Tutaj możemy wrzucać nasze przeróbki znanych past, które nawiązywać będą rzecz jasna do forum oraz postaci :D
-WCHODZI SZCZAW DO ŚLIZGONÓW -SERWUS o7 -SERWUS o7 KURWA PO KRUCZEMU NIE ROZUMIESZ? -DAJ MI TO CO MASZ W RĘCE -NO DAJ -PROSZĘ PAŃSTWA TO JEST ŚLIZGON -HEHE PATRZCIE JAKI GŁUPI xD -DOBRA IDZIEMY DALEJ - O! A TU MAMY LOCHY. KOJARZĄ PAŃSTWO NA PEWNO WIEŻE KRUKONÓW I GRYFONÓW? GRUBE, SOLIDNE CEGLANE. - A TU ŚCIANA Z ŁEZ PRZEGRANYCH. PŁACZĄ DO WIADRA, PROSZĘ PAŃSTWA, WSZYSCY Z DOMU DO JEDNEGO I POTEM, PAN SIĘ PRZESUNIE, RĘKAMI TO NABIERAJĄ, MIESZAJĄ Z UJEMNYMI PUNKTAMI I, UWAGA STOPIEŃ, I LEPIĄ ŚCIANY. - I TO SIĘ PROSZĘ PAŃSTWA TRZYMA. JEST SOLIDNE, TANIE W BUDOWIE I CO NAJWAŻNIEJSZE! SPEŁNIA SWOJĄ FUNKCJĘ. A W PUCHOLANDII? NO W PUCHOLANDII JAK W ZAKAZANYM LESIE.
a becia, kurwa -chlip chlip ten Solberg ma tak ciężko -jebany matriarchalny hogwart -ehhh tak by sobie chciał ćpać w szkole i hajdować -a nie może -dajcie wzruszającą muzykę -trzymaj się solbi -będę do ciebie pisać -kocham cię ehhh
Darren Shaw
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 184cm
Dodatkowo : Mistrz Pojedynków I Edycji Profesjonalnej Ligi
Przypomniała mi się właśnie największa batalia językowa, jakiej w życiu byłem świadkiem. Miała ona miejsce za czasów, gdy byłem jeszcze nastoletnim krukonem.
Otóż w naszej szkole, zaklęcie lewitujące wymawiało się "lewiosa". Zawsze tak było. Leży coś na ziemi, lewiosa, i tak dalej. Jednak pewnego dnia jeden z krukonów usłyszał gdzieś, że poprawnym określeniem jest lewiosaaa. Forma długa. Powinno się więc mówić wingardium lewiosaaa. Doprowadziło to do zagorzałej dyskusji w naszym gronie, która szybka rozprzestrzeniła się na resztę ziomeczków. Nim się obejrzałem, największym hogwarckim problemem była poprawność językowa zaklęcia służącego do lewitacji. Część puchonów zaakceptowała nową, rzekomo poprawną formę, jednak niektórzy nie mieli zamiaru wyrzekać się swoich przekonań. Doprowadziło to do wytworzenia się dwóch stronnictw - buntowników mówiących lewiosa, oraz erudytów mówiących lewiosaaa. Eskalacja konfliktu postępowała dalej, co zaczęło skutkować rękoczynami. Gdy jeden z gryfonów-erudytów zapytał ślizgona-buntownika o lewiosęęę, ten wystosował do niego prośbę, aby nie używał tej szlamowej nazwy. Erudyta wywnioskował, że kolega zakwestionował w ten sposób jego czystość krwi, więc postanowił stanowczo zaprotestować poprzez wykurwienie mu bombardy na mordę.
Osobiście nie miałem zamiaru angażować się w walki i zacząłem używać locomotor, jednak szybko zorientowałem się, że funkcjonuje również określenie locomotooor, więc by uniknąć kolejnych sporów używałem niewerbalnych.
Nikt nie miał zamiaru ustąpić. Wszyscy rozumieli powagę sytuacji. Gdy usłyszałem, że nie zadajemy się już z tym frajerem Aslanem, nie musiałem pytać o przyczynę. Znałem ją. Aslan był erudytą, a moja ekipa pozostawała konserwatywna. Konflikt trwał do momentu, w którym stanowisko zajął osiedlowy mędrzec - Boyd.
Ze względu na swój zawód - Boyd był znanym pałkarzem - nie ograniczał się on do naszego otoczenia, i znał wielu ludzi z zewnątrz. Z uwagi na jego wiedzę i doświadczenie był powszechnie szanowany, więc każdy liczył się z jego zdaniem.
Może też trochę dlatego, że był naprawdę ogromnym skurwielem.
W każdym razie, Boyd podobno kilkukrotnie już odnosił się do sprawy, jednak różni ludzie podawali różne informacje - jedni twierdzili, że mówił lewiosa, a inni zarzekali się, że słyszeli jak powiedział lewiosaa. Pewnego dnia, podczas uczty z okazji nocy duchów, Boyd wygłosił sentencję, którą pamiętam do dziś. Wszyscy słuchaliśmy w ciszy, spijając mądrość z jego ust:
- Ja pierdolę, mówi się kurwa tak i tak, jakie to ma kurwa znaczenie?
Jeden z erudytów zaczął coś wtedy nieśmiało stękać, jednak nie zrozumiałem co powiedział. Wydaje mi się, że było to jakieś pytanie, ponieważ Boyd dodał wtedy że chuj go to boli i jak jeszcze raz jakiś debil go o to zapyta to mu rozkurwi mordę.
W ten sposób konflikt został zakończony. Wszyscy wyciągnęli wnioski ze słów mędrca i zrozumieli, że oba stronnictwa powinny żyć w pokoju. Z tego co wiem do dziś na osiedlu funkcjonują obie formy, a Boyd trafił do Munga.
Jaki z tego morał? To nie jest jebana gra i są ludzie, którzy w imię poprawności językowej potrafili wykurwić bombardę na ryj najlepszemu ziomkowi.
A jeśli chcecie mieć zasady poprawnego rzucania zaklęć w dupie, to musicie mieć 50 cm w łapie (co najmniej jednej), 2 metry wzrostu, pałkę, i 30 gryfonów pod sobą.
Serwus.
Julia Brooks
Wiek : 22
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 170
C. szczególne : grzywka, tatuaże, pedantyzm, wisiorek z osą, pierścień działania na palcu,pachnie lawendą
Teraz wyobraźcie sobie szturm na Ministerstwo Magii: -KC nie przekracza progu wyborczego w następnych wyborach. -Raziel Whitelight wypuszcza oświadczenie na wizbooku, że magiczni socjaliści go oszukali. -Dostaje notkę z wykrzyknikiem od wizbooka o nieprawdziwych informacjach. -Zagumov pisze, że bez KC w ministerstwie Londyn nie ma szans na prowadzenie polityki wielowektorowej. -Oboje dostają bana na wizbooku. -Arleigh wyprowadza wzór na fałszerstwa wyborcze na podstawie Krzywej Laffera. -Zagumov pod Pomnikiem Pottera nawołuje do oblężenia. -Pod ministerstwem zaczynają się zbierać ludzie. -Rozstawiane są stoiska destylarni McKellen, niestety mało kto się nimi interesuje, bo połowa protestujących jest niepełnoletnia. -Papa Strauss jeździ powozem i trąbi na drugim końcu Doliny Godryka. -Do protestu dołączają się skrzaty z Hogwartu. -Niestety nie wiedzą, z kim protestują, więc nadal mają na workach, w które są ubrane, dłonie, z których żył wypływa błękitna krew. -Jakiś SLM-owiec rozbija kilka szyb, bo słońce odbija się na nich w kolorze błękitu. -Czystokrwiste kuce zaczynają biec w stronę MM, jednak w połowie drogi spowalniają ze zmęczenia. -Nikt nie powstrzymuje protestujących, bo Grant już dawno wyszła z ministerstwa i wszyscy aurorzy chronią jej dom. -Selma wydaje apel, by bronić charłaków. -Whitelight jej nie słucha. -Protestujący przebijają się na salę obrad. -Porozumienie jest zachwycone, wiwatują. -Zagumov szybko biegnie do mównicy i zaczyna mówić o wieszaniu ministra na latarni. -Porozumienie klaszcze. -Declan Ó Briain już zaciera ręce na koalicję z KC. -Shaw prosi wszystkich, by ze sobą porozmawiali i idzie nagrywać vloga jak płacze. -Whitelight w połowie krzyczenia zdania "Avada kurwa w tych ludzi!" zaczyna się jąkać i dostaje zawału, Merlinie świeć nad jego duszą. -Przewodniczący Porozumienia dzwoni do Proroka z propozycją wywiadu, w którym by groził wyjściem z koalicji. -Protestujący ostatecznie wychodzą z Ministerstwa po zabraniu wszystkich istniejących kart z czekoladowych żab. -Zagumov wrzuca na wizzengera zdjęcie z córką i podpisem "Spokój.".
Darren Shaw
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 184cm
Dodatkowo : Mistrz Pojedynków I Edycji Profesjonalnej Ligi
Jeszcze pamiętam z lekcji historii magii że na płaszcze kiedyś mówiono palto. Miałem może z 11 lat jak mi o tym powiedział Shercliffe. Strasznie mocno mi się wbiło w pamięć to słowo. On wymawiał to z takim długim a, paalto.
Paalto. To słowo miało w sobie taki pierwiastek wyluzowania. Paalto. Siedzi taki wyluzowany dyrektor w gabinecie i podchodzi jakaś uczennica, wyznaje te swoje psoty i czeka co Hampson powie. Jest bardzo zmartwiona. A on taki wyluzowany rozsiadł się w tych swoich szatach i mówi "paalto". I ta dziewczyna rozumie, że nic się nie stało, luz.
Albo jakaś uroczystość jest i prefekci tacy zesrani bo muszą pomagać opiekunowi, a w szkole to była wielka odpowiedzialność i prestiż. Jak byłeś prefektem to nawet jak dzień dobry nie mówiłeś to byłeś uznany za prawilnego dzieciaka. I podbiega taki prefekt do opiekuna i miauczy że jakiśtam zaklęć zapomniał rzucić. Opiekun podnosi rękę, robi taki jakby markowany półobrót swoim ciałem i mówi "paalto".
Lata mijały a ja dorastałęm. W moim życiu pojawił się alkohol, gargulki na pieniądze, w międzyczasie jakieś fałszoskopy, a w końcu stres, seks, praca. Za każdym razem jak jestem w dziewczynie i wiem, że odpalenie perłowego patronusa jest jeszcze niewskazane, myślę sobie o takim dyrektorze w ogromnym gabinecie co siedzi w tych swoich szatach i mówi "paalto". W każdej stresującej chwili jest ze mną suchy dyrektor i jego spoko płaszczyk.
Wychodzę z domu w zimny jesienny poranek. Rzucam bąblogłowę. Krople deszczu na bańce wyznaczają linie papilarne codziennych trosk. Równie zimne krople płyną po moim zestresowanym umyśle. Patrzę jednak kątem oka i widzę go idącego za mną. Myślę o jego płaszczu. Nie musi nic mówić, ja wiem co by powiedział.
Stres znika jak poranna rosa. Teleportuję się do pracy.
Darren Shaw
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 184cm
Dodatkowo : Mistrz Pojedynków I Edycji Profesjonalnej Ligi
Kiedyś będąc na błoniach natknąłem się na ślady krwi prowadzące do pobliskiej drogi w głąb Zakazanego Lasu. Podążyłem krwawym szlakiem, który zawiódł mnie w krzaki. Znalazłem w nich rannego Boyda. Zabrałem go do dormitorium, karmiłem chlebkiem i fasolkami. Gdy Boyd wydobrzał zostawiałem go samego w zamku. Gdy wracałem klepał mnie kikutem w dłoń na przywitanie. Pewnego jednak dnia, gdy byłem w pracy napisała do mnie pani prefekt i powiedziała, że woda wylewa się spod moich drzwi zalewając cały pokój wspólny. Okazało się, że Boyd zbudował w dormitorium Avgustowy tor przeszkód do quidditcha. Zrozumiałem wtedy, że jego miejsce jest w domu. Zawiozłem go do Irlandii i wypuściłem. A czy wy, moi kochani, opiekowaliście się kiedyś jakimś dzikim Gryfonem?
Darren Shaw
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 184cm
Dodatkowo : Mistrz Pojedynków I Edycji Profesjonalnej Ligi
Dobry wieczór. Coś się... coś się popsuło i nie było mnie słychać, to powtórzę jeszcze raz Wynik wyborczy KWW Koalicji Czarodziejskiej to jest jakaś porażka, ja myślę że to brytyjskie, kurwa głupie społeczeństwo, te kurwa banda imbecyli która głosowała na tych kurwów szlamów z SLM to jest jakieś kurwa nieporozumienie Jeśli tyle dla was znaczy... jeśli tyle dla was znaczy, ludzie takie zaangażowanie społeczne, jak moje gdzie postawiłem moją rodzinę, moje życie prywatne, biznes, wszystko inne i dla was tylko znaczyło to pierdolone 4 czy 5 głosów, to was powinno się jebać kurwa, tak się powinno was jebać, jak tylko was może jebać SLM Floyd was tak nie wyruchał, jak wyrucha was Selma, kurwa. Aż wasz kukle kurwa będą swędziały z bólu To jest dramat kurwa To jest dramat, że w tym antyludzkim państwie, w tym państwie w którym media kurwa nie były w stanie powiedzieć, że Raziela Whitelighta zbezczeszczono, że ten człowiek ma 118 wyroków uniewinniających, że te wizengamockie KURWY! powtarzam wizengamockie KURWY! wizengamockie KURWY tego człowieka oskarżały bezpodstawnie i po latach uniewinniały, że to nie jest czymś wartym tego, by tego człowieka wprowadzić do gabinetu ministra.
Będzie was SLM ruchał w dupę, będzie was SLM kurwa dymał tak, jak was Floyd nie dymał Ta kurwa, jebana Grant śmieć, zniszczy was Irlandczycy, charłaki, mugole, sympatycy SLM będą wam kurwa odbierać smak życia wy kurwa idioci Czarodziejscy, angielscy idioci. Ja mam to w piździe kurwa, bo mnie stać na wszystko Będę żył kurwa tak! Wypierdolę jeszcze dzisiaj, już świstoklik kupiony z Londynu i będę się z was kurwa angielskie frajery śmiał, żeście takie głupie są, tacy kurwa debile, którzy te kurewstwo SLMowskie wybrali Nie na Whitelighta, nie na Zagumova, tylko na jakieś kurwy Grantowe, mugoli w dupę jebanych kurwa, na charłaków popierdoleńców głosowali To właśnie jest ta kurwa Polska Przez taką Brytanię, przez was kurwa chuje nic się w tym kraju nie zmieni, bo jesteście chuj warci i trzeba was jebać, ruchać i na was zarabiać, bo jesteście bandą mugolubów, nieudaczników Rozumiecie to? A wam kochani, którzyście głosowali na mnie, którzyście wspomagali mnie, dziękuję Bo to garstka Brytyjczyków, garstka czarodziejów, dzisiaj to jest 5 osób, może 6 Tak, tak, tylko to się kurwa w tym Ministerstwie nadaje. Powiedzieć wam w ryj wreszcie, wy głupie chuje, że jesteście prymitywami, że kurwa wasze pierdolone konta zadłużone w Gringottcie to jest wasz majestat, wasza godność Robota kurwa na Pokątnej i konto z debetem, to wy czarodzieje, chuj z wami Nie warto było kurwa, nie warto było zrobić nic... co by się... a szkoda kurwa gadać, szkoda strzępić ryja naprawdę Niech was... Słuchajcie Ci, którzyście głupie kurwy głosowały na SLM niech was szlag trafi, chuj warci jesteście, anty-czarodziejami jesteście Dobranoc No. Dobra, na razie, wypierdalam Kurwa, szkoda było 9 podpaleń, szkoła było kurwa ujawniać sympatyków Głupia Brytania, głupie czarowniki kurwa, was do Azkabanu tylko zaprowadzić kurwa, dementorów nasłać Szkoda kurwa było na was cokolwiek wy głupie chuje wy
Julia Brooks
Wiek : 22
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 170
C. szczególne : grzywka, tatuaże, pedantyzm, wisiorek z osą, pierścień działania na palcu,pachnie lawendą
Co mnie podkusiło, żeby uczyć mugoloznawstwa w Hogwarcie? Poza całkowitym biedowaniem oczywiście. Człowiek siedzi najpierw jedenaście lat w mugolskiej szkole, czyta te jebane mugolskie książki po kilka godzin dziennie, potem na studiach jeszcze więcej. I nawet jak chcesz wyrywać na znajomość literatury, to spróbuj kurwa wyrwać na jakieś trudne, klasyczne numery, to się skończy jak w tej paście o pracy w MagicMaku. Recytujesz „Martwe Dusze” Gogola na jakimś balecie, to ci powiedzą, że to jakieś nudne gówno, a przyjdzie pierwszy lepszy frajer, spyta gdzie biblioteczka i zacznie czytać „Dumbledurke”, „Opowieści spod muchomora” czy inny wysryw rodem z półki jesieniary, zacznie modulować głos, to "uuu patrzcie, Ezra to taki artysta, jaki wrażliwy, popatrz, jak on czyta, Rasmusku, to jest sztuka".
Kurwa. No ale chuj, nie o mnie to miało być, a o szkole. Użeram się z tymi uczniami. I żeby chociaż jeden na dziesięciu miał jakiś faktyczny ciąg do mugoloznawstwa i talent. Ale nie, mogę opisać nawet, jakie dzieciaki do mnie przychodzą, bo to zawsze te same typy.
Puchon z brudnymi włosami, książką Bukowskiego i myśli, że w Barze u Irka będzie chlał winiacze z kufla, a jak powącha druzgotkowe to ma wielkie oczy, że jak to, takie niedobre i siarczyste, do ust? I jak każesz mu przynieść literaturę klasyczną, a nie jakieś tanie harlekiny znalezione u babki na strychu, co to pół życia sama, bo dziadek spadł z testrala, a potem wykładasz mu zasadę trzech jedności w tragedii antycznej, to patrzy na ciebie, jakbyś własnoręcznie zajebał mu matkę zwiniętą w rulon „Antygoną”.
Czasem jednak, jak trafi się jakiś czystokrwisty naturszczyk, to aż głupio się przed sobą przyznać, że mu zwyczajnie zazdrościsz, bo wiesz, że ma szanse przy dużej dozie pracy być naprawdę kimś. I aż sam łapiesz się na tym, że podświadomie takiemu czasem podetniesz skrzydła, bo zwyczajnie cię dupa zapiecze. Robisz to bezwiednie, bo tak naprawdę życzysz mu dobrze, ale po prostu łapiesz się na tym, że zazdrościsz mu tego, że ma szanse na bycie kimś, a nie zakompleksionym nauczycielem mugoloznawstwa w Hogwarcie. A po tym wszystkim wychodzisz, idziesz pisać jakieś chałtury na wizbooka sklepów Deara, przemowy na wesele Whitehorn czy inne gówno. Piękne życie zawodowego artysty kształconego 17 lat, kurwa jego mać.
Darren Shaw
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 184cm
Dodatkowo : Mistrz Pojedynków I Edycji Profesjonalnej Ligi
Mój opiekun to fanatyk zaklęć. Pół wieży zajebane fałszoskopami najgorsze. Średnio raz w miesiącu ktoś wdepnie w leżący na ziemi amulet czy krzyż Dylis i trzeba wyciągać w skrzydle szpitalnym bo mają zadziory na końcu. W swoim 19 letnim życiu już z 10 razy byłem na takim zabiegu. Tydzień temu poszedłem po eliksir pieprzowy to Perpetua jak mnie tylko zobaczyła to kazała buta ściągać xD bo myślała, że znowu jakiś talizman w nodze.
Druga połowa wieży zajebana Zaklęciarzem Londyńskim, Światem Protego, Super Merlinem xD itp. Co tydzień Big V robi objazd po wszystkich księgarniach w Hogsmeade, żeby skompletować wszystkie zaklęciarskie wydania. Byłem na tyle głupi, że nauczyłem go into wizbook bo myślałem, że trochę galeonów zaoszczędzi na tych księgach (choćby na pomoce naukowe dla krukonów) ale teraz nie dosyć, że je kupuje to jeszcze siedzi na jakichś stronach dla czarodziejów po 40tce i kręci gównoburze z innymi zaklęciarzami o najlepsze uroki itp. Potrafi drzeć mordę do książeczki albo wypierdolić ją za okno. Kiedyś mnie wkurwił to założyłem nowe konto i go trolowałem pisząc pod jego wpisami jakieś losowe głupoty typu czy protego chroni przed sraką. Bozik nie nadążał z gotowaniem bigosu na uspokojenie. Aha, ma już na stronie rangę OWUTEM, za najebanie 10k komentarzy."
"Jak jest ciepło to co weekend zapierdala do Zakazanego Lasu. Od jakichś 5 lat w każdą niedzielę jemy ogon wiwerna na obiad a on pierdoli o zaletach jedzenia tego mdłego gówna. Jak się dostałem na studia to przez tydzień pie**olił że to dzięki temu, że jem dużo gadów bo zawierają fosfor i mózg mi lepiej pracuje.
Co sobotę budzi ze swoim znajomym Joshem całą wieżę o 4 w nocy bo hałasują pakując różdżki, robiąc kanapki itd.
Przy jedzeniu zawsze pierdoli o klątwach oraz polityce i za każdym razem temat schodzi w końcu na Sojusz Lewicy Mugolskiej, Big V sam się nakręca i dostaje strasznego bólu dupy durr to oni podpalajo tylko kradno hurr, robi się przy tym cały czerwony i odchodzi od stołu klnąc i idzie czytać Wielką Encyklopedię Zaklęć Domowych żeby się uspokoić.
W tym roku sam sobie kupił na święta latający dywan. Oczywiście do wigilii nie wytrzymał tylko już wczoraj go rozpakował i rozłożył w Wielkiej Sali. Ubrał się w ten swój cały strój do pojedynków i siedział cały dzień na tym dywanie na środku sali. Obiad (wiwern) też w nim zjadł
Gdybym mnie na długość ręki dopuścili do wszystkich różdżek w hogwarcie to bym wziął i połamał.
Jak któregoś razu, jeszcze w czwartej czy piątej klasie, miałem urodziny to Big V jako prezent zorganizował lekcję zaklęć w terenie. Super prezent kurwo.
Pojechaliśmy gdzieś wpizdu za Hogsmeade, dochodzimy na polankę do pojedynków a jemu już się oczy świecą i oblizuje wargi podniecony. Rozłożył cały sprzęt i stoimy na tej łączce i trenujemy expeliarmusy. Po pięciu minutach mi się znudziło więc włączyłem przenośny gramofon to mnie Big V pierdolnął tym swoim kijem po głowie, że co to za zaklęciarz jak przeciwnika nie słyszy. Jak się chciałem podrapać po dupie to zaraz 'krzyczał szeptem', żebym się nie wiercił bo stała czujność ma być. 5 godzin musiałem siedzieć z innymi uczniami i patrzeć na manekiny treningowe jak w jakimś jebanym Azkabanie. Urodziny mam w kwietniu, a to Szkocja, więc jeszcze do tego było zimno jak sam skurwysyn. W pewnym momencie odszedł kilkanaście metrów w las i się spierdział. Wytłumaczył mi, że nie można niedaleko przeciwnika pierdzieć bo inaczej znajdzie cię po zapachu.
Wspomniałem, że kruczy ojciec ma kolegę Josha, z którym jeździ na treningi. Kiedyś towarzyszem wypraw rybnych był hehe Caine. Byli z moim opiekunem prawie jak bracia, przychodził z żoną poprzednią na wigilie krukońskie itd. Raz Big V miał imieniny to Caine przyszedł na hehe kielicha. Najebali się i oczywiście cały czas gadali o urokach i czarach. Ja siedziałem u siebie w dormitorium. W pewnym momencie zaczeli drzeć na siebie mordę, czy generalnie lepsze jest wingardium lewiosa czy locomotor.
WEŹ MNIE NIE WKURWIAJ CAINE, WIDZIAŁEŚ TY KIEDYŚ JAKĄ LEVIOSA MA MOC? CHAPS I BIURKO PODNIESIONE!
KURWA ALEX BIURKA W HOGWARCIE PO 8 KILO WAŻĄ, LOCOMOTOR TAKIE CZTERY UNIESIE
CO TY MI O LOCOMOTORACH PIERDOLISZ JAK LEDWO LUMOS POTRAFISZ RZUCIĆ. WINGARDIUM LEVIOSA TO JEST KRÓL ZAKLĘĆ JAK SMOK JEST KRÓL NIEBA
No i aż się zaczeli nakurwiać zapasy przed kominkiem w pokoju wspólnym a ja z Victorią musieliśmy ich rozdzielać. Od tego czasu zupełnie zerwali kontakt. W zeszłym roku zadzwoniła nowa żona Caine'a, że Caine źle się poczuł i zaprasza w odwiedziny do Munga. Odebrała akurat Éléonore, złożyła życzenia zdrowia, odkłada słuchawkę i mówi o tym Alexowi, a on na to
I bardzo kurwa dobrze
Tak go za tego locomotora znienawidził.
Wspominałem też o arcywrogu mojego opiekuna czyli Sojuszu Lewicy Mugolskiej. Stał się on kompletną jego obsesją i jak np. w Proroku piszą, że gdzieś był pożar to Big V zawsze mamrocze pod nosem, że to win tych skurwysynów z SLM. Gazety przestał czytać bo miał ból dupy, że o aferach w SLM się za mało pisze.
Szefową SLM w Wielkiej Brytanii jest niejaka pani Selma. Jest ona dla Voralberga uosobieniem całego zła wyrządzonego brytyjskim ludziom przez Sojusz i Big V przez wiele miesięcy toczył z nią wojnę. Raz poszedł na jakieś zebranie partyjne gdzie występowała Selma i Alexander wrócił do Hogwartu z podartą szatą bo siłą go usuwali z sali takie tam inby odpierdalał.
Po klęsce w starciu fizycznym ze zbrojnym ramieniem SLM kruczy ojciec rozpoczął partyzantkę wizbookową polegającą na szkalowaniu Sojuszu i Selmy na forach gazet. Napierdalał na nią jakieś głupoty typu, że Grant była tajnym współpracownikiem śmierciożerców albo, że ją widział na ulicy Pokątnej jak komuś sklep podpalała itd. Nie nauczyłem go jeszcze into używanie troll kont więc skończyło się aurorami za szkalowanie i Voralberg musiał zapłacić Selmie 200 galeonów
Jak płacił to przez tydzień w zamku się nie dało żyć, Big V kurwił na przekupny Wizengamot, SLM, Selmę i w ogóle cały świat. Z jego pierdolenia wynikało, że Sojusz jak jacyś masoni rządzi dosłownie wszystkim i szantażuje sędziów hakami albo groźbami. Przeliczał też te 200 na fałszokopy, berety czy peleryny-niewidki i dostawał strasznego bólu dupy, ile on by mógł np. kompletów podręczników za te 200 galeonów kupić (3 i jeszcze by trochę zostało).
Voralberg jakoś w zeszłym roku stwierdził, że koniecznie musi mieć własnego dementora bo niby wypożyczanie z azkabanu za drogo wychodzi a na boginie to dupa nie trening
Darek w azkabanie patronusa rzucić to jest dopiero! tam jest żywioł!
ale nie było go stać ani nie miał go gdzie trzymać a hehe frajerem to on nie jest żeby komuś płacić za przechowywanie więc zgadał się z jakimiś zaklęciarzami z okolicy, że kupią dementora na spółkę, on będzie fruwał u jakiegoś dziwaka w Hogsmeade, który ma dom a nie gabinet w wieży jak on, w ogródku w domku na drzewie, który ten dziwak ma i się będą tym dementorem dzielili albo będą go dręczyć razem.
Na początku ta kooperatywa szła nawet nieźle ale w któryś weekend Alex się rozchorował i nie mógł z nimi patronusować i miał o to olbrzymi ból dupy. Jeszcze ci jego koledzy wysyłali sowy, że zaklęcia idą jak pojebane więc kruczy ojciec tylko leżał czerwony ze złości na kanapie i sapał z wkurwienia. Sytuację jeszcze pogarszało to, że nie miał na kogo zwalić winy co zawsze robi. W końcu doszedł do wniosku, że to niesprawiedliwe, że oni patronusują bez niego bo przecież po równo się zrzucali na dementora i w niedzielę wieczorem, jak te magiki już skończyli, wyszedł nagle z Hogwartu.
Po godzinie wraca i mówi do mnie, że muszę mu pomóc z czymś przed bramą. Wychodzę na błonia a tam dementor zamknięty w chatce gajowego xD Pytam skąd on go wziął a on mówi, że dziwakom zajebał z Hogsmeade bo oni go oszukali i żebym łapał z nim kapturzystę i wnosimy do wieży XD Na nic się zdało tłumaczenie, że zaraz spierdoli pod sufit w Wielkiej Sali. Na szczęście gajowy był akurat na urlopie więc Voralberg stwierdził, że on dementora w chatce zostawi.
Za pomocą jakichś łańcuchów co były w cieplarni i mojego zamku Theomerasa Pirifaniasa pozamykał chatkę i zadowolony chce iść wracać do wieży a tu nagle przylatują dwie błękitne butle z magikami współwłaścicielami, którzy domyślili się gdzie ich własność może się znajdować xD Zaczęła się nieziemska inba bo tamci drą mordy dlaczego kapturzystę ukradł i że ma oddawać a Alex się drze, że oni go oszukali i on 500 galeonów się składał a nie czarował w ten weekend. Ja starałem się załagodzić sytuację żeby Big V od nich nie dostał wpierdolu bo było blisko.
Po kilkunastu minutach sytuacja wyglądała tak:
-opiekun Ravenclawu leży na ziemi, kurczowo trzyma się klamki i krzyczy, że nie odda
-tamci krzyczą, że ma oddawać
-Jeden magik ma rozjebany nos bo próbował leżącego Voralberga odciągnąć od chatki za nogę i dostał drugą nogą z kopa
-Dwóch aurorów ciągnie kruczego ojca za nogi i mówi, że leci z nimi do Londynu bo pobił człowieka
-We wszystkich oknach zamku stoją uczniowie
-Perpetua płacze i błaga Alexa żeby zostawił dementora a aurorów żeby go nie aresztowali
-Ja smutnazaba.wzb
W końcu aurorzy oderwali Voralberga od klamki. Ja podałem magikom klucze do zamka i zabrali dementora, rzucając wcześniej Big V 500 galeonów i mówiąc, że nie ma już do kapturzysty żadnego prawa i lepiej dla niego, żeby się nigdy na pojedynkach nie spotkali. Perpe ubłagała aurorów, żeby nie aresztowali Alexa. Typ co dostał w mordę butem powiedział, że on się nie będzie pie**olił z łażeniem po biurach bezpieczeństwa i ma to w dupie tylko Voralberga nie chce więcej widzieć.
Big V do tej pory robi z tymi czarownikami gównoburzę na wizpage'ach dla zaklęciarzy bo założyli tam specjalną nitkę, gdzie przestrzegali przed robieniem jakichkolwiek interesów z moim opiekunem. Obserwowałem ten temat i widziałem jak Voralberg nieudolnie porobił trollkonta
Jasper54
Liczba postów: 1
Ten komentarz napisali jacyś idioci! Znam użytkownika Alexander_D_Voralberg od dawna i to bardzo porządny człowiek, wspaniały czarodziej i wybitny pedagog! Chcą go oczernić bo zazdroszczą sukcesów w używaniu klątw oraz uroków!
Potem jeszcze używał tych trollkont do prześladowania niedawnych kolegów od dementora. Jak któryś z nich pisał jakiś komentarz albo wstawiał zdjęcie to Big V się tam wpie**alał na trollkoncie i np. pisał, ze ch*jowo różdżkę trzyma i widać, że nie umie czarować xD
Z tych samych trollkont udzielał się w swoich tematach i jak na przykład wrzucał zdjęcia efektów swoich czarów to sam sobie pisał
Noooo gratuluję turbonis! Widać, że doświadczony czarodziej!
a potem się z tego cieszył i kazał oglądać mi i innych krukonom jak go chwalą na wizbooku.
Ostatnio zmieniony przez Darren Shaw dnia Wto 2 Lut 2021 - 1:32, w całości zmieniany 1 raz
Julia Brooks
Wiek : 22
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 170
C. szczególne : grzywka, tatuaże, pedantyzm, wisiorek z osą, pierścień działania na palcu,pachnie lawendą
Myśleliście, że Voldemort to największy zbrodniarz, człowiek pozbawiony honoru, litości i jakiejkolwiek empatii do drugiego człowieka? Część z was mogła też myśleć, że był to Snape, w końcu zabił Dumbledora i tuszował wszystkie ślady jego istnienia. Mylicie się wszyscy. Największym skurwysynem jakiego widziała magiczna Anglia, jest Voralberg. Możecie sie zapytać: "Ale dlaczego? On tylko uczy zaklęć, uczy aquamenti a to jest przecież świetne zaklęcie zwykłe, podstawowe i nie tylko". Kiedyś też tak myślałem, jednak przejrzałem na oczy. Tworzenie aquamenti przez Voralberga jest jego przykrywką, która skutecznie maskuje jego makabryczne dokonania oraz po części wpisuje sie w jego chorą wizję posiadania władzy nad ludźmi. Wypuszczając nowe zaklęcia, występując na lekcjach zaklęć i rzucając czary, hipnotyzuje ludzi. Zwróciliście kiedykolwiek uwagę jak wygląda jego przeciętny występ? Wszyscy są w niego zapatrzeni, patrzą jak jebnięci w jego różdżkę, mokrym snem całej tej tłuszczy jest dotknięcie ich idola. Nikt go niestety nigdy nie dotknął, prawda? Nikt nie mógł go dotknąć, bo gość jest paranoikiem i to, co występuje na lekcjach jest tylko wysoko zaawansowanym hologramem. Wszystkie osoby znajdujące sie na lekcji przed samym BigV są ściśle poinstruowani jak mają sie tam zachowywać. Natomiast on sam w czasie gdy rzekomo uczy zaklęć, dokonuje lub planuje coraz bardziej ohydnych i uwłaczających człowieczeństwu rzeczy. Wspominałem o bliźniakach Swansea i dokonanym przez nich morderstwie? Tak naprawdę zostali do tego zmuszeni przez Voralberga. Zagroził im, że jeżeli tego nie zrobią, ich metamorfomagia zostanie zdeptana jak jajca Felka przez aportację.. Starsza siostra, Élé, znając swoją niewielką wartość zarówno medialną jak i życiową, zgodziła sie poświęcić własne życie w imię ich przyszłej kariery. Od tamtego czasu również Swansea żywią ogromną urazę do niego, jednakże mają związane ręce. BigV posiada sfabrykowane dowody i podstawionych świadków, którzy w każdej chwili mogą potwierdzić, że to oni stoją za zamachem na Selmę, za zamachem na Galerię Swansea, że stoją za Bitwą o Hogwart, tak samo według niego oni odpowiadają za wybuch obu wojen Grindewalda i inwazję chochlików i niuchaczy w Hogwarcie.. Sam minister wierzył, że oni sie tego dopuścili i ścigał ich wszystkimi możliwymi środkami Watykanu Ministerstwa. Na ich szczęście pomocną dłoń wyciągnął do nich T.W. Shaw, znany powszechnie również jako Darek Barista. Może wam już wydawać sie to okropne, ale jeszcze gorsze jest to, że on sam za to wszystko jest odpowiedzialny. Z nieoficjalnych źródeł słyszałem również aby po dokonanych przez siebie podpaleniach masturbował sie w rytm piosenki "Fight fire with fire". Jest on również na tyle przebiegły, że był w stanie zahipnotyzować wszystkich członków SLM w taki sposób, iż zdobyli władzę, a później zaczęli go promować w Proroku Codziennym. Wszyscy mówią jak to BigV steruje kukiełkowym ministrem oraz całą radą ministrów. Nikt za to nie wie czyją kukiełką jest tak naprawdę nasz miłośnik parzenia kawy, pan Shaw.. Nikogo innego jak Voralberga. Tutaj również pokazuje sie jego prawdziwe zbrodnicze oblicze. Podczas pierwszego seansu hipnotycznego znanego wśród kręgu polityków jako: "Koalicja i Disco Polo" gdzie zostali zebrani wszyscy członkowie partii KC, zabrakło niestety Razaziela. Podobno w domu zatrzymało go rozwolnienie, a z nieoficjalnych źródeł - gardził tym rodzajem polityki bardziej niż V. nienawidzi lewactwa. Został więc w domu a gdy Alex sie o tym dowiedział, uruchomił już swoją zbrodniczą machinę. Tak jak możecie się domyślać, Pokątna to był zamach zaplanowany przez nikogo innego jak gwiazdora czarodziejskiej sceny zaklęciarskiej. Zostało mi mało czasu, także pora na parę szybkich wyjaśnień. Tych wszystkich informacji dowiedziałem się od jego byłych współpracowników, którzy byli regularnie zmieniani. Tak, to dopiero szczyt góry lodowej; większość jego mrocznych sekretów znają tylko jego zaufani. Nie, nie ujawnię swoich informatorów. Czy w przyszłości zostaną ujawnione jego zbrodnie? Na obecną chwilę wydaje sie to niemożliwe, za dużo ważnych osób trzyma w garści, owinął sobie wokół palca, zostali zahipnotyzowani za pomocą jego "confundus" lub już nie żyją. Teraz mam do was prośbę: Naprawdę błagam was, za wszelką cenę nie chodźcie na jego lekcje, nie chodźcie ani nie oglądajcie jego wystąpień. Nie będziecie w stanie zauważyć kiedy podświadomie zostaliście jego pionkami czekającymi tylko na hasło do działania.
Ostatnio zmieniony przez Julia Brooks dnia Pon 22 Mar 2021 - 20:45, w całości zmieniany 3 razy
Darren Shaw
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 184cm
Dodatkowo : Mistrz Pojedynków I Edycji Profesjonalnej Ligi
My, studenci Hogwartu, z nostalgią wspominamy tamte czasy.
Nikt nie narzekał.
Było nas jedenaścioro, mieszkaliśmy w lochach... na śniadanie skrzaty kroiły wiatr, dyrektora nie znałem, bo umarł na raka wątroby, kiedy razem z ministrem magii uciekł na Teneryfę. Ministra magii zabrało BB w '20. Nikt nie narzekał.
Wszyscy należeliśmy do hord i łupiliśmy okolicę. Cmentarz Różdżek, Nokturn i Norwegia stały w płomieniach. Bawiliśmy się też w Dolinie Godryka. Czasem kogoś przywalił Pomnik Potterów, a czasem nie. Gdy w stopę wbił się wilkołak, Becia odcinała stopę i mówiła z uśmiechem, "masz, kurna, drugą, nie"? Nie drżała ze strachu, że się pozabijamy. Wiedziała, że wszyscy zginiemy. Nikt nie narzekał.
Z chorobami sezonowymi walczyła Perpetua. Do walki z gruźlicą, szkorbutem, smoczą ospą i polio służył mocz i mech. Uzdrowiciel u nas nie bywał. Chyba że u Perpetuy – po mocz i mech. Do Zakazanego Lasu szliśmy, gdy mieliśmy na to ochotę. Jedliśmy jagody, na które wcześniej nasikały lisy i centaury. Jedliśmy czyrakobulwy, na które defekowały chore na wściekliznę wiwerny i kuny. Nie mieliśmy hamburgerów – jedliśmy pustniki. Nie mieliśmy czipsów – jedliśmy chochliki. Nie było wtedy soku z dyni, była ślina buchorożca. Była miesiączka trytonów. Nikt nie narzekał.
Gdy gajowy złapał nas na kradzieży jabłek, sam wymierzał karę. Dół z wapnem, nóż, wieszanie za nogi – różnie. Gajowy nie obrażał się o skradzione jabłka, a opiekun o zastąpienie go w obowiązkach wychowawczych. Opiekun z gajowym wypijali wieczorem piwo — jak zwykle. Potem opiekun wracał do Hogwartu, a po drodze brał sobie nowych uczniów. Uczniowie wtedy leżeli wszędzie. Na trawnikach, na stacji w Hogsmeade, obok jeziora, pod schodami. Tak jak dzisiaj leżą papierki po czekoladowych żabach. Nie było wtedy czekolady, uczniowie leżeli za to wszędzie. Nikt nie narzekał.
Latem wchodziliśmy na dach szkoły, nie pilnowali nas dorośli. Skakaliśmy. Nikt jednak nie rozbił się o błonia. Każdy potrafił latać i nikt nie potrzebował specjalnych lekcji, aby się tej sztuki nauczyć. Nikt też nie narzekał.
Zimą Avgust urządzał nam kulig Błękitną Butlą, zawsze przyspieszał na zakrętach. Czasami miotły zahaczyły o drzewo lub wieżę astronomiczną. Wtedy spadaliśmy. Czasem akurat wtedy nadlatywał wiwern albo smok. Wtedy umieraliśmy. Nikt nie narzekał.
Siniaki i zadrapania były normalnym zjawiskiem. Podobnie jak wybite zęby, rozprute brzuchy, nagły brak oka czy amatorskie amputacje. Prefekt naczelny nie wysyłał nas z tego powodu do kliniki Munga. Nikt nas nie poinformował jak wybrać numer na aurorów, żeby zakablować nauczycieli. Krwawe pióro było wtedy pomocą dydaktyczną, a od pomocy, to jeszcze nikt nie umarł. Ciocia Dolores powtarzała, "lepiej lanie niż śniadanie". Nikt nie narzekał.
Gotowaliśmy sobie zupy z dywanów, azbestu i Ludwika. Jedliśmy też koks, paznokcie obcych osób, truchła zwierząt, Puchonów, ropę z czyrakobulw, oset, chochliki, płody testrali, odchody druzgotków, kogel-mogel. Jak kogoś użarł pustnik, to pił 2 szklanki mleka i przykładał sobie zimną patelnię. Jak ktoś się zadławił, to pił 3 szklanki mleka i przykładał sobie rozgrzaną patelnię. Nikt nie narzekał.
Nikt nie latał co miesiąc do magicznego dentysty. Próchnica jest smaczna. Kiedy ktoś spuchł od bolącego zęba, graliśmy jego głową w quidditcha. Mieliśmy jedną plombę na jedenaścioro. Każdy ją nosił po 2-3 dni w miesiącu. Nikt nie narzekał.
Byliśmy młodzi i twardzi. Odmawialiśmy lotu autem. Po prostu za nim biegliśmy. Nasz charjuk był przywiązany linką stalową do haka i leciał obok nas. I nikomu to nie przeszkadzało. Nikt nie narzekał.
Wychowywali nas gajowi, stare wiedźmy, zbiegli więźniowie, mordercy, woźni i księża. Nasze matki rodziły nasze rodzeństwo normalnie – w Ministerstwie, rezerwacie albo na balkonie. Prawie wszyscy przeżyliśmy, niektórzy tylko nie trafili do Azkabanu. Nikt nie skończył studiów, ale każdy zaznał zawodu. Niektórzy pozakładali rodziny i wychowują swoje dzieci według zaleceń prefektów. To przykre. Obecnie jest więcej czekoladowych żab niż dzieci.
My, dzieci z naszego Hogwartu, kochamy nauczycieli za to, że wtedy jeszcze nie wiedzieli jak nas należy „dobrze" wychować. To dzięki nim spędziliśmy dzieciństwo bez słodyczy, szacunku, ciepłego obiadu, sensu, a niektórzy – kończyn. Nikt nie narzekał
Julia Brooks
Wiek : 22
Czystość Krwi : 25%
Wzrost : 170
C. szczególne : grzywka, tatuaże, pedantyzm, wisiorek z osą, pierścień działania na palcu,pachnie lawendą
- Élé śpisz? - Śpię, bo co? - Bo ja nie mogę. - Co znowu? - Élé, bo ja nie mogę zrozumieć jednej rzeczy, co mnie prześladuje. - Niby czego? - Dlaczego ten Hampson, to taka menda i świnia jest. - Wiesz co? Ty nudny jesteś.Ty mnie pytasz o to, co tydzień od przyjścia do Hogwartu. - Élé, bo ja od przyjścia do Hogwartu pojąć nie mogę, po co w ogóle takie coś Pan Merlin stworzył. - Alex, a po co Pan Merlin stworzył chochliki kornwalijskie? - No właśnie po co? Albo takie bahanki, po co? - Po jajco jełopie. Dobranoc. - (Głęboki wydech) Élé ja rozumiem, ja żem sam święty nie jest, ale przecież taki Hampson to jest przecież normalne obrzydlistwo. Po co w ogóle takie coś jest? Ja rozumiem jeszcze, jakby to on miał źle. Ale co, gabinet ma, kurs na teleportację ma, prenumeratę proroka ma, galeony w Banku Gringotta ma. Sam, żem widział jak wybierał. - No szkoda, że ty nie masz z czego wybierać. - Kurde, jak ja go nienawidzę... i po co w ogóle takie coś jest... Po co? Dlaczego on taki jest? - Alex, nie wiem dlaczego on taki jest no! Może miał trudne dzieciństwo. I w ogóle ja ciebie proszę, skończmy ten temat, bo ja za siebie nie ręczę. - Widzisz Élé? Jak tylko się o tej mendzie zaczyna rozmowa, od razu konflikty się same rodzą. To jest Élé zło chodzące, trzeba by go wyeliminować.
Darren Shaw
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 184cm
Dodatkowo : Mistrz Pojedynków I Edycji Profesjonalnej Ligi
>dzwonek >dzień dobry, nazywam się @Huxley Williams, witam na zajęciach z uzdrawiania >czym jest zdrowie? >proszę >dobrze >czym jeszcze? >zapiszmy to sobie >kto zna zaklęcia na wezwanie uzdrowicieli? >podejdź i zapisz na tablicy >na następne zajęcia musicie skomponować swoją apteczkę domową i przynieść następujące elementy >bandaż elastyczny 30cm, bandaż dziany, łzy krokodyla, eliksir pieprzowy, chusta trójkątna, rękawiczki elastyczne, himalajskie klejnoty rzeczne >a jak ktoś nie ma? >a jak ktoś nie ma to niech kupi, są państwo dorośli albo prawie dorośli >dzwonek >dzień dobry, dzisiaj będziemy dokonywać RKO, kto z was wie co to jest RKO? >resusty >recusty >resususty >sus >resuscytacja krążeniowo oddechowa - cicha puchonka z tyłu >resuscytacja krążeniowo oddechowa - kuc gryfon z pierwszej ławki >pan tutaj był pierwszy, ma pan plusa >proszę pokazać apteczki >co to jest? A co ja powiedziałem, jaki ma być bandaż? Czego pani nie zrozumiała? >gdzie pańska apteczka? Troll, proszę przynieść na za tydzień >to nie jest taka chusta jak prosiłem, jedynka >ale mnie nie obchodzi, że ma pan resztę rzeczy, ja powiedziałem, że mają być wszystkie >za moich czasów to było nie do pomyślenia >teraz będziemy się uczyć, jak się ratuje życie, gdyby ktoś na przykład zasłabł, od czego można zasłabnąć? >od drętwoty, dobrze, od czego jeszcze? Od alkoholu kolega mówi, nie śmiejcie się, to też się zdarza >proszę poczekać >10 minut targania się z szafą >manekin przypominający dziurawą sex-lalkę >proszę tutaj przyklęknąć, tak, źle, tutaj noga, TUTAJ NOGA, dobrze, proszę tu, niżej plecy, proste, tak, ręce proszę złożyć, wyżej, niżej, wyżej, niżej, w prawo, tu, razem, ale osobno, teraz tak proszę się nie ruszać >kto wie w jakim tempie rzuca się An Duca Tuas? >no to proszę >ale szybciej >no, dalej >i teraz znowu >co nie mogę? CO NIE MOGĘ?! A jak ktoś zasłabnie to też mu pan tak powie? Jeszcze raz... no dobra, następna osoba >źle, różdżka bliżej >na następnych zajęciach będziemy ćwiczyć pozycje bezpieczną i przypominam o apteczkach, uzdrawianie to poważny przedmiot
Darren Shaw
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 184cm
Dodatkowo : Mistrz Pojedynków I Edycji Profesjonalnej Ligi
W Hogwarcie Caine był szeroko znany ze swojej mądrości. Pewnego razu ten Wielki Inkwizytor spotkał Alexandra Voralberga, który biegł właśnie do niego by mu coś powiedzieć:
- Caine, czy ty wiesz, co właśnie usłyszałem o twojej żonie?
- Zaczekaj chwilę - przerwał mu Caine - zanim mi to powiesz chciałbym, byś przeszedł pewien test. Nazywa się testem „Podwójnego filtru”.
- Podwójny filtr?
- Dokładnie - kontynuował Shercliffe. - Zanim powiesz coś o mojej żonie, spróbujmy przefiltrować to, co chcesz mi powiedzieć. Pierwszy filtr to prawda. Czy upewniłeś się, że to co o niej słyszałeś jest w 100% prawdziwe?
- No nie, właściwie to tylko słyszałem...
- Dobrze, czyli właściwie nie wiesz czy to jest prawda czy fałsz... Przejdźmy do filtru drugiego, filtr dobroci. Czy to, co chcesz mi powiedzieć jest czymś dobrym?
- Raczej nie, właściwie to coś przeciwnego...
- Czyli chcesz mi powiedzieć o niej coś złego, nie wiedząc nawet czy to jest prawda?
Mężczyzna potrząsnął ramionami z zawstydzeniem a Caine kontynuował:
- To po co mi to w ogóle mówić?
Voralberg poczuł porażkę i odszedł zawstydzony.
To jest powód, dla którego Caine był uważany za najwybitniejszego profesora i był darzony takim wielkim szacunkiem. To również wyjaśnia, dlaczego nigdy nie dowiedział się, że Huxley Williams ruchał jego żonę.
Darren Shaw
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 184cm
Dodatkowo : Mistrz Pojedynków I Edycji Profesjonalnej Ligi
Zima idzie a ja w starych adidasach już miałem dziurę taką, że można było 2 palce wsadzić więc po miesiącu wyrzeczeń dzięki którym zaoszczędziłem pieniądze, teleportowałem się wczoraj na Pokątną kupić sobie porządne buty na zimę. W sklepie Madame Malkin je znalazłem. Solidne wykonanie, przystępna cena, modny wygląd - nie zastanawiałem się długo. Wróciłem z butami do domu, pochodziłem w nich po pokoju, poprzeglądałem się w lustrze i czułem dobrze. Jeszcze je solidnie zaimpregnowałem, żeby nie przepuszczały wody i się nie niszczyły.
Dzisiaj poszedłem w swoich nowych butach do pracy. Czułem się dzięki nim bardziej pewny siebie, jak siedziałem za biurkiem to nogi wyciągałem daleko, żeby ludzie i gobliny lepiej widzieli jakie mam eleganckie buty. Po godzinach czekam na przystanku na Błędnego Rycerza a tu z kawiarni wychodzi znany polityk Raziel Whitelight. Elegancko ubrany, szeroko uśmiechnięty, z egzotycznych motywów to tylko jego skrzat miał kolczyk w uchu. Popatrzył się na mnie, na moje buty i podchodzi i zagaduje, czy te buty to są te z Malkin za sto galeonów. Ja mu zadowolony mówię, że tak panie Razielu, te same dokładnie, i że miło, że pan zauważył. Whitelight na to powiedział tylko
- Śmieć
Mi szczęka opadła i nie wiem o co chodzi. Raziel pyta, którego wyrazu nie rozumiem "śmieć" czy "śmieć". No to ja mówię, że obydwa rozumiem tylko nie wiem dlaczego tak mówi. Whitelight mówi, że dlatego, że tylko śmieć może nosić takie chujowe, biedackie buty. Że on do dzikich krajów jeździł - do Irlandii chociażby - i tam Ministerstwo Magii i Czerwony Krzyż takie buty przysyłali dla biednych charłaków za darmo i nawet oni nie chcieli w nich chodzić tylko wyrzucali. Ludzie na przystanku śmiechają pod nosami i się patrzą na moje buty, ja już gula w gardle i staram się jakoś jeden za drugim schować ale to nic nie daje. Ale jednak pomyślałem, że nie dam sobą pomiatać nawet znanemu człowiekowi i krzyczę na Raziela, że on sam przecież u Malkin kupuje więc nie ma prawa się do moich butów przypierdalać. Whitelight w śmiech i mówi, że on kupuje eleganckie buty zagraniczne a nie angielskie gdzie co druga para psie gówna przyciąga albo stopy próbuje odgryźć, i że on chodzi w porządnych butach i pokazuje mi swoje buty z jakimiś frędzlami, paskami, dolce&gabana i że nawet taki guzik mają, że jak go napadną w tych butach to on ten guzik naciska i wtedy aurorzy od razu się zjawiają. Ja nie daję za wygraną i krzyczę, że przecież on jest czarodziejem gorliwym i że Merlin chodził w jakichś rozpadających się sandałach więc dlaczego on mnie obraża. Raziel na to, że z tymi sandałami Merlina to lewacka propaganda SLM i Merlin obuwie dobierał bardzo starannie, i jakby teraz wrócił do Brytanii znowu i mnie w takich butach zobaczył to by mi w mordę przypierdolił. Ja cały czerwony, nie wiem co powiedzieć, ludzie ryczą ze śmiechu a Raziel Whitelight mówi, żebym się zachował jak biały człowiek honoru i te buty zdejmował i wypierdolił. No to ściągam te buty, cały już zaryczany bo tak mi było ich szkoda i odkładam do kosza na śmieci na przystanku delikatnie, bo je chciałem wyjąć jak Whitelight pójdzie.
Stoję na śniegu w samych skarpetkach, nogi aż pieką od zimna, Błędny Rycerz powoli nadjeżdża, chciałem szybko buty złapać i wskoczyć do środka ale jak się rzuciłem do śmietnika to Raziel mi zagrodził drogę i powiedział, żebym miał trochę godności. Wsiadłem bosy do autobusu, przejechałem jeden przystanek, wysiadłem i biegiem lecę z powrotem buty zabrać. Grzebię w śmietniku, wszystko wyrzucam z niego ale butów nie ma. Pytam ludzi co stali na przystanku, czy butów ktoś ze śmietnika nie zabrał a oni mówią, że tak, że znany polityk Raziel Whitelight tutaj był i wziął buty i powiedział, że jedzie do Ministerstwa na ważne zebranie partii i w sam raz będzie miał buty eleganckie i niezawodne. A ja będę całą zimę zapierdalał w starych adidasach.
Darren Shaw
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 184cm
Dodatkowo : Mistrz Pojedynków I Edycji Profesjonalnej Ligi
Mój ojciec załatwił mi pracę w Gringottcie, u łamaczy klątw. Nie wiem za dużo o klątwach, poza rzucaniem Mora. To moje opowieści z pracy.
Dzień pierwszy ~ kobieta prosi mnie o złamanie najnowszej klątwy ~ spoko, mam to ~ rzucam Mora ~ "Wow, jesteś w tym ekspertem" ~ "No cóż..." ~ przedmiot zaczyna wydawać piekielne odgłosy ~ zapomniałem zaklęcia uciszającego ~ próbuje: cichaj ~ nope.jpg ~ "ehh... emm... cholera, chyba coś jest z aurą, zaraz wracam" ~ 3 miesiące później, artefakt wciąż przeklęty
Dzień drugi ~ wkurwiony koleś do mnie gada, pyta o coś w dziale induskim ~ nie mam pojęcia co mówi ~ pauza ~ koleś czeka na odpowiedź ~ przypominam sobie "Zaklęciarza Londyńskiego" ~ "Próbował pan stuknąć różdżką dwa razy? ~ Zresetować znaczy się?" ~ "Moment..." ~ zadziałało
Dzień trzeci ~ laska z rzeczoznawców przychodzi z itemkiem, jakiś problem ~ kocica 9/10 ~ flirtuje ze mną ~ mówi, że potrzebuje ściągnąć ściągnąć jakąś klątwę ~ jedyne co słyszę to jej cycki ~ jej itemek pachnie truskawkami ~ rzucam morę i oddaję jej artefakt
Dzień czwarty ~ nauczyłem się specialis revelio ~ ludzie zaczynają prosić o pomoc, idę do magazynku ~ biorę fałszoskop ~ wychodzę zdezorientowany, zaczynam skanować wszystkich ~ w końcu fałszoskop zaczyna wirować jak pojebany od tych wszystkich itemów dookoła ~ NA BRODĘ MERLINA! CO SIĘ DZIEJE? ~ "biore się za to!" ~ biegnę do magazynku ~ gram w farmę na wizbooku przez kilka godzin ~ rozwalam fałszoskop pod koniec dnia ~ wychodzę z 'biura' ~ wycieram pot z czoła ~ "dałem rade..." ~ ludzie chwalą mnie, mówią że uratowałem gringotta ~ tak naprawdę to uratowałem swoje marchewki
Dzień piąty ~ spotykam kocicę przy ekspresie do kawy ~ zapytałem się co u niej, proste pytanie ~ zaczyna opowiadać o problemach z jakąś wazą ~ nie widzi we mnie człowieka ~ widzi we mnie łamacza ~ mówię, żeby podrzuciła do mnie wazę ~ robi to ~ rzucam specialis revelio ~ rzucam mora ~ stukam różdżką ~ wszystko śmiga ~ zanoszę to jej ~ poprawiam fryzurę ~ sprawdzam oddech ~ zachowuje się jak bym ją ocalił ~ siedzi w swoim biurze, gada przez fiuu ~ ręką pokazuje, żebym położył wazę na biurko ~ robię to, i trochę się ociągam ~ "To wszystko skarbie?" ~ wychodzę ~ słyszę jak mówi "oh, to był tylko łamacz" ~ tylko łamacz ~ teraz jestem tylko tym
Dzień szósty ~ cholernie się nudzę ~ postanowiłem przynieść czarodziejskie szachy ~ bramki na wejściu je blokują, więc je wyłączam, nie dodaje szachów do listy wyjątków, po prostu wyłączam bramki ~ rozkładam szachy ~ wyłączyłem globalnie zaklęcia ochronne w całym banku ~ królowa na e4 ~ gram sobie ~ koleś przychodzi do mojego biura ~ "chyba ktoś ukradł koronę Majapahita" ~ ja: "patowa sytuacja" ~ do czasu aż zszachowałem króla, straty wyceniono na osiem tysięcy galeonów
Dzień siódmy ~ ten sam koleś który darł się na mnie drugiego dnia znowu się na mnie drze ~ nie może otworzyć magazynku, a ja właśnie wychodziłem do domu ~ "rzuć specialis revelio i wyślij mi sowę" ~ idę do domu
Dzień ósmy ~ koleś z siódmego dnia znowu przychodzi ~ jest wkurwiony ~ mówi mi, że przez moją głupotę stracił klienta ~ "zdarza się stary, ja przed chwilą przegrałem z poziomem nowicjusza" ~ "o czym ty kurwa mówisz?" ~ zamykam drzwi
Dzień dziewiąty ~ jedno z samopiszących piór nie ma atramentu ~ jakiś grubas każe mi go uzupełnić ~ "to tylko pióro stary, weź sobie drugie? pracuję teraz nad jednym sporym problemem z broszą jadeitowego cesarza" ~ tak serio to zamawiam gargulki ~ "to zajmie tylko sekunde... boże, mam dużo do zrobienia, od tego ty jesteś" ~ wzdycham i idę to zrobić ~ nie potrafię zaczarować pióra żeby się napełniło ~ zaczynam nim walić o biurko jak małpolud ~ mówię nieco opóźnionemu kolesiowi w biurze że mam dla niego specjalną misje ~ musi schować magiczny napój w druidycznej strzykawce ~ wracam do zamówienia ~ pół godziny później grubas wchodzi do biura ~ "ćoś ty kurwa zrobił z piórem?" ~ "zmieniłem atrament" ~ zaczyna kręcić głową i coś mówi pod nosem ~ idziemy do szuflady z piórami ~ opóźniony koleś wymaczał calutkie pióro w atramencie ~ są czarne ślady dłoni na całej szufladzie ~ czuje że grubas mnie osądza, więc coś szybko wymyślam ~ "chyba jest coś nie tak z aurą" ~ pióro nie działa przez miesiąc zanim się skapnąłem, że kosztuje 5 galeonów
Dzień dziesiąty ~ muszę zamontować projektor w biurze do prezentacji ~ nie mogę znaleźć taśmy, żeby ją podpiąć, a nie chce mi się iść do kadr ~ nie mam nawet legitymacji ~ mówię kolesiowi który potrzebuje projektora, że jest problem kompatybilności z aurą ~ może użyć projektora kogoś innego ~ projektor jest przeklęty ~ zadzwonili do mnie w trakcie zebrania ~ wszystkie te gobliny na mnie patrzą, jak losowo macham różdżką i mruczę na zmianę specialis revelio i mora, wyglądając na profesjonalistę ~ odpalam projektor ~ działa ~ "Dzięki Anon, ocaliłeś mnie"
Dzień jedenasty ~ nowy pracownik w banku ~ nikt mnie nie poinformował ~ opieprzyli mnie za to, że nie przygotowałem czujnika tajności dla nowej osoby ~ idę do magazynu zobaczyć czy mamy tam coś ~ jest kilka sztuk ~ ale jest jakiś naprawdę stary model, z początku lat 90tych ~ odpalam ~ działa ~ ustawiam go dla nowego kolesia ~ wszystko piszczy ~ rzucasz zaklęcia w okolicy? potężny pisk ~ odsyłam czujnik ~ "sorry, ale tylko to udało mi się załatwić bez wcześniejszego powiadomienia" ~ koleś ciągle prosi mnie o pomoc ~ jest beznadziejny ~ po tygodniu odszedł z gringotta, twierdząc, że nie może pracować w takich warunkach
Dzień dwunasty ~ czyiś projektor się spieprzył ~ kurrrrr ~ ustawiam ~ przypominam sobie coś o zapasowych częściach ~ idę do magazynku ~ patrzę się na części zamienne jak kompletny idiota, próbując się zorientować jak to działa ~ wracam i mówię kolesiowi, że nie mogę z tym nic zrobić ~ "a... ale mój projekt, muszę go pokazać zarządowi w piątek..." ~ "sorry stary, ale nic się nie da z tym zrobić" ~ rozwiązuję krzyżówki przez resztę dnia
Dzień trzynasty ~ przychodzę do pracy godzinę spóźniony ~ całe biuro w chaosie ~ upadekrzymu.jpg ~ "JEST TUTAJ!" ~ sprawdzam pocztę ~ dziesiątki listów w stylu: ~ "coś jest nie tak, zaklęcia nie działają..." ~ "wiesz czemu czujnik tajności nie działa?" ~ czujnik faktycznie nie działa ~ mora mnie teraz nie ocali ~ "po prostu idź tam i zrób to samo, co zrobiłeś ostatnio!" ~ wszyscy myślą, że to tak łatwo naprawić ~ roztrzęsiony wchodzę do magazynku, bo nie wiem co mam robić ~ ucinam sobie drzemkę przez cały dzień ~ ludzie są wkurwieni, walą w drzwi do biura ~ terminy minięte ~ wychodzę o 18:30 ~ manager widzi mnie na parkingu ~ był na spotkaniu cały dzień, nie wie przez co przeszedłem ~ "wciąż tutaj? podoba mi się twoje podejście!"
Dzień czternasty ~ wszystkie artefakty dalej nie działają ~ wszyscy wkurwieni ~ idę na wczesny lunch ~ słyszę jak ktoś w jadalni gada o kupnie nowego czujnika do biura ~ dziekibogu.wzd ~ "Hej, sorry że przeszkadzam, ale czy któryś z was jest łamaczem?" ~ zanim któryś z nich zareagował i pyta "jak śmię" mówię ~ "też jestem łamaczem" ~ pokazuję im dłoń którą poobdzierałem egipskimi fetyszami z krokodyli ~ obaj kiwają głową ~ "co byście zrobili, gdyby wasze czujniki tajności się całkowicie spieprzyły?" ~ "próbowałeś stuknąć różdżką?" ~ wracam i stukam ~ kurwa, działa!
Dzień piętnasty ~ kocica chodzi po biurze poddenerwowana ~ "Wszystko ok?" ~ "Nie mogę odebrać poczty. Możesz mi pomóc? Proszę" ~ "Spoko" ~ idę do sowiarni ~ rozsypuję granulat dla sów ~ poczta znowu przychodzi ~ przeglądam listy, żeby upewnić się że przyszły do kocicy ~ w oczy trafia mi słowo ~ "Rozwód" ~ oddaje jej pocztę ~ "Wygląda na to, że już jest" ~ "Dzięki..." ~ "Wszystko ok?" ~ "Cóż..." ~ tak! wypłacz mi się na ramieniu i się rozkręcimy! ~ "Fałszoskop się chyba zepsuł, mogę dostać nowy?"
Dzień szesnasty ~ jedna ze szklanych kul upośledzonego nie działa ~ wyświetla się całkowicie na zielono ~ na temat: dałem mu drugą kule, bo myślałem że jak ktoś zasługuje na dwie, to właśnie ten biedak ~ jedyne co robi to przegląda rodzaje mgły ~ i używa jakiegoś zaklęcia od kolorów ~ jest miły, więc faktycznie próbuję mu to naprawić ~ nic nie działa ~ to nie klątwa ~ to nie urok ~ to chyba coś z samą kulą ~ cały czas ludzie do mnie przychodzą z prawdziwymi problemami, zbywam ich mówiąc "zaraz będę" ~ po dwóch godzinach koleś mówi ~ "może mgła jest przeterminowana?" ~ rzuciłem zaklęcie odświeżające ~ zadziałało ~ oficjalnie jestem gorszy w swoim zawodzie niż opóźniony umysłowo koleś
Dzień siedemnasty ~ miła staruszka narzeka, że jej się zepsuł ujawniacz ~ jest najstarszą osobą w biurze ~ stara jak dinozaury ~ mówię, że coś dla niej mam ~ wracam do tyłu i odpakowywuję nowy ujawniacz dla łamaczy ~ zanoszę go jej ~ "jesteś taki pomocny" ~ sięgam do tyłu żeby zabrać starą gumkę ~ podnoszę wzrok ~ staruszka wygląda jakby miała zawał ~ patrze na pergaminy ~ czarne ~ rozlałem atrament ~ straciła 3 godziny pracy ~ 3 godziny których nigdy nie odzyska
Dzień osiemnasty ~ firmowe spotkanie ~ przekroczyliśmy budżet ~ było dużo wydatków ~ straciliśmy dużo pieniędzy przez prawie cały ostatni miesiąc ~ dzień 18 ~ prawie cały miesiąc ~ wylecę na zbity pysk ~ budżet departamentu łamaczy zostaje poruszony ~ są tylko dwa departamenty które nie przekroczyły budżetu ~ "Dobra robota Anon, słyszałem o problemach z czujnikami. Jesteś dobrym człowiekiem na dobrym miejscu" ~ pod koniec spotkania kobieta, około 45 lat, podchodzi i pyta czy zdejmuję klątwy poza firmą ~ "Niezbyt..." ~ "Oh, bo mam jedną cholerną rzecz której nie mogę odczarować. Nie mógłbyś wpaść i tego naprawić?" ~ gówno prawda ~ dla jaj mówię "dobra, spoko, daj adres i podjadę po pracy" ~ nie wiem czy będzie seks ~ kupuje gumki ~ nie jest taka ładna 6/10 góra ~ nie będę kłamał ~ mocno średnia ~ podjeżdżam do jej domu ~ dzwonię do drzwi, staram się wyglądać słodko ~ mąż otwiera drzwi ~ pokazuje mi zegar ~ rzucam morę ~ zarabiam 20 galeonów ~ lecę do domu
Dzień dziewiętnasty ~ jakiś koleś zepsuł czujnik, więc muszę ustawić wszystko na nowo ~ sprawdzam czy szkło nie jest brudne ~ po dwóch godzinach ~ "zepsułeś mój czujnik... chcę żebyś naprawił mój cholerny czujnik tajności, ma być tak jak było, nie wiem co zrobiłeś, ale coś jest nie tak, bzyczy" ~ wtf ~ nie zrobiłem nic z czujnikiem, tylko sprawdziłem artefakty które badasz 20 razy dziennie ~ wkurwiony wracam do biura i gram w durnia ~ pukanie do drzwi ~ to ten koleś ~ "hej, dzięki za naprawienie tego" ~ "czego?" ~ "mojego czujnika" ~ nic nie zrobiłem ~ "a, to... spoko"
Dzień dwudziesty ~ spędziłem cąły dzień sprzątająć magazyn ~ wygląda całkiem nieźle ~ zamknąłem tunele przesyłu listów z tłumaczami ~ ludzie tracą kupę czasu ~ listy docierają w złe miejsca ~ mówię, że są problemy z AURĄ ~ staram się mówić AURĄ, bo nauczyłem się, że jak mówię z naciskiem to brzmię jak bym wiedział o czy mówię ~ pod koniec dnia magazynek wygląda wręcz ślicznie ~ niestety nie otworzyłem tuneli dla liścików ~ mówię im, że AURA zaraz wróci do normy i wracam do domu
Dzień dwudziesty pierwszy ~ teraz jak magazynek jest uporządkowany, ustawiam testowe fałszoskopy ~ kładę między nimi wyczerpane pióro samosprawdzające ~ fałszoskopy kręcą się jak pojebane ~ wpadłem na pomysł użycia tych fałszoskopów do kopania wizzcoinów ~ ustawiłem wszystko do południa ~ po lunchu zaczynam kopanie ~ okropnie powoli, ale zaczynam ~ ludzie narzekają na brak fałszoskopów ~ obwiniam biuro rzeczoznawców ~ mówię, że całe buro musi je wynosić ~ banuję rzeczoznawców na bramkach ~ biuro jest podzielone, widzę ten podział na własne oczy ~ ludzie wkurwieni, że nie mogą wyjść na lunch ~ i pozostali, którzy twierdzą, że praca to nie zabawa ~ oficjalnie zyskałem władzę w gringotcie, ludzie wiedzą kto tu rządzi ~ "To jest koleś którego ten bank potrzebował"
Dzień dwudziesty drugi ~ dzień urodzin ~ całe biuro świętuje urodziny ludzi w danym miesiącu ~ biorę ciasto ~ ustawiam figurki smoków w jednym z biur ~ wyzywam ludzi na partyjkę ~ mówię "hej, mam 5 minut przerwy na ciasto... zagramy partyjkę?" ~ skopałem im wszystkim dupy ~ zdałem sobie sprawę, że cały dzień nie robiłem nic poza graniem i jedzeniem ciasta ~ nikt nie zauważył
Dzień dwudziesty trzeci ~ kocica robi fiuu z wyjazdu ~ ma problemy ściągnąć jakąś klątwę ~ mówi nazwę tego zaklęcia ~ nie mam pojęcia co to jest ~ staram się brzmieć jakbym rozumiał wszystko ~ pytam, czy używa chwytu różdżki gamma czy omega ~ "nie znam takich..." ~ "nieważne, czekaj, sprawdzę tezaurus" ~ szukam tego zaklęcia, ale nic nie ma ~ pytam kogoś z obsługi klienta ~ "oh, to tylko urok na porost poroża" ~ mówię kocicy, że musi się wrócić do biura bo muszę się tym zająć ze specjalistycznym sprzętem ~ wraca do londynu tylko żebym mógł rzucić morę w magazynie
Dzień dwudziesty czwarty ~ 45 latka wygadała się, że robię też poza pracą ~ teraz idioci proszą o naprawę ich klątw w domu ~ mówię, że mogę to zrobić tylko po pracy, 20 galeonów za małe rzeczy, 50 za duże ~ większość to proste sprawy ~ rzucanie mory czy stukanie różdżką wszystko naprawia ~ ale wtedy trafił mi się on ~ kubek z piekła rodem ~ gruby indianin daje mi swoj termos w plastikowej reklamówce ~ "co z nim nie tak?" ~ "ty mi powiedz, geniuszu" ~ wyciągam termos ~ chce mi odgryźć nos ~ rzucam morę, ale zaczyna skrzeczeć? ~ wydaje mi się, że to coś z zawartością ~ otwieram ~ jest tam gniazdo bahanek ~ przechylam termos na bok ~ pieprzone bahanki wysypują się na biurko ~ pryskam bahanocydem ~ działa bez problemu ~ koleś trzy dni potem trafia do munga z powodu zatrucia sprejem na bahanki ~ pieprzone termosy
Darren Shaw
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 184cm
Dodatkowo : Mistrz Pojedynków I Edycji Profesjonalnej Ligi
- Dzień dobry ja chciałbym się zorientować w cenie pracy domowej. - Tutaj u nas w Hufflepuffie tak? - Tak. - A jaki pana interesuje przedmiot? - Eliksiry. - Eliksiry wybitny czy powyżej oczekiwań? - Halo, słucham? - Wybitny czy powyżej oczekiwań? - Wybitny bo ja to prefektem Gryffindoru jestem. - Co pan jest? - Yyy nic praca domowa ja chciałbym się zorientować w cenie. - 35 galeonów. - 35 a na działalność artystyczną? - Jak na działalność artystyczną? - Słucham? - Jak na działalność artystyczną? - Yyy, no - Tam się nie pisze tam się stoi i tańczy o tak. - Ale na pracę domową. - To pisemną, jakiś wierszyk tak? - Tak. - No to od 60 do 80 galeonów. - Uhuhu. - No. - A swoją drogą to Bennett to stara kurwa Bennett jebana jest. - Słuchaj gryfonie zafajdany kurwa... - Ja jestem prefektem i mnie tu nie wkurwiaj. - Ty mnie nie wkurwiaj parówo szlamowa dęta. Zdejmij tą Grubę Damę z wejścia i się policzymy kurwa w dupe cwelu pierdolony. - Kurwy i śmiecie z Hogwartu nie wyjedziecie.
Do Dziurawego Kotła w Londynie późną porą przybył Darren: - Poproszę o pokój na jedną noc. - Niestety, mamy tylko wolne jedno miejsce w pokoju pięcioosobowym. - Może być, w końcu to tylko jedna noc - odpowiedział Darren i pomaszerował do wskazanego pokoju. Ułożył się wygodnie i zamierzał zasnąć, ale współtowarzysze grali w Durnia, opowiadali sobie kawały i co chwila wybuchali głośnym śmiechem. Shaw ubrał się i zszedł do recepcji: - Poproszę 5 kieliszków wódki na górę za jakieś 10 minut. Wrócił do pokoju i mówi: - Panowie tak swobodnie opowiadacie sobie dowcipy, a przecież tutaj może być założony podsłuch! - Co pan! W hotelu? - Możemy to łatwo sprawdzić - Biuro! Poproszę 5 butelek wódki pod 14-stkę. Rzeczywiście, w tym momencie przynoszą wódkę. Współtowarzysze z lekką obawą kładą się spać. Rano Shaw wstaje i widzi że prócz niego w pokoju nie ma nikogo. Schodzi do recepcji: - Co się stało z moimi współlokatorami? - Rano zabrało ich Biuro Bezpieczeństwa - A mnie dlaczego nie zabrali? - Bo panu Zagumov spodobał się ten dowcip z wódką.
Darren Shaw
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 184cm
Dodatkowo : Mistrz Pojedynków I Edycji Profesjonalnej Ligi
Wiele widziałem głupot w Hogwarcie, ale konkurs z Historii Magii "Feniks" to był jakiś nonsens, turniej z wiedzy kompletnie do niczego nikomu niepotrzebnej z pytaniami typu: Prowadzący: Co powiedziała hrabina Dover goblinowi Hanzowi Ubersreikowi Bąblowatemu gdy przypadkowo nadepnął jej na nogę w trakcie rautu w 1592 w pałacyku Aberdine. Uczestnik teleturnieju: Odpowiadam na pytanie pierwsze za 25 punktów... Hrabina powiedziała po goblideucku "Moja noga! Co jest do diabła?" Prowadzący: Hm.... ja mam tutaj odpowiedź "Moja stopa! Co jest do czarta!". Myślę że możemy uznać tę odpowiedź, ale oddaję głos naszemu ekspertowi. Ekspert w okularach jak denka od butelki: No nie, nie, nie... proszę państwa. Nie możemy uznać tej odpowiedzi. Stopa a noga to zasadniczo dwie różne części ciała. podobnie jak diabła nie możemy uosabiać z czartem, chociaż w podaniach ludowych jest to często stosowane zastępczo, ale nas obowiązują źródła naukowe. Uczestnik teleturnieju: Przykro mi ale nie mogę się zgodzić z tą opinią. W książce biograficznej goblinów z rodu Ubersreik wydanej w 1893 roku jest wyraźnie napisane że hrabina odpowiedziała "Was in den übersetzer gibst du kastanie ein " gdzie 'Kastanie' tłumaczy się wyraźnie jako noga. Prowadzący do Eksperta: Czy mamy to źródło jako oficjalnie dopuszczone w tym teleturnieju? Ekspert: Owszem, było dopuszczone w temacie o związkach goblinów Ubersreików z centaurami niderlandzkimi, lecz było to wydanie z 1893 roku, a nie z 1907, czego wymagał regulamin naszego dzisiejszego turnieju.
Darren Shaw
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 184cm
Dodatkowo : Mistrz Pojedynków I Edycji Profesjonalnej Ligi
WITAM MIOTLARSKIE ŚWIRY JEST 6 RANO JA WŁAŚNIE SZYKUJE SIĘ NA NASTĘPNY DZIEŃ SPORTOWYCH ZMAGAŃ ZA GODZINĘ ODWIOZĘ MOJĄ ARLEJKĘ DO A POTEM WRÓCĘ ZROBIĆ POSIŁKI PODKREŚLAM POSIŁKI NA CAŁY DZIEŃ W POJEMNIKACH NA MROŻONKI NO WITAM ODFRUNĘŁAM JUŻ ARLEJKĘ ROBIĘ TERAZ MOJEGO OMLETA Z 600 GRAM BIAŁEK JAJ ORZECHÓW MIGDAŁÓW MASŁA ORZECHOWEGO MLEKA HIPOGRYFA CYNAMONU I PIEPRZU KAJEŃSKIEGO DLA ZŁAMANIA SMAKU NA NASTĘPNE POSIŁKI PODKREŚLAM POSIŁKI MAM INDYKA Z RYŻEM I WARZYWAMI ŁOSOSIA Z KASZĄ JAGLANĄ KTÓRA ROZGRZEWA ORGANIZM RÓWNIEŻ Z WARZYWAMI TERAZ LECĘ NA TRENING ALE WY PRZECIEŻ BĘDZIECIE ZE MNĄ WITAM WŁAŚNIE ROBIĘ TRENING Z KRUKONAMI ZARAZ IDZIEMY NA WYKWINTNY OBIAD W WIELKIEJ SALI CZYLI NA STEKI Z ZIEMNIAKAMI WITAM WŁAŚNIE SKOŃCZYLIŚMY TRENING TERAZ ZESTAW NAPRAWCZY GLUTAMINA TURBO DŻETY IZOLAT BIORĘ PRYSZNIC I IDZIEMY NA STEKI WITAM JA WŁAŚNIE JUŻ WRÓCIŁAM DO DOMU I ROBIĘ SWOJEGO OMLETA Z 600 GRAM BIAŁEK JAJ Z OWSIANKĄ I MIGDAŁAMI LUDZIE PYTAJĄ MNIE CO JEMY NA WIGILIĘ WIĘC OPOWIEM WAM KARPIA KTÓRY JEST TŁUSTY ZASTĘPUJEMY ŁOSOSIEM PIEROGI Z KAPUSTĄ I GRZYBAMI ZASTĘPUJEMY PIEROGAMI Z MĄKI ORKISZOWEJ Z BIAŁKAMI JAJ I MIGDAŁAMI DO CZEKOLADOWYCH ŻAB DODAJEMY GLUTAMINĘ I TURBO DŻETY Z MAJONEZEM FIT BARSZCZE CZERWONY ZASTĘPUJEMY SOKIEM Z BURAKÓW KTÓRY PODGRZEWAMY W GARNKU I TAK DALEJ JA WŁAŚNIE SKOŃCZYŁAM JEŚĆ MOJEGO OMLETA ODPISUJE TERAZ NA WASZE LISTY I ZARAZ BĘDĘ SZŁA SPAĆ BO JUTRO KOLEJNY DZIEŃ MIOTLARSKICH ZMAGAŃ NO WITAM JA JUŻ IDĘ SPAĆ Z MOIM KOCHANYM "BOYDENEM" PAMIĘTAJCIE STO PROCENT NA TRENINGU ALBO NIC! POZDRO!
1. Rok 2037 2. Durmstrang jest w posiadaniu miotły z głowicą nuklearną o zasięgu 40 000 km. 3. 'Generale Drakarovich, cel bobatons' 4. czerwonyguzik.gif 5. Umierający z zimna czarodziej źle stuknął różdżką 6. Miotła leci w inną stronę. 7. Cel: Wieża Gryffindoru. 8. Li Wang ściągnęła barierę. 9. Miotła w zasięgu jasnowidztwa. 10. Trzeba ostrzec uczniów. 11. irytek.wav 12. 'PERPETUA WYŁONCZ FLORIANNĘ JAKIEŚ ŚWIENTO JEST STÓJ NA BACZNOŚĆ MINUTA CISZY' 13. pasztecikdyniowy.jpg 14. Straty oszacowano na 32 sykle
Darren Shaw
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 184cm
Dodatkowo : Mistrz Pojedynków I Edycji Profesjonalnej Ligi
To jest straszne jak niektórzy wchodzą na wyższe piętra! Nie zdają sobie sprawy z zagrożenia! Ja wchodziłem w zeszłym roku na siódme, czerwiec, skwar, wszyscy w krótkich spodenkach, japonki, klapki, trzecioroczni - koszmar! Ja jedyny byłem przygotowany: zapasowa różdżka, beret uroków, profesjonalna odzież, specjalistyczna wzmacniana torba (żeby to wszystko nie wyleciało), zapasowe butle z atramentem - najgorsze były te drwiące spojrzenia ignorantów. A przecież to WYSOKIE PIĘTRA i wszystko może się zmienić w sekundę! Wejście podzieliłem na 4 godziny, co parę pięter obóz, aklimatyzacja, oczywiście czekoladowe żaby na każdym etapie i ostatniej godziny atak na szczyt. Co piętro znajdowałem w korytarzach puszki po Coli i opakowania po fasolkach Bertiego Botta! Przeklęci amatorzy! W końcu zdobyłem siódme piętro, zużyty sprzęt zostawiłem pod Grubą Damą w strefie śmierci, gdzie -o zgrozo! - spotkałem dziewczynkę z dwoma pufkami! Schodziłem kolejne 4 godziny, ale przeżyłem tę próbę umiejętności i charakteru. Pod koniec września planuję wejść na Wieżę Astronomiczną, w stylu alpejskim - ale jak zobaczę pierwszorocznych z watą cukrową, to dzwonię na prefektów.
Darren Shaw
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 184cm
Dodatkowo : Mistrz Pojedynków I Edycji Profesjonalnej Ligi
No hejka, co tam się z tobą dzieje? Skąd to zwątpienie? Dlaczego chcesz teraz się poddać, tylko dlatego, że Fredka jeszcze nie poszła z tobą do kefca? To nie jest żaden powód. Musisz iść i próbować dalej. Osiągniesz cel. Prędzej czy później Fredka się zgodzi, ale musisz iść do przodu i próbować dalej. Nie ważne, że trzy kubełki wylądowały już w koszu. Najważniejsze jest to, że masz wolę spróbować czwarty raz. To się liczy. Każdy może iść na randkę. Nie ważne czy do maczka czy burger kinga, ale trzeba iść i randkować. To teraz masz 3 sekundy żeby się otrząsnąć, powiedzieć sobie "Dobra, basta", pięścią w stół. Idę do Fredki i zapraszam ją jeszcze raz.
Darren Shaw
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 184cm
Dodatkowo : Mistrz Pojedynków I Edycji Profesjonalnej Ligi
Ja jebię ale mnie wkurwiają wszelkiej maści zaklęciarscy profesjonaliści w tym kraju, kopałbym ich jak kurczaki. Chcesz zacząć coś robić, nie wiem kurwa strzelać locomotor wibbly i pojedziesz na pierwszy amatorski klub pojedynków. Rzucasz se zaklęcia, cały zestresowany, chcesz tylko ukończyć zawody bez dostania petryfikusem w ryj, cała reszta to będzie sukces, nikomu się nie narzucasz, nikomu nie podskakujesz.
To po 10 sekundach masz już nad głową jakiegoś zawodowca obwieszonego beretami uroków który od razu gada nad uchem:
"Ale wiesz, że masz niewypolerowaną różdżkę, nie? Przepisów nie znasz? Teraz skończy się na ostrzeżeniu od sędziego ale na przyszłość proszę kupić ściereczkę za 50 złotych galeonów."
"Chcesz sobie rekreacyjnie strzelać Locomotor Wibbly? Super, tylko masz złe szaty, w tych od Madame Malkin to możesz sobie na lekcyjki do Voralberga chodzić, ale na zawody tylko sportowe szaty za kolana i skarpetki do kolan! Masz Fairwynową różdżkę? To się przecież nie nadaje, nie da się z tym pojedynkować, rączka pewnie odpadnie za 2-3 zawody, musisz kupić porządną na zamówienie za 2000 galeonów a do tego kaburę za 500. Musisz też znaleźć sponsorów i się okleić ich logotypami i wstawiać je na relację na wizbooku.
Jeżeli chcesz startować 3-4 razy do roku to wystarczy Ci taka zwykła torba na przybory za 599 galeonów, ale jeżeli częściej to potrzebujesz już wózkofotela z parasolem za 5000, czasami się pojawiają na acciolx.
EH PANOWIE CORAZ WIĘCEJ AMATORÓW SIĘ PCHA DO ZABAWY HEHE MAM NADZIEJĘ, ŻE PRZEJDZIE TA NOWELIZACJA USTAWY I STRZELAĆ LOCOMOTOREM WIBBLY BĘDZIE MOŻNA TYLKO Z LICENCJĄ BO SERIO NIEKTÓRZY NIE MAJĄ ANI DOŚWIADCZENIA ANI WYOBRAŹNI I NA PRZYKŁAD STRZELI TAKI W WILKOŁAKA!
hehe pamiętasz jasper54 jak byliśmy w '19 na wiwernowaniu w Zakazanym Lesie? XD Co tam się działo to głowa mała!!! Całe życie z wariatami XDDD KTO MA WIEDZIEĆ TEN WIE XD
Kurwa.
Darren Shaw
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 184cm
Dodatkowo : Mistrz Pojedynków I Edycji Profesjonalnej Ligi
1994. Turniej Trójmagiczny. Grupa uczniów z Durmstrangu podróżuje drogą w okolicach Zakazanego Lasu. Nagle z puszczy dobiega ich głos: - Jeden hogwarcki uczeń jest lepszy, niż dziesięciu durmstranckich! Karkarow szybko wybiera dziesięciu najlepszych pojedynkowiczów i wysyła ich do lasu. Po chwili rozlegają się odgłosy wybuchów, po czym zapada cisza. Głos odzywa się znowu: - Jeden hogwarcki uczeń jest lepszy, niż dwudziestu durmstranckich! Wściekły Karkarow skrzykuje naprędce dwudziestu najlepszych z pozostałych uczniów i wysyła ich za drzewa. Rozlegają się odgłosy zaklęć, a po 10 minutach zapada cisza. Spokojny głos rozlega się ponownie: - Jeden hogwarcki uczeń jest lepszy, niż stu durmstranckich! Wkurzony Karkarow wysyła całą resztę durmstranczyków do lasu. Różdżki grają, klątwy wybuchają, latają zaklęcia... i znów cisza. W końcu jednemu ciężko rannemu uczniowi udaje się doczołgać z powrotem do dyrektora. Ciężko dysząc, wydaje z siebie następujące słowa: - Nie posyłajcie więcej naszych... To pułapka... Jest ich DWÓCH!
Darren Shaw
Wiek : 23
Czystość Krwi : 75%
Wzrost : 184cm
Dodatkowo : Mistrz Pojedynków I Edycji Profesjonalnej Ligi
Idę z pufkiem na lekcję działalności artystycznej. - Tu nie wolno ze zwierzętami - mówi jakiś Ślizgon. - To nie jest zwierzę - odpowiadam - To jest performance. - A, to przepraszam. Idziemy dalej. Oglądamy rzeźbę Voldemorta centaura. Pół koń, pół Riddle. - Zawsze się zastanawiałem - mówię do pufka - komu kibicują centaury w czasie rodeo. - Jeść mi się chce - odpowiada pufek. - Trzeba było jeść przed wejściem. - Wtedy mi się nie chciało. Idziemy dalej. Oglądam jakąś Puchonkę, która stoi po kolana w basenie z ropą czyrakobulwy i wykrzykuje alfabet od tyłu. - Z, Y, X - krzyczy. - U, V, W. Mój pufek kręci się w kółko i węszy nosem. - Klaudiusz - mówię do niego. - Klaudiusz, nie jedz tutaj. - Kiedy mnie się chce - odpowiada i zaczyna jeść zawartość mojego nosa. Jakiś Krukon podchodzi i przygląda się temu, co się wyrabia. - To jest interesująca propozycja - mówi. Ktoś inny też podchodzi i patrzy. - To jest świeże - mówi. Podchodzi jakaś kobieta z puszką białej farby w ręku, cała na czarno. - Odważne - mówi. - Ja państwa bardzo przepraszam - mówię do nich. - Jak się nazywa ta instalacja? - pyta kobieta. - Obiad - odpowiadam, zatykając palcami nos. - Mocne. Ktoś z grona nauczycielskiego podchodzi i nakleja na pufka tabliczkę z napisem "Obiad, 2021". Podchodzi fotograf i robi zdjęcie. Pojawia się ktoś z aparatem i notesem. Prosi mojego pufka o wywiad. - Coż, zawsze kontestowałem opresyjne dla mojego gatunku rozwiązania kulinarne w środowisku uniwersyteckim - mówi mój pufek. - A pan jest kuratorem - pyta reporter - Co pan sądzi o pracy swojego podopiecznego? - Sądzę, że to niesmaczne - odpowiadam. - Brutalnie prawdziwe - mówi kobieta z farbą. - Ostentacyjnie szczere - mówi fotograf. - U, T, S - krzyczy Puchonka w basenie z ropą.