Obecny czas to Wto Maj 14 2024, 00:54

Znaleziono 1 wynik

Whatever it takes

Dawniej często musiała się odpędzać od Arli, która swoją potrzebą ciągłego kontaktu fizycznego potrafiła irytować. Ile razy wycierała mokre od całusów czoło albo cierpliwie czekała, aż przyjacielski, zdecydowanie przedłużający się uścisk zelżeje. Dziś dałaby wiele za takiego przytulasa, potrzebowała go bardziej niż tlenu.

- Ta, spierdoliłam – pomyślała gorzko. Spędziła w brytyjskiej lidze niemal dziesięć długich sezonów. Reprezentowała kraj na arenie międzynarodowej. Dawała kibicom szczęście, trofea i dumę. A tymczasem część najbardziej fanatycznych fanów „Os” uznała, że jest im coś winna. Że podpisała cyrograf, który gwarantował im dożywotnią wierność. Ci sami kibice, których miłość przeobraziła się w nienawiść, sami wywoziliby ją na taczkach, gdyby tylko spuściła z tonu, krzycząc przy tym głośno, że Brooks się skończyła i że potrzebują świeżej krwi. Nie była im nic winna, a mimo to rzucano w nią kubkami i wyzwiskami. W jej pożegnalnym meczu. Niedawne wspomnienia wróciły ze zdwojoną siłą, sprawiając, że odruchowo zacisnęła dłonie w pięści, a usta zawiązała w wąską, wściekłą linię. Wzięła kilka głębszych oddechów, zamarzyła o papierosie i postarała się przywrócić umysł do względnej równowagi. Co nie było takie łatwe, kiedy naprzeciw niej siedziała niewidziana od trzech lat przyjaciółka. – Wciąż się gniewasz za ten liścik w dormitorium, co? – zapytała, przyozdabiając zmęczoną i ogorzałą twarz złośliwym uśmieszkiem.

Nie licząc chwilowego przypływu złości, w towarzystwie Szkotki czuła się coraz swobodniej. Pokusiłaby się nawet o stwierdzenie, że było całkiem… normalnie. O ile normalnością można nazwać rozmowę ministerialnej szefowej i zawodowej pałkarki podczas przesłuchania, będącego ich pierwszym spotkaniem po latach.

A co tam?

W tym momencie znów poczuła się jak dawniej. Pewne rzeczy pozostawały niezmienne. Brooks odpowiadała lakonicznie, a Arla płynęła z opowieścią, płynnie jak żeglarz łodzią na połów. Skupiła się bardziej, jak zwykle w takich momentach, starając się wyłapać jak najwięcej informacji. Jak wyszło w praniu, wciąż miała do tego wprawę.

-… I swoim ojcem – zażartowała, wskazując głową na stojący między nimi kubek. – Tak swoją drogą, to co u twoich staruszków? I czy w tych wszystkich swoich obowiązkach nie zapomniałaś o czymś? – dodała. – Kiedyś mi obiecałaś, Armstrong, że jak już zostaniesz szychą w departamencie, to zalegalizujesz bludgera.

Przyjrzała się dokładniej przyjaciółce. Do tej pory celowo nie odrywała od niej spojrzenia, jakby brały udział w jakiejś dziwnej grze, w której ta, która odwróci spojrzenie jako pierwsza, przegra. Teraz jednak starała się wyczytać z tej dobrze znanej twarzy coś więcej. Miała w głowie tak wiele pytań, ale nie miała odwagi ich zadać. Czemu zrezygnowałaś z naszej firmy? Czy dbasz o siebie? Jak mogłaś pozwolić mi odejść? Czy na twojej ścianie wciąż wisi nasze pierwsze zdjęcie, zrobione po wygranym meczu z Puchonami? Czy tęsknisz tak jak ja?  Co robisz po pracy? Jak mogłam odejść? Czemu pozwoliłam sobie na uwierzenie w to, że mi nie zależy? Niewypowiedziane pytania do Arli szybko zamieniły się w pytania do Julii. I o ile Angielka nie pozwoliła sobie na wyartykułowanie czegokolwiek, to Panna Armstrong nie miała takich problemów.

- Właściwie to miałam w planach wrócić zaraz po spotkaniu, zwłaszcza że przyleciałam autem. – Zrobiła dramatyczną pauzę, drocząc się trochę ze Szkotką. – Ale wtedy jeszcze nie wiedziałam, że będę przesłuchiwana przez samą szefową departamentu. Za takie uznanie muszę się jakoś odwdzięczyć. A tak już całkiem poważnie, to mam wolne do końca tygodnia, żeby uporządkować swoje sprawy, a runda wiosenna we Francji zaczyna się z końcem kwietnia, nie marca, jak u nas, tak więc… - Wzruszyła ramionami. Szczerze mówiąc, powrót do niemal pustego domu, gdzie czekał na nią tylko skrzat i kot, nie był jakąś wspaniałą wizją, pomimo pięknej lokacji, gorącego piasku i czystej wody.

- Jasne – odpowiedziała, wlepiając spojrzenie w samonotujące pióro, które latało po pergaminie jak szalone.  – Zaczęcie przesłuchania od pytania dotyczącego sytuacji po zakończeniu spotkania jest bezcelowe w przypadku, gdy nieznany jest kontekst, a także wydarzenia, które do wspomnianej sytuacji doprowadziły. – uśmiechnęła się szelmowsko. Przypomniał się jej ich mały pojedynek w muzeum, w którym pod pretekstem rozmowy o sztuce i historii Anglii, starały się sobie wzajemnie dogryźć i dokuczyć. Nim jednak wyszły z muzeum, były współlokatorkami. – Odkąd przed rozpoczęciem sezonu ogłosiłam, że od rundy wiosennej przenoszę się do Ligi Francuskiej, część fanów zaczęła się do mnie odnosić w wyjątkowo mało przyjemny sposób. Nie przejęłam się tym szczególnie, gdyż kibice mają prawo do własnego zdania, choć oczywiście skłamałabym, mówiąc, że były to dla mnie miłe i przyjemne miesiące. Dwunastego stycznia rozgrywał się ostatni mecz rundy jesiennej, będący równocześnie moim ostatnim spotkaniem w drużynie „Os”. Od początku spotkania część najbardziej zagorzałych pseudokibiców robiła wszystko, aby uprzykrzyć mi życie. Kiedy wylatywałam na boisko, buczano na mnie. Kiedy przelatywałam obok trybun podczas prezentacji, rzucano w moim kierunku kubkami po piwie. Zresztą, na wizbooku pełno jest zdjęć, które to pokazują. Polecam szukać pod hasztagiem #JudasBrooks. Swoją drogą, mogłabym prosić o coś do picia? – Zrobiła pauzę, czując, że od takiej ilości gadania zaschło jej w ustach. Nic dziwnego, że Armstrong tyle piła. – W każdym razie, pomimo tego wszystkiego, dograłam mecz do końca, a po spotkaniu postanowiłam podlecieć do trybuny z fanami „Os” i pożegnać się z nimi po raz ostatni. W tamtym momencie jeden z kibiców rzucił mnie pełnym kubkiem z piwem i zaczął mnie obrażać, a reszta… resztę już Pani zna. Najpierw weszłam z nim w „polemikę” – tu zrobiła dłońmi „pazurki” symbolizujące cudzysłów – a gdy ten nie przestał obrażać mojej rodziny, uderzyłam go pałką w przedramię. Bo akurat zasłaniał nim głowę - dopowiedziała sobie w myślach.

Skończyła zmęczona jak po jakimś długodystansowym biegu. Jeżeli coś miało ją zniechęcić do recydywy, to z pewnością była to konieczność bezsensownego jej zdaniem gadania przez tak długi czas.
by Julia Brooks
on Wto Sty 19 2021, 21:00
 
Search in:
retrospekcje
Temat: Whatever it takes
Odpowiedzi: 28
Wyświetleń: 814

Powrót do góry

Skocz do: