C. szczególne : Niski wzrost, chorobliwa bladość, blizny po poparzeniu na lewej stronie ciała, blizny na lewej ręce po nocy z Drejczim. Dziecinny wygląd. Ubrania z motywami mugolskimi.
Osoby: Kryśka i @Wacław Wodzirej Miejsce rozgrywki: Sklep z eliksirami J. Pippin's Rok rozgrywki: grudzień 2021 r. Okoliczności: Kryśka przed swoją pierwszą pełnią i biedny Wacek, który nie wie, co jest grane
Skłamałaby mówiąc, że całkowicie pogodziła się ze swoją nową naturą, i że ani trochę nie przeraża jej myśl o tym, w jaki sposób będzie teraz dla niej wyglądać każda kolejna pełnia księżyca. Nie przywykła do tego, i właściwie cholernie się tego obawiała, choć starała się tego nie okazywać. Nikt więcej nie musiał o tym wiedzieć. Już i tak kilka osób wiedziało o tym, co wydarzyło się ostatniej pełni. I że Kryśka będzie teraz miała... futerkowy problem. Ale przynajmniej sama Grimowa w pewnym stopniu to wszystko zaakceptowała. Pewnie dlatego, że jej pierwsza pełnia była jeszcze przed nią. Choć właśnie zbliżała się nieubłaganie, co Gryfonka zaczęła nieprzyjemnie odczuwać. Po wyjściu ze szpitala postanowiła nie tylko wrócić do szkoły, ale też do pracy. Chociaż tak właściwie zapał do mieszania w kociołkach trochę w niej ostygł. Za coś jednak żyć trzeba, więc starała się nie narzekać, a swoją nieobecność usprawiedliwiła problemami zdrowotnymi. I choć przez pierwsze dni było kiepsko, bo jej lewa ręka była mocno osłabiona, to powoli jakby wracała do normalnego życia. Aż nie nadszedł czas próby - tydzień przed grudniową pełnią, gdy nie mogła już udawać, że to wszystko było jedynie snem, i gdy musiała zacząć przyjmować eliksir tojadowy. Który, nawiasem mówiąc, smakował okropnie. Jak smutek, niespełnione marzenia i nadchodząca biegunka w jednym. Naprawdę starała się jakoś do tego wszystkiego przygotować - czytała różne księgi i podania, a nawet ćwiczyła fizycznie by poprawić kondycję, ale i tak rzeczywistość jebnęła w nią z całą mocą właśnie w tych dniach. Przez nerwy już przez kilka poprzednich dni przychodziła do pracy jakaś taka nieswoja. Ale tego dnia pojawiła się w sklepie wyglądając jakby ją jakieś choróbsko dopadło. Blada, z cieniami i worami pod oczami, zgarbiona. Do tego miała wrażenie, że ją coś w kościach łamie. Normalnie pomyślałaby, że złapała przeziębienie, ale wiedziała skąd to wszystko się naprawdę bierze. - O, siemasz, Wodzirej - przywitała się z Puchonem, który jakiś czas temu dołączył do ich zacnego grona, po czym poczłapała na zaplecze, gdzie chyba miała wyzionąć tego dnia ducha. - Powiedz, że wcale nie ma dzisiaj dużo roboty - rzuciła jeszcze oglądając się przez ramię, i wlepiając w chłopaka błagalny, przekrwiony nieco wzrok.
Wacław Wodzirej
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 172 cm
C. szczególne : Miodowe końcówki włosów | dziwny wąs pod nosem | pieprzyk po lewej stronie nosa | blizna na lewej ręce | zawsze gotów rzucić w Ciebie kasztanem
Nadchodziła pełnia, ostatnia w tym sezonie. Trochę jak mleczyk w Epoce Lodowcowej, co swoją drogą nasuwa miłe skojarzenie! Sid może jakimś wielkim kraszam nie był, ale za to Cezary Pazura. Przy swojej obecnej sześćdziesiątce stał się taką dupą, że wstyd nie o nim nie myśleć i grzech nie oglądać fotek z plaży. Trochę boomer, ale trzeba chłopakowi wybaczyć. Niemniej tematem była pełnia, bo szła i to wiązało się z pewną, bardzo ważną rzeczą. No, przynajmniej Wacuś tak o tym myślał, bo swój saundtrack w główce zmieniał niekiedy pod fazę księżyca. Dlatego Puchon zamiatał sklep i segregował eliksiry na półkach, żeby te droższa prezentowały się lepiej i ot, może wpadnie jakiś procent od sprzedaż. Szef nie zdawał się tak łaskaw, ale grudzień, może akurat typ obchodził Święta i miękło mu serduszko? Wodzirej obchodził Szczodre Gody, więc o Bożym Narodzeniu myślał tak, że nie myślał. Wracając do meritum, znów. Wacuś nucił sobie pod noskiem autorkę Kolorowych Jarmarków w piosence o pełni, a to wszystko żeby się przed weekendową libacją nastroić. Nie miał konkretnych planów, ale był studentem, więc jakaś akcja alkoholizacja zawsze się znajdowała sama. Nawet niechętnie i nieproszona - taki wiek i taki jego urok. Zaś Kryśka, która pojawiła się w robocie. Wacuś od razu zrobił jej ojojoj w serduszku, bo wyglądała tak źle jakby właśnie wstała na kacu życia, nie pamiętała zeszłego tygodnia i miałaby chęć dalej chlać. Z jednej strony: godne podziwu; z drugiej - smutne. Tak czy tak, Puchon się z nią przywitał tak ślicznie jak tylko umiał i korzystając z posuchy wobec klientów oraz braku kamer w sklepie - dał się gryfońskiemu karzełkowi porwać. - Sklep pusty jak moja wiedza na zaklęciach - na nich miał w głowie ino o tym, że na różdżce Aleksandra to mógłby poskakać i to niekoniecznie tej drewnianej. Chociaż tak to on myślał na każdym przedmiocie. Także prędko podbiegł do Kryśki, porzucając miotłę w połowie zamiatania i wszedł z nią na zaplecze. - Zrobię ci słowiański eliksir na twoją dolegliwość - zaoferował się z uśmiechem i w najmniejszym kociołek zalał wodą pitną, wycisnął tam cytrynę i wymieszał po dodaniu cukru. - Działa na kaca zawsze - zapewnił ją jeszcze, aby to biedna nie miała wątpliwości.
C. szczególne : Niski wzrost, chorobliwa bladość, blizny po poparzeniu na lewej stronie ciała, blizny na lewej ręce po nocy z Drejczim. Dziecinny wygląd. Ubrania z motywami mugolskimi.
Ostatnim, co w samej Kryśce budziła nadchodząca pełnia, była właśnie ekscytacja. Niepokój, strach, obawy, nudności - to i owszem. Zazdrościła tym, którzy w tym okresie przejmowali się jedynie nadchodzącymi świętami i końcem roku. Sama może też zacznie się tym przejmować, ale to jeszcze nie teraz. O ile po pełni w ogóle będzie w stanie myśleć o czymkolwiek innym niż chęć opuszczenia tego świata i anulowania całego swojego życia. Nie miała głowy do pracy zupełnie, ale też nie miała ochoty zwolnić się z pracy i cały dzień spędzić sam na sam ze swoimi myślami i problemami. To by ją dopiero wykończyło. Tak to może chociaż na jakiś czas uda jej się zapomnieć o czekających ją torturach. Bo nawet jeśli zajmie się jedynie przyklejaniem etykietek na fiolki, to zawsze w jakimś stopniu wypełni swoje myśli czymś innym niż futerkowe szaleństwo. No i zawsze będzie mogła pogadać o czymś ze współpracownikami. Nie mogła przez resztę życia chować się po kątach; musiała jakoś wrócić do normy. Albo chociaż spróbować. Wacek był naprawdę miłym Puszkiem, musiała przyznać. Nie rozumiała za to spojrzenia, które chłopak posłał jej zaraz po tym, jak przekroczyła próg sklepu. Wiedziała, że wygląda jak przysłowiowe pół dupy zza krzaka, ale chyba na Puchonie zrobiła jeszcze gorsze wrażenie. Aż zastanawiała się, czy nie przeprosić za wystraszenie go. Ale nawet na to nie znalazła siły. - A w sumie to faktycznie, trąci nieco trupem i pustkami - zgodziła się, kiwając powoli głową. Ona właściwie na zaklęciach też za wiele nie miała do powiedzenia. Nie bez powodu uderzała planami w eliksiry, zielarstwo i uzdrawianie. Na zapleczu klapnęła sobie na jakimś stołku i westchnęła głęboko. Nawet to ją zabolało w kościach. - Moją dolegliwość? Eliksir? - zapytała, momentalnie wracając do stanu czujności. Czyżby już rozniosła się plotka o tym, że Kryśka zdziczała? - Aaa. Czyli wyglądam jak na kacu? Nie wiedziałam - mruknęła, znów nieco więdnąc. Ale zachowanie Puchona nieco ją pocieszyło. No naprawdę, dobry z niego było ziomek.
C. szczególne : Miodowe końcówki włosów | dziwny wąs pod nosem | pieprzyk po lewej stronie nosa | blizna na lewej ręce | zawsze gotów rzucić w Ciebie kasztanem
Zmarszczył nosek w wyrazie smutku wobec słów Kryśki, bo nie po to zamiatał, żeby śmierdziało trupem. Chociaż wiedział, że takie zwykłe zamiatanie na stęchliznę wiele nie zwojuje, ale starał się i oficjalnie może orzec o tym jak to on ambitnie coś w stronę dbania o czystość na sklepie robił. Robił, bo zamiatał - prosta matematyka, nawet Wacuś ogarnąłby dodawanie takich rachunków do siebie. Jednak nie o smuceniu się cyferkami, a o płakaniu nad losem Grimowej miało się tutaj rozprawiać. Można zacząć od tego, że jej nazwisko to prawie serial z dobrymi dupami. Albo że jej imię to jak bohatera 50 odcieni. Kroił jej własnie cytrynę, kiedy to się zaśmiał. Słodziutka Gryfonka się dopytywała o swoją dolegliwość, jakby to wypierała. Postawa godna pochwały, niektórzy wierzyli, że brak myślenia o danej sprawie odsuwa ją od nas. Chociażby ojciec Wodzireja z tym całym swoim prawem przyciągania wszechświata czy coś. Takie rzeczy siadają na psychikę, więc jak to udawać normalność skoro się nie da? Najlepiej nie zapierać się swojej inności, co Wacuś starał się sobą reprezentować. Bełtał właśnie ciecz w kociołku drewnianą łyżką, po to własnie zdawał kurs eliksirowara, żeby wiedzieć kiedy dodać wodę, kiedy cukier i kiedy cytrynę tejże substancji, wymagającej ogromnego skupienia przy tworzeniu. Mogłoby to być śmieszne, ale ujebanie palca przy tym cytrusie skończyłoby się płaczem. A Wacuś lubił sobie popłakać, bo tak zdrowo. - Wyglądasz - przyznał lekko, oddając jej napój w lekko mokrym pojemniczku na eliksiry. Jakikolwiek się takowe nazywały. Podał to z uśmiechem, przykucnął słowiańsko obok jej na ziemi i uśmieszek zmienił się na szelmowski. - No to co to była za impreza i co ważniejsze: czy się z kimś przylizałaś? - Priorytety, wiadomo. Jednak z troską i martwieniem jednak o jej zdrowie, stąd takie angażowanie się w jej problem.
C. szczególne : Niski wzrost, chorobliwa bladość, blizny po poparzeniu na lewej stronie ciała, blizny na lewej ręce po nocy z Drejczim. Dziecinny wygląd. Ubrania z motywami mugolskimi.
Właściwie to Kryśka w żadnym stopniu nie miała na myśli stanu sanitarnego sklepu, gdy wypowiedziała ów opinię. Chodziło jej jedynie o brak klientów i ogólne pustki, które można było w tej chwili zauważyć w sklepie. Bo jednak to nie zdarzało się aż tak często. W końcu zawsze było parcie i zapotrzebowanie na eliksiry; prawie tak duże, jak zapotrzebowanie na trunki wysokoprocentowe wśród mugoli. Nie miała pojęcia, że Wacek odebrał jej słowa zupełnie inaczej. Nie miała też pojęcia o tym, że Puchon aż tak bardzo przywiązuje się do utrzymywania czystości w sklepie, i że traktuje to aż tak poważnie. Swoją drogą - było to w jakimś stopniu godne podziwu. Ona przyjmowała się na ogół tylko eliksirami, które miała przygotować. Może to i lepiej, że jej słowa Wodzirej odebrał jako próbę wyparcia? Przynajmniej nie wydało mu się to jakieś dziwne i nie wzbudziło wątpliwości. Będzie musiała nauczyć się wyrażać tak, by nie zdradzić się ze swoją nową naturą. Tak, zdecydowanie. Właściwie udawanie kaca nie powinno być jakieś szalenie trudne, i wydawało się całkiem niezłą opcją. Gdy chodziło o kaca, to na ogół nikt nie dopytywał, tylko po prostu dawał spokój. To mogła być świetna taktyka. Przyglądała się jak z zapałem wiosłuje łyżką w kociołku, i aż trochę zazdrościła mu tego zapału i energii. Ona właściwie to naprawdę czuła się chyba jak na kacu. Pewności nie miała, ale wcale by się nie zdziwiła, gdyby ten podły stan właśnie tak się objawiał. - Eee… - zacięła się, słysząc pytanie Puchona. Prawie wypuściła z rąk zlewkę czy coś tam, w czymkolwiek Wacek podał jej ten swój magiczny płyn. Nie lubiła kłamać. Starała się tego unikać. Ale skoro miała kontynuować bajeczkę o kacu, to chyba musiała coś naściemniać. - Wiesz, w sumie to nie pamiętam. Taki jeden próbował mnie rwać, ale ostatecznie nic nie wyszło - powiedziała, gdy przed oczami znów ujrzała szarpiącego jej rękę wilkołaka. W pewnym sensie nie kłamała. Choć trochę się to czasowo i znaczeniowo rozmijało. - A ty jak tam? Jakieś nowe podboje? - zapytała. Bo z tego co kojarzyła, to akurat na tym polu Wacek się nie oszczędzał.
C. szczególne : Miodowe końcówki włosów | dziwny wąs pod nosem | pieprzyk po lewej stronie nosa | blizna na lewej ręce | zawsze gotów rzucić w Ciebie kasztanem
Wszystko wskazywało na ten smutny kierunek, w którym zmierzało ich spotkanie. Skoro Grimowa była taka nieżyjąca to nic dziwnego, że rozmowa obróciła się w kierunku przykrości, rozczarowań i jakiegoś niezadowolenia z życia. Przynajmniej Wacław tak to odbierał po tej samogłosce myślącej, która wydobyła się z malinowo-trupich usteczek Gryfonki. Niemniej Puchon się zmartwił skoro ta nie pamiętała, bo mogło to oznaczać dwie skrajności. Zaś, że student miał te miękkie serduszko a w żyłach płynęły mu ciastka to musiał się dopytać. - Nie pamiętasz bo zachlałaś pyszczek? - Poruszył sugestywnie głową, dzieląc każde słowo odpowiednią pauzą, aby wybadać jakaś prawdę snującą się kostuszym krokiem po zapleczu. - Czy ktoś ci dosypał pigułkę gwałtu i potrzebujesz teraz pomocy? - Wodzirej chodził na imprezy, wiedział do jak podłych i niskich sztuczek sprowadzają się jednostki zdesperowane i napalone jak, jak... No w sumie jak ona na każdego, wszędzie i zawsze, ale chłop miał przynajmniej rozwagę. Względnie. - Tsa, złapałem Sylis, nasz kochany ex-Puchon wjebał mi karę na seks do początku stycznia i gnije w jakiejś bańce zwanej celibatem. Nie polecam - szczerze tego nie polecał. Nawet już zaryzykuję takim powtórzeniem, aby wzmocnić fakt, iż seksualna posucha może być krzywdząca dla młodego człowieka. Szczególnie jeśli stanowi ważną część jego życia wraz z predyspozycjami i umiejętnościami nabytymi. - Ale teraz mówimy o tobie, więc powiedź, czy to ktoś, o kogo trzeba się obawiać i będzie cie jeszcze napastować. Czy możemy się czuć bezpiecznie? - Chyba tutaj weszła Wacusiowi jakaś technika manipulacyjna, przenosząc "ty" na "my", ale on bardzo teraz się poczuwał do obowiązku ochrony i martwił się. Wszak przyrost osób wykorzystywanych osób na imprezach robił takim jak on zły wizerunek. Mimo, że byli czyściutcy jak łzy. Na sumieniu, bo aktualnie o rozrodczych narządach ciężko mówić w tym aspekcie.
C. szczególne : Niski wzrost, chorobliwa bladość, blizny po poparzeniu na lewej stronie ciała, blizny na lewej ręce po nocy z Drejczim. Dziecinny wygląd. Ubrania z motywami mugolskimi.
Nie miała pojęcia jak bardzo niewłaściwy i pokrętny kierunek obrały przypuszczenia Puchona. W obecnej chwili samo istnienie było dla niej zbyt wielkim i bolesnym problemem, i nie miała głowy do tego, by jeszcze przejmować się tym, co myślą o niej i jej wyglądzie czy stanie inni. Bo choć jakoś tam rozmawiała z Wodzirejem, i starała się na ów rozmowie skupić, to jednak część jej myśli nadal uciekała w stronę zbliżającej się nieubłaganie pełni. A wtedy czuła się jeszcze bardziej chora. - Hmm… Raczej dlatego, że nie było tam nic wartego zapamiętania - powiedziała po chwili. Jak do tej pory Kryśce zdarzyło się być trochę podpitą zaledwie raz. I jak tu ściemniać o solidnym upiciu się? - Nie no, bez przesady. Ja piję tylko… w gronie znajomych - dodała, gdy już znalazła odpowiednie określenie. Choć według czarodziejskiego prawa była już dorosła, to i tak wszyscy sprzedawcy uznawali ją za dzieciaka. Choćby chciała się uchlać, to zadanie miała utrudnione. - Och, biedny. Jak żeś złapał to choróbsko? - No patrz, no. Ja też jakieś cholerstwo złapałam przemknęła jej przez głowę ironiczna myśl. - I to Felek cię tym szlabanem załatwił? - zapytała, by upewnić się, że myśli o właściwym byłym Puchonie. Sama miała wobec niego wielki dług. Gdyby nie Felinus, to tamtej nocy pewnie skończyłaby jako kolacja ów wilkołaka, a nie tylko została zarażona likantropią. Lowell naprawdę uratował jej życie. - Nie, nie. Nie ma powodów do obaw. - O ile nie będziesz łaził podczas pełni po lesie. dodała w myślach, przygryzając język, by nie chlapnąć tego na głos. - Gdy minie ci szlaban możesz grasować bez obaw, że trafisz na jakiegoś niegodziwca - powiedziała, chyba nawet minimalnie rozbawiona. Nie wiedziała, skąd u Wacka w ogóle takie dziwne podejrzenia i wnioski, ale w jakimś stopniu ją to bawiło.
C. szczególne : Miodowe końcówki włosów | dziwny wąs pod nosem | pieprzyk po lewej stronie nosa | blizna na lewej ręce | zawsze gotów rzucić w Ciebie kasztanem
Czyli Kryśka to była taka alkoholowa dziewica i cnotka niewydymka. Zapewne jeszcze, bo Hogwart swoim sposobem bycia wymuszał pewne, określone działania na swoich uczniach. Jednym z nich było odnalezienie woli przetrwania, a wraz z wiekiem student uświadamiał sobie, że to ciekawe poszukiwania. Tejże woli, zaś najczystszym kierunkiem wypraw były dna butelek. Należało rozwiązać zagadkę korka, odpowiednio opróżnić zawartość i dopiero określało się własne predyspozycje na sukces. A jak nie ta to kolejna! Tak właśnie też ten czas leciał: od dziury do dziury i od butelki do butelki. - Przykro mi - dodał z lekka smętnie. On nie zawsze lubił pamiętać, ale wolał mieć poczucie, że jednak udziela się w towarzystwie względnie ciekawym, które zapamiętuje sytuację z niemałą przyjemnością. Dajmy na ten przykład prochy i Kanadę w alternatywnej rzeczywistości. - No, każdy jakoś zaczyna - zaśmiał się, bo to nawet było urocze. Nawet, ale te osoby w wieku między 13 a 21 tak mają. Trochę przestrzał, ale wszyscy wyglądają tak samo. - Ludzie wstydzą się dbać o swoją higienę intymną, a ja lubię trójkąty - no i nie tak, że lubił seks bez zabezpieczeń, bo jednak swoje w dokumentacji szpitalnej miał i po n-tym razie podobne stosunki stają się bezpieczną rutyną, ale wiadomo! Jeśli dajesz z siebie 100%, a ktoś zero to szanse na sukces maleją. - Tak, Feliczi mi to zrobił. Okropieństwo, ale rozumiem, że kryje się za tym wyższy cel i pewnie później będę szczerze wdzięczny. - Teraz było mu przykro i był zły. Nie na przyszłego nauczyciela, ale ogólnie nie podchodził mu taki nowy tryb życia, bo był zwyczajnie smutny. - Gurl, z całym szacunkiem, ale chyba nie tak całkiem bez obaw. - Czuł się troszkę jak przedszkolak, który chce przetrzymać płatek śniegu do ostatniej zimy, aby nowy śnieżek miał swojego starego przyjaciela i spotkali się po długiej rozłące. Chociaż teraz miał na celowniku Kryśkę i jej toksyczną relacje z własnym zdrowiem. - Pożyjemy zobaczymy - westchnął. - Nie myślałaś, żeby się dziś zwolnić? Tak dla swojego dobra? - Wacuś ostatnio zauważył, ze ludzie mają problem z robieniem rzeczy dla siebie od siebie. Wstrząsające odkrycie.
C. szczególne : Niski wzrost, chorobliwa bladość, blizny po poparzeniu na lewej stronie ciała, blizny na lewej ręce po nocy z Drejczim. Dziecinny wygląd. Ubrania z motywami mugolskimi.
Jakkolwiek dziko czy nieprawdopodobnie by to nie brzmiało - Kryśka właśnie tak niedoświadczona w piciu była. Tak jakoś jednak wyszło, że wszelkie większe popijawy albo ją omijały, albo była tam bez bliższych znajomych, więc raczej nie upijała się za bardzo. Bo kto by wtedy ją ogarnął, skoro sama nie byłaby w stanie ustać na nogach czy zachowywać się w miarę normalnie? Dlatego jak już miała okazję, to piła raczej niewiele, i to jedynie niskoprocentowe alkohole. Na dobrą sprawę nie miała więc pojęcia o studenckim trybie życia, któremu, jak się wydawało, hołdował Wacek. Jakoś niespecjalnie tego żałowała. Przynajmniej nikt nie wypominał jej nic żenującego. - Nie ma o czym mówić - powiedziała z machnięciem dłoni. Jakoś obecnie nie było jej żal tego, że, w gruncie rzeczy nieistniejąca, impreza okazała się niewypałem. Wodzirej był zdecydowanie bardziej imprezowym człowiekiem od niej. - Wierzę na słowo. I może kiedyś jeszcze poznam te uroki… upicia się - stwierdziła, wysilając się nawet na lekki uśmiech. Właściwie to obecnie brzmiało nawet obiecująco. Podobno po wypiciu człowiek zapominał o swoich problemach. To wydawało się jej w tej chwili cholernie kuszące. - Ach tak. Wszystkiemu winna jest miłość do matematyki - prychnęła rozbawiona. Wiedziała, że nie o geometrię tu chodzi, ale i tak wolała nie wnikać w te właściwe trójkąty, o których Puchon wspomniał. - No Felek raczej nie zrobiłby czegoś takiego ze złośliwości. Widocznie była taka potrzeba - zgodziła się ze słowami chłopaka, kiwając głową. Czasem niestety trzeba było wytrzymać niewygody dla własnego dobra. Ona teraz z takich powodów musiała pić eliksir tojadowy, któremu w smaku daleko było do mleka z miodem. - Właściwie to myślałam. Ale takie bezczynne siedzenie w mieszkaniu tylko mnie dobija - powiedziała, krzywiąc się lekko. Choć czuła się chora, to doskonale wiedziała, że to nie przeziębienie czy kac jej teraz dolegają. I ta świadomość była właściwie jeszcze gorsza. - Ale dzięki, że się martwisz - dodała.
C. szczególne : Miodowe końcówki włosów | dziwny wąs pod nosem | pieprzyk po lewej stronie nosa | blizna na lewej ręce | zawsze gotów rzucić w Ciebie kasztanem
Nikt nie chciał nikogo skrzywdzić, tak tak, ale patrząc na timeline to Wacuś został pokrzywdzony bardzo, psychika mu się złamała i z własnej, nieprzymuszonej woli od Nowego Roku tkwi w celibacie. Okrucieństwo, co nie? Totalnie bestialskie! Nawet dobrze takiego Gryfona poderwać nie umie, ale to już inny problem tak drogą swoją. Zatem! Skupmy się teraz na tym, że rozmowa tej dójki fanatyków eliksirów zrobiła się mdła, nijaka i w ogóle Wacuś już nie wiedział, co może powiedzieć. Skoro tak jakoś jego wewnętrzne iskierki przygasły przez złe samopoczucie Kryśki. Może jeszcze nie dość, że kac to i okres jej się zbliżał? A to ból, którego on sobie wyobrażać nie umiał. Chociaż powinno być zaklęcie przenoszące menstruacyjne cierpienie na samców, aby sprawiedliwość płci miała prawdziwe równouprawnienie. - Tak długo jak nikt nie przyjdzie - możemy tu siedzieć i gadać o głupotkach- uśmiechnął się blado, łapiąc ją za rękę. Pewnie zimną, więc złapał ją dwiema łapkami i zaczął rozgrzewać. Nie miał tematu na głupotki, ale jakiś zapewne zaraz do głowy mu przyjdzie. Czasem wystarczyło tylko odciągnąć od siebie ponure myśli, a całokształt zdawał się lżejszy do zniesienia. - Recenzowanie ławek jako pierwsza randka, co to tym myślisz? - Zagaił w końcu, bo nie to że proponował jej randkę, była to pierwsza myśl, która mu do głowy przyszła.
Christina Grim
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 152 cm
C. szczególne : Niski wzrost, chorobliwa bladość, blizny po poparzeniu na lewej stronie ciała, blizny na lewej ręce po nocy z Drejczim. Dziecinny wygląd. Ubrania z motywami mugolskimi.
I oto nadszedł ten moment, jaki nastaje właściwie w każdej w rozmowie; każde z nich nieco pogrążyło się we własnych przemyśleniach o osobistych problemach. Wacek ubolewał wewnętrznie nad koniecznością zachowania celibatu i obniżeniu jakości jego podrywu. Kryśka za to znów wróciła myślami i obawami do nadchodzącej pełni. Wiedziała teoretycznie, co się będzie z nią działo, ale teoria zawsze pozostaje jedynie teorią. Nie miała pojęcia, co tak naprawdę przyjdzie jej czuć. Czy eliksiry zadziałają? A jeśli coś pójdzie nie tak? Nawet nie miała z kim o tym wszystkim pogadać. Wiedziała już, że w szkole są inni uczniowie z… podobnym problemem, ale… nie widziało jej się rozmawianie o tym z którymkolwiek z nich. Może gdyby w tym gronie była jakaś inna dziewczyna… Ale nie. Pozostawało jej samodzielnie się z czasem dowiedzieć, czy jeśli wypadnie jej w tym samym czasie okres i pełnia, to będzie wilkołakiem na sterydach czy może nie będzie tak źle… - Możemy też wybuchnąć sklep tworząc jakiś nieudany eliksir - zasugerowała, unosząc nieco jedną brew, zupełnie jakby poważnie myślała nad tym niecnym planem. Właściwie, to możliwe, że właśnie tak było. Chyba zmęczenie zaczynało przeradzać się w pragnienie destrukcji i zagłady. Normalnie pewnie byłaby tym nieco zaniepokojona, ale teraz… Właściwie to była to fajna perspektywa. - Recenzowanie? A co ty byś na nich robił, że od razu chcesz je recenzować? - zapytała, marszcząc brwi. No, zaintrygował ją. W żadnym jednak razie nie odebrała jego pytań jako jakiejkolwiek propozycji. Ale to pytanie było na tyle dzikie, że skutecznie skupiło jej uwagę.
C. szczególne : Miodowe końcówki włosów | dziwny wąs pod nosem | pieprzyk po lewej stronie nosa | blizna na lewej ręce | zawsze gotów rzucić w Ciebie kasztanem
Tak, z pewnością byłoby to wilkołactwo na sterydach zaś wewnętrzna bestia nie dość, że sama krwawiłaby to jeszcze wiodłaby się chorą rządzą doprowadzania do krwotoku u innych. Miałoby to sporo sensu! Więc trzeba to zapewne sprawdzić empirycznie dla ciekawszych doświadczeń oraz, niejako, dla zabawy samej w sobie. - Czemu od razu zakładasz, że eliksir byłby nieudany? - Dopytał z lekka zmartwiony, bo wizja mieszania przypadkowych składników jawiła mu się super. Jednak wizja sprzątania po wybuchy gdyby wywar wybuch jedynie antymagiczną, lepką mazią i nie wyjebał placówki z miejsca... Smutne, byłoby to smutna a sam Wacuś nie dałby Kryśce na kacu sprzątać. Chociaż na kaca najlepsza jest praca. I orgazm, ale to już informacja z drugiej ręki. - W mojej kulturze ławki są ośrodkiem kultury. To na nich zapisuje się romantyczne wyznania, one są świadkami bójek meneli, one służą jako otwieracz do piwa. Przy nich najczęściej się wymiotuje, a jeszcze jeśli jakaś ma obok śmietnik. Stara... ławki są wspaniałe, zasługują na recenzję - może nie było to oczywiste dla jakiegoś Anglika. Jednak Wacuś poczuł się w obowiązku nieco przybliżyć. Oczywiście jego wylewność w tym temacie dotyczyła, nie pamiętam czego, ale zapewne czegoś istotnego.
Christina Grim
Rok Nauki : I studencki
Wiek : 21
Czystość Krwi : 50%
Wzrost : 152 cm
C. szczególne : Niski wzrost, chorobliwa bladość, blizny po poparzeniu na lewej stronie ciała, blizny na lewej ręce po nocy z Drejczim. Dziecinny wygląd. Ubrania z motywami mugolskimi.
No tak właściwie to Kryśka wolałaby podczas pełni nie doprowadzać do krwotoków u innych, przypadkowo napotkanych osób. Sama, mówiąc łagodnie, niezbyt miło wspominała podobne wydarzenie. Ale z drugiej strony… no wypadało jednak dowiedzieć się, jaki wpływ mają na siebie te dwie… przypadłości? Grimowa miała w ogóle problem z nazywaniem tego swojego nowego, futerkowego problemu. Ale jakkolwiek próbowałaby zagłuszać ten problem – nie było mowy, by ominęło ją to, co nieuniknione. Czyli latanie nago (choć niby w futrze) nocą po lesie, wycie do księżyca i drapanie się o pnie drzew. Ciekawe, czy jako wilkołak mogła mieć pchły… Oby nie. - Bo te udane nie wybuchają. A jeśli chcemy wybuchnąć sklep, to chyba właśnie nieudanym. Wiesz, lepiej zwalić wszystko na dzieło przypadku niż celowe działanie – dodała. W końcu wiadomo, że trzymywanie pozorów to ważna rzecz. Zwłaszcza, gdy chcesz w taki nietypowy sposób zerwać się z pracy. Nie żeby Kryśka miała w takich akcjach jakieś większe doświadczenie. Ale jednak… Takie rozwiązanie wydawało się najlogiczniejsze. Słuchając, jak Wacek z pasją opowiada o ławkach jako o ośrodku kultury, zapomniała nawet na chwilę o nieprzyjemnościach czekających ją za kilka dni. Musiała przyznać – nigdy nie patrzyła w ten sposób na ławki. I zapewne już nigdy nie spojrzy na nie tak samo. Romantyczne wyznania? No spoko, to w sumie zdarzało się chyba wszędzie. Ale już dalsze przykłady świetności ów niepozornych ławek, które przytoczył jej Wodzirej, zabrzmiały na tyle egzotycznie, że Kryśka nie do końca potrafiła to sobie wyobrazić. - No jak tak ciebie słucham, to masz rację. Zasługują nawet na jakąś balladę pod ich adresem. Z ciekawości… doświadczyłeś tego wszystkiego osobiście? – zapytała. I prawdziwie interesujące było to, czy jeśli odpowiedź była pozytywna, to Wacek był świadkiem bójki ów meneli, czy jednym z zawodników biorących w niej udział.
C. szczególne : Miodowe końcówki włosów | dziwny wąs pod nosem | pieprzyk po lewej stronie nosa | blizna na lewej ręce | zawsze gotów rzucić w Ciebie kasztanem
- Wszystko to dziełem przypadku jak z naszych płyt hity? - Musiał? Musiał, bardzo musiał, bo nie wytrzymałby i coś w środku pękłoby mu jak balonik. Tak swoją drogą to Wacław bardzo bał się balonów, bo nie wiedział kiedy te małe skurwiele wybuchnął, a ich pekanie jest straszliwe. Miał również obawy przed ich dmuchaniem, ale najgorsze było ich wiązanie. Poza tym śmierdziały chińskim plastikiem, a wiadomo jaka jest zasada: on może lubić się dławić, ale żółwie w oceanie niekoniecznie. - Jeśli założeniem eliksiru jest, że ma wybuchnąć to chyba dobrze coś robimy, nie? - Bo już nie mówmy, że nie ma czegoś takiego jak eliksir wybuchający. Niby co? Zaklęciarze mają jakieś swoje bombardy i różne takie, a duszyczki od eliksirów nic? Poza wielosokowym, co tylko niejako może odkupić takowe winy niesprawiedliwości. Owszem, ławki w Polsce były małymi centrami kultury i można tego doświadczać, ale nie być świadomym, co tylko niejako chciałbym zaznaczyć, aby pamiętać, że banalne miejsca mogą przywdziewać niebanalne wspomnienia z biegiem czasu. - Eee, jeśli ojebanie gały na ławce to miłosne wyznanie, tak. Jeśli uznać ludzi, z którymi pije za meneli. Też można odhaczyć kolejny podpunkt. A z rzyganiem wiesz jak jest. Trzeba być dobrym zawodnikiem, aby otworzyć kadarę patykiem, upić łyk, oddać butelkę. Oddać kulturalny bełt za siebie i kontynuować walkę z siarczanami. - Uśmiechnął się, jakby chciał ją znęcić na przygodę podobną. - Wiesz? Myślę, że możemy powoli zamykać. - Zaproponował, bo w sumie i tak się opierdalali, a żaden klient po nich nie krzyczał.