Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Komnata na krańcu korytarza

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Strona 12 z 23 Previous  1 ... 7 ... 11, 12, 13 ... 17 ... 23  Next
AutorWiadomość


Mistrz Gry
Mistrz Gry

Czystość Krwi : 100%
Galeony : 32438
  Liczba postów : 102435
http://czarodzieje.forumpolish.com/t7560-wielka-poczta-mistrza-gry#211658
Komnata na krańcu korytarza - Page 12 QzgSDG8




Specjalny




Komnata na krańcu korytarza - Page 12 Empty


PisanieKomnata na krańcu korytarza - Page 12 Empty Komnata na krańcu korytarza  Komnata na krańcu korytarza - Page 12 EmptyNie Paź 17 2010, 19:50;

First topic message reminder :




Jedno z najbardziej tajemniczych i przesyconych niezwykłą aurą pomieszczeń, stanowi Sala Przyszłości. Ten średnich rozmiarów pokój, znajdujący się na trzecim piętrze został wybudowany ku celom wróżbiarskim. Zawsze w powietrzu czuć tu zapach delikatnych kadzideł. Nie ma tu żadnych ławek czy krzeseł, każdy natomiast może zająć miejsce na wielkich poduszkach rozłożonych na ziemi. Pod sufitem widzą przeróżne materiały, tworząc bardzo przytulny wystrój. Całość zachęca do medytacji, bądź spróbowania swoich wróżbiarskich zdolności na jednej ze szklanych kul, których tutaj na pewno nie brakuje. Można tu także znaleźć filiżanki, herbatę, książki dotyczące chiromancji czy numerologi. Jednym słowem, wszystko co tylko może się przydać do szukania odpowiedzi na pytania dotyczące nie tylko przyszłości.
Powrót do góry Go down

AutorWiadomość


Zowie Lowell
avatar

Uczeń Hufflepuff
Rok Nauki : VI
Wiek : 28
Czystość Krwi : 50%
Galeony : 117
  Liczba postów : 127
Komnata na krańcu korytarza - Page 12 QzgSDG8




Gracz




Komnata na krańcu korytarza - Page 12 Empty


PisanieKomnata na krańcu korytarza - Page 12 Empty Re: Komnata na krańcu korytarza  Komnata na krańcu korytarza - Page 12 EmptyPią Lis 09 2012, 22:12;

Co go tu zagnało? Sam nie wiedział. Pewnie jego nogi, jak zawsze nieposłuszne. Ale to naprawdę nie ich wina- od kilku dni był tak zakochany, że łomatko i córko razem. On po prostu świata poza Maxem nie widział- nawet dzisiejszy obiad miał jego twarz i robiło mu się troszkę przykro, gdy go tak musiał zjeść. Choć potem ta wizja wydała mu się całkiem sympatyczna.
Max musiał naprawdę dobrze smakować. Tak jak jego usta... o jejku, jego usta. Były takie słodkie, jak cały Krukon. Kochał na niego patrzeć, każdą komórką swego ciała kochał jego własną. Max był jak najlepszy narkotyk, którego nie zamierzał przestać brać, bez względu na jego skutki uboczne. Ale czy zakochani nie byli najszczęśliwszymi ludźmi na świecie? Zowie był tego najlepszym przykładem!
Miał zamiar posłać Maxowi liścik, w którym wyznaczył spotkanie, właśnie tutaj. Ale jakoś o tym zapomniał, zupełnie wyleciało mu to z głowy i na "randkę" poszedł sam, zupełnie nieświadomy tego, co może spotkać go za progiem. A za drzwiami kryła się naprawdę wyśmienita niespodzianka...
W pierwszej chwili zobaczył tylko Maxa. Swojego ukochanego, ulubionego Maxa. Nie zastanawiając się długo zrobił kilka kroków w przód i zamarł.
-Co to ma być, do kurwy nędzy?- spytał, przerywając im te jakże słodką chwilę uniesienia. -To jakiś żart...?- dodał, a jego głos zadrżał niebezpiecznie. Był na granicy rozpaczy, naprawdę. Prawdziwej rozpaczy. Co miał zrobić? Co powiedzieć? Uciec? Nogi znowu odmówiły mu posłuszeństwa... Wrósł w ziemie i po prostu stał.
Powrót do góry Go down


Edward Smith
Edward Smith

Student Ravenclaw
Rok Nauki : I
Wiek : 30
Czystość Krwi : 25%
Dodatkowo : animag (wiewiórka)
Galeony : 168
  Liczba postów : 195
Komnata na krańcu korytarza - Page 12 QzgSDG8




Gracz




Komnata na krańcu korytarza - Page 12 Empty


PisanieKomnata na krańcu korytarza - Page 12 Empty Re: Komnata na krańcu korytarza  Komnata na krańcu korytarza - Page 12 EmptyPią Lis 09 2012, 22:23;

Max odpowiedział na buziaka. A może mu się tylko zdawało? A co jeśli tak naprawdę, naprawdę to był żart? I zaraz zza okna wyskoczy Zowie, który coś z tym zrobi? Musi zaufać Maxiowi. Maxiowi, który teraz się go tak bardzo bał, a nie miał czego, prawda? Przecież Edek nie zrobiłby mu niczego, nie, za bardzo go szanował, za bardzo go lubił, za bardzo go kochał. To uczucie ścisnęło go za gardło. Czy aby napewno Bein tego chce? Przecież widać, że się boi! A Smith nie lubi jak ktoś się boi. Zwłaszcza taki słodki, kochany i jedyny, niepowtarzalny Max! Ale co miał robić? Całować go dalej? Nie?
Nie bój się, przecież mnie znasz
Nic mu nie zrobi. Tak naprawdę to sam bał się reakcji kompana. A co jak ucieknie? A co jak coś krzyknie? A co jak go znienawidzi? Ed wszystko może znieść, nawet jego związek z Zowim, da sobie radę, napewno, ale nie nienawiść Maxia. On nie może, nie może być na niego zły!
Widział wystraszoną twarz blondyna, chciał go przytulić, ale jednocześnie nie mógł. No po prostu zaparło mu dech w piersiach, ciało odmówiło posłuszeństwa. Chciał szczęścia Maxa Jamesa Beina, tego samego, z którym był tak dawno razem, od którego otrzymywał liściki...
- Max? Słuchaj, nawet jeśli tego nie zrozumiesz, jeśli nie będziesz tego chciał... - zaczął chłopak, oddalając na chwilę swoją twarz od twarzy niższego Krukona i zaciskając swoje ręce na nim, przytulał go - Zawsze będę cię kochał...
Nie ważne co zrobi, nie ważne jak się zmieni i nie ważne czy to odwzajemni, Ed będzie go kochał, i będzie się nim opiekował, jak starszy braciszek, który tak bardzo dba o młodsze rodzeństwo.
Usłyszał tuptanie. Coraz głośniejsze i coraz bliższe. Ujrzał kawałek głowy Puchona. No i ładnie. Biedny Maxio, znowu ma przez niego kłopoty.
Ło ja pierdole. Czego on tu szuka?
Powrót do góry Go down


Max James Bein
Max James Bein

Uczeń Ravenclaw
Rok Nauki : VII
Wiek : 29
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : teleportacja
Galeony : 289
  Liczba postów : 654
Komnata na krańcu korytarza - Page 12 QzgSDG8




Gracz




Komnata na krańcu korytarza - Page 12 Empty


PisanieKomnata na krańcu korytarza - Page 12 Empty Re: Komnata na krańcu korytarza  Komnata na krańcu korytarza - Page 12 EmptyPią Lis 09 2012, 23:19;

Bał się w cholerę. Przeczuwałi, że mogło stać się najgorsze, że zaraz przybiegnie Zowie, nakryje biednego Maxa i jeszcze będzie miał z nim kłótnię. Drżał cały czas, nawet wtedy, kiedy to Edward go pocałował, na dodatek jeszcze przytulił. Jeżeli teraz ktoś, ktokolwiek wbiegnie do pomieszczenia, młody zapewne zwinie się w kłębek i rozpłacze, krył w sobie wiele emocji. Role się pozamieniały, Max stracił pewność siebie, którą zyskał Edek. Nie powinien go teraz całować, czuł się jak zdradliwa żmija. Właśnie zdradzasz kogoś, kogo kochasz z kimś, z kim coś więcej. Zdradliwa żmija! Niegodna niczyjego zaufania! A kysz, nie potrzebują nikogo takiego jak ty! Jesteś tylko zdradliwym, popierdolonym wężem! Nikt nie powinien ci ufać! Nikt nie powinien powierzać ci sekretów! Z nikim nie powinnieneś być, jesteś zdradliwą żmiją! wyzywał się w myślach. To przecież mu w niczym nie pomoże! A jednak, wyzywał się, jakby był swoim największym wrogiem. Przecież właśnie tak się teraz czuł. Nienawidził samego siebie, wiedział, że sięga po zakazany owoc, ale niepowinnien. Był skończonym idiotą, który na nic nie zasługuje. Był? Nadal jest.
Usłyszał kroki na korytarzu. Były z każdą chwilą coraz głośniejsze, zbliżały się... Aż usłyszał głos. Nie musiał się odwracać by wiedzieć, czyj to głos. Zowie. A więc jednak, jjego najgorsze przeczucia się sprawdziły. Nakrył go i Edwarda. Nie wiedział co robić. Jego twarz była mieszanką zakłopotania i strachu. Był bliski płaczu. Wyrwał się z objęć starszego, usiadł na podłodze i zakrył się dłońmi.
- Zowie... Ja... To nie tak... J-ja... - zakrył już twarz dłońmi. Mówił cichutko, piskliwym głosikiem, jak nie on. Zaczął płakać. Wiedział, że nic tym nie załatwi, ale zrobił to przez nadmiar emocji. Tak teraz siedział i płakał, wściekły na siebie. To jego wina! To przez niego zdjęcia znalazły się na wizbooku! Tgo przez niego Zowie ich nakrył! To jego wina! Wszystko wina pozornie niewinnego Maxa Jamesa Bein, podłej i zdradliwej żmiji, która na miłość i przyjaźń nie zasługuje, bo właśnie zdradził swojego jedynego Zowiego na jego oczach... Łkał, z każdą chwilą coraz głośniej. Co on narobił?...
Powrót do góry Go down


Zowie Lowell
avatar

Uczeń Hufflepuff
Rok Nauki : VI
Wiek : 28
Czystość Krwi : 50%
Galeony : 117
  Liczba postów : 127
Komnata na krańcu korytarza - Page 12 QzgSDG8




Gracz




Komnata na krańcu korytarza - Page 12 Empty


PisanieKomnata na krańcu korytarza - Page 12 Empty Re: Komnata na krańcu korytarza  Komnata na krańcu korytarza - Page 12 EmptySob Lis 10 2012, 11:10;

I dobrze mu tak, dobrze, że teraz tak cierpi... Zowie cierpiał jeszcze bardziej, nakrywając jedyną bliską osobę na zdradzie. Tu nawet nie chodziło o ten pocałunek, o to, że nawet nie znał tego chłopaka. On naprawdę wierzył, gdy Max mówił, że go kocha. Wierzył we wszystko, jak skończony idiota, łaknąc tych ciepłych dłoni i ust. Wyszedł na frajera, który dał się omamić kilkoma czułymi słówkami. Kiedy stał się taki słaby? Kiedy stał się tak mały, malutki, nic nieznaczący.
-Idź, proszę- jego głos był łagodny, ale stanowczy, gdy zwracał się do drugiego Krukona. Nawet nie patrzył na Edwarda, jego oczy były puste, zupełnie puste, czego sam zaczął się obawiać. -Proszę- powtórzył ciszej i kucnął obok Maxa, nie mając pojęcia, co też chce mu powiedzieć.
Jestem na ciebie wściekły, wściekły tak jak nigdy na nikogo nie byłem i nie będę. Mam ochotę was zabić, was obu, bo byłeś jedynym którego kochałem. Nie wiem czy wybaczę, ale na pewno nie zapomnę.
-Czemu? Czemu to zrobiłeś? Celowo? By mnie sprawdzić, czy co? Chciałeś się zabawić? Nie mogłeś się zdecydować na jednego i dlatego mamiłeś obu? Powiedz mi, bo za cholerę tego nie rozumiem. Wiesz, jaki jestem teraz zły?- spytał, spuszczając głowę w dół. Chyba i on zaczynał płakać. Ale przecież miał do tego pełne prawo. Został zdradzony, oszukany przez najbliższego przyjaciela. Jeśli nawet on kłamał- kto więc mówił prawdę?
-Czy ty myślałeś, że nigdy się o tym nie dowiem?- zaśmiał się gorzko. -Obiecywałeś mi, obiecywałeś!- niemalże krzyknął, mając ochotę, po raz pierwszy w życiu, uderzyć go. Uniósł dłoń nieznacznie, ale po chwili opuścił ją, wzdychając ciężko. -Podczas, gdy ja nawet nie spojrzałem na innego ty nie szczędziłeś czasu! A ja wciąż... wciąż kocham cię jak kretyn. Czy to naprawdę ci nie wystarcza?
Powrót do góry Go down


Edward Smith
Edward Smith

Student Ravenclaw
Rok Nauki : I
Wiek : 30
Czystość Krwi : 25%
Dodatkowo : animag (wiewiórka)
Galeony : 168
  Liczba postów : 195
Komnata na krańcu korytarza - Page 12 QzgSDG8




Gracz




Komnata na krańcu korytarza - Page 12 Empty


PisanieKomnata na krańcu korytarza - Page 12 Empty Re: Komnata na krańcu korytarza  Komnata na krańcu korytarza - Page 12 EmptySob Lis 10 2012, 15:42;

Usłyszał ciche prośby Puchona. Co miał zrobić? Kochał Maxa, ale on miał teraz Zowiego, dla którego jest gotów zrobić wszystko. Dla Eda znaczył wszystko, nie opuściłby go za żadne skarby, za nic, nawet gdyby tutaj się teraz paliło, zostałby z Maxiem i przytulił go do siebie. Ale co z tego, skoro był tutaj ten cały Zowie? Tak do końca to go nawet nie znał; częściej widywał się z dziewczynami, kumplami z roku, czy domu.
Co ma teraz zrobić? Pytania pojawiały się coraz to szybciej w jego głowie pokrytej burzą włosów. Co teraz ma robić? Co powiedzieć? Jak zareagować? Co się stanie? Wiedział, że będą z tego problemy, a jednak to zrobił. Pocałował Maxa Jamesa Beina i teraz musi tego żałować. Ale on, a nie biedny blondyn, który niczemu nie zawinił, a teraz leżał na podłodze.
- Nie rozumiesz? Naprawdę? - zapytał ironicznym głosem, tak załamany, że klęknął obok Maxa, odpychając Zowiego. Nie chciał, naprawdę nie chciał, żeby jego przyjaciel miał przez niego kłopoty w związku. Nie wiedział co robić. Chciał szczęścia Krukona, ale za razem nie chciał pogodzić się z jego miłością do Lowella. I co? Co dalej?
Pogłaskał Maxa, po czym podniósł się i skierował swoje kroki w stronę wyjścia. Był zrezygnowany, nie chciało mu się myśleć, a jego jedynym celem teraz było przemyślenie całej tej sytuacji. A jak Zowie mu coś zrobi? Stał w miejscu, a z jego błękitnego oka poraz kolejny uciekła łza.
Powrót do góry Go down


Max James Bein
Max James Bein

Uczeń Ravenclaw
Rok Nauki : VII
Wiek : 29
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : teleportacja
Galeony : 289
  Liczba postów : 654
Komnata na krańcu korytarza - Page 12 QzgSDG8




Gracz




Komnata na krańcu korytarza - Page 12 Empty


PisanieKomnata na krańcu korytarza - Page 12 Empty Re: Komnata na krańcu korytarza  Komnata na krańcu korytarza - Page 12 EmptySob Lis 10 2012, 16:49;

Przez to całe zamieszanie, biedny Max czuł się gorzej niż na pogrzebie swojego ukochanego pradziadka. Płakał, leżał, było bardzo źle. Nie powinien, nie mógł, to wszystko tylko i wyłącznie JEGO wina! Wszystko, co do jednej rzeczy. To przez niego był tutaj Zowie, zdjęcia były rozwieszane w całym Hogwarcie, on i niczemu nie winien Edward byli na ustach całej szkoły. Dlaczego on to robiłu, mimo tego, że nie powinien? Sięgał po coś zakazanego, robił coś, czego robić nie powinien. Łkał, pociągał nosem. Teraz będzie miał dopiero kłopoty. Dobrze mu tak? Sam się o to prosił? Czyli, że ten biedak miał wszystko zaplanowane? Dlaczego wypowiadacie się kiedy nic nie wiecie?! Max, biedny Max nie wiedział, co teraz robić! A jego uczucia zapewne tańczyły teraz jakiś żywy taniec, sam nie wiedział, co tak właściwie czuł. Zakłopotanie? Strach? Wielki smutek? A może chęć to zatańczenia makareny, tu i teraz? Sam nie wiedział, miał tak mieszane uczucia, że chciał robić wszystko na raz, co dziwnie by wyglądało. Ale przecież Max uwielbiał dziwne rzeczy, czyż nie? Tak, ale nie ma szans, żeby teraz, w tym momencie zrobił coś dziwnego. Jak, skoro był załamany i zaapewne będzie miałi przez to pierwszą depresję?
- Ty nic nie rozumiesz!... Nic a nic!... Nie oceniaj mnie po tym co robię!... Przecież i tak nie wiesz o mnie zupełnie wszystkiego, myślisz, że nie mam sekretów, życia prywatnego, drugiego wcielenia, ktre jest moją tajemnicą? Śmiało, rób co chcesz, mów co chcesz, a niech ja cię zupełnie nie obchodzę! Przecież co może cię interesować blondyn, chłopak, który czasem płacze?! Nic a nic! Odejdź, przecież mnie nie potrzebujesz! Jestem tylko pojebatym skurwysynem, który na nic nie zasługuje! - wrzeszczał zachrypniętym głosem, płakał nadal. Pierwszy raz zdarzyło mu się przeklnąć w obecności kogokolwiek, pierwszy raz wrzeszczał na Zowiego. Znów skrył się w dłoniach, miał już czerwone oczy, pełne łez policzki, a jego rękawy nie były już suche. Słyszał później jeszcze ironię Edka, uderzenie o podłogę... A po chwili już czuł na sobie tą znajomą dłoń, która go tak uspokojała... Był wściekły, ale ta wściekłość lekko się uspokoiłla. Jednak nadal był wściekły tak samo na Zowiego, który go zwyczajcie nie rozumiał. Po chwili usłyszał kroki, uspokojająca dłoń zniknęła... Eddie... Przepraszam... Nie chiałem...
- Eddie! Zaczekaj, stój!... - podniósł się z podłogi. Wyminął Zowiego później będzie prosił go o przebaczenie. Teraz chciał Eddiego, znał go dłużej, Eddie znał więcej sposobów na uspokojenie Maxa. Dogonił go, złapał za ramię, tak jak wcześniej.
- Nie odchodź... Potrzebuję cię... Proszę... Zostań... - szeptał. Był zapłakany. Potrzebował teraz mocnego ramienia i przytulenia, było mu teraz tak słabo...
Powrót do góry Go down


Zowie Lowell
avatar

Uczeń Hufflepuff
Rok Nauki : VI
Wiek : 28
Czystość Krwi : 50%
Galeony : 117
  Liczba postów : 127
Komnata na krańcu korytarza - Page 12 QzgSDG8




Gracz




Komnata na krańcu korytarza - Page 12 Empty


PisanieKomnata na krańcu korytarza - Page 12 Empty Re: Komnata na krańcu korytarza  Komnata na krańcu korytarza - Page 12 EmptySob Lis 10 2012, 17:31;

On nie rozumiał Maxa? ON nie rozumiał? Niech się ten blondasek trzepnie w ten swój zakuty łebek, bo Zowie miał ochotę eksplodować, słysząc jego słowa. Serio? Teraz Max będzie zgrywał wielce poszkodowanego, podczas gdy to on był przecież tym, który zdradził. Będzie płakał i lamentował, choć ta rola była przypisana Zowiemu.
-Czy ja się przesłyszałem?- spytał drwiąco, a jego głos był zadziwiająco spokojny. Mówił cicho, bez cienia emocji. Wyglądał, jakby nic się nie stało, choć kilka sekund temu miał ochotę się zabić. -Mam cię nie oceniać po tym co robię? Więc po czym? Po pustych słowach, które nic nie znaczą? Zastanów się, co ty w ogóle wygadujesz.
Jeśli Max chce swojego księcia na białym koniu niech mknie do Edwarda, proszę bardzo. Ale potem niech się nie zdziwi, że była to tylko bajka, po której zakończeniu nie ma nic więcej. W miłości nie chodziło o słodkie pocałunki, trzymanie się za rączkę i wpatrywanie się w oczy drugiej osoby. Czy nie chodziło o to, że nawet mimo tych wszystkich zawirowań, tych wszystkich cierpień i tego ogromnego bólu, które miażdżył jego serce Zowie wciąż potrafił go kochać? Potrafił... potrafił, a przynajmniej starał się go zrozumieć. Czy ktoś inny poświęciłby tyle? Czy ktoś inny poświęciłby własne serce, byleby tylko trwać przy Maxie? Ten tutaj, Krukon, mógł sobie znać Maxa dłużej, mógł wiedzieć o nim więcej, ale to Zowie wciąż odkrywał go na nowo, to Zowie stał tutaj, uginając się pod własnym ciężarem i prosił niemo Maxa o wybaczenie- o ironio. On, on prosił go o wybaczenie. Tych kilku gorzkich słów, tego, że "nie rozumiał", że "osądzał".
Miał ochotę roześmiał się w głos, widząc tę ckliwą scenkę, rodem z brazylijskiej telenoweli.
I żyli długo i szczęśliwie, pomyślał, wymijając ich, tak po prostu. Nie miał zamiaru trwać tutaj dłużej. Trwać w tym... czymś. Pchnął ciężkie drzwi i wyszedł, jakby nigdy nic.

z/t
Powrót do góry Go down


Edward Smith
Edward Smith

Student Ravenclaw
Rok Nauki : I
Wiek : 30
Czystość Krwi : 25%
Dodatkowo : animag (wiewiórka)
Galeony : 168
  Liczba postów : 195
Komnata na krańcu korytarza - Page 12 QzgSDG8




Gracz




Komnata na krańcu korytarza - Page 12 Empty


PisanieKomnata na krańcu korytarza - Page 12 Empty Re: Komnata na krańcu korytarza  Komnata na krańcu korytarza - Page 12 EmptySob Lis 10 2012, 19:50;

Poszedł sobie. Ukochany Maxa odszedł, zostawiając bolące słowa i zapłakanego Beina. Co w tej chwili ma być? To jasne, ich związek skończony! Ale... To dobrze, czy źle? Edziuś powinien był się cieszyć, a zamiast tego boi się, nadal ma mokre policzki i jest smutny. A co miał czuć Max? Znał go bardzo długo, ale nadal mógł się tylko domyślać co teraz czuje...
To jego wina! To przez niego wszystko się skończyło! Miał powiedzieć stop już dawno, a nie czekać do ostatniej chwili, czekać aż Zowie im przerwie, aż zgnoi Maxia. Aż się z nim pokłóci, aż go nakryje! Czasu cofnąć się nie da. Co teraz? Ma przeprosić? Maxa tak, ale Puchona? Za co? Nie jest idiotą, ale też geniusza nie odgrywa, nie wie tego! Jak Max musi się czuć? Co on ma teraz przeżywać?!
Musi zniknąć z jego życia, raz na zawsze! Nie może! Nie może go teraz bezczelnie pocieszyć przytuleniem, tak czułym, jak na początku! Nie może! Musi wyjść, musi go zawieść, aby później tamten ułożył sobie życie... Nie zasługuje na niego! Miłość to nie tylko przytulanie i romantyczne spacery, to także poświęcenia. Poświęcenia, które tak wiele znaczą. Edward go opuści; pójdzie sobie, Max zasługuje na kogoś lepszego, kogoś z kim będzie pożerał żelki. Nie smutasa, który wciąż marudzi! Edzio, nie ciebie potrzebuje teraz blondyn!
Ale co zrobić, żeby to naprawić? Max już da sobie radę! Jest wiele mądrzejszy od starszego Krukona, więcej wie, ma swój urok... Ale wypadałoby mu pomóc, żeby chociaż wspomnienia po tym "romansie" nie były złe! Ale będą, cokolwiek się nie stanie. Mąż Zowiego, Max, będzie wspominał stare czasy, które dla Smitha były tak dobre.
Stał przed blondynem, którego wyraz twarzy byl jednoznaczny. Bał się go, i to jak! Max, którego tak kochał, dla którego tak wiele jest w stanie zrobić, bał się go! Edwardowi łzy spływały po policzkach; był świadomy swojego głupiego błędu.
- Musimy napprawić wasz związek - uśmiechnął się lekko i nieco sztucznie przez łzy. Nie umiał udawać! Aktorem był kiepskim, a nawet uśmiechnąć się teraz porządnie nie umiał.
Odszedł od niego. A chciał go przytulić, tk mocno, jak nigdy dotąd. Liczył pięć dużych kroków, które pokonały jego długie nogi. Miał zamiar zmienić się w wiewiórkę, ale nie umiał. Emocje wzięły nad nim górę.
Powrót do góry Go down


Max James Bein
Max James Bein

Uczeń Ravenclaw
Rok Nauki : VII
Wiek : 29
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : teleportacja
Galeony : 289
  Liczba postów : 654
Komnata na krańcu korytarza - Page 12 QzgSDG8




Gracz




Komnata na krańcu korytarza - Page 12 Empty


PisanieKomnata na krańcu korytarza - Page 12 Empty Re: Komnata na krańcu korytarza  Komnata na krańcu korytarza - Page 12 EmptySob Lis 10 2012, 21:04;

Nie, tak być nie mogło. Dlaczego dał ponieść się emocjom? Dlaczego tak się nawydzierał na Zowiego? Dlaczego pozwolił mu odejść bez słowa? To Max był wszystkiemu winien, to przez niego to wszystko się stało. Nie powinien pozwalać Zowiemu odejść, bez żadnego słowa. Nazywam się winny, bo cokolwiek zrobiłbym, już nigdy nie będę właśnie tym z kim chciałeś być... myślał. Nie zasługiwał na kogoś takiego jak Zowie, powinien biec za nim i go zatrzymać... Nie mógł. Przez strach, płacz i paraliż wyrosły mu korzenie, które wbiły się głęboko w podłogę. Dlaczego nie biegł za nim tylko został z Edkiem, którego w tej chwioli bał się mimo tego, że tak dobrze go znał? Nie powinien, ale bał się. Nie chciał patrzeć mu w oczy, nie teraz, było mu tak słiabo na duszy, tak źle, tak niedobrze, nie powinien tego wszystkiego wykrzykiwać, nie powinien pozwalać na odejście Puchona, nie powinien dłużej tu siedzieć. Powonien biec za Zowim, zatrzymać go, przeprosić i błagać o przebaczenie... Coś jednak trzymało go przy Edku. Co takiego? Sam nie wiedział. Może pocucie bezpieczeństwa mimo tego, że bał się Eddiego w tej chwil? A jakie bezpieczeństwo mógł mu zapewnić Eddie? Traktował go jak młodczego brata, którego trzeba pilnować i darzyć miłością...
Biedny Max musiał pogodzić się z faktem, że będzie miał ograniczone kontakty Sowa raz na jakiś czas, spotkania bardzo rzadkie, kiedy Zowie będzie musiał uczyć się do ważnych sprawdzianów, będzie odwiedzał rodzinę, albo zabraknie mu czasu. Ostatnia opcja jest niemożliwa, przecież ten szalony Puchon zawsze znajdzie czas dla drobnego Maxa...
Kolejne łzy spłynęły po jego policzkach. Czuł się tak źle, czy cokolwiek to zmieni? Potrzebował kogoś, kto naprawdę go pocieszy. Chociażby jednym, przyjacielskim przytuleniem, przecież to wytwarza hormony szczęścia, które w tym momencie były mu naprawdę potrzebne. Przecież ten biedny, niebieskooki blondyn popadnie w depresję, będzie chciał się zabić! Chyba, że ktoś go powstrzyma przed tym czynem.
- Nie... Nie będę mieszać cię w sprawy moje i Zowiego... Sam to naprawię.... Chyba... I nie płiacz, proszę.. - uśmiechalł się lekko. Przy jego czerwonej od płaczu twarzy wyglądało to naprawdę słodko. Zapłakany, ale uśmiechnięty chłopiec, który sprawiał wrażenie naprawdę szczęśliwego. Pokonał te kroki, które dzieliły go od Edka i przyjacielsko go przytulił.
- Dziękuję, że jesteś... - wypowiedizał. Czy teraz Edek każe mu gonić Zowiego, a może nic mu nie zrobi?...
Powrót do góry Go down


Edward Smith
Edward Smith

Student Ravenclaw
Rok Nauki : I
Wiek : 30
Czystość Krwi : 25%
Dodatkowo : animag (wiewiórka)
Galeony : 168
  Liczba postów : 195
Komnata na krańcu korytarza - Page 12 QzgSDG8




Gracz




Komnata na krańcu korytarza - Page 12 Empty


PisanieKomnata na krańcu korytarza - Page 12 Empty Re: Komnata na krańcu korytarza  Komnata na krańcu korytarza - Page 12 EmptyNie Lis 11 2012, 00:11;

- Już ci to mówiłem - zaczął próbując przestać pocić oczy - nie musisz mnie kochać... - zacisnął dłonie na plecach przyjaciela.
Nie będzie już ryczał, jest silniejszy, starszy i dojrzalszy, a mimoto miał mokrą twarz. Dobrze, popełnił kilka błędów- nie powinien był w ogóle iść na tą imprezę, nie powinien był spotykać się z Maxem, prawda, ale nie jego wina, że oddałby wszystko, żeby przeżyć z nim jeszcze chwilę. W ogóle mógł urwać kontakt, uciec i pozwolić im być szczęśliwymi zakochańcami. Pozwolić, żeby Max był szczęśliwym zakochańcem, nie ważne, że z kimś innym. Dobro Edwarda to tylko taki mały bonus, dodatek w szczęściu Beina. Biedny blondyn, napewno jemu brakuje tak Zowiego, jak Edkowi jego
Najważniejsze jest szczęście drugiej osoby, tej, którą się kocha. Ktoś mądry powiedział kiedyś, że jak kocha, to wróci, toteż jeśli Maxio kocha Puchona to zaraz pójdzie, pobiegnie za nim i go pocałuje. Mocno i namiętnie, jak nigdy nie całował Smitha. Niech leci i niech biegnie ratować swoją miłość, którą tak podle zniszczył Edward! Co z tego, że mu smutno? Zasłużył sobie! Przez niego zdjęcia trafiły do internetu, przez niego Lowell się o wszystkim dowiedział! Było mu przykro. Głównie z tego powodu, że spieprzył życie i sobie, i ukochanemu.
- Rozumiem, masz inne sprawy na głowie - odparł, wyrywając się z mocnego i ciepłego uścisku Maxa. Nie chciał być znowu w centrum uwagi, nie chciał być tym złym. Ale jeśli nie przypomni o Zowim Krukonowi, to kto wie co jeszcze zrzuci na biednego Beina?
- Zawsze możesz na mnie liczyć... - chciał spojrzeć głęboko w oczy chłopaka, który stał niedaleko niego, ale nie mógł. Miał zamiar stamtąd wyjść. Teraz, w tej chwili. I unikać Maxa do końca życia, tylko, że zbyt wielkim uczuciem go darzył.
Bądź szczęśliwy.
Powrót do góry Go down


Morgane Charpentier
Morgane Charpentier

Student Ravenclaw
Rok Nauki : III
Wiek : 31
Dodatkowo : Legilimencja i oklumencja, teleportacja
Galeony : 159
  Liczba postów : 892
Komnata na krańcu korytarza - Page 12 QzgSDG8




Gracz




Komnata na krańcu korytarza - Page 12 Empty


PisanieKomnata na krańcu korytarza - Page 12 Empty Re: Komnata na krańcu korytarza  Komnata na krańcu korytarza - Page 12 EmptyWto Gru 25 2012, 13:51;

Nie był to dla Morgane dobry czas, wszyscy o niej zapomnieli w święta po za Sebastianem, z którym.. Jej się popieprzyło po całej linii; ta noc w Pubie, przetarła aż swoje skronie od wspomnień. Niby miło w serce, a drugą stroną medalu jest to, że wie jaki on jest. Nigdy jej nie przeszkadzało iż ktoś jest Ślizgonem, ale przez całą sytuację z Namidą, nagle sobie przypomniała, jak już tutaj się znalazła.. Że Sebastian też jest z tego domu. Wzdrygała się.. Zaczęła biec do Sali Przyszłości, nie patrząc, czy ktoś zauważył, jak biegnie niczym wystraszone dziecko przez Pedobeara. Niby nie widziała kolorowych duszków, ale czuła się jakby uczestniczyła w Pacmanie. Jakby zaraz każdy czarodziej miałby się przebrać w kolorowe szaty i miał zamiar ją gonić po różnych korytarzach.. Zaś biedna Morgane szukałaby jakieś super mocy, żeby wszystkie swoje przekleństwa przezwyciężyć.
Weszła tutaj nadal biegnąc, rozejrzała się gdzie jest jej ulubiona poduszka, gdzie następnie usiadła na niej. Zaczęła głęboko oddychać, uspakajając się. Zapach kadzideł łagodził jej znerwicowane ja, które nie dawało jej spokoju. Powoli wchodziła w medytację, dążąc do stanu wyłączenia się kompletnego.. Jest tylko jedyna osoba, która może ją wybudzić z tego stanu.. Taki jeden Krukon, za którym tęskniła, ale już zupełnie.. Nie wiedziała nic, stąd jest tutaj, stąd teraz medytuje. Układa życie właśnie na nowo... Czy jej się uda?
Powrót do góry Go down


Simon Lewis
avatar

Student Ravenclaw
Rok Nauki : II
Wiek : 30
Czystość Krwi : 75%
Dodatkowo : Teleportacja
Galeony : 149
  Liczba postów : 1357
Komnata na krańcu korytarza - Page 12 QzgSDG8




Gracz




Komnata na krańcu korytarza - Page 12 Empty


PisanieKomnata na krańcu korytarza - Page 12 Empty Re: Komnata na krańcu korytarza  Komnata na krańcu korytarza - Page 12 EmptyWto Gru 25 2012, 14:22;

Simon spacerował sobie po skrzydle Zachodnim. Były święta. Pierwsze spędzone w Hogwarcie. Zawsze wracał do Hiszpanii, brał udział w loterii, czekał na trzech króli. Ale nie tym razem. Ostatnio pokłócił się ze wszystkimi siostrami. Z Natalie też. Może i chciały dla niego dobrze, ale do cholery, był dorosły. Namida chyba też wyjechał na święta. A nawet jeżeli nie, to Simon nie miał ochoty spędzać z nim tak ogromnej ilości czasu jak kiedyś. Kirei sam był sobie winien. Tak więc nasz krukon szukał jakiegoś cichego miejsca żeby zjeść ciasteczka imbirowe i pograć na gitarze. Nie trudno wyobrazić go sobie teraz. Gitara przerzucona przez ramię, a w futerale ciasteczka imbirowe. Ulubione. A to tylko dlatego że Ona często je jadała. Tak, tak chodzi o Morgan moi drodzy. Lewis coraz częściej o niej myślał. I coraz poważniej. Łapał się na tym że wraca myślami do ich pocałunku. Drżał na myśl o jej dotyku. A po za tym przy niej czuł się bezpiecznie. Bardzo bezpiecznie. Jego rozmyślania przerwał ktoś kto na niego wpadł i nawet nie przeprosił. Simon wszędzie poznałby te perfumy. Morgan. Krzyknął za nią, żeby poczekała, ale ta biegła jakby ją coś goniło. Simon nie wiele więcej myśląc ruszył za nią. Otworzył drzwi sali do której weszła. Sala Przyszłości... Nie ważne. Chciał porozmawiać z Morgan. O jej sprawozdaniu, o nich. O ciasteczkach imbirowych. o wszystkim... Chciał przy niej być:
-Droga pani, pali się gdzieś?- powiedział uśmiechając się od ucha do ucha. Taki uśmiech wywoływała tylko Ona
Powrót do góry Go down


Morgane Charpentier
Morgane Charpentier

Student Ravenclaw
Rok Nauki : III
Wiek : 31
Dodatkowo : Legilimencja i oklumencja, teleportacja
Galeony : 159
  Liczba postów : 892
Komnata na krańcu korytarza - Page 12 QzgSDG8




Gracz




Komnata na krańcu korytarza - Page 12 Empty


PisanieKomnata na krańcu korytarza - Page 12 Empty Re: Komnata na krańcu korytarza  Komnata na krańcu korytarza - Page 12 EmptyWto Gru 25 2012, 14:40;

Popatrzyła na niego, lekko zdenerwowana. Jakby miała pretensję w oczach za ciszę, jaką stosował na kilka tygodni przez pewne wydarzenie. Milcząc po prostu wstała nafochowana, otworzyła jego futerał od gitary, po czym jakby gdyby nic, zaczęła jeść ciasteczka imbirowe. Tak dziwną osobą i tak bardzo zrozumiałą, może być tylko Morgane. Już nie patrząc na Simonowe oczęta, w którym przez ułamek sekundy tak na prawdę zatonęła.
- A Ty nie w Hiszpanii? - Zapytała się mając chrypkę w głosie. Starała się uśmiechnąć, ale nie wyszło jej to zbyt dobrze. Było widać, że panienka Charpentier przechodziła jedne z tych dni, których jest jeszcze dziwniejsza i bardziej zmienna niż zazwyczaj.
Popatrzyła na poduszkę, gdzie siedziała. Przeprosiła go wzrokiem, odeszła na minutkę biorąc drugą niebieską poduszkę, którą umiejscowiła obok siebie, kolejnym ruchem rudowłosej, jaki wykonała, to było glebnięcie się na swoim ulubionym miejscu. Poklepała miejsce obok niej, zachęcając Krukona, żeby usiadł obok niej.
- Jesteśmy dziwnym rodzeństwem. - Syknęła, bez większego wyrazu.
Zerknęła na jego oczy, usta.. Zawieszając się na chwilę, mając nadzieję, że nie wyczyta w niej większego powodu, całego tego mętliku jaki właśnie miała w sobie. Bo przecież.. Do końca nie wiedziała, co się stało tamtej nocy, ale czuła się winna.. Była przecież pisana Simonowi, a tutaj takie JEB, sama nie wiedziała już co czuje, istne zawirowania głowy, które własnie spowodowały, że Morgane złapała się za głowę, próbując się uspokoić. Wiedziała, że on to widzi, wiedziała iż może coś się stać, prawdopodobnie zacznie pytać, a to byłoby najgorsze. Mało myśląc.. Przytuliła się, błagała los, żeby Simon pomyślał iż chodzi o sprawę ciszy jak i NAMIDY, która też ją bolała. Zaczęła się trząść, tak bardzo dygotała. Zamknęła oczy, zapominając o świecie w Simonowych raminonach.
Powrót do góry Go down


Simon Lewis
avatar

Student Ravenclaw
Rok Nauki : II
Wiek : 30
Czystość Krwi : 75%
Dodatkowo : Teleportacja
Galeony : 149
  Liczba postów : 1357
Komnata na krańcu korytarza - Page 12 QzgSDG8




Gracz




Komnata na krańcu korytarza - Page 12 Empty


PisanieKomnata na krańcu korytarza - Page 12 Empty Re: Komnata na krańcu korytarza  Komnata na krańcu korytarza - Page 12 EmptyWto Gru 25 2012, 19:58;

Ta cisza była bardzo w stylu Simona. Nie lubił mówić o problemach, o złych wydarzeniach. Wolał przemilczeć niż się z tym zmierzyć. Myślał że wszyscy wiedzą co on czuje, co mu chodzi po głowie. Wydawało się to takie oczywiste. Ale nie mówmy o nim. Jak tylko spojrzał w te zielone jeziora, poczuł że przenosi się w inny wymiar. W jego własny, prywatny raj. Ostoja spokoju, szczęścia. Morg jednak szybko go z tego raju przebudziła. I znów wróciły wspomnienia. Jego kłótni z siostrami. Chłopak podrapał się wymownie po karku.:
-Mama i ojciec nie żyją, dziewczyny żyją w swoich światach. Liczyłem że uda mi się spędzić te święta z Tobą...- powiedział. I znów mu się wydwało że Morgan wie że on nie specjalnie się nie odzywał. Że wie. Ale nie wiedziała. Bo niby skąd miałaby wiedzieć? Nie czytała mu w myślach mimo że tak długo się znali. On co prawda od razu zauważył że Morgan ma ten z cięższych dni. Ale czekał na dalszy rozwój wydarzeń. A po za tym zachował się jak świnia. I było mu trochę wstyd. Trochę mega bardzo. Wiedział że Morgan czekała na inną reakcję po jej liście. Po je staraniach. A on zachował się jak prostak i tchórz. I teraz było mu wstyd.
Gdy przyniosła niebieską poduszkę uśmiechnął się, a po policzku pociekła mu łza. Ona była idealna. Wiedziała co Simon potrzebuje do szczęścia. Pamiętała o wszystkim. Wiedziała wszystko. Była wprost.. nie do opisania. Potrzebował jej. Ot co! Usiadł obok niej, wziął imbirowe ciasteczko do ust. Jej słowa go zabolały. Oboje nie chcieli przecież być dla siebie tylko rodzeństwem :
-Żadne z nas rodzeństwo, moja droga. Nie nadajemy się- uśmiechnął się. Mimo że smutno to szczerze. Jak zawsze przy Morgan. Nagle wydarzyło się to, co się wydarzyło. Simon o nic nie pytał. Po prostu ją przytulił. Kiwał się z nią w przód i w tył, całując co chwila w czubek rudej głowy. Uspokajając. Gdy dziewczyna przestała się trząść, szepnął jej do ucha.:
-Kocham Cię. I nie chcę tego wszystkiego tak zostawiać. Nie chcę zostawiać ciebie. Potrzebujemy siebie na wzajem...- po chwili milczenia dodał- Stało się coś?
Powrót do góry Go down


Morgane Charpentier
Morgane Charpentier

Student Ravenclaw
Rok Nauki : III
Wiek : 31
Dodatkowo : Legilimencja i oklumencja, teleportacja
Galeony : 159
  Liczba postów : 892
Komnata na krańcu korytarza - Page 12 QzgSDG8




Gracz




Komnata na krańcu korytarza - Page 12 Empty


PisanieKomnata na krańcu korytarza - Page 12 Empty Re: Komnata na krańcu korytarza  Komnata na krańcu korytarza - Page 12 EmptyWto Gru 25 2012, 20:44;

Uśmiechnęła się kącikiem ust na komentarz o rodzeństwie, robiąc pod koniec grymas, marszcząc nosek i robiąc ustami podkówkę. W jej głowie zaczął robić się film z ich kroków, jak się powoli zbliżali, jak się oddalali od siebie. Nierzadko skierowani intencją, która prowadzi do czystej formy miłości. Tak niewinnie, tak delikatnie. Często rozważnie, żeby drugiej osoby nie urazić, po czym następowało wielkie odcięcie się od siebie. Cisza, do której już powinni być przyzwyczajeni..
Głowa huczała już jej od wszystkim myśli, grymas powoli zszedł z jej twarzy, dzięki przytuleniu Simona, które działało najbardziej kojąco, najlepiej. Pachniał ciastkami imbirowymi, poczuła się tak dziwnie bezpiecznie, tak spokojnie, że nerwy dały odpust, na jej policzku poleciały łzy. Była okropna, była bardzo okropna.
- To wszystko u nas jest tak skomplikowane. Nienawidzę Ślizgonów. - Wyjąkała - Znowu problem mam z alkoholem. - Syknęła, a następnie ugryzła się mocno w usta, na tyle silnie iż je rozkrwawiła. Malinowe wargi dziewczyny stały się jeszcze bardziej wyraziste niż zazwyczaj.
Schowała swoją twarz w dłoniach, oplatając swoją małą głowę. Nie chciała wdawać się w większe szczegóły, poczuła się już taką złą osobą, że gdyby Simon przestał się odzywać, lub zachciałby ją pytać, bez zahamowań sięgnęłaby do jego umysłu, do jego myśli. Można rzec, że Morgane coraz bardziej stawała się złym człowiekiem, widząc po tej stronie więcej korzyści. Oparła swoją głowę o tors Simona całym swoim ciężarem wywracając ich. Jej niezdarne nogi poleciały do góry, następnie lądując na Krukonie. Wtuliła się jeszcze bardziej przez to w niego. Zamieniła się w malutką kuleczkę, którą trzeba było się zaopiekować, de facto nie umiałaby teraz skorzystać ze swojego talentu, nie.. Ona wcale taka nie jest jak wyżej opisałam. Gdzieżby to zrobiła Simonowi? Oczerniam panienkę.
Powrót do góry Go down


Wave N. Ford
Wave N. Ford

Student Ravenclaw
Rok Nauki : III
Wiek : 30
Czystość Krwi : 25%
Galeony : 243
  Liczba postów : 384
Komnata na krańcu korytarza - Page 12 QzgSDG8




Gracz




Komnata na krańcu korytarza - Page 12 Empty


PisanieKomnata na krańcu korytarza - Page 12 Empty Re: Komnata na krańcu korytarza  Komnata na krańcu korytarza - Page 12 EmptyPon Sty 28 2013, 23:01;

Czasami zdarza się tak, że człowiek ma nadmiar wrażeń i emocji. Kiedy nie potrafi sobie z tym wszystkim poradzić.
Wave czuł, że powoli zaczyna się w nim gromadzić nadmiar złych emocji. Dlatego też postanowił zrobić to, co powinno był zrobione już dość dawno temu.
Jako, że Salon Wspólny i Pokój Wspólny Krukonów był za głośny, tak samo, jak dormitorium, wybrał Salę Przyszłość, jako cel swoich poszukiwań.
Nigdy nie interesował się badaniem przyszłości, czy przeszłości. Ale miejsce to miało w sobie energię, która sprzyjała medytacji.
Na korzyść Sali przemawiało to, że raczej było mało osób, które interesowały się wróżbiarstwem i numerologią.
Po za tym, Wave zawsze wychodził z założenia, że kto pierwszy ten lepszy. A w tej chwili to on przyszedł tu pierwszy.
Chłopak zajął miejsce na środku pomieszczenia. Przyjął pozycję do medytacji i powoli zaczynał wyłączać się na świat zewnętrzny.
Powrót do góry Go down


Eric Xandemo
Eric Xandemo

Student Hufflepuff
Rok Nauki : I
Wiek : 29
Czystość Krwi : 90%
Galeony : 21
  Liczba postów : 18
Komnata na krańcu korytarza - Page 12 QzgSDG8




Gracz




Komnata na krańcu korytarza - Page 12 Empty


PisanieKomnata na krańcu korytarza - Page 12 Empty Re: Komnata na krańcu korytarza  Komnata na krańcu korytarza - Page 12 EmptyWto Sty 29 2013, 10:38;

Szedł, powtarzając sobie materiał z jakiegoś nudnego przedmiotu. Wkroczył do Sali Przyszłości. Kiedy zauważył chłopaka medytującego w sali nie mógł ukryć uśmiechu. Przypomniały mu się czasy kiedy to z siostrą wysmarowali brata kremem owocowym. Biedak zasnął podczas odprężania się. Pożałował, że nie ma kremu. Jednak... ten chłopak nie spał... Podkradł się ostrożnie i ryknął nad uchem:
- WSPANIALE TUTAJ, PRAWDA? JAK IDZIE MEDYTACJA?
Czekał na odpowiedź, będąc gotowym na ucieczkę.
Powrót do góry Go down


Wave N. Ford
Wave N. Ford

Student Ravenclaw
Rok Nauki : III
Wiek : 30
Czystość Krwi : 25%
Galeony : 243
  Liczba postów : 384
Komnata na krańcu korytarza - Page 12 QzgSDG8




Gracz




Komnata na krańcu korytarza - Page 12 Empty


PisanieKomnata na krańcu korytarza - Page 12 Empty Re: Komnata na krańcu korytarza  Komnata na krańcu korytarza - Page 12 EmptyWto Sty 29 2013, 20:51;

Waverley opanował ten stan medytacji, że właściwie całkowicie wyłączał się na to, co go otacza. Szczególnie nie poświęcał dużo uwagi temu, jak wygląda jego postać, kiedy nie ma z nim kontaktu.
Jakoś nie specjalnie go to interesowało.
Dlatego też dopiero po chwili dotarło do niego, że ktoś coś do niego wrzeszczy. Jego wredna siostra też lubiła mu tak robić, kiedy medytował w domu. Przyzwyczaił się, że ludzie dziwią się, że medytuje.
- Bardzo głupie zachowanie - stwierdził Wave, kiedy otworzył oczy i zobaczył nieproszonego gościa w Sali Przyszłości. - Chciałbyś, żeby ktoś ci tak do ucha wrzeszczał?
Typowe zachowanie Wave`a. Trochę może za bardzo sie wymądrzał, ale tak przeważnie postępował. Nie miał w zwyczaju już do pierwszej chwili cieszyć się z zawartej znajomości. Zanim by do tego doszło musiał wybadać sytuację, poznać tego kogoś i zdecydować czy warto, czy też nie tracić czas i energie na tą znajomość.
Powrót do góry Go down


Eric Xandemo
Eric Xandemo

Student Hufflepuff
Rok Nauki : I
Wiek : 29
Czystość Krwi : 90%
Galeony : 21
  Liczba postów : 18
Komnata na krańcu korytarza - Page 12 QzgSDG8




Gracz




Komnata na krańcu korytarza - Page 12 Empty


PisanieKomnata na krańcu korytarza - Page 12 Empty Re: Komnata na krańcu korytarza  Komnata na krańcu korytarza - Page 12 EmptySro Sty 30 2013, 21:19;

Uśmiechnął się. Usiadł na podłodze i patrzył się w chłopaka. Bawiło go medytacja. Nie przepadał za nią. Uważał, że jest głupia i całkowicie pozbawiona sensu. Poza tym... Po co medytować? Czy nie lepiej zajadać się truskawkami w śmietanie? Słyszał, że buddyjscy mnisi medytuję parę tygodni nie jedząc i nie pijąc.
- Mam dwa pytanie jeśliś łaskaw... Jak się nazywasz i... PO CO MEDYTUJESZ?! - rzekł wyraźnie akcentując ostatnie słowo.
Z medytacją kojarzył sztuki walki. Lubił wspominać chwile kiedy to z ojcem trenowali dla zabawy. To były wspaniałe czasy jako mało berbeć śmiał się z ojcem... Matka zazwyczaj kręciła z niezadowoleniem głową i uciekała do domowych obowiązków.
Powrót do góry Go down


Wave N. Ford
Wave N. Ford

Student Ravenclaw
Rok Nauki : III
Wiek : 30
Czystość Krwi : 25%
Galeony : 243
  Liczba postów : 384
Komnata na krańcu korytarza - Page 12 QzgSDG8




Gracz




Komnata na krańcu korytarza - Page 12 Empty


PisanieKomnata na krańcu korytarza - Page 12 Empty Re: Komnata na krańcu korytarza  Komnata na krańcu korytarza - Page 12 EmptyCzw Sty 31 2013, 12:25;

Krukon wpatrywał się w chłopaka zastanawiając się, czy odpowiedzieć?
Wolał nie zawiać konaków z innymi, jeśli tego robić nie musiał. Jednakże na chwilę obecną poczuł się na tyle zrelaksowany, że postanowił poświęcić chwilę swego cennego czasu na konwersacje z tym osobnikiem.
- Jestem Wave Ford - powiedział nadal nie zmieniając pozycji. Tyle lat już medytował, że mógł tak siedzieć dość długo bez skargi na bóle mięśni. - Mógłbym ci powiedzieć, czemu medytuję, ale nie wydaje mi się, abyś mnie zrozumiał. Ludzie miewają różne powody, dla których robią pewne rzeczy, ale inni i tak nie muszą ich zrozumieć.
Wave oderwał wzrok od chłopaka i przeniósł go na otoczenie Sali Przyszłości.
Pomieszczenie samo w sobie był dość interesujące, ale tylko ono. Krukona nie interesowała przyszłość. Wystarczyło mu, że przeszłość mocno może wpłynąć na teraźniejszość i przyszłość.
Powrót do góry Go down


Eric Xandemo
Eric Xandemo

Student Hufflepuff
Rok Nauki : I
Wiek : 29
Czystość Krwi : 90%
Galeony : 21
  Liczba postów : 18
Komnata na krańcu korytarza - Page 12 QzgSDG8




Gracz




Komnata na krańcu korytarza - Page 12 Empty


PisanieKomnata na krańcu korytarza - Page 12 Empty Re: Komnata na krańcu korytarza  Komnata na krańcu korytarza - Page 12 EmptyCzw Sty 31 2013, 17:41;

- Skąd wziąłeś tą gadkę? Z Baśni Barda Beedle'a? - sarknął i wpatrywał się w chłopaka. Nie lubił, gdy mówiono nie do rzeczy. Uciekał od odpowiedzi, czy jak? Niezły wariat z niego.
- Chętnie cię wysłucham... Nie boisz, że cię okradną? - zażartował i spojrzał w miejsce wzroku chłopaka. Pustka. Nic wielkiego.
Szybkim ruchem różdżki transmutował pudełko po gumie na skarpetę z bitą śmietaną. Oczywiście wszystko zrobił dyskretnie. Oczywistością było, że chłopak nie mógł tego zrobić. Może akurat uda mu się ten żart? Chociaż... kto wie? Ostatnimi czasy zrobił się wielce sztywny i rzucenie jakiegokolwiek dowcipu sprawiało mu dużą trudność. To wszystko przez tą sytuację. Bliźniaki znów nabroiły, a on jako ich brat został oskarżony o niedopilnowanie rodzeństwa. ON TEŻ MIAŁ SWOJE ŻYCIE! To wszystko go przerastało.
Uśmiechnął się... W końcu ktoś mądry powiedział: W ludzkich uśmiechach czają się sztylety...
Powrót do góry Go down


Wave N. Ford
Wave N. Ford

Student Ravenclaw
Rok Nauki : III
Wiek : 30
Czystość Krwi : 25%
Galeony : 243
  Liczba postów : 384
Komnata na krańcu korytarza - Page 12 QzgSDG8




Gracz




Komnata na krańcu korytarza - Page 12 Empty


PisanieKomnata na krańcu korytarza - Page 12 Empty Re: Komnata na krańcu korytarza  Komnata na krańcu korytarza - Page 12 EmptySob Lut 02 2013, 21:21;

Cała medytacja poszła sobie do domu. Jeszcze chwile temu Krukon czuł się zrelaksowany i zadowolony. A teraz jakoś wszystko wyparowało.
- Nie mam potrzeby się zwierzać.
Jeśli chciałby to zrobić to ma od tego przyjaciół. Po za tym na chwilę obecną nie działo się nic, o czym warto byłoby mówić. Wave nie miał w zwyczaju mówienia o osobie całkowicie nie znanemu mu chłopakowi. W dodatku nawet się nie przedstawił.
Wave nie zamierzał się na razie odzywać.
Ten gość był jakiś dziwny. Najpierw krzyczy mu do ucha, a potem ma jeszcze pretensje o to, co mu Waverley odpowiedział.
Niech się na coś w końcu zdecyduje. Krukon nie przepadał za ludźmi, którzy zmieniali swoje zachowanie jak rękawiczki.
z/t


Ostatnio zmieniony przez Wave N. Ford dnia Nie Lut 03 2013, 19:22, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down


Eric Xandemo
Eric Xandemo

Student Hufflepuff
Rok Nauki : I
Wiek : 29
Czystość Krwi : 90%
Galeony : 21
  Liczba postów : 18
Komnata na krańcu korytarza - Page 12 QzgSDG8




Gracz




Komnata na krańcu korytarza - Page 12 Empty


PisanieKomnata na krańcu korytarza - Page 12 Empty Re: Komnata na krańcu korytarza  Komnata na krańcu korytarza - Page 12 EmptyNie Lut 03 2013, 14:01;

- Cóż w takim razie żegnaj, dziwaku - rzekł chłopak i udał się do innej części zamku.
z/t.
Powrót do góry Go down


Mistrz Gry
Mistrz Gry

Czystość Krwi : 100%
Galeony : 32438
  Liczba postów : 102435
http://czarodzieje.forumpolish.com/t7560-wielka-poczta-mistrza-gry#211658
Komnata na krańcu korytarza - Page 12 QzgSDG8




Specjalny




Komnata na krańcu korytarza - Page 12 Empty


PisanieKomnata na krańcu korytarza - Page 12 Empty Re: Komnata na krańcu korytarza  Komnata na krańcu korytarza - Page 12 EmptyWto Kwi 16 2013, 19:49;

Dla Haerowen życie było zabawą. Bez problemu wyszła z remizy, przez niektórych nazywanej pubem, z nikczemnym uśmieszkiem na twarzy zaglądała w najbliższe uliczki, aż w końcu w zasięgu jej wzroku pojawił się kot. Kot urody raczej wątpliwej, o sierści płomiennej jak włosy głównej bohaterki tego wywodu. Złapanie zwierzaka zajęło jej kilka dobrych minut, ale w tym stanie czas się dla niej nie liczył. Nie była trzeźwa, ale kompletnie pijana też jeszcze nie, ot, zwyczajnie podpita. Kiedy już wyrywającego kociaka dopadła w swe ręce, wróciła do środka i nie przejmując się niczym, rzuciła go w stronę tłukącego się szkła.
- TY SŁONIU W SKŁADZIE PORCELANY! - Zaśmiała się szyderczo i nie przejmując się żyjącym stworzeniem, rzuciła je na głowę pijanej ślizgonki. Dalej poszło już gładko. Wściekłe spojrzenie, głośny śmiech i szaleńczy bieg. I chociaż pobiec mogła w każdą stronę, to coś prowadziło ją prosto do Sali Przyszłości. puchonka nie zdawała sobie sprawy, że od momentu jej wielkiej wyprawy po kota, jest obserwowana przez wysokiego osobnika o przenikliwym spojrzeniu. To on przyprowadził ją tutaj, to on popchnął ją do środka, był tajemniczą siłą, przez nikogo nie zbadaną. I kiedy tylko Herka w środku się znalazła, on z hukiem zatrzasnął drzwi i dopilnował, by wyjść z niego przed świtem nie mogła. Wszystkie kule nagle wypełniły się czarnym dymem, z którego formowała się śmierć. Karty do tarota w zawrotnym tempie wzbijały się w powietrze i okrążały zdezorientowaną dziewczynę, co jakiś czas przyklejając jej do nosa odwróconą kartę głupca. Żaden z tych magicznych przedmiotów nie wróżył jej świetlanej przyszłości, na każdym kroku zobaczyć mogła utratę przyjaciół i zgubienie samej siebie.

______________________

Komnata na krańcu korytarza - Page 12 Tumblr_myxyl0JKkN1s94thyo1_500
Powrót do góry Go down


Haerowen Trowsent
Haerowen Trowsent

Uczeń Hufflepuff
Rok Nauki : VII
Wiek : 24
Czystość Krwi : 100%
Galeony : 144
  Liczba postów : 347
http://czarodzieje.my-rpg.com/t2286-haerowen-trowsent
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5210-poczta-hery-powraca
http://czarodzieje.forumpolish.com/t2795-nieco-pokrcony-wizbook-
Komnata na krańcu korytarza - Page 12 QzgSDG8




Gracz




Komnata na krańcu korytarza - Page 12 Empty


PisanieKomnata na krańcu korytarza - Page 12 Empty Re: Komnata na krańcu korytarza  Komnata na krańcu korytarza - Page 12 EmptySob Kwi 20 2013, 19:46;

Rudy kot! Do tego miał identyczny odcień rudego co ona na włosach, przecież to ewidentnie przeznaczenie! No przecież nie było innego wyjścia jak go złapać i rzucić nim w Ślizgonkę. Cokolwiek innego by wymyśliła byłoby przecież bez sensu...
Oczywiście to skończyło się pogonią, więc jej rolą było uciekać. Biegła przed siebie szatańsko się śmiejąc i co chwilę obijając się o różne rzeczy. Koniec końców z pomocą jakiegoś mężczyzny trafiła do pewnej sali zamykając się w niej. Dopiero po chwili skojarzyła, że jest to sala przyszłości. No wiecie... wróżenie i te sprawy. Jakoś zbytnio się w tym nie orientowała. Zawsze na wróżbiarstwie po prostu używała wyobraźni i często nawet udawało jej się powiedzieć coś poprawnie, za co była chwalona.
Przez chwilę zastanawiała się czy mężczyzna naprawdę jej pomógł czy tylko coś knuje. Na odpowiedź nie musiała czekać długo, bo w tej samej chwili karty i kule zaczęły wirować i krążyć wokół niej. Tyle ile z wróżbiarstwa wiedziała, to tyle, że te wszystkie znaki zbyt pozytywne nie były.
- Pieprzenie. - powiedziała od razu i zaczęła się śmiać. Śmiała się i śmiała przez dłuższy czas, po chwili jednak jej śmiech stał się nienaturalny i sztuczny, powoli cichł, aż w końcu Hera w ciszy przyglądała się temu wszystkiemu.
Zgubienie samej siebie? Proszę, litości! Przecież ona nigdy się nie odnalazła... jednak wizja, że straci wszystkich przyjaciół nie brzmiała za różowo. Ale przecież to niemożliwe, prawda? Zawsze miała mnóstwo kumpli, dobrych znajomych i przyjaciół... Niemożliwe, by wszyscy ją opuścili. Chociażby Laila... nie zostawi jej prawda?
Czuła dziwne i nieznajome dla siebie uczucie. Wydawało jej się, że ma w gardle kauczukową piłkę i coś wwierca się jej w żołądek. To smutek? Rezygnacja? Naprawdę dziwne. Oczywiście nie płakała, Hera nie należy do osób, które płaczą przez emocje, chociaż trzeba przyznać... to do niej trafiło.
Powrót do góry Go down


Mistrz Gry
Mistrz Gry

Czystość Krwi : 100%
Galeony : 32438
  Liczba postów : 102435
http://czarodzieje.forumpolish.com/t7560-wielka-poczta-mistrza-gry#211658
Komnata na krańcu korytarza - Page 12 QzgSDG8




Specjalny




Komnata na krańcu korytarza - Page 12 Empty


PisanieKomnata na krańcu korytarza - Page 12 Empty Re: Komnata na krańcu korytarza  Komnata na krańcu korytarza - Page 12 EmptySro Kwi 24 2013, 19:19;

Wbrew pozorom, dalej stał za drzwiami. Gdyby odszedł, sytuacja mogłaby wymknąć się spod kontroli, z tymi wróżbiarskimi pierdołami nigdy wiadomo nie było, a on dostał bardzo dokładne instrukcje, nikogo nie zabijać, nikogo do kompletnego szaleństwa nie doprowadzić. Z doświadczenia sam wiedział, że odkrywanie nieznanych zakątków do najprzyjemniejszych nie należało, to nie było bezpieczne. Ale tego, co Haerowen zobaczyła, nikt nie planował, nikt kuli nie zaczarował. Tutaj ważyły się losy, tutaj można było przemyślenia głębokie i niepokojące mieć. To tak sąd ostateczny, nieco przyśpieszony. Pokazanie potencjalnych konsekwencji. Bo cała reszta spoczywała w rękach rudej. Kiedy karty już się uspokoiły, opadły na podłogę, tworząc swego rodzaju ścieżkę, którą chcąc, nie chcąc, dziewczyna pójść musiała. Na końcu czekało na nią zasłonięte lustro, w którym zobaczyć mogła się całą, oczywiście chwilę po tym, jak prześcieradło opadło, powodując nagłe uniesienie się kurzu. Bez kaszlu się nie obeszło, oczy dziewczyny zaczęły łzawić. Może to łzy emocjonalne, a może wywołane kurzem, nieważne. Po drugiej stronie zobaczyła siebie. Miała przymknięte oczy i oddychała szybko. W końcu powoli podnosiła powieki, ale w jej oczach nic nie było. Gałki były całkowicie czarne, puste, ale jakieś szaleństwo czaiło się w kącie. Odbicie chciało coś powiedzieć, niecierpliwiło się, ale usta nadal miała zaciśnięte. I w końcu, Hera usłyszeć mogła nieprzyjemny pisk, stopniowo zamieniający się w krzyk, jej odbicie mętniało, żeby chwilę później stać się niemożliwie wyraźnym kształtem. Pożerała ją ciemność. Lustro rozbiło się na miliard kawałeczków, które uderzyły w rudą, ale otaczała ją jakaś dziwna bariera, przez co nic nie było w stanie jej zranić, szkło zatrzymało się milimetry przed jej twarzą i po prostu opadły, wsiąkając w podłogę. Zamek w odskoczył, drzwi otworzyły się, teraz puchonka była wolna.

______________________

Komnata na krańcu korytarza - Page 12 Tumblr_myxyl0JKkN1s94thyo1_500
Powrót do góry Go down


Sponsored content

Komnata na krańcu korytarza - Page 12 QzgSDG8








Komnata na krańcu korytarza - Page 12 Empty


PisanieKomnata na krańcu korytarza - Page 12 Empty Re: Komnata na krańcu korytarza  Komnata na krańcu korytarza - Page 12 Empty;

Powrót do góry Go down
 

Komnata na krańcu korytarza

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 12 z 23Strona 12 z 23 Previous  1 ... 7 ... 11, 12, 13 ... 17 ... 23  Next

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Komnata na krańcu korytarza - Page 12 JHTDsR7 :: 
hogwart
 :: 
Skrzydlo zachodnie
 :: 
trzecie piętro
-