Liczyłeś na wylosowanie przytulnej dwójeczki, którą dzielić będziesz z kimś kto od dawna wpadł Ci już w oko? Nie tym razem! Schronisko Madragora chociaż urocze, to jest bardzo ciasne. By zmieścić wszystkich uczniów z Hogwartu w pokojach zostały upchnięte trzy łóżka piętrowe w sumie mieszczące sześć osób. Kto tam jednak przejmowałby się ciasnotą, gdy ma możliwość przebywania w tak przytulnym drewnianym pomieszczeniu, gdzie wprost unosi się zapach świeżego drewna.
Znaleźć pokój, znaleźć pokój, znaleźć pokój. Jęczał Oliver wierząc głęboko w to, że jeśli będzie powtarzał to do siebie milion razy to wcale nie będzie odczuwał mdłości po podróży i wcale nie zacznie podejrzewać swojej siostry oto, że ciąża jest zaraźliwa! Pewnie teraz był w pierwszym miesiącu i to stąd ten ból brzucha i chęć na wymioty częstsza niż na oddychanie. Oliver miał tutaj pewne obiekcje do życia w sześcioosobowym pokoju, jednak poszukiwania komnaty nie trwały długo, bo piątka wydawała się być całkiem bliska. Udało mu się zatem wcisnąć na klatkę schodową i przebiec przez cały motel, by zdobyć klucz do feralnego pokoju, lecz... Lecz jak się okazało te czekały na niego w drzwiach! N i e s p o d z i a n k a Watson. W sumie w głowie już liczył na to, że zabraknie dla niego miejsca i będzie zmuszony(!) spać jedną z dziewcząt. No chodźcie do niego kwiatuszki, on was wszystkie wyprzytula! Obiecujemy! Tylko, że na razie rzeczywiście miał wrażenie, że świat się kręci, więc padł na łóżko licząc do pięciu w tę i z powrotem. Ach ta ciąża... Chyba w kolanie.
Zimno, zimno, zimno. I jeszcze raz zimno. Karin lubiła zimę, ale tylko jak biegała. Uwielbiała ten kontrast między jej rozgrzanym ciałem, a mroźnym powietrzem. Ale jak na razie nie miała okazji pobiegać. Zamiast tego taszczyła szukała swojego pokoju. Tyle dobrze, ze nie musiała taszczyć ze sobą bagaży, bo te była już w pokoju. Gdy w końcu znalazła "szczęśliwą" piątkę okazało się, że drzwi są otwarte. No pięknie. Najlepsze łóżka pewnie już zajęte. Pomyślała wchodząc do środka. Od razu potknęła się o wieżę kufrów. -Kurwa mać, kto tu postawił?- powiedziała w przestrzeń rozmasowując kolano. Przedarła się przez ten tor przeszkód i dopiero gdy stanęła na środku tej klitki rozejrzała się dookoła -O, cześć.- przywitała się z Oliverem rzucając torebkę na jedno z górnych łóżek. Nie czekając na odpowiedź zaczęła szukać swojego bagażu.
Oliverek odpoczywał sobie po męczącej podróży i gdy ktoś tak nagle wyrwał go z tego trybu śpiącego to poderwał się z łóżka gwałtownie bardzo niezadowolony z tego, że ktoś śmiał się ośmielić takie rzeczy wyrabiać. Już mu się nie podobał ten współlokator, a gdy tylko wzrok mu się wyostrzył na tyle by mógł rozpoznać tego osobnika to uśmiechnął się pod nosem. - Siema Karin. - rzucił luźno zaraz siadając na łóżku, bo już nie zamierzał wyrównywać rachunków, ani jej tłuc. Absolutnie nie. Przecież każda dziewczyna powinna mieć trochę lepsze traktowanie, więc założył ręce za głowę i znów ułożył się grzecznie na łóżeczku dając jej szansę na spokojne rozpakowanie się, choć za nic nie ogarniał gdzie jest reszta mieszkańców tego kozackiego pokoju, przecież wielu marzyło, żeby z nim mieszkać, nie? W takim razie gdzie tłum fanek?
Poszukiwania nie trwały długo. Przecież tylko jeden kufer miał na klapie ogromnego szarego kotka z różową kokardką. J do tego błyszczącego! -Jak ci minęła podróż?- spytała ściągając kurtkę i wieszając ją na jednym z wieszaków na drzwiach. Tutaj było cieplutko, więc nie musiała mieć na sobie tyle warstw ubrania. Zdjęła szalik, czapkę, rękawiczki i dwa swetry, które miała pod spodem. Usiadła na łóżku i zaczęła ściągać buty i spodnie pod którymi miała leginsy. Karin otworzyła kufer i zaczęła w nim grzebać. Wyciągnęła z niego część ciuchów i upchnęła je w jednej z szuflad pod łóżkiem. Te które wydawały jej się niepotrzebne zamknęła w kufrze i postawiła go do kąta.
Co by tu dużo mówić... Oliverowi nie podobała się zimna Kanada, co prawda ostrzegano ich by spakowali ciepłe rzeczy, więc je wziął, ale spodziewał się chociażby tego, że motel będzie wygodniejszy, bardziej komfortowy. Nie chodziło o jakieś szczególne luksusy, ale po prostu cóż... Skoro już nie zamierzał prawie wychodzić na zewnątrz to wypadałoby chociaż ogarnąć się na tyle, żeby mieć co tutaj robić. Przecież nie był molem książkowym, więc czytać nie będzie. Przecież nie był fanem gier zespołowych, planszowych, tudzież słownych, więc nic ciekawego na językach się nie pojawi. Droga do każdego pubu wydawała mu się zbyt długa przez to, że najpierw trzeba założyć kurtkę, buty i w ogóle się jakoś uszykować na cebulę, żeby potem i tak to zdejmować dla kieliszka uścisku merlina i innych alkoholi, które zrobią wodę z mózgu. Cóż, nie zbyt wymarzone ferie. Już mu się nie podobały! - Podróż jest zdecydowanie lepsza od tego miejsca. - Rzucił lakonicznie, ale zgodnie z prawdą przykładając do głowy drugą poduszkę, którą zakosił z łóżka, na którym jeszcze nikt nie zagościł. Przypadek? Nie sądzę!