Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Sala stałej opieki

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość


Ruben R. Skuja
Ruben R. Skuja

Student Ravenclaw
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 179 cm
C. szczególne : przywidziało Ci się coś
Galeony : 45
  Liczba postów : 140
https://www.czarodzieje.org/t18445-ruben-r-skuja?nid=9#525864
https://www.czarodzieje.org/t18472-rubensowe-listy#525879
https://www.czarodzieje.org/t18454-ruben-r-skuja?nid=10#525866
Sala stałej opieki QzgSDG8




Gracz




Sala stałej opieki Empty


PisanieSala stałej opieki Empty Sala stałej opieki  Sala stałej opieki EmptyPią Cze 19 2020, 01:16;


Sala stałej opieki


Do tej sali trafiają osoby o stabilnym stanie zdrowia, ale których pobyt w szpitalu przedłuża się powyżej kilku miesięcy i którzy wymagają długotrwałego leczenia i rehabilitacji. Trafiają tutaj również pacjenci, którzy zapadli w śpiączkę.
Powrót do góry Go down


Ruben R. Skuja
Ruben R. Skuja

Student Ravenclaw
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 179 cm
C. szczególne : przywidziało Ci się coś
Galeony : 45
  Liczba postów : 140
https://www.czarodzieje.org/t18445-ruben-r-skuja?nid=9#525864
https://www.czarodzieje.org/t18472-rubensowe-listy#525879
https://www.czarodzieje.org/t18454-ruben-r-skuja?nid=10#525866
Sala stałej opieki QzgSDG8




Gracz




Sala stałej opieki Empty


PisanieSala stałej opieki Empty Re: Sala stałej opieki  Sala stałej opieki EmptyPią Cze 19 2020, 02:15;

Zbliżał się koniec roku szkolnego – więc i, teoretycznie, moment, w którym Ruben będzie zmuszony wrócić do Łotwy. Do Ingusa.
Nie chciał wracać. Nawet jeśli wymiana nie wyglądała wcale tak, jak przewidywał, nie chciał wracać. Nie był na to gotowy – o ile kiedykolwiek będzie. Może w momencie w którym będzie w stanie zmierzyć się z ojcem na swoich zasadach, nie na jego – ale ten moment zdecydowanie jeszcze nie nadszedł (zezwolenie na wstęp do Dział Ksiąg Zakazanych wciąż leżało wśród jego notatek, nieużyte ani razu).
Przede wszystkim nie chciał wracać dlatego, że teraz mógł wraz z nadejściem weekendu teleportować się do Londynu, żeby zobaczyć wciąż jedyną prawdziwie bliską mu osobę – i wciąż ulubionego rozmówcę, nawet jeśli ciągle nie doczekał się jakiejkolwiek odpowiedzi na swoje słowa.
Skinął głową recepcjoniście, z ulgą zauważając, że tym razem za ladą nie siedzi nikt, kogo widywał też w szkole i udał się prosto na czwarte piętro. Pracownicy doskonale go już znali i nauczyli się, że nie ma sensu go zaczepiać i zagadywać w innej sprawie, niż stan zdrowia Penelopy Murphy – a ten nigdy się nie zmieniał, więc Ruben mógł obejść się bez zamienienia słowa z kimkolwiek. A wyjątkowo... wyjątkowo ucieszyłby się wraz z nadejściem dnia, w którym mogłoby być inaczej.
Cześć, mamo – przywitał ją. Na początku roku czuł się trochę naiwnie, przemawiając do osoby, która nie mogła mu odpowiedzieć – kto wie, czy mogła, czy nie mogła go usłyszeć – ale z biegiem czasu przyzwyczajał się do brzmienia swojego własnego głosu, odbijającego się w sali. Przy nikim innym nie był tak gadatliwy – i w zasadzie czuł ulgę, że może przynajmniej tutaj wyrzucić z siebie wszystko, co akurat na nim ciążyło.
Rozejrzał się po pomieszczeniu – dziś nie było tu żadnych innych pacjentów oprócz upiornie wyglądającej staruszki, która – jak zdążył się już dowiedzieć – również cierpiała na somnium mortiferum. Żadnych pielęgniarek w zasięgu wzroku. Idealnie.
Podszedł do łóżka, rzucił swoją torbę na ziemię obok krzesła i usiadł, wychylając się, by chwycić sztywną dłoń matki. Westchnął przeciągle. Przez chwilę milczał, przyglądając się tej dłoni – chociaż Penelopa nie mogła rzucić mu jednego ze swoich spojrzeń, i tak nie potrafił się dzisiaj zmusić, by spojrzeć prosto na jej twarz.
Niedługo kończy się wymiana – zaczął drżącym głosem. Bezsilny uśmiech – wcale nie wesoły – wpłynął na jego wargi. – Powinienem wrócić do Łotwy... ale nie mogę. – Głośno wydmuchnął powietrze z płuc. – Nie... póki... nie będę wiedział... jak z nim walczyć. – Ledwo mówił. Jego palce bezwiednie coraz mocniej zaciskały się na jej dłoni. Musiał przywołać się do porządku, bo drobne palce Penelopy wydawały się wyrzeźbione z porcelany, jakby ten przypływ emocji mógł równie dobrze je skruszyć.
Puścił ją na wszelki wypadek, czując, że to coś dopiero zaczyna w nim wzbierać. A już teraz drżał. Splótł ze sobą swoje ręce i oparł na nich czoło, mocno zaciskając powieki.
Mam zamiar się nauczyć – wyrzucił z siebie w końcu. Wiedział, że Penelopa już teraz zrozumiałaby, o co dokładnie mu chodzi, że nie musiałby wcale tłumaczyć. Czytała go przecież jak otwartą księgę. Nigdy nie potrafił długo czegoś przed nią ukrywać. Oczami wyobraźni już widział jej furię, już słyszał podniesiony głos, rodzicielską złość zmieszaną z czystą trwogą. Penelopa nigdy by nie pozwoliła, żeby zanurzył się w czarną magię.
Nie pozwól mi, wzywał w myślach.
Jeśli się nie zgadzasz – powiedział cicho – to się obudź.
Przez chwilę czekał w napięciu – sam nie wiedział, na co. To nie był pierwszy taki zakład z losem, jaki obstawiał w tym pokoju – i jeszcze nigdy nie zadziałał. Cisza dudniła mu w uszach – a gdy po chwili spojrzał wreszcie na twarz swojej matki – nie dostrzegł na niej żadnej zmiany. Wciąż spoczywała w bezruchu pośród kaskady płomiennych włosów.
Nie robił sobie nadziei na nic innego – ale i tak zabolało to bardziej, niż zwykle. Skrzywił się, zapadł w sobie, jakby chciał ścisnąć ten żal, ten smutek, i je w ten sposób unicestwić. Ale to też nigdy się nie udawało, nieważne, jak bardzo próbował.
Czyli jutro zaczynam lekcje czarnej magii – oznajmił sarkastycznym tonem, naśmiewając się w duchu z samego siebie – że, skoro ciągle próbował, najwyraźniej wciąż istniała w nim jakaś część, która wierzyła, że za którymś razem Penelopa naprawdę się przebudzi, by wytargać go za ucho, przemówić do rozsądku, przywrócić do porządku, a potem – może...? – wybaczyć.
Ta część powinna jak najszybciej przepaść.

@Cali Reagan
Powrót do góry Go down


Cali Reagan
Cali Reagan

Student Slytherin
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 158 cm
C. szczególne : bardzo krucha sylwetka, przenikliwe spojrzenie, ciężki zapach waniliowych perfum
Galeony : 1006
  Liczba postów : 745
https://www.czarodzieje.org/t18857-california-reagan#541882
https://www.czarodzieje.org/t18893-kalifornijska-poczta#543682
https://www.czarodzieje.org/t18878-cali-reagan#543255
https://www.czarodzieje.org/t18932-cali-reagan-dziennik#544825
Sala stałej opieki QzgSDG8




Gracz




Sala stałej opieki Empty


PisanieSala stałej opieki Empty Re: Sala stałej opieki  Sala stałej opieki EmptySob Cze 20 2020, 03:16;

Czekała na ten weekend z niecierpliwością, niemal przebierając nogami na samą myśl, że choć na chwilę będzie mogła oderwać się od szkolnej rzeczywistości. Los jak zwykle miał dla niej inne plany – gdy otrzymała w czwartek sowę od matki, iż jej ciotka trafiła na oddział urazów pozaklęciowych i że powinna ją niezwłocznie odwiedzić (najlepiej w sobotę, słoneczko, i koniecznie weź ze sobą owoce), prawie zawyła z bezsilności i żalu. Czas, który zaplanowała na wyjście do Hogsmeade, aby posiedzieć nad strumieniem i porobić kilka zdjęć, musiała przeznaczyć na wycieczkę do Munga. Brzmiało jak nieśmieszny żart. I gdyby nie fakt, że planowała z ową ciotką porozmawiać na temat, który od jakichś kilku tygodni złowrogo krążył w jej głowie, zignorowałaby prośbę matki. Nie zależało jej na kontaktach z rodziną i zacieśnianiu więzi, które były podtrzymywane sztuczną uprzejmością i poczuciem zobowiązania wobec krwi.
Gdy tylko przekroczyła próg szpitala, poczuła nieprzyjemny chłód przedzierający się przez poły płaszcza i sweter (był środek czerwca, a w Anglii pogoda ani trochę nie wskazywała na początek lata). Schowała ręce w kieszeni, a następnie udała się na czwarte piętro, zgodnie ze wskazówkami recepcjonisty, który zasypał ją gradem pytań, zanim udzielił krótkiej, acz niezbędnej informacji – gdzie do cholery leży ciotka Maisie.
Tak jak się spodziewała, wizyta była najzwyczajniej w świecie nudna, a krewna nawet nie miała sił, aby sięgnąć po szklankę z wodą, a co dopiero tłumaczyć jej zawiłości i zasady pewnej umiejętności, niebezpiecznie zahaczającej o tematy zakazane w Hogwarcie. Cali przesiedziała u niej godzinę z czystej grzeczności, w myślach wyliczając przysługi, które zrobiła dla swojej mamy w ostatnim czasie. Nie miała żadnych wątpliwości, że te wakacje spędzi daleko od niej i deszczowych Wysp Brytyjskich.
Pożegnawszy się z ciotką, z ulgą opuściła salę, opierając zmęczoną głowę o ścianę na korytarzu. Wyczerpanie spowodowane nadmiarem nauki i ponura aura szpitala sprawiły, że zrobiło jej się słabo, w związku z czym wolała przeczekać tę chwilową niedyspozycję, aniżeli trafić zaraz do jednego z tutejszych pomieszczeń. Obdarzyła uzdrowiciela słabym uśmiechem, który miał go zapewnić, że wszystko jest w jak najlepszym porządku.
California bardzo często najpierw reagowała na pewne bodźce fizycznie, a dopiero potem docierało do niej co jest tego powodem. Tak było i tym razem – ciało nagle się spięło, czuła niemal każdy mięsień, przygotowany do ucieczki, a oczy łypały czujnie, w poszukiwaniu źródła głosu. Głosu, który spowodował u niej reakcję obronną. Minęła dłuższa chwila zanim zorientowała się do kogo on należy. Automatycznie przewróciła oczami; samo wspomnienie rozmowy przed altanką wywołało nieprzyjemne dreszcze, a także wzburzenie krwi, bo dawno nie spotkała się z taką bezczelnością i ignorancją jak wtedy.
Instynktownie zbliżyła się do lekko uchylonych drzwi, zza których dobiegał monolog (nie)znajomego. Jeśli się nie zgadzasz to się obudź. Zmrużyła oczy, próbując przeprocesować usłyszane słowa. Coś ścisnęło jej serce, a nogi delikatnie się ugięły – znów ciało zrozumiało znacznie szybciej niż umysł.
Wychyliła się, zaglądając ukradkowo do sali. Chłopak siedział przy kobiecie, której twarzy nie widziała przez rude włosy, znacznie intensywniejsze niż te jego, które zapłonęły na błoniach pod wpływem promieni słonecznych. Była prawie pewna, że są spokrewnieni (ta wiedza jest ci niepotrzebna, Reagan), a sposób, w jaki na nią patrzył, był przepełniony taką gamą emocji, że czuła się przez to mocno stłamszona. Nigdy w życiu nie spotkała się z takim spojrzeniem – nerwowo przeglądała wszystkie notatki w głowie dotyczące schematów zachowania innych, ale nic nie pasowało do widoku, jaki miała przed sobą.
Lekcje czarnej magii? Zdziwienie na jej twarzy było widoczne z kilometra. Nie widziała powodów, aby stać tam dalej – mimo że kusiło ją, żeby dowiedzieć się coś więcej – toteż ostrożnie postawiła krok w tył. I wtedy ich spojrzenia skrzyżowały się.
W jej drobnym wnętrzu rozbrzmiał alarm, wzywający do odwrotu. Nie zamierzała czekać ani sekundy dłużej; odwróciła głowę i zasłoniła buzię włosami, oddalając się nienaturalnie spowolnionym krokiem w stronę schodów (chciała biec, ale nie mogła wzbudzać podejrzeń krzątających się pracowników).
Modliła się, aby jej nie rozpoznał i uznał za jedną z odwiedzających. Nie miała co liczyć na wtopienie się w tłum – jak zwykle strój atakował wszystkich intensywnymi kolorami. Skarciła się w duchu i obiecała sobie, że od tej pory zacznie nosić tylko czerń. Syreny w głowie nie przestawały wyć; błąd ten kosztować ją będzie godziny bezustannych prób dojścia do siebie.
Nie mógł jej nie zauważyć.
Pytanie tylko jak szybko potrafił chodzić.
Powrót do góry Go down


Sponsored content

Sala stałej opieki QzgSDG8








Sala stałej opieki Empty


PisanieSala stałej opieki Empty Re: Sala stałej opieki  Sala stałej opieki Empty;

Powrót do góry Go down
 

Sala stałej opieki

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Sala stałej opieki JHTDsR7 :: 
londyn
 :: 
szpital sw.munga
 :: 
Pietro 4
-