Co prawda nie wiem kim jesteś, ale nie przeszkadza mi to. Zapewne główne dlatego, że uwielbiam zagadki, jeśli oczywiście nie zaczynają mnie irytować. W sumie mogłabym Cię zapytać o kilka istotnych spraw, ale myślę, że może sam zechcesz mi coś o sobie powiedzieć. Przynajmniej mam taką nadzieję!
Nie da się ukryć, że ja również nie wiem kim jesteś. Chyba na tym polega ta cała zabawa! Nie mniej jednak ciężko jest mi coś wydać ze swojego życia, bo nie wiem, na ile chciałabyś/chciałbyś mnie rozpoznać. Jeżeli uznasz, że możemy odkrywać o sobie wszystko do woli, to nie ma sprawy, z pewnością Cię jakoś naprowadzę na właściwy trop. To jak?
Poza godnością zapewne nic! Bo obawiam się, że kiedyś poznamy swoją tożsamość, nawet, jeżeli nie wykryjemy jej w toku analizy pergaminu, stylu pisania czy po prostu zdradzanych drobnych szczegółów o nas samych. Ale oczywiście nie tchórzę! Pytanie jednak brzmiało, na jak wiele możesz sobie pozwolić z odkrywaniem siebie, Anonimie? I czy ja powinienem odkryć tyle samo?
Mogę sobie pozwolić na wiele. Mogę powiedzieć Ci dosłownie wszystko. Dopóki mnie nie znasz nie wiesz kogo masz oceniać. A to działa w dwie strony. Zatem z odkrywaniem siebie... Może zawrzyjmy pakt, że nasza korespondencja nie będzie mogła zawierać kłamstw, ani nagięć dla wyższego dobra. A w zamian za to możemy siebie pytać o wszystko. Brak odpowiedzi nie będzie tchórzostwem. Przecież się nie znamy, masz prawo mi nie ufać, ale miło by było gdybyś choć spróbował.
Zapewne tak jest, ale jak to się mówi - kłamstwo ma krótkie nogi. Może i moglibyśmy udawać Alfredę i Crucio (swoją drogą, bardzo udany duet, ekhm) i teoretycznie nikt by nas nie sprawdził (chociaż uwierzenie w coś takiego też jest nikłe, no ale!). Nie mniej jednak czy naprawdę tego chcemy? Widocznie nie i w sumie jestem zadowolony z takiego obrotu spraw. Możemy zawrzeć pakt. Ciężko jest ufać bliskiej nam osobie, a co dopiero komuś, kogo nie znamy! Przynajmniej w teorii, bo równie dobrze możemy być swoimi śmiertelnymi wrogami, albo najlepszymi przyjaciółmi. Teoretycznie. Myślałaś kiedyś o tym, aby rzucić wszystko w cholerę i pójść tam, gdzie Cię nogi poniosą, ale dalej niż próg zamku? I jeżeli tak, to czy poczyniłaś kiedyś ku temu jakieś kroki?
Po raz! To dobrze, że będzie Ci ciężko mi zaufać. To stanowi swego rodzaju wyzwanie. Może być ciekawie. Jeśli jesteśmy wrogami to będziemy mieć kolejne powody by próbować zabić siebie nawzajem. To też coś napędzającego wrażenia w życiu.
Myślę, że z tym rzuceniem w cholerę... To od myślenia przeszłam do realizacji. Choć marzę o ucieczce na kilka dni, to kilkugodzinna wędrówka też otrzeźwiła zmysły. Może kiedyś zdecydujemy się na wspólną eskapadę w tym stylu?
Mówisz, że podejmujesz rękawicę? Cóż, sam jestem ciekaw efektów! Zabić? Nie jestem aż tak agresywny, chociaż przyznaję, bywam czasem nieobliczalny. Ale do tak drastycznych środków bym się nie posunął... chyba. Nie mniej jednak z pewnością będzie to stanowiło spore urozmaicenie. A może właśnie zakopiemy topór wojenny? Cóż...
Zakładając, że nie będziemy chcieli się pozabijać tymi toporami, to pewnie, czemu nie. Realizacji? A było to jakoś niedawno? I co się takiego stało? Jeśli oczywiście można wiedzieć!
Jeśli rzeczywiście jesteśmy wrogami, to późniejsze spotkanie może być niezłym szokiem. Choć zakopanie topora wojennego może nie byłoby taką złą opcją. Zobaczymy!
Gdyby wszystko nie działo się tak szybko podałabym Ci nawet dokładną datę, ale ostatnio jestem typem samotnika. Przez ostatnie dwa tygodnie próbowałam wszystko poukładać, aby znaleźć się w miejscu, w którym nie będę Ci się żalić przez całą wymianę listów. A Ty? Czy Ty masz wszystko uporządkowane? A może jest coś, co narusza 'harmonię'?
ps. to stawiam, że na eskapadę jesteśmy umówieni. [/size]
Hm, w sumie i tak w to wątpię, mój wróg nie może być taki miły! Chociaż... jeżeli jesteś przebiegła to! Nie mniej jednak zobaczymy, jak to się wszytko potoczy, zgadzam się w zupełności.
Aha, rozumiem. Mam nadzieję, że wszystko jednak się dobrze u Ciebie skończy! U mnie? Ciężko mówić o harmonii, bo aktualnie wszystko u mnie cudownie się układa, więc popadam w ekscytację. Liczę, że może trochę mojego szczęścia udzieli się także Tobie, samotniczko! Jednakże ludzie nie są tacy źli, lepiej z problemami mierzyć się w duecie co najmniej.
Skąd wiesz, że jestem miła? Może uwielbiam 'grę w pozory'?
Duet nie dla mnie. Najwidoczniej jeszcze nie spotkałam osoby, która mogłaby go ze mną tworzyć, ale dziękuję za radę. Może się rozejrzę ponownie! A skoro u Ciebie wszystko w porządku to może opowiesz mi o tym, jak wygląda taka 'harmonia'.
Nie wiem, nie znam Cię, więc skąd mam wiedzieć? Bazuję na swoich przypuszczeniach i obserwacjach opartych na treści listu. A więc jak jest naprawdę?
Też tak kiedyś myślałem. Może rzeczywiście nie przyszła na Ciebie pora, ale głowa do góry! To znaczy, wiem, że udzielanie rad jest proste, a wcielanie w życie niekoniecznie, ale za to mogę za Ciebie trzymać kciuki. Jak wygląda? To po prostu idealnie zmieszane ze sobą proporcje różnego rodzaju szczęścia. Ciężko opisuje się coś nienamacalnego i nie do końca zbadanego. Poza tym nie umiem rozpoznawać uczuć, a co dopiero o nich mówić bądź pisać! A Ty nigdy nie przeżyłaś żadnej harmonii? Nie uwierzę!
Masz rację, że udzielanie rad to jedna z najprostszych profesji. Gorzej z ich jakością czy też przejściem do realizacji.
Harmonia? Być może coś takiego było, ale bardziej pasowało na chaosie, który uwielbiam. Lubię, kiedy wszędzie mnie pełno, kiedy mogę obudzić się i od razu biec z kimś na spotkanie. Późne spacery też są w porządku. Taka harmonia zazwyczaj panowała w każdej wakacje, czasem w szkole też. Ale kiedy już te moje 'szczęście' gaśnie przychodzi coś w rodzaju zimy. Chyba w tym roku po prostu trwa trochę dłużej. Nie ma, co sobie zawracać tym głowy.
Ale możesz mi opowiedzieć o twojej największej wpadce!
Och, rozumiem. Ja chyba nie jestem taki szalony. Albo jestem, tylko jeszcze tego nie odkryłem. W każdym razie mam nadzieję, że ta zima u Ciebie się szybko skończy! Szczególnie, że powoli już zbliża się u nas lato. Trochę głupio być z tyłu! Wpadka? Kiedyś wpadłem do ogromnego rowu, ale podejrzewam, że nie o takie coś Ci chodziło... szczerze mówiąc to nie przypominam sobie czegoś takiego, chyba nie jestem tym typem człowieka. Albo może się mylę? Opowiedz mi o swojej, to może i mi się coś przypomni.
Tak. Lubię być pełna życia. Mam wtedy zupełnie inne spojrzenie na świat i chyba lubię ten sposób myślenia. I ja też mam nadzieję na szybkie minięcie zimy. Może już mija!
Racja. Nie oto mi chodziło. Chciałam, żebyś mi zdradził o sobie coś, o czym nie lubisz mówić, albo uwielbiasz! Moje dziwactwa. Hm? Ja? Ja zostałam usmarowana tortem, na których urodzinach, ale w sumie to nic wielkiego, bo to zaplanowali. Ogólnie nie mogę sobie przypomnieć takich innych akcji! Szkoda, bo chętnie bym się podzieliła. c;
To świetnie, tak trzymaj! W razie czego możesz pisać, a nuż uda mi się pomóc w przegonieniu tej zimy, chociaż nie wierzę, abym miał aż takie możliwości!
Cóż, jest wiele rzeczy, o których uwielbiam mówić, bądź niekoniecznie. Są one jednak dosyć charakterystyczne i nie chciałbym się za bardzo zdradzać. Kiedyś z rodzeństwem miałem jakieś szalone akcje, naprawdę! Na przykład spadaliśmy na siebie z drzewa, co jak się domyślasz, nie skończyło się zbyt fortunnie, ale nie powstrzymało nas to przed równie idiotycznymi zabawami. Próbowaliśmy latać, skacząc z domowej roboty skrzydłami i takie tam. Ty zapewne również masz jakieś szalone momenty z dzieciństwa, zgadza się?
Widzisz! Przez to, że jesteśmy tacy tajemniczy nawet pogadać normalnie nie można! Smutek wyżera mi wesoło komórki teraz. A tak serio!
Tak. Mam kilka takich historii również związanych z rodzeństwem, acz niektóre z nich staram się wyrzucić z pamięci, ale podobno: "młodość ma swoje prawa", więc czasem świadomie popadam w błędy, które potem zakopuje pod poduszką w nadziei, że nikt nigdy o tym nie wspomni.
Wolę jednak Cię nazywać Anonimem, bo Towarzyska Samobójczyni brzmi niepokojąco. Mam nadzieję, że wszystko u Ciebie w porządku? Będę się chyba martwił, jak nie dostanę szybko listu! To prawda, ale wiesz, zawsze zabawę można skończyć... To prawda, młody=głupi zazwyczaj, albo po prostu lekkomyślny, więc robimy czasem rzeczy idiotyczne, a z biegiem czasu, jak o tym sobie przypominamy, to łapiemy się z niedowierzaniem za głowę. Ale ma to swój urok... dzieciństwa. Z drugiej zaś strony uczymy się na własnych błędach, przynajmniej w większości, więc to dobry zabieg. Aczkolwiek celowe popadanie w błędy? Chciałabyś mi to może bardziej przybliżyć?
"Towarzyska Samobójczyni" też jest całkiem w porządku!
U mnie wszystko w porządku. Znów pojawiam się w miejscach, w których nie chcą mnie widzieć i dręczę ludzkość. Jestem świętością zła.
Celowe popełnianie błędów? Ale uwierz mi, że to bardzo proste. Czasem chcesz czegoś spróbować ze świadomością, że to jest złe, prawda? No to wyobraź sobie, że ja pomimo tej świadomości próbuje tego, bo nie chcę żałować, że czegoś nie zrobiłam. Chcę każdą chwilę czuć na własnej skórze. Nawet jeśli jedynymi emocjami, które będę czuła będzie chociażby strach. Takie tam. Nie chcę się nudzić. To chyba jest jakieś wyjaśnienie. Mam nadzieję.