Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Once upon a hospital

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość


Charlie O. Rowle
Charlie O. Rowle

Student Slytherin
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 188cm
C. szczególne : łobuzerski, i rozbrajający uśmiech. nadmiar energii, pali
Galeony : 1802
  Liczba postów : 829
https://www.czarodzieje.org/t17714-charlie-oliver-rowle#498256
https://www.czarodzieje.org/t17716-cygaro#498257
https://www.czarodzieje.org/t17715-charlie-oliver-rowle#498254
Once upon a hospital  QzgSDG8




Gracz




Once upon a hospital  Empty


PisanieOnce upon a hospital  Empty Once upon a hospital   Once upon a hospital  EmptyPią Lut 19 2021, 03:23;


Retrospekcje

Osoby: Charlie i @Caelestine Swansea
Miejsce rozgrywki: Szpital Św. Munga w Londynie
Rok rozgrywki: 2020, końcówka.
Okoliczności: Rowle dowiedział się o pomyśle Cae o odebraniu sobie życia, odwiedzając ją od razu, gdy tylko mogła mieć gości. Nie miał dobrego humoru.
Powrót do góry Go down


Charlie O. Rowle
Charlie O. Rowle

Student Slytherin
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 188cm
C. szczególne : łobuzerski, i rozbrajający uśmiech. nadmiar energii, pali
Galeony : 1802
  Liczba postów : 829
https://www.czarodzieje.org/t17714-charlie-oliver-rowle#498256
https://www.czarodzieje.org/t17716-cygaro#498257
https://www.czarodzieje.org/t17715-charlie-oliver-rowle#498254
Once upon a hospital  QzgSDG8




Gracz




Once upon a hospital  Empty


PisanieOnce upon a hospital  Empty Re: Once upon a hospital   Once upon a hospital  EmptyPią Lut 19 2021, 03:36;

Zwariowała. Miała zaćmienie mózgu. A może ktoś ją zahipnotyzował?
Trudno było określić, czy Rowle kierując się korytarzem za jedną z pielęgniarek, był bardziej rozczarowany, zmartwiony czy może jednak wkurwiony. Cały ten wachlarz emocji malował się w zielonych tęczówkach Ślizgona, pozostawiając przy tym niebezpiecznie obojętny wyraz twarzy. Jak mogła tak egoistycznie postąpić? Przełknął ślinę, bo odkąd tylko teleportował się przed budynek, notorycznie zasychało mu w gardle, a zdążył zapalić trzy papierosy, przez co zapach tytoniu łączył się z aromatem jego perfum. Kroki stawiał jednak pewne, idąc dość szybko. W jednym ręku trzymał bukiet jasnych kwiatów, w drugim natomiast średniej wielkości torbę prezentową oraz reklamówkę, bo był przecież chłopakiem z dobrego domu. Czuł się w pewien sposób za nią odpowiedzialny i może chciał tak ulżyć swojemu poczuciu winy. A te miał sięgające kurwa kosmosu. Zmuszając się, podziękował pielęgniarce szarmanckim uśmiechem i ucałowaniem dłoni. Z tego, co wywnioskował po kartce na drzwiach, leżała na sali sama. Może to i lepiej? Zawahał się jednak chwilę, zanim płynnym ruchem pociągnął klamkę i udał się konfrontację z Puchonką. Może też trochę sam ze sobą.
Zielone tęczówki omiotły izbę, poszukując tkwiącego nieopodal okna łóżka, w którym leżała drobna postać. Tak blada, tak dobrze mu znana. Zacisnął usta, przełykając ślinę kolejny raz, jakby nie potrafił pierwszy raz od dawna znaleźć odpowiednich słów. Miał wrażenie, że też ją zawiódł i przeświadczenie to dla jego mózgu było nieznośne.
- Jak się czujesz, Calineczko? - zaczął wprost, nieco cichszym głosem niż zwykle i z pewnością pozbawionym entuzjazmu, zatrzymując się przy krańcu mebla. Odłożył na krzesełko rzeczy, zaraz potem wręczając jej bukiet kwiatów bez słowa i zsuwając kurtkę, którą rzucił gdzieś na bok. Zmierzwił włosy, krzyżując ręce na piersiach i lustrując ją wzrokiem, złapał jej spojrzenie. - Masz tu jakiś wazon? Co Ty odjebałaś, mała?
Nie był zbyt subtelny, ale delikatność i wrażliwość nigdy nie były mocnymi cechami jego charakteru, no, chyba że ktoś go zwyczajnie zaczarował, jak to miało miejsce kilkukrotnie wcześniej. Westchnął, napełniając wskazane naczynie wodą i kładąc ja na stoliku nieopodal niej, wsunął w nie bukiet, jeśli nie zrobiła tego sama. Pierwszy raz cisza była tak nieznośna, a on nie miał pojęcia, jak sensownie ją przerwać. Nie wiedział, jak poprowadzić tę rozmowę, przynajmniej, dopóki Swansea się nie odezwie i mu jakoś w tym nie pomoże. Miała pecha, że martwił się o nią taki dupek, jak Rowle, który nie miał w zwyczaju odpuszczać. Bo przecież jeśli ktoś ją skrzywdził i jej dokuczał, to on po prostu głowę z jajami mu urwie, tego mogła być pewna. Wciąż przecież pamiętał ich spotkanie klubowe, jej sweter i zapach włosów, gdy miał ją na kolanach. Taką zagubioną w świecie, do którego chciała, a może nie umiała się wpasować. Miała pecha, że trafiła na niego. Nie był dobrym psychologiem. - Chcesz zjeść owco-ciastko? Upiekłem Ci. Mam też kilka innych, gdyby źle Cię tu karmili.
Wskazał ręką na przyniesiony tobołek — ten obok prezentu, o którym na razie nie myślał. Był tam nawet obiad, gdyby miała chęć. Przynajmniej umiał gotować, tyle mógł zrobić.
Powrót do góry Go down


Caelestine Swansea
Caelestine Swansea

Uczeń Hufflepuff
Rok Nauki : I
Wiek : 21
Wzrost : 163cm
C. szczególne : piegi
Dodatkowo : jasnowidzenie
Galeony : 1418
  Liczba postów : 781
https://www.czarodzieje.org/t17494-caelestine-swansea#491230
https://www.czarodzieje.org/t17580-michael-angelo#493038
https://www.czarodzieje.org/t17526-caelestine-swansea#491698
https://www.czarodzieje.org/t18629-caelestine-swansea-dziennik#5
Once upon a hospital  QzgSDG8




Gracz




Once upon a hospital  Empty


PisanieOnce upon a hospital  Empty Re: Once upon a hospital   Once upon a hospital  EmptyCzw Lut 25 2021, 08:56;

Wzrok Caelestine błądził bezcelowo po ścianach pomieszczenia. Dni mijały jeden za drugim, każdy wyglądał tak samo, nic więc dziwnego, że straciła rachubę czasu, ile minęło dób zanim ktokolwiek postanowił ją odwiedzić. Nie spodziewała się szarpnięcia za klamkę. O tej porze pogrążona była we własnych myślach, rozważała kwestie, których rozważać nie powinna, roztrząsała swoje wybory i przeszłość, zamiast koncentrować się na teraźniejszości. Będąc gdzieś przy pierwszych swoich błędach, jakie popełniła w tym roku, skrzypnięcie drzwi wzdrygnęło jej drobnym ciałem.
Charlie.
W pierwszym momencie żadne z nich się nie odezwało. Trwali w milczeniu. On szukał miejsca dla wazonu, a ona nie odrywała od niego spojrzenia. Podążyła nom za jego sylwetką i zamrugała, jakby zaskoczył ją sam fakt, że padły między nimi jakieś słowa. Nawet nie była zdziwiona samą ich treścią. Powinna się spodziewać, że to będzie pierwsze pytanie, jakie ktoś w końcu będzie musiał jej zadać.
Rodzice nie pytali. Zdawało się, że myśleli, że jest zbyt krucha i słaba, żeby odpowiedzieć. Ojciec od razu przeszedł do porządku dziennego. Cassius na nią nakrzyczał, a matka... Płakała, kiedy Ces nie widziała.
Jak Caelestine się w tym wszystkim czuła? To było najgorsze. Czuła zawód, że jej nie wyszło i teraz musi zmagać się z konsekwencjami.
Nie odpowiedziała na żadne z zadanych pytań. Dalej nie potrafiła dobrze kłamać. Ani nie chciała, a udzielenie mu szczerej odpowiedzi było bardzo... przerażające.
— Usiądziesz? – spytała tylko cicho, podążając spojrzeniem za jego gestami. Był cały czas w ruchu, jakby zaraz miał wyjść. Nie chciała, żeby to zrobił.
Był pierwszą osobą, która ją odwiedziła prócz rodziny. Druga jeśli liczyć Thaddeusa. Był pierwszą PRZYJAZNĄ i znajomą jej twarzą.
– Poproszę owce.
Nie chciała jej jeść. Nie jadała słodyczy. Chciała zobaczyć owieczkę Charliego. Głównie dlatego, że to była owieczka. Czy pamiętał dlaczego owce były ważne? Czy zrobił je całkiem przypadkiem? W końcu opuściła podciągnięte pod brodę nogi i opuściła ręce, które dotąd spłatała wokół nóg. Wychyliła się po tobołek z jedzeniem. Miała go dosięgnąć, ale zabrakło jej dobrego pół metra, więc... Zawiesiła dłoń w powietrzu bezcelowo wpatrując się w przestrzeń.
– Pierwszy raz dostałam od chłopaka kwiaty – zdradziła mu po chwili, w końcu opuszczając rękę, którą ułożyła na swoim udzie. Nie patrzyła już na Slizgona, tylko na ziemię.
— Obiecasz, że następnym razem dasz mi kwiaty z bardziej przyjaznego powodu.
Podniosła w końcu wzrok z posadzki, zielenią oczu szukając jego tęczówek. Zbyt w ile tkwiło w niej teraz niewyjaśnionych własnych emocji, żeby mogła odczytać jego, ale intensywnosc jego spojrzenia i jego wyraz sprawiły, że zsunęła się z łóżka, boso pokonując dzielący ich dystans. Pod wpływem impulsu i TEGO spojrzenia przywarła do niego z rozpędu, obijając się twarzą o jego tors. Jak nie Caelestine. Zupełnie niedelikatnie. Bez wyczucia.
— Nie bądź na mnie zły.
Prosiła? Szeptała w jego pierś trochę w obawie przed jego reakcją.
Powrót do góry Go down


Charlie O. Rowle
Charlie O. Rowle

Student Slytherin
Rok Nauki : III studencki
Wiek : 23
Czystość Krwi : 100%
Wzrost : 188cm
C. szczególne : łobuzerski, i rozbrajający uśmiech. nadmiar energii, pali
Galeony : 1802
  Liczba postów : 829
https://www.czarodzieje.org/t17714-charlie-oliver-rowle#498256
https://www.czarodzieje.org/t17716-cygaro#498257
https://www.czarodzieje.org/t17715-charlie-oliver-rowle#498254
Once upon a hospital  QzgSDG8




Gracz




Once upon a hospital  Empty


PisanieOnce upon a hospital  Empty Re: Once upon a hospital   Once upon a hospital  EmptyPon Mar 01 2021, 23:31;

Nigdy w życiu nie był w takiej sytuacji. Była chujowa. Był zły, czuł się winny i jednocześnie bezradny. Była mała, krucha i poległa pod presją świata, a on nie potrafił jej pomóc. Oczywiście, jak to Swansea i siostra Cassa, wcale tej pomocy nie chciała. O tym jednak nie myślał, nie brał nawet pod uwagę. Pokój szpitalny był przytłaczający, zbyt surowy i realistyczny, jego zdaniem, dla artystki. Milczała, chociaż zapytał, ale nie potrafił naciskać. Wcale nie była taka delikatna, skoro z tego wyszła. Westchnął, co rusz zaciskając i rozluźniając pięści, pełen sprzeczności.
Uśmiechnął się, kiwając głową i przysuwając stołek do łóżka, rozsiadł się wygodnie. Rzucił przecież wcześniej kurtkę, powinna wiedzieć, że nie zamierzał stąd się ruszyć w najbliższym czasie. Na krześle wciąż czekało jedzenie.
- No chyba nie sądzisz, że skoro już tu przyszedłem, to sobie pójdę, głupia. Siedzisz tu sama pewnie dobry tydzień, a od tego sufitu można zwariować. - zaczął ze wzruszeniem ramion, charakterystycznym dla siebie tonem. Oczywiście wciąż był wkurwiony, ale chyba bardziej na swoją postawę, niż na nią. Nie umiał być na nią zły. Ukłonił się, siedząc, teatralnie i sięgnął pudełko z owcami. Nie były tak ładne, jak jej. - Wciąż wyglądają na trochę niepełnosprawne, ale zapewniam Cię, są jadalne. Chyba nawet jeszcze ciepłe.
Przysunął jej pojemnik, podnosząc się nieco i ewentualnie asekurując, żeby z tego rozmachu nie spadła ze szpitalnego łóżka. Pamiętaj te zajęcia, gdy w kuchni wybuchł Armagedon, gdy zrobiła takie śliczne ciastka, chociaż jego na pewno były smaczniejsze. Był kucharzem, miał talent. Tak, jak ona była artystką. Patrzyła w przestrzeń, więc chciał złapać za jej dłoń i nawet próbował sięgnąć, ale cofnęła swoją na udo. Miał wrażenie, że znów się zamykała. Zmarszczył brew, przysuwając stołek jeszcze bliżej, tak, że kolanami uderzał w metalowe pręty szpitalnego mebla. - Więc jestem Twoim pierwszym chłopcem od kwiatów? Muszę zapamiętać. - wyszczerzył się, mając pomysł. Wskazał to ruchem dłoni, wstając i odsuwając stołek na bok w rozmachu — był pełen energii, łatwiej było mu działać niż rozmawiać. Celem był wazon. Podszedł do niego, sięgając jeden z kwiatów. Odwrócił głowę w jej stronę, patrząc w błyszczące oczy Calineczki i odrywając liście oraz łodygę od kwiatu, znów się uśmiechnął. - Obiecuje.
I chyba przez to zauważył, dopiero gdy już stała i pędziła w jego stronę, odwracając się jednie przodem. Na jego buzi malowało się zaskoczenie, aż się zapowietrzył, gdy drobne ciało uderzyło w niego niczym pocisk, chowając twarz w jego torsie.
Co mam robić?
Zadrżał. Był miękki, jak kobiety robiły w ten sposób. Przełknął ślinę, przymykając oczy i objął ją mocno jedną ręką, wtulając w siebie. Drugą natomiast — wciąż trzymał kwiat, który wsunął za ucho, przyozdabiając rudą głowę.
- Nie jestem zły na Ciebie, byłbym, gdybyś umarła. Gwarantuje Ci, że byś wróciła do żywych i bym Cię zabił raz jeszcze. - wytłumaczył całkiem poważnie, przesuwając palcami po jej włosach. Westchnął, nachylając się nieco i biorąc ją na ręce, złapał bezpiecznie, niczym księżniczkę.
- Nie wiem, co Ci strzeliło do głowy, ale przepraszam, że nie potrafiłem Cię ochronić. I jestem pewien, że nie powinnaś jeszcze wstawać. -dodał jeszcze, kierując się w stronę jej łóżka. Niezbyt chętnie musiała tam wracać, zważywszy na okoliczności, ale tak było dla niej najlepiej. Musiała w pełni wrócić do siebie. Zauważył, jak lekka była. Schudła? Patrzył przed siebie, nieco zagubiony we własnych myślach. A miał jej robić wykład. Baby.
Powrót do góry Go down


Sponsored content

Once upon a hospital  QzgSDG8








Once upon a hospital  Empty


PisanieOnce upon a hospital  Empty Re: Once upon a hospital   Once upon a hospital  Empty;

Powrót do góry Go down
 

Once upon a hospital

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Once upon a hospital  QCuY7ok :: 
retrospekcje
-