Liczyłeś na wylosowanie przytulnej dwójeczki, którą dzielić będziesz z kimś kto od dawna wpadł Ci już w oko? Nie tym razem! Schronisko Madragora chociaż urocze, to jest bardzo ciasne. By zmieścić wszystkich uczniów z Hogwartu w pokojach zostały upchnięte trzy łóżka piętrowe w sumie mieszczące sześć osób. Kto tam jednak przejmowałby się ciasnotą, gdy ma możliwość przebywania w tak przytulnym drewnianym pomieszczeniu, gdzie wprost unosi się zapach świeżego drewna.
Właściwie Szafir nie miała kompletnie ochoty na to by jechać na te ferie, ale z drugiej strony nie chciała siedzieć w Hogsmeade. Co mogło pójść w tym wszystkim nie tak? No nie wiem, może jakiś nieszczęśliwy wypadek. Jakaś durna dziewczynka spadnie z wysokiej góry czy coś… Nie, tak naprawdę Sapphire nie była jakąś psycho. To kwestia tego, że miała dzisiaj kiepski dzień, nie chciała poznawać kompletnie nikogo, a co śmieszniejsze – nie miała kompletnie ochoty na to by tkwić w gwarnej atmosferze, w którymkolwiek z pubów. Na ten moment chciała po prostu odpocząć. Nie skupiać się na niczym konkretnym, i po prostu zatopić się w kolejnej lekturze, jakiegoś wybitnego pisarza. Wpadła do pokoju jako pierwsza, i które łóżko zajęła? Oczywiście to najbliżej drzwi, gdyby w razie jakichkolwiek komplikacji miała sposobność uciekać. Zanim oczywiście pozostali mieli zamiar wejść, ona już tkwiła pod kołdrą, z walizką przy łóżka i udawała, że nie istnieje.
Cała droga w to piekne i malownicze miejsce pozostawała dla niego zagadką. Jakoś usnął, zaraz po wylocie i w sumie świadomość odzyskał dopiero stojąc u drzwi hotelu. Jak przez mgłę pamiętał powitanie i w ogóle, to całe zgromadzenie na tym wielkim placu. Nawet nie bardzo wiedział gdzie jest, mając nadzieję, że cały czas jest na tych feriach z Hoga no i w ogóle. W sumie, to nie chciał jechać, jakoś wybitnie, ale lepsze to niż perspektywa tych błogich tygodni przerwy od szkoły z matką, wiecznie się o coś czepiającą i w ogóle nie do wytrzymania. Stąd, z oczywistych powodów wolał wyjechać razem z całą gromadą ze szkoły. Wszedł do hotelu, pamiętając jakimś dziwnym sposobem numer pokoju. Dwa.. Może to tam miał spać? Upewnił się jeszcze w recepcji. Tak, to tam. No więc, nie pozostało mu nic innego, jak ruszyć szanowne dupsko w tamtym kierunku. Kiedy już spokojnie wszedł do pomieszczenia, pierwszą rzeczą, która rzuciła mu się w oczy był jego rozmiar – przytulne, acz małe. Może jakaś dwójka, maksimum trójka ludzi bez problemu mogła tu koegzystować. Niestety, były one przewidziane na sześć osób. Cóż, będzie ciekawie, nie ma co.. – Cześć. – powiedział z uśmiechem do dziewczyny, okupującej już jedno łóżko. – Wygląda na to, że będziemy lokatorami przez najbliższy czas… - dodał po chwili, rzucając swoją walizkę w kąt. – Tak więc. Thomas jestem. A Ty? – skończył swoją wypowiedź, z wyprostowaną ręką w kierunku dziewczyny. Nie, żeby się narzucał, czy coś. Po prostu chciał być miły.
Czy wszyscy mieszkańcy motelu Mandragora wiedzą, że przypadki chodzą po ludziach? Jeśli nie, to cóż... Chyba będą musieli się pogodzić z tą prawdą życiową. Gdy tylko Sapphire postawiła swoją walizkę obok łóżeczka to ono już niebezpiecznie zadrżało. Wszak były to piętrówki. Takie tam smuteczki, gdy dzieciaki są zmuszone do upchania się w ścinach, na wspólnych materacach, bo nikogo nie stać na te luksus bycia w jedynkach. Dlatego też gdy do pokoju wszedł jeszcze Hill i trzasnął drzwiami to oboje mogli zostać świadkami tego, jak dwupiętrowe łóżko rozpada się na ich oczach. Chyba powinni to jakoś zgłosić gdzieś. Choć mogą również spać na podłodze. Wszak zostały jeszcze cztery wolne łóżka, więc jeśli szybko zajęliby nowe miejsca, a pozostali mieszkańcy przyszli później to dopiero wtedy zrodziłby się problem!
Idąc w kierunku swojego pokoju, usłyszała hałas i miała nadzieję, że to u kogoś z sąsiadów. Nie podobała jej się myśl o tym, że zostałaby zmuszona do dzielenia pomieszczenia z jakimiś wielbicielami ładunków wybuchowych i tym podobnych bzdet. Chociaż bardziej przerażało ją chyba to, że nie znałaby tam zupełnie nikogo. Obcy ludzie nadal ją przerażali, nawet teraz, gdy już przywykła, że po Hogwarcie kręcili się też przyjezdni z Australii i Kanady. Dziwiło ją, że dyrektor wybrał kraj łosi i klonów na ich tegoroczny wypad. W zimie bardziej pasowałyby jej jakieś tropiki, no ale w końcu to ferie - musiał być śnieg, grzane piwo i łyżwy. O tak, miała ogromną ochotę wybrać się na lodowisko. Ciekawe, czy Rasheed pójdzie razem z nią. Otworzyła drzwi, siląc się na uśmiech i weszła do środka. - Cze... Co tu się właściwie stało? - zapytała, patrząc z przerażeniem na połamane łóżko. No tak, pięknie załatwili pokój po zaledwie kilku minutach od przyjazdu.