Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 In the middle of the night

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość


Alise L. Argent
Alise L. Argent

Student Ravenclaw
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 171 cm
C. szczególne : dołeczki w policzkach przy uśmiechu, zawsze nosi bransoletkę ze smoczym akcentem i łańcuszek z zawieszką z Irlandzką Koniczynką
Dodatkowo : Prefektka
Galeony : 1281
  Liczba postów : 985
https://www.czarodzieje.org/t16073-alise-lauren-argent#440125
https://www.czarodzieje.org/t16093-shea#440127
https://www.czarodzieje.org/t16089-alise-l-argent#440019
https://www.czarodzieje.org/t18311-alise-argent-dziennik#521059
In the middle of the night QzgSDG8




Gracz




In the middle of the night Empty


PisanieIn the middle of the night Empty In the middle of the night  In the middle of the night EmptySob Maj 22 2021, 23:34;


Retrospekcje

Osoby: Alise i @Lucas Sinclair
Miejsce rozgrywki: Dom Lucasa, Charliego i Gabrielle - pokój Lucasa.
Rok rozgrywki: Kwiecień 2021
Okoliczności:  Ali dostała wiadomość na wizbooka w pracy i po dyżurze poszła na spotkanie z Lucasem, który chciał porozmawiać.
Powrót do góry Go down


Alise L. Argent
Alise L. Argent

Student Ravenclaw
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 171 cm
C. szczególne : dołeczki w policzkach przy uśmiechu, zawsze nosi bransoletkę ze smoczym akcentem i łańcuszek z zawieszką z Irlandzką Koniczynką
Dodatkowo : Prefektka
Galeony : 1281
  Liczba postów : 985
https://www.czarodzieje.org/t16073-alise-lauren-argent#440125
https://www.czarodzieje.org/t16093-shea#440127
https://www.czarodzieje.org/t16089-alise-l-argent#440019
https://www.czarodzieje.org/t18311-alise-argent-dziennik#521059
In the middle of the night QzgSDG8




Gracz




In the middle of the night Empty


PisanieIn the middle of the night Empty Re: In the middle of the night  In the middle of the night EmptySob Maj 22 2021, 23:47;

Zaskoczyła ją ta nagła potrzeba spotkania, jej sposób wypowiedzi — sugerował jej, krzyczał, że nie mogła tego odkładać na później. Lucas nigdy o nic nie prosił i chyba tym się tak mocno przejęła. Z jakimś zdenerwowaniem zerkała w stronę leniwie snujących się wskazówek zegara tkwiącego nad biurkiem recepcji w klinice magizoologicznej w Londynie, gdzie miała popołudniowy dyżur. Całe szczęście, los był łaskawy i nie mieli wielu pacjentów, więc obchód i wieczorne podanie leków mogła zacząć nieco wcześniej, aby chwilę po dziesiątej przebrać się i podpisać kartę, a następnie wyjść z budynku. Nocne, chłodne wciąż powietrze przesunęło po jej twarzy, wywołując jednocześnie dreszcze oraz rumieniec. Uniosła dłoń, czując, jak serce w klatce piersiowej uderza niespokojnie, sprawiając, że jasnowłosa przygryzła na ułamek sekundy dolną wargę. Nie czas na to.
Charakterystyczny świst towarzyszący teleportacji, zawrót w okolicach brzucha i wirowanie świata, który zmienił się tak szybko. Zgiełk miasta został w tyle, a ona znalazła się przed właściwym domem. Odetchnęła, podtrzymując się murku i dając sobie kilka sekund, starała się nie tworzyć w głowie scenariuszy. Zacisnęła palce na plecaku, odchylając głowę do tyłu i patrząc w niebo. Przez światła nie było na nim zbyt wielu gwiazd. Ali uśmiechnęła się jednak pod nosem, wbiegając po schodach i pukając, cofnęła się pół kroku. Nie czekała długo, aż drewniane skrzydło otworzyło się, rozjaśniając półmrok nocy przez bijące z wnętrza światła.
- Przepraszam, że tak późno, ale dopiero skończyłam. - wzruszyła ramionami z przepraszającym uśmiechem, odszukując spojrzeniem przystojną twarz Sinclaira i chociaż uwielbiała skupiać się właśnie na niej, pomknęła wzrokiem do jego granatowych oczu, szukając tam wskazówek. Nie miała pojęcia, czego się spodziewać. Niezauważalnie, nerwowo przesunęła palcami po pasku z ciemnej, sztucznej skóry — imitującej tą smoczą, zarzucając zaraz plecak na ramię. - Wszystko dobrze? Jesteś blady.. Chcesz się przejść, czy...?
Dlaczego pomyślała o tym, że ją rzuci? Głupia. Rozejrzała się dookoła, zdając sobie sprawę, że wcześniej nigdy u niego nie była. Może ze względu na Gabrielle, może na Charliego, trudno było stwierdzić. Uśmiechnęła się nieco nerwowo, karcąc w głowie za te niedorzeczne myśli.
Powrót do góry Go down


Lucas Sinclair
Lucas Sinclair

Nauczyciel
Wiek : 22
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 183cm
Galeony : 1749
  Liczba postów : 1940
https://www.czarodzieje.org/t18564-lucas-sinclair#529285
https://www.czarodzieje.org/t18598-landryna-lukiego#531203
https://www.czarodzieje.org/t18566-lucas-sinclair#529292
https://www.czarodzieje.org/t18716-lucas-sinclair-dziennik#53577
In the middle of the night QzgSDG8




Gracz




In the middle of the night Empty


PisanieIn the middle of the night Empty Re: In the middle of the night  In the middle of the night EmptyNie Maj 23 2021, 12:58;

Czuł się pusty. Od pogrzebu Hanny minęło już kilka dni, a on nadal pamiętał rozmowe z Dear, podczas której Eskil w złości wypomniał mu, że nie dopilnował babci, a przecież obiecał się nią zająć. Lucas był świadomy emocji, jakie targały kuzynem, jednak nie mógł pozbyć się tych słów ze swojej głowy. Wróciło poczucie winy, które towarzyszyło mu dawniej, z tą różnicą, że kilka lat temu obwiniał się, że to przez niego matka od nich odeszła. Może gdyby Theodore nie dawał mu tego do zrozumienia za każdym razem, kiedy ta kobieta pojawiała się w ich rozmowach, to sam by na to nie wpadł... Jednak brał do siebie słowa innych, uderzały w niego czasami zbyt mocno i nic nie mógł na to poradzić.
I właśnie czując te bezradność, żal i ogólny spadek chęci do czegokolwiek, postanowił napisać do Alise. Nie mógł sam sobie z tym poradzić, a że dziewczyna była jedyną osobą, z którą rozmowa przynosiła mu ukojenie - musiał poprosić ją o wsparcie. Wierzył, że jeżeli to z siebie wyrzuci, poczuje ulgę. Nie chciał odrywać Krukonki od pracy, bo wiedział, że ma dyżur w klinice, ale nie wziął pod uwagę tego, że wiadomość którą jej wysłał, może ją zaniepokoić i sprawić, że będzie rozkojarzona do końca zmiany. Nie chciał sprawiać jej problemów, ale niestety nie dało się tego uniknąć.
Widząc ją w progu, od razu na jego usta zawitał delikatny uśmiech, a oczy zabłysły i mimo, że jego skóra rzeczywiście pozbawiona była kolorów, jakoś widok dziewczyny momentalnie tchnął w niego życie. Zawsze tak było - zawsze nadawała jego życiu blasku. Pochylił się, aby pocałować ją krótko w usta, po czym weszli do środka i zaprosił ją najpierw do kuchni.
- Ciesze się, że przyszłaś. Nie, może zostańmy w domu. Czego się napijesz? Herbaty, wody, soku? - zapytał, jak gdyby nigdy nic, wchodząc do pomieszczenia i automatycznie stuknął różdżką w dzbanek, aby zagotować wodę. Sam napił by się herbaty, nawet gdyby dziewczyna miała ochotę na coś zimnego. Przygotował też szklanki lub kubki, w zależności od tego, na co sie zdecydowała. Odwracając się ku niej, dostrzegł to zmartwienie w jej oczach, jednak na razie nie potrafił przemóc się, aby zacząć temat w tym pomieszczeniu. W jego pokoju będzie łatwiej.
- Jak w pracy? Ostatnio bierzesz dużo dyżurów. Nie przemęczasz się aby? - odezwał się po chwili, chwytając kubki do obu rąk, aby mogli wygodnie przejść do schodów, a potem na piętro, gdzie znajdowała się jego sypialnia. - Jeszcze chyba tu nie byłaś - uśmiechnął się blado, kładąc picie na małym stoliczku i wskazując jej miejsce na łóżku, po czym sam usiadł obok. - Naprawdę cieszę się, że Cię mam. I, że mogę z Tobą zawsze porozmawiać. - wyznał, spoglądając na nią rozczulonym wzrokiem, uświadamiając sobie jak wiele posiada. Jej obecność i wsparcie zdawało się być w tym trudnym dla niego okresie zbawienne. Dlatego z wyraźną wdzięcznością w spojrzeniu, chwycił jej ciepłą dłoń, aby lekko zacisnąć jej palce. Doceniał każdy dzień, który z nim spędzała. Dlaczego? Bo za chwilę mogła zniknąć, tak nagle jak jego matka czy babcia...
Powrót do góry Go down


Alise L. Argent
Alise L. Argent

Student Ravenclaw
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 171 cm
C. szczególne : dołeczki w policzkach przy uśmiechu, zawsze nosi bransoletkę ze smoczym akcentem i łańcuszek z zawieszką z Irlandzką Koniczynką
Dodatkowo : Prefektka
Galeony : 1281
  Liczba postów : 985
https://www.czarodzieje.org/t16073-alise-lauren-argent#440125
https://www.czarodzieje.org/t16093-shea#440127
https://www.czarodzieje.org/t16089-alise-l-argent#440019
https://www.czarodzieje.org/t18311-alise-argent-dziennik#521059
In the middle of the night QzgSDG8




Gracz




In the middle of the night Empty


PisanieIn the middle of the night Empty Re: In the middle of the night  In the middle of the night EmptyNie Maj 23 2021, 17:52;

Zdawała sobie sprawę, że Lucas przechodził ciężki okres spowodowany nagłą śmiercią Hanny oraz problemami rodzinnymi, bo trzeba przyznać, Eskil był charakternym człowiekiem, a przynajmniej tak Alise go odebrała. Nie było w tym nic złego, jednak Prefekt Naczelny miał tendencję do brania do siebie słów, których nie powinien. Dlatego też Ali nie chciała mu się w żaden sposób narzucać, jednocześnie pilnując go każdego dnia krótkimi wiadomościami czy przychodzeniem do niego podczas przerw, gdy mieli różne zajęcia.
Był wrażliwym chłopakiem, co spędzało mu sen z powiek i wywoływało chaos w jego głowie, nad którym ciężko było zapanować. Nie chciał jednak tego pokazywać, chociaż wiele kryło się w granatowych tęczówkach bruneta. Więcej, niż chciał. Krukonka lubiła jednak się nim opiekować, starała się pokazywać, że zawsze miał w niej wsparcie i niezależnie od sytuacji, wystarczy słowo lub gest, a ona zjawi się, gdy tylko będzie mogła. Czasem nawet rzuci wszystko, ale akurat nie miał kto w klinice wieczorem podczas obchodu jej zastąpić. Nie nazwałaby jednak Lucasa problemem. Nigdy. I chociaż głupie scenariusze, złowrogie pomysły przewijały się jej przez głowę podczas obserwowania wskazówek zegara, bo wiadomość od Sinclaira nie mówiła wiele, starała się być dobrej myśli.
Zlustrowała go wzrokiem natychmiast, gdy otworzył. Z niepokojem, ale i czułością w spojrzeniu odszukała granatowych oczu, przypominających niebo po burzy — jedyne, które nie było w jakiś sposób przerażające i w którym uwielbiała się odnajdywać. Odwzajemniła uśmiech, próbując zagłuszyć walące z niepokojem serce. Zamruczała cicho na buziaka, nie przeciągając go jednak, a czując jednocześnie ulgę. Ktoś, kto chciałby ją rzucić, to przecież by jej tak w progu nie witał, prawda? Głupie, zakochane baby miały takie właśnie pomysły, gdy chłopak zwykle ograniczający innym dostęp do swojej najbardziej prywatnej strefy, wysyłał takie wiadomości.
- Nie ma sprawy Lucas, zawsze chętnie Cię zobaczę, zwłaszcza przed spaniem. Wieczór jest wtedy lepszy. Hmmmm herbatę poproszę. - odparła z delikatnym wzruszeniem ramion, wchodząc za chłopakiem do domu i zamykając drzwi. Zsuwając buty i odwieszając kurtkę, rozejrzała się mimowolnie po wnętrzu, nieco zaskoczona porządkiem i dobrym gustem. Czyżby skrywał więcej talentów? Zarzuciła plecak na ramię, zgarniając na bok poplątane nieco, jasne włosy i poprawiając bluzę, ruszyła za nim do kuchni, a następnie do jego pokoju. Nie był to zdecydowanie strój na randkę, nie była przygotowana odpowiednio na spotkanie z chłopakiem, o czym świadczyły czarne, lekko wytarte jeansy z wysokim stanem i pudrowo niebieska, zbyt duża bluza z nadrukiem smoka z jakiegoś mugolskiego filmu. Na dłoniach miała też plastry, zadrapania, których zwykle pozbywała się o poranku, przed pójściem na zajęcia.
- Wszystko dobrze, dziś było spokojnie. Odebrali dziś tę sowę, o której Ci mówiłam — co wpadła na mugolskie ogrodzenie z prądem. Powinna normalnie latać. Małe psidwaki też się mają dobrze. Nieee... - odparła z ostentacyjnym machnięciem dłoni i rozbawieniem w głosie, nie czując zmęczenia płynącego z pracy. Lubiła to robić. Wbrew pozorom trudno było jej odpoczywać, tkwić w bezruchu. Każdy dyżur był szansą na nauczenie się czego s nowego. Drepcząc za nim, wbiła spojrzenie w jego plecy, pokonując kolejne schody. - Faktycznie, jeszcze nie miałam okazji popatrzeć, jak mieszkasz.
Przyznała ze spokojem, gdy znaleźli się w jego pokoju, po którym nie omieszkała się rozejrzeć. Był schludny i bardzo przytulny, czego spodziewała się po chłopaku. Lucas nigdy nie wydawał się jej bałaganiarzem. Naciągnęła rękawy bluzy na dłonie, rzucając plecak przy łóżku i siadając z odrobiną nieśmiałości na łóżku, które wskazał, wbiła spojrzenie w jego twarz, odwracając przy tym głowę. Słuchała go z uwagą, rumieniąc się nieco. Zacisnęła palce na jego dłoni, zostawiając maltretowanie błękitnej bawełny rękawa i trąciła go łokciem zadziornie. - Co to za nocne wyznania po pracy? Uważaj, bo się przyzwyczaję i zacznę tu wracać do domu, zamiast do siebie. Max by osiwiał.
Skwitowała z rozbawieniem, przesuwając spojrzeniem po jego twarzy. To nie tak, że nie dostrzegała powagi, zmartwienia i tego mroku, który gdzieś tam się czaił. Nie podobał się jej, ale nie oznaczało to, że zamierzała agresywnie atakować i zasypywać go pytaniami. Przesunęła kciukiem po jego dłoni, zaciskając ją mocniej i jeszcze dodatkowo zamykając w drugiej swojej. - Jestem taka głupia Lucas! Myślałam, że chcesz mnie rzucić.
Zauważyła z westchnięciem politowania na samą siebie, przysuwając się nieco bliżej i opierając głowę o jego ramię, przymknęła oczy.
- Możemy rozmawiać całą noc, jeśli chcesz.
Powrót do góry Go down


Lucas Sinclair
Lucas Sinclair

Nauczyciel
Wiek : 22
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 183cm
Galeony : 1749
  Liczba postów : 1940
https://www.czarodzieje.org/t18564-lucas-sinclair#529285
https://www.czarodzieje.org/t18598-landryna-lukiego#531203
https://www.czarodzieje.org/t18566-lucas-sinclair#529292
https://www.czarodzieje.org/t18716-lucas-sinclair-dziennik#53577
In the middle of the night QzgSDG8




Gracz




In the middle of the night Empty


PisanieIn the middle of the night Empty Re: In the middle of the night  In the middle of the night EmptyNie Maj 23 2021, 18:42;

Zawsze tak miał. Mimo iż sprawiał wrażenie beztroskiego chłopaka, to nierzadko zdarzało mu się myśleć za dużo. Jednak, gdyby nie miał ku temu powodów, nie robiłby tego. Gdyby nie był powodem, przez który jego rodzice nie są razem... Może i tak by nie byli, ale samo to, że się pojawił na tym świecie, popchnęło jego biologiczną matkę do tego, aby zostawić Sinclaira seniora (czego ona sam nie omieszkał później wypominać synowi). Lucas zawsze miał syndrom porzuconego dziecka, nawet jeśli przez większość życia wychowywał się w pełnej rodzinie. Myśli same atakowały jego głowę i nie potrafił się przed nimi bronić. Bo jak to robić, kiedy to wszystko wydaje się prawdą...
Zapewne wyglądał inaczej niż zwykle. Był świadomy, że widać było na jego twarzy aktualny stan, w jakim się znajdował. Ale wiedział, że może przed wszystkimi ukrywać to jak się czuje, ale nie przed Alise. Darzył dziewczynę takim uczuciem, że zwyczajnie czuł potrzebę dzielenia się z nią nie tylko tymi dobrymi emocjami, ale także chwilami takimi jak te. W żadnym wypadku nie chciał być dla niej problemem, jednak ufał jej na tyle, że chciał się przed nią otworzyć. Żadna inna dziewczyna wcześniej nie była dla niego aż tak ważna jak Ali. Z nikim wcześniej, nawet z Sophie, z którą był bardzo blisko, nie rozmawiał na temat swojego kompleksu, który dawał znać co jakiś czas i wpędzał go w koszmarny stan.
Herbata była już gotowa, a dwójka studentów wspinała się po klatce schodowej na piętro, gdzie nikt nie mógł im przeszkodzić. Dla chłopaka Alise niezależnie od tego co miała na sobie wyglądała pięknie. Nawet po pracy, z zadrapaniami i luźnej bluzie. Uwielbiał ją całą i naprawdę nie miało znaczenia nigdy gdzie spędzali czas, ważne, że była obok. Do tego, uspokajało go kiedy mówiła o pracy, bo słychać było, że wkłada w nią całe swoje serce, dlatego właśnie zapytał jak minął jej dzień. Martwiło go jedynie to, że dużo czasu spędza właśnie na opiece zwierząt i nie ma go zbyt wiele na odpoczynek. Nawet jeśli uwielbiała to robić, kiedyś musiała fizycznie i psychicznie odetchnąć. Należało jej się. Eh, ale chyba była takim samym pracoholikiem jak Ślizgon...
- Wiem, że to kochasz, ale musisz troche zwolnić, bo opadniesz z sił - oznajmił, spoglądając na nią z troską, a następnie, kiedy znaleźli się przed drzwiami jego pokoju, zrobił jej miejsce, aby weszła pierwsza, a dopiero potem on z herbatą. - Nic szczególnego. I tak tylko pomieszkuje u Rowle'a, chociaż bardzo jestem mu wdzięczny za to, że mnie przygarnął na czas, kiedy zbieram pieniądze na własny wynajem... - powiedział nieco spokojniej, odkładając kubki na blat stolika. Bardzo dobrze mieszkało mu się w kumplem, jednak był świadom, że nie może siedzieć mu tak na głowie przez dłuższy czas. Zaczął juz rozglądać się za jakimś lokum, ale potrzebował jeszcze troche funduszy, aby wynająć coś co mu odpowiadało w pełni.  - Myślę, że Max zrozumiałby, gdybyś czasami chciała zostać u swojego chłopaka - odparł tonem dość pewnego siebie, jak na sytuację, bo jednak miał wrażenie, że z Brewerem trochę sobie wyjaśnili i miał jego nieme błogosławieństwo. Po chwili usłyszawszy jej kolejne słowa, aż wytrzeszczył oczy ze zdziwienia, po czym zaśmiał się, a w jego spojrzeniu widać było ogniki szczerego rozbawienia. - Coo? Skąd ten pomysł? Masz mnie już dość? - spytał, patrząc na nią z rozczuleniem. Nie miał pojęcia jak mogła tak pomyśleć. Może jego wiadomość miała taki niejednoznaczny wydźwięk?
Kiedy ułożyła policzek na jego ramieniu, od razu oplutł jej drobne ciało ramionami, przyciągając ją delikatnie do siebie. Przymknął oczy dokladnie w tym momencie, kiedy się odezwała.
- Uwielbiam kiedy jesteś przy mnie. Zawsze wystarczyła tylko Twoja obecność. Ale dziś potrzebuje... żebyś mnie wysłuchała - dokończył drżącym nieco głosem, bo jego umysł znów zboczył na zły tor. - Źle się czuje ostatnio. Przytłaczają mnie własne myśli. Nie potrafie ich odgonić. - przerwał na moment, próbując jakoś ubrać w słowa to co dzieje się w jego głowie. - Jak mam to zrobić? Jak to zablokować, żeby tak nie męczyło? Wszystko przez nią... Przez kobietę która mnie urodziła... Przez to, że nas zostawiła. To przeze mnie odeszła.
Powrót do góry Go down


Alise L. Argent
Alise L. Argent

Student Ravenclaw
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 171 cm
C. szczególne : dołeczki w policzkach przy uśmiechu, zawsze nosi bransoletkę ze smoczym akcentem i łańcuszek z zawieszką z Irlandzką Koniczynką
Dodatkowo : Prefektka
Galeony : 1281
  Liczba postów : 985
https://www.czarodzieje.org/t16073-alise-lauren-argent#440125
https://www.czarodzieje.org/t16093-shea#440127
https://www.czarodzieje.org/t16089-alise-l-argent#440019
https://www.czarodzieje.org/t18311-alise-argent-dziennik#521059
In the middle of the night QzgSDG8




Gracz




In the middle of the night Empty


PisanieIn the middle of the night Empty Re: In the middle of the night  In the middle of the night EmptyNie Maj 23 2021, 22:36;

Nie umiała postawić się w jego sytuacji, nawet gdyby o wszystkim jej opowiedział. Pochodzili z dwóch różnych światów pod względem wychowania oraz obecności rodziców w życiu. Jej matki i ojca było aż zanadto. Na dobrą sprawę — nigdy też o tym nie rozmawiali, chociaż zbliżała się oficjalna rocznica ich związku i Alise myślała, czy nie wykorzystać okazji do przedstawienia go rodzicom. Nie był to jednak temat na dzisiejszy wieczór — nie, gdy jego blada twarz podkreślała podkrążone oczy i błyszczące zmartwieniem spojrzenie. Musiała coś z tym zrobić, mierzwił ją stan, w którym tkwił Lucas. Całkowicie urojony i bezpodstawny, jak stwierdziłaby, gdyby miała dostęp do tlący się w jego głowie negatywnych, obwiniających się myśli. Ona sama starała się zawsze nie rozmyślać o przeszłości, ostatecznie nie miało się już na nią żadnego wpływu i zamiast gdybania, lepiej było skupić się na jutro. Może dlatego tak doskonale się dopełniali?
Gdy ona miała gorsze chwile, on jej dawał ramię. Teraz Ali chciała, musiała zrobić to samo. Przywrócić mu ten nonszalancki, odrobinę łobuzerski uśmiech na twarz. W końcu traktowała ich relację poważnie, nie wyobrażała sobie tego jutrzejszego dnia bez Ślizgona w swoim życiu, chociaż nigdy nie mówiła mu wprost o tym, jakie scenariusze odnośnie do ich przyszłości jawiły się jej we śnie lub czasem nawet na jawie. Był dla niej wyjątkowy, niezastąpiony i zrobiłaby dla niego absolutnie wszystko.
- Oho, przygarnął kocioł garnkowi! A Ty, kiedy niby odpoczywasz, mój pracusiu? - zapytała z udawanym wyrzutem, posyłając mu pociągłe spojrzenie i puszczając oczko, dając znać, że ta pretensja o jego pretensję była tylko udawana. Byli podobni, chociaż to nie zawsze było dobre. Na dobrą sprawę odpoczywała tylko z nim, stanowił oazę i uwielbiała to jako aspekt ich związku. Był jej miejscem. A już najlepiej stanowiły je jego ramiona. Wiedziała, że się martwił. Zawsze za mocno!
- To ładne wnętrze, pasuje do Ciebie. Dlaczego miałby Ci nie pomóc? Jesteście kumplami! Własny? Chcesz mieszkać tak sam, sam? - zapytała z ciekawością, zgarniając kosmyk włosów za ucho i poprawiając kaptur, zanim wróciła do maltretowania rękawów bluzy. Omiotła spojrzeniem wnętrze jeszcze raz, siadając wygodniej na łóżku, ukradkiem pociągając nosem, bo zapach jego perfum roznosił się absolutnie wszędzie. Nie wiedziała dlaczego, ale na swój sposób te trwające właśnie momenty wydawały się jej niezwykle intymne.
- Zrozumiałby, ale potem miałabym rozmowę o bocianach i o tym, że powinnam uważać na swoje serce i ciało, chociaż wiesz co? Dał nam błogosławieństwo! Aczkolwiek dodał, że Cię zabije, jak mnie skrzywdzisz. - wywróciła teatralnie oczyma, skupiając się jednak na przedostatniej części wypowiedzi, która była dla niej najważniejsza. Chciała, aby chociaż się tolerowali, bo kochała ich obydwu mocno. - Zaufał Ci, naprawdę mnie to cieszy. On bywa taki nadopiekuńczy, jak i Ty. Nie wiem, jak to zrobiłeś, ale dziękuję. Mnie nie wierzył na słowa.
Przerwała z odrobiną zakłopotania, odwracając wzrok. Nie chciała aż tak mu dać obrosnąć w piórka, chociaż w jej umyśle nosił prawdziwie pawi ogon. Miał wady, oczywiście, ale nie tak widoczne, jak zalety. Te dobre strony, które codziennie pokazywał. Na jego słowa wzruszyła znów ramionami, wbijając wzrok w jego twarz. To rozbawienie sprawiło, że uśmiechnęła się czule, łagodnie wręcz i wysunęła dłoń, przesuwając palcami po jego policzku. - Oczywiście, że nie głupku! Odwrotnie raczej! Ta wiadomość była taka poważna i tajemnica, że tworzyłam sobie scenariusze w pracy, bo nie mogłam pisać. Kobiety już tak mają, dramatyzują czasem. Bo co ja bym zrobiła, gdybyś mnie zostawił?
Zapytała poważnie, przesuwając kciukiem po kąciku jego ust i uśmiechnęła się szczerze, promiennie, zaciskając w palcach jego dłoń, która wciąż tkwiła w okolicach jej nóg. Ulżyło jej.
Oparła głowę na jego ramieniu, cała już spokojna — na tyle, jak bardzo mogła, bo cokolwiek się wydarzy, dadzą sobie radę i była to prawda, w którą wierzyła. Związek tworzyło się na przyjaźni i zaufaniu. A tego mieli mnóstwo. Bo czy powiedziałaby mu o swoich durnych pomysłach w innym przypadku? Milczała, słuchając. Kiwnęła głową, wbijając w niego wzrok. Nigdzie się nie śpieszyła, uprzedziła Maxa, że wróci rano lub w środku nocy. Gładząc jego dłoń, zamierzała dać mu tyle czasu, ile potrzebował. Nie podobało się jej to, co słyszała, ale nie zamierzała w żaden sposób go krytykować czy reagować pasywną agresją, nie tędy wiodła droga.
- Dlaczego uważasz, że odeszła przez Ciebie Lucas? - zapytała cicho, ale poważnie, bo to było pytanie kluczowe, na które sobie nie chciała dopowiadać. Odsunęła się od niego nieco i puściła, wspinając się na łóżku i siadając tak, że miała go na wprost siebie. Ruszyła się jednak znów, niespokojnie, siadając za nim i obejmując go mocno w pasie, zacisnęła palce na jego koszulce i oparła głowę o jego plecy, uznając, że może w ten sposób będzie mu łatwiej, a ona będzie przy nim. Przytuliła go mocno. - Jakie myśli Cię męczą? Tylko te o mamie..?
Powrót do góry Go down


Lucas Sinclair
Lucas Sinclair

Nauczyciel
Wiek : 22
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 183cm
Galeony : 1749
  Liczba postów : 1940
https://www.czarodzieje.org/t18564-lucas-sinclair#529285
https://www.czarodzieje.org/t18598-landryna-lukiego#531203
https://www.czarodzieje.org/t18566-lucas-sinclair#529292
https://www.czarodzieje.org/t18716-lucas-sinclair-dziennik#53577
In the middle of the night QzgSDG8




Gracz




In the middle of the night Empty


PisanieIn the middle of the night Empty Re: In the middle of the night  In the middle of the night EmptyPon Maj 24 2021, 09:07;

Nikt nie był w stanie zgadnąć co siedzi w jego głowie. Zapewne ktoś dorastał w takich warunkach jak Alise, z kochającymi, troskliwymi rodzicami nigdy tego nie zrozumie. On sam nie wiedział, dlaczego akurat tak przebiega jego myślenie, ale nie panował nad tym. Gdyby mógł tylko to powstrzymać - zrobilby to. Ale dla chłopaka to nie był jakiś durny wymysł, nie analizował swojej przeszłości celowo. To po prostu przychodziło samo i zajmowało mu głowę czasami przez długie godziny każdego dnia. Gdyby tylko tak łatwo mógł przejąć stosunek Alise do tych spraw... Gdyby to było takie proste odciąć się od przeszłości...
Ona już wiele dla niego zrobiła, nawet o tym nie wiedząć. Samo to, że pojawiła się w jego życiu i zmieniła jego postawę względem kobiet, było wyczynem. Zaufał jej, a więc już zaryzykował i przełamał swoje wewnętrzne bariery. A będąc przy nim, każdego dnia, utwierdzała go w przekonaniu, że było warto podjąć to ryzyko. W ciągu ostatniego roku to właśnie dziewczyna była jedną z głównych przyczyn przez które na jego twarzy widniał szczery i autentyczny uśmiech. Była urzeczywistnieniem jego szczęścia, które niestety ale na ten moment przyćmiewały te uporczywe myśli.
- Odpoczywam kiedy jestem z Tobą, kochanie - odparł łagodnie uśmiechając się do niej i widząc jak puszcza mu oczko, jego uśmiech rozszerzył się. A więc mieli tak samo. Praca, którą lubili pochłaniała wiele godzin ich życia, a kiedy już znaleźli wolną chwilę spędzali ją razem, bo to ich uspokajało i w ten sposób odpoczywali. Razem. Lucas nie wyobrażał sobie teraz weekendu bez spotkania z Krukonką. Nie wiedział co musiałoby się stać, aby tak siebie zaniedbali. Do teraz nie mógł pojąć jak wytrzymał bez niej dwa miesiące w tamtym roku, kiedy wyjechała do Rumunii. To był prawdziwy test dla jego uczuć. Ale zdał go i teraz mógł cieszyć się nią w pełni.
- To prawda, to mój przyjaciel, ale nie chce wykorzystywać jego gościnności. A co do mieszkania, to mam pewien plan, ale nie wiem jak przeżyje to Twój brat i oczywiście czy Ty się zgodzisz... - odpowiedział nieco tajemniczo, spoglądając jej prosto w oczy, kiedy usiadł obok. Nic nie wspominał wcześniej, ale bardzo chciałby w przyszłości z nią zamieszkać. Nie wiedział jeszcze co ona na to, ale naprawde miał nadzieję, że kiedyś nadejdzie ten dzień, kiedy będzie mógł budzić się obok niej.
Blady uśmiech pojawił się na jego wargach, kiedy usłyszał o błogosławieństwie Brewera. Od ich męskiej rozmowy minęło już prawie pół roku, a i dobrze, że Alise również nie martwiła się tym, że chłopaki będą sobie skakać do gardeł. Nie miał nic do niego, więc cieszył się, że Max również miał w planach nie robić jemu pod górkę.
- Mam nadzieje, że nie nadszarpne jego zaufania. Nie chce przedwcześnie umrzeć - zażartował na koniec, jednocześnie mając świadomość, że dziewczyna liczy się bardzo z Gryfonem, który jest dla niej jak członek rodziny, dlatego też i Sinclair wolał mieć z nim wyjaśnioną sytuację. - Przepraszam, że Cię nastraszyłem. Ale od razu takie przypuszczenia... - mruknął na jej obronę co do rzekomego zerwania. Nie wiedział co musiałoby się stać, żeby mieli się rozstać. Owszem, wcześniej zrywał z dziewczynami z błahego powodu - a raczej z konkretnego, gdy zaczynało mu zależeć i po to, żeby nie robić sobie nadziei i nie sparzyć się. Jednak Alise nie była jakąś tam dziewczyną. W tej chwili nie przeżyłby jednego dnia bez niej.
Jej dotyk na szorstkim policzku sprawił, że na moment przymknął oczy. Tak było mu prościej mówić o tym wszystkim. Naprawdę nigdy wcześniej nie uzewnętrzniał swoich emocji, jednak przy Alise nie miał aż takich oporów. Wiedział, że ona go zrozumie.
- Bo uciekła po tym jak mnie urodziła. Zostawiła ojca, bo nie chciała odpowiedzialności, nie chciała rodziny. Nie chciała mnie. - powiedział dosadnie, starając się, aby głos mu nie drżał. Wtulił się w nią, kiedy objęła go od tyłu i czując ciepło bijące od jej ciała, zauważył, że rozchodzi się ono również w jego wnętrzu. Lekkie, przyjemne i kojące. Nie otwierał powiek, usłyszawszy jej kolejne pytanie.
- Nie tylko. Od niej się zaczęło. A potem każda dziewczyna wydawała mi się do niej podobna. Jakby każda, na której zacznie mi zależeć miała odejść jak ona - zrobił pauzę, aby powoli wciągnąć powietrze do płuc i poczuć słodki zapach perfum dziewczyny, który uspokajał go jeszcze bardziej. Sama świadomość, że była blisko i, że chce go wysłuchać sprawiała, że chciał kontynuować. - Dlatego bałem się angażować z Tobą. Bo nie wiedziałem... Nie chciałem Cie skrzywdzić. Miałem wcześniej bardzo luźne podejście do związków. Kiedy czułem, że zaczyna mi zależeć, przerywałem to, żeby uniknąć... ewentualnego porzucenia. Wiem, to głupie. - westchnął z rezygnacją na samą myśl o tym jak szczeniacko zachowywał się dawniej wobec dziewczyn. Gdyby tylko wiedziała to wcześniej, pewnie nie chciałaby go znać...
- Do tego wszystkiego jeszcze babcia. Obiecałem Eskilowi, że się nią zajmę. Że będę do niej zaglądał, że wyzdrowieje... - dodał po chwili, jednak nie był w stanie już opanować głosu, który pod koniec załamał się na wspomnienie o zmarłej Hannie, a spod przymkniętej powieki zsunęła się pojedyncza łza, wędrując do policzka. - Czuje się winny, bo nie byłem w stanie jej  pomóc. Ledwo ją poznałem, a ona już odeszła...
Powrót do góry Go down


Alise L. Argent
Alise L. Argent

Student Ravenclaw
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 171 cm
C. szczególne : dołeczki w policzkach przy uśmiechu, zawsze nosi bransoletkę ze smoczym akcentem i łańcuszek z zawieszką z Irlandzką Koniczynką
Dodatkowo : Prefektka
Galeony : 1281
  Liczba postów : 985
https://www.czarodzieje.org/t16073-alise-lauren-argent#440125
https://www.czarodzieje.org/t16093-shea#440127
https://www.czarodzieje.org/t16089-alise-l-argent#440019
https://www.czarodzieje.org/t18311-alise-argent-dziennik#521059
In the middle of the night QzgSDG8




Gracz




In the middle of the night Empty


PisanieIn the middle of the night Empty Re: In the middle of the night  In the middle of the night EmptySro Maj 26 2021, 00:06;

Każdy człowiek był inny i każdy inaczej sobie radził z widmami przeszłości. Jedni się odcinali, drudzy snuli scenariusze, a jeszcze inni — jak Lucas, żyli obarczeni ciężarem. Nachalne myśli go paraliżowały, być może nawet się ich bał i przez towarzyszący im dyskomfort nie mógł normalnie funkcjonować, co Ali widziała. Nie potrafiła postawić się w jego sytuacji, ale chciała go zrozumieć i jakoś pomóc, bo nie mogła znieść podkrążonych oczu i mętnego spojrzenia u swojego partnera. Był zbyt dobrym człowiekiem, aby ciążyło na nim coś, na co mógł nawet nie mieć wpływu. Jeśli mogła mu się odwdzięczyć jakoś za wszystko, co dla niej robił — za miłość, zaufanie, za zabieranie jej na kawę i ciastko, za każdy promyk szczęścia, to musiała to zrobić, pozbywając się ciężaru i cienia, który go otaczał. Nie miała tylko jeszcze pojęcia, jak to zrobić. W błękitnych tęczówkach jasnowłosej Krukonki zalśniły jednak zdeterminowane iskierki. Musiała sobie poradzić. On musiał sobie poradzić.
- Widzisz! To działa w dwie strony, więc wcale nie przesadzam. - odparła z odrobiną satysfakcji, któremu towarzyszyło niewinne wzruszenie ramion. Starała się nie skupiać na pytaniach i trudnych tematach, dopóki naturalnie nie wypłyną, dopóki Lucas nie zdecyduje się mówić. Spędzanie z nim czasu poza formą relaksu, było również swoistą nagrodą. Celem, miejscem, do którego dążyła, bo wtedy nic poza nim nie miało znaczenie. Gdyby mówiła to głośno, brzmiałoby pewnie banalnie. Niczym zakochana, głupiutka niewiasta rodem z powieści, ale nic z tych słów nie byłoby kłamstwem. Nawet podczas pracy w Rumunii, gdzie przecież miała możliwość spędzania czasu ze smokami oraz zdobywania wiedzy od najlepszych, nie przestawała o nim myśleć. I wciąż była czasem zazdrosna, gdy przeglądała jego wizbooka i widziała zdjęcie z brunetką, gdzie wyglądał, jakby zbyt dobrze się bawił. Wtedy jednak ich związek był jednym wielkim chaosem i tak naprawdę żadne z nich nie wiedziało, na czym stoją, więc nie mogła mieć do niego pretensji.
- On i tak chyba siedzi w piwnicy, co? Głośno tam było, jak szliśmy.. Dość, nietypowe miejsce. Hmmm? Zaintrygowałeś mnie! Jak dam Ci buziaka, powiesz mi więcej?
Zapytała całkiem poważnie, unosząc delikatnie brew, chociaż czaił się w tym wszystkim jakiś żart. Nie miała pojęcia, że odkładał na własny wynajem i chciał się usamodzielnić. - Jestem dumna z Ciebie skarbie, ze wziąłeś się za finanse i znalazłeś sobie jakiś cel. To ważne! Ja już uzbierałam na nową maszynę, ale nie mam, kiedy iść jej kupić. - Nie dałabym Cię zabić. Nikomu. Pamiętasz, jak było z Potterem, nie? Tarcza z miłości powstrzyma wszystko, więc będę Twoją tarczą i nic złego się nie wydarzy. Nie masz za co przepraszać, to ja czasem dramatyzuje. Nie wiem, nigdy po prostu nie pisałeś w taki sposób, a wiem, że ostatni czas był naprawdę trudny. To moja wina, że w ogóle mi to przyszło do głowy.
Absolutnie nie wyobrażała sobie dnia bez niego i zerwanie byłoby urzeczywistnieniem jakiegoś najgorszego koszmaru. Już wolałaby, żeby smok odgryzł jej nogę albo rękę, niż jakby miała stracić Sinclaira i jego obecność w życiu, będącą czasem prawdziwą kotwicą. O tym jednak też nie chciała mówić głośno, bo przecież wyszłaby na kompletną wariatkę.
A ludzie przecież wariowali przez uczucia!

Milczała, dając mu mówić. Nie pytając w trakcie, nie przerywając i jednocześnie starając się pokazać mu w jak najlepszy sposób, że nie jest sam. Zacisnęła mocniej ręce, gdy wtulił się, przylegając do jej ciała, wbijając spojrzenie gdzieś w przestrzeń.
- Lucas.. Gdyby Ciebie nie chciała, usunęłaby ciąże. Nie była może gotowa na rodzinę, może kierowało nią Twoje dobro i chęć ochrony, może przed czymś uciekała.. Ale dzięki niej, jesteś. Mam Cię tutaj w ramionach i jestem jej cholernie wdzięczna. Nie wyobrażam sobie, jak trudno musiało być Twojemu tacie z dzieckiem, a Tobie bez mamy, ale wiesz co? Przetrwałeś to cholernie dobrze.
Mówiła cicho i spokojnie, starając się właściwie dobierać słowa. Nie chciała go urazić i miała nadzieję, że zrozumie przekaz wiadomości, a nie odbierze tego, jako atak czy obronę jego matki. Zdawała sobie jednak sprawę, że wiele kobiet decydowało się na usunięcie dziecka lub oddanie go gdzieś do sierocińca, bo nie każda była gotowa na założenie rodziny. Nigdy nie wiadomo, co kieruje człowiekiem. Nikt nie rodzi się przecież zły i nikt świadomie nie popełnia błędów.
- To nic złego się bać. Dorastałeś bez najważniejszej w swoim życiu, nie zrobiłeś nic złego, chcąc się bronić. - wytłumaczyła szeptem, splątując ze sobą swoje dłonie na wysokości jego brzucha, przymykając oczy. Uwielbiała mieć go tak blisko, czuć bijące od niego ciepło, zapach i drżenie mięśni. Imponował jej tym, jak bardzo był z nią szczery i jak się otworzył, sprawiając, że serce Krukonki zabiło mocniej. Był dla niej wyjątkowy. Niezastąpiony. I każde kolejne słowo utwierdzało ją w tym przekonaniu, chociaż tej opowieści daleko było do wyznania miłości. - To nie jest głupie. Nie wierzę jednak, że byłbyś zdolny kogokolwiek skrzywdzić... Stawiałeś sprawę jasno, nie wystawiałeś ich po miesiącach związku i wyznań. Nie bądź dla siebie taki surowy. Jesteśmy tylko ludźmi, ciągle się uczymy i wstajemy z kolan, analizując błędy i zachowania. Każdego dnia toczymy swoje walki, a Twoja.. Twoja była naprawdę trudna, od samego początku.
To nie tak, że chciała go usprawiedliwiać. Wychodziła z założenia, że brutalna prawda jest lepsza niż słodkie kłamstwo. I że poniekąd takim uciekaniem krzywdził głównie siebie. Musiał jednak swoje przejść, zrozumieć, dojrzeć i nikt nie mógł zrobić tego za niego. Wierzyła, że radził sobie najlepiej, jak umiał. Zdawała sobie sprawę, że musiał złamać wiele serc.
- A nie zaglądałeś i nie zrobiłeś wszystkiego? Spójrz w głąb siebie. Są choroby, są sytuacje, gdzie nic nie możesz zrobić. Eskil tego jeszcze nie rozumie, ale jestem pewna, że czasem to do niego dojdzie. Nie mamy takich mocy, aby uratować każdego. Hej, hej... - przerwała na chwilę, zaciskając usta. Westchnęła bezgłośnie, wspinając się na kolana — wciąż przy jego plecach, przesunęła ręce wyżej i objęła jego szyję, kładąc głowę przy jego ramieniu i ustami dotykając policzka, objęła go mocno. - Nie możesz czuć się z tego powodu winny, bo nigdy sobie nie wybaczysz Lucas. A na to nie mogę pozwolić — żeby truło Cię to i niszczyło od środka. Znam Cię trochę i dam sobie uciąć obydwie ręce, że zrobiłeś WSZYSTKO, co mogłeś. Najważniejsze, że poznałeś, prawda? Masz piękne wspomnienie.
Powrót do góry Go down


Lucas Sinclair
Lucas Sinclair

Nauczyciel
Wiek : 22
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 183cm
Galeony : 1749
  Liczba postów : 1940
https://www.czarodzieje.org/t18564-lucas-sinclair#529285
https://www.czarodzieje.org/t18598-landryna-lukiego#531203
https://www.czarodzieje.org/t18566-lucas-sinclair#529292
https://www.czarodzieje.org/t18716-lucas-sinclair-dziennik#53577
In the middle of the night QzgSDG8




Gracz




In the middle of the night Empty


PisanieIn the middle of the night Empty Re: In the middle of the night  In the middle of the night EmptyCzw Maj 27 2021, 20:52;

To niewiarygodne ile potrafi zmienić się w ciągu jednego roku. U niego w przeciągu tego czasu nie tylko wydarzyło się mase istotnych wydarzeń, ale także on sam zmienił się bardzo mocno. Z lekkoducha, mentalnego chłopca, nie potrafiącego zrozumieć własnej logiki, tego co siedzi w jego głowie, obojętnego na problemy innych ludzi stał się empatycznym, dojrzałym nastolatkiem, który planował niedługo zaproponować swojej dziewczynie wspólne mieszkanie. Alise wcześniej nie znała go tak dobrze jak w tej chwili, ale może to i dobrze, bo z miejsca, w którym teraz się znajdował był bardziej dumny. I to właśnie Argent zawdzięczał to jaki się stał.
- Charlie lubi swoją piwnicę. Każdy ma swoje miejsce, gdzie czuje się najlepiej. Cóż, muszę się zastanowić czy jeden buziak wystarczy, żebym mógł zdradzić Ci moją niespodziankę... Nie wiem czy się opłaca, musisz chyba zaproponować więcej - zaczął odrobinę się z nią droczyć, kiedy chciała pociągnąć go za język. Posłał jej delikatny uśmiech, aby po krótkiej chwili dodać: - Chciałabyś ze mną zamieszkać? - dopiero po tym jak wypowiedział te słowa, nagle dopadł go stres, bo uświadomił sobie, że postawił dziewczynę przed trudną decyzją. Mieszkanie z przyjacielem, któremu obiecała pomóc i wesprzeć duchowo czy chłopak. Sinclair wiedział ile Max dla niej znaczy i jak bardzo chce się nim zaopiekować i mieć na niego oko. Więc obleciał go strach, kiedy spoglądał w jej oczy, wyczekując odpowiedzi i przewidując naprawdę każdą ewentualność.
- Przecież żartuje. Ale tak serio, nie waż się być jak Lily Potter. Pamiętasz jak skończyła? - dorzucił jeszcze na jej wzmiankę o matce Harry'ego, której postawa owszem była godna podziwu, ale ostatecznie jej poświęcenie mu się nie podobało, a znał Alinę na tyle, że wiedział, że może ona dosłownie wskoczyć w ogień za najbliższych. On sam nie potrzebował takiego poświęcenia i pragnął, aby o tym wiedziała.

Mówił.
To już jakiś progres. Przez tyle miesięcy, ile się znali, przez tyle lat, które przeżył i niegdyś nie wyrzucał tego z siebie - to naprawdę był dla niego wyczyn. Tak jak myślał, Alise w swoich słowach dołożyła wszelkich starań, aby poczuł się lepiej. Jej łagodny i ciepły, aczkolwiek stanowczy ton głosu sprawiał, że coś poruszyło się w jego wnętrzu. W gardle poczuł rosnącą gulę, która uniemożliwiła mu na moment wypowiedzenie czegokolwiek. Ale nawet nie wiedział co mógłby jej powiedzieć. Nigdy tak o tym nie myślał. Nigdy nie próbował usprawiedliwiać matki, bo zwyczajnie nie wierzył, że może być tak jak mówi Krukonka. Ojciec przedstawiał jego rodzicielkę w jak najgorszym świetle od zawsze, a więc jak Lucas mógłby myśleć inaczej? Do tego Sinclair senior niejednokrotnie w złości mówił mu, że gdyby nie pojawienie się chłopaka, kobieta by nie uciekła i by jej nie stracił. Kiedy ktoś mu coś, co choć odrobinę miało pokrycie w rzeczywistości i wiązało się z nim, zawsze brał to do siebie.
Rozchylił powieki, kiedy złączyła ich palce, by spuścić na nie wzrok i ścisnąć jej dłoń. Dostawał od niej tyle wsparcia, była doskonałym opatrunkiem na jego rany, a więc dlaczego te cholerne nie chciały się goić? Dlaczego nie czuł w tym momencie niczego prócz poczucia, że nie zasługuje na takie szczęście, zamknięte w drobnym ciele tej dziewczyny?
- Byłem cholernie samolubny. Skupiałem się tylko na tym co mnie spotkało, liczyły się tylko moje uczucia. Gdybyś mnie wtedy znała... gardziłabyś mną. To nie jest żadne wytłumaczenie, że wychowywałem się bez matki - nie miałem prawa myśleć tylko o sobie. - w tej chwili to oni toczyli walkę. Jej słowa przeciwko jego argumentom. Wcale nie chciał przekonywać jej do swoich racji, jednak to wszystko samo przychodziło. Chciał się tego pozbyć... Dlatego to wypowiadał, aby było mu w środku lżej.
Co z tego, że gdyby posiadał zmieniacz czasu, w tej chwili nie winiłby nikogo innego za grzechy jego matki? Nie był w stanie zmienić przeszłości, a ta nieustannie w jego głowie pragnęła go []dogonić[/i] i zniszczyć jego spokój. Gdzie ten cholerny guzik "off"?! Taki przycisk do wyłączenia myślenia byłby bardzo przydatny... Chociażby analizowanie śmierci babci, która i tak dożyła sędziwego wieku i która przecież wiedziała, że zbliża się jej czas, pisząc list ze skromnym testamentem dla Eskila. Poruszył się niespokojnie, kiedy zbliżyła usta do jego policzka, aby unieść do niego dłoń i wierchem zetrzeć mokry ślad, który się na nim pojawił.
- To jest takie niesprawiedliwe. Czemu trace je, nie mając nawet szansy na to, żeby... - się wykazać - dokończył w myślach, chociaż nie tyle chodziło o "wykazanie się" co o możliwość bycia synem i wnukiem. Zawsze podświadomie dążył do tego, aby być potrzeby innym, właśnie dlatego, że nigdy się taki nie czuł. Brakowało mu spełniania funkcji. Dla ojca też nigdy nie był synem. Jedyną prawdziwą relację jaką zbudował była ta z Sophie, chociaż konkretnie rzecz ujmując nie są w żaden sposób ze sobą spokrewnieni. - Wspomnienia to jedyne co mi po niej pozostało. Nawet nie wiesz jak bardzo żałuję tego, że ona i Eskil pojawili się w moim życiu tak późno... - westchnął i wtulił twarz w jej włosy, opierając brodę na czubku jej głowy.
Powrót do góry Go down


Alise L. Argent
Alise L. Argent

Student Ravenclaw
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 171 cm
C. szczególne : dołeczki w policzkach przy uśmiechu, zawsze nosi bransoletkę ze smoczym akcentem i łańcuszek z zawieszką z Irlandzką Koniczynką
Dodatkowo : Prefektka
Galeony : 1281
  Liczba postów : 985
https://www.czarodzieje.org/t16073-alise-lauren-argent#440125
https://www.czarodzieje.org/t16093-shea#440127
https://www.czarodzieje.org/t16089-alise-l-argent#440019
https://www.czarodzieje.org/t18311-alise-argent-dziennik#521059
In the middle of the night QzgSDG8




Gracz




In the middle of the night Empty


PisanieIn the middle of the night Empty Re: In the middle of the night  In the middle of the night EmptyNie Maj 30 2021, 22:38;

Obydwoje się rozwinęli, chociaż nie znając Lucasa faktycznie wcześniej, powiedziałaby — mając do jego starego "ja" wgląd — że poczynił on krok milowy w samorozwoju, a przede wszystkim w zrozumieniu i zaakceptowaniu samego siebie. Oczywiście miewał gorsze dni oraz chwile zwątpienia, ale nie istniał człowiek, który by ich nie miał. Była jednak z niego dumna — z każdego sukcesu, każdej przeszkody, którą pokonał. Nie uważała, że to ona jest powodem jego zmiany oraz tego, że był bardziej dumny z siebie, bo przecież większość osiągnął sam, a ona jedynie dotarła do człowieka, który skrywał się pod zbroją rozrywki oraz lekkomyślności. Uśmiechnęła się z odrobiną rozbawienia na słowa o sympatii do piwnicy, brzmiących na głos kuriozalnie, chociaż na swój sposób uroczo. Dom był wielki i Charles z pewnością byłby tu samotny bez towarzystwa, a mając Puchonkę oraz Ślizgona, było zabawniej. Ona też doskonale bawiła się z Maxem w ich wynajmowanym lokum.
- A jak powiem, że spełnię jedno Twoje życzenie, to mi wtedy powiesz? - zapytała z uniesioną brwią oraz powagą, lustrując go spojrzeniem błękitnych oczu. Była widocznie zaintrygowana tym, co chodziło Lucasowi po głowie. Na kolejne słowa rozchyliła usta w zaskoczeniu, wbijając tym razem wzrok prosto w granatowe tęczówki chłopaka. Poczuła, jak na policzkach tli się rumieniec, a serce w piersi zaczyna bić jej mocniej, głośniej. To był poważny krok, bo przecież ludzie poznawali się najlepiej, żyjąc ze sobą na co dzień. A co, jeśli przez to, że nie umiała jeszcze gotować, znajdzie sobie lepszą? Albo przez fakt, że zostawiała czasem po sobie bałagan przy biurku, a koty miały wstęp do łóżka? - Naprawdę? Chciałbyś?
Zapytała po chwili ciszy, próbując powstrzymać uśmiech. Tak samo, jak się tym zestresowała, tak ją to ekscytowała. Przez chwilę nawet zapomniała o biednym Maxie, niesiona emocjami. Przesunęła palcami po jego dłoni z czułością, śmiejąc się pod nosem na słowa o Lily i kręcąc głową, westchnęła ciężko.
- Obawiam się, że nie mogę Ci tego obiecać, bo gdyby było trzeba, nie pozwoliłabym, żeby coś Ci się stało. Bo wiesz? Nie wyobrażam sobie bez Ciebie dnia. Przyszłości.
Odparła cicho, zdając sobie sprawę z tego, jak poważnie brzmiały jej słowa. Podobnie do jego propozycji. Nie chodziło o to, czy potrzebował, czy nie, ale w tym zakresie Alise była prawdziwą egoistką, bo łatwiej byłoby jej odejść niż funkcjonować bez niego. Była przecież zakochaną, czasem głupiutką nastolatką, która ich relacje traktowała poważnie. Tak, jak pingwin, tylko Lucas nie dostał jeszcze swojego kamyczka.

Słuchała.
Była szczęśliwa pomimo trudnych tematów, że wyrzucał to z siebie. I chociaż przechodził ją dreszcz obawy, że nie zdoła mu powiedzieć czegoś mądrego, przeplatał się on z ulgą i radością. To było teraz niczym przypieczętowanie, że mogli mówić sobie wszystko, a żadne nie decydowało się na ucieczkę. Nie mogła zrobić niczego więcej, poza ułatwianiem mu słowotoku poprzez pokazywanie swojej obecności. Niezależnie jaki był, jaki ciężar nosił na plecach — nie zamierzała go przecież zostawiać. Musiała wspomnieć o możliwości usunięcia ciąży, którą jego mama niewątpliwie miała. Nawet jeśli odeszła, dała mu szansę — najlepszą, jaką mogła, na życie. Spróbowała, może coś jej przeszkodziło — nie chodziło o usprawiedliwianie jej, ale uświadomienie mu, że jego pojawienie się nie mogło być przyczyną tego, o co się obwiniał.
- Nie mogłabym Tobą gardzić. Wszystko, co robiłeś, miało zakorzenione podstawy i musiały przyjść dobre okoliczności, żebyś się zmienił. Popełniamy błędy, mówiłam Ci — ludzie tak robią. Nie jesteś złą osobą, a każdy człowiek jest egoistą. Nie wchodziłeś z nimi w poważne relacje, więc poniekąd chroniłeś również je, a nie tylko siebie. Przecież nie do jednej musiałeś coś czuć, prawda? Też cierpiałeś. To obusieczna broń, nie bądź dla siebie tak surowy. Nie zasługujesz na to. - odparła znów łagodnie i stanowczo, nie puszczając jego dłoni. Musiał zrozumieć, że miał pełne prawo tak myśleć. Chyba każdy przechodził przez taki etap, on też czegoś uczył i wpływał na całokształt charakteru. Nie wierzyła w to, że mógłby kogokolwiek celowo skrzywdzić, jak on to rozpatrywał. Zawsze drzemała w nim chęć opieki nad innymi i pomocy, co udowadniał, zrywając znajomość, zanim weszła na poważne tory. Każdy może się całować, mieć schadzki. Dopiero gdy w grę wchodziły uczucia, robiło się niebezpieczniej. Chronił siebie, ale chronił też swoje niedoszłe dziewczyny, tylko nie potrafił tego zauważyć. Jak zwykle zresztą, Lucas był dla siebie zbyt surowy.
Nie musiał się wstydzić łez.
- Skarbie. Życie nie jest sprawiedliwe.. Nie byłoby gorzej, gdyby odeszła nagle i bez cienia podejrzeń, że jej czas się zbliża? Nie uważasz, że dostała najwspanialszy prezent, mogąc Cię poznać i odeszła spokojniej, wiedząc, że zaopiekujesz się Eskilem? Ty się zawsze wszystkimi opiekujesz, dajesz im całe serce. Dlaczego tego nie widzisz? Tego, jak wspaniałym jesteś mężczyzną?
Patrzyła na niego dość pewnym wzrokiem, całkowicie wierząc w wypowiadane słowa. Była blisko niego, nie chcąc wypuszczać Ślizgona z ramion, zaciskając mocno palce i zamykając go przed światem w objęciach, bo co innego mogła zrobić. Musnęła ustami miejsce, gdzie były pozostałości startej przez niego łzy — raz, drugi, trzeci.
- Najważniejsze, że się pojawili, prawda? Mogło dojść do tego dopiero teraz, gdy odeszła babcia. A teraz? Nigdy nie będziesz sam. Twój kuzyn Cię potrzebuje. Twoja siostra Cię potrzebuje. Ja Cię potrzebuje, więc nie możesz się zadręczać tym, na co nie miałeś wpływu. Gdy zamykasz oczy, widzisz jej twarz? Uśmiecha się? - zaczęła, przytulając się niżej tak, aby mógł swobodnie trzymać brodę na jej głowie. Przymknęła oczy, mimowolnie zaciągając się zapachem jego skóry i perfum, w którym pojawiła się odrobina słonego aromatu. Dłonie przesunęła na jego plecy, zaciskając na nich palce. - To najpiękniejsze wspomnienie. Powierzyła Ci poniekąd Eskila, prawda? To dowód największej wiary w Ciebie i zaufania. Nie pozwól, aby demony przeszłości, na które nie masz wpływu, zniszczyły Ci ten obraz. Nie mogę na to pozwolić.
Dokończyła z westchnięciem, przesuwając nosem po jego szyi, muskając ją krótko, aby zaraz mocniej się do niego przytulić.
Powrót do góry Go down


Lucas Sinclair
Lucas Sinclair

Nauczyciel
Wiek : 22
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 183cm
Galeony : 1749
  Liczba postów : 1940
https://www.czarodzieje.org/t18564-lucas-sinclair#529285
https://www.czarodzieje.org/t18598-landryna-lukiego#531203
https://www.czarodzieje.org/t18566-lucas-sinclair#529292
https://www.czarodzieje.org/t18716-lucas-sinclair-dziennik#53577
In the middle of the night QzgSDG8




Gracz




In the middle of the night Empty


PisanieIn the middle of the night Empty Re: In the middle of the night  In the middle of the night EmptySob Cze 05 2021, 21:28;

Nie zawsze tak było, że analizował wszystko w swojej głowie, patrzył z perspektywy czasu na przeszłość i rozmyślał o niej. Były takie krótkie epizody w jego życiu, kiedy nie był sobą i zdawał się być słabszy i bardziej wrażliwy, czy też bardziej podatny na różne czynniki. Jednak oboje zmienili się, od kiedy byli ze sobą i to jedyne co go w jakiś sposób pocieszało. Poznanie jej było punktem zwrotnym w jego życiu. Do tego posiadanie przyjaciół takich jak Charles, Max czy Gabrielle zawsze dodawało mu wiele otuchy i czuł się potrzebny. To dla niego wiele znaczyło.
- Umowa stoi - oznajmił, kiedy wspomniała o życzeniu, posyłając jej szerszy uśmiech, po czym bez zastanowienia zapytał czy zechciałaby z nim zamieszkać. Te kilka chwil oczekiwania najpierw na jej reakcję, a później na słowa, wydawały mu się naprawdę długie. Bał się, że dla niej to będzie za szybko, albo zwyczajnie będzie wolała mieszkać z Brewerem, a on postawił ją przed wyborem, a to byłoby z jego strony nie fair. Jednak widząc jej rozpromienioną twarz, nie miał wątpliwości, że chce tego samego co on. - Nigdy nie byłem bardziej poważny - odparł na jej słowa, odwzajemniając uśmiech i spoglądając jej w oczy z błyskiem wyczekiwanego od wielu tygodni szczęścia. Tak niewiele trzeba mu było, aby w jednym momencie zalało go upajające ciepło - namiastka szczęścia, którego nie dane mu było w pełni odczuwać przez ostatni czas. Alise dawała mu więcej, niż myślała, a on czerpał z tego garściami.
- Jesteś taka nierozważna pod tym względem... Nie powinnaś aż tak... - zaczął, niesiony posępnym nastrojem, który znów zaczął wpływać na jego psychikę, zarzucając go myślami, że nie jest wart takiego poświęcenia z jej strony i że nie wybaczyłby sobie gdyby coś jej się stało przez niego. Nie chciał już nikogo tracić.

Dla niego była najlepszą słuchaczką i najlepszą doradczynią. Jednak w tym przypadku wystarczyłoby gdyby tylko dała mu się wygadać. Czasami tylko tego potrzebował. Ale tradycyjnie Alise dawała od siebie więcej. Chciała całą sobą pomóc mu najlepiej jak potrafiła. I właśnie to w niej kochał. To, że próbowała zrozumieć, postawić się w sytuacji nie tylko jego, ale jego matki. Potrafiła zobaczyć sytuację z całkiem innej perspektywy. I nawet jeśli w tej chwili do Lucasa za bardzo to nie docierało - samo to, że z nim o tym rozmawiała, pomagało niesamowicie przejść przez to co się z nim działo ostatnio.
- Nie chciałem, żebyś miała mnie takiego przed oczami. Nie jestem już taki. Chociaż boję się, że kiedyś możesz zniknąć... Z Tobą nie mógłbym postąpić tak jak wtedy to robiłem. Nie byłbym w stanie. Za bardzo Cie kocham - wyszeptał, mocniej zaciskając palce na jej dłoni i gładząc kciukiem jej wierzch. I mimo iż wiedział, że nie jest tamtym Lucasem, który jako cholerny egoista zranił tak wiele osób, to i tak czuł to bolesne przygnębienie i żal z powodu tego, że nie zasługuje na szczęście, które go w tej chwili spotyka, jednocześnie obawiając się, że za moment je straci. To była wewnętrzna walka, którą zdawał się w tej chwili przegrywać.
Ostatnio uronił łzę w domku letniskowym, kiedy to usłyszał jej odpowiedź na tak ważne dla niego słowa. I tym razem w towarzystwie Alise kolejny mokry ślad naznaczył jego policzek, przez co ewidentnie nie bał się przy niej być sobą. Nawet na pogrzebie babci, próbował być twardy i być dla Eskila wsparciem, nie dając porwać się emocjom. Może właśnie dlatego, te teraz wzięły nad nim górę i zaatakowały ze zdwojoną siłą? Nie był pewien czy dobrze sobie z nimi radził. Chyba za dużo ich ostatnio było w jego życiu.
Słuchał jej słów i chociaż coś mówiło mu, że ma rację i jego reakcje są irracjonalne, że nie może wmawiać sobie pewnych zależności, to i tak nie mógł przyjąć tego tak prosto do świadomości. Ciągle przeżywał żałobę i chociaż Hanna nie była w jego życiu aż tak obecna, na ile by sobie tego życzył, to czuł się, jakby jakiś fragment jego duszy odłączył się od reszty. Ciepłe wargi dziewczyny sprawiały, że ponownie przymknął powieki, ponieważ znów pod nimi robiło się wilgotno przez łzy, które same pchały się do oczu. Tak bardzo nie chciał się temu poddawać, ale nie potrafił tego powstrzymać. Głos Alise z każdą kolejną sekundą jakby przenikał przez jego umysł, kojąc jego rozdygotane wnętrze. I nawet jeśli nie sprawiało to, że czuł się wyraźnie lepiej, to jej słowa dawały mu dziwną ulgę i pozwalały bardziej uwierzyć w siebie. Kiedy przywołała wspomnienie babci, od razu twarz łagodnie uśmiechniętej staruszki pojawiła się przed jego oczami. Miała rację - Hanna właśnie taka pozostanie w jego pamięci. Na zawsze.
- Nawet nie mogę sobie wyobrazić co on czuje. I jeszcze ta sprawa opieki... Nie jest jeszcze pełnoletni. Ale nie mogę zostać jego opiekunem prawnym, bo wciąż studiuje. Nie daliby mi prawa. A chcę być obecny w jego życiu. Zwłaszcza teraz, kiedy ma taki trudny okres. Alise, chciałbym tak wiele, a mogę tak niewiele - powiedział ponuro na koniec, choć widząc jej błyszczące oczy, kiedy przekręcił twarz w jej kierunku, w jego własnych pojawiła się nadzieja. Bo bezradność, która nim teraz zawładnęła, mogła być przez niego zepchnięta na bok, tylko wtedy, kiedy Ona jest obok. Kiedy czuje jej ciepłe dłonie na swoim ciele i lazurowe tęczówki na sobie. Była jego aniołem.
Powrót do góry Go down


Alise L. Argent
Alise L. Argent

Student Ravenclaw
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 171 cm
C. szczególne : dołeczki w policzkach przy uśmiechu, zawsze nosi bransoletkę ze smoczym akcentem i łańcuszek z zawieszką z Irlandzką Koniczynką
Dodatkowo : Prefektka
Galeony : 1281
  Liczba postów : 985
https://www.czarodzieje.org/t16073-alise-lauren-argent#440125
https://www.czarodzieje.org/t16093-shea#440127
https://www.czarodzieje.org/t16089-alise-l-argent#440019
https://www.czarodzieje.org/t18311-alise-argent-dziennik#521059
In the middle of the night QzgSDG8




Gracz




In the middle of the night Empty


PisanieIn the middle of the night Empty Re: In the middle of the night  In the middle of the night EmptyPon Cze 14 2021, 21:13;

Nie sądziła, że historia miłosna może zacząć się od korepetycji z eliksirów i zaczarowanego mleka druidzikiego, jaka o wdzięcznym, truskawkowym smaku. Trzeba przyznać, że miał na nią olbrzymi wpływ i wiele zrozumiała dzięki temu, że Lucas był obok. Alise, chociaż sama była z charakteru niestabilna, to w codziennym życiu ten codzienności bardzo potrzebowała. Był jej opoką i każdy dzień witała z uśmiechem, mając w głowie myśl, że Sinclair gdzieś tam na nią czeka — w pokoju, na szkolnym korytarzu czy w bibliotece.
Nie spodziewała się z jego strony takiej propozycji jeszcze na studiach. Serce zabiło mocniej, gdy okazało się, że odkładał na wynajem czegoś wspólnego i nawet nie próbowała ukryć uśmiechu, który ta myśl rozbudziła.
- Chciałabym Cię mieć codziennie obok, nosić Twoje koszulki do spania, uczyć się robić Ci śniadania czy zwyczajnie próbować Cię nie obudzić, gdy muszę późno wejść do łóżka lub wcześnie z niego wyjść. - odpowiedziała z odrobiną zawstydzenia, jednak nie przesuwając spojrzenia z jego granatowych tęczówek. Całkiem zapomniała już o buziakach! Cała te ekscytacja sprawiła, że mocno zacisnęła jego dłoń. - W takim razie też chcę się dołożyć Lucas. Razem sobie lepiej poradzimy.
Zarządziła jeszcze tonem, który sprzeciw zniósłby raczej słabo. Żeby jeszcze powstrzymać go od protestów, uściskała go mocno i ucałowała, zaczepnie przygryzając dolną wargę. Nie zdawał sobie sprawy, jak go uwielbiała. Wzruszyła ramionami na jego słowa.
- Nie przeszkadza mi umrzeć z miłości Lucas. Wolałabym spędzić mniej czasu z Tobą i wiedzieć, że jesteś bezpieczny, niż samej wiele lat, gdyby Tobie coś się stało. Miej to na uwadze zawsze, dobrze? Tak wiesz, żebyśmy mieli swoje długie i szczęśliwe zakończenie.
Poprosiła jeszcze cicho, przesuwając palcami z czułością po jego policzku i obsypując go jeszcze krótkimi całusami.

Była na siebie wściekła, że nie mogła lepiej go rozumieć. Nie będąc w sytuacji, w której znajdował się brunet i znając dokładnie towarzyszących mu emocji, co mogła zrobić więcej niż wysłuchanie go i spróbowanie pokazania mu obiektywnej opinii? Nie chciała bronić jego mamy, ale była pewna, że skoro zdecydowała się go urodzić, to miała swoje powody, aby tak postąpić — odejść. I musiało też być jej ciężko. Nie chciała nawet próbować dojrzeć trudów życia w nienawiści i żalu do kogoś, kto dał życie. A on musiał się z tym męczyć sam, tak długo. Zacsinęła usta, powstrzymując westchnięcie, cały czas tkwiąc blisko Ślizgona. Wiele dla niej znaczyło, że zaczął mówić o swoich uczuciach i wątpliwościach.
- Dlaczego w ogóle się zastanawiasz nad tym, że mogłabym zniknąć, głupku? Nie wybieram się nigdzie dalej niż na zasięg świstoklika! - brzmiała stanowczo, marszcząc przy tym brwi i zaciskając delikatnie palce. Ona w ogóle nie wybierała aż tak daleko w przyszłość myślami, starając się jak najwięcej czerpać z chwili obecnej. Wierzyła też w przeznaczenie — będąc ukrytą romantyczką — oraz w to, że razem z Lucasem byli sobie pisani. Był dla siebie taki krytyczny! - Nie zrobiłeś nic złego skarbie. Wiem, że mnie nie skrzywdzisz, nie musisz się tym zadręczać. Ufam Ci.
Alise nie oceniała go przez pryzmat przeszłości. Musiał to zrozumieć i przestać rozdrapywać rany, które w ogóle nie powinny powstać przede wszystkim. Nie wchodził z tymi dziewczynami w związek, to była zabawa z obopólną korzyścią, a nie było nic złego w strachu przed tym, że może zacząć zależeć. Wbrew wszystkiemu, mnóstwo ludzi postępowało w ten sam sposób i w przeciwieństwie do niego, nawet się do tego nie przyznawali, nie wspominając już o zadręczaniu. - Przestań myśleć, że na mnie nie zasługujesz i jesteś gorszy. Nie zakochałabym się w Tobie tak szaleńczo, gdyby to była prawda Sinclair. Już ja Ci te głupoty z głowy wybije, poczekaj.
Puściła mu oczko, uśmiechając się zaczepnie i wciąż trzymając go w objęciach, zacisnęła je mocniej. Nie mogła pozwolić, aby wygrał smutek i zwątpienie z tymi pozytywnymi emocjami, gdy to ona była na posterunku. Na ustach miała delikatny, słony posmak, gdy wargi subtelnie przemierzały kolejne centymetry jego twarzy, zasypując je ogromem uczuć i wsparcia, bo wydało się to jej najlepszym rozwiązaniem po monologu, który wygłosiła. Wiedziała, że potrzebował czasu, ale jego żałoba musiała w istocie skupić się na babci, a nie dodatkowo uderzać go brakiem pewności siebie, która pielęgnowana była w nim tak wiele lat — chociaż całkiem bezpodstawnie.
Gdy mówił o opiece i Eskilu, odsunęła się nieco, słuchając w milczeniu. Kuzyn znaczył dla niego wszystko, podobnie jak siostra i bezradność musiała mu strasznie ciążyć. W głowie Krukonki płynęła prawdziwa, rwąca rzeka myśli i wbrew wszystkiemu, scenariuszy. Złapała w dłonie jego twarz, kładąc palce na policzkach i zacisnęła je delikatnie tak, aby na nią spojrzał.
- Czy jeśli wzięlibyśmy jutro ślub, zostałabym Twoją żoną i moi rodzice by za to poświadczyli, dostalibyśmy nad nim opiekę Lucas? Otwierają urzędy o siódmej trzydzieści.
Zamilkła, rozluźniając usta po złapaniu oddechu i wbiła w niego spojrzenie — całkiem poważne, bo taki rozwój wydarzeń wydał się jej zwyczajnie najodpowiedniejszy dla natury jego problemu. Zdawała, ale i trochę nie docierała do niej waga jej własnych słów.
Powrót do góry Go down


Lucas Sinclair
Lucas Sinclair

Nauczyciel
Wiek : 22
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 183cm
Galeony : 1749
  Liczba postów : 1940
https://www.czarodzieje.org/t18564-lucas-sinclair#529285
https://www.czarodzieje.org/t18598-landryna-lukiego#531203
https://www.czarodzieje.org/t18566-lucas-sinclair#529292
https://www.czarodzieje.org/t18716-lucas-sinclair-dziennik#53577
In the middle of the night QzgSDG8




Gracz




In the middle of the night Empty


PisanieIn the middle of the night Empty Re: In the middle of the night  In the middle of the night EmptySob Cze 26 2021, 16:37;

Nie wiedział dokładnie od kiedy, ale już od jakiegoś czasu był pewny, że nie wyobraża sobie życia bez Alise. I może nie bezpośrednio i nie konkretnie o wspólnym mieszkaniu rozmyślał, ale bardziej o wspólnej przyszłości. O tym, że chciałby być jak najbliżej niej, aby razem mogli cieszyć się ze swoich sukcesów i rozwiązywać wspólnie dylematy, po prostu być ze sobą. Była w tej chwili jedną z garstki osób, które autentycznie kochał i wskoczyłby za nią nawet w ogień. I faktycznie - zaczęło się od niepozornych korepetycji i truskawkowego mleka jaka...
- A więc, zróbmy to. Zamieszkajmy razem. - oznajmił po jej słowach, wyraźnie uszczęśliwiony jej odpowiedzią, po to aby pochylić się i czule ją pocałować. - Zobaczymy, kochanie. Ale na pewno sobie poradzimy. Tego jestem pewien. - dodał po chwili, lekko się uśmiechając i ostatni raz łącząc ich usta w pocałunku, by chwilę później przeszli do innego tematu.
- Jesteś niemożliwa. - skomentował tylko jej słowa, nie poruszając już tej kwestii, aby jeszcze bardziej się nie przygnębiać. Poświęcenie, jakie była w stanie Alise mu dać nie było dla niego koniecznie a już na pewno nie zasługiwał na aż tyle. Nie brał jednak pod uwagę tego, że sam zrobiłby dla niej pewnie to samo.

To prawda. Alise nie była nigdy w jego sytuacji i nie była w stanie sobie wyobrazić tego co czuł, jednak wsparcie jakie mu okazywała było na tyle ogromne, że wiedział, że chce go rozumieć. A jego samego zdziwiło to, z jaką łatwością przyszło mu mówić o swoich emocjach, o najskrytszych uczuciach, które żywił do swojej matki. To co go łączyło z Alise było naprawdę wyjątkowe, skoro zebrał się aby poprowadzić z nią tę rozmowę. Nawet sam o nią poprosił.
- Nie wiem, po prostu... Mam wrażenie, że jestem jakiś pechowy. Że nie zasługuje na szczęście, bo nie zdążę się nim nacieszyć a już jest mi odbierane - odparł zgodnie z prawdą i tym co podpowiadało mu w tej chwili serce. Był rozgoryczony, pełen żalu i przygnębienia. Tego typu myśli ciągle nawiedzały jego głowę, nawet jeśli wiedział dobrze, że Alise ma racje - że to co myśli jest niedorzeczne. Nie był sam. Miał wokół siebie wspaniałych ludzi, ale widział to co chciał widzieć. Wyolbrzymiał i układał wszystko pod swoje spaczone wyobrażenie, którym teraz kierował stan depresyjny, w jakim się znajdował. Trudno było mu myśleć racjonalnie.
Oparł głowę o jej bark, chłonąc ciepło jej policzka i słysząc te słowa, które były dla niego niezmiernie cenne. Ufam Ci. Czego więc więcej potrzebował? Czego więcej chciał? Dlaczego szukał mankamentu w czymś, co go nie posiadało? Dlaczego wyprzedzał fakty i zadręczał się czymś co jeszcze nie nastąpiło, albo nawet nigdy nie nastąpi? Jego umysł go zawodził... Jednak obecność dziewczyny i jej bliskość skutecznie odciągały jego uwagę od tego co działo się w głowie. Przez to próbował skupić się na niej, odsuwając od siebie złe myśli. Już nawet jej nie odpowiadał, bo wiedział, że jeśli będzie wyciągał kontrargumenty, nigdy ten stan mu nie przejdzie. Ciągle będzie do tego wracał i obracał się w tym jak w błędnym kole. Musiał po prostu dać sobie pomóc, skoro Alise tak się nim w tej chwili zajmowała. Kochał ją teraz jeszcze bardziej.
W momencie, kiedy poczuł jej dłonie na swojej twarzy, jego ciało przeszedł jakiś bliżej nieokreślony dreszcz. Coś w jej spojrzeniu mówiło mu, że powinien przygotować się na to, co za chwilę mu powie. Jednak żaden sposób nie spodziewał się tego co usłyszał. Tak samo jak nie mógł zapanować nad odruchem, aby się nie krótko nie zaśmiać.
- Nie żartuj. Chcesz zostać moją żoną, żeby adoptować mojego kuzyna? Nie możesz podejmować takich decyzji. - powiedział jej, już poważnie, patrząc jej prosto w oczy. - Prędzej sam rzuciłbym studia, żeby móc stać się tym opiekunem dla niego. Nie wybaczyłbym sobie, gdybyś tak się poświęciła dla mnie. Przecież ślub to bardzo poważna sprawa. - dodał jeszcze po chwili. Tak poważna, że jemu samemu wydawało się to być absurdalne. Ciągle czuł się nastolatkiem, a więc małżeństwo było dla niego tak odległe... Właśnie dlatego w pierwszej chwili w ogóle nie przyjął do wiadomości, że Alise mogła naprawdę tego chcieć. Albo i nie?

+
Powrót do góry Go down


Alise L. Argent
Alise L. Argent

Student Ravenclaw
Rok Nauki : II studencki
Wiek : 22
Czystość Krwi : 90%
Wzrost : 171 cm
C. szczególne : dołeczki w policzkach przy uśmiechu, zawsze nosi bransoletkę ze smoczym akcentem i łańcuszek z zawieszką z Irlandzką Koniczynką
Dodatkowo : Prefektka
Galeony : 1281
  Liczba postów : 985
https://www.czarodzieje.org/t16073-alise-lauren-argent#440125
https://www.czarodzieje.org/t16093-shea#440127
https://www.czarodzieje.org/t16089-alise-l-argent#440019
https://www.czarodzieje.org/t18311-alise-argent-dziennik#521059
In the middle of the night QzgSDG8




Gracz




In the middle of the night Empty


PisanieIn the middle of the night Empty Re: In the middle of the night  In the middle of the night EmptyNie Lip 18 2021, 21:53;

Uzupełniał ją, zmienił i chciała, aby zawsze to trwało. Nie tylko ze względu na to, jak silnym uczuciem Lucasa darzyła, ale również przez wzgląd na ich przyjaźń, która tak mocno się przed nim rozwinęła i zakorzeniła. A co było ważniejszego w relacji i związku, jak zaufanie i myśl, że absolutnie w każdej sytuacji mogła na nim polegać?
Chociaż wiedziała, że wspólne mieszkanie sprawi, że dostrzegą w sobie znacznie więcej wad i dopiero wtedy okaże się, czy są dla siebie stworzeni, umiejąc znaleźć kompromisy — Alise się tego nie bała, przeciwnie -sama myśl o tym wzbudzała jej ekscytację. Czekała na to, całkiem nie zastanawiając się na ewentualną reakcją rodziców i nie myśląc o tym, że Sinclaira nie ominie ich poznanie, skoro chcieli razem zamieszkać. Nie mogłaby tego chyba przed nimi ukrywać.
- Mmm.. Ja też. - przyznała pomiędzy kolejny całusami, nie mogąc powstrzymać płatającego się po ustach uśmiechu, który tak często wywoływał. Na jego pochlebny komentarz o niemożliwości, wzruszyła jedynie ramionami, wprawiając w ruch jasne pasma włosów.
Byli przypadkiem beznadziejnym.

Chyba pierwszy raz tak się przed nią otworzył, co z pierwszych chwil wprawiło blondynkę w osłupienie, które jednak szybko ustąpiło miejsca wzruszeniu, szybszemu biciu serca. Nie należał do ludzi wylewnych. Szczelnie otoczony murem własnych kompleksów oraz wątpliwości, wstydził się kogokolwiek wpuścić i chociaż nie rozumiała do końca powodów, szanowała je i starała się granicy wyznaczonej przez bruneta nie przekraczać. Dopóki sam jej nie pozwoli.
Poprawiła materiał bluzy, milcząc i wlepiając w niego w miarę możliwości błękitne oczy, okalane wachlarzem ciemnych przez maźnięcie masakrą rzęs. Gadał od rzeczy i chociaż najchętniej pacnęłaby mu w głowę za takie głupoty, nie mogła. Miast tego czułym gestem, wolnym ruchem palców pogładziła jego policzek, pod palcami czując maleńkie, pierwsze ślady świeżego zarostu. - Zamiast myśleć i debatować nad tym, czy zasługujesz na szczęście Lucas, lepiej się nim ciesz. Życie polega na tym przecież, żeby było poniekąd ulotne — na pierwszy rzut oka. Mama mi zawsze mówi, że można znaleźć je w każdym dniu, codziennych błahostkach i tak naprawdę najwięcej umyka nam go przed palcami właśnie z obawy przed utratą.
Był w takim, a nie innym stanie. Zaburzony emocjami, trzeźwy światopogląd musiał przyjść sam. Każdy miewał momenty zagubienia, każdy musiał spaść pełen błota i zrozumieć, że to wciąż nie kamienie, przed którymi ochrony już nie było. Musnęła wargami jego polik kolejny raz, bez ponaglenia przeczesała palcami jego włosy, pozwalając mu ułożyć głowę na jej barku. Ufała mu z całego serca i naprawdę wierzyła w to, że sobie poradzi z żalem i rozpaczą, nawet jeśli większość drogi będzie musiał przebyć sam, pomiędzy własnymi emocjami. Oczywiście zamierzała zrobić tyle, ile zrobić mogła, jednak wciąż nie było szansy, żadnej możliwości, aby przetrwała to za niego.
W przeciwieństwie do twarzy Sinclara targanej kilka sekund wcześniej śmiechem, nerwowym i zaskoczonym, ona wyglądała poważnie. Na twarzy miała wypisaną determinację, pewność siebie.
- Chce zostać Twoją żoną, bo Cię kocham i nie wyobrażam sobie innego scenariusza, niezależnie czy jutro rano, czy za kilka lat, a Eskil jest tu tylko dodatkową możliwością. - odpowiedziała bez cienia zawahania się, mając widocznie w poważaniu jego " nie możesz". Bo mogła. I zrobiłaby to bez jego przyzwolenia, zwyczajnie lubiąc kontrolę nad własnym życiem. Znał ją na tyle, że wiedział, że bez solidnych podstaw, nie wysunęłaby takiej propozycji. - Nie uważasz, że akurat to poświęcenie jest takim, o którym mogę zdecydować tylko ja? Jeśli pomogłoby Ci to i zostałbyś na studiach, miał spokój w głowie i przestałbyś się zamartwiać kuzynem, mówiłam, urzędy są od rana. Poważna? To tylko formalność do tego, co mamy rozpoczęte, a będzie ukończone, gdy faktycznie zamieszkamy razem. Nic więcej. Niczego poza nazwiskiem to nie zmienia.
Uśmiechnęła się lekko, przymykając oczy i gładząc jego policzki, ucałowała czoło Ślizgona.

| Koniec
Powrót do góry Go down


Sponsored content

In the middle of the night QzgSDG8








In the middle of the night Empty


PisanieIn the middle of the night Empty Re: In the middle of the night  In the middle of the night Empty;

Powrót do góry Go down
 

In the middle of the night

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: In the middle of the night QCuY7ok :: 
retrospekcje
-