zapewnić jakąkolwiek zabawę - Felinus był tego w pełni świadom. Nie wszystko można zabić w zarodku, cześć rzeczy można wyrwać z korzeniami, ale niektóre z nich będą nadal się rozrastać i powodować tym samym powolne, subtelne, aczkolwiek widoczne zniszczenie. Tkanki zacznie przeżerać choroba, a wraz z tym procederem przestanie się liczyć to, co obecne, na rzecz braku sił w związku z nieustanną walką. I chociaż można krzyczeć, i chociaż można składać ofiary najróżniejszym bogom, i chociaż człowiek będzie upadał na kolana i błagał o poprawę własnego losu, ta może nie nadejść. Sam odczuwał coś podobnego, o wyjątkowo identycznej strukturze, kiedy to świadomość własnej niemocy powodowała u niego chęć zapadnięcia się pięć metrów pod ziemią, celem gryzienia piachu. Może wtedy byłby bardziej wartościowy, jako pożywka dla potencjalnej mikroflory, aniżeli jako istniejący i działający względnie normalnie człowiek, z pewnymi skrzywieniami na własnej psychice.
Z czasem potrzebuje więcej, by coś mogło go zatrzymać. Nigdy wcześniej tak mocno nie walczył - świadomość zbudowania własnej świątyni na szczątkach poprzednich wydarzeń, które zakrajały o jego karty przeszłości, zapłacił za to własną krwią, odbieraniem i dawaniem. Z czasem gęstniejąca atmosfera opadała, pozwalając mu na zauważenie innych rzeczy w kompletnie odróżniającym się świetle - przynajmniej pod względem tego, co znajduje się pod kopułą jego czaszki. I chociaż wspomnienia są niczym czarna fala pośrodku morza, o tyle jednak zatrzymał się z popędzaniem własnego ja względem narastającego go zniszczenia. Zdołał to zniszczenie zatrzymać, zanim ono spowodowałoby destrukcję jego osoby - zanim odebrałoby kolejne niewinne żywoty, które byłby w stanie odebrać, gdyby ktoś wystarczająco go rozjuszył.
Nie zamierzał grać na jego emocjach - przynajmniej nie na jego. Był świadom tego, iż nie potrafi wykrzesać z siebie nieszczerych intencji, nasączonych jadem, niczym szpilki wbijające się z premedytacją w ludzki umysł. O ile wcześniej, podczas kłótni, był w stanie, o tyle teraz... na przestrzeni czasu, który razem spędzili, cześć jego osobowości diametralnie się zmieniła. I nie zamierzał obarczać Maximiliana żadnym nachalnym zachowaniem. Ani koniecznością patrzenia w jego czekoladowe oczy, ani koniecznością odwrócenia się. Nie wymuszał niczego - pozostając biernym w swoich działaniach, nawet jeżeli tkanki mogły krzyczeć i tym samym próbować się jakkolwiek wydostać - on nie polegał. I tak nie czuł, by jakkolwiek miałby przekierowywać złość. Wilczur, stojący po jego lewej stronie, zazwyczaj agresywny, wraz z czasem zdołał się uspokoić i stłumić gniew. Nie wyszczerzał już kłów na zbliżającą się dłoń, choć Felinus był świadom jego mocy. Tej nie zamierzał kierować w stronę bliskiej mu osoby - destrukcja nie zawsze jest rozwiązaniem, o czym się przekonał poprzez naukę oklumencji.
Ja patrzę. — potwierdził, opuszczając wzrok na spróchniałe już deski, które zdawały się być przeżarte nie tylko narastającymi jednostkami czasu, lecz także warunkami, z którymi miały do czynienia. Nie chciał wywoływać niczego złego - jak również nie chciał wchodzić w konfrontację z negatywnymi odczuciami, kiedy to spokój w jego postawie nie został na żaden ze sposobów zaburzony. Pozostawał bierny - i chociaż wiele rzeczy zdawało się chcieć go pociągnąć na dół, ten po prostu je ignorował, wiedząc, że nie ma sensu tak naprawdę zwracać na nie uwagi. Ciche mruknięcie wydobyło się z jego ust, kiedy to wiedział, że temat nie jest prosty, w zamiast tego skupia się wokół rzeczy zazwyczaj będących zależnymi od ogólnego podejścia i tym samym doświadczenia wynikającego z lat przeszłych. — I to, że stosuje ją większość, nie oznacza, że stosują ją wszyscy. — i to była prawda, której nie mógł mu odmówić, kiedy to Lowell wepchnął dłonie do kieszeni własnych spodni, jakoby w celu przyjęcia ciut bardziej zamkniętej postawy. Najwidoczniej tylko on zaliczał się do garstki osób, które najpierw chcą poznać, a potem strzelić - chyba że jest na tyle ślepy, że nie zauważa innych o podobnym podejściu.
Jeżeli mordercą jest każdy, kto zabił człowieka, to... tak. — westchnąwszy, nie bez powodu spojrzał na niego po podniesieniu wzroku, jakoby w widocznym zastanowieniu zahaczającym o pewne struktury jego umysłu. Sam nie miał czasami zbyt czystych intencji. Doskonale przypominając sobie o tym, jak torturował kojota, w wyniku działania karmazynowych szeptników, całkiem możliwe, że kierował się czymś innym, niż tylko i wyłącznie wpływaniem na emocje przez roślinę. Możliwe, że tak naprawdę wiązało się to z chęcią rzeczywistej krzywdy, skrywanej gdzieś głęboko w strukturach własnego serca. Nie bez powodu zaklęcia czarnomagiczne wychodziły mu całkiem nieźle, nawet zbyt dobrze, jak na jego poziom. O co podejrzewał posiadanie w sobie znacznie większej agresji, niż tej, o której po części wiedział. — Zabójstwo w samoobronie pokazuje rzeczywistość intencji. Śmierć jest czymś, czego nie powstrzymasz. Jeżeli miałbyś postawić swoje życie na szali i życie jakiegoś człowieka, którego w ogóle nie znasz, starałbyś się uratować swoje własne - instynkt przetrwania będzie silniejszy, niż racjonalizm. — westchnął. — Życie ze świadomością odebrania życia jest do dupy. O ile nie czerpiesz z tego satysfakcji, satysfakcji z cierpienia drugiej istoty. — założył ręce na piersi, wiedząc, iż ten temat bezpośrednio go dotyka - i o ile nie dotyczył skrzywdzenia drugiego człowieka, o tyle jednak skierował swoją agresję wobec zwierzęcia, które niczym nie zawiniło. Żyło, funkcjonowało, a on je zaczął dusić, topić i tym samym wywoływać ból klatki piersiowej. Wcześniej sprawiało mu to satysfakcję - teraz się tego wstydził, mając chęć samego siebie potraktować w taki sposób. Należało mu się - koniec końców karma wraca ze zdwojoną siłą. Uczucie rozpadania się w pył mogło mu towarzyszyć nie tylko metaforycznie, lecz także w rzeczywistości. I wiedział, gdzie się zgłosić, gdyby miał taką ochotę.
Wyrzucenie używki poszło mu wyjątkowo gładko - owszem, mógł ją zachować, ale zdecydował się na dość drastyczne kroki, by przypadkiem Solberga ponownie aż tak nie kusiło. Biały proszek zmieszał się ze śniegiem, a ciche westchnięcie, kiedy to przyciągnął do siebie własną rękę, wydobyło się z jego ust - westchnięcie ulgi. Oddech zdawał się tym samym leczyć jego strach - bał się o Solberga, jako że stanowił dla niego wiele. Być może z czasem zbyt wiele, ale nie przeszkadzało mu to, na co patronus był ewidentnym dowodem. Zdolność obrony każdego, kogo kocha, celem wyższej idei. Nie sprawiała mu żadnego kłopotu, a prędzej... zdawała się dopełniać jego obecnego żywota. Jeżeli tylko mógł pomóc, jeżeli tylko mógł obronić, jeżeli tylko mógł stanąć i tym samym przyjąć na siebie część obrażeń - był w stanie trwać. Był w stanie bronić najbliższych - czy to przed sobą, czy to przed nimi samymi. I nie bez powodu cieszyła go decyzja Maximiliana, do którego poczuł znacznie większy szacunek - od zawsze go miał. Tylko teraz zwiększył się, kiedy to mógł zauważyć narastającą w nim zmianę - tak samo, jak w swoim przypadku. Pewne struktury ulegały zmianom - zmianom na lepsze.
W porządku. — powiedział do niego spokojnie, kiedy to czuł ulgę na sercu, a na przeprosiny podniósł brwi do góry, jakoby w zdziwieniu, które przeszło przez jego serce. Nie bez powodu - nie uważał, by to miało jakkolwiek popsuć jego Święta - nawet jeżeli wiązało się to z rzeczami zahaczającymi o nieprzyjemną przeszłość. — Takie Święta... przynajmniej są rzeczywistą obietnicą zmian. A nie fałszywą, polegającą na dzieleniu się opłatkiem przy stole. — powiedziawszy, wykonał parę kroków do przodu, zastanawiając się nad tym, co dalej. Pierwszy krok wykonany, pierwsze podejście zaliczone. Teraz tylko... przetrwać w postanowieniu. Wolał taką Wigilię - z rzeczywistymi zmianami, aniżeli tymi fałszywymi. A to wpływało na dalsze funkcjonowanie bardziej, niż kłamliwe obietnice, kiedy to wiedział, że przy wielu można udawać, ale tylko przy poszczególnych - pokazać, co leży na własnym sercu. Stanąwszy nieopodal Maximiliana, kiedy to nikłe światło oświetlało jego mniej bladą twarz, otworzył usta, by następnie je ścisnąć w niemym pytaniu. Po krótszej chwili, przymknąwszy oczy i je otworzywszy, spojrzał na niego z pewną dozą harmonii. Był z niego cholernie dumny, że postanowił. Że zdecydował. Że pozwolił mu być pewnego rodzaju strażnikiem tej zmiany. — Wracamy? Pewnie się martwią, gdzie nas wywiało. — zaproponował, czekając na jego ostateczną decyzję.
Dowodem tej zmiany były gwiazdy pamiętające tę chwilę - snujące po niebie, które może już zgasły, ale o tym jeszcze nie wiedzą.
Powrót do góry Go down


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 4226
  Liczba postów : 11847
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
Inverness i okolice - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Inverness i okolice - Page 2 Empty


PisanieInverness i okolice - Page 2 Empty Re: Inverness i okolice  Inverness i okolice - Page 2 EmptyPon 28 Gru 2020 - 14:30;

Chęci zdecydowanie nie zawsze były wystarczające. Szczególnie, jeżeli mowa była o przeszłości, która pozostawała stała i mimo wszelkich wysiłków niezmienna. Problemy wynikające z warunków, w jakich się wychowywali odcisnęły na tej dwójce swoje dość mocne piętno pomimo tego, że nie mieli absolutnie żadnego wpływu na te sytuacje. W końcu, co dziecko może poradzić na to, że trafili mu się akurat tacy rodzice. Przez pierwszy okres swojego życia zdane jest na swoich opiekunów i to ich zadaniem jest zbudowanie mu fundamentów, na których oprze resztę swojego życia. Niestety zarówno u Felka jak i u Maxa fundamenty te były mocno popękane i niestabilne. Mimo młodego wieku musieli sami zadbać o nowe, mocniejsze podstawy i dopiero na nich budować swoje relacje ze światem.
Wiedział, że gdyby tylko chciał, puchon były w stanie zadać mu naprawdę wielki ból samymi słowami. Cząstkę tego talentu już wcześniej miał okazję poznać, a teraz, gdy z dnia na dzień coraz bardziej pozwalał Lowellowi wejść do swojego świata, Max wiedział, że daje mu niezawodną broń. Wystarczyło tak naprawdę tylko odpowiednio dobrać słowa, a ślizgon już nie podniósłby się z kolan, na które ostatnio coraz częściej upadał. Musiał jednak zaufać przyjacielowi, że ten zamiast wykorzystać to wszystko, zachowa to dla siebie i przede wszystkim pomoże. Solberg sam nie wiedział, kiedy nagle zrozumiał, że podobne wsparcie jest niezbędne. Może to słowa Beatrice otworzyły mu oczy, a może gesty ze strony puchona, które tyle razy dowodziły jego intencji. Powód nie był w tej chwili ważny. Max czuł, że musi zaufać, by zrobić jakiś realny krok w przód. Że sam już dalej nie da rady.
-Wiem. I jestem Ci za to cholernie wdzięczny. - Wydusił z siebie, również odwracając wzrok. Nie miał obok siebie wielu osób, które nie oceniałyby go powierzchownie, które zadałyby sobie trud spojrzenia pod maskę, którą nosił na co dzień, by odkryć kim tak naprawdę jest. Puchon nie był jedyny, ale zdecydowanie znajdował się w wąskim gronie, które Max ogromnie cenił. - Rezultat mimo wszystko jest ten sam. - Przyznał bardziej pod nosem. Wiedział, że większość nie zawsze ma rację i nie powinien oceniać wszystkich jedną miarą, ale ciężko było w tłumie dostrzec jednostki, które by się na jego tle wyróżniały podobną cechą. Solberg miał to szczęście, że w jego najbliższym gronie zebrał kilka takich osób i mimo, że nie zawsze potrafił to okazać, dziękował im za to w duchu.
Słuchał jak Felek opowiada o śmierci i nie do końca potrafił przyznać mu rację. Prawdopodobnie wynikało to z tego, że wciąż nie był w najlepszej formie, ale nie wyobrażał sobie poświęcić czyjegoś życia tylko dlatego, by samemu przetrwać. Patrząc na swoje życie, Maxowi ciężko było nie wysnuć wniosku, że instynkt przetrwania miał nieco zepsuty. Ciągła pogoń za adrenaliną, używkami i nowymi wrażeniami sprawiała, że gdzieś w tym wszystkim zapomniał, że śmierć jest ostateczna, że nie zawsze znajdzie się ktoś, kto wyciągnie go z szamba, w które akurat postanowi się wjebać. Zdobywanie nowych blizn, ucieczka przed niebezpiecznymi istotami, czy nawet mieszanie w kociołku czegoś, co miało prawo na stałe sprowadzić go do Munga było dla niego chlebem powszednim i zawsze jakoś udawało mu się prześlizgnąć przez palce kostuchy. Kiedyś jednak musiał nadejść ten dzień, gdy nie będzie mu to dane i żaden kolejny oddech nie opuści już jego płuc. Ta myśl zdawała się być oddalana przez niego w nieskończoność.
Lowell podjął najlepszą możliwą w tej chwili decyzję. Nie tylko pozbył się czegoś, co mogło pchnąć Maxa do mało godnych i moralnych prób, ale też tym gestem pokazał mu, że nie ma zamiaru podchodzić do tematu inaczej niż zdecydowanie i bezlitośnie. Solberg powstrzymał grymas, spowodowany wyrzuceniem używki przez okno, a tym samym pozbawieniem go jakiejkolwiek nadziei na łagodniejszy wyrok ze strony przyjaciela. Ślizgon nie miał pojęcia, jakie tak naprawdę uczucia siedziały w sercu Felka i mimo, że nie raz ten okazywał troskę, Max nie potrafił jeszcze do końca zrozumieć, że ktoś może naprawdę się o niego bać.
Kiwnął głową, po czym bez słowa po prostu podszedł do puchona i się do niego przytulił. Potrzebował w tej chwili odrobinę ciepła. Poza tym, miał nadzieję, że ten gest powie Felkowi to, co nie chciało przejść przez usta ślizgona. Że wyrazi wdzięczność, podziękowanie i przede wszystkim niemą prośbę o pomoc. Nie wybrał tej okazji specjalnie. Nie był kimś, kto przykłada wagę do podobnych rzeczy. Najzwyczajniej w świecie po prostu skorzystał z okazji i podjął decyzję na miejscu. Równie dobrze Lowell mógł odmówić mu przyjścia tutaj lub wyjść w każdej chwili tak samo, jak i Max miał możliwość poprowadzenia tej konwersacji w zupełnie inny sposób. Zdradzając swoją przeszłość i swoją kryjówkę okazał zaufanie pozwalając przyjacielowi, by ten w razie potrzeby mógł go znaleźć. Dawał sobie tym samym szansę i pokazywał, że wbrew wszystkiemu nie zamierza tak łatwo się poddawać. Złożył szczerą deklarację, której naprawdę chciał się trzymać.
- Wiedzą, ale masz rację, idźmy stąd. - Powiedział, gdy już odsunął się od puchona. Palcami jeszcze raz deilkatnie pogładził zniszczony blat, jakoby żegnając się ze wspomnieniami, które tak wiele lat tutaj budował, by następnie chwycić rękę kumpla i deportować się do ogrodu Kolbergów.

//zt x2

+

______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees
Powrót do góry Go down


Lara Burke
Lara Burke

Student Gryffindor
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 175 cm
C. szczególne : Kolczyk w nosie, oraz obok dolnej wargi, bardzo jasne włosy często ma przy sobie swojego nieśmiałka. Powoli wraca na właściwe tory
Galeony : 201
  Liczba postów : 586
https://www.czarodzieje.org/t18343-lara-burke#521843
https://www.czarodzieje.org/t18362-listy-lary#522823
https://www.czarodzieje.org/t18352-lara-burke#522441
https://www.czarodzieje.org/t18489-lara-burke-dziennik
Inverness i okolice - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Inverness i okolice - Page 2 Empty


PisanieInverness i okolice - Page 2 Empty Re: Inverness i okolice  Inverness i okolice - Page 2 EmptyPon 28 Gru 2020 - 15:01;

Niespecjalnie przejęła się tym, w jaki sposób jej ojciec postanowił zauważyć jej zachowanie. Już od dawna nie była małą dziewczynką, która słuchała wszystkich i wszystkiego. Wiele lat temu stała się samodzielną osobą, a to, że jej ojciec pojawił się w jej życiu, niespełna rok temu, niczego pod tym względem nie ziało. Czuła, że jest dorosła i odpowiedzialna za samą siebie i swoje czyny. Nie zamierzała hamować się w myślach, czy słowach, tylko dlatego, że coś komuś jest nie na rękę. No cóż... Lara Burke nie była łatwą osobą i chyba najwyższy czas, aby jej ojciec się o tym dowiedział, skoro jeszcze nie do końca przyswoił ten fakt.
Nie oponowała, kiedy ujął jej dłoń, przekonana, że sam chce się upewnić, czy wszystko było już w porządku. Sama miała zaufanie co do własnej wiedzy i umiejętności. Wiedziała, że zastosowane przez nią zaklęcia zadziałały jak najbardziej w prawidłowy sposób. W tym miejscu i w tych okolicznościach po prostu nie miała możliwości zrobienia czegokolwiek więcej, aby ulżyć samej sobie. Sama nie zauważyła dziwnej, czarnej wstgi, która nie umknęła uwadze Borisa. Za to zauważyła, jak jej dłoń w kompletnie niekontrolowany przez nią sposób, zamierzyła się na ojca.
Szok odmalował się na jej twarzy. Z przestrachem w oczach spojrzała na swojego ojca, kompletnie nie rozumiejąc co się tutaj dzieje
– T…to nie ja! – powiedziała od razu próbując się wytłumaczyć. Bo naprawdę nie uderzyła swojego ojca! Znaczy… widziała, jak robi to jej własna ręka, ale to nie była ona. Na Merlina, po co miałaby to robić? – Ja tego nie kontrolowałam i nie zrobiłam! To się samo zrobiło! – czuła, że musi go zapewnić o swoich intencjach. Uderzenie ojca przecież nic by jej nie dało. Nawet jeśli gdzieś tam, bardzo daleko w odmętach własnej jaźni, uważała, że po części jest odpowiedzialny za to, co się właśnie działo, to przecież nie był powód, aby go w tym momencie uderzyła. – Co mi się dzieje? – zapytała go, licząc na to, że znajdzie odpowiedź na to pytanie. Strach odmalował się w jej oczach, kiedy zrozumiała, że kompletnie nie ma pojęcia, co tu się właśnie działo. Niewiedza jest błogosławieństwem? Nie w każdym przypadku...
Powrót do góry Go down


Boris Zagumov
Boris Zagumov

Dorosły czarodziej
Wiek : 42
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 177 cm
C. szczególne : Blizny po gniciu na szyi, klatce piersiowej i górze brzucha, rytualny krwawy znak na małym palcu prawej ręki, naszyjnik Ariadne zawsze zawieszony na piersi oraz mocno zmęczona twarz z widocznie podkrążonymi oczyma, które wydają się zapadać w sobie
Galeony : 306
  Liczba postów : 798
https://www.czarodzieje.org/t18108-borys-zagumov
https://www.czarodzieje.org/t18123-boris
https://www.czarodzieje.org/t18109-boris-zagumov
Inverness i okolice - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Inverness i okolice - Page 2 Empty


PisanieInverness i okolice - Page 2 Empty Re: Inverness i okolice  Inverness i okolice - Page 2 EmptySro 30 Gru 2020 - 17:53;

Odpowiedź, którą otrzymał od córki chwilę po przyjęciu ciosu nie była niczym zaskakującym dla niego, gdy w zaskakująco szybkim tempie połączył leżące, dosłownie i w przenośni, przed nim wskazówki, z których wywnioskował, że musi jak najszybciej użyć odpowiedniego zaklęcia, by pozbyć się z ciała Lary nieproszonego gościa. Zdawał sobie przy tym sprawę, że nie obędzie się przy tym bez sprawienia jej ogromnego bólu, ale z dwojga złego było to lepsze niż gdyby miał ją zostawić.
-Nic poważnego...- postanowił okłamać córkę, by chociaż trochę ją uspokoić, nie chciał w końcu, żeby wpadła w panikę, która spotęgowałaby zapewne ogrom kłopotów, w które się wpędzili, chociaż powinien powiedzieć "w które wpędził ich on". Na szczęście był w stanie odkręcić to co się stało.
-Nie ruszaj się- wycelował w nią różdżkę i po wzięciu głębszego oddechu wypowiedział słowa, które sprawił, że z jej końca ponownie wydobył się czarny piorun, który tym razem trafił w cel, to jest w jego córkę, liczył, że w ten sposób pozbędzie się ducha z niej, nie czyniąc przy tym większej krzywdy Larze.
Powrót do góry Go down


Lara Burke
Lara Burke

Student Gryffindor
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 175 cm
C. szczególne : Kolczyk w nosie, oraz obok dolnej wargi, bardzo jasne włosy często ma przy sobie swojego nieśmiałka. Powoli wraca na właściwe tory
Galeony : 201
  Liczba postów : 586
https://www.czarodzieje.org/t18343-lara-burke#521843
https://www.czarodzieje.org/t18362-listy-lary#522823
https://www.czarodzieje.org/t18352-lara-burke#522441
https://www.czarodzieje.org/t18489-lara-burke-dziennik
Inverness i okolice - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Inverness i okolice - Page 2 Empty


PisanieInverness i okolice - Page 2 Empty Re: Inverness i okolice  Inverness i okolice - Page 2 EmptyNie 3 Sty 2021 - 14:03;

Nie miała najmniejszego pojęcia, co się z nią działo. Kompletnie tego nie rozumiał. Było to dla niej zupełnie nowe, nieznane jej uczucie, którego nawet nie próbowała tłumaczyć w swojej głowie. Widziała tylko, jak jej dłoń ponownie poruszyła się kompletni nie kontrolowana przez resztę ciała, czy mózg gryfonki. Po prostu nagle drgnęła mocniej, kiedy Boris ponownie się przysunął. Nie ma co ukrywać. Lara była tym wszystkim przerażona. Wcześniej nawet nie podejrzewała, na jak pojebane akcje narazi ją jej ojciec, więc nie sądziła, że coś takiego będzie miało miejsce teraz! Kiedy przysunął się do niej, sama instynktownie spróbowała się oddalić od niego jeszcze o jakiś kawałek, kręcąc głową z przerażeniem wymalowanym w jasnych oczach.
N…n…nie rób tego! – choć nawet nie wiedziała, co jej ojciec zamierzał. Po prostu nie chciała, aby robił cokolwiek bo sytuacja i tak była już cholernie poważna. Widziała zaklęcie, które zastosował wcześniej i mogła tylko przypuszczać jak kurewsko bolesne mogło to być doświadczenie. Nie zdążyła jednak powiedzieć nic więcej, bo Boris postanowił po prostu kompletnie zignorować jej prośbę, wycelował różdżką w jej ciało a następnie użył zaklęcia, które widziała już wcześniej.
Ryk bólu wyrwał się z jej ust, w kompletnie niekontrolowany sposób. Nie miała najmniejszego pojęcia, co się z nią dzieje. Całe jej ciało przeszywały kolejne spazmy bólu, który jeszcze nigdy w życiu się w nim nie pojawił. Nawet nie wiedziała, z czym mogłaby to porównać. Nic podobnego nie przychodziło jej do głowy. W pewnym momencie, kiedy w końcu uznała, że nie da już rady znieść więcej, ostatnie co zarejestrowała, to fakt, że Boris opuścił różdżkę. A potem nastała już tylko czerń, która była wybawieniem od tego, co jej zagwarantował.
Powrót do góry Go down


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 4226
  Liczba postów : 11847
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
Inverness i okolice - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Inverness i okolice - Page 2 Empty


PisanieInverness i okolice - Page 2 Empty Re: Inverness i okolice  Inverness i okolice - Page 2 EmptySob 6 Mar 2021 - 23:41;

Cmentarz Tomnahurich w Inverness
Podgląd:

Co mam przy sobie: Stara różdżka, amulet Mjolnira, Brisingamen mniejszy, sztylecik, fajki i piersiówka


Zdecydowanie musiał ograniczyć chlanie szczególnie to, pod wpływem emocji. Raz kończył najebany w mugolskiej kafejce zamawiając Felkowi na chatę śpiwory w kształcie metapodów, a dziś... No cóż, pomieszanie przeterminowanego eliksiru spokoju z ogromną ilością Ognistej sprawiło, że nim Max zorientował się, co robi już znajdował się w Inverness. I to nie byle gdzie, ale na cmentarzu. Porobiony łaził między nagrobkami szukając tego jednego, jedynego, którego tak naprawdę nie miał okazji nigdy wcześniej zobaczyć. Był tu wcześniej tylko raz, na ceremonii, na którą zaciągnięto go siłą. Obiecał sobie wtedy, że jego noga nigdy więcej tu nie postanie, a jednak tego wieczora złamał kolejną złożoną sobie przysięgę. W końcu dostrzegł skromny nagrobek.

Freya Solberg.
1976-2019
Kochająca matka i córka. Niech spoczywa w pokoju.


-Pierdolenie. - Mruknął pod nosem widząc wyryty w kamieniu napis. Negatywne emocje buzowały w nim, podsycone dodatkowo niecodzienną mieszanką substancji. Po raz kolejny przesadził, za co miał do siebie ogromny żal, ale natłok pojebanych sytuacji, który ostatnio skumulował się w jego życiu sprawiał, że potrzebował znaleźć jakiekolwiek ujście, a że po stare sposoby nie mógł zbytnio sięgać, coraz częściej zaglądał do butelki.
-To wszystko Twoja zasrana wina. Miałaś zdechnąć i zostawić mnie w spokoju, ale nie... Musisz wszystko pierdolić nawet po śmierci. Jebana dziwka. Jesteś dumna ze swojego synalka? Spójrz na mnie, napierdolony i bez czegokolwiek do stracenia, tego właśnie chciałaś prawda? Żebym położył się tu obok Ciebie i skończył całą tę szopkę? Wybacz, że Cię po raz kolejny rozczarowałem, ale może niedługo się doczekasz. - Zaczął mamrotać gniewnie, nie zdając sobie sprawy że coraz bardziej podnosi głos. -Co, chcesz kurwa usłyszeć, że miałaś rację? Że nieważne co zrobię i tak wszystko jebnie i zostanę sam z całym tym bagnem? Proszę kurwa bardzo. I wiem, że to moja wina, nie musisz wstawać i mi tego powtarzać. Jestem taką samą ludzką spierdoliną jak Ty. Gdybym poszedł w Twoje ślady może to wszystko miałoby większy sens, może nic by się nie stało. Czasu niestety nie cofnę, ale zawsze mogę jeszcze to zmienić. Nie zdziwiłbym się jakbyś rzuciła na mnie jakąś pierdoloną klątwę. Dobrze się bawiłaś nadając mi imiona? Bo ja się niezbyt uśmiałem, jak mam być z Tobą szczery. A pomyśleć, że wystarczyło żebyś choć trochę postarała się być matką zamiast ćpunką. Żebyś ceniła własne dziecko bardziej niż te pierdolone dragi. Może nie musiałbym patrzeć, jak kolejna bliska mi osoba powoli osuwa się poza zasięg moich rąk, a ja po raz kurwa kolejny nie mogę nic zrobić. Serdecznie Ci kurwa mać dziękuję. Pierdol się po wsze czasy suko..... - Zaczął wyrzucać z siebie raz za razem słowa, które od jakiegoś czasu siedziały mu w duszy. Odkręcił piersiówkę i przyłożył do ust pociągając solidnego łyka, choć w środku niewiele już zostało. Opijanie porażki jak widać skończyło się dość szybko, ale nadzwyczaj efektownie. Stał wpatrując się w nagrobek, jakby ten miał mu odpowiedzieć. Sam nie był pewien czy chce jakiejkolwiek reakcji, czy może po prostu potrzebuje wywalić to, co od dawna siedziało mu na sercu.

______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees


Ostatnio zmieniony przez Maximilian Felix Solberg dnia Wto 9 Mar 2021 - 23:10, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down


Mistrz Gry
Mistrz Gry

Czystość Krwi : 100%
Galeony : 32438
  Liczba postów : 102433
http://czarodzieje.forumpolish.com/t7560-wielka-poczta-mistrza-gry#211658
Inverness i okolice - Page 2 QzgSDG8




Specjalny




Inverness i okolice - Page 2 Empty


PisanieInverness i okolice - Page 2 Empty Re: Inverness i okolice  Inverness i okolice - Page 2 EmptyWto 9 Mar 2021 - 20:26;

Proszę opisać w swoim następnym poście w co jest Max ubrany - bez zbędnych szczegółów. Określ również gdzie trzymasz posiadane przy sobie przedmioty.

Marzec, godziny późnowieczorne. Na chodnikach i trawniku widniały pozostałości śniegu, gdzieniegdzie było ślisko, ogólnie panowała wilgoć i chłód. Dla organizmu rozgrzanego przeterminowanym eliksirem oraz ognistą whiskey żaden mróz nie jest straszny. Stoisz nad zaniedbanym nagrobkiem, wyrzucasz z siebie żale, nie szczędzisz słów, przekleństw ani nie dbasz o dyskrecję. Panują tutaj ciemności. Cmentarz jest całkowicie poświęcony mugolom, ale jest przy tym skrajnie zaniedbany - nie uświadczysz w tej okolicy działającej latarni. W trakcie swojego wywodu coś działo się na cmentarzu lecz nie masz pojęcia co, zbyt zajęty wyrzucaniem z siebie słów. W pewnym momencie do Twoich uszu dociera zniekształcony szelest, którego źródło trudno określić. Ot, towarzyszy Ci wrażenie, że nie jesteś tutaj sam. W mroku ciężko jest cokolwiek dostrzec, ale dźwięk powtarza się co rusz i wydawać by się mogło, że się nasila. Gdzieś w tle da się słyszeć odpalany silnik samochodu. Najwyraźniej nie tylko Ty nie śpisz...

Rzuć kością k100 i do wyniku dodaj swoje punkty z Wróżbiarstwa. Jeśli wynik będzie wyższy bądź równy od pięćdziesięciu uda Ci się zorientować w sytuacji. Każdy rzut proszę linkować. Brak linku oznacza brak rzutu.

______________________

Inverness i okolice - Page 2 Tumblr_myxyl0JKkN1s94thyo1_500
Powrót do góry Go down


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 4226
  Liczba postów : 11847
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
Inverness i okolice - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Inverness i okolice - Page 2 Empty


PisanieInverness i okolice - Page 2 Empty Re: Inverness i okolice  Inverness i okolice - Page 2 EmptyWto 9 Mar 2021 - 23:08;

Kostka: 83 + 8 (kuferek) = 91

Co mam ze sobą: Stara różdżka (schowana w specjalnej kieszonce po wewnętrznej stronie kurtki), amulet Mjolnira (na szyi) , Brisingamen mniejszy (na nadgarstku), sztylecik (w osłonce przypięty do paska) , fajki (w kieszeni spodni) i piersiówka (w ręce)

Ubrania: Skórzana kurtka, ciemny T-shirt, ciemne dżinsy

Do dyskrecji było mu zdecydowanie daleko tego dnia. Dobry humor, który przez chwilę się go trzymał nagle uleciał, a w sercu młodego ślizgona pojawiła się gorycz wraz z kompletem innych negatywnych emocji, które jakimś cudem przygnały go tutaj. Widać Feli miał przeczucie co do tego, gdzie wyląduje.
Stał wylewając z siebie złość, która dość długo była tłumiona w jego sercu, a którą przeklęta zorza jeszcze mocniej podsyciła. Nie mówił, co dokładnie słyszał, ale jego serce pękało z każdym słowem tych przeraźliwych szeptów. Dziś więc, gdy stracił kontrolę nad rozsądkiem i wszelki filtr na własnych ustach, zaczął odwdzięczać się kląc bez opamiętania. Nie obchodził go podniesiony ton głosu choć też nie spodziewał się, by ktoś o tej porze miał się tu kręcić. Zapomniał chyba, gdzie się znajduje. Szelesty nie docierały o jego uszu, choć w pewnym momencie poczuł, że nie jest tutaj sam. Wzruszył jednak ramionami zwalając to na używki i sam fakt tego, że otaczały go liczne nagrobki. Dopiero dochodzący jego uszu ryk silnika sprawił, że obejrzał się przez ramię.
-Wezwałaś kolegów, żeby mnie od Ciebie pozdrowili? - Zaśmiał się do nagrobka, biorąc jeszcze jeden łyk z piersiówki, choć serce zaczęło szybciej bić. W końcu co jak co, ale znajdował się w Inverness, w mieście w którym naraził się wielu osobom i nie raz odpierdalał zdecydowanie zbyt wiele. Jego myśli zaczęły krążyć wokół wszelkich nielegalnych transakcji jakich dokonał zastanawiając się, czy na pewno wszystkie spłacił. Niestety jego poddany używkom mózg nie potrafił wysnuć żadnego wniosku.
-Miło się gadało. Następnego razu nie będzie. - Rzucił na odchodne, po czym zaczął kierować się w stronę wyjścia z cmentarza. A przynajmniej taką miał nadzieję, bo jednak droga tutaj zajęła mu chwilę. Mimo wszystko jakieś resztki instynktu przeżycia w nim zostały. Nie pomyślał jednak o tym, że mógł się z łatwością stąd aportować. Wchodząc do rodzinnego miasta często zapominał o magii i dzisiejszy wieczór jak dotąd nie był wyjątkiem.

@Eskil Clearwater

______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees
Powrót do góry Go down


Mistrz Gry
Mistrz Gry

Czystość Krwi : 100%
Galeony : 32438
  Liczba postów : 102433
http://czarodzieje.forumpolish.com/t7560-wielka-poczta-mistrza-gry#211658
Inverness i okolice - Page 2 QzgSDG8




Specjalny




Inverness i okolice - Page 2 Empty


PisanieInverness i okolice - Page 2 Empty Re: Inverness i okolice  Inverness i okolice - Page 2 EmptySro 10 Mar 2021 - 7:13;

Kierujesz się do wyjścia cmentarza lecz nie wiadomo czy to dobry kierunek. Jesteś trochę pijany, panują gęste ciemności a Ty nie masz nawet odrobiny światła. Mimo wszystko jakimś alkoholowym cudem dostrzegasz zbliżające się roku Tobie dwie sylwetki. Ubrani na czarno, a więc zlewali się z otoczeniem. Gdyby rzut był poniżej pięćdziesięciu punktów to nawet nie wiedziałbyś, że ktoś Cię atakuje. Rzut pozwolił Ci się w tym zorientować, a co za tym idzie jesteś w stanie podjąć się próby obrony. Nie wsłuchiwałeś się w szpety więc nie wiesz skąd taka atencja.

Jesteś atakowany fizycznie i możesz obronić się, ale z pewnymi zasadami. W Twoim kierunku idą dwa ataki - jeden po drugim. Możesz przyjąć jeden cios ale za to zyskasz możliwość wyciągnięcia różdżki i obrony magicznej przed drugim ciosem. W innej sytuacji możesz dwukrotnie spróbować obronić się fizycznie, ale nie masz różdżki w dłoni.

Ataki i obrona to rzut k100+ modyfikator:

Działanie fizyczne - zyskujesz +30 punktów do rzutu za wysportowanie fizyczne, jednak stan alkoholowy zabiera Ci 15 punktów, więc Twój modyfikator to +15 dopóki nie wytrzeźwiejesz.

Działanie magiczne - dodajesz punkty używanej dziedziny zaklęć jednak od tej puli odejmujesz -15 punktów za bycie pijanym i panujące tu ciemności.

Atak Napastnika nr 1: 59 + 15 (jego modyfikator) = 74
Uderza Cię kijem baseballowym w okolicach głowy, zostaniesz zamroczony i w najbliższym ataku nie dodajesz modyfikatorów, sam czysty rzut.

Atak napastnika nr 2: 44+10(jego modyfikator) = 54
Uderza Cię pięścią prosto w nos. Zostanie złamany jeśli trafi.

Jeśli w kości obrony wyrzucisz 100 to automatycznie bronisz się przed wszystkimi atakami, o ile atak napastnika również nie wynosi 100 (na kości). Wtedy jest remis/blokada.

W swoim poście uwzględnij wynik czterech kościk100. (jeśli chcesz ich atakować).
1. Obrona przed napastnikiem nr 1.
2. Obrona przed napastnikiem nr 2.
3. Atak na napastnika nr 1.
4. Atak na napastnika nr 2.

Wynik musi być wyższy niż atak/obrona napastników.

______________________

Inverness i okolice - Page 2 Tumblr_myxyl0JKkN1s94thyo1_500
Powrót do góry Go down


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 4226
  Liczba postów : 11847
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
Inverness i okolice - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Inverness i okolice - Page 2 Empty


PisanieInverness i okolice - Page 2 Empty Re: Inverness i okolice  Inverness i okolice - Page 2 EmptySro 10 Mar 2021 - 10:59;

Obrona przed 1 atakiem: 92 +15 =107
Obrona przed 2 atakiem: 78 +15 = 93
Atak na 1 napastnika: 26 + 15 = 41
Atak na 2 napastnika: 42 + 15 = 57

Przemierzał alejki między nagrobkami szukając bramy, która zaznaczyłaby wyjście z cmentarza. Widział majaczący w oddali kościół i to w jego stronę starał się kierować swoje kroki, lecz nie było mu dane tak szybko opuścić tego miejsca. O ile nie został jeszcze rozjechany przez żaden samochód, to nagle w ciemności wyrosły przed nim dwie sylwetki, które nie zapowiadały zbytnio niczego dobrego. Nim zdążył cokolwiek zrobić, czy powiedzieć jedna z nich atakowała go czymś długim, co w lepszym stanie bez problemu zidentyfikowałby jako najwierniejszą broń każdego dresiarza. Nie za bardzo jednak miał ochotę stać i analizować to, czym dostanie wpierdol. Instynkt kazał mu się uchylić i bronić, co też spróbował uczynić. Widać styl najebanego mistrza krążył w jego krwi, bo dość zgrabnie uniknął wpierdolu baseballem w głowę. Niestety kolega sportowca nie przyszedł tu dla ozdoby i też chciał dodać swoje trzy grosze, wyprowadzając cios w twarz ślizgona, którego ten, jakimś cudem również ominął. Widać treningi z Felkiem do czegoś się przydały. Przynajmniej w kwestiach obrony, bo oczywiście zamiast spróbować uciec, Max nie odpuścił i spróbował sam zaatakować dwójkę przeciwników. Uchylając się przed władcą kija wypuścił z rąk piersiówkę, wystosowując cios w brzuch napastnika. Nie był to szczyt jego możliwości, ale zdecydowanie jakaś próba nokautu. Widać pierwsze podejście dodało mu nieco sił, bo gdy próbował zaatakować drugą postać, włożył w to nieco więcej koncentracji i spróbował go podkosić nogą. Leżący przeciwnik to zawsze jakaś przewaga, jeżeli tylko zgodzi się grzecznie ulec atakowi i poskładać na ziemi.

@Eskil Clearwater

______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees
Powrót do góry Go down


Mistrz Gry
Mistrz Gry

Czystość Krwi : 100%
Galeony : 32438
  Liczba postów : 102433
http://czarodzieje.forumpolish.com/t7560-wielka-poczta-mistrza-gry#211658
Inverness i okolice - Page 2 QzgSDG8




Specjalny




Inverness i okolice - Page 2 Empty


PisanieInverness i okolice - Page 2 Empty Re: Inverness i okolice  Inverness i okolice - Page 2 EmptySro 10 Mar 2021 - 13:47;

Uniknąłeś obu ciosów choć kij baseballowy ominął Cię dosłownie o włos. Udało Ci się też nie wpaść na nagrobki, które mimo wszystko Was otaczały. Wymierzyłeś cios w baseballistę, który uniknął ataku po prostu odskakując. Atakowałeś drugiego napastnika, który próbował nadepnąć na Twoją nogę kiedy próbowałeś go podciąć. Siłą rzeczy nie trafiłeś nawet w kostkę. Cały czas panują tu gęste ciemności ale mimo wszystko dało się spostrzec, że napastnicy posłali sobie porozumiewawcze spojrzenia i zaatakowali jednocześnie. Zero słów. Sam akt przemocy. Czuć od nich smród potu, fajek, ziemi i wilgotnej trawy.


Napastnik Pięściarz:
Obrona: 45+10 =55- uniknął ataku
Atak:16 + 10 = 26
Jeśli atak mu się powiedzie, zostaniesz popchnięty na nagrobek za Tobą i wytrąci Cię to z równowagi.

Napastnik Baseballista:
Obrona: 45+20 = 65 - uniknął ataku
Atak: 87 +20 = 107
Wymierza cios kijem prosto w Twój czerep. Najwyraźniej nie zamierza się cyrtolić. Jeśli cios się powiedzie, a różnica w wyniku Twojej obrony i jego ataku będzie wynosić 30 punktów, tracisz od razu przytomność. W innym przypadku zostajesz mocno ogłuszony i do następnego najbliższego ataku masz -20 punktów.

______________________

Inverness i okolice - Page 2 Tumblr_myxyl0JKkN1s94thyo1_500
Powrót do góry Go down


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 4226
  Liczba postów : 11847
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
Inverness i okolice - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Inverness i okolice - Page 2 Empty


PisanieInverness i okolice - Page 2 Empty Re: Inverness i okolice  Inverness i okolice - Page 2 EmptySro 10 Mar 2021 - 16:09;

Obrona pięściarz: 40 + 15 = 55
Atak pięściarz: 64 + 15 = 79
Obrona baseballista: 27 + 15 = rip

Jeżeli Max ostatnimi czasy tęsknił za dawnym życiem bez magii dziś mógł się poczuć właśnie jak wtedy. Nie spodziewał się, że zwykły wypad na cmentarz może skończyć się w taki sposób, ale czy było mu z tego powodu źle? Stary dobry wpierdol zawsze pozwalał mu na chwilę zapomnieć o tym gorszym bólu, na który lekarstwa nie potrafił tak do końca znaleźć. Nie potrzebował słów. Nie interesowało go nawet zbytnio kim byli napastnicy. Nie w tym stanie.
Udało mu się uchylić przed ciosami, lecz te, które sam wyprowadzał były żałosne i niecelne. Po raz kolejny zauważył pięść mknącą w jego kierunku i zdołał się uchylić jednocześnie samemu próbując trafić przeciwnika w szczękę. Niestety atakujący mieli przewagę liczebną, więc ślizgon nie miał szans uchronić się przed tym, co miało nadejść. Poczuł okropny ból w czaszce, gdy kij celnie trafił w jego głowę. Zrobiło mu się niedobrze po czym poczuł, jak zaczyna osuwać się w ciemność. Może tak było lepiej. Skoro nie potrafił uchronić przed złem najważniejszej dla siebie osoby nie zasługiwał na więcej niż spoczęcie tutaj wraz z innymi martwymi. Nim się zorientował, jego świadomość kompletnie się wyłączyła, a on nie wiedział już co się wokół niego dzieje.

______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees
Powrót do góry Go down


Mistrz Gry
Mistrz Gry

Czystość Krwi : 100%
Galeony : 32438
  Liczba postów : 102433
http://czarodzieje.forumpolish.com/t7560-wielka-poczta-mistrza-gry#211658
Inverness i okolice - Page 2 QzgSDG8




Specjalny




Inverness i okolice - Page 2 Empty


PisanieInverness i okolice - Page 2 Empty Re: Inverness i okolice  Inverness i okolice - Page 2 EmptySro 10 Mar 2021 - 19:09;

Twój cios pięścią był tak solidny, że w uzębieniu napastnika z pewnością zaistnieją nowe ubytki. Ten trzask i jęk bólu mógłby być satysfakcjonujący, włożyłeś w to sporo siły. Twarz pana Pięściarza obróciła się pod niewygodnym kątem i mogłeś dostrzec jak jegomość upada na nagrobek, a potem nastała już ciemność. Dostałeś tak mocno w głowę, że ten cios mógłby zaboleć nawet półolbrzyma. Nawet nie czułeś upadku. Może to i dobrze?

Nie masz bladego pojęcia ile minęło czasu ale obudziło Cię trzęsienie ziemi, a dokładniej rzecz ujmując pojazdu, w którym się znajdujesz. Odgłos silnika jak i własne ułożenie ciała podpowiada, że jesteś wieziony w furgonetce - ręce masz skute kajdankami, przed sobą, nie za plecami. Gorsze od trzęsienia ziemi był cholerny, okropny ból głowy, który z pewnością zwieńczony jest silnym wstrząsem mózgu. Utraciłeś sporo krwi, a więc nie tylko osłabłeś, ale też nieco wytrzeźwiałeś. A może nie ból jest najgorszy? Gdy tak próbować wyłapać myśl to można zorientować się, że masz pewne luki w pamięci lecz skąd masz wiedzieć, że czegoś nie pamiętasz? Ważnym jest, że nie sposób Ci odkryć dlaczego byłeś na cmentarzu ani dlaczego się upiłeś. W ogóle nie pamiętasz zbyt wiele wstecz choć wiesz jak się nazywasz i że jesteś czarodziejem. Reszta? W sumie... teraz to ważniejsze jest dlaczego Cię pobito, okradziono (póki co nie masz przy sobie ani amuletu ani brisingamenu. Tak na dobrą sprawę nawet nie pamiętasz, że to ze sobą miałeś, a gdyby ktoś Ci to pokazał to nie miałbyś pojęcia, że to ma w sobie jakąkolwiek magię) i wieziono...
Twoja głowa obija się lekko o coś, na czym leżysz - to worki wypełnione ziemią, a z boku słyszysz donośne (dla Ciebie) trzaski wiezionych również narzędzi. Wraz z Tobą w furgonetce znajdują się dwie osoby, które nie zauważyły, że się obudziłeś. Dostrzegasz ich nieco wyraźniej - to ci dwaj, Baseballista przypominający upasionego knura na dwóch nóżkach (to dlatego cios tak bolał, skubany ma sporą masę mięśniowo-tłuszczową) oraz Pięściarza z wielkim siniakiem na brodzie i śladami krwi (to chyba pamiątka po Twojej pięści). Słyszysz ich rozmowę.
- Ty gadasz z Jane i ty się go będziesz potem pozbywać, tak mi przypierdolił, że żonka mnie nie pozna. - to zniekształcony głos Pięściarza, który to zaraz przyłożył sobie coś do twarzy. Baseballista chrząknął. - A co jeśli on w ogóle nas nie widział i niepotrzebnie mu przyłożyłem? Jane nie chce kroić dzieciaków, a ten jest nawalony w trupa. - wskazano Cię ręką, ale dalej nie zauważono, że się obudziłeś.
- Na pewno nas widział, idioto. Słyszałeś co mówiła? Żadnych świadków. Weźmie od niego co chce i wyrzucisz go gdzieś w lesie, prosta sprawa. Nie było tematu. - coś jeszcze rozmawiali, ale Twoje siły są na wyczerpaniu- głowa naprawdę napierdziela, a jeszcze furgonetka wjechała na próg zwalniający z delikatnością rozpędzonego stada bizonów. Przez to na nowo straciłeś przytomność.


Kiedy się na nowo ocknąłeś - trudno określić tu upływ czasu - cały czas znajdowałeś się w tej samej pozycji. Zmieniło się o tyle, że wraz z Tobą z jednej strony pojazdu znajdował się Basbellista, a co lepsze - śpiący, chrapiący jak smok. Furgonetka cały czas mknęła, a wokół panował półmrok.

Co robisz?

______________________

Inverness i okolice - Page 2 Tumblr_myxyl0JKkN1s94thyo1_500
Powrót do góry Go down


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 4226
  Liczba postów : 11847
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
Inverness i okolice - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Inverness i okolice - Page 2 Empty


PisanieInverness i okolice - Page 2 Empty Re: Inverness i okolice  Inverness i okolice - Page 2 EmptySro 10 Mar 2021 - 23:18;

K100: 6 LOL
K6: 2

Trzask kości w twarzy napastnika był ostatnim, co jego świadomość zarejestrowała. Następnie ciemność i dopiero po jakimś czasie zaczęły docierać do niego głosy. Powoli odzyskiwał przytomność, słysząc wymianę zdań napastników. Bał się otwierać oczy w obawie, że napastnicy to zauważą. Skupił się więc na ich słowach, a także na tym, by jakkolwiek połapać się w sytuacji. Wyglądało na to, że gdzieś go wieźli. Nie mógł poruszyć rękoma, co wskazywało na skucie kajdanami ( to uczucie akurat znał). Jednym słowem był w dupie. Nie miał nawet pojęcia zbytnio kim jest i jak się w tej sytuacji znalazł. Jedyne czego był pewien to to, że potrafi posługiwać się magią.
Łeb srogo go nakurwiał, a to jak kierowca prowadził wóz nie polepszało sytuacji. W pewnym momencie furgonetka podskoczyła, a on znów osunął się w ciemność.
Gdy ponownie odzyskał świadomość niewiele uległo zmianie. Ciało miał zdrętwiałe, wciąż w tej samej pozycji. Odważył się jednak uchylić lekko powieki. Musiał się stąd wydostać. Nie miał zamiaru tak łatwo dać się pokroić. Otaczający go zapach ziemi wskazywał, co znajduje się w workach, a klekot innych brzmiał, jakby miał obok siebie narzędzia. Nieopodal leżał jeden z napastników, pogrążony w zdawać by się mogło twardym śnie. Max postanowił podjąć ryzyko. Delikatnie i powoli, by nie wzbudzić hałasu uniósł skute ręce, machając się po ubraniu w poszukiwaniu czegoś, co mogło mu pomóc. Odkrył sztylet zaczepiiny na pasku, który w starciu z kajdankami raczej by poległ, a następnie wyczuł podłużne zgrubienie wewnątrz kurtki, więc zaczął ostrożnie kierować tam skute dłonie. Operacja nie była łatwa i przede wszystkim bolesna, bo metal wbijał się w nadgarstki ślizgona. W końcu jednak udało mu się dobyć z wewnętrznej kieszeni magiczny kijek.
Różdżka. pomyślał, łącząc przedmiot z faktem, że był przecież czarodziejem. Próbował pomyśleć jak ten przedmiot wykorzystać. Gdyby tylko udało mu się sparaliżować przeciwnika, mógłby przeszukać go. Ten typo musiał mieć w kieszeni cokolwiek, co pomogłoby mu się uwolnić, lub co rozjaśniłi by Maxowi całą tę sytuację. Do tego mógłby otworzyć zamek furgonetki i wyskoczyć. W końcu połamane kończyny były dużo lepsze niż rozkrojenie przez jakiś zbirów.

______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees
Powrót do góry Go down


Mistrz Gry
Mistrz Gry

Czystość Krwi : 100%
Galeony : 32438
  Liczba postów : 102433
http://czarodzieje.forumpolish.com/t7560-wielka-poczta-mistrza-gry#211658
Inverness i okolice - Page 2 QzgSDG8




Specjalny




Inverness i okolice - Page 2 Empty


PisanieInverness i okolice - Page 2 Empty Re: Inverness i okolice  Inverness i okolice - Page 2 EmptyCzw 11 Mar 2021 - 6:45;

Furgonetka sama w sobie hałasowała. Narzędzia obijały się o siebie w walizkach, dostrzegasz wiele rodzajów łopat i skrzynek, jedne zamknięte, inne z połamanymi kłódkami. Udało Ci się wyciągnąć różdżkę, a nawet dostać się do śpiącego Baseballisty choć aby to zrobić musiałeś mocno trzymać się ścian. Trzęsło, Ty jesteś ranny, krew zakrzepła na połowie Twojej twarzy, świat się rozmazuje i dociera do Ciebie trudność z ogniskowaniem wzroku. Tak czy siak udało Ci się posłać zaklęcie petryfikacji, czar wsiąkł w grube ciało mugola, który zesztywniały osunął się na podłogę. Poprzez delikatne wibracje różdżki, czujesz, że zaklęcie nie było silne (co w Twoim stanie jest całkowicie zrozumiałe). Nie utrzyma się zbyt długo, a więc masz niedużo czasu. Znajdujesz przy mężczyźnie portfel, klucze, pistolet (najzwyklejszy glock) i pozłacany zegarek. Udaje Ci się też odnaleźć kluczyki do kajdanek, które leżały obok niego. Niestety pojazd tak się trzęsie, Ty widzisz podwójnie, ból rozsadza Ci czaszkę i może dotrzeć do Ciebie fakt, że naprawdę niewiele pamiętasz. Przez to wszystko bardzo ciężko trafić kluczykami w zamek kajdanek, a czar przecież nie będzie trwać wiecznie. Masz więc do wyboru zabrać kluczyki ze sobą i uwolnić się dopiero po opuszczeniu furgonetki, skoro taki masz plan. Masz na to jakieś dziesięć minut, a trudno stwierdzić czy po upływie zaklęcia petryfikacji Baseballista się ocknie czy będzie spać dalej. Furgonetka dalej mknie po szosie.

Opisz dokładnie w jaki sposób chcesz opuścić furgonetkę. Nie będziesz mieć problemu z otwarciem skrzydeł drzwi, nawet w kajdankach.
Na swoje działanie rzuć kością k6, która określi efektywność.

______________________

Inverness i okolice - Page 2 Tumblr_myxyl0JKkN1s94thyo1_500
Powrót do góry Go down


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 4226
  Liczba postów : 11847
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
Inverness i okolice - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Inverness i okolice - Page 2 Empty


PisanieInverness i okolice - Page 2 Empty Re: Inverness i okolice  Inverness i okolice - Page 2 EmptyCzw 11 Mar 2021 - 10:58;

Kostka: 4

Nie mógł się tak łatwo poddać. Chociaż stan w jakim się znajdował nie wróżył zbyt wiele dobrego instynkty chwilowo przejęły kontrolę nad działaniami Maxa. Musiał się jakoś stąd wydostać. Gdy czar trafił w grubasa, Solberg wziął się za próbę znalezienia czegokolwiek przydatnego. Kluczyki od kajdanek zdecydowanie do tego należały. Widok pistoletu sprawił, że serce zaczęło mu bić szybciej. Trzęsącymi się dłońmi wziął portfel zbiera, który nieporadnie schował do kieszeni, a w prawą rękę chwycił glocka, w lewej wciąż ściskając różdżkę. Czuł się bezpieczniej wiedząc, że ma przewagę chociaż w uzbrojeniu. Nie miał czasu cackać się z kajdankami w tej chwili. Ważniejsze było wydostanie się z pojazdu. Tak więc na tyle ile mógł wycelował różdżkę w drzwi i niewerbalnie spróbował otworzyć je Alohomorą, by gdy te staną otworem, móc wyskoczyć z jadącego pojazdu. Nie obchodziły go ewentualne obrażenia fizyczne. W tej chwili był fo jego najmniejszy problem.

______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees
Powrót do góry Go down


Mistrz Gry
Mistrz Gry

Czystość Krwi : 100%
Galeony : 32438
  Liczba postów : 102433
http://czarodzieje.forumpolish.com/t7560-wielka-poczta-mistrza-gry#211658
Inverness i okolice - Page 2 QzgSDG8




Specjalny




Inverness i okolice - Page 2 Empty


PisanieInverness i okolice - Page 2 Empty Re: Inverness i okolice  Inverness i okolice - Page 2 EmptyCzw 11 Mar 2021 - 13:55;

Zabrałeś co chciałeś, udało Ci się bez problemu otworzyć drzwi jadącej non stop furgonetki. Zastałeś taki widok chwilę przed tym jak po prostu wyskoczyłeś. Co dzieje się wtedy w głowie takiej osoby? Obawia się powiększenia obrażeń? Wybiera mniejsze zło? Stawia wszak na szali swoje już i tak naruszone zdrowie. Zdarzenie z asfaltem wstrząsnęło każdą komórką Twojego ciała. Impet upadku wytrącił Ci z ręki pistolet, a Ty gwałtownie poturlałeś się kilkanaście metrów dalej aż wpadłeś w nieduży rów. Boleć może Cię wszystko, ale najgorzej jest z głową. Dodatkowo ją obiłeś przez co od teraz Twój zmysł wzroku zostaje uszkodzony do 40% sprawności tj. widzisz tak jakby ktoś sypnął Ci piaskiem w oczy. Twarz płonie od zdartej skóry - jesteś pokryty krwią, świeżą, starą, do tego śniegiem i błotem. Impet skoku został przyjęty na niemagiczną rękę, która w stawie łokciowym została roztrzaskana. Podczas upadku kajdanki wrzynały się w skórę Twoich nadgarstków przez co oba zostały mocno podrażnione. Na (nie)szczęście nie straciłeś przytomności z bólu a niejeden czarodziej by teraz odpłynął. Chłodna, wilgotna trawa jest ukojeniem. Stabilny, twardy grunt również, a jednak ból głowy i łokcia jest niemalże nie do wytrzymania. Zdajesz sobie sprawę, że o teleportacji możesz zapomnieć - chyba, że bierzesz pod uwagę własną śmierć. Nie masz pojęcia gdzie jesteś, nawet nie wiesz gdzie znajduje się Twój dom. Furgonetka odjechała, wszystko wokół ucichło. Leżysz tuż przy pierwszej linii drzew, słońce zakryte jest szarymi chmurami, powietrze jest wilgotne i zbawienne dla Twojego organizmu. Po paru minutach czujesz jak coś szarpie Cię za kajdanki. Twoim oczom ukazuje się małe brunatne stworzenie, do złudzenia przypominające chochlika. Po chwili namysłu łatwo odgadnąć, że w Twoje towarzystwo wkradł się pojedynczy egzemplarz topka. Najwyraźniej niezrażony Twoim stanem postanowił Cię zaczepić. Właśnie dobiera się do Twojej kieszeni, z której wystają kluczyki do kajdanek. Zamiar jest jasny - chciał Ci je ukraść.


Posiadany ekwipunek: sztylet, różdżka, glock, portfel, kluczyki do kajdanek, kajdanki
Obrażenia: silny wstrząs mózgu (amnezja), rana głowy, rozdarta skóra twarzy, nieostrość widzenia (40% sprawności), siniaki, poobcierane nadgarski, uszkodzony staw łokciowy


______________________

Inverness i okolice - Page 2 Tumblr_myxyl0JKkN1s94thyo1_500
Powrót do góry Go down


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 4226
  Liczba postów : 11847
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
Inverness i okolice - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Inverness i okolice - Page 2 Empty


PisanieInverness i okolice - Page 2 Empty Re: Inverness i okolice  Inverness i okolice - Page 2 EmptyCzw 11 Mar 2021 - 16:50;

Udało się. Uwolnił się z bezpośredniego zagrożenia chociaż przy tym pogorszył swój stan fizyczny. Pierdolnięcie o asfalt nie należało do przyjemnego, choć wyładowanie w rowie przyniosło nieco ulgi. Wszystko go napierdalało, a do tego ledwo widział na oczy. Najchętniej zostałby w tym rowie i dokonał żywota w chłodnym, choć nieco już topniejącym śniegu. Wciąż jednak nie czuł się bezpiecznie. Miał zero pojęcia gdzie jest i skąd przyjechał, a do tego coś zaczęło ciągnąć go za kajdanki. Topek.
Początkowo obecność istoty nic mu nie zrobiła, choć po chwili udało mu się zrozumieć jedno. Musiał znaleźć się w miejscu, gdzie magia nie była czymś niecodziennym. Do tego, jeżeli cokolwiek dobrze kojarzył, te istoty zazwyczaj żyły niedaleko jezior, co już było jakimś tropem. Szkoda tylko, że skurwesyn chciał go okraść. Zrobił więc pierwsze, co przyszło mu na myśl i spróbował zasadzić mu kopa, by odsunąć stwora od zdobyczy. Celował połowicznie na oślep, bo wzrok ledwo mu działał. Musiał wyglądać jak siedem nieszczęść. Bez względu na to, czy trafił, spróbował się podnieść. nie mógł tu leżeć czekając, aż napastnicy zobaczą jego nieobecność i wrócą go szukać. W planie miał skrycie się między drzewami i pod ich osłoną ruszenie w poszukiwaniu jakiejkolwiek cywilizacji, lub miejsca w którym mógł spróbować się podleczyć i uwolnić ręce. Nie zapomniał jednak o pistolecie, który wolał zabrać ze sobą. O teleportacji nie było mowy. Żadne CE Wu En, NWW, czy inne NFZ nie mogło mu teraz pomóc. Wiedział, że ryzyko śmierci jest zbyt duże, więc wolał zaufać adrenalinie i własnym siłom witalnym, które powoli coraz bardziej go opuszczały.

@Eskil Clearwater

______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees
Powrót do góry Go down


Sponsored content

Inverness i okolice - Page 2 QzgSDG8








Inverness i okolice - Page 2 Empty


PisanieInverness i okolice - Page 2 Empty Re: Inverness i okolice  Inverness i okolice - Page 2 Empty;

Powrót do góry Go down
 

Inverness i okolice

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 2 z 5Strona 2 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5  Next

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Inverness i okolice - Page 2 JHTDsR7 :: 
reszta świata
 :: 
Świstokliki
-