https://www.czarodzieje.org/t22908p676-kostki#776357widziadła: nie d
PRACA DOMOWA
Mała strapiona i zrezygnowana Krukonka szła błoniami, po raz pierwszy w życiu, przebierając nogami.
W drodze do cieplarni wiedziała czego się spodziewać, bo musiała doglądać swojej roślinki.
Sadzenie i zajmowanie się jakąś roślinką to nie będzie tak źle.
Lubiła Zielarstwo i chyba już każdy w szkole o tym wiedział, po tym jak wygrała w zeszłym roku cieplarnia.
Chociaż mogła trafić gorzej, mogła trafić na nauczyciela transmutacji i udawać, że umie rzucać zaklęcia.
Nie umiała wcale a wcale zwłaszcza z transmutacji. Zdecydowanie wolała pielić grządki to, ją wyciszało, uspokajało.
Weszła do przeogromnych rozmiarów szklarni, w po południowych godzinach chyba będę sama dziś
Najmłodsza z Seaver była ubrana w mogolskie ogrodniczki, fioletowe trampki po przejściach i koszulkę polo w paski.
Włosy związała w dwa, długie warkocze, żeby jej nie przeszkadzały w pracy.
Jedną z kieszeni spodni wypychały jej rękawiczki ogrodowe, a w drugiej kieszeni miała notes i ołówek.
W taki strój Carmen przeszła pierwsze ścieżki cieplarni, żeby dostać się do swojej roślinki.
Dziś nie mogła brać tego za dodatkową lekcję Zielarstwa, była tu w ramach pracy domowej.
A mimo wszystko cieszyła się, bo w planie na dzisiaj nie miała swojego ulubionego przedmiotu.
- Okey, nie widzę problemu. - powiedziała i wzięła roślinkę.
Po prostu przygotowała się do pracy paroma przeciągnięciami i wzięła się do działania.
W takim razie nie czekało jej nic trudnego, ani nieprzyjemnego.
Postawiła zioła (szałwię lekarską, bo są, ich odmiany to tę wzięłam) w mocno nasłonecznionym miejscu.
Accio! Wiaderko z ziemią rzekła wyraźnie i stanowczo.
Po czym dosypała ziemię próchniczą i żyzną, a przede wszystkim przepuszczalną i bogatej w wapń.
Przyda się wapno prawda?Użyła również zaklęcia, szybkiego wzrostu roślin to już wiedziała, że ta roślinka to właśnie szałwia, poznała po malutkich mnóstwem drobnych, niebiesko-fioletowych kwiatów.
Czas na jej podlanie tak niewielka ilość wody unikając przemoczenia gruntu, zapewniając stały poziom wilgotności. Podlała tak, aby nie polewać liści.
Wyrywanie i pielenie chwastów to zajęcie na cały dzień, ale mogłoby być gorzej.
-potrafiła odróżnić sałatę lub inną roślinkę od chwasta? Chyba tak, chociaż za zwyczajnie interesuję się ziołami lub zwykłymi kwiatkami- powiedziała bardziej do siebie, ale mówiła zgodnie z prawdą.
-To jest szałwia, a to chwast, który się tu wkradł niepostrzeżenie, przyduszając naszą zieloną sałatę, mam rację?- zapytała z nadzieją, że dobrze odróżniła owe zielska.
Naprawdę w obliczu każdego Carmen była rozbrajająco szczera. Uważała, że tak najlepiej się rozmawia z ludźmi i rozwiązuje problemy.
Niektórych mogło to zaskakiwać i denerwować, ale Seaver nie robiła sobie z tego problemu wcale.
Lepiej jej się żyło rozmawiając tak otwarcie, kiedy już w ogóle rozmawiała.
Tak, bo to aspołeczne stworzenie mimo wszystko było.
Dla Krukonki jedno i drugie było zielskiem. Tyle że jedno było jadalne, drugie zaś chyba niekoniecznie, chyba że dla dzikich zwierząt lasu.
Zabrała się ponownie do roboty. Im prędzej skończy, tym szybciej opuści to duszne miejsce. Kątem oka dostrzegła, że jacyś uczniowie też doglądają sadzonek swoich.
Skończyła swoją pracę znacznie szybciej czasem, ponieważ jej grządka z szałwią lśniła i była idealnie nawieziona już około godziny siedemnastej tak pod wieczór.
- To już wszystko na dziś prostując się nareszcie.
Wytarła czoło, które lekko się spociło przez ciężką pracę, jaką tutaj włożyła.
Zdjęła brudne rękawice i odłożyła je na swoje miejsce, czyli do kieszeni ogrodniczek. Swoją drogą też były nieźle umorusane ziemią.
Ciekawe czy po wszystkim będzie można zabrać gałązkę do zamku mruknęła pod nosem tak do celów zdrowotnych oczywiście, po czym udała się do zamku, aby przebrać.
z/t
@Christopher Walsh