Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Pogódź się z tym!

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość


Jade Mystlefarrow
Jade Mystlefarrow

Uczeń Ravenclaw
Rok Nauki : VII
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Galeony : 30
  Liczba postów : 25
http://czarodzieje.my-rpg.com/t11983-jade-mystlefarrow
http://czarodzieje.my-rpg.com/t11996-jadeitowa-sowa#322725
http://czarodzieje.my-rpg.com/t11993-jade-mystlefarrow
Pogódź się z tym! QzgSDG8




Gracz




Pogódź się z tym! Empty


PisaniePogódź się z tym! Empty Pogódź się z tym!  Pogódź się z tym! EmptyWto 22 Gru 2015, 19:13;


Retrospekcje

Osoby: Emerald Mystlefarrow, Jade Mystlefarrow
Miejsce rozgrywki: posiadłość Mystlefarrow w okolicy Dublina
Rok rozgrywki: grudzień 2015
Okoliczności: Bliźniaczki spędzają święta Bożego Narodzenia w rodzinnym domu, korzystając z chwil wolności od szkoły i natrętnych uczniów, zajmujących ich ulubione miejsca. Choć wolność wydaje się tylko pozorna.
Powrót do góry Go down


Jade Mystlefarrow
Jade Mystlefarrow

Uczeń Ravenclaw
Rok Nauki : VII
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Galeony : 30
  Liczba postów : 25
http://czarodzieje.my-rpg.com/t11983-jade-mystlefarrow
http://czarodzieje.my-rpg.com/t11996-jadeitowa-sowa#322725
http://czarodzieje.my-rpg.com/t11993-jade-mystlefarrow
Pogódź się z tym! QzgSDG8




Gracz




Pogódź się z tym! Empty


PisaniePogódź się z tym! Empty Re: Pogódź się z tym!  Pogódź się z tym! EmptyWto 22 Gru 2015, 19:13;

Gdyby tylko dało się zatrzymać świat jednym pstryknięciem palców, Jade od razu by to zrobiła, nie obejmując tym zjawiskiem jedynie swojej bliźniaczki i samej siebie. Zostawiłaby dziadka w tej dziwnej pozie, którą przybrał, dyskutując z ojcem i kilkoma urzędnikami o nowym dekrecie w Departamencie Przestrzegania Prawa; sprawdziłaby, czy matka znów przemyciła rubiny i obracała je w palcach pod stołem, gdzie przysłuchiwała się rozmowom żon ważnych wysłanników z Ministerstwa, choć sama niewiele wtrącała. I z całą pewnością pozbyłaby się tych dwóch natrętów, którzy uparli się, że wyciągną obie panny Mystlefarrow do tańca, choć muzyka roznosząca się po pomieszczeniu miała raczej towarzyszyć do kotleta, aniżeli do swawoli na parkiecie.
Sądząc jednak po minie Pelagiusza, nie podzielał on zdania swoich wnuczek, jedynie karcąc je wzrokiem i w jakiś znany tylko Mystlefarrow sposób poganiający je do tego, by zachowały się jak należy. Najwyraźniej jego uszu dotarły próby wymigania się bliźniaczek od tańca z synem jakiejś szychy ze Stanów Zjednoczonych (wysłał swojego pierworodnego do Hogwartu, a teraz sam nawiedził Wyspy Brytyjskie podczas tegorocznych świąt) i jego przyjacielem, którym na ten wieczór stał się potomek jakiegoś mniej istotnego urzędnika.
Przywdziewając na twarz przepiękny uśmiech, Jade dała się zaciągnąć na środek sali. Wewnątrz jednak buzowała z wściekłości. Miała spędzić ten dzień wraz z siostrą, delektując się najlepszym szampanem i z premedytacją unikając wepchnięcia jej do ust ciastek dyniowych przysłanych przez panią minister w ramach przeprosin, że nie mogła się pojawić na przyjęciu zajęta własnymi sprawami.
Amber nie miała nic przeciwko tego typu rozrywkom, ale jednak gdy ktoś niweczył jej plany, nie potrafiła się z tym pogodzić. Najwyraźniej jednak Mystlefarrow nigdy nie miała się dowiedzieć, co znaczą święta spędzone w rodzinnym gronie, o których często opowiadali pozostali uczniowie. Nie znali smaku prawdziwego życia, chociaż pewnie oni powiedzieliby to samo o bliźniaczkach, które zawsze żyły w dostatku i miały wszystko podsuwane pod nos.
Muzyka jak za sprawą czarodziejskiej różdżki (której z pewnością ktoś użył!) zmieniła się. Najwyraźniej synowie ministerialnych szych nie mieli zielonego pojęcia, na czym polegały bankiety i że główną ich rozrywką były rozprawy o polityce czy sztuce, a także poczęstunek. Czyżby jednak główny zamiar całego przedsięwzięcia się zmienił? Możliwe, bo wzburzone żony zaczęły gromić spojrzeniami swoich mężów, by i one zostały pociągnięte do tańca, choć panowie najwyraźniej nie mieli ochoty przerywać swojej konwersacji na temat dekretów.
W całym zamieszaniu partner w postaci Salemczyka porwał Jade gdzieś na drugi koniec sali, przez co straciła z oka Emerald. Nie dawała jednak po sobie poznać, jak bardzo była zdenerwowana. Odpowiadała uprzejmie chłopakowi próbującemu nawiązać z nią jakikolwiek kontakt, kątem oka próbując odnaleźć bliźniaczkę i jednocześnie sprawdzając, czy dziadek nadal je obserwował. Z ulgą spostrzegła jego zniknięcie, uznając, że zapewne też został poprowadzony na parkiet. Jedynym problemem pozostawała wmieszana w tłum Emi. I może jeszcze chłopak depczący jej po nogach, jak gdyby nigdy wcześniej nie miał okazji tańczyć. Nie zdziwiłaby się, gdyby tak było, bo pomimo wysokiego stanowiska ojca, on sam najwyraźniej niewiele miał wspólnego z tymi sferami. Niemal natychmiast zdołała wywnioskować, że urzędnik ze Stanów Zjednoczonych musiał wspiąć się na swoją pozycję całkiem niedawno.
Na jej szczęście nagle spostrzegła znajomą sukienkę i jej właścicielkę w postaci własnego klona, więc sprytnie zbliżyła się w kierunku siostry i jej partnera.
– Odbijany – zwróciła się do chłopaka tańczącego z Emerald na tyle głośno, by usłyszało również kilka osób wokół i porwała bliźniaczkę w objęcia. Przez moment kręciła się z nią między tłumem, by nikt nie nabrał podejrzeń (głównie ojciec z dziadkiem), że zamierzały się ulotnić, a potem – korzystając z okazji – Jade pociągnęła siostrę w stronę wyjścia, po drodze zgarniając jeszcze dwa kieliszki szampana. Zrobiła to z taką prędkością, że o mały włos nie wywróciła skrzata trzymającego tacę. Na szczęście nie był to ich Zgrzytek, więc niespecjalnie jej zależało na tym, by uchronić go przed upadkiem. Po prostu marzyła o tym, by wyparować z tego przyjęcia i nie spędzać z nieznajomymi Bożego Narodzenia. Skoro wróciły do domu, by uchronić się przed natrętami, musiały dopiąć swego.
Wręczyła siostrze jeden z kieliszków, nie zwalniając kroku. Korytarz spowity był w półmroku, by nie przyciągać uwagi gości, którzy mieli znajdować się w głównej sali. Zarówno Pelagiusz, jak i Abelard nie lubili, gdy ktoś kręcił się po prywatnych pomieszczeniach. Te przeznaczone dla gości znajdowały się w głównej części domu i tego woleli się trzymać. Nic więc dziwnego, że tak podejrzanie łatwo obydwie bliźniaczki mogły po prostu wyparować. Chcąc nie chcąc, Jade musiała być wdzięczna zamieszaniu wywołanemu przez dwóch natrętów – gdyby nie oni, nadal pewnie wraz z Emerald zmuszone byłyby zbywać adoratorów lub słuchać rozpraw o tym, jak powinny się prowadzić damy, bo przecież ta młodzież taka nieznośna!
– Jak twój partner? – spytała siostrę, śmiejąc się przy tym z tego, jak żałosne to wszystko było. – Mój podeptał mi nogi tak bardzo, że aż dziw, że jeszcze chodzę.
Wzięła Emerald pod ramię, upijając przy tym łyk szampana z kieliszka. Gdyby pomyślała szybciej, poprosiłaby któregoś skrzata o dostarczenie im smakołyków w miejsce, w którym mogłyby się ukryć przed panami Mystlefarrow. Vesuvią Jade niezbyt się przejmowała – matka pewnie nawet nie zauważy ich zniknięcia, zbyt zajęta chwaleniem się swoją biżuterią.
Schodami na górę, skręt w prawo, potem znów w prawo, aż znalazły się przed drzwiami, które na pierwszy rzut oka nie wyróżniały się wśród pozostałych. Miały tylko jedną, zasadniczą wadę: a mianowicie nie posiadały klamki. Dało się je otworzyć jedynie z pomocą magii, a Pelagiusz dokonując tej renowacji najprawdopodobniej wątpił w bystrość członków swojej rodziny. O ile przed siedemnastym rokiem życia drzwi te pozostawały dla bliźniaczek wielką zagadką, tak po uzyskaniu odpowiedniego wieku, bez problemu mogły się tam dostać. Szperanie wśród książek dziadka miało swoje korzyści – Jade przypadkiem poznała kilka jego tajemnic, a jedną z nich był ten pokój.
Wyciągnęła zręcznie ukrytą pod suknią różdżkę i wycelowała nią w zamek, wypowiadając przy tym odpowiednie zaklęcie. Ten szczęknął, a Krukonka pchnęła delikatnie drzwi, ukazując oczom bliźniaczek coś, co do tej pory było rupieciarnią, a co z pomocą Zgrzytka i kilku uroków zdołały doprowadzić do porządku. To tutaj Pelagiusz umieścił wszystkie rzeczy należące do swojej zmarłej żony i nigdy więcej nie zajrzał do pomieszczenia, przez co – gdy pierwszy raz siostry pojawiły się wewnątrz – wszystko przykryła gruba warstwa kurzu i pajęczyn. Ostatecznie jednak pokój został przerobiony na oazę spokoju bliźniaczek, a nikt nigdy nie pomyślał, by szukać ich właśnie tutaj. Przecież poza nimi dwiema i ich skrzatem, który przysięgał milczeć pod groźbą śmierci, nikt nie miał pojęcia, że ktokolwiek kiedykolwiek zaszywał się w tej części domu.
Trzeba przyznać, że największą radość sprawił Jade znajdujący się tutaj stary fortepian, którego jednak używała naprawdę rzadko, by nikt nie usłyszał obecności intruzów w tym lokum. Najwyraźniej to właśnie po babci odziedziczyła talent do tego instrumentu, z czego była naprawdę zadowolona. Zielarstwo będące domeną Gildenhoe nie do końca ją satysfakcjonowało, choć uwielbiała rośliny, bo przecież nazywała się Mystlefarrow i musiała o tym pamiętać.
Kolejnym zaklęciem zamknęła drzwi za sobą i siostrą, tak dla pewności. Nie zbliżyła się jednak do instrumentu, siadając na miękkiej sofie. Ustawiły ją z Emerald niedaleko okna, za którym rozpościerał się widok na ogród, teraz przyozdobiony migoczącymi lampkami i innymi wymysłami czarodziejskiego świata. To wystarczało, by do pokoju docierało światło tworzące taki sam półmrok, jak na korytarzach.
– Wesołych świąt i pamiętaj, kim jesteś – zwróciła się do siostry, próbując udawać surowy głos dziadka, ale niezbyt jej to wyszło. Zaśmiała się głośno, omal nie wylewając na siebie szampana, który jeszcze pozostał w kieliszku. Sama już nie była pewna, czy wypiła go trochę za dużo od początku przyjęcia, czy może po prostu musiała odreagować to, co do tej pory się działo.
Mystlefarrow byli ponad to – jeszcze trochę i to Boże Narodzenie będzie dostosowywać się do nich, a nie na odwrót. Tak przynajmniej powiedziała kiedyś Vesuvia, choć Jade nie do końca była pewna, o co matce chodziło. Znów zapewne wpadła w swój obłąkańczy szał, nakazujący jej mówić wszystko, byleby tylko poczuła się wyjątkowa.
– Wesołych świąt, Emi – powiedziała jeszcze raz, już spokojniej i bardziej poważnie. Uśmiechnęła się do siostry w ten sposób, w który potrafiła tylko i wyłącznie do niej. Dla nikogo innego nie było to przeznaczone i Emerald doskonale o tym wiedziała.
Przesunęła się na sofie, robiąc młodszej Mystlefarrow miejsce i podciągnęła nogi pod brodę, by oprzeć się na kolanach. Szampan trafił na stolik, który akurat przyniosły z własnej sypialni (a Abelard wciąż zastanawiał się, co też stało się z tym drogocennym meblem). Jade doszła bowiem do wniosku, że chyba jednak nie powinna więcej po niego sięgać. Tylko mącił jej w głowie. A może to jednak nie alkohol, tylko obecność Emerald? Od zawsze łączyła je jakaś dziwna więź.
Coś złego się działo z Jade, skoro nawet nie zauważyła, że Zgrzytek ozdobił ich skrytkę typowo świątecznymi dekoracjami, zapewne chcąc zrobić dziewczętom niespodziankę. Szczęście, że po tylu latach wyuczyły go dobrego stylu, bo nie zniosłaby tandetnych, świecących reniferów.
Powrót do góry Go down


Emerald Mystlefarrow
Emerald Mystlefarrow

Uczeń Ravenclaw
Rok Nauki : VII
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Galeony : 44
  Liczba postów : 39
http://czarodzieje.my-rpg.com/t11984-emerald-mystlefarrow
http://czarodzieje.my-rpg.com/t11994-szmaragdowy-poslaniec#322720
http://czarodzieje.my-rpg.com/t11995-emerald-mystlefarrow#322724
Pogódź się z tym! QzgSDG8




Gracz




Pogódź się z tym! Empty


PisaniePogódź się z tym! Empty Re: Pogódź się z tym!  Pogódź się z tym! EmptyWto 22 Gru 2015, 20:59;

Na rodzinny bankiet trzeba się odstawić!

Święta od zawsze były dla nich dziwacznym okresem. Z definicji powinno to być kilkadziesiąt dni spędzanych w najbliższym, rodzinnym gronie. Tata, mama, siostra, babcie, dziadkowie. Ale w rodzinie Mystlefarrow istniały zupełnie inne zasady. Od powyższej sumy należało odjąć obie babcie i jednego dziadka, w ich miejsce dodając setki innych, o wiele mniej nadających się do określenia rodziną osób. Emerald często miewała problemy z określaniem, kto właściwie zjawia się na corocznym bankiecie. Nie znaczyło to, rzecz jasna, że absolutnie nienawidziła faktu ich wyprawiania. Tak na dobrą sprawę dało się z nich wyciągnąć wiele pozytywów, nawet jeśli Jade nigdy nie kryła się z wyrażaniem swojej niechęci do idei goszczenia niemal całej Irlandii z domieszką brytyjskich wyższych sfer we własnym domu. Problem z tymi, nazwijmy, imprezami, zwykle polegał na ogromnej ich schematyczności. Perła zawsze potrafiła przewidzieć kto się pojawi, a komu wypadnie jakaś inna nadzwyczaj ważna celebracja, przynajmniej spośród tych ludzi, których rzeczywiście kojarzyła. Za każdym razem doskonale odgadywała zapas butelek z szampanem, wielkość choinki, repertuar muzyczny na pierwszą, drugą, trzecią, a nawet czwartą część bankietu. W pierwszych latach, kiedy powyższa prawidłowość zaczęła zachodzić, Em była nawet zadowolona ze swoich zdolności. W kolejnych przestały już ją tak zachwycać, błyskawicznie popadając w otchłań nudzącej rutyny. Skoro za każdym razem działo się to samo... czy istniała inna możliwość?
Ten sam amerykański, nawet nieco szarmancki duet walczył niczym para lwów o pierwszeństwo tańca - właściwie: prośby o taniec - z, jak to powszechnie określano, najwspanialszymi partiami całej Irlandii. Choć pochlebcze, takie tytuły sprawiały że Pearl bardziej zbierała się do wymiotów, niż do szerokich uśmiechów. Rzecz jasna, najmniejszego nawet nie miała prawa aby choćby drgnięciem powieki okazać najmniejsze niezadowolenie. Razem z bliźniaczką doskonale wyćwiczyły odświętne uśmiechy, przywdziewając je jeden po drugim niemal równo co godzinę. Zanim nieokrzesanie brzmiący młodzieńcy (angielski wraz z irlandzkim pozostawały jedynymi słusznymi akcentami, jakie młodsza Mystlefarrow była zdolna uznać za ładnie brzmiące) odnotowali sukces w nieustępliwych próbach rozdzielenia bliźniaczek, Emerald chwyciła siostrę za dłoń, gładząc jej wierzch kciukiem. Nie musiała jej nawet dotykać, aby czuć ukrywaną wewnątrz furię, przepływającą, chciałoby się rzec, bezprzewodowo pomiędzy sklonowanymi organizmami. Bliźniacza więź nawet w naturalnej odmianie mogła się okazać nadzwyczaj magiczna - co dopiero, gdy rzeczywiście stawała się efektem kombinowania z magią? Nie było czasu się namyślać. Amerykanie nie mogli więcej czekać, bowiem kolejka sępów czających się na towarzystwo bliźniaczek coraz wyraźniej dawała do zrozumienia, że zamierza walczyć o swoje. Z tych wszystkich chłopców obie wolały swoich stałych adoratorów, o czym Perła doskonale wiedziała - wydawszy z siebie niemal radosne westchnięcie, zamieniła uścisk siostrzanej dłoni na uścisk dłoni mniej zamożnego z młodzieńców. Taka była zasada, którą Pelagiusz ustalił dawno temu: starsza wędrowała do bardziej istotnego.
Wbrew wszystkiemu, biedniejszy z nich okazał się o wiele żywszy niż rok wcześniej. Czy to zmiana fryzury, a może zapuszczenie umiarkowanego zarostu tak na niego zadziałało? Był nawet zdolny do rozbawienia swojej chwilowej partnerki, mimo że jego umiejętności taneczne pozostawiały niemało do życzenia. I choć zdawało mu się, że cała uwaga dziewczyny jest mu poświęcana, to dostrzegał niespokojne spojrzenia brązowych oczu. Szukała siostry, zabranej gdzieś, nie wiadomo gdzie. I choć on wyraźnie posmutniał, ona absolutnie nie zwracała na to uwagi. Było już o wiele zbyt późno, aby wyłamywać ją z rutyny. Chciała tylko i wyłącznie zrealizować plan Jade, o którym została powiadomiona dawno temu, a który momentalnie uczynił oczekiwanie na bankiet o wiele bardziej przyjemnym. Poza tym wiedziała, że bursztynowa panna zdążyła wypić już niemało szampana w stosunkowo krótkim czasie. Trzeba ją było trochę przewietrzyć, nawet pomimo trzaskającego na zewnątrz mrozu, bowiem inaczej mogła zrobić coś, czego później obie by żałowały. Jak na przykład odbijanie Emerald na samym środku sali, choć nie przeszkadzało to ofierze w perlistym roześmianiu się na cały głos. Kilka chwil płynnego tańca, z dawno ustaloną hierarchią, zdawało się najprzyjemniejszymi z całego bankietu. Z drugiej jednak strony, noc wciąż dawało się określić nadzwyczaj młodą.
W szaleńczym pędzie ku samotności nie zwracała uwagi na chaos wywoływany przez Jade, mimo że biednego skrzata domowego byłaby nawet skłonna uratować przed bolesnym upadkiem. Całą jej empatię przyćmił zachwyt nad determinacją bliźniaczki, tak uparcie dążącej do uszczęśliwienia ich obu. Niby odczuwała tę troskę przez całe życie, a jednak zawsze uznawała ją za niewymownie wyjątkową. Upiła łyk szampana, choć w biegu nie był to najlepszy pomysł, bo prawie się nim oblała. Zamiast zachwycać się korytarzowym półmrokiem powinna patrzeć pod nogi, ale przecież nie miała zamiaru odbierać sobie jakiejkolwiek przyjemności, zwłaszcza że wystarczająco zrobiła to już prawie cała rodzina. Od dawien dawna uważała podobną atmosferę za niebywale wspomagającą wenę, a przecież po nie tak znowu odległej w czasie walce z Idą bardzo potrzebowała dać upust swoim myślom. Tyle dobrego, że wiedziała dokąd jest ciągnięta, będąc spokojną o okazję do pisania.
- Zdziwiłam się. Był nawet znośny, choć i tak bijesz go na głowę jeśli chodzi o taniec. Aż szkoda mi jego męskiej dumy, wywijałaś mną jak prawdziwa mistrzyni - odparła radośnie, pozwalając sporadycznie przerywanej śmiechami ciszy na powrót zawładnąć otoczeniem. Korytarze absolutnie opustoszały, co miało w sobie nutkę tajemniczości, nawet tego konkretnego dnia. Zdarzało się, że służba - złożona głównie ze skrzatów, ale nadal służba - przechadzała się gdzieniegdzie, aby przeganiać nazbyt owładnięte romantycznością pary z powrotem na główną salę. A jednak nie było absolutnie nikogo. Emerald uśmiechnęła się sama do siebie, po części z uwagi na przychylność losu względem ich ucieczki, a po części ze względu na zabawne porównanie siebie z siostrą do jakiejś cierpiącej na nadwyżkę wzajemnego przyciągania pary. Co złego to nie one. Nawet wkradanie się do najbardziej odosobnionego pomieszczenia w całej posiadłości nie było ich sprawką. To tylko tak wyglądało.
Zawitanie na powrót w najbezpieczniejszym ze wszystkich sanktuariów momentalnie wyciągnęło z młodszej Mystlefarrow pełne ulgi westchnięcie. Nie trzeba było długo czekać, aby wzięła nadzwyczaj głęboki wdech i upiła kilka potężnych łyków szampana, od których powinna się wyraźnie zarumienić, a które jednak nie dały tego efektu ze względu na stosowny makijaż kryjący ślad po pięści pewnej Gryfonki. Ogółem rzecz biorąc, Perła nosiła go jak medal wojenny, ale przecież nie mogła się tak pokazać na podobnej uroczystości. Renoma rodziny mocno by przecież ucierpiała, gdyby rozeszły się miliony plotek co do genezy siniaka na twarzy jednego z uosobień delikatności wychowywanych przez Abelarda. Oczy dziewczyny rozbłysły na jakiś czas odbijanym światłem z lampek. Nie pamiętała nawet czyj to był pomysł, ale doskonale wiedziała, że jest wspaniały. Oaza nigdy nie wyglądała tak przytulnie jak tego jednego, jedynego dnia. Jade była wyraźnie pocieszona sukcesem w uwalnianiu się od sztywnego towarzystwa, na tyle, że Emerald musiała ją ratować przed zamoczeniem swojej sukienki. Czy bardziej chodziło o siostrzaną troskę, czy fakt wybierania akurat tej kreacji dla siostry i dbałość o dobrobyt niemal najdroższego materiału na świecie, ciężko stwierdzić. Tak czy inaczej, zbawienie od szkody nastąpiło bez większej trudności, a niedługo potem obie bliźniaczki zasiadały już na swoich ulubionych miejscach. O wiele łatwiej było opaść na specjalnie dobranej sofie, skoro niedawno wyszło się z dosyć nudnego niby-balu.
- Wesołych świąt, Jade. Kocham cię - powiedziała półgłosem, niemal szepcząc i odpowiadając siostrze identycznym uśmiechem. Identycznym w sensie wyjątkowości, bo akurat wygląd tegoż nieco się u nich różnił. Niby klony, a jednak nie dało się być aż tak wiernymi kopiami samych siebie. Dopiła szampana, dziwiąc się iż udało mu się zniknąć tak prędko. Nie powinna było tak sobie folgować, ale nie dbała o to. Póki wyraźnie szczyciła się stanem większej trzeźwości niż Jade, wszystko było w porządku. Odstawiwszy pusty kieliszek obok niemal nietkniętego, wstała i podeszła do szafki, w której przetrzymywała przybory do pisania. Wyjęła stamtąd pergamin wraz z zaczarowanym piórem, po chwili siadając z powrotem na swoim miejscu. Długo siedziała bezczynnie, po prostu zbierając myśli.

Czy walka z samą sobą nie może stanowić czegokolwiek definicji?
Czy warto zdradzić swoje wartości, pod wodzą serca chorej ambicji?

Westchnęła ciężko. Nie powinna wspominać Frei siedząc obok spragnionej dobrej zabawy Jade, ale doskonale wiedziała, że prędzej czy później i tak musiała to z siebie wyrzucić. Gorzej, że brakło jej właściwych do tego słów. Te dwa wersy, które zdążyła zapisać, bardzo jej nie odpowiadały. Chciała od razu spalić kartkę, ale obiecała sobie eksperymentować z formą. Spojrzała więc na bliźniaczkę, podając jej pergamin. Nie musiała jej mówić, czego potrzebuje. Już jakiś czas temu zaczęły takie wymiany - Jade orzekała względem wspaniałości wierszy Emerald, zaś Emerald względem wspaniałości melodii wygrywanych przez Jade. Póki ta starsza odczytywała nienajwyższej jakości zapiski, młodsza ściągnęła swoje buty. Nie zamierzała męczyć się na obcasach dłużej, niż tego absolutnie wymagano.
Powrót do góry Go down


Jade Mystlefarrow
Jade Mystlefarrow

Uczeń Ravenclaw
Rok Nauki : VII
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Galeony : 30
  Liczba postów : 25
http://czarodzieje.my-rpg.com/t11983-jade-mystlefarrow
http://czarodzieje.my-rpg.com/t11996-jadeitowa-sowa#322725
http://czarodzieje.my-rpg.com/t11993-jade-mystlefarrow
Pogódź się z tym! QzgSDG8




Gracz




Pogódź się z tym! Empty


PisaniePogódź się z tym! Empty Re: Pogódź się z tym!  Pogódź się z tym! EmptyWto 22 Gru 2015, 23:00;

Odstawić się to za mało – trzeba pokazać klasę!

Bo do tańca trzeba mieć dryg, a jemu najwyraźniej brak talentu – przyznała Jade. – Miejmy nadzieję, że jego duma jednak nie ucierpiała, bo z tego co widziałam, porwała go do tańca biedna pani Roberts. Jej mąż zawsze tylko siedzi przy stole i popija whisky, którą przynosi w piersiówce. Mogłybyśmy biedaka podszkolić tak jak tego centaura w Zakazanym Lesie, pamiętasz?
Alkohol zdecydowanie zbyt mocno uderzył jej do głowy, bo powoli zaczynała brzmieć niczym te stare dewoty towarzyszące znajomym dziadka. Jeszcze tego brakowało, by Jade zaczęła krytykować fryzury osób, na które zazwyczaj nie zwracała uwagi. Naprawdę przesadziła, bo jej zmysły były na tyle otumanione, że nie do końca mogła sprawować opiekę nad młodszą siostrą, choć i tak póki co spisywała się znamienicie, skoro wyrwały się z sali bankietowej i podążały do swojej małej ostoi.
Znalezienie się w prywatnym zakątku było według Jade najlepszą częścią programu tego wieczoru. Gdyby syn amerykańskiej szychy nadal wywijał nią na parkiecie, jednocześnie przydeptując obute w obcasy stopy, pewnie dziwnym trafem przypomniałaby sobie jedno z zaklęć, o którym ostatnio opowiadała jej Emerald i skurczyła jegomościa do rozmiarów bombki choinkowej, następnie umieszczając go na szczycie ogromnego drzewka, pod którym piętrzyły się prezenty.
Zapewne tylko po to, by zachować jakieś pozory normalności, powstała tradycja polegająca na tym, że każdy z zaproszonych gości losował osobę, której miał wręczyć upominek. Wszystko po to, by nikt nie poczuł się urażony, choć próby obdarowania kogoś obcego i tak zazwyczaj kończyły się fiaskiem, jeśli wcześniej nie przeprowadziło się wywiadu wśród jego rodziny. Oczywiście jak na bogatych przedsiębiorców i urzędników Ministerstwa Magii przystało, nie każdy ojciec i nie każda matka trzymali się tej tradycji, podrzucając więcej paczek dla swoich dzieci, jak gdyby ilość pudełek miała być odzwierciedleniem rodzicielskiej miłości względem pociech.
Jade uwielbiała prezenty, a zwłaszcza te, które pokrywały się z jej listą życzeń, o której wiedziała zazwyczaj tylko Emerald. Zastanawiało ją, czy to siostra podpowiadała ojcu, co powinien kupić, czy po prostu w jakiś nieznany córkom sposób Abelard odczytywał ich myśli, bezbłędnie odgadując pragnienia córek. Czyżby miał coś wspólnego z legilimencją, o której wspominał nauczyciel obrony przed czarną magią, gdy Amber spytała go o książkę odnalezioną w bibliotece?
Też cię kocham – dodała, uświadomiwszy sobie, że w całej tej plątaninie myśli zapomniała wspomnieć siostrze o tym najważniejszym. To nie kiczowate walentynki były w odczuciu Jade świętem pełnym miłości, ale właśnie Boże Narodzenie. Wtedy wszyscy otaczali się tymi, którzy byli im bliscy, podczas gdy w lutym słychać było bardziej zawodzenie samotnych serc, aniżeli ciepłe słowa. Poza tym przy jakiej innej okazji śnieg wygląda ciepło, jeśli nie w chwili, gdy oświetlają go pomarańczowe lampki? Samo to, że biały puch leżał teraz w ogrodzie posiadłości Mystlefarrow był zasługą zaklęć Pelagiusza. W  samym Dublinie próżno było szukać czegokolwiek poza kałużami w zagłębieniach ulic i chodników.
Jade wyjrzała przez okno, spoglądając z utęsknieniem na ogród. Ile by dała, żeby przebiec się teraz między labiryntem żywopłotu, popchnąć Emerald w wysoką zaspę i opaść tuż obok niej. Stworzyłyby na śniegu anioły niczym bohaterki książek, na których uczyły Zgrzytka czytać. Tyle że wyjście na zewnątrz nie wchodziło w tym momencie w grę, bowiem sala bankietowa znajdowała się dokładnie dwa piętra pod nimi, a co za tym idzie, ojciec i dziadek bez problemu ujrzeliby je w oknach i z pewnością skarcili za ucieczkę ze świątecznego przyjęcia. A na to Jade nie mogła pozwolić, zwłaszcza że ucierpiałaby również Emi, a przecież misterny plan wyrwania się ze szponów Ministerstwa należał w głównej mierze do Jade, która w obronie siostry była w stanie posunąć się dużo dalej niż młodsza Mystlefarrow.
Z letargu wyrwała ją dopiero bliźniaczka, wędrująca do szafki po pergamin i pióro. Zapasy zebrane na półkach i przedmioty należące niegdyś do ich babci naprawdę bardzo im ułatwiały długie przesiadywanie w tym miejscu. Jeśli nie zajmowały się tym, co lubiły najbardziej – poezją i muzyką – przeglądały stare albumy dziadków, czy przymierzały dawne szaty i suknie, wyobrażając sobie, że żyją w czasach, gdy bale zdawały się o wiele ciekawsze niż bankiet tuż pod nimi.
Przyglądała się młodszej siostrze, chłonąc wzrokiem każdy szczegół, jakby już nigdy więcej nie miała ujrzeć bliźniaczki tworzącej nowe frazy. Zawsze, gdy nad czymś intensywnie myślała, marszczyła czoło w specyficzny sposób, którego Jade nie potrafiła skopiować, choć długo ćwiczyła przed lustrem. A może ukazywała światu tę minę, tylko że sama nie była tego świadoma, skoro okoliczności nie pozwalały jej na przyjrzenie się własnemu odbiciu? Może wyglądała podobnie, gdy zaczynała grać, myśląc jedynie o brzmieniu melodii, którą chciała wydobyć?
Przez moment Jade zastanawiała się, czy nie zasiąść przy instrumencie i nie ułatwić siostrze pracy nad kolejnym wierszem, ale szybko zrezygnowała, dochodząc do wniosku, że lepiej jej na sofie.
Przyjęła od bliźniaczki pergamin i idąc za przykładem Emerald, pozbyła się obcierających jej stopy butów. Od razu poczuła ulgę. Czemu od razu tego nie zrobiła?
Sięgnęła po szampana, o którego istnieniu sobie przypomniała i upiwszy łyk, odczytała wersy, krzywiąc się przy tym nieco. Nie ze względu na słowa, których użyła autorka, ale przez samą sprawę, której owe słowa dotyczyły.
Westchnęła ciężko, patrząc z żalem na Perłę. Martwiła się o nią, co z każdym kolejnym wierszem tylko zyskiwało na sile. Nie chciała, by jej siostra zajmowała sobie myśli nieistniejącym – zdaniem Jade – problemem, który tylko rozpraszał jej uwagę od tego, co się naprawdę liczyło.
Emi, co ja mam z tobą zrobić? – powiedziała bardziej do siebie, niż do młodszej dziewczyny i zmieniła pozycję na sofie, by nie odgradzać się już nogami od Perły. – Serce nie ma chorych ambicji; ono wie lepiej, co jest dla ciebie najlepsze, ale o prawdzie przekonujesz się zazwyczaj zbyt późno, by zdołać cokolwiek zmienić.
Odstawiła pusty kieliszek po szampanie z powrotem na stolik. Może to i lepiej, że już jej się wyczerpały jego zapasy. Gdyby wypiła jeszcze odrobinę, pewnie zaczęłaby matkować swojej własnej siostrze, lub – co gorsza – odgrywać kocie zawodzenie, jednocześnie bezczeszcząc fortepian babci. A wszystko po to, by w końcu dotarło do Emerald, że nie powinna tak bardzo się na siebie wściekać przez coś, na co nie miała żadnego wpływu.
Wiesz przecież, że jedyne, czego pragnę, to twoje własne szczęście – dodała jeszcze. – Więc posłuchaj mojej rady i pogódź się z tym wreszcie.
Jeszcze raz spojrzała na zapisany pismem Pearl pergamin i zwróciła go właścicielce.
”Definicja czegokolwiek” brzmi zbyt surowo, ale skoro odnosi się do walki, wydaje mi się całkiem na miejscu. Dodaje więcej emocji dalszej części. Tylko czy miłość nie jest warta tego, by cokolwiek dla niej zmieniać? Uczucia niszczą schematy, a co za tym idzie, łamią wartości. Po co ustalać zasady, jeśli mają ranić tego, kto je wymyślił?
I pomyśleć, że takie słowa padły z ust Jade Mystlefarrow. Jeszcze nigdy nie poświęciła nikomu tyle uwagi, co Emerald i choć wiedziała, że wiersz dotyczył Frei, nie chciała wspominać o niej ani jednym słowem. Albo zdenerwowałaby tym siostrę, albo po prostu zraniła samą siebie rozmową o kimś, o kim więcej nie chciała słyszeć. Szwedka sprawiła ból jej bliźniaczce, ugodziła w słaby punkt i zostawiła ją z tą krzywdą i choć z boku mogliby to uznać za młodzieńczą, nieszczęśliwą miłostkę, zdaniem Jade godziło to w dumę Mystlefarrow. A na to pozwolić nie mogła.
Wpatrywała się w twarz bliźniaczki, próbując złapać z nią kontakt wzrokowy. Skoro już prawiła jej morały i mówiła o tym, jak powinna patrzeć na miłość, chciała mieć pewność, że to do niej dotarło.
Powrót do góry Go down


Emerald Mystlefarrow
Emerald Mystlefarrow

Uczeń Ravenclaw
Rok Nauki : VII
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Galeony : 44
  Liczba postów : 39
http://czarodzieje.my-rpg.com/t11984-emerald-mystlefarrow
http://czarodzieje.my-rpg.com/t11994-szmaragdowy-poslaniec#322720
http://czarodzieje.my-rpg.com/t11995-emerald-mystlefarrow#322724
Pogódź się z tym! QzgSDG8




Gracz




Pogódź się z tym! Empty


PisaniePogódź się z tym! Empty Re: Pogódź się z tym!  Pogódź się z tym! EmptySro 23 Gru 2015, 11:15;

Choć uśmiechała się na wspomnienie szkoły tańca w Zakazanym Lesie, to nie była z tamtego wypadu w pełni zadowolona. Cała idea owego miejsca wprawiała biedaczkę w pewien niepokój, któremu nie uległa tylko i wyłącznie dlatego, że Jade miała na nią tak ogromny wpływ. Ostatecznie fajnie było zostać dwiema prawie najmocniej poszukiwanymi przez tamtejsze centaury Krukonkami, ale gdyby cofnąć czas, młodsza z dziewcząt najpewniej z całych sił starałaby się przekonać starszą, że nie warto zapuszczać się w, bądź co bądź, zakazane rejony Hogwartu. Czy mogłaby liczyć na jakikolwiek sukces? Kto wie - teoretycznie rzecz ujmując były przecież wystarczająco ze sobą zżyte, aby nie wpuszczać w swoją relację jednostronnej dyktatury. Ciężko jednak stwierdzić, czy praktyka słuchałaby się praw teoretycznych, bowiem jak wszyscy doskonale wiemy, rzadko kiedy to robi. I tak o wiele ważniejszą kwestią na chwilę obecną okazało się pijaństwo Amber, bo rzeczywiście brzmiała tak okropnie, że Perła momentalnie przybrała nadzwyczaj skwaszoną minę, karcąc jeszcze bliźniaczkę wzrokiem. "Oh, no, you didn't" przemawiało z jej brązowych oczu tak wyraźnie, że nie trzeba było dodawać żadnych słów. Zresztą, nawet gdyby mimika Em była w tamtej chwili o wiele gorsza, i tak zrozumiałyby się niewerbalnie. Zawsze tak było.
Uwielbianie prezentów bezkonkurencyjnie dawało się uznać za sztandarową cechę dzieloną przez obie Mystlefarrow, co dodawało tylko wyjątkowości każdej zimie, podczas której otrzymywały ich nadzwyczaj wiele. I to nawet nie przez konspirację na linii ojciec-córka obie wchodziły w posiadanie zadziwiająco trafionych upominków, choć mogłoby się wydawać inaczej. Głównym podejrzanym zawsze jawił się Zgrzytek, czasami zbyt mocno wtajemniczany w niektóre sprawy, a najpewniej bardzo skory do wyśpiewania wszystkiego jak z nut swojemu właściwemu panu. Czy należało się tym martwić? Dopóki nie wiedział o jakichś naprawdę wyjątkowych tajemnicach, chyba nie robiło to wielkiej różnicy. Należało tylko dobrze dobierać informacje, które docierały do skrzacich uszu i wszyscy powinni być szczęśliwi - zwłaszcza Jade i Emerald. Co zaś tyczyło się samego losowania na bankiecie, sprytne siostry zawsze dobierały się do puli imion oraz nazwisk, wyjmując z niej swoje. Absolutnie nie mogły pozwolić, aby jakiś dostatecznie cwany adorator trafił którąkolwiek z nich, mając okazję do tandetnego flirtu. Tak bardzo jak Pearl chciała udowodnić sobie, że rzeczywiście jest normalną dziewczyną, tak równie bardzo nie mogła się przełamać do żadnego jegomościa z tych pozornie wyższych sfer. Siostrzana jedność zostawała więc zachowana bez mrugnięcia okiem.
Pisząc o zakazanym owocu męczącym jej myśli niemal dwadzieścia cztery godziny na dobę, nie mogła nie poczuć na sobie uważnego spojrzenia siostry. Co prawda pojęcia nie miała o swoich charakterystycznych, myślicielskich zmarszczkach, ale z mniejszą lub większą dokładnością odgadywała, co też kłębiło się w myślach Jade. Przez chwilę nawet miała jej wprost powiedzieć, że nie potrzebuje muzyki, bowiem wprawiła się w nastrój, który dźwiękami fortepianu zostałby raczej zburzony zamiast podbudowany. Wolała trwać w melancholii, wylewając ją w całości na papier, niż zrujnować idealną szansę i trzymać cały natłok konfliktujących uczuć gdzieś wewnątrz siebie, dając mu zapuścić nie tylko korzenie, ale również wypuścić nowe, ohydne kwiaty. To nawet odważne podejście - zmuszające do stawienia czoła własnemu problemowi, nawet jeśli pod fałszywym imieniem Freja krył swoje prawdziwe oblicze. Bo przecież z jej chamskim odejściem zdołała się dawno pogodzić. Wiedziała, jacy są ludzie i miała największą świadomość tego, jak okrutnymi mogą być akurat jej własne bratnie dusze, skoro sama nie wykazywała zbyt wielkiej łaski czy dobroci w kontaktami z ludźmi. A gdy już podała dwa wymęczone wersy siostrze, ułożyła się trochę niżej na sofie, aby oprzeć wygodnie głowę, zamknąć oczy a na końcu oddać się zupełnej ciszy. Nie dało się słyszeć nawet tej uciążliwej, bankietowej muzyki, tak żarliwe wygrywanej przez magiczne gramofony. Czy to nie dziwne, że zamiast zamówić najwspanialsze kapele, Pelagiusz optował za sztucznie generowanymi melodiami? Gorzej - Emerald przejmowała się taką błahostką, zupełnie niemającą związku ani z przesiadywaniem w Oazie, ani ze świętami w ogóle, ani z poszukiwaniem własnej tożsamości. Chciała się nawet nieco do siebie uśmiechnąć, ale przywołanie ostatniego tematu od razu tego zabroniło. Ciężkie westchnięcie Jade dodatkowo utwierdziło ją w przekonaniu, że trzeba sobie z tym jak najprędzej pojawić. Gdy na powrót podniosła powieki, już zamierzając odebrać siostrze pergamin aby napisać ciąg dalszy, zauważyła że wcale nie dojdzie do tego tak prędko.
- Ciągle zastanawiam się skąd bierzesz tyle determinacji, żeby mnie, zakochaną tylko i wyłącznie w logice, ciągle przekonywać do takich rzeczy - odpowiedziała pół żartem, pół serio, spoglądając na bliźniaczkę i unosząc kącik ust do góry. Przez parę chwil podążała wzrokiem za pustym kieliszkiem, czując wielką ulgę, że nie ma już więcej szampana. Choć, gdyby głębiej się zastanowić, pewnie nie miałyby wielkiego problemu ze znalezieniem tutaj jakiegoś innego alkoholu. Przysunęła się do Amber, opierając się o nią z największą łatwością. Westchnęła nieco, powoli wchodząc w upierdliwy nawyk komentowania tym sposobem każdego niechcianego przez siebie nastroju. Tyle byłoby z wesołych świąt, czyż nie?
- Nie mogę się z tym ot tak pogodzić - stwierdziła po pełnym podziwu wysłuchaniu wszystkiego, co bliźniaczka miała jej do powiedzenia - Jestem dziewczyną, powinnam szaleć za studentami z trzeciego roku, a nie jakimiś szwedzkimi uciekinierkami. Po to są zasady, żeby świat pracował jak należy. Patrz, nawet gdybyśmy się zeszły, myślisz że mogłabym ją przedstawić rodzinie? Nie! Właśnie dlatego, że to nienormalne. Że to nie ma prawa mieć miejsca. I chyba naprawdę nie chodzi już o samą... o samą Freję. Boję się tego. Boję się, że ona nie była odosobnionym przypadkiem. A ja chcę, żeby była odosobniona. Nawet nie ze względu na lepszy materiał poetyczny. Zresztą dobrze wiesz, o co mi chodzi, Jade. Nie bez powodu jesteś moją siostrą. Musisz wiedzieć - skwitowała, zmieniając trochę swoje ułożenie. Tym sposobem mogła nie tylko patrzeć w oczy bliźniaczki, ale też obserwować sufit Oazy. Trudno wyobrazić sobie jej zdziwienie, gdy zobaczyła wyrastającą spomiędzy lampek jemiołę. Wyszczerzyła oczy, omal nie zgniatając w dłoni odebranego już od Amber pergaminu. Momentalnie nabrała ochoty do zamordowania Zgrzytka, nie mogąc pojąć tak idiotycznego żartu. Jak na złość. A jeśli starsza z nich rzeczywiście starała się uważnie przyglądać twarzy młodszej, to i pewnie zaraz sama dostrzeże, co tak widocznie poirytowało Emerald. Tylko pomyśleć, że jeszcze parę chwil wcześniej była absolutnie zachwycona dekoracjami!
Powrót do góry Go down


Jade Mystlefarrow
Jade Mystlefarrow

Uczeń Ravenclaw
Rok Nauki : VII
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Galeony : 30
  Liczba postów : 25
http://czarodzieje.my-rpg.com/t11983-jade-mystlefarrow
http://czarodzieje.my-rpg.com/t11996-jadeitowa-sowa#322725
http://czarodzieje.my-rpg.com/t11993-jade-mystlefarrow
Pogódź się z tym! QzgSDG8




Gracz




Pogódź się z tym! Empty


PisaniePogódź się z tym! Empty Re: Pogódź się z tym!  Pogódź się z tym! EmptySro 23 Gru 2015, 16:20;

Melancholia. Piękne słowo, które swoim brzmieniem wywołuje dreszcze, a które niewiele ma wspólnego ze szczęściem, jakie powinny wokół siebie rozsiewać święta Bożego Narodzenia. Niezbyt łączyło się też z rozweseloną nadmierną ilością szampana Jade, próbującą się oszukać tym, że słabnąca radość jej siostry w jakiś sposób otrzeźwiła jej umysł. Nie było to przecież zgodne z prawdą.
Myśli dziewczyny przypominały teraz lampki rozwieszone w ogrodzie, migoczące bez ładu i składu wielością barw. Zawsze wybierała sobie jeden odcień i czekała, aż cała seria kolorów dojdzie na powrót do tego, który spodobał jej się najbardziej. Im dłużej się im przyglądała, tym szybciej zdawały się docierać do tego odpowiedniego. Tak samo działało to w przypadku problemów – im częściej się do nich powracało, tym bardziej nabierały na sile, w końcu nie dając spokoju. Tak jakby ta jedna myśl chciała się przebić ponad wszystkie, mówiąc: ja jestem najważniejszy, wybierz mnie. Już od dawna próbowała to wbić do głowy Emerald, ale zawsze kończyło się to fiaskiem. Choć i tak z każdym dniem zdawało się być coraz lepiej. Przelewając swoje odczucia na papier, jej siostra jakby dążyła do tego, by stanąć oko w oko z męczącymi ją zagwozdkami, a to już krótka droga do zamknięcia ich w klatce, z której się nie wydostaną. Perła nie miała najmniejszego nawet prawa czuć się gorszą od innych, bo w odczuciu Jade była tą najlepszą spośród niewyróżniających się niczym specjalnym osobników.
Całe szczęście, że dźwięki bankietu nie docierały do ich małej Oazy. Właśnie to było w tym miejscu najlepsze – mogły naprawdę oderwać się od rzeczywistości, zapominając o istnieniu reszty domu. Tak jakby ten pokój był odrębnym bytem, pozwalającym im zachować jedynie świadomość najpiękniejszego, co je otacza. Może właśnie dlatego okna wychodziły na ogród, a muzyka z gramofonów nie była w stanie zagłuszyć ewentualnej gry na fortepianie. Swoją drogą po co Pelagiusz miał zamawiać kapele, których muzyki nie zdzierżyłby słuchać, skoro tak bardzo był zakochany w brzmieniach, jakich współczesne zespoły nie potrafiły odwzorować? Nie bez powodu sprawił sobie gramofony, nie bez większego kolekcjonował płyty, by teraz gnębić swoich gości ulubionymi dźwiękami. Dobra muzyka jego zdaniem już dawno przeminęła, a on sam musiał nauczyć młodzież, zwłaszcza swoje wnuczki, czego powinien słuchać każdy szanujący się czarodziej.
Ponieważ wiem, że z miłością do logiki daleko nie zajdziesz – przyznała, sięgając po różdżkę i obracając ją w palcach. Nienawidziła jej, ale nic nie mogła na to poradzić, że ten magiczny atrybut ją wybrał. Kasztanowiec za nic w świecie nie kojarzył jej się z pięknem czy delikatnością, jednakże nie byłaby w stanie zniszczyć różdżki, by zyskać nową, o wiele lepszą. Los pewnie spłatałby jej psikusa, przyznając równie nie zjawiskową, a przecież nie powinna zachowywać się jak rozkapryszone dziecko. Musiała zachować choć odrobinę przyzwoitości. – W gruncie rzeczy nawet magia jest, przynajmniej według mugoli, zaprzeczeniem logiki. A gdybym trzymała się zasad rządzących ich światem, czy mogłabym zrobić coś takiego?
Wycelowała różdżkę w lampki wiszące na jednej z szaf i wykonała ruch, którego nauczyła ją Emerald, ukazując tym samym to, że siostra była dla niej o wiele lepszą nauczycielką, niż profesorowie Hogwartu.
Papiliofors – odparła, a światełka przemieniły się w motyle o jaskrawych skrzydłach adekwatnych do barw, jakimi odznaczały się świąteczne dekoracji. Trzepotały przez chwilę pod sufitem, by po kilku sekundach na powrót z trzaskiem zmienić się w żarówki i opaść na ziemię. Potoczyły się po drewnianej podłodze, znikając w szparach pod meblami. Nie o taki efekt chodziło Jade, ale choć przez chwilę mogła się cieszyć udanym zaklęciem.
Na powrót spojrzała na bliźniaczkę, niemal natychmiast znajdując sobie usprawiedliwienie na to, że coś jej nie wyszło. Nie potrafiła się przyznać do tego, że porażka nie była celową, teraz nawet przed własną siostrą, skoro prawiła jej morały.
Wiesz, co chciałam ci przez to pokazać? Że każdy sam sobie ustanawia reguły, choć czasem trzeba w to włożyć sporo pracy, by efekty były naprawdę dobre. Za pierwszym razem zaklęcie nie zawsze się uda, ale za dziesiątym może być już opanowane do perfekcji. Znowuż mugole to może marny przykład, ale przecież wszyscy wierzą, że magia nie istnieje, dopóki nie ujrzą jej na własne oczy. I bronią się przed przyznaniem do tego, choć w głębi serca są pewni, że nie mieli żadnych przywidzeń. Prędzej czy później dojdą do tego, że przed prawdą nie da się uciec.
Uśmiechnęła się pod nosem na westchnięcie siostry, choć było oznaką zrezygnowania. Ten sam nawyk miała ona sama, co często zarzucały im bliższe osoby. Kolejny powód, by frustrować się tym, że nie da się za nic w świecie rozróżnić bliźniaczek, jeśli same na to nie zezwolą.
Mimowolnie pogłaskała siostrę po włosach, mierzwiąc jej nieco przy tym idealnie ułożoną fryzurę, ale zupełnie się tym nie przejmowała. I tak nie miały zamiaru wracać już na bankiet, chyba że naprawdę ktoś zdecyduje się ich szukać w składziku na stare rzeczy babci, dziwiąc przy tym niemiłosiernie, że zniknęły z niego jedyne zasoby kurzu, jakie można było spotkać w idealnie wysprzątanej posiadłości Mystlefarrow.
Zasady każdy ustala sobie sam, czy nie tego nas właśnie uczyli? – zauważyła Jade. – Fakt, że niezbyt się do tego stosują, ale przecież póki my jesteśmy w Hogwarcie, a ojciec w Dublinie, nie jest w stanie za nas decydować. Wychowali nas w wierze, że możemy mieć wszystko na wyciągnięcie ręki, ale patrząc na jełopa z Gryffindoru, chyba nie zawsze tak jest, bo przecież chciałabym, żeby się odczepił, ale on tego nie przyjmuje do wiadomości. Poza tym to, czego zdaniem ojca nie możemy posiadać, zazwyczaj okazuje się najlepsze, nie uważasz? Nie wpuszczali mnie do biblioteki dziadka, więc sama tam weszłam. Nie powiedzieli nam o tym – mówiąc to, zatoczyła ręką koło, by pokazać ich Oazę – a mimo to tu jesteśmy. Może i nie zaakceptowaliby twojego wyboru, ale ja tak, a chyba to się najbardziej liczy. Ojciec i dziadek myślą, że ustawią nam życie, ale się mylą. Będziemy ponad nich, same zadecydujemy, co jest dla nas najlepsze. Powiedz mi zatem, kto ustalał te zasady, mówiące o tym, że musisz się oglądać za studentami? Ty sama je sobie ustaliłaś i ty sama możesz je zmienić, bo jeśli będziesz pragnąć tego, czego tak naprawdę nigdy nie dostaniesz, nie uświadomisz sobie, że szczęście może być na wyciągnięcie ręki. Hmm… Chyba powinnam odstawić szampana, ale mam nadzieję, że do ciebie dotarło. Pogódź się z tym w końcu, bo nic z tym nie zrobisz!
Chrzanić szwedzkie uczennice z wymiany. Freja tylko zagmatwała życie bliźniaczek, dopuszczając do tego, że musiały prowadzić tak nieprzyjemne rozmowy w jednym z najcudowniejszych dni w roku. A Jade naprawdę pragnęła, by Emerald w końcu zaakceptowała siebie w pełni. Była idealna pod każdym względem, Amber starała jej się to udowadniać każdego dnia, ale najwyraźniej nie do końca skutecznie, skoro jej bliźniaczka wciąż dopuszczała do siebie myśli o tym, że coś mogłoby z nią być nie tak.
Starsza z sióstr podążyła instynktownie za zdziwionym spojrzeniem młodszej, dostrzegając ozdobione czerwoną kokardą zielsko, w którym niemal natychmiast rozpoznała jemiołę. Miała ogromną nadzieję, że Zgrzytek zawiesił tam odmianę wykorzystywaną do warzenia trucizn, bo wtedy osobiście wepchnie mu ją do gardła. Przecież Oaza nie działała w taki sam sposób, jak Pokój Życzeń, w którym często ją sobie tworzyły, by odgrodzić się od pozostałej części szkoły. Tam przedmioty pojawiały się na każde ich życzenie, każde westchnięcie i pojedynczą myśl, a tutaj jedyną przyczyną zawiśnięcia rośliny dokładnie tuż nad nimi musiał być ich niezwykle dowcipny domowy skrzat. Chyba że Jade coś przespała i jednak nie znajdowały się we własnym domu, a nadal w szkole, rozkoszując chwilą samotności po lekcjach. A wtedy jemioła mogła być ukrytym marzeniem jednej z bliźniaczek: pytanie tylko czy Emerald, czy też Jade. A może ich obu jednocześnie?
Nie, szampan nie mógł zamroczyć panny Mystlefarrow na tyle, by zapomniała, że znajdowała się w prawdziwej wersji ich małego sanktuarium.
Jedna wiedźma w Hogsmeade powiedziała mi kiedyś, że pocałunek pod jemiołą przynosi szczęście. Myślisz, że to prawda?
Oderwała spojrzenie od ozdoby znajdującej się na suficie, kierując je na swoją siostrę. Sama nie była pewna, co nią kierowało: wpływ alkoholu, chęć łamania schematów, pogoń za wiecznym szczęściem, a może wszystko naraz? Z całą pewnością pragnienie udowodnienia swojej bliźniaczce, że nie wszystko jest takie złe, jak to malują. Ale Emerald znajdowała się zbyt blisko, by nie skorzystać z okazji, a poza tym nie podobało jej się to poirytowanie, gnębiące zakrytą nieskazitelnym makijażem twarz. Nie bacząc na konsekwencje, wpatrywała się w złociste tęczówki oczu siostry, identyczne do jej własnych. Zbliżając swoją twarz do jej, liczyła, że młodsza zrozumie jej intencje, a kiedy ich oddechy zmieszały się ze sobą w jedno, złączyła ich usta, piętnując pocałunkiem, do którego nigdy nie powinno dojść.
Nie wierzyła jednak w to, że Perła ją odepchnie. Gdyby miała to zrobić, uciekłaby z sofy już po ujrzeniu jemioły, tak samo jak Jade, gdy o mały włos nie weszła pod nią na jednym z korytarzy, gdy próbowała odgonić od siebie jednego z adoratorów, prawiących jej o tym, jak miło będą się bawić na przyjęciu organizowanym przez pana Mystlefarrow. Nawet nie miała ochoty uświadamiać biedaka, że zabawa będzie przednia pod warunkiem, że ani razu na siebie nie trafią. I tak też się stało, zważywszy na to, że bliźniaczki w miarę szybko – jak na możliwości bankietu – ulotniły się z niego.
Wciąż gładząc siostrę po włosach, wypuściła z ręki różdżkę, która wylądowała gdzieś pod sofą i drugą dłoń umieściła na talii dziewczyny, dotykając jej nagiej skóry w miejscu, gdzie sukienka miała rozcięcie. Jej własna kreacja doprowadzała ją do szału, ograniczając nieco ruchy, dlatego ostatecznie popchnęła Emerald, by ta opadła plecami na sofę.
Jeszcze raz wesołych świąt, Emi.
Może to nienajlepszy pomysł na prezent dla swojej bliźniaczej siostry, ale Jade sama przed chwilą prawiła o tym, że nie należało trzymać się uparcie zasad. Przez moment wpatrywała się w twarz siostry, nie dowierzając samej sobie, czego się dopuściła, by po chwili jednak pochylić się nad Krukonką i ponowić pocałunek, choć ten przestał mieć cokolwiek wspólnego ze swoim delikatnym, niepewnym jeszcze pierwowzorem. Usta Emerald były miękkie i wciąż smakowały szampanem, którym poiły się przez większość wieczoru. Zupełne przeciwieństwo natręta z Hogwartu, który ostatecznie zaciągnął ją pod jemiołę, za co otrzymał cios upiorogackiem. Nawet nie chciała o nim wspominać, znajdując się tuż przy jedynej osobie, którą była w stanie pokochać szczerą miłością. I której ukazywała teraz wszystkie swoje uczucia w ten jeden, prosty sposób. Sama już nie była pewna, czy chciała Zgrzytka zamordować, czy może jednak mu podziękować. Pelagiusz zawsze mówił, że trzeba słuchać starszych, a skoro wiedźma twierdziła, że w ten sposób bliźniaczki mogą zyskać szczęście, to czemu by nie zaryzykować?
Chciała mieć Emerald jak najbliżej siebie, ale niewielka sofa utrudniała jej to zadanie. Dlatego też zmieniając nieco pozycję, zamiast objąć swoją siostrę, zrzuciła je obie na podłogę, obijając się przy tym boleśnie. Szczęście, że młodsza spadła na nią, bo gdyby Jade ją przygniotła, pewnie by sobie tego nie wybaczyła przez dłuższy czas. Zamiast tego jednak się roześmiała, nie przejmując zupełnie tym, w jak dziwnej sytuacji obydwie się znalazły.
Szczęście w nieszczęściu, jak to mówią – zażartowała, gładząc siostrę po policzku. Z premedytacją wybrała nie ten, na którym jeszcze niedawno gościła pięść Idy, by nie sprawić bliźniaczce bólu. Co z tymi Gryfonami było nie tak?
Powrót do góry Go down


Emerald Mystlefarrow
Emerald Mystlefarrow

Uczeń Ravenclaw
Rok Nauki : VII
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Galeony : 44
  Liczba postów : 39
http://czarodzieje.my-rpg.com/t11984-emerald-mystlefarrow
http://czarodzieje.my-rpg.com/t11994-szmaragdowy-poslaniec#322720
http://czarodzieje.my-rpg.com/t11995-emerald-mystlefarrow#322724
Pogódź się z tym! QzgSDG8




Gracz




Pogódź się z tym! Empty


PisaniePogódź się z tym! Empty Re: Pogódź się z tym!  Pogódź się z tym! EmptySro 23 Gru 2015, 19:17;

Trochę ciążyła jej świadomość roztaczania wokoło niezbyt pozytywnego humoru, zwłaszcza że w latach sprzed poznania Frei zawsze doskonale spełniała swoją rolę jako "wspólniczki w zbrodni", którą popełniały za każdym razem, uciekając jak gdyby nigdy nic z bankietu. Oczywiście z drugiej strony mogła uznawać to za coś pozytywnego, bo przecież nieco łagodziła rozbrykaną Jade, ale dosyć prędko - jak się wszyscy zdążyli przekonać - miała się zorientować, że zadziałała wręcz przeciwnie. Tak czy inaczej, gdyby opisać obecny stan umysłu Emerald w sposób podobny do widocznego nieco wcześniej, pewnie nie dałoby się uciec od zagęszczenia pytajników w wygenerowanej wizji. A żeby zachować wierność świątecznemu nastrojowi, trzeba by je było albo udekorować setkami lampek, albo najzwyczajniej w świecie uczynić lampkami. Wtedy, rozwieszając je na figurach siostry, Szwedki-uciekinierki oraz setkach innych, dosyć wiernie oddałoby się sytuację panującą w opatrzonej niemal niemożliwymi do zdefiniowania w kwestii koloru włosami głowie. Tak to jednak zawsze było przy okazji poszukiwania samej lub samego siebie, niezależnie od osoby, a i każdy musiał przez to przejść. Ciekawym było akurat to, że Emerald nigdy nie zaobserwowała takiego zagubienia u swojej bliźniaczki. Oczywiście nie przejmowała się jej, jak to później określiła, szczęściem, ale gdzieś z tyłu głowy hodowała też miniaturowe zmartwienie, że to wszystko dopiero przed nią. Prawdę powiedziawszy lepszą wizją było oczywiście bezkonfliktowe przejście przez właściwy etap, ale żyjąc razem z Amber przez długich siedemnaście lat, poznawszy się przy tym na wylot, nie dało się bez problemu uwierzyć w tak naiwny scenariusz.
Wyraźnie naburmuszyła się komentarzem wycelowanym w jej zamiłowanie do logiki, gromiąc siostrę nie tyle nienawistnym, co po prostu urażonym spojrzeniem. Słyszała tę kwestię już tyle razy, że aż ciężko zliczyć, a jednak zawsze odczuwała tak samo wielką urazę. Logika królowała w jej świecie od zawsze, ciesząc się szacunkiem poddanych, miłością bogini oraz zaledwie sporadycznymi buntami jakichś nieistotnych rzeczonego świata elementów. Nigdy nie potrafiła zrozumieć, dlaczego Jade cechuje się akurat takim, a nie innym podejściem, ale przecież wcale jej za to nie winiła, właściwie czasem nawet dziękując - lepiej było delikatnie się różnić, aby nie popaść w zupełne pomieszanie osobowości. Już i tak parę razy wstała z łóżka ubierając się w rzeczy siostry, a nie własne. Ignorowała jednak ten wyraźny problem zupełnie tak jak usilne próby swojej kopii, mające na celu odciągnięcie jej od zadręczania się innymi kłopotliwymi kwestiami. A słysząc o mugolach, ledwo powstrzymała się przed splunięciem na podłogę. Nie mogła uwierzyć, że dopuszczono ich do prób pocieszenia jednej z największych przeciwniczek choćby istnienia niemagicznych ludzi. W tym momencie wyraźnie postanowiła sobie, że już nigdy więcej nie pozwoli bliźniaczce pić aż tyle alkoholu.
- Wiem tyle, że zaklęcie nie wyszło ci już po raz... dwieście dwudziesty czwarty? Przestałam liczyć przy dziesiątym. Znowu źle ustawiłaś nadgarstek - skomentowała bez jakiegokolwiek wzruszenia, dokładnie obserwując wyczyny Jade. Oczywiście, największa ciapa z transformacji - jak nazwała ją Emerald - zaczarowała biedne lampki o wiele lepiej, niż zrobiłaby to mając tylko wiedzę od swojej nauczycielki, ale nadal nie robiło to na młodszej z sióstr większego wrażenia, zwłaszcza teraz, gdy rzeczona ciapa próbowała ją jeszcze bardziej skłócić z samą sobą, mimo że zamiary miała zgoła odwrotne. I choć na trzeźwo pewnie doskonale znałaby powód swojej porażki (tj. wspominanie o mugolach), to teraz zdawała się być go zupełnie nieświadomą. Perła nie miała zamiaru jej w tym uświadamiać, bo siłą rzeczy popadała w coraz głębszy konflikt wewnętrzny, a w tym stanie raczej ciężko było przywracać dwie osoby do porządku. Pewien obrót sytuacji nastąpił przy perfidnym zepsuciu sumiennie ułożonej fryzury, na co dziewczę czekało od samego ułożenia się na ramieniu bursztynowej panny. Niesamowicie ją to uspokajało, nie tylko teraz, ale też za każdym innym razem. Zupełnie jak magiczny dotyk potężnego czarodzieja, który bez użycia różdżki potrafił otumaniać innych ludzi, tak magiczny dotyk starszej siostry wprawiał młodszą w o wiele lepszy nastrój. Tu efekt był nieco zniwelowany, ale nie dało mu się odmówić faktu istnienia.
Nie mogła powstrzymać cichego śmiechu przy wzmiance o jełopie z Gryffindoru. Elliott był absolutnym gburem i tłumokiem, ale zawsze zawdzięczała mu jedno - śmiech z poirytowanej jego zalotami Jade, która przecież planowała nawet nauczenie się kilkudziesięciu obraźliwych zdań w afrikaans tylko po to, aby dać mu do zrozumienia, że ma spadać na drzewo. Nie żeby Emerald od razu stwierdziła że to beznadziejny pomysł, bo przecież Van Der Vyver może to uznać raczej za oznakę zainteresowania i rosnącego uczucia, ale z drugiej strony przecież popełniała ogromną hipokryzję, skoro sama studiowała skrawki szwedzkiego. A słuchając coraz silniejszych zapewnień, że to człowiek jest panem własnego losu, nie mogła nawet zwrócić uwagi na dostrzeżenie tego faktu, bo była zbyt zachwycona oraz rozbawiona wywodami bliźniaczki.
- Świat je ustalił. Dzieci rodzą się z normalnych związków, a nie z jakichkolwiek innych - odparła jak gdyby nigdy nic, poprawiając tylko ułożenie i puszczając któreś już z kolei "pogódź się z tym" mimo uszu. Choć swojej idealności we wszystkich innych względach była absolutnie świadoma, to akurat tego jednego aspektu własnej osobowości nie mogła jeszcze zaakceptować. Choć konserwatyzm nie był czymś absolutnie okropnym, to akurat w tym wypadku wybitnie kolidował z prawdziwą Emerald.
- Chyba sobie żartujesz - wydukała w absolutnym szoku wobec przepowiedni o szczęśliwych jemiołach, biorąc pod uwagę że siedziały pod takową zupełnie same, a sugestia była nadzwyczaj czytelna. Serce natychmiastowo przeskoczyło w bezlitosny cwał, wiedzione najzwyczajniejszym w świecie strachem. Najgorszą okazała się niepewność, czy to tylko świąteczny żart, czy może najszczersza z możliwych deklaracji. Wymalowana nie tylko makijażem, ale również irytacją twarz prędko zmieniła swój krajobraz na pełen strachu i niepewności. Dwie pary identycznych oczu spotkały się na dłużej, a panika malująca się w tych o kilka błahych minut młodszych mogła nawet zostać określona komiczną. Ręce Emerald drżały, a ona sama zapragnęła uciec. Tym niemniej, nie ruszyła się z miejsca. Jak gdyby gdzieś w głębi siebie szczerze chciała przejść przez bramy na co dzień zamknięte na miliony zamków, a tylko tego wieczoru otwarte przed nią na oścież. Jak gdyby potrzebowała jednego z najbardziej zakazanych doświadczeń tylko po to, aby przełamać się do tych zupełnie normalnych, a jednak nadal nieco obcych dla społeczeństwa i dla niej samej. Jak gdyby w akcie siostrzanej miłości chciała pozwolić Jade na wszystkie swawole, które wymyśli jej pijany umysł. Dostrojenie oddechów zajęło kilka dłuższych niż zakładano chwil, bowiem Perła potrzebowała opanować swoje przerażenie. Nie zrobiła tego umyślnie, ba, wręcz przeciwnie - rozszalały instynkt zrobił to wszystko za nią. Gdy doszło już do straszliwego pocałunku, niemal pisnęła ze strachu.
Nie wydała z siebie jednak żadnego dźwięku, zupełnie otumaniona chwilą, a może po prostu uspokajającym dotykiem na swoich włosach. O ile burza skłóconych emocji wcześniej była silna, tak teraz była wszechpotężna. Impuls niechcianego podniecenia rozszedł się po całym ciele od tego drobnego, odsłoniętego rejonu w talii, wobec którego nieśmiało protestowała przy wybieraniu sukienki. Błyskawiczna myśl, że Jade to wszystko od początku zapanowała, przemknęła przez opanowany czymś na wzór straszliwej wojny umysł. Nie, nie zrobiłaby jej tego. Nie mogłaby jej zdradzić, nawet jeśli w tym momencie młodsza Mystlefarrow rzeczywiście czuła się dobitnie zdradzona. Szeroko otwartymi oczyma wpatrywała się w zamknięte powieki siostry, niedługo potem opadając wbrew własnej woli na sofie. Znów związały tęczówki spojrzeniem, znów popadły w zakazany pocałunek, znów dopuściły się zdrady większości ideałów, którym Emerald skrupulatnie dochowywała wierności przez całe życie. Usta siostry, identyczne do jej własnych, atakowały bezlitośnie, zaś ich ofiary biernie przyjmowały każdy kolejny kontakt, podświadomie czerpiąc z tego zupełnie niechcianą przyjemność. Oczy wreszcie doznały trochę ulgi, znikając pod zaciśniętymi powiekami. Chciało jej się płakać, mimo że ciało radowało się w każdy możliwy sposób. A wtem poleciały na podłogę. Tym razem Pearl nie potrafiła utrzymać w sobie pisku, toteż wysoki dźwięk rozszedł się po całej Oazie. Spojrzała na siostrę dopiero wtedy, gdy poczuła jej dłoń na swoim policzku, przy okazji jeszcze zaczesując włosy za lewe ucho.
- Jade... - wydukała z niemałym smutkiem - Co ty wyrabiasz? - spytała, poprawiając swoje ułożenie na podłodze - Zapomniałaś, że jesteśmy siostrami? Jak gdyby tego było mało! Nie tylko dziewczynami, ale siostrami! - wyraźnie podkreśliła ostatnie słowo - Jak ja spojrzę w lustro? Już na ciebie ledwo patrzę, przecież jesteśmy identyczne! Nie możemy tak...! - dodała jeszcze, zagryzając wargę w pół zdania i kręcąc przecząco głową. Zaczęła się opieszale podnosić, wyraźnie zamierzając ulotnić się chociażby z podłogi - co do Oazy nie miała jeszcze pewności.
Powrót do góry Go down


Jade Mystlefarrow
Jade Mystlefarrow

Uczeń Ravenclaw
Rok Nauki : VII
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Galeony : 30
  Liczba postów : 25
http://czarodzieje.my-rpg.com/t11983-jade-mystlefarrow
http://czarodzieje.my-rpg.com/t11996-jadeitowa-sowa#322725
http://czarodzieje.my-rpg.com/t11993-jade-mystlefarrow
Pogódź się z tym! QzgSDG8




Gracz




Pogódź się z tym! Empty


PisaniePogódź się z tym! Empty Re: Pogódź się z tym!  Pogódź się z tym! EmptySro 23 Gru 2015, 22:14;

Wolała teraz nie widzieć swojej miny, choć jej własne odbicie nękało ją w oknie, o którego parapet się opierała, wyglądając na zewnątrz. Podniosła się z podłogi niedługo po tym, jak Emerald się od niej odsunęła, zbolała bardziej od słów, które usłyszała, niż po upadku z sofy. Gdyby wiedziała, że szampan aż tak bardzo uderzy jej do głowy, że zdecyduje się pocałować własną siostrę, pewnie poprosiłaby w prezencie o zmieniacz czasu i wykorzystała go do zostawienia sobie wiadomości, że alkohol zabija ostatnie szare komórki. Chociaż znając siebie i tak zignorowałaby tego typu wiadomości, ponownie doprowadzając do sytuacji, w której się teraz znajdowały. Ale jeśli miała być szczera sama ze sobą, nie żałowała tego posunięcia. Przynajmniej póki nie wytrzeźwiała.
Mam pobić wszystkie lustra w domu, żebyś w końcu zrozumiała, że wszystko z tobą w porządku? – zapytała, wciąż obserwując ogród. Jakiś zbłąkany gnom kręcił się wokół teraz niedziałającej fontanny. Gdy ktoś poza Jade go spostrzeże, pewnie zniknie stamtąd w niewyjaśnionych okolicznościach. Mącił perfekcyjność posiadłości państwa Mystlefarrow, tak samo jak te nieszczęsne pocałunki zmąciły relację między siostrami.
Chciałam ci pokazać, że nie masz czego się bać, ale jak widać wyszło mi coś całkiem przeciwnego. Nie chciałam mącić ci w głowie…
…ale najwyraźniej zmąciłam samej sobie, dodała w myślach, odwracając się jednocześnie od ogrodu. Nie spojrzała jednak na swoją siostrę, a na fortepian, który kusił ją już od dłuższego czasu. Na bankiecie i tak grała głośna muzyka. Gdyby otworzyła teraz okno, pewnie do jej uszu dotarłyby dźwięki ukochanych utworów Pelagiusza, o ile nikt z obecnych nie zbuntował się przeciwko tego typu rozrywkom. Skoro jednak nikt nie pojedynkował się na zewnątrz, najwyraźniej do żadnego sporu nie doszło.
Wolnym krokiem zbliżyła się do instrumentu, starając przy okazji nie patrzeć na Emerald, choć ledwie się powstrzymywała. Nie była jednak Orfeuszem, a jej siostra nie była Eurydyką – nie groziła jej utrata bliskiej osoby, ale sama ucieczka bliźniaczki byłaby z nią w tym momencie równoznaczna. Póki młodsza Mystlefarrow znajdowała się w Oazie, istniała jeszcze szansa na to, że jednak przejdzie jej poczucie obrażenia i zranienia. Sama Jade nie do końca przyjęła do wiadomości wszystkie słowa Krukonki, przez co nie mogła urazić jej uwaga na temat nieudolności z transmutacji (która mimo wszystko zakodowała jej się już w podświadomości) czy niezadowolona mina Emi z powodu porównania jej przekonań do mugoli. Gdyby nie szampan, pewnie Amber użyłaby bardziej odpowiednich słów, ale w tym momencie nie do końca nad sobą panowała. I gdzie ten rozsądek, którym tak bardzo się chełpiła? Czyżby wyparował wraz z pierwszym kieliszkiem? A może to po prostu święta wywoływały istny galimatias, zamieniając obydwie bliźniaczki rolami, by to ta młodsza mogła posmakować tego, jak to jest ogarniać kogoś innego?
Sięgnęła po stare nuty babci, otwierając je na losowej stronie i przysiadła przy fortepianie, leniwie wybijając rytm, w którym co chwila się myliła. Nie grała wcześniej tego utworu, nie miała nawet pewności, czy był autorstwa babci, czy po prostu umieściła go w swoim zeszycie. O ile notes w ogóle należał do pani Mystlefarrow, bo przecież mogła zyskać go w posiadanie poprzez jakiś inny, niewyjaśniony sposób, o którym Jade nigdy nie miała się dowiedzieć. Chyba że przyzna się do wiedzy o pokoju, który miał pozostać zamknięty przed bliźniaczkami, ale wtedy wydałaby również Emerald.
Melodia bez ładu i składu roznosiła się po swoistym sanktuarium bliźniaczek, jeszcze bardziej zagęszczając atmosferę, co w końcu dotarło do Amber. Natychmiast przestała grać, przerywając w połowie utworu. Zachowywała się trochę jak opętana, ale musiała sobie jakoś poradzić z tym mętlikiem, który narodził się w jej głowie. A tylko fortepian był w stanie ją opanować.
Napisałam to na inną okazję, ale myślę, że na teraz też się nada – stwierdziła, ponownie naciskając palcami na klawisze, ale tym bezbłędnie wygrywając wyuczoną na pamięć kolejność nut. Odtworzyłaby te dźwięki nawet obudzona w środku nocy, zważywszy na to, jak bardzo się napracowała, żeby to stworzyć.
Muzyka zawsze kojarzyła jej się z innymi zmysłami, niż tylko sam słuch. Ta była morską bryzą, fiołkami, świeżą rosą na wiosennej trawie, a mimo to wciąż ciepłem, choć fiolet czy fale nie przywodziły na myśl przytulności i komfortu.
Westchnęła i zamknęła oczy, nie przerywając gry. Czuła się coraz spokojniejsza, mimo że wciąż czuła dotyk ust Emerald na swoich własnych. Tego nie dało się tak po prostu wymazać z pamięci, ale Jade z całą pewnością nie chciała prowadzić wewnętrznej walki na równi z tą, którą przeżywała jej młodsza siostra. Skoro potrafiła przeciwstawić się całemu świata, powinna również poradzić sobie nie tylko z Perłą, ale również z samą sobą.
Gdy przerwała, w końcu zdecydowała się spojrzeć na siostrę.
Przepraszam – odparła i zsunęła się na podłogę, by klęknąć przed Emerald. Skoro miała z nią rozmawiać szczerze, nie mogła na nią patrzeć z góry – zarówno dosłownie, jak i w przenośni. Przysunęła się do siostry, mając nadzieję, że nie zostanie odtrącona. Nie mogła teraz przewidzieć ruchów dziewczyny, skoro ta poczuła się obrażona tym, co zrobiła Jade. Mimo to wyciągnęła przed siebie rękę i położyła ją na ramieniu bliźniaczki, gładząc ją przy tym delikatnie. – Nie chciałam cię urazić, przecież wiesz. Musisz wiedzieć.
Użyła na niej jej własnego sposobu, tak jakby to miało być lekarstwem na wszystko. Sama już nie wiedziała, czy chciała w ten sposób uspokoić siostrę, czy samą siebie. Nie czuła jednak potrzeby walki z wartościami, które kierowały jej bliźniaczką. Wszystko to, co frustrowało młodszą z dziewcząt, stawało się naturalnym wrogiem starszej, więc jeśli nie dało z takowym walczyć, trzeba było zmienić go w przyjaciela. Ważną kwestią pozostawało jednak to, jak narodzić w Emerald sympatię do tego, przed czym się wzbraniała. Przez pozorną zmianę tematu?
Zjadłabym coś – mruknęła, przesuwając się tak, by usiąść tuż obok bliźniaczki. Niemalże stykały się ramionami, choć Jade zachowała minimalny dystans. – Ciastka pani minister nie były najlepsze; dynie są passé, a już zwłaszcza po Nocy Duchów. Ej, Emi, myślisz, że gdybyśmy spłatały im psikusa tam na dole, zrzuciliby wszystko na tych chłopaków z Salem?
To była naprawdę kusząca myśl, ale jednak Amber za żadne skarby nie chciała się stąd ruszać, skoro już obydwie wyrwały się ze szponów panów Mystlefarrow. Ciekawe tylko, jak radziła sobie Vesuvia, bo starsza z jej córek wątpiła, by kobieta ochoczo zostawiła swoją kolekcję przy stole i ruszyła na parkiet z Abelardem, choć pewnie przyzwoitość jej to nakazywała. W końcu, jakby nie patrzeć, była gospodynią tego domu.
Jade westchnęła i oparła głowę na ramieniu siostry. Nie przejmowała się nawet faktem, że znów znalazły się pod tą nieszczęsną jemiołą, licząc jedynie na zrozumienie ze strony swojej wiernej kopii. Nie bez powodu sądziła, że więź z siostrą była ich największą zaletą. Grecy mieli na to całkiem ładne określenie arethe oznaczające najwyższą wartość liczącą się dla danego człowieka, lub nawet całego narodu. Dla nich były to męstwo (andreia) i mądrość (sofia), zaś dla panny Mystlefarrow siostrzana miłość, o którą zamierzała walczyć. Nie mogła jej tak po prostu zniszczyć kolejnym pocałunkiem, jeśli Emerald tego nie chciała. Musiała uszanować jej wolę, choć naprawdę korciło ją, by ponownie dotknąć ust dziewczyny. Głupi szampan!
Mam wrażenie, że oni celowo nas pchają do tych chłopaków – stwierdziła, choć jej głos brzmiał niczym jęk rozpaczy. Głównie dlatego nie chciała znów wpaść w szpony Pelagiusza – nie zdzierżyłaby kolejnych tańców z synami wielkich ludzi. – Musimy się nawzajem chronić przed nimi – dodała, mając na myśli zarówno adoratorów, jak i panów Mystlefarrow, którzy z pewnością pragnęli narzucić dziewczętom swoją wolę. Do pełni nieszczęścia brakowało im tylko aranżowanych małżeństw niczym w średniowiecznych dramaturgiach. – Przyrzeknij mi, że się im nie poddasz.
Uniosła głowę, by spojrzeć siostrze w oczy, jednocześnie splatając ich dłonie w uścisku, który miał wzmocnić przysięgę.
Powrót do góry Go down


Emerald Mystlefarrow
Emerald Mystlefarrow

Uczeń Ravenclaw
Rok Nauki : VII
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Galeony : 44
  Liczba postów : 39
http://czarodzieje.my-rpg.com/t11984-emerald-mystlefarrow
http://czarodzieje.my-rpg.com/t11994-szmaragdowy-poslaniec#322720
http://czarodzieje.my-rpg.com/t11995-emerald-mystlefarrow#322724
Pogódź się z tym! QzgSDG8




Gracz




Pogódź się z tym! Empty


PisaniePogódź się z tym! Empty Re: Pogódź się z tym!  Pogódź się z tym! EmptyCzw 24 Gru 2015, 12:23;

Na minę siostry właściwie nie zwracała uwagi, skupiając uwagę tylko i wyłącznie na przemieszczeniu się pod sofę, oparciu o nią i podkuleniu nóg pod siebie, nie zważając na opór stawiany przez sukienkę. Zawiązawszy pierścień z ramion na wysokości ud i łydek oparła czoło o kolana, odpływając powoli w świat własnych myśli, teraz jeszcze straszniejszy, tym bardziej podobny do labiryntu. Odejście było oczywiście opóźniane przez słowa Jade, które wywołały swój mały efekt na strumieniu rozmyślań kreowanym teraz w głowie Emerald. Jak to zwykle z bliźniaczkami bywało, młodsza starała się teraz przed samą sobą usprawiedliwiać starszą, a przychodziło to tym łatwiej, że rzekomo "winna" cechowała się charakterystyczną dla siebie nieustępliwością w pocieszaniu siostry. Wyobrażenie sobie roztrzaskiwanych przez nią na najdrobniejsze kawałeczki zwierciadeł w całej posiadłości Mystlefarrow nie było ani odrobinę trudne. Perła momentalnie ujrzała jej mściwą sylwetkę, wypuszczane z różdżki zaklęcie i rozpadające się na miliony stron lustro, a wszystko to w zwolnionym tempie, gwoli uzyskania jeszcze większej podniosłości niedługiej sceny. Samą siebie dziewczę zmaterializowało skuloną za plecami nemezis wszystkich odbić, uznającą siebie za takową tylko i wyłącznie dlatego, że jej ukochanej siostrzyczce nie spodobało się jedno z nich. Ogrom tego rodzaju troski dotarł do młodszej Mystlefarrow dawno, dawno temu, ale chyba dopiero teraz mógł zostać naprawdę zrozumiany. Jedna obawia się swojego homoseksualizmu, druga bez głębszego zastanowienia - choć z impulsem zewnętrznym wysłanym od jemioły - posuwa się do właściwie kazirodczego zapewniania jej, że to nic strasznego. Em westchnęła ponownie, z pewnym rozbawieniem zauważając, że jak na zawołanie wywołała tym melodię starego, babcinego fortepianu.
Mimo wszystkich usterek i mimowolnych potknięć, ten jeden utwór wystarczył - podobnie zresztą jak delikatne głaskanie włosów - aby znowu zrzucić Perłę z wysokiej wieży zbudowanej mieszanką setek tysięcy emocji prosto w puch zwany Błogością. Obróciła głowę w prawo, tym razem skroń opierając na kolanach. Nie odgarniała włosów sprzed oczu, bo te i tak miała zamknięte. Po prostu słuchała, całą sobą chłonąc wspaniałość związaną z melodią, nawet jeśli ta była nafaszerowana błędami. Chciała dopisać jeszcze parę wersów do poprzednich dwóch, ale nie wiedziała gdzie zagubiła pergamin, o piórze nawet nie wspominając. Pozostawało jej chyba tylko siedzieć w bezruchu a także korzystać okazji, skoro pod sam nas podstawioną miała możliwość ułożenia swojego umysłu we właściwym porządku. Wtedy dopiero, gdzieś pomiędzy zmienianymi utworami, wpadła na dosyć przygnębiający, choć też nie do końca, pomysł. W ich przypadku te pocałunki były oznaką strasznego egoizmu, którym wykazała się głównie Jade, a który odczuwały obie. I choć zakrawa to o najgłębszą filozofię, to najprostszy wniosek zawiera się w kilku słowach: całowanie własnego klona to jak całowanie samej siebie. Emerald nie miała odwagi, aby posądzić siostrę o realizowanie własnego interesu, ale fakt że w ogóle o tym pomyślała, pozostał prawdą. W pewnym sensie rzeczywiście obie były przerażająco wielkimi egoistkami. Przecież odcinały się od wszystkich ludzi, których jednym spojrzeniem miały czelność uznać za niegodnych swojej znajomości. Nie pomagały w potrzebie nikomu poza sobą. Zawsze tylko siebie nawzajem obdarzały statusem człowieka, nie mając poszanowania dla innych. I w tym dokładnie momencie Pearl poczuła się nieco winna złamania akurat tej siostrzanej zasady. W miarę jak Amber wygrywała o wiele przyjemniejszą melodię, nieświadomie naprowadzała bliźniaczkę na tory bardzo dla siebie przyjemne. Dziewczyna zdążyła już zmęczyć się swoim wewnętrznym konfliktem, a pragnienie wyjścia z niego nabrało na sile. Niby błaha myśl polegająca na spróbowaniu odrzucenia wszystkich swoich dotychczasowych zasad i sprawdzenia, co się właściwie stanie, stała się czymś więcej niż błahostką. Stopniowo przeobrażała się w dobry pomysł, a wybór kandydatki do zostania "wspólniczką w zbrodni" był oczywisty jak nigdy. Z kim innym, jeśli nie z własną siostrą, powinna zburzyć usilnie zbudowany zestaw reguł? Mogły na tym skorzystać obie - Emi stawiłaby czoła swojemu największemu strachowi, zaś Jade mogłaby swobodnie ulotnić cokolwiek popchnęło ją do poprzedniego ataku. Tym niemniej pokusa, choć coraz potężniejsza, pozostawała tylko pokusą. Emerald skrzywiła się nieco, odrzucając na dłuższą chwilę te wszystkie myśli. Zbliżenie się siostry paradoksalnie w tym pomogło, ponieważ mogła skupić się na rozmowie, a nie na fantazjowaniu. Tym razem to broda została oparta na kolanach, a dwie pary brązowo-złocistych tęczówek spotkały się po raz kolejny.
Czy przeprosiny były tu absolutnie potrzebne? Tak, zdecydowanie. Młodsza od razu poczuła się lepiej, mając świadomość tego, że starsza zrozumiała błąd w inwazji na usta siostry. Nawet jeśli sytuacja z każdą minutą podążała w kierunku sprzyjającym bursztynowej pannie, to choćby i najmniejsza nauczka zawsze stanowiła dobry nabytek. Należało się jednak spodziewać wybitnej kontry, którą dotychczas zepchnięta do defensywy Mystlefarrow bardzo prędko wystosowała. Emerald uśmiechnęła się nieco, słysząc jak jej własny ostateczny argument leci wycelowany prosto w nią. Prawda, wiedziała doskonale. I gdyby nie to, że nie mogła znieść nazywania samej siebie lesbijką, to pewnie kilkadziesiąt poprzednich minut uznałaby za dobrą zabawę, bo przecież jeszcze wtedy była tylko lekko mniej pijana od swojego oprawcy. Wbrew sobie znowu dopuściła do myśli przelotne wspomnienie pierwszego, najdelikatniejszego ze wszystkich pocałunków. Miażdżył ten z Freją bez mrugnięcia okiem, a od tego "na leżąco" miał nieskończenie więcej finezji i magii. Był wspaniały - ale nie powinien nigdy zaistnieć. Czy to pierwszy, czy drugi, czy trzeci.
- Są zbyt ułożeni. My byłybyśmy pierwszymi podejrzanymi, bo najgłośniej wyrażałyśmy swoje znudzenie całą tą bankietową zabawą - odparła typowo dla siebie, bez jakiejkolwiek wyraźnej emocji, jak gdyby dając Jade nadzieję na to, że wszystko już w porządku. Tak naprawdę do właściwego porządku nadal pozostawała niekrótka droga, ale raczej nie mijałoby się zbyt mocno z prawdą, gdyby stwierdzić, że rzeczywiście było trochę lepiej. Gdy tylko poczuła głowę na ramieniu, Em oparła o nią swoją własną. O samej jemiole przypomniała sobie dosyć niedawno, dopiero teraz pokusiwszy się o przelotne na nią spojrzenie. Nie zniknęła - jak wyrosła, tak została. Przepowiednię "pewnej wiedźmy z Hogsmeade" zdołały już zdementować, choć tak na dobrą sprawę cała sprawa pozostawała jeszcze otwartą. Znów zwątpiła w samą siebie, nabierając ochoty na powtórkę, tym razem bardziej ochoczą ze swojej strony. Dopiero teraz potrafiła zrozumieć, dlaczego wszyscy ci czarodziejscy mnisi byli tak szanowani, przynajmniej w krajach, w których istnieli. Opieranie się pokusom stanowiło niesamowicie trudne zadanie, zaś ona sama, z niemałą już reputacją co do ulegania papierosom, alkoholom i wszystkim innym używkom, strasznie daleka była od właściwego oporu. Zagryzła wargę po raz kolejny. Nie powinna tego robić.
- Nie odkrywasz Ameryki, Jade. Po tacie któraś z nas przejmie całe rodzinne imperium. Po nas przyjdzie kolej na nasze dzieci. To też trochę wpływa na mój strach. Chcę mieć kiedyś dzieci, utrzymać tradycję... - urwała, widząc że mówi coś zgoła przeciwnego do nadziei bliźniaczki - ...ale nie w ten sposób, w jaki oni mi narzucają. Przyrzekam, że się nie poddam - zakończyła wymijająco. Teraz nie miała prawa być niczego pewna, bo przecież za dziesięć lat mogła zmienić zdanie. Dla zapewnienia ścisnęła mocniej dłoń Jade, choć to chyba nie ją chciała uspokoić. Jej serce znowu zabiło nieco szybciej. Wzięła nieco głębszy wdech, zastanawiając się czy mały plan, który paręnaście minut wcześniej był tylko idiotyczną pokusą, teraz rzeczywiście wchodził w życie. Nie mogła uwierzyć samej sobie.
- Ty też jesteś lesbijką, prawda? - rzuciła znikąd, nawet nie zauważając tego "też", jak gdyby nigdy nic wplecionego pomiędzy resztę słów. Patrzyła przed siebie, znów popadając w zamyślenie, choć o wiele płytsze niż dotychczas. Wiedziała, jaki efekt chce uzyskać następnymi słowami, ale nie miała pojęcia jakich słów użyć i nie chodziło nawet o małą zasobność umysłowego słownika. Przychodziły jej na myśl takie wyrazy, których w mowie czy piśmie nie widziało się nawet od setek lat, a jednak wszystkie były niewłaściwe. Miała przy tym ogromną świadomość goniącego czasu. Pomimo odpowiedzi siostry, albo też pomimo jej braku, absolutnie musiała wypowiedzieć to jedno, istotne zdanie. Przynajmniej dopóki miała odwagę.
- Zrób to znowu - mruknęła, spoglądając wreszcie na Jade. Jej dłoń drgnęła, mając zamiar podnieść się do ust i dać wyraźny sygnał względem tego, o co właściwie chodziło, ale ostatecznie nie zmieniła zbytnio swojego położenia. Zamknęła tylko oczy. Jade musiała wiedzieć.
Powrót do góry Go down


Jade Mystlefarrow
Jade Mystlefarrow

Uczeń Ravenclaw
Rok Nauki : VII
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Galeony : 30
  Liczba postów : 25
http://czarodzieje.my-rpg.com/t11983-jade-mystlefarrow
http://czarodzieje.my-rpg.com/t11996-jadeitowa-sowa#322725
http://czarodzieje.my-rpg.com/t11993-jade-mystlefarrow
Pogódź się z tym! QzgSDG8




Gracz




Pogódź się z tym! Empty


PisaniePogódź się z tym! Empty Re: Pogódź się z tym!  Pogódź się z tym! EmptyPią 25 Gru 2015, 17:56;

Z logicznego punktu widzenia Jade wykazywała się egoizmem dopiero w momencie, gdy porównywała swą bliźniaczą siostrę z istnym dziełem sztuki. Wychwalając ją pod niebiosa, w pewnym sensie wznosiła ponad chmury również siebie. Całując ją, nie chciała w najmniejszym zamiarze schlebiać sobie, skupiając się na tych szczegółach, które różniły obie panny Mystlefarrow od siebie. To właśnie te różnice i niemożliwe do przewidzenia reakcje Emerald wydawały jej się teraz tak pociągające. Kto jednak znał Amber trochę lepiej, nie uwierzyłby w tę ewentualność – przynajmniej nie za pierwszym razem. Bo wbrew pozorom nie myślała w tej sytuacji o sobie, a o swojej ociupinę młodszej kopii, ponieważ kiedy się kogoś kocha, szczęście tej drugiej osoby wyciąga się na pierwszy plan, nie patrząc na własne potrzeby. Chociaż… czy to nie jest dobre usprawiedliwienie dla samej siebie i swoich czynów, nad którymi konsekwencjami się nie zastanawiało? Przecież nie była pewna, czy w ten sposób pomagała Perle, a sądząc po jej reakcji – posunęła się w swoich poczynaniach za daleko, a teraz musiała zmierzyć się z kolejnymi przeszkodami, by w jakiś sposób powrócić do stanu rzeczy przed pocałunkiem. Nie miała jednak zielonego pojęcia, jak poradzić sobie ze zmartwieniami Emerald, na dodatek wciskając jej kolejne ostateczną już próbą poukładania jej w głowie. Najwyraźniej jedyną możliwością, jaka jej w tej sytuacji pozostała, było oczekiwanie na to, aż młodsza Mystlefarrow sama dojdzie do tego, co jest dla niej najlepsze i zrozumie, że nie powinna się niczego obawiać.
Nie powinny mieć żadnych zmartwień. Tak długo, jak trzymały się tylko siebie samych, nie musiały obciążać psychiki problemami innych ludzi. Tego Jade nigdy nie potrafiła zrozumieć – jak można przejmować się obcymi ludźmi? Jej nie interesowała nawet rodzina, czy bliżsi współpracownicy ojca, kręcący się po domu, jak gdyby należał również do nich. Liczyła się tylko Emerald, a im bardziej w to brnęła, tym bardziej nie była pewna, do czego właściwie to prowadziło. Tak jakby uzależniła się od obecności młodszej siostry, mimo że to ona zazwyczaj się nią opiekowała. Instynkt nakazywał jej trwać przy Perle, nie bacząc na żadne przeszkody wokół. A tym jednym pocałunkiem najwyraźniej przypieczętowała to, że siostra należała tylko do niej, choć Emerald mogło się to nie spodobać.
Tak bardzo chciała wiedzieć, co działo się teraz w głowie jej bliźniaczki, ale w tym momencie zdawało się to obce jak nigdy. Właściwie to nie była nawet pewna, co działo się z jej własnymi myślami, a co dopiero z czyimiś. Tak jakby jej umysł wyodrębnił się pod wpływem szampana i nie miał już nic wspólnego z Jade Mystlefarrow, do której należał od ponad siedemnastu lat. Czuła się jak obca osoba, obserwująca nie tylko osobę, którą znała na wylot, ale również swoje własne ruchy. Wydawało jej się, że patrzy na siebie z boku, choć swoimi własnymi oczami. Dopiero spotkanie ze znajomymi oczami o brązowym odcieniu pozwoliło jej nieco odetchnąć; uświadomić sobie, że jednak wszystko było w porządku i nie ześwirowała niczym własna matka przy ewentualnym spotkaniu z ministerialnym komornikiem, chcącym odebrać jej kolekcję kamieni szlachetnych (spraw, Merlinie i wy, najdroższe Leprekonusy, by przenigdy do takowej ewentualności nie doszło).
Spojrzenie siostry sprawiło, że całe napięcie zeszło z Jade niczym powietrze z balonika. Najwyraźniej jej przebaczyła, choć jeszcze nie do końca. To jednak jej wystarczało, by przestała się bać, że choćby najmniejsze zbliżenie się do bliźniaczki sprawi, że ta ucieknie z ich Oazy, zostawiając starszą Mystlefarrow zupełnie samą. Ta myśl była wręcz nie do zniesienia i gdyby nie skupiała się tak bardzo na załagodzeniu sytuacji, jej ciałem pewnie wstrząsnąłby dreszcz pełen przerażenia. Nie wyobrażała sobie przesiadywania w tym miejscu ze świadomością, że Emerald nie pojawi się tutaj, dopóki ona sama nie wyjdzie. Nie wybaczyłaby sobie tego do końca swoich dni, a może i jeszcze dłużej, jeśli zaistniałaby taka możliwość.
Nie sądzę, by ojciec pozwolił na oskarżanie nas na oczach tylu wysłanników z Ministerstwa. Najpewniej pozbyłby się gości, zganiając to nawet na skrzaty domowe, a dopiero potem razem z dziadkiem wymyśliliby nam karę, która według nich była najgorszą do zniesienia – stwierdziła Jade. – Ale w rzeczywistości wszystkie ich szlabany są nudniejsze od tych w szkole. Wolę jednak ich nie uświadamiać. Niech trwają w przekonaniu, że naprawdę coś wnoszą.
Ani Pelagiusz, ani tym bardziej Abelard nie odważyliby się rozdzielać bliźniaczek. Tak, jakby się bali, że odsuwając je od siebie, skrzywdzą je. Jade uwielbiała to, że wszyscy podchodzili do nich jak do najdelikatniejszych istot – jak do tych motyli, które stworzyła jakiś czas temu nieudolnym zaklęciem. Doświadczenie pokazywało jednak wszystkim, że panny Mystlefarrow wcale nie były tak bezbronnymi, jak się wszystkim wydawało. Nie zmieniało to jednak nastawienia rodziny, a już zwłaszcza Abelarda, który wystosował takie, a nie inne podejście, byleby tylko przekonać do siebie swoje córki. A szło mu to całkiem wprawnie, zważywszy na to, że Amber zdecydowanie bardziej preferowała jego towarzystwo, aniżeli matki.
Czując, jak Em opiera swoją głowę o jej, zamknęła na moment oczy, delektując się tą krótką chwilą ciszy i wytchnienia. Niedługo jednak przyszło jej się tym cieszyć, bo zaraz wyrwał ją z tego letargu głos siostry. Skrzywiła się nieco na jej słowa, ciesząc w duchu, że bliźniaczka nie mogła spostrzec teraz jej miny. Nie takiej odpowiedzi się spodziewała, choć nic nie mogła na to poradzić. Nie do końca przyjęła jej zapewnienie o niepoddaniu się, a mimo to nie ufała nikomu bardziej jak jej, wierząc, że prędzej czy później Emerald rozpatrzy słowa Jade, ostatecznie dochodząc do tych samych wniosków, co starsza z sióstr. Teraz ta przysięga brzmiała jednak, jakby była wypowiedziana na siłę, żeby Amber spuściła nieco z tonu. Uścisk dłoni siostry na powrót rozluźnił jednak to napięcie. Jade sama nie była pewna, w jaki sposób to działało, ale gdy znajdowała się w pobliżu Pearl, rzadko kiedy poddawała się negatywnym emocjom. Nawet jeśli się jej trzymały, wystarczyło zbliżyć się na kilka kroków, by znów zapanował spokój. Czyżby jakaś niepisana, nie do końca odkryta jeszcze magia, o której istnieniu nie wiedziała?
Naprawdę nie wiem, Em – odparła z rezygnacją. – Te wszystkie etykietki są dla pospólstwa; nie powinnyśmy się zniżać do tego poziomu, nie powinnyśmy wpisywać się do żadnych grupek. To tak, jakby wrzucili nas do worka z gromadą innych ludzi. Czy to istotne, czy nimi jesteśmy? Róbmy po prostu to, czego naprawdę chcemy.
Mówiąc to, naprawdę miała nadzieję, że Emerald zrozumie. Dla Jade liczyło się wyłącznie zdanie bliźniaczki, więc wiele by dała, żeby działało to również na odwrót – żeby Perła zaakceptowała siebie, skoro Amber to zrobiła.
Zrób to znowu.
Słowa utkwiły jej w głowie, odbijając się echem, jak gdyby miały pozostać jedynymi myślami w jej głowie. A więc jednak. Uśmiechnęła się, żałując, że Emi nie mogła odwzajemnić tego uśmiechu. Zamykając oczy, dała jednak siostrze większe przyzwolenie, niż samym zdaniem, które chwilę wcześniej wypowiedziała. Gdyby jednak Jade tak łatwo spełniła jej prośbę, wszystko to w końcu okazałoby się zbyt nudne. A nie chciała, by jej siostra trafiła do tej samej kategorii przyjemności, co książki i rośliny. Mimo wszystko nie myślała dziś zbyt trzeźwo.
Puściła dłoń dziewczyny i przesunęła się nieco na kolanach, przez co tym sposobem ucierpiały nieco jej rajstopy, zaczepione o stare drewno podłogi. Nigdy jednak nie przejmowała się tym, co działo się z jej ubiorem, wyznając zasadę, że jeśli kawałek tkaniny jest wart więcej uwagi, zdobędzie drugi taki sam. Poza tym zawsze istniała możliwość naprawy szkód, pod warunkiem że odnajdzie swoją różdżkę gdzieś w okolicy sofy. Nie zdziwiłaby się, gdyby magiczny patyk leżał tuż obok niej, ale nie dostrzegała go w półmroku i zbyt zaaferowana prośbą Emerald.
Pewnie gdyby nie wypiła tyle podczas bankietu, nawet nie pomyślałaby o tym, że po raz kolejny w ciągu jednego wieczoru zbliży się w ten sposób do swojej siostry. Również zamknęła oczy i ledwo zdołała musnąć jej usta swoimi, gdy stojący w kącie zegar, o którego istnieniu zupełnie zapomniała, zaczął bić, a na zewnątrz rozległ się głośny huk. Zdezorientowana odsunęła się od Emerald i wyjrzała przez okno, dostrzegając fajerwerki. No tak, godzina zero bankietu, która również wyleciała jej z głowy, chociaż co roku wkomponowywała się w program przyjęcia.
Roześmiała się, choć serce tłukło jej jak szalone.
Drzwi na taras zostały otwarte, by cały tłum mógł z bliska przyjrzeć się kolejnym atrakcjom. Pewnie nikt do tej pory nie zorientował się, że gdzieś zniknęły córki gospodarza, chyba że skrzaty domowe pozostały z dwoma płaszczami w rękach. Kto by się jednak przejmował pośród dziesiątek urzędników i ich pociech, ubranych w równie szałowe kreacje? Bliźniaczki bez problemu mogły wtopić się w ten tłum, tak jakby zupełnie wyparowały.
Na niebie pojawiły się dwie postaci, zdające się jeździć na łyżwach po atłasowej powierzchni upstrzonej gwiazdami. To zaskakujące, że nie pojawiła się ani jedna chmura, choć pewnie Pelagiusz i w tym maczał swoje palce, choć Jade ostatnimi czasy wątpiła, by posiadał aż taką moc zbawczą, jaką się chełpił. Łyżwiarzy otaczały barwne wzory i leprekonusy, rozrzucające swoje złoto, które – nim zetknęło się z ziemią – przemieniało się w płatki śniegu. Nacisk na irlandzką tradycję był w tym domu niemalże oczywisty. Muzyka jednak pozostawała bez zmian, bowiem z gramofonów cały czas roznosiły się dźwięki wybrane przez dziadka bliźniaczek.
Gnom, wędrujący wcześniej po ogrodowym labiryncie gdzieś wyparował, najpewniej wystraszony nagłymi atrakcjami. Jade jednak dawno je zignorowała, skupiając się wyłącznie na Emerald. Wcześniej jednak zlokalizowała swoją różdżkę, dostrzeżoną tylko dzięki jasnemu światłu wywołanemu przez fajerwerki. Szybkim ruchem zgarnęła ją do ręki i odłożyła na stolik tuż obok opróżnionych kieliszków. Przynajmniej jedna zguba została odnaleziona.
Cały świat przeciwko nam – stwierdziła z żartem, próbując zignorować dźwięki dochodzące z zewnątrz. Na powrót przysunęła się do siostry, jak gdyby nic jej wcześniej nie rozproszyło. Skoro zazwyczaj broniła Emerald przed wszelkim złem, dziś dla odmiany mogła zabawić się w elfa spełniającego życzenia.
Ani trochę nie przejmowała się tym, że tuż pod nimi znajdowała się cała masa ludzi. Starała się ich ulokować gdzieś daleko wraz z odgłosami wydawanymi przez fajerwerki. Tak jakby znajdowały się w akwarium odgrodzonym od reszty świata, choć sądząc po tym, że zamknęły się w tych czterech światach, nie mijało się to z prawdą.
Zamknij oczy i nie otwieraj – wyszeptała, chcąc mieć pewność, że siostra nie złamie tego zakazu, mimo że wokół znów mogły pojawić się jakieś rozpraszacze. Nie widząc tych brązowych tęczówek, będących lustrzanym odbiciem jej własnych, mogła chronić się przed ewentualnymi wyrzutami sumienia.
Dotknęła dłonią jej policzka, czując pod palcami delikatną skórę. Choć przyglądała się twarzy Emerald każdego dnia, zbliżała się do dziewczyny nie raz i nie dwa, w tym momencie wszystko wydawało się wyjątkowe; jak gdyby poznawała młodszą Krukonkę zupełnie od nowa.
Przesunęła palce na jej usta, rozchylając je nieco. Uśmiechnęła się przy tym nieco zadziornie. Cokolwiek strzeliło jej do głowy, gdy zauważyła jemiołę, teraz nakazywało jej nieco drażnić drugą dziewczynę. Pokusa spotkania się pary ust była jednak zbyt silna, by Jade w stanie upojenia dała radę jej sprostać. Brak cierpliwości był jedną z tych wad, które dzieliła z Emerald.
Wplotła dłoń w gęste włosy Perły, nadal jednak nie pozwalając sobie na ziszczenie zamiaru. Zamiast tego, uniosła się nieco, całując siostrę w czoło i zatrzymując na chwilę w tej pozycji i rozkoszując znajomym zapachem fiołków. Dopiero to opętało jej zmysły na tyle, że nie mogąc się już powstrzymać, złączyła ich usta w kolejnym już pocałunku, tym razem nie przerwanym przez niespodziewane dźwięki lub – co gorsza – niechęć drugiej strony.
Druga dłoń Jade znów znalazła się na rozcięciu sukienki, pieszcząc odkryty skrawek skóry. Gdyby tylko nie bała się, że zrobi siostrze krzywdę, pewnie jednym zaklęciem pozbyłaby się większej ilości materiału. I tak dziękowała sobie w duchu, że namówiła ją na ubranie akurat tej kreacji, zważywszy na to, że sama znów męczyła się w swojej, niezmiernie ograniczającej jakiekolwiek większe ruchy.
Prowadziła ich usta w tańcu, do którego nie powinno dojść i do którego pewnie by nie doszło, gdyby Emerald nie wyraziła na to chęci. Najwyraźniej jednak starsza Mystlefarrow w końcu przemówiła jej do rozumu, choć tym samym wpakowała i siebie w całą sprawę „naprawiania tego, co nieprzyzwoite”. Kto by się tym jednak przejmował? Z pewnością nie ktoś opętany przez fiołkową woń i czujący dotyk najbliższej sobie osoby. Nie ktoś, kto szukał szczęścia pod jemiołą, całując własną siostrę.

Wesołych świąt ;*
Powrót do góry Go down


Emerald Mystlefarrow
Emerald Mystlefarrow

Uczeń Ravenclaw
Rok Nauki : VII
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Galeony : 44
  Liczba postów : 39
http://czarodzieje.my-rpg.com/t11984-emerald-mystlefarrow
http://czarodzieje.my-rpg.com/t11994-szmaragdowy-poslaniec#322720
http://czarodzieje.my-rpg.com/t11995-emerald-mystlefarrow#322724
Pogódź się z tym! QzgSDG8




Gracz




Pogódź się z tym! Empty


PisaniePogódź się z tym! Empty Re: Pogódź się z tym!  Pogódź się z tym! EmptyPią 25 Gru 2015, 19:58;

Emerald w swoim naiwnym pytaniu widziała szansę na otrzymanie tego niebywale mocno potrzebnego wsparcia, którego po części jej brakowało. Usłyszawszy "jestem" najpewniej tylko minimalnie zasmuciłaby się tak długą nieznajomością tego faktu, ale w ostatecznym rozrachunku od razu byłoby jej lżej na sercu. I choć otrzymana odpowiedź nie stanowiła wiernej kopii tego, czego młodsza z bliźniaczek potrzebowała, to okazała się wystarczająco dobrym substytutem. Chyba nikt poza Jade nie byłby w stanie tak zmyślnie wybrnąć z podobnego położenia, wręcz mistrzowsko uciekając się do pychy, której pokładów u własnej siostry była pewniejsza niż tego, że każdego dnia Słońce pojawia się na nieboskłonie. Sama zainteresowana miała oczywiście pełną świadomość zabiegu na niej użytego i to właśnie stanowiło jeden z głównych bodźców do wypowiedzenia kolejnych słów, a jednak gdy tylko na powrót zamknęła usta, zaczęła wątpić w samą siebie. Chciała zmienić zdanie, wycofać się i już nie powtarzać tej sytuacji. Tym niemniej wiedziała, że na tchórzostwo już o wiele za późno, więc należało wysiedzieć swoje. Ogarnięta przez wszechobecną ciemność, niwelowaną minimalnie przez światło lampek przebijające się pod powieki, mogła tylko czekać. Nie chciała poddać się natłokowi myśli, niezmiennie obecnemu w tej małej, prywatnej krainie, do której nikt nie miał dostępu - chyba że okazywał się biegły w sztuce legilimencji. W tym wypadku wsłuchiwała się we wszystko, co tylko potrafiła wyłapać słuchem. Zaczęło się od własnego oddechu, nierównego, dosyć spanikowanego, mającego akompaniament rozszalałego serca, a raczej krwi przezeń pompowanej. Potem nadeszła kolej rozrywanych rajstop, choć Pearl wolałaby posłuchać oddechu własnej siostry, najwidoczniej zbyt spokojnego na to wszystko. Zrobiła nieco smutną minę wobec cierpienia poszkodowanego elementu garderoby, ale bardziej skupiła się na tym, że nadludzkie opanowanie bliźniaczki zaczynało doprowadzać ją do szału. Podczas gdy ona prawie od wejścia do Oazy wariowała na wszelkie sposoby, Jade właściwie nie dała żadnych oznak człowieczeństwa, pomijając rzecz jasna te wywoływane szampanem.
W ułamku sekundy ciało Emerald wręcz zamarło. Nie słyszała już absolutnie nic, ale czuła nieskończenie więcej niż dotychczas. Teraz dopiero mogła zorientować się, jak potężnie zatęskniła za dotykiem ust Amber i jak potężnie tego żałowała. Momentalnie zaczęła walczyć z samą sobą, aby w choć najdrobniejszym ułamku odwzajemnić zachodzący gest, ale nie zdążyła przed swoim miniaturowym zawałem. Od samego przygarnięcia Oazy we własne posiadanie nienawidziła tego zegara, ale nie miała serca zarządzić jego zniknięcia, chyba tylko i wyłącznie ze względu na szacunek do babci i jego nietypowe wpasowanie w cały wystrój. Teraz jednak, gdy podskoczyła w miejscu tak potężnie, że chyba nawet dałaby radę podnieść ze sobą siostrę, zapałała swym sztandarowym uczuciem na nowo, posyłając nieożywionemu oprawcy mordercze spojrzenie. Po omacku szukała zagubionej różdżki, ale nie pamiętała, że zostawiła ją w sypialni, nie chcąc wymyślać żadnych misternych schowków pod sukienką. Szlag by to, pomyślała, uderzając pięścią w podłogę. Niedługo potem spojrzała na rozbłyskujące kolorami elementy pomieszczenia, dochodząc do identycznego wniosku co Jade. Ciężko było dojść do innego, skoro oprócz barw rozległy się też odgłosy wybuchających fajerwerków - nie istniała inna możliwość niż godzina-zero. Śmiech starszej Mystlefarrow wcale nie poprawił humoru młodszej, która przesunęła się wtedy nieco i obróciła głowę, aby przynajmniej popatrzeć na niespodziewanych niszczycieli nastroju. Co prawda nie spodziewała się, że w towarzystwie Amber będzie tak potężnie łaknęła romantycznej atmosfery, ale nie zmienia to wcale faktu, iż akurat w tamtej chwili była niebywale poirytowana, niezależnie od tego, jak wspaniałe sceny i wzory tworzyły się z kolorowych iskier.
- Chyba jak zwykle - odparła z wyczuwalnie nieciekawym humorem w głosie, na nowo zwracając głowę w stronę identycznej do siebie panny. W pewnym sensie uznała to za znak przeciwdziałający jemiole, za okazję do ucieczki od bagna, w które na własne życzenie wmaszerowała, nawet jeśli tak okropny termin użyty w stosunku do ukochanej siostry był niemal obrazą. Widziała jednak ochocze zbliżenie i zorientowała się, że iluzoryczna okazja do wycofania się wcale nie istniała. Gdzieś w głębi serca poczuła wyraźną ulgę, ale przed samą sobą nie potrafiła przyznać się do jej obecności. Przełknęła ślinę nieco głośniej niż początkowo zamierzała, chwilę potem z niepewnością stosując się do usłyszanego polecenia. Znowu odpłynęła w ciemność, tym razem o wiele bardziej przerażającą. Dotyk na policzku okazał się czymś na wzór światełka w tunelu. Nie chciała dać mu zniknąć, toteż sama ostrożnie złapała za nadgarstek podniesionego ramienia, szybko orientując się, że ów gest może zostać odebrany za sygnał tchórzostwa. Wewnętrzna duma Mystlefarrow wyraziła jednak dobitne oburzenie, nakazując Emerald podjęcie działania. Zamiast więc trwać na wspomnianym nadgarstku, jej dłoń zsunęła się trochę w stronę łokcia, potem wracając na podłogę, a w efekcie pozostawiając za sobą tylko pojedyncze głaśnięcie. Wcześniej naczytała się setek książek, z których wykształciła sobie czysto teoretyczną wiedzę o podobnych sytuacjach, ale właśnie w tej chwili spełniała się jedna z większych obaw, które szły z tym wszystkim w parze - nie potrafiła jej wykorzystać w praktyce. Oczywiście tłumaczyła sobie wszystko faktem obcałowywania się z własną siostrą, ale tak na dobrą sprawę słaba to była wymówka, zwłaszcza jeśli brało się pod uwagę jej charakter.
Nie spodziewała się, że na spełnienie swojej prośby będzie musiała tyle czekać, acz nie oznaczało to wcale niezadowolenia. Gdy poczuła palec na swoich wargach, momentalnie porównała się do odczytywanej książki. Do czegoś tak rozległego w zawartości, iż należało poznawać to wszystkimi zmysłami bez wyjątku. Wiedziała, że Jade patrzy. Czuła, że dotyka. Psychicznego poznawania mogła się domyślać, ale nawet nie potrzebowała - żyły ze sobą siedemnaście lat, dziwną byłaby nieobecność tego aspektu. I gdy tak siedziała, z zamkniętymi oczami dając się rozkładać na czynniki pierwsze tylko i wyłącznie przez muskanie niemal zagubionym palcem po ustach, nie mogła powstrzymać wpełzającego na policzki rumieńca. Pogłębiał się tym bardziej, że na twarzy czuła oczy identyczne do swoich równie wyraźnie, co wspomniany palec, a przecież prawdziwa akcja miała się dopiero zacząć. Wplecione w jej włosy palce przywitała z radością, po raz pierwszy naprawdę chcianą i nieuznawaną za zakazaną. Im dłużej to wszystko trwało, tym łatwiej przychodziło oswojenie się z zachodzącymi procesami, choć dosyć łatwo można by za to obwinić budujące się podniecenie. Pocałunek w czoło już ostatecznie przypieczętował obecność czerwieni na młodszej buzi, idąc w parze z głośnym, rozanielonym westchnięciem. Takie gesty zachodziły między nimi setki, jeśli nie tysiące razy, ale przecież ustalono już, że teraz poznawały się właściwie od nowa. Tym razem nie był to symbol troski siostry, ale również kochanki. Emerald uśmiechnęła się sama do siebie na to połączenie, momentalnie zauważając w nim przyjemną absurdalność. Zaś do samej kwintesencji ich zbliżenia nie potrzebowała dać się opętać woni irysowych perfum Jade, bowiem aż nadto wystarczyły już zagrywki jej dłoni.
Odetchnęła z ulgą na tyle ile mogła, gdy wyczekiwany wbrew wszystkiemu pocałunek doszedł wreszcie do skutku. Ciężko opisać, jaka euforia zawładnęła jej głową, ale z pewnością wystarczy samo określenie "euforia", aby oddać diametralną zmianę w nastawieniu młodszej z bliźniaczek. Idea zwodniczo niezobowiązującej próby dostatecznie zalęgła się w dotychczasowo zaniepokojonym umyśle, zaś sama jego właścicielka potrzebowała tylko uwolnić się od resztek zmartwień, aby czerpać z tej sytuacji pełną przyjemność. Zorientowawszy się w tym, jak wspaniale czuje się będąc całowaną przez własną siostrę, postanowiła nieco spłacić kolosalny dług, który zdążyła już zaciągnąć. Uaktywniła więc trochę własne wargi, mniej więcej równocześnie z przyjemnym dreszczem rozchodzącym się od obdarzonego dotykiem kawałka nagiej skóry. Im bardziej godziła się ze wspaniałością tych zdarzeń, tym szybciej orientowała się, że zaczyna chcieć coraz więcej. Nie miała jednak zamiaru przejmować inicjatywy, ciągle powstrzymywana przez ostatki posłuszeństwa własnym zasadom. Tym razem to ona wplotła dłoń we włosy Amber, prędko dając się oczarować ich miękkości. Właściwie nie mogła uwierzyć, że jej własne byłyby choć w najmniejszym stopniu podobne, a przecież doskonale wiedziała o ich identyczności.
- I pomyśleć, że uganiałam się za Freją... - wydukała pomiędzy pocałunkami - kiedy ciebie miałam zawsze przy sobie... - dokończyła później, nie zważając nawet na to, co wygadywała. Ujęła zamiast tego twarz siostry w dłonie, nieco podnosząc ogólne tempo ich swoistej zabawy.
Co właściwie opętało Emerald Mystlefarrow?
Powrót do góry Go down


Jade Mystlefarrow
Jade Mystlefarrow

Uczeń Ravenclaw
Rok Nauki : VII
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Galeony : 30
  Liczba postów : 25
http://czarodzieje.my-rpg.com/t11983-jade-mystlefarrow
http://czarodzieje.my-rpg.com/t11996-jadeitowa-sowa#322725
http://czarodzieje.my-rpg.com/t11993-jade-mystlefarrow
Pogódź się z tym! QzgSDG8




Gracz




Pogódź się z tym! Empty


PisaniePogódź się z tym! Empty Re: Pogódź się z tym!  Pogódź się z tym! EmptySob 26 Gru 2015, 18:30;

Co opętało Emerald Mystlefarrow? Najwyraźniej to samo, co i Jade. Kto by pomyślał, że to będzie aż tak zaraźliwe, że zdoła przejść nawet na osobę, która tak długo działała profilaktycznie przeciwko temu szaleństwu? Jakby się nad tym głębiej zastanowić, można by po prostu dojść do wniosku, że woń fiołków i irysów nigdy nie powinna się spotkać, bo choć oba kwiaty zdawały się chłodne, razem tworzyły coś nader odmiennego.
Błogość młodszej bliźniaczki przeszła w Euforię, co starsza pewnie przyjęłaby z wielką radością, gdyby w jej głowie nie zaczęła migotać wielka pomarańczowa lampka, której za wszelką cenę pragnęła się pozbyć. Instynkt nakazywał jej nie przerywać, podczas gdy rozsądek zaczął podrzucać informacje o absurdalności całej tej sytuacji. Były siostrami, najlepszymi przyjaciółkami. Praktycznie nigdy się nie rozdzielały, wszystko robiły razem. Co, jeśli ta jedna noc wszystko zepsuje i już nigdy nie będą mogły na siebie spojrzeć?
Jade spróbowała odgonić te myśli jak natrętną muchę, ale to tylko pozorne uczucie. Prędzej czy później i tak miały do niej powrócić, być może ze zdwojoną siłą, wraz z wyrzutami sumienia, że tak łatwo pozwoliła się omotać alkoholowi i poczuciu chwili. Pytanie tylko, czy na pewno będzie tego żałować, skoro Emerald jednak jej się poddała. A jeśli Perła czegoś pragnęła, Amber nie mogła sobie wyrzucać, że to zrobiła. Na tym to właśnie polegało – szczęściem jednego człowieka, był drugi człowiek, nawet jeśli w jakiś sposób wykazywał się on egoizmem. Choć prędzej czy później w życiu każdego pojawiał się ktoś, kto go z tegoż właśnie egoizmu leczył.
Co ty robisz, Jade?
To pytanie zagościło ponownie w kłębach jej myśli, rozrzedzając mgłę o nazwie Emerald. Pojawiło się, odbijając echem, brzmiąc jak odrębny głos w chwili, gdy poczuła dłonie siostry na swojej twarzy. Czy miała to uznać za swoisty alarm, wywołany uczuciem ciepła rozchodzącym się po całym ciele? Powinna czuć przecież odrazę, obrzydzenie, a nie podniecenie wywołane każdym kolejnym dotykiem, na który – zdawać by się mogło – czekała całe swoje życie. Nie przejęła się nawet wzmianką o Frei, zwłaszcza że siostra wyraźnie uwłaczała swojej pierwszej miłości. W pewnym sensie coś jednak zawdzięczała tej Szwedce, bo gdyby ta nigdy nie natrafiła na jej bliźniaczkę, to czy kiedykolwiek doszłoby do tego obrotu spraw?
Jade wyplątała palce z gęstych włosów siostry, muskając nimi kark Emerald i następnie jej ramię. Objęła ją ramionami przyciągając do siebie jeszcze bardziej i pogłębiając pocałunek tańcem języków tylko po to, by chwilę później pozbyć się dłoni siostry ze swojej twarzy i przenieść usta na szyję dziewczyny. Chciała, by jej bliźniaczka zapamiętała to doznanie na dłużej, by na zawsze usunęła z pamięci istnienie Frei, wraz ze wszystkimi sformułowaniami po szwedzku, których zdołała się już nauczyć.
Skóra Emerald była tak delikatna, jak gdyby dziewczyna stała się porcelanową lalką. Starsza Mystlefarrow przez moment bała się nawet, że przypadkiem zrobi jej krzywdę, ale przecież nie byłaby do tego zdolna.
Znów wsunęła dłonie w ulubione rozcięcia sukienki, tym razem przesuwając je z talii bardziej w stronę pleców. Materiał jednak irytował ją, nie pozwalając na bardziej zaawansowane ruchy. Mimo wszystko nie mogła nie uśmiechnąć się między pocałunkami, dochodząc do wniosku, że ktoś znał się na rzeczy, tworząc taki krój. Tak jakby projektant przewidział, że właścicielką kreacji zostanie ktoś na tyle niepewny, by za prędko było na pozbycie się czarnej sukienki, jednocześnie jednak ułatwiając drugiej stronie doprowadzenie do tego, aby ta pierwsza zodważniała.
Jej usta błądziły po skórze drugiej dziewczyny, wyznaczając szlak ku górze, bowiem w głowie Jade narodził się plan.
Gdybyśmy zamieniły się rolami, spojrzałabyś na wszystko z innej perspektywy? – wyszeptała, niemal muskając ustami jej ucho. – Wiedziałabyś, że to nic złego.
Próba wejścia w skórę bliźniaczki raczej nie sprawdziłaby się w tej sytuacji, ale szampan buzujący w organizmie Krukonki był głośniejszy niż bicie jej serca i nawet przez moment nie zastanowiła się nad bezsensownością tego, co powiedziała. Z drugiej strony, gdyby ona sama próbowała udawać Emerald, musiałaby odczuwać wątpliwości, których nie miała. Nie potrafiłaby oszukiwać ani siebie ani swojej siostry.
Westchnęła, opierając się na moment swoim czołem o czoło siostry. Potrzebowała tej krótkiej chwili oddechu.
Zapomnij – dodała ostatecznie, sama nie wiedząc, czego dokładnie oczekiwała. Z kobietami już tak bywało, że same nie wiedziały, czego do końca chciały, ale jednocześnie nie mogły spocząć, dopóki tego nie osiągnęły, choćby się miały we wszystkim gmatwać i gubić drogę.
Obawiając się jakiejkolwiek odpowiedzi Emerald, znów złączyła ich usta w pocałunku. Tak, jakby to mogło zmusić ją do wymazania z pamięci pijackich próśb bliźniaczki.
Powrót do góry Go down


Emerald Mystlefarrow
Emerald Mystlefarrow

Uczeń Ravenclaw
Rok Nauki : VII
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Galeony : 44
  Liczba postów : 39
http://czarodzieje.my-rpg.com/t11984-emerald-mystlefarrow
http://czarodzieje.my-rpg.com/t11994-szmaragdowy-poslaniec#322720
http://czarodzieje.my-rpg.com/t11995-emerald-mystlefarrow#322724
Pogódź się z tym! QzgSDG8




Gracz




Pogódź się z tym! Empty


PisaniePogódź się z tym! Empty Re: Pogódź się z tym!  Pogódź się z tym! EmptySob 26 Gru 2015, 20:08;

Na świecie pewnie bez większego problemu dałoby się odnaleźć wielu ludzi, którzy samą ideę miłości nazwaliby szaleństwem, przypisując jej utratę rozsądku u nawet najbystrzejszych umysłów, jakie Ziemia miała zaszczyt gościć. Idąc tym tokiem myślenia, Emerald nie mogła odnaleźć w uczuciu dzielonym z Jade niczego złego, do tego stopnia, że byłaby skłonna bez zająknięcia wypowiedzieć głośne "tak", gdyby postawić ją z siostrą przed ołtarzem, bowiem co do szczerości jej miłości miała absolutną pewność. Problem w całej sprawie widziała czysto fizyczny, można powiedzieć płciowy, narzucany przez społeczne normy przeróżnego rodzaju. Ani trochę nie wątpiła, że to, czego się dopuszczają, jest w pewnym sensie kolejną formą, jaką przybiera ich wzajemne przywiązanie - a przynajmniej przestała w to wątpić chwilę przed oznajmieniem najprostszej z prawd, związanej nierozerwalnie z postacią Frei. Nic dziwnego, że z wyraźną błogością dała się przycisnąć do Amber, w odpowiedzi na niekontrolowany dreszcz wychodzący od karku wyciągając ramiona przed siebie zupełnie tak, jak gdyby przeciągała się po długiej drzemce. Zostawiła je w ten sposób przez parę chwil, oparte o barki siostry, niedługo potem zwyczajnie ją obejmując i chłonąc kolejne pieszczoty całą sobą, mimo że bezpośrednio wystawiona była akurat wtedy tylko skóra na szyi. Co istotne, akurat tam Perła miała jedne z najdotkliwszych łaskotek, ale czując usta bliźniaczki nabierała dosyć niewielką ochotę do śmiechu, wykrzywiając jedynie wargi w swój charakterystyczny sposób. Oprócz tego ciężkimi oddechami wyrażała absolutną aprobatę wobec wszystkich zajść, oddalając się coraz bardziej od wcześniejszej niechęci do pakowania się w podobną sytuację, a już zwłaszcza z dziewczyną, która dzieliła jej życie od siedemnastu lat. Cwany plan, mający doprowadzić do zapomnienia, na tamten wieczór zaczynał sprawdzać się coraz lepiej i pomimo wspominania co chwila oficjalnie znienawidzonego przez obie Mystlefarrow imienia, młodsza powoli przestała kojarzyć, do kogo ono w ogóle należało. Przed zamkniętymi oczyma miała już tylko obraz swojej twarzy, choć wiedziała, że nie patrzy na siebie. Zresztą i tak był on potężnie zaburzany przez wszystkie rodzaje dotyku oraz czułości, jakimi obdarzała ją Amber.
Drgnęła nieco, w reakcji na chłodne palce bliźniaczki wkradające się w poprzednio nieuczęszczane rejony swojego ciała. Z jednej strony czuła już zwyczajową przyjemność, ale z drugiej zorientowała się, że pomimo ogromnego gorąca, jakie wytworzyło się między nimi, trzeba będzie trochę ocieplić Oazę. Nie wspominając już o tym, że czarna sukienka doprowadzała jej właścicielkę do szału równie dobrze, co i swoją tymczasową nemezis. W każdym razie, młodsza z panien rzeczywiście absolutnie poddała się starszej, odchylając głowę stosownie do wszystkich pocałunków, tylko po to, aby jak najmocniej ułatwić siostrze docieranie tam, gdzie sobie zażyczyła. Zagryzła mocno wargę gdy miękkie usta zbliżyły się do jej ucha, ale nie spodziewała się, że poruszony zostanie podobny temat. Tak na dobrą sprawę przewidywała usłyszenie czegoś, co miałoby ostatecznie usunąć z jej głowy wszystkie wątpliwości i przenieść zachodzące zbliżenie na kolejny etap. Cóż, z drugiej strony Jade nie mogła wiedzieć, że Emerald sama planowała to zrobić. Miała tylko możliwość się domyślać, ponieważ szmaragdowe dziewczę roześmiało się nieco na zasłyszaną propozycję. Gdy zaś poczuła stykające się czoła, pozwoliła sobie na otwarcie oczu, niezmiennie radosnymi tęczówkami obserwując te identyczne do nich. Oddychała już w sposób podobny do typowego dla zmęczonej fizycznym wysiłkiem osoby, ale wyraźnie chciała więcej. Przełknęła z pewnym trudem ślinę, nie odzywając się. Siłą rzeczy i tak nie miała możliwości, skoro została wciągnięta w następny pocałunek. Tym jednak razem zmieniła go w czułego całusa, z którego po dłuższej chwili wyrwała się, jeszcze bardziej roześmiana.
- Miałybyśmy z tym jeden, jedyny problem - oświadczyła, odgarniając włosy Jade za uszy, na nowo ujmując jej twarz w dłonie - Nie byłabym w stanie podrobić tego braku rumieńców. Zupełnie jak z kamienia - stwierdziła, przymrużając nieco oczy, jak gdyby dzięki temu mogła jednak wypatrzeć choćby najmniejszą oznakę czerwieni na policzkach chwilowo ukochanej. Potem pocałowała ją krótko w nos, wstając z wyraźnym trudem z miejsca.
Teraz dopiero przeciągnęła się z własnej woli, biorąc głęboki wdech i poprawiając włosy. Zrobiła kilka kroków w stronę kominka, ciągle stąpając głównie na palcach, chorobliwie przyzwyczajona do katujących ją cały wieczór obcasów. W zamiarze miała zrealizowanie swojego małego planu co do ocieplenia Oazy, ale uprzednio potrzebowała trochę pomocy od siostry.
- Zasłonisz okno? A, i jeszcze wyłącz lampki, skoro masz różdżkę - poprosiła, spoglądając przelotnie na Jade z tajemniczym, niesprecyzowanym wyrazem twarzy. Następnie z lekkością wróciła do zbliżania się do kominka, nad który wyciągnęła rękę, chwilę później pstrykając z wprawą palcami. Nałożone tam drewno, zaczarowane specjalnie tak, aby nigdy się nie wypalić, buchnęło przyjemnym płomieniem. Na parę sekund wyciągnęła w jego stronę obie dłonie, dając im się nieco ogrzać. Gdy zaś uznała, że już wystarczy, przeszła nieopodal, na stosunkowo miękki dywan rozłożony przed wspomnianym wcześniej kominkiem. Odetchnęła z pewną ulgą, sprawiając nagim stopom niemałą przyjemność, dłonią zaś wygładzając jakąś niesforną fałdę na ubraniu. Spojrzeniem wróciła na bliźniaczkę, mając w tym jeden, jedyny cel. Jeśli chciała pójść o krok dalej, a - jak to już ustalono - sama nie miała pojęcia czy rzeczywiście chce, musiała się w swoim zamiarze utwierdzić. Na twarzy Jade skupiła się więc przez zaledwie kilka chwil, potem jak gdyby nigdy nic obserwując efekty uboczne matczynego eliksiru, wyraźnie podkreślane przez burgundowy materiał. Gdy tylko poczuła, że serce zaczyna znowu bić zauważalnie szybciej, zagryzła dolną wargę i obróciła się do niej, zagarniając burzę swych włosów do przodu, aby oprzeć je na obojczyku, odsłaniając tym samym suwak swojej sukienki. Nie odzywała się, obracając tylko głowę do granic możliwości, aby chociaż kątem oka móc sugestywnie spojrzeć na siostrę. Liczyła na bezsprzecznie obecną między nimi więź, przy okazji nieco przerażona wizją przyznawania na głos, że zamierza się rozebrać. W innych okolicznościach pewnie bez wahania poprosiłaby o pomoc, ale teraz obnażała się w zupełnie nowym sensie. Czuła, jak trzymające loki dłonie wyraźnie drżą. Im dłużej odpoczywały od erotycznego uniesienia, tym mocniej bała się podążania naprzód. Miała jednak dużo pewności, wraz z ogromną nadzieją, że siostra nie zechce się tu zatrzymać.
Powrót do góry Go down


Jade Mystlefarrow
Jade Mystlefarrow

Uczeń Ravenclaw
Rok Nauki : VII
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Galeony : 30
  Liczba postów : 25
http://czarodzieje.my-rpg.com/t11983-jade-mystlefarrow
http://czarodzieje.my-rpg.com/t11996-jadeitowa-sowa#322725
http://czarodzieje.my-rpg.com/t11993-jade-mystlefarrow
Pogódź się z tym! QzgSDG8




Gracz




Pogódź się z tym! Empty


PisaniePogódź się z tym! Empty Re: Pogódź się z tym!  Pogódź się z tym! EmptyNie 27 Gru 2015, 02:24;

Czy miłość w ogóle dało się określić jakąkolwiek ideą? Zdawać by się mogło, że egzystuje obok ludzi niczym odrębny byt, opętujący losowe jednostki według własnych zachcianek. Nic więc dziwnego, że niekiedy dochodziło do sporego zamieszania z uczuciami w roli głównej. Ale czy wiara w coś takiego nie była już jakąś filozofią? Na niektóre pytania po prostu nie dało się znaleźć odpowiedzi, nie lawirując między najróżniejszymi stwierdzeniami i nie gubiąc się we własnym labiryncie przekonań. Najgorsza w tym wszystkim była jedna niepewność co do uczuć i myśli tej drugiej osoby i to najbardziej doskwierało teraz Jade. Skąd miała wiedzieć, co działo się teraz w głowie jej bliźniaczej siostry? Sama nie do końca była pewna tego, co chciała, a przez to tym bardziej nie mogła przewidzieć reakcji Emerald. W jednej chwili mogła poddawać się pocałunkom, by w kolejnej powrócić do swoich konserwatywnych wartości, zakazujących jej jakiegokolwiek zbliżenia nie tylko do siostry, ale do każdej osobniczki swojej płci. Starożytni się tym nie przejmowali, a mimo to ludzkość przetrwała, jednakże ten argument nie działał w przypadku rodziny Mystlefarrow, której – dzięki chciwości Gildenhoe – pozostały tylko dwie spadkobierczynie, obie najwyraźniej niezbyt chętne do spoufalania z płcią przeciwną. I oznaczało to dość sporą odpowiedzialność ciążącą na obu pannach. No ale kto bronił im zawalczyć o swoje i poczuć choć trochę radości, póki jeszcze nie opuściły szkolnych murów? Albo po prostu tkwić w tej tajemnicy. Bo najlepsze w tym wszystkim było właśnie to, że zbliżyły się do siebie niemalże pod nosami wszystkich przeciwników tego, do czego doprowadziły. Ich nieświadomość pozornie śmieszyła, ale w rzeczywistości dodawała pikanterii. Bo co, jeśli zostałyby teraz przyłapane? Jade nawet nie potrafiłaby wyobrazić sobie reakcji ojca lub – co gorsza – seniora rodu, który uznałby to za ujmę na honorze (i to swoim własnym). Tylko po co znów skupiać się na sytuacjach, jakie być może nigdy się nie ziszczą? Przecież tak to już w życiu bywało, że dziewięćdziesiąt procent ludzkich wyobrażeń nigdy nie dochodziło do skutku. A już zwłaszcza, gdy znało się swoje zdolności z dziedziny wróżbiarstwa i wiedziało, że zazwyczaj wszystko ziszczało się zupełnie na odwrót niżby się tego oczekiwało. Najprościej po prostu chwytać to, co się miało podstawione pod nos, a w przypadku Amber była to najpiękniejsza istota, jaką kiedykolwiek widziała; co z tego, że będąca jej własnym klonem.
W każdej pieszczocie kierowała się czystym instynktem, jak gdyby podświadomie dochodząc do wniosku, że wszystko to, co spodoba się jej samej, sprawi przyjemność również siostrze. Były zupełnie identyczne, a ten rodzaj rozkoszy to przecież w głównej mierze fizyczność. Na sferę psychiczno-emocjonalną nie miała aż takiego wpływu. Chociaż bardzo by chciała wiedzieć, jakie myśli kręciły się pod burzą tych rudawych loków, nieświadomość również miała swój urok. W jakimś stopniu rozróżniał je od siebie, stawiał jako odrębne osoby, nietworzące ustanowionej w szkole Jaderald, której tożsamości nikt nie był w stanie określić. I wbrew temu, jak bardzo starsza z bliźniaczek lubiła mieć wszystko podstawione pod nos, to wyzwanie pozostawało najlepszym, jakie ją póki co spotkało w tym jakże krótkim – bo zaledwie siedemnastoletnim – życiu.
Prowadzona jedynie tym, by sprawić Emerald przyjemność, z satysfakcją odbierała każdą jej reakcję. Nic jednak nie mogła poradzić na swoje pijackie wtrącenia, ale śmiech bliźniaczki załagodził uczucie zażenowania, jakie na moment ją ogarnęło. Uśmiechnęła się szeroko, dostrzegłszy radość w oczach dziewczyny. Najwyraźniej w końcu udało jej się przemówić do rozumu młodszej Mystlefarrow, co odebrała z jeszcze większym triumfem.
W tych barwach nawet słońce wychodzi blado – zażartowała, wskazując na swoją sukienkę. Mimo to uniosła dłonie do swojej twarzy, jak gdyby to miało jej w czymkolwiek pomóc. – Jesteś okropna – dodała jeszcze z udawaną urazą, a gdy Emerald podniosła się z podłogi, dziewczyna położyła się na niej, by nieco się opanować. Szumiało jej w głowie; nie była już nawet pewna czy z powodu alkoholu czy może z winy zachowania obu sióstr. Serce waliło jak szalone, z czego dopiero teraz zdała sobie sprawę, a rozgrzane ciało przeszedł niemiły dreszcz w starciu z zimną podłogą.
Strąciła niesforne kosmyki włosów z twarzy i ze zdziwieniem spojrzała na siostrę. Nie chciała jednak o nic pytać, tylko przesunęła się, by – nadal leżąc – sięgnąć ręką na stolik po różdżkę. Machnęła nią, a zasłony zaciągnęły się, odgradzając dziewczęta jeszcze bardziej od świata. Widok na ogród całkiem wyparował, mimo że po fajerwerkach pozostały już tylko wspomnienia. Kolejne machnięcie i wymruczenie odpowiedniej formułki wygasiło lampki, które nie ucierpiały przez przemianę w motyle. Po tym wszystkim Jade odłożyła różdżkę na miejsce, profilaktycznie zapobiegając nerwowemu jej poszukiwaniu, gdy będą zmuszone ulotnić się z Oazy.
Przekręciła się na brzuch i podpierając głowę na rękach, obserwowała poczynania Emerald. W świetle płomieni wydawała się jeszcze bardziej niewinna, niż Jade dotąd sądziła. Zawsze postrzegała ją jako swoją małą siostrzyczkę, a w tym momencie – gdy wszystko wyszło z inicjatywy starszej – uczucie to tylko się pogłębiło. A mimo to nie czuła oporów przed tym, by po raz kolejny jej dotknąć. Perła należała do niej, a zakazane pocałunki niemalże przypieczętowały ten dowód niepisanej własności. I jak na zawołanie zyskała taką możliwość, gdy siostra stanęła na dywanie, bezgłośnie ją do siebie wołając.
Podniosła się z podłogi i zbliżyła do Emerald, z każdym swoim krokiem czując coraz większy dreszcz podniecenia przechodzący przez jej ciało. Pierwotnie miała zamiar uświadomić bliźniaczkę, że nie ma nic złego w odczuwaniu pociągu względem kobiet, ale najwyraźniej poza nią, przekonała w tym również samą siebie. A fiołki, które znów opanowały jej zmysły, tylko to wszystko utrudniały. Tak samo jak ciepło bijące od kominka i zachęcające do tego, by nie opuszczać ich małego sanktuarium. Babcia Mystlefarrow pewnie przekręciłaby się w grobie, widząc, co też wnuczki wyprawiały w jej własnym pokoju.
Stojąc za Perłą, drżącymi rękami rozsunęła zamek sukienki, uwalniając plecy właścicielki kreacji od zbędnego materiału. Dotknęła ich, nie musząc już przejmować się czarną tkaniną ograniczającą ruchy. Chociaż ciało siostry był jej ciałem, wciąż miała wrażenie, że poznaje je na nowo – jakby należało do kogoś innego, z kim nie obcowała całe swoje życie.
Na pewno tego chcesz? – wyszeptała, choć odpowiedź wydała jej się oczywista. Nie było już odwrotu od tego, do czego doprowadziły i obie doskonale zdawały sobie z tego sprawę. Nawet gdyby chciały, nie wymazałyby tego wspomnienia ot tak z pamięci.
Przeniosła ręce na ramiona dziewczyny i delikatnie zsunęła z nich sukienkę, pozwalając jej opaść i pozostawiając Emerald w samej bieliźnie. Cofnęła się o krok, nie mogąc się powstrzymać przed spojrzeniem na siostrę. Oglądała ją w tej odsłonie już nie raz, ale nigdy nie patrzyła na nią w ten niepowtarzalny sposób. Objąwszy ją w talii, obróciła dziewczynę w swoją stronę, jednocześnie przyciągając do siebie. Znów opętało ją to dziwne uczucie iskier przechodzących przez całe jej ciało. Nie czuła tego przy adoratorach popychanych w jej stronę przez ojca, ani przy żadnej szkolnej przyjaciółce. Tak jakby było to przeznaczone wyłącznie dla spotkania z Perłą, a ona głupia nie dostrzegała tego, dopóki bezmyślny skrzat domowy nie podsunął im jemioły.
Już miała złączyć ich usta w kolejnym pocałunku, gdy uświadomiła sobie, że coś w całej tej sytuacji jej nie pasowało. Emerald stała przy niej, ukazując swoje idealne kształty, mogąc chłonąć każdy dotyk niemalże całą sobą, podczas gdy Jade nadal pozostawała okryta zbędnym materiałem. To skłoniło ją do wypuszczenia z objęć swojej siostry i kochanki zarazem i pozbycia się podartych rajstop z nóg. Mogły spłonąć w piekle wraz z trującą jemiołą znad sofy.
Jednym spojrzeniem poprosiła bliźniaczkę o pomoc w wyplątaniu się z kreacji, której nie dało się pozbyć tak łatwo i efektownie jak czarnej sukienki, nie tylko przez asymetryczne kształty, ale również przez oczywisty brak suwaka. Stanąwszy przed Emerald, będącą jej istnym lustrzanym odbiciem, zwłaszcza teraz, gdy pozbyły się odróżniających je od siebie ubrań, uśmiechnęła się do niej nieco zadziornie. A mimo to nie była w stanie zatrzymać zaczerwienienia, które wypłynęło na jej twarz pod wpływem tej niby nowej sytuacji. Choć wydawało jej się, że ten rumieniec cały czas tam był, a Perła tylko robiła sobie z niej żarty, chcąc odebrać jej pewności siebie. Nie mogła pozwolić sobie, ani tym bardziej siostrze na strach, nie teraz, gdy Emi w końcu odważyła się na coś, co do tej pory nie było nawet snem, bo przerastało najśmielsze oczekiwania.
Jednym ruchem ręki zrzuciła włosy siostry z ramienia na plecy i przytuliła się do niej, czując dotyk jej skóry na swojej. To doznanie wywołało kolejny dreszcz, który nie chciał opuścić Jade. Wodziła dłońmi po plecach dziewczyny, zahaczając palcami o stanik dziewczyny, który również wydawał jej się zbędny, ale póki co pozostawał na swoim miejscu.
Kocham cię, Emi – powiedziała i jak gdyby nigdy nic pociągnęła siostrę na dywan.
Powrót do góry Go down


Emerald Mystlefarrow
Emerald Mystlefarrow

Uczeń Ravenclaw
Rok Nauki : VII
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Galeony : 44
  Liczba postów : 39
http://czarodzieje.my-rpg.com/t11984-emerald-mystlefarrow
http://czarodzieje.my-rpg.com/t11994-szmaragdowy-poslaniec#322720
http://czarodzieje.my-rpg.com/t11995-emerald-mystlefarrow#322724
Pogódź się z tym! QzgSDG8




Gracz




Pogódź się z tym! Empty


PisaniePogódź się z tym! Empty Re: Pogódź się z tym!  Pogódź się z tym! EmptyWto 29 Gru 2015, 13:06;

Niech będzie że +18.

Gdyby choć jedna myśl o rodzinnym dziedzictwie wkradła się do myśli Emerald, odnosząc jeszcze przy tym sukces w wyjściu na pierwszy plan, dziewczę pewnie w ułamku sekundy zerwałoby się do szaleńczego biegu, mającego na celu wymazanie z pamięci wszystkich wspomnień powiązanych z owym wieczorem. O ile jej siostra zdawała się nie wykazywać jakiegokolwiek poszanowania dla ciągłości rodu, o tyle sama Em z wielką łatwością potrafiła wyobrazić sobie chaos, jaki zapanowałby pośród wszystkich ludzi nazywających się per Mystlefarrow. Nie chodziło nawet o to, że swoją niechęcią do mężczyzn bliźniaczki zamordowałyby własne nazwisko. Problemem był, jak się okazuje, nadchodzący wielkimi krokami rozłam. Scentralizowane "imperium" rozpadłoby się na miliony mniejszych organizmów, rozsianych nie tylko po Irlandii, ale po całych Wyspach Brytyjskich. Zamiast rządzić nimi w zorganizowany sposób, dawni przyjaciele zaczęliby rzucać się sobie nawzajem do gardeł w chorym wyścigu po władzę i potęgę, w którym zmuszeni byliby brać udział tylko i wyłącznie przez własne instynkty przetrwania. Nawet ci stawiający neutralność ponad podziałami nie mieliby innego wyboru. Każdy tytuł, każde stanowisko, każde posiadanie byłoby na wagę złota. Czy więc, idąc tym tokiem myślenia, Emerald wraz z Jade zatraciły swoje instynkty przetrwania? Czyżby zaślepione wzajemną miłością, coraz mniej przypominającą czysto siostrzaną, zupełnie zapomniały o swoich miejscach w świecie? Odpowiedź, wbrew wszystkim pozorom, jawi się jako nadzwyczaj prosta - tak. Wiedzione na manowce przez jedną, chciałoby się rzec głupawą jemiołę, zatraciły się w plugawym wręcz pożądaniu. Nie wspominając już nawet o nadzwyczajnej opiekuńczości, którą starsza z sióstr usprawiedliwiała swoje zachowanie. Jej roszczenia względem młodej były naprawdę trudne do zdefiniowania jako właściwe lub też nie, tym niemniej, fakt faktem, główna zainteresowana uznała je, nawet nie do końca świadomie. Całkowicie oddała się w posiadanie, stając się czymś na wzór osobistej własności Amber. Na chwilę obecną nie myślała o tym, ale gdyby nawet miała, to pewnie postrzegałaby cały ich "związek" właśnie jako klasycznie zobowiązującą relację, nie zaś za aż tak drastyczną dyktaturę.
Grzała się spokojnie w bijącym od kominka cieple, mimowolnie obracając się jeszcze o kilka stopni, aby wyraźniej widzieć co robi jej siostra. Spodziewała się, że nie będzie musiała długo czekać na reakcję, a im mniejszy pozostawał między nimi dystans, tym spokojniejszą się stawała. Wychodziło na to, że sama nie była o wiele bardziej trzeźwa, choć na całość można było spojrzeć w zupełnie przeciwny sposób. Skoro zabrnąwszy tak daleko nie chciała wprowadzać zbędnego zamieszania własnym przerażeniem, może właśnie pracowała na najwyższych obrotach swojego umysłu? Z milionem zagadek w myślach i delikatną dłonią ostrożnie ciągnącą złoty suwak coraz niżej, nie potrafiła niczego stwierdzić na pewno. Nie zauważyła nawet drżenia, którego Jade nie była w stanie powstrzymać, ciągle mając wrażenie że jest prowadzona przez zdecydowaną na sto procent dziewczynę, która jako jedyna zasługiwała na jej miłość. Żadna Freja, żadna inna, tylko ona. Emerald oddała się kolejnemu szaleńczemu dreszczowi, rozchodzącemu się na całe ciało równocześnie z każdym dotykiem na swoich plecach. Chłodne palce wspomagały ten efekt, zaś ona sama zamknęła oczy, chcąc jak najbardziej wzmocnić swoje odczucia. Za nic w świecie nie mogła się spodziewać usłyszanego pytania, mimo że znając swoją siostrę tak dobrze, powinna przewidzieć jego nadejście. Ciągle udowadniała swoją troskę, momentami nawet przyprawiając Pearl o wątpliwości, czy sama aby na pewno wystarczająco się jej odpłaca. Westchnęła.
- Jesteśmy już za daleko. Lepiej dokończyć - stwierdziła przepełnionym miłością do logiki głosem, odwracając głowę z powrotem do przodu i otwierając znowu oczy, aby przez parę chwil wpatrywać się w ogień. Płomienie tańczyły beztrosko zarówno w jej tęczówkach, jak i w obrębie kominka, wprawiając ją w krótkie zamyślenie. Dosyć prędko poczuła uciekający materiał sukienki, równocześnie z jego opadaniem biorąc głęboki, ekstatyczny wdech, w miarę jak ciepło ogarniało bezpośrednio jej skórę. Wystąpiła ostrożnie ze swoistego kręgu utworzonego przez ubranie, zahaczając o niego drugą stopą i odrzucając gdzieś na bok, aby zaraz wrócić na swoje miejsce. Znowu czuła na sobie wzrok siostry, znowu ulegając widocznej czerwieni na policzkach. Wbrew pozorom nie było to odczucie negatywne, bowiem miała wrażenie, jak gdyby była figurą greckiej bogini, admirowaną przez największą znawczynię rzeźbiarstwa. Jak gdyby sama była boginią, najpiękniejszą w całym świecie. Uniosła kącik ust na tę myśl, mniej więcej w tym samym momencie, gdy poczuła przyjemny dotyk w talii. Iskry jak gdyby przeskoczyły z ciała Jade na jej własne, ogarniając je kolejną falą podniecenia. Nie chodziło już nawet o logiczny ciąg wydarzeń. Po prostu chciała czynić następne kroki. Chciała wejść w dorosłość nie tylko obejściem siedemnastych urodzin i nie widziała lepszej przewodniczki niż obecnie prowadząca ją przez wszystko za dłoń siostra. Wszystkie jej zamysły wsparła własnymi ruchami, z błogością przylegając do ciała Amber, dłonie opierając na jej klatce piersiowej z braku lepszej możliwości w tej gwałtownej zmianie pozycji. Palcami swobodnie wodziła po odsłoniętych obojczykach, patrząc na nie z wyraźnym pożądaniem. Akurat w tej kwestii potrafiła bez zająknięcia przyznać, że jest małą fetyszystką. W całym ludzkim ciele nie widziała absolutnie nic bardziej pociągającego, zaś jej bliźniaczka zdawała się doskonale ten fakt wykorzystywać. Trochę żałowała dosyć prędkiego odsunięcia się od siebie, ale z niecierpliwością obserwowała, jak rajstopy znikają z nóg Jade, mając świadomość potrzeby ich zniknięcia. Do pomocy ze zdjęciem burgundowej sukienki nie potrzebowała nawet sugestywnego spojrzenia, samodzielnie podchodząc i zajmując się swoim przydziałem. Poszło błyskawicznie, głównie dlatego że przecież razem męczyły się wiele razy przed przyjęciem, aby dopiąć swoje kreacje na ostatni guzik, toteż doskonale rozumiały już wszystkie mechanizmy z nimi związane.
Choć stały naprzeciw siebie przez kilka krótkich chwil, dla Emerald wyglądało to jak wieczność. Wzrokiem niemal pożerała swoją dopiero teraz identyczną kopię, tegoż wieczoru zyskawszy świadomość jej seksualności. Teraz nie były dla siebie siostrami, a przynajmniej nie tylko. Teraz chciały siebie nawzajem, swoich ciał, tak potężnie, że aż ciężko było odnaleźć ku temu słowa. Lustrowały się nawzajem, zaś Pearl wreszcie była zdolna wyciągnąć z tego zauważalny rumieniec na twarzy siostry. Zagryzła wargę i odpowiedziała uśmiechem na uśmiech, zadowolona z powrotu człowieczeństwa. Zakazane zbliżenie po raz kolejny napluło w twarze wszelkim zasadom świata, tym razem z całych serc wspierane przez obie panny Mystlefarrow, które swój nowy sekret zamierzały trzymać między sobą z wielką przyjemnością. Gdy przytulone do siebie trwały w krótkim bezruchu, a dłonie starszej dopiero zaczynały swój rekonesans na nieswoich plecach, młodsza bez większych ceregieli poprowadziła swoje pod czarny materiał i zacisnęła je na pośladkach Jade, znowu zamykając na parę chwil oczy, jak gdyby ten jeden gest momentalnie przeniósł ją do mitycznego raju.
- I kochaj na zawsze - wyszeptała prosto do ucha bliźniaczki na ułamek sekundy przed zaciągnięciem na dywan. Jakiś niesforny kosmyk na swój sposób bursztynowych włosów opadł na nieskazitelną twarz Amber, ale Emerald momentalnie go stamtąd zabrała. Nie była specjalnie zadowolona z kolejnego już figurowania na górze wszystkiego, acz nie miała możliwości sprzeciwu. Zamiast tego postanowiła raz jeszcze zasygnalizować pełną uległość wobec zachcianek siostry-kochanki, sięgając dłońmi do zapięcia stanika i pozbywając się go w kilka prędkich chwil, wiedziona wcześniejszą niby nieśmiałą sugestią, że jest on zupełnie zbędny. Następnie złapała za ręce Jade, przenosząc je na swoje piersi. Czując tego rodzaju rozkosz po raz pierwszy w całym życiu, nie mogła powstrzymać wyraźnie słyszalnego jęknięcia.

***

Emerald otworzyła oczy. Kilka długich chwil wpatrywała się w przestrzeń, z uporem i trudem zbierając myśli. Światło słoneczne przebijało się nieco przez zasłony jedynego okna, zaś reszta pomieszczenia nadal skąpana była w tym bijącym od nieskończenie palącego się kominka. Zamrugała jeszcze powiekami, dochodząc do wniosku że leży na podłodze, wtulona w swoją siostrę, obie nakryte czarnym kocem. Nad jego pochodzeniem musiała się potężnie zastanowić, dopiero po paru minutach przypominając sobie, że to Jade pod jej kierownictwem transmutowała czarną sukienkę, żeby nie musiały leżeć na dywanie... kompletnie nagie. O tym nie pamiętała aż do teraz. Powiodła dłonią w niewidoczne, czując pod palcami ciało siostry nieskalane żadnymi ubraniami. Serce zabiło szybciej, wspomnienia ostatniej nocy zaczęły wracać, nadzwyczaj żywe. Poczucie winy odrodziło się, niemal doprowadzając ją do płaczu. Zacisnęła z całych sił powieki, wtulając się mocniej w Amber. Wizje możliwych konsekwencji jednej swawoli uderzyły z potworną siłą, a uczucie przyjemności i zadowolenia nie zniknęło. Była przerażona, choć może dokładniejszym wyrażeniem będzie tu "skonfliktowana". Potrzebowała się wybudzić, żeby lepiej wszystko przemyśleć. Wymknęła się więc spod koca, którym dokładniej opatuliła siostrę. Chwilę później założyła na powrót bieliznę, choć nie dbała czy to jej własna, czy też nie. Początkowo zamierzała zgasić kominek, ale szybko doszła do wniosku, że nikt obecny w Oazie by na tym nie skorzystał. Podeszła więc do okna, odsłaniając je i witając nowy dzień. Szybko jednak schowała się z powrotem w głębi pomieszczenia, nie chcąc zostać wypatrzoną przez jakiegoś przypadkowego obserwatora. Na moment zatrzymała się przy śpiącej piękności, zaczesując włosy i pochylając się nad nią, mając zamiar pocałować ją w policzek, jednakże na moment zastygła, zmieniając zdanie. Zrobiły to z wzajemną chęcią. Nie miała zamiaru wstydzić się własnej bliźniaczki ani tego, co z nią wyrabiała. Aby dodać samej sobie odwagi, ucałowała jej usta, mając nadzieję, że się nie zbudzi. Za chwilę usadowiła się w fotelu nieopodal, przenosząc rzucone nań ubrania na oparcie, nie chcąc ich gnieść. Podkuliła nogi i odpłynęła w zdradziecką krainę własnych myśli. Siostrzany seks właściwie nikomu nie wróżył nic dobrego.
Powrót do góry Go down


Jade Mystlefarrow
Jade Mystlefarrow

Uczeń Ravenclaw
Rok Nauki : VII
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Galeony : 30
  Liczba postów : 25
http://czarodzieje.my-rpg.com/t11983-jade-mystlefarrow
http://czarodzieje.my-rpg.com/t11996-jadeitowa-sowa#322725
http://czarodzieje.my-rpg.com/t11993-jade-mystlefarrow
Pogódź się z tym! QzgSDG8




Gracz




Pogódź się z tym! Empty


PisaniePogódź się z tym! Empty Re: Pogódź się z tym!  Pogódź się z tym! EmptySro 30 Gru 2015, 16:02;

latif

Jade miała naprawdę dziwny sen, a przynajmniej tak jej się wydawało, zanim zorientowała się, że naprawdę leżała na dywanie, okryta kocem powstałym z sukienki Emerald. Głowa bolała ją niemiłosiernie, a odbijające się od śniegu i wpadające przez okno promienie słoneczne tylko wzmacniały ten efekt. Skrzywiła się, naciągając na głowę czarny materiał i dopiero wtedy uświadomiła sobie, że jej bliźniaczka gdzieś zniknęła, mimo że zasypiały wtulone w siebie. Ogień nadal trzaskał w kominku, co nieco zdziwiło dziewczynę, ale nadal nie wychylała się spod nakrycia, próbując uporządkować myśli. Mogła po prostu zapytać siostrę, czy wszystko wydarzyło się naprawdę, ale wolała sama do tego dojść, zwłaszcza że tak było po prostu bezpieczniej. Naprawdę to zrobiły? Zacisnęła mocniej oczy, by przywołać wspomnienia.
Burgundowa sukienka wylądowała na podłodze gdzieś w pobliżu starej sofy, zapewne nadal się tam znajdując, o ile Emerald nie przeniosła jej w inne miejsce, skoro już zdążyła się obudzić. Jade nadal liczyła na to, że zdoła zasnąć, ale coraz wyraźniejsze myśli uświadamiające ją w tym, że poprzedniej nocy rzeczywiście doszło do zbliżenia między nią a jej własną kopią, nie pozwalały już na spokojne zmrużenie oka. Wydawało jej się, że wciąż czuła na swoim ciele dotyk Perły, choć ten pozostał jedynie przeszłością.
Zaśmiała się, uświadomiwszy sobie, jak wielki ambaras polityczny by wywołały, gdyby wszystko wyszło na jaw. Dwie niepozorne siedemnastolatki jednym nieprzemyślanym wyborem mogły doprowadzić do upadku imperium budowanego przez dziesiątki lat. Trud włożony w uzyskanie pozycji mógł pójść na marne w mgnieniu oka. Nic dziwnego, że już od dziecka przygotowywano je do wejścia w ten wielki świat, wpajając do głów, jak wielka odpowiedzialność na nich ciąży. Może i pokładali w nich zbyt wielkie nadzieje, ale do tego wniosku Jade nigdy by nie doszła, znając swoją wartość. Gdyby tylko zechciała, mogłaby pokazać, na jak wiele ją stać. W rzeczywistości nie chciała nikogo doprowadzić do grobu, nawet jeśli w ten sposób określałoby się upadek rodu Mystlefarrow. Po prostu zbyt łatwo ulegała pokusom, a największa z nich, której zdawała się nie dostrzegać przez te wszystkie lata, znajdowała się teraz… No właśnie, gdzie?
Wychyliła się w końcu spod koca i rozejrzała po pomieszczeniu. Słońce nadal nie ustępowało, obdarowując swoją jasnością aż nadto. Ogień nadal skwierczał w kominku, kieliszki po szampanie stały opróżnione tam, gdzie je zostawiły, a lampki przemienione wczoraj w motyle walały się po podłodze. Zupełnie nic się nie zmieniło, życie biegło swoim rytmem, ale Jade patrzyła na wszystko inaczej niż dotychczas. Mimo że złamała przyjęty nie tylko przez społeczeństwo, ale samą naturę zakaz, czuła się szczęśliwsza.
Dostrzegła Emerald skuloną na fotelu, odzianą jedynie w bieliznę. Jak przez mgłę pamiętała muśnięcie jej ust, po którym na moment się rozbudziła, mrucząc coś pod nosem, by chwilę potem sen znów porwał ją w swoje objęcia. Nie spuszczając z niej oka, podniosła się z dywanu i owinęła kocem.
Zacisnęła dłonie na czarnym materiale, jak gdyby to mogło sprawić, że opanuje bicie serca, które przyśpieszało z każdym krokiem w kierunku siostry. Patrząc na nią, czuła się tak, jakby gdyby znów stały naprzeciw siebie na dywanie.

Uśmiech Emerald dodał jej jeszcze więcej pewności, choć wydawać by się mogło, że alkohol już zdziałał swoje. Bursztynowe tęczówki działały niczym magnes. Oto miała przed sobą jedną z tych greckich bogini, o których czytała w książkach dziadka; kobietę o idealnych kształtach, pełną wdzięku, z długimi, lśniącymi włosami i spojrzeniem nieznoszącym sprzeciwu. Zgarnięcie jej w objęcia było jedynie kwestią czasu, właściwie niemal natychmiastowym, instynktownym działaniem. Śmielsze ruchy Pearl tylko nadały jej tej boskości, która przyszła Amber na myśl po spojrzeniu na bliźniaczkę. Wydawać się mogło, że w końcu pogodziła się ze swoim losem, całkowicie oddając tej chwili. Konsekwencje ich czynu miały przyjść dopiero nad ranem, zjadając od środka i wprawiając w dylematy.
Czując dłonie Emerald wślizgujące się pod jej bieliznę, wstrzymała na moment oddech. Najwyraźniej gdzieś między pocałunkami jej bliźniaczka utraciła ostatki wahania i swoich przekonań. Bo jeśli Jade jakiekolwiek miała, dawno zepchnęła je na granice podświadomości, nie pozwalając na wychylenie się między myśli, które kierowały się wyłącznie na jedno określenie: przyjemność.
Znalezienie się na dywanie dopełniło tego, że siostry przerodziły się w kochanki. Resztek niewinności wyzbyły się wraz ostatnimi częściami garderoby, znikającymi gdzieś w czeluściach pokoju. Spektakl grany przez zmysłowy taniec ciał, wędrówkę dłoni i ust po miejscach, których jeszcze nie smakowały miał scenariusz pisany niespełnionymi pragnieniami, zyskującymi swoje pięć minut dzięki inicjatywie jemioły. A muzykę dla tego dzieła tworzyły ich własne westchnięcia pełne rozkoszy. Gdyby Jade miała to wszystko powtórzyć na trzeźwo, pewnie zrobiłaby to bez wahania. A tak jej się przynajmniej wydawało.


Przekroczyły granicę, dzięki czemu starsza z dziewcząt tym bardziej utkwiła w przekonaniu, że pozornie nie może się stać nic strasznego – przynajmniej do momentu, gdy obudziła się na podłodze i dopadły ją wyrzuty sumienia, że tak bardzo oddziaływała na młodszą Mystlefarrow, starającą się szanować rodzinne wartości. Wyrywając się z uścisku politycznych gierek dziadka i ojca, zagalopowały się nieco, ale czy powinny żałować? Od zawsze miały tylko siebie, a teraz tym bardziej sobie udowadniały, że należały wyłącznie do siebie samych. Nikt nie mógł ich rozdzielić. Pewnie nawet by się obawiali, gdyż krążyła stara legenda, że postawienie nawet metaforycznego muru pomiędzy bliźniętami prowadziło do konsekwencji na tyle przerażających, że lepiej nie ryzykować nawet próby.
Kucnęła przy fotelu, jedną dłonią nadal przytrzymując koc, a drugą wyciągając w kierunku siostry, by zgarnąć niesforne kosmyki jej włosów za ucho.
Marzenia są aż tak lepsze od rzeczywistości? – spytała, wiedząc, że Emerald odpłynęła do własnego świata. Nawet nie wiedziała, co innego mogłaby jej w tej sytuacji powiedzieć. Wszystko wydawało się tak bardzo niewłaściwe, a milczenie jeszcze gorsze.
Powrót do góry Go down


Emerald Mystlefarrow
Emerald Mystlefarrow

Uczeń Ravenclaw
Rok Nauki : VII
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Galeony : 44
  Liczba postów : 39
http://czarodzieje.my-rpg.com/t11984-emerald-mystlefarrow
http://czarodzieje.my-rpg.com/t11994-szmaragdowy-poslaniec#322720
http://czarodzieje.my-rpg.com/t11995-emerald-mystlefarrow#322724
Pogódź się z tym! QzgSDG8




Gracz




Pogódź się z tym! Empty


PisaniePogódź się z tym! Empty Re: Pogódź się z tym!  Pogódź się z tym! EmptyCzw 31 Gru 2015, 12:15;

Pomruki Jade, wyraźnie sygnalizujące porażkę w dążeniu do jej niezbudzenia, trochę wybiły Emerald z rytmu. Przez dłuższych kilka chwil stała więc nad nią, mając zamiar ugłaskać bidulkę gdyby rzeczywiście otworzyła zmęczone oczy i zamierzała niepotrzebnie podnosić się z podłogi. Gdy zaś cały miniaturowy strach został raz na zawsze rozproszony, nadeszła pora na około godzinę cichego czekania pomiędzy bijącym od okna chłodem, a leniwie opanowującym pokój ciepłem z kominka. Dziwnym było to o tyle, że ogień miał całą noc na wystarczające nagrzanie Oazy, a jednak nie podołał zadaniu. Dziewczyna domyślała się więc jakichś rozszczelnień w okiennej ramie i pewnie wszystkie by jakoś naprawiła, gdyby tylko poprzedniego wieczora przekonała się do pomysłu ukrycia gdzieś pod sukienką swojej różdżki. Rzuciła okiem na stolik z kieliszkami, dostrzegając tam znienawidzony przez bliźniaczkę magiczny patyk. Nie dziwiła się jej ani trochę, bo choć sama nie weszła w posiadanie o wiele piękniejszego, to ów nikomu niewadzący znienawidziłaby - jak przystało na kopię - z równie wielką pasją. Z drugiej strony mogła mu też współczuć, bowiem całkiem smutne miał położenie. Pewnie dosyć ciężko byłoby jej egzystować, gdyby właścicielka miała chęć ją zniszczyć bez większego powodu.
Wtedy też spojrzała po raz kolejny na śpiącą siostrę, nie mogąc sobie jej wyobrazić jako apodyktycznej, wiedzionej ulotnymi kaprysami sadystki, na jaką wykreowała ją w myślach parę sekund wcześniej z punktu widzenia bezbronnej różdżki. Sama już nie do końca wiedziała, kogo w niej widzi, dochodząc do tego wniosku chwilę po zaciśnięciu obręczy z ramion wokół nóg i oparciu brody o kolana. Gdyby odjąć wszystkie aspekty czyniące ich zbliżenie na milion sposobów niepoprawnym, nie mogłaby ani trochę narzekać na jego przebieg. Jade zdawała się doskonale obeznana we wszystkim co robiła, choć zawsze dało się to zrzucić na działanie nadmiernych ilości szampana, jakimi się napoiła. Czuć było, że właściwie nie poddawała się wahaniom, jak gdyby naprawdę zaplanowała tę noc już dawno, dawno temu. W to jednak Perła nie potrafiła uwierzyć, zbyt mocno przekonana do ogromnej spontaniczności minionej nocy. Skoro sama uległa uniesieniu, ciężko było, aby jej bliźniaczka wykazała się większą wytrwałością, zwłaszcza że była pod sporym wpływem alkoholu. Z tego zaś wynikła obawa, której istnienia Emerald przez długi czas nie zauważała - co, jeśli Amber obudzi się bez jakiejkolwiek pamięci o tej nocy, albo jeszcze stwierdzi, że została perfidnie podpuszczona? Em aż potrząsnęła głową, aby wyrzucić z niej podobne myśli. Westchnęła ciężko chwilę później. Wpakowały się w coś okropnego, nawet jeśli najwięksi optymiści nazwaliby to wspaniałą do przeżycia przygodą, skoro jedną nocą wymusiły na sobie wytworzenie kolosalnej tajemnicy do utrzymania przed rodziną, znajomymi i całym światem. Dręczyła się myślami, podświadomie wołając do siostry, żeby się wreszcie obudziła. Wolała już stąd iść, a przecież nie mogła tak długo, jak zamiast sukienki była w posiadaniu koca, pod którym grzała się bardzo potrzebująca ciepła istotka. Z pewną ulgą zauważyła nagle bardzo ruchliwy materiał, spod którego zaraz wynurzyła się zaspana łepetyna, spokojnie obserwując wszystko, co też Jade postanowiła robić.
Chłodna neutralność przeważała w przyjęciu niemal fryzjerskich poprawek do swojego porannego wyglądu. Na zadane pytanie nie znała odpowiedzi, ciągle mając umysł zamroczony czerpaną z kazirodczej zabawy przyjemnością. Wzruszyła więc ramionami i choć mogłoby się to zdawać obojętnym gestem, to mimika twarzy wyraźnie pokazała, że Emerald nie ma siostrze nic za złe, a zamiast tego jest tylko potężnie zagubiona. Nic w tym dziwnego, skoro całe życie będąc zatwardziałą konserwatystką, nagle w podskokach oddała się, w wielu tego wyrażenia znaczeniach, własnej bliźniaczce. Zaczęła samą siebie postrzegać jako godną pogardy osobę, bowiem w swojej ocenie ludzkiej godności dosyć wysoko stawiała aspekt wierności własnym zasadom, a teraz, gdy złamała niemal wszystkie, nie mogła zbyt dobrze o sobie myśleć.
- Jesteśmy chore, Jade - stwierdziła ni z tego, ni z owego, spoglądając swej kopii w oczy - I nawet nie dlatego, że to zrobiłyśmy, tylko dlatego, że... jest nam z tym dobrze - zakończyła, uśmiechając się niepewnie, jak gdyby chciała w ten sposób kogokolwiek pocieszyć - Odczaruj ten koc i chodźmy już stąd, pewnie wszyscy nas szukają - zakomenderowała po chwili, wstając z fotela aby zgarnąć burgundową sukienkę, gotując się tym samym do pomocy siostrze w jej założeniu. Im szybciej stąd wyjdą, tym lepiej dla wszystkich.
Powrót do góry Go down


Jade Mystlefarrow
Jade Mystlefarrow

Uczeń Ravenclaw
Rok Nauki : VII
Wiek : 25
Czystość Krwi : 100%
Galeony : 30
  Liczba postów : 25
http://czarodzieje.my-rpg.com/t11983-jade-mystlefarrow
http://czarodzieje.my-rpg.com/t11996-jadeitowa-sowa#322725
http://czarodzieje.my-rpg.com/t11993-jade-mystlefarrow
Pogódź się z tym! QzgSDG8




Gracz




Pogódź się z tym! Empty


PisaniePogódź się z tym! Empty Re: Pogódź się z tym!  Pogódź się z tym! EmptySob 02 Sty 2016, 15:28;

Gdyby miało być źle, nie zrobiłybyśmy tego – odparła zbolałym głosem. Nie spodobało jej się uznanie ich za chore; można by rzec, że poczuła się tym stwierdzeniem urażona, choć sama miała teraz chwilę słabości związaną z tym, czy aby na pewno postąpiły dobrze, poddając się chwili uniesienia. Przez myśl przemknęło jej, że Emerald zgodziła się na wszystko tylko i wyłącznie przez wpływ bliźniaczki, ale… Przecież miała szansę się wycofać, a tak przynajmniej wyglądało to we wspomnieniach Jade.
Odsunęła się od siostry, poszukując wzrokiem swojej bielizny, a gdy dostrzegła potrzebne części garderoby, natychmiast po nie sięgnęła. Ubrawszy się w nie, odrzuciła koc na sofę i pozwoliła Emerald pomóc sobie z założeniem sukienki. Wcale nie miała ochoty ulatniać się z Oazy, wiedząc, że starcie z ojcem nie zakończy się zbyt dobrze. W ciągu całej nocy musiał zorientować się, że jego córki zniknęły z przyjęcia, czego z pewnością nie przyjął z radością. A Jade naprawdę nie miała ochoty na wysłuchiwanie tego, jak tragicznie zachowały się obydwie bliźniaczki, zostawiając wszystkich bez słowa – nie pierwszy raz zresztą.
Jakim zaklęciem mam to odczarować? – spytała siostrę, wskazując na koc. Chwilę później złapała za różdżkę i prowadzona przez Perłę, wykonała odpowiedni gest, by na powrót przywołać czarną sukienkę i zwrócić ją młodszemu dziewczęciu.
Dziwnie było przyglądać się, jak Emerald zakłada na siebie tę kreację, mając świadomość, że zaledwie kilka godzin temu pomagało się jej pozbyć i to bynajmniej nie po to, by przebrała się w kolejną, mierzoną przed świątecznym bankietem.
Sama gubiła się w tym wszystkim, nie do końca wiedząc, co powinna myśleć o całej sytuacji. Z jednej strony naprawdę tego chciała, wciąż przywoływała obrazy poprzedniej nocy, czerpiąc z tego ogromną przyjemność. Z drugiej nie chciało jej opuścić wrażenie, że to się nigdy więcej nie powtórzy i że zostanie zmuszona do tego, by o wszystkim zapomnieć, bo jej bliźniaczka naprawdę dojdzie do wniosku, że nie chce w to brnąć i wciąż będzie się trzymać swoich przekonań, od których Jade w rzeczywistości nie miała prawa jej odciągać.
Bo z miłością często tak bywa, że wydaje się, że komuś nie grozi, a potem jak gdyby nigdy nic przychodzi i prowadzi człowieka za rękę do czynów, których na trzeźwo nigdy by nie dokonał. Czasem szuka jej się zbyt daleko, by dostrzec, że tak naprawdę od dawna kręci się gdzieś obok, ale prędzej czy później świadomość dopadnie każdego. A Jade nie mogła zupełnie nic poradzić na to, że kochała swoją bliźniaczkę i to najwyraźniej o wiele mocniej, niż przyzwalała na to przyzwoitość.
Zapięła zamek sukienki Emerald, uświadamiając sobie, że coraz bardziej zbliżają się do momentu wyjścia ze swojego sanktuarium, poza którym będą zmuszone udawać, że do niczego nie doszło. Dlatego nim wyszły z niego na dobre, skradła jeszcze siostrze krótki pocałunek, by przez resztę dnia czuć smak jej ust na swoich własnych.
Powrót do góry Go down


Sponsored content

Pogódź się z tym! QzgSDG8








Pogódź się z tym! Empty


PisaniePogódź się z tym! Empty Re: Pogódź się z tym!  Pogódź się z tym! Empty;

Powrót do góry Go down
 

Pogódź się z tym!

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Pogódź się z tym! QCuY7ok :: 
retrospekcje
-