Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Ślizgońsko-Puchońska chata numer trzynaście

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
Strona 2 z 2 Previous  1, 2
AutorWiadomość


Gregers Colton
Gregers Colton

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 28
Czystość Krwi : 50%
Galeony : 120
  Liczba postów : 609
https://www.czarodzieje.org/t8544-gregers-colton
http://czarodzieje.org/t8551-pisz-do-coltona-spokojnie
http://czarodzieje.org/t8550-gregers-colton#241644
Ślizgońsko-Puchońska chata numer trzynaście - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Ślizgońsko-Puchońska chata numer trzynaście - Page 2 Empty


PisanieŚlizgońsko-Puchońska chata numer trzynaście - Page 2 Empty Ślizgońsko-Puchońska chata numer trzynaście  Ślizgońsko-Puchońska chata numer trzynaście - Page 2 EmptyWto Sie 12 2014, 18:46;

First topic message reminder :

Sullivan&Colton



Salon

Wnętrze ich mieszkania, przypomina wręcz mały apartament. Pierwszą rzeczą, która rzuca się w oczy to duży kominek usytuowany na wprost wejścia. Wykonany jest z białego marmuru, który idealnie się wkomponował w ścianę o odcieniu delikatnego beżu. Płomyki ognia wesoło trzeszczą w nim, co dodaje tylko pomieszczeniu, uroku i ciepła. Reszta ścian jest pokryta farbą o jednym z odcieni szarego. Jednakże nie tego przygnębiającego, zgaszonego, a takiego, który pomimo swojej szarości, sprawia wrażenie przyjemnego, żywego koloru. Szczególnie zachwyca ta naprzeciw kominka. Na powierzchni o odcieniu mgły, farbą w kolorze szlachetnego wina wymalowana była płacząca wierzba. I choć jej kolor nie zgadzał się z naturalnym to wyglądała jak żywa. Każda jej gałązka, liść, czy drobny kwiat był uchylony pod innym kątem. Sprawiało to wrażenie niemal takie jakby drzewo kołysało się na wietrze. Podłogę z kolei zdobiły ciemne, lakierowane panele. Na środku pokoju, stoi ogromna alabastrowa sofa, wyścielona butelkowo zieloną narzutą, oraz wieloma poduszkami w odcieniu srebra i czerni. Po bokach stoją dwa fotele, wyglądające jak pomniejszone wersje kanapy, które otaczają stolik. Przed sofą znajduje się średniej wielkości, biały dywan z włochatymi frędzlami, który przyjemnie drażni bose stopy. Po prawej stronie od wejścia stoją solidne regały wypełnione obszernymi księgami, natomiast lewa strona zarezerwowana jest dla mahoniowego barku uzupełnionego najróżniejszymi napojami procentowymi. Obok barku i z obydwu stron kominka, są z kolei usytuowane drzwi. Te pierwsze prowadzą do łazienki, natomiast kolejne do pokojów Sary i Gregersa. Są to drzwi szerokie , jedne z tych rozsuwanych. Białe z mleczną szybą w środku, która sprawiała wrażenie jakby zamarzła, tworząc przy tym ciekawe niemal oszronione wzory.


Kuchnia

Gdy tylko otworzysz drzwi do kuchni, uderzy Cię przyjemny zapach kawy, bądź herbaty, zależnie od tego, który z lokatorów ostatnio w niej przebywał. Naprzeciwko Ciebie stoi biały stolik, do którego dosunięte zostały dwa krzesła w tym samym kolorze. Po lewej stronie dostrzeżesz dość dużą szafkę w odcieniu delikatnego beżu, w której mają swoje miejsce wszelkiego rodzaju przyprawy, składniki do eliksirów, no i talerze. Całe mnóstwo talerzy, których większość zapewne leży nieumyta gdzieś na blacie, choć to też nie reguła. Wspomniany blat w kolorze białym, zauważysz, jeśli spojrzysz w prawo. Stoi tuż przy mniejszej, również beżowej szafce, w której swoje miejsce znajdują wszelkiego rodzaju sztućce, a także szklanki, filiżanki i jakże potrzebne w tym mieszkaniu, kieliszki, które zobaczysz, jeśli spojrzysz na trzecią, czyli ostatnią półkę od góry. Kuchnia jest urządzona dość skromnie, minimalistycznie wręcz, bez żadnych zbędnych dodatków. Ściany pokryte są białą farbą, a podłoga ma delikatny odcień beżu, który dominuje w pomieszczeniu.


Łazienka


Jest ona ogromna. Podłogi i ściany wyłożone są błękitnymi kafelkami. Naprzeciw wejścia znajduje się dosyć spore okno, które w każdej chwili można by przysłonić długimi i grubymi zasłonami. Po prawej stronie od wejścia, w małej odległości od siebie stoją dwie umywalki, nad którymi wisi ogromne lustro odbijające całe wręcz pomieszczenie. Między jedną umywalką, a drugą znajdują się półki. Są one na tyle ciekawe, że znajdują się w ścianie, a nie na niej. Tworzą coś w rodzaju piramidy. Naprzeciw nich znajduje się natomiast ogromna wanna. Również wyłożona kafelkami, a wchodzi się do niej po dwóch schodkach. W rogu po lewej stronie jest prysznic, a za nim drzwiczki do garderoby. Jak dla dwójki młodocianych studentów - łazienka jest cholernie luksusowa.



Pokój Sary



Zauważasz nagle szerokie białe drzwi, rozsuwane w obie strony i nie mogąc się oprzeć - rozsuwasz je by móc rzucić okiem, jak mieszka ta drobna Puchonka. Oczekujesz cudów? Zawiedziesz się. Ona poniekąd mieszka bardzo prosto i nie potrzebuje za wiele do szczęścia. Zresztą sam się przekonaj.
Naprzeciw wejścia stoi dwuosobowe dębowe łóżko, z narzutą w odcieniu stonowanego złota, z mnóstwem poduszek i jaśków. Wcześniej było przykryte wręcz kanarkowo żółtą pościelą, ale po jakimś czasie za bardzo raziła ją w oczy. Standardowo po obu bokach jej łoża znajdują się niewielkie szafki nocne z lampkami. Skromna dębowa szafa, robiąca za garderobę tej pannicy i mnóstwo ksiąg. Książki oczywiście są ustawione w niezgrabne coraz bardziej się piętrzące stosy, które były położone.. na podłodze. Sara często się o nie potykała a potem po cichu klęła na nie, jednakże od początku jak tu zamieszkała - nie zmieniła ich ustawienia. Na lewo od łóżka, można dostrzec gigantyczne dwa okna z podłużnym, niskim parapetem na którym urządziła sobie kolejne legowisko. Tak. Tam również znajduje się mnóstwo poduszek i jeden, o dziwo w szarym kolorze koc. Jednak nie martw się, nie zrezygnowała ze swojego puchońskiego schematu w urządzaniu pokoju. Wszakże w oknach pojawiły się ciężkie, grube zasłony w odcieniu .. aksamitnej czerni, przewiązane oczywiście żółtymi frędzlami. Z mniej ważnych rzeczy a równie rzucających się w oczy był jej przestarzały .. kufer, stojący tuż przed łóżkiem. Dla ścisłości, to tam trzymała wszelkie inne i nie potrzebne na co dzień rzeczy. Zabrakło tutaj typowo dziewczęcej toaletki jak i porządnego biurka. Sara ma poniekąd dziwaczny zwyczaj pisania wszelkich ważnych rzeczy, gdy leży na podłodze. Gdy ostatecznie za bardzo zdrętwieje, to wtedy wybiera stolik znajdujący się w salonie. A w najciemniejszym kącie pokoju stoi jej sfatygowana miotła a nieco dalej kilka porzuconych kociołków, wsadzony jeden do drugiego - co przypomina jakąś dziką i przy okazji krzywą wieżę. Lustra nie ma w pokoju. Woli się nie przeglądać z samego rana. Na sam koniec dodam, że w jej uroczym, puchoniastym pokoju zdecydowanie dominuje zapach starych ksiąg, przemieszany z kurzem i czymś ..cierpkim ale dość przyjemne pachnącym. Tak, to coś cierpkie to herbata. Niekiedy można tutaj też wyczuć, subtelny zapach dość ciekawej kompozycji kwiatowej - jej perfum, które używa od wielkiego dzwonu.



Pokój Gregersa


Już na wejściu poczujesz odór papierosów, pomieszanych z zapachem Ognistej. No, chyba, że akurat postanowił wywietrzyć i okno otwarte jest na oścież. W każdym razie, po prawej stronie od wejścia, stoi łóżko. Ot takie, zwykłe łóżko, przykryte iście Ślizgońską, zieloną narzutą, a na niej leżą trzy poduszki w tym samym odcieniu. Po lewej stronie zobaczysz szafę. Drewnianą szafę, a w niej Gregers trzyma te wszystkie swoje koszule, marynarki, t-shirty, jeansy i całą resztę ciuchów. Nie, żeby miał ich aż tak dużo, ale fakt faktem, trochę jest. Obok tej dużej szafy, dostrzeżesz mniejszą, przeszkloną. Taką na książki, a większość półek zajmują te dotyczące eliksirów, chociaż zdarzają się też zwykłe powieści. Oczywiście, nic nie jest tam porządnie ułożone, panuje istny chaos. Gregers nie dba nawet o to, by odwrócić je grzbietem w odpowiednią stronę, ale czegóż się po nim spodziewać? Cały Colton. Kontynuując. Na przeciwko Ciebie stoi biurko wykonane z jasnego drewna, a na nim zazwyczaj srebrna popielniczka z zielonymi elementami. Czasami znajdziesz tam pety, ale nie przejmuj się. Wyrzuci je w przeciągu tygodnia. Oprócz popielniczki, na biurku zobaczysz też zdjęcie oprawione w ramkę. To fotografia jego matki, bo gdzieś tam w głębi duszy, to całkiem sentymentalny chłopak jest. Na zdjęciu wygląda bardzo młodo, dasz jej jakieś dwadzieścia lat, kiedy ona miała już dwadzieścia osiem. Trzyma w ręku różę, a na twarzy ma prawdziwy, delikatny, Puchoński uśmiech. Z racji tego, ramka jest w kolorze żółtym. Przy biurku stoi krzesło, zazwyczaj zawalone ubraniami Gregersa, których nie chce mu się chować do szafy. Jest też duże okno z widokiem na pub Pod trzema miotłami. Idealny widok, prawda?  W pomieszczeniu dominuje zieleń. Jej łagodnym odcieniem są pokryte wszystkie ściany.
Powrót do góry Go down

AutorWiadomość


Gargamel Hokuszpok
Gargamel Hokuszpok

Nauczyciel
Wiek : 64
Czystość Krwi : 90%
Galeony : 239
  Liczba postów : 23
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9754-gargamel-hokuszpok#273869
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9772-gargpoczta#274049
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9770-gargamel-hokuszpok#274047
https://www.facebook.com/profile.php?id=100005692698401&fref
Ślizgońsko-Puchońska chata numer trzynaście - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Ślizgońsko-Puchońska chata numer trzynaście - Page 2 Empty


PisanieŚlizgońsko-Puchońska chata numer trzynaście - Page 2 Empty Re: Ślizgońsko-Puchońska chata numer trzynaście  Ślizgońsko-Puchońska chata numer trzynaście - Page 2 EmptySro Paź 22 2014, 00:22;

Gdy Brandon wszedł do środka w tym przerażającym zielonym stroju Gargamel prawie upuścił butelkę, którą właśnie udało Mu się dorwać. Klakier natomiast wystraszył się dużo bardziej, w pomieszczeniu rozległ się koci wrzask. Przebiegł jak piorun przez pół pomieszczenia po czym wskoczył na stolik przewracając przy tym trochę szklanek. Brzdęk tłuczonego szkła sprawił, że przerażony rudzielec odbił się i wskoczył w górę, przez co po chwili znalazł się na firance. Usłyszeć można było dźwięk rwącego się materiału przez kocie pazurki. Rozdarcie sięgnęło samego dołu, gdzie kot ostatecznie wylądował.
- Klakier! Ty głupi kocie! To tylko jakiś przebrany czubek! *warknął Gargamel drapiąc się po głowie, obserwując zniszczenie*
Powrót do góry Go down


Sara Sullivan-Colton
Sara Sullivan-Colton

Absolwent Gryffindoru
Rok Nauki : III
Wiek : 28
Czystość Krwi : 90%
Galeony : 119
  Liczba postów : 511
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8520-sarah-sullivian
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8542-sowka-sary
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8523-sara-sullivian
Ślizgońsko-Puchońska chata numer trzynaście - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Ślizgońsko-Puchońska chata numer trzynaście - Page 2 Empty


PisanieŚlizgońsko-Puchońska chata numer trzynaście - Page 2 Empty Re: Ślizgońsko-Puchońska chata numer trzynaście  Ślizgońsko-Puchońska chata numer trzynaście - Page 2 EmptySro Paź 22 2014, 00:29;

Ledwo co zdążyła przymknąć drzwi a już totalnie nieznane jej osoby, zaczęły się wlewać do jej cudaśnej i po części ślizgońskiej chaty. Jednakże bez obaw! Wcale się nie załamała a jedynie doskoczyła do drzwi (ślicznym, krzywym krokiem) i prezentując w swoim szerokim uśmiechu, białe perełki - otuliła każdego swoimi ramionami, chcąc w ten sposób uczynić jeden wielki znak miłości na tym świecie! W jednej ręce talerz z czekoladowym ciastem oraz ziołową niespodzianką w nim, czekał już tylko na skosztowanie a trzeba przyznać, że był - ach do diabła - zajebisty! Gdy tylko się w niego człowiek wgryzał, to kosztował słodkiej dla podniebienia czekolady, która rozpływała się w ustach, dając uczucie nagłej lekkości. A czym to już było spowodowane to, oczywiście rodzinny sekret SULLIVIANÓW. W każdym razie podrygując w rytm muzyki, Sareczka zdążyła sobie podjeść z dwa takie spore kawałki tego fikuśnego ciasta, toteż i świat widziała w lepszych barwach! Głupawy uśmiech nie schodził jej z buzi, gdy starając się zmrużyć oczy gdzieś tam sobie machnęła dłonią, wskazując tym samym kierunek salonu i całkiem, całkiem nieźle wyposażonego barku. Jakiejś tam dziewczynie się przyjrzała przez króciutką chwilę dość przytomniejszym wzrokiem i wydęła zabawnie dolną wargę.
- To przebieraj się, młoda. - rzuciła z uśmiechem, dziwnie kojarzącym się z tych, które zazwyczaj pewny ślizgon jej rzucał, myśląc, że ona tego nie widzi! Pf! Ona wszystko widzi! O ile nie dorwie się do ¼ zapasu Ognistej, Coltona. Uśmiechnęła się do siebie na myśl, jak ten biedak zareaguje lecz teraz potrząsnęła głową i innemu dziewczęciu wlepiła talerz z ciachem. A sama wyciągając różdżkę ze swojej magicznej kieszonki (hehe) przywołała do siebie gressowe fajki. Za piątym podejście podpaliła go sobie i już miała rzucić tekstem „ chcecie wieeeedziec jak mieszka śligon? ” (a należy pamiętać o jego różowych ścianach w pokoju!!) nagle ją wcięło gdy jakiś facet w czerwonych gaciach a la strój płetwonurka, wparowuje jej do mieszkania i autentycznie nie wiedziała czy ma się śmiać czy też zacząć krzyczeć. I wtem zobaczyła jego Kocurka! Rudego! Słodkiego! Przykucnęła na miarę swoich możliwości i złapała sierściucha w swoje ramiona po czym wetknęła nos w jego futerko, łypiąc groźnie na ów dżentelmena. I wtem ją olśniło!
- JEST PAN STRIPTIZEREM, PRAWDA?! - pisnęła uradowana i zaczynając podskakiwać w miejscu jak nienormalna istotka, przycisnęła jego futrzaka do piersi i wlepiła swe ślepia w jego strój. Co prawda policjantem nie jest! Ani strażakiem ale kto wie, co skrywa pod tymi śpiochami? Strzeliła więc palcami i marszcząc lekko nosek oraz nieprzyzwoicie się szczerząc, mrugnęła do niego.
- Tańczy Pan na rurze? Zaraz w salonie mogę taką wyczarować. - zauważyła całkiem roztropnie, usiłując przekrzyczeć muzykę i widząc, jak jego wzrok raz po raz kieruje się w stronę jej butelki z jadowicie zielonym alkoholem, potrząsnęła nagle głową.
- O nie! To alkohol mojego Gresika, psze Pana. Ale druga taka butelka stoi w jego pokoju! Tego z różowymi ścianami! Śmiało, śmiało. - wyznała z rozbrajającą szczerością i już miała przymknąć drzwi gdy nagle zderzyła się z jakimś potworem. I to zielonym! Zmówiła krótką modlitwę pod nosem byleby to nie był jej wcześnie wspomniany w rozmowie Gresik i zaglądając przybyszowi pod kaptur - pomachała z ulgą nieznajomemu i wepchnęła mu w łapę zakoszone wcześniej z tacy, ciacho nafaszerowane magicznym haszem.
- Ciasteczko szczęścia? - spytała z wesołym szczerzem.
Ach, Colton ją zamorduje gdy tylko się zjawi. Ale cóż poradzić, że w głębi duszy czuła się szczęśliwa? Wszakże zawsze istnieje opcja, że po swojej tragicznej śmierci zacznie nawiedzać swojego ślizgońskiego kata!
Żyć nie umierać!
Powrót do góry Go down


Gargamel Hokuszpok
Gargamel Hokuszpok

Nauczyciel
Wiek : 64
Czystość Krwi : 90%
Galeony : 239
  Liczba postów : 23
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9754-gargamel-hokuszpok#273869
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9772-gargpoczta#274049
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9770-gargamel-hokuszpok#274047
https://www.facebook.com/profile.php?id=100005692698401&fref
Ślizgońsko-Puchońska chata numer trzynaście - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Ślizgońsko-Puchońska chata numer trzynaście - Page 2 Empty


PisanieŚlizgońsko-Puchońska chata numer trzynaście - Page 2 Empty Re: Ślizgońsko-Puchońska chata numer trzynaście  Ślizgońsko-Puchońska chata numer trzynaście - Page 2 EmptySro Paź 22 2014, 18:18;

Kiedy Sarah podniosła Klakiera, ten miauknął żałośnie. Nieprzyzwyczajony kot do pieszczot najeżył się z przerażenia próbując się wyrwać.
*Gargamel Przez głośną muzykę nie był do końca pewny tego co zrozumiał
- Stripti....CZYM?! - powiedział drżącym od zaskoczenia czy też bardziej przerażenia głosem. Jego twarz na chwile stała się czerwona, jednak możliwe, iż po prostu to światło odbiło się od jego czerwonych śpioszków. Nie wiadomo skąd w ogóle znał to określenie 'striptizer", jednak wyglądało na to, że doskonale to słowo zrozumiał. Jak ktoś w ogóle mógł wpaść na taki pomysł?!
- Nie jestem żadnym striptizerem dziewczyno! Nazywam się Gargamel i jestem kimś znacznie więcej! Nie jestem żadnym nędznym bałamutnikiem! - warknął. - co za pomysł..! Skrzywił się gdy zwróciła uwagę na to ,gdy właśnie chciał dorwać się do tego kuszącego alkoholu. Odłożył go więc mając nadzieję, że czarownica straci czujność i uda mu się zawinąć dwie butelki. Już po chwili kiedy zauważył, że dziewczyna zajęła się tym dziwacznym czubkiem ubranym w zielony strój rozejrzał się wokół i parszywie pozwolił sobie skosztować szmaragdowego trunku. Chwycił butelkę i pokierował sie na drugi koniec pokoju rozglądając się za owym różowym pokojem kogoś o imieniu Gresik. Szedł mamrocząc coś pod nosem najprawdopodobniej odnoście tej upokarzającej pomyłki raniącej jego wyjątkowej godności.
Powrót do góry Go down


Lulu Olympia Levine
Lulu Olympia Levine

Student Hufflepuff
Rok Nauki : II
Wiek : 29
Czystość Krwi : 75%
Galeony : 43
  Liczba postów : 96
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9113-lulu-olympia-levine
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9139-lulu
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9141-lulu-olympia-levine
Ślizgońsko-Puchońska chata numer trzynaście - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Ślizgońsko-Puchońska chata numer trzynaście - Page 2 Empty


PisanieŚlizgońsko-Puchońska chata numer trzynaście - Page 2 Empty Re: Ślizgońsko-Puchońska chata numer trzynaście  Ślizgońsko-Puchońska chata numer trzynaście - Page 2 EmptySro Paź 22 2014, 20:08;

Weszła w głąb pomieszczenia wymijając wszystkich, których napotkała. Chciała się trochę rozejrzeć. Skoro miała tutaj spędzić trochę czasu, wolała wiedzieć gdzie się znajduje. Zajadała ciasto, które otrzymała przy drzwiach. Trzeba przyznać, że było świetne. Czegoś takiego Lulu nie jadła! Odnalazła stolik z przekąskami i wzięła kolejny kawałek wypieku.
Kołysała się w rytm muzyki do momentu ujrzenia gościa w czerwonym przebraniu. Wiedziała, że gdzieś już go widziała, gdzieś w szkole. No tak! Jak mogła zapomnieć! Gargamel! To musi być on. Kątem oka zobaczyła Sarah. Szybko podbiegła.
- To było zamierzone, czy on znalazł się tu przypadkiem?- spytała i dyskretnie wskazała na woźnego. Głupie pytanie! Kto by zapraszam kogoś takiego na imprezę?- A tak przy okazji, to ciasto jest ZAJEBISTE!- powiedziała, a tak naprawdę krzyknęła, aby Puchonka mogła cokolwiek zrozumieć.
Poszła dalej zwiedzać. Przechodziła obok drzwi i wtedy go zobaczyła. Zielonego, wielkiego potwora! Była tak podekscytowana, że nie mogła się wysłowić.
-Wieeeesz, że zakochałam się w twojej piżamie?- powiedziała do nieznajomego. Już od dawna zastanawiała się nad jej kupnem. Tym bardziej, że noce robią się coraz chłodniejsze.
Powrót do góry Go down


Gregers Colton
Gregers Colton

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 28
Czystość Krwi : 50%
Galeony : 120
  Liczba postów : 609
https://www.czarodzieje.org/t8544-gregers-colton
http://czarodzieje.org/t8551-pisz-do-coltona-spokojnie
http://czarodzieje.org/t8550-gregers-colton#241644
Ślizgońsko-Puchońska chata numer trzynaście - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Ślizgońsko-Puchońska chata numer trzynaście - Page 2 Empty


PisanieŚlizgońsko-Puchońska chata numer trzynaście - Page 2 Empty Re: Ślizgońsko-Puchońska chata numer trzynaście  Ślizgońsko-Puchońska chata numer trzynaście - Page 2 EmptySro Paź 22 2014, 21:44;

- Dobrze się czujesz? - Te słowa wypłynęły z Gregersowych ust jeszcze zanim Sara z impetem zatrzasnęła drzwi tuż przed Ślizgońską twarzą. Biedny stał z tą kilkudziesięciu centymetrową listą w ręku, zastanawiając się, cóż takiego jego współlokatorka dziś brała, że kazała(!) mu kupić chociażby... kocie żarcie? Na  cholerę im karma, jeśli nie mają kota? Jeszcze raz omiótł kartkę wzrokiem, po czym potrząsnął z niedowierzaniem głową i ruszył do sklepu. Oczywiście, że nie zamierzał kupować ani jedzenia dla kotów, ani różowych serwetek, a nawet jakiejś dziwnej przyprawy, która tkwiła na samym końcu listy. Tak naprawdę, to nie miał pojęcia nawet, jak odczytać tąż nazwę, dlatego wzruszył tylko ramionami. Zdecydował, że kupi wyłącznie te rzeczy, które mogłyby być w jakikolwiek sposób potrzebne. Jakieś jedzenie, picie, słodycze... Postanowił także odwiedzić swój ulubiony sklep z? Oczywiście, że z alkoholami! Dziarskim krokiem pomaszerował na sam jego środek, by chwilę później podać sprzedawcy całkiem pokaźną dawkę napojów wyskokowych. O dziwo, mieli także wódkę, która rzecz jasna, również znalazła się w Gressowym plecaku. Zapłaciwszy odpowiednią ( sporą! ) sumkę, wyszedł ze sklepu i ruszył w stronę Alei Amortencji. Oczywiście po drodze zdążył jeszcze zapalić fajkę, a może nawet dwie, natomiast kiedy stanął przed mieszkaniem numer trzynaście, zmarszczył brwi i przechylił nieco głowę.

WITAJ CZARODZIEJU! JEŚLI JESTEŚ DZIEWCZYNĄ I MASZ PIŻAMĘ ORAZ OGNISTĄ PRZY DUSZY, WCHODŹ ŚMIAŁO. JEŚLI JESTEŚ MĘŻCZYZNĄ I MNIE ZNASZ - ZAPUKAJ OBOK, TO NIE JA. JEŚLI JESTEŚ OBYWATELEM HOGWARTU I UPIERASZ SIĘ PRZY MĘSKIEJ PŁCI – NO DOBRA, WEJDŹ ALE NIE POPSUJ NICZEGO!

JEŚLI JESTEŚ GREGERSEM COLTONEM - SZACH MAT, WĘŻU.


- Co ona, do cholery,  wymyśliła
? - Mruknął sam do siebie, po czym odpalił jeszcze jednego papierosa, nacisnął klamkę i wparował do mieszkania.
I zaczął się dramat.
Obróciwszy głowę w prawo, dostrzegł jakiegoś faceta w śpiochach, podeszłym wieku i kotem przy nodze. Zaraz obok, stało nie dające się do końca zidentyfikować coś, przypominające ni to  żabę, ni to smoka. Jakby tego było mało, po podłodze walało się rozbite szkło, materiał jednej z firan był podarty, a na stole stały butelki, pełne alkoholu.
- Co tu... - Zaczął, rozglądając się po pomieszczeniu, a kiedy spojrzał w prawo, dostrzegł Sarę, trzymającą butlę  z jego zajebiście drogim, czeskim alkoholem, który przywiózł ze sobą z domu i jakieś dwie dziewczyny w piżamach. Miał ochotę wylać sobie na głowę szklankę wody, co by upewnić się, czy to nie sen. A raczej koszmar! Musiał teraz wyglądać doprawdy zabawnie. Blady, jak ściana, z torbą pełną zakupów w jednej ręce i papierosem w drugiej. W milczeniu ruszył do swojego pokoju, a kiedy otworzył drzwi, róż zakuł go w  w oczy z taką siłą, że biedny cofnął się parę kroków w tył i potrząsnął z niedowierzaniem głową. Widzieliście kiedyś tak zszokowanego Ślizgona?
- Sara. - Podszedł do niej, kiedy już drżącym ruchem różdżki, przywrócił swój pokój do normalnego stanu. - Co się tutaj właściwie dzieje? - Oparł plecy o ścianę i wciąż nie będąc pewnym, czy to sen, czy jawa, wyciągnął z torby butelkę wódki i dopalając papierosa, upił spory łyk. Jeszcze raz omiótł mieszkanie wzrokiem, po czym przetarł twarz dłonią.
- I kurwa mać, za co?! - Posłał jej błagalne wręcz spojrzenie, wyglądając teraz, jak taki malutki, zbity piesek, który nie wie, gdzie się podziać. No i masz babo placek!


Ostatnio zmieniony przez Gregers Colton dnia Sro Paź 22 2014, 23:58, w całości zmieniany 1 raz
Powrót do góry Go down


Sara Sullivan-Colton
Sara Sullivan-Colton

Absolwent Gryffindoru
Rok Nauki : III
Wiek : 28
Czystość Krwi : 90%
Galeony : 119
  Liczba postów : 511
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8520-sarah-sullivian
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8542-sowka-sary
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8523-sara-sullivian
Ślizgońsko-Puchońska chata numer trzynaście - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Ślizgońsko-Puchońska chata numer trzynaście - Page 2 Empty


PisanieŚlizgońsko-Puchońska chata numer trzynaście - Page 2 Empty Re: Ślizgońsko-Puchońska chata numer trzynaście  Ślizgońsko-Puchońska chata numer trzynaście - Page 2 EmptySro Paź 22 2014, 23:09;

- Puchonki są najlepszymi kochankami, zapamiętaj! - stwierdziła dziarsko gdy do ślizgońskiego potwora podeszła inna puchoneczka o dźwięcznym imieniu Lulu, po czym klepnęła zachęcająco chłopaka w ramię a tamte dziewczę posłała z pełnym romantyzmem, jak i z premedytacją w ramiona tego stwora po czym odwróciła się w stronę najstarszego uczestnika zabawy.
- Panie Gargamelu, ale nikt tutaj nie mówi o bałamuceniu, tylko o tańcu. Czyżby nieczyste myśli o tej porze? - uśmiechnęła się chytrze do czarodzieja i jeszcze raz zlustrowała jego piżamę w formie śpiochów. Uniosła nawet kciuk do góry i zachichotała złośliwie, gdy twarz mężczyzny nabierała powoli odcień dojrzałego pomidora. Nie chcąc jednak bardziej męczyć ów czarodzieja, machnęła jedynie ręką i wypuściła Rudzielca na podłogę. Skubany mocno drapał aż w końcu udrapał ją pazurami w odsłoniętą szyję! Ale co tam! Gresik ją uleczy, zapewne! No chyba, że będzie chciał, by chodziła po Hogwarcie ze znamionami TAKICH zadrapań. Oczywiście, że magiczny odlot już u Sareczki dział na najwyższych obrotach, toteż rozdając wszystkim swoje szczere i radosne uśmiechy -  poczęła się poruszać w takt hipnotyzującej muzyki. A trzeba przyznać, że ruchy tejże pannicy nie były, byle jakie i nie tańczyła jak pierwsza, lepsza ladacznica z Nokturnu! Wprawiając swoje drobne ciało w delikatne ruchy, odrzuciła leniwie do tyłu głowę i przymykając powieki, poddała się melodii płynącej zewsząd. Fakt, faktem trochę gorąco jej się zrobiło więc, z pewnością nie było zaskoczeniem dla innych (a może i było!) gdy Sara powolnym ruchem porozpinała guziki od swojej górnej piżamy. Jeden, drugi i trzeci guzik poszedł w ruch  i być może zrobiłoby się jeszcze goręcej, gdyby nie pewien psikus -  i ukazanie światu  swojej bladozielonej bokserki, którą miała pod spodem. Słysząc również pochwały odnośnie jej ciasta - uśmiechnęła się z taką puchońską, słodyczą, że sam Merlin by zstąpił z niebios na jej piżama - party, ach! Nawet nie zauważyła zamieszania i szelestu toreb, gdy jej ofiara przekroczyła próg ich mieszkania i wtopiła się gdzieś w tło. Nie słyszała jego przekleństw, kolejnego podpalenia papierosa, westchnień, złorzeczeń, gróźb. Teraz istniała jedynie muzyka i ten fantastyczny stan, w którym się obecnie znajdywała. Stan lekkości, jakby się zrzuciło jakiś nieprzyjemny dla ciała, ciężar. Gdy otworzyła powoli oczęta i rozejrzała się - westchnęła przeciągle z wyczuwalną rozkoszną nutą w swoim głosie. Wszystkie kolory nagle się tak niebywale wyostrzyły! Barwy były jeszcze bardziej nasycone aniżeli wcześniej a sam obraz - malowniczo się rozmywał przed jej rozszerzonymi tęczówkami tworząc tym samym, magiczny kalejdoskop stworzony z innych osób. Uśmiechnęła się z rozmarzeniem i wbijając nagle roziskrzone spojrzenie w swojego lubego (z skąd on się tu wziął!) -  jej oczęta jeszcze bardziej rozbłysły. Lecz nie złośliwością! - a najzwyklejszą sympatią, roztargnieniem i wszystkimi innymi pozytywnymi odczuciami. Na widok jego miny, przygryzła nieco speszona, dolną wargę i posyłając mu powłóczyste spojrzenie z spod długich rzęs, zrobiła tylko jedną rzecz. A właściwie to dwie. Zbliżając się z wolna do niego, naraz otuliła go swoimi ramionami i schowała swoją zarumienią buzię w zagłębieniu jego szyi, wdychając jego zapach. Oczywiście, ona sama pachniała czymś słodkim, kojarzącym się z rozpuszczoną, gorącą czekoladą oraz subtelną kompozycją kwiatową i jeżeli można by to było wyczuć -  to również specyficznym uczuciem szczęścia. Drugim jej pomysłem, było cofnięcie się o parę kroków do tyłu wraz z Coltonem i .. zawiązaniem mu oczu, jedwabną przepaską.
- Zrelaksuj się. Wsłuchaj się w muzykę, Gresiuu. - poprosiła aksamitnym głosem wprost do jego ucha i cmoknęła go życzliwie w jego płatek, gdy dość koślawo wspięła się na palce i łagodnym ruchem podebrała mu z warg papierosa i sama się zaciągnęła, wypuszczając po sekundzie siwy obłoczek dymu gdzieś ponad ich głowami. Otwierając szeroko oczy, spojrzała ze zdumieniem w sufit a później na innych co też wyrabiają w ich mieszkaniu.
Ach, może jednak jej nie zamorduje?
Powrót do góry Go down


Brandon Russeau
Brandon Russeau

Student Slytherin
Rok Nauki : II
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Galeony : 220
  Liczba postów : 229
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8429-brandon-russeau#238382
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8455-sowa-brandona#239495
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8456-brandon-russeau
Ślizgońsko-Puchońska chata numer trzynaście - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Ślizgońsko-Puchońska chata numer trzynaście - Page 2 Empty


PisanieŚlizgońsko-Puchońska chata numer trzynaście - Page 2 Empty Re: Ślizgońsko-Puchońska chata numer trzynaście  Ślizgońsko-Puchońska chata numer trzynaście - Page 2 EmptyCzw Paź 23 2014, 00:20;

Pierwsze na co zwrócił uwagę to to, że stał przed nim nie kto inny jak woźny. Co on tutaj robił nie miał pojęcia, no ale to nie jego impreza więc nie on będzie się tym przejmował.
- Za przeproszeniem ale kto to mówi, facet w rajstopach - Odparł śmiejąc się cicho. Nie zdążył nawet się ruszyć bo ktoś już go witał i wręczył mu jakieś ciacho. Dziewczyna wydała mu się być albo nieźle nawalona, najarana lub taka szalona bo nie mógł nadążyć za nią wzrokiem, a co dopiero spróbować zrozumieć.
- Witam - zdążył jej jedynie powiedzieć po czym ruszyła w głąb pomieszczenia. Kolejny krok i zderzył się z jakąś dziewczyną.
- No hej, ale, że tylko w piżamie - zapytał się robiąc nieco smutną minkę, nie wiedział dokładnie czy nawet kojarzy tą dziewczynę i czy ona może wiedzieć któż to się chowa pod tą żabią głową.
- Brandon - przedstawił się uśmiechając się od ucha do ucha. Znów śmignęła mu najprawdopodobniej gospodarz tej imprezy. - Skoro tak twierdzisz, więc zapamiętam to sobie - odpowiedział nie bardzo nadążając za nią. Może coś w tym cieście jest co i mu doda takiego kopa? Będzie trzeba spróbować, ale to za moment. Bo właśnie w jego objęcia wpadła Lulu popchnięta przez tamtą dziewczynę.
- No cześć, to zawsze tak wyglądają babskie wieczory? Zawsze wyobrażałem sobie je nieco inaczej - powiedział, bo niestety nie mógł zalotnie tego wymruczeć, z powodu głośnej muzyki. - A skoro tak bardzo ci się podoba piżama to może nawet później pozwolę ci ją przymierzyć! - A co! On miał zieloną duszę, więc wcale nie potrzebował i stroju w tym kolorze, no ale bardzo chciał zobaczyć jak leży on na dziewczynie.
Na końcu wpadł jakiś gościu, już miał zamiar go wygwizdać, że przyszedł normalnie ubrany na piżama party. Jednak sądząc po jego reakcji on również tutaj mieszkał. Hah, zapowiadała się naprawdę niezła imprezka. Mając wolną chwilkę podniósł do ust ciacho i zaczął je zjadać po kawałkach. Było wyśmienite i chyba z jakimś nadzieniem w środku.
Powrót do góry Go down


Gargamel Hokuszpok
Gargamel Hokuszpok

Nauczyciel
Wiek : 64
Czystość Krwi : 90%
Galeony : 239
  Liczba postów : 23
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9754-gargamel-hokuszpok#273869
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9772-gargpoczta#274049
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9770-gargamel-hokuszpok#274047
https://www.facebook.com/profile.php?id=100005692698401&fref
Ślizgońsko-Puchońska chata numer trzynaście - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Ślizgońsko-Puchońska chata numer trzynaście - Page 2 Empty


PisanieŚlizgońsko-Puchońska chata numer trzynaście - Page 2 Empty Re: Ślizgońsko-Puchońska chata numer trzynaście  Ślizgońsko-Puchońska chata numer trzynaście - Page 2 EmptyCzw Paź 23 2014, 11:54;

Obserwowanie jak wszyscy się pozytywnie bawią, nie wiadomo czemu jakoś drażniło czarodzieja. Przez głowę przeszła mu myśl podobna do innych uczestników imprezy, otóż co on tutaj w ogóle robi. Poniekąd znalazł się tu przypadkiem, a skoro już tu jest to czemu nie skorzystać. Szczególnie, gdy jest tu tyle alkoholu i jedzenia. A jeżeli o jedzeniu mowa.. coś przykuło jego uwagę. Nie zwykł żywić się słodyczami jednak te ciastka wszyscy tak szczególnie chwalili. Musiało być więc w nich coś wyjątkowego i wartego spróbowania. A jak to uczyła go jego mateczka - jak dają to bierz, a jak nie, to bierz i uciekaj. Chodź nie był do końca pewny czy druga część owego przysłowia padła właśnie od jego matki czy sama się wykreowała z biegiem czasu. Podszedł więc do stolika na którym znajdowały się ciastka. Mimo, że były one przygotowane specjalnie dla gości z przyzwyczajenia rozejrzał się chcąc by nikt nie przyuważył tego jak kosztuje kilka sztuk. A ciasteczka w smaku były..faktycznie warte spróbowania. Po pierwsze były darmowe, a po drugie.. ten niepowtarzalny smak, nigdy nie jadł niczego podobnego, chwycił więc więcej sztuk wypchawszy je do swojej papy. Na jego czerwonych śpiochach znalazły się teraz obficie różnobarwne okruchy. Widząc, że nikt go nie zgonił za to, że tak wyżera te słodkości tak jakby się.. uśmiechną? Nie wiadomo czy to przez hipnotyzującą muzykę, alkohol czy może te podejrzane ciastka, nagle coś zaczęło mu uderzać do głowy. Świat zaczął lekko falować, a sam Gargamel poczuł się niesamowicie lekko. Klakier zaczął buszować po pokoju niezadowolony głośnym brzmieniem. Co chwila ktoś w tańcu o mały włos go nie rozdeptał. kot umykając przed Sarą witającą teraz Gregersa wskoczył z żałosnym miauknięciem na głowę Lulu. Czarodziej zignorował swojego podopiecznego, spojrzał ukradkiem na parę i skrzywił się jakby zrobiło mu się nie dobrze. Odwrócił się więc znów do tego czubka ubranego za zielonego potwora i rzekł doń
- to nie są rajstopy tylko śpiochy zielony głupcze! I uważaj z kogo się śmiejesz, jestem czcigodny Gargamel z Ruiny! Jeden z najsłynniejszych i najpotężniejszych czarodziejów mieszkających na skraju Smerfnego Lasu! - odparł dumnie, acz znając życie, takie miejsce jak "Smerfny Las" mogło istnieć wyłącznie w głowie tutejszego Woźnego. A nawet gdyby to miejsce istniało wątpliwym byłoby to by prócz Gargamela mieszkał tam jakiś inny czarodziej.
Powrót do góry Go down


Lulu Olympia Levine
Lulu Olympia Levine

Student Hufflepuff
Rok Nauki : II
Wiek : 29
Czystość Krwi : 75%
Galeony : 43
  Liczba postów : 96
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9113-lulu-olympia-levine
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9139-lulu
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9141-lulu-olympia-levine
Ślizgońsko-Puchońska chata numer trzynaście - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Ślizgońsko-Puchońska chata numer trzynaście - Page 2 Empty


PisanieŚlizgońsko-Puchońska chata numer trzynaście - Page 2 Empty Re: Ślizgońsko-Puchońska chata numer trzynaście  Ślizgońsko-Puchońska chata numer trzynaście - Page 2 EmptyCzw Paź 23 2014, 17:50;

Dziewczyna ledwo słyszała co nieznajomy w postaci żaby do niej mówił. Starała się dokładnie słuchać, aby niczego nie przekręcić.
- A miałabym się zakochać w czymś jeszcze?- zaśmiała się i po chwili szepnęła sama do siebie.- Albo w kimś- i znowu się uśmiechnęła. Pewna siebie dziewczyna, gdzieś zginęła razem ze zdrowym rozsądkiem.
- Lulu, miło mi- wyciągnęła rękę przed siebie, aby się przywitać.-  Zazwyczaj trochę bardziej szalejem. Nie wiem tylko skąd się tutaj wziął woźny.
Zaschło jej trochę w gardle. Cóż takie są skutki głośnych imprez, żeby się porozumieć trzeba mieć mocny głos. Lulu takiego nie posiadała. Z trudem przychodziło jej darcie swojej ślicznej mordki na kogoś, tak samo jak krzyczenie w celu skontaktowania się z kimś.
- Jejku, naprawdę?- aż podskoczyła z radości na samą myśl, że będzie mogła przymierzyć tę cudowną piżamę.- Byłoby cudownie!
Poczuła, że coś jej siedzi na głowie. Kątem oka dostrzegła rudawy ogon. Kot! Sięgnęła rękami nad swoją głowę po cudowne zwierzątko. Pomimo tego, że Lulu miała psa lubiła także kot. Sierściuch też zwierzę, przytulić można. Złapała w odpowiednim miejscu i zdjęła go ze swojej głowy. Przytuliła mocno i zrzuciła, martwiąc się o swoją piżamę. Można kochać koty, ale tęczowa piżama zawsze będzie ważniejsza. Nie chciała być cała w sierści. Wyobrażają sobie teraźniejszy stan jej włosów, poprawiła je. Błagam, żeby się nie potargały.
Powrót do góry Go down


Brandon Russeau
Brandon Russeau

Student Slytherin
Rok Nauki : II
Wiek : 27
Czystość Krwi : 100%
Galeony : 220
  Liczba postów : 229
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8429-brandon-russeau#238382
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8455-sowa-brandona#239495
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8456-brandon-russeau
Ślizgońsko-Puchońska chata numer trzynaście - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Ślizgońsko-Puchońska chata numer trzynaście - Page 2 Empty


PisanieŚlizgońsko-Puchońska chata numer trzynaście - Page 2 Empty Re: Ślizgońsko-Puchońska chata numer trzynaście  Ślizgońsko-Puchońska chata numer trzynaście - Page 2 EmptyCzw Paź 23 2014, 19:20;

Chwilę po tym jak zjadł ciasto świat zaczął nabierać kolorów, rzeczy które jeszcze niedawno stały zaczynały się lekko przemieszczać i na powrót wracając na swoje poprzednie miejsce. I co ważniejsze, że to wszystko wydało mu się jakieś takie zabawne. Chciał coś powiedzieć, ale ta muzyka uniemożliwiała mu to, już samo myślenie podczas takiego hałasu było ciężkie, a co dopiero mówienie. Musiał coś z tym zrobić i jedyne co mu przyszło do głowy to to by ściszyć muzykę. Niby takie proste, a jakże genialne! By tego dokonać musiał jednak wypuścić dziewczynę z objęć, ale zrekompensuje jej to jakoś. Opuścił więc pomału dłonie przejeżdżając nimi po ramionach i rękach dziewczyny. Nachylił się nieco do przodu by usłyszeć to co mówiła.
- To ciasto jest przepyszne i w nim można się jeszcze zakochać - odpowiedział uśmiechając się od ucha do ucha. Nie miał pojęcia dlaczego to robił, ale czuł, że musi się uśmiechać bo ciągle coś go bawi. Drugiej części jej wypowiedzi oczywiście nie usłyszał no bo jakby mógł to zrobić podczas tak głośnej muzyki? A szkoda, szkoda bo to były bardzo ważne słowa. W sumie jeszcze nieco tego ciasta mu zostało bo zjadł tylko kawałek, no a przecież musiał jakoś pokazać dziewczynie jak dobre ono jest. - Chcesz się przekonać, że nie kłamałem? - Zapytał się unosząc brwi do góry, które to aż się schowały pod zielonym kapturem. I łapiąc za kawałek ciasta jaki mu został na talerzyku uniósł go na wysokość ust dziewczyny i wpatrując się w swoje palce i jej usta, tak się w to wczuł, że aż sam otworzył lekko usta i wystawił język zatrzymując go tuż nad zębami. Ojj co to ciasto z nim zrobiło. W tym samym czasie jego ręka zjechała do zamka błyskawicznego. Nie, nie jej oczywiście, lecz tego który umożliwiał mu zdjęcie i założenie tego cudacznego stroju. Rozpiął go gdzieś tak do połowy ukazując nagi tors i wkładając rękę do środka zrobił zwycięską minę, że znalazł to czego szukał. Wyciągnął różdżkę, tą magiczną i skierował ją w stronę sprzętu grającego. Rzucił jakieś zaklęcie, które to nieco ściszyło dudniącą muzykę i na powrót mógł usłyszeć swoje myśli. Różdżkę schował do swojej skrytki, jednak nie zapinał stroju. Z dwóch powodów. Pierwszy to z powodu temperatury, było mu po prostu w tym gorąco, a po drugie to jeszcze zamierzał coś stamtąd wyciągnąć, więc po co miał ją ponownie zamykać.
- Lulu - powtórzył, jakże wyjątkowe imię. - Bardzo ładne no i proste do zapamiętania, co jest bardzo ważne - dodał po chwilce robiąc poważną minę i dołączył do tego gestykulację, może nawet nieco przesadzoną. By tylko podkreślić swoje słowa.
- No właśnie też mnie to zaskoczyło, może mieszka tutaj? - odpowiedział, no bo nie widział innego wytłumaczenia dlaczego to woźny miałby się wbijać na imprezę dzieciaków. Więc kiedy to odezwał się do niego pouczając go, że to wcale nie są rajstopy udał skruszoną minę i opuścił nieco wzrok. No dobrze, dobrze. Bo jeszcze mnie wyrzuci z zabawy za obrażanie jego śpioszków - pomyślał i wtedy to usłyszał zadowolenie Puchonki.
- No ależ oczywiście, jeśli będziesz chciała - potwierdził nie dość, że słowami to jeszcze kiwając głową. Nagle coś mu się przypomniało. No cóż za cham! Prostak! Niewychowany buc!
- Jejuu, wybacz napiłabyś się czegoś? - pytając się o to sięgnął tym razem obiema rękoma, poprzednio odkładając talerzyk gdzieś obok i wyciągnął dwie butelki. W jednej był bimber jego roboty, a w drugiej butelce wino z czerwonej porzeczki.
- Pyszny bimber najwyższej jakości, pielęgnowany z ogromną ilością miłości i przepyszne wino z słodkiej czerwonej porzeczki. Może jego rocznik nie jest jakiś taki powalający, ale Francuskie sikacze nie mają z nim najmniejszych szans! - powiedział uśmiechając się dumny na samym końcu po zaprezentowaniu swoich dzieł.
Powrót do góry Go down


Lulu Olympia Levine
Lulu Olympia Levine

Student Hufflepuff
Rok Nauki : II
Wiek : 29
Czystość Krwi : 75%
Galeony : 43
  Liczba postów : 96
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9113-lulu-olympia-levine
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9139-lulu
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9141-lulu-olympia-levine
Ślizgońsko-Puchońska chata numer trzynaście - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Ślizgońsko-Puchońska chata numer trzynaście - Page 2 Empty


PisanieŚlizgońsko-Puchońska chata numer trzynaście - Page 2 Empty Re: Ślizgońsko-Puchońska chata numer trzynaście  Ślizgońsko-Puchońska chata numer trzynaście - Page 2 EmptyCzw Paź 23 2014, 20:35;

To ciasto było cudowne! Wszystko stawało się idealne, dziewczyna przeżywała chyba najlepsze chwile swojego życia. Była bardzo ciekawa co Sarah dodała do tego ciasta. Lulu nie była świetnym kucharzem, ale jak można nie potrafić upiec zwykłego ciasta? A może niezwykłego? Nie ważne, było świetne, a to już coś.
Słuchała uważnie, bo przecież nikt się nie spodziewał, że na piżama party ktoś chce spokojnie porozmawiać, dlatego tak pogłośniono muzykę.
- Tak, w tym cieście też można się zakochać- zaśmiała się krótko, a uśmiech nie schodził z jej twarzy. Taka radosna będzie pewnie jeszcze przez najbliższy tydzień. Krótko się zna z Brandonem, ale miło jej się z nim rozmawia.
- Wiesz, swój kawałek już zjadłam, ale jedzenia nigdy za wiele- powiedziała i otworzyła usta. Wzięła malutki kęs ciasta i powoli się nim delektowała. To było coś. Skończyła konsumować i zaczęła przyglądać się co robi jej nowy znajomy, śmiejąc się cicho. Wyglądało to co najmniej dziwnie. Lecz kiedy przed jej oczami pokazała się kratka na brzuchu Ślizgona była z lekka zdziwiona. Może nie tym, że ma umięśniony brzuch, ale faktem, że jakby nigdy nic rozsunął do połowy swoją piżamę. Mało kto by tak zrobił. Nareszcie ciszej, Lulu już ledwo wytrzymywała. Pomimo ilość imprez na jakie dziewczyna chodziła miesięcznie, miała słabą głowę. Nie daje rady długo siedzieć w miejscu, gdzie cały czas dudni muzyka. Musi odpocząć przynajmniej na pięć minut. Temperatura była naprawdę wysoka. Kolejny powód, przez który Puchonka mogła w każdej chwili zemdleć. Świetnie!
- Tak, to ja- potwierdziła.- Co jest takiego trudnego i ważnego w zapamiętaniu imienia?- zaśmiała się znowu.
- Chyba tak, ale nie jestem pewna- powiedziała.- Pewnie, że bym chciała! Kto by nie skusił się na przymierzenie takiego cudeńka?
Ze zdumieniem popatrzyła na przedmioty. Obejrzała dokładnie butelki, jak i zawartość.
- Cóż, wolę drinki, ale to też się nada- uśmiechnęła się.
Powrót do góry Go down


Gargamel Hokuszpok
Gargamel Hokuszpok

Nauczyciel
Wiek : 64
Czystość Krwi : 90%
Galeony : 239
  Liczba postów : 23
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9754-gargamel-hokuszpok#273869
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9772-gargpoczta#274049
http://czarodzieje.my-rpg.com/t9770-gargamel-hokuszpok#274047
https://www.facebook.com/profile.php?id=100005692698401&fref
Ślizgońsko-Puchońska chata numer trzynaście - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Ślizgońsko-Puchońska chata numer trzynaście - Page 2 Empty


PisanieŚlizgońsko-Puchońska chata numer trzynaście - Page 2 Empty Re: Ślizgońsko-Puchońska chata numer trzynaście  Ślizgońsko-Puchońska chata numer trzynaście - Page 2 EmptyCzw Paź 23 2014, 23:14;

Kiedy Lulu zrzuciła Klakiera na ziemie ten się gdzieś zawieruszył, zapewne pod jakimś ciężkim stołem. Gargamel już wcześniej zawinął te butelkę niezwykłego szmaragdowego trunku, który już na samym początku imprezy zwrócił jego uwagę. Teraz dało się zauważyć, że jest ona pusta. W głowie zaczęło mu szumieć i poczuł się jakby zmieniła się grawitacja. Każdy ruch zdawał się z jednej strony jakby spowolniony, ale z drugiej zdawał się być niezmiernie lekki, jakby świat wokół popadł w jakąś nieważkość. Do tego te ciastka z bardzo podejrzanym nadzieniem najprawdopodobniej wzmogły ten stan. Wszystko zaczęło mienić się wszelkimi kolorami, a melodia muzyki zdawała mu się materializować. Wszystkie problemy i żale jakby gdzieś na tę chwilę zaniknęły, stały się tak oczywiście nieistotne. Teraz liczyło się tu i teraz, ta wizualna muzyka, te słyszalne kolory o wszystkich smakach. Gargamel w tym bardzo dziwnym stanie zaczął się zachowywać równie dziwacznie(a raczej dziwaczniej niż zwykle). Zaczął mówić jakieś niezrozumiałe rzeczy, gdzieniegdzie dało się usłyszeć słowo "geniusz" i "jest ze mnie". Podszedł do Sary i zaczął robić jakieś enigmatyczne rzeczy z jej włosami wydając przy tym jakieś wesołe bulgoczące dźwięki.  
-Przeklęty Papa Smerf! Heyyeyaaayy- odparł za przeproszeniem z dupy po czym zniknął na moment w sąsiednim pokoju Gregersa, który jeszcze nie dawno miał różowe ściany. Po kilu minutach wrócił jakiś nieobecny, ale zadowolony, dzierżąc w ręku drugą butelkę zielonego napoju, o którym jakiś czas temu wspomniała mu gospodyni. Dało się zauważyć iż była już otwarta i nie całkowicie pełna. Chwiejnym krokiem prawie wpadł na Lulu, która właśnie próbowała jednego z zacnych alkoholi, które przyniósł Brandon. Ciągle mamrotał coś pod nosem klnąc i hihrając się jednocześnie. Bez pytania pozwolił sobie również spróbować bimbru Zielonego Stwora dołączając się na moment do tejże dwójki. Wypił, mlasnął i podsumował produkt - tak, może być! Rób tak dalej chłopcze! - Po chwili na Jego twarzy pojawił się jakiś diabelski uśmieszek bo zlokalizował radio z którego wydobywała się jakaś melodia. Wyciągnął różdżkę, którą trzymał wcześniej już nie powiem, gdzie i wycelował by podgłaśnić muzykę po czym zaśmiał się i zaczął...tańczyć dołączając do innych gości, którzy odsuwali się od niego jak od jakiejś zarazy. A gdyby było mało po chwili zaczął również śpiewać.
Spoiler:
Powrót do góry Go down


Gregers Colton
Gregers Colton

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 28
Czystość Krwi : 50%
Galeony : 120
  Liczba postów : 609
https://www.czarodzieje.org/t8544-gregers-colton
http://czarodzieje.org/t8551-pisz-do-coltona-spokojnie
http://czarodzieje.org/t8550-gregers-colton#241644
Ślizgońsko-Puchońska chata numer trzynaście - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Ślizgońsko-Puchońska chata numer trzynaście - Page 2 Empty


PisanieŚlizgońsko-Puchońska chata numer trzynaście - Page 2 Empty Re: Ślizgońsko-Puchońska chata numer trzynaście  Ślizgońsko-Puchońska chata numer trzynaście - Page 2 EmptySob Gru 27 2014, 20:02;

Tak, nastąpił dzień, kiedy Gregers nie miał ochoty nigdzie wychodzić, szlajać się po pubach, ani pić alkoholu. Każdemu się zdarza, nie? Najwytrwalsi także potrzebują chwili wytchnienia. Jego Puchonka natomiast postanowiła wybyć z mieszkania, a Colton nie zamierzał odstawiać scen zazdrości. Przecież miała prawo wyjść bez niego, prawda? Prawda. Toteż na parę godzin zaszył się w fotelu, by... Uwaga! Poczytać jedną ze swoich książek o transmutacji, którą kiedyś kupił, a oczywiście, jak twierdzi ,, nie miał kiedy '' jej przeczytać. Dobre sobie, nie? To chyba jedna z najgłupszych i najbardziej tandetnych wymówek, jakie można usłyszeć od Gregersa. Tak, czy inaczej, zrobiło się późno. Zdecydowanie zbyt późno, bo dochodziła druga w nocy, a Sary wciąż nie było.
- Cholera... - Wymamrotał pod nosem i odłożywszy książkę na stół, wyjął z kieszeni papierosa. Tak, zawsze nosił paczkę fajek w kieszeni. Niezależnie od tego, czy był w zamku, w barze, czy w mieszkaniu. Takie przyzwyczajenie. Zerknął jeszcze raz na zegar, który kiedyś przywiózł z domu, a kiedy upewnił się, że godzina rzeczywiście jest już poniekąd późna, zmarszczył brwi. Tak, martwił się, bo przecież
Sara... Sama... O drugiej w nocy...

Westchnął ciężko i ruszył w stronę balkonu, a kiedy otworzył drzwi i uderzyło go zimne powietrze, postanowił cofnąć się jeszcze po kurtkę. Narzucił na siebie czarną, ciepłą dość skórę i chwilę później zadowolony palił upragnionego papierosa, obserwując otoczenie. No, może nie do końca zadowolony, bo jednak myśl o tym, czy Sara wróci bezpiecznie, zaprzątała głowę Ślizgona. Kto by pomyślał, że Colton będzie się kiedyś martwił o kogoś w ten sposób? W pewnym momencie zmarszczył brwi i zmrużył lekko oczy. Wyjął papierosa z ust i z niedowierzaniem obserwował sytuację. Otóż, parę metrów od bloku stała Sara. I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie fakt, że był z nią jakiś facet. Och, Gregers nie należał do zazdrosnych typów. Prawdopodobnie cieszyłby się nawet, że ktoś pomyślał o tym, by odprowadzić Sarę. Byłby doprawdy szczęśliwy, gdyby nie fakt, że jego dziewczyna właśnie wpadła temu chłopakowi w objęcia. Dokładnie wtedy umysł Gregersa zaczął pracować na pełnych obrotach. Druga w nocy. Czyżby specjalnie wróciła tak późno, mając nadzieję, że już będzie spał?
I, że się nie zorientuje?
Co to w ogóle za typ?

W pierwszym odruchu, chciał zbiec po schodach na dół i potraktować go drętwotą, albo innym, ładnym zaklęciem obezwładniającym. Całe szczęście, że nie dał się ponieść chwili, wziął trzy głębokie oddechy, wyrzucił peta przez balkon, wrócił do mieszkania i z impetem opadł na fotel. Przecież ufał Sarze, prawda? Teoretycznie tak, ale do cholery, nie mógł być naiwny i bagatelizować takich kwestii! Może za dużo wypiła i zrobiła coś głupiego? Och, to przecież do niej nie podobne...
Zaklął pod nosem, a kiedy usłyszał dźwięk otwieranego zamku, jakby nigdy nic, założył nogę na nogę i szybko otworzył książkę na byle jakiej stronie. Musiało to wyglądać doprawdy komicznie.
- Miałaś być wcześniej, martwiłem się trochę... - Rzucił, kiedy Sara stanęła w drzwiach. Przecież nie przejdzie od razu do sedna sprawy, musi ją jakoś podejść!
Powrót do góry Go down


Sara Sullivan-Colton
Sara Sullivan-Colton

Absolwent Gryffindoru
Rok Nauki : III
Wiek : 28
Czystość Krwi : 90%
Galeony : 119
  Liczba postów : 511
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8520-sarah-sullivian
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8542-sowka-sary
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8523-sara-sullivian
Ślizgońsko-Puchońska chata numer trzynaście - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Ślizgońsko-Puchońska chata numer trzynaście - Page 2 Empty


PisanieŚlizgońsko-Puchońska chata numer trzynaście - Page 2 Empty Re: Ślizgońsko-Puchońska chata numer trzynaście  Ślizgońsko-Puchońska chata numer trzynaście - Page 2 EmptySob Gru 27 2014, 21:16;

Dzisiaj była pełnia. I Sara czy tego chciała czy też nie - musiała jednak ruszyć swój tyłek z miękkiej kanapy, by móc się wybrać na wycieczkę do Zakazanego Lasu. Na lekcję kultury, oczywiście! Od dłuższego czasu, podczas każdej pełni gnała do tej porośniętej chaszczy w celu przypilnowania swojego kudłatego przyjaciela, co by przypadkiem nie zżarł jakiegoś zbłąkanego pierwszoroczniaka bądź biednego jelonka. Być może w skórze nastolatka był niegroźnym aczkolwiek kochanym stworzeniem, ale gdy tylko przybywało mu nieco sierści a siekacze zamieniały się w kły - to Sarence zdecydowanie nie śpieszno było, by ją zagryzł z tej braterskiej miłości. A zdarzyło się już nie raz i nie dwa, że ostrzegawczo kłapał na nią tymi wilczymi zębiskami! I tak samo dzisiaj - przedzierając się przez gęstwinę drzew i przeskakując grube korzenie, ulokowała się na solidnym kamieniu i czekała na wilczka jak go pieszczotliwie przezywała w późniejszym czasie. Czy wiedziała, że to niebezpiecznie tak łazić po Zakazanym w towarzystwie nie do końca oswojonego wilkołaka? Wątpliwa sprawa, doprawdy. A Sareczka wyznawała żelazną zasadę, że dopóty da radę wdrapać się na drzewo i szybko biegać, to może sobie pozwalać na te zacne, nocne wędrówki. A podczas tych przyjacielskich spotkań przy blasku księżyca, nie było jednak aż tak całkiem zabawnie! Ileż to ona się namęczy zanim natłucze do kudłatego w tej chwili łepka przyjaciela, że nie wolno gryźć innych! Pomijając taktownym milczeniem naukę i przyswojenie zasad, takich jak kulturalne wycie w godzinach ciszy nocnej czy też nie drażnienie od siebie zdecydowanie groźniejszych, nocnych stworzeń! Robienie za etatową-pierwszą-pomoc także była! Lecz co najważniejsze - po tych późno-godzinnych akcjach wracała padnięta. Wcześniej, razem wracali do Hogwartu, gdzie Sara sprawdzała mu temperaturę, puls oraz czy nie ma drgawek po eliksirze Tojadowym! A dzisiaj była tak wykończona, że skorzystała z propozycji odprowadzenia do swojej kochanej chaty. W międzyczasie, oczywiście machała  jak szalona różdżką, rzucając na niego wszelkie zaklęcia diagnozujące, co by jej się przypadkiem biedaczek nie przekręcił w drodze powrotnej do Hogwartu. Jednakże nie była na tyle zmęczona, co by nie odnaleźć w sobie pokładów nowych sił na wyściskanie swojego futrzastego przyjaciela ze złośliwym smirkiem na anielskiej buzi! Cmoknęła także młodszego w czółko i życząc mu wilczych snów, poczłapała do swojej chaty. A raczej doczołgała. Drzwi otworzyła tym razem z klucza a nie tradycyjnie z kopa i prezentując sobą obraz nędzy i rozpaczy, jak i niebotycznego rozczochrania - jedynie jęknęła cicho. I całkiem boleśnie. W każdym razie opierając się plecami, zatrzasnęła drzwi i wymęczona, wybrudzona ziemią oraz mając całkiem urokliwe rumieńce na policzkach od tego cholernego zimna, zadygotała i szurając nogami, pomknęła przez salon i ujrzała tam fascynujący widok. Mianowicie Ślizgona czytającego książkę w skórzanej kurtce! (chociaż kominek się jarał i grzał na całego, kolego) Skórę jego uwielbiała, to mogła przymknąć oko na jego dziwactwa ale, żeby czytał o drugiej w nocy? Wydając z siebie długie Hmm - przechyliła z ciekawością głowę do boku i mrużąc jedno oko, zerknęła bystro na swego gada.
- Nauczyłeś się czytać do góry nogami? - odpowiedziała z ciut złośliwym uśmieszkiem na jego pytanie i poczęła ściągać z siebie przemoczony płaszcz. Aczkoolwiek zalała ją czułość, że chciało mu się siedzieć do czarnej nocy, by na nią zaczekać.
Martwiący się Ślizgon o coś puchatego i niewinnego!
Przecież to sama słodycz!
Powrót do góry Go down


Gregers Colton
Gregers Colton

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 28
Czystość Krwi : 50%
Galeony : 120
  Liczba postów : 609
https://www.czarodzieje.org/t8544-gregers-colton
http://czarodzieje.org/t8551-pisz-do-coltona-spokojnie
http://czarodzieje.org/t8550-gregers-colton#241644
Ślizgońsko-Puchońska chata numer trzynaście - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Ślizgońsko-Puchońska chata numer trzynaście - Page 2 Empty


PisanieŚlizgońsko-Puchońska chata numer trzynaście - Page 2 Empty Re: Ślizgońsko-Puchońska chata numer trzynaście  Ślizgońsko-Puchońska chata numer trzynaście - Page 2 EmptyNie Gru 28 2014, 13:00;

Zerknął na Sarę, a dostrzegłszy rumieńce na jej twarzy i rozczochrane włosy, uniósł lekko brew. To prawda, na dworze było cholernie zimno, ale nie przypominał sobie, by mróz miał magiczne zdolności mierzwienia damskich włosów. Niezależnie od tego, jak bardzo absurdalne były jego podejrzenia, westchnął ciężko, a słysząc komentarz Puchonki o czytaniu do góry nogami, spojrzał na książkę. Wywrócił oczami, wymamrotał coś tam pod nosem, odłożył ją na stolik, by znów zmierzyć dziewczynę wzrokiem. Toczył wewnętrzną walkę sam ze sobą. Przemilczeć sprawę i powrócić do tego, gdy sytuacja  się powtórzy? Przejść od razu do sedna? Czy może sprytnie podejść Sarę i w ten sposób czegoś się dowiedzieć? Machnął ręką i może trochę bezmyślnie, wybrał opcję drugą.
- Czemu tak czule żegnałaś tego kolesia? - Wyrzucił w końcu z siebie i spojrzał prosto w czekoladowe tęczówki. Może był śmieszny, żałosny i do tego poczuje się skompromitowany, kiedy pozna prawdę, ale... W grę wchodziły uczucia, a pod wpływem emocji czasami można stracić zdrowy rozsądek. Nawet będąc Ślizgonem! -Nie, że cię śledziłem, czy coś. Stoję sobie na balkonie, palę fajkę, czekam na ciebie, a nagle patrzę i stoisz z jakimś facetem w dwuznacznym położeniu. - Wzruszył ramionami i po raz kolejny tego wieczoru, westchnął. - I kto to był w ogóle? - Dodał, chwytając w dłoń pióro i zaczął bawić się nim, by zająć sobie ręce. To takie dziwne uczucie, być o kogoś zazdrosnym. Tym bardziej dla kogoś, kto wcześniej tego nie znał. To prawda, w życiu Gregersa było sporo kobiet, ale nie znaczyły dla niego na tyle dużo...  Były po prostu ładne, pociągały go w jakiś sposób. Może nie tylko fizycznie, ale uczucie zawsze okazywało się zbyt słabe, by mogła dojść do tego zazdrość. A z Sarą z jakiegoś powodu było inaczej. Stanowiła pewnego rodzaju wyzwanie, była nieobliczalna i miała ten swój urok, którego nie potrafił jej odmówić. No i inteligencję. W dresie pociągała bardziej, niż te pół nagie laski, które sprawiały, że faceci tracili rozum. Te wszystkie rzeczy złożyły się na to, że Gregers Colton siedział właśnie na fotelu ich wspólnego mieszkania, pocąc się okropnie, bo z pośpiechu nie zdążył zdjąć kurtki i czytał książkę do góry nogami, a to wszystko powodowane było jego uczuciami. Zabawne, prawda? Gdyby powiedzieć temu Ślizgonowi parę miesięcy temu, jak bardzo zaangażuje się w relacje z Sarą, a nawet w jakąkolwiek relację, prawdopodobnie roześmiałby się, machnął ręką i ruszył w swoją stronę. Wtedy był innym człowiekiem, trzeba to przyznać. Kimś o mniej dojrzałym spojrzeniu na emocje, związki i w ogóle, drugiego człowieka. Nie, żeby nagle stał się miłym dla wszystkich Ślizgonem. Co to, to nie! Wciąż miał cięty język, lekceważący styl bycia i nadal był mściwy, ale... Nie wobec Sary i ludzi, na których mu zależało. Dla nich złagodniał, potrafił nawet pójść na kompromis! Serio. Śmiesznie trochę, prawda? Bo do niedawna wszystko musiało być po jego myśli i nie był w stanie osiągnąć jakiegokolwiek porozumienia. Chyba, że miał z tego realne korzyści. A teraz? Zupełnie bezinteresownie zgadzał się na te wszystkie szalone pomysły Sary i nawet złość za tą imprezę, którą urządziła sobie w ich mieszkaniu, przeszła mu dość szybko! Przecież to jakiś absurd... I oczywiście, nigdy nie przyznałby racji temu, kto stwierdziłby, że Puchonka go w y c h o w a ł a...
Powrót do góry Go down


Sara Sullivan-Colton
Sara Sullivan-Colton

Absolwent Gryffindoru
Rok Nauki : III
Wiek : 28
Czystość Krwi : 90%
Galeony : 119
  Liczba postów : 511
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8520-sarah-sullivian
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8542-sowka-sary
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8523-sara-sullivian
Ślizgońsko-Puchońska chata numer trzynaście - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Ślizgońsko-Puchońska chata numer trzynaście - Page 2 Empty


PisanieŚlizgońsko-Puchońska chata numer trzynaście - Page 2 Empty Re: Ślizgońsko-Puchońska chata numer trzynaście  Ślizgońsko-Puchońska chata numer trzynaście - Page 2 EmptyNie Gru 28 2014, 14:16;

Colton z reguły zachowywał się dziwnie. Niekiedy nawet i bardzo dziwnie ale Sara nie miała w zwyczaju, zwracać na to większej uwagi. W końcu był Ślizgonem i musiał po swojemu odreagowywać jakoś te gadzie zapędy, prawda? Ale pierwsze słowa chłopca o tlenionej czuprynie i ewidentnie naburmuszonej minie - jedynie wzburzyły Sareczkę do tego stopnia, iż posłała mu niezadowolone spojrzenie i opierając buntowniczo swe dłonie na biodrach, zakołysała się na palcach ostrzegawczo. Tak jakby jeszcze nie zdecydowała czy ma się na niego rzucić za chwilę czy też może w ciągu najbliższych pięciu minut.
- Gregersie Coltonie - zaintonowała specyficznie grobowym i podszytym złością głosem i marszcząc niepokojąco swe czółko, spojrzała na niego z rosnącą irytacją. - czy Ty mnie gadzie od siedmiu boleści podejrzewasz o zdradę? Jak śmiesz! I jeszcze mi wyrzucasz dwuznaczne  sytuacje, przebrzydły! - oburzyła się dokumentnie i obchodząc skocznym krokiem ten piekielny stolik, nachyliła się bezceremonialnie nad tym slytherińskim przygłupem i znienacka go uściskała mocno, tak jak swego przyjaciela przed dziesięcioma minutami. I nie, nie usiłowała wcale udusić tego gada, skądże. Ani nie dała mu przy okazji  w łeb. Po prostu strzeliła go w tą słomianą głowę, co by zaczął racjonalniej myśleć do diaska! Ona! - puchonka z prawdziwego zdarzenia aczkolwiek jedynie podrasowana i bardziej nowoczesna, miałaby się zabawiać z kimś na boku, skoro ma przy sobie prywatną ofiarę do męczenia, która dobrowolnie ofiaruje jej swoje ciepło? Po chwili odsunęła się od niego i marszcząc z niesmakiem swój nieco zadarty nosek, założyła buntowniczo ramiona na piersiach. Usiadła również przed nim na tym chybotliwym stoliku i wbijając uporczywe spojrzenie w śnieżnobiały sufit, prychnęła nagle czując, że złość wcale jej nie przeszła ot tak.
- Ty paranoidalny paranoiku! Ślepy nietoperzu! Jak masz już wyglądać mojej osoby, to załatw sobie najpierw lornetkę, byś mi potem nie zarzucał takich okropnych oszczerstw! Ten ktoś z kim się tak czule żegnałam jak uważasz, to była dokładnie ta sama osoba, którą poznałeś na balu, Panie Zapominalski! MÓJ PRZYJACIEL. Pomagam mu po prostu i to nie w taki sposób o jakim ty myślisz, ty zboczeńcze ślizgoński. - zawarczała rozżalona i podnosząc się gwałtownie, czymchnęła do kuchni i nie minęła nawet krótka chwila, a jej frustracja zmalała być może o te dwa, marne stopnie wraz z połową zastawy kuchennej, która aktualnie leżała rozbita tuż u jej stóp. A jednak rodzicielka miała świętą rację, iż rozbicie kilku talerzyków poprawi jej humor! Nie-sa-mo-wi-te! Tak bardzo genialne odkrycie, że Sara ponownie go wypróbowała i właśnie w tejże chwili w stronę Gregresa poleciała z pewnością droga i koszmarnie stara waza, która niestety zakończyła swój żywot śmiercią tragiczną na przeciwległej ścianie. Nieobliczalna Sara? Proszę bardzo! Z powrotem odwróciła się w stronę Coltona i celując w niego palcem, zmrużyła groźnie oczęta a z tej wszechogarniającej złości niemalże zatupała.
- Jak mogłeś sądzić, że Cię zdradzam do cholery! To ty, jaśnie królewiczu miałeś dziewczyny na pęczki i mogłeś je sobie zmieniać codziennie a nie ja! Weź idź po rozum do tego łba i pomyśl logicznie, KTO BY MNIE CHCIAŁ! Nie, nie żalę się broń boże ale wyobraź sobie ty skretyniała sklątko, że całe moje życie wypełniła nauka a nie latanie za nabuzowanymi hormonami chłopakami, którzy chcą tylko jednego! Jestem puchonką a nie ślizgonką, która się gzi po kątach! A nawet gdybym chciała to chyba od tego mam Ciebie! - zafurkotała machając gwałtownie rękoma na wszystkie strony po czym obrażona poczłapała do kominka i kucając przy nim, zaklęła szpetnie do siebie po czym otarła gniewnie łzy z policzków.
Od euforii do furii, ta Sareczko?
Powrót do góry Go down


Gregers Colton
Gregers Colton

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 28
Czystość Krwi : 50%
Galeony : 120
  Liczba postów : 609
https://www.czarodzieje.org/t8544-gregers-colton
http://czarodzieje.org/t8551-pisz-do-coltona-spokojnie
http://czarodzieje.org/t8550-gregers-colton#241644
Ślizgońsko-Puchońska chata numer trzynaście - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Ślizgońsko-Puchońska chata numer trzynaście - Page 2 Empty


PisanieŚlizgońsko-Puchońska chata numer trzynaście - Page 2 Empty Re: Ślizgońsko-Puchońska chata numer trzynaście  Ślizgońsko-Puchońska chata numer trzynaście - Page 2 EmptyNie Sty 04 2015, 23:03;

Miał wrażenie, że ogniste spojrzenie tych na pozór niewinnych, Puchońskich oczu, wierci mu dziurę w głowie i przeszywa na wskroś. A miało być już tylko gorzej! Kiedy wypowiedziała pierwsze słowa głosem, zapowiadającym nieunikniony wybuch, wymamrotał coś tylko. Tak pod nosem, niedosłyszalnie wręcz. Chyba o ziemi, rozczochranych włosach, późnej godzinie i zapewne kontynuowałby swoją cichą przemowę zazdrości, gdyby nie fakt, iż Sara ruszyła w jego stronę. Krokiem tak pewnym, że Gregers przez sekundę odchylił się nieco, co by uniknąć ewentualnego ataku, ale ona... Po prostu go objęła. Oczywiście, Ślizgon, którego zdążyła trochę udomowić, odwzajemnił uścisk i uśmiechnął się nawet, mając nadzieję, że dojdą do porozumienia, ale nie. Już po chwili wulkan wybuchnął znowu. Z podwójną, a może nawet potrójną siłą! W zasadzie, to rzeczywiście nie miał powodów do zazdrości, bo przecież znał Sarę. Wiedział, że może jej ufać i, że nie jest jedną z tych osób, które szukają sobie kogoś na boku, ale... No właśnie, ale. Uczucia i tak dalej i tak dalej, wiecie. Ludzka psychika jest skomplikowana i czasami powoduje, że człowiek robi naprawdę głupie rzeczy, będąc zaangażowany w relację. Z każdym słowem Sary, czuł się coraz bardziej skompromitowany i minę też miał coraz bardziej zażenowaną, kiedy zastanawiał się, co będzie gorsze : milczeć, czy próbować przepraszać. Ta druga opcja byłaby bardziej wskazana, gdyby nie fakt, że w szczerych przeprosinach był naprawdę beznadziejny. Dlatego też siedział tylko, obserwując poczynania Sary, a kiedy usłyszał dźwięk rozbijanych talerzy, zacisnął powieki i policzył do pięciu, a już po chwili ruszył w stronę kuchni. Niestety, swoją podróż zakończył w połowie, gdyż stara waza, którą przywiózł kiedyś z domu, została właśnie rozbita przez tą oto niestandardową Puchonkę. Jak to możliwe, że Sara trafiła do Hufflepuffu? Gregers, kręcąc głową na wszystkie strony, podrapał się po policzku, nie mogąc rozgryźć tej tajemnicy. Przecież to Gryffoni w furii niszczyli wszystko, co mieli na drodze, by parę sekund później emanować miłością do całego świata. Trochę dziwne, prawda?
- Sara... - Przerwał jej w pół słowa, kiedy mówiła coś o lataniu za chłopakami, a że wydała się w ogóle go nie usłyszeć, albo po prostu zignorować, podniósł głos. - Sara! Już, już, już, spokojnie. - Mówił, próbując objąć to nad wyraz poirytowane dziewczę. Chciał ją przeprosić i nie kompromitować się już więcej, ale czuł, jakby coś  stanęło  mu w gardle i nie pozwalało wymówić tego magicznego słowa. Milczał przez chwilę, trzymając ją w ramionach, po czym znów zaczął coś tam mamrotać pod nosem. - Po prostu jesteś fajna i inteligentna, chociaż nieobliczalna czasami, no i... Wiesz... Kurwa mać! - Westchnął ciężko, dając upust swoim emocjom, po czym wziął głęboki oddech. - No i nie chciałbym, żeby ktoś zobaczył w tobie to, co ja widzę... Po prostu jestem zazdrosny. Tak, jestem w c h u j zazdrosny i nic nie poradzę! - Ostatnie słowa wręcz wykrzyczał, wymachując zawzięcie rękoma. Och, każdy czasami bywa nieobliczalny, prawda? Jednakże już po chwili odchrząknął, wywrócił oczami, jakby karcąc siebie samego za ten nagły atak furii i dorzucił jeszcze. - I nie wiedziałem, że to Emmet. Było ciemno, wiesz... - Po czym zerknął na rozbitą wazę i wyciągnąwszy różdżkę z kieszeni, wykonał zgrabny ruch nadgarstkiem, by wymówić reparo, a już po chwili zobaczyć ją w nienaruszonym stanie. - Zależy mi, okej? - Wzruszył jeszcze ramionami, jakby nie chciał zabrzmieć zbyt patetycznie, po czym spojrzał w ciemne oczy, mając nadzieję, że nie oberwie zaraz z jakiejś doniczki.
Powrót do góry Go down


Sara Sullivan-Colton
Sara Sullivan-Colton

Absolwent Gryffindoru
Rok Nauki : III
Wiek : 28
Czystość Krwi : 90%
Galeony : 119
  Liczba postów : 511
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8520-sarah-sullivian
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8542-sowka-sary
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8523-sara-sullivian
Ślizgońsko-Puchońska chata numer trzynaście - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Ślizgońsko-Puchońska chata numer trzynaście - Page 2 Empty


PisanieŚlizgońsko-Puchońska chata numer trzynaście - Page 2 Empty Re: Ślizgońsko-Puchońska chata numer trzynaście  Ślizgońsko-Puchońska chata numer trzynaście - Page 2 EmptyPon Sty 05 2015, 17:59;

Buntowniczo wpatrując się w buzujące płomienie, jedynie zacisnęła zawzięcie swe wargi i dopiero gdy podniósł swój głos wręcz wykrzykując jej  imię -  jako tako, zareagowała i zerknęła ku niemu ze swoją typową napuszoną miną.  Na wieść, by się uspokoiła, zadarła lekko brew do góry i posyłając mu przy tym jednoznaczne spojrzenie, bezgłośnie przekazała mu, iż jest SPOKOJNA i niech się lepiej modli, by dalej w swym grzecznym nastroju pozostała bo inaczej.. kaplica będzie, no.  I zajęła się obserwacją tegoż gada, jak się do niej przybliżał i próbował  ostrożnie zamknąć w uścisku,  na co złośliwie zachichotała w duchu.  A czemuż?  Ano, w jej mniemaniu, pomimo dość nieprzyjemnej sytuacji w jakiej się znaleźli - zabawnie się chłopaczyna do niej skradał. Tak jakby się bał, że Sara - wcielenie niewinności i spokojności, zaraz zabierze mu różdżkę i za karę dźgnie nią, go w oko. Marszcząc nieznacznie nos, wzięła jeden głęboki oddech i pozwalając mu się objąć, policzyła w myślach do dwudziestu siedmiu i spoglądając ku niemu ukradkowo, prychnęła cicho. Bo ten slytheriński chłop milczał! Oczywiście, nie spodziewała się po nim, by zaczął ją przepraszać na kolanach, bo to nie ten typ człowieka (na szczęście!) ale niezmiernie ją bawiło, jego podejście do niezbyt wylewnego przyznawania się do błędu. Wolał uparcie milczeć, bądź niespodziewanie wybuchnąć i powiedzieć parę rzeczy za dużo, czyli to co mu ślina na język przyniesie. Wtopił się w ten pokręcony i stereotypowy świat Ślizgonów i Sara, doskonale zdawała sobie z tego sprawę, iż tej jego dysfunkcji nie wytępi ani nie wytrzepie z jego łepetyny - nawet za pomocą czarnomagicznych zaklęć! Z drugiej strony uwielbiała, tą jego dzikość i takie typowe nieokrzesanie jak i.. slytherińską lekkomyślność. Wbrew pozorom Ślizgonami łatwo było sterować, wjechać na ambicję, podokuczać, pozadręczać i według Sary to była najwspanialsza rzecz na świecie! Oczywiście, że nie manipulowała Coltonem. A bynajmniej nie w niecnych celach! Uwielbiała jedynie wpływać na jego decyzje, jak i dekoncentrować samym spojrzeniem bądź swoimi zaskakującymi gestami wobec niego. Tak samo i teraz, wyczekująco milcząc wraz z nim, czekała podświadomie aż nerwy zszargają mu się do końca i w końcu wypowie te obiecujące słowa, na jakie czekała. Och, na Merlina! Była przecież kobietą i jak każda inna niewiasta, chciałaby usłyszeć, że facet na widok, którego setki innych dziewczyn się ślini, jest piekielnie zazdrosny właśnie o nią!  A Sullivian, chce widzieć jak jej niepokorny Ślizgon, gniewnie zaciskając szczęki, wreszcie wyrzuci z siebie tą uroczą deklarację i  - o niebiosa! -  doczekała się tych słów! Słysząc jego niemrawy początek o tym, że jest fajna i kręci go, jej jasny umysł zdusiła w sobie głośny śmiech i przybierając coraz bardziej zadziorną minę, wręcz bezczelnie spojrzała na niego swoimi czekoladowymi ślepiami i bezceremonialnie mu przerwała w połowie zdania.
- Nie wiem. Kontynuuj. - burknęła z iście niewinną miną i wygięła wargi w rozbrajający, zawadiacki uśmieszek. A gdy w ruch poszły przekleństwa z jego strony, to już całkowicie jej złość przeszła! Nie ma nic bardziej cudnego na świecie aniżeli siedzący naprzeciw ciebie wkurzony ślizgon, który klnie z niebywałą gracją. Owszem,  Sareczka nie przepada za przekleństwami, ale w niektórych sytuacjach one dawały pioruński efekt. Przykładowo jak teraz! Gestykulujący żwawo Gregres, był tak uroczym widowiskiem,  że puchońskie dziewczę, od razu obdarzyło go rozczulonym spojrzeniem i gdy dalej, wygłaszał swoje ogłoszenie, iż jest o nią zazdrosny, uśmiechnęła się nagle z satysfakcją i od niechcenia odgarnęła mu parę jasnych kosmyków z czoła. Chyba coraz bardziej podobało jej się wkurzanie, Coltona! Merlinie jak tak dalej pójdzie, to specjalnie będzie mu grać na nerwach! Ale jak na razie, musiała przecież uspokoić tego, rozgniewanego Smoka. I dlategoż, poczłapała na czworakach w jego stronę, gdy ten naprawiał swoją wazę. (uff, dało się ją naprawić!) i znienacka go przyciągnęła do siebie, by móc musnąć nieśmiało jego nos, swoim i przygryźć z nieco strapioną miną, swoją dolną wargę. A później potoczyło się już wszystko, bardzo szybko. Puchońskie dziewczę, czule uwiesiło się na swym ślizgonie i oplatając go swymi ramionami wokół jego barków, schowało buzię w jego zagłębieniu szyi.
- Czadowo przeklinasz, Smoku. - wymruczała miękkim głosem do jego ucha i cmoknąwszy go lekko w płatek, uśmiechnęła się nagle (jak zawsze, gdy wpadnie na swój genialny pomysł ;-; ) po czym prostując się gwałtownie, wlepiła w niego swoje ślepia.
- Ale nie jestem pewna, że jesteś w stanie mi to udowodnić! Nawet w szczerość czy wyzwanie, byś nie zagrał! - palnęła i przymrużyła filuternie jedno oko, jakby go oceniała.

Dasz się  po raz kolejny, podpuścić podrasowanej puchonce, ślizgonie?
Powrót do góry Go down


Gregers Colton
Gregers Colton

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 28
Czystość Krwi : 50%
Galeony : 120
  Liczba postów : 609
https://www.czarodzieje.org/t8544-gregers-colton
http://czarodzieje.org/t8551-pisz-do-coltona-spokojnie
http://czarodzieje.org/t8550-gregers-colton#241644
Ślizgońsko-Puchońska chata numer trzynaście - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Ślizgońsko-Puchońska chata numer trzynaście - Page 2 Empty


PisanieŚlizgońsko-Puchońska chata numer trzynaście - Page 2 Empty Re: Ślizgońsko-Puchońska chata numer trzynaście  Ślizgońsko-Puchońska chata numer trzynaście - Page 2 EmptyPon Sty 12 2015, 19:00;

Plątał się, mamrotał i irytował, mając wrażenie, że z każdym słowem wypada coraz gorzej. Może, by załagodzić Puchoński gniew, powinien przetransmutować doniczkę w czekoladę, czy tam bukiet stokrotek. Albo po prostu w ogóle się nie odzywać w myśl tego, że milczenie jest złotem, ale cóż. Gregers, to Gregers. Kiedy wchodziły w grę uczucia, jego umiejętność logicznego rozumowania i pewność siebie, którą niegdyś opanował, mogłoby się wydawać – do perfekcji, zupełnie zanikała. Owe uczucia okazały się być jego słabym punktem. Taką piętą Achillesową, że jeśli się w nią uderzy, to można człowieka zupełnie rozbroić. Nawet takiego na pozór niezależnego i nieustępliwego Ślizgona. No, kto by pomyślał...
Wpatrywał się w Sarę, oczekując jakiejś reakcji, a kiedy dostrzegł ślad uśmiechu na jej twarzy, poczuł, jak kamień spada mu z serca. Nie było tak źle! Wyraz twarzy Puchonki łagodniał coraz bardziej z minuty na minutę dokładnie tak, jakby żałosne w mniemaniu Gregersa przeprosiny, w jakiś sposób ją rozczuliły. Och, była doprawdy wyjątkowa. Bądź, co bądź, większość kobiet po takiej przemowie, okraszonej milionem przekleństw, obraziłaby się jeszcze bardziej, a biednego delikwenta zamknęła na balkonie. Czy coś w tym stylu, ale fakt, że to nie dotyczyło Sary, bardzo cieszył Ślizgona. Nie strzelała przysłowiowych fochów, ciągnąc je przez kolejne dwa miesiące, a co najważniejsze, nie wymagała, by specjalnie uzewnętrzniał się ze swoimi emocjami. Wystarczyło, by na swój dziwny, nie do końca taktowny, acz szczery sposób, wyraził skruchę. Gdyby było inaczej, znając temperamenty tej dwójki, związek potrwałby do pierwszej, może drugiej kłótni i byłoby po wszystkim, łącznie z całą zastawą kuchenną. Ups.
- Wiem, wiem. - Wymruczał jej do ucha, niczym kot, kiedy się w niego wtuliła, po czym objął Sarę jeszcze mocniej. - Ty za to uroczo się złościsz, młoda, ale wiesz. Pamiętaj o jednej rzeczy. - Wskazał ruchem głowy na świeżo naprawioną wazę, chwilę później zerknął na rozbite talerze, po czym skierował spojrzenie na blondwłose wcielenie niewinności. - Niedługo nie będziemy mieli na czym jeść, bo w swoim uroczym gniewie, rozwalisz wszystkie naczynia. - Uśmiechnął się szeroko, czując, że nawet, jeśli doszłoby to tego, nie będzie potrafił złościć się na Sarę. Och, czy ona musi być tak rozbrajająca?! Westchnął cicho, po czym jeszcze parę razy wymówił reparo, by doprowadzić zastawę kuchenną do porządku, a na słowa Puchonki, uniósł brwi. Oczywiście po to tylko, by za chwilę, nie myśląc wiele, posłać jej ten swój łobuzerski uśmiech, który mówił nie mniej, nie więcej, niż ,, ja nie zagram? '' Wstał, zlustrował Sarę wzrokiem i wsadził ręce do kieszeni.
Gregersie, w co ty się, człowieku pakujesz...

- Panie pierwsze, oczywiście. - Rzucił prowokującym tonem, uśmiechając się lekko. - To co? Prawda, czy wyzwanie? - Jak w jednym z mugolskich filmów, sięgnął po paczkę papierosów i wyciągnąwszy jednego, odpalił go, sugerując Puchonce to samo. W końcu trzeba być gentlemanem, no nie? Wciągając dym do płuc, zmrużył oczy, wciąż nie spuszczając wzroku ze swojej dziewczyny, a w głowie już miał jakieś dziesięć pytań i z milion zadań. Oczywiście, jedno bardziej pokręcone, od drugiego. Jakkolwiek beznadziejnie rozpoczął tą noc, końcówka zapowiadała się doprawdy ciekawie. Widział ktoś kiedyś dwójkę ludzi takich, jak oni? Pomijając już kwestię, że mamy do czynienia z bądź, co bądź, rzadkim związkiem między Puchonką, a Ślizgonem, to... Kłócą się, wydzierają, wyzywają, by koniec końców wpaść sobie w objęcia i zagrać wspólnie w prawdę, czy wyzwanie. Te i całą masę innych, niespotykanych atrakcji funduje tylko spółka Sullivan&Colton, serio.

Och, oczywiście. Nie pierwszy i nie ostatni raz.

Powrót do góry Go down


Sara Sullivan-Colton
Sara Sullivan-Colton

Absolwent Gryffindoru
Rok Nauki : III
Wiek : 28
Czystość Krwi : 90%
Galeony : 119
  Liczba postów : 511
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8520-sarah-sullivian
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8542-sowka-sary
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8523-sara-sullivian
Ślizgońsko-Puchońska chata numer trzynaście - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Ślizgońsko-Puchońska chata numer trzynaście - Page 2 Empty


PisanieŚlizgońsko-Puchońska chata numer trzynaście - Page 2 Empty Re: Ślizgońsko-Puchońska chata numer trzynaście  Ślizgońsko-Puchońska chata numer trzynaście - Page 2 EmptyPon Sty 12 2015, 20:29;

Ugłaskać Ślizgona?
Zrobione z największą przyjemnością! Młoda bo zaledwie osiemnastoletnia Sullivian, po swoim drobnym sukcesie, uśmiechnęła z pobłażaniem do tego slytherińskiego gada, gdy ten począł mruczeć jak taki typowy kociak. Widzieliście kiedyś coś tak słodkiego? Ślizgona, który nie dość, że nie odtrącił od siebie puchońskiego dziewczęcia to jeszcze je bardziej do siebie przygarniał i mruczał przy tym? Sara po raz drugi w swoim życiu, żałowała, iż nie ma przy sobie myślodsiewni. Pierwszy raz narzekała na ten fakt, gdy ów kotowaty Colton zwierzał się jej ze swojego wspomnienia jako jedenastoletniego uczniaka domu Salazara. Och! Doprawdy musi wysłać sowę do swojego Ojca, by jej w końcu przysłał ten niezbędny element wystroju domu! W każdym razie, Sareczka była diabelnie z siebie zadowolona. I dlategoż odchylając nieco do tyłu głowę, co by zerknąć na Gregesa - parsknęła rozbawionym śmiechem, gdy ten uroczy człowiek stwierdził całkiem dyplomatycznie, iż odpowiada mu gniew tegoż dziewczęcia. Nie umiejąc się powstrzymać od kolejnej rzeczy, po prostu ułożyła swoje usta w bezczelny uśmieszek i wzruszyła lekko ramieniem. Tak trochę by nie stracić na swoim ukochanym buncie ale i po to, by ukradkiem puścić mu perskie oczko. I nim minęła kolejna chwila to, ta puchońska niewiasta już się podnosiła z puchowego dywanu i otrzepując się z kurzu jednocześnie zdmuchnęła ze swoich ocząt, kosmyki zbłąkanych włosów.  
- Uważaj bo jeszcze trochę a zaczniesz mi wmawiać, że kręci Cię szaleństwo i niebezpieczność ze strony niepozornej puchonki. I co wtedy, hm? - spytała retorycznie, gdy posłała mu figlarne spojrzenie i mierząc go swoimi ciemnymi tęczówkami, ostrożnie krok po kroku się do niego przybliżała. Dłonie grzecznie splotła za swoimi plecami i nie spuszczając z niego swoich błyszczących ślepi, zrobiła z warg zabawny dzióbek.
- Więc nie wymiękasz? Ach, cholera! Przechytrzyłeś więc mnie! Chociaż ma się to nijak do twojego udowodnienia, wcześniejszych słów. - stwierdziła całkiem rzeczowo i roztropnie jak na przedstawicielkę domu Helgi, po czym wyszczerzyła się niewinnie, gdy - jak się okazało po chwili - niemalże stała naprzeciw jego ślizgońskiej osoby. Metr sześćdziesiąt zacnej puchońskości przeciwko niemalże metrowi dziewięćdziesięciu typowej, stereotypowej ślizgońskości, pomiotu samego Salazara! Od niechcenia zadzierając głowę do góry, popatrzyła na niego z nutką wyzywania w swych brązowych oczętach a brodą wskazała na jego skórę, w którą nadal był odziany.
- Wpierw ją ściągnij. - wymruczała nieco bardziej unisowo jak i ugodowo, by dosłownie sekundę później, pozwolić zagościć nieco diabelskiemu uśmieszkowi na swojej buzi. - możesz oczywiście, powoli to zrobić w ramach kary! - dorzuciła zuchwale i zaciskając lekko swoje wargi w imitacji uśmiechu zwycięstwa, poczęła go okrążać powolnym wręcz leniwym krokiem. Nie. Nie miała zamiaru się na niego rzucić, Merlinie! Na jakiekolwiek nokauty także, dziwnym trafem, odeszła jej ochota. Marszcząc delikatnie nos z powrotem przystanęła naprzeciw swojego towarzysza i tylko dostrzegając jego firmowy uśmiech, zwiastujący kłopoty (jejże autorstwa, of kors!) - sama się uśmiechnęła w podobnej tonacji. Wiedziała, że wszelkie ich pomniejsze gry między sobą są w dalszym ciągu częścią tej większej, której nagrodą z pewnością będzie coś bardzo ale to bardzo niesamowitego. Jasne, że w każdej chwili jaką ze sobą spędzali, nie zachowywali się już jak normalni przyjaciele czy też kumple. Sara doskonale zdawała sobie sprawę, iż bardzo cieniutka granica dzieli ją od sytuacji znacząco komplikującej życie, ale do diaska! Uwielbiała sobie komplikować życie. I uwielbiała być bezpośrednią przyczyną chaosu w życiorysie Coltona. Co zabawniejsze - byli parą! Prawdopodobnie pierwszą, hogwarcką parą, której relacje nie opierały się na przelotnych przygodach a na.. wzajemnym dokuczaniu sobie! Niemalże pieszczotliwym, a niekiedy i okraszonych sporą dozą prowokacji i domyślności!
Ooch.
Teraz tak stojąc przed nim i reprezentując wręcz skrzaci wzrost lecz olbrzymią bojowość - posłała mu minę pełną gotowości i śmiesznie mu salutując, od razu podebrała mu całą paczkę papierosów, gdy tylko jej zaproponował tenże mugolski według niej, narkotyk.
- Wyzwaanie czy pytaniee. Co się skończy dla mnie lepiej? - przeciągnęła nieśpiesznie, obserwując jego reakcję  i podpalając papierosa zapalniczką, westchnęła teatralnie. O ironio! Zapalniczką  w motyw wężowaty! Zdecydowanie, w jego towarzystwie jej gust zaczął się drastycznie zmieniać! W każdym razie, zaciągnęła się lekko, podobnie jak Gregers i uśmiechając się krzywo - typowo dla reszty ślizgonów, wybrała opcję bezpieczniejszą! Mianowicie..
- Wyzwanie, Colton. Wyzwanie..
Powrót do góry Go down


Gregers Colton
Gregers Colton

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 28
Czystość Krwi : 50%
Galeony : 120
  Liczba postów : 609
https://www.czarodzieje.org/t8544-gregers-colton
http://czarodzieje.org/t8551-pisz-do-coltona-spokojnie
http://czarodzieje.org/t8550-gregers-colton#241644
Ślizgońsko-Puchońska chata numer trzynaście - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Ślizgońsko-Puchońska chata numer trzynaście - Page 2 Empty


PisanieŚlizgońsko-Puchońska chata numer trzynaście - Page 2 Empty Re: Ślizgońsko-Puchońska chata numer trzynaście  Ślizgońsko-Puchońska chata numer trzynaście - Page 2 EmptyWto Sty 20 2015, 00:39;

- Oczywiście, że mnie to krrręci. - Przeciągnął ostatnie słowo do granic możliwości, uśmiechając się przy tym nieco prowokująco. W rzeczy samej, przecież Gregers potrzebował do szczęścia dwóch rzeczy. Adrenaliny i fajek. No, może czasami jeszcze alkoholu i...  Właśnie tej niepozornej Puchonki, która tak często dostarczała mu adrenaliny, swoim nieprzewidywalnym zachowaniem. Rozbijając talerze na przykład, albo urządzając w ich domu piżama party, bez wiedzy Ślizgona. Takie atrakcje fundowała tylko Sara! No i z kim innym mógłby się tak droczyć, drażnić i dyskutować? Spójrzmy prawdzie w oczy, upodobania przeciętnej pary, różniły się zupełnie od upodobań tej dwójki. Oni byli w pewien sposób szaleni, zakręceni i dziwni, a gdyby choć jedno z nich było zupełnie normalne, prawdopodobnie nic by z tego nie wyszło. No bo który normalny facet stwierdziłby, że poirytowana do granic możliwości dziewczyna, jest urocza? I któraż kobieta doszłaby do wniosku, że mężczyzna jest czadowy, kiedy przeklina, jak szewc, zamiast następnego dnia kupić kwiaty na przeprosiny? I wreszcie, jaka para po kłótni ze wszystkimi możliwymi atrakcjami, jak gdyby nigdy nic, zagrałaby w prawdę i wyzwanie? No właśnie.
- Bo jestem sprytny, wiesz przecież. Mam też wiele innych zalet, ale o tym także już wiesz...- Rzucił typowo Gregersową odpowiedź, po czym na jej kolejne słowa wzruszył ramionami i z największą wprawą, począł ściągać kurtkę. Tak, jak Sara powiedziała, czyli wolno, zgrabnymi ruchami... Musiało to wyglądać doprawdy komicznie, kiedy bawił się w striptizera, by na końcu ukłonić się nisko, uśmiechnąć szeroko i puścić dziewczynie oczko. - Odbyłem swoją karę. Zadowolona? - Dodał, wyraźnie kontent z własnego przedstawienia, a na jej odpowiedź, poszerzył tylko uśmiech.
Wyzwanie.
Zlustrował ją wzrokiem, rozmyślając nad tym, co by tutaj ciekawego wymyślić. Mógłby kazać jej zaśpiewać serenadę, czy coś, ale to zbyt.. Banalne, zbyt typowe, takie mdłe. Udawanie zwierzęcia, to na pewno nie...
A co, jakby tak na przykład...
Nie, nie, to też słabe.

Dlaczego akurat w tym momencie, nic ciekawego nie przychodziło mu do głowy? Było tyle możliwości, tyle zadań, jakich nie pozwoliłby jej zapomnieć do końca życia! Wreszcie mógłby odwdzięczyć się jej za tą imprezę  mieszkaniu i różowe ściany jego pokoju! Aż w końcu żółta lampka zapaliła się w Coltonowej głowie, a sam Ślizgon strzelił palcami, jakby odkrył właśnie coś niesamowitego.
- Pamiętasz te cukierki, które kupiłem ci na święta, nie? Te dropsy. - Nie czekając długo na odpowiedź, kontynuował. - Nie jestem pewien, czy wiesz, do czego one służą, ale tak będzie nawet zabawniej. Zjedz jednego. - Och, rymujące dropsy do czegoś się przydadzą, nie? Gra w prawdę, czy wyzwanie, będzie o wiele ciekawsza, jeśli dojdą do niej rymy. Wyobrażacie sobie Sarę, mówiącą wierszem? Na samą myśl, parsknął śmiechem i szybko doszedł do wniosku, że przydałaby się kamera, czy coś... Wiecie, żeby uwiecznić ten moment, a później wrzucić chociażby na wizzboka. Albo pokazać rodzinie, znajomym, potomnym, czy coś.
- A ja chcę pytanie. - Dodał, nie myśląc wiele. Serio, po tej nietypowej Puchonce można spodziewać się wszystkiego. Kto wie, co kryje się pod tą burzą włosów... A pytanie? Pytanie było łatwiejszą opcją. Bardziej wygodną i w miarę bezpieczną, choć u nich, to nigdy nic nie wiadomo. W końcu, różne rzeczy dzieją się w Ślizgońsko-Puchońskiej chacie.
Powrót do góry Go down


Sara Sullivan-Colton
Sara Sullivan-Colton

Absolwent Gryffindoru
Rok Nauki : III
Wiek : 28
Czystość Krwi : 90%
Galeony : 119
  Liczba postów : 511
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8520-sarah-sullivian
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8542-sowka-sary
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8523-sara-sullivian
Ślizgońsko-Puchońska chata numer trzynaście - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Ślizgońsko-Puchońska chata numer trzynaście - Page 2 Empty


PisanieŚlizgońsko-Puchońska chata numer trzynaście - Page 2 Empty Re: Ślizgońsko-Puchońska chata numer trzynaście  Ślizgońsko-Puchońska chata numer trzynaście - Page 2 EmptyWto Sty 27 2015, 22:06;

Posłała mu swój specyficzny uśmieszek, będący pełen rozbawienia, gdy ten niepoprawny politycznie ślizgon z całą premedytacją przeciągnął swoje słowa - i to w sposób tak rozkoszny,  że Sara aż się zarumieniła niczym piwonia - i by, ukryć swe rumieńce zażenowania, odkaszlnęła konspiracyjnie.  Przecież same takie gregresowe mruczenie niczym u kotowatego drapieżnika, mogłoby już biedną i niewinną puchonkę, doprowadzić do niejasnego drżenia i palpitacji serca!  Gdy napomknął coś o swoich zaletach, wydawać, by się mogło, że Sary nie da się już bardziej zawstydzić a tutaj proszę! Schylając swoją jasną łepetynę i podziwiając puchate dywany w salonie, coś odmruczała pod nosem, zamachała buntowniczo dłonią w powietrzu, a na sam koniec prychnęła i marszcząc zabawnie nos, zerknęła ku niemu ukradkowo tymi swoimi niewinnymi, czekoladowymi ślepiami.
- To Ty posiadasz talenty? - odburczała mu niczym zadziorna (i zapominalska) pięciolatka i pozwalając się wkraść rezolutnemu uśmieszkowi na swą buzię, otworzyła szeroko oczy, jakby tym samym, chcąc go przekonać, co do słuszności swojego pytania. W dalszym ciągu zarumieniona, jak i teraz spoglądająca z błyszczącymi oczami na Gregersa, w których tliło się wyzwanie - wyszczerzyła się do niego z prawdziwą słodyczą i skinęła lekko łepkiem na fakt, iż ma się rozebrać.  Ze swojej kurtki, rzecz jasna! Chociaż nie pogardziłaby i coltonową koszulą. Lubiła wszak zbierać koszule - tak jak inni zbierali kolorowe kamyczki  lub żaby. Przerywając jednak swoje myślenie w momencie, gdy palce chłopaka dotknęły swojej własnej kurtki - młoda puchoneczka przetarła mimowolnie oczy, czy aby nie śni i odsuwając się o krok do tyłu, zlustrowała go z narastającą ciekawością. Wiedziała, że był z niego całkiem niezły tancerz i  przekonała się na własnej skórze, że posiadał również niezłe poczucie rytmu ale czy widziała wcześniej COŚ takiego? Nie będąc pewna, czy aby nie spoglądała na niego z otwartą buzią, mimowolnie zamknęła swe usta i układając je w zabawny dzióbek, przymrużyła zabawnie ślepia. Całe przedstawienie jakie odstawił dla niej Gregers, było słowem czadowe! I to puchońskie dziewczę, szczerze wątpiło w to, czy jej slytheriński luby, rzeczywiście zgodzi się odstawić  taki pokaz.. umiejętności! Zakołysała się, więc na palcach w przód i w tył i szczerząc się do niego nieprzyzwoicie szeroko, wypuściła z warg - o dziwo! - wstrzymywany oddech i zamruczała na jednym wydechu:
-Orany, ja chcę jeszcze raz! - i skinęła mądrze łepkiem, że ma jeszcze raz jej to wszystko zobrazować. Wiedząc jednak, że tym razem nic nie wymusi na swym upartym ślizgonie (ale spokojna głowa!) zwilżyła tylko swe wargi i krzyżując dłonie na piersiach, zmierzyła go po prostu prowokującym spojrzeniem. Ha!
- Trochę. Tak, tyci- tyci. - palnęła kapryśnie na jego pytanie, odnośnie tego czy jest zadowolona z jego solo występu - jednakże nie umiała przy tym powstrzymać swojego łobuzerskiego uśmieszku. Och, no przecież nie padnie przed nim na kolana i nie zacznie bić pokłonów! Niekiedy niezła z niej dominatorka jest, więc jakby to wyglądało? Wojownicza i nieustraszona puchonka kontra uparty ślizgon? Oczami wyobraźni ujrzawszy ten przekomiczny widok w swojej głowie, zachichotała wesoło pod nosem i dopiero, gdy Gregres zaczął coś do niej mruczeć, to Sareczka  łaskawie podniosła łepetynę do góry, by go grzecznie wysłuchać i wtem ją trafiło. A potem dokumentnie ścięło z nóg, gdy dotarł do niej sens jego doprawdy ślizgońskiego zadania jak i zagrania!
- Dropsy? Ciekawy efekt? To w sumie, zabrzmiało jak taki ślizgoński podryw, wiesz? Na dropsa. - zauważyła całkiem błyskotliwie i uśmiechając się zadziornie do niego, chwilę potem, po prostu huknęła głośnym, gromkim śmiechem i najzwyczajniej w świecie zgięła się w pół, opierając się swoimi rękoma o kolana. Skinęła jednak grzecznie łepkiem, że spróbuje tegoż wynalazku ze świąt i podskoczywszy do kuchni, wyciągnęła z którejś z szuflad, ową magiczną paczkę.
- Ale jak się obudzę w dziwnym miejscu, nie pamiętając co robiłam wcześniej, to się policzymy, Smoku. - stwierdziło wesolutko, puchoniaste i milutkie stworzenie po czym wysypała na dłoń kilka cukiereczków. Za jednym zamachem wsadziła je sobie do buzi i ciumakając ze smakiem, zerknęła badawczo na Coltona.
- Cytrynowe. - wymamrotała podejrzliwym tonem głosu i czekając aż, słodycz rozpuści jej się na języku, wzruszyła lekko ramieniem.
Może przeterminowane?
Chciałoby się.
Ledwo co uchyliła swe usta, by przekornie stwierdzić, że te cuksy nadają się już tylko do mlaskania, gdy ze zdziwieniem całkowicie coś innego .. wyrecytowała.
 
Był sobie raz chłopak, nazwijmy go Gresik, który był bardzo gitesik.
Nocami wzdychał do dziwnej białogłowy,
co często brzmiało jak hukanie dzikiej sowy.
Dodam uprzejmie,
że przekleństwami sypał
niczym z rękawa,
a papierosy popalał
jak prawdziwa dama.
Zadręczał też i udręczał swą białogłową,
szepcząc jej całymi dniami,
że jest bardzo wpływową.
Lecz dama ta, wielce buntownicza była,
i często Gresika biła, bo bardzo to zajęcie polubiła.
- zamruczała dziwnie brzmiącym głosem i utkwiszy zabójczy wzrok w twarzy ślizgona, zapowietrzyła się oburzona, zamachała gwałtownie rękoma i już-już miała mu odpysknąć - ale po złości, postanowiła po prostu umilknąć. A najlepiej już na wieki, wieków amen. Lecz niestety i nie to było jej dane, bo te piekielne cukierki były od jej upartości jeszcze gorzej uparte i zawzięte - i chcąc czy też nie chcąc - wyrecytowała wierszyk do końca, coraz bardziej przybierając naburmuszoną i na wpoły groźną minę. Co dziwota, jej puchońska złość, również miała odzwierciedlenie w rymowance!

Jedno z domu łagodnej Helgi,
Drugie z lochów przebiegłego Salazara,
I tak Sara poznała, paląceego Gresara.
i módlże się teraz Gresarze złośliwy,
by Sarze nie przyszyły do głowy
żadne, prawdziwe dziwy,
bądź jakieś inne mordercze czyny.

Merlin ci wtenczas nie dopomoże,
A Sara być może,
Coś miłego w twoją stronę pośle.
A teraz uciekaj niedobry,
Póki dziewczę jeszcze spokojne
Bo gdy jej przejdzie,
Ta głupia mowa
To ci wtedy nie pomoże
nawet twa slytherińska czaromowa.


Zamruczała żałośnie i zaciskając buntowniczo swe wargi, posłała mu urażone spojrzenie. Takiego puchona. Najprawdziwszego puchona! Zazgrzytała też białymi perełkami i po chwili zatupała z tegoż oburzenia. Przeklęte, cytrynowe dropsy!
Nie zamierzając się odzywać, po prostu zaczęła myśleć jakby się mu tutaj odwdzięczyć. Boleśnie i puchato, najlepiej. Nadąwszy, więc swe zaczerwienione policzki, wypuściła powolnie z nich swój gorący oddech i podparła się dłońmi o biodra. (poza wyjściowa bunta, numer uno)
- Najgłupsza przez Ciebie rzecz zrobiona w całym życiu. - odparła po chwili z wahaniem, czy aby już nie rymuje i odetchnąwszy z ulgą, zmrużyła nieco swe ślepia. No to teraz się spowiadaj ładnie, Colton! Nie mogąc się jednak zbyt długo gniewać na tego wariata, wygięła wargi w złośliwy uśmiech i wskazała na niego palcem.
- Chyba, że tchórzysz i chcesz wyzwanie.
Powrót do góry Go down


Sara Sullivan-Colton
Sara Sullivan-Colton

Absolwent Gryffindoru
Rok Nauki : III
Wiek : 28
Czystość Krwi : 90%
Galeony : 119
  Liczba postów : 511
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8520-sarah-sullivian
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8542-sowka-sary
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8523-sara-sullivian
Ślizgońsko-Puchońska chata numer trzynaście - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Ślizgońsko-Puchońska chata numer trzynaście - Page 2 Empty


PisanieŚlizgońsko-Puchońska chata numer trzynaście - Page 2 Empty Re: Ślizgońsko-Puchońska chata numer trzynaście  Ślizgońsko-Puchońska chata numer trzynaście - Page 2 EmptySob Mar 14 2015, 12:33;

po przyjeździe z Syberii, akcja się toczy 8D


Wchodząc do ich ślizgońsko - puchońskiej chaty, pierwszym co można było usłyszeć, to potężne kichnięcie dobiegające od strony drzwi wejściowych. A właścicielką ów odgłosu był nikt inny jak jasnowłosa (coraz ciemniejsza, hehe) Sara - i w dodatku nie była w najlepszym stanie. Ba! Tak po prawdziwe to w niemalże tragicznym. Choć to również było łagodne określenie jej obecnego wyglądu. Najwyraźniej ulewa, która przed chwilą miała swoje apogeum - bezlitośnie dopadła i przemoczyła biedną Coltonową współlokatorkę i żonę. Jej ubrania były całe przemoczone, a w miejscu w którym stała tuż przy wejściu, zrobiła się już całkiem spora kałuża, powstała ze ściekającej wody z jej mokrych, wyprostowanych włosów i ubrań. Makijaż (o dziwota!) spływał jej po twarzy, a czarny tusz z rzęs był wszędzie, tylko nie na jej oczętach. Jednakże to, co aż za bardzo przykuwało uwagę i zwisało z jej drobnych ramion z pewnością nie było żadną fatamorganą bądź zwidem magicznym. Pomimo całej sytuacji oraz wszystkich cichych dni i wojen na milczenie jakie zaliczyli w ciągu ostatniego tygodnia, teraz puchońskie dziewczę uśmiechało się z prawdziwym rozczuleniem na obiekt trzymany w swych ramionach. A potem podniosła błyszczące ślepia na Coltona i jego również takowym obdarzyła.
- Kotki. Prawda, że śliczne? - Przemoczona do ostatniej nitki, systematycznie pociągająca nosem, jasnowłosa Puchonka, trzymała w rękach równie przemoczone, przemarznięte, trzęsące się jak owsiki, miniaturowe włochate kulki. Jedną jasnorudą, drugą biało rudą, a trzecią beżową. Czwarta zaś była czarna, niczym bezgwiezdna noc.
- Właśnie je przygarnęłam. - Dorzuciła rozanielonym głosem kocia mama i podciągnęła w obronnym geście, cztery kociaki aż pod swoją brodę jakby się obawiała, że ten slytheriński smok zechce pożreć na dzień dobry jej pociechy, a ją samą oskalpuje. Wszak, to bardzo realny przebieg ich dzisiejszego spotkania od tego nieszczęsnego ślubu! I choć wtenczas gdy przemierzała dziarskim krokiem salon, to rzeczywiście wyglądała ze swoimi nowymi pupilami doprawdy żałośnie. Sama dziewczyna z bliska zaś wyglądała jeszcze gorzej niż z oddali  A szczerze mówiąc, to Sara i zwierzaki wyglądali niemal identycznie. Wszyscy przemoczeni, przemarznięci, ona z mokrymi, wyprostowanym przez ulewę włosami - koty z kolei, wyglądały po kontakcie z deszczem, jakby wcale tego futra nie miały. Gdy znalazła się wreszcie tuż przed kominkiem, odwróciła się twarzą do wesoło trzaskającego ognia i chcąc się jakoś rozgrzać oraz swoich podopiecznych, potupała sobie w miejscu i próbowała jakoś odgarnąć mokre i niesforne włosy z policzków - chociaż to trudna sztuka, gdy ma się na rękach aż czworo kociąt, a mokre ubrania dziwnym trafem stają się nagle niesamowicie ciężkie. Dlatego też rezygnując z tegoż zadania, westchnęła przeciągle, kichnęła - i nagle ją olśniło, dlaczego tutaj się znalazła. Czując jak na zziębniętych policzkach zaczynają się powoli pojawiać gorące rumieńce, Sara przygryzła dolną wargę w całkowitym speszeniu i po raz pierwszy w życiu cieszyła się, że stoi do Coltona odwrócona plecami. I choć jej marny wzrost przy jego wzroście był zaledwie śmiesznie niski - to dodając sobie odwagi, wyprostowała się i zapobiegawczo utkwiła swe spojrzenie w ogniu.
- Colto.. ekhem.. Gres? - zaczęła jakże miło swym cichym, zachrypniętym głosem i opuszczając spojrzenie na cztery włochate kulki, przesunęła jednemu kociakowi palcem po grzbiecie, gdy na nowo wznowiła swe pytanie. - Dobrze się czujesz po tej całej .. ceremonii? Czytałam, że inni objawiają nietypowe objawy szaleństwa bądź po prostu szlag ich trafia. - stwierdziła po swojemu i poczuła jak kąciki jej warg mimowolnie drżą jakby się z trudem powstrzymywały od śmiechu. I chociaż ich sytuacja teraz rzeczywiście się niemiłosiernie skomplikowała i poplątała - to nie z małym zdziwieniem odkryła, że teraz czuje się .. dobrze. A może nawet i bezpiecznie?

Tylko czy przy Ślizgonie to rzeczywiście może być prawdziwe a nie złudne?
Powrót do góry Go down


Gregers Colton
Gregers Colton

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 28
Czystość Krwi : 50%
Galeony : 120
  Liczba postów : 609
https://www.czarodzieje.org/t8544-gregers-colton
http://czarodzieje.org/t8551-pisz-do-coltona-spokojnie
http://czarodzieje.org/t8550-gregers-colton#241644
Ślizgońsko-Puchońska chata numer trzynaście - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Ślizgońsko-Puchońska chata numer trzynaście - Page 2 Empty


PisanieŚlizgońsko-Puchońska chata numer trzynaście - Page 2 Empty Re: Ślizgońsko-Puchońska chata numer trzynaście  Ślizgońsko-Puchońska chata numer trzynaście - Page 2 EmptySob Mar 14 2015, 13:24;

Gregers z kolei od dobrej godziny wylegiwał się na kanapie i... Rozmyślał. Na konkretny temat, który zaprzątał mu głowę od dobrych paru dni. No bo tak, jak dzień po ich hucznym weselu, miał ochotę strzelić sobie w łeb i czym prędzej się rozwieść, tak teraz był dziwnie spokojny. Po wymianie listów z Ramoneską, która uświadomiła mu, że przecież rozwód potrzebny jest wtedy, kiedy partnerzy przestają się dogadywać i tym samym być partnerami, doszedł do wniosku, że... Przecież między nim, a Sarą panuje pełne zrozumienie. Wręcz identyczne poczucie humoru i zbieżne charaktery tworzyły z nich naprawdę zgraną dwójkę, a niezależnie od tego, w jakim stanie wzięli ślub – rozwód naznaczyłby ich w jakiś sposób. Do tego, relacja Colton&SullivanColton chcąc nie chcąc, uległaby pogorszeniu, a ostatecznie Gregers, choć nigdy się do tego nie przyzna, chciałby kiedyś mieć żonę. Co prawda, nie marzył nigdy o tym, by ustatkować się już w wieku dziewiętnastu lat, aczkolwiek z nie lada przerażeniem doszedł do wniosku, że taki stan rzeczy wcale nie ogranicza jego poczucia wolności. Z zamyślenia wyrwał go dźwięk otwieranych drzwi. Ślizgon wziął głęboki oddech, jakby chcąc przygotować się na najbardziej poważną rozmowę w swoim życiu i ruszył w stronę przedpokoju, a to, co zobaczył...
- O jeeej! - Wyrzucił z siebie nadzwyczaj zachwyconym głosem, po czym z błyskiem w oku przejechał ręką po miękkim futerku każdego z kotków. - Nooo czeeeść, kicieeek. - Witał całą czwórkę, drapiąc je na zmianę za uszkami. - Super jesteścieee. - Beżowy zwierzak wydał się być tym, którego Gregers polubił najbardziej, bo od dobrej minuty coś do niego mówił, a kociak z kolei, rozmruczał się na dobre. Wspomnieć trzeba, że Ślizgon te niezależne stworki uwielbiał najbardziej na świecie i pytany, z jakim zwierzęciem się utożsamia, zawsze odpowiada, że z kotem. Zawsze chciał mieć swojego małego pupila, któremu mógłby rzucać piłeczkę, który przychodziłby do niego na kolana i uspokajał dźwiękiem cichego mruczenia. - Ten będzie się nazywał Sara. - Kiwnął głową, wskazując palcem na swojego ulubieńca, po czym przejechał wzrokiem po trzech pozostałych. - Cała reszta też. Wszystkie będą miały imię po tobie, cieszysz się? – Zerknął na Puchonkę, by już parę sekund później, powrócić do zachwytu urokiem kociąt i niechętnie oddał je Sarze, kiedy ruszyła w stronę salonu. Równie leniwie, ruszył za nią, by legnąć ponownie na kanapie i również wbić wzrok gdzieś w kominek.
- Hm. - Westchnął na jej pytanie i przez jakiś czas milczał. - No właśnie czuję się dziwnie, ale... Nie osaczony, czy zniewolony, albo coś tego typu. Nie czuję się też źle z myślą, że mam żonę. Jest dziwnie dlatego, że... No kurwa, hm. - Próbując wyjaśnić, o co mu chodzi, zaczął nieco śmiesznie gestykulować. - Dlatego, że czuję się całkiem normalnie i w sumie uświadomiłem sobie, że... Przecież nie musimy mówić do siebie per żono i per mężu, nie. - Zacytował słowa Ramoneski, które przeczytał w liście od niej i uznał za całkiem mądre, choć oczywiście potrzebował czasu, by to zrozumieć. - No i dopóki dobrze się dogadujemy i tak dalej... To chyba nie warto bawić się w rozwody i takie rzeczy, bo z tym jest w chuj dużo zamieszania. Może niech na razie będzie, jak jest, a kiedy sąsiedzi zaczną dzwonić na policję przez nasze kłótnie i wyzwiska, to wtedy pomyślimy nad rozwiązaniem tego, co? - Pokręcił głową, jakby nie dowierzając w to, co mówi, po czym parsknął śmiechem. -Jakby ktoś mi parę miesięcy temu powiedział, że z moich ust wyjdą takie słowa, to bym miał z tego ubaw przez kolejny tydzień. - Cóż, taka była prawda, no bo przecież... Gregers Colton żonaty. Czy to nie brzmi absurdalnie?
Kto powiedział, że życie pozbawione jest absurdów?
Powrót do góry Go down


Sara Sullivan-Colton
Sara Sullivan-Colton

Absolwent Gryffindoru
Rok Nauki : III
Wiek : 28
Czystość Krwi : 90%
Galeony : 119
  Liczba postów : 511
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8520-sarah-sullivian
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8542-sowka-sary
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8523-sara-sullivian
Ślizgońsko-Puchońska chata numer trzynaście - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Ślizgońsko-Puchońska chata numer trzynaście - Page 2 Empty


PisanieŚlizgońsko-Puchońska chata numer trzynaście - Page 2 Empty Re: Ślizgońsko-Puchońska chata numer trzynaście  Ślizgońsko-Puchońska chata numer trzynaście - Page 2 EmptySob Mar 14 2015, 15:29;

Odwróciła się powoli twarzą w stronę Ślizgona i spoglądając na niego z dziwną, nieprzeniknioną miną, mimochodem pomyślała, że właśnie zerka na niego jakby po raz pierwszy w życiu, zobaczyła go na nowo bądź w innym świetle. W lepszym?
Ani razu mu nie przerwała typowo ślizgońskiego wywodu bo choć jej się nieco cieplej na sercu zrobiło, to nie miała odwagi mu wyznać, jakie mogą ponieść w przyszłości konsekwencje tej całej magicznej więzi jaka ich połączyła. I choć młodociana dziewczyna była zaledwie puchonką, to z całą świadomością zdawała sobie sprawę, że z magią nie można igrać. Tak samo jak z ogniem. Obeznana z każdym czarodziejskim ceremoniałem jaki miał szansę zaistnieć w ich świecie, była o tyle w lepszej od Coltona sytuacji, że zdawała sobie sprawę z tego, iż każda zła podjęta decyzja - może mieć również koszmarne skutki dla jej towarzysza. Jednakże słowa kogoś z kim się związała, dość mocno nią wstrząsnęły. I sama jej postawa choć na pierwszy rzut oka, niebywale mocno spięta - odruchowo się rozluźniła i uśmiechnęła się nieco speszona do Gregersa po czym wypuściła pocieszne kociaki ze swych ramion. Sama zaś ściągnęła z siebie przemoczony sweter i odsyłając go za pomocą różdżki do łazienki - w dalszym ciągu cała mokra i pociągająca nosem, ruszyła w stronę kanapy gdzie rozłożył się jaśnie blondwłosy panicz. Nie mając za bardzo gdzie sama się rozłożyć - po królewsku legła więc na wyciągniętym Coltonie i przesuwając głowę do boku, spowodowała, że ta zaczęła swobodnie zwisać jej z kanapy. Cichym, mruczącym głosem przywołała do nich cztery sierściuchy i przyglądając się badawczo swym pociechom, namierzyła ulubieńca Gregersa. Czy to nie zabawne, że beżowy kociak mógłby być jej zwierzęcą podobizną? Nie dość, że jasny to jeszcze z błyszczącymi, czekoladowymi ślepiami i dziko zmierzonym futrem? Uśmiechając się czule do sierściucha, jęknęła nagle cicho gdy kark jej nieco zesztywniał i z powrotem zarzuciła swymi mokrymi i potarganymi kudłami na bark Gresa i westchnęła ostentacyjnie, spoglądając w sufit.
- Sara, Gresar, Colls i Sullie. - wymruczała nagle pod nosem i wskazała po kolei palcem na małe kocięta. Odwróciła nawet łepetynę w stronę Gresika i posłała mu złośliwy uśmieszek i po chwili niemalże natychmiast przybrała poważną minę, mechanicznie drapiąc paznokciami w obicie kanapy. - Dopóki sąsiedzi nas nie przyjdą przekląć, zgoda. - zgodziła się z rozbawioną miną i przygryzając dolną wargę, rozmyślała nad tym co jeszcze by dorzucić do ich nowego kodeksu postępowania na nowej drodze życia. - Jako twoja żona nie będę jednak gotować. Wybij to siebie z głowy Smoku! Jak będziesz śmiał mi podkradać kanapki to będę je robiła coraz gorsze, aby ci ozor wypaliło na wylot. Do sprzątania się nie nadaję, więc to też raczej odpada ale chciałabym mieć bibliotekę. Taką czadową. I gabinet do robienia eliksirów. To genialna sprawa! - wymruczała na jednym oddechu i podniosła dłoń do góry, jakby chcąc by i Gres na nią zerknął. Sama zaś stuknęła swoją różdżką w wytatuowaną obrączkę i uroczystym głosem odpowiedziała.
-  Myślę, że skoro wszyscy, którzy wiedzą już o tym, co poczyniliśmy w stanie nieludzkiego upojenia, powinniśmy podjąć wszelkie kroki, by uciszyć tych co najwięcej będą gadać. W Hogwarcie  już zdecydowanie zbyt dużo osób nas obmawia, a na mnie uwziął się ten piekielny de Montmorency. Momentalnie zmarszczyła brwi patrząc na swojego partnera niezadowolona i wznowiła swoją wypowiedź. - Na początku myślałam, żeby zabić świadków, przekupić Obserwatora i spalić wszystkie dowody świadczące o tym, że się hajtnęliśmy, ale doszłam do wniosku, że to nie humanitarne. I puchoni przecież tak nie postępują, tylko źli ślizgoni.. - wymruczała przeciągłym, przekornym głosem i uśmiechnęła się naraz z szerokim, niemal niewidocznym, cwaniackim uśmieszkiem.
- Dlatego by zrobić hogwarcki skandal na skalę  światową i odwrócić od nas uwagę, też pomyślałam.
Oświadczyła z pełną powagą niewinna puchonica i uśmiechnęła się jak tylko ślizgon potrafi.
W końcu uczyła się od Mistrza, prawda?
Powrót do góry Go down


Gregers Colton
Gregers Colton

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 28
Czystość Krwi : 50%
Galeony : 120
  Liczba postów : 609
https://www.czarodzieje.org/t8544-gregers-colton
http://czarodzieje.org/t8551-pisz-do-coltona-spokojnie
http://czarodzieje.org/t8550-gregers-colton#241644
Ślizgońsko-Puchońska chata numer trzynaście - Page 2 QzgSDG8




Gracz




Ślizgońsko-Puchońska chata numer trzynaście - Page 2 Empty


PisanieŚlizgońsko-Puchońska chata numer trzynaście - Page 2 Empty Re: Ślizgońsko-Puchońska chata numer trzynaście  Ślizgońsko-Puchońska chata numer trzynaście - Page 2 EmptyPon Mar 23 2015, 11:31;

- Spoko. - Kiwnął głową, kiedy Sara wybrała nowe, całkiem fajne trzeba przyznać, imiona dla kociaków, po czym powtórzył się, gdy wyznała, że nie będzie gotować. Jedyny problem tkwił w tym, że Gregers także nie był mistrzem kuchni. Mówiąc szczerze, zupełnie nie miał talentu kulinarnego, a jajecznica, to szczyt jego możliwości, choć uparcie twierdzi, że gotować, to mu się po prostu nie chce. Lepiej brak zdolności zwalić na lenistwo, czyż nie? - Do tej pory jajecznica, kalafior i whisky nam wystarczyła, więc będzie git. - Rozłożył się jeszcze wygodniej na kanapie i w czułym, acz na pewno drażniącym geście, rozczochrał Puchońskie włosy, doprowadzając je do totalnego chaosu. Dumny ze swojego dzieła, uśmiechnął się szeroko i kontynuował. - A kanapki tak, czy inaczej będę ci podkradał tak, jak to robiłem do tej pory. - Puścił jej oczko, mając nadzieję, że ta mała zbrodnia ujdzie mu na sucho. - Sprzątanie? Przecież to się załatwi machnięciem różdżką tym bardziej, że ty przecież jesteś dobra z zaklęć, nie? - Na jej kolejne słowa, rozpłynął się zupełnie, mając wrażenie, że trafił na dziewczynę, która potrafi czytać w myślach. Kto wie, czy nie ukrywa przed nim jakichś zdolności do legilimencji! Zmierzył ją podejrzliwym wzrokiem, by zaraz potem pokiwać głową na wszelkie strony, dochodząc do wniosku, że nie może zwalić tego na genetykę. On po prostu... Idealnie trafił. Biblioteka brzmiała naprawdę dobrze, a laboratorium do robienia eliksirów, to już w ogóle szczyt Gregersowych marzeń! Miałby pod ręką wszystko, co potrzebne jest do uwarzenia mikstury dobrej na kaca, a sporządzenie jakiejś fajnej trucizny nie sprawiałoby już problemu. - Koniecznie musimy mieć to laboratorium. Albo nawet dwa, jak już się dorobimy. Tylko, że w mieszkaniu tego nie zmieścimy, więc musielibyśmy kupić jakiś taki zajebisty domek. To kieeedyś. - Wszak póki co żadne z nich nie miało pracy, więc takie bajery mogły pozostać tylko w sferze ich marzeń, ale! Przecież oczekiwanie podnosi atmosferę i ponoć im dłużej się na coś czeka, tym większa jest radość z otrzymania tego, prawda? A przynajmniej tak mówią teoretycy!
- Chwila, chwila, chwila, co? - Uniósł brwi, gdy Sara wspomniała o De Mortmorencym, a z natłoku emocji pominął całą resztę jej wypowiedzi. - Ten idiota do ciebie zarywa? Co za... Mało mu, kurwa, studentek, które latają za nim z wywieszonymi jęzorami, to się wziął za te zajęte! - Wydał z siebie dźwięk, który oscylował gdzieś między westchnięciem, a nerwowym warczeniem, po czym zerknął na Puchonkę i odchrząknął. Zdecydowanie zbyt często ulegał emocjom, kiedy chodziło o j e g o dziewczynę i czasami miał ochotę sprzedać sobie porządnego liścia prosto w twarz, kiedy tak się denerwował. - Na następnych zajęciach transmutacji taki rozpierdol, że odechce się temu kretynowi podrywać studentki. A tym bardziej te, które są już po ślubie! - Posłał jej łobuzerski uśmiech, a w głowie już układał sobie plan, jakby tutaj utrzeć temu cwaniaczkowi nosa. Może wleje mu do kawy coś mocniejszego, wcale nie mając na myśli alkoholu? Nie, żeby chciał go otruć! Tylko częściowo, jakiś eliksir na przeczyszczenie, mógłby przynieść całkiem zabawne efekty.
- Skandal, mówisz... - Zamyślił się na chwilę. - A co, gdyby tak podesłać obserwatorowi jakieś zupełnie wymyślone informacje. To znaczy, że na przykład... No nie wiem, że pan x, który jest z panną y, umawia się z 10 lat starszą panią z. Do tego pani z, jest zamężna i tak dalej i tak dalej, wiesz, co by z tego wyszło? Nasz ślub okazałby się tylko niewinnym dowodem uczucia, między dwójką zajebistych ludzi!
Powrót do góry Go down


Sponsored content

Ślizgońsko-Puchońska chata numer trzynaście - Page 2 QzgSDG8








Ślizgońsko-Puchońska chata numer trzynaście - Page 2 Empty


PisanieŚlizgońsko-Puchońska chata numer trzynaście - Page 2 Empty Re: Ślizgońsko-Puchońska chata numer trzynaście  Ślizgońsko-Puchońska chata numer trzynaście - Page 2 Empty;

Powrót do góry Go down
 

Ślizgońsko-Puchońska chata numer trzynaście

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 2 z 2Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Ślizgońsko-Puchońska chata numer trzynaście - Page 2 KQ4EsqR :: 
mieszkania
-