Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Moczary

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Strona 3 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5  Next
AutorWiadomość


Ceres O'Shea
Ceres O'Shea

Nauczyciel
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 28
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : legilimencja i oklumencja
Galeony : 426
  Liczba postów : 446
http://czarodzieje.my-rpg.com/t11002-ceres-o-shea
http://czarodzieje.my-rpg.com/t11011-nie-mam-sowy#299428
http://czarodzieje.my-rpg.com/t11010-ceres-o-shea#299427
Moczary - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Moczary - Page 3 Empty


PisanieMoczary - Page 3 Empty Moczary  Moczary - Page 3 EmptyNie 29 Lis - 16:14;

First topic message reminder :


Moczary


Na północ od granicy wioski rozrastają się niezmierzone bagna, rozlewające się pośród starych, omszałych drzew. Miejsce to nie jest owiane dobrą sławą – podobno wielu, którzy udali się na moczary, nie wróciło stamtąd już wcale, ale inne podania głoszą, że fauna i flora tych rejonów jest tak bogata, iż wielu czarodziejów po prostu nie potrafi oprzeć się pokusie, decydując się na tę szaleńczą wyprawę. Będziesz kolejnym śmiałkiem?

Uwaga!
Wchodzisz tu na własną odpowiedzialność! Kostki, które tu wyrzucisz mogą ci dać bardzo duży potencjał magiczny, niesamowite przedmioty itp. Jednak możesz też zachorować na nieznaną chorobę, poważnie się poranić lub stracić dużo pieniędzy.
Zanim rzucisz kostką, upewnij się, że znasz zasady wynikające z rzutu.


1 - Udaje ci się zebrać trzy dowlne rośliny ze spisu.

2 - Chyba nie sądziłeś, że bagna są przyjaznym miejscem? Jeśli tak, właśnie żałujesz swojej lekkomyślności. Napada cię grupa rozwścieczonych trolli rzecznych! Czyżbyś nierozważnie naruszył ich teren?
Spoiler:
 
3 - Nawet, jeśli wcześniej byłeś zupełnym laikiem, po wyprawie na mokradła i ujrzeniu na własne oczy tylu magicznych zwierząt oraz niespotykanych roślin, czujesz się ekspertem w tych dziedzinach.
Spoiler:
4 - Przez chwilę wydaje ci się, że masz omamy, ale w odległych czeluściach mokradeł natrafiasz na chatkę pustelnika. Postanawiasz zajrzeć do środka. Okazuje się, iż mieszka tam stary, nieco zbzikowany mag. Rzuć kością jeszcze raz.
Spoiler:
5 -  Początkowo nie chcesz przyznać się przed samym sobą, ale... gubisz drogę. Nie wiesz, gdzie się znajdujesz, na dodatek w tym osobliwym miejscu magia zdaje się nie działać tak, jak powinna – nie jesteś w stanie wrócić do domu nawet, jeśli posiadasz umiejętność teleportacji. Błąkasz się po bagnach przez kolejne dwa dni.
Spoiler:
6 - Potykasz się o wystający korzeń i wpadasz do bagna. Niestety, z rąk wypada ci różdżka, niknąc w  odmętach bajora.
Spoiler:


Powrót do góry Go down

AutorWiadomość


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 4240
  Liczba postów : 11872
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
Moczary - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Moczary - Page 3 Empty


PisanieMoczary - Page 3 Empty Re: Moczary  Moczary - Page 3 EmptyCzw 31 Mar - 20:06;

Księżycowe łzy 79

Nie miał pojęcia dokąd prowadzi ich ścieżka, którą obrali, ale nie było to teraz ważne. Walka z harpią nie była czymś, na co miał teraz ochotę żaden z nich, więc warto było po prostu spierdolić jak najdalej. Szkoda tylko, że nie wpadli na pomysł teleportacji od razu, bo okazało się, że wylądowali na znanych Maxowi moczarach, gdzie w dodatku zaatakował ich kolejny. Jebany. Dementor.
Solberg wyjął różdżkę, choć wiedział, że jest zajebiście bezużyteczną kupą gówna w tej sytuacji. Chciał jednak chociaż poczuć, że w razie czego jest w stanie zrobić cokolwiek, choć dużo lepiej poszłoby mu przyjebanie dementorowi kosy niż odstraszenie magią. Na szczęście nie musiał tego sprawdzać, bo oto właśnie po raz kolejny świetlisty kojot pojawił się w zasięgu wzroku, agresywnie atakując przeciwnika, by następnie rozpłynąć się w powietrzu zostawiając Maxa... Samego.
-Dzię.. - Zaczął, ale widok, jaki teraz malował się przed nim sprawił, że urwał, a na jego twarzy pojawiło się nieme przerażenie. -KURWA! - Krzyknął tylko dobiegając do Salazara w ostatniej chwili łapiąc go i powstrzymując przed przypierdoleniem głową w podłoże. -Paco..? - Zaczął próbując zachować spokój, ale niestety w jego głosie była wyczuwalna panika, którą czuł także w sercu. Musiał jednak odłożyć na bok całe piętno przeszłości i skupić się na teraźniejszości. Zagryzł więc zęby i rozpoczął proces cucenia mężczyzny zdając się na stare dobre kinetosis i modląc, żeby to pomogło.

______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees
Powrót do góry Go down


Salazar Morales
Salazar Morales

Absolwent Slytherinu
Wiek : 38
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 183 cm
C. szczególne : blizny ciągnące się przy lewej nerce i po prawej stronie żeber | niewielkie, krwawe znamię w kształcie krzyża na grzbiecie prawej dłoni | krwawy znak w kształcie obrączki
Galeony : 2976
  Liczba postów : 1989
https://www.czarodzieje.org/t21123-salazar-morales-w-budowie#680537
https://www.czarodzieje.org/t21140-salazar-morales#681116
https://www.czarodzieje.org/t21122-salazar-morales#680529
https://www.czarodzieje.org/t21131-salazar-morales-dziennik#6806
Moczary - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Moczary - Page 3 Empty


PisanieMoczary - Page 3 Empty Re: Moczary  Moczary - Page 3 EmptyCzw 31 Mar - 20:32;

Nie miał pojęcia jak długo pozostawał nieprzytomny, czy było to jedynie parę sekund, czy dobrych kilka minut, ale kiedy na powrót otworzył powieki, nadal miał wrażenie jakby ktoś wybudził go z bardzo głębokiego snu. Potrzebował chwili, żeby zorientować się, gdzie właściwie się znalazł i dlaczego. Próbował sobie również przypomnieć ostatni widok malujący się przed oczami zanim to Morfeusz porwał go w swoje objęcia, ale kiedy tylko przez wyobraźnię przemknął mu obraz kościstych dłoni i zakapturzonej, przerażającej postaci pożałował, że zebrało mu się na podobne wspominki. Kojot. Tak, wyczarował patronusa jeszcze przed poddaniem się niepowstrzymanej sile grawitacji. Nagle w uszach wybrzmiał mu także spanikowany głos Maximiliana, który wcześniej docierał do niego chyba jedynie podświadomie, jak przez mgłę.
- Felix. – Wymamrotał, próbując odzyskać kontrolę nad obolałym, wycieńczonym ciałem. Niby patrzył w szmaragdowe oczy, ale spojrzenie czekoladowych źrenic zdawało się nie do końca jeszcze obecne. – Dementor. – Wyrzucił z siebie kolejne słowo zupełnie tak, jakby pisał jakiś pieprzony telegram, który wymagałby ograniczenia wyrazów do niezbędnego minimum. Powoli powracał jednak do świata żywych, chociaż… co to za życie, kiedy czujesz się jakby rozdeptało cię całe stado buchorożców. – Nic ci nie jest? – Zapytał już bardziej trzeźwo, rozglądając się wokoło w poszukiwaniu wygłodniałej zjawy, ale najwyraźniej jego świetlisty, zwierzęcy pupil zdołał ją przegonić zanim organizm zapragnął odrobiny odpoczynku. Dopiero teraz Paco zdał sobie również sprawę z tego, że Solberg podtrzymuje jego ciało swoją dłonią. – Dzięki. – Zmacał ziemię obok, żeby po omacku odnaleźć swoją różdżkę, którą ukrył za paskiem spodni. – Nie dam rady nas teleportować… – Mruknął wreszcie smętnie, spuszczając wzrok na pomiętą w ferworze walki koszulę. Nienawidził przyznawać się do własnych słabości, ale musiał postawić sprawę jasno. Nie byłby w stanie wykrzesać choćby iskry z kawałka osikowego drewna, skoro obecnie to jego mięśnie trzęsły się jak osika, kompletnie odmawiając współpracy.
Powrót do góry Go down


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 4240
  Liczba postów : 11872
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
Moczary - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Moczary - Page 3 Empty


PisanieMoczary - Page 3 Empty Re: Moczary  Moczary - Page 3 EmptyCzw 31 Mar - 20:50;

Nie pierwszy raz ktoś przy nim mdlał duh!, ale nigdy wcześniej aż tak nie wątpił, że jego magia może jakkolwiek pomóc. Byli wykończeni choć jakimś pierdolonym cudem, to Solberg był w lepszej kondycji. No dobra, nie powinno to dziwić skoro Paco w tak krótkim czasie musiał wysilić się na wywalenie z siebie tak wielkiej energii magicznej i wyczarowanie patronusa. Obwiniał się oczywiście o to wszystko, ale wszelkie myśli odeszły na bok, gdy tylko usłyszał własne imię.
-Paco! - Powiedział już zdecydowanie radośniej, przyglądając się jego twarzy. wolną dłoń odruchowo zacisnął na tej, należącej do mężczyzny i zaczął studiować jego twarz, szukając wszelkich nieprawidłowości. -Tak, dementor, ale przegoniłeś go. Już wszystko dobrze. - Zaczął go uspokajać, gładząc kciukiem jego dłoń i wpatrując się w czekoladowe tęczówki. -Wszystko dobrze. - Zapewnił go, gdy ten szukał po omacku swojej różdżki. No tak, niektórzy szanowali ten ważny element czarodziejskiego życia. Max teraz nie przejmował się jednak takimi pierdołami, próbując upewnić się, że Morales jest cały i zdrowy. No, jak na zaistniałe okoliczności. -Jak się czujesz? Jesteś w stanie wstać? - Zapytał, nie spuszczając zmartwionego wzroku z jego twarzy. Musieli się stąd zabrać, ale nie kosztem wylądowania na oddziale w Mungu. Nastolatek miał nadzieję, że te kilka sekund ich nie zbawi i żaden dementor, ponurak, czy inna harpia nie wrócą, żeby ich tu nękać.
-Ani mi się kurwa waż próbować! Biorę nas stąd, już. - Zapewnił go, bo choć sam nie był w pełni sił, to jednak zdecydowanie trzymał się lepiej niż Morales. Okazało się jednak, że nie było to wcale takie proste, a chłopak poczuł jakiś opór, gdy chciał wziąć ich z tych jebanych moczarów.
-Paco... - Zaczął z wyraźnie niezadowolony wyrazem twarzy. -Jest jakaś bariera, nie da się teleportować. - Dokończył, przeklinając w duchu cały ten dzień, cały ten księżyc, Camelot i cały jebany magiczny świat, który na nich to sprowadzał. Miał kurwa serdecznie dosyć i nawet nie chciało mu się udawać, że jest inaczej.

______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees
Powrót do góry Go down


Salazar Morales
Salazar Morales

Absolwent Slytherinu
Wiek : 38
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 183 cm
C. szczególne : blizny ciągnące się przy lewej nerce i po prawej stronie żeber | niewielkie, krwawe znamię w kształcie krzyża na grzbiecie prawej dłoni | krwawy znak w kształcie obrączki
Galeony : 2976
  Liczba postów : 1989
https://www.czarodzieje.org/t21123-salazar-morales-w-budowie#680537
https://www.czarodzieje.org/t21140-salazar-morales#681116
https://www.czarodzieje.org/t21122-salazar-morales#680529
https://www.czarodzieje.org/t21131-salazar-morales-dziennik#6806
Moczary - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Moczary - Page 3 Empty


PisanieMoczary - Page 3 Empty Re: Moczary  Moczary - Page 3 EmptyCzw 31 Mar - 21:26;

Nie pomyślałby, że wyczarowanie patronusa, nawet dwukrotne, odbierze mu całą energię, ale najwyraźniej osłabiony organizm radził sobie z potężnym zaklęciem znacznie gorzej niż mógłby przypuszczać. Niewykluczone, że przy braku księżyca ucieleśnienie białej magii wymagało o wiele większego wysiłku. Dementorzy, ponuraki, niebo zasłonięte mrocznym obłokiem… Dopiero teraz Paco zaczynał powoli łączyć wątki, źródła wszystkich problemów doszukując się w czarnomagicznej klątwie, jaka zawisnęła nad brytyjskimi wyspami. Nie miał na razie szans sprawdzić swej teorii w praktyce, wszak umęczone do granic ciało odmawiało posłuszeństwa, ale odnosił nieodparte wrażenie, że w tych okolicznościach zakazane czary zyskałyby na swej sile. Na razie odsunął jednak analizy na bok, skupiając się na radosnym głosie Felixa i chłopięcych palcach zaciśniętych na jego dłoni.
- Jestem wykończony. – Nie zamierzał się nad sobą umartwiać, ale nie było również sensu oszukiwać partnera, skoro najprawdopodobniej wyglądał teraz jak śmierć na chorągwi. Pobladła skóra, podkrążone oczy, ciało dygoczące, jakby ogarnął je siarczysty ziąb. Po prostu był słaby i kompletnie rozbity. Do tego nienawidził uczucia bezsilności, a już na pewno nie chciał, by ktokolwiek oglądał go w tak rozpaczliwym stanie. Niby nie chciał, bo jednak obecność Maximiliana działała na niego kojąco, a ruch jego kciuka i uspokajający ton sprawiły nawet, ze przez jego twarz przemknął cień uśmiechu. Przepełnionego głównie goryczą i rozczarowaniem, ale nadal uśmiechu. – Nie masz przy sobie eliksirów, co? – Zapytał chyba tylko gwoli potwierdzenia, domyślając się, że Solberg nie zabiera ze sobą za każdym razem bogatego wyposażenia półek sypialni w Inverness. A szkoda, bo porcja mikstury regenerującej przydałaby się teraz jak diabli.
- Wszystko w porządku. Dam radę. – Skłamał, tak naprawdę nie mając żadnej gwarancji czy zdoła utrzymać się na własnych nogach. Nie potrafił jednak znieść bezczynności, a i nie mógł pozwolić sobie na bycie kompletnie bezużytecznym balastem. Poruszył więc wreszcie ręką, wspierając się o grząską ziemię obok, ale nim w ogóle podjął próbę podniesienia się do pionu, nieoczekiwanie zaśmiał się pod nosem. – Felix… – Mruknął do niego łagodnie. Po prostu zemdlałem, ok? Nie traktuj mnie tak, jakbym miał zaraz kopnąć w kalendarz. – Zażartował, mimo że wcale nie było do śmiechu. Starał się zamaskować tę niespodziewaną utratę gruntu pod stopami i zakrzywić niesprzyjającą rzeczywistość, kiedy okazało się że los ponownie zapragnął ich udupić. – Może to my sami jesteśmy barierą. – Pokręcił ze zrezygnowaniem głową, wyciągając do chłopaka dłoń. – Pomóż mi. – Poprosił o jego asystę, próbując powstać z gleby, acz decyzja okazała się zdecydowanie przedwczesna. Ledwie utrzymał równowagę, przytrzymując się barku młodszego kochanka, którego odruchowo objął ramieniem. – Dojdziemy pieszo. Powinniśmy iść… – Przerwał, rozglądając się wokoło. – …tamtą ścieżką. – Wskazał wolną dłonią na wydeptaną, piaszczystą drogę, pociągając delikatnie chłopaka za sobą, ale sam już nie był pewien czy się nie pogubili. Nie bywał w rezerwacie tak często, a nawet jeśli już tu zawędrował, zazwyczaj uciekał się do teleportacji.
Powrót do góry Go down


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 4240
  Liczba postów : 11872
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
Moczary - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Moczary - Page 3 Empty


PisanieMoczary - Page 3 Empty Re: Moczary  Moczary - Page 3 EmptyCzw 31 Mar - 21:45;

Cóż, Max nie miał tylu elementów tych pojebanych puzzli, bo nawet nie wiedział jak silna jest magia patronusa. Wciąż błądził po ciemku, choć raczej po prostu w tej ciemności trwał, bo miał teraz na głowie ważniejsze rzeczy niż zastanawianie się nad własnym stanem i jego powodem. Jakby kiedykolwiek o to w ogóle dbał.
-Wiem. Przepraszam i dziękuję, że się tu zjawiłeś. - Powiedział w końcu, nieco mocniej chwytając jego dłoń. Oczywiście, ze zwalał całą winę na siebie. Dwukrotne spotkanie z dementorem i totalne osłabienie jeszcze bardziej kumulowało w nim nieprzyjemne myśli i odczucia, które sprowadzały go do Solberga sprzed roku, a tego nie dało się tak w mgnieniu oka wyplenić. -Tylko antidotum na Amortencję. Raczej nie pomoże za wiele. - Przyznał niezbyt szczęśliwy, ale fakt, nie brał ze sobą fiolek jeśli wymykał się z domu tylko na chwilę i nie spodziewał się niebezpieczeństwa, co było iści debilne z jego strony, bo powinien być już nauczony, że nawet pójście się odlać może skończyć się dla niego walką o życie.
Klęczał wciąż obok, gotów podnieść Paco, gdyby ten jednak nie był jeszcze gotów wstać, gdy nagle usłyszał jego śmiech. Powiedzieć, że był lekko zdziwiony, to jak powiedzieć, że bazyliszek był tylko małym padalcem. Nie zdążył jednak zapytać o co chodzi, gdy Morales sam mu to wyjaśnił, na co Max zarumienił się, co się zdarzało absolutnie nigdy. Wiedział jednak, skąd bierze się ta jego nadopiekuńczość i nie potrafił jej powstrzymać. Zbyt wiele razy widział już jak bliskie mu osoby cierpią, a on nie może nic na to poradzić. Za dużo wypadów i względnie łagodnych ran kończyło się szpitalem i nastolatek obiecał sobie, że będzie robił wszystko, by to się nie powtarzało.
-No nie wiem. W Twoim wieku... - Odpowiedział jednak żartobliwie, wytykając kruchość starczych kości Salazara. Jeśli nie wiesz z czego żartować, śmiej się ze starości swojego kompana, to zawsze działało! -Lepiej bym kurwa tego nie ujął. - Mruknął pod nosem, bo to co Paco o nich powiedział było ironicznie poetyckie zważając ich relację, ale też całe życie nastolatka, gdzie właśnie czuł się jak nic więcej a bariera, przeszkadzająca innym w szczęśliwym i beztroskim funkcjonowaniu. Max w milczeniu już pomógł mu wstać, skupiając się na podtrzymaniu sylwetki kochanka, ale niestety nie był to jedyny problem, z jakim musieli się teraz mierzyć. Byli osłabieni, zmęczeni i przede wszystkim kurewsko zgubieni na jebanych moczarach.
-Ty sobie kurwa żartujesz. - Stwierdził, ni chuja się nigdzie nie ruszając, a zamiast tego zaplótł ręce na piersi i spojrzał na Moralesa jak na kretyna większego od siebie. -Po pierwsze, spójrz na siebie, ledwo stoisz na nogach. Po drugie tamta ścieżka pomoże nam, ale wrócić prosto na polanę harpii i dementorów. - Zaczął tym razem on strofować swojego towarzysza. Naprawdę aż zadziwiające jak role w tym duecie szybko potrafiły się zmieniać. -Byłem już tu kiedyś. Idziemy tędy. - Wskazał ścieżkę kompletnie przeciwną do tej, jaką wybrał Morales i pociągnął go za sobą ze zdecydowanie mniejszą delikatnością, niż robił to przed chwilą mężczyzna, próbując zmusić jego wątłe ciało do ruchu. -Nie dojdziemy do Doliny. Jesteś zbyt osłabiony. Znajdziemy spokojne miejsce i odpoczniemy, a rano spróbujemy znaleźć wyjście z tego bagna. - Zadecydował tonem, który wyraźnie nie przyjmował sprzeciwu. Mistrz kampingu i harcerstwa, drużynowy Solberg zameldował się na miejscu i miał zamiar pokierować tę żałosną wycieczkę do celu nawet, jeżeli miał przypłacić to życiem Paco.

______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees
Powrót do góry Go down


Salazar Morales
Salazar Morales

Absolwent Slytherinu
Wiek : 38
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 183 cm
C. szczególne : blizny ciągnące się przy lewej nerce i po prawej stronie żeber | niewielkie, krwawe znamię w kształcie krzyża na grzbiecie prawej dłoni | krwawy znak w kształcie obrączki
Galeony : 2976
  Liczba postów : 1989
https://www.czarodzieje.org/t21123-salazar-morales-w-budowie#680537
https://www.czarodzieje.org/t21140-salazar-morales#681116
https://www.czarodzieje.org/t21122-salazar-morales#680529
https://www.czarodzieje.org/t21131-salazar-morales-dziennik#6806
Moczary - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Moczary - Page 3 Empty


PisanieMoczary - Page 3 Empty Re: Moczary  Moczary - Page 3 EmptyCzw 31 Mar - 22:51;

Podniósł głowę, przecierając oczy ze zdumienia, bo i nie spodziewał się chyba usłyszeć z ust Maximiliana tak szczerego i bezpośrednio wyznania, które w tym przypadku równało się również z przyznaniem do własnego błędu. Przez moment milczał, nie do końca wiedząc jak zareagować na jego słowa. Sytuacja z pewnością wyglądała nieciekawie, ale czując uścisk chłopięcej dłoni i wpatrując się w lśniące, szmaragdowe ślepia, nie potrafił winić swojego kochanka za – nazwijmy rzeczy po imieniu – rażącą wręcz lekkomyślność. – Nie musisz przepraszać. W końcu mówiłem ci, że cię nie zostawię, prawda? – Przypomniał ze zmęczonym, acz radośniejszym uśmiechem słowa wypowiedziane z przekonaniem przy fontannie w centrum Hyde Parku, tuż po ciężkiej nocy spędzonej w progach El Paraiso. Chłopak kilka razy wyrzucał mu, że się ich nie trzyma, ale wbrew pozorom Paco nigdy nie chciał zawieść jego zaufania i starał się, by nie była to jedynie pusta obietnica rzucona na wiatr. – Nie pomoże. – Przyznał gorzko, ale nie należał do grona tych, którzy rozpaczaliby nad swoim losem. Nawet kiedy się potknął, wolał zakłamywać rzeczywistość i udawać, że zapragnął zbadać miękkość podłogi. Podobnie i teraz, chciał jak najszybciej zapomnieć o niemocy, jaka ogarnęła jego organizm, i pomimo bólu i cierpienia ruszyć dalej, zgrywając przed swym kompanem produkt pełnowartościowy. Nie wiedział jeszcze, że pewnych fizycznych barier nie jest w stanie przełamać nawet jego własna arogancja. – Oho, czyżby ktoś się tutaj zarumienił? – Mruknął zaczepnie, unosząc przy tym wymownie brew, bo chyba nigdy wcześniej nie miał okazji widzieć wypieków na chłopięcej twarzy, przynajmniej nie poza progami sypialni, a to zdecydowanie co innego. Na wszelki wypadek nie drążył jednak tematu, wiedząc że ciało nie zawsze reagowało zgodnie z wolą swego właściciela. Ba, w tym momencie mógłby wygłosić w tym przedmiocie pierdolony poemat.
- Jeszcze jedno słowo… – Pogroził mu palcem, spoglądając na niego spod byka. Prawdę mówiąc, chyba się już do tych żarcików w kwestii różnicy wieku zdążył przyzwyczaić, ale nie chciał by przypadkiem weszły one chłopakowi w nawyk. Szkopuł tkwił w tym, że ze swoimi uniesionymi w rozbawieniu kącikami ust nie nastraszyłby nawet przedszkolaka. Uśmiech spełzł mu z twarzy dopiero chwilę później, kiedy uzmysłowił sobie, że obaj znaleźli się w głębokiej, ciemnej dupie. – Poetycko, co? Szkoda tylko że obecnie najbliżej nam do tragikomedii. – Wzruszył bezradnie ramionami, kierując dłoń w jego stronę, by wreszcie oderwać się od zawilgotniałej gleby, która i tak zdążyła przemoczyć całe jego ubranie. Druga ręka instynktownie spoczęła na różdżce w zamiarze rzucenia osuszającego zaklęcia, ale Morales zatrzymał ją wpół drogi, przypominając sobie że na razie nie ma co ryzykować z czarowaniem, zwłaszcza kiedy ostatki sił poświęcił na dość nieudolne utrzymanie równowagi w otwartych ramionach swego nastoletniego towarzysza. Pewnie gdyby nie jego pomoc, ponownie runąłby na ziemię, ale powoli rozprostowywał już zastane mięśnie, szykując się do brawurowej podróży przez zarośla. Cóż, nie tylko Maximilianowi brakowało dzisiaj piątej klepki, ale Salazar nie uświadamiał sobie jeszcze szaleństwa tkwiącego w jego jakże rozsądnym przecież pomyśle. Nic więc dziwnego, że zmarszczył brwi, spoglądając na Felixa jak na skończonego kretyna, który usilnie próbował umniejszać jego możliwości. Nie potrafił przyznać ani przed nim ani przed sobą samym, że ugrzęźli w bagnie, i to i dosłownie i w przenośni. Zabawne jak szybko role się odwracały… Teraz to jego młodszy kochanek przybrał protekcjonalną postawę, a co gorsza, miał kurwa rację. – To tylko zmęczenie. Nic więcej. Przecież spacer mnie nie zabije. – Podjął walkę z wiatrakami, zamykając swą durną gębę dopiero wtedy, kiedy chłopak wytknął mu marną orientację w terenie, wyznaczając zupełnie inną ścieżkę. Gotów byłby nawet zaakceptować, że zyskał psa przewodnika, ale już plan spędzenia nocy w tej dziczy… to było zdecydowanie za wiele.
No chyba sobie kurwa żartujesz, że będę tutaj spał. – No tak, pan na włościach, przyzwyczajony do perskich dywanów i aksamitnej pościeli. Wystarczyło odebrać mu te wszystkie luksusy, by zobaczyć jak jego twarz zmienia się w mgnieniu oka, przypominając teraz do złudzenia mimikę obrażonego dzieciaka, któremu ktoś odebrał jego zabawkę. Potrzeba mu było czasu, by przeanalizować tak wcześniejszą reprymendę, jak i przyjętą przez Maximiliana obecnie strategię. Dopiero gdy przekalkulował na chłodno ich położenie, zrozumiał że to nie on, a Felix gada z sensem, pociągając go nadto stanowczo za sobą. – Przepraszam. Masz rację. – Wymamrotał wyraźnie skruszonym tonem, stawiając pewniej kroki, by odciążyć nieco może i mniej, ale jednak zmęczonego partnera. – Mierda. – Nie mógł się jednak powstrzymać, by nie przekląć przed nosem, bo nie tak wyobrażał sobie zwieńczenie dzisiejszego dnia. – Gdzie dokładnie idziemy? – Zapytał, mając nadzieję, że chociaż natrafią na suchy teren, bo miał już serdecznie dosyć grzęźnięcia butami w błotnistym bajorze.
Powrót do góry Go down


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 4240
  Liczba postów : 11872
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
Moczary - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Moczary - Page 3 Empty


PisanieMoczary - Page 3 Empty Re: Moczary  Moczary - Page 3 EmptyCzw 31 Mar - 23:31;

Jakim cudem po raz kolejny zmieniali atmosferę wokół siebie w przeciągu kilku sekund, to nawet sam Merlin chyba nie wiedział.
-No tak, mówiłeś. - Tym razem radość dotarła nawet do szmaragdowych tęczówek mieszając się z wdzięcznością i na chwilę nastolatek zapomniał o całym tym burdelu, jaki ich otaczał. Faktycznie dobrze pamiętał tamte słowa i oczywiście zakładał, że po pierwsze to tylko puste frazesy, a po drugie tyczą się tylko prochów. Jak widać się mylił. A przynajmniej przez ten krótki moment naprawdę chciał się mylić.
Ta, antidotum rzecz przydatna, ale niestety nie miało mocy sprawiania cudów. Musieli więc obyć się bez magicznych mikstur, czy nie wiadomo jak potężnych czarów. Mogli jedynie liczyć na to, że nic już ich nie zaatakuje, bo jedyne co Max mógł zaproponować, to Chorus Omnia piaskiem w oczy, albo kosa w płaszczyk dementora. -Oho, czyżby ktoś się tu poczuł lepiej? - Odpowiedział jak zwykle naśladując jego ton i wypowiedź, bez udzielenia odpowiedzi, która wymagała dłuższej historii. Nie czuł się komfortowo z tym, że ten mankament został zauważony, ale nie mógł nic z tym zrobić.
-Tylko tyle jesteś w stanie z tych starszych płuc wykrzesać? Rozumiem. - Miał oczywiście na myśli to całe "jedno słowo". Fakt jednak, że Morales miał siły mu grozić i żartować nieco poprawiało samopoczucie nastolatka, który widział przynajmniej, że ten faktycznie nie jest umierający. Chyba, że były to jakieś ostatnie majaki przed śmiercią, ale tego już nie mógł wiedzieć. -Ta, zejdźmy ze sceny i doprowadźmy Cię do porządku Panie Poeto. - Mruknął nieco poważniej, bo zdecydowanie nie było mu do śmiechu jeśli chodziło akurat o tę część ich obecnej sytuacji. Sam miał już dosyć i pragnął się stąd wydostać jak najszybciej, ale przecież nie mógł zostawić tu Paco samego. Nie po tym, jak uratował mu dupę i to jeszcze w taki sposób.
Oczywiście życie byłoby zbyt piękne, gdyby Morales uznał, że Max ma rację i po prostu się kurwa dostosował. O nie, ten musiał udawać wielkiego i niezniszczalnego wojownika, co sprawiło, że tym razem to młodszy z nich się najzwyczajniej w świecie wkurwił.
-Tak? To sobie na ten spacer kurwa idź. Ja zostaję. - Zaczął od typowej techniki wjeżdżania na sumienie i testowania słowności Salazara. -Och PRZEPRASZAM Panie Wygodny, ale wszystkie czterogwiazdkowe hotele w okolicy są zajęte. - Odpowiedział stając nagle i patrząc na niego ze ściśniętą szczęką, bo kurwa działał mu na nerwy. Normalnie jak pięcioletnie dziecko, któremu matka odmówiła w sklepie cukierka. Usłyszał jednak przeprosiny i przyznanie mu racji, a to spowodowało, że część napięcia uszła, a ramiona się rozluźniły, opadając wokół talii. Całe szczęście jednak, że Paco postanowił odpuścić. -Niedaleko powinna być taka niewielka polanka. Tam będzie najbezpieczniej. - Odpowiedział, by znów ruszyć dalej, co oczywiście w tym stanie nie było łatwe. Nie mogli jednak stać w miejscu jak księżniczki i czekać na rycerza na białym koniu. Musieli wziąć się w garść i podjąć jakieś działania.
Szli więc przed siebie dobre kilkanaście minut aż w końcu dotarli do miejsca, które zapewniało na tyle suchej przestrzeni, by dało się jakoś spędzić tu noc.
-Siadaj tu i się nie ruszaj. - Zdecydowanie rozkazał, poniekąd samemu pomagając mu posadzić dupsko na ziemi, a następnie chwycił różdżkę i zaczął rzucać zaklęcia ochronne. Miał dziwne wrażenie, że ćwicząc czarną magię nie czuł takich oporów, jak w chwili obecnej. Do tego z każdą kolejną inkantacją ubywało mu sił, ale nie poddawał się i dalej zawzięcie machał tym jebanym patykiem, aż w końcu byli otoczeni barierą, wyciszeni, niewidzialni i czego tam jeszcze sobie wymarzyli. -Zaraz się Tobą zajmę. - Oparł się o stojące obok drzewo, bo musiał nabrać nieco sił i oddechu nim będzie mógł w stanie rzucać kolejne zaklęcia. Wiedział, że musi jeszcze trochę popracować, by przeżyli w miarę do jutra. W końcu, po kilku oddechach znów wyprostował sylwetkę i zabrał się za transmutację. Wypatrzył kilka konarów, z których zrobił im szałas, a następnie rzucił na wnętrze czar ogrzewający przestrzeń, by w końcu z liści i mchu wytransmutować im ogromny materac. Miał jeszcze nie jeden pomysł na moczarowe wygody, ale niestety siły opuściły już go ostatecznie i chcąc nie chcąc musiał przyznać, że jest to koniec jego pracy.
-Wybacz, nie dam rady dłużej. - Przyznał, odkładając różdżkę na bok i opierając głowę o stojący za nim pieniek. Nawet nie mógł poprawić sobie humoru widokiem nocnego i gwieździstego nieba, bo wszystko było po prostu kurwa czarne i przygnębiające.

______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees
Powrót do góry Go down


Salazar Morales
Salazar Morales

Absolwent Slytherinu
Wiek : 38
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 183 cm
C. szczególne : blizny ciągnące się przy lewej nerce i po prawej stronie żeber | niewielkie, krwawe znamię w kształcie krzyża na grzbiecie prawej dłoni | krwawy znak w kształcie obrączki
Galeony : 2976
  Liczba postów : 1989
https://www.czarodzieje.org/t21123-salazar-morales-w-budowie#680537
https://www.czarodzieje.org/t21140-salazar-morales#681116
https://www.czarodzieje.org/t21122-salazar-morales#680529
https://www.czarodzieje.org/t21131-salazar-morales-dziennik#6806
Moczary - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Moczary - Page 3 Empty


PisanieMoczary - Page 3 Empty Re: Moczary  Moczary - Page 3 EmptyPią 1 Kwi - 0:40;

Zaryzykowałby stwierdzeniem, że nie była to wcale zmiana ciężkiej atmosfery, a raczej rozpaczliwa próba wyratowania się z dramatycznej sytuacji za pomocą ostatków poczucia humoru. Mechanizm obronny, który miał przełamać złą passę, trzymając ich jak najdalej od tych wszystkich niefortunnych wydarzeń, jakie miały miejsce w rezerwacie. Żartobliwy ton zdawał się teraz namiastką normalności, ale ukojenie Paco odnajdywał przede wszystkim w głębi szmaragdowych tęczówek, przepełnionych teraz nie tylko wdzięcznością, ale i widocznym również w chłopięcym spojrzeniu uśmiechem. Nie odpowiedział już, za to zastanawiał się dlaczego pomimo skrajnego wycieńczenia i heroicznych walk z przeraźliwymi zjawami, momentalnie poczuł w sercu błogi wręcz spokój, i to bez konieczności zażycia magicznej mikstury. Niby wiedział, że gdyby teraz napotkali na swej drodze kolejnego dementora, mogliby się co najwyżej przeżegnać, ale miał wrażenie że wyczerpali już dzisiaj limit pecha. Szkoda, że nie zdawał sobie jeszcze sprawy z tego jak bardzo się mylił…
- Poczułbym się lepiej poza granicami rezerwatu. – Nie musiał mówić tego na głos, na pewno obaj mieli dosyć ciemnych zarośli, mokradeł i pałętających się tutaj stworzeń, których populacja ostatnimi czasy ewidentnie się wzbogaciła. Cud, że nie napotkali jeszcze na swej drodze krwistych ślepiów ponuraka; wtedy zgarnęliby już całą pulę nieszczęść do kompletu, przebijając nawet samą Pandorę. Na szczęście smętne psy postanowiły im dzisiaj odpuścić. Na szczęście, bo gdyby i Maximilian runął na ziemię, to naprawdę z opresji mogłaby ich wyciągnąć już chyba tylko boska przychylność. – Ciesz się, że te stare płuca, mimo wypalenia tony merlinowych strzał, zdolne są jeszcze wydrzeć z siebie ryk kojota, bo moglibyśmy obaj wylądować na oddziale intensywnej terapii w Mungu. – Pozwolił sobie wypomnieć i odebrać chłopakowi kilka argumentów, pokazując tym samym że chociaż na nogach ledwie się trzyma, tak nie zatracił jeszcze zdolności logicznego myślenia. Nadal towarzyszył mu jednak zaskakująco rozbawiony jak na okoliczności ton, jakby w tych typowych dla ich relacji utarczkach starał się odnaleźć zagubioną po drodze werwę. – Ta… Powiedziałbym, że zabrałem cię na romantyczny spacer w świetle księżyca, gdyby nie to że skurwysyn postanowił wziąć urlop. – Ani na poetę, ani na barda zdecydowanie się nie nadawał. Prawdopodobnie pierdolił również teraz trzy po trzy, ale miał wrażenie, że jak zamilknie na dłużej, to uśnie w marszu. Nie pamiętał kiedy czuł się tak wykończony, chyba kiedy oberwał sectumsemprą pod żebra. Paradoksalnie tym razem to biała magia odcisnęła na nim swe piętno, nie pozostawiając chociaż na ciele następnej blizny do kolekcji.
Nie mógł przyznać Felixowi racji, ale tym razem nie kierowała nim nawet przemądrzałość, a raczej nieumiejętność przyznania się do własnych słabości. Nie potrafił dopuścić do siebie myśli, że zatracił cały czarodziejski potencjał, a teleportacja przekracza obecnie granice jego możliwości. Nie miał również ochoty spędzać nocy na łonie natury, kiedy wokoło grasowały krwiożercze bestie, a las zdawał się od samego początku podkładać im kłody pod nogi. Niestety, o ile przy stoliku krwawego barona mógłby blefować ile wlezie, tak tym razem nawet nie był zdolny utrzymać pokerowej mimiki. Co rusz potykał się przecież o swoje stopy, sycząc i przeklinając w swym ojczystym języku pod nosem, a chociażby poprzysiągł teraz że pocałuje Merlina w dupę, to i tak nie był w stanie wykrzesać ze swojej różdżki choćby iskierki, nie mówiąc już o przeniesieniu w ich duetu w bezpieczne miejsce. Chcąc nie chcąc, musiał na propozycję młodszego kochanka przystać. – Felix, kurwa. – Burknął jeszcze mimowolnie, wszak męska duma została urażona, a złość na cały świat wylewała się wręcz moralesowymi uszami, zwłaszcza kiedy jego kompan uciekł się do emocjonalnego szantażu. – Hijo de puta. – Mruknął ni to do siebie, ni to do chłopaka, wlokąc się jednak za nim, bo cóż innego mu pozostało. – Dobra, daruj sobie. Zrozumiałem. – Spuścił z tonu, wzdychając przy tym teatralnie, bo i znacznie swobodniej czuł się w roli rycerza na białym koniu niżeli biernego obserwatora, zdanego na łaskę lub niełaskę tego oto tutaj młodzieńca. Czasami jednak role się odwracały, a Paco musiał z boleścią zaakceptować towarzyszące mu obecnie ułomności… i przestać zachowywać się jak rozwydrzony nastolatek, by przypadkiem nie odbierać domeny przynależnej jego młodszemu kochankowi. W końcu przełknął więc tę łyżkę dziegciu, posłusznie kiwając kompanowi głową i pozwolił poprowadzić się na niewielką polanę, która – jeżeli miał być szczery – z bezpieczeństwem i komfortem nie miała w jego wyobraźni niczego wspólnego. Po tym jednak jak obraz przed oczami zamglił się, a Salazar zacisnął mocniej palce na barku Maximiliana, by nie wyrżnąć koncertowo na glebę, gotów był potraktować ją jako zło konieczne. Swoistą oazę.
Wreszcie dobrnęli do brzegu, a Paco w poddańczym geście skorzystał nawet z pomocy Felixa, sadzając swoje cztery litery na trawie. Na niewiele mógł się przydać, więc obserwował tylko jak chłopak macha nadgarstkiem to w jedną, to w drugą stronę, nakładając na teren wokoło tysiące barier. – Spokojnie. Nie planowałem się nigdzie wybierać. – Rzucił mu z nutą goryczy w głosie, bo nawet gdyby miał taki zamiar, raczej zbyt daleko by nie zaszedł. Problem w tym, że nie on jeden został poszkodowany na skutek zachmurzonego, czarnego niczym smoła nieba. Widział, że i nastolatek traci ostatki sił, budując im prowizoryczny szałas… ba, nawet o materacu skubany pomyślał. – Przestań. – Paco doceniał gest, ale nie chciał, żeby i on padł z wycieńczenia. Może i kurwił wcześniej, odżegnując się od nieplanowanego kempingu, ale wbrew pozorom nie potrzeba mu było żadnych luksusów, a na pewno nie takich, które okupione zostałyby zdrowiem jego młodszego kochanka. – Está bien, cariño. – Mruknął do niego z wdzięcznością, podnosząc się niezdarnie z zimnego podłoża. Niezdarnie, acz niewątpliwie poszło mu to lepiej niż ostatnim razem. Zbliżył się do chłopaka, wplatając dłoń w jego włosy i przez dłuższą chwilę jak oczarowany wpatrywał się w jego szmaragdowe ślepia. Dopiero kiedy spojrzenie opadło na jego usta, a kąciki uniosły się jeszcze wyżej, zdecydował się odezwać. – Dałbym ci tak ze trzy gwiazdki. Materac pewnie wygodny, ale za daleko do basenu… No i nie powiem, trochę jednak zaniedbany. – Nie ma to jak rozładowanie atmosfery i obśmianie pobliskiego bagna, czyż nie? Mimo jednak tego humorystycznego akcentu uśmiech ustąpił zaraz miejsca poważniejszemu wyrazowi twarzy, a dłoń Moralesa przesunęła się niżej, otulając teraz chłopięcy policzek. – Gracias. – Wyszeptał cicho, głaszcząc kciukiem jego skórę. Rzeczywiście do szczęścia brakowało tylko pieprzonych gwiazd i księżyca, no i szklaneczki bourbonu, która teraz pewnie zdjęłaby go z nóg, ale to pomińmy.
Powrót do góry Go down


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 4240
  Liczba postów : 11872
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
Moczary - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Moczary - Page 3 Empty


PisanieMoczary - Page 3 Empty Re: Moczary  Moczary - Page 3 EmptyPią 1 Kwi - 10:31;

Max miał ogromne szczęście, że podpadł Moralesowi, który nie potrafił go nie kontrolować i zdecydował się jednak pojawić dzisiaj w rezerwacie. Rozumiał jednak słowa Paco, który wyraźnie pokazał, że chce stąd spierdalać. Nastolatek zresztą ani trochę mu się nie dziwił. Sam miał już dosyć tego miejsca i tęsknił za bezpieczeństwem swoich skromnych czterech ścian.
-Może jeszcze mój pokój na mnie czeka. - Mruknął na wspomnienie o intensywnej terapii widocznie z mniejszym rozbawieniem. Przypomniał sobie te surowe ściany i godziny, które przemieniły się w tygodnie dłużące się niemiłosiernie, gdy nastolatek zastanawiał się kim jest, komu może ufać i co tak naprawdę zaszło w jego życiu. Przygryzł machinalnie wewnętrzną stronę policzka przywracając się tym samym do rzeczywistości, gdy poczuł metaliczny posmak krwi w ustach. -Ta, widać świat ma dosyć romantyków i postanowił się na nich wypiąć. - Prychnął już luźniej, czując mieszankę uczuć, których nie potrafił zidentyfikować na wspomnienie o romantycznym spacerze z Paco.
To nie było pierwsze rodeo Maxa z podobnym typem. Felek też miał problem z tym, że ktoś przejmował nad nim pieczę. Co prawda z zupełnie innych powodów, ale byłemu ślizgonowi zajęło sporo czasu, by przekonać go, że czasem warto odpuścić i pozwolić innym o siebie zadbać. Duma czy nie, niektóre sytuacje po prostu takowej zamiany ról wymagały, a skoro Solberg był w stanie zrobić cokolwiek, to miał kurwa zamiar to cokolwiek uczynić i nie interesowało go żadne marudzenie pod nosem i unoszenie się honorem.
-Nie słodź mi tak, bo się zarumienię. - Rzucił do niego, podczas którejś tam obelgi. Nie miał zamiaru pozwalać, by upartość zamkniętego w trzydziestosześcioletnim ciele dziecka naraziła ich na kolejne nieprzyjemności, skoro miał jeszcze siły, by zapewnić im względne bezpieczeństwo przynajmniej na następne parę godzin. Jak to zawsze powtarzał, wiek to tylko liczba i to, że był młodszy jeszcze nie świadczyło o tym, że był całkowicie bezużyteczny nawet jeśli wielokrotnie tak właśnie się czuł.
Na szczęście Morales postanowił w końcu zamknąć swoją uroczą japę i dać się poprowadzić przez otaczające ich bajoro. Ba, nawet posłusznie klapnął na dupsko, gdy Max go o to poprosił, a sam zajął się nakładaniem barier na ich prowizoryczne obozowisko, co wysysało z nastolatka resztki sił. Nie miał jednak zamiaru tak po prostu odpuścić i choć ciało coraz bardziej szwankowało, on wciąż machał różdżką jak pojebany, wkręcając się w wir typowego dla siebie mechanizmu.
-Odpocznę chwilę i skończę.  - Wydyszał, bo choć mieli już szałas i materac, to przecież wciąż byli pośrodku jebanego mokradła i zdecydowanie potrzebowali więcej. Przynajmniej według jego pojebanego umysłu, który już zdał sobie sprawę, że jest w totalnej dupie, bo nie ma przy sobie żadnego eliksiru, który pozwoli mu przetrwać noc. Szukał więc zajęcia, które odciągnie jego myśli na tyle, że jakoś uda mu się dotrzeć do rana bez konieczności zamykania oczu.
Poczuł się spokojniej, gdy Paco wplótł palce w jego włosy i spojrzał na niego głębią czekoladowych tęczówek, choć jednocześnie miał wrażenie, że zawiódł. Poczucie winy ogarnęło jego organizm, nie potrafiąc wywołać uśmiechu na twarzy. Nastolatek przymknął na chwilę powieki i przyłożył swoje czoło do tego, należącego do jego kochanka, czując jak serce powoli się uspokaja, choć umysł niestety nie chciał z nim współpracować.
-Może i daleko od basenu, ale kąpiele błotne masz za friko. - Mruknął, oczywiście znajdując humorystyczną odpowiedź na tę próbę rozluźnienia atmosfery. Co prawda była to tylko namiastka radości, ale lepsze to niż zdychanie w kącie.
-Musisz się zregenerować. Masz, zjedz to. - Odsunął się w końcu od mężczyzny i wyjął z torby czekoladową żabę, podając ją Moralesowi. -Może nie wiele, ale zawsze coś. - Dodał jeszcze, dziękując sobie w duchu, że może nie nosił wszędzie swojego laboratorium, ale przynajmniej jakieś przekąski zawsze walały się w jego torbie. Niekoniecznie dla niego samego, ale jedzenie zawsze warto było jednak mieć.

______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees


Ostatnio zmieniony przez Maximilian Felix Solberg dnia Sob 2 Kwi - 22:05, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down


Salazar Morales
Salazar Morales

Absolwent Slytherinu
Wiek : 38
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 183 cm
C. szczególne : blizny ciągnące się przy lewej nerce i po prawej stronie żeber | niewielkie, krwawe znamię w kształcie krzyża na grzbiecie prawej dłoni | krwawy znak w kształcie obrączki
Galeony : 2976
  Liczba postów : 1989
https://www.czarodzieje.org/t21123-salazar-morales-w-budowie#680537
https://www.czarodzieje.org/t21140-salazar-morales#681116
https://www.czarodzieje.org/t21122-salazar-morales#680529
https://www.czarodzieje.org/t21131-salazar-morales-dziennik#6806
Moczary - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Moczary - Page 3 Empty


PisanieMoczary - Page 3 Empty Re: Moczary  Moczary - Page 3 EmptySob 2 Kwi - 16:12;

Dopiero w sytuacjach kryzysowych człowiek potrafił zrozumieć jak niewiele potrzeba mu do szczęścia i docenić takie drobnostki jak chociażby możliwość ułożenia ciała na wygodnym materacu w zaciszu czterech, bezpiecznych ścian – z dala od wysysających dusze dementorów, przynoszących pecha ponuraków czy krwiożerczych harpii gotowych swymi ostrymi pazurami poszarpać skórę. – Lepiej nie sprawdzajmy. – Mruknął spokojnie, ze słyszalną nutą nadziei w głosie, starając się jednocześnie uciąć niewygodny temat. Niby nie wierzył w takie bzdety jak prawo przyciągania, ale szkoda było tracić energię na myślenie o rekonwalescencji w progach szpitala świętego Munga, zwłaszcza kiedy tej energii wcale nie mieli wiele. Skoro już otworzyli puszkę nieszczęść, Paco starał się chociaż utrzymać pozytywne nastawienie i skoncentrować na praktycznych rozwiązaniach problemów, które dotykały ich od samego poranka, a właściwie już od wczorajszego popołudnia.
Nie odpowiedział już Maximilianowi. Zamiast tego powłóczył za nim nogami, dopiero teraz uzmysławiając sobie jak wiele wysiłku kosztowałby go marsz przez całe połacie rezerwatu. Przypadkiem znaleźli się w głębi lasu i nawet przy najkorzystniejszych wiatrach i pełni dyspozycji wędrówka mogłaby im zająć dobre parę godzin, a nie oszukujmy się, pałętanie się pod osłoną nocy po żerowisku stworzeń, których dawniej nie można było w tej okolicy uświadczyć, nie brzmiało ani trochę rozsądnie. Początkowo Salazar rzeczywiście uniósł się honorem i nadszarpniętą, męską dumą, nie mogąc znieść świadomości, że młodszy kochanek mógłby przejąć nad nim opiekę, ale w końcu dotarło do niego, że i tak nie ma innej opcji, niezależnie od tego jak uparty by nie był. – Dobrze ci z rumieńcami. – Rzucił więc już łagodniej, rozbawionym tonem, chociaż w przypadku Felixa mógłby prawdopodobnie powiedzieć, że ładnemu we wszystkim ładnie. Tym razem nie chodziło jednak o byle komplement, a o przyznanie mu racji i pośrednie przyzwolenie na przejęcie kontroli nad sytuacją. Nie to, żeby uważał chłopaka za bezużytecznego czy nie wierzył, że nie poradzi sobie w tej przywódczej roli. Po prostu czuł się niekomfortowo z myślą, że ktokolwiek musi go w tak podstawowych czynnościach wyręczać. Niełatwo było mu również siedzieć bezczynnie na tyłku, patrząc wyłącznie na zmagania osiemnastoletniego harcerzyka.
- Niczego nie będziesz kończył. – W jego głosie na powrót dało się usłyszeć stanowczą nutę, kiedy wreszcie poruszył się z ziemi, powstrzymując nazbyt zaangażowanego Solberga dłonią wplecioną w jego włosy. – Tak jest dobrze. – Przekonywał go również, by nie rzucał się z motyką na słońce, wszak towarzysząca mu obecnie zadyszka wyraźnie świadczyła o tym, że i on na dzisiaj powinien dać sobie spokój z różdżką. Uśmiechnął się nawet delikatnie, kiedy Felix przyłożył czoło do jego własnego, otulił dłonią jego policzek, spojrzeniem opadając na jego usta, ale nim zdążył wdzięcznie je ucałować, prychnął pod nosem w reakcji na komentarz o błotnych kąpielach. – Ty to zawsze i na wszystko znajdziesz odpowiedź, co? – Zagadnął zaczepnie, ale musiał przyznać, że zagiąć jego młodszego kochanka było niezwykle trudno. – Zawsze wolałem masaże… – Chyba się odrobinę rozmarzył i odpłynął, a do porządku przywołało go dopiero wręczone przez Maximiliana purpurowe pudełko, które na razie Paco omiótł jedynie wzrokiem. – A ty…? Masz coś jeszcze do jedzenia? – Zapytał z troską, ale tak naprawdę czuł, że ten kawałek czekolady dobrze mu zrobi. Po chwili zawahania rozerwał więc kartonik, wciskając sobie żabę do ust. Dawno nie jadł podobnych przekąsek i rad był z tego, że nie dopuścił do ucieczki słodyczy w zarośla.
Pokiwał głową w podzięce, chwytając lekko chłopięce przedramię, by przyciągnąć Solberga bliżej. – Możemy się położyć? Czuję się tak, jakbym przebiegł maraton. – Poprosił go, bo w obecnym stanie nawet utrzymanie ciała w pionowej pozycji zdawało się dla niego nie lada wyzwaniem. Zdecydowanie potrzebował odpoczynku, a w konsekwencji wskazał mu skinieniem na materac, zaraz układając się na nim plecami. Pomimo senności, nie zamykał jednak oczu.
Powrót do góry Go down


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 4240
  Liczba postów : 11872
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
Moczary - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Moczary - Page 3 Empty


PisanieMoczary - Page 3 Empty Re: Moczary  Moczary - Page 3 EmptySob 2 Kwi - 16:41;

Nie tylko dla Paco ten marsz był ciężki, ale jakby nie było to mężczyzna właśnie bardziej naraził swój organizm i wymagał większej opieki. Max nie widział czasu i potrzeby na zbędne dyskusje, więc przejął pałeczkę nawet nie z przyjemności ale przede wszystkim z konieczności i troski o towarzysza.
-Przestań. - Mruknął o mały włos znowu się nie Gumieniec. Zazwyczaj jego organizm nie pompował większej ilości krwi w okolice policzków a i wywołanie nieśmiałości w Solbergu zdawało się być niemożliwe. Czasami jednak jak widać i od jego reguły bywały wyjątki.
-Ale może być lepiej. - Wytknął doskonale wiedząc jak to żałośnie musi wyglądać i nie mówił w tej chwili o szalasie, czy metaracu a o własnych próbach ignorowania swojego stanu. Zamiast jednak na machaniu różdżką skupił się przez moment na czymś dużo przyjemniejszym. Pozwolił sobie zapomnieć o otaczających ich moczarach na te kilka cudnych sekund, by później wytknąć Paco, że tak naprawdę mają SPA na wyciągnięcie ręki.
-Nawet mnie to nie dziwi. - Prychnął, bo Morales zdecydowanie wyglądał na ten typ. -Jakby los traktował Cię jak ostatnią szmatę też byś nie potrzebował szukać sobie więcej problemów i nauczył szukać rozwiązań. - Dodał pół żartem pół serio, bo coś w tym prawdy było, że życie nauczyło Maxa właśnie takie patrzenia na to, co vo otacza. Przynajmniej wiedział, albo podejrzewał, że w wielu sytuacjach da sobie radę.
Oczywiście odruchowo chciał się wymiksować z tego całego pomysłu zjedzenia czegoś. Uznał jednak, że w tym momencie on też musi iść na kilka ustępst, a to nie było przecież nawet tak ciężkie. Wystarczyło włożyć kawałek przekąski do ust i przełknąć. Nic więcej. -Tak, spokojnie. Będziemy mieli jeszcze na śniadanie. - Uśmiechnął się lekko, chociaż raczej nie było w tym radości, a następnie odpakował czekoladową żabę i odgryzł jej łeb z wielkim trudem przełykając przysmak.
-Dobry pomysł, połóż się, jak popracuję nad ogniem. - Jak zwykle wyłączył się z tego równania bo choć bardzo chciał opaść w ramiona Paco to jednak jeszcze bardziej obawiał się tego, co może się wydarzyć, gdy jego organizm jednak wbrew woli nastolatka położy go do snu.

______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees
Powrót do góry Go down


Salazar Morales
Salazar Morales

Absolwent Slytherinu
Wiek : 38
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 183 cm
C. szczególne : blizny ciągnące się przy lewej nerce i po prawej stronie żeber | niewielkie, krwawe znamię w kształcie krzyża na grzbiecie prawej dłoni | krwawy znak w kształcie obrączki
Galeony : 2976
  Liczba postów : 1989
https://www.czarodzieje.org/t21123-salazar-morales-w-budowie#680537
https://www.czarodzieje.org/t21140-salazar-morales#681116
https://www.czarodzieje.org/t21122-salazar-morales#680529
https://www.czarodzieje.org/t21131-salazar-morales-dziennik#6806
Moczary - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Moczary - Page 3 Empty


PisanieMoczary - Page 3 Empty Re: Moczary  Moczary - Page 3 EmptySob 2 Kwi - 21:38;

Niekiedy potrafił jednym niefortunnym słowem doprowadzić Maximiliana do czerwoności, która jednak nie miała niczego wspólnego z subtelnym różem zdobiącym policzki. Miło było przekonać się, że jest zdolny do wywierania w nim również innych, ba – zupełnie innych emocji, i to takich które nie towarzyszyły mu nazbyt często. Czy poczuł się wyjątkowy? Na swój sposób na pewno, ale to nie jedyna nowość, jakiej dzisiaj doświadczył. Nie pamiętał bowiem kiedy ostatnim razem ktokolwiek się o niego zatroszczył. Zazwyczaj to on przybierał protekcjonalny ton, otaczając opoką i troską wąskie grono najbliższych, a o ile ta zamiana ról na moczarach wydawała mu się niekomfortowa, tak jednak wzbudzała całą gamę skrajnych, jakby oderwanych od siebie doznań. Jakkolwiek skomplikowanie by to bowiem nie wybrzmiało, poczucie wstydu mieszało się także z nutą radości i spokoju. Przede wszystkim uświadomił sobie jednak jak ważna jest dla niego obecność tego chłopaka, którego nie wymieniłby na towarzystwo nikogo innego.
- No już, już. Nie denerwuj się. Złość piękności szkodzi. – Wytknął mu żartobliwym tonem, chociaż nawet nie próbował ukrywać tego jak bacznie przygląda się jego przyrumienionej twarzyczce. Nie wiedział w końcu kiedy ponownie zastanie podobny widok. – Może być też gorzej, jeżeli padniesz obok jak zdyszany pies. Przynajmniej jeden z nas powinien zachować resztki sił, gdyby wydarzyło się cokolwiek nieoczekiwanego. – Próbował przemówić mu do rozsądku, co wcale nie było takie proste. Nieprzepadający za trzymaniem różdżki Felix rozbudził w sobie bowiem nagle zaklęciowy, dziki pęd, rzucając chyba wszystkie bariery znane czarodziejom. Przez moment Paco miał wrażenie, że jego młodszy kochanek odpalił tryb nadopiekuńczej matki, upierdliwie przypominającej swoim pociechom o konieczności założenia czapki i szalika na mróz, co z jednej strony było nawet urocze, z drugiej poskutkowało teatralnym przewróceniem przez mężczyznę oczami. – Powinniśmy się wybrać. – Przerwał, upewniając się czy nie zatracił przypadkiem rozmówcy. – Na masaż. SPA. Dla podratowania zdrowia dopóki księżyc nie zechce wrócić tam, gdzie jego miejsce. – Rozjaśnił pomysł, jaki zupełnie nagle zrodził mu się w głowie. Skoro inne kraje europejskie nie zmagały się z konsekwencjami odkrycia Camelotu może rzeczywiście warto byłoby wyjechać na kilka dni. Przynajmniej mieliby okazję porządnie się wyspać. – Los to ostatnia szmata. Dobrze, że chociaż jeden z nas zna się na biwakowaniu. – Odpowiedział mu w humorystycznym tonie, ale mimo że pochwalał jego survivalowe, harcerskie zdolności, tak poważnie miał już dosyć jego nieustannej bieganiny. Szczęście w nieszczęściu, że jego nastoletni kompan nie marudził i zjadł chociaż tę cholerną czekoladę, bo niewątpliwie nie chciałby być świadkiem jego kolejnego omdlenia.
Pokiwał głową z zadowoleniem, słysząc że przekąsek im nie zabraknie. Miłośnikiem słodyczy z pewnością nie był, ale w takich okolicznościach nie powinno się wybrzydzać, a akurat cukier okazywał się niezwykle skuteczny w walce ze zmęczeniem. – Możesz wreszcie usiąść spokojnie na tyłku? – Warknął na niego już bardziej niecierpliwym i zaciętym głosem. – Zapewniam, że jeżeli nie położysz się w przeciągu najbliższych pięciu minut, to… wstanę po ciebie. – Zagroził mu, acz w tym przypadku groźba to prawdopodobnie zbyt duże słowo. Niestety na wiele więcej nie było go aktualnie stać. Ledwie łączył wątki i jedyne czego pragnął to przylgnąć do ciała swego młodszego kochanka, zamykając je w ciepłym, i ciasnym uścisku swoich ramion. Nie chciał również zasypiać przed Felixem, chyba w obawie przed tym co może ujrzeć po zamknięciu oczu.
Powrót do góry Go down


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 4240
  Liczba postów : 11872
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
Moczary - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Moczary - Page 3 Empty


PisanieMoczary - Page 3 Empty Re: Moczary  Moczary - Page 3 EmptySob 2 Kwi - 22:04;

Tak naprawdę to robił to wszystko machinalnie. Nie chciał w żaden sposób zawstydzić Paco, czy wytknąć mu chwilowej niekompetencji. Po prostu sytuacja wymagała takiego obrotu spraw więc posłusznie przyjął rolę opiekuna i przewodnika choć skłamałby mówiąc, że nie troszczy się także po części o własne bezpieczeństwo. Kolejny atak wykończyłby ich obu i to już do reszty.
-To muszę być kurwa brzydszy niż górski troll. - Zażartował nawiązując oczywiście do wielu wybuchów złości, jakie Morales miał szansę już w życiu oglądać. Tam w życiu, w ciągu ostatnich trzech tygodni był w stanie spotkać wściekłego jak diabli Solberga więcej razy niż jego dużo bardziej przyjazną wersję. -W końcu gadasz z sensem. - Powiedział, by następnie wyjaśnić swój tok myślenia, który raczej mijał się z tym, co Paco miał na myśli. -Dlatego robię, co potrafię byś mógł odpocząć. Jesteś lepszy w walce. Nie zabije dementora budując mu szałas, więc zbieraj siły, bo jeśli mamy stąd wyjść w jednym kawałku będziemy Cię potrzebować. - Wyłożył mu to jasno i zwięźle, a przede wszystkim szczerze. Miał doświadczenie w chujowych sytuacjach i wiedział, że różdżkę równie dobrze mógł oddać przeciwnikowi i czekać na rozwój sytuacji. Gdyby nie osoby trzecie dawno gryzł by ziemię i to pewnie jeszcze jak na złość obok własnej matki, której wciąż nie potrafił wybaczyć. -Brzmi nawet okej. - Przyznał, choć w tym stanie i w tej sytuacji nie potrafił specjalnie się podekscytować podobną wizją. SPA wydawało mu się obecnie odległym wymysłem, a tak naprawdę jedyne o czym marzył Max to łapacz snów i kilka fiołek, co czekało na niego posłusznie we własnym domu. Szkoda tylko, że kurwa nie mógł się do niego dostać.
Nie odpowiedział na kolejne słowa, nie chcąc już dopierdalać oliwy do ognia. Musiał ogarnąć ich dupska go ogarniał i tyle. Nie mógł jednak że stu procentową świadomością powiedzieć, że się na tym zna choć kilka razy w życiu miał okazję biwakować. Zatkał sie więc słodyczem mając nadzieję, że uda mu się utrzymać żabę w żołądku i starał się przez ten krótki moment nabrać na tyle sił, by zaraz móc wrócić do dalszej pracy.
-Nie, nie mogę! - Odpalił się krzykiem i ogniem w oczach, bo naprawdę chciał się tylko czymś zająć. Już nawet wstał i uniósł różdżkę, ale jak widać musiał na chwilę przenieść skupienie w inne miejsce. -Siedź na dupie i spróbuj zasnąć wezmę pierwszą wartę. - Nie patrzył już na niego i choć chciał zaklęciem przywołać drewno, by zbudować ognisko w ostatniej chwili się rozmyślił i zabrał się do tego w starym dobrym mugolskim stylu. Skoro magia go wykańczała musiał oszczędzać jej resztki na najważniejsze zadania.

______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees
Powrót do góry Go down


Salazar Morales
Salazar Morales

Absolwent Slytherinu
Wiek : 38
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 183 cm
C. szczególne : blizny ciągnące się przy lewej nerce i po prawej stronie żeber | niewielkie, krwawe znamię w kształcie krzyża na grzbiecie prawej dłoni | krwawy znak w kształcie obrączki
Galeony : 2976
  Liczba postów : 1989
https://www.czarodzieje.org/t21123-salazar-morales-w-budowie#680537
https://www.czarodzieje.org/t21140-salazar-morales#681116
https://www.czarodzieje.org/t21122-salazar-morales#680529
https://www.czarodzieje.org/t21131-salazar-morales-dziennik#6806
Moczary - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Moczary - Page 3 Empty


PisanieMoczary - Page 3 Empty Re: Moczary  Moczary - Page 3 EmptyPon 4 Kwi - 22:20;

Gorączkowe zachowanie Maximiliana nie zawstydzało go tak mocno jak jego własna bezsilność, z którą nijak nie potrafił się pogodzić. Prawdopodobnie dlatego plótł trzy po trzy, chwytając się żartobliwego tonu jak tonący brzytwy, by jak najdalej odsunąć od siebie myśl, że w obecnym stanie jest tak samo użyteczny jak i grzebień bez zębów. – Lepiej nie wywołuj trolli z lasu, cariño. Akurat te rzeczne lubią włóczyć się po podmokłych terenach. – Pogroził mu palcem, acz nie sądził by rzeczywiście natrafili na te tępe, choć brutalne stworzenia. Nie widział po drodze żadnych oznaków ich obecności, a w przypadku ich imponujących gabarytów, trudno było nie zauważyć ogromnych śladów łapsk. Musieli zresztą włączyć pozytywne myślenie, kierować się iskierką nadziei podpowiadającą, że wyczerpali na dzisiaj limit pecha, wszak kolejne starcie prawdopodobnie rzeczywiście zmiotłoby ich z ziemi.
- Hm? – Przechylił głowę z zaciekawieniem, gotów zapisać w kalendarzu kolejny przejaw chłopięcej spolegliwości, kiedy okazało się że łączy ich jedynie wstęp, niekoniecznie zaś rozwinięcie wypowiedzi. Paco westchnął wymownie, ale chcąc nie chcąc, nie był w stanie zdemaskować żadnych luk w wyjaśnieniach młodszego towarzysza. Może poza jedną. – Nie zabijesz dementora, budując mu szałas, ale taka umiejętność może się w zderzeniu z nimi przydać… – Pewnie gdyby był w pełni sił, wyraziłby się precyzyjniej, ale teraz miał niemałe problemy ze skleceniem spójnego zdania, a w konsekwencji lekcje zaklęcia patronusa postanowił odłożyć na dogodniejszy termin. – Zbieram. – Przytaknął mu więc jedynie, chociaż daleko mu było do regeneracji, kiedy jego ślepia co rusz wędrowały za przemieszczającą się to w jedną, to w drugą stronę sylwetką. Nie chciał zresztą zasypiać w obawie, że brak księżyca ponownie przywoła koszmary, których z pewnością wolałby nie doświadczyć w towarzystwie Felixa. Nic więc dziwnego, że próbował na siłę podtrzymać rozmowę, mamić młodszego kochanka odległą wizją odpoczynku i masaży w SPA zamiast najzwyczajniej w świecie zmrużyć zmęczone oczy.
Naiwnie wierzył chyba, że obejmie Maximiliana swoim ramieniem i ułoży go do snu, dopiero po to tym zamykając swe powieki, ale chłopak naprędce wyperswadował mu podobny pomysł, i to na swój burzliwy, krzykliwy sposób. Morales pokręcił ze zrezygnowaniem głową, wiedząc że tym razem nie ma sił na dyskusje ani ugaszanie drzemiącego w szmaragdowych ślepiach ognia. Czasami trzeba było odpuścić, zwłaszcza kiedy ciało zdawało się wygodnie wpasowywać w kształt leżącego pod nim materaca. – Obudź mnie jak poczujesz, że odpływasz. Dwadzieścia, może trzydzieści minut drzemki na pewno mi wystarczy. – A przynajmniej po części odpuścić… bo nawet teraz zgrywał twardego, niezłomnego skurwysyna, palącego się do przejęcia warty. Prawda była taka, że nie wytrzymałby kilku minut, choćby podpierał powieki zapałkami. Zresztą… nie potrzeba było mu wiele czasu, by poddać się woli Morfeusza i przed wycieńczeniem organizmu uciec w ciemną, bezkresną nicość. Wolałby by była to tylko nicość…
Wierzył, naprawdę wierzył że wraz ze zmordowaniem odpłyną w dal również i te wszystkie złe mary, ale niestety oczekiwania zwykle nie współgrały z rzeczywistością. Nie był nawet świadom tego, że jego skórę pokryły dreszcze, a po skroni spłynęły zimne krople potu, kiedy pogrążony we śnie powrócił do pewnego, grudniowego popołudnia. – Valeria…? – Wymamrotał nieprzytomnie, wiercąc się przy tym niecierpliwie. – VALERIA! – Nagle podniósł głos, wybudzając się powoli, gdy na usta wypłynęło również parę siarczystych, hiszpańskich przekleństw. – HIJOS DE PUTAS. TE MATARÉ… TE MATARÉ. – Wycedził przez zęby, gwałtownie podnosząc się z łoża. Przetarł oczy i czoło, nie orientując się jeszcze gdzie się znalazł, gdy dłoń sama przesunęła się do kieszeni, machinalnie wyciągając paczkę papierosów. Dopiero po wsunięciu merlinowej strzały do ust, Paco przeczesał palcami zawilgotniałe włosy, zerkając ukradkiem na Solberga. – Połóż się, i tak nie zasnę. – Zarządził, rozmyślnie unikając tematu. Nawet nie chciał próbować zasnąć po raz kolejny.
Powrót do góry Go down


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 4240
  Liczba postów : 11872
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
Moczary - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Moczary - Page 3 Empty


PisanieMoczary - Page 3 Empty Re: Moczary  Moczary - Page 3 EmptyPon 4 Kwi - 22:36;

Cóż, Max zdecydowanie wolałby spotkać debilnego trolla i jego wielkie dupsko, niż dementora, ponuraka, syrenę, czy harpię. Niestety życie miało w dupie ich koncert życzeń i postanowiło jebnąć w nich wszystkim tym, czego nie chcieli, więc chcąc nie chcąc obydwoje byli zestresowani i cholernie zmęczeni.
-Ta... - Mruknął, nie widząc kompletnie, jak szałas ma być przydatny w walce z wysysaczem duszy 2000, ale sam nawet nie miał siły o to pytać. Po prostu uznał, że kiedyś do tego wróci, jak będzie chciał się z Paco pośmiać i tyle. Na ten moment musiał skupić się na utrzymaniu mózgu i ciała na jakichkolwiek obrotach.
-Nie martw się, jak będzie trzeba to Cię obudzę. - Zapewnił Moralesa mając więcej niż mniej pewności, że ni chuja tego nie zrobi, ale przecież nie mógł mu o tym tak po prostu powiedzieć. Ogarniał więc dalej drewno, a w międzyczasie nasłuchiwał, czy Salazarowi udało się może zasnąć, czy też nie.
W końcu, gdy ognisko było gotowe, a nastolatkowi po kilku męczących próbach udało się zaprószyć ogień, Max poczuł, że nie może już dłużej się tak nadwyrężać. Do tego otaczająca go cisza działała na jego umysł, coraz bardziej podsycając zasiane dawno temu ziarenko strachu. Nastolatek skulił się więc obok Paco i przytulił, kradnąc dla siebie tę chwilę regeneracji, choć nie mogła ona zastąpić niestety pełnoprawnego snu, na który wciąż nie miał zamiaru sobie pozwolić. Trwał tak przez chwilę, nim poczuł, jak jego powieki robią się coraz cięższe. Nie mógł do tego dopuścić, więc wyciągnął różdżkę i ryzykując kolejnym przemęczeniem, ocucił się przy pomocy prostych zaklęć, dodatkowo oblewając sobie twarz aquamenti dla orzeźwienia. Wtedy też zaczął słyszeć pierwsze słowa dochodzące z ust śpiącego jeszcze Moralesa. Odwrócił się w jego stronę, uważniej patrząc na zaniepokojoną twarz kochanka. Widać koszmary postanowiły wedrzeć się do jego umysłu.
-Kurwa... - Pomyślał, gdy najpierw usłyszał imię siostry Salazara, a następnie kolejne słowa, opowiadające jej tragiczną historię. Nie myśląc wiele doskoczył do mężczyzny obejmując go ramieniem, choć ten zdążył się już wybudzić.
-Nie ma opcji. Zostanę tu z Tobą. - Powiedział, przyciągając go mocniej do siebie. Nie znał szczegółów jego koszmaru, ale wystarczył mu ten ułamek, by domyślić się, że Paco przydałaby się ta odrobina bliskości i wsparcia. -Zostało zaledwie kilka godzin do świtu. Dasz radę? - Zapytał, gdy się od siebie odsunęli, a Max mógł spojrzeć uważnie i z troską w czekoladowe tęczówki. Nie znał zaklęcia, które zapewniłoby brak koszmarów, nawet nie wiedział, czy takowe istniało, ale jeśli musiał, miał zamiar próbować utrzymać Salazara w przytomności.

______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees
Powrót do góry Go down


Salazar Morales
Salazar Morales

Absolwent Slytherinu
Wiek : 38
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 183 cm
C. szczególne : blizny ciągnące się przy lewej nerce i po prawej stronie żeber | niewielkie, krwawe znamię w kształcie krzyża na grzbiecie prawej dłoni | krwawy znak w kształcie obrączki
Galeony : 2976
  Liczba postów : 1989
https://www.czarodzieje.org/t21123-salazar-morales-w-budowie#680537
https://www.czarodzieje.org/t21140-salazar-morales#681116
https://www.czarodzieje.org/t21122-salazar-morales#680529
https://www.czarodzieje.org/t21131-salazar-morales-dziennik#6806
Moczary - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Moczary - Page 3 Empty


PisanieMoczary - Page 3 Empty Re: Moczary  Moczary - Page 3 EmptyPon 4 Kwi - 23:28;

Wszelkie znaki na niebie i ziemi – a mówiąc ściślej, brak co poniektórych z nich – wskazywały, że dementorzy postanowili zagościć w okolicznych lasach na dłużej, a to oznaczało że siłą rzeczy będą musieli do nauki zaklęcia patronusa jeszcze powrócić. Zresztą Paco zdążył już Maximilianowi obiecać, że wybudzi drzemiące w nim, świetliste zwierzę i miał zamiar tej obietnicy dotrzymać, chociażby musiał ślęczeć z chłopakiem całymi tygodniami, wyrywając zza otaczającego go muru każde, byle najdrobniejsze szczęśliwe wspomnienie. Chciał wierzyć, że Felix będzie w stanie mu zaufać, bo bez tego ich szanse malały do minimum, a zamknięcie się w bezpiecznych czterech ścianach domu na obrzeżach Inverness z pewnością nie rozwiązywało problemu. Prędzej zamiatało go jedynie pod dywan.
- Trzymam za słowo. – Stanowczo upomniał jeszcze swojego młodszego kochanka, zanim odpłynął do krainy snu, która jednak z sielanką nie miała niczego do czynienia. Przeklęte niebo dosyć szybko przerwało bowiem jego wypoczynek, przywołując w umyśle koszmary, które niegdyś nawiedzały go aż nader często. Myślał, że pozbył się ich bezpowrotnie, a jednak puszka nieszczęść otworzona wraz z odkryciem Camelotu boleśnie postanowiła mu przypomnieć o ich istnieniu, wydzierając z jego ust przepełnione cierpieniem przekleństwa i to jedno imię, które pragnąłby wypowiedzieć w zupełnie innych okolicznościach.
Wyciągnął papierosa z ust, przez moment obracając go między palcami, kiedy Solberg objął go swoim ramieniem. Zdecydowanie wolał teraz spuścić wzrok, wpatrując się w owinięty w bibułę tytoń niżeli spojrzeć wprost w te szmaragdowe, lśniące ślepia z poczuciem słabości przeszywającej całe ciało na wskroś. Pozwolił się przyciągnąć bliżej, niemal bezwładnie układając głowę pomiędzy jego barkiem a szyją, ale nie odpowiedział na jego pytanie, potrzebując chwili by dojść do siebie i odzyskać zatracony kontakt z rzeczywistością. Nie sięgnął po zapalniczkę, zamiast tego na powrót wcisnął merlinową strzałę do tekturowej paczki, wspierając się dłonią o materac. – Wstawaj. – Rzucił do młodszego kochanka posępnym tonem, gwałtownie szarpiąc go za przedramię, by podciągnąć go do pionowej pozycji.
Spierdalamy stąd. – Nie sposób stwierdzić, czy nie do końca się jeszcze wybudził, nie pamiętając przez to o zamykających ich w potrzasku ograniczeniach, czy może naiwnie wierzył że ta krótka drzemka wtłoczyła w niego nowe siły, ale zaraz ściskał już kurczowo rękojeść osikowej różdżki, drugą ręką przytrzymując towarzysza podróży, która ku jego rozczarowaniu obecnie nie miała racji bytu. Przymknął oczy, w pełni koncentrując się na zadaniu, ale poza charakterystycznym świstem nie wydarzyło się kompletnie nic, a próba teleportacji ponownie spłonęła na panewce. – MIERDA! – Powiedzieć, że był wkurwiony to jak nic nie powiedzieć. Chciał. Musiał stąd uciec. Zapomnieć. Najlepiej dzięki szklaneczce bursztynowego trunku, która kusiła jak nigdy dotąd. Niestety, nadal nie był zdolny wycisnąć z siebie choćby drobiny magicznej energii, a w końcu bezwolnie opadł tyłkiem na materac, tępo spoglądając w jeden punkt przed sobą.
Dopiero po chwili wyciągnął ponownie paczkę papierosów, tym razem dzieląc się nią ze swoim młodszym kochankiem. – Chodź tu… – Mruknął wreszcie łagodniejszym tonem, skinieniem głowy wskazując chłopakowi miejsce obok siebie, a sam zaprószył ogień zapalniczki, zaciągając się chmurą siwego dymu w nadziei, że chociaż ona ukoi zszargane nerwy, pozwalając mu zaznać upragnionej drobiny spokoju. Poczekał aż Maximilian usiądzie i objął go swoim ramieniem, zerkając niespokojnie na wskazówki przewieszonego przez nadgarstek zegarka zanim to podniósł głowę w kierunku bezkresnego, spowitego mrokiem nieboskłonu.
Powrót do góry Go down


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 4240
  Liczba postów : 11872
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
Moczary - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Moczary - Page 3 Empty


PisanieMoczary - Page 3 Empty Re: Moczary  Moczary - Page 3 EmptyWto 5 Kwi - 7:16;

Nie było mu łatwo patrzeć jak Paco dręczony jest koszmarami by następnie wrócić do rzeczywistości i skupić swoją uwagę na papierosie. Objął go, chcąc dać mu tę odrobinę wsparcia jednocześnie nie pytając o nic więcej. Nie potrzebował więcej kontekstu, by domyślić się, co takiego Morales widział w swoim koszmarze.
Był zbyt zaskoczony jego zrywem, by jakkolwiek się sprzeciwić. Próba teleportacji jednak skończyła się tak samo jak poprzednia, co jakoś niespecjalnie zaskoczyło nastolatka, który już pogodził się z myślą, że najbliższe godziny spędzą na tym jebanym bagnie.
-Paco, to nie ma sensu... - Zaczął, ale przekleństwa wypływające z ust mężczyzny przerwały mu. Nie wiedział, co zrobić i jak się zachować. Jakby nie było nie znali się od tej strony i nigdy wcześniej nie byli w podobnej sytuacji. Słysząc dużo łagodniejszy ton, Max nie miał jednak wątpliwości, co powinien zrobić. Opadł na materac tuż obok Moralesa, który praktycznie od razu objął go swoim ramieniem. Nastolatek skłamałby mówiąc, że tego nie potrzebował, ale też wolałby, żeby w tym czasie atmosfera między nimi miała się zupełnie inaczej. Solberg uniósł się na chwilę, a gdy papieros trzymany przez Moralesa akurat znajdował się z dala od jego ust, złożył na nich krótki i czuły pocałunek, który niósł że sobą troskę daleką od namiętności, którą dzielili zazwyczaj.
-Chcesz pogadać? - Zapytał w końcu, całkowicie powierzając decyzję Salazarowi. Wiedział, jak trudne bywają niektóre tematy i nie chciał go do niczego zmuszać, jednocześnie dając mu możliwość wyrzucenia z siebie tego, co go trapiło jeśli akurat potrzebował. Max ponownie zatopił się w jego ramionach czekając na decyzję mężczyzny i przymykając na chwilę powieki, które coraz ciężej było mu utrzymać otwarte.

______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees
Powrót do góry Go down


Salazar Morales
Salazar Morales

Absolwent Slytherinu
Wiek : 38
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 183 cm
C. szczególne : blizny ciągnące się przy lewej nerce i po prawej stronie żeber | niewielkie, krwawe znamię w kształcie krzyża na grzbiecie prawej dłoni | krwawy znak w kształcie obrączki
Galeony : 2976
  Liczba postów : 1989
https://www.czarodzieje.org/t21123-salazar-morales-w-budowie#680537
https://www.czarodzieje.org/t21140-salazar-morales#681116
https://www.czarodzieje.org/t21122-salazar-morales#680529
https://www.czarodzieje.org/t21131-salazar-morales-dziennik#6806
Moczary - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Moczary - Page 3 Empty


PisanieMoczary - Page 3 Empty Re: Moczary  Moczary - Page 3 EmptyWto 5 Kwi - 20:30;

Kolejna próba teleportacji nie miała najmniejszego sensu, ale Paco nie chciał dopuścić do świadomości myśli, która wyraźnie świadczyłaby o tym, że zatracił kontrolę nad sytuacją. Nienawidził uczucia bezsilności, nie bez powodu również jego bogin przyjmował kształt testrala z przewiązanym do szyi sznurem – symbol niemożności wywarcia wpływu na niesprzyjające koleje losu. Nic dziwnego, że z tych samych względów nie słuchał albo raczej nie chciał słuchać rozsądnych słów swojego młodszego kochanka próbującego powstrzymać jego nieuzasadniony okolicznościami upór. Niestety Morales musiał na własnej skórze przekonać się, że niepotrzebnie tylko marnuje siły, zanim z bólem serca opadł na materac, starając się pogodzić z ogarniającą go niemocą. Nie było to łatwe, ale subtelny, czuły pocałunek Felixa wtłoczył w niego przynajmniej odrobinę potrzebnego teraz spokoju. Salazar zacisnął mocniej palce na barku chłopaka, przyciągając go bliżej i jeszcze raz sięgnął jego ust, pragnąc odnaleźć ukojenie w jego delikatnych wargach.
- Nie. – Pokręcił zdecydowanie głową, zaciągając się chmurą siwego, gryzącego dymu. Dopiero po chwili uzmysłowił sobie, że jego odpowiedź mogła wybrzmieć wrogo i nieufnie. – Nie ma o czym rozmawiać. – Dodał więc zaraz dla załagodzenia jej wydźwięku, wreszcie spoglądając również w szmaragdowe ślepia, ze sztucznie przywdzianym, fałszywym uśmiechem mającym przekonać go, że wszystko jest w jak najlepszym porządku. – Pewnie cię obudziłem… – Zagadnął, kiedy Maximilian całkiem zatopił się w jego ramionach. – Powinniśmy chociaż spróbować zasnąć. – Westchnął, gładząc dłonią jego plecy, ale mimo że osłabiony, zziębnięty organizm domagał się troski, tak Paco nie był pewien czy chce ryzykować ponownym przeniesieniem się do krainy bolesnych wspomnień, a właściwie… wiedział, że to nieuniknione, ale dla własnego komfortu psychicznego starał się jak najdalej odsunąć ten moment w czasie, póki co racząc się jedynie bliskością kogoś, kto pozwalał mu zobaczyć światełko w tunelu. Dosłownie i w przenośni, bo kiedy tylko Salazar spojrzał na twarz Felixa i przypomniał sobie starcie z dementorem, czuł że chociaż nie utknął tutaj sam, a wysiłek nie poszedł na marne.
Powrót do góry Go down


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 4240
  Liczba postów : 11872
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
Moczary - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Moczary - Page 3 Empty


PisanieMoczary - Page 3 Empty Re: Moczary  Moczary - Page 3 EmptyWto 5 Kwi - 20:44;

Choć złączenie warg mogło przynieść chwilowe ukojenie, tak nie było rozwiązaniem na dłuższą metę. Tak naprawdę wcale nie rozwiązywało problemu, a pozwalało na te kilka sekund o nim zapomnieć i przypomnieć sobie o bliskości drugiej osoby. Max wcale nie zdziwił się, gdy Paco stanowczo zaprzeczył jego propozycji. Skinął więc lekko głową na znak, że rozumie, choć wcale nie uważał, by nie było o czym rozmawiać tak samo, jak nie wierzył w jego postawę mówiącą, że wszystko jest w najlepszym porządku. Co jak co, ale ściemę na ten temat potrafił wyczuć z daleko głównie dlatego, że sam był mistrzem ukrywania własnych problemów i towarzyszących im uczuć.
-Nie spałem i nie zasnę. - Odpowiedział równie pewnie co przedtem, choć ton jego głosu był zdecydowanie delikatniejszy. Cholernie marzył o tym, by odpocząć tak w ramionach Paco i wyłączyć na chwilę świadomość, ale ni chuja nie miał tyle odwagi, by sobie na to pozwolić. -Od roku kiedy przestaliśmy się widywać nie zasnę poza domem. Nie bez eliksirów, czy czegokolwiek, co zapewni mi brak jakichkolwiek snów. Byłem.... - Westchnął uciekając wzrokiem, po czym sam wyjął papierosa i odpalił. -Byłem świadkiem jak jednemu chłopakowi pustnik odrywa na żywca całą rękę. Stałem tam kompletnie bezużyteczny patrząc, jak to gówno spierdala w krzaki i zostawia mnie z jego nieprzytomnym ciałem... - Sam nie wiedział, dlaczego te słowa zaczynały z niego tak po prostu wypływać. Może była to wina zmęczenia, a może chciał pokazać Moralesowi, że choć nie przeżył śmierci bliskiej osoby, to też nie jest mu najłatwiej, choć oczywiście nie śnił nawet o porównywaniu tych dwóch wydarzeń ze sobą. Nie wiedział, ale też nie myślał o tym, gdy jego ciało ponownie zaczęło się trząść, a mózg podsyłał obrazy, o których tak rozpaczliwie starał się zapomnieć, a które spowodowały jego omdlenie zaledwie dzień wcześniej. -Dlatego wczoraj zareagowałem jak cipa na tego ponuraka. Jebańce są do siebie cholernie podobne. - Starał się przybrać lżejszy ton, ale widać było, że choć mięśnie twarzy się starają, to szmaragdowe tęczówki są zupełnie gdzie indziej.

______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees
Powrót do góry Go down


Salazar Morales
Salazar Morales

Absolwent Slytherinu
Wiek : 38
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 183 cm
C. szczególne : blizny ciągnące się przy lewej nerce i po prawej stronie żeber | niewielkie, krwawe znamię w kształcie krzyża na grzbiecie prawej dłoni | krwawy znak w kształcie obrączki
Galeony : 2976
  Liczba postów : 1989
https://www.czarodzieje.org/t21123-salazar-morales-w-budowie#680537
https://www.czarodzieje.org/t21140-salazar-morales#681116
https://www.czarodzieje.org/t21122-salazar-morales#680529
https://www.czarodzieje.org/t21131-salazar-morales-dziennik#6806
Moczary - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Moczary - Page 3 Empty


PisanieMoczary - Page 3 Empty Re: Moczary  Moczary - Page 3 EmptyWto 5 Kwi - 21:25;

Eliksir spokoju albo słodkiego snu z pewnością by im się teraz przydały, ale skoro nie mieli do dyspozycji żadnych innych środków, które okazałyby się skuteczne w walce z dręczącymi ich koszmarami, musieli poszukiwać wytchnienia w przepełnionych czułością pocałunkach oraz bliskości otulających osłabione ciała ramion. Nie było to może rozwiązanie na dłuższą metę, ale niewątpliwie dawało ono poczucie ulgi i pozwalało chociażby na tę krótką chwilę odetchnąć i zapomnieć o ciągnącymi się za nimi problemami z przeszłości. Moralesowi wystarczała sama obecność młodszego kochanka. Nie potrzebował rozmowy, a przynajmniej tak mu się wydawało dopóki to Felix nie zdecydował się jej zainicjować, ku jego zaskoczeniu, uchylając przed nim kilka tajemnic gnieżdżących się na dnie zbyt wiele razy zranionego serca. Początkowo Paco zerknął na niego podejrzliwie, wszak widział jego opadające mimowolnie powieki, ale z każdym kolejnym słowem uwalniającym się z jego ust, zaczynał rozumieć coraz więcej.
- Felix… – Mruknął łagodnie z cichym westchnieniem, jednak zamilknął równie szybko, nie chcąc przerywać jego szczerego i bezpośredniego wyznania. Ledwie się jednak powstrzymywał, bo nie spodziewał się chyba usłyszeć aż tak brutalnej i dramatycznej w skutkach historii. Potrafił wyobrazić sobie ten krwawy widok i piętno, jakie odcisnął on na tym młodziutkim przecież chłopaku. – Nie możesz tak wiecznie funkcjonować, wiesz o tym. – Odsunął głowę tylko na chwilę, by nie wypuścić chmury tytoniowego dymu wprost w jego twarz, ale zaraz znów przylgnął do jego czoła. – Nie zawsze jesteśmy w stanie zrobić to, co trzeba. – Wyszeptał mu spokojnie na ucho, wiedząc że jakkolwiek stwierdzenie to nie mijało się z rzeczywistością, tak nie było ani trochę pocieszające. Poczuł zresztą pod opuszkami palców trzęsące się ciało nastolatka, więc dogasił niedopałek merlinowej strzały i przytulił go mocniej do siebie tuż po tym jak niezdarnie i niekomfortowo próbował poklepać go po ramieniu. – Rzeczywiście są. – Prychnął pod nosem, podłapując ten lżejszy ton, jaki Solberg starał się prawdopodobnie w reakcji obronnej narzucić, ale nie wyobrażał sobie, by miał w taki sposób zamknąć temat. – Nie zachowałeś się jak cipa, Felix. Każdy ma jakieś słabości, a niektórym potrzeba wielu lat, by przezwyciężyć strach. – Wypuścił go z uścisku tylko po to, by spojrzeć wprost w jego ślepia, uciekające teraz w bok, nie wiadomo czy bardziej na skutek ogarniającego go lęku czy może poczucia winy i wstydu.
- Kiedy miałem dwanaście lat, aurorzy urządzili sobie łapankę i wtargnęli do naszego domu w Dolinie Godryka. Zależało im na tym, żeby dorwać mojego ojca i stryja. Valeria wbiegła do salonu, kiedy jeden z aurorów rzucił Confringo… – Cała jego twarz wykrzywiła się w boleści na samo wspomnienie dziecięcego ciała rozerwanego na strzępy, a potem zawodzącego płaczu matki, który nawet po latach wybudzał go nieraz ze snu. – Miałem jej wtedy pilnować. – Przyznał żałośnie, spuszczając wzrok w materac. Nie pamiętał kiedy ostatnim razem mówił o tym na głos, ale z jakiegoś powodu czuł, że i on powinien odsłonić przed Maximilianem karty, nawet jeżeli nie była to szczęśliwa lewa.
Powrót do góry Go down


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 4240
  Liczba postów : 11872
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
Moczary - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Moczary - Page 3 Empty


PisanieMoczary - Page 3 Empty Re: Moczary  Moczary - Page 3 EmptyWto 5 Kwi - 21:47;

Obecność faktycznie pomagała, ale Max potrzebował zdecydowanie więcej by zapomnieć o przeszłości teraz, kiedy wiedział, że każda nieuważna sekunda może zmusić go do ponownego stanięcia z nią twarzą w twarz. Naprawdę chciał wyrzucić z własnego umysłu ten przepełniający go lęk, ale im bardziej się starał, tym bardziej miał wrażenie, że jest to niemożliwe do wykonania zadanie. Może właśnie dlatego zdecydował się w końcu opowiedzieć Moralesowi choć część swojej historii licząc, że wypowiedziana na głos przestanie aż tak go przerażać.
-Jak? Wrócę do domu i odpocznę, obiecuję. - Powiedział, nie do końca wierząc we własne słowa. Poza tym, nie był pewien, czy dobrze mężczyznę nawet zrozumiał, ale teraz nie miało to dla niego aż takiego znaczenia, gdy całą siłą woli starał się sprowadzać siebie do rzeczywistości i tłumaczyć, że wokół wcale nie czają się kolejne pary krwistoczerwonych ślepiów. - Nic nie rozumiesz, to była moja wina... - Chciał powiedzieć, choć ostatecznie uwięził te słowa we własnej krtani. Choć minęło tyle czasu Max wciąż obwiniał się o tamten wypadek. Był pewien, że było coś więcej, co mógł zrobić, choć nie potrafił jasno wskazać, co takiego niby miałby uczynić, skoro próbował walki z pustnikiem na wszystkie zarówno magiczne jak i mugolskie sposoby. Był jednak wdzięczny Paco za te słowa i bliskość, bo sama świadomość, że mężczyzna podjął wysiłek, by go pocieszyć, działała na Maxa kojąco. Nieważne, czy wierzył w te zapewnienia, czy też nie. -Dwa lata wydają się być sensownym czasem, na pogodzenie się i ruszenie do przodu, nie sądzisz? - Zapytał, bo miał na głowie naprawdę wiele ciągnących się za nim problemów i dałby wszystko, byle tylko choć jeden z nich mógł opuścić jego umysł i pozwolić mu na spokojniejszy sen bez konieczności pamiętania o łapaczach snów i domowego laboratorium, które umożliwi mu w ogóle zamknięcie oczu.
Zamilkł wpatrując się gdzieś w bok i popalając szluga. Czuł się nieswojo i chętnie by gdzieś uciekł, ale w tym momencie Morales postanowił również się przed nim otworzyć. Maxowi momentalnie odechciało się jarać, czy cokolwiek innego, gdy usłyszał pełniejszą wersję wykrzyczanej przez sen historii.
-To nie była Twoja wina, Paco. Byłeś tylko dzieciakiem. - Powiedział cicho, delikatnie gładząc go po policzku. Serce biło mu jak oszalałe i kompletnie nie wiedział, co ma powiedzieć w obliczu tak tragicznej historii, ale nie miał zamiaru tak po prostu go z tym zostawić. -Dziękuję, że mi to powiedziałeś. W końcu zaczynam co nieco rozumieć. - Nieśmiało uniósł jeden z kącików ust, ale nie pozwolił Moralesowi tego zobaczyć, gdy po raz kolejny wtulił się twarzą do jego klatki piersiowej poszukując nie tylko bliskości dla siebie, ale i swoistego ukojenia dla kochanka. Coraz więcej rzeczy zaczynało mieć dla nastolatka sens, a szczególnie już strach mężczyzny przed krzywdą bliskich.

______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees
Powrót do góry Go down


Salazar Morales
Salazar Morales

Absolwent Slytherinu
Wiek : 38
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 183 cm
C. szczególne : blizny ciągnące się przy lewej nerce i po prawej stronie żeber | niewielkie, krwawe znamię w kształcie krzyża na grzbiecie prawej dłoni | krwawy znak w kształcie obrączki
Galeony : 2976
  Liczba postów : 1989
https://www.czarodzieje.org/t21123-salazar-morales-w-budowie#680537
https://www.czarodzieje.org/t21140-salazar-morales#681116
https://www.czarodzieje.org/t21122-salazar-morales#680529
https://www.czarodzieje.org/t21131-salazar-morales-dziennik#6806
Moczary - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Moczary - Page 3 Empty


PisanieMoczary - Page 3 Empty Re: Moczary  Moczary - Page 3 EmptyWto 5 Kwi - 22:37;

Momentami odnosił wrażenie, że Maximilian sam ma wiele wspólnego z ponurakiem, wszak pomimo ledwie osiemnastu wiosen na karku, nosił na barkach ciężar wszelkich nieszczęść, jakie można by sobie wyobrazić. Matka, która się zaćpała, pozostawiając syna na pastwę losu. Pożar wywołany przez Felixa kilka lat temu, o którego nie do końca znane, potencjalne skutki chłopak nadal się obwiniał. Do tego historia z pustnikiem, który na żywca odgryzł rękę jego znajomego… Początkowo Paco wiedział wyłącznie o narkotykach i to w nich doszukiwał się źródła towarzyszących nastolatkowi problemów. Teraz zaczynał jednak w jego uzależnieniu dostrzegać nie tyle przyczynę, co raczej skutek tragicznych doświadczeń z przeszłości, od których to chłopak nieubłaganie starał się uciekać. Niestety środki odurzające zapewniały ulgę wyłącznie na krótką chwilę, w ostatecznym rozrachunku prowadząc do pogłębienia i rozdrapania ran powstałych na jego kruchej psychice.
- Wiesz, że nie o tym mówię, Felix. – Westchnął głośno, czując że wybrzmi zaraz jak pieprzony hipokryta, ale do powrotu księżyca musieli radzić sobie na różne, nietypowe sposoby. – Powiedzmy sobie uczciwie, obecna sytuacja przerasta nas obu… ale nie możesz wiecznie zasypiać nafaszerowany eliksirami. – Próbował wybrzmieć najłagodniej jak tylko potrafił, zdając sobie sprawę z tego, że po wyjawieniu własnych lęków Solberg nie jest w najlepszej kondycji. Nie był to najwłaściwszy moment do wypominania mu popełnianych błędów ani udzielania troskliwych rad, ale jednocześnie Salazar nie mógł przejść obojętnie wobec tego pieprzonego roku, podczas którego chłopak nie potrafił radzić sobie bez magicznych wspomagaczy. – Nie powinieneś myśleć o tym w ten sposób. Czas leczy rany, ale czas to też pojęcie względne. Nieraz wystarczy rok, niekiedy dwa lata, a czasami potrzeba ich znacznie więcej. Wyrzucając sobie własną słabość, wpadasz w błędne koło, wydłużając tylko niepotrzebnie ten proces. - Niekomfortowo było mu zgrywać psychologa, kiedy sam przez długi czas nie potrafił pogodzić się z przeszłością, a chociaż sprzedając rema na boku, do narkotycznych substancji podchodził ze sporą dozą ostrożności, tak nie mydlmy sobie oczu, nazbyt często topił smutki w alkoholu, którego zdecydowanie zresztą nadużywał.
- Powiedziałem ci dokładnie to samo, kiedy opowiedziałeś mi o pożarze. Pamiętasz? Mógłbym powiedzieć to samo również i teraz a propos pustnika… ale to nie pomaga, prawda? – Położył swoją rękę na grzbiecie chłopięcej dłoni gładzącej jego policzek, uśmiechając się przy tym gorzko półgębkiem. Podobne wytłumaczenia może i brzmiały racjonalnie, ale nie niwelowały narastającego w sercu i duszy cierpienia. Sam nie potrafiłby zliczyć jak wiele razy zastanawiał się co by było gdyby zareagował w porę, gdyby powstrzymał młodszą siostrę przed wyjściem z pokoju, a chociaż z czasem nauczył się tłumić ból, tak nie mógł z czystym sumieniem powiedzieć, żeby ten kiedykolwiek odpłynął na dobre. Zresztą… zniknięcie księżyca na nowo wyrwało go z piersi. – Co rozumieć? – Zapytał zaciekawiony, przypatrując się uniesionemu kącikowi ust Maximilian, acz nie było mu dane długo oglądać jego twarzy. Kiedy tylko chłopak wtulił się w jego klatkę piersiową, objął jego plecy swoim ramieniem i przyciągnął go do siebie, układając ich obu na – trzeba to Solbergowi oddać – całkiem wygodnym materacu. – Nie do końca taką noc miałem na myśli, kiedy mówiłem że chciałbym się przy tobie obudzić. – Wyszeptał mrukliwym, żartobliwym tonem, odgarniając placami kosmyki włosów opadające na chłopięce czoło.
Powrót do góry Go down


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 4240
  Liczba postów : 11872
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
Moczary - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Moczary - Page 3 Empty


PisanieMoczary - Page 3 Empty Re: Moczary  Moczary - Page 3 EmptyWto 5 Kwi - 23:11;

Jak widać łatwo było oceniać człowieka po powierzchownych kilku informacjach, ale gdy zaczynało się kopać głębiej okazywało się, w jak wielkim błędzie można było się znaleźć. Problemy, o których wiedział Paco były tylko wierzchołkiem góry lodowej, ale w drugą stronę działało to dokładnie tak samo. Nastolatek nie wiedział zbyt wiele o mężczyźnie, choć akurat Max raczej nie miał zwyczaju osądzać kogokolwiek po pozorach, czy kilku niezbyt moralnych występkach zdając sobie sprawę, że czasem życie lubi stawiać ludzi pod ścianą, nie dając im większego wyboru.
-Lepsze to niż całkowite unikanie snu. Też to przerabiałem i nie było to najlepsze. Zresztą to tylko opcja gdy nie ma mnie w domu. Po zeszłorocznej przygodzie i tak nie mogę pozwalać sobie na przeciążenie wątroby jeśli chcę jeszcze trochę pożyć. - Wiedział, że Paco ma rację, ale też nie chciał mu jej przyznać, bo wtedy musiałby zagryźć zęby i faktycznie podejść do tego trudniejszego rozwiązania, jakim były próby snu bez wszelkich wspomagaczy. Nie potrafił jednak zaufać własnemu umysłowi na tyle, by się tego podjąć szczególnie, gdy na jawie miewał niemałe odpały, a co dopiero, gdy nie kontrolował własnej świadomości. -Łatwo Ci mówić, gdy masz pewność, że jesteś w stanie je pokonać, ale Ty tego nie zrozumiesz. - Wybąkał, bo jakoś nie potrafił sobie wyobrazić, żeby Paco mógł akurat w tym temacie zrozumieć, jak nastolatek się czuje. Choć byli do siebie niesamowicie podobni, to jednak różniło ich tak samo wiele, a widać różnice te były znaczące dla ich obopólnego zrozumienia.
-Nie pamiętam. - Przyznał szczerze, bo też raczej nie słuchał, co do niego mówiono w takich chwilach, z góry zakładając, że to tylko puste słowa, które i tak nic mu nie pomogą. -Masz rację, bezpośrednio nie pomaga. - Przyznał w końcu po chwili namysłu, gdy jego uwaga przeniosła się na ciepło męskiej dłoni, oplatającej jego własną. -Ale nie oznacza to, że te słowa są całkowicie bezwartościowe. - Dodał, ponownie wpatrując się w czekoladowe tęczówki. Rozmowa ta nie należała może do najprzyjemniejszych, ale z jakiegoś powodu Max poczuł się o wiele lepiej. Nie potrafił wskazać dokładnej chwili, kiedy to się wydarzyło, ale w końcu musiał przyznać, że zaufał Salazarowi i na chwilę obecną nie czuł, by miał tego w najbliższej przyszłości żałować. Najwyżej życie jak zwykle porządnie kopnie Maxa w dupę i pokaże, jak bardzo ten się myli.
-Ciebie. - Odpowiedział tylko krótko, bo choć wciąż wiedział o Paco mało, to jednak powoli poznawał go od tej bardziej intymnej strony, co było dla nastolatka raczej ważne jeśli mieli jakkolwiek przestać skakać sobie do gardeł co drugie spotkanie. -Wszystko da się jeszcze naprawić. - Widocznie lżej już odpowiedział, czując uśmiech cisnący się na jego usta i choć miał ochotę pozostać tak wtulony w Salazara, to jednak na poparcie własnych słów musiał na chwilę się od niego odkleić. Dosięgnął więc różdżki i na sklepieniu szałasu wyczarował imitację gwieździstego nieba, po czym raz jeszcze ucałował wargi Paco i ponownie wtulił się w jego pierś. -Trochę bliżej Twojej wizji? - Zapytał z widocznie lepszym nastrojem w głosie niż jeszcze kilka chwil temu. Czas leciał do przodu, ale do świtu wciąż jeszcze nieco brakowało.

______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees
Powrót do góry Go down


Salazar Morales
Salazar Morales

Absolwent Slytherinu
Wiek : 38
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 183 cm
C. szczególne : blizny ciągnące się przy lewej nerce i po prawej stronie żeber | niewielkie, krwawe znamię w kształcie krzyża na grzbiecie prawej dłoni | krwawy znak w kształcie obrączki
Galeony : 2976
  Liczba postów : 1989
https://www.czarodzieje.org/t21123-salazar-morales-w-budowie#680537
https://www.czarodzieje.org/t21140-salazar-morales#681116
https://www.czarodzieje.org/t21122-salazar-morales#680529
https://www.czarodzieje.org/t21131-salazar-morales-dziennik#6806
Moczary - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Moczary - Page 3 Empty


PisanieMoczary - Page 3 Empty Re: Moczary  Moczary - Page 3 EmptyCzw 14 Kwi - 22:21;

Naprawdę starał się nie szufladkować ludzi, ale z natury był typem osądzającym, a w konsekwencji niełatwo było mu powstrzymać się przed wysnuwaniem wniosków na podstawie kilku słusznych, ale zapewne nie w pełni miarodajnych spostrzeżeń. Dopiero teraz rozumiał, że być może spłycił problemy Maximiliana do narkotyków, bo to wydawało się prostsze i wygodniejsze. Nie chciał poznawać tego chłopaka bliżej, żeby nie zawiązywać silniejszej więzi, która i tak mimochodem się umacniała.
- Śpisz dobrze…? W domu? – Zapytał spokojnym, zachowawczym tonem, jak gdyby po raz kolejny obawiał się wkroczyć na ten niepewny, grząski grunt. Pamiętał jak niechętnie Solberg mówił o swojej przeszłości, ale niekiedy zdawało się to po prostu nieuniknione. – Wspominałeś o amnezji… – Napomknął równie ostrożnie, spoglądając ukradkiem na jego twarz. – Muszę wiedzieć dokładnie co wydarzyło się rok temu, Felix… i jak się czujesz… jeżeli mam ci pomóc z opanowaniem zaklęcia patronusa. Muszę też wiedzieć więcej o tych atakach… – Kontynuował łagodnie, nie oczekując wcale poklasku. Nie potrzebował go teraz, w chwili w której tak naprawdę wolałby racji nie mieć, bo jego racja oznaczała również krzywdę kogoś, kto naprawdę go uszczęśliwiał, nawet jeżeli nie do końca jeszcze był gotów przyznać prawdę przed sobą samym. – Dlaczego myślisz, że nie zrozumiem? – Zapytał z lekkim wyrzutem, mimo że starał się go skrzętnie zamaskować. – Mówiłem ci, że nie jestem twoim wrogiem i… sam nie wiem, może to tylko puste słowa, ale powinieneś wiedzieć, że zawsze jestem po twojej stronie. – Poprzysiągł mu, bo niezależnie od łączących ich podobieństw czy dzielących ich różnic, jednak trwali przy sobie i najwyraźniej wcale nie wychodziło im to na złe, a przynajmniej dobrze było wierzyć, że są w stanie jeszcze wiele się od siebie nauczyć.
Skrzywił usta w reakcji na to krótkie, szczere nie pamiętam i nie pomaga, nie będąc pewnym czego się spodziewać, ale kolejne słowa nastolatka niewątpliwie podniosły go na duchu. – Nie są bezwartościowe, jeżeli słyszysz je z odpowiednich ust. – Wymruczał cicho, na dłużej skupiając uwagę na szmaragdowych ślepiach, które pomimo drzemiącego w nich, ognistego temperamentu, zawsze wprowadzały też do jego życia to miłe uczucie spokoju i stabilizacji. – Mnie? – Wtrącił wyraźnie zaskoczony. – A myślałem, że to ty jesteś wystarczająco skomplikowany… – Pozwolił sobie zażartować, chociaż sytuacji daleko było od humorystycznego tonu; wręcz przeciwnie, miał wrażenie, że poczuł tę bliskość, której od dawna potrzebował, a którą konsekwentnie od siebie oddalał. – Da się. – Potwierdził, spoglądając z zaciekawieniem na poczynania swojego towarzysza, a potem na gwieździste niebo, jakie chłopak roztoczył nad ich głowami. Chciał je skomentować, ale zamiast tego z zaangażowaniem poddał się jego pocałunkom. – Nie. – Próbował udawać niewzruszonego, co nie szło mu wcale najlepiej. – Zupełnie nie, ale myślę że powinienem częściej oddawać ci inicjatywę. Potrafisz zrobić klimat. – Nawet nie zauważył, kiedy wyszczerzył się w radości, nie zważając kompletnie na dyskomfortowe warunki, zwłaszcza wszechobecną wilgoć i ziąb. Ba, wsparł się tylko dłonią o materac, nagle zyskując nowe siły, a potem zawisł nad Maximilianem, na powrót wpijając się łapczywie i namiętnie w jego usta. – Gdzie byś chciał pojechać? Wiem o Sztokholmie i Oslo, ale szczerze, po tym co ostatnio dzieje się w Londynie, chyba wolałbym wylądować na jakiejś plaży. – Poruszył sugestywnie brwiami, wcale a wcale nie proponując młodszemu kochankowi żadnego wyjazdu w gorące krainy, które ze zniknięciem księżyca nie miały niczego wspólnego. Wiele by dał, żeby poczuć ten chłodny, kojący wiatr we włosach, wieczorem, w otoczeniu palm, a nie dementorów i innych pierdolonych problemów, które sprawiały, że odechciewało się przekroczyć próg domu.
Powrót do góry Go down


Maximilian Felix Solberg
Maximilian Felix Solberg

Student Slytherin
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 20
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 194 cm
C. szczególne : leworęczność, Znak zorzy w postaci czerwonej kreski na palcach lewej dłoni, tatuaż kojota na lewym ramieniu,tatuaż fiolki z syreną i sroką na lewym przedramieniu, Telepatyczne połączenie z Brewerem
Galeony : 4240
  Liczba postów : 11872
https://www.czarodzieje.org/t18528-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18530-poczta-maxa-felixa
https://www.czarodzieje.org/t18529-maxmilian-felix-solberg
https://www.czarodzieje.org/t18677-max-felix-dziennik
Moczary - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Moczary - Page 3 Empty


PisanieMoczary - Page 3 Empty Re: Moczary  Moczary - Page 3 EmptyCzw 14 Kwi - 23:04;

Żaden z nich chyba nie spodziewał się, że życie tak ich do siebie zbliży. Max nie chciał otwierać się przed Paco ale mimowolnie dawał mu tę szansę i kredyt zaufania szczególnie teraz, gdy Morales mimo wszystko zjawił się tu, samemu pakując się w kłopoty tylko dlatego, że jak twierdził bał się o niego.
-Od kiedy ogarnąłem magię łapacza snów, tak. - Przyznał nie wiedząc, czy Paco zwrócił uwagę na ten niewielki szczegół, czy może kompletnie miał wyjebane w cokolwiek poza Maxem, gdy znajdowali się w pokoju nastolatka próbując uwarzyć eliksir spokoju. -Biorę go wszędzie ze sobą jak wiem, że czeka mnie noc poza domem, ale niestety nie wszystko da się przewidzieć. - W jego tonie można było wyczuć żal i wkurw na obecną sytuację,  która zdecydowanie nie była dla niego komfortowa. Powstrzymał cichy jęk, gdy usłyszał wspomnienie swojej amnezji, która do dziś wywoływała w nim bardzo mieszane uczucia. Miał nawet już odpowiedzieć, ale Paco musiał dodać kolejne słowa i już Max zaczął powoli się wycofywać czując się przytłoczony całym swoim życiowym gównem ostatnich lat. -A nie da się jakoś bez tego? To nic wielkiego, ale nie chcę o tym mówić. A co do amnezji po prostu zabalowałem trochę za mocno i dostałem wpierdol życia. - Spłacił historię do maksimum omijając szczegóły, które sprawiały, że szerokim łukiem omijał wszystkie kwiaciarnie i szklarnię nie mogąc spokojnie przejść obok zapachu świeżej ziemi. Sam fakt obicia mordy nie był dla niego niczym nowym, ale już cała reszta i powód dla którego w ogóle znalazł się na tym jebanym cmentarzu były kompletnie inną historią i wolał, by została ona w jak najwęższym gronie.
-Gdybyś rozumiał nie musiałbyś pytać. - Rzucił krótko, bo chociaż wiedział, że Paco przeżył niemało w swoim życiu to jednak nie sądził, by miał takie zagęszczenie gówna i to jeszcze w tak młodym wieku. Może była to hipokryzja i egoizm ze strony nastolatka, ale raczej nie spotykał zbyt wielu osób z podobnym pechem życiowym jaki znał z autopsji. -Wiem, że nie jesteś, Paco, ale stanie po mojej stronie nie zawsze jest dobrą opcją. - Dodał całkowicie szczerze doskonale wiedząc, że często odpierdala manianę, której absolutnie nikt popierać nie powinien. Pozwoli zaczynał jednak cieszyć się z obecności mężczyzny u swego boku zamiast tylko wkurwiać się na to, że jest wszędzie gdzie Max się odwróci. Musiał jeszcze tylko nauczyć się to okazywać, co wcale nie było najprostsze.
-Jeśli idzie za nimi coś więcej. - Nie tyle poprawił kochanka, co nakierował go na to, co dokładniej miał na myśli. Może i same słowa były bezwartościowe, ale popierające je gesty czy też sama relacja z osobą, ktora je wypowiadała potrafiły zmienić naprawdę wiele. Zresztą wyczarowane nad nimi niebo i nastolatek wtulony w pierś Moralesa jasno świadczyły, że ich relacja już uległa ogromnej zmianie, gdy w powietrzu czuć było więcej niż tylko pożądanie i czystą fizyczność. A przynajmniej każdy kto nie był nimi by to wyczuł.
-Oho, awansowałem na dekoratora wnętrz? - Prychnął rozbawiony, choć jego oczy wyrażały przede wszystkim spokój, którego jeszcze godzinę temu na próżno było tam szukać. Emanowały ciepłem, a fakt że na ustach Paco pojawił się wyszczerz tylko dodał im charakterystycznego blasku. Nastolatek przymknął jednak powieki, gdy kochanek zawisł nad nim łącząc ich usta i powodując nową falę ciepła rozlewającą się po młodym organizmie. Wplótł dłoń we włosy mężczyzny, chcąc poczuć bliskość jego ciała, które nagle znalazło się w tak niewybaczalne wielkiej odległości od jego własnego, choć jeszcze chwilę temu mógł przecież że spokojem wsłuchiwać się w rytm jego serca. -Tyle co wróciłem z ferii nie myślałem o kolejnych wakacjach. - Przyznał szczerze, bo choć przez chwilę miał w planie przeprowadzkę do Hiszpanii to jednak nie miała ona być wypoczynkowa no i zdecydowanie nie brałby że sobą tam nikogo a już szczególnie Moralesa. -Ale jeśli bardzo Ci zależy pojadę gdziekolwiek z Tobą. - Dodał nie mając zamiaru z tej propozycji rezygnować. Ciepły klimat, księżyc i ucieczka od Brytyjskich problemów zawsze brzmiały jak idealny plan na przyszłość, a Morales u boku mógł tylko dodać temu wszystkiemu pikanterii.

______________________



 
I thought that I could walk away easily
But here I am, falling down on my knees
Powrót do góry Go down


Salazar Morales
Salazar Morales

Absolwent Slytherinu
Wiek : 38
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 183 cm
C. szczególne : blizny ciągnące się przy lewej nerce i po prawej stronie żeber | niewielkie, krwawe znamię w kształcie krzyża na grzbiecie prawej dłoni | krwawy znak w kształcie obrączki
Galeony : 2976
  Liczba postów : 1989
https://www.czarodzieje.org/t21123-salazar-morales-w-budowie#680537
https://www.czarodzieje.org/t21140-salazar-morales#681116
https://www.czarodzieje.org/t21122-salazar-morales#680529
https://www.czarodzieje.org/t21131-salazar-morales-dziennik#6806
Moczary - Page 3 QzgSDG8




Gracz




Moczary - Page 3 Empty


PisanieMoczary - Page 3 Empty Re: Moczary  Moczary - Page 3 EmptyPią 15 Kwi - 10:25;

Życie pisało różne popieprzone scenariusze, ale najwyraźniej czasami warto było dać im szansę, nawet jeżeli zdrowy rozsądek podpowiadał zgoła inne rozwiązanie; wszak zdecydowanie lepiej żałować popełnionych błędów niżeli zmagać się z poczuciem zmarnowanej okazji. – Łapacz snów z pewnością brzmi korzystniej dla twojej wątroby. – Nadal uważał, że Maximilian powinien zderzyć się ze swoją przeszłością, podobne środki traktując jedynie jako tymczasową, doraźną pomoc, ale postanowił go pochwalić, zdając sobie sprawę z tego, że chłopak może nie być jeszcze gotowy na skok na głęboką wodę. Niekiedy trzeba było postawić na metodę małych kroków, a Paco przede wszystkim nie chciał swego młodszego kochanka zrazić. Wiele razy widział już przecież jak Solberg się wycofuje, ukrywając się za swoim grubym murem. Nie mógł doprowadzić do tego, że znowu się przed nim zamknie. – Niestety… – Powtórzył po nim z cichym westchnięciem, bo i jemu nie była na rękę noc spędzona na bagnistym terenie. Nie było jednak sensu koncentrować się na takich niewygodach, skoro ich wspólny wieczór mógł zakończyć się znacznie większą tragedią. – Felix… – Mruknął łagodnie, słysząc w jego głosie wyraźną nutę złości i żalu do parszywego losu. – Nie musimy o tym rozmawiać, jeżeli nie chcesz. Nie teraz. – Zapewnił, że nie będzie na niego naciskał. – Wspomnienia bywają kapryśne, zwłaszcza przy nauce zaklęcia patronusa. Chcę jedynie wiedzieć jak zareagować i jak ci pomóc, gdyby cokolwiek poszło nie tak. – Wyjaśnił dlaczego jego traumy i ataki mogą stawać na przeszkodzie, ale poza tym nie ciągnął go za język. Nie sięgali w tym momencie po różdżki, więc równie dobrze mógł dać chłopakowi czas na zebranie myśli i przedstawienie własnych problemów w jak najbardziej komfortowym dla niego kształcie. – Wiem, że nie jestem w stanie wejść w twoje buty, Felix. Nikt nie zrozumie ciebie tak jak ty sam, ale nie musisz odtrącać wyciągniętej dłoni. – Nie potraktował jego słów jako wyraz egoizmu czy hipokryzji, bo i sam rzadko dopuszczał do siebie innych ludzi. Niestety nikt nie był samowystarczalny, a i każdemu niekiedy potrzeba było wsparcia. – Nigdy nie lubiłem oczywistych i nudnych wyborów, za to nienawidzę się wycofywać i możesz mi wierzyć lub nie, ale jestem lojalny. Nie próbuj mnie przestraszyć. Nie dasz rady. – Rzucił śmiało, z uśmiechem, nie martwiąc się wcale tym, że trwanie u boku Maximiliana może nie być dobrą opcją. Niby sam przyrównał go do przyciągającego nieszczęścia ponuraka, ale nawet mimo tej obrazowej metafory, nie zamierzał z niego rezygnować. Nie byłby w stanie zapomnieć o jego zawadiackim spojrzeniu i szerokim uśmiechu, który uszczęśliwiał również i jego.    
Przez moment poczuł się niepewnie, zastanawiając się czy winien odczytać komentarz Solberga jako przytyk, ale spojrzenie na chłopięcą twarz wtuloną w jego klatkę piersiową na nowo wtłoczyło do jego serca odrobinę spokoju. – I to jakiego… – Prychnął rozbawiony pod nosem. – Wynajmę cię jak tylko będę się przeprowadzał. Cena nie gra roli. – Pozwolił sobie również zażartować zanim wsparł się dłonią o materac, odwdzięczając się swemu kochankowi zachłannym, namiętnym pocałunkiem, po którym i po jego organizmie rozlała się przyjemna fala ciepła. Przymknął oczy, racząc się dotykiem palców wplecionych w swoje włosy i naprawdę pożałował tego, że nie jest w formie, kiedy jego wyobraźnia pomknęła o krok dalej, przypominając o cudowności leżącego pod nim ciała. Przekręcił delikatnie głowę, spoglądając na Maximiliana z zaciekawieniem, ale czuł że tym razem nie spotka się z odmową. – Zależy mi. – Przyznał szczerze. – Chcę odpocząć od tego wszystkiego, wyspać się porządnie… bez eliksirów i bez łapacza snów. – Nie ukrywał, że jest zmęczony jak diabli, a londyńskie warunki cholernie dają mu się we znaki. – Ale nie ma gdziekolwiek. – Wtrącił zaczepnie, gdy uniesione kąciki ust przyozdobiły jego twarz podobnie prowokującym uśmiechem. – Ja wybiorę termin, ty wybierzesz miejsce. Powiesz mi dzień przed, żebym wiedział co zapakować i miał czas na stworzenie świstoklika. – Marzył o plaży, ale gotów był z niej zrezygnować, byleby tylko wybrać się gdzieś razem z nim. Nie bez powodu zresztą wspomniał wcześniej, że powinien częściej oddawać mu inicjatywę. Nie mógł kontrolować wszystkiego, jeżeli chciał go traktować jako równorzędnego partnera. – A teraz… wiem, że to nie będzie łatwe, ale spróbujmy jednak trochę się zdrzemnąć. Nie wiemy co czeka nas jutro. – Wyszeptał mu na ucho, układając się zaraz obok, a potem sięgnął ręką pleców chłopaka, przygarniając go do siebie, żeby zamknąć go w uścisku swoich ramion.
+
zt. x2
Powrót do góry Go down


Sponsored content

Moczary - Page 3 QzgSDG8








Moczary - Page 3 Empty


PisanieMoczary - Page 3 Empty Re: Moczary  Moczary - Page 3 Empty;

Powrót do góry Go down
 

Moczary

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 3 z 5Strona 3 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5  Next

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Moczary - Page 3 JHTDsR7 :: 
Dolina Godryka
 :: 
Okoliczne tereny
-