Czarodzieje
Czy chcesz zareagować na tę wiadomość? Zarejestruj się na forum za pomocą kilku kliknięć lub zaloguj się, aby kontynuować.

Share
 

 Kuchnia

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Go down 
AutorWiadomość


Dexter Vanberg
Dexter Vanberg

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 32
Czystość Krwi : 90%
Galeony : 2342
  Liczba postów : 1898
http://czarodzieje.my-rpg.com/t2680-dexter-vanberg#91111
http://czarodzieje.my-rpg.com/t2721-dexterkowe-lisciki
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7160-dexter-vanberg#204285
Kuchnia QzgSDG8




Administrator




Kuchnia Empty


PisanieKuchnia Empty Kuchnia  Kuchnia EmptyPon Sty 20 2014, 17:12;

Kuchnia Livingston+-+rustic+kitchen+cabinet+fronts
Niczym w tej Hogwarckiej, tak i tutaj znaleźć można krzątające się czarodziejskie skrzaty. Gotowe są one o każdej porze przyrządzić jakiś niesamowity posiłek. A może poszukasz ich starej, tajnej księgi przepisów i sam coś przygotujesz? Na pewno możesz się z niej wiele nowego nauczyć!
Powrót do góry Go down


Marceline Delacroix
Marceline Delacroix

Nauczyciel
Rok Nauki : I
Wiek : 28
Czystość Krwi : 75%
Galeony : 244
  Liczba postów : 452
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5569-marceline-ava-delacroix
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5573-poczta-marceline
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7266-marceline-delacroix
Kuchnia QzgSDG8




Gracz




Kuchnia Empty


PisanieKuchnia Empty Re: Kuchnia  Kuchnia EmptyWto Lut 04 2014, 11:32;

Cała ta sytuacja mogła z perspektywy osoby trzeciej wyglądać dość zabawę, lecz uwierzcie, że gdyby ta rozmowa miała trwać chociaż odrobinę dłużej, Marceline nie wytrzymałaby z tego natłoku emocji i słów, jakie przychodziły jej do głowy. A to nie było podobne do tego, jak zachowywała się na co dzień! Tak jednak bywa, że ludzie w obliczu spraw, na których im niesamowicie zależy, zachowują się może odrobinę irracjonalnie. Powoli zaczynała odczuwać wrażenie, że Quayle to wcale nie ma ochoty jej wysłuchiwać. Na Merlina, może powinna obrócić się na pięcie i po prostu sobie pójść? Na szczęście jednak, stało się coś, co wywiało z jej umysłu wszelkie wątpliwości i nerwy. Przynajmniej na moment, bo przecież to, co nie wyjaśnione, niestety nie uciecze. Poważna rozmowa na pewno ich jeszcze czekała. Ale jeszcze nie teraz. W tamtej chwili, na ten niedługi moment znów poczuła przyjemne ciepło rozlewające się po jej ciele, odzyskując nadzieję, że może jednak nie wszystko stracone. Trudno było stwierdzić, ile sam pocałunek trwał, bo tak bardzo ją to wszystko zaskoczyło, że nie umiała skupić się na niczym innym, niż tylko odwzajemnieniu go i spleceniu dłoni gdzieś w okolicach karku Indianina. Każde ich spotkanie musiało się tak kończyć? Ale… to dobrze! Brakowało jej tego znajomego dotyku, zapachu. Wszystkiego. Kiedy już oderwali się od siebie, a ona, teraz już w zupełnym milczeniu stała parę centymetrów tuż przed nim i czuła dotyk jego warg na swoim czole, wszystko stało się zupełnie łatwe. Szkoda, że nie na zawsze, chociaż na razie wcale o tym nie myślała. Piękne są tylko chwile, prawda? W odpowiedzi na jego słowa pokiwała tylko głową i obdarzyła takim uśmiechem, jakiego dawno nie posłała do nikogo wcześniej. Chwyciła go za rękę i razem, już sama nie wiem czy w ciszy, czy może nie, skierowali się w kierunku Motelu Mandragora, w którym zakwaterowani byli uczniowie Hogwartu.
Tam, na miejscu nie długo trwało, aż Joven zostawił gdzieś swoje bagaże, a oni doszli do wniosku, że gorąca herbata to coś, co bardzo im się przyda. Skierowali się więc do kuchni, która pomimo obecności skrzatów miała w swoim wnętrzu takie miejsca, gdzie ciekawskie stworzonka nie zaglądały. I w takim właśnie znalazła się nasza dwójka. Marceline usiadła, może niezbyt elegancko, na wypolerowanym blacie i bacznym, intensywnym spojrzeniem popatrzyła na Quaylego. Może chciała sprawdzić, czy on naprawdę się tu znaduje?
- Teraz mi możesz wszystko wyjaśnić, Joven. – powiedziała, sięgając ręką po jedno z kruchych ciasteczek z kawałkami mlecznej czekolady, które leżały nieopodal na blacie.
Powrót do góry Go down


Joven Quayle
Joven Quayle

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 31
Czystość Krwi : 75%
Galeony : 217
  Liczba postów : 257
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5474-joven-quayle
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5476-moragg
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7186-joven-quayle
Kuchnia QzgSDG8




Gracz




Kuchnia Empty


PisanieKuchnia Empty Re: Kuchnia  Kuchnia EmptyWto Lut 04 2014, 23:41;

Żeby rozwiać wszelakie wątpliwości, Joven po prostu złapał Marceline za rękę i starał się jak najszybciej wrócić do hotelu. Bo było zimno, nie chciał, aby się przeziębiła. Sam też nie chciał zachorować. W końcu jeszcze jeden mecz przed nimi, muszą być w formie. Poza tym miał wrażenie, że tam może przechodzić ktokolwiek i usłyszeć ich kłótnie. Że niby tutaj miało być inaczej? No, nie bardzo. Ale przynajmniej było cieplej. Mogli napić się gorącej herbaty, pogadać jak cywilizowani ludzie w pomieszczeniu, nie trzęsąc się z zimna. Nie będzie miał wyrzutów sumienia, ani nic go nie będzie rozpraszać. Tak przynajmniej sądził. Dlatego nie bawił się raczej w zabawianie dziewczyny rozmową. Co najwyżej spytał, jak się czuje, czy wszystko w porządku. Na pewno powiedział jej też pokrótce o Devenie, że miał jakiś problem i pytał go o radę. I że próbował mu pomóc, ale niestety chyba nie zdołał. I musi jeszcze pomyśleć nad rozwiązaniem tego problemu, ale narazie nic nie przychodzi mu do głowy. Najchętniej podzieliłby się treścią z Delacroix, ale obawia się, że jego brat nie byłby z tego zadowolony. To chyba zbyt intymny kłopot.
Poprosił ją, aby zaczekała, kiedy on rzucił kufrem na pierwsze lepsze łóżko w swoim pokoju, a potem oboje rozebrali się z ubrań wierzchnich i zawitali do kuchni. Pachniało tu wilgotnym drewnem, ale było całkiem przyjemnie i przytulnie. Uśmiechnął się do Kanadyjki, kiedy ta usiadła na blacie, by zaraz znaleźć imbryczek i nastawić wodę za pomocą różdżki.
- Na co masz ochotę? Kawa, herbata? Może wolisz kakao? Zagotuję mleko - mówił, chcąc też zyskać trochę czasie. Bo nie wiedział, od czego powinien zacząć. Od razu od konkretów? A może powinien być jakiś wstęp, aby jej nie wystraszyć? Sam nie wiedział.
Dlatego wspaniałomyślnie postanowił zapytać o zdanie swą uroczą towarzyszkę.
Podszedł do niej, stając przed nią i kładąc ręce na z boku na blacie, tak jakby ją obejmował.
- Chcesz na pewno wszystko wiedzieć? Ale tak wszystko, wszystko? Czy muszę ci to przekazać jakoś... łagodniej? - zadał więc pytanie, a w oczekiwaniu na odpowiedź, zgarnął dłonią jej kosmyk włosów za ucho.
Powrót do góry Go down


Marceline Delacroix
Marceline Delacroix

Nauczyciel
Rok Nauki : I
Wiek : 28
Czystość Krwi : 75%
Galeony : 244
  Liczba postów : 452
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5569-marceline-ava-delacroix
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5573-poczta-marceline
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7266-marceline-delacroix
Kuchnia QzgSDG8




Gracz




Kuchnia Empty


PisanieKuchnia Empty Re: Kuchnia  Kuchnia EmptySro Lut 05 2014, 22:29;

Zimno? Oj tam, może trochę, ale emocje, jakie towarzyszyły temu wszystkiego, co zaszło, tak jakby zakłócały odczuwanie czegokolwiek poza tym specyficznym... no naprawdę, nie umiem tego nazwać. Chyba takim ciepłem, które rozlewało się po wszystkich zakątkach ciała. Nawet nie wiecie, jak ona się cieszyła, że mogła go teraz widzieć, dotknąć, po prostu poczuć. Bez żadnych obaw, czy wypada, czy też nie. To znaczy, w sumie dalej tak jakby oficjalnie nic nie łączyło, ale... miała wrażenie, że jest inaczej. W końcu otwarcie powiedziała mu o tym, co czuję, a jeśli chodzi o Mar, to naprawdę dużo, bo przecież wylewnym człowiekiem to nazwać jej nie można było na pewno. Chociaż myślę, że trudno odnosić takie ogólniki do relacji z ludźmi, na których naprawdę jej zależało. A do tej grupy na sto procent zaliczał się Quayle.
Delacroix pewnie też za dużo nie mówiła, czekając, aż znajdą się wreszcie w przytulnym, urządzonym w typowo kanadyjskim stylu motelu. Powiedziała, że czuję się całkiem dobrze, że z Devenem sama niewiele rozmawiała i nie ma pojęcia, o co może chodzić, ale koniecznie powinien z nim porozmawiać, jeśli wyczuwa, że coś jest nie tak. To było takie... normalne. Jakby nie było żadnej kłótni, żadnej ponad półrocznej rozłąki. A normalność jest dobra. Chyba.
Kiedy siedzieli już dłuższą chwilę w tej kuchni, wszystko wydawało się coraz bardziej realne. Ze stoi przed nią, że rozmawiają. Długo na to czekała.
- A w sumie to najlepsze byłoby gorące mleko. - powiedziała, a gdy podszedł i położył ręce po jej dwóch stronach, uśmiechnęła się lekko, zatrzymując swoje spojrzenie na brązowych tęczówkach chłopaka. Takich, jakich nie miał nikt poza nim. Słysząc jego pytanie i czując, jak przebiega ją przyjemny dreszcz po tym, gdy zagarnął niesforny kosmyk za ucho, sama położyła mu dłoń gdzieś w okolicach szyi, poprzednio wplatając jeszcze palce w jego ciemne włosy. Lubiła to robić.
- Joven, nie było cię ponad pół roku i ty pytasz, czy nie chcę wiedzieć wszystkiego? Chcę, bardzo. W żaden łagodniejszy sposób. Chcę po prostu wiedzieć, co naprawdę się działo. Tylko tyle. - powiedziała nieco poważniejszym tonem, bo w końcu rozmawiali o sprawach poważnych. Zaraz się okaże, jak bardzo. Na koniec kąciki jej warg znowu wygięły się delikatnie ku górze, bo coś odgórnie skłoniło ją, żeby po prostu stwierdzić:
- Tęskniłam za tobą.
Powrót do góry Go down


Skylar Kurosaki
Skylar Kurosaki

Uczeń Slytherin
Rok Nauki : VII
Wiek : 26
Czystość Krwi : 100%
Galeony : 117
  Liczba postów : 135
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7392-skylar-kurosaki
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7398-skylar-kurosaki-czyli-piszcie-wszyscy
http://czarodzieje.my-rpg.com/t8671-skylar-kurosaki
Kuchnia QzgSDG8




Gracz




Kuchnia Empty


PisanieKuchnia Empty Re: Kuchnia  Kuchnia EmptySro Lut 05 2014, 23:00;

Skylar nie przepadał za skrzatami domowymi, ale nie chciał też jeszcze bardziej psuć zdania o sobie u Katniss. Nie skomentował, więc jej próby poprawienia jego wypowiedzi. Nie zamierzał bowiem zwracać się z szacunkiem do stworzeń, które na niego na pewno nie zasługiwały, przynajmniej w jego mniemaniu.  Gdyby tylko starały się odzyskać wolność i suwerenność podchodziłby do nich z innym nastawieniem. Nie lubił jednak nikogo, ani niczego, co nie próbowało walczyć o swoje. Przegranym stajemy się, kiedy postanawiamy się poddać,  a nie wtedy kiedy walczymy do samego końca.  Ale skrzaty widocznie uważały inaczej. Rzadko widuje się stworzenia tak posłuszne ludziom. Jednak jedno trzeba było im przyznać.  Potrafiły genialnie wręcz gotować,  dlatego Skylar z niecierpliwością wyczekiwał chwili kiedy będzie mógł skosztować swojego półkrwistego steka. Nie będzie jednak jeść na stojąco. Katniss pomyślała o tym szybciej od niego i uprzątnęła stół. Co za wstyd. Żeby to kobieta musiała posprzątać zanim on to zrobił. Choć jego zdaniem to skrzaty powinny posprzątać ten kawałek blatu. Nie powiedział tego jednak głośno, ponieważ wiedział jak zareagowała by na to Kat.
Czym prędzej zbliżył się do stołu i położył na nim swoje smakołyki. Zanim sam usiadł obsłużył najpierw pannę Johnson. Odsunął krzesło od stołu, a kiedy na nim usiadła z powrotem je zasnął.  Potem zasiadł do stołu i zaczął delektować się swoim stekiem. Każdy kęs był czystą przyjemnością. Mięso nie dość,  że nie zawierało żadnych tłustych części, to było idealnie doprawione i wysmażone tak, aby z zewnątrz stek wyglądał na usmażonego, a w środku pozostał soczysty. Takie steki lubił najbardziej. Oprócz smaku miały jeszcze jedno zastosowanie. Mięso wołowe ma w sobie tak duże ilości białka, iż idealnie buduje mięśnie podczas treningu.
Był tak zajęty pochłanianiem swojego wielkiego steka, że nawet nie zauważył siedzącej już w kuchni pary.

zgodnie ze wcześniejszym opeerem, postanowiliśmy przenieść nasz wątek do kuchni, bez sensu było jednak robić cały wątek w kuchni od nowa, więc po prostu go tutaj kontynuujemy. Przepraszam za kłopot, na następny raz będę pamiętał. Mam nadzieję, że nie zrobiłem zbyt wielkiego bałaganu.
Powrót do góry Go down


Katniss Johnson
Katniss Johnson

Uczeń Gryffindor
Rok Nauki : VII
Wiek : 26
Czystość Krwi : 100%
Dodatkowo : ścigająca
Galeony : 1304
  Liczba postów : 545
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7393-katniss-johnson
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7406-tutaj-katniss-johnson-zostaw-wiadomosc
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7405-katniss-johnson
Kuchnia QzgSDG8




Gracz




Kuchnia Empty


PisanieKuchnia Empty Re: Kuchnia  Kuchnia EmptySro Lut 05 2014, 23:25;

Uśmiechnęła się, gdy chłopak popisał się manierami. Może i nie tolerował skrzatów, ale do niej miał szacunek. A jeśli nie, to chociaż wykazywał jakąś kulturę względem kobiet.
Kat, w przeciwności do Ślizgona zajętego jedzeniem, nie miała nic do roboty. Rozglądała się z ciekawością po pomieszczeniu, w którym byli. Dostrzegła dwójkę ludzi, którym skinęła głową. Nie była pewna, czy to zauważyli, bo wyglądali na zajętych sobą. Lustrując dalej kuchnię, dyskretnie pomijała kącik zajęty przez parę. Wpatrywała się w krzątające się wokół skrzaty, na ich szybkie, konkretne ruchy. Nie marnowały czasu, robiły to, co do nich należało, a większość ludzi i tak nie powie o nich dobrego słowa. Nie rozumiała tego wywyższania się. To, że ma się władzę i pieniądze nie znaczy, że trzeba traktować wszystkich, którzy tego nie mają, jak gorszych. Uśmiechnęła się lekko do młodej skrzatki przepasanej różowym skrawkiem materiału, bo inaczej tego się nazwać nie dało. Niosła ona dwa talerze pełne smakołyków, jednocześnie mówiąc coś do innego skrzata, który stał tyłem do niej.
Nie chciała przyglądać się jedzącemu Ślizgonowi, a zwłaszcza temu, co jadł. Mogła tolerować widok upieczonego mięsa, ale krwistego, z tymi wszystkimi wnętrznościami? Brr, odwróciła wzrok. Pociągnęła łyk piwa, delektując się karmelowym aromatem. Karmel i wanilia idealnie ze sobą współgrały, tworząc w jej podniebieniu symfonię smaków i przyjemnych doznań.
-Trochę spóźnione, ale...Smacznego. -Rzekła do Skylara. Ona tu o manierach, a sama była tak zapatrzona na otaczające ją widoki, że zapomniała nawet życzyć mu smacznego posiłku. Była ciekawa, czy chłopak preferuje ciche spożywanie posiłków czy może lubi pogawędzić przy wieczerzy, ale nie odezwała się więcej, popijając stygnące piwo małymi łyczkami.
Powrót do góry Go down


Mistrz Gry
Mistrz Gry

Czystość Krwi : 100%
Galeony : 32480
  Liczba postów : 102735
http://czarodzieje.forumpolish.com/t7560-wielka-poczta-mistrza-gry#211658
Kuchnia QzgSDG8




Specjalny




Kuchnia Empty


PisanieKuchnia Empty Re: Kuchnia  Kuchnia EmptySro Lut 05 2014, 23:40;

Bo życie to taka przyjemność, że aż chce się wszystko naprawiać i w ogóle, prawda? Nie wiedzieć czemu pewna istotka, a mówiąc wprost... Gospodynie motelu Mandragora uwielbiała młodzieńcze miłostki, więc kiedy tylko ujrzała jakąś parkę to od razu chciała im pomóc i dać się rozkochać jeszcze bardziej, zatem po prostu przyglądała się wszystkim z zainteresowaniem. Uśmiechnęła się zatem gdy tylko zobaczyła, że Skylar z ową dziewczynką postanowili jednak opuścić swój pokój i przygotowała dla nich w pokoju gier przeuroczy poczęstunek złożony z ciast domowej roboty.
Weszła zatem zanim do kuchni i ominęła znanych jej z widzenia Kanadyjczyków.
- Ależ kochani, chodźcie ze mną mam dla was niespodziankę. - Rzuciła dziarsko i poczekała aż dwójka ruszy za nią, a gdy zniknęli kobieta zamknęła drzwi od kuchni, po czym jednak je otworzyła, żeby rzec do Jovena:
- Herbatka w lewej szafce na górze. - Bo przecież skrzaty by mu na pewno nie powiedziały!

[zt dla Skylara i Katniss, widzimy się tutajw pokoju gier. Załóżmy, że jest tu już dla was poczęstunek i dzban z herbatą!]

______________________

Kuchnia Tumblr_myxyl0JKkN1s94thyo1_500
Powrót do góry Go down


Joven Quayle
Joven Quayle

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 31
Czystość Krwi : 75%
Galeony : 217
  Liczba postów : 257
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5474-joven-quayle
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5476-moragg
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7186-joven-quayle
Kuchnia QzgSDG8




Gracz




Kuchnia Empty


PisanieKuchnia Empty Re: Kuchnia  Kuchnia EmptyCzw Lut 06 2014, 00:24;

Mógł z nią tak siedzieć do końca życia. Napawać się jej widokiem, od czasu do czasu racząc dotykiem, odgarniając jej włosy za ucho. Mógłby żyć miłością, powietrzem, czymkolwiek. Mógłby, ale niestety nie był pewien, czy ona mu na to pozwoli. W końcu miał jej powiedzieć coś, co było naprawdę straszne. No dobra, może nie przesadzajmy, ale z pewnością będzie rozczarowana. Nie chciał tego. Ale chyba lepiej teraz, niż wcześniej. Z takiego założenia wychodził. Być może mylnie, ale to był Quayle. Uparty, robiący wszystko na przekór. Miał to we krwi. W końcu jego rodzice opuścili rezerwat i wbrew woli przodków zamieszkali wśród białych. Zatem naprawdę był tak wychowany. Na małego buntownika-Indianina. To mogło być zdradzieckim połączeniem, doprawdy!
Uśmiechnął się lekko, czując jej dłoń na swoim karku, a potem słysząc jej słowa. Tęskniłem całą swoją nieobecność. Nie wyszło to jednak z jego ust, po prostu znów pocałował ją w czoło, co jego zdaniem znaczyło więcej niż milion słów. Odsunął się też na chwilę, aby podejść do szafki i wybrać stamtąd mleko. Chwilę zajęło mu szukanie garnuszka, ale potem już wszystko załatwił różdżką, uznając, że traci za dużo czasu. Choć poszukiwanie miało być graniem na zwłokę. Tyle rzeczy chciał jej opowiedzieć... że aż nie wiedział, od czego zacząć.
Już otwierał usta, aby jej coś powiedzieć, kiedy jakaś dwójka uczniaków weszła do pomieszczenia, zupełnie ignorując ich obecność. Niezadowolony Joven uniósł wysoko brwi do góry, mając na końcu języka słowa o kulturze i takich tam, kiedy szczęśliwie nastolatków przed długim monologiem studenta uratowała jakaś pani. Jak dobrze, że sobie poszli. Nie mógł jej przecież nic powiedzieć, kiedy słyszeli to inni. Niepożądani. W dodatku tak bardzo niewychowani. OCH, CO SIĘ DZIEJE Z TĄ DZISIEJSZĄ MŁODZIEŻĄ. Dno i kilometr mułu, ot co. Na szczęście szybko się zmyli, więc chłopak jedynie westchnął zniecierpliwiony, a potem wrócił do mleka, które się zagotowało. Przyciągnął do siebie szklankę, a potem nalał tam gorącego płynu i postawił ją na blacie obok Delacroix. Sam znów stanął przed nią, chwytając jej rękę swoją dłonią. Głowę miał pochyloną, bo przecież musiał zebrać myśli.
- Nie chcę, żebyś się o cokolwiek obwiniała, czy coś. To nie twoja wina - zaczął, żeby miała tego świadomość, a potem podniósł głowę, by spojrzeć jej w oczy. - Wcale nie pomagałem rodzicom. No, dobra, na początku tak, ale krótko. I wcale nie byłem chory. Nie fizycznie - krótka pauza. - Nie radziłem sobie, Marceline. Ze sobą, swoimi uczuciami. Było coraz gorzej. Ogarniało mnie coraz większe poczucie pustki i bezsensu egzystencji. Czujesz? - spytał, nadstawiając jej swój nadgarstek. Gdy przejechała po nim palcami, mogła poczuć wybrzuszenia, ale nic nie było widać. - Takie samo mam przy kostkach. Okaleczałem się już niemal codziennie, sądząc, że to przynosi ulgę. W końcu ocknąłem się i... zapisałem się do ośrodka terapeutycznego w Kanadzie. Rzucili tam na mnie zaklęcie tuszujące blizny. Bo nie ma zaklęcia na ich wymazanie. Można zapobiec ranie, ale jak już się doprowadzi do blizn, to koniec. I trzeba zaklęcie odnawiać co miesiąc - mówił, nie będąc pewien, czy dobrze robi, przyznając się do swoich słabości. Ale powinna wiedzieć. I pełni świadoma zdecydować, co dalej z tym zrobi. Czy zostanie, czy ucieknie. - Chciałem... chciałem prowadzić normalne życie. Dla siebie. I dla nas. Chciałem, żebyś się mnie nie wstydziła, żebym odzyskał dawne umiłowanie życia, żebyśmy robili szalone rzeczy i żeby nic nas nie ograniczało. Miałem depresję. Musiałem z niej wyjść. Nie chciałem wam nic mówić. Chciałem z tym walczyć sam. Żebyście nie byl zawiedzeni moimi porażkami, których parę było. Chciałem się wam pokazać jako zdrowy, znany wam z dawnych czasów Joven. Przepraszam - wydusił z siebie, czekając na jej reakcje. Na jej pytania. Na... sam nie wiedział, na co jeszcze. Ale chciał być z nią szczery. Zasłużyła przecież.
Powrót do góry Go down


Marceline Delacroix
Marceline Delacroix

Nauczyciel
Rok Nauki : I
Wiek : 28
Czystość Krwi : 75%
Galeony : 244
  Liczba postów : 452
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5569-marceline-ava-delacroix
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5573-poczta-marceline
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7266-marceline-delacroix
Kuchnia QzgSDG8




Gracz




Kuchnia Empty


PisanieKuchnia Empty Re: Kuchnia  Kuchnia EmptyCzw Lut 06 2014, 19:22;

Marceline na tamtą chwilę też mogłaby tak żyć. Po wewnętrznych burzach, które były efektem tego, co stało się podczas przerwy świątecznej dawno nie czuła się tak beztrosko. Żadne złe myśli nie zaprzątały jej głowy, bo wiedziała, że jest dobrze. Nie wiedziała, na jak długo, ale wolała o tym nie myśleć. Liczyło się to, co działo się w danej chwili. Z perspektywy osoby trzeciej może nic spektakularnego, bo przecież ta dwójka tylko ze sobą rozmawiała, ale… oni sami dobrze wiedzieli, jak długo na to trzeba było czekać. I może dlatego Mar tak bardzo to wszystko cieszyło. W momencie, kiedy po raz kolejny dzisiejszego dnia poczuła na swoim czole ciepło jego warg, znowu ogarnęło ją to cudowne uczucie, które trudno opisać jakimikolwiek słowami. Racja, wcale nie musiał nic mówić, bo dobrze zrozumiała przekaz. Za dobrze go znała, choć… zaraz się okaże, że chyba jednak w tej kwestii się przeliczyła. Przed tymi ważnymi słowami, jakby na złość, do kuchni weszła jakaś dwójka młodszych od nich uczniów, którzy też prawdopodobnie nie byli sobie obojętni. Takie rzeczy po prostu widać, a przynajmniej widziała je panna Delacroix. Może nie zareagowała w taki sposób jak Joven, bo uśmiechnęła się raczej z pewnego rodzaju politowaniem, ale też nie spodobało jej się, że ktoś przerywa im w tak ważnym momencie. Bo uwierzcie, bardzo chciała to wszystko usłyszeć, wyjaśnić sobie z nim niedopowiedzenia. Nikt nie lubi niedopowiedzeń.
Uff, na szczęście pomogła im gospodyni, która jakby wiedząc, że zaraz ma się tu odbyć mająca wielką wagę rozmowa przegoniła w uroczy sposób ową dwójkę w inne miejsce, pozwalając im ponownie zostać w kuchni tylko w swoim towarzystwie. Tak było zdecydowanie najlepiej. Podziękowała, gdy położył szklankę mleka tuż obok niej, zaraz potem chwytając ją prawą dłonią i upijając jeden łyk. Przyjemnie rozgrzewało. Jak wiadomo jednak: co się odwlecze, nigdy nie uciecze. Widziała po Indianinie, że to, co zamierza jej powiedzieć, nie jest sprawą błahą. Spoważniała, uważnie wsłuchując się w jego słowa. I z sekundy na sekundę, ogarniało ją uczucie, którego sama nie do końca potrafiła zdefiniować. Rozczarowanie, że dowiaduje się dopiero teraz? Zawód równocześnie i na nim, że miał do niej tak mało zaufania i na sobie, że nie mogła być dla niego tak dobra, jak jej się zdawało? Quayle był dobrym obserwatorem i na pewno zauważył, że wszystko to, co jej przekazał, bardzo ją zabolało. Odwróciła głowę gdzieś w bok, zapominając, że tuż obok stygnie to cholerne mleko, które miała wypić. Jeśli mam być stuprocentowo szczera, w pierwszym odruchu chciała zeskoczyć z blatu i w spokoju, najlepiej gdzieś nad jeziorem wszystko przemyśleć. Kiedy jednak na niego spojrzała, tym razem przepełnionym powagą i pewnego rodzaju smutkiem spojrzeniem zrozumiała, jak wiele musiało go kosztować, że to wszystko jej teraz powiedział. Mógł znowu wcisnąć jej jakiś kit, a jednak opowiedział jej coś, co nie stawiało go w świetle superbohatera i herosa. Niesamowicie to doceniała. W momencie, gdy opuszki jej palców przejechały po wybrzuszeniach na jego nadgarstku poczuła, jak kąciki jej oczu napełniają się łzami. Jak mogła tego nie zauważyć, no jak? Była taką egoistką? Co on w niej, do cholery, widział? Znowu odwróciła głowę gdzieś w bok, skutecznie opanowując swoje emocje. Teraz oczy jej były może tylko nieco wilgotne.
Nie wiedziała, jak długo trwała cisza po tym, gdy usłyszała jego słowa. Kilkadziesiąt sekund? A może więcej niż jedną minutę? To nie miało znaczenia. Utkwiła szare tęczówki w jego brązowych, cały czas trzymając w dłoni jego rękę.
- Joven… Dlaczego ty mi o niczym nie powiedziałeś? Byłam aż tak beznadziejną dziewczyną, przyjaciółką, żebyś to wszystko tak ukrywał? – zapytała. – To chyba ja powinnam cię przeprosić za to, że byłam tak bardzo zaślepiona, że nic nie zauważyłam. Nie wiem jak mam to zrobić, ale… przepraszam. Naprawdę. – w głowie huczało jej miliony słów, jakie chciała powiedzieć, ale gdy przychodziło co do czego, język odmawiał posłuszeństwa. Już nie czuła się tak błogo i spokojnie jak na początku. To był chyba szok, prawda?
- Boli mnie to, bardzo. To, że to ukrywałeś, a jeszcze bardziej to, że sama nic nie zauważyłam. – po kolejnej dłuższej chwili milczenia znowu zdecydowała się coś powiedzieć. – Ale wiedz, że… wszystko już jest dobrze. I będzie. Bardzo chciałabym, żeby tak było. Bo każdemu problemowi można jakoś zaradzić. Razem. – akcentując ostatnie słowo, dała mu wyraźnie do zrozumienia, że pomimo tego, że dalej ją to bolało (ale co jej się dziwić?) nie zostawi go tu, nie pójdzie przemyślać spraw w jakieś odosobnione miejsce. Za długo nie miała go przy sobie. I nagle, jakby po jakimś ocknięciu się, ścisnęła mocniej jego rękę.
- Nigdy się ciebie nie wstydziłam, ani nie będę. Ani nic nas nie będzie ograniczać.. Ja… kocham Cię, Joven. – i wyrzuciwszy z siebie to, o czym przecież i tak dobrze wiedział (hehe, przynajmniej tak jej się zdawało!) pocałowała go w taki sposób, aby jak najlepiej potwierdzić swoje słowa.
Powrót do góry Go down


Joven Quayle
Joven Quayle

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 31
Czystość Krwi : 75%
Galeony : 217
  Liczba postów : 257
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5474-joven-quayle
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5476-moragg
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7186-joven-quayle
Kuchnia QzgSDG8




Gracz




Kuchnia Empty


PisanieKuchnia Empty Re: Kuchnia  Kuchnia EmptyPią Lut 07 2014, 21:30;

Joven nie bywał zbyt miły, a przynajmniej nie dla wszystkich. Poza tym nie lubił braku znajomości choć paru podstawowych zasad kultury! Sam często robił wszystko na przekór, nie przejmując się żadnymi regułami, ale jak to się mówi: zapomniał wół jak cielęciem był... to chyba doskonale się sprawdzało w jego przypadku. Poza tym, no ludzie! Oni tu prowadzili poważne rozmowy, bo wszędzie ktoś siedział, a tamci sobie przychodzą i jak gdyby nigdy nic żrą jak świnie, coś okropnego! Nieważne, że z zasady do tego służyła kuchnia, KTO BY SIĘ TYM PRZEJMOWAŁ? Szczególnie, że wreszcie siedział tu z Marceline, za którą się cholernie stęsknił i której chciał wszystko powiedzieć i w ogóle... Nie chciał, aby jacyś smarkacze go teraz dekoncentrowali, aby nadawali błahości tej chwili i aby to wszystko się teraz skończyło, bo oni nie mieli gdzie jeść... na Merlina!
Na pewno zauważył, jak w miarę mówienia mina Delacroix się zmieniała. Widział ten zawód w oczach i właśnie tego nie chciał w nich widzieć. Nigdy nie chciał sprawiać jej przykrości, ale nie było rady, musiał to powiedzieć. Musiało być między nimi klarownie, musiał być szczery. Na tym się przecież wszystko opiera, prawda? A przynajmniej powinno. Takiego był zdania. Jedyne, co mógł zrobić, to zaciskać mocniej swoją rękę na jej dłoni, aby wiedziała, że wszystko dobrze i nie powinna tego przeżywać. Bo nie ma czego.
- Dobrze to ukrywałem - odparł, uśmiechając się delikatnie. Wypowiedział te słowa tak o, w formie żartu. - Serio, Marc, nie zastanawiaj się nad tym. To nie twoja wina, jak już wcześniej wspominałem. Jest dobrze. Nie jesteś ani nie byłaś beznadziejna. Jeżeli ktoś nie chce cię dopuścić do jakiejś tajemnicy, to się o niej nie dowiesz, po prostu. Jak nam na czymś zależy, to potrafimy o to walczyć - wyjaśnił, głaszcząc ją lekko po policzku. - Nie chcę, abyś miała przeświadczenie, że coś źle zrobiłaś. To były moje świadome decyzje. Nie chciałem was w to mieszać, nie chciałem czuć presji, żeby was nie zawieść - kontynuował, choć nie wiedział, po co mówił w liczbie mnogiej. Weatherly'ego to chyba już nie dotyczyło, prawda?
- Cieszę się, że chciałaś na to spojrzeć z tej lepszej, optymistycznej strony - uśmiechnął się szerzej. - Na pewno będzie dobrze. Oboje się o to postaramy, prawda? - spytał, już niemalże wesoło. Odgarnął swoje włosy, aby nie nachodziły mu na twarz i chciał ją objąć, ale z jej ust wydobyły się takie słowa, że aż go na chwilę zamroziło. Dawno tego nie słyszał, tak dawno... że aż bał się, że to już nieprawda. Bo najgorsze w tym było to, że jego uczucia w ogóle się przez ten czas nie zmieniły.
- Ja ciebie też - szepnął, by potem odwzajemnić ten pocałunek i aby wyglądali jak z jakiegoś romantycznego przedstawienia. Bo czyż tak nie było? Podniosły, radosny happy end po tylu miesiącach bólu i niepewności? Ale to dobrze, życie i tak pewnie nie raz da im jeszcze kopniaka w tyłek. Teraz powinni... powinni po prostu czerpać szczęście z tego, co mieli. Czyli z siebie!
Powrót do góry Go down


Marceline Delacroix
Marceline Delacroix

Nauczyciel
Rok Nauki : I
Wiek : 28
Czystość Krwi : 75%
Galeony : 244
  Liczba postów : 452
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5569-marceline-ava-delacroix
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5573-poczta-marceline
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7266-marceline-delacroix
Kuchnia QzgSDG8




Gracz




Kuchnia Empty


PisanieKuchnia Empty Re: Kuchnia  Kuchnia EmptySob Lut 08 2014, 13:41;

To nie tak, że była na niego zła, że to wszystko ukrywał. Musiałaby nie mieć serca, żeby w takim momencie robić mu wyrzuty czy awantury o to, że ją okłamał w kwestii tego, co tak naprawdę było powodem jego długiego pobytu w Kanadzie. Takie rozwiązanie nawet nie przyszło jej do głowy i szczerze mówiąc wątpię, aby komukolwiek, kto nie jest zapatrzonym w siebie egoistą, coś takiego zaświtało w umyśle. Marceline, tak jak już mówiłam, było zwyczajnie przykro. Może jeszcze trochę nie doszło do niej, jak bardzo poważne były rzeczy, o których jej opowiedział. Chwila refleksji jeszcze przyjdzie, pewnie nawet już za pierwszym razem, kiedy będzie miała chwilę tylko dla siebie. Ale wiecie co? Wolałaby takiej chwili nie mieć. Wolałaby siedzieć z nim teraz obojętnie gdzie, obojętnie co robiąc – nawet w milczeniu. Po prostu po to, żeby nadrobić te długie miesiące, w których dzielił ich ogrom kilometrów pomiędzy Wielką Brytanią, a Kanadą.
Dobrze wiedziała, że Joven to typ człowieka, który nie lubi obarczać innych swoimi problemami. Zresztą, ona robiła podobnie, tylko że jej problemy nie miały aż tak wielkiej wagi. Czym, do cholery, była tak zaślepiona, że tego wszystkiego nie zauważyła? Może zdołałaby mu jakoś pomóc? Może, może… To straszne, że czasu nie dało się już odwrócić. I podejrzewam, że ten żal zostanie w niej już na zawsze, bo o takich rzeczach po prostu nie da się zapomnieć. Żal rzecz jasna do samej siebie, bo trudno byłoby obwiniać go o to, że nie chciał pokazać swojej słabości. Na Merlina, on jeszcze mówił o wszystkim tak lekko, jakby opowiadał o jakimś pobycie na wakacjach. Mar jakoś nie umiała podchwycić podobnego podejścia. Przynajmniej na razie.
- Jak mam się nad tym nie zastanawiać? Nie da się tak. – powiedziała jeszcze, w głębi serca ciesząc się jednak, że Quayle próbuje nieco rozładować napiętą atmosferę. Faktycznie było już wszystko okej? Tego bała się najbardziej. Że kiedyś to wszystko wróci. Czy ten lęk też będzie jej towarzyszył gdzieś w odmętach umysłu? Pewnie tak. – Nie miej już przede mną żadnych tajemnic. Proszę. – dodała, patrząc na niego poważnym wzrokiem, ale gdy tylko zauważyła, że on sam lekko się uśmiecha, jej kąciki ust również delikatnie uniosły się do góry. Nie zwróciła uwagi na to, że zastosował liczbę mnogą. Pewnie podświadomie odniosła to do jego braci, może całej drużyny, ale na pewno nie konkretnie do Weatherly’ego. Na to, aby wyjaśnić tamtą sytuację i ewentualnie sprawić, aby nie traktowali się tak, jak gdyby nigdy nie byli przyjaciółmi, przyjdzie jeszcze czas. Ale czy to możliwe? Zwłaszcza po tym, kiedy Cesaire wyznał jej wtedy w pubie, że nie potraktował tego jak jednorazowy wyskok, że dla niego „nie były to tylko procenty i tęsknota za przyjacielem”. Kiedy zastanawiała się nad tym parę dni po tej całej rozmowie, myślała czy Quayle zdawał sobie z tego sprawę i jak by na to zareagował. Co ja gadam, na pewno nie. To nie możliwe. I może nie powinien? A może jednak? Jej sumienie w tej sprawie czuło się jednak zupełnie dobrze, bo przecież wyznała Cezarowi, że kocha kogoś innego, co było stuprocentową prawdą. Zwłaszcza teraz była tego pewna.
- Postaramy, na pewno. Wszystko od nowa. – odparła. No a potem doszło już do tego opisanego wcześniej wyznania i pocałunku, który trwał coraz dłużej i dłużej, hehe. Kiedy usłyszała jego odpowiedź na to, co sama zdecydowała się powiedzieć poczuła to ciekawe uczucie, które z tego co wiem, nazywa się inaczej motylkami w brzuchu. Było wspaniale. Jej wargi zachłannie wpijały się w jego, a ręce oplotły gdzieś za szyją. Kuchenny blat może nie był wymarzonym miejscem na takie ekscesy, ale Delacroix naprawdę było wszystko jedno. Czuła się jak w amoku, ale takim no wiecie… przyjemnym amoku! W taki sposób nie całowali się już od dawna. Może nawet nigdy? Czas, w którym byli z dala od siebie zrobił swoje. Hm, a co do tego, że cała ta scena wyglądała jak z jakiegoś romantycznego wydarzenia to się całkowicie zgodzę, ale niech tak wygląda! Przynajmniej na chwilę pozwólmy być im zupełnie szczęśliwi, bo znając możliwości naszej wyobraźni, to za długo tak nie pobędą, bo pewnie znowu naszykujemy im jakieś dramy czy coś w tym rodzaju. To w końcu czaro, hehe.
Powrót do góry Go down


Joven Quayle
Joven Quayle

Absolwent Gryffindoru
Wiek : 31
Czystość Krwi : 75%
Galeony : 217
  Liczba postów : 257
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5474-joven-quayle
http://czarodzieje.my-rpg.com/t5476-moragg
http://czarodzieje.my-rpg.com/t7186-joven-quayle
Kuchnia QzgSDG8




Gracz




Kuchnia Empty


PisanieKuchnia Empty Re: Kuchnia  Kuchnia EmptyNie Lut 09 2014, 00:30;

Ciężko byłoby wysnuć takie wnioski, choć oczywiście nie było to niemożliwe. Gdyby połączyć jego zachowanie ze śmiercią Adama, można byłoby wpaść na podobny pomysł, choć i tak to wymagałoby gruntownej analizy i wielu dowodów. Zatem nie ma się co obwiniać o to, że się nie zauważyło, skoro to najściślej strzeżona przez Jovena tajemnica i raczej nic tego nie zmieni. Zresztą, nigdy nie był zbyt wylewnym człowiekiem, cóż więc się dziwić? Jednak przed Marceline nie miał oporów, aby jej wszystko powiedzieć, choć to wymagało czasu, niewątpliwie. Raczej nikomu więcej o tym nie szepnie na uszko, bo chyba skończyła się jakże długa lista osób godnych zachowania. No, może powiedziałby o tym Pen, ale ona teraz miała swoje problemy, więc nie chciał ją niczym obarczać... jak zresztą wszystkich. No, ale skoro mieli coś z Delacroix budować, to przede wszystkim powinni zadbać o fundamenty, czyż nie? A przynajmniej to on tak to widział...
Chciał rozładować atmosferę, bo uważał, że to wszystko już... za nimi? Tak, właśnie tak. Stało się, trudno, tak bywa. Ale nie poddał się, wyleczył, więc czemu to roztrząsać niepotrzebnie? Poza tym wszystko zmierzało do happy endu, dlatego chyba nie rozumiał obaw dziewczyny. Bał się tego, że właśnie zacznie to przeżywać, spodziewał się tego. Ale mimo wszystko nie chciał tego dla niej. Nie teraz, nigdy. Chciałby zdjąć z niej wszelakie problemy, ciężary, które dźwigała. Szczególnie teraz. Bo wiedział, że sobie poradzi. Był pełen optymizmu i zapału. Nawet listu do Adama nie napisał od... bardzo dawna. To też uważał za swój osobisty sukces. Pogodzenie się z jego śmiercią. I z tym, że chciałby żyć. Z nią. Najcudowniejszą kobietą świata. Która teraz siedziała na przeciwko niego i mówiła takie wspaniałe rzeczy. Chyba jednak było warto.
- Obiecuję - powiedział, po czym pocałował ją w rękę i ponownie się uśmiechnął. - A ty się już tym nie zmartwiaj. Nie chcę, abyś mi umarła ze zgryzoty - dodał naprędce. Może i zachowywał się, jak gdyby to była dla niego jedynie krajoznawcza wycieczka, a nie nieustanna walka ze sobą. Ale tak jak było mówione wcześniej - trzeba iść do przodu, pomimo wszystko. Pomimo, że bolało i było ciężko. Nieważne. JESTEŚ ZWYCIĘZCĄ, eheheh.
Quayle jeszcze nie wiedział o tym, że dla Cesaire'a nie była to tylko zwykła przygoda po pijaku. Nie wiedział, że darzy Marceline jakimś głębszym uczuciem. Choć trzeba przyznać, że ten ich pocałunek wiele mu uzmysłowił. Oprócz tego, że nie może mu ufać, to jeszcze to, że to wcale nie był przypadek. I pomimo upojenia alkoholowego, nie zrobiłby tego, gdyby podświadomie tego nie chciał. Ale Indianin nie roztrząsał. Nie obchodziły go już uczucia Weatherly'ego. Jeżeli miał coś do Delacroix, powinien był powiedzieć. Zakładając, że był prawdziwym przyjacielem. Ale wolał milczeć, aż doszło do katastrofy. Świetnie. Choć nigdy nie zastanawiał się nad tym, iż być może to, że on też nie mówił mu wszystkiego, mogło do tego doprowadzić. Och, tak łatwo jest oczerniać innych!
Nie widział sensu w tym, by jeszcze cokolwiek dopowiadać, dlatego po prostu całował Kanadyjkę, po czym objął ją w talii, chyba trochę się zapędzając, ale to nic. Wczuł się po prostu w tą romantyczną chwilę, w tą tęsknotę i nienasycenie jej obecnością. Ale spokojnie, nie zamierzał z niej zdzierać ciuchów, a przynajmniej nie tutaj! Za dużo naocznych świadków, HEHE. No i tak chyba nie przystoi.
Powrót do góry Go down


Sponsored content

Kuchnia QzgSDG8








Kuchnia Empty


PisanieKuchnia Empty Re: Kuchnia  Kuchnia Empty;

Powrót do góry Go down
 

Kuchnia

Zobacz poprzedni temat Zobacz następny temat Powrót do góry 
Strona 1 z 1

Permissions in this forum:Nie możesz odpowiadać w tematach
Czarodzieje :: Kuchnia JHTDsR7 :: 
reszta świata
 :: 
lynwood
 :: 
motel mandragora
-