Marian jest w depresji. Jak zwykle. Czy ktoś w ogóle go widział szczęśliwego? Pewnie tak, ale ta cipa nadal rozpacza nad niespodziewanym zniknięciem Tamary. Na Merlina, Marione, ogarnij się! Nie! On teraz będzie rozpaczać nad rozlanym mlekiem. A co, jeśli ona znalazła kogoś lepszego, ładniejszego i ogólnie najfajniejszego na świecie chłopaczka? Toż to Marian jej się znudził? To nie może tak być. Przecież Shelley jest jedyny w swoim rodzaju i nie powinna go od tak porzucać. A teraz przez nią będzie w ciągłej depresji i rozpaczy. Zostanie hohwarckim emo, będzie ciął się różdżką, zaćpa się (ahahahahahahah), zostanie jakimś obszczymurkiem, wyjedzie w szaloną podróż do Tajlandii, straci dziewictwo z jakąś tajlandzką prostytutką i już nie wróci do szkoły. Będzie wiódł życie menela. Bosko. Cała jego kariera będzie mu się walić przed oczyma. STOP! Co ty sobie ubzdurałeś Marianie? Przecież wszyscy doskonale wiedzą, że tak nie będzie! Co najwyżej popełnisz samobójstwo w bibliotece czytając jakieś strasznie nudne tomiszcze, a ciąć się będziesz jakimś zielonym ścierwem z cieplarni. Ach, no i będziesz wiecznym prawiczkiem! BOSKO! Taka wizja jest mu pisana. Ale powracając do jego (i mojej!) depresji. On jest jakiś popierdolony (taka tam nowość, nic nadzwyczajnego). Łazi po tej całej wioseczce zupełnie sam i wcale nie zwraca uwagi na to, że jakiś Japoński tubylca może wyskoczyć z krzaków i porwać biedaczka. A tak poza tym to zaczęły go denerwować te wszystkie zakochane pary, fiołki, azoty, miłość, czekolada, masło, no WSZYSTKO! Czyżby rodził nam się jakiś mały buntownik. Będzie buntował się przeciwko książką z małym druczkiem oraz niewyprasowanych majteczek, PRAWDZIWY Z NIEGO BUNTOWNIK (prawie jak buntownik maciej!). Bójcie się! Ale zanim będzie sprzeciwiał się światu pójdzie się pomoczyć (głupie skojarzenie, cholera). Wziął ze sobą ręcznik, czyli pójdzie się gdzieś wykąpać (albo idzie zorganizować jakąś demonstrację, a ręcznik to tylko taka przykrywka, choć będzie użyty jako transparent). Jednak nie. Kieruje się w stronę łaźni. Po jakimś tam czasie znajdował się w środku z wielką wanną pełnej ciepłej wody. Oczywiście zanim zdejmie z siebie ciuszki rozejrzał się dookoła czy przypadkiem kogoś tu niema. Na szczęście teren był czysty, więc nie było problemu. Szybko zdjął z siebie ubrania i tym samym został z majtkach i jakieś niebieskiej podkoszulce na ramiączkach. Powili wszedł do wanny no i potem rozsiadł się. Usiadł sobie naprzeciwko okna, więc nie miał widoku na drzwi. Prawdziwe wakacje czas zacząć! Bez Tamary. Och nie, Marione, przestań! Nie myśl o tej, która Cię opuściła. Jak to inni mawiają, w morzu pływa wiele fok, dosłownie!
/ Spłoniesz za wybranie takiego miejsca, ale co tam
Serena starała się wykorzystać każdą chwilę wakacji, latając od jednego miejsca do drugiego. Nie wspominając o udanym festynie, tam atrakcji to w ogóle jej nie brakowało. Po szalonej przygodzie z eliksirem, wylosowała sobie nawet fajniutką zabawkę. Przynajmniej zdobyła coś co pomoże jej się odprężyć i usnąć. Na pewno się przyda przy stresie przed jakimś wielkim egzaminem. Akurat krukonka nie cierpiała z powodu złamanego serducha. Sądzę jednak, że byłaby w podobnym stanie emocjonalnym co on! Biedniutki, jak w ogóle można zranić takiego fajnego Marianka? Skandal! I Sereny wcale nie obchodził powód zniknięcia tej jego byłej dziewczyny, bo skutek ciągle był taki sam. Gdyby Rudowłosa wiedziała dokładnie co mu tamta zrobiła, wytargałaby ją przy najbliższym spotkaniu za włosy. W końcu czego się nie zrobi dla przyjaciół? Wróćmy teraz do tej oto panienki, która prawie wywaliła całą walizkę w poszukiwaniu stroju kąpielowego. Zabrała nawet dwa, ale o tym może kiedy indziej. Szybciutko wskoczyła w oto taki komplecik i związała włosy w luźny warkocz. Z ręcznikiem przerzuconym przez ramię skierowała się w stronę wspólnych domków. Zamierzała trochę wymoczyć zmęczone ciało, po całodniowych wędrówkach. Zdjęła przed wejściem do łaźni buty i podreptała na bosaka do pomieszczenia z wanną. Szla bez skrępowania bo; to w końcu łaźnia, a nie łazienka i nie liczyła, że ktoś może chcieć nawet się kąpać przy SZKLANYCH drzwiach. Chociaż ludzie różne dziwne rzeczy wyprawiają, ale z takim podejściem to nawet by na basen nie poszła. Odruchowo się zatrzymała, gdy spostrzegła, że w pomieszczeniu już ktoś jest. Co tam, przecież to miejsce publiczne. Otworzyła drzwi i zamknęła je za sobą. Co za szczęście! Z uśmiechem rozpoznała przyjaciela. Kaszlnęła teatralnie, chcąc zwrócić na siebie jego uwagę. -Shelley, na basen też chodzisz w podkoszulku? - powiedziała z udawanym przerażeniem - Rozumiem, przynajmniej panny nie mdleją na widok twojego cuuudownego kaloryfera? Wywróciła oczami, stając przed chłopakiem. Ach, Fluvius ale z Ciebie żartownisia! Pokręciła głową na jego dziwnym zachowaniem. Racja, Syrenka nie mogła mieć normalnych przyjaciół. Za szybko by się nimi znudziła, a Marianek to taka ciekawa postać. No co wy? Wcale nie robię ziomkowi reklamy... no może troszeczkę. -Można do Ciebie dołączyć, czy muszę czekać na specjalną sowę z zaproszeniem? - powiedziała unosząc lekko brew. Właśnie. Zamiast jęczeć na samotność, mógł włóczyć się z nią. Ale po co? Przecież można kompletnie olać przyjaciół. Najwidoczniej krukonowi bardzo się śpieszy do zostania tym emosem. Dobra, Serena nie zamierzała dać mu się tak stoczyć. Jak tak bardzo chce to mogą sobie razem chodzić ćpać do cieplarni jakieś roślinki.
Te wakacje tak strasznie szybko mijały. Oczywiście dla Mariana to dobra nowina, bo już doczekać się nie może, kiedy wejdzie w ten wir prac domowych, dodatkowych lekcji oraz treningów quidditcha. Właśnie! Shelley jest szukającym, jak na razie początkującym, ale w drużynie jest i to jest ważne! Nie raz będzie miał okazję pokazać swój super talent. No cóż, nie dość, że ma tęgą głowę i smykałkę do roślin to jeszcze rodzi się kolejna gwiazda quidditcha, bosko! Ale teraz trzeba nacieszyć się tymi ostatnimi dniami w Japonii, bo przecież blisko to tego kraju nie ma, peszek. Ale jak już skończy szkołę to będzie mógł swobodnie teleportować się do tej wioski i beztrosko spędzać czas na łonie natury, badając nieznane gatunki roślin. Ojej, zapomniałabym. Jeszcze niedawno był beztroskim siódmoklasistą, potem szalone lata na pierwszym roku studiów, a tu nagle drugi rok! Jeszcze trzeci i będzie mógł opuścić Hogwart (chyba, nie wiem za bardzo, soreczka, ale przyjmijmy, że tak, będzie dramatycznie). Wtedy zostanie sławnym zielarzem i sam wyhoduje jakieś mega rośliny lecznicze, sława kręci się wokół Shelley'a, oj bardzo! Ale teraz koniec myślenia o przyszłości. Jest w Japonii, na wakacjach! Co tu się może stać? Nic, kompletnie nic.To idealny czas na wyłączenie umysłu i skupieniu się tylko na jednym, odpoczynku. W końcu należy mu się, po tym roku jest strasznie zmęczony. Te nieprzespane noce z pracami innych uczniów, masakra. Poniekąd jednak lubi to, masochista jakiś! Dobra, koniec! Leżymy w wannie i patrzymy przed siebie! Ej, zaraz! Poznaje ten głos, czyżby to Serena? Ojej, to ona! Jak fajnie. Zaraz! Nie fajnie, stop, co to ma być, ON JEST PRAWIE NAGI, NO EJ! - Taka moda, nigdy jej nie zrozumiesz - odparł tym swoim piskliwym głosikiem. Ehehehe Marione i jego kaloryfer, no jasne, że trzeba o niego dbać! A w podkoszulku nic mu nie będzie, o! - Jasne, właź! - trochę to dziwnie zabrzmiało z jego ust. W końcu to on będzie kąpał się z dziewczyną, TO PRAWIE JAK SEKS JAKIŚ! Na Merlina, co się dzieje z tym światem.